u f
OPLATA POCZTOWA UISZCZONA RYCZAtTP1-
Poniedziałek Zł grudnia 1931 r. ROK XXVII. Cena 20 gr.
P I S M O C O D Z I E N N E
FABRYCZNY SKŁAD OLEJÓW JADAliHYCH
QXX
„OLEUMS" I
Cyrololcza 3 I Kowalika » Telef. 10 18.
poleca po najoiiazyeh cenach, najprzedniejszej Jakr^cl oleje: słonecz- nikowy. rzepakowy, orzechowy, lniany, wyborową stołową oliwę Jadalną, olejek, rycynowy leczniczy, olej wazellaowy, oliwę do palenia. 16Mą I zieloną, kootkf do oliwy do palenia, pokoi! czysto lniany, jakolel:
makuchy rzepakowe I lniane, ręczne I motorowe. 1428
P o l e c m n y j y g d l ^
znane zc swej jakości w największym wyborze
W Ł A D Y S Ł A W S U C H O D Ó Ł
1460
H a l l o ! ! !
Aparaty Radiowe
Hallo!!!
U l g i k r e d y t o w e
dla instytucyj rolniczych
D Ź W I Ę K O W Y
K I N O - T E A T R
„CORSO
DZIŚI -Przedświąteczny podwólny rekordowy program d i « l c k o v y 1 F i l i i ) LUPE VELEZ, JETTA OONDAL, WILLIAM BOYD A I l l l l l w olśniewającym salonowo-erotyczoym dramacie p. I.
Śpiewaczka z Tawerny
(DZILU/CZE s BRUKU)
Z Film trojga°iadz|
ł^! P I Z P A L U
(W BIAŁY A PIEKLE) NADPROGRAM! Rewelacyjne dwa d-datkl dźwiękowePoczątek seans. codz. o frodz. 5.15 po pół.
Ostatni seans o godz. 10 wiecz. Ceny miejsc od 1 zł.
Kino - APOLLO - teatr
Wyświetla od poniedziałku Zł grudnia r b.
Wielką Polską dźwiękową epopcę morską p. t.
WIATR OD MORZA
dramat filmowy na tle arcydzieła STEFANA Ż E R O M S K I E G O W rolach głównych:
Marla Malicha, Adam Brodzisz, Junosza Stępourskl, Eug. Bodo i Inni
Dyrekcja kino .Apollo* zapowiada w dniach najbliższych premjere największego fllmu wszystkich czasów p. I. T R A D E R H O R N . Początek I-go seansu o godz. 5.15.
Kino-Teatr „ADRIA"
DAWNIEJ .WIEDZA- ulica Jezuicka 20.DZIŚ i dni następnych na ekranie! Monumentalne arcydzieło z życia cygana literackiego, poety I kpiarza uwodziciela 1 portulka,'pleczenlarza I złodzieja
POETA-ZEBRAK
J O H N B A R R Y M O R E C O N R A D YEIDT NADPROGRAM NA SCENIE występy artystów. Nowe atrakcje. Młodociani uniwersalni artyicl 4 Zrodowsktch z nowym repertuarem. Ćwiczenia polskich marynarzy na maizcle okrętowym. wvk. L Irena — zadziwiająca zręczność, siła.Balet Kalfbri tańce klasyczne I charakterystyczne. Bomby śmiechu w wykon, klownów. Sport, humor, baftt, muzyka, dowcipy.
Klerów, artyst A. Ignatowlez. Konferancfer Cz. Grocholski
Pocż. seans.: o g. 4. 6, 8 I 10 wlecz. Ceny miejsc od 40 gr. do 70 gr.
Dzieci, młodzlei szkolns 1 bezrobotni za okazaniem legitymacji płacą na pierwszy seans 25 gr.
Rada ministrów uchwaliła pro- jekt ustawy, posiadającej nie- zmiernie waZne znaczenie dla Istnienia i rozwoju polskich in- stytucyj rolniczych, a specjalnie spółdzielni handlowo rolniczych.
Polska spółdzielczoić rolnicza znalazła się bowiem w bardzo trudnem położeniu wobec . spad- ku wypłacalności swych człon- ków-rolników. Spółdzielnie rol- nicze dostarczały od kilku lat na kredyt różnych towarów swym członkom, jak nawozów sztucznych, nasion, maszyn rol- niczych i t. p. Kasy spółdziel- cze, jak Kasy Stefczyka i inne rozdzielały kredyty państwowe w imieniu Banku Rolnego. Spa- dek dochodu rolnika-członka tych spółdzielni uniemożliwił mu do- trzymanie terminów swych zo- bowiązań. Z tego powodu spół- dzielnie rolnicze znalazły si< w wielkich trudnościach finanso- wych. Trudności te zresztą da- tują się oddawna wskutek nie- oględnego prowadzenia księgo- wości i gospodarki, oraz konku- rencji kilku central spółdzielczych pracujących na tych samych, te- renach kraju. Sytuacja spół- dzielni rolniczych była juz w
1927 roku tak poważna, Ze r/ąd zmuszony był przyznać na pod- stawie ustawy skarbowej spół- dzielczości rolniczej kredyt w wysokości 10 miljonów złotych.
Kredyt ten tak zwany sanacyjny, poprawił na pewien czas sytu- ację naszej spółdzielczości rol- niczej. Niestety jednak, jak to już wyżej wspomnieliśmy, po- gorszenie się sytuacji wa«, na skutek przesilenia rolnego, zne- utralizowało tę pomoc. Obecnie nadchodzi termin spłaty tych kredytów sanacyjnych, rozdzie- lonych przez specjalny komitet rolniczo-spółdzielczy między po- szczególne spółdzielnie. W koń- cu lutego 1932 r. przypada wię- kszość terminów płatności z te- go tytułu.
Rygorystyczne ściągnięcie tych należności w jednym terminie mogłoby doprowadzić wiele z pośród naszych spółdzielni rolni- czych do zupełnego upadku.
Spółdzielczość rolnicza stanowi zbyt pożyteczną sieć organiza- cyjną dla kulturalnego, handlo- wego f produkcyjnego interesu naszego rolnictwa, aby można było z lekkiem sercem przecho- dzić do porządku dziennego nad jej upadkiem. To też rząd po- stanowił jeszcze raz przyjść z wydatną pomocą naszej spół- dzielczości rolniczej, projektując wydanie specjalnej ustawy, wpro- wadzającej ulgi w spłacie kredy- tów państwowych dla spółdzielni rolniczych. Projekt mianowicie upoważnia ministra skarbu do
przedłużania terminów spłaty kredytów, udzielonych spółdziel- czości z zapasów skarbowych jeszcze na mocy ustawy z. 1927 r. W wyjątkowych wypadkach zasługujących specjalnie na u- względnienic umarzania łych na leżnośd.
Projekt powyższej ustawy prze- dłożony zostanie niebawem sej- mowi do uchwalenia. Posiada on istotne znaczenie nielylko dla naszej spółdzielczości rolniczej, ale i dla całego rolnictwa, gdyż utrzymanie instytucyj spółd/iel czych stanowi dla wielu rolników szczególnie drobnych i. średnich gwarancję uzyskiwania pomocy finansowo-kredytowej. Powtóre zaś spółdzielnie uwolnione od
presji swych długów przestaną gnębić rolników — swych człon- ków. Projekt wprowadzenia tych ulg ukazuje się w samą porę.
Sytuacja rolnictwa doznała bo- wiem pewnego odprężenia wo- bec zwyżki cen zbót chlebowych.
Wymaganie w takim momencie pod rygorami sądoweml spłat państwowych należności kredy- towych od rolnictwa ł jego in- stytucyj pogorszyłoby sytuację.
Z tych też względów rolnicy powitają projekt ustawy, zapro- ponowany przez rząd, z wdzięcz- nością, widząc w fakcie opraco- wania tej ustawy jeszcze jeden dowód troskliwej opieki czynni- ków rządowych nad istolnemi interesami rolnictwa.
CZEKOLADKI, KARMELKI
PIERNIKI 1465
F i r m y E. W E D E L
poleca HEfaJODOR [GUZ Lublin, tirak.-Frsedm. SB
RYBY
Z A W I A D O M I E N I E
Niniejszym mam zaszczyt zawiadomić Szanowną Klientele, że duła 12-go grudnia r. b. otworzyłem
F 1 L J Ę Z E S P R Z E D A Ż Ą W Ę D L I N
przy ulicy Krakowskle-Przedmleścłe J 6 44 Polecając, tfu nadal łaskawym względom P. P- Klienteli, pozostaje
z poważaniem
V 6 A D Y S * A W S U C H O D Ó Ł Skład Wędlin Narutowicza Nr. 7
*409 telefon Nr. 15-47.
LUBELSKIE T O W A R Z Y S T W O W Y D A W N I C Z E
99
P R Z E Ł O M "
SPÓŁKA Z OGRANICZONA ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ <A w LUBLINIE, ULICA KOŚCIUSZKI M 2
TELEPONYJ4 315-26. KONTO P. K. O. Nr 6&606.
P R Z Y J M U J E WSZELKIE OBSTALUNKI
W ZAKRES DRUKARSTWA WCHODZĄCE
P O C E N A C H K O N K U R E N C Y J N Y C H AFISZE, ASYGNARJUSZE, A W I Z A C J E , BILETY W I Z Y T O W E , BILANSE, BLANKIETY HANDLO- W E , B R O S Z U R Y . C E N N I K I . C Y R K U L A R Z E , RO- B O T Y T A B E L A R Y C Z N E , S P R A W O Z D A N I A Itp.
wprotlodprodueenla T a n i a s p r z e d a ż od wtorku dn. 22 XII uL, 3-go Maja 12 i Dolna 3-go
1464 Maja 9. Telefon 1.61.
Czytajcie „Ziemię Lubelską,;
Str. 2. ^ZIEMIA LUBELSKA* « dnia 77 grudni a 1931 roku, Hu 346.
ŻYDZI I M A S O N I
Ilekroć endecja znajdzie się w kłopotliwej sytuacji, wyciąga zawsze ze starych rekwizytów swych dekoracyj partyjnych dwie figurki: żyda i masona. Służą jej one do celów najrozmaitszych.
O t o np. endecja poniosła na ja- kimś polo, wskutek własnych błędów, jawną porażkę. Kto wi- nien? odpowiedź — na użytek .wiernych*—zawsze gotowa: żyd albo mason, albo — obaj razem.
Równie łatwo objaśnić powo- dzenie przeciwnika politycznego:
pomagają mu, popierają go ży- dzi i masoni. Gdy się czego nie rozumie, gdy jakieś zjawisko społeczne lub polityczne prze- rasta zakres pojęć uczestniczek stow. św, Zyty lub członków Archikomfraterni Literackie), mó- wi się wówczas: .masonerja" — i wszyscy są zadowoleni, że ro- zumieją. Gdy Jednak zapytać ko- goś z .wiernych", a nawet — z czołowych przywódców endecji, co to jest właściwie masonerja
—niepodobna usłyszeć dorzecz-j nej odpowiedzi.
Rzecz charakterystyczna, że na przestrzeni swej 40 letaiej blisko działalności, endecja nie zdobyła się nigdy na chudą cho.
ćby broszurczynę na temat ma- sonerji i jej działalności na świe- cie i w Polsce, pomimo, iż wo- juje z nią bezustannie. Jest to zrozumiałe. A nuż djabeł nie okazałby się tak straszny, gdyby go odmalowano? Lepiej pozo- stawić to widmo w mrokach głę- bokiej „tajemnicy", mówić o niem szeptem, jako o groinem X, wszędzie obecnem, wszystko wiedzącem, wszędzie działająccm a nadcwszystko przeszkadzają- cem endecji sprawować rządy w Polsce. Za dawnych, przedwo- jennych czasów węszono ' maso- nerję przedewszystkiem w sferach pozytywistów i postępowców.
Oczywiście, Aleksander Święto- chowski uchodził za masona zde- klarowanego. Ale i w sferach bliskiej sobie partji polityki real- nej endecja również dopatrywała się wpływów masońskich. Za masonów uchodzilis dr. Karol Benni, znany ongi działacz spo- łeczny, Erazm Piltz, Ludwik Sira- szewicz (red. „Kurjera Polskiego") Nawet ks. Zygmunt .Chełmicki, znany ongi uczony i działacz z partji polityki realnej, nie był
wolny od posądzeń o przyna* j leżność do masonerji.
Jeśli zaś chodzi o stosunki za-1 graniczne, to do masonerji zali- czono hurtownie wszystkich wy*
bitniejszych polityków francus- kich i angielskich, nie wyłącza- jąc króla angielskiego. Co wię- cej, według pojęć szeptanych na ucho w sferach endeckich, wpły- wy masońskie sięgały nawet sto- pni Tronu Papieskiego. I p. kar- dynał sekretarz stanu Gaspari
mocno był w tym względzie przez endecję podejrzany.
Z pośród twórców i przywód- ców endecji najtrwalszym tropi- cielem endecji był Roman Dmow- ska Podejrzliwość jego nie osz- czędzała nawet najbliższych przy- jaciół. S. p. Zygmunt Balicki mo- cno był przezeń poszlakowany o przynależność do masonerji podczas pobytu w Szwajcarji.
Traktowano to zresztą jako jego .grzech młodości". Natomiast całą emigrację szwajcarską czy paryską, grupującą się dokoła Muzeum Polskiego w Rapper- swilu zaliczano hurtownie do ma- sonerji. Zygmunt Miłkowski (T.
T. Jeż), Seweryn Gałęzowski, Karol Lewakowski, Korytko, Dy- gat, Gasztowt i in. wszyscy za- liczeni byli do loży .Wielkiego Wschodu", pomimo, że prawie wszyscy oni należeli do Ligi Na- rodowej i z funduszów I. zw.
Skarbu Narodowego subwencjo- nowali .Polaka", . P r z e g l ą d | Wszechpolski" i całą ówczesną tkcję demokracji narodowej.
W czasach powojennych, jako aksjomat podawano w sferach
kierowniczych Związku Lodowo Narodowego, że .piłsudczycy"—
to masoni. Biedzono się tylko nad ustaleniem hierarchji, a więc np. nad ustalemnm faktu, kto jest masonem wyższego slopniat J . Piłsudski, czy Feliks Perl?
Vox endeckiego .narodu" głosił, że Feliks Perl. Ale, pewności nie było. Z masońskich wydaw- nictw zagranicznych wyłowiono wreszcie parę nazwisk masonów polskich. Na czele okazało się, stoi Andrzej Strug, znany po- wieściopisarz, obecnie — senator z ramienia P.P.S.CK.W. Odkry- cie to nie było na rękę endecji.
Bo przecież A. Strug, jak i cała jego partja, jest w ostrej opo- zycji w stosunku do .piłsudczy- ków". D o masonerji zaliczono również b. senatora Motza, za- mieszkałego obecnie w Paryżu.
Ale i ten wystąpił w swym zna- nym liście przeciwko .piłsudczy- kom", posądzając ich o knowa- nia monarchistyczne. Jakże to utrzymać wśród .wiernych" prze- konanie, że piłsudczycy—to ma- soni, skoro masoni właśnie zwal- czają piłsudczyków.
Ale, od czegóż dowcip ende- cki?
Lansuje się obecnie wśród na- bożnych czcicieli Św. Zyty taką oto bajeczkę: Masonerja ma dwa obrządkr. .Wielki Wschód- (fran- cuski) i — szkocki (angielski).
„Obrządki" te walczą i rywali- zują ze sobą. Tedy .Wielki Wschód", zaszczepiony czy leż restytuowany w Polsce przez b.
seoatora Motza wiiął pod swe skrzydła .cekawistów", zaś pił- sudczycy wstąpili do obrządku szkockiego. Słowem, biedna czcicielka Św. Zyty ma obecnie, zamiast jednego djabła, dwóch djabłów na ścianie, do tego wza- jemnie dżgających się oslremi widłami. Bądź tu mądry, wobec tego, który z tych djabłów jest djabłem prawdziwym, a który djabła tylko udaje? W dodatku, po takich .jaanych" .wyjaśnie- niach", nawet wśród najuboż- szych duchem czytelników bru- kowców endeckich zjawić się może pytanie: dlaczegóż to pra- wowierna i duchem bożym na- tchniona endecja wysługuje się masonerji, popierając .cekawi
stów* I stając w jednym szeregu politycznym z Wielkim Mislr/em loży .Wielkiego Wschodu- w Polsce Andrzejem Strugiem?
Czy owej .loży szkockiej" me należy szukać raczej wśród ende- cji? piałoby to przynajmniej ja- kiś sens i logikę: dwa obrządki
— jeden radykalny ( . W elki Wschód" — cekawiści), drugi — umiarkowany (szkocki—Str. Naf.).
Różnemi drogami dążą do tegoż celu — do obalenia .piłsudczy- ków". Przecież sędziwy senator St. Głąbiński powiedział wyraź- nie w Sądzie Okręgowym: .Go- towi jesteśmy podać rękę każde- mu, kto dąży do obalenia rządu obecnego".
Wszystko więc pasuje, jeśli przypuścimy, że nasza opozycja prawicowa i lewicowa—to maso- nerja dwóch .obrządków". Nato- miast nic się .nie trzyma kupy', jeśli do masonerji zaliczać hę dziemy, jak to czyni endecja, zarówno .piłsudczyków", jak ce- kawistów. Tropiąc pilnie i u sil nie masonerję w Polsce, endecja sama zaplątała się w rozstawione na .piłsudczyków" sidła.
Konwersja krótkoterminowych
długów rolniczych
Syluacja produkcji rolniczej w Polsce w niedalekiej przyszłości powinna kształtować się dość pomyślnie. Trwająca bowiem juz od miesiąca zwyżka cen zbóż chlebowych i to nietylko w Pol- sce, ale i w całym świecie, przy spadku zapasów żyta oraz psze- nicy świadczy o kończącem się przesileniu zbożowem. Pociesza- jącemi pod tym względem wia- domościami są informacje o spo- dziewanych daleko mniejszych zbiorach niż w roku zeszłym na półkuli południowej. Wprawdzie trapi jeszcze rolników spadek cen produkcji hodowlane), ale wobec dość szybkich zmian, ja- kie zawsze zachodzą w konjuk- turze hodowlanej, jak tego uczy nas doświadczenie, przesilenie hodowlane powinno minąć po upływie najwyżej najbliższych kilkunastu miesięcy. Horoskopy więc na stałą i ogólną poprawę sytuacji rolnictwa są poważne i liczą się z niemi nietylko la- chowcy-rolnicy, ale i wszyscy ekonomiści.
Samo podniesienie cen pło- dów i produktów rolnych nie stanowi jeszcze o całkowitem wyratowauiu z obecnej presji kryzysowej naszego rolnictwa.
Zadłużenie bowiem szczególnie krótkoterminowe całym swym ciężarem ciśnie nadal rolników.
Dochodowość produkcji rolni- czej nie polepszy się w najbliż szym czasie tak wydatnie, aby mogła pokryć nietylko bieżące wydatki i potrzeby rolnictwa, ale i opłacić procenty i zamor- tyzować powstałe w okresie prze- silenia długi, zwłaszcza wysoko- oprocentowane prywatne długi
krótkoterminowe. Uporządkowa- nie więc finansowe rolnictwa jest najbardziej palącem zagadnie- niem chwili bieżącej. Jest to zagadnienie niezmiernie trudne do przeprowadzenia zarówno ze
względu na wielkość potrzeb- nych funduszów, jak i na tru- dności techniczne.
Rolnictwo w Polsce rozdzielo- ne jest na zgórą 3 miljony od- rębnych gospodarstw, które róż- nią się od siebie strukturą, do- chodowością, zadłużeniem i t. d.
Zachodzi więc konieczność indy- widualnego traktowania, jeżeli nie wszystkich gospodarstw po*
szczególnych, to chociaż wielu ich grup. Tem niemniej poży- teczność i konieczność uporząd- kowania sytuacji finansowej w formie oddłużenia rolnictwa uzna wana jest powszechnie. Na pier- wszy więc plan wysuwa s?ę spra- wa konwersji długów krótkoter- minowych przy jednoczesnem
obniżeniu ich oprocentowania.
Jeżeli ten sposób nie wyda cał- kowitego rezultatu dla wielu bar- dziej obciążonych finansowo je- dnostek gospodarczych rolniczych to niemniej dla całości rolni- ctwa w Polsce stanowić będzie ulgę, prowadzącą pewnie do od- dłużenia. Niestety, z przeprowa- dzeniem konwersji prywatnych krótkoterminowych długów rol- nictwa wiąże się sprawa wierzy- cieli rolników.
Są to przeważnie instytucje prywatne handlowe lub kredyto- we, które utrzymywały stosunki z rolnictwem. Te instytucje pry- watne zainteresowane będą tylko wtedy w konwersji zobowiązań rolniczych, jeżeli będzie to dla nich związane z otrzymaniem gotówki, W dzisiejszej sytuacji przeprowadzenie konwersji dłu- gów, zaciągniętych w instytucjach państwowych, również jest bar- dzo trudną spiawą ze względu na brak skarbowych zapasów państwowych. W tej sytuacji właśnie tkwią trudności w wy- nalezieniu potrzebnych fundu- szów. Suma zaś obciążeń krótko- terminowych rolnictwa sięga bar- dzo poważnej wysokości kilku- set miljonów złotych. Nawet gdyby skonwertować należności wobec instytucyj publiczno-pra- wnych bez pieniędzy, to i tak pozostanie bardzo duża suma, którą można będzie konwertować wyłącznie gotówką. Z koniecz- ności więc konwersja ta może być przeprowadzana tylko stop- niowo. Na taką konwerśję pla- nową pewne sumy, mimo odczu- wanych obecnie trudności, muszą się znaleźć.
Sprawą uporządkowania finan- sowego warsztatów rolnych zaj- mowała się obradująca w tych doiach komisja opinjodawcza gospodarcza przy ministrze rol- nictwa. Z przeprowadzonej dy- skusji na temat konwersji krótko- terminowego zadłużenia rolnictwa wynika jasno stanowisko .rolnic- twa polskiego, które zasługuje na specjalne podkreślenie i uzna- nie. Oto rolnictwo polskie zde- cydowane jest dążyć do całko- witego wywiązania się ze swych zobowiązań pieniężnych i sta- nowczo odrzuca myśl zastoso- wania w Polsce jakichkolwiek przepisów, które mogłyby wstrzą- snąć podstawami kredytu w Pol- sce, na wzór tych, jakie w osta- tnich czasach wprowadzono w innych państwach. Jest to sta- nowisko zdrowe państwowo i go- spodarczo. Tylko bowiem usiło- wanie wywiązania się ze swych zobowiązań może stworzyć pod
stawy dla dalszego otwarcia kre*
dytów rolniczych. Stanowisko ta*
kie nie podrywa z jedne] strony finansów tych instytucyj prywa- tnych i państwowych, które u- dzielały pomocy kredytowej rol- nictwu, świadczy też o stabilizacji stosunków gospodarczych w Pol- sce i wywiera dobre wrażenie zagranicą o solidności podstaw kredytowych w Polsce.
Debatując nad problemem od- dłużenia rolnictwa, komisja o- pinjodawcza stwierdziła koniecz- ność szybkiej i zdecydowanej akcji realizowanej konwersji długów krótkoterminowych. W tym celu komisja zaproponowała utworzenie przy ministerstwie rolnictwa centralnego biura kon- wersyjnego, oraz regjonalnych biur konwersyjnych na terenie województw—jako organów wy- konawczych. Zadaniem tych biur byłoby jaknajszybsze ustalenie wytycznych akcji konwersyjnej oraz planu konwersji. Sfinanso wanie t>cb prac wstępnych ma opierać się na pobieraniu, nie- znacznych zresztą, opłat od osób i instytucyj, zainteresowanych w konwersji. Dalej, komisja opinjo- dawcza zaproponowała utworze- nie przy ministerstwie skarbu specjalnej komisji do opracowa- nia reform w polskim aparacie kredy to hipotecznego. Pozatem przy ministerstwie sprawiedli- wości miałaby powstać, zdaniem komisji opinjodawczej, specjalna komisja prawnicza dla przygoto- wania zmian w ustawodawstwie upadłościowem i egzekucyjnem w stosunku do rolnictwa. Wszy- stkie te trzy nowopowstałe or- gany przy ministerstwie rolnic twa, skarbu i sprawiedliwości miałyby zachować jaknajściślej- szą współpracę.
Tak przedslawia/ą się projekty wstępnych prac do przeprbwa dzenia wielkiego'zagadnienia u- porządkowania stosunków finan- sowych polskiego rolnictwa.
PO W I Z Y C I E
p. Zaleskiego v Londynie Aczkolwiek wzajemne odwie- dziny mężów stanu ' są rzeczą dość częstą w polityce, to jed
nak zaproszenie polskiego mini- stra spraw zagranicznych do Lon- dynu wywołało wielkie zacieka- wienie. Zainteresowanie było po- dwójne. Sam fakt zaproszenia był już uważany za znamienny Europa cierpi dziś z powodu niesłychanego kryzysu politycz- nego I ekonomicznego. Przodu- jące państwa radzą i naradzają
się razem i indywidualnie nad
W Y D A W N I C T W A G W I A Z D K O W E
P»leta w Dużym Wyborze
Księgarnia i
św. Wojciecha
X MM
b i b l i a , ftrak.-friclfl. 43 (gmach Banka
tym kryzysem. Radziła Argtja z Frant ją. Naradzała s:ę z Niem- cami » Wiochami. Pragnęła i te raz usłyszeć ważkie zdanie Polski.
Przestrzeń między Tamizą a Wi- słą nie jest zbyt daleka, aby wy- dawała się zbyt wielką dla nie- których dyplomatów angielskich.
Dopiero pięć lat trwałych rzą- dów w Polsce przekonały Anglję 0 rozwoju I postępie, jakoteZ i znaczeniu naszego kraju. Rząd angielski postanowił w:ęc rozma- wiać z przedstawicielem rządu polskiego bezpośrednio. Sir John Simon zaprosił ministra Zaleś kiego do Londynu. I to juZ wy- starczy ło, aby wzbudzić zainte- resowanie politycznej opinji świa ta. P. Zaleski jest pierwszym mi- nistrem Polski, który został ofi- cjalnie zaproszony przez rząd brytyjski. Jest oo równieZ pierw- szym ministrem spraw zagranicz- nych republik wschodnic-euro- pejtkich, któremu tak te zapro- szenie przysłano Jest to uznanie dla p. Zaleskiego i rządu, który reprezentuje, -
Ale skoro za znamienny zo- stał uznany sam fakt zaproszenia, to rezultat jego jest jeszcze wa- żniejszy. Przez trzy dni polski minister spraw zagranicznych ba- wił w Londynie. Przeprowadzał poufne rozmowy z premjerem Mac Donaldem i angielskim mi- nistrem spraw zagranicznych sir Simonem. Dyskutował z mini- strem haudlu Runcimanem i mi- nistrem wojny lordem Halisha- mem.. Był przyjęty przez króla Jerzego i przyjmował sam w na- szej ambasadzie wybitnych mę- Zów stanu, kierujących polityką Wielkiej Brytanji/ Z wszystkimi tymi wybitnymi Anglikami prze- prowadził p. Zaleski—jak sam to określ ł — .otwartą wym anę po- glądów".
Istnieje dziś na horyzoncie po- litycznym bardzo wiele zagadnień pierwszorzędnej wagi. . Istnieje kwealja bezpieczeństwa i pro- blem rozbrojenia. Cały szereg innych zagadnień równieZ do- maga się narady i wymiany zdań 1 decyzy). Polska i jej rząd ma wyrobione zdanie, tyczące się tych problemów. Dąży do bez- pieczeństwa i pokoju, jak rów- nieZ do rychłego uwolnienia or- ganizmu Europy od .trapiącego kryzysu. I to właśnie zdanie swe- go rządu wyłuszczył teraz p. Za- leski na konferencji w Londynie.
Anglja zrozumiałe jak doniosłą jest rola Polski w Europie cen- tralnej, jak również w jej wscho- dnich rejonach. Nie mogła więc Żadną miarą myśleć o planach poprawy sytuacji europejskiej bez zasiągnięcia opinji tak ważnego czynnika, "jakim jest obecnie Polska.
Wizyta ministra Zaleskiego jest niewątpliwie sukcesem i z innych powodów. Mianowicie pomogła do zburzenia te) reszty uprze- dzenia, jaka istniała względem Polski na wyspie brytyjskiej.
Jeszcze pized sześciu laty Polska była czemś nieznanem dla prze- ciętnego Anglika. JeZeli ktoś miał jakieś wyobrażenie o Polsce to puebodziło ona z nad Sprewy
—niestety. Ostatnio parę lat rzą- dów . w Polsce przyczyniło się do stopniowego zaniku tych nie- słusznych uprzedzeń do naszego kraju. Coraz bardziej poznawano Polskę i uznawano jej znaczenie!
Obecnie wizyta ministra Zales- kiego ostatecznie wykorzeni nie- pawno błędne pojęcie. Zrozumie- nie, jakie rząd angielski okazał ostatnio względem zagadnień pol svich, wyjdzie na dobre nietylko Polsce i Anglji, ale i całej Europie.
Nr. 346 .ZIEMIA LUBELSKA* i dnia 21 grudnia 1931 roku. Slf. 3
0 kres gdańskiej
bezczelności
•Nasze stosunki z wolnem mia- stem Gdańskiem są dalekie od tego, czegobyśmy pragnęli".
Oto jasna, niedwuznaczna, wy- kluczająca wszelkie kruczki i n - terpretacyjna deklaracja, wypo- wiedziana przez ministra Zales- kiego na senackiej komisji spraw zagranicznych. .Stanowiąc dla Gdańska naturalną podstawę jego dobrobytu, a nawet bytu gospo- darczego, wzamian żądamy nie- słychanie mało: lojalności i do- brej woli*. I cóż widzimy? Min.
Zaleski gładkością jeżyka dyplo- matycznego nie przesłania widoku na rzeczywistość: Gdańsk me jest wobec Polski lojalny, nie wykazuje dobrej woli zwłaszcza ostatnio, zwłaszcza obecniel
•Gdańsk—stwierdza min. Za- leski — niepomny na swoje po- trzeby i interesy gospodarcze, w ostatnich czasach coraz silniej ulega prawicowym elementom wywrotowym".
Otóż tu tkwi główne źródło, z którego biją strugi nielojal- ności i złej woli, zalewając po*
litykę władz gdańskich, a wymie- rzone przeciw zgodnemu współ- życiu z Polską. Min. Zaleski
zdziera maskę obłudy z podusz- czrń politycznych, dokonywanych na terenie Gdańska, a dyrygo-
wanych przez tych samych ludzi, którzy w Niemczech przygoto- wują nadejście .Trzeciego Kró- lestwa" wszechwładzy hitlerow- skiej. Właśnie aby nie było żad- nych dowolnych komentarzy i niedomówień, min. Zaleski pal- cem niejako wskazuje na .napły- wowe elementy wywrotowe*, które winne są stałemu .pogor- szeniu" stosunków polsko gdań- skich.
W czem się to pogorszenie ostatnio objawia?
W tem, że Gdańsk czyni wciąż niepoczytalne wręcz wysiłki, by sporom prawnym i merytorycz- nym — które z łatwością dałyby się oczywiście uzgodnić i zała- twić we wzajemnem porozumie- niu—nadawać piętno rzekomych
•zagadnień międzynarodowych", zaprzątać niemi trybunały, stwa- rzać z nich materiał agitacyjny 0 charakterze wybitnie przeciw- polskim.
Obecnie — jak to wykazał w swej mowie min. Zaleski — jest szereg .procesów" ze złej woli 1 nielojalności władz gdańskich wypływających, jest formalna orgja pieoiactwa, uprawiana przez niepoczytalnych w swem zaśle- pieniu polityków gdańskich.
Mamy więc np. spór o inter- pretację postanowień traktatów w sprawie prawa pobytu polskich statków wojennych w porcie gdańskim, mamy spór o upraw- nienia polskich obywateli w Gdańsku; mamy dalszy spór o prawa wyzyskania przez Polskę portu gdańskiego dla swego han- dlu zagranicznego; mamy też spór o pogwałcenie przez Gdańsk umów w dziedzinie celnej i nie- subordynację gdańskich urzędów celnych, narażających skarb polski na duże straty.
Wszystko to dzie|e się na tle ducha przekory i polityki płatania figlów panoszące] się z coraz większą czelnością na terenie Gdańska.
Ale taka .polityka" — wyrzą- dzająca oczywiście przpdewszyst- kiem dotkliwe szkody samemp Gdańskowi—wyczerpała już cierr pliwość rządu polskiego. Owa
.polityka" Gdańszczan ma bez- sprzecznie charakter prowoka.
cyjny, ma wszystkie znamiona świadomej prowokacji.
To też min. Zaleski, demasku- jąc kłębowisko .nielojalności i złej woli", chyba użył ostatnich słów apelu do rozwagi, jakie ze strony polskiej paść mogą. Pol- ska nadal nie ścierpł tego wiecz- nego igrania z ogniem przez hitlerowskie ekspozytury u ujścia Wisły!
Słowa naszego sternika poli- tyki zagranicznej nic pozosta-
Uruchomienie eksportu polskiego
do Stanów Zjednoczonych
Dr. Aleksander Szczepański, b. konsul generalny R.P. w Chi- cago, który w awoim czasie w szeregu świetnych artykułów o- mawiał aprawę zaniedbania ryn- ków Stanów Zjednoczonych przez eksport polski, mówi m. in., że
•zaniedbanie to nie obarcza wca- le państwowych władz polskich.
Staraniem rządu polskiego pow- stała bowiem w New Jorku A- merykańsko-Polska Izba Handlo- wa oraz Izba Handlowa Polsko- Amerykańska w Warszawie. Rząd polski umożliwił bezpośrednią ftcftlagC towarową między Polską I a Stanami Zjednoczone mi, naj- I pierw przez zawarcie umowy z
towarzystwem .American Scantic Line", a następnie przez stwo- rzenie własnej linjiżfglugl .Gdy- nia—Ameryka".
Jednym z wybitnych przykła- dów realnego wysiłku rządu pol- skiego w tym kierunku jest o- pracowanie taryfy frachtowej na przewóz towarów między Polską a Stanami Zjednoczonemi, która i obowiązuje od dnia 15 sierpnia
1930 r. Stawki taryfy ułożone /ostały w ten sposób, że umo- żliwiają bezpośredni przewóz to- warów pomiędzy stacjami kolei żelaznych w Polsce, a poplami Stanów Zjednoczonych w rłew Jorku, Bostonie, Baltimore, Fila- delfji, Norfolku i Port landzie, przez port polski w Gdyni, z o- minięciem wszelkiego pośredni- ctwa obcego. Tem samem roz- wiązana została sprawa wyłącze- nia obcego pośrednictwa przy eksporcie towarów polskich. Wy- syłając towary nasze wprost przez Gdynię, unikamy zbędnej inge- rencji potężnych zagranicznych towarzystw spedycyjnych, które w przeciwnym razie — dzięki swej organizacji i wyrobionym stosunkom handlowym — zabie- rałyby eksport nasz do portów obcych i stanowiłoby poważną konkurencję dla naszych organi- zacyj gospodarczych i eksporto wycb.
Towarzystwo .American Scan- tic'Line" zbudowało w tym ce- lu własną przystań i składy to- warowe w Gdyni. Linja okręto- wa .Gdynia-Ameryka" zaś zaku- piła w tymże celu następujące statki transoceaniczne: .Polonia"
o pojemności 15 tys. ton, .Ko- ściuszko" — 12 tys.tonn i .Pu- łaski" — 12 tys. tonn. Wraz z siecią ajencyjną, biurami, przy- staniami, kontraktami eraigra- cyjnemi i t. p. zostały one na- byte przez rząd polski od to- warzystwa duńskiego .East Asia- tic Company" za sumę 18 mil jonów zł., przyczem połowa tej sumy zabezpieczona jest • hipo tecznie na statkach, zaś druga połowa wpłacona została w ak- cjach, z których rząd polski po- siada 52, 2 proc., Danja— 47, 8 proc,
Z powyższego widzimy że rząd polski zdaje sobie sprawę ze znaczenia rynków Stanów Zjednoczonych dla wytwórczo- ści polskiej i że znalazł środki w kieruoku utorowania drogi na te rynki. Dalej pomoc rządowa sięgać nie może,. bo wytwór- czość po ska składa się, jak wia?
domo, przeważnie z zakładów indywidualnych, posiadających włjąne zarządy, które same de*
cydują o wielkości produkcji i możliwościach eksportu. Wyko- rzystanie więc tej drogi, stwo- rzonej przez rząd, zależeć bę- dzie teraz od sprężystości ini- cjatywy prywatnej, podjętej przez związki zawodowe przemysłow- ców, organizacje eksportowe lub nawet przez firmy indywidualne, które połączą s»ę w spółki.
wiają w tym względzie żadnych wątpliwości. Są one bardzo do- bitne i wyraźne. A że są tak o«
ątre i twarde — to chyba wina nie Polski.
Gdańsk musi zrozumieć wy- mowę tych jasnych a silnych słów.
Wychodilwo polskie w Sta- nach Zjednoczonych, liczące przeszło 4 miljony ludzi, stano- wi również bardzo poważny ry- nek odbiorczy, który należałoby tylko w odpowiedni sposób zor- ganizować, aby stał aię zdolnym do konsumcii większych ilości towarów polskiej produkcji.
Sfery miarodajne w Polsce zdają sobie sprawę z ważności rozwoju naszego eksportu za- morskiego. Dlatego z inicjatywy i przy poparciu rządu powstał szereg instytucyj, mających na celu popieranie i stosowanie sposobów pionierskich dla zdo- bywania coraz to szerszych ryn- ków zbytu dla towarów polskich.
Z pośród iostytucyj tych wymie- nić należy przede wszy stkiem Międzyministerialną Komisję dla popierania eksportu, która ma,
do dyspozycji fundusze na kre- dyty eksportowe, udzielanie subwencyj i na inne cele mają- ce związek z eksportem,—oraz Bank Gospodarstwa Krajowego, który dyskontuje weksle odbior- ców zagranicznych, udziela po*
życzek na wszelkie konkretne tranzakcje eksportowe na pod- stawie dokumentów przewozo*
wych, a w pewnych warunkach udziela nawet kredytów gwaran- cyjnych i akceptacyjnych.
Pozyskanie ryn!cu polskiego w Ameryce dla naszego eksportu przyczyniłoby s ę w znacznym stopniu przede wszy stkiem do podniesienia państwowego bilan- su handlowego, co niewątpliwie miałoby najkorzystniejszy woły w na całość nasze] gospodarki w dobie walki z kryzysem .
Endecy niszczą organizacje rolnicze
W SOKOŁOWIE
(Korespondencja własna) Rok upływa od czasu, gdy na
łamach kilku naszych dzienników umieściłem notatkę o działalno- ści O . T. O . i K. R. tutejszego powiatu. Wspominałem wówczas o tem, że ci ludzie, którzy sta- nęli na czele tej organizacji t. j.
przywódcy Stronnictwa Narodo- wego — ludzie wogóle zacofani, nierozumiejący potrzeb ludu i, jako wychowani w parlji polity- cznej, ustosunkowanej negatyw- nie do wszelakich poczynań, iiie będącyoh w zgodzie z ich paitją, ludzie tego pokroju napewno doprowadzą O . T. O . i K. R.
do zguby.
Ostrzegałem tych panów przed odpowiedzialnością za egzysten- cję tej pożytecznej placówki rol- niczej i mówiłem otwarcie, że będą musieli przyjąć na siebie winę w razie zrujnowania jej.
Nie pomogły moje ostrzeżenia.
Panowie ci z całą 'właściwą en- dekom lekkomyślnością ujęli w awe ręce ster pracy, nie dopu- szczając do współdziałania tych jednostek, które naprawdę da- wały gwarancję należytego roz- woju organizacji rolniczej w po-
wiecie.
Rezultat tej tępoty umysłowej endeków niedługo dał na siebie czekać. Po roku ich lekkomyśl- nej pracy ni m n i e ) , ni więcej tylko O.T.O. i K R. prze- stało istnieć.
Tak, organizacja, stworzona wielkim nakładem sił ludzkich i pieniężnych, została zniszczoną przez endeków powiatu soko- łowskiego. Za ten czyn winni oni stanąć pod pręgierzem opinji wszystkich uświadomionych rol- ników, powinni być napiętnowa*- ni wszędzie, gdzie ze swoim dawno zardzewiałym rozumem się ziawią.
Tej winy społeczeństwo nie powinno im przebaczyćl Psuli nasze wysiłki za czasów carskich, denuncjowali nas przed żandar- mami nawet niemieckimi—wszy- stkośmy puścili w niepamięć.
Ale teraz wara im od waiszta- tów pracy naszej.
Musimy wszyscy to zrozumieć, bo w przeciwnym razie czeka nas los, jaki spotkał organi- zacje rolnicze w Sokołowie.
Abesyńskl
A P E L
Miejskiego Komitetu Pomocy Bezrobotnym
Akcja zbiórki odzieży i obu- wia dla bezrobotnych, przepro- wadzana przez Miejski Komitet Pomocy Bezrobotnym, zostanie zakończona w dniach najbliższych.
Składając serdeczne podziękowa- nie łaskawym ofiarodawcom za dary w naturze i gotówce, Ko- mitet zwraca się niniejszem z gorącym apelem do wszystkich chcących wesprzeć wysiłki Ko-, mitetu a do których ze wzglę- dów techniczuych nie zdołali
I
dotrzeć kwestarze, aby raczyli przygotowane paczki z odzieżą i obuwiem składać w skrzyni na Placu Litewskim-obok kiosku Przemysłu Ludowego lub kiero- wać do Wydziału Opieki Spo- łecznej Magistiatu m. Lublina.
Kto zechce spełnić czyn miło- śierdzia, ofiarując zbędną odzież lub obuwie dla biednych bezro- botnych, zechce zastosować się
do apelu Komitetu. 2
R A D J O - P R O G R A M
Z B K B U f l L t f B E Ł S R f E G O
Migawki p n t t i w W e t u e
Zbliżają się Święta Bole go Na- rodzenia.
Targowiska lubelskie przed sta- wiają obecnie niesamowity widok.
Okres przedświąteczny spra arił że na rynka znalazło się w s z y stko to, czego dusza zapragnie.
Obok wędlin i nabiału, Ieżą tam stosami słodycze, galan ferja, choinki I ozdoby. Wszędzie pa- nuje niezwykły ruch i harmider, spowodowany b ą d l targowaniem su|, bądi leż niezwykle głośną reklamą.
W .tłoka* me brak różnego rodzaju ciemnych typów, to te*
co pewien czas z tłumu wyrywa ssę okrzyk pełen rozpaczy .okra dli mnie*.
Koło takiej .ofiary- — zazwy- czaj płaczące}—zbiera się w jed- nej chwili tłum litościwych ku- moszek. Po pewnym czasie wszy- scy rozchodzą się a .obrobiona*
ofiara idzie z policjantem do Ko- misarjatu.
Obok jatek na płaco za Ma- gistratem stoi stara Żydówka z koszem napełnionym cytrynami.
Jej krzyk — .tanie cytryny- — słychać na znaczną odległość.
Wokoło niej tłum kapujących.
Nagle jakiś łobozias wywraca kesz, cytryny rozsypują się, a gawiedz czemprędze) zbiera je do... v łasnych koszyków. .Pra- cy* tej towarzyszy głośny krzyk starej Żydówki. Lecz i ta scena szybko jest zapomniana. Z cy- tryny nie zostało ani ślado.
Wąskie, strome schody w bu- dynku mieszczącym jatki. W pew nej chwili na szczycie schodów ukazuje się jakaś korpulentna po£
stać niewieścia do której poprzy- czepiane jast mnóstwo różnych pakunków. Nagle niewiasta po- tyka się i .zjeżdża" po schodach w dól przyczem wszystkie paczki spadają za nią. Nieszczęśliwej musiał pośpieszyć z pomocą le- karz Pogotowia. Kto się zajął jej paczkami pozostało tajemnicą.
Targ przy ulicy I-go Maja.
Zajeżdża jakiś wieśniak wo- zem naładowanym choinkami.
W jednej chwili wóz zostaje oto- czony kupującymi.fWiększoŚĆ . k o pujących" bierze towar (choinki) pod pachę i szybko się ulatnia.
Wieśniak, który przywiózł około 50 drzewek otrzymał zaledwie pieniądze za... 7.
Naogół jednak tego rodzaju .kawałów* trafia się bardzo mało a to dzięki policji, która na sku- I tek wzmożonego ruchu przed- świątecznego zwróciła baczniej- szą uwagę na targi.
O tem wiedzą wszelkiego ro- dzaju .swojacy" i to im psuje .interes4.
Gdzieindziej jakaś kobiecina .targuje* u wieśniaczki osełkę masła. W tem podchodzi inna niewiasta i deklaruje bez targn sumę, którą za masło żąda wieś- niaczka. Na len .podstęp" owa kobiecina chwyta za masło i z całe] Siły uderza nim w twarz .znajomą". Oczywiście, że cios zmarzniętem masłem nie pozo- staje na .sucho" bowiem z nad- wyrężonego nosa owej .paniusi"
tryska strumieniem krew. Zajście to musi zlikwidować posterun- kowy, leci tego rodzaju .wy- padki* nie przejmują nikogo. W okresie przedświątecznym ludzie do wszystkiego się przyzwycza- j ą
Str. 4, .ZIEMIA LUBELSKA* z dni* 21 gmdoia 1931 roku, W 316
j KRONIKA MIEJSKA |
ORUDZIEŃ
noefiB o r t a i r
APTBI
Dzlł w nocy K poniedziałku na wto- rek dyl nr 0)4: A picia Chrzanowaklego I Orodzklego Krak.-Pr/edm. 14, apte- ka W. Szeligi przy oL Nowej 23, róg Kowalskiej 1, (apteka Bołdoka pray oL I-go Maja 79.
Ora* apteka Bołdoka u l I-go Maja 79.
Mili >gf<Uf wienlr?
TEATR - .Hiszpańska mucha-
.CORSO" — .Śpiewaczka * tawerny"
. A P O L L O ' — .Wiatr od m o r z a * ! . ITALIA" .Owlaidztata eskadra*. —
•Sen o miłości*
.ADRJA* — .Zebrak-poeta*
,VENUS" — .Rywal własnego syna"
.UCIECHA" — .Tajemnica Hotelu4
Ze Związku Polskie! Młodzie- iy Dinokrilycsoil Szkół Wył-
i z y e h . W poiredziałck, 21 bm.
0 godz. 17 w lokalu własnym, Krak.-Pfzedm. 70 odbędzie się zebranie członków • kandydatów Związku Polskiej Młodi. Dem.
Obecność zainteresowanych obo-
wiązkowa. 1 2
Uruchomienie pociągów
dodatkowych w okresie Świąt Bolego narodzenia.
W związku z przewidywanem zwiększeniem się ruchu pasa- żerskiego » okresie przed i po świętach BoZego Narodzenia bę- dą w biegu pociągi dodatkowe Nr. 917 I 918 z Warszawy O l . do Lwowa I /powrotem oraz Nr. 921/11 i 922/11 z Warszawy Wscb. do Lublina i zpowrotem, a mianowicie:
1) Poc. Nr. 917 będzie w bie- gu z Warszawy do Lwowa w dniach z 19 na 20 z 23 na 24 1 z 27 na 28 grudnia r. b. zaś poc. Nr. 918 ze Lwowa do War- szawy w dniach z 23 na 24 z 27 na 28 grudnia r. b. Rozkład tych pociągów zawarty jest w ściennych rozkładach jazdy.
Poc. Nr. 917 w dn. 19 na 20 grudnia r. b. obsłuży parowóz D O K P Warszawa od st. War- szawa do st. Lublin, skąd sL Lublin wraca luze.n do Warsza- wy Od Lublina do Rozwadowa parowóz D O K P Radom st. Lublin.
Poc. Nr. 917 w dniu z 23 na 24 i z 27 na 28 grudnia r. b.
od Warszawy do Lublina obsłu- ży parowóz OK 22 D O K P War- szawa, który z powrotem w dn.
24 i 28 od Lublina do Warsza- wy prowadzi poc. Nr. 906.
Poc. Nr. 918 w dn. 23 na 24 i z 27 na 28 grudnia r. b. ob- służy parowóz D O K P Radom od st. Rozwadów do st. Warszawa, skąd zabiera poc. Nr. 905 do Lublina.
Poc. Nr. 917 w dn. z 19 na 20 grudnia r. b. obsłuży DOKP Warszawa od st. Warszawa do st. Lublin skąd sL Lublin zwra- ca luzem do Warszawy, zaś od Lublina do Rozwadowa obsłuży D O K P Radom st. Lublin. Poc.
Nr. 917 w dn. z 23 na 24 i z 27 na 28 grudnia r. b. od War- szawy do Lublina i poc. Nr. 918 w dn. z 23 na 24 i z 27 na 28 grudnia r. b. od Lublina do War- szawy obsłuży D O K P Warszawa, która zda poc. Nr. 917 1 przyj- mie poc. B 918 w Lublinie w czasie 16 minut.
2) Poc. 921/11 będzie w biegu w do. 23 i 27 grudnia r. b. w/g rozkładu Warszawa Wsch. odj.
18 m. 12.
Poc. Nr. 922/11 będzie w bie- gu w dn. 24 i 28 grudnia r. b.
w/g rozkładu: Lublin odj. 9 m. 00.
K
• • • B r 6 1 g
Przed kilkudziesięciu laty paru I uczonych otrzymało w różnym czasie w s wych laboratorjach pe- wlen płyn. Nadano mu oczywi- ście stosowną nazwę, odpowia- dającą jego składom chemicznym Niektórzy ze wspomnianych ba- daczy zauważyli, że wpływa on trująco na skórę zwierząt. Około roku 1860 Gothrie podał również bardzo prosty sposób produko- wania tego płynu. Lecz wkrótce przestano się nim interesować.
Minął długi szereg lat. Nazie- mi rozszalała nie notowana do- tąd wielka światowa wojna. Już po kilku miesiącach Niemcy wpro- wadzili okrutną broń—gazy tru- jące. Koalicja była zaskoczona.
Natychmiast jednak wynaleziono) maski przeciwgazowe i z czasem udoskonalono je do tego stopnia, że środki chemiczne straciły du- żo na swej wartości bojowej.
Wojna przedłużała się, ciągnęła się jakby w nieskończoność. W lipcu 1917 roku na niewielki ,0d- cinek frontu zachodniego w po- bliżu miejscowości Ypres we Flandrji, po stronie oiemieckiej, zaczęto dostarczać setki tysięcy jakichś tajemniczych pocisków.
Każdy z nich miał r.a sobie znak żółtego krzyża. Po drugie]
stronie frontu stali Anglicy. W nocy z . 12 na 13 lipca Niemcy otworzyli huraganowy ogień. An- glików literalnie zasypano gra-j dem pocisków, któfe podczas wybuchu rozsiewały dookoła sie- bie żółtawy płyn o charaktery- stycznym zapachu. Był to zapach musztardy o odcieniu jakby chrzanu, czosnku, czy też palone]
gumy. W pierwszej chwili nie zwrócono na to nwagi. Ale dal- sze skutki okazały się straszne.
Już wieczorem tego samego dnia stwierdzono objawy ciężkiego zatrucia u 3.000 Anglików. Śmierć dotknęła niewielu; większość mia- ła ciężkie oparzenia, część zaśj
chwilowo oślepła. Poraź drugi koalicję zaskoczono. Pociski,) które nie wybuchły, poddano na- tychmiast szczegółowemu bada- niu. Już po dwuch dniach An glicy wiedzieli dokładnie ich za- wartość.
Był to właśnie płyn, ongiś wynaleziony przez Outbrie. Ze względu na zapach, Anglicy na- zwali go .gazem musztardowym".
Francuzi ochrzcili go mianem .Yperyt" ku upamiętnieniu miej- scowości, w pobliżu której po- raź pierwszy w historji świata zjawił się na polu bitwy. Niem- cy go znali jako .żółty krzyż".
Tymczasem aitylerja niemiecka nie milkła ani na chwilę. Wcią- gu pierwszych 10 dni wypusz- czono około miljona pocisków, zawierających około 2500 ton iperytu! Blisko 20000 Anglików ubyło z szeregów zanim upły- nęło 6 tygodni, ponieważ maskil przeciwgazowe chroniły tylko na- rządy oddechowe i oczy, skóra zać pozostawała bezbronna.
Iperyt jest płynem, nie gazem.
Z ustrojem człowieka jednak sty- ka się przeważnie w postaci pa- ry, lub drobniutkich, niewidocz- nych kropelek, zawieszonych jak mgła w powietrzu po wybu- chu pocisku. Dlatego często na- zywają go gazem. Oczywiście, jeżeli zetknie się w stanie płyn- nym z człowiekiem, trujące jego I działanie będzie o wiele silniej- sze. Paruje w ilości minimalnej.)
Z tego powodu przez dłuższy czas może pozostawać na otwar- tym przestrzeniach, zatruwając każdego, kloby się ośniicllł wstąpić na dany teren. Ulatnia się w ciągu 2 — 3 dni, gdy stej ciepła pogoda, podczas zimna w ciągu kilku lub kilkunastu dni, a nawet paru tygodni. Opisano j wypadki, w których zatrucie wy- stępowało u osób pracujących na roli w okolicy, ostrzeliwanej
a z 6 w
przed szeregiem miesięcy poci*
skami, zawierające mi iperyt. Już niesłychanie mało ilości tego płynu w powietrza powodoją za- trucia, które dotyczy najczęściej, skóry, oczu i narządów oddecho- wych, rzadziej przewodu pokar- mowego. Nie wszyscy ludzie są Jednakowo wrażliwi na iperyt) Różnice pod tym względem by- wają duże.? Ciekawą jest rzeczą, że murzyni wykazują dość znacz- ną odporność.
Iperyt działa podstępnie. Pierw- sze skutki zjawiają się przeważ- nie po upływie kilku godzin.
Czas len waha się w granicach od 1 do 24 godzin. Przy słabym stopniu zatrucia człowiek odczu- wa jakby piasek w oczach, wy.
stępuje łzawienie, przekrwienie śluzówek i obrzęk powiek. Dalej zjawia się lekki kaszel, chrypka, zaczerwienienie i obrzęk porażo-l nych części skóry, połączone niekiedy ze słabem swędzeniem i bólem. To wszystko może zu- pełnie ustąpić w ciągu kilku dni.
Przy zatruciu silniejszem do po- wyższych * bjawów dołączają aięj inne, jak światłowstręt, skurcz powiek, szczekający kaszel, utrata głosu, pęcherze na skórze. Wte-L dy zwykle powstają wtórne za* I każenie w postaci ropnych za pa- ' leń skóry, płuc i oczu. To ostat- nie doprowadza do czasowej lub stałej ślepoty. Wspomniane cier- pienie kończą się nieraz śmiercią.
Iperyt odegrał olbrzymią rolę w dziejach ostatniej wojny. Ilość fabryk w Niemczech, wyrabia- jących wyłącznie ten płyn, pod*
niosła się pod koniec wojny z 12 do 72. Tylko niemiecki prze mysi chemiczny potrafił opano- wać tak skomplikowany wyrób iperytu. Podczas całej wojny Niemcy 'wyprodukowali 9.000
tonn tej trucizny. Używali go też masowo. Np. w ciągu jedne- go tylko dnia 9 marca 1918 r.
wypuścili aż 200.000 pocisków, oznaczonych .żółtym krzyżem*.
Już poczas pierwszego miesiąca stosowania iperytu straży Angli
ków przekroczyły ogólną liczbę zatrutych poprzednio przez wszy- stkie pozostałe gazy, podczas całej zaś wojny przewyższyły
ją ośmiokrotnie. Francuzi, Angli-I cy 1 Amerykanie zmobilizowali
wszystkie siły celem opanowa- nia produkcji iperytu. W ciągu pół roku wysiłki nie dawały wy.
ników. Dopiero w styczniu 1918 r. wynaleziono nowy, a wiele prostszy sposób produkcji, da- jący coprawda nieco^ gorszy ja- kościowo płyn. I wtedy rozpo- czął się wyścig. Już w mar«u
1918 r. Francuzi wystąpili z własnym iperytem, a pod koniec wojny koalicja prześcignęła na- wet Niemców w tej produkcji.
Brakło już armat, nie pocisków.
Kto wie, czy fakt ten nie prze- przeważył ostateczoie szali wiel kiej wojny.
Rola iperytu nie skończyła się.
Przyszłość jego należy do woj- ny lotniczej. Poza jednym faktem zatrucia miejscowości pociskami
armatniemi Armentieres w dniu 11 kwietnia 1918 r., nie dotknął on ludnr ści cywilnej, a to dla- tego, że lotnictwo nie stało wów- czas na takim poziomie, na ja- kim stoi w chwili obecnej Dzi- siejsze samoloty będą mogły zabrać ze sobą ogromne ilości
te] trucizny i pizedostać się do najodleglejszych zakątki w wro- giego państwa. I będą zr/ucały
na spokojną ludność pociski, wypełnione iperytem lub rozpy- lały sam płyn. Przed nami staje widmo przyszłej wojny lotniczo- iperytowej. Słyszymy warkot nie- zliczonej ilości samolotów, roz*
siewających na nas cierpienia i śmierć w postaci drobnych kro- pelek płynu ozapacho musztardy.
Nowy rozkład Jazdy poclągóu/ pasażerskich
aa sfaell koltlowcl
Łubflu — m i t y od ł J C b. r.•) Kursuje w dnie robocze.
•*) Kursuje w miarę potrzeby ta oddzlelnem ogłoszeniem.
Celem rozpowszechnienia naszego przedsiębiorstwa między czytelnikami niniejszego plama, firma nasza posta- nowiła rozdać tytnlem wielkie) nagrody rozmaite towary. Każdy czytelnik może otrzymać
z u p e ł n i e b e z p ł a t n i e
(podług naszych warunków) premię w postaci kamgarnu na ubranie, kostfumy damskie, bieliznę damską, męską po- Acielową, kołdry watowe, zegarki. In- strumenty muzyczne, aparaty fotograll- czne, filmowe l Inne przedmioty war- toiełowe, Jeiell uadeile prawidłowe rozwiązanie niniejszego zadania.
Za Redakcję: JÓZEF FALANDYSZ Wydawca: Lubelskie T-wo Wydawnicze .Przełom*. OdbUo w Drukarni .Przełom" —