• Nie Znaleziono Wyników

Legenda rejtanowska w "Panu Tadeuszu"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Legenda rejtanowska w "Panu Tadeuszu""

Copied!
40
0
0

Pełen tekst

(1)

Roman Kaleta

Legenda rejtanowska w "Panu

Tadeuszu"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 75/3, 177-215

(2)

P a m ię tn ik L ite r a c k i L X X V , 1984, z. 3 P L IS S N 0031-0514

ROM AN K A LETA

LEGENDA REJTANOWSKA W „PANU TADEUSZU”

Narodowy bohater

Nazwisko R ejtana zostało wymienione przez Mickiewicza w Panu

Tadeuszu kilkakrotnie — dokładnie osiem razy w poniektórych księgach

(od pierwszej zaczynając, kończąc na ostatniej) i raz w przypisie, egzy­ stuje więc w epopei, można rzec, nieustająco.

Na początku owej pięknej „historii szlacheckiej z r. 1811 i 1812” zaprezentował poeta wielkiego swojego „krajana” w roli dobrze znanej każdemu Polakowi: jako posła nowogródzkiego, który na tzw. sejmie delegacyjnym w 1773 r. zaprotestował z narażeniem życia przeciwko usankcjonowaniu grabieży olbrzymich terytoriów Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Wszyscy pam iętamy z lektury scenę, jak to Tadeusz Soplica wrócił po wieloletniej nieobecności ze szkół do rodzinnego gniazda i cie­ szył się, stwierdziwszy, że we wnętrzu domu wszystko ostało się po starem u. Młody człowiek skierował w pewnej chwili oczy na p o rtrety bohaterów narodowych, które jego ojciec zawiesił na ścianach, zaleca­ jąc tym samym ich imiona i czyny bezustannej pamięci mieszkańców i gości. Poeta wyliczył je i opisał w następującej kolejności:

Tu K ościuszko w czam arce k rakow skiej, z oczym a P od n iesion ym i w niebo, m iecz oburącz trzym a; T ak im był, gdy przysięgał na stopniach ołtarzów , Że ty m m ieczem w yp ęd zi z P o lsk i trzech m ocarzów, A lb o sam na nim padnie. D aléj w p olskiej szacie S ied zi R ejtan żałośn y po w oln ości stracie,

W ręku trzym a nóż, ostrzem zw rócony do łona, A przed n im leży F edon i ży w o t K atona. D alej Jasiń sk i m łodzian p ięk n y i posępny; Obok K orsak tow arzysz jego n ieod stęp n y S toją na szańcach P ragi, na stosach M oskali

S iek ą c w rogów a Praga już się w k oło pali. [ks. I, w. 57—6 8 ] 1

1 Pana T ad eu sza cytu ję z: A. M i c k i e w i c z , Dzieła w s z y s t k i e . Pod re­ dakcją K. G ó r s k i e g o . T. 4. W rocław 1969.

(3)

Twórcą w izerunku Kościuszki trzymającego oburącz szablę z brzesz­ czotem wzniesionym jak do przysięgi był francuski sztycharz Edmond Quenedey. P o rtret powstał w okresie pobytu znakomitego obrońcy ojczyzny w Paryżu na wiosnę 1793. Ujęcie modela w takiej właśnie patetycznej pozie świadczyło, że artysta nie tworzył podobizny Kościusz­ ki dla jego pryw atnej kolekcji, lecz na użytek publiczny. Niewątpliwie pomysł takiego przedstawienia postaci bohatera został podsunięty Que- nedeyowi przez któregoś z Polaków, może z inspiracji antytargowickiego ośrodka przygotowującego powstanie. U genezy pomysłu leżała tow arzy­ sząca sławie Kościuszki świeża anegdota, według której po ogłoszeniu zawieszenia broni 24 lipca 1792 i otrzym anej przezeń na własną prośbę dymisji — przy rozstaniu z m undurem wyciągnął on z pochwy szablę i wzniósłszy ją do góry, zawołał: „Pozwól jeszcze raz bić się za oj­ czyznę!” Modlitwa ta została wydrukowana pod owalem portretow ym w językach polskim i francuskim , na obrzeżu zaś obrazu, u góry, umiesz­ czono ty tu ł rysunku informujący:

K o ś c i u s z k o célè b re g én éra l Polonois, réfu g ié en Fra nce en 1793 e t faisan t a c tu e l le m e n t la r é v o l u ti o n d e Polo gne [K o ściu szk o , s ł a w n y g en era ł pols ki, k t ó ­ r y s c h r o n i w s z y się w 1793 r. do Fra ncji, p r z y g o t o w u j e obecnie pols ką r e w o ­ l u c j ę ].

Sztych Quenedeya został powielony techniką miedziorytniczą w du­ żej ilości egzemplarzy sum ptem K om itetu Ocalenia Publicznego. Znacz­ ną część nakładu przemycono do Polski, gdzie zdobył ogromną popular­ ność. Ci, którzy zetknęli się z Kościuszką po ostatniej przerw anej wojnie, powszechnie uznali, że jego paryski po rtret „jest prawdziwie trafiony nad wszystkie inne rysunki”. Nic dziwnego, że gdy wybuchła insurekcja, stał się on — jak słusznie zauważył Jan Stanisław Kopczewski — „pier­ wowzorem »urzędowego portretu« Najwyższego Naczelnika, który w cza­ sie pow stania powielano w wielu w ersjach” 2. Aby się o tym przekonać, w ystarczy ze sztychem Quenedeya porównać podobizny Kościuszki roz­ powszechniane na specjalnych ulotkach przez krakowskiego drukarza Jana Maja i osobno przez jego warszawskiego kolegę, ks. Józefa M ajera de Wolda, oraz z wytłoczonym w 5 numerze „Gazety Powstania Polski”, z 29 kwietnia 1794, drzew orytem w ykonanym przez Józefa Łęskiego3, profesora Szkoły Rycerskiej, utalentowanego m alarza-am atora, a w cza­ sie wchodzącym w rachubę — zapalonego insurgenta 4.

2 J. S. K o p c z e w s k i , T a d e u s z K o ściu s zk o . W arszaw a 1980, s. 166. Zob. też M. G u m o w s k i , P o r t r e t y N aczeln ika. L w ó w 1917, s. 32.

3 Zob. reprod u k cje zam ieszczon e przez J. S. K o p c z e w s k i e g o w k sią żce K o s c iu s z k o and P u l a s k i (W arsaw 1972, s. 29— 43, 203).

4 P isze o n im K . M r o z o w s k a (S z k o ła R y c e r s k a S ta n i s ł a w a A u g u s ta P o ­ n ia t o w s k ie g o . W rocław 1961, s. 38): „Ł ęski od początku p ow stan ia żyw o in tereso ­ w a ł się sp raw am i w o jen n y m i, szk olił lu d n ość W arszaw y, in stru o w a ł paziów kró­ lew sk ich , a tak że n ap isał dzieło o ta k ty ce, o k tórym sądził, że przyczyni się do

(4)

Nie ulega wątpliwości, że soplicowski portret Najwyższego Naczel­ nika był jedną z krajowych odmian miedziorytu Quenedeya. Koloryzują- ca poczynania sławnego wodza przed wybuchem insurekcji legenda gło­ siła, że do ponownej wojny zobowiązał się on przed Bogiem tak, jak to napisał Mickiewicz: „na stopniach ołtarzów”. W takiej właśnie uroczystej pozycji, klęczącego samotnie przed ołtarzem ukrzyżowanego Chrystusa, wyrysował go na jednym, a wymalował na drugim ze swoich obrazów krakowski jego wielbiciel Michał Stachowicz (1768—1825) 5.

Godzi się w tym miejscu przypomnieć, że główny bohater epopei za­ wdzięczał swoje imię Kościuszce: z tego powodu, że urodził się w czasie wojny r. 1792, która osobę tego zdolnego i ofiarnie wtedy walczącego w obronie ojczyzny generała uczyniła sławnym i drogim wszystkim Polakom. Bardzo przekonywający jest pogląd wyrażony kilka lat tem u przez Konrada Górskiego, który dowodzi, że Mickiewicz nadał to po­ pularne na Litwie imię młodemu Soplicy powodowany nie tylko czcią dla Kościuszki, „lecz i dzięki Rejtanowi, tak silnie związanemu z nowo­ gródzką trad ycją” G.

W odróżnieniu od portretu Kościuszki, dobrze znanego Mickiewiczowi z . autopsji, wymieniony z kolei w Panu Tadeuszu konterfekt Rejtana zo­ stał zmitologizowany. Miał charakter alegoryczny i przedstawiał boha­ te ra kierującego w tragicznym geście nóż ku własnym wnętrznościom. Obok niego leżały dwie książki o wymowie symbolicznej: dialog Platona o Fedonie, uczniu Sokratesa, traktujący o nieśmiertelności duszy, oraz Plutarchow a pochwała Katona Młodszego, sławnego obrońcy republiki, któ ry w 46 r. przed n.e., po ostatecznej klęsce pod Tapsus poniesionej przez Pompejusza w wojnie z Cezarem, odebrał sobie życie w Utyce* w bijając miecz w klatkę piersiową 7. Tadeusz Sinko wyraził był kiedyś

p od n iesien ia p oten cjału m ilitarnego w ojsk polskich, w reszcie w ziął osobiście u d ział w w yd arzen iach w o jen n y ch ”. O Ł ęsk im -a rty ście zob. E. R a s t a w i e c k i , S ł o w ­ n i k m a l a r z ó w polskich. T. 1. W arszaw a 1850, s. 284—286.

5 W łaścicielem w spom nianego rysunku M. S t a c h o w i c z a b ył pod k o n iec X I X stu lecia A d o lf S tem ch u ss. Zob. E. S w i e y k o w s k i , K a ta l o g m a l o w i d e ł i r y s u n k ó w , s z t y c h ó w i lito grafii Michała S ta chow icza. K raków 1901, s. 27, poz. 88. T ego sam ego a rtysty a k w a relę o id en tyczn ym m o ty w ie posiadała B ibl. B a w o r o w - sk ich w e L w o w ie — reprodukcję zam ieścił E. K i p a w sw oim studium o K ołłątaju (L w ów 1912, s. 85). O statnio p ow ielon o ją (za K ipą) w książce: P o w s ta n i e K o ś c iu s z ­ k o w s k i e w ś w i e t l e ko re s p o n d e n c ji posła p ru skiego w W a r sza w ie. Z rękopisu p rze­ ło ży ł, w stęp em i przypisam i opatrzył H. К о с ó j. W arszaw a 1983, po s. 96.

6 K. G ó r s k i , M ickie w ic z. A r t y z m i ję z y k . W arszaw a 1977, s. 272.

7 D zieje K atona U ty ceń sk ieg o znano u nas od d aw n a z Ż y w o t ó w sławnych, m ę ż ó w P l u t a r c h a. D la przykładu: w m łodości książkę tę, za nam ow ą k u stosza B ib lio tek i Z ałuskich, ks. Jana W ulfersa, p rzeczytał Józef W y b i c k i (Ż ycie m o j e [...]. Z au tografu w y d a ł i objaśnił A . M. S k a ł k o w s k i . K raków 1927, s. 42„ B N I 106). „R o m a n e li b e r t a ti s d efen s o r ac e rr im u s” znany b y ł rów nież z ap ologii С у с e r o n a (na którą odpow iedział sam C e z a r w dw óch pism ach p olem icz­ n y ch pt. A n ticato nes). W w iek u X V III cnoty K atona M łodszego rozsław ili litera ci,

(5)

pogląd, że pomysł wzbogacenia podobizny R ejtana akcesoriami w postaci w ybranych dzieł Platona i P lutarcha stanowił reminiscencję lektury obydwu tych książek, znanych Mickiewiczowi jeszcze z czasów uniw er­ syteckich 8. Z pewnością spostrzeżenie trafne; jestem jednak przekonany, że bezpośrednią inspirację w tym względzie zawdzięczał poeta Niemcewi­ czowi, który w Żywocie Tadeusza Rejtena wypisał zdanie pasujące jak ulał do soplicowskiego portretu: „Godny wielkich Rzymian, godny cza­ sów Katona, nieśm iertelny nasz ziomek” 9.

Na obrazie w Soplicowie uwieczniony był R ejtan w pozycji siedzącej, „żałosny po wolności stracie”; jest rzeczą charakterystyczną, że poeta nie pokazał go w momencie heroicznego czynu w izbie sejmowej, lecz po odegraniu przezeń politycznej roli, w odosobnionej części hruszow- skiego dworu, gdzie — jak skądinąd wiadomo — w porywie obłąkańczej desperacji po p aru latach odebrał sobie życie. Nóż zatem zwrócony był przezeń „do łona” w geście samobójczym. Analogia do Katona U tyceń- skiego potwierdza to niedwuznacznie.

W arto zwrócić z kolei uwagę na „polską szatę” Posła Nowogródzkie­ go. W jednym z zachowanych fragm entów czystopisu księgi I bliskiego ostatecznej redakcji tekstu Pana Tadeusza użył poeta określenia „Rej­ tan w ąsaty” 10, co też oznaczało, że ten ostatni nosił się po polsku, ta bowiem męskiej „ozdoba tw arzy” — jak z przekonaniem napisał Kniaź- nin w słynnej odzie Do wąsów 11 — należała do najbardziej rzucających się w oczy atrybutów fizjonomii tradycyjnie przyodzianego szlachcica i za panowania króla Stanisława Augusta była ośmieszana przez modni- siów w ystrojonych we fraki, jako oznaka staroświeckości i prostactwa.

Ten szczegół soplicowskiego konterfektu R ejtana uwypuklony przez Mickiewicza jako znamienny dowodzi, że poeta podzielał poglądy patrio­ tów z niedawnej przeszłości, którzy już w przeddzień Sejmu

Czterolet-i to nCzterolet-ie b y le jacy, tra g ed Czterolet-ia m Czterolet-i: J.. A d d Czterolet-i s o n , C a to n (1713); F. M. Ch. D e c h a m p s , Cato n d ’U tiq u e (1715); F. M e t a s t a s i o, C ato ne in U tica (1727); J. Ch. G o t t ­ s c h e d , S t e r b e n d e r C ato (1732). W w arszaw sk im szk oln ym teatrze tea ty ń sk im

w y sta w io n o w 1750 r. i n a stęp n ie ogłoszono d ru k iem sztukę pt.: C ato Uticensis. T r a g o e d ia acta ab e q u e s t r i j u v e n t u t e Collegii V ars a v ie n sis C le ric o ru m R e g u la riu m T h e a tin o ru m .

8 T. S i n к o, M i c k ie w ic z i a n t y k . W rocław 1957, s. 96.

fl J. U. N..., Ż y w o t T a d e u s z a R e y te n a . W alb u m ie: P o r t r e t y w s ł a w i o n y c h P o ­ l a k ó w . R ysow an e na k am ien iu przez W. S l i w i c k i e g o , z opisem ich życia przez A . C h o d k i e w i c z a . W arszaw a 1820, s. nlb. Z anim M ickiew icz podjął pracę nad ep op eją, b io g ra fię tę p rzedrukow ano jeszcze dw uk rotn ie: w „S yb illi N a d ­ w iś la ń s k ie j” (1821, t. 1, s. 181— 191) i w „G azecie P o lsk ie j” (1831, nr 200, z 27 VII, s. 3—4).

10 M i c k i e w i c z , op. cit., s. 285.

11 Zob. św ietn e stu d iu m T. M i k u l s k i e g o N ad te k s t a m i K nia źnina. I (W rocław 1947. P rzed ru k w : W k r ę g u ośw iecon ych . W arszaw a 1960), ukazujące k arierę ow ego w iersza na tle h istoryczn o-ob yczajow ym .

(6)

niego podjęli walkę o powrót narodowego stroju w miejsce rozpano­ szonej mody francuskiej. W ich oczach moda ta była oznaką kosmopoli­ tyzm u i obojętności na losy ojczyzny 12. Domagali się oni naw et podjęcia specjalnej uchwały sejmowej zabraniającej szlachcie noszenia fraczków à la parisienne pod grozą u tra ty przywilejów stanowych. Na tę samą sprawę zwrócił także uwagę K ajetan Koźmian wspominając ostatnie chwile niepodległej Polski:

W zbroi pod C hocim em , a w n ieb iesk im kontuszu [Jan III] w a lczy ł pod W iedniem . D ziałyń sk i w p olsk iej sukni p osłow ał do E lżbiety, królow ej a n g ie l­ sk iej. W p olsk iej sukni O ssoliński Jerzy czyn ił w jazd w sp a n ia ły do R zym u, w kontuszu K arol R ad ziw iłł cn otliw y, lecz zw iedziony, stan ął na czele kon­ fed eracji radom skiej. W kontuszu K rasiński, podkom orzy przasnyski, podniósł k on fed erację barską, w kontuszu bronił jej, religii i ojczyzny P u łask i, w k on ­ tuszu w o ła ł cn otliw y R ejtan, p o ło ży w szy [się] na progu izb y sejm ow ej w roku 1773: „Z abijcie m nie, a nie zab ijajcie ojczyzn y”; w kontuszu w ołał K orsak na sejm ie 1788: „Skarb i w o jsk o ”, a frak ow y P oniński zab ijał ją i ćw iartow ał; fra k o w i m ożn ow ład cy pod n ieśli b unt w T argow icy, frak ow i M iączyński i P od- horski w zn ieśli na grodzieńskim sejm ie projekt podziału i fra k o w y król S ta ­ n isła w A u gu st podanym sobie przez nich ołów k iem p o d p is a ł1S.

Zachowanie się R ejtana i kilku innych wspierających go posłów w sa­ li sejmowej oraz sposoby, którym i Poniński wraz z adherentam i starali się rozprawić z opozycją, zjednało mu sławę w stolicy i rychło w całym kraju. Wieści o rozgrywających się wydarzeniach przedostawały się z Zamku Królewskiego na zewnątrz i szybko docierały do najodleglej­ szych prowincji ustnie lub w listach i w gazetkach pisanych z W ar­ szawy. Te ostatnie różnią się niejednokrotnie co do szczegółów, ale posia­ dają dzisiaj dla historyków kapitalną wartość jako źródło pomocnicze, zawierają bowiem informacje pominięte w kronice oficjalnej, czyli w diariuszu 14.

12 S. S t a s z i c w U w a g a c h n a d ż y c i e m Jana Z a m o y s k i e g o [...], w yd an ych na początku r. 1787, sform u łow ał z tego pow odu ironiczne zdanie (s. 38): „Francuzi tem u n a jw ięcej w in n i, że P o la cy sw ój kraj ta k m ało k ochają”.

18 К. К o ź m ia n, P a m iętn ik i. Przedm ow a A . K o p a c z . W stęp oraz ko­ m entarz J. W i l l a u m e . W stęp edytorski, u stalen ie tek stu w oparciu o a u to ­ graf oraz kom entarz filologiczn y M. K a c z m a r e k i K. P e c o l d . T. 1. W rocław 1972, s. 177— 178.

14 Szczególnie cenne są gazetki pisane i w y sła n e z W arszaw y przez Sam uela L utra G e r e t a do Józefa K ierskiego, biskupa przem yskiego; 21 IV 1773 o godz. 8 rano, i druga, pisana tegoż dnia o godz. 4 po południu; także gazetki z 24 i 28 IV. T ek sty te ogłosił H. S c h m i t t w „D zienniku L itera ck im ” (1857, n ry 44— 46, s. 372— 274, 381—313, 392— 383), n astęp n ie w książce M a t e r ia ł y do d z i e j ó w b e z k r ó le w ia po ś m ie r c i 'Augusta III i p i e r w s z y c h dziesięciu la t p a n o w a n ia S ta n i s ł a w a A u g u s ta P o n ia t o w s k ie g o (t. 2. L w ów 1857). Na uw ażną lek tu rę zasługują także w iarygod n e raporty d yp lom atyczn e A u gu sta E s s e n a, rezydenta saskiego przy dw orze p o l­ skim , w y sy ła n e do D rezna, zachow ane w Säch sisch es L andeshauptarchiv w D reź­ n ie (rkps 3564). K orzystał z nich i cytow ał je E. H e r r m a n n w książce G e ­ schichte d es ru ssis chen S ta a ts (H am burg 1853, s. 532 n.), za n im J. I. К r a s z e w

(7)

-Z owych pryw atnych kurierków wiadomo, że na cztery dni przed inau­ guracją obrad ciała prawodawczego, w pałacu biskupa Andrzeja Młodzie- jowskiego, kanclerza wielkiego koronnego, odbyło się zebranie z udziałem kilku tylko posłów, na którym zapadło postanowienie, aby zbliżający się sejm ogłosić jako k onfederacki15, pod prezydencją marszałków: Ada­ m a Ponińskiego (z Korony) i Michała Radziwiłła (z Litwy).

Przeciwko tej właśnie uchwale, podjętej bezprawnie i w niewłaści­ wym miejscu, zaprotestow ał Rejtan. Gdy Stanisław Łętowski, podkomo­ rzy krakowski, jako najstarszy wiekiem poseł pod nieobecność marszałka poprzedniego sejm u laskę trzym ający, ogłosił wiadomość o zawiązaniu konfederacji i zgodnie z jej postanowieniem przekazał ów symbol władzy marszałkowskiej Ponińskiemu, R ejtan oświadczył stanowczo, że jest rze­ czą niesłychaną zawiązywać potajem nie konfederację wbrew woli w y­ borców, bez porozumienia z ogółem posłów. Poparło go sześciu odważ­ nych kolegów — czterech z Litw y i dwóch koronnych. K iedy Poniński, mimo braku zgody na swe marszałkowanie, przejął laskę z rąk Łętow- skiego i zarządził przerw ę w obradach, R ejtan porwał laskę przeznaczoną dla Radziwiłła, dla ironii ogłosił się marszałkiem litewskim i również solwował sesję do dnia następnego.

Nie będziemy tu streszczać dalszych czynności tego sejmu, ponieważ wypadki, które nastąpiły w Zamku Warszawskim w ciągu następnych trzech dni, znane są stosunkowo dobrze z zasobnej literatu ry n au k o w ej16.

s к i w zn an ym d ziele P o ls k a w czasie t r z e c h ro z b io r ó w (zob. w yd . 2. Т. 1. W ar­ szaw a 1902, s. 139 n.). D ia riu szy sejm u 1773— 1775 zach ow ało się w w ersji r ę k o ­ p iśm ien n ej kilka. O ficjaln y, pióra F lorian a D r e w n o w s k i e g o , zaprzedanego P o n iń sk iem u sek retarza, m iał w ręku L eon W e g n e r i ogłosił z n iego pok aźn y u stęp w k siążce T a d e u s z R e j t a n na s e j m i e w a r s z a w s k i m z ro k u 1773 (Poznań 1873, s. 77— 79). W. K o n c z y ń s k a w rozpraw ie T a d e u s z R e jt a n i je g o „M an ifest” z g r u d n i a 1773 (L w ów 1933, s. 3—8) w y m ien iła trzy in n e diariusze, zach ow an e w : B ibl. U n iw ersy tetu W arszaw sk iego, rkps P ol. F. IV, 10; B ib l. P A U w K rak ow ie, rkps 1155; B ibl. C zartoryskich, rkps 825. P rzyd ajm y do tego w yk azu w iadom ość 0 jeszcze jed n ym diariuszu, za w a rty m w k od ek sie B ibl. O ssolineum (rkps 164), D zie je pols k ie, c z y l i P r z y p a d k i z n a c z n ie js ze z a p a n o w a n ia N a jja ś n iejszeg o S t a ­ n i s ł a w a A u g u s t a [...] zdar zon e. T. 3, s. 153—353.

15 N a sejm ie k o n fed era ck im u ch w a ły zap ad ały w ięk szo ścią gło só w — a nie jed n o m y śln ie, jak n a sejm ie o rd yn aryjn ym — co zn ak om icie u ła tw ia ło jego reży­ sero m fero w a n ie za p la n o w a n y ch ustaw .

18 R zeteln y opis d ziejów sejm u pod lask ą P on iń sk iego zam ieścił H. S c h m i t t w sw o jej książce D z ie j e P o ls k i X V I I I г X I X w ie k u , o sn o w a n e p r z e w a ż n ie na nie w y d a n y c h d o tą d ź r ó d ła c h (t. 1. L w ó w 1866, s. 382 n.). G odzi się rów n ież przypo­ m n ieć o d czy t J. S z u j s k i e g o T a d e u s z R e j t a n na s e j m i e 1773 (druk w : „P rzegląd P o ls k i” R. V II, 1872, z. 4, s. 233—262. — J. S z u j s k i , Dzieła. W yd. zbiorow e. Seria 2, t. 6. K ra k ó w 1886, s. 100— 114. — N ie złom ni. L on d yn 1946, s. 9— 14), a ta k ­ że cy to w a n ą już k siążk ę W e g n e r a . Z now szych p u b lik acji na w yróżn ien ie zasłu gu ją prace W. K o n c z y ń s k i e j: w sp om n ian a rozpraw a T a d e u s z R e jt a n 1 je g o „ M a n ife st” z g r u d n i a 1773 tu d zież broszura R e jt a n , K o r s a k i B o h u s z e w ic z na s e j m i e 1773 r o k u (W ilno 1935). C zyteln ik om za in tereso w a n y m tą problem atyką

(8)

W ogólnych zarysach wiemy wszyscy, co się tam działo, z lekcji historii w szkole i z późniejszych przygodnych lektur. Dla ożywienia narracji pozwolę sobie wszakoż przytoczyć jeszcze fragm ent nie znanej relacji pryw atnego nowiniarza wysłanej ze stolicy na prowincję pod datą „28

Aprilis 1773 r.”, zawierający opis najbardziej dramatycznej na tym sej­

mie sceny z Tadeuszem Rejtanem w roli głównej. Miała ona miejsce we środę 21 kwietnia, a zainicjował ją swoim przybyciem z pokojów królewskich książę Marcin Lubomirski, poseł sandomierski. Oczekują­ cym od sześciu godzin na rozpoczęcie obrad przedstawicielom szlachec­ kiej społeczności oświadczył on, że z polecenia Ponińskiego zamyka posiedzenie do jutra, do godziny 9 z rana. Czytamy we wspomnianej gazetce:

N atych m iast JW. N ow ogródzki i inni p osłow ie, których tam było 23, ok rzyk n ęli, skąd tak ow e bezpraw ie, że JW . P on iń sk i delegata na solw ow an ie se sji w y sy ła , do czego sam n a w et nie ma praw a, nie będąc legitim e obranym m arszałkiem ; a JW. R ejtan, p oseł now ogrodzki, zastąp iw szy ode drzw i, na m iłość B oską i na w szy stk ie obow iązki zak lin ał posłów do nich p rzybyłych, a b y z izby p o selsk iej n ie w ychodzili, nareszcie ukląkł w drzw iach i rzekł: „Dziś spow iad ałem się i przyjm ow ałem C hrystusa, k tóry w as krw ią sw oją odkupił; jeżeli tę deptać zechcecie, depczcie po m n ie!”, i w tych sło w a ch padł w sam ych drzw iach krzyżem ; przez którego posłow ie przechodzili, ale gdy zaw ołał: „Z atrzym ajcie tych ich m ościów !”, natych m iast gm in w ielk i arbitrów za w artą stojący ta k cisnął w artę, że p osłow ie, którzy z p oselsk iej izby w y c h o ­ dzili, cofnąć się do n ie j nazad muisieli, a w tak im tu m u lcie w yżej w spom niony R ejtan b y ł niechcąco d eptany od tychże posłów . P otem kom endant w a rtę r e ­ k ty fik o w a ł, p osłow ie, k tórzy chcieli, z izby w yszli. Tegoż dnia J. W. R ejtanow i, że w a ż y ł się na m iejscu m arszałkow ską lask ę podnieść i uzurpow ać sobie w ład zę jego w izbie p oselsk iej i obszernie przeciw ko tem u m ów ił, dany mu był rok na sądy kon fed erack ie i z tego stan ęła na nim kondem nata, a drugiego dnia druga; ale te gorliw ego posła o całość praw nie u s tr a s z y ły 17.

Nieugięta postawa R ejtana i kilku innych posłów „trzem czarnym orłom opierających się jawnie” została pochwalona przez nieznanego poe­ tę w okolicznościowym wierszyku napisanym po wrażeniach

wyniesio-p o lecić też w arto wyniesio-p am iętn ik i króla M ém o ires du roi S ta n isla s-A u g u ste P o n ia t o w s k i (t. 2. L eningrad 1924 [w łaśc.: P etersb u rg 1915], s. 80— 97) oraz opow iadanie J. W y - b i с к i e g o K r ó t k i r y s s e j m u k o n fe d e r a c ji d e le g a c y jn e j za la ski A d a m a Ł odzią P o niń skiego, k u c h m i s t r z a koronnego, w roku 1773, w z g l ę d e m p ie r w s z e g o p o działu p o l s k i e j zie m i, na t r z y czę ści pod zielo n ej, w W a r s z a w ie zaczęte go, a w r o k u 1775 z a k o ń cz o n eg o (dodatek w : Z y c ie m o j e [...], s. 168— 172).

17 A rch iw u m L u ba-R adzim ińskich, rkps 91 I 4, s. nlb. B ibl. A N U SSR w e L w o w ie. — L. C i e s z k o w s k i (P a m i ę tn i k a n e g d o ty c z n y z c zasów S ta n isła w a A u gu sta . Z rękopisu w y d a n y przez J. I. K r a s z e w s k i e g o . Poznań 1867, s. 93— 94) podaje, że p ierw szym niecnotą, który odw ażył się przestąpić leżącego w e d rzw iach R ejtana, b ył Jacek Jezierski. Z aw ołał on: „Ja p ierw szy !” — na co bo­ h atersk i L itw in odparow ał: „Ty p ierw szy szelm a!” K. Z i e n k o w s k a (J a c e k J e zie rsk i, k a s z te la n łu k o w s k i . 1772— 1805. W arszaw a 1963, s. 54) uznała tę scen ę za m ało praw dopodobną.

(9)

nych z izby prawodawczej w drugim dniu obrad. Jest rzeczą znamienną, że był to jedyny utw ór literacki w ysławiający Rejtana, jaki pojawił się w obiegu w czasie onego haniebnego sejmu 18. Anonimowi wierszopiso- wie, którzy do niedawna dzielnie rozprawiali się w licznych pismach z nieprzyjaciółmi w iary i wolności, połamali teraz swoje pióra, przygnę­ bieni klęską m ilitarną, a bardziej jeszcze gwałtem dokonanym na Rze­ czypospolitej przez ościenne mocarstwa. Również po ukończonym sejmie, kiedy życie w okrojonym państwie podległo procesowi stabilizacji, nie było poety, który by się ośmielił wystawić pomnik obywatelskiej cnocie Rejtana. Na próżno szukalibyśmy choć jednego poświęconego mu w ier­ sza w panegirycznych „Zabawach Przyjem nych i Pożytecznych”. Nazwis­ ko Posła Nowogródzkiego, podobnie jak nazwiska Kazimierza Pułaskie­ go, Sawy Calińskiego i innych w ybitnych dowódców konfederackich, przyduszono całunem milczenia, skazano na niepamięć, aby nie dopuścić do ich kultu, w umysłach zwłaszcza młodego pokolenia Polaków. Ubole­ wał z tego powodu w pisanych na starość pam iętnikach Eustachy San- guszko 19. Powyższa uwaga odnosi się nie tylko do literatu ry pięknej ogłaszanej drukiem, a więc niejako oficjalnej, tworzonej głównie przez ludzi związanych z dworem królewskim, ale i do twórczości podziemnej, rozpowszechnianej w kopiach rękopiśmiennych przez satyryków opozy­ cyjnych.

Efem erydą była wzmianka o Rejtanie w paszkwilu na Ponińskiego pt. Suplika od gówna do Przeora Maltańskiego, napisana kilka lat po sm utnych wydarzeniach:

J e st tu to gów no i śm ierdzi potężnie, K tóreś upuścił, k ied y w ch od ząc m ężnie Do Izby P osłów , p ostrzegłeś z daleka, Że śm ia ły R ejtan z k ijem na cię czeka.

18 Zob. B. W o l s k a , P o ezja p o li ty c z n a c za s ó w p ie r w s z e g o r o z b io ru i s e j m u d e l e g a c y jnego. 1772— 1775. W rocław 1982, s. 239. T ek st w ierszy k a p odaję w A n e k ­ sie (s. 213).

19 Zob. E. S a n g u s z k o , P a m i ę tn i k . 1786— 1815. W ydał J. S z u j s k i . K ra ­ k ów 1876, s. 24: „Skorom w sp o m n ia ł K azim ierza P u łask iego, niech w sp om n ien ie m oje będ zie z u czu ciem n a leżn y m m ęstw u , stałości i przyw iązan iu jego [do] oj­ czyzny. W arto i to m ieć na pam ięci, że b y ł m istrzem K ościuszki. Sław a, zb y tecz­ n ie d la n iek tó ry ch przych yln a, dla n ieg o jest za skąpą. G orliw ość jego m ieści go w rzędzie n a jszla ch etn iejszy ch obrońców w ia r y i w o ln o ści. A zagraniczne pism a dopiero uczą nas p on iek ąd , jak cen ić w artość jego zasłu g, nasze zaś dzieje o nich m ilczą. N am , w sp ó łczesn y m jego (lubo gdy żył, zostającym w dziecin n ych latach), n ie w p ajan o p rzyk ład ów z czy n ó w jego i n ie zn a liśm y szanow nego rodaka, jak ty lk o z ja sełek ok a zy w a n y ch przez w ęd ru jących latarn ik ów . C zegóż się m ożna b yło sp od ziew ać z P o lsk i po p odobnym w y ch o w a n iu m łod ych P olaków ? N ieo d ża ło ­

w a n a strata dla b ia ły ch orłów , że go n ie sta ło w w o jn ie 1792 i 94 r. M ógł nas p row ad zić do sła w y jeszcze w sile w iek u . L ecz d op iął sw ego, le ż y na w o ln ej z ie m i”.

(10)

U kryty pod maską anonimu wieszczek przepowiedział zdrajcy i jego adherentom w owej świetnej, acz rubasznej urągance, że już w krótce kaci będą im kłaść „dyby na nogi, / Stryczek na szyję, a na grzbiet batogi” 20.

Jeśli idzie o Ponińskiego, przypowiednia ta ziściła się, karę wymie­ rzyła mu bowiem już „wczesna potomność” 21 kilkanaście lat później. Pod naciskiem opinii publicznej dnia 24 sierpnia 1789 postawiono go w stan oskarżenia przed sądem sejmowym, którem u przewodniczył sam król. Proces toczył się, z przerwami, 12 miesięcy. Na mocy wyroku, któ ry zapadł 28 sierpnia 1790, eks-Podskarbiego Koronnego skazano na utratę czci, nazwiska, ty tułu książęcego i na wieczne wygnanie za grani­ ce Rzeczypospolitej. Wojciech Turski, który wystąpił w tym procesie z osobistej inicjatyw y jako instygator z woli ,narodu, już w pierwszej oskarżycielskiej mowie zarzucił mu m. in., że:

16 IV 1773 zorganizow ał konfederację gen eraln ą i przyw łaszczył sobie m a r- szałkostw o, i 20 IV R ejtana, obrońcę praw , ogłosił za w roga ojczyzny, dóbr k on fisk atę nakazał i na banicję s k a z a ł22.

Po ogłoszeniu wyroku ukazało się drukiem rozporządzenie królewskie postanawiające „za zgodą skonfederowanych Rzeczypospolitej Stanów ” — na pam iątkę wymierzonej sprawiedliwości —

[aby] p rzy w chodzie do Izby P o selsk iej d w ie tab lice um ieszczone b yły: jedna z b iałego m arm uru, z w y ry ciem na n iej w yrok ów sąd ów sejm ow ych co do punktu o ur. R ejtan ie, w sp raw ie n iegd yś A dam a P onińskiego, p od sk arb iego w . kor.; druga z m arm uru czarnego, na której zbiór dekretu na A dam a d a w ­ niej P o n iń sk ieg o w yrażon y zostanie 2S.

Dla dopełnienia postępowania rehabilitacyjnego względem Rejtana i w celu poruczenia go pamięci przyszłych pokoleń Stanisław August polecił Ludwikowi M arteau wymalować jego portret, który następnie

20 Z nakom ity ten popis p olityczn ego szyd erstw a ogłosiłem w całości w a rty k u ­ le A n to lo g ia p o e t y c k a F. K. W o y n y („Ze skarbca k u ltu ry ” z. 38 (1983), s. 109). 21 Jest to ok reślen ie J. U. N i e m c e w i c z a (Ż y w o t y z n a c z n y c h w X V I I I w i e ­ k u ludzi. W ydał A. M. K u r p i e l . K rak ów 1904, s. 45).

22 A c t u m in Curia R egia V a rsa v ie n si die v ig e s im a s e x t a m en sis A u g u s ti A. D. 1789. Ad O fficiu m et A cta praesen tia C astrensia C apitanealia V arsavien sia persona­ lite r v e n ie n s [...] N. С r i ń s к i auten ticu s et juratus [...] citation is istius die hodierna in A ctu co n ten ta [...] tenoris talis [...]. D ruk folio, 2 k. P ełn y tek st m ow y o sk a rży cielsk iej w yg ło szo n ej przed sądem sejm o w y m ukazał się w osobnej bro­ szurze obejm ującej 51 stronic folio, pt. S p r a w a Ur. I n s ty g a to r ó w O bojga N a r o d ó w г ich donoszącego Ur. W ojciech a T urskiego, sz a m b e la n a J K M c i, p r z e c i w k o W i e l ­ m o ż n e m u A d a m o w i Ł o d z ią P o n iń sk ie m u [...]. W arszaw a 1789.

23 W d z ię c zn o ś ć n a ro d u p a m ięci ur. Rejtana. D ruk ulotny, b. a. m. i r. [W ar­ szaw a 1790], 1 k. folio.

(11)

umieszczony został w Zamku Warszawskim, w galerii zasłużonych Pola­ ków 24.

Proces sądowy przeciwko Ponińskiemu wyzwolił z uwięzi pióra lite­ rackie przyjazne Rejtanowi. Pojawiły się w tedy w obiegu, w w ersji rękopiśmiennej, wiersze epitafialne: Nadgrobek I Rejtanowi od narodu (inc.: „Pod ten czas, gdy Poniński k raj obcym przedaw ał”); Nadgrobek

II (inc.: „Tu leży pogrzebiony ojczyzny obrońca”); i jeszcze jeden, pt. Nagrobek Rejtanowi (inc.: „Cnotą ozdobne tu zwłoki R ejtana”) 25. Piękną

poetycką pochwałę R ejtana wygłosił też w tedy Franciszek Dionizy Kniaź- nin w patriotycznej odzie Do L itw y :

T w ój R ejtan zacny, R ejtan n ieśm ierteln y , G dy los E uropie śm iał u nas okazać Z g w a łtu i zbrodni d ziw otw ór b ezczelny, Co w sz y stk ie p raw a m ógł w oczach jej zm azać, O n jeden, aby w zór cnoty ocalał,

S ta n ą ł i św ięty m jej ogn iem oszalał.

O jczyzno, uczcij tak drogie popioły! W yn ieś m u posąg w tej czucia postaw ie! N iech nasza m łodzież na n iep rzy ja cio ły C h w yta z n iej ogień i le c i ku sław ie! O ten głaz św ię ty zostrzone żelaza N iech sp ła w i w zem ście w o ln o ści uraza!

Niestety, gorącej tej odezwy nie upowszechniono. Drukiem ogłosił ją dopiero Dmochowski w Dziełach Kniaźnina, ale bez przypomnianych w y­ żej strof o R ejtanie 26; zostały one — jak się łatwo domyślić — wycięte przez cenzurę. O statnią z tych strof opublikował dopiero Władysław Włoch, obiedwie zaś, na podstawie autografu zachowanego w Bibliotece Czartoryskich — Wacław Borowy 27.

W pochwale R ejtana i ugruntow aniu jego sławy prześcignął w y­ m ienionych literatów Stanisław Staszic. W Przestrogach dla Polski przy­ pomniał on w ydarzenia sprzed 17 lat, odsłaniając mechanizmy obmyślone przez dyplomatów państw zaborczych w celu zmuszenia Polaków do uległości i w yrażenia zgody na bezprzykładny w dziejach nowożytnej Europy akt agresji. Ponieważ dzieło swoje ukończył i wydał w okresie przewlekającego się procesu Ponińskiego, nie ulega wątpliwości, że za­ mierzył je jako gruntow ne i mocne poparcie w opinii publicznej od-24 Zob. T. M a ń k o w s k i , G ale ria S ta n i s ł a w a A u g u sta . L w ó w 1932, s. 411, poz. 1926.

25 T ek sty tych u tw o ró w pod aję w A n e k s i e (s. 214— 215).

26 F. D. К n i a ź n i n, Dzieła. W ydane przez F . S. D m o c h o w s k i e g o . T. 7. W arszaw a 1829, s. 157.

27 W. W ł o c h , P o ls k a eleg ia p a t r i o t y c z n a w ok res ie ro z b io ró w . K raków 1916, s. 21. — F. D. К n i a ź n i n, W y b ó r poezji. O pracow ał W. B o r o w y . W rocław 1948, s. 157— 158. B N I 129.

(12)

«czytanego już przed najwyższym sądem aktu oskarżenia zbrodniarza, który w nadziei osobistych korzyści stał się głównym narzędziem w ręku sprzymierzonych krzywdzicieli Rzeczypospolitej. Zatroskany o przyszłość Ojczyzny statysta bezlitośnie odsłonił też i surowo potępił współdziałają­ cych z głównym winowajcą innych jaśnie wielmożnych sprzedawczy­ ków oraz tchórzostwo ogromnej większości posłów, którzy pozwolili, aby arcyzdrajca sterroryzował ich, i poniewolnie aprobowali jego nik­ czemne poczynania, zamiast z narażeniem życia stanąć ławą po stronie niezłomnego w pełnieniu obywatelskiej powinności Rejtana.

Była to pierwsza ogłoszona drukiem historia tego haniebnego sejmu, połączona z jego oceną w aspektach politycznym i moralnym, wyrażona 'zdaniami, z których prawie każde posiadało siłę gromu padającego z chwilowo jasnego nad Polską nieba na złoczyńców. Posłuchajmy owej

przestrogi” w punkcie najbardziej nas obchodzącym:

W ieleż to zbrodni zaw iera w sobie dzień 21 k w ietn ia 1773! Z astan aw iam się nad dziejam i w szy stk ich krajów .. N ie znajduję w żadnym tak iego dnia, w k tórym by ty le razem złoczyństw a jeden człow iek połączył, w k tórym by ja k ik o lw iek lud do tego stopnia sw oją n ik czem ność okazał. N ajp ierw obtacza sw ó j dom m osk iew sk ą w artą. P otem zagrabia pod sw oją m oc skarb publiczny. D alej każe sobie przysięgać K om isji W ojsk R zeczypospolitej. Z huzaram i p ru s­ kim i najeżdża dom partyk u larn ych i w y m u sza K on fed eracji podpis. Z tąż obcego żo łn ierstw a zbrojną czeredą w pada do Grodu, podaje akt K on fed eracji przez sieb ie ta jem n ie z n iep rzyjaciołam i ojczyzny u łożony do k siąg p u b licz­ n ych, w zb ran iającym się p rzyjąć go urzędnikom przytom nym żołd actw em pogrążą. A by żadnego przeciw ko tem uż a k to w i zażalenia odbierać w Grodzie n ie w ażono się, surow o nakazuje. N areszcie tw ard y człow iek tem u u d zielnem u narodow i, tak dla niego p ow oln em u , tak cierpliw em u, w yrządza ostatnią z n ie ­ w agę: rozkazuje jed n em u z sw oich rozesłańców , aby poszedł do Izby P o se l­ skiej i zap ow ied ział narodow i im ien iem jego, że mu przykazuje zaraz się rozejść.

Ja k a boleść tu ściska serce m oje, gdy sobie przypom inam , że urodziłem się Polakiem ! S zlach ta u lęk ła się w ięcej groźby śm ierci n iżeli srom otnej hańby. Ohyda rodu naszego! W iększa część p osłów za odebraniem tak ich rozkazów n atych m iast rusza z m iejsc. N ie na ściganie i ukaranie zu ch w alcy, ale p osłu sz­ na, z spokojnością, garnie się ku drzw iom . Jeden R ejtan... Tak jest, tylk o jed en p oczciw y R ejtan znow u w oła, zaklina i krzyczy na w szystk ich , aby p am iętali, aby n ie opuszczali n ieszczęśliw ej P olski. A gdy głuchy b y ł na głos m ęstw a już zep su ty P olak, cn o tliw y R ejtan rzuca się w progu pod n ogi n ieczu łych braci, tam jęcząc krzyczy: „Zdepczcie m nie, k aliczcie m nie, k ied y ojczyznę g n ęb icie!” A n i ten w id ok cnoty n ie w rócił dzielności duszom P olaków .

N ajw ięk sze złoczyńcę, n a jw ięk sze tyran y w zru szały się na św ięto ść cnoty. P oniński, dla którego już u lu d zi nic św ięteg o nie b yło, który z w olności, z praw a, z narodu, z religii, z p rzysięgi i z Boga p ośm iew isk o sobie czynił, zam iast zastan ow ien ia się w sw oim ślep ym zapędzie na taki w id o k cnoty w człow ieku , w pada ow szem w najw iększą w ściek łość, składa sam z sw ej osoby sąd, w yd ziera P olszczę ostatniego cn otliw ego Polaka, p oczciw ego R ejtana, kon fisk u je dobra, ogłasza p raw obrońcę n iep rzyjacielem ojczyzny, niecn ota rzuca infam ią na cnotę.

(13)

Cóż to? A n i tu jeszcze n ie zn alazł się w całej P olszczę choć jeden przyn aj­ m n iej ta k i o b y w a tel, k tóry jeżeli nie ojczyzny, to przyn ajm n iej cnoty m szcząc się, n ie u topił m iecza w ta k czarnym sercu?... N ie.

C zuły R ejtan b y ł od w szy stk ich opuszczony i m arnie zginął. Jego tyran,. P on iń sk i, został b ardziej jeszcze od w szy stk ich z n a jw ięk szą podłością czczony. G rom adził się pod nim na sejm o w e sesje naród. N a ty ch sesjach, co z w sz y st­ k ich zbrodni jest n a jw ięk szą i p raw ie do w ierzen ia n ie podobną, P o n iń sk i p od ch w y cą naród w jed n ym sło w ie i w yd ziera m u w ła d zę p raw odaw czą, od ­ dając ją k ilk u osobom d e le g a c ji pod p rezyd en cją m in istrów cu d zoziem sk ich . Gdy m u n iek tórzy o b y w a tele w y rzu ca li podstęp, n ie m a nasz język słow a, k tó ry b y tu p o tra fił d ostateczn ie w y ra zić P on iń sk iego bezczeln ość. Oto od ­ p o w ied zia ł u d zieln em u n arod ow i w oczy, że już sejm n ic stan ow ić nie może,, bo on tego n ie podpisze.

Tak, gd y ju ż zn iszczył naród, gd y już w sz y stk ie przyszłe lo sy w sp ółrod a­ k ó w oddał w ręce cudzoziem ców , sp rzy sięg ły ch n iep rzyjaciół P olsk i, sam ta rg ­ n ą ł się jeszcze na d a w n iejsze R zeczyp osp olitej u sta w y . P raw a już zaszłe p o­ p raw ia, n o w e sa m jed en knuje, pod im ien iem sa n citó w ogłasza, o b y w a tele poróżnia, sp ra w ied liw o ścią kupczy, w szy stk ie całej P o lsk i m ajątk i na n ie ­ sk oń czon e czasy zakłóca etc., etc., etc., e t c . 28

Przypom niane w czasie procesu Ponińskiego imię R ejtana dało po- chop do naśladowania jego patriotycznego gestu Janowi Suchorzewskie- mu, posłowi kaliskiemu. Z początku polityk ten pracował z obozem re­ form y, lecz później dał się otumanić Ksawerem u Branickiem u oraz Józe­ fowi Kossakowskiemu, biskupowi inflanckiemu, i przeszedł do opozycji. Kiedy w jednym z w ystąpień jesienią 1790 Stanisław Małachowski, m arszałek sejm u, zwrócił się do obecnych z wezwaniem do jedności i zgody, zawołał n a przekór Suchorzewski: „Stanę z opozycją jak Ada­ mowi i powiem, że kraj gubiemy, anarchią wprowadzamy!” Obraźliwy ten okrzyk stał się dla Franciszka Zabłockiego powodem do skierowania pod jego adresem surowego monitu. W satyrze Pamięć Suchorzewskiego

w potomności nazwał on Posła Kaliskiego „Małpą R ejtana”. Pisał dalej:

Jaka w zrok tw ó j k azi plam a W M arszałku w id ząc A dam a; W M arszałku, k tórego cały W iek pasm o cnoty i chw ały! R ażąc złą m yśl, złe tw e serce, W p ierw szy m tobie m a oszczercę. Stój, p raw od aw co szalony, R ublem h etm ań sk im kupiony! Już się b o w iem w ieść przeciska, Że h etm an a zgryw asz w w iska. N ie ta p ostać rzeczy sam a — N ie m a sejm nasz dziś A dam a, Lecz, co mi się przekom arza, Ma w tobie R ejtan kuglarza.

28 [S. S t a s z i c ] , P r z e s tr o g i dla P o ls k i z te r a ź n i e j s z y c h p o l i t y c z n y c h E u ro p y z w i ą z k ó w i z p r a w n a t u r y w y p a d a j ą c e . Przez pisarza U w a g nad życiem, Jana Z a m o y s k i e g o . [W arszawa]. D nia 4 styczn ia 1790, s. 103— 105.

(14)

O, jakeś odeń daleki! R ejtan sław ą przetrw a w iek i, R ejtan przejdzie od dni do dni Jak cnót czciciel, pogrom zbrodni. T y p rzeciw nie. Cóż cię czeka? Czeka cię p am ięć daleka. B ędziesz, będziesz, będziesz i ty Jak ów rw acz sejm u z U pity, Jak szew c dotąd w spom inany, Co sp alił k ościół D y ja n y ,29

Jak bardzo Suchorzewski pozazdrościł sławy Rejtanowi, jak koniecz­ nie postanowił go, naśladować, pokazało się 3 maja 1791. Zwąchawszy, na co się w onym dniu zanosi, fanatyczny obrońca „złotej” wolności szlacheckiej zaraz po otwarciu sesji zaczął gwałtownie domagać się udzielenia mu w trybie nadzwyczajnym głosu, chciał bowiem ostrzec zebranych przed zaplanowaną jakoby rewolucją. Gdy jednak marszałek Małachowski, pilnując ustalonego porządku obrad, nie spełnił jego żą­ dania —

p odarłszy order św . S tan isław a na sobie, [Suchorzew ski] p ad ł jak d łu gi w śród izby, a bijąc nogam i i ręk am i i jak gdyby p ływ ając, w ló k ł się do tronu, za w ­ sze o głos w ołając; podniesiono go w reszcie w śród p o w szech n ego śm iech u (sam i b ow iem stronnicy m osk iew scy, acz nieradzi tej tak n iep rzyzw oitej sce­ nie, od śm iechu w strzym ać się n ie m o g li)80.

Nie był to w tym wiekopomnym dniu koniec owej błazenady. Tenże sam naoczny świadek relacjonuje, że po uchwaleniu konstytucji, gdy entuzjazm ogarnął obecnych na sali prawodawców i arbitrów i gdy po­ słowie ruszyli się z miejsc dla ucałowania monarszej ręki,

S u ch orzew sk i p rzypom niaw szy sobie w innym w ca le zdarzeniu p ostęp ek R ej­ tana, p oleciał do tronu i tam , rzu ciw szy się jak d łu gi na ziem ię, przeraźliw ym g łosem b łagał króla za konającą w olnością, podłaził pod nogi id ących, by po nim d eptali, a lubo w ied ział, że m u się n ic złego nie stan ie, ch ciał sobie k o ­ n ieczn ie zyskać m ęczen n ik a im ię. Jakoż ogrom ny K u blicki, p oseł in flan ck i, podniósł go i p o sta w ił na n o g iS1.

Popisy te nie były przez Posła Kaliskiego zaimprowizowane, lecz za­ planowane wcześniej. Świadczy o tym perswazja, którą na pół godziny

29 W iersz te n został ów cześn ie ogłoszony d ru k iem w całości na p olecen ie sa­ m ego S u c h o r z e w s k i e g o w dodatku do jego P r z y m ó w i e n i a [...] na se sji dnia 12 p a ź d z ie r n i k a 1790 ro ku. Cyt. w: R. K a l e ta, N a w r a c a n ie posła. B io gra fia p o l i t y c z n a Jana S u c h o rz e w s k ie g o . W: O ś w iecen i i s e n ty m e n ta ln i. S tu d i a z o k res u tr z e c h ro z b io ró w . W rocław 1971, s. 503; zob. też s. 502—505. W A rch iw u m P u b licz­ n y m P otock ich , w k od ek sie ręk op iśm ien n ym 221 (s. nlb.), znajduje się ów czesn a k op ia tej sa ty ry opatrzona ty tu łem M ałpa Rejtana.

30 J. U. N i e m c e w i c z , P a m i ę t n i k i c za s ó w moich. T ek st opracow ał i w s tę ­ p em poprzedził J. D i h m. T. 1. W arszaw a 1957, s. 335.

(15)

przed rozpoczęciem posiedzenia sejmu starał się go odwieść od realizacji, obmyślanego sposobu walki Antoni Trębicki, mówiąc doń m. in.:

C hcesz s ię zrobić drugim R ejtan em , zap om n iaw szy, że R ejtan, cn o tliw y zaiste całe ży cie, choćby n a w et b ył złym przez cały przeciąg dni sw oich,, działając tak, jak działał podczas S ejm u D elegacji, zarobił na n ajcn otliw szego, n azw isk o; ty, ró w n ie cn o tliw y , lecz chociażbyś b y ł n a jcn o tliw szy m i n a jle p ­ szym całe życie, działając tak na d zisiejszy m sejm ie i w d zisiejszych o k o licz­ n ościach , jak d zia ła ł R ejtan na S ejm ie D elegacji, sta łb y ś się w oczach p o­ tom n ości, w oczach w sp ó łzio m k ó w n a jg o r s z y m 82.

Na przykładzie wymienionych wyżej wierszy i pism politycznych, oraz aktorskich zagrań Suchorzewskiego w sali poselskiej widać, że n a­ zwisko Rejtana, zaliczone niejako oficjalnie w okresie Sejm u Czterolet­ niego do pocztu bohaterów narodowych, było wykorzystane w walce parlam entarnej. Co znakomicie przyczyniło się do utwierdzenia jego- sławy.

Przez XIX stulecie spadkobiercy duchowego dziedzictwa dawnej Pol­ ski utrzym yw ali i przekazywali z pokolenia na pokolenie wdzięczną p a­ mięć o wielkim Litwinie, oddając przy najróżniejszych okazjach hołd jego patriotycznej odwadze. Największym szacunkiem darzyła Rejtana, spiskująca młodzież, która z jego cnót chwytała ogień zapału do w ojny wyzwoleńczej. Wymownym tego świadectwem jest m. in. fakt, że imię naszego bohatera nadano jednej z chorągwi działającego w Warszawie- za czasów K rólestw a Kongresowego tajnego^ Związku Wolnych B raci Polaków. Warto dodać, że do tejże właśnie jednostki organizacyjnej zo­ stał p rzy jęty na członka w r. 1821 Seweryn Goszczyński, poeta i w nie­ dalekiej przyszłości uczestnik ataku n a Belweder. W wierszu pt. Rejtan> napisanym trzy lata później, odtworzył on moment uroczystej przysięgi w ykonanej przezeń na krzyż czarnego miecza i ustawioną na stole re­ likwię K arola Chodkiewicza, nocą, przy słabym blasku św iatła trzech lampek, w ustronnej komnacie nie zamieszkanego wówczas pałacu Ra­ dziwiłłów; z kolei następował opis widzenia wywołanego takim oto zaklęciem duchowego wodza:

P rzez trupią czaszkę po d zieln ym h etm an ie, P rzez ten m iecz p rzysiąg w zy w a m cię, R ejtanie! W stąp w m oją duszę, d zieln y m ęczenniku! O to m ię w id zisz w tw y c h w y zn a w có w szyku! N o w y zaciężn ik tw o jeg o znam ienia,

C zekam od tw o je j ła sk i p ośw ięcen ia. N iech siła tw o ja w m oją duszę sp łyn ie,

B y m szed ł tw ą drogą w uczuciach i w c z y n ie ! 83

32 A. T r ę b i c k i , O d p o w i e d ź a u t o r o w i p r a w d z i w e m u „ U w a g D y z m y B o n - c z y T o m a s z e w s k i e g o n a d k o n s t y t u c j ą i r e w o l u c j ą dn ia 3 m a j a ”. B. m. i r. [1792], s. 28.

33 S. G o s z c z y ń s k i , D zieła z b i o r o w e . W ydał Z. W a s i l e w s k i . T. 1. L w ó w [1910], s. 88. U to żsa m ien ie się m łodego G oszczyńskiego z duchem człow ieka*

(16)

Między wielkimi zmarłymi - mężami, którzy patronowali przyszłym uczestnikom powstania listopadowego, wyróżniał tegoż bohatera także P iotr Wysocki. Karol Karśnicki, jego przyjaciel i kolega ze szkoły pod­ chorążych, zanotował, że ,,o obywatelskiej postawie R ejtana” lubił on wspominać i czynił to z nadzwyczajnym zapałem 34.

Dla młodzieży, która w czasie omawianym przymierzała swoje cha­ rak tery do obranego ideału Polaka, równie jak i dla Mickiewicza pracu­ jącego kilka lat później nad Panem Tadeuszem, głównym źródłem wie­ dzy o Rejtanie była zapobiegliwa o jego sławę narodowa tradycja. Na niej to głównie, mianowicie na opowieściach żyjącego jeszcze wówczas Stanisław a Rejtana, najmłodszego z braci niezłomnego posła, oraz na wspomnieniach innych krewnych i znających go osobiście sąsiadów, a także naocznych świadków sejmowej walki z Ponińskim, osnuł Niem­ cewicz (sam zresztą pam iętający z wczesnej młodości tragedię niespo­ dziewanego rozbioru kraju) pierwszą w naszej literaturze gawędę o jego życiu 35. Na początku rozważań okazało się, że była ona wielkiemu po­ ecie dobrze znana chyba jeszcze z okresu wileńskiego lub kowieńskiego. Czy znane były mu również odnotowane tu poprzednio XVIII-wieczne pochwały R ejtana zawarte w nielicznych wierszach ulotnych i w poli­ tycznej publicystyce? Wątpię.

Żywiołową wiedzę o sejmie pod laską człowieka najnikczemniejszego z nikczemnych i uwypuklonym na tle jego czynności protestem Rejtana wieledziesiąt lat później zaczęli weryfikować i pomnażać o nowe szcze­ góły historycy na podstawie wiarygodnych dokumentów. Zanim to na­ stąpiło, legenda wyniosła postać bohaterskiego posła na wysoki piedestał. Najbardziej przekonywającym tego dowodem jest fakt, że wielki poeta umieścił jego po rtret w soplicowskim dworze na poczesnym miejscu:, obok podobizny Kościuszki.

Wielki myśliwy

Jest rzeczą znamienną, że dziedziczona pamięć o wybitnych ludziach i ważkich wydarzeniach z nieodległej naw et przeszłości skuteczniej od­ działywała na wyobraźnię romantyków i pobudzała ich do pracy

poetyc-k tó ry oszalał z m iłości poetyc-ku ojczyźnie, poetyc-k ilpoetyc-k an aście lat później zaow ocu je literacpoetyc-k o w p olityczn ej p o w ieści K r ó l z a m c z y s k a . W iem y dziś, że p rototypem jej bohatera b y ł Jan M achnicki, w p ew n y m sen sie podobien R ejtan ow i szlach etn y pom ylen iec. P o w szech n ie m ów iono, że zapadł on n a chorobę u m ysłow ą n a w ieść o k lęsce p ow stan ia listop ad ow ego. Zob. M. I n g l o t , w stęp w: S. G o s z c z y ń s k i , K ró l z a m c z y s k a . W yd. 3, zm ien ion e. W rocław 1961, s. X X X III n. B N I 50.

84 K. K a r ś n i c k i , W sp o m n ie n ie o P io trze W y s o c k im . „K ronika E m igra­ cji P o lsk ie j” t. 6 (Paryż 1837), s. 369. Zob. T. Ł e p k o w s k i , P io t r W y s o c k i. W yd. 2. W arszaw a 1981, s. 34.

35 W spom ina o ty m bratanica bohatera. Zob. Z p a m i ę t n i k ó w A n n y z R e j t e - n ó w G e r y c z o w e j , z m a r ł e j w P a r y ż u r o k u 1857. L w ó w 1858, s. 5.

(17)

kiej, niżby to uczyniły tra k ta ty dziejopisów udowadniających, jak było naprawdę. W ten sposób literatu ra piękna uprzedzała naukową, zosta­ w iając dla tej ostatniej wielokrotnie tylko wąski margines na objaśnie­ nie stworzonej przez wieszczów artystycznej wizji dziejów oraz na spros­ towanie popełnionych przez nich nieraz istotnych, czasem drobnych, ale rażących pomyłek.

Zajmiemy się teraz jedną z takich mistyfikacji. Chodzi o przejętą z trady cji i utwierdzoną przez Mickiewicza w Panu Tadeuszu opowieść o pojedynku myśliwskim w Puszczy Nalibockiej między Rejtanem , uw a­ żanym przez współczesnych za najwybitniejszego na Litwie pogromcę grubego zwierza, a sprowokowanym przezeń do emulacji sławnym w całej Europie zabójcą tygrysa, księciem Karolem de Nassau. Dzieje owej walki o palm ę pierwszeństwa zamierzał poeta przedstawić szcze­ gółowo ustam i wojskiego Hreczechy. Jakoż stary szlachcic parokrotnie przym ierzał się do odegrania roli narrato ra przypadku,

Co tr a fił się n a jp ierw szy m strzelcom za m ych czasów , P o sło w i R ejtan ow i i k sięciu D en assów . [ks. V III, w 208— 109]

— lecz za każdym razem ktoś mu przeryw ał opowiadanie: to Sędzia to ­ astem wzniesionym na zdrowie Robaka (ks. V), to nagłe pojawienie się posłańca, który przybył do zamku z jakimś „niezwłocznym interesem ” (ks. VIII), to kucharze, którzy odwołali gawędziarza do ustawienia ser­ wisu (ks. XI), wreszcie upał niezm ierny dekoncentrujący uwagę gości, którzy m iast cierpliwie wysłuchać do końca ciekawej historii, zaczęli gromadnie wychodzić na dziedziniec dla ochłody (ks. XII).

Parokrotne odwlekanie sceny myśliwskiej można by uznać za celowy zabieg kompozycyjny poety, który w ten sposób chciał spotęgować za­ interesowanie czytelnika opowieścią, a zarazem uchronić akcję epopei od dłużyzn i monotonii — gdyby nie fakt, że z obiecanki się nie w y­ wiązał.

Z inform acji w stępnych zamieszczonych w księdze VIII dowiadu­ jem y się, że sensacyjne owo duellum R ejtana z młodszym odeń o trzy lata cudzoziemcem zaszło w czasie polowania zorganizowanego dla za­ bawienia księcia Adama Czartoryskiego, który w przejeździe z Wołynia „do dóbr polskich” odwiedził Hruszówkę i był tu podejmowany z należną rew erencją przez gospodarza i okoliczną szlachtę. Otóż:

W św icie K sięcia, b y ł książę n iem ieck i D en assów , 0 k tórym p ow iadano, że w L ib ijsk iej ziem i Goszcząc, p o lo w a ł n ieg d y ś z k rólm i m u rzyńskiem i, 1 tam ty g ry sa śpisą w ręczn ym boju zw alił, Z czego się bardzo k sią żę ó w D en a ssó w ch w a lił. U nas zaś p olow an o na d zik i w tę porę;

R ejtan zab ił ze sztu ćca ogrom ną m aciorę,

Z w ie lk im n ieb ezp ieczeń stw em , bo z blisk a w yp alił. K ażdy z nas trafn ość strzału w y d z iw ia ł i ch w alił, T ylko N iem iec D en a ssó w o b ojętn ie słuchał

(18)

P och w ał tak ich i, chodząc pod nos sobie dm uchał: Że trafn y strzał dow odzi tylk o śm iałe oko, B iała broń śm iałą rękę; i zaczął szeroko Z now u gadać, o sw ojej L ib iji i śpisie,

0 sw y ch królach m urzyńskich i o sw ym tygrysie. M arkotno to się stało panu R ejtanow i,

B y ł człek żyw y, uderzył po szabli i m ów i: „M ości K siążę! kto patrzy śm iele, w a lczy śm iele, W arte dziki tygrysów , a spis k a ra b ele” — 1 zaczyn ali z N iem cem dyskurs nazbyt żw aw y. S zczęściem książę J en erał przerw ał te rozpraw y, G odząc ich po francusku: co tam gadał n ie w iem , A le ta zgoda b y ł to popioł nad żarzew iem ; Bo R ejtan w ziął do serca, okazyi czekał, I dobrą sztu k ę sp łatać N iem cow i przyrzekał; T éj sztuki led w ie w ła sn y m nie przyp łacił zdrow iem ,

A sp łatał ją nazajutrz, jak to w n et opow iem , [ks. V III, w. 233—259]

Wiemy już, że Wojski nie dokończył opowiadania „w net”, że nie do­ kończył go w ogóle, mimo próby podejmowanej jeszcze dwukrotnie. Mic­ kiewicz ze względu na czytelników, którzy, być może, zgłaszaliby do niego o to pretensję, rozbudzone ich zainteresowanie postanowił zaspo­ koić prozą, przydając do odnośnego tekstu poetyckiego XII księgi przypis następujący:

H istoria sporu R ejtana z k siążęciem D e N assau, przez W ojskiego n ie do­ prow adzona do końca, w iadom a jest z tradycji. U m ieszczam y k on iec jéj k w o li ciek a w em u czyteln ik ow i. — R ejtan obruszony p rzechw ałkam i książęcia D e N assau, stan ął obok n iego na przesm yku: w ła śn ie ogrom ny odyniec rozjuszony strzałam i i szczw aln ią, lecia ł na przesm yk. R ejtan w y ry w a k siążęciu z rąk strzelbę, sw oją ciska o ziem ię, a ująw szy oszczep i podając drugi N iem cow i: „Teraz, rzekł, obaczym k to lep iej robi sp isą!” Już odyniec w padał, k ied y W oj­ sk i H reczecha opodal stojący, trafnym strzałem zw ierza p ow alił. P a n o w ie zrazu g n iew a li się, p otém pogodzili się i hojnie w yn agrod zili H r e c z e c h ę 38.

Według informacji Wojskiego książę Generał Ziem Podolskich zjechał w odwiedziny do R ejtana w czasie poprzedzającym poselską misję tego ostatniego na sejm delegacyjny (zob. ks. VIII, w. 216).

Jeśliby zwołanie sejmu pod laską Ponińskiego oznaczyć jako termi­

nus ad quem pobytu Czartoryskiego w Hruszówce, to konkretną tę datę

można przesunąć do tyłu co najmniej o rok, wiadomo bowiem skądinąd, że 3 lipca 1772 Generał Ziem Podolskich wyjechał za g ran ic ę37, skąd powrócił do Warszawy dopiero 24 maja 1774 38. Terminus a quo łatwo ustalić na podstawie biografii księcia de Nassau, z której wiadomo, że przyszły adwersarz R ejtana jako 23-letni młodzieniec został wpisany za protekcją margrabiego de Maiły, swego dziada, na listę uczestników

38 M i c k i e w i c z , op. cit., s. 274.

87 Zob. „W iadom ości W arszaw sk ie” 1772, nr 54, z 4 VII. 38 Zob. „G azeta W arszaw sk a” 1774, nr 42, z 25 V.

(19)

w ypraw y dokoła świata organizowanej przez znakomitego podróżnika Louis-A ntoine’a Bougainville’a, mającej na celu odzyskanie dla Hiszpanii Wysp Malwińskich. Śmiałkowie biorący udział w tej imprezie opuścili port w Breście 24 grudnia 1766, a z powrotem przypłynęli szczęśliwie do brzegów F rancji 16 m aja 1769, przywożąc wiadomość o odkryciu m. in. Wysp Żeglarskich oraz archipelagu Nowych Hebryd. W czasie tej to właśnie w ypraw y Nassau został napadnięty przez olbrzymiego ty ­ grysa, którego (wykazując zaiste nadzwyczajny refleks i odwagę) zabił błyskawicznie w yciągniętą z pochwy szpadą. Nb. walkę z potężnym zwie­ rzem stoczył on w Afryce Południowej, na Przylądku Dobrej Nadziei, a nie w „Libijskiej ziemi” 39.

Kiedy Nassau święcił w Paryżu tryum fy swojego zwycięstwa nad tygrysem oraz sercowego podboju królowej Tahiti, podejmowany z tego powodu owacyjnie naw et w Wersalu, Polska ogarnięta była pożogą w oj­ ny prowadzonej przez konfederatów barskich w obronie w iary i wrol- ności. O pobycie Czartoryskiego w Hruszówce nie mogło być wówczas mowy ze względu na ogólną sytuację w kraju. Zresztą Tadeusz R ejtan od dłuższego już czasu przebyw ał na Ukrainie u swojego w uja Felicjana Filipa Wołodkowicza, grekounickiego arcybiskupa kijowskiego, m etro­ polity całej Rusi. Niemcewicz pisze, że po w ybuchu powstania tam w łaś­ nie „zebrawszy poczet Kozaków, często napadał i gromił odważnie najezd- ników obozy; przeważającej sile oprzeć się nie mogąc, schronił się na Wołoszczyznę” 40. Do rodzinnego gniazda powrócił dopiero po pierwszym rozbiorze Polski, na krótko przed sejmikiem nowogródzkim, na którym obrano go posłem.

Wszystkie wyliczone powyżej realia wskazują, że pojedynek dwóch sławnych myśliwych nie mógł przyjść do skutku w czasie określonym przez Wojskiego.

A utor Pana Tadeusza był miłośnikiem szlacheckiej anegdoty41. Z nadzwyczajnym zainteresowaniem i zapałem słuchał wspomnień i sam lubił opowiadać o charakterach i obyczajach wielkich panów oraz nobi- lów średniego szczebla, zajm ujących za czasów Rzeczypospolitej w gro­ dach i ziemstwach urzędy podkomorzych, starostów, chorążych, sędziów, stolników, podczaszych, podsędków, podstolich, cześników, łowczych, wojskich 42, pisarzy, mieczników etc., a także gołoty zagrodowej, zwanej

89 S zczegół ten przytaczam za: L. A. Ch. d’ A r a g o n , U n P a la d in au X V I I I siècle. Le p rin ce C h a rles de N a ssau-Siegen. P aris 1893, s. 11— 14. Zob. też o m ó w ie ­ n ie te j książki: L. R y d e l , „K siąż ę D e n a s s ó w ”. S z k i c h i s t o r y c z n o - o b y c z a j o w y Z X V I I I w ie k u . „P rzegląd P o lsk i” t. 118 (1895), s. 272.

40 J. U. N..., op. cit., s. nlb.

41 Z a u w a ży ł to już jego p rzy ja ciel A. E. O d y n i e c (L i s t y z p o d r ó ż y . T. 4. W arszaw a 1878, s. 138).

42 Ze w zg lęd u na H reczechę, b lisk ieg o n aszem u sercu bohatera M ick iew iczow ej ep opei, w a rto przydać in form ację, że w d aw n ych czasach na urząd w o jsk ieg o p o w o ły w a n o lu d zi le c iw y c h , n iezd o ln y ch już do w ład an ia bronią; ich ob ow iązk iem

(20)

też pospolicie szarakami. Wiele ciekawych wiadomości o znacznych w XVIII w. ludziach wyniósł niewątpliwie z domu rodzinnego; bogacił je następnie o nieznane szczegóły i uzupełniał o nowe „historyje” w cza­ sie pobytu w Wilnie i w dojrzałym już okresie życia na obczyźnie. Ze­ brane skarby w ykorzystał obficie w twórczości poetyckiej, zwłaszcza w epopei.

Wśród współczesnych Mickiewiczowi znawców szlacheckiej tradycji pierwsze miejsce przyznawano Henrykowi Rzewuskiemu. Był on istot­ nie niewyczerpaną krynicą wiedzy o nieodległej przeszłości. Wielki po­ eta zetknął się z nim dwukrotnie: w 1825 r. w Odessie, podczas podróży k ry m sk ie j43, i kilka lat później w Wiecznym Mieście 44, chłonąc każde wypowiedziane przezeń zdanie i podziwiając talent narratorski.

Stanisław Windakiewicz pisząc o pożytkach, jakie wynikły z tej zna­ jomości, podkreślił:

M ick iew icz jakby na pam iątkę, że ty le pobudek R zew u sk iem u zaw d zięczał, w c ie lił p raw ie cały a n egd otyczn y repertuar Pana T a d e u sza w jedną figu rę W ojskiego. Są to p rzew ażnie an egd oty m y ś liw s k ie 45.

Wpływ Rzewuskiego na twórczość wielkiego poety wysoko ocenił również Juliusz Kleiner zwróciwszy dodatkowo uwagę, iż „Mickiewicz przyswoił sobie walory jego stylu i gawędę szlachecką stworzył pisząc

Popas w Upicie” 46.

Rzewuski był wujecznym wnukiem Tadeusza R ejtana — matka Rze­ wuskiego, Justyna z Rdułtowskich, urodziła się z Marianny, siostry na­ szego b o h a te ra 47. Od rodziców, którzy spędzili młodość w stronach

b y ło op iek ow ać się żonam i i dziećm i tych ziem ian, którzy poszli do p osp olitego ru­ szenia na w ojnę. Zob. H e l l e n i u s z [E. I w a n o w s k i ] , P a m i ę tn i k i p o ls k ie z r ó ż n y c h cza sów. T. 1. K rak ów 1882, s. 87.

43 W liście do Z. A n k w iczo w ej d a to w a n y m w R zym ie 4 X I 1830 (A. M i c- k i e w i c z , Dzieła. Pod redakcją S. P i g o n i a . W yd. Ju b ileu szow e. T. 14. W rocław 1955, s. 565—566) czytam y następującą w yp ow ied ź: „Z P olak ów oprócz G arczyńskiego i G ajew sk iego p rzyb ył tu jeszcze d aw n y mój p rzyjaciel i tow arzysz w K rym ie i na m orzu, R zew uski, i z nim te całe kilka dni przegadałem i prze­ ch od ziłem ”.

44 Inform ację o podobnym spotkaniu z R zew uskim w y sła ł M i c k i e w i c z ró w n ież F. M alew sk iem u w liście z 20 X I 1830 (ib i d e m , s. 570): „W ielką m nie pociechą przyjazd H enryka R zew uskiego. On tradycjam i, anegdotam i, szlach ec­ kim stylem , św ieżo ze w si p ow ziętym , ożyw ił m ię ”.

45 S. W i n d a k i e w i c z , P ro leg o m en a do „Pana T a d e u s z a ”. K raków 1918, s. 80.

43 J. K l e i n e r, M ick iew icz . T. 2, cz. 2. L u b lin 1948, s. 231.

47 K o n c z y ń s k a (R e j t a n , K o r s a k i B o h u sze w ic z na s ejm ie 1773 roku, s. 10), za którą w iadom ość tę pow tarzam , podała szczegółow y w yw ód g en ea lo g icz­ n y dotyczący zw iązk ów p o k rew ień stw a R zew u sk iego z R ejtanam i. W ynika zeń, iż M ariannę R ejtan ów n ę w yd an o za Joachim a R dułtow skiego, podkom orzego n o ­ w ogródzkiego; o w d o w ia w szy w r. 1778, w y szła ona p ow tórnie za m ąż za Józefa S iela w ę, szam b elan a króla S ta n isła w a A ugusta. Justyna, jej córka z p ierw szego

Cytaty

Powiązane dokumenty

odbyło się doroczne zw yczajne zgrom adzenie d eleg ató w Izby łódzkiej... odbyło się zw yczajne zgrom adzenie delegatów Izby o l­ sz ty ń sk

A więc może nie w samym zawodzie, ale w jakichś innych okolicz­ nościach należy szukać przyczyn niechęci młodzieży do przywdziewania togi adwokackiej?

„W czasie narady omówiono aktu alne zagadnienia rozw oju rad narodowych w państw ach socjalistycznych oraz dzielono się doświadczeniam i ze społecznej p ra­ cy

znaczna liczba adwoka­ tów wykonywała w ramach swojej pracy zawodowej obsługę prawną instytucji i przedsiębiorstw państwowych oraz osób prawnych sektora

Krze­ miński oświadczył, że kodeks etyki adwokackiej „stał się rzeczywiście drogowskazem dla adwokatów w sytuacjach trudnych, że uczulił ich na etyczną

Ochockim i mgrem Swieżewskim na czele, która po odzys­ kaniu niepodległości w roku 1918 wzrastała i kształciła się w duchu wielkiego patriotyzmu, i która

The point of contact on the leading edge is a function of the position of the case on the belt, the dimension, the

Totaal aantal waarne mi ngen in de periode Totaal aantal waarnem i ngen in h~t ~EETPUNT Aantal waarnemingen In de EB ri chting Aantal waarnem i ngen i n de VLOED richting Ri