• Nie Znaleziono Wyników

Aresztowanie, pobyt w siedzibie Gestapo i śmierć ojca na Pawiaku - Gustaw Kerszman - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Aresztowanie, pobyt w siedzibie Gestapo i śmierć ojca na Pawiaku - Gustaw Kerszman - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

GUSTAW KERSZMAN

ur. 1932; Warszawa

Miejsce i czas wydarzeń Warszawa, II wojna światowa

Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków. Szwecja, Białystok, Warszawa, okupacja niemiecka, II wojna światowa, aresztowanie, Gestapo, śmierć ojca

Aresztowanie, pobyt w siedzibie Gestapo i śmierć ojca na Pawiaku

Mieszkanie to było na poddaszu, bardzo niewygodne i rodzice szukali innego mieszkania i wreszcie udało się w jakiś sposób znaleźć mieszkanie u kontrolera tramwajów Fijałkowskiego na Chmielnej, Chmielna 91 to była, no i myśmy się tam przenieśli. No i po jakimś czasie, ten kontroler... dziwne było to, że nie było bardzo drogie to mieszkanie, ale on żądał pieniędzy za pół roku z góry, no i wydał nas, krótko mówiąc. No i aresztowała nas Schupo tak zwana, Schutzpolizei, i potem przewieźli nas na Gestapo. Ja krótko mówię, bo opisałem to dokładniej w swoich wspomnieniach. Mieliśmy dokumenty na różne nazwiska – mama i ja na jedno, ojciec na inne. Myśmy byli w tak zwanych tramwaikach, bo były trzy cele na Gestapo zbiorowe, tam w podziemiu, teraz tam jest muzeum, i było szereg cel indywidualnych dla rzeczywiście poważnych więźniów. Myśmy byli w jednej z tych cel zbiorowych, i ja z mamą byłem w jednej, a ojciec w drugiej. I tam oni próbowali porozmawiać, ale usłyszał jakiś wartownik i wpadł i trzasnął mamę w twarz pejczem, tak że byliśmy w osobnych celach.

Och, nie potrafię powiedzieć, które wspomnienie z ojcem jest dla mnie najważniejsze, jest bardzo dużo tych. Najbardziej – o tym mi się nie chce mówić, ja o tym piszę, ale nie chce mi się mówić – to jest ostatnie spotkanie, bo nas parę razy brali na przesłuchanie, początkowo razem, mnie z mamą i ojca, a potem, na ostatnie już tylko mnie z mamą, ojca już nie. No i to wtedy ostatni raz widzieliśmy się przez kratę w podziemiach Gestapo, to jest ostatnie wspomnienie. Nie powiem, że to jest najważniejsze, to jest najbardziej bolesne, nie jest najważniejsze spotkanie. Ale to jest dla mnie bardzo... ja o tym piszę, ale mówić mi się nie bardzo chce.

Ojciec od razu po aresztowaniu się przyznał, ale nie dotyczyło to nas absolutnie, tylko że w ogóle nie mamy ze sobą nic wspólnego, że przypadkowo byliśmy w jednym mieszkaniu. I ojciec się przyznał, no i myśmy się nie przyznawali z mamą, no i w rezultacie – to ja też opisuję dokładniej, jak to było – czego nie rozumiem, jakimś

(2)

cudem, mogę to przypisać tylko jakiejś niezrozumiałej życzliwości tego oficera śledczego Gestapo – nas wypuścili. I wyglądowi mojej mamy, znaczy bo to było tak, że ten oficer śledczy zaprowadził nas do gabinetu szefa, szef był zajęty, więc kazał czekać, potem on sam wszedł do tego pokoju śledczego i spojrzał na moją mamę i powiedział: „To jest Aryjka”, to ten oficer śledczy powiedział: „Tak. Ja też tak myślę, ale znaleziono tam w pokoju Żyda”, on mówi: „No to dokumenty zatrzymamy do zbadania, a pani może iść z dzieckiem”. No i jak on wyszedł, to ten oficer śledczy oddał mamie dokumenty... Nie rozumiem. Nic nie chciał absolutnie, o żadnych pieniądzach, o niczym nie było mowy, nie było w ogóle żadnego... tak to się stało i nas wypuścili.

Ojciec tam został. No, ojciec się przyznał, więc nie było w ogóle żadnych szans.

Potem myśmy usiłowali, mama usiłowała w jakiś sposób ojca wydostać, dowiedzieć się o jego losach, było mnóstwo oszustów, którzy brali pieniądze za informacje, potem obiecywali, ktoś nas poinformował, że ojciec jest w obozie w Poniatowej i wzięli jakieś pieniądze za zorganizowanie ucieczki, nic z tego nie wyszło, to było zawracanie głowy. Potem, po wojnie dowiedzieliśmy się od takiego białostoczanina, że ojciec zginął na Pawiaku. Ten białostoczanin zorganizował sobie, żeby zamiast tego pasiaka, jakiego używano na Pawiaku, wydano mu przedwojenny strój więźniarski, piaskowy, no i on się zapisał do pracy w garażach Gestapo, i potem tam pracowali więźniowie z Pawiaka i wolni robotnicy i ponieważ ten nie był w pasiaku, tylko w tym piaskowym stroju, to jak wychodzili ci wolni robotnicy, to on się wmieszał wśród nich i wyszedł i uciekł. No a ojciec zginął na Pawiaku. To była jedyna wiadomość, bo ten pan, o którym mówiłem, spotkał ojca i rozmawiał z nim. I to jest jedyny ślad. Ja już później, nie tak dawno, kontaktowałem się z tym muzeum na Pawiaku i okazało się, że Żydów na Pawiaku w ogóle nie rejestrowano imiennie, że tylko cele, w których byli Żydzi oznaczano krzyżykami. Nie ma śladów w dokumentacji na temat mojego ojca, to znaczy teraz jest, bo ja podałem w tym muzeum, ale żadnych dokumentów nie ma. Aryjczyków rejestrowano imiennie, Żydów, jak już było wiadomo, że są i byli przysłani przez Gestapo tam, to już byli oznaczani krzyżykami i mordowani od razu.

Data i miejsce nagrania 2012-09-09, Kopenhaga

Rozmawiał/a Wioletta Wejman, Agnieszka Zachariewicz

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nie pamiętam, o kogo chodziło, nawet gdybym pamiętał, to bym nie powiedział, ale o kogoś tam chodziło, że ktoś tam miał jakąś niedobrą kartę z okresu okupacji i

Dom ten w getcie, ten Nowy Świat 7, to jest jakaś ruina do rozbiórki, który został… Tak że w gruncie rzeczy to, co ja pamiętam z Białegostoku, to jest wiadukt przy dworcu

Wspomagani byliśmy jeszcze przez rodziców mojego taty, a więc babcię Mariannę i dziadka Bolesława, którzy prowadzili gospodarstwo. Wszelkiego rodzaju dobra – takie jak mleko,

We Frankfurcie, przyjechała do mnie jedna rodzina z Rosji, mieli dwoje dzieci, i też ludzie, co przyjeżdżają z Izraela, zawsze jedna albo dwie rodziny mieszkają u mnie bez

Słowa kluczowe Niedziałowice, II wojna światowa, Lublin, aresztowania, śmierć ojca, obóz koncentracyjny na Majdanku.. Aresztowanie i

Bo mnie się zawsze bieda kojarzyła z margaryną, u znajomych, gdzie było ciężko, tam nie było masła.. Tam tylko się gotowało na margarynie i chleb jadło z

To było straszne przeżycie, nawet nie chce mi się tego wspominać.. Mój syn wracał wtedy do Lublina ze Śląska, bo tam kończył

Ja byłam w domu sierot, w sierocińcu i tam było kilkoro dzieci, to znaczy tam była dwunastoletnia dziewczynka, ośmioletni chłopiec i zdaje się tam dziesięcioletnia jeszcze