• Nie Znaleziono Wyników

Akcent: literatura i sztuka. Kwartalnik. R. 2008, nr 4 (114)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Akcent: literatura i sztuka. Kwartalnik. R. 2008, nr 4 (114)"

Copied!
100
0
0

Pełen tekst

(1)

Sztuka to najwyższy wyraz

samouświadomienia ludzkości

U Dzieło sztuki - mikrokosmos odbijający epokę.

Józef Czechowicz

Cena 10 /I

NH INOLKSU 352071

PL [SSN 020B4220 9 7 7 0 1 Iti 6 2 2 BO ł

literatura i sztuka • kwartalnik

Nowa poezja ukraińska • Jerzy Święcił o współczesnej biografistyce • Opowiadania J> Nowosada, E* Kopsik i H. Lenta # Piosenki Jana Kondraku * W. Michalski

0 liryce ks. Jana Twardowskiego • Tomek Kawiak

-artysta niespokojny • Historia według N. I>aviesa

1 P

+

Jasienicy • Leszek Mądzik o mistrzach światła

(2)

akcent

(3)

rok XXIX nr 4 (114) 2008

l i t e r a t u r a i s z t u k a

kwartalnik

(4)

Żespół redakcyjny

MÓWKA ADAMi. ZYKCAKBO Htf A01 JANINA HU,WEK

ŁUKASZ JANICKI LECHOSŁAW IAMENSKI

WALDEMAR MICHAISK! (sekretarz redakcji) ANNA RUMAN

FM fi JA kyczkowska TA &BUSZ SZKOLtU

JAROS}AIV WACH BOGUSŁAW. WRÓBLEWSKI fjrtinkinr

ANETA WYSOCKA

Liminic

MACAi*aa*n MahmtU Sinjn^ prau-Hjji

Afuiafii&n-rtti h, i!H\ijlri-:pi lechiucnu

Ja/iwa Svi-tcti Sinic w.tpótprat ują:

lingusiaw Biela {l''rancjałr Matek Dnitielkiewicz. Ewa Dunaj, JÓząf F^rt, i.tidwtk (iaMfitLski, Mii hut (ilowitiski. Andiuj liawarski,

tóagdaktui Jankowska, AUłut Koe/ktAcsyk; hiron faudoi (Węgry}.

Mafik Kuzibii (Kamidu). Jerzy Kufnik. Eiiza Łcxzczynska-Pivniakr

Jacek Łukasiewicz, Łukasz Mart-ińczak. Anna Mazurek.

Wojciech Mfynanki. Dominik Opphkł, ffodnw Osząfca, Atykulu Rmbwzui { UILE JHIIJ), hfaigonata SsłodwtŁa, Jeny Święch Bohdan Zadbro

CzasóptamO patronackie Biłjlintekl Narodowej

wydawane na. zlecenie Minhtra Kullury i Diin)fi(tvn Narodowego

Numer 2008 i!ft;alLZ0*ńri0 pray eh>]tiol-> riumi^u-n-L-j

\Vajc^i>[libic](u (liru-tika Kullury ul iroJliów Województwu Lu brl sk lepa ..Akccnl" krirz-yMa w 2008 roku ic wspaicU K&rtcćłariJ Scnalu Km>poH|Hililtj PolKkloj (projeki Polskie rodowody polskie ^itiki zapylania)

P.tMLiTi-M wcdinl.nyjTi 1tAIH:CJHLI" JT- sL lindi-U Luhliii SA.

PI. ISSN 020^6220 NR INDtKSi: 352071

C Copyright 2CHXf by ^AkaaT

S p i s t r e ś c i

Jerzy Swięcfc „ęgdem się kiepsko j miałem c zęste hóie„, n f 7 Przemek Witkowski; wiersze f 30

Jarosław Nowosad: opowiadania ! 24 Ewa Świąc: wiersze i

Robert Mieltiordch Mity literackie] HÓwocustwM / 35 Piotr Linek: wierne f 47

Ryszard Lent: U Raiiarin (Timcerz) f 5 L Zofia NowackarWil&ek: wU*ts& i 5H

lieala Przymuszała: Pusta pustka? O zanieczysztrztmrj polskiej pamięci ą f 61

Henryk Kozak; wiersze f W Kwa Kopsik: Siórto i 73

WaJdemar Michalski; „Piszę wiersze, aby ludziom dmwły nadzieję". O po- etyckim fenomenie księdza Jan a ! 1H

Wiersze poerów ukraińskich: Iwan A n d r u ^ k , Kalrina ChaddaJ, Bohdan Oleh I lorobczuk. OŁena Huscjnowa. Jurij Izdryk, Marianna Kijanowska, Andrij Łubka, Dmytm Łazuifcjn, Mariana Sawka, Manja Szuri. Uksana Zabgżko/8S

PRZEKROJE Prozaicy, prozaicy..,

Małgorzata Potem; Klucz rwz*ry w morze l Joanna Clark „Czemu. Cieniu odjeżdżasz. Trzy opowiadania*); Emilia Rynkowska:Swchen (Józef Hen „Pingpon^isla"!; Krzysztofa Trzaskowska; Ptekło współczesne [Tomasz Piąlek „Pałac Ostrowskich"]; Dariusz Nowacki: Tytko pokrętna historia

|Kazimierz Prakonietki: „HLturie WfteŁoznaczoe"]; Jaro^-hfc Wach: Miej- sce, praca los... i dokumenty [„My, e migranci. Wspomnienia w!ipółcwsnyt:h

Pc]akow ?, życiu na obczyźnie"] / 114 Nit lylko amiiitK/Mk1

Malgorjaca Szlachtilka: Twn nie było spmwiedtiwych wfnki narodów iwia- j „PiLtrzyłarii nausta^ Dziennika warszawskiego gelta'łJ: Łukasz Janicki:

Zabawy jmtftmne czy pożyteczłte? [Anna Marin szewska ..Radosne gry.

O grachtobawacta lfecractich]; Magdalena Jankowska: la plecami \Bog-

dan Tdsza „Pisane na stronie"]; Karolina Przesinycka: jesteśmy rozbitkamiIFcIitjaBromberg, Anna FrajŁith, WtadysliWZa|%c „Pa Martu

- Wiedeń, Rzym. Nowy Jork"]; Jan Lewandowski; Przeszłość zanurzona w tenafriejszDŚci |Paweł Jasienica: „Pamięlnik"}; Zbigniew Zaporowski;

Oblicza wojny [Nonmn Davics: tlhuropa walczy 1W&-1944 Nie takie pro- ste zwycięstwo^ /1 3 2

S

(5)

PLASTYKA

Lechosław Lameński: Tbmek Kawiak - r&ibiarL, performer* malarz.

rysownik, showman? f 151

Hlżbiela Rlotnicka-Mazur: Jubileusz „na f r w " /161 BARDOWIE

Jan Kondrak; t 166 BEZ TYTUŁU

Leszek Mądzik- światła i 174 NOTY

Andrzej Gaworski: /// f*terania Poetycki? w S o i w j w a /1 7 6 Eliza Leszczyńska-Pieniak; Mistrzowie ihistracji na ip&ocĘpńskich

plenerach i 17«

Wadów Wołyński: .M&jttad Wifią " p<i ąęzplętafptył IH4 Konstatnty Fr^czcb Lubelskie korzeni Janiny Porsz^ńskieji 186 Noty o amorach / ISEJ

J E R Z Y Ś W f Ę C H

n ' . c z u ł e m s i ę k i e p s k o i m i a ł e m c z ę s t e b ó l e — "

O bio^rafis-tyce tizfciaf marginesach biografa J o s e p h a Conrad:!

Jakiego rod wij LI zainteresowali* otaczają dziś osobę pisarki? Czego mamy się spodziewać po biografii? Czy w centrum. uwagi ma alp /naleJSć autor jako osoba prywatna, czy prłcde wszystkim j a t a twórca, czy teżjt£

den i dnigi nara/. ale wtedy jak lc dwa oblicza ze sobą pogtid/iC? Zycie Josepha Conrada Korzeniowskiego pióra Zdzisława Najdera. kolejna i jak dot^l osiami li biografia aut ora Tajfunu1, sianowi d o z n a ł ą okazj¥ do p o stawiertk takich (i innych k pytań, QdsyJa do niezwykle obfitych żródel i do- kumentów, czego z pęwoością nikt na skalę wcześniej nie zrobił, dzię- ki czemu nwmy okazję przekonać się, tle w lym. co dotitd napisano o życiu pi sarza a napisano w w fe - jcsi zaniedbań, błędów i u p i w c z e ń p jak bar- dzo legenda przydania prawdę o jcztowieku żywym'. czyJi o tornadzie

takim, jaktm był naprawdę, Jest to pieiwszy, widoczny od początku i nie- wątpliwy. cel lej biografii, Możemy ^ nazwaó rewindykacyjnym, gdy/

L-bwizi o przywrócenie prawdy o życiu wielkiego pisarza lam. ydzie gioai się półprawdy, o pokajjjiiu ga takim, jakim byf. czy może liczej, jaktm stawał się oczach innych, a lakże jak sam o sobie pisa! (a juk wiadomo ptarad n;idcr chętnie wypowiadaj się na wiosny temat i to w różnych oko- licznościach). Sąó jefio u-izerunek vu par Mmeme mieni się odcieniami stosownie do oczek iwan, takich lub innych „zamówieiT, słowem wiele w nim niekunsekwencji, u czasem i Hpr/eczności.

Biograf, który cel swoich przedsięwzięć upatruje w mówieniu prawdy i tylko prawdy, must wszakże otfpou iedzieć .sobie na podstawowe pytanie;

czy mianowicie dotarcie do niej jesi możliwe w pelnt, a może tytko w ja- kimfslofmlu, skoro /ród hi. na jakich się opiera, dostarczają informacji nie- pełnych i - l'o tu mówić - LVęs(o tendencyjnych? Wszak każde żnkHo histo- ryczne niesie lakże informację o samym sobie, celach, jakim miało stuzyć, o kulturo wy d l uwarunkowaniach wszelkich przekazów historycznych i id.

Nie ma nagich Taktów, zawsze si| już jakoś „opakowane" a do rąk biografa zdjf/enia z życia pisarza docierają w formie przepracowane i przez jego poprzedników, a więc noszą na sobie rflad czyichi iiifcruji. ofrcyiS ingeren- cji. Najder jesi na tyle świadomy nieoczywistości tego, co nazywa się fak- tem, że postępując śladami Conrada wie, iż nie porusza się bynajmniej |>o terenie dziewiczym. Owszem, miejscami jcat tó teren juz w cafe dobrze ULIC^

tany, o czym biograf te> musi sta(e pamiętać, jeśli niech cc ulec kolejnemu złudzeniu, że to ty [kojem u fakty powierzają swój sekret, <k*|d zakryty przed wzrokiem innych.

Riograt, pisała Virgima Woolf z okazji wydania jednego z dziel klasyka te^o gatunku, Lyttona StFHteya,murinar wyprzedać,jaktfniikti wyprze dtajego kanarek, fcby sprawdzić czystość powietrze wykryć fałsz. -akia

r""r,td" tW"*1*"*" 1 U CitiiMni. Lublin 3fflft(«j4ui, [WłŁjnL E,!]i |rh I^h-nihkj pj zwmiu i™. łr+^Li sn^

(6)

iMUiie i obecność przeżytych jut konwencji Jego z/nysł pwwły mu.fj" być ostry i wyczulony . l^rogą do lego jcsl zestawianie Opimi O pisarzu pocho- dzących z rftżnycb źródeł, co nic prowadzi do odkrycia prawdy ostatecznej,

lecz pokazuje możliwofci i ograniczenia, wśród których pracuje biograf.

Ostaiecznie lo czytelnik musi sobie wyrobić opinią. kum; z nich są bardziej, a które umiej prawdopodobne. Autor Życia wie przecież dobrze, że dokłada tylko własną cegiełkę do lej ogromnej budowli, któryj fiuKlainenty zacięło wznosić już za życia pisarza, potem ją z uporem i systematycznie rozbudo- wywano, ale w laki sposób, iż cała architektura nie odpowiada żadnemu siyltłwi. sprawia wrażenie budowli eklektycznej,

prlncj

przybudówek i ozdobników, Zadarue biografa polega ^ znacznyn] stopniu na sprawdza- niu fundamentów t^go gmachu, wykryciu jego bezstylowości. Tuż pod me- taforą Vir,Eirii Woolfo górnik" kryje się inna: dobry biograf musi posiadać dyspozycje detektywa. wykazać (ę samą zręczność w odezyiywaniu poszlak, ukrytych intencji, aluzji i niedomówień. A przecież od nich aż rują się listy Conrada., najobszerniejszy blok matęnaiów, jakim dysponuje biograf, fró-

dloŁ którego informacyjnego znaczenia nie podobna przecenić, ale które wymaga leż krytycznej lektury. Dotyczy to także innych dokumentów, jaki- mi sąnp. relacje osób znających pisarz, w pierwszej kolej no&i Lyeh. z któ- rymi pozostawaj w najbardziej zażyłym,codziennym kontakcie, u więc żona i syn (jak wiadomo, oboje zostawili książki o nim), dalej przyjaciele, zwłasz- cza ci. wohce kttSy ch mógł sobie pozwolić na większą szezerotó, wreszcie ludzie przygodnie poznani, ale których iwiadeciwo wnosi często jaki*; cie- kawy rys do port rei u pisarza, w (dzianego w przelocie, nieuprzedzonym wzrokiem. Wszyscy oni tworzą ĆÓ& w rodzaju „wspólnoty interpretacyj- nej", ttostarczająccj wiedzy o pisarz u, ule jest to wiedza przepuszczona przez tlltr cudzych spojrzeń.

Nie mogąc pisać o v,szystkiim co znajduje w dokumentach, biograf musi pisai? o tym, co dla swojej koncepcji uważa za usijważ niej s/e. najbaniziej godne uwagi - a więc naprawdę o czym\' Chodzi o jeden t największych dylematów, przed jakim staje biografów i adomy Zadania, jakiego się podjął, pamiętając bowiem o tym, że - jak to kiedyś rzekła Maria Dąbrowska - Jiażdy szczegół dotyczący Conrada jest ważny**1, wie równie dobrze, że wiedziony w ta^ną intuicją. wszak omylną, musi przecież jedne ..szczegóły"

uznaf za ważniejsze od pozostałych, czyli skazać le drugie na chwilowy niebyt Wszak może się okazać że któregoś dnia wydobędzie je z cieni i niepamięci jakiś kolejny biograf i każe im przemówić pełnym głosem, Ni- jidy dotfc- powtarzania truizmu, że każda biografia, nawet tak rygorystycz- nie taktująca swoje zadanie, jak la, autorstwa Zdzisiawy Najdera, jest tylko próbą RU k L 111 ••• Lru k L J i życia pisarza wedle pewnych założeń, choćby były one jak najgłębiej ukryte, chód by - jak właśnie tutaj - na pierwszy plan wysu-

wały H-idokumenty, a Z nimi „człowiek żywy". Te, z jakich korzysta bio- graf. są przecież niczym innym, jak tylko fragmentami większej całości„

n ich pozycja w ramach (ej całości nie jest nigdy do korięa ustalona. Prze- ciwnk, mogą tworzyć wciąż inne, zmienne konfiguracje, aktualne, czyli ważne dzisiaj. julro mogą zriislać zepchnięte na margines, Sluwum. doku- menty są fragmentami w ciągłym ruchu, czekającymi wciąż na uwoją kniej, na ślepy Imf, klóry - wreszcie! - odda Inl Sprawiedliwo^. Dntgi więc ce|

tej biografii, wcale niegrzeczny/pierwszym. to cc] rekonstrukcyjny, mniej widoczny od tamtego, ale dla wyglądu biografii kreującej wizerunek pila- rza - decydujący.

1 V. Wttii fńftryb wilia. l-H-mi* Wtfwnli I TWTKKiwłł, Aratn*. pmloifty A. Ambi" i E.

Oylrlmk. \W> I J-"

' M N^IPTD£ U K R A ^ M L M PIW, LW4 L I •' 'FJ.M ,/.uf rxyum> » JWMIKAO^K I - LAURKI - WlrtifJIW, 7jiłl'iV.j|:-n I Hinr,k/Vłir. J NjjJłrŁjifpT ł-ll-friirJiflułr-liWJM-CJłUflfWinHi^il l^friiif Jwiiyt rirtau t.

nujl-rjJitj I- iK [l^tljl pfjmtj, uh Z fiŁjfri.^.KiCiiir^lnr- l'nV, Wniwp I9H

' m

3 20 129

Dla biografa istotne jest to, co się niejako nadbudowuje nad faktami, dla- icgo. by osiągnąć satysfakcjonujący nezultai na tym polur jmleży ów „budu- lec11 potraktować z największą uwagą i oMrożnowią. biografia jest hipotezą calowi, której na imię „życie pisarza", układaniem mozaiki z wybranych kamie rti, które do siebie nie w petni przyslają. Najder jest świadomy w s « | - kich zabiegów nekoristmkeyjnych, każde posunięcie w polu możliwości, jakie stwarza interpretacja laktów. które mogą wykładać się wielorako, bywa

lyłko domysłem, gią o lepsze rozumienie lego, czego definitywnie zrozu- mieć się nie da. Zyelt Josephu Conrada Kort£xie*\iktexo jest pasjonują- cym teatrem takiej gry. Biografowi nie woino dm* zysodrfć ideatizacjom i brać mitów ia wie mc sprawozdanie. Musi jedtutk zrozumieć mechanizm psychoiagtony, fo&y skłaniał ConmÓa dó aufobiag pąfinnych fan ut^Jt bvio io podciąganie pr-ę.szfości do poziomu twanzmąj z wysiłkiem wi^Ji iensu własnego życia (l 280^231). I jegendoiwóreze wypowiedzi Conrada są Za- wsze przedmiotem uważnej anatizy. jukby ogniwem łączącym życie pisa- rza z jego twórczością nic były fakty. Iccz ich syntboliezne (Kibicie w wy- obraźni pisarza, klóry mając przed sobą taki cel, tworzy władny, ducłtowy wizemnek. Przecież dzieło - ęo sam Conmd akcentował - jesi tworem wy- obraźni p i ł a m i toleruje tylko te fakty, nad którymi potrafi on suwerennie zapanować, wtrąca za.< w niehyt wszystko, co, choć ważne w życiu, pozo- staje ohojęine dla jego dzieła. Praw dii wy biograf obawia się najbardziej nie lego. że utonie w Takiac-b, kióryeh jest zawsze za dużo, lecz że wizerunek autora, juki buduje, może się okazać konstrukcją tymczasową, wystawioną na niebezpieczeństwo interpelacji niezgodnej i. tą, jaką prpponiije.

Biograf, obcujący tc swoiiu pisarzem prze/ długie lata - a Zdzisław Naj- (łer jesl tego najlcpszyn> jłrzykładem, niezmordowajiie grtłrnadzący wciąż

JIOWE dokumenty, z których każdy może rzuctf inne światło na sprawy po- zornie dobrze znane, krylycznic patrzący na dokonunia swoich poprzedni- ków - stopniowo zżywa się z bohaterem whsnej opowieści. Uczy się jakby jego oczami patrzeć na £wiat, rozumieć go w pól słowa jak nikt inny przed nim, dopowiadać własnym głosem (o, czego pisarz powiedzieć nie zdążył, nie potrafił lub zwyczajnie nie chciał. Otóż tylko laki biograf albo dąży do pełnej empatii Z autoran, albo wyra!>I:L w sobie jednocześnie enotę kryiycy- zmu. nie daje się /wieść wszystkiemu, co powiedział o sobie aułor ani eo IHłWiedzielŁ o nim inni, nie pozwala sobie na moment nieuwagi, na t>ccnyh

klóre nic byłyby ugninlowane w samych Iakiach. Między biografami Con- rada trwa przecież od łat rywalizacja o lepszy, pełniejszy i bardziej wiary- godny wizerunek pisarza. Każda koEejna pnńba wynłSla z polrzeby skon- struowania wi/yrunku, który odpowiada akiualnemu stanowi wiedzy 0 pisarzu, wydaje się bardziej wiarygodny pod w/ględcm psychologicznym, lepi ej pczemawią jąey do w yolłr^ni c zytelni ka. J ak iego obrazu Con rada dziś oczekujemy? Odpowiedź najprosisza brzmiałaby: prawdziwego, uwolnio- nego wreszcie od legendy, jaka go otacza, takiego, którego życie nic stano wiłoby preteksiu do ideologicznych czy wppez partyjnych sporów (niemało jest i takich przypadków), Iluż pełnych dobrej woli wędrowców podążało

„śladami Conradami jakże mizerny, bo z NędnaJ perspektywy podjętv. bywał wynik tych eksploracji] A przecież - i jest to kolejna nauka wyniesiona z pratS£to&i - niepodobna do korica lekceważyć poirzeb, jakie kierują czy- telnikiem, który d/isiaj sięga po biografię autora Smugi rirnia, poszukując

* niej odpowiedzi na pytania, które jc^cze niedawno wydawałyby się uic- islolne czy może [latbyl stronnicze.

Na metoitę Najdera i wnioski, jakie z niej wypływają dla oceny slnnu 1 potrzeb dzisiejszej biograf]styki, najlepiej zatem spojrzeć biorąc pod uwa- gę owe „szczegóły", zalecane przez Dąbrowską. Olo pod datą 24 kwietnia

mku znajduje się wiadomość o zaokrętowaniu się Conrada na angiel- ski parowiec ,.Mavis"\ który, jak pisze autor, t>1był do^ć tajemniczy rejs do

(7)

Konstantynopola. Jest to informacja w i / o a jużdlatego. że było to pierwsze zetknięcie się Conrada z t>rv tyjski| flotą handlową, w której potem miał słu-

żyć, w racŁ7.)wifiltnici krńttj niż podawał. Ale fakl, żcchud/io prrtwd/iwy, hiograi leżnie poświadczony. początek wielkiej przygody pisarza. która mia- ła odcisnąć tak silne piętno na jego twórczości. tłumaczy pieiyzm, jbLkim biograf podchodzi do lej informacji, zbiera szczegóły o rejsie „Mavi&a", sięgając do źródeł francuskich i angielskich itd. Oczywiście wic nu ten tc-

i• I-IE więcej, niż w jym przypadku było dlań ważnej Oto przyszły wielki pisarz posła w i] właśnie |>o raz pierwszy siopę na statku angielskim, a nic żadnym innym (czemu ie na francuskim?)* i z faktu tegn wynikły ogrom-

nej wagi konsekwencje. Nie chodzi więc, jak by] /wyk! sadzić czytelnik, o zaspokojenie prywatnych zainteresować biografa, spoufalowanego nieja- ko z przedmiotem obserwacji. (.1 to, ze k<izde nowe znalezisko rdaje się go cieszyć wprowadzać w stan euforii, że pochłonięty ią |>asjq gubi gdzieś po drodze hierarchie ważności, Ho nie wszystko jest tu jednakowo ważne, cho- dzi o potrzebny dla rozjaśniania biografii pisarka fakt. który rzuca światło najego decyzje, odsłania dekrety twórczości, badanie Imdne, gdyż niepo- dobna arbitralnie orzec, które fakty z codziennego życia mają odniesienie do lego. t o dla pisarza najważniejsze. Czy wątek Jessie Conrad nxŁ/y się niezależnie od biografii twórczej jej czy jej ktopoiy z kolanem mają jakiekolwiek odniesienie do tego, co w tym czasie Conrad pisał, nad czym aktualnie pracować, z czym jako pisarz nic mógł sobie poradzić? Podobnie

z synem Borysem, któiy sprawiał iml niemoto kłopotów. Czy pod wyzna- niem w jednym z Listów:,,czuję się kiepsko i miałem często bóle" (II -147), pyta biograf, nie kryje się przy p a k i e m jakaś jeszcze inna, dodatkowa in- formacja. nie bez znaczeni J dla uważnego obserwatora procesu twórczego}

Skoro w tej sprawienie ma pewności, zdaje się mówić biograf, może lepiej rejestrować fakty, które w sumie {nic pojedynczo) nic są oderwane od lla twórczości, tworząc konfigurację zdarzeń, która może się okazać przydatna dl a celów, jakie sobie stawia badacz,

Każda biografia, nic wyłączając biografii pisarzy, jest opowie.<eią o czy- imi życiu,, ale w przypadku tej drugiej czytelnik nic powinien ani na mo- mcnl zapominać, że obcuje z kimć. dla kogo pijanie książek stało się naj- więkj^ą życiową przygody Wszak to dla lego celu Conrad byl girtów znosić niewygody i niedostatki malcrialncj egzystencji, by tylko wykroić sobie minimum potrzebne do pracy, podporządkować życie swoich najbliższych temu zadaniu, organizować swój czaspiy watny lak, by kontakty i spotkania towarzyskie (nic brakło przecież ich i Lulaj J nie były piyes/kndą dla iwrfSff- czo&i. Dlatego tak ważne są zarówno ciągle utarczki z wydawcami (niekie- dy bezwstydnie kupieckich jak zwierzenia., którymi hojnie obdarowywał swoich korespondentów, na temat ..mąk tworzenia!^ zarówno ^Ift^y kryty- ki, będące odpowiedzią na ukazanie się kolejnego dzieła pisarza, jak spo- tkania z kolegami po piórze, zarówno projekty pisarskie, nic zawsze zreali- zowane, jak zabiegi o uznanie w oczach publiczności, która w04* miała kłopoty z dziwnym cudzoziemcem, pisarzem coraz lepiej znanym, lecz. jak wyznał ktoS. kto się z nim zetknął, klóry j i i e potrafił wypowiedzieć dwu słów po angielsku nie zdradzając* iż nie j u t to jego język ojczysty"4. Sło- wem, najważniejsze jest ioF co kręci się wokół twórczości Conrada. Na tym tle jego życie codzienne, od czasu £dy postanowił zostać pisarzem, wyglą- da bladli i przeciwnie, nie "1p& W uiin właściwie niemego, co stanowiłoby bezpośredni impuls do twórczości. Bodziec ten. owszem, krytyka znajdo- wała w tej fazie życiu, która poprzedzi la pracę pisarską. Później byl to czło- wiek tonący w długach 1 pfOŚbaCh o kolejne pożyczki, nadlo chorowity, łatwo wpadający w depresję, z Lrudcm radzący sobie w sprawach nwtz.in-

utwcil: [irntAlI^

10

nycb. mający na głowie chorą żonę, o której nawet życzliwe jej osoby nie niogły powiedzieć że stanowiła siostrzaną duszę" pisarza, i dorastających

*ynów. Tak wygląda, obrysowany grubą linią, portret Conrada na eo dzień wtedy, gdy całkowicie pochłaniała go praca nad dziełem. By! wielkim i dtv prawdy niezwykłym człowiekiem, mówi Najder na ku/dej stronie swojej książki, wielkim nie tylko w Chwilach sukcesów, ale w zwykłych kłopotach dnia, którym tak możnie sLiwi;i| ezola. i to one pokazują, jaki hv! koszt sukcesów i z jakim 1 radem mu one przychodziły.

Metoda biograficzna skupiona na życiu osobistym arLystv dostarcza czy- telnikom Żądnym sensacji - a takich nigdy nic brak - okazji do snucia do- mysłów na lemat sfery intymnej. W biografii Conrada nie zabrakło i lego, co stereotypowo określa się mianem Morałów sercowych. Wiemy o nich, ale niewiele, bo i sam pisarz olaczał tę sferę wyjątkową dyskrecją: niby- romans, czysto listowy, z niewiele siars/ą „ciomnią" Marguerite Ptira- dowską, leż pisarką, cłlfflUowe zauraczenie młodziutką Francuzką Eimilią

EJriquel. niejasny flirt (?) z amerykańską dziennikarką Jane Anderson, o kió^

rej ^zgl^Ey miał poiujć iy w ul iłować /.. własnym synem, O tym biograf rzetelnie informuje. ale hez ostentacji, jakazwykle iowarzyszy dociekanłom tego lypu, bez gromadzenia plotek. .Są Eo jednak pwlucie drabiego planut

bo pierwszy w biografii twórczej zajmujt| ci. których związek z pracą pisti- rza. z doskonaleniem wy^/taiu jesl bardziej od tamtych 1 tezywisiy, niekie- dy wręcz jawny i bezpośredni. Chodzi więc o jego kontakty z ludźmi, kt<S- rzy wpływali często na decyzje i uyhory Conrada i i uikiini - czemuż i o tym nie m ó w i ć ? - którzy go malenalnie wspomagali. Korespondencja Conrada z Kiwaniem Gameitcm czy Cunmngham Grahamem to żrńillo pierwszo- rzędnej wartości nie tylko dla biografa pisarza, cenny materiał do poznania psychologii twórczości, ale lakże dokumeni dta historyka badaj^ejio prrK Memy życia liicrackiego w Anglii w cpttce gwałtownych pr/emian knlturo- wycłi 1 sp(>tccznycll. sianów i ąey tło icj lwórczo&i, Na liście lej Znajdują się pisana; w^ród nich niefortunny „w spółpracownik" Conrada Ford Mado*

Ford, John Galsworthy. .Stephen Crane czy Norman Douglas W tle, lecz jakże znaczącym, majaczą postacie innych: El^niy Jamesa. H, G. Wellsa.

Bertranda Ku.^ela, z którymi Conrad miewał jpondyczno kontakty, dosia- teczne jednak dla nabrania pewności, że jest pisarzem zasługującyin m uw;^ę wśród obcych, choć piszącym w ich j ę z y k i No i wreszcie wydawcy.

f. którymi łączyły go interesy, ale bywało też. Że i wymiana myśli na tematy literackie fcenne zwlasze/a są tu listy do Williama BIaekwooda). Korespon- dencja z. wyrozumiałym agentem Jamesem Pinkcrem (blisko dwa |vsiące

listów^ ilustruje bodaj najkpicj kłopoty finansom cr z jakimi Conrad nic- ustannie się borykał, a przy okazji wykreśla amplitudę zmiennych nastro- jów ] otwesji towarzyszących pracy nad kolejnymi dzidami. Cale lo perso- nalne dossier jest niezwykłe ważne dla zrekonstruowania sylweiki pisarza.

Każda biografia Conrada koncentrowała *ię - 7. różnym skutkiem - na tym, co w niej najbardziej tajemnicze i zagadkowe, co mimo rozlicznych świadectw, pozwalających, jak się wydaje, rozstrzygnąć kwestie sporne, wciąż prowokuje do snucia domysłów i stawiania mniej lub bardziej ryzy- kownych hipotez. Nie brakuje ich także w tej biografii, tak so1idnieoprac£v wanej Źródłowo, Jccz tak to już jest z dokumentami, że czytane po latach /dają hię odsłaniać nowe ircfti. sugerować Cof. czego wcześniej nie hranu pod uwagę. Biograf takiej formacji intelektualnej jak Zdzisław Najder nie lekceważy żadnej sugestii, żadnego domysłu, jeśli tylko jest uparty na ra- cjonalnych przesłankach, stawia też własne hipotezy, Jakie islolne powody, których nigdy do końca nie poznamy, wpłynęły na decyzję porzucenia przez Conrada służby na morzu 1 poświęcania się pracy pisarskiej? Dlaczego z dwóch języków obcych, Ihincuskicgo i angielskiego, wybrał drugi, któ- rym wedfe zgodnych jftriadbctw posługiwał się gorzej, przykuwająi,- uwagę

(8)

słuchaczy dziwnym, t}beym akcent cm (zacz^sif go uczyć przekroczywszy dwudziesty rok życia, co nic jest odpowiednim wiekiem dla tego rodzaju

pftfb)"? 1 pytanie jeszcze dziwniejsze; jak to się rnoglo stać, ŻC mówiący żle po angielsku zosta] obwołany ,.a master oi" Lnglish prose'".' Jak pisarz uzna- ny za klasyka literatury anpielskiej mógł swój smak kształtować w oparciu o wzory czerpoDG 7 literatury francuskiej (jakby pilarza miała obowiązy- wać wierność jedynie wobec tradycji tylko jednego języka) i czy r/jcczy wi- ście. wed te opinii Ciametta. twórczość ta sianowi pomost między powieścią

h.kontynemalną" a „wyspiarską"?1 Jaką wreszcic rolę W przyholowaniu Conrada do zawodu pisarskiego odegrała literatura, wśród której się wy- chował, czyli polska, i czy patriotyczna edukaeja wyniesiona z dziel wiel- kich romantyków iNJtówała się jakimi echem w twórczości?

Cala conradologia żywi się podobnymi pytaniami. Pierwszą kwestią sporną jcsL opuszczenie kraju prze?, siedemnastoletniego młodzieńca i de- cyzja wstąpienia do marynarki, dwa fakty, które piszącym dostarczały oka- zji do snucia rozmaitych faniu/ji, a któro Najder rozpatruje trzeźwo, bez mitologicznej otoczki Jaka zwykłe im towarzyszy. Dlatego zbiega, ucieki- niera, dezertera, emigranta, wygnańca - jak wiadomo, żaden z tych epite- tów nic został oszczędzony Conradowi - wyjazd z kraju, whrcw leinu, co się zwykle sądzi, byl decyzją trzeźwo wykalkulowaną. W syluacji, w jakie) znalazł się przyszły pisarz, dziecko syberyjskich zesłańców, carski podda- ny, bc t. moż I i wose i powrotu do ojc zy zny, by ta to decy ?ja optyma 1 na. /aft co do pomysłu z marynarką, by to to nie tylko spełnienie dziecinnych jeszcze

marzeń (czasem się spełniają.,,}, niejedna Ł dróg. jaką w tym czasie, popo- wstaniowym, wybierało wielu Polaków, sięgają za granicą po rtiżne zawo- dy i często osiągając w nich niemałe sukcesy, Tak było i K Conradem, który o lym elapie swojego życia, jak^c ważnego dla biografii pisarskiej, wypo-

wiadał się często i choinie, z reguły zresztą „koluryzując" fakty, co nUE bio- graf sumiennie wytyka. Czyni tak nie z pretensji do bohaiera, lecz by do- w i e ś , żc Conrad umiejętnie tworzył swój własny wizerunek oparty na doświadczeniach służby na morzu, eo. jak zresztą cały kompleks spraw zwijanych z morzeni, nabiera w utworach symbolicznego znaczenia. Mowa 0 modulowaniu przeszłości, która miała się stać budulcem literackim dta dzieł. Czymże zatem była decyzja zostania pisarzem? Fakty takie zwykle gubią się w mgle niedomówień i Lworzonej ad hoc mitologii. któiej nie brak leż u Conrada.

Najder w tej kwestii przyjmuje punkt widzenia nie należący do odosob- nionych wliródConradqIogćjw; pisarstwo, które miało Cojimdowi przynieś światowy sukces, stanowiło dłań „czynność kompensacyjną", było ..popra- wianiem. udoskonalaniem* a przynajmniej - uzupełnianiem własnego przed- 1 poTaJheraekiego życia" {l 293), a dla człowieka lubiącego wyzwania - formą przetrwania i gwarancją sukcesu w obcym środowisku. Nasze dzisiejsze wy- jaśnienia i hipotez dotyczą lylko toU, jaką w jego życia spełniało pisani^

ćrfdd impulsów i zdolności twórczych uumy (1204). 2 równym praw- dopodobieństwem można też snuć domysły na temat wyboru języka. We- dług Najdera ó w język życia i pracy hył zurazem wielką przygodą olśnie- nie m> pnćdtnioum miłości tym sibiitjsz*}. U zrodzonej w wieku dojrzałym {[ 206). Opór, jaki stawiaia materie angielszczyzny, stanowił potężny bo- dziec do pracy, podczas gdy francuski, który pod tym względem nie sprawiał kłopotów, dla pisarza lubiącego wyzwania byl po prostu ' a łatwy (sam Con- rad przedstawia! sprawę w podobny sposób}. Wprowadzenie na scenę perso- nalnego narralora w osobie Marlowa (po raz pierwszy w Młodości) .stamiwi Z kolei asumpt do ciekawych hipotez na tematy nie tyle literackie, QQ psy- chologiczne. Dlaczego, pyta Najder pisarz, stanął wobec p<Hrzcby znalezie- ' fi, Ojnwn- LtofWf m ttii'nfim jinPlrJht^.y f» .) C«M3d W wyt^i" ikAiHul

Z SIFJCR FTU'. WFCIW** IŁT+.II W-.W3.

1 2

ni a ..określonej postawy czy punktu widzenia" f| 390), i odpowiada; Przy- czyna zdaje leżeć głębiej. w zairucie poczucia własnej osobowości, ist- niały powody trudności w określeniu, kim właściwie jest i być, a co w tym idńe - w znalezieniu punkiu widzenia, któryby mu pozwolił na uporząd- kawonie, ujmowanie w jakiś ład kjęhowiska za}Himiętanych przeżyć i lektur (...} Słone*, widziuł swoją odmienność i obcość, a równocześnie pragnął kfijtin $v[K>czuciaprzyviałeżf\ośt:i{^}Marław, wzorowygentleman, były ofi- cer marynarki handlowej, stanowił idealne wcielenie tego. czym chciałby być Conrad, gdyby stał się bez reszty Anglikiem (1 391).

dolski rodowód Conrada stanowi, jak wiadomo, ulubiony temat docie- kań. W jaki sposób i czy w ogóle wpłynął na Twórczość pisarza, na jego twórczy światopogląd, odcisnął piętno na pojmowaniuroJi artysty, jego z ^ bowiązań społecznych i moralnych, w czym niektórzy dopatrują się śladriw edukacji wyniesionej z domu. tradycji rodzinnej, i czy język polski odbtl się w jakimś stopniu na angielszczyzn i e pisarza? Oto kanoniczne Wręcz pyta- nia i sprawy, jakie t>d lat zajmują conradologów wszelkiej maści, zaintere- sowanych polskością czy rjlowiahskopią" Conrada. Najder i przy tej oka- zji z wyraźną niechęcią odnosi się do poszukiwań jakiego* trwałeao jądra osobowości Conrada, me chce niczego pewnego orzekać na lemat charakte- ru pisarza.. Owszem^ woli rac Kej, relacjonując jego poglądy na wiele istot- nych zagadnień, postrzegać je bardziej pod kątem okol icznofci. jakie skła- niały pisarza do takich zwierzeń, niż jako wyraz trwałych i niezmiennych przeświadczeń. Czyżby ich nie miał? Miał, ale za każdym razem przyjmują one trochę inną postać, daleką od koherencji, są wystawione na pokusy sprawdzenia ich słuszności wżyciu. Impuls moralny kształtuje się w starci u / konkretnymi doświadczeniami. Mówieniu o filozofii ety światopoglądzie Conrada na podstawie wszystkiego, co napisał, towarzyszy bowiem ryzyko nadawania tym poglądom formy gotowej, raz na ?awszc ustalonej, gdy w istocie przyjmują one kszEałt sprzecznych, ścierających się ze sobą racji.

Doceniając, bardziej od innyeh, wielki wpływ, jaki na ukształtowanie się dorosłych poglądów Conrada mial wuj Tadeusz Bobrowski, zastępujący mu ojca, oddany mu bez reszty przyjaciel i surowy preceptor, Najder dowodzi, ze kształtujący wpływ BpbrttorskUgo (...) polegał na tym. że pog lądy i skłon- ności wuju ścierały Mę ze skłonnościami \ doświadczeniami młodzieńca (I 285}, Wewnętrzne napięcia Josepha Conrada ..nasuwają skojarzenia z za- sadniczymi kontrastami między osobowością jego a wuja17 (tamże). Szaleń- stwo Abnajera przynosi zakryptimimowany S|jór autora z Bobrowskim.

['olski punkt widzenia Conrada w sprawach polityki to w pierwszym rzę- dzie kwestia jego stosunku do ftosji, ten zaś jest wyrażony zarówno w dzie- łach literackich, W oczach zachodu czy Tajnym agencie, jak w szkicu Auio- krarja i wojna (1905}, uznaoyni przez Najdera za Eiąiambitniejszą wypowiedz autora w sprawach polityki Despotyzm carski pozostawał dlań nieusuwal- nym wizerunkiem Rosji, z ktfrym jako Pohk nigdy nie potrafił się pogo- dzić. ale jako obywatel angielski rnusiat swe resenlyntemy, wyrosłe na trau- matycznych przeżyciach z dzieciństwa, łagodzić z uwagi na wyższą „rację stan u'L, mówjąc zaś bardziej otwarcie, ze wzylędu na stanowisko Anglii, trak- tującej iosy ojczyzny Conrada jako wewnętrzny interes Rosji. ..Woc&ch Zachodu'jest książką a rzeczywistych pnbłemach politycznych życia i Śmier- ci wielkiego państweb ffd którego losów zułeżał i los Polski - o czym Conrad daskunałe wiedział i fkmiętał (II I ńl). Na tej płaszczyźnie .jdwóeh ojczyzn"

rozwiązują się, pi zy najmniej częściowo, sprzeezjiuft-i i niekonsekwencje, j.ikie dfłciekliwy bLograf tropi w myśleniu Conrada na lematy polityki i nie tylko. Były to napięcia między poczuciem lojalności wobec przybranej oj- czyzny, która przygarnęła wygntuWa i ostatecznie pr/yniosła mu sukces, a sil- nym imperatywem wierności wobec ojczyzny, UH którą by użyć słów Zbi- gniewa Herberta - był skazany i której sprawę uważał za przegraną. Nic

1 3

li

(9)

lepiej mc ilustruje dramatycznych napięć w biografii duchowej Conrada jak wydarzenia poprzedzające wybuch p i e r w e j wojny światowei, a pniem jej przebieg, obserwow ary z angielskiej perspektywy pr/nr. Polaka, którego syn dobrowolnie zaciągną] Się do armii brytyjskiej. Nic lepiej nie pokazuje splo- tu dramatycznych wyborów pasam, osoby publicznej, cieszącej się uzna- niem opinii, jak ówczesne kontakty Conrada z Polakami, których starania popierał, ale !ko w formie ostrożnych deklaracji, a bywało też, że wycofy- wał się ? wcześniejszych obielaic, Nic w pełni tez czyleiny by! stosunek Conrada do literatury rosyjskiej, szczególnie jawna niechęć (wrogość?) do IJostojewskicgo, stonowana w przypadku Toistoja, i równie jawna aprobata dla Ukich pisarzy jak Turgieniew, o ..zachodniej" orientacji. Wymowne jest leż milczenie w sprawach pi sar/y. o których w tym czasie powinien był przy- najmniej słyszeć, jak chociażby Bunin czy Gorki,

W iym przeglądzie sympatii i animozji widoczny jest także stosunek Con- ni da do współczesnych mu pisarzy polskich- Krytycy dostrzegali podobień- siwo zakoriczenia Zwycięstwa i D&tjówgrzechu Żeromskiego (11223), au- tora. którego nie bez pewnych oporów ceniL Conrad żywił do koricu uzasadnioną urazę do Orzeszkowej za jej Emigrację talentów t wymierzoną

w takich jak on renegatów sprawy polskiej i dezerterów z pola bitwy o pol- skość. pomijał prawie zupełnie Sienkiewicza, najbardziej podówczas zna- nego pi^if^a polskiego na Zachodzie, potem już za czasńw Polski Odrodzonej. tłumaczył s/lukę... Brunona Winawera, Gust Conrada w lite-

rackich uprawach polskich bywał więe kapryśny, co można tłumacty£ od- daleniem od kraju, ale leż raził na tle deklaracji wierności t uznania składa- nych literatura frant u > kiej. Mi a! się za adoratora t ucznia lakieh pi sapy.

jak Flaubert (wyraźnie ucieszyło JJO. kiedy jeden z amerykańskich kore- spondentów nazwał go polskim Flaubertem, co skwitował często potem cytowanym zdaniem o .śmiertelnych zapasach11, jakie toczył ,,z niemym diabłem o każdą linijkę mej twórczości", Ił 148}, Anatol France czy Mau- passant (francuskie dziedzictwo Conrada doczekało się już osobnych mo- nogralu>rCenił pisarzy skupionych wokół ,,La Nouvc3lc Revuc Franęaise"

(po Śmierci pismo poświęciło mu eaty numer), zwłaszcza Andić Gide'a, L którym korespondował. Sprawy należą do lepiej znanych, niemało leż uwagi poświęca mi i ta biografia, skoncentrowanah jak już mówiliśmy, na procesie twórczym. Autor np. szczegółowo (i polemicznie w stosunku do poprzedników] komentuje wstęp Conrada do Murzyna zzotogi ^Narcyza", klóry slus/nie uchodzi za najbardziej jednoznacznie sformułowany przez tego pisarza program literacki.

Ak jak głęboko, musimy zapytać przy takich okazjach, ma prawo za- puszczać się sonda biografa, którego kompetencje Najder wyraźnie i (o już na wstępie rozgranicza od uprawnień krytyka czy badacza twórczości? Je- den drogiego nie może wyręczać, biiłgraf mbl swoje, B lamet swoje. Uwa- żam - pisze Najder - źe wiedza o tyciu autora jen tylko rzadko istotna dla przeżywania i rozumienia jego utwonAn Podkrtfłam ten ogólny pogląd z na- ciskiem tym większym, it jak itf4i& właśnie dzieło Conrada wymaga dla praw idłowego odczytania stosunkowo wielu informacji o żyriu twórcy, sunkowo wiefu - ale mtwinił1 wykorzystywttiiych (I 13), Zadaniem litogra- fa, dowodzi dalej, nie jesl dochodzić intemji pisana, (ego, ^co chciał po- wiedzieć", gdyż odpowiedzi na takie pytania. .feśli w ogóle są możliwe, udziela tekst, ale wskazywać na ,.zasoby kulturowe", jakimi dysponował, tradycje z jakich czerpał, nawyki wyniesione z.e środowiska i w^ys-tko. co pomaga lepiej zrozumieć dzieilajakn ich kontekst, zaplecze kulturowe* Dla- tego. deklaruje Najder, biograf jesl „wspólcgzcgetą", kimś, kto stara się określić waronki w miarę poprawnego rozumienia dziel. Mało i duż" zaro- zem. Jedną z najbardziej ryzykownych spraw w tych poszukiwaniach jest psycliołogia twórczości, dociekanic motywów kieruj qcy eh autorem w mo-

14

meneie podejmowania decyzji wpływających na kształt i wymowę t.|wt>.

rów. w przypadku Conrada, pisarza o tak skomplikowanej drodze docho- d z e n i do literatury, kierującego się emocjami, nawiedzanego prze/ ataki depresji, pco^s iwórezy nabiera! w oczach krytyki znamion tajemniczości i zagacłkowosej. Niczego więc pewnego w lej sprawie powiedzieć się nie da i tak tez myśl, Najder, slarając się aMfaować trzefwy dystans do nazbyt wybujałych fantasy* na ten temat. WaG nie wdawać się w duszoznawe/e spekulacje, czy śmierć Tadeusza Bobrowskiego, „zastępczego ojca Conra da pr/yilaczajitccgogOHutoryteiem. nieugiętą wolą postawienia na swoim o d b y w a ł a Zastój twórczy, jaki podówczas j>o ogarnął, Najder sądzi że chodZJ kf o motywy bardziej przyziemne - zwyczajny brak środków do życia które w większym stopniu niż praca na morza mogło zapewnić pisanie ksią- żek dla angiel-skich czynników, Wszak o popularności Conrada jako pisa- rza decydowało w oczach publiczności (z krytykami na szczęście bywało m a c a j ) przyprsamejego książek do litemu,ry przygodowrMnarvnistycznej i egzotycznej (w tej drugiej miał licznych konkurentów na miejscu)

Wiadnon* ze służby na morzu, marynarska kariera Conrada, stanowiąea budulec jego dzieł, przedstawiła się od Strony faktów zgoła inaczej znacz- nie innLcj efektownie niż to wygląda w świetle utworów, ędzie cały ów epizod uległ gruntownej, d e bczącej się z realiami - transformacji MitpUk-

na, w juotłoto, szlachetnego koleżeństwa - nkpozbawhtiy pódmw ale rteaiizująiojednostrtmnnjak zwykle min - mdgt stanowićjedynąprpcjw-

wagf mzewnmania (I 28!), Byl odpowiedzią na zawód, jakiego doznawał człowiek, którego wyobrażenia o wieJkicj przygodzie nadającej sens życiu musiały mnąć pod naporem -przykrym i bolesnym ^ tego, czego naprawdę doświadczył na morzu, literatura była więc próbą watowania tego, na co nie było miejsca w zycui. w takich sprawach jedynie tryb przypuszczający m uzasadniony, a wszelki domysł musi mieć oparcie w filktaS, twierdzi

Mograt. Jest to dyskretna kampania wymierzona w dwa nr/cc iwsiawne cele nowoczesnej biogranstyki. Wahają tif one miedzy dwoma punktami krań

coH-ynn. pisał przed łaty Zygmunt ŁempidcL Z jednej

strw

M łuwi&cja

z drugiej co można by nazwać ttywialąacjtf. I^rtret Conrada iaki wy- śnią stę z biografii, Najdem, nie jest ani heroiczny, ani trywialny w gu<cic t :"Z H o y a opartym na racjonaJoyd) prTcsian^

powiedzieć, żt t o kampania wymierzona w mity jalcich mnóstwo nagromadziło .się w^kól życia Conrada^ miły, którym sam ziesztą czasam, próbował dawać LKlpór. Stanowią or* przecież niettsuwalną ezęsc biogral 11 każdego pisarza, nadają jej całościowy s e t l 5 p [ t g o n i e d y: jame lakty.krtmikarskouszeregowane w mrehaniczny porządek Prostując taiszywc wyobrażania na własny temat. Conrad mitnlogizował swoje życie hy aulobtogmfiezne fantazje podporządkować wymowie dziel Nie jest ważne dla hiografa - choć i lo ma swoją wagę - ile nowych, nieznanych luh lekceważonych dotąd żródel udało ont się wyzyskać. Ważniejsza d]a r^kon-

^rrakcji osobowości pisarza jesl psychologicznie eoś innego, mianowicie pokazanie, jak we wszystkim. o sobie mówił, przejawiało się działanie pcw nej przesłony, me pozwalającej na bezpośrednie zbliżenie sie do przed- mioiu własnej o sobie opowie&i. lak każdy konkretny fakt pod działaniem S S t ó ™ i n E L b'e r d l znaczenia, otwierając się przez to

Dzieła liierackie jako Źródło wiedzy o pisarzu są bowiem dokuntentem osobliwym. Pewne fakty, dające się Iłtwo umiejscowić w biografii bohate- ra. przeniesione do dzieła ulegają transfoimacjom zgodnie z intencjami au-

<ora, z jegn wizji, artystyczną. Nie sposób wię^ a la lettre akceptować bez zastrzezert zarówjio faktów, jak poglądów' głoszonych prz^z postacie czy

» Inpintn

15 i

(10)

narratora, gdyż jeśli nawci przypominaj one poglądy s i n e g o autora, (o pełnią niejako funkcję służebną wobec globalnego sensu dzielą. Kiedy Mur Iow wspomina młodość Lorda Jima: Juz kiedy był ot, takim, „zupełnie małym smykiem ". przygotowywał się dn spotkania wszelkich trudności ja- kie się mogą przydarzyć na lqdz.ie i na morzu1, to zdaje się, Że Conrad mówi tu jednocześnie o sobier ale już przeciwstawianie lądu i morza nabiera w konlekście całej twórczości symbolicznej wymowy i wszelki domysł bio- graficzny. nazbyt daleko posunięty, ograniczałby wyntówę d?-ieła\ Łącząc (...) mechanicznie te dwie dziedziny' łftenanuę i życie prywatne fahiaje się ich wzajemny stosunek (U 399). Wyznaniami w rodzaju: Niewyczerpana pomyslowfrfć w opowiadaniu ceiftych kłtmstw wymaga talentu, kiónjgo nie posiadam9, sam pisarz przyczynił się do autobiograficznej lekUiry swoich dziel. Można by że ponosi on w pewnym sen sic odpowiedzialność za drobiazgowe analizy, jakimi poddawano jego utwory z uwagi na odzwier- ciedlone w nich fragmenty przeżyć i doświadczeń z tego najbardziej burzli- wego i z zarazem literacko najbardziej płodnego okresu jego życia. A prw- ciez zacytowane In słowa mówią i nie mówią prawdy o Courad^ie-pisarzu.

Wszak tego program literatki, o ile moinao takim mówić. akcentowa! jako główny czynnik pracy pisarskiej rolę wyobraźni. podkreślał wagę wizji ar- tystycznej. co w sn tnie drastycznie kłóciło się z postulatem prawdy życio- wej" Ostrzeżenia Najdera przed nadmierną biografizacją et^orów Conrada są zatem w pełni zasadne.

Wszystko, co określa się ogólnym (i nieprecyzyjnym) mianem dokumen- tów osobistych, a w przypadku Conrada (jak u wszystkich pisarzy} są to

listy, wspomnienia, wywiady (ja t : nP ten. jakiego udrkJil Marianowi Dą- browskiemu], wymaca rewizji pod pewnym kolein, mianowicie z uwagi na chwyty retoryczne, które wciągają w obszar swojego działania także i to, co tylko pozornie wydaje się być przejrzyste wobec zniżenia, inne od „litera- tury". Takiej głęboko ugruntowanej w potocznej .świadomości tezie, od- dzielającej kategorycznie domenę literatury od nieliicratury, można by więc przeciwstawię zgoła itul% że i w przypadku dokumentu mamy do czynienia z literaturą, tyle że jest lo łiicrsitura jakby w innym stanie skupienia. Jesl rzeczą znaną, choć nigdzie tak wyraźnie postrzegany jak luiaj. żc korespon- dencja Conrada, wyjąwszy listy o jednoznacznie użytkowym charakterze, pełni miejscami rolę zastępczą wobec literatury, np. kiedy nu tor próbuje zarysować poglądy na liieraiutę. określić stanowisko w kluczowych spra- wach dotyczących filozofii. WelCitaSChlUUftg, lub kiedy daje komentarz do własny cli dziel. Czyni lak nie dlatego, ł>y lepiej rozjaśnić wymowę swoich utworów, dopisać do nich rodzaj komentarza, lecz dlatego, że jest wiedzio- ny potrzebą powiedzenia CZEGOŚ. CO W dziełach, wedle założonej kon- cepcji artysiyeznej.nic ma po prostu miejsca. Każdy wykład filozofii kłócił- by się z zasadą ujmowania poglądów z pewnej, subiektywnej perspektywy, jak to ma miejsce w przypadku wspomnianego już Martowa. Czy listy do Pondów skiej nie są przypadkiem „uzupełnieniem'1 hraku,jaki sam pi-sarz dosirzegał w swoich książkach, mianowicie stereotypowego traktowania romansów i kobiet, których sylwetki u lcg« ^JTłęskicgo" autora wypadają zazwyczaj blado? Czy nie jest lo jeden z tych wątków miłosnych, których Conrad nic chciał czy nie potrafił naprać? Dziennik upiornej wyprawy przez Kongo pomaga lepiej zrozumieć zarówno okoliczności, w jakich powstało Jądro ęicmrwścUy\k i wymowę utworu, ale treść tych zapisków jest taka, iż możemy na ich pcuJittawie wyobrazić sobie autorajedyniej:iko jednego z ko- lonizatorów, uczestnika misji, którą musiał Wykonać, IćCZ wobec której bun- tował się jako pi sar/.

1 |,Ohw4:WM ftnMjii fi jfalMbl Wł>, l«l, > V>

' ftac. o r. 11 ,•>. u m I^IIJJ? L ł y t u ru m a m i w u m c n c ł t C a n d i . I ! + • m l I 2TV,

i ) npj*irkrmSfi,^.Xjte OpweJci ^r/ii/jwer MeW^I H Cę i m MW. Wjr/lWł IW. '

Najlepiej może całą dwuznaczność .jdokumeniów osobistych'1 demon- struje A Persona} Hecord, pozornie wspomnienia, skorc> w zamyśle autora rciilL/ują tez inne cele. Jest to więc /irys n i z i n n e j iradvcji i genealogii, które czytelnika angielskiego musiały kusić swoim egzoivzmem, ale i ptf- ha odsłonięcia własnych korzeni przez kogoś, kto czuł się do końca dćraci-

nfr Ak & wspomnień jest też opisem okoliczności, w jakich doszło do na- pisania pierwszej powieści, w sytuacji kiedy nic pojawił się jeszcze personalny narrator, którego sugestie pomacały skonkretyzować szczegóły dotyczące pozycji społecznej, zawodu i wieku. Opowieść o dziadku Miko^

laju Bobrowskim, który w nieszczęsnym odwrocie annji Napoleona spod Moskwy poŻJirl psa, to przecież materiał na opow iadanie w sivlu gomtjo- wiczowskim, tu zaś wtrącone na prawach gawędziarskiej dygresji. A ma- mera listowa Conrada, pełna rewerencji wobec adresata, ujmująca przed- miot w sposób, który by go nie raził i zosiawiat sprawę olwaitą, czyż nie nasuwa skojarzeń z podanym ty pem narracji w uLworacli'? Żyeie Conrada zdaje się ,łękać wręcz od nadmiaru li terać kicli skojarzeń, potencjalnych fabuł, ale dopiero biograf laki jak Najder potrafi ten skad> wydobyć.

Jak widać, pożytki z czytania biografii wielkich twórców mogący £ wie- lostronne Życiorys kaciego pisarza, a Connid nic jest tu wyjątkiem, zawie- ra luki, nudo mówienia, miejsca pusie, których nic da się wypełnić Ł powo- du braku świadectw, dokumentów, jakie mogłyby uwiarygodnić domysły Byłoby ciekawe dowiedzieć się, co się działu podczas rejsu barki ..Otago"

która wypłynęła 2\ listopada 1888 z Port i^uis z Conradem na pokładzie i dopłynęła z ładunkiem do ML-lboume 5 stycznia E9S9. choćby dlatego, że wydarzenia, jakie miały tam miejsce, sianowi|y kanwę $mugi cienia. Cie- kii^o^ć w takich przypadkach Joktói^i czvLeJnEk Jic przyznaje się z lej prostej przyczyny, ń niejesi jej w pełni świadomy, C hod/.i o ujmowanie życia w laki sposób, który nadaje mu pewną spójnoK

• stwarza jak najmniej okazji do lęgu. hy czytelnik na własną i^kę musiał dokonywać rekonstrukcji wydarzeń, kiedy urywają się w pewnym niomen- W i nie dają szansy uchwycenia dalszego ciągu. Kozu mienie życia odbywa fiię w ramach narracji. Trajektoria biografii Conrada bywa postrzegana, i tak jest też tutaj, juko dzieje wygnańca, który we wczesnym dzieciństwie jmlo- doset doznał (numy niewoli, od której uciekł, wybierając służbę na metzu i życie w^ród ijbcych, by w końcur decydując się nu zawód pisarza, odnieść sukces okupiony trudnym życiem. Dzieje Conrada-wygjimica można opo- wutdiu: w lóżuy sposób, akcentując przeżyciu wyniesione z kraju które cie- niem kładły się na cale jego życie późniejszy:, p o d k u l a j ą c znaczenie, jakie Ula (ej kondycji miały tata pracy na morzu, które uodporniały na wszelkie ciosy życia, uczyły trudnej sztuk] wierności „kilku prostym prawdom1' Można tez z dziejów lego osobliwego wygnańca wysnuć fabułę o znacze- niu uniwersalnym, widząc w niej jedną z ikon nowoczesności. Cala conm- dologu jcsl domeną takich dociekań. łJiografia Najdera stwa^a dla nich doskonałą okazję przez lo, że nie zmierza Jo rozstrzygnięć definitywnych, siwarza jedynie grunt pod interpretacje, pod warunkiem że nie posuniemy się w nich zbyt daleko.

Narracje conradowskie maj* zmienne tempo. Okres przcdllteracki, jak go nazywa autor, z biiłku świadectw Ogarnia pierwszych siedemnaście lat życia b o i m m w sposób typowy dla epickiej opowieści, c/yłi z dystansu i zfdu- Ayrn skrótem wydarzeń w rzeczywiste^ei mocno rozciągniętych w czasie.

Oli chwili opusm zenia przezeń kraju tcm[Xł namteji ulega ciągłemu spo- wolnieniu. bowiem im więcej źródeł, im większ^t potrzeba przyjrzenia się szczegółom, skoncentrowanie się na epizodach, |yiTi wyra^jiiej J&dystanso-

*any narrator zmicniji się w archiwistę i detektywa, nic ukrywając zaanga- żowania w opowiadaną pr/^z siebie historię, nie szczędząc komentarzy, ocen, podejrzeń. Słowem, zmienia jakby charakter cafego widowiska

3 20

129

(11)

Przybywa wciąż nowych aktorów, choć życie pisarza, wyjąwszy zaledwie kilka podróży, między innymi do P*liski i Sianów Zjednoczonych, toczy się leniwym, wręcz monotonnym rytmem, i dala od ceni rów życia kulturalne*

gO, na prowincji, w otoczeniu tych samych przyjaciół i bliskich. To raczej, powiedzielibyśmy, materiał aa powieść o kameralnym wyglądzie, odbiega- jącą charakterem od biograficzne! opowieści czerpiącej materiał z przygód

pi.Harza na iinn'zuczy na Malajach. Dlatego w oczach angielskiej publiczno- ści pisarz-marynista przypominał S(cvensona i taki stereotyp odbioru Con- rada ultwalal się przez długie lala.

Późniejsza biografia pisarza układa się z kolei w kształt swoistej powieści w listach, wymiany my SU i poglądów autora z osobami, o kiórych była już mowa, i właśnie temperatura tych rozmów zdaje się rekompensować brak wydarzeń z Życia codziennego. Fabuła przyciąga bowiem uwagę opisem wizyt, .składanych pp. Conradom w ich kolejny tli ustronnych siedzibach, co pozwala zobaczyć, jak obraz pisarza odbijał się w oc?4ich innych, Con- rad tel Ąlt'on ie wii budził zainteresowanie wyglądem i niedzisiejszymi manierami, /aws/e z dużym osadem obcości, liyl to nie tylko cudzozie- miec. kióry pod /wierzchnim wyglsjdcm gentlemana zachowywał znamię innego pochodzenia, ale i człowiek irochę z innej epoki, któremu Virginia Woolf, pełna skądinąd szacunku L uznania, zarzucała, że nie rozumie cza- dów. w jakich żyje. To na podstawie sylwetki Conrada znajomi i przyjade- Ie, jak też postronni obserwatorzy, snuli przypuszczenia, jak mógłby wyglą- dać polski szlachcie czy wręcz ajystokrata, dopuszczony do towarzystwa, kiórc hołdowało innym zwyczajom i obyczajom. Odcinał się od ila. będąc ozdobą lub dziwactwem świata, w jakim się znalazł, stosownie do nastrójn i chwilowego oświetlenie sceny. Nie ma vt lyełi obserwacjach zacbowad Conrada niczego, co przypominałoby codzicnną rutynę życia na angielskiej prowincji, Teren, po którym się poruszał. wzmacnia! tylko poczucie nie- pewności, groził ryzykiem przekroczenia granicy, poza którą dla człowiek a niepewnego wszystkiego, co go może spotkać, czaił się chaos lub nuda.

W niektóry cli przypadkach Conrad zachowywał się jak dziecko nieświado- me niebezpieczeństw, jakie nań czyhają. Łamanie przyjętych tu konwencji intrygowało i jednocześnie umacniało mur między moczeniem a obcym.

Niemal całe życie był i r£Uf tip yóbcym "fil 39&)r

Poświęcając więcej uwagi strategiom narracyjnym stosowanym w bio- grafii, dotykamy spraw podstawowych dla tego gatunku, zwłaszcza dzisiaj,

kiedy prabłemy historiografii jawii] się jako w^żne nie od strony faktów, ale bardziej od strony ich interpretacji. Wartość przypisywana narracyjnemu prredaiirwiufi iu rzeczywistych zdarzeń wyniku z pragnieniu, by zda w nią te prezentował} spójność, integralność, pełni? i kompletnnifć ohrti&i iyeia,

który maże być fy łka wyobrażeniowy*0. Czytając biografię Conrada odnosi- my nieraz wrażenie, że istnieje coś, co rozsadza jakby ud wew'ni|lrz porzą- dek tej narracji, każe traktować wydarzenia niezależnie od Zasady nadającej jm pozór owej pełni i kompletności oraz, przeciwnie, widzieć w mctl grę

|>rzypadku. Wszak najważniejsze fakty zżycia Conrada: opuszczenie kraju, wstąpienie do marynarki, decyzja o zostaniu pisarzem, ożenek itd„ mogi}

czasami sprawiać wrażenie szczęśliwego zbiegu okoliczności, wydarzert.

którymh racjonalne wytłumaczenie bywa trudne łub wręcz nieinożli wt. Jest więc coś. co ową L I Ą G Ł O ^ przerywa, każe się d< JJILJ slae fabuł ukrytych, nie- przewidzianych, Obraz; pisarza jawi się raz jako wklęsły, raz znów wypu- kły. Dylemat dzisiejszego biografa zdaje się polegać włatfnic na tym. jak dalece jest oa świadomy zniekształceń, jakie w żywy Htm mień życia wpro- wadza naddany porządek narracyjny. prefeiuj:[cy schematy, które narzucają już. pewien sposób interprelacji faktów. Ale czy i ów ..strumień życia" nie

jest też tylko jedną z gotowych przesłanek, narzucających porządek postę- powarna w sytuacji, gdy inne zawodzą?

Biografistyka nie może bowiem uniknąć pytań, jakie dotycząlauamo&j jednostki, szczególnie pisarza, w przypadku którego problem ulega dalszej komplikacj I, W dobie póinej nowoczesności. przekonuje socjolog J a " n ic jesl oparte na trwałym gruncie, jest, Ja' refleksyjnym, nieustannie kształtu

wftnynt wedie zmLennych potrzeb ustosunkowania się jednostki do zbioro- wości, Dlatego poczucie własnej tożsamo fet jest tyleż solidne, to kruche.

Jest kmrhe, ponieważ biografa, którą jednostka jest w stanie r^Uhyjme przywiać, jest tyłk> jedną z wiefi) możliwych do opowiedzenia histohi raz woju jej „ja "» . Jest w biografii Conrada doprawdy wlełc okazji by doszu- kiwać się w jego wizerunku rysów trwałych, określanych jako charakter o s o b o w o ^ temperament czyjes/ezejakoś inaczej. Zawsze jednak zakłada się, ze takie trwale jądro osobowości istnieje, niepodatne na zmiany, a każ- de nowe doświadczenie w z m a g a poczucie trwalej tożsamości osoby auto- ra. Ale istnieje też wic Fe powodów-, by w tym wizerunku dostrzec rysy (prze- konania. poglądy które nie osiągnęły poziomu trwałej krystalizuj i, będąc raczej mglistym projektem, wysławionym na razy przypadku, który mógi zachwiać budowlą charakteru. Móg! zniweczyć to. co dotąd z takim trudem ów charakter budowało. Sugestii takiej przeczy wizerunek Conrada, do ja- kiego jestcsniy najmocniej przywiązani^ człowieka oddanego na służhę wartościom traktowanym jako święte w każdym miejscu i w każdym cza- sie. Ale to przecież Conrad powiedział kiedyś słowni „Trzeba do końca włec za sobq kulę swej indywidualności1' (I 28fi>, czyi, coś, w czym upatrywał znamię swej osobowości czy charakteru i z czym nie mógł się pogodzić, jak ze wszystkim, co nic jest .sprawą wolnego wyboru, Zvcie nie zna nas. « my nkzrtamy życia - nie zmmy nawet własnych myśU (} 327), Nie znamy wkc Mehię. a tożsamość, z takim uporem budowana, wydaje się być w ciągłym konflikcie z potrzebą określenia się wobec zmiennych potnieb zyciar które mogif ją utwierdzić luh nią zachwiać. Biografia zawsze wprowadza w po- rządek wartości, bez tego niemożliwe stają się wszelkie rekonstrukcje życia, czyjegokolwiek życia. Znakomita książka Zdzisława Majcfcra świ«dczv o tym w sposób nie budźmy wątpliwości,

Jerry Świech

]J. UYhJii. łwMdfłjjfjiwu hirion. PdJ rtMtU, Ł [fcmMt^ięi. M W|fcq4ftfeft LUmeniu*. traków

K s i ą ż k i n a d e s ł a n e

Wydawnictwo ZNAK, Kraków 20()E

Jacek Woźniakowski: Zr wspomnieć fzc zfJciarza. Ss. 330 + wyklejka.

Andrzej Banaszek: Ciemne żródh,. Esej o cierpieniu w twAczoiei Zbigniewa Herberta, Si. 274

John M d l e l i OnttOK Zapiski ze ziego wfat Przekład Michał Kłobukowi Ss. 183+4 nlb.

1 9

(12)

PRZEMEK WITKOWSKI

Fabuła rustica

Jtsl jtrHi itil?

Ryt'- rjjflif- (jtinimla Ziarnin sm&kujt jak Ortech.

P&wiRtetiim ujift- fo w trzech .T^łimt-Jj.-

Tłł-H-^jjprif .Yif bojf lidward Priww fce

bo my Sny wtedy rzadko kiedy byli święci, etioći mieliśmy obcowanie i kościół

nie powiem, ot prawie powszechny i żywot wietrzny i wspólne zabawki, Że każdy sięgał jak \\> szklankc wody, a prościej io już się chyba tylko pali fajki albo się skręca te meble z brtuszur ikei, {które każdy zbierał, by je kiedyś kupili na nową drogę szkoda, że jej nic ma?

i chyba nic wróci?)

i nie da się ukryć wszyscyśmy robili te przykre badania, co się na wyniki

czeka w ciężkich nerw uch i się pilnie modli w te dni wiosenne w korytarzach pustych, do wszystkich świętych lekarzy w kitlach i rybi się skrzętnie ów rachunek smutny, tych naszych ciepłych, brzydkich wspomnieli.

i tylko wolno przechodzili medycy i siostry, księzniczki laski, kaci w białych pludrach.

gołąb nad jej głową, wąż pod jej stopami, któż doczeka wnuków? kogóż pochowamy?

a potem płakałemr aż mi oczy pękły i zaraz wszystko skrzętnie zapomniałem.

a jaki by nie był J ni lej piosnki koniec, stofiec wzejdzie, lak jak zawsze wscln>dzi.

przeciwko światu, wszystkim dobrym ludziom i zawsze na finiszu brama się na amen

dla państwa zatrza^iie.

Bermuda triangle

ostrokrzew i powój, głóg i zwykły wjutyez oplatają murek i cóż tam jeszcze słychać w peryferiach raju? druhnę aniołki w knotkach ze staju, za pomocą taczki, dawno zmarłym nicnieorti, zafundują rajze.

zrobią przeprowadzkę i śmietników szpaler za nimi dziewczynka wkłada właśnie majtki {policzki w ogniu, sukienka z Ołgtuulyny, bluzka z miękkiej tafty i wianki z motyli;

i prosto schodami do góry biegnie ta historia właśnie i z każdym piętrem coraz więcej sensów, ho jak tu rozpoznać

pomylone szlaki, jasne drogowskazy pośród tych rysunków, alfabetów obcych (chuj ci w dupę marek, chuj w dupę

;Ilą.sk. śląsk, na zawsze panył.

i nożna przecież zawsze zasięgnąć języka od tubylców dzikich albo gdzieś lam wewnątrz

CJd mark.sa cnpelsa, dziadków tych mądrali albo ostatecznie, po poręczy zjechać

swoją własną dupą, do tych piwnic ciemnych, ot królestw dziedzicznych złych hraci robałi.

Wycieczki krajoznawcę

to są le słynne ulice Wincentego j>ola, marka grcchuty i leszka mozd żera.

co jc reklamują we wszystkich broszurach i dają o nich anons w kolorowych folderach, więc, co ty tu robisz mały gruzjnie, tęga żydrtwko i od kiedy znów- czekacie na Starą hiszpankę,

co przyjdzie tu raz jeszcze. tak jak w siedemnastym, żeby fcdjąć z tych w sepii, wątłych dekoracji

miłą Marysię, moją sweet prababkę.

3 ty co tu robisz pinglarzu pniaczku, cyganie w dwóch osobyeh i ty ruda półko (naprawdę niezwykła, nic jak część zamienna) i skąd te nowe nakrycia, cerowane biec, krzyże przy drogach i na krzykach hełmy, rytuał, pacierz na opak i na opak wiersze, tikżc te wypowiadane od przodu i koniecznie szeptem, ze stosu prochńw uyciągnięte wreszcie.

(13)

i czemu kamień, burscy ci w ustach, muszla czy morze się zbliża? może ostrzysz język?

na wszystkich kościach, OD je mus i w strawić, żeby zapamiętać, co hytf chciał zapomnieć?

i dokąd la ścieżka prowadzi i czemu prosto zawsze, przez zasieki z trawy, polużytakości?

ameryka już. z.i to dawno, mój synu, odkiyta.

syp proso,, lecz nie dla zmarłych, tylko dla gołębi.

Auschwitz tours

jut wy dobrze wiecie komu

masz może już te wszysdde nacięcia, które chciałaś zebrać, ptanowane razy, i TC kilogramy, które malce oddasz, lak jak ona wcześniej swojej własnej dala.

co to z kolei jc przecież wyniosła z pociągu, co sobie jechał dziarsko na Sobihór, Kielce

i sympatyczny Niemiec byl lam za kierowcę

{nie szkodzi, że z trupią czaszką na swojej czapeczce.

nie szkodzi, nie szkodzi, nie zdarzy się lo więcej?) i czy już teraz możesz prosto chodzić

na za dużych sz.pilkiteh. paląc skrycie fuj ki, tnąc się po kąlaeh, biorąc wszystkie proszki, które pamiętam miałaś pochowane skrzętnie?

lecz tytuł otwiera wszystkie rzeczy małe, które już dawno chcieliśmy zapomnieć i dobrze pamiętam to był chyba wtorek i giób się zapadał od samego tchnienia, ja sypnąłem grudkę, tak na pożegnanie, że może zatka wszystkie le żyły, arterie i może wreszcie wszyscy twoi zmarli dadzą spokój, pójdą dalej sami?

z braku zapachów, pęcherzyków, śladów, z braku witamin rozwija ^ię la wialnie bakteria, lecz muszę E<Ć (czyżbym strzeli! galę?)

cz,as już dawno na muieh więc mówię dobranoc moje drogie dzieci, dobranoc, wszystkie moje drogie, zapomniane dziewczęta.

Stabat mater dolorosa

być jak te kobietki z telewizji i zawsze krzyczeć nigdy nie mieć racji rozdzierać koszulkę

rozmazywać makijaż palić cienkie fajki

a polem spoikać lego jedynego i rodzić i dawać na imię Maciek albo może Patryk (nigdy pGufaigriy Mana albo Mitrta) ubierać w czapki beciki pledy zielone mundury metalowe hełmy w rozoraną ziemię posiać oraz w drut kolczasty i dziwne stalowe

groźne maszynerie co z chłopców mężczyzn a z mężczyzn już gruby i wysyłać listy zagrzewać do bofu i zawijać w folię co rano kanapki i wbijać do głowy

gwo/dż koniecznie rdzawy i summa summarum zacznę od początku - więc reasumując

jriojc drogie działki aby się ustrzec złego najróżniejszych pokus będzie wam pomocne (drogie dziewczęta i niektórzy chłopcy) unikanie okazji i gorszących rozmów

publicznych widowisk dużo dobrych modłów owijanie w flagę i pęio kiełbasy leż dwa litry wódki garóć martwych orzechów trochę szmat spalonych rozbiły sanujchód z namazanym sprejem

budującym hasłem - tu jest wfasnie bntklin

Przemek WfrjtcwjJa

K s j ^ k i n a d e s ł a n e Wydawcy rńJuii

Jarosław Murek Rymkiewicz: Kłndmmen. Wydawnictwo Sid, Wa^zawa a o o ^ s s . m

Dorota Masłowska: Między nami ciurze jem. Uiwór sceniczny, l.jtmp.i i kkm Hoża, W r z a w a 20<łK, ss. S&,

EWel Spodcukiewtcz: Dzienwk wirtembetiki. Lato 2007, „Tvgie[ Kultury1

L Ó d f a o o e . t t i m

•'iwa Berenl: Rdza. Powieść. Stowarzyszenie Anystyezno-Kulturalne Jtortier Olszlyn 2008, ss.210.

Henryk Grynberg: City dalszy Świai Książki. Warszawa 2008, ss. m+-2 nlh.

3 20 129

* . t

(14)

J A R O S Ł A W N O W O S A D

M o j a babciu Sally*

Habeia Sally zawsze kroiła pomidory na denku odwróconej szklanki. Gdy moja mama beształa za ID babcię, fa odpowiadała:

Przecież szklanka jest czyściej sza od deseczki! ftfeft tym jest od niej wyższa, a mnie, jak wiesz, nic wolno sj¥ schylać... - oczywiście w innych sytuacjach nic sobie nic robiła z tego zakazu.

„Ta stara Sally jest czarownicą!" - mrtwili Ludzie w miasteczku. Osobi- ście nic bardzo w to wierzyłem, leez rzeczyw iście by la osob-i wielce eks- centryczną. Chodziła po ulicach z ostrym makijażem - a miała ponsid 70 lat, choć wygadała na mniej; zwykle nosiła też na ramionach kolorową cy- gańską chustę.

Dziadka znać nie mogłem: zmarł tuż przed narodzinami sw-ego pierwo- rodnego syna. a mojego ojca, W miasteczku mówiono, że babcia dziadka otruła, lecz nikt jej lego nic udowodnił W każdym razie nie wyszła już potem za mąż. natomiast kochanków miała ponoć wielu. A skłonność do ekscentryezności odziedziczyła podobno po swoim dziadku.

Ja i moja starsza o rok siostra hard zo się z babcią lubi li Smy, Zamykal iśmy się z nią w jej pokoju na górze - mieszkała razem z nami' • i słuchaliśmy bluesa na cały regulator. Habt ia uwielbiała bluesa, szczegńłnie chicagow- skiego. Czytywała nam też książki o wampirach, ale i wtedy pr/eważnie grały cicho bluesowe płyty.

Moja mama nie znosić ani błuesa, ani babci. Ryla zazdrosna - nie mogła znieść, że mój ojdec kocha nie tylko jąr ale i swoją n^ikę. Ta chorobliwa zazdrość dotyczyła zrcszlą także i mnie. Widziałem, jak mama bladła, gdy tato żartował, że ja mam dwie matki, a on nLttlety tylko jedną, Przezyła zresztą swój dragi zawal, kiedy dowiedziała hi^że mam stalą dziewczynę, z którą - co gorsza - sypiam.

.Nieprawda, nic miałem dwóch matek. Babcia była mają najlepszą kum- pelką, przyjaciółką, wręcz idole]u; być mozc nawet kochałem jjj równie tnocno jak mamę - ale nigdy nic myliłem ich ze soh^, Tak jak nigdy nie myliłem z nikim mojej dziewczyny. Wróćmy jednak do babci.

Nigdy nie zapomnę moich dwunastych urodzin, I nie dlatego, że od rrv- dziedw dostałem wodoszczelny zegarek ze stoperem, lecz właśnie ^aęki bahci Powitała mnie rano słowami; „O, dziś twoje urodziny! Oto prezent od Sally!" - wyjmując z portfela i wręczają mL. najdrobniejsza monetę, jaką akurat miała.

Podziękowałem zdziwiony Nie przypomnę już sobie, ile to dokładnie było centów - od tego czasu kurs dolara spadł w każdym razie starczyło akurat na dw,e gumy do żucia, po które zaraz po szkole j>obicglem do skle- pu pana Johnsa.

' Z L yLlii MiiJnrcr u n r n i j i f ^ l f

Okazało się, że w obu opakowaniach były losy. Na jeden z nich wygrałem gramofon stereofoniczny (ponoć pierwszy w miasteczku). Miał magnetyczną wkładkę, wzmacniacz 2 razy 20 watów oraz kolumny z wysoką i niskołono- wytni głośnikami - dopiero niedawno zastąpiłem go czymś nowszym, Za<

drogą wygrany okazał* się maszyna do pisania, na której piszę tę opowieść.

Gdy z pomocą ojca i jego furgonetki przytargalcm oba urządzenia do domu. babcia nic okazała najmniejszego zdziwienia. Powiedziała lylko: ..To są moje prezenty urodzinowe dla ciebie" Od tego czasu i ja uwierzyłem, że babcia jest czarownicą.

Maszyna dopisania przydała mi się dopiero pod koniec liceum, gdy po- stanowiłem zostać pisarze iii. Za to gramofon stereofoniczny już pod koniec podstawówki uczynił źe mnie bardzo ważną osobę w klasie. Ku rozpaczy mamy wszystkie prywatki musiały się odbywać u mnie.

Duszą tych imprez była zawsze babcia, wystrojom w swą cygańską chu- stę. Każdy z rnoicli kolegów musiał obowiązkowo z babcią zatańczyć (co do dwóch czy irzech nic main pewności, czy na tańcu się skończy lok Poza tym bawiła sic czasem w didżeja, zawsze natomiast opowiadała nieprzy- zwoite dowcipy, gdy tytko zadrte z rodziców nic słuchało. Szybko stała się imprezowy kumpelką wszystkich i nikt nie zastanawiał nad lym. ile ta kumpel kii ma laE. Mówili do niej po prostu „Sa(]y".

Ale, ale' Wspomniałem o przyczynach drugiego zawału mojej mamy, może więc wyjaśnię, jak doszło do pierwszego,

IłyToto w czasie wakacji, miałem piętnaście lat Wybraliśmy się całą it>

dziną do kina w sobotę. Akii rat leciał film, w którym James Hond rozbrajał bombę atomową. A^ent 007 uszedł z życiem, ale mamę zabrało pogotowie.

Oczywiście na czas jej pobytu w szpitalu władzę w domu przejęła babeia.

Całymi przedpołudniami. zanim tato wrócił z pracy, głośno słuchaliśmy płyt, Akurat zaczynałem się interesować niccocięższym, elektrycznym bluesem, którego i babcia natychmiast polubiła. Rozmawiać też ze mną o wszyst- kich sprawach, o który ch nie potrafiłbym mówić z rodzicami. Często zapm- szałiśmy moich przyjaciół i tuzem uradzaliśmy szalone tańce.

Idyllę zakończył dopiero powrót mamy, Choć. rzecz jasna, cieszyliśmy się wszyscy / jej wyzdrowienia, bynajmniej nic zażegnało ono konfliktu pokoień na linii: mama - babcia. Przekazanie władzy zaczęło się od awan- tury o pustą iodówkę (poprzedniego dnia odbyła się u Sas huczna impreza pod hasłem „Pożegnanie Lei niego Karnawału"),

Jak już mówiłem, babcia lubiła dawać niezwykłe prezenty urodzinowe.

Najn leź wy klej szy (a w każdym razie najhiirdzicj szoku jj^y) dostała mama, gdy chodziłem do drugiej klasy liceum. Babcią kupi la jej „i lustrowany pod- ręcznik życia seksualnego". W dodatku na strunie tytułowej umieściła de- dykację - proszę wybaczyć, ale cytuję dosłowniej ,.Na wszystko dobra jest młoda spenma - tako rzecze Sally".

Nie wiem. jaki użytek zrobiła z tej redy moja mama. Wiem natomiast na pew'no(a wraz ze mną wszyscy w- miasteczku), że „ta siara Sally'lh przyga- dała sobie... dwudziestoletniego bitnika- perkusistę z Nowego Jorku. Jakiego dokonała - nie wiadomo, lecz. faktem jest, i z liczne noce spędzał* z nim

w swoim pokoiku na górze: to znów na tydzień lub dwa znikali oboje w je- go obskurnej nor«; w Grccnwich Vilj|ge.

Mało hrakowak>, by mama właśnie wtedy imała drugi zawal. Tym razem jednak zyskała poparcie ojca -pozostali i e tajemnicą, jakich użyła argumen-

t ó w - i razem postanowili położyć temu romansowi kresr

42

Cytaty

Powiązane dokumenty

Trzecia Ma^a była malarką. Przyjechała, córka ludzi bardzo biednych, do icgtł miasta* w uszach miała krzyk ojca, którego wlekli żołnierze, i obraz maiki, z którą po śmierci

Drogę do międzynarodowej sławy otworzyło mu angielskie tłumaczenie Cesarzu z r 1983. Jego książki ściągnęły na siebie uwagę najsławniejszych krytyków literackich, o

dzisiaj mam włosy jak dziki burzan nad mokrym czołem zawisła burza szczęki latają wyrok błędny górze 1UŻ nie jest dobrze a będzie goraj patrzę gdzie Ciało wisi na drzewie

Myśląc w ten sposób dochodzę do wniosku, że nie wszystko jest tak proste, jakby tego chciał Adam Słodowy, ale mogę się mylić, więc pewnie się mylę, w przeciwieństwie

Przelaźka - pierwszy raz zetkrcgcm się z tym słowem, jak się okaza- ło, znaczy tyle co kładka (kładka leżała nad wyschniętym strumykiem.. króliczej nory: Jest zdumiewająco i

urzeczywistnienia, gdy intelektualnie czynnym,. prawdziwie twórczym elementem teatru stanie się aktor. Wykształcenie twórczego aktora, obojętnie gdzie by ono się nie odbywało, nie

zatrzaśnie, zasklepi, wyrówna, wygładzi i będzie spokój świę- ty, do wieczora przeczytam pół jakiejś książki, pół jednej z książek, których stosiki czekają cierpliwie

Poezja nigdy (i tak zdają się sądzić młodzi twórcy) nie pokona „pro- gu Tajemnicy&#34;, chyba że stanie się modlitwą autentyczną, wy- pływającą z najgłębszych drgań