MUCHA
= ? 0 3 S
Numer poświęcony Likwidacji Dyktatury w Jugosławji
Zachodzące słońce (do Dyktatora): — Co widzę? Zachodzimy razem!
Dyktator (smutnie): — Tak, tylko ja na zawsze-
Powrót do czasów normalnych
W kawiarence, przy stoliku, Pan Prot słucha pana Jana:
— „To rzecz pewna, murowana, Koniec ery pułkowników!
Koniec ery generałów —- Znów parlament ster wziął
w dłonie, Cześć prawodawczemu ciału!
Soldateski wreszcie koniec!
Już nie będzie żadnych „luzów", Żadnych „cudów" budżetowych, Przyszła kreska na tych tuzów I na pustki z kas państwowych!
Znowu będą więc wybory Szczerze tajne, i uczciwe, Urzędnicze zaś pobory Będą znowu sprawiedliwe.. .
Już nie będzie żadnych krachów, Minie, kryzys zaufania,
Żadnych więcej ju ż „zamachów“
A ni posłów zamykania. ..
I b r a t :
Bracie, radź, co czynić nam, gdyż ani tu n i tam
pożyczki nie chcą nam już dać-—
Skąd na rządaenie grosze brać?
I I b r a t :
Pracuję, bracie, w pocie czoła, lecz nic wycisnąć już nie zdoła z tych nieszczęsnych podatników cała armja komorników.
I b r a t :
Co nam po tem, po rządzeniu, gdy rządzony kraj jest goły i choć wszystkich mam w siedze1-
niu.
manny budżet „niewesoły".
Bracie, radź, skąd brać!
C h ó r p o d a t n i k ó w : My płacić chcemy,
lecz nie możemy- Rzecz cała w tem, że nie mamy czem!
C h ó r p u ł k o w n i k ó w : : Antypaństwowe są to śpiewki!
Wiedzcie: — z nami nie prze
lewki !' Na nic nie zdadzą się wykręty!' Kto nie płaci i ten przeklęty.
C h ó r p o d a t n i k ó w : Aj-aj*aj! Gdzież ten ra j;
co go nam obiecał maj?
Aj-aj-aj! Gdzież ten raj ?
Prawo znowu prawem będzie, Rządzić będzie rząd — fachowy, Spokój zapanuje wszędzie, Wzrośnie prestiż narodow y...
Żadnej nowej prowokacji, Żadnych szpicli i agentów, Koniec ery denuncjacji, Niepewności i zamętu!
Konstytucja znów powróci Na piedestał w blasku chwały, Bojówkarstwo się ukróci — System, słowem, zmienią cały Wolni ludzie w wolnym kraju!
Wolność prasy, wolność słowa!
Dość rządzenia, jak po maju, — Niechaj żyje era nowa!“
— „Panie Janie! Pan pow iada?..
Czyżby wreszcie?... To mnie baw i?. . . Gdzie to, jak to. . niech pan
gada!“
— „Gdzie? — Wiadomo, w Ju-
, gosław ji“
Este-
I I - b r a t :
Plajty wciąż, plajty tu, plajty tam!
Czy nie czas plajtnąć już także nam?
I b r a t :
Co? Bratnia spółka do konkursu?
Więc znikąd, znikąd,— ach —su
kursu!
Ach, bracie; radź, skąd brać—
I I b r a t :
Mam myśl, mam myśl w kłopocie tym (Jam nie napróżno bratem twym) Skoro nie mają już ozem płacić, można inaczej skarb wzbogacić:
przy bezpieniężnej konjunkturze daninę płacić trza w naturze!
I b r a t :
Dobrze! Brawo! Znakomicie!
I I b r a ł :
Teraz zaczniem nowe życie!
C h ó r p u ł k o w n i k ó w : Naturę swoją dajcie nam!
My zabierzemy wszystko wam!!
C h ó r p o d a t n i k ó w : Aj-aj-aj, gdzie ten raij, co go nam obiecał m aj!!
Komar■
BO TRZEBA MIEĆ TO WY
CZUCIE.
(z cyklu piosenek Mońka Bimberga)
Kiedy był tu książę Ghigi, Prezes od Maltańskiej ligi, Raz mnie zoczył na ulicy: —
— Bimberg, stójcie! — zaraz krzyczy,—
-— Czemu nigdy was nie widzę, Na zebraniach w naszej lidze? — Ja się strapiam : „Co? . ..
Dlaczego?...
Co pan chcesz od Bimbergiego?"
On zaś z miną, jak ten Kato, Tak m i odpowiedział na to:
— Bo trzeba mieć to wyczucie, Bo trzebią mieć to wyczucie, Trzeba precz odrzucić chucie I nie kiwać palcem w bucie, Gdzie nie można, tam się pchać!
Ty, Bimbergu, w mym zakonie, Dzięki Malci, twojej żonie, Na Malciańskiej ligi łonie Powinieneś wiecznie trwać!
2- Aleksander, imię śliczne, Macedońskie, prystoryczne—
Tu nie tyczy się Prystor a, Lecz S- H- S- dyktatora, Który w Jugosławji rządził, Lecz jej krzywdy nie wyrządził, Bo, gdy spostrzegł, że zło hula, Zdegradował się na króla I przestrogę dał wnet skorą Wsizystkim innym dyktatorom:
— Że trzeba mieć to wyczucie, Że trzeba, mieć to wyczucie, Trzeba kres dać swojej bucie, Dyktatorskie rzucić chucie, Się wycofać, póki czas!
Z swem odejściem nie zwlekajcie I już dłużej nie czekajcie, Bo za waszą dyktaturę Naród złoić może skórę I ukarze mocno was!
DO NASZYCH CZYTELNIKÓW.
Wobec stale powtarzających się faktów nieotnzymywania „Żółtej Muchy“, mimo regularnej jej wysyłki i bezwzględnego wyklu
czenia jakiejkolwiek omyłki ze strony naszej Administracji, u- przejmie prosimy wszystkich na
szych Czytelników i Sympatyków 0 zawiadomienie nas listownie (Wspólna 6) lub telefonicznie (9-25-16) o każdym takim fakcie, jak również o zauważonych nie
dokładnościach w kolportowaniu 1 sprzedaży „Żółtej Muchy“ w kjoskach oraz u sprzedawców ulicznych tak w Warszawie jak i na prowincji, gdzie cena sprze
dawanego numeru nie może prze kraczać podanej w numerze, tj- gr. 20-
A J — A J — A J
ewentualnie serenada hiszpańska I b r a t : Bracie! Radź, skąd brać ..
Pokrzepienia.
Gdy masz agóry pełno wzorów, Może tobie będzie lepiej- Cukier krzepi. . . dyrektorów, Niech i' ciebie też pokrzepi!
I kainit też umila Dyrektorom byt doczesny, Aby glebę twą zasilał, Ty, rolniku, z cicha west
chnij- I pan prezes, jest mądrzejszy, Bowiem żadnej racji niema, Żeby mu po dzień dzisiejszy Obniżyła się tantjema.
W ministerjach mądre głowy Ankietami się wciąż krzepią, Aż z pomysłów coraz nowych Jakiś cudny twór ulepią.
Proces krzepi dziennikarza, Zaś cenzora — konfiskata.
Aktora — wysoka gażai, Chociaż teatr w tarapatach.
Nieśwież gościa też pokrzepia, Chociaż jest on nieco
szorstki^
Nową przyjaźń się ulepia, Kłania się mu kniaź po
kostki.
Krzep się człeku, gdyś nie głupi, I patrz na świat dzisiaj raźno, Gdy bandyta cię utrupi, Będzie karę miał doraźną.
Nos Witosa.
Kiedy Witos był premjerem, Takie w naród dał orędzie:
„Co? niedobrze? Ja powiadam, Że w przyszłości gorzej będzie" • Więc się wszyscy oburzali, Protestów wybuchła hossa, Że choć Witos nos ma duży, W przepowiedniach nie ma nosa!
Teraz wszyscy już widzimy, Że Witos miał jednak rację, Bowiem zwąchał swoim nosem Na lat kilka wprzód sanację.
TeoRe- U NAS INACZEJ.
Napoleon powiedział, że każdy żołnierz nosi w tornistrze buła
wę- U nas natomiast każdy żoł
nierz nosi w tornistrze tekę mini
sterialną.
O „Krzepi onk ach “ tych bez liku.
Mógłbym jeszcze trzy dni prawić, Lecz cię żegnam czytelniku,
By się niemi nie zadławić!
Casus■
Z cyklu:
Sonety Kryminalne.
BUTELECZKA „35%“.
Stoi smukła i zgrabna- Ti niebie
ską karteczką.
Wewnątrz — płyn drogocenny, koreczkiem zamknięty, Z wierzchu kapelusikiem z laku dla zachęty Starannie opatrzony.. .A zwie się
— wódeczką!
Przed wystawą sklepową, przied tą buteleczką, Stają codziennie setki i tysiące
ludzi: ■— Łykają raz wraz ślinkę; apetyt Bię budzi,—
Wydają grosz ostatni... Dobnze żyć z wódeczką!
Pije ją wielu ludzi. .. Pije ze zmartwienia, Z biedy i z troski o brak pracy albo chleba, I, rujnując rodzinę, — nie ma
pocieszenia . ..
Lecz takich właśnie wielu po
dobno nam trzeba: •—
Państwo forsę mieć musi- Stąd dla buteleczki Ta szczególna opieka... Dobrze
żyć. z wódeczki!,.,. . Marłem■
W Y S P A SZC ZĘ ŚLIW O ŚC I.
motto: Z każdej bajki można wyłuskać prawdę!...
I.
Był rycerz sławny, z rodu „Gedymina".
Wąsiaka wielkie, strasznie sroga mina;
Oczy ciskały gromy, błyskawice'
Nikt nie mógł spojrzeć w Jego groźne lice, Bo wnet się stawał potulnym „fajdanem"
Czy na majdanie, czy też za majdanem.
On nowe kraje i wyspy odkrywał, On „Złotą Bramę" spacerkiem zdobywał!
On cuda czynił nad Cielcem, czy Wieprzem!
On solił pieprzem-.• i naodwrót Wieprzem...
On po zagórskie sięgał okolice!
On prosto z mostu:.. zdobywał stolice!
n
Ja — mawiał zwykle — jest to wielkie słowo!
Ja, a nikt więcej, chodzi z wielką głową:..
Ja — mówił wszędzie — to naród, to państwo!
Ja — tak powiadał — genjusz, reszta draństwo:..
Ja! Ja! tylko jia! ja ciągle! ja wszędzie1 '!.-■
Ja mówię! żądam! — Jak chcę — tak i będzie! -.
III
Na statek wsiadł rycerz z rodu „G.edymina";
Załoga sto żagli na rozkaz rozpina A w niebie się cieszą wszystkie Gedyminy,
Że sławny „potomek" odkrywa krainy-
— Zdobyli nareszcie dla dobra ludzkości-.
Radosną i twórczą Wyspę Szczęśliwości!
Wódz po zwycięstwie zwołał do komory I tych z kadrówki i tamtych z Kamorry:..
A wszzystkim razem zgóry zapowiada, Że na tej wyspie stolicę zakłada, Która Bebeków będzie odtąd krajem Miodem płynącym, a na ziemi rajem!-.
IV.
Pięć lat rządzili dzielni Bebeoci, Radośnie, twórczo wyspę budowali- Że byli mężni, wielcy patrjoci, — Patrjotycznie tlubylców łuskali.-
Aż wreszcie buchnęły podziemne wulkany.
W posadach wyspa zadrżała!
Stchórzyli „kadrowi", stchórzyły „fajdany";..
A wyspa się w proch rozsypała!
Czy kara to Boża, czy zwykły przypadek, 0 tem powiedzą historji „poprawki"..;
— Na tem zakończył swą bajeczkę dziadek Wsunąwszy dłonie w obszerne nogawki;..
EPILOG 1 tak zginęła Wyspa Szczęśliwości, Po której śladu nawet nie zostało.
Mężnych Bebeków pobielały kości, A pamięć — wichrem rozwiało...
Józef Mayor
m OD i- m
n au 3 H5 S
S 5a >
•• «-
,5 M
! «Ł,
s S
~ Z5 Kj
? M
CO O
0 »
h
1 a
N
a <
3 0
S 0
° 5i
£ i.
S WE S* SD
o
O
*
t o
Zam knięta^giełda.
UKŁUCI A
Kryzys jest teraz w całej pełni. I nic w tem dziw
nego. No, bo proszę: w Polsce przecież nic się nie klei, za wyjątkiem podartych dzięsieciozłotówek.
•—0O0— «.
Mówią, że dlatego w tym roku nie mieliśmy „ba"
biego“ lata, bowiem wszyscy staliśmy się dziadami-
•—oOo—
Z całej mowy programowej w Sejmie naszego uni
wersalnego pana pułkownika Prystora, najbardziej udał się ten ustęp, w którym premjer powiedział,' że
„Polska niewiele straciła na kryzysie w porównaniu z wielkiemu mocarstwami Zachodu" i . . . słusznie, bo
wiem co miała; to już wszystko dotychczas straciła-
•—oOo—
Podobno złoty polski, stając się coraz rzadszym;
zyskuje stale na wartości i nie zachwiał się nawet Wo
bec spadku funta sterlinga- Jest przeto nadzieja^ że z chwilą, kiedy dorówna wartości muzealnej, będziemy najbogatszym narodem na świecie-
KSIĄŻKI NADESŁANE DO REDAKCJI
„ 0 skutecznym rad sposobie, czyli jak długo szczotkę ryżową można używać do mycia podłogi**-
Napisał Kostek-Biernacki, wydanie marszałkow
skie (ozdobne), przedmowa dr- Józefa Putka, odbitka ręczna z dedykacją wachmistrza Zwolińskiego-
Tegoż autora w druku:
„Czy kij od miotły może stać się bronią w ręku więźnia**?
HUMOR SOWIECKI Jeden z doradców Stalina w czasie inspekcji zatrzymuje się w małej wiosce-
— Zadowoleni jesteście z pia- tiletki, towarzyszu? — pyta sta
rego chłopa.
— Jak kto uważa — odpowia
da chłop- Dawniej miałem dwie pary spodni, a teraz tylko jedną-
— Jeśli tylko o to chodzi, to głupstwo! — mówi inspektor -•—
w Afryce, towarzyszu, eą ludy, które wogóle nie mają spodni-
— To.. . tam wcześniej od nas zaczął się bolszewizm ?!
Celem uniknięcia przerwy w otrzymywaniu „Żół
tej Muchy**, prosimy o bezzwłoczne uregulowanie na
leżnej za kwartał rV~ty b- r- przedpłaty.
Administracja-
N IB Y B A J K A . Wśród nocy, z czeluści komina Buchnął kłąb dymu,
W górę prysnął rój iskier rac złocistych lotem;
Za niemi promyk krwawy syknął jak gadzina, Potem drugi i trzeci wysuwa się, wije.
Jak węże się splatają, wydłużają szyję, Żądłami ognisteimi liżąc w koło siebie;
Wreszcie zlawszy się w jeden płomień wielki, Objęły dach budynku, krokwie, zręby, belki, Odbiwszy łunę n a niebie-
Już płomień z każdą chwilą rozszerza się, wzmaga I powiewa na dachu
Wielką, czerwoną szmatą, jak olbrzymia flaga.
Powstał alarm, wołania, krzyki: -—- gore!
Mieszkańcy w strachu.
Półnadzy uciekają drzwiami i oknami, Byle życie unieść w porę-
Poczęto na ratunek zbiegać się tłumami I wkrótce pirzed płonącymi domami Mrowie gawiedzi ciekawej
Stanęło murem ruchomym:
Jedni okiem podziwu, a drudzy obawy Patrzą na pożar, który w swoim szale Przedstawia się wspaniale-
Pożar, widząc te tłumy wokoło,
Które o nim tylko rozprawiały gwarnie, Jeszcze wyżej podniósł płomieniste czoło I z góry, ujrzawszy uliczną latarnię, Która sobie skromnie płonęła i cicho, Rzecze wyniośle i z pychą:
— A! witam Waćpanią!
-Cóż to sąsiadka tak migoce skromnie, Że nikt nawet nie chce spojrzeć na nią, Gdy tymczasem do mnie
Zbiega się zewsząd widzów takie mrowie, Iż tłumów zmieścić nie może ulica-
— Nie dziw się temu, latarnia odpowie — Twój płomień burzy, mój tylko ośiwieoa- Gawiedź nie zawsze słusznie hołdami obdarza:
Dla niej większy ma powab pożar bez racji- Co do mnie — wolę skromny rozium bakałarza, Niż wielka mądrość — sanacji.
„Dyktator“ t- zw- Ogniska domowego;
>Żó).
'») PUŁKOW NICY*).
Pułkowników mamy hordy:
Wszystko jakieś harde... tiwarze, Bo to u nae są mocarnie.
Pułkowników jest zbyt wiele...
Każdy z nich mądry, ja k .. .Kabin, Bo ochrania go karabinu
Jedna tylko w nilch jest wina, Że z nich każdy, choć jest... ze
rem, Gotów zostać... akuszerem.
Potrząsając siły batem, Każdy chce b y ć... wojewodą, Zwłaszcza, gdy ma żonkę młodą Że ich liczba wciąż się lęże, I że sprytni są, ja k ... cenzor, Na nich prasa ostrzy jęzor.
A . M a ria n i
*) Z Nr- 45 „Żółtej Muchy* zwolnione z konfiskaty-
DRUGIE ZADANIE TURNIEJOWE.
-**A A
ASh
2
REBUSZAGADKA Za dobre i trafne rozwiązanie, oprócz normalnego punktu w tur
nieju ^ (/patrz Nr- 50 „Ż. M :“ ) przeznaczamy nagrodę 1000 zło
tych-
PODOBIEŃSTWO Jeden z naszych restauratorów, zbogaciwazy się, zapragnął po
siadać własny portret- Kiedy zamówiony portret był już gotów i ów restaurator zobaczył go, uniósł się gniewem i zawołał:
— Coś pan namalował?! Prze
cież to morda mego mopsa!
— O, przepraszam, była odpo- powiedź. To nie pan, ale mops pański ma ten zaszczyt posiadać uderzające podobieństwo do pa-
D Y K T A T O R STALIN czyli
SOWIECKI DON-JUAN-
Jak sobie pisma sowieckie wy
obrażają sytuację polsko-fran- cusko-niemiecko-sowiecką.
ŻEBRACY.
Do sklepu pana Abrama From- berga wchodzi jakiś żebrak i pro
si o jałmużnę. Fromberg zajęty buchalterją, każe mu czekać. Że
brak czeka pół godziny, wreszcie zdenerwowany zwraca się do kupca: „Już pół godziny czelkam- Jak długo miam jeszcze tak stać“?
— Poczekajcie jeszcze chwil
kę, właśnie kończę bilans. Bar
dzo możliwe, że pójdziemy żebrać razem, — odpowiada Fromberg.
E
Ś Ń
DZIADEK . (bajka)
Był sobie dziadek, co miał słuch, I lubił też operę,
Chęci poznania pięknych słów U niego były szczere.
Nietylko lubił słuchać ich, Lecz sam też niemi1 władał, Często używał w mowach swych I w piękne rymy składał.
Miał on przedziwny w sobie dar (Nikt tego nie rozumiał), Że nawet tego. co już zmarł Onjeszcze wskrzesić umiał- Nie chciano wierzyć temu wprzód Co dziadek twierdził zawdy, — Lecz uwierzono wreszcie w cud, Bo mówił „Głosem Prawdy1*- I wiódł swój żywot dziadek ów,- Szczęśliwie, jakby w raju,
A że był mocny, silny, zdrów, Więc myślał wciąż o maju!
Mówił też wiele, pisał mniej, Choć wzniosie i z wysoka, Bo wielkość w duszy nosił swej, A patrzał w świat dnem oka.
Tak dziadek myślał i tak żył, A był skromności wzorem, Że filozofji znawcą był, Więc zwał się „sanatorem".
Znali go wszyscy, ten i ta, Starsi il młodzież cała.
Cóż dalej ? ... nie wiem— cicho, sza, Legenda się urwała ! „13“
U ZEGARMISTRZA.
— Polecam panu ten zegar.
Chodzi bez nakręcania — cały miesiąc!!!
— A jak długo chodzi, gdy go się nakręci?
!& s k ć i i y ii lę 11
■ B B
V T /
mm
B E Z S
Ł
Ó W
&
CHRZEŚCIJAŃSKA WYTWÓRNIAPRACOWNIAKRAWIECKOKUŚNIERSKA okryć,kostjumów, sukien i futer.PrzyjmuiezamówieniaZ własnychi powierzonych
B R . U N K I E W I C Z
materjałóworazgotowe o 50°/0 taniej. Rob ta,wykwintna,krój pierwszorzędny. Ceny konkurencyjne, najdogodniejszewarunki _______HOŻANr. 54Z cyklu:
PIOSENKI LUDOWE I.
Idzie Bebek, idzie, Wcale się nie boi, Kto mu w drogę wlezie, W łeb „jedynką1* łoi I tak hasa se po świecie, Z oego żyje, — to juz wiecie
Oj da dana i t d- Tyje Bebek, tyje,
I ma juz pięć latek, U nas dzięki niemu Cięgiem niedostatek,
Brzeście, plajty, wahnordacje,
— Oto nasom mas sanacje!
Oj do. dana i t- d- Umarł Bebek, umarł,
Jus lezy na desce, Gdyby „0n“ rozkazał, Podskocyłby jesce, Bo w Bebeku taka dusa, Gdy „0n“ każe — to się rusza
Oj dia dana i t- d.
MARŁEM- POPRAWIŁ SIĘ
— Ale szanowna mama pana dobrze się jeszcze trzyma!. ..
— To moja żona...
— E e ... właśnie chciałem po
wiedzieć, że żona dobrze pana trzyma-
SZCZYTY JUR-STESA.
Szczyt wrażliwości■ Amerykań
ska artystka przeziębiła się lia skutek chłodnego przyjęcia w Europie-
Szczyt naiwności■ Pewnego urzęd nika zapytać, jak mu się powo
dzi-
Szczyt przeczulenia- Prowoka
tor oskarżył kogoś o usiłowanie zabicia czasu-
Szczyt odwagi- Przyjaciel mój przyznał się żonie, że wraca zi ba
ru-
Szczyt rycerskości■ Jakiś pan wybił zęby swemu znajomemu, podniósł je z ziemi i oddał właścicielowi.
Szczyt lojalności■ Znam pewne
go osobnika, który staje na bacz
ność przed każdym dziadkiem- Szczyt roztargnienia* Pani J- śniło się, że umarła, więc rano U- biera się w suknię żałobną.
W KLASIE-
Powiedz mi, Plajtemacher, kto jest najpopularniejszym obecnie człowiekiem w Polsce?
— Ja miszle, panie psorze, co to muszy być sekwestratoru, — je- mu zna każdy obiiwatel-
PRASA I BEBEBIĘTA- ( ballada)- Drogi czytelniku wierz, Nadejdą takie czasy, Że każdy Bebek też Korzystać będzie,
W cywilu czy w urzędzie, Z humorystycznej prasy!
On, Sławek, inni też;
0 śmiech nie dbając,
„Tse-Tee“ czytając, Mądrzejsi będą, wierz!!
1 jeszcze jedno, Że trafię w sedno, Będą sami, niestety Redagować gazety- Trudów w tem mało, Kto zna rzecz całą, Ten dobrze wie: — Druk jest bezpłatnie.
Współpraca bratnia — Ty zaś się śmiej. . .
Tulipan-
Z ZOOLOGJI-
—- Pępkiewicz, po czem po
znasz starą kurę?
— Po zębach, panie profesorze
— Co ty pleciesz, albo kura ma zęby?
— Ale ja mam-
P A N I F O L K
Ciąg dalszy
Przyjęła mnie, jak swój własny idealizm.
Gdym wyczerpująco omówił wszelkie formalno
ści, zwróciła się do mnie z następującem oświadcze
niem:
— O jedno praedewszystkiem bardzo pana pro- sajig, mianowicie o to, żebyś czuł się, jak u siebie w domu. Wszystko jest wspólnem! Nic obistego! Zresz
tą zapewne znane są panu moje rozmaitości życiowe, wyrażając się wulgarniej: — zasady.
— O. tale.! -— odrzekłem. — Niech pani będzie spokojną. .. Potrafię uszanować jej wzniosłe rozmai
tości, zwłaszcza, iż są one poniekąd poirzebą życia mojego i — koniecznością. .. Ooo. .. pani. . .
— O oo... panie!
I rozstaliśmy się na przeciąg dni pięciu...
Po pięciu dniach, w godzinach rannych, pani Folk pozwoliła sobie złożyć mi osobistą wizytę.
— Gzem mogę służyć? — zapytałem.
— Chodzi mi o kwestję formalną. . .
— Słucham panliią?
— Pięć dni temu zechciał pan wprowadzić się do tego mieszkania. . . odnajętego po cenie kosztu. . .
— Przyznaję. W zupełności nie myli silę pani co do terminu-
—- Następnie.. . cena kosztu przyjęta drogą po
wszechnego, równego głosowania przezemnile a również przez pana, jest mu wiadomą zapewne...
— Nie mijia się szanowna pani z prawdą, która
4 zawsze była, jest i będzie alfą i omegą wszelkiego ide- alimu-
— Również wiadomem szanownemu panu jest za
pewne, — ciągnęła dalej pani Folk — iż ceny tej do
tychczas nie uiściłeś.
— Domyślam się, że oprócz wielu innych cnót, ściisłość jest przewodnią gwiazdą jej niepospolitego i znakomitego żywota-
— A więc.. . w kwe«tji formalnej.. . przyszłam właśnie w oelu podjęcia. . .
-— Szanowna pani — przerwałem przewidująco—
Zachodzi małe nieporozumienie. . . Gdym wprowa
dzał się, kazałaś mi uważać wszystko jako własność wspólną.. . Oczywistem jest, że cena kosztu z1 pod re
guły wyjętą być nie może- I mnie się coś należy z tej ceny kosztu — przeto zawiadamiam panią, iż tę pierw
szą połowę, przypadającą mnie osobiście, już sobie wypłaciłem.. . zaś co do drugiej, to pozwoli pani rzu
cić na nią pewne światło, związane ściśle z jej idea
lizmem. — Opierając się na przesłankach filozoficz
nych, stwierdzających, iż wszelkie pojęcia posiadają diwie strony:'— fizyczną i moralną, właśnie tę moral
ną stronę ośmieliłem się pozostawić szanownej pani w udziele — przypuszczając słusznie, iż w ten sposób złożę hołd właściwy jej idealizmowi. . .
Pani Folk w sposób gwałtowny przerwała nagle mój łagodny wylew konsekwencji i logiki-
— To jest, jakto? — zawołała —- więc pan chcesz korzystać z dobra publicznego, chcesz, że się tak wy
rażę, społeczny fundusz użyć do celów osobistych?!
(d- c. n .)
ZROZUMIAŁ.
Peiwfiien profesor opowiada uczniom o dyktaturze; mówi, że dyktator, to taki człowiek, co może wszystko robić i postępo
wać, jak mu się podoba, a wszys
cy muszą go słuchać-
Potem zapytuje uczniów, ozy zrozumieli i każe to powtórzyć ua przykładzie , co każdy by z nich robił, gdyby był dyktato
rem-
— Ja, odpowiada pierwszy za
pytany uczeń, wydałbym wojnę Niemcom.
— Ja, powiada drugi, znany jako łakomczuch, jadłbym po dwa obiady dziennie.
— A ja potrzebowałbym odbu
dować Palestynę, pisnął Mory- cek
— A ja napisałbym utwór i kazałbym go wydać w miljono- wym nakładzie. Rzekł początku
jący wierszokleta-
Jeden tylko uczeń nic nie mó
w ił Więc nauczyciel pyta:
— A ty cobyś zrobił ?
— Wziąłbym ma egzamin pana profesora i dawałbym pały jed
ną po drugiej, bez pardonu!
Cała klasa ryknęła-
— No i czego wy się śmiejecie, obruszył się nauczyciel, przecież on najlepiej as was wszystkich zrozumiał dyktaturę-
Ż Ó Ł T A M U C H A 7
Odpowiedzi Redakcji
Iokulator—Kraków: — Z nadesłanych utworów drukujemy tylko jeden. Resztia jeszoz;e nie nia wyso
kości - Może następne będą „treściwsze" i ,;ciekaw»ze“.
Casus—Kielce: — Za pomoc okazaną naszej bied- nej „Żółtej Muszce" serdecznie dziękujemy- Nadesłany wiersz drukujemy.
P. M- Duński—Kamińsk: — Propozycję akceptu
jemy. „Rewja" chwilowo nie wychodzi. Byłoby ina
czej, gdyby nie te „programowo-żebracze" czasy, jakie przeżywamy.
Omega—Ostrów: W wiadomej sprawie nie mo głiamy się jeszcze skomunikować- Ma to nastąpić w przyszłym tygodniu. Odpowiedź prześlemy panu na
tychmiast.
Krytyk-Sympatyk: — Za słowa uznania dziękuje
my. Zachęta z Pańskiej strony jest dla nas b- poważ
nym bodźcem- Żałujemy tylko, że W. Pan zamierza przerwać swą z nami korespondencję z racji wyjazdu- Gzy jednak nie dałoby się chociaż od czasu do czia&u przypomnieć sobie naszą Redakcję i napisać paru słów
do których wszyscy nasi współpracownicy zdążyli się więcej niż przyzwyczaić i które pozatem cenią bardzo-
POLECAMY
FABRYKĘ KAPELUSZY FILCOWYCH,
SŁOMKOWYCH I GALANTERYJNYCH
WACŁAWA SZULCA
współpracownika firmy
A. BERNARDIN SUCR — FANFANI et STAGI W PARYŻU
W A R S Z A W A
Chmielna 15 — Telefon 307-76
Zw iększajcie licz
bę Czytelników i Prenu m eratorów
„Ż ó łte j Muchy“
ZMIANY ULIC-
J ak sSię dowiadujemy, w naj
bliższych dniach przeprowadzona zostanie zmiana nazw następują
cych ulic w Warszawie:
Złota na Św- Nędzy, Wiejska — Szopy,
Rymarska —■ Pustoskarbska, Miodowa — Doraźna, , Nowy Świat —- Pół Światek,
Wali-ców — Brzeska, Pokorna — Żydowska, Bracka — Piłsudskich, Wolność Cenzuraina, Plac Bankowy — Plac Bankru
tów-
Zimna -y- Urzędnicza, Gnojna — Sanacyjna, Żelazna — Opozycyjna, Kupiecka -—- Pogrzebowa, Sienkiewicza ;— Słonimskiego, W KŁAJU-
W Kłaju witano nowego władcę prowincji (god
ność, odpowiadająca stanowisku naszego wojewody)- Wystawiono mu bramę triumfalną z zawieszonym na długim sznurze wieńcem laurowym, a nad nim był napis: „W art tego" .
Niestety, w chwili, gdy nadjeżdżał wielkorządca, urwał się wieniec nagle, tak że na bramie pozostał tylko długi sznur i napis- Podobno wielkorządca obraził się-.-
Wystrzegajcie się S2k c d liv jc h szsmpc r.ów któic nie są niczem innem, jak ipydłem sproszkowanym
ŁUPIEŻ, WYPADANIE WŁOSÓW
u su w a bezwzględnie mycie głowy pianą extraktu ziołowego
B A Y-R U M
zapobiega siwiźnie. Cena zł. 2.—
D la czytelników „Ż ółte j Muchy” rabat
K A L O T E C H N IK A , Marszałkowska 116
Porady leczniczo-kosmetyczne udziela doktór chirurg .________ i kosmetolog. W izyta zł. 3.— ____________•
Jeżeli nie Szyller-Szkolnik, to któż inny potrafi szczegółowo określić Twój charakter, zdolności i przezna czenie, Szyller-Szkolnik jest Redak
torem pisma „Świt" (Wiedza Tajem
na) autorem wielu prac naukowych, posiada szereg protokułów Towa
rzystw Naukow. Stolicy. Jeżeli Ci brak energji, równowagi, jeżeli cier
pisz moralnie, potrzebujesz dobrej ra
dy przyjdź, a poznasz kim jesteś, kim być możesz. Dowiesz się, jak żyć, postępować aby zwycięsko przeciwstawić się losowi. Jeżeli wątpisz nie masz czasu, napisz natychmiast imię, rok, miesiąc urodzenia, a otrzymasz określenie ważniejszych faktów życia darmo (75 gr. znaczki pocztowe i niniejsze ogło
szenie załączyć.
PSYCH0-GRAF0L0G SZYLLER-SZKOLNIK Warszawa, ul. Żórawia Nr. 47 m. 2.
Przyjęcia osobiste płatne—cały dzień. Analiza szczegó
łowa—horoskop—odpowiedzi słynnego medjum Evigny- Rara zł. 3.
1 u
! U« I—I Ł
:. n. - d S
, Hf
M- W
N H* &
^ td S s g l i £ *
» n Ę
■o-3 (r1 S S I
j ! e
p
fc
?**< O
li-
O H PC
>
r
w Oi
pN
O
n
3 CO
m* N O ^ P* ŚJ
P >
K5
sze Wszystkich krajów łączcie się“-
Warunki prenumeraty (waz z przesyłką), miesięcznie zł. 1.00 — kwartalnie*!. 2.50 — półrocznie zł. 4.50—
rocznie zł. 8.00. Zagranicą 100 proc. drożej. Konto P. K.O. 17.440 „Swast".
Cena ogłoszeń: Vt str—300 zł., ł/a str.—150 zł., */4 str.—75 zł., ł/B str.—40 zł. Marg.—50 zł.
Adres Redakcji i Administracji: czynne od 10—16 p. p. Warszawa, Wspólna 6. telefon 9-25-16.
____________ Oddział Redakcyjny: Poznań, Ogrodowa 5 m. 18 Godz. red-: soboty od 17 do 18
lUAfcfaw odpowiedzialny: FranciszekGaw rodsHt^'^ Wydawca: Tow. Wyd. J3WAST“\ Sp. * o. o.
P m ij& i pocstowa opłacona ryczałtem. E«'*4<LL^1 ~ Dnik. wSpolooarui” PL Grsybowaki J-5.