• Nie Znaleziono Wyników

Akcent: literatura i sztuka. Kwartalnik. R. 1983, nr 4 (14)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Akcent: literatura i sztuka. Kwartalnik. R. 1983, nr 4 (14)"

Copied!
100
0
0

Pełen tekst

(1)

Sztuka to najwyższy wyraz samouświadomienia ludzkości

/.../

Dzieło sztuki - mikrokosmos odbijający epokę.

Józef Czechowicz

Cena zl 65.

4 (14)1983

Piosenki: W. Wysocki; opowiadania: D. Bitner,

J. Rybowicz; esej: S. Morawski, V. Nabokov

(2)

k>2oh

akcent

literatom i sztuka kwartalnik

wydawnictwo lubalskfe

(3)

rok IV

nr4(14) 1983

akcent literatura i sztuka

kwartalnik

wydawnictwo lubelskie

(4)

Redaguje kolegium

TADEUSZ KWMTKOWSKI-CUOOW JFRZY K. MIS1EC (sekretarz redakcji).

DOMINIK OPOLSKI. ZOFIA WÓJCIKOWSKA.

BOGUSŁAW WROHLEWSKI (redaktor naczelny).

BOHDAN ZADORA

t i

6HUJ b i y n i

m s w A

Wydano przy pomocy finansowej Wydziału Kultury 1 Sztuki Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie

PL ISSN 0208-6220 NR INDEKSU 35207

© Copyright by Wydawnictwo Lubelskie 1983

e b l e l e d u l o w t o i n w s b y w

WŁODZIMIERZ WYSOCKI

To on sprawił, że zabrzmiała po całym kraju nuta

peryferii wiełkich miast, nuta zbyt pośpiesznie zaasfałto- wanej Rosji — stara, Jesieninowska, rdzennie rosyjska nuta, tym razem jednak miejska, nie chłopska...

Andrzej Wozniesienski

Włodzimierz Wysocki z Mariną Vlady

Wołodii starczyło krótkiego przebywania w naszej epoce aby rozpałić miłiony dusz.

•Marina Ylady

(5)

WŁODZIMIERZ WYSOCKI

Rejs Moskwa - Odessa

Raz który lecę z Moskwy do Odessy i znowu psiakrew odwołują lot,

wynika to ze słów j e j wysokości stewardessy majestatycznej jak Aerofłot.

Kolejny komunikat zabrzmiał znów, że nad Murmańskiem wyż i niebo szczere przyjmuje Kijów, Kiszyniów i Lwów, a ja tam nie chcę, mnie tam po cholerę?

Radzili mi: pod inne leć adresy ł nie licz bracie, że się stanie cud

i co też ci odbiło? Komunikat był z Odessy, że mgła, zawieja i na pasach lód.

A w Leningradzie pełna odwilż już, no a na przykład w takim Tibilisi ląduje się wśród pól kwitnących róż, a ja tam nie chcę, mnie ten adres wisi!

Już słyszę — Do Rostowa odlatują! — a ja tak pragnę być w Odessie mej, mnie ciągnie właśnie tam,

gdzie od trzech dni już nie przyjmują, mnie korci taki zakazany rejs!

Ja muszę, gdzie zawiało śniegiem fest, gdzie zaspy i ogólnie ciężki teren, gdzie indziej jasno i przytulnie jest a ja tam nie chcę, mnie tam po cholerę?

Stąd mnie nie wypuszczają, tam znowu nie wpuszczają,

przygnębia mnie mieszanych uczuć splot,

uśmiechy stewardessy coraz mniej mnie pocieszają majestatycznej jak Aerofłot...

Przyjmuje ziemi mej najdalszy kąt, gdzie jak polecę, jeszcze mi dopłacą, przyjmuje Władywostok czort nie port i Paryż, a ja nie chcę, mnie tam na co?

Ja wierzę, rozpogodzi się,

6

silniki znów zagrają,

już słyszę je i serce w gardle mam,

znów siedzę jak na szpilkach, a nuż znowu odwołają znów znajdą mnóstwo przyczyn, ja ich znam!

Ja muszę jak najszybciej być tam, gdzie mróz siarczysty hula po kolędzie, przyjmuje Londyn, Delhi, Magadan,

przyjmują wszędzie, a ja nie chcę wszędzie!

Daremnie głuszę smutek, co w serce mi się wessał, w to serce, co powinno bić jak młot,

do rana rejs odkłada stewardessa — Miss Odessa majestatyczna jak Aerofłot.

... *jt0Y90£iłbl>kQ TUOJt <tMTMq3ttlt' TMOnO

A pasażerom nawet nie drgnie brew,

pokornie na walizkach spać próbują, dojadło mi to wszystko, ech psiakrew, mam tego dość i lecę, gdzie przyjmują...

przełożył Wojciech Młynarski

MOCKBA—OAECCA

nuto * '-w w«.tfrnn &».iot>nx OTt inVt KoTopuU pa 3 AENY MOCKBU—Odecca

OnnTb ne eunycKator caMOAer

A BOT npoiujta BCH B cu«e.« cTwapdecca KOK npuHV,ecca Hadezcnas. KCLK aecb zpaxdaHCKu'.l $AOT.

\rasis o fttalS

Had MypMancKOM KU TJ/H HU có.iaKOB H xoTt> ceunac jterw do Autrefiaća

OTKPUTU Kuee, Xapbtcoe, KNUIUNEB

M JlbBOB or»cpbtT — uo MHe Tyda ue Hado.

CK030AU MHe: „CeiodHH ne nadeum, He CTOUT YNOBATB HA neóeca"

H BOT onuTb datoT -jadepacKy peiica na Odeccy Tenepb oÓAedetieAa nOAOca.

A B JlenuHipade c łcpbituu noTen.io li HTO M.ne MC Aererb do Jlenumpada

B TÓUAUCU TOM BCH HCHO — ra.« reiuio TOM naU pacrer, HO MHe Ty da ne nado.

CKaiajiu: „PacnoiodurcH renepb, sanperw cuujiyr"

HanpHtCR AaUnep, cAUiuen BU32 Typóuu

Ho « yxe ue eepło HU BO HTO — .«<•«* ne npuMyr Y HUX naUdercsi MHOxecTBO npunun.

ę&itf i2Civftuw« V» ftniMnn . Mrovi UYW Mne nado tde MereAU u ryMan

rde 3aerpa ojrudaior cnetonada OTKpbtTbt JlondoH, UeAU, Matadan

OTKPUTO BCĆ, HO MHe ryda ne nado.

(6)

H cAuiuy — pocToenane aw-terałor A MHe B Odeccy nado no3ape3

Ho nado jnne ryda, Kyda rpw dna ne npuHtuuuor M n0T0M.y OTKAadbieatOT peiic.

Mne nado zde cytpoów

HOMCAO

rde 3aerpa ootcudawr cueionada

A

ide-Hu6ydk

ece

UCHO U caerAO TaM xopowo — MO MHe ryda we nado.

Orcwda ne nycKator, a ryda ne npuHUMator

HecnpaeedAueo, zpycrno MHe — HO BOT

Hac na nocaÓKy cxyn«o crioapdecca npuiAaiuaer HocTynnan kclk eecb

ZPAACDAHCKUFL

<pAOT.

Otkpuau

COMUU

daAbnuU aaicyTOK B KOTopuii ne 3aMOHXT u Matpadw Ortcpur 3<zKpbiTuu nopr

BAOĆUBOCTOK

IJapux OTKPBŁT — HO

MHe ryda ne wado.

H npaa, xoTt> tiAanb xort> CMeucn Ho onaTb 3aóepacxa peiica

M nac oÓparHO K npouiAOMy aeder

Ben crpounan

KOK

TY — ta crwapdecca

„MUCC

Odecca"

ffocTynnan KOK aecb zpaxdaHCKU.il (pAOT.

OnsiTb dator 3adepxKy do

BOCKMU

H zpaxdane noKopno 3acunamT

Mne STO HadoeAO, nepr BO3z>MU

M n Aeny ryda — zde npUHUjttnoT...

Pieśń o ziemi

Kto to rzekł: pożar strawił nasz świat, Nigdy ziarna nie przyjmie już ziemia?!

Kto to rzekł: ziemia sczezła do cna?

Przecież tylko na chwilę zasnęła.

Nie wyczerpie nikt morza do dna, Macierzyństwa nikt ziemi nie skradnie!

Mówi ktoś, że spalona, lecz trwa, Choć z rozpaczy sczerniała szkaradnie.

Tak, przeciętą okopem ma pierś, Wokół wyrwy jak rany na ciele,

Wszystkie nerwy wyprute na wierzch — Ziemia cierpi nieziemskim cierpieniem.

Lecz wytrzyma, przeczeka zły czas, Nie próbujcie z niej zrobić kalekil Kto powiedział, że śpiew ziemi zgasł I że ziemia zamilkła na wieki?

•66

Przecież śpiewa przez rany, choć śpi, Zabrzmi życiem i jęki zagłuszy.

Przecież dusza człowiecza w niej tkwi A butami nie można zgnieść duszy.

przełożył Bogusław Wróblewski

TlECHfl O 3EMJ1E

KTO CKA3(UI — ece czopeAo doTAa!

K O J I M U C a 3eMAW ne ópocure cejut.'?

K T O CK03AA, HTO 3EMAX YMEPAA?

Her, — OHO AARAWJIACB na BpeMH.

MaTepuHCTaa ue 83*Tb y 3ejuiu,

He orłUłTb, KOK ne BunepnaTh MOpe!

KTO noaepiiA, HTO 3eMAio COXZAU,

FJER> — OWA nonepHeAa OT zopsi.

Kax pa3pesu — Tpamueu AezAU

H

Bopowłctt,

KOK panu 3 U * I O T ,

06naxeHHue nepaw. 3e.*^u HeieMHoe crpadanue 3«A»OT.

Ona abiweceT ece, nepexd'er.

He -TANUCMBAU 3e.vjiw B KOACKW KTO CKOSOA, HTO 3eMAn ne noćT?

HTO ona MMOAHAAA naoeKU?

Her! 3aeHUT ona, CTOMW zAyrna

W30 acex ceoux pan, u3 ordyuiun,

Bedb 3eMAP. — OTO nawa dyma, CanozaMU ne 8btTonTaTb dyuty.

W górach

Tu każdy swój szczyt odnajdzie wśród chmur, kamienne potoki spływają tu z gór,

tu krok nieostrożny i już lecisz w przepaść jak głaz i można niejeden obejść próg.

lecz nam się zachciewa trudnych dróg jak marszu w pierwszej linii w wojny czas...

Kto z losem tu mógł za bary się brać ten wie co jest wart, ten wie, na co go stać.

bo choćbyś tam w dole odwagi miał w sobie za stu, na dole tam nie znajdziesz, nie

przez całe szczęśliwe życie swe

ni jednej dziesiątej tych tTudów, tych cudów, co tul Wśród kwiatów i wstąg nie będą cię nieść,

z gładkości drwi nagrobnych rzeźb

9

(7)

ten kamień, co spokój wieczysty być może ci da i tylko jak znicz, co świt, co świt

zapłonie dla ciebie w słońcu świt.

któregoś nie zdobył i który zwycięsko wciąż trwa.

I niech mówią niech i niech kraczą niech świat w marszu pożegnać mniejszy grzech

niż sadłem się w miękkim piernacie zadławić wśród snu, a znajdą się i tak i tak

ci, którzy twój podejmą szlak

i dojdą do celu i w piersiach nie zabraknie im tchu.

A wisząc u pionowych ścian na traf szczęśliwy nie licz tam,

prezentów od losu nie zyskasz tu ty, ni twój druh, licz tylko na swe ręce dwie,

na dłoń przyjaciela i módl się

by była łaskawa wam lina wiążąca was dwóch.

I stopnie rób i wytęż wzrok

i cofać nie próbuj się nawet o krok,

a w chwili zwycięstwa, gdy serce rozśpiewa się zbyt, zachłyśnij się radością swą

nim zaczniesz zazdrościć temu, co

zaczyna marsz i niezdobyty przed sobą ma szczyt...

przełożył Wojciech Młynarski

BEPUIHHA

3dect> eaM. ue poenuna, 3decb

KAUMOT UHOU,

Mdyr

AOBUHU —

Odtia 3a odnoił, M idecb

3a KOMMenadOM peaer KaMHenać,

W MOXHO

ceepwyTb, OOpUB OĆOIHyTb,

OnacHbiił, KOK Boennan rpona.

KTO

adecb we

ÓUBOA,

KTO »e pucicoBaA, TOT cajn ce6n

He ucnuraA,

IlycTb daxe Bnusy

OH 3BS3ÓU ZBOTOA C

He6Hc — Bnury ue Bcrperuuib,

Kax Me runucb

3a ocło cfloło CHacTAueyw x u i H b RecsnoH

ÓOAU

ra xux Kpacor

U

HJ/dec.

Her aAbix po3

H rpaypuui

AEHT,

•66

M ue n o x o x

Ha MOHYJNEHT Tor KAJTEMB,

VTo noKoti. TE6e nodapuA,

KOK BE\HBIM OZHSM

CaepKaeT dneM

Bepiuuna u3yMpydnuM AbdoM, Koropyio TU TOK U ne noKopuA.

H nycrb

IOBOPHT,

Ma, nycrb zoBopnr,

Ho ner, HUKTO

He tu&HeT 3pn,

TOK

Ayniue,

NEM OT SOÓKU

li OT npocryd!

Hpyzue npudyr,

CMCHUB

ytoyr

Ha pwcK u HenoMepHuii Tpyd,

npoUdyr roóotL ME npoUdeHHbiii Mapiupyr.

OTBecHue crenu,

A HJ/, Me 3eeaH!

Tu 3decb na Be3euue He ynoBaU,

B zopax HenadejcHbi

Hu KAMEHB, HU Aed, HU CKOAO,

HadeeM.cn TOAbKO

Ha KpenocTb pyx,

Ha pyxu dpyia u

BÓUTUU xpx>x,

U jiOAUM.cn, M T O 6 M

cTpaxosxa

ME nodaejia.

Mw py6tm cryneMtt, Hu mazy nasad, M OT HanpnxeHusi KoAenu dpoacar, 14 cepdv,e

ZOTOBO

K eeptutme 6eacaTb U3 zpydu, Becb Mup na Aadouu,

Tbł CHOCTAUB U HeM

M TOAbKO HeMHOiO 3agućyeiub re*, UpyzuM, y xoTopbix eepiuuua eiąe enepedu.

Piosenka o nutach

Wciąż nie wiem, choć pytałem osób sto, Zjawiska tego jaka jest przyczyna, Ze każda gama kończy się na „do", Chociaż od „do" się właśnie rozpoczyna?

Refren: Nuty wolą tańczyć solo,

Ale wiedzą do, re, mi, fa, sol, la, si, Ze to pachnie samowolą

I że chór najlepiej brzmi!

Każdego, kto uczciwą lubi grę, Powinno razić tak, jak razi nas to,

11

(8)

Że zawsze się rozpycha nuta „re"

Na cały takt i na jedną szesnastą.

Kiedy symfonia w filharmonii grzmi, Lub kiedy nam na skrzypcach grają tango.

Słyszymy, że ta sama nuta „mi"

To niższa jest, to znowu wyższa rangą.

Refren: Nuty wolą...

Upojna chwila jakże krótko trwa I z równą siłą wnet nie bawi tak cię.

Podobnie dźwięczy nieraz nuta „fa",

Donośniej znacznie, niż w poprzednim takcie.

A każdy bemol to do siebie ma, Że w partyturze czuje się jak w domu.

Przy nim zarozumiała nuta „la"

Nie puszy się i zaraz spuszcza z tonu.

Refren: Nuty wolą... «,

Muzyk na walca krzywiąc się cis-moll,

Położył na nim krzyżyk twardą ręką.

I czuła jak mimoza nuta „sol"

Zaczęła raptem śpiewać bardzo cienko.

I wreszcie sam Beethoven powie ci:

Bez „si" orkiestry głuchną, milkną chóry.

Nad resztą nut się wznosi nuta „si"

Majestatycznie spoglądając z góry.

Refren: Nuty wolą...

\f \ i u •! t Cl? »i ~ Yn 't\) j iit

Lecz po co cały ten o nutach spór?

Wśród nich są lepsze, gorsze, młodsze, starsze.

Wie nawet dziecko, że w tonacji „dur"

Nie zabrzmią dobrze pogrzebowe marsze.

A prócz tych zaszeregowanych nut Trafiają się też nuty-pasożyty.

Kto zagra je, kto ów podejmie trud?

A niech się o to martwi kompozytor!

Refren: Nuty wolą tańczyć solo,

Ale wiedzą do, re, mi, fa, sol, la, ai, Że to pachnie samowolą

I że chór najlepiej brzmi!

przełożył Ziemowit Fedecki

12

HOTbl

H u lynuA sce

HOTU OT U

do,

Ho KTO Mne na eonpoc oraeruT npsiMO?

Bedb HaKunawT

zajiy MOTOM

„do"

H eto xe 3(IKQHHUB(ih)t zaMMy.

IIASLLUYT HOTU

flpO Jb tt C

TOAKOM,

JKdyr do, pe,

MU, coAb, AH

u

cu

noxa Pa 36poca er ux no

HOAKOM

HM-TO dep3KO«

pj/xa.

JFAEECTKO

MyitiKaAbnoil dereope,

H enacTb B TEHDEHU,uo3Hocrb we puacym, o 3auujtaeT jnecro nora „pe"

Ha u,eAuii

TOKT M

na odny eocb.iyio.

Kaxyw

TU

TonoAbuocTb

HU B03B.*U

HepaeencTBOM

OT 3FLYK08 TOK U

numer.

Odna u

Ta

xe,

CKOXe*, HOTO „MU" —

Odna BHU3y, dpyiaa panzoM Buiue.

UAAWyT HOTU ... tt T.d.

3a

CTPO($MMU

Bceida

udeT

crpotpa, Tan npexH.ee npoxoduT neped BiiAHdoM.

A BOT, óuBaer, cxaxeM, nora „ 0 a "

3By\ureAbHeii,

T E * Ta

xe nora

pndoM.

Bdpyz 3arecavłc« zde-nuóydb ÓeMOAb

M B TOT xe MUZ, KOK BAe3 OH 6eC7iapdOHHO, BnyiuaaiuaH doaepue nora „coAb"

Ce6n xe u3MenneT na noA-rona.

riASllUyT HOTU

... u T.d.

CeA K0Mn03UT0p, xaxdy

J/TOAH, M

zpyóuM

3HOKOM

My3UKy npope3aA.

M Hexnan KOK 6apxar nora „AH"

Bdpyz

ZOAOC

noBuuiaer do due3a.

H HaKoney, EeriOBena cnpocu —

EE3 HOTU

„cu" ner

HU

uzpu,

HU

nenun,

BO3HOCUTCH nad oce MU HOT a „cu"

Ji c

BUCOTU

ajupaer n0A0xenun.

IJAMUyT HOTU . . . tt T . d .

Hanpacno aaresarb o

KOTax

cnop.

EcTb « y Mttx ry3u u ceKperapmu.

CnuraeTCH,

HTO

e ctt-6e.*ojtb

MUHOP

3aynaT npeicpacno rpaypnue Maputu.

A

KPOME 3TUX nodneeoAbHbu: HOT

Eiąe

ćueatoT HOTU NAPAJUTU.

KTO UX cuzpaeT, KTO UX nponoer?

Ho C HOMU ÓOZ, A C HUMU K0Mn03UT0p!

TlAHUiyT HOTU

Bp03b U C

TOAKOM

)KdyT do, pe, MU, <f>a, coAb, AH W CI* noxa Pa3ÓpocaeT ux no

MAKOM

WbH-TO

dep3KaR pyKa.

* *

Tu jodeł ramiona na wietrze wciąż drżą, Trwożliwie szczebioczą tu ptaki,

Baśniowy matecznik to wieczny twój dom — Wydostać się stąd nie potrafisz.

' — A k c e n t 4

13

(9)

Cóż, czeremcha samotna z żałości niech schnie, Niech jak deszcze bzu łzy opadają.

Wszystko jedno — natychmiast zabieram stąd cię Do pałacu, gdzie flety nam grają!

Twój las czarnoksiężnik na zawsze chciał skryć Przede mną, zatopić w przestrzeni,

By nikt ci nie dowiódł, że można też żyć Szczęśliwie poza tym schronieniem.

Cóż, rosa na liściach przed świtem niech schnie I niech księżyc z chmurami trwa w sporze,

Wszystko jedno — natychmiast zabieram stąd cię, Upatrzyłem już domek nad morzem.

O której godzinie, którego dnia chcesz Ostrożnie wyjść mi na spotkanie,

Gdy wreszcie mógł będę na rękach cię nieść Do miejsca, gdzie ze mną zostaniesz?

Porwę cię, jeśli wolisz, lecz sygnał mi daj, Sił już brak — inni krócej czekają.

Przecież nawet w szałasie możemy mieć r a j Jeśli pałac i domek ktoś zajął.

przełożył Bogusław Wróblewski

3decb jianu y eAeil dpoxar na Becy, 3decb TiTuttbi vj,eóenyr tpesoocHO.

JKueeiub

B 3AKOAÓOBAHHOM,

duKO* Aecy, OTKyda yuru

Hee03M0XH0.

IlycTt> HepeMyxu comyr 6eAbeM na eerpy,

JlyCTto doxdeM onaćawT c u p e u u . Bce paeuo, * oraoda Te6n 3 a 6 e p y Bo ÓBOpeiĄ tde uipator ceupeAu.

TBOU

Jiup KOAdynaMu

na TUCHHU Aer

yxptoir OT MeuR u OT ceera

H d y j n a e u i b Tbt, hto npetcpacnee Her,

HeJi AeC 3aKOAdOBdHHU.U 3TOT.

/lycTb Ha

AUCTMX

He 6yder pocu noyrpy, FlyCTto Ayna c ne6OM nacMypnuM B ccope.

Bc'6 pa A HO H oTewda TC6« 3a6epy B ceeTAbtu

TepeM

c

6OAKOHOM Ha MOpe.

B

KCLKOU

deHto Hedejiu, e KoropoM nacy, Tt>t Bbłudeiub KO MHe ocTopoxno?

Krnda u reón na pyxax ynecy, Tyda, ide naHru HeB03M0XH0?

YKPady, ecjtu Kpaaca reóe no dyiue,

3p*-AU

* croAbKO etui pa3Óa3apuA?

CotAaiuflUcsi

XOTH

6u. na pa u 8

uiaAame, ECAU

repeM c deopuoM

K T O - T O 3OHR^I.

191

On nie powrócił ze zwiadu

Wszystko jakoś nie tak; niby kręci się świat, Oznak burzy na niebie ni śladu,

Ten sam las i powietrze, ten sam wody smak, Tylko on nie powrócił ze zwiadu.

W imię czego co noc tak spieraliśmy się — Tego pojąć już dziś nie dam rady,

Lecz jak bardzo go brak — teraz dopiero wiem, Kiedy wczoraj nie wrócił ze zwiadu.

Podśpiewywał nie w takt, w zamyśleniu zwykł trwać.

Czasem gadał bez sensu i składu,

Zrywał się skoro świt i nie dawał mi spać, Ale wczoraj nie wrócił ze zwiadu.

Głucha pustka z wszech stron, jednak problem nie w tym, Zrozumiałem: świat z nas dwóch się składał,

15

(10)

Jakby ciepło ogniska zdusił wiatr, rozwiał dym, Kiedy on nie powrócił ze zwiadu.

Dzisiaj wiosna z niewoli wyfrunęła jak ptak, Skry zieleni strąciła do sadu.

Brachu, zostaw popalić! Nie odezwał się brat, Przecież wczoraj nie wrócił ze zwiadu.

Nie odchodzą zabici, nie porywa ich czas, Gdy wyciągnę dłoń może cię dotknę, W dali niebo błękitne opada na las, Stoją drzewa jak rzeźby ulotne.

Zawsze miejsca w ziemiance starczało dla dwóch, Czas po równo na dwóch się rozkładał,

Teraz zdaje mi się, kiedy nie ma go tu, Ze to ja nie wróciłem ze zwiadu.

przełożył Bogusław Wróblewski

OH HE BEPHYJICfl H3 BOH

NO\eM.Y oce ne TOK, spode BC'4, KOK acezda,

To x e we60 — onarb zoAyóoe,

TOT xe Aec, TOT xe eo3dyx u Ta xe eoda,

TOAWO OH

we eepnyAcn ua

60*.

Mne renepb we nonnrb — KTO xe npaa 6bIA U3 KOC H naxuux cnopai 6e3 cna w nołcoji,

Mne ue craAO iBararb eio

TOAVKO

ceunac, Kozda OH ne BepnyAcn U3 6on.

OH MOAHOA Heanonad u ne B TOKT nodneaaA, OH Bcezda zoBoptui npo dpyzoe,

OH MHe cnarb ne daaaA, OH c a o c z o d o * acraeaA A BHepa ne BepnyAcn u3 6on.

To, HTO nycro renepb — ne npo TO pa3zoeop, Bdpyz 3aMeruA n — nac 6bu»o daoe,

flAn

Menn,

óydro

aerpOM

sadyAO

KOCrep,

Kozda OH ne BepnyAcn ua 6on.

Hbtnne abtpaa.oacb,

CAOBHO

U3

nAena, aecna, no ouiuÓKe oKAUKHyA ezo n:

— ffpyz, ocraBb nołcypurb.' A B OT Ber ruuiuna, —

— OH BHepa ne BepnyAcn U 3 6 o n .

Haiuu M^prBbie nac ne ocraanT a 6ede,

Hawu naawue, KOK Macoabte,

Orpaxaercn neóo a Aecy, k o k a a o d e

H depeabM

CTOKT

zoAyóue.

HaM u Mecra a 3ejuwKKe zaaraAO anoAne,

HOM U BPEMN reKAO DAN

o6oux,

BcS renepb odnoMy — TO*bKO Kaxercn Mne, —

3 T O n ne BepnyAcn U 3 6 o n .

16

Tatuaż

My nie nosiliśmy do siebie w sercach żalu tylko kochali i z miłości szli na dno,

ja noszę w duszy m e j twój jasny profil — Walu, Alosza dał wytatuować sobie go.

A tego dnia na dworcu, gdyśmy się żegnali i gdy z rozpaczy serce biło mi jak młot,

do grobu — rzekłem — nie zapomnę ciebie Walu, a ja tym bardziej — Alosza dodał w l o t

I teraz powiedz, który z nas jest bardziej struty miłością złą, której zabrakło dawno łez,

on profil twój na swojej piersi ma wykłuty a dusza moja skłuta nim od środka jest.

Gdy wieczorami czuję w oczach ziarna piachu

1 gdy Alosza na mnie warczy — w garść się weź,

(11)

ja odwarkuję mu — koszulkę ściągaj brachu — i godzinami gapię się na jego pierś.

A co cierpiących ludzi może uratować?

Jedynie sztuka! Tylko sztuka! Wierzcie w nią!

Artysta kumpel znalazł się i przerysował tatuaż twój z piersi Aloszy na pierś mą.

1 choć oczerniać bliźnich brzydko — fakt to znany, jesteś mi teraz bliższa, droższa niżli mu,

bo mój tatuaż znacznie bardziej jest udany, jego to kicz..., a dzieło sztuki... to ten tu...

przełożył Wojciech Młynarski

T A T Y H P O B K A

He deAiuiu

MU

reósi u ne

AOCKOAU

A

HTO AWÓUAU — TOK 3TO

Tl03adu

H Hotuy a dytue

TBOU CBCTAUH

oópai, Bajisi A Jleuia

BUKOAOA TBOU

o6pa3 na zpydu.

M B TOT deub, Koida npouiflAucb na BOKJOAC H TeÓR d o ipoóa noMHUTb oóeuiflA

H

cxa3aA:

,JI

ne zabydy

a XU3HU BOAW"

„A x TeM 6oAee" — MHe Jliiua oóeuiflA.

Y

nezo

TBOU npo<f)UAB BUKOAOT

cnapyxu A y Men* dyiua

UCKOAOTCL EUYTpu.

li renpb petuu — xoj»y »3 KOC c HUM xyxe M KOMy Tpydneil — nonpo6yu panćepu:

M KOI

da Mne

TOK

yx

T O I U H O

— xorb na

nAaxy

f/IycTb c^ioaa MOU reóR ne ocxopósiT) H npoiuy

HTO6

Jleuia paccreznyA py6axy M zAHxy,

I A * x y HOCOMU

ne Te6*.

Ho nedaBHO MOU Toeapuzą, dpyi xopouiufi

O M

tedy

MOK>

uncyccTBOM noÓopuA

— OH ciconupoBaA reÓH c zpydu y Jlemu li na ipydb

MOIO TBOU npo&UAB HOKOAOA.

3 H < H O H, CBOUX

dpy3eu nepnurb

HCAOBKO

HO TU

MHe ÓAuxe u podnee

OTTOZO,

Hro MOH — aepnefi T B O «

raryupoBKa

MHOZO

Ayuue u Kpacueuie, neM ezo...

ose 11 a o białym słoniu

W egzotycznych Indiach od tysięcy lat Pasło się po dżungli mnóstwo słonich stad.

Te słonie się nawzajem zasłaniały I były szare, tylko jeden — biały.

191

Tak łagodny, że bez obaw mógłbyś podejść doń, A on by nie przeraził cię pomrukiem.

Nic dziwnego zatem, że ten biały słoń Zwany był powszechnie białym krukiem.

Pewien maharadża — zdarza się i tak — Dal mi tego słonia na szacunku znak.

„Na co mi słoń?" — spytałem innowiercę.

Ten odpowiedział: „Bo ma wielkie serce".

Słoń dystyngowanie dygnął, jam mu podał dłoń.

„Ta znajomość — rzekłem — mnie zaszczyca", W mig .pojąłem bowiem, że ten biały słoń Na dobitkę białą jest słonicą.

Na słoniowym grzbiecie czułem się jak lord, Indie w krąg pachniały jak weselny tort.

Zwiedziliśmy prowincji ładnych parę Naprawdę doborową tworząc parę.

Słoń wieczorem za mną szedł pod balkon, lub na błoń.' Gdy zatrąbił, przyfruwały panie.

Zapomniałem dodać, że ten biały słoń Muzykalny był wprost niesłychanie.

Każdy, kto choć z mapy Indie poznać mógł, Wie, że tam bezdroży więcej, niżli dróg.

Ze słoniem krążąc esem i floresem Zgubiłem go z kretesem nad Gangesem.

Z żalu nie wiedziałem już, czy skoczyć w rzeki toń Czy przez chaszcze za mym druhem gonić.

Aż tu ktoś powiedział mi: „Twój biały słoń Spotkał w dżungli stado białych słoni".

Maharadża o m ó j dobry humor dbał, Wnet nowego słonia mi w prezencie dał, Innej wszak jakości i wielkości.

Biały słoń, lecz ze słoniowej kości.

Na zły urok taki słoń — najlepsza ponoć broń I można go na rogu kupić w sklepie...

Niech się lepiej pasie w białym stadzie biały słoń, Niech już szczęścia nie przynosi lepiej.

Niech się lepiej pasie na wolności żywy słoń, Niech mi szczęścia nie przynosi lepiej!

przełożył Ziemowit Fedecki

19

(12)

N E C H S I n p o B E n o r o C J I O H A

SKUAU-6UAU B MHÓUU, C caMOtt crapuuu, JJuKue, oipoMnue, cepue CAOHU.

CJtoubi cAOwuiucb 8 óxyntARx 6e3 Mapiupyra,

OÓUH u

3

HUX 6 U A ÓeAuti.

n0M.eM.y-T0.

JloOpUM ZACL30M, TUTUM lipa BOM OTAUHOACR OH M yMOM U

JtdCTbłO

ÓAazopodHoU,

Cpedb CBOUX coópaTbea cepux ÓCAUH CAOH BUA, KOHeHHO, ÓeAOK) BOPOHOU.

M BAADUKA MHÓUU, 6ZM.AU epeMeua, MMC U 3 ysaxeHUR noóapuA CAona.

„Ha HTO MHE CAOH?" — cnpocuA. R unoBepiĄa.

A OH CK030A: „B CAOHe — CoAbiuoe cepóąe".

CAOH MHE

cdeAOA peeepanc,

a U EMY UOKAOH.

Pev.b

MOR 6ZA.AU HE 3AX>TT U TUXOTT, UOTOMy, HTO 3T0T COMblU 6eAUU CAOH Bbm, K TOMy x e , 6eAoto CAOHUXOU.

fi npeKpacno ebizAsideA, cudu u a c A o n e . EJÓUA K n o MHÓUU, CI«130MMOU crpane.

Ax, zde Mbi TOAbKO BMecre He CKuraAucb M 8 recHore npeKpacno yxuBaAucb.

M, 6UBOAO, IUAU MU nerb noó He&-Hu6yób 6OAKOH JLAMU TOK u npuiaAu U3 cnaAen.

HatJo

eaM ACA3ATB, HTO 3TOT 6eAuii CAOH BUA Heo6uH.au.no My3UKaAen.

Kapry Mupa BuóeAU BU naeepnHKa,

3KOCTC, HTO S MHÓUU ecrb odna peKa.

Mott CAOH U R nUTOAUCb C0K0M M0HZ0

M

KOK-TO noTepRAucb B óe6pRX

Tanza.

fi MeraACR no peKe, 3a6ue eóy u COH, Ee3B03BpaTH0 noóopBaA

3ÓOpOBbe,

A noroM cK03aAU MHe: „TBOH 6eAuu CAOH BcrperuA craóo 6eAoe CAOHOBbe".

ffOAZO 6UA B o6uÓe R, TOAbKO BOT re na!

Mne BAaóuKa MHÓUU BHOB b npucAaji CAona.

B euóe yKpameHUR ÓAR TpOCTU — BeAUtt CAOH, HO U3 CAOHOBOU KOCTU.

rOBOpRT, HTO CeMb CAOHOB UMeTb

lOpOŁUttil TOK, Ha uiKatpy, KOK cpeócTBO OT nanacru...

nycTb zyAReT Aynuie B 6EA0M

craóe

6eAutt CAOH,

TlycTb OK Aynwe KC npuKOCur ciacrbe.

nycTb zyAReT

B

6eA0M craóe

STOT 6eAutt CAOH,

I7ycrt> OK Ayniue ne npuKOcur cnacTbc.

•66 20

Piosenka o biegaczu

Biegnę, biegnę, biegnę, biegnę, Biegnę, biegnę, biegnę, biegnę,

Biegnę, biegnę wciąż, przed siebie gdzieś Zasuwam po tartanie,

A regulamin pić i jeść I spać mi też zabrania.

Może właśnie teraz poszedłbym na spacer, nucąc jakąś pieśń, Lub skoczył na śniadanie.

A guzik! Biegnę, biegnę wciąż, przed siebie gdzieś Zasuwam po tartanie.

Abisyńczyk Sem Bruch Za wirażem znikł jak duch, A jeszcze dziś trenerów dwóch Mówiło mi, że Sem Bruch

To nasz — tak mówili — abisyński druh.

No proszę, do przodu druh jak burza gna, Ja pocę się i sapię,

Lecz się pocieszam, że raz-dwa Swój drugi oddech złapię.

W razie czego poczekam na trzeci dech, Choć schnie mi w gardle ślina,

A już na czwartym, czy piątym, choćbym zdechł, Dogonię abisyna.

Ładnie to tak? Prawdziwy druh Nie ucieka, kiedy kolega spuchł.

A jeszcze dziś trenerów dwóch Mówiło mi, że Sem Bruch

To nasz — tak mówili — abisyński druh.

W termometrze skacze rtęć, Przegrana z góry walka, Dla Sema kilometrów pięć W upale to normalka.

Na takiej Syberii, jakby jeszwze padał śnieg, Tam na klimacie by się naciął.

Tutaj, jak chce, wygrywa ze mną bieg, A ja co? Ja nic! Tylko go rugam macią.

Mało mu jeszcze? Niech to jasny szlag!

Zdublował mnie skubany, hak mu w smak!

Szkoda słów, ładny mi druh!

Jak mu tam, zapomniałem, Aha, Setn Bruch —

Nasz abisyński druh.

przełożył Ziemowit Fedecki

(13)

nECHfl npo BEryHA

H tezy, tezy, tezy, Bezy, 6ezy, tezy, Bezy, tezy, tezy, Bezy, Tonny

Uo zapeBou dopoxKe.

Mne ecTb neAb3n, Mue nuTb ueAb3n, Mne cnarb neAt>3n HU KpomKU.

A Mozcer, KOK pas, a TO epejai, Kozda « tezy, H zyARTb xony,

OTZyAUBClTb HOXKU?

TOK ner, tezy, tezy, tezy, Bezy, Tonsy

J 7 o zapeaoU dopoxne.

A zBuneeu, CSM Bpyx OtouieA Mena na Kpy z, A exu,e enepa ace

BOKpyz

MNE ZOBOPUAU: „CSM

dpyz",

„C$M

nam, — zoBopnr, — reuheucKuU dpyz".

Tax BOT, dpyz zauneeu,, TOK U nper,

Bce tOAbiue OTCTaeauue,

Ho H nadełocb, HTO npud&R Bropoe Mue duxanue,

A

N0T0M

k Tpert>e 3a

HUM

uw,y,

77 OTO.* — nersepToe dbnauue,

Ho

R na WITOM, KOHev.HO,

coKpaiąy C zBUHeuu,eM paccronnue.

Ho BOT OH, C3M Bpyx,

OtomeA Mewi na eropoiL kpyz, A ewji B\epa Bce eoKpyz

Mne

ZOBOPUAU: „CSM

dpyz",

„COM H O U I , ZOBOPHT,

rBuneucKuu dpyz".

rao3dt> npozpaMMu — Mapa<fioH,

A zpadycoB

— BC<Ź Tpudv,arb.

Ho K xape npuBbiKmuu OH,

BOT OH U MacTepurca.

H tu,

Mexdy nponeM, nozAadeA

tu na nezo,

Kozda tu tuAO Munyc rpuduflTb

Hy, a renepb, KOKesHO, docraub ezo!

OeraAOCb HTO? Ma, npocro, MaTepuTbca.

O, h$pt! Toxe MHe xopow dpyz,

rAadu, HTO deAaer, otow^A na

rperuti.

Kpyz.

Hyxeu MHe taxoił dpyz!

Kałc ezo, daxe 3atuA, C9M Bpyx, C9M — natu zBuneUcKuU dpyz.

Piosenka skoczka wzwyż

I bieg! I skok! I ech, przeklęty losie, choć sukces był znów blisko, był tuż, tuż, zawzięło się to „dwa dwadzieścia osiem", nie mogę go przeskoczyć ani rusz!

22

Czy masz styl przerzutowy, czy „flop", czyś mi bracie, przyjaciel, czy wróg musisz w chwili wybicia być chłop, zdecydować się na jedną z nóg.

Neologizmy kwitną u nas w klubie, gdyż tę nogę zwą „wybitną", co wybija wzwyż i niech tam kto wybitną lewą sobie ma, ja mam wybitną prawą, z prawej skaczę ja!

I bieg! I skok! I znów na plecach leżę poprzeczka leży obok mnie, a żal i trener do mnie krzyczy — Ej, frajerze zdecyduj się, czy skaczesz wzwyż, czy w dal!

Ej, wyrzucę cię z klubu na twarz i wypiszę opinię, że hej,

rozbieg, durniu, na lewą brać masz i jak wszyscy wybijać się z niej!

A ja za ogon chwycę sławę, ręczę wam ja się wybiję z prawej — taki fason mam, nieprawidłowa prawa wyżej wzniesie mnie niż prawidłowa lewa tak jak trener chce!

Trybuny w śmiech i grają mi na nosie i ścięgno Achillesa strasznie rwie i bieg i skok i „dwa dwadzieścia osiem"

z zapasem takim wzięte, ani drgnie!

Choć przepadły wyjazdy i dys- kwalifikacja pewna, to cóż?

Byłem w górze i to jest mój zysk i tego nikt nie weźmie mi już!

* ' • - • »

Dorwałem sławę, byłem górą nie ma co, wyrwałem j e j z ogona pióro — takie o!

Na przekór masie, co posłuszną lewą ma ja mam wybitną prawą, z p r a w e j skaczę ja!

przełożył Wojciech Młynarski

npo npbiryHA

B BUCÓW

Pa3tez,

T O A H O K

— U c r u d n o nodUMaTbCA

Bo pry OUUAKU, CAĆ3U u3-nod BeK

Ha pytexe

npOKASiTOM daa dBenadiiflTb

Mue rwiaHKa

npezpaduAa nyrb naaepi.

191

(14)

H NPUJHOŁOCB BOM KOK na dyxy

— TaKoaa BCR cnopruBHdR xu3Hb

Jluiub MiHOBeHue m HdBepxy

li cTpeMUTeAwo nadaeuib

BHUJ.

Ho cbe* njiodt>i aanperwwe c depeea R li 3a xaocT nodeptan CAaey R

y KOZO TOjiHKOBaa Aeaan

A y Jten* TOAHKOsa* npasaa.'

Pa3Óei,

TOAHOK, cBudereAu nadenuR CBUCTRT U TKHJ/T 3D MOZU TCO DUJ/

Mne rpeuep

MOU CKOJOA

6e3

coxdAenuR:

„Bedb ra xe, napenr>, npbtzaeiub B ÓAuuy!

y reÓfi pacrnxeHue e naxy

— npbtzaTb c npaaou: dypau,Kuii K a n p u 3 H e ydepxuuibCR TU na eepxy

Tu CTpeMUTeAbHO KaTUlUbCH BHU3/"

H o 3ADBIXA«CB CJIOSKO OT ZKESA K OÓ-bRCHUA TOAKOBO Rl „TAdSHOe, HTO y HUX TOAHKOBOR AeBOH HO MOR TOAHKOBOR UpaBUSi"

Pa3Óei,

TOAHOK,

Mne ne dozwarb

KOHadufl OH MHe B AUitfO cMeercR na Aery

Si CKoea nAdHKy c6vui na daa deenadnarb u rpenep MHe CKO3OA

nanpHMOTy

HTO,

zpwT, Mensi OK yronur e npydy

HTO6tx enpedb nenoeadHO dpyiuM ecAU epa3 cefi xe nac ne coiidy

R

c HenpaauAbHoH npaaou

HOZU.

Ho » Aynuie eunbw 3e^be c oTpaeoio

u

Mad cofioło

HTO-nuÓydb cdeAaw

Ho ceoło Henpaayw npaayw

R ne CMenw

na npaeyio Aeeyw.

TpuÓynu dpyxHo

HOHOAH CMERTBCR HO nblA MOU. OT HdCMeUieK He OCAOÓ Pd3Óez, TOAHOK,

noAir — u dea dee»tadnaTb renepb MOU y x e npoUdeHHuU 3Tan.

M nycTb

6OJIUT JKO* rpasMa a naxy u

nycrb donputaACR

do ipoMoru H o H 8cił xe TOKM 6UA HeBepiy u Menn ne cntumyrb c BUCOTU.

A doMa

B wyÓKe

Ha

puóbeM Mexy Mne ona nodioroBUT oopnpu3

— noxa

N 6UA

Ma

COMOM

aepxy ona c KeM-ro cnycruAacR

B H U 3 .

H o BC'4 x e CbeA nAodu 3anpernue c depeea R u nouMdA 3a XBOCT renepb CAaey R

NOROMY KTO

y

K U X

y ecex

(u ÓOZ C HUMU, OTO B KOHU,e-KOHU,OB UX AUHHOe deAO) y HUX TOAHKOBOR AeBOH, MO MOR TOAHKOBąR npaBOR.'

24

Piosenka, boksera

I cios i zwód i sierp i hak, szum w głowie, w piersi ból — Budkiejew Borys bije tak, nokautów ciężkich król i znów zapędził mnie do lin i choć zasłaniam się,

znów Krasnodaru dzielny syn na deski posłał mnie.

I myślał sięgając pięściami mych szczęk, że człowiek brzmi dum... i życie jest pięk...

Na „siedem" leżę wciąż na wznak, trybuny wyją w głos,

na „osiem" wstaję i znów hak i cios i zwód i cios,

zniszczony czuję się doszczęt — nie, bo wiem, co tu kryć, ja od dzieciństwa czuję wstręt by w twarz człowieka bić

I dumał Budkiejew, gdy wył w koło tłum, że życie jest pięk... i człowiek brzmi dum...

A na trybunach rośnie wrzask

— P r u j flaki mu! To tchórz!

I znów mnie Borys dyszlem trzask, a ja na deskach już,

Sybirak, nie daruje mi, choć sam już ledwo tchnie, choć jęczę mu — przyhamuj i odpocznij durny łbie!

Lecz on nie odpocznie, aż na gongu dźwięk bo człowiek brzmi dum... i życie jest pięk...

Znów czort po ringu goni mnie, aż nagle strasznie zbladł, bo tak tym biciem zmęczył się, że sam na deski padł,

wzniesiono w górę moją dłoń, tę, co nie biła go,

na ringu plackiem leżał on, Budkiejew, król K.O!

I myślał że człowiek brzmi dumnie, że h e j a mnie czasem brzmi... a czasem ciut mniej...

przełożył Wojciech Młynarski

* — Akcent <

25

(15)

SOKCEP

ydap, t/dap, eiąe ydap, onsiTb ydap u BOT,

Bopuc Bj/TKcee — Kpacnodap nposodur annepKor, BOT OH npuxaA Menu B yuiy, BOT R edea yweA, BOT — annepKOT, a na noAy u MHe uexopouio!

Ho

dyMaA ByTKeee

MHe

HCAKJCTB

npywa:

— H xuTb xopoiuo U xu3Ht> xopoiua!

Ilpu CH&re 7 R BCS Aexy, Pudawr 1CMAHKU ...

Bcraio, HbtpHto, yxoxy

li MHe udyT OHKU.

Henpaeda Óydro 6bi te KOHti,y H cuAbi óepezy, —

EuTb neAoeeKa no Auv,y

H e deTCTea MC Mozy.

Ho dyMUA EyTKeea, MHe peópa Kpyma:

— W XUTb Toporno U XU3Hb XOpOlUa!

B

Tpuóynai

CBUCT, B

Tpu6ynax

BOU:

— Azy ezo — OH rpyc.

EYTKEEA AEJER B 6^UACNUTŁ 6o&,

A u K KanaTaM XMycb.

Ho OH npoAe3 — OK cu6up«K — Hacrbipłiue OH U.

M u CKa3aA eMy — Hydait!

ycrttA

Bedb,

ordoxHu!

Ho OH ne ycAbimaA, OK dyMOA dbiiua, HTO xuTb xopowo u xu3Hb lopouia..

A

OH

Bce

TBET

3ÓOpOBblii

H ^ P T , fl Buxy — ftbiTb 6ede, —

Bedb 6OKC Ke ćpana — STO cnopr

OT8OXHUX U T . d .

BOT OK ydapuA, pa3, dea, Tpu

A COM AUIUUACH CUA,

Mne pyKy noćnfiA peifiepu, KoropoU R KE 6UA.

JIexaA OH U DYMOA, HTO

xu3Hb xopoma,

KoMy xopotua, a tcoMy HU w u i u a .

Trójkąt Bermudzki

Zawiadamiam cię redakcjo bez szczególnej satysfakcji z jaką spotkał się reakcją twych programów nowy blok:

miast herbaty popić z kubka, zastrzyk wziąć i spać do jutra, cały szpital, czubek w czubka w telewizor wlepił wzrok.

Tam typ chudy i ponury opowiadał dłuższy czas o Bermudach, wobec których świat nauki mówi „pas",

mózg nam zbełtał tak nieludzko, aż go każdy zaczął kląć

i przez Trójkąt ów Bermudzki ekstra zastrzyk musiał wziąć!

Mógł pokazać pan redaktor rozruch pieca, czy reaktor, albo księżycowy traktor 1 też by wykonał plan, lecz nas wolał robić w jajo godzinami rozprawiając jak te spodki tam latają i co przez nie grozi nam!

Toż tu u nas w każdej chwili mkną talerze tam i siam, myśmy na nich psa wtroili, jeśli kucharz nie łże nam, gdy, miast łykać leków pudy, z wodą spuszczasz je co świt — to jest strach! A ten — Bermudy!

Oj, nieładnie bracie, wstyd...

Nie zrobiliśmy skandalu, rzec to trzeba nie bez żalu, jest wśród nas kozaczków paru, lecz się boją zrobić huk,

niemniej trzeba stwierdzić dumnie, że w ponurej legną trumnie

te oszczerstwa i kalumnie, które na nas miota wróg.

Bo to wróg nam wody brudzi i bermudzi plony zbóż,

wszystko to wymyślił Churchill w osiemnastym roku już, każdy jął obmyślać w duchu protest do Agencji TASS, aż czterdziestu łapiduchów wpadło i związało nas!

Tęgieśmy dostali lanie

w bezpieczeństwa tkwiąc kaftanie, paranoik wił się w pianie

jak w kipieli morskiej wąż, skatowali nas okrutnie

w białych kitlach podli trutnie i zrobiło się bermudnie

i bermudniej jest nam wciąż.

I czterdzieści gardeł wyje i czterdzieści płonie głów, taką siłę w sobie k r y j e nienawistny trójkąt ów i zwiariował dom wariatów przez ten program <— jasna rzecz, aż Morgulis — ordynator

krzyknął — Od okienka precz!

26

(16)

Z dawna krzyk nasz uchem łowił, słodkie miny do nas robił,

a tu znaki felczerowi dawał — kabel bracie rwij!

Wyrwał kabel diabeł rudy, zniknął naukowiec chudy i zrobiły się Bermudy, że choć łbem o ścianę bij!

Kiedy przyjdzie syn maleńki i usłyszę jego miauk •—

Papa, o czym truł w okienku chudy ów kandydat nauk?

Prawdy przed niem nie zataję, której w tym programie brak, wykpię sens bermudnych bajek niech wie mały co i jak...

Jest wśród nas dentysta — Rudik, ma elektroniczny budzik,

budzik ów jest marki „Grundig"

i odbiera eReFeN,

on handlował tam ciuchami, a gdy wrócił — mózg mu zanikł, rączki spięto mu w kaftanik, a na nóżce miał, kochani,

numereczek ten i ten

Słyszał on na własne uszy wieść, co poruszyła świat, że badawczy nasz „Iliuszyn"

też w Bermudzki Trójkąt wpadł, na kawałki się rozprysnął, spłonął niby suchy śmieć, a pilotów dwóch bez zmysłów jakiś kuter złowił w sieć.

Po t e j wpadce niesłychanej, w pesymizmu skrajnym stanie w klatce ich przywieźli szklanej prosto pod szpitala sień,

m a m y ich relacji strzępek, że ten trójkąt niepojęty, to otwarty ziemi pępek i że wszystko wpada weń!

Jeden z nich, swój chłop, mechanik opowiedzieć więcej chciał,

ale miał pamięci zanik to zapłakał, to się śmiał,

to mamrotał — kopsnij szluga, to znów stroszył się jak jeż, po co gadać o tym długo?>

Zakręcony — sam pan wiesz...

28

Alkoholik grubej kości, co tu przymusowo pości,

krzyknął — trza ten trójkąt rozpić!

Dawaj, rozlej go na trzech!

Wygolimy go o świcie i poróżowieje życie, czemu bracia się boicie i chowacie dudy w miech?!

Naukowcy ukochani,

miast nas wnerwiać audycjami, zmieńcie z nami się miejscami i być może to coś da,

bo ten trójkąt wam okropnie mózgi ćmi, a nam odwrotnie, więc opłaci się stokrotnie wszystkim nam zamiana ta!

Taki pomysł dom wariatów w sprawie tych Bermudów ma,

7.

poważaniem — podpis, data, odpisujcie nam raz, dwa, bo jak nie, to o tych spodkach i Bermudach — psia ich treść gruchniem list do „Toto-Lotka"

i trafimy razy sześć!

przełożył Wojciech Młynarski BEPMyflCKMH TPEyrOJlbHMK

Hopozasi nepedana!

Bo cy66ory, nyrb ne nAana

8CH KanaTHUKOBa dana K TeAeeujopy paaAacb

BMCCTO HTOÓ nOeCTb, HOMUTbCH, yKOAOTbCR U 3aÓUTbCR

BCR Ceat/joia* 6oAbnuu,a y OK pana coópaAact

roeopuA, AOMOR pyKU, KpacnoóaU u 6AAAMYR

npo óeccuAue HOT/KU neped raunow Eepxyd Bce MO3ZU paióuji na KOCTW, ece UJBUAUHU 3ARTAEA

u KanaTHUKOOU

o.iacrtt

KOJ»K>T HOM aropou yKOA

yBaxaeMbiu pećaKTop!

Moxe T Aymue npo peaKrop? Tl po A W Ó U M U H Ay HHUU

TpatCTop?

Bedb UEAB3R xe — ^to<3 nodpnd TO

TapeAKOMu nyzator

(decKaTb nodAue ACTATOT), TO y a a c COÓOKU AOIOT, TO y s a c pyUHM ZOBOPSIT...

Mu KOU-B-HSm

nodnaTopeAU —

MU

rapeAKU 6beM aecb zod

Mu na HUX

coóaKy

c-beAU, ecAU

noaap

HCM

ne sp?r

A MeduKaMenroB zpydu — MU B yuuTa3, KTO ne dypaK

BOT 9TO XU3HB

— «

Bdpyz BepMydu!

Bor re po3, neAb3R xe TOK.' Mu ne cdeAOAU

CKandaAa — HOM B O X Ć H HedocraeaAO

HacToxiąux 6yunux MOAO —

eor u nery

B O X O K O B

29

(17)

Ho na npoucKu u npernu ceru ecrb y nac u Ópednu u ne McnopTHr

HCLM

odeduu jjiue npoucKu epaioe

DTO UX xydue nepru depMyrnr s o d y eo npydy 3ro ece npudyjnaji HepnuAA B BOceMuadv,aTOM zody

Mt>i npo B3pM8M, npo

noxapu COHUHAAU

nory TACC

HO npuMHaAucb canurapu u 3aęf>UKCupoBaAU nac

Tex, KTO 6UA ocoóo 6oeK, NPUKPYTUAU K cnutiKaM KOCK BUACH B nene napanouK, KOK BedbMaK na uiaóaiue

fpuT:

„PaiBHJcuTe noAerenąt*

uuoBepbi, u3yaepu,u!

HaM óepMyTopno na cepdu,e m óepMyTuo na dyiue!"

CopoK

dym nocMeuuo

BOKT —

pacKaAUAUCb doóeAa Bo KUK cuAbHO óecnoKOKT rpeyzoAbuue deAa

Bce nomu c y*a c8uxuyAucb — daxe KTO ÓeiyMen 6uA li rozda lAdBBpan MapzyAuc TeAeaujop 3unperuA

BOH OH, -jMeil, B OKHC MOSIHUT

— 3a cnunoio

lurenceAb npaneT noóaA 3HOK KOMy-TO, 3HOHUT: tpeAbnep aupaer npoBoda

H HaM ocTaAocb yKOAOTben u ynacTb na dno KOAodup

u TOM nponacrb na dne Ko-aodna KOK B BepMydax uaacezda

Hy, a saerpa cnpocRT

deru, naseuifln

nac c yrpa:

„llanu, HTO CKU3aAU STU

KawdudaTbi 8

doKTopa?"

Mbt oTKpoeM HauiuM

nadaM npaady —

UM ne

ece paeMO

— yduBUTeAbHoe pndoM, HO HOM OHO 3anpeiu,eH0.

BOH daHTUcT-HadoMHUK PyduK y ezo npueMHUK rpynduz

OH

ezo

HOHOMU

łcpyruT,

AOBUT

Konrpa — <T>3

3P Ts

•O

H TOM 6biA KyniĄOM no wMyrKOM u nodBunyACfi paccydKOM A K «a.* nonami e BOAuenuu jcj/TKO.* U C paccrpoennuM

xeAydKOM U C HOMepOHKOM HO HOZe

OH npuóexaA BSBOAHOBOH

Kpaune

u cooóiąenueM nac norpnc óydro n a m Haynnuu AaHnep B TpeyzoAbHUKe nozpn3

CópocuA TonAUBO U 3

paKer,

Becb pacnaAcn na KJ/CXM

Ho dsyx 6«3yj*Hbtx n a t u u x óparbea nodoópaAU puóaKU

Te,

KTO BUXUA B KaraKAU3Me, npeóuaaioT B neccuMuiMe

Mx

Bnepa B CTCKAAHHOM

np«3J*e

K

Ma.* b

6oAbHuu,y npuae3AU li Odum U3 HUX

— .*eiaMMK —

paccKa30A

c6exaa

OT HHMCK

HTO 6epMydcKuU MHOzozpaHHUK — He3aKpuTt>tU nyn 3eMAU

„ * / T O TAJ* 6UAO, KOK TU cnacca?" — Kaxduil AE3 « npucTaaaA Ho MeiaHUK TOAbKO TpHCCH U HUHapUKU CTpeASUl

OH TO nAUKUA, TO CMesuicn, TO UĄeTunuAcn KOK SX

OH nad HOMU usdeaaACH

— My

cyMauiediuuti, HTO

B03bMeiub?

B IBUACH ÓUBUIUU aAKOZOAUK, MdTepUĄUHHUK U KpaMOAbHUK

„Hado BunuTb TpeyzoAbHUK

— Ma

T p o u x ezo

dagta?"

Pa30iueAca, TOK U cuner: „TpeyzoAbHUK 6ydeT epmur!

Bydb OH napaAAeAenunud, 6ydb OH Kpyz — edpeuy BOiub!"

JleKTopa U3 nepedanu!

Te

KTO TOK

u

AU

u na MC

zoeopnT npo neydanu u nepgupytor uapod

30

Hac óepure, oCpeneunui

TpeyzoAbHUK aac, ynilHui — npeeparur a yMaAuuieHHux

Hy a nac — naoÓopoT nycrb BesyMuasi udea BU He petuaure czopana!

Bu3UBaiiTe nac cKopee

Hepcs

zada-zAasapana

„C yaaxeHueM", dara, nodnucb

OrnenaUre Ma.*, a TO

eCAU BU HB OT30B@TeCb MU nanuiueM B CnopTAOTO...

Dlaczego aborygeni zjedli Cooka

Nie obejmuj 2 pasją nowej talii, Gdyś szczęśliwie starą puścić mógł.

Chyba wiesz, co stało się w Australii Z podróżnikiem o nazwisku Cook.

Tam pod każdą palmą wśród azalii, Nie zważając, czy to brat czy swat, Właśnie w sielankowej t e j Australii Siedział dzikus i dzikusa jadł.

Ale dlaczego ci tubylcy zjedli Cooka?

Bóg raczy wiedzieć. Milczy nauka.

Myślę, że nikt się niespodzianek nie doszuka.

Mieli apetyt, to zjedli Cooka.

Istnieje wersja, że ich wódz o twarzy kruka

Rzekł: „Smaczny musi być ten kok na statku Cooka!".

I tak by się w historii wypełniła luka — Chcieli zjeść koka, a zjedli Cooka.

Wódz wydał im instrukcję: „Niechaj nikt nie stuka!

Do drzwi kajuty niechaj nie puka!"

Lecz po czym poznać w mroku koka, u kaduka?

Bęc pałą w ciemię — i nie ma Cooka.

Inna teoria .wreszcie za punkt wyjścia bierze, Ze go aborygeni zjedli w dobrej wierze.

Czarownik, co maniery miał baszybuzuka, Wrzasnął: „Chłopaki! Dawać tu Cooka!

Wystarczy go bez soli zjeść — w tym cala sztuka! — Zeby zasłynąć z męstwa stąd do Pernambuka.

Do kotła ciało! Precz koszula i peruka!

Na co czekamy! Gotujmy Cooka!"

I co? I nic. I teraz załamują ręce,

Klną się, że Cooka nie spożyją nigdy więcej,

191

(18)

Żałują, że krzyczeli niepotrzebnie zgoła:

„Bracia krajowcy! Jedzmy, nikt nie woła!".

przełożył Ziemowit Fedecki

KAK ABOPMTEHbl CbEJIM KYKA

He

X8arattrecb

3a nyxue

TOAUU

Bbtpea.Bw.ucb

U3

pyx

CBOUX

nodpyz.

BcnoMHUTe, KOK K óepeiaM Aecrpa.iuu lIodn.ibteaA noKOUHbtń uune Kytc.

T a * 8 ttpyacoK, yceewucb nod ajaAUHMu,

Kaxdbtii denb, c eocioda do 3apu,

EAU B sToil coAneHHoU AecrpaAuu JJpyza dpyxKy 3Aue duKapu.

Ho noneMy aóopuzeHbt CbeAU KyKa?

3a

HTO?

Hencito.

MOAHUT

Kayna.

Mue npedcrae.ineTcsi coecejt npocTan wryKa:

XoreAU łcyiuaTb... u CbeAU KyKa.

Ecrb eapuanT,

HTO UXHUU.

eoxdb, óoAbtuaR 6yxa,

KpunaA, HTO oneHb BKycHbiU KOK na cydne KyKa.

OwuÓKa BbLuuia,

BOT O ne.« MOAHUT uayKa,

XoreAu KOKO,

a

CBEAU

KyKa.

H Bosce ne

6UAO

nodeoxa u 8bidp?oxa

BOWAU 6E3

cryxa,

TIOHTU

6e3 38 yxa.

nycTUAU B deUcTBue dyóuny U3 6a.«6yxa.

Eyx

npstMo B TCMSI

u nery KyKa.

Ho ecrb,

OÓHOKO

xe, etąe npećn0A0xenue, HTO KyKa <n>eAU U3 6oAbwozo yeaxenuR,

HTO ecex naycbKUBaA KOADyn, xuTpeu, u 3ATOKA

„A ny, pe6nTa, iBaTaUre KyKa!

KTO ynAerST ezo 6e3 COAU U 6e3 AyKa

Tor

cuAbHbiM, CMeAbiM, doópbiM 6yder, epode KyKa".

K0My-T0 nod p y x y nonaAcst KpeMentoKa —

MeTuyA zadtoKa u — nery KyKa.

A duKapu renepb 3aAaMUBawr pyxu, JIOMOtOT KOT?UR, AOMOWT AyKU.

COXZJIU U 6POCUAU

dyfmny

U3

6aM6yKa,

riepexuBałOT, HTO <n>eAU KyKa.

Piosenka o wędrówce dusz

Ktoś wierzy w Mahometa, w Allacha czy w Jezusa, Ktoś inny w nic nie wierzy i w diabła wątpi też.

Hindusi wymyślili, że krąży każda dusza

I nową wdziewa szatę, gdy przyjdzie ciała kres.

Jeżeliś głową w chmurach tkwił — odrodzisz się

z marzeniem, Lecz jeśliś zawsze świnią był, toś wybrał sam wcielenie!

Gdy podejrzliwie patrzą choć nic nie masz do ukrycia — Wytrzymaj, a odnajdziesz się w postaci bez tych trosk!

•66

A jeśliś widział wroga śmierć podczas pierwszego życia — W następnym zapewniony masz nadzwyczaj bystry wzrok!

Skromniutko żyj, lecz rozchmurz twarz, radości ci przysparza Fakt, że realną szansę masz się wcielić w komisarza!

Dziś możesz zwykłym stróżem być — po śmierci czeka awans.

A później z brygadzisty — w ministry, w wielki świat!

Lecz jeśliś tępy jest jak pniak — zostaniesz baobabem I będziesz baobabem co najmniej tysiąc lat!

Papugą zostać — straszna myśl! — lub gadem jadowitym...

To może lepiej być od dziś człowiekiem przyzwoitym?

Więc kto jest kim i kim kto był, jeśli nikt nie jest nikim?

Od genów i krzyżówek mózg biologowi Opuchł.

Może ten wyliniały kot był wcześniej nikczemnikiem, A ów tak sympatyczny gość to pies był, wierny druh?

Dzięki Hindusom wiem już że, kto się pokusom oprze, Po śmierci wszystko, czego chce, otrzyma według potrzeb.

przełożył Bogusław Wróblewski

IIECEHKA O nEPECEJlEHMH flyilJ

KTO eepuT B MazoMera, KTO B AAAUTO, KTO B Mcyca, KTO HU BO HTO ue eepur, daxe

a

nepra WJAO aceM, Xopowyto peAuzuto npudyMaAU undycbi,

HTO Mbi, ordaB KOHUM, n e yMupaeM nacoeceM.

CrpeMUAacb 88MCb dyuua TBOR, Poduwbcst BHOBb C MeHTOK), Ho eCAU XUA Tbt KOK CBUHbR, Ocraneuib ceuHbgto.

/IycTb KOCO CMOrpnT na reón, npuBbtKHu K yxopu3KU, Mocadno, HTO x ,

podujubCH snosb

ita KOAKOCTU zopasd, H ecAU eudeA

CJiepTb

apaza ewji npu DTOU

acusnu, B

dpyzoii Tete dapoean

óyder

BepHbtH jopKuii ZAQ3.

X.UBU ceóe HopMaAbneHbKo, EcTb noBod BeceAUTbca,

Bedb, MoxeT óbtTb, e uanaAbnuKa MYWA TBOR BCeAUTCR.

nycKaii xueewb Tbt dBopnuKOM, poduuibCR anoab npopaóoM, A nocAe U3 npopaóa Tbt Munucrpa dopacTśuib,

Ho ecAU Tyn, KOK depeeo, poduwbcR 6ao6a6oM H óydewb 6ao6a6oM rucRHy Aer noKa noMpewb.

JlocadHO nanyzaeM acuTb, TadlOKOU

c

ĆAUHHblM BCKOM.

33

(19)

He Aynrne

AU

npu

O C U J H U

ÓuTb npUAUHHUM HeAOeeKOM.

TUK K T O

ecrt>

KTO, T O K K T O 6biA

Kej*, Jibt

M U K O Z D A

He 3naeM, C yjta cowAu zeneruKu

OT

zen u

IPOMOCOM.

Burb MOxer TOT oÓAesAuu KOT 6ua p a u b i a e nezodneM,

A

OT OT MUAUU HCAOAEK 6UA paHbiae doÓpbiM

ncojn.

FI OT Bocropza npuzato,

fi o6xoxy UCKycbł.

ydoCmyto peAuzuto npudyMOAU UHÓycu..

W ciemności

Z przodu ciemność — poczekaj na dzień, Z przodu krwawe zachody jak ściana, Deszcz zacina i wiatr w oczy dmie I zła droga, i droga splątana.

Refren: Słowo obco tam brzmi...

Straszne .wieści i sny,

Tam spotkania, do których nie spieszno ci, Nawet trawa spalona na pył,

Nie wiadomo, kto wcześniej tam był — w mroku złym.

Tam zobaczysz, czyś mięczak czy chwat, Gdy wiata: wściekły mgłą targa w porywach, Przeciw sobie masz siebie i świat —

Serce cichnie i rytm swój przerywa.

Refren: Słowo obco tam brzmi...

Tam fałszywe są barwa i głos, Lecz ja dzisiaj wybierać nie mogę, Tam, z ciemności, przyzywa mnie los.

Żegnam was — ruszam w drogę!

Refren: Słowo obco tam brzmi...

przełożył Bogusław Wróblewski

B TEMHOTE

Tejunora enepedu — nodoxdu!

TOM. — crenoK) 3aKarbi óazpOBue, BerpeHHuił aerep, Kocue doaedw H dopozu, dopozu nepoBHue.

Ilpunea:

TaM

nyxue

CAOBO,

Tajn

dypnan MOABa,

TOM HenyxHue

ecrpenu

CAynawrcn,

TAM czopeAa, noxyxAa rpaea

34

li

CAedu ne

HUTamrca

s reMHore.

TOM npooepKa na npoHHoerb — 6 o « li Tyjiaubi u aerpu c npuóosuiu,

Cepdu,e

nyraer purjubi c e o u

M crynuT c nepeóOHMU.

Ilpunea:

TOM u 3ByKU u KpacKU ne re,

ToAbKo M.ne Bbióuparb ne npturodurcH, Oneub Hyxen, H reM, a reMHore,

Hunezo

pacnozodurcsi.

npuneB:

Wampiry

Śnił mi się katafalk raz Obleczony w kiry.

Na mój pogrzeb jak na zjazd Zleciały się wampiry.

Palnął mówkę ten i ów Chwaląc me zalety.

Krwi nie ssały, skądże znów — To przysmak na wety.

Wetknęły mnie do trumny byle jak, A gruby wampir, mistrz wszechwag, Ten żyły z siebie wprost wypruwał, Tak mnie ugniatał i przesuwał.

Stękał z wysiłku, sapał, spluwał I z pyska przegniły kieł wysuwał.

Mały upiór z błyskiem w oku, Niby przez pomyłkę,

Szybko nadgryzł mi z doskoku Pod kolanem żyłkę.

Inny, co stał dotąd w cieniu, Zrobił krok do przodu

I u wezgłowia rzekł w natchnieniu:

„Krew skarbem narodu!"

Honorowa warta upiorna

Ku niebu wzniosła wzrok pro forma, Poczułem jednak spojrzeń serię Wprost na moją senną arterię, Jeśli zaś przetną mi arterię, Wpadnę w bezsenność i histerię Stójcie! Co tu robi ten

Z nożem nad mym gardłem?!

Przecież widzę go przez sen, A więc nie umarłem.

Inny zakradł się jak kot

Z zatrutym napojem,

Ale trafił kulą w płot,

Cytaty

Powiązane dokumenty

dzisiaj mam włosy jak dziki burzan nad mokrym czołem zawisła burza szczęki latają wyrok błędny górze 1UŻ nie jest dobrze a będzie goraj patrzę gdzie Ciało wisi na drzewie

Myśląc w ten sposób dochodzę do wniosku, że nie wszystko jest tak proste, jakby tego chciał Adam Słodowy, ale mogę się mylić, więc pewnie się mylę, w przeciwieństwie

Przelaźka - pierwszy raz zetkrcgcm się z tym słowem, jak się okaza- ło, znaczy tyle co kładka (kładka leżała nad wyschniętym strumykiem.. króliczej nory: Jest zdumiewająco i

urzeczywistnienia, gdy intelektualnie czynnym,. prawdziwie twórczym elementem teatru stanie się aktor. Wykształcenie twórczego aktora, obojętnie gdzie by ono się nie odbywało, nie

Wiedniem i Wysłanie kanonika Denhoffa do Rzymu, a rok później akwarelę do tzw. albumu cesarskiego p t Sobieski na koniu pod Wied- niem. Nadto znane są jeszcze dwa rysunki koni

Rozwiązanie nasuwało się zresztą samo — skoro nau- ka dowodzi, że światem rządzi przypadek (przynajmniej na po- ziomie molekularnym, który jest ostatecznie poziomem, gdzie

Nic niecodziennego, coś najwspanialej nie zamierzonego... — Wypadek losowy nie zobowiązuje mnie do potulno- ści. Dudni basowy rytm: o piętro ni- żej ktoś włączył

Poezja nigdy (i tak zdają się sądzić młodzi twórcy) nie pokona „pro- gu Tajemnicy&#34;, chyba że stanie się modlitwą autentyczną, wy- pływającą z najgłębszych drgań