• Nie Znaleziono Wyników

Żółta Mucha Tse-Tse. R. 3, nr 52 (11 października 1931)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Żółta Mucha Tse-Tse. R. 3, nr 52 (11 października 1931)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

MUCHA

= ? 0 3 S

Numer poświęcony Likwidacji Dyktatury w Jugosławji

Zachodzące słońce (do Dyktatora): — Co widzę? Zachodzimy razem!

Dyktator (smutnie): — Tak, tylko ja na zawsze-

(2)

Powrót do czasów normalnych

W kawiarence, przy stoliku, Pan Prot słucha pana Jana:

„To rzecz pewna, murowana, Koniec ery pułkowników!

Koniec ery generałów —- Znów parlament ster wziął

w dłonie, Cześć prawodawczemu ciału!

Soldateski wreszcie koniec!

Już nie będzie żadnych „luzów", Żadnych „cudów" budżetowych, Przyszła kreska na tych tuzów I na pustki z kas państwowych!

Znowu będą więc wybory Szczerze tajne, i uczciwe, Urzędnicze zaś pobory Będą znowu sprawiedliwe.. .

Już nie będzie żadnych krachów, Minie, kryzys zaufania,

Żadnych więcej ju ż „zamachów“

A ni posłów zamykania. ..

I b r a t :

Bracie, radź, co czynić nam, gdyż ani tu n i tam

pożyczki nie chcą nam już dać-—

Skąd na rządaenie grosze brać?

I I b r a t :

Pracuję, bracie, w pocie czoła, lecz nic wycisnąć już nie zdoła z tych nieszczęsnych podatników cała armja komorników.

I b r a t :

Co nam po tem, po rządzeniu, gdy rządzony kraj jest goły i choć wszystkich mam w siedze1-

niu.

manny budżet „niewesoły".

Bracie, radź, skąd brać!

C h ó r p o d a t n i k ó w : My płacić chcemy,

lecz nie możemy- Rzecz cała w tem, że nie mamy czem!

C h ó r p u ł k o w n i k ó w : : Antypaństwowe są to śpiewki!

Wiedzcie: — z nami nie prze­

lewki !' Na nic nie zdadzą się wykręty!' Kto nie płaci i ten przeklęty.

C h ó r p o d a t n i k ó w : Aj-aj*aj! Gdzież ten ra j;

co go nam obiecał maj?

Aj-aj-aj! Gdzież ten raj ?

Prawo znowu prawem będzie, Rządzić będzie rządfachowy, Spokój zapanuje wszędzie, Wzrośnie prestiż narodow y...

Żadnej nowej prowokacji, Żadnych szpicli i agentów, Koniec ery denuncjacji, Niepewności i zamętu!

Konstytucja znów powróci Na piedestał w blasku chwały, Bojówkarstwo się ukróci System, słowem, zmienią cały Wolni ludzie w wolnym kraju!

Wolność prasy, wolność słowa!

Dość rządzenia, jak po maju, Niechaj żyje era nowa!“

— „Panie Janie! Pan pow iada?..

Czyżby wreszcie?... To mnie baw i?. . . Gdzie to, jak to. . niech pan

gada!“

„Gdzie?Wiadomo, w Ju-

, gosław ji“

Este-

I I - b r a t :

Plajty wciąż, plajty tu, plajty tam!

Czy nie czas plajtnąć już także nam?

I b r a t :

Co? Bratnia spółka do konkursu?

Więc znikąd, znikąd,— ach —su­

kursu!

Ach, bracie; radź, skąd brać—

I I b r a t :

Mam myśl, mam myśl w kłopocie tym (Jam nie napróżno bratem twym) Skoro nie mają już ozem płacić, można inaczej skarb wzbogacić:

przy bezpieniężnej konjunkturze daninę płacić trza w naturze!

I b r a t :

Dobrze! Brawo! Znakomicie!

I I b r a ł :

Teraz zaczniem nowe życie!

C h ó r p u ł k o w n i k ó w : Naturę swoją dajcie nam!

My zabierzemy wszystko wam!!

C h ó r p o d a t n i k ó w : Aj-aj-aj, gdzie ten raij, co go nam obiecał m aj!!

Komar■

BO TRZEBA MIEĆ TO WY­

CZUCIE.

(z cyklu piosenek Mońka Bimberga)

Kiedy był tu książę Ghigi, Prezes od Maltańskiej ligi, Raz mnie zoczył na ulicy: —

— Bimberg, stójcie! — zaraz krzyczy,—

-— Czemu nigdy was nie widzę, Na zebraniach w naszej lidze? — Ja się strapiam : „Co? . ..

Dlaczego?...

Co pan chcesz od Bimbergiego?"

On zaś z miną, jak ten Kato, Tak m i odpowiedział na to:

— Bo trzeba mieć to wyczucie, Bo trzebią mieć to wyczucie, Trzeba precz odrzucić chucie I nie kiwać palcem w bucie, Gdzie nie można, tam się pchać!

Ty, Bimbergu, w mym zakonie, Dzięki Malci, twojej żonie, Na Malciańskiej ligi łonie Powinieneś wiecznie trwać!

2- Aleksander, imię śliczne, Macedońskie, prystoryczne—

Tu nie tyczy się Prystor a, Lecz S- H- S- dyktatora, Który w Jugosławji rządził, Lecz jej krzywdy nie wyrządził, Bo, gdy spostrzegł, że zło hula, Zdegradował się na króla I przestrogę dał wnet skorą Wsizystkim innym dyktatorom:

— Że trzeba mieć to wyczucie, Że trzeba, mieć to wyczucie, Trzeba kres dać swojej bucie, Dyktatorskie rzucić chucie, Się wycofać, póki czas!

Z swem odejściem nie zwlekajcie I już dłużej nie czekajcie, Bo za waszą dyktaturę Naród złoić może skórę I ukarze mocno was!

DO NASZYCH CZYTELNIKÓW.

Wobec stale powtarzających się faktów nieotnzymywania „Żółtej Muchy“, mimo regularnej jej wysyłki i bezwzględnego wyklu­

czenia jakiejkolwiek omyłki ze strony naszej Administracji, u- przejmie prosimy wszystkich na­

szych Czytelników i Sympatyków 0 zawiadomienie nas listownie (Wspólna 6) lub telefonicznie (9-25-16) o każdym takim fakcie, jak również o zauważonych nie­

dokładnościach w kolportowaniu 1 sprzedaży „Żółtej Muchy“ w kjoskach oraz u sprzedawców ulicznych tak w Warszawie jak i na prowincji, gdzie cena sprze­

dawanego numeru nie może prze kraczać podanej w numerze, tj- gr. 20-

A J — A J — A J

ewentualnie serenada hiszpańska I b r a t : Bracie! Radź, skąd brać ..

(3)

Pokrzepienia.

Gdy masz agóry pełno wzorów, Może tobie będzie lepiej- Cukier krzepi. . . dyrektorów, Niech i' ciebie też pokrzepi!

I kainit też umila Dyrektorom byt doczesny, Aby glebę twą zasilał, Ty, rolniku, z cicha west­

chnij- I pan prezes, jest mądrzejszy, Bowiem żadnej racji niema, Żeby mu po dzień dzisiejszy Obniżyła się tantjema.

W ministerjach mądre głowy Ankietami się wciąż krzepią, Aż z pomysłów coraz nowych Jakiś cudny twór ulepią.

Proces krzepi dziennikarza, Zaś cenzora — konfiskata.

Aktora — wysoka gażai, Chociaż teatr w tarapatach.

Nieśwież gościa też pokrzepia, Chociaż jest on nieco

szorstki^

Nową przyjaźń się ulepia, Kłania się mu kniaź po

kostki.

Krzep się człeku, gdyś nie głupi, I patrz na świat dzisiaj raźno, Gdy bandyta cię utrupi, Będzie karę miał doraźną.

Nos Witosa.

Kiedy Witos był premjerem, Takie w naród dał orędzie:

„Co? niedobrze? Ja powiadam, Że w przyszłości gorzej będzie" • Więc się wszyscy oburzali, Protestów wybuchła hossa, Że choć Witos nos ma duży, W przepowiedniach nie ma nosa!

Teraz wszyscy już widzimy, Że Witos miał jednak rację, Bowiem zwąchał swoim nosem Na lat kilka wprzód sanację.

TeoRe- U NAS INACZEJ.

Napoleon powiedział, że każdy żołnierz nosi w tornistrze buła­

wę- U nas natomiast każdy żoł­

nierz nosi w tornistrze tekę mini­

sterialną.

O „Krzepi onk ach “ tych bez liku.

Mógłbym jeszcze trzy dni prawić, Lecz cię żegnam czytelniku,

By się niemi nie zadławić!

Casus■

Z cyklu:

Sonety Kryminalne.

BUTELECZKA „35%“.

Stoi smukła i zgrabna- Ti niebie­

ską karteczką.

Wewnątrz — płyn drogocenny, koreczkiem zamknięty, Z wierzchu kapelusikiem z laku dla zachęty Starannie opatrzony.. .A zwie się

— wódeczką!

Przed wystawą sklepową, przied tą buteleczką, Stają codziennie setki i tysiące

ludzi: ■ Łykają raz wraz ślinkę; apetyt Bię budzi,—

Wydają grosz ostatni... Dobnze żyć z wódeczką!

Pije ją wielu ludzi. .. Pije ze zmartwienia, Z biedy i z troski o brak pracy albo chleba, I, rujnując rodzinę, — nie ma

pocieszenia . ..

Lecz takich właśnie wielu po­

dobno nam trzeba: •—

Państwo forsę mieć musi- Stąd dla buteleczki Ta szczególna opieka... Dobrze

żyć. z wódeczki!,.,. . Marłem■

W Y S P A SZC ZĘ ŚLIW O ŚC I.

motto: Z każdej bajki można wyłuskać prawdę!...

I.

Był rycerz sławny, z rodu „Gedymina".

Wąsiaka wielkie, strasznie sroga mina;

Oczy ciskały gromy, błyskawice'

Nikt nie mógł spojrzeć w Jego groźne lice, Bo wnet się stawał potulnym „fajdanem"

Czy na majdanie, czy też za majdanem.

On nowe kraje i wyspy odkrywał, On „Złotą Bramę" spacerkiem zdobywał!

On cuda czynił nad Cielcem, czy Wieprzem!

On solił pieprzem-.• i naodwrót Wieprzem...

On po zagórskie sięgał okolice!

On prosto z mostu:.. zdobywał stolice!

n

Ja — mawiał zwykle — jest to wielkie słowo!

Ja, a nikt więcej, chodzi z wielką głową:..

Ja — mówił wszędzie — to naród, to państwo!

Ja — tak powiadał — genjusz, reszta draństwo:..

Ja! Ja! tylko jia! ja ciągle! ja wszędzie1 '!.-■

Ja mówię! żądam! — Jak chcę — tak i będzie! -.

III

Na statek wsiadł rycerz z rodu „G.edymina";

Załoga sto żagli na rozkaz rozpina A w niebie się cieszą wszystkie Gedyminy,

Że sławny „potomek" odkrywa krainy-

— Zdobyli nareszcie dla dobra ludzkości-.

Radosną i twórczą Wyspę Szczęśliwości!

Wódz po zwycięstwie zwołał do komory I tych z kadrówki i tamtych z Kamorry:..

A wszzystkim razem zgóry zapowiada, Że na tej wyspie stolicę zakłada, Która Bebeków będzie odtąd krajem Miodem płynącym, a na ziemi rajem!-.

IV.

Pięć lat rządzili dzielni Bebeoci, Radośnie, twórczo wyspę budowali- Że byli mężni, wielcy patrjoci, — Patrjotycznie tlubylców łuskali.-

Aż wreszcie buchnęły podziemne wulkany.

W posadach wyspa zadrżała!

Stchórzyli „kadrowi", stchórzyły „fajdany";..

A wyspa się w proch rozsypała!

Czy kara to Boża, czy zwykły przypadek, 0 tem powiedzą historji „poprawki"..;

— Na tem zakończył swą bajeczkę dziadek Wsunąwszy dłonie w obszerne nogawki;..

EPILOG 1 tak zginęła Wyspa Szczęśliwości, Po której śladu nawet nie zostało.

Mężnych Bebeków pobielały kości, A pamięć — wichrem rozwiało...

Józef Mayor

m OD i- m

n au 3 H5 S

S 5a >

•• «-

,5 M

! «Ł,

s S

~ Z5 Kj

? M

CO O

0 »

h

1 a

N

a <

3 0

S 0

° 5i

£ i.

S WE S

* SD

o

O

*

t o

(4)

Zam knięta^giełda.

UKŁUCI A

Kryzys jest teraz w całej pełni. I nic w tem dziw­

nego. No, bo proszę: w Polsce przecież nic się nie klei, za wyjątkiem podartych dzięsieciozłotówek.

•—0O0 «.

Mówią, że dlatego w tym roku nie mieliśmy „ba"

biego“ lata, bowiem wszyscy staliśmy się dziadami-

•—oOo—

Z całej mowy programowej w Sejmie naszego uni­

wersalnego pana pułkownika Prystora, najbardziej udał się ten ustęp, w którym premjer powiedział,' że

„Polska niewiele straciła na kryzysie w porównaniu z wielkiemu mocarstwami Zachodu" i . . . słusznie, bo­

wiem co miała; to już wszystko dotychczas straciła-

•—oOo—

Podobno złoty polski, stając się coraz rzadszym;

zyskuje stale na wartości i nie zachwiał się nawet Wo­

bec spadku funta sterlinga- Jest przeto nadzieja^ że z chwilą, kiedy dorówna wartości muzealnej, będziemy najbogatszym narodem na świecie-

KSIĄŻKI NADESŁANE DO REDAKCJI

„ 0 skutecznym rad sposobie, czyli jak długo szczotkę ryżową można używać do mycia podłogi**-

Napisał Kostek-Biernacki, wydanie marszałkow­

skie (ozdobne), przedmowa dr- Józefa Putka, odbitka ręczna z dedykacją wachmistrza Zwolińskiego-

Tegoż autora w druku:

„Czy kij od miotły może stać się bronią w ręku więźnia**?

HUMOR SOWIECKI Jeden z doradców Stalina w czasie inspekcji zatrzymuje się w małej wiosce-

— Zadowoleni jesteście z pia- tiletki, towarzyszu? — pyta sta­

rego chłopa.

— Jak kto uważa — odpowia­

da chłop- Dawniej miałem dwie pary spodni, a teraz tylko jedną-

— Jeśli tylko o to chodzi, to głupstwo! — mówi inspektor -•—

w Afryce, towarzyszu, eą ludy, które wogóle nie mają spodni-

— To.. . tam wcześniej od nas zaczął się bolszewizm ?!

Celem uniknięcia przerwy w otrzymywaniu „Żół­

tej Muchy**, prosimy o bezzwłoczne uregulowanie na­

leżnej za kwartał rV~ty b- r- przedpłaty.

Administracja-

N IB Y B A J K A . Wśród nocy, z czeluści komina Buchnął kłąb dymu,

W górę prysnął rój iskier rac złocistych lotem;

Za niemi promyk krwawy syknął jak gadzina, Potem drugi i trzeci wysuwa się, wije.

Jak węże się splatają, wydłużają szyję, Żądłami ognisteimi liżąc w koło siebie;

Wreszcie zlawszy się w jeden płomień wielki, Objęły dach budynku, krokwie, zręby, belki, Odbiwszy łunę n a niebie-

Już płomień z każdą chwilą rozszerza się, wzmaga I powiewa na dachu

Wielką, czerwoną szmatą, jak olbrzymia flaga.

Powstał alarm, wołania, krzyki: -—- gore!

Mieszkańcy w strachu.

Półnadzy uciekają drzwiami i oknami, Byle życie unieść w porę-

Poczęto na ratunek zbiegać się tłumami I wkrótce pirzed płonącymi domami Mrowie gawiedzi ciekawej

Stanęło murem ruchomym:

Jedni okiem podziwu, a drudzy obawy Patrzą na pożar, który w swoim szale Przedstawia się wspaniale-

Pożar, widząc te tłumy wokoło,

Które o nim tylko rozprawiały gwarnie, Jeszcze wyżej podniósł płomieniste czoło I z góry, ujrzawszy uliczną latarnię, Która sobie skromnie płonęła i cicho, Rzecze wyniośle i z pychą:

— A! witam Waćpanią!

-Cóż to sąsiadka tak migoce skromnie, Że nikt nawet nie chce spojrzeć na nią, Gdy tymczasem do mnie

Zbiega się zewsząd widzów takie mrowie, Iż tłumów zmieścić nie może ulica-

— Nie dziw się temu, latarnia odpowie — Twój płomień burzy, mój tylko ośiwieoa- Gawiedź nie zawsze słusznie hołdami obdarza:

Dla niej większy ma powab pożar bez racji- Co do mnie — wolę skromny rozium bakałarza, Niż wielka mądrość — sanacji.

Dyktator“ t- zw- Ogniska domowego;

(5)

>Żó).

'») PUŁKOW NICY*).

Pułkowników mamy hordy:

Wszystko jakieś harde... tiwarze, Bo to u nae są mocarnie.

Pułkowników jest zbyt wiele...

Każdy z nich mądry, ja k .. .Kabin, Bo ochrania go karabinu

Jedna tylko w nilch jest wina, Że z nich każdy, choć jest... ze­

rem, Gotów zostać... akuszerem.

Potrząsając siły batem, Każdy chce b y ć... wojewodą, Zwłaszcza, gdy ma żonkę młodą Że ich liczba wciąż się lęże, I że sprytni są, ja k ... cenzor, Na nich prasa ostrzy jęzor.

A . M a ria n i

*) Z Nr- 45 „Żółtej Muchy* zwolnione z konfiskaty-

DRUGIE ZADANIE TURNIEJOWE.

-**A A

ASh

2

REBUSZAGADKA Za dobre i trafne rozwiązanie, oprócz normalnego punktu w tur­

nieju ^ (/patrz Nr- 50 „Ż. M :“ ) przeznaczamy nagrodę 1000 zło­

tych-

PODOBIEŃSTWO Jeden z naszych restauratorów, zbogaciwazy się, zapragnął po­

siadać własny portret- Kiedy zamówiony portret był już gotów i ów restaurator zobaczył go, uniósł się gniewem i zawołał:

— Coś pan namalował?! Prze­

cież to morda mego mopsa!

— O, przepraszam, była odpo- powiedź. To nie pan, ale mops pański ma ten zaszczyt posiadać uderzające podobieństwo do pa-

D Y K T A T O R STALIN czyli

SOWIECKI DON-JUAN-

Jak sobie pisma sowieckie wy­

obrażają sytuację polsko-fran- cusko-niemiecko-sowiecką.

ŻEBRACY.

Do sklepu pana Abrama From- berga wchodzi jakiś żebrak i pro­

si o jałmużnę. Fromberg zajęty buchalterją, każe mu czekać. Że­

brak czeka pół godziny, wreszcie zdenerwowany zwraca się do kupca: „Już pół godziny czelkam- Jak długo miam jeszcze tak stać“?

— Poczekajcie jeszcze chwil­

kę, właśnie kończę bilans. Bar­

dzo możliwe, że pójdziemy żebrać razem, — odpowiada Fromberg.

E

Ś Ń

DZIADEK . (bajka)

Był sobie dziadek, co miał słuch, I lubił też operę,

Chęci poznania pięknych słów U niego były szczere.

Nietylko lubił słuchać ich, Lecz sam też niemi1 władał, Często używał w mowach swych I w piękne rymy składał.

Miał on przedziwny w sobie dar (Nikt tego nie rozumiał), Że nawet tego. co już zmarł Onjeszcze wskrzesić umiał- Nie chciano wierzyć temu wprzód Co dziadek twierdził zawdy, — Lecz uwierzono wreszcie w cud, Bo mówił „Głosem Prawdy1*- I wiódł swój żywot dziadek ów,- Szczęśliwie, jakby w raju,

A że był mocny, silny, zdrów, Więc myślał wciąż o maju!

Mówił też wiele, pisał mniej, Choć wzniosie i z wysoka, Bo wielkość w duszy nosił swej, A patrzał w świat dnem oka.

Tak dziadek myślał i tak żył, A był skromności wzorem, Że filozofji znawcą był, Więc zwał się „sanatorem".

Znali go wszyscy, ten i ta, Starsi il młodzież cała.

Cóż dalej ? ... nie wiem— cicho, sza, Legenda się urwała ! „13“

U ZEGARMISTRZA.

— Polecam panu ten zegar.

Chodzi bez nakręcania — cały miesiąc!!!

— A jak długo chodzi, gdy go się nakręci?

!& s k ć i i y ii lę 11

B B

V T /

mm

B E Z S

Ł

Ó W

&

(6)

CHRZCIJAŃSKA WYTWÓRNIAPRACOWNIAKRAWIECKOKUŚNIERSKA okryć,kostjumów, sukien i futer.PrzyjmuiezamówieniaZ asnychi powierzonych

B R . U N K I E W I C Z

materjałóworazgotowe o 50°/0 taniej. Rob ta,wykwintna,krój pierwszorzędny. Ceny konkurencyjne, najdogodniejszewarunki _______HOŻANr. 54

Z cyklu:

PIOSENKI LUDOWE I.

Idzie Bebek, idzie, Wcale się nie boi, Kto mu w drogę wlezie, W łeb „jedynką1* łoi I tak hasa se po świecie, Z oego żyje, — to juz wiecie

Oj da dana i t d- Tyje Bebek, tyje,

I ma juz pięć latek, U nas dzięki niemu Cięgiem niedostatek,

Brzeście, plajty, wahnordacje,

— Oto nasom mas sanacje!

Oj do. dana i t- d- Umarł Bebek, umarł,

Jus lezy na desce, Gdyby „0n“ rozkazał, Podskocyłby jesce, Bo w Bebeku taka dusa, Gdy „0n“ każe — to się rusza

Oj dia dana i t- d.

MARŁEM- POPRAWIŁ SIĘ

— Ale szanowna mama pana dobrze się jeszcze trzyma!. ..

— To moja żona...

— E e ... właśnie chciałem po­

wiedzieć, że żona dobrze pana trzyma-

SZCZYTY JUR-STESA.

Szczyt wrażliwości■ Amerykań­

ska artystka przeziębiła się lia skutek chłodnego przyjęcia w Europie-

Szczyt naiwności■ Pewnego urzęd nika zapytać, jak mu się powo­

dzi-

Szczyt przeczulenia- Prowoka­

tor oskarżył kogoś o usiłowanie zabicia czasu-

Szczyt odwagi- Przyjaciel mój przyznał się żonie, że wraca zi ba­

ru-

Szczyt rycerskości■ Jakiś pan wybił zęby swemu znajomemu, podniósł je z ziemi i oddał właścicielowi.

Szczyt lojalności■ Znam pewne­

go osobnika, który staje na bacz­

ność przed każdym dziadkiem- Szczyt roztargnienia* Pani J- śniło się, że umarła, więc rano U- biera się w suknię żałobną.

W KLASIE-

Powiedz mi, Plajtemacher, kto jest najpopularniejszym obecnie człowiekiem w Polsce?

— Ja miszle, panie psorze, co to muszy być sekwestratoru, — je- mu zna każdy obiiwatel-

PRASA I BEBEBIĘTA- ( ballada)- Drogi czytelniku wierz, Nadejdą takie czasy, Że każdy Bebek też Korzystać będzie,

W cywilu czy w urzędzie, Z humorystycznej prasy!

On, Sławek, inni też;

0 śmiech nie dbając,

„Tse-Tee“ czytając, Mądrzejsi będą, wierz!!

1 jeszcze jedno, Że trafię w sedno, Będą sami, niestety Redagować gazety- Trudów w tem mało, Kto zna rzecz całą, Ten dobrze wie: — Druk jest bezpłatnie.

Współpraca bratnia — Ty zaś się śmiej. . .

Tulipan-

Z ZOOLOGJI-

—- Pępkiewicz, po czem po­

znasz starą kurę?

— Po zębach, panie profesorze

— Co ty pleciesz, albo kura ma zęby?

— Ale ja mam-

P A N I F O L K

Ciąg dalszy

Przyjęła mnie, jak swój własny idealizm.

Gdym wyczerpująco omówił wszelkie formalno­

ści, zwróciła się do mnie z następującem oświadcze­

niem:

— O jedno praedewszystkiem bardzo pana pro- sajig, mianowicie o to, żebyś czuł się, jak u siebie w domu. Wszystko jest wspólnem! Nic obistego! Zresz­

tą zapewne znane są panu moje rozmaitości życiowe, wyrażając się wulgarniej: — zasady.

— O. tale.! -— odrzekłem. — Niech pani będzie spokojną. .. Potrafię uszanować jej wzniosłe rozmai­

tości, zwłaszcza, iż są one poniekąd poirzebą życia mojego i — koniecznością. .. Ooo. .. pani. . .

— O oo... panie!

I rozstaliśmy się na przeciąg dni pięciu...

Po pięciu dniach, w godzinach rannych, pani Folk pozwoliła sobie złożyć mi osobistą wizytę.

— Gzem mogę służyć? — zapytałem.

— Chodzi mi o kwestję formalną. . .

— Słucham panliią?

— Pięć dni temu zechciał pan wprowadzić się do tego mieszkania. . . odnajętego po cenie kosztu. . .

— Przyznaję. W zupełności nie myli silę pani co do terminu-

—- Następnie.. . cena kosztu przyjęta drogą po­

wszechnego, równego głosowania przezemnile a również przez pana, jest mu wiadomą zapewne...

— Nie mijia się szanowna pani z prawdą, która

4 zawsze była, jest i będzie alfą i omegą wszelkiego ide- alimu-

— Również wiadomem szanownemu panu jest za­

pewne, — ciągnęła dalej pani Folk — iż ceny tej do­

tychczas nie uiściłeś.

— Domyślam się, że oprócz wielu innych cnót, ściisłość jest przewodnią gwiazdą jej niepospolitego i znakomitego żywota-

— A więc.. . w kwe«tji formalnej.. . przyszłam właśnie w oelu podjęcia. . .

-— Szanowna pani — przerwałem przewidująco—

Zachodzi małe nieporozumienie. . . Gdym wprowa­

dzał się, kazałaś mi uważać wszystko jako własność wspólną.. . Oczywistem jest, że cena kosztu z1 pod re­

guły wyjętą być nie może- I mnie się coś należy z tej ceny kosztu — przeto zawiadamiam panią, iż tę pierw­

szą połowę, przypadającą mnie osobiście, już sobie wypłaciłem.. . zaś co do drugiej, to pozwoli pani rzu­

cić na nią pewne światło, związane ściśle z jej idea­

lizmem. — Opierając się na przesłankach filozoficz­

nych, stwierdzających, iż wszelkie pojęcia posiadają diwie strony:'— fizyczną i moralną, właśnie tę moral­

ną stronę ośmieliłem się pozostawić szanownej pani w udziele — przypuszczając słusznie, iż w ten sposób złożę hołd właściwy jej idealizmowi. . .

Pani Folk w sposób gwałtowny przerwała nagle mój łagodny wylew konsekwencji i logiki-

— To jest, jakto? — zawołała —- więc pan chcesz korzystać z dobra publicznego, chcesz, że się tak wy­

rażę, społeczny fundusz użyć do celów osobistych?!

(d- c. n .)

(7)

ZROZUMIAŁ.

Peiwfiien profesor opowiada uczniom o dyktaturze; mówi, że dyktator, to taki człowiek, co może wszystko robić i postępo­

wać, jak mu się podoba, a wszys­

cy muszą go słuchać-

Potem zapytuje uczniów, ozy zrozumieli i każe to powtórzyć ua przykładzie , co każdy by z nich robił, gdyby był dyktato­

rem-

— Ja, odpowiada pierwszy za­

pytany uczeń, wydałbym wojnę Niemcom.

— Ja, powiada drugi, znany jako łakomczuch, jadłbym po dwa obiady dziennie.

— A ja potrzebowałbym odbu­

dować Palestynę, pisnął Mory- cek

— A ja napisałbym utwór i kazałbym go wydać w miljono- wym nakładzie. Rzekł początku­

jący wierszokleta-

Jeden tylko uczeń nic nie mó­

w ił Więc nauczyciel pyta:

— A ty cobyś zrobił ?

— Wziąłbym ma egzamin pana profesora i dawałbym pały jed­

ną po drugiej, bez pardonu!

Cała klasa ryknęła-

— No i czego wy się śmiejecie, obruszył się nauczyciel, przecież on najlepiej as was wszystkich zrozumiał dyktaturę-

Ż Ó Ł T A M U C H A 7

Odpowiedzi Redakcji

IokulatorKraków: — Z nadesłanych utworów drukujemy tylko jeden. Resztia jeszoz;e nie nia wyso­

kości - Może następne będą „treściwsze" i ,;ciekaw»ze“.

CasusKielce: — Za pomoc okazaną naszej bied- nej „Żółtej Muszce" serdecznie dziękujemy- Nadesłany wiersz drukujemy.

P. M- DuńskiKamińsk: — Propozycję akceptu­

jemy. „Rewja" chwilowo nie wychodzi. Byłoby ina­

czej, gdyby nie te „programowo-żebracze" czasy, jakie przeżywamy.

OmegaOstrów: W wiadomej sprawie nie mo głiamy się jeszcze skomunikować- Ma to nastąpić w przyszłym tygodniu. Odpowiedź prześlemy panu na­

tychmiast.

Krytyk-Sympatyk: Za słowa uznania dziękuje­

my. Zachęta z Pańskiej strony jest dla nas b- poważ­

nym bodźcem- Żałujemy tylko, że W. Pan zamierza przerwać swą z nami korespondencję z racji wyjazdu- Gzy jednak nie dałoby się chociaż od czasu do czia&u przypomnieć sobie naszą Redakcję i napisać paru słów

do których wszyscy nasi współpracownicy zdążyli się więcej niż przyzwyczaić i które pozatem cenią bardzo-

POLECAMY

FABRYKĘ KAPELUSZY FILCOWYCH,

SŁOMKOWYCH I GALANTERYJNYCH

WACŁAWA SZULCA

współpracownika firmy

A. BERNARDIN SUCR — FANFANI et STAGI W PARYŻU

W A R S Z A W A

Chmielna 15 — Telefon 307-76

Zw iększajcie licz­

bę Czytelników i Prenu m eratorów

„Ż ó łte j Muchy“

ZMIANY ULIC-

J ak sSię dowiadujemy, w naj­

bliższych dniach przeprowadzona zostanie zmiana nazw następują­

cych ulic w Warszawie:

Złota na Św- Nędzy, Wiejska — Szopy,

Rymarska —■ Pustoskarbska, Miodowa — Doraźna, , Nowy Świat —- Pół Światek,

Wali-ców — Brzeska, Pokorna — Żydowska, Bracka — Piłsudskich, Wolność Cenzuraina, Plac Bankowy — Plac Bankru­

tów-

Zimna -y- Urzędnicza, Gnojna — Sanacyjna, Żelazna — Opozycyjna, Kupiecka -—- Pogrzebowa, Sienkiewicza ;— Słonimskiego, W KŁAJU-

W Kłaju witano nowego władcę prowincji (god­

ność, odpowiadająca stanowisku naszego wojewody)- Wystawiono mu bramę triumfalną z zawieszonym na długim sznurze wieńcem laurowym, a nad nim był napis: „W art tego" .

Niestety, w chwili, gdy nadjeżdżał wielkorządca, urwał się wieniec nagle, tak że na bramie pozostał tylko długi sznur i napis- Podobno wielkorządca obraził się-.-

Wystrzegajcie się S2k c d liv jc h szsmpc r.ów któic nie niczem innem, jak ipydłem sproszkowanym

ŁUPIEŻ, WYPADANIE WŁOSÓW

u su w a bezwzględnie mycie głowy pianą extraktu ziołowego

B A Y-R U M

zapobiega siwiźnie. Cena zł. 2.—

D la czytelników „Ż ółte j Muchy” rabat

K A L O T E C H N IK A , Marszałkowska 116

Porady leczniczo-kosmetyczne udziela doktór chirurg .________ i kosmetolog. W izyta zł. 3.— ____________•

Jeżeli nie Szyller-Szkolnik, to któż inny potrafi szczegółowo określić Twój charakter, zdolności i przezna czenie, Szyller-Szkolnik jest Redak­

torem pisma „Świt" (Wiedza Tajem­

na) autorem wielu prac naukowych, posiada szereg protokułów Towa­

rzystw Naukow. Stolicy. Jeżeli Ci brak energji, równowagi, jeżeli cier­

pisz moralnie, potrzebujesz dobrej ra­

dy przyjdź, a poznasz kim jesteś, kim być możesz. Dowiesz się, jak żyć, postępować aby zwycięsko przeciwstawić się losowi. Jeżeli wątpisz nie masz czasu, napisz natychmiast imię, rok, miesiąc urodzenia, a otrzymasz określenie ważniejszych faktów życia darmo (75 gr. znaczki pocztowe i niniejsze ogło­

szenie załączyć.

PSYCH0-GRAF0L0G SZYLLER-SZKOLNIK Warszawa, ul. Żórawia Nr. 47 m. 2.

Przyjęcia osobiste płatne—cały dzień. Analiza szczegó­

łowa—horoskop—odpowiedzi słynnego medjum Evigny- Rara zł. 3.

1 u

! U« I—I Ł

:. n. - d S

, Hf

M- W

N H* &

^ td S s g l i £ *

» n Ę

o-3 (r1 S S I

j ! e

p

fc

?**< O

li-

O H PC

>

r

w Oi

pN

O

n

3 CO

m* N O ^ P* ŚJ

P >

K5

(8)

sze Wszystkich krajów łączcie się“-

Warunki prenumeraty (waz z przesyłką), miesięcznie zł. 1.00 — kwartalnie*!. 2.50 — półrocznie zł. 4.50—

rocznie zł. 8.00. Zagranicą 100 proc. drożej. Konto P. K.O. 17.440 „Swast".

Cena ogłoszeń: Vt str—300 zł., ł/a str.—150 zł., */4 str.—75 zł., ł/B str.—40 zł. Marg.—50 zł.

Adres Redakcji i Administracji: czynne od 10—16 p. p. Warszawa, Wspólna 6. telefon 9-25-16.

____________ Oddział Redakcyjny: Poznań, Ogrodowa 5 m. 18 Godz. red-: soboty od 17 do 18

lUAfcfaw odpowiedzialny: FranciszekGaw rodsHt^'^ Wydawca: Tow. Wyd. J3WAST“\ Sp. * o. o.

P m ij& i pocstowa opłacona ryczałtem. E«'*4<LL^1 ~ Dnik. wSpolooarui” PL Grsybowaki J-5.

Cytaty

Powiązane dokumenty

was każdy się dowie, Szeroko o tem się mówi, co tam w Brześciu było, A właściwie nic strasznego tam się nie zdarzyło, Bo więźniowie tam mieszkali każdy w

Jedna jest tylko prawda: — „krzywe koło“, w które wpleciony jesteś, by obracać się jako męka, jako rozpacz, jako nieszczęście, wkoło jednej, niezmiennej

tych rófnierz, za które dziękuje, {przydałoby się cokolwiek więcej). wszystko toczy się pomalótku, w szkole zaś znaczniś prędzej, bo mnie ju z wyleli, ale nie za

udław się pan Sfinksem&#34;, albo „oby cię egipskie ciemności pochłonęły!&#34; lub też „żebyś pan dostał egipskiego zapalenia

Zdała —- wspaniałe, z bliska — to arka Noego, Można się tam dopatrzeć zwierza wszelakiego. Dla wielu posłów z BeBe jest to wielką męka, Trza się

tyka, ani słowa, w marcu będzie też marcowa, iii P bo minister, choć jałowy, w marcu staje się

— Przyznam się panu dobrodziejowi, iż nie kształciła się ona w Wa.szawie, lecz w tych dniach dostałem ją z Madery. Kiedy o całej tej historji dowiedzieli

Więc niech sobie tam inni narzekają na post, ja się z niego cieszę, bo to tylko jedna ż nowych okoliczności uprzyjemnienia życia wybrańcom sanacji, a obawiać