• Nie Znaleziono Wyników

Przewodnik Miłosierdzia : miesięcznik Związku Towarzystw Dobroczynności "Caritas" i Rad Wyższych Kongregacji św. Wincentego à Paulo męskich i żeńskich. R. 7, Nr 8 (1928)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Przewodnik Miłosierdzia : miesięcznik Związku Towarzystw Dobroczynności "Caritas" i Rad Wyższych Kongregacji św. Wincentego à Paulo męskich i żeńskich. R. 7, Nr 8 (1928)"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

PRZEWODNIK MIŁOSIERDZIA

MIESIĘCZNIK ZWIĄZKU TOW. DOBROCZYNNOŚCI „C A R IT A S " I RAD WYZSZYCH KONFERENCYJ ŚW. WINCENTEGO * PAULO MĘSK. IŻEŃSK.

REDAKTOR ODP.: SEKRETARZ JENERALNY ZWIĄZKU X. WALENTY DYMEK.

ADRES R E D A K C JI I A D M IN IS T R A C JI:

POZNAŃ, A L E JE M A RC IN K O W SK IE G O , 22I1I - TELEFON 1989 - P. K. O. 206143

W a n u k i p r z e d p ła ty »

Członkowi* Związku Towarzystw Dobroczynności „Caritas” otrsymuią organ lw ią tk u baa- płatnia. — Przedpłata dla nieczłonków wynosi S zł rocznia, płatnych w ratach kwartalnych.

Treść nnm erai O racjonalną pomoc. — Nie rozdzielać matki i niemowlę­

cia. — Organizacja władz

W

sprawach opieki nad ubogimi — Henri Dunant twórca Czerwonego Krzyża. — Policja w sprawach ubogich.

Z ż y c i a Z w i ą z k u : Związek Towarzystw Dobroczynności „Caritas"

u Pana Prezydenta Rzeczypospolitej. — Z r u c h u c h a r y t a t y w n e g o : Kolonje letnie Związku Obrony Kresów Zachodnich — Sprawozdanie z tegorocznego Walnego zebrania niemieckiego „Caritasverband'‘. — Spra­

wozdanie z działalności Polskiego Czerwonego Krzyża Oddział Miasto Poznań za rok 1927. — Sprawozdanie Zarządu Towarzystwa Pomocy Naukowej dla dziewcząt na Województwo Poznańskie za rok 1927. —

Kurs Służby Społecznej dla dziecka. Członkowie Związku

0 racjonalną pomoc.

Nad rolą, jaką w życiu człow ieka odegrać pow inny dobra materialne i doczesne, nieraz zastanawiali się m ężow ie nauki katolickiej, przedstawiciele filozofji i teologii. Ilekroć spo­

łeczeństwo nadmiernie p rzy w iązy w a ło się do wspomnianych dóbr, pow staw ali uczeni i święci, którzy w ypow iadali temu poglądow i bezw zględną walkę, przyczem zdarzało się, że za­

pędzali się za daieko w swoich twierdzeniach tak, że nawet socjaliści i komuniści pow oływ ali się na naukę i przykład nie­

których ojców Kościoła.

Tymczasem należy uznać jako słuszne przysłow ie w y ­ tworzone przez w iekow e doświadczenie: prim um vivere dein- de philosophari — najpierw należy sobie zapewnić środki do życia, a dopiero potem można się oddać w iedzy i nauce. I kto bliżej przyjrzy się naturze ludzkiej, ten przyzna słuszność po­

w yższem u przysłow iu. Skoro się bowiem zw aży, że natura ludzka jest w sobie ograniczoną i sobie samej nie w ystarcza, że na ogół każdy człow iek posiada przyrodzone uzdolnienie do nabyw ania dóbr materjalnych, do ich powiększania i roz­

porządzania niemi, przyznać trzeba, że brak tychże dóbr

w p ły w a ujemnie na człowieka, na jego rozw ój cielesny i um y­

(2)

słow y, i że człow iek stan ten odczuw a bardzo przy kro i bole­

śnie. Z tego też w zględu łatw o zrozum ieć m ożna w ielki pęd, olbrzym ią dążność do posiadania, do własności pryw atnej.

W y sta rczy w skazać choćby na robotników polskich, k tó­

rzy w y je żd żali i w y je żd ża ją za pracą do obcych krajów . O d ­ m aw iali sobie nieraz każdej rozryw ki m im o pracy w pocie czoła, a gdy zaoszczędzili nieco grosza, w racali 'do swoich, aby nabyć na w łasność domek i choćby m inim alny obszar ziemi. Dopiero w ów czas mieli pełne zadowolenie i uw ażali, że nie ży ją na tym świecie bez poważniejszego celu.

Posiadanie dóbr materialnych um o żliw ia człow iekow i wolność, niezależność, praw o decydow ania o sobie, o swoich dzieciach. Dopiero w tych w arunkach m oże człow iek pom y­

śleć o pragnieniach w yższego rzędu, może pośw ięcić się nau­

ce, może zaznajom ić się z zdobyczam i sztuki, może bez oba­

w y i lęku o jutro pełnić służbę B ożą, m oże "śpieszyć z pomo­

cą bliźniemu, który w gorszych od niego znajduje się w arun­

kach.

Z pow yższego w ynika, że posiadanie dóbr m aterialnych, które zapew niają człow iekow i niezbędne potrzeby życiow e, ułatw ia a często w ręcz um ożliw ia życie religijne, rozw ój nauki, w iedzy i sztuki, postęp wszelkiej cyw ilizacji i kultury.

N ależy jednak zw ażyć, że ilość dóbr materialnych jest ograniczoną, że nie starczą one, aby m ogły w ypełnić pragnie­

nia i dążenia w szystkich jednostek i członków ludzkości. Nie m ogą one też być dowolnie pomnożone i powiększone w m ia­

rę przyrostu ludności. Ponadto należy zw ażyć, że przy obecnym ustroiu społecznym, opartym na zasadzie w łasno­

ści pryw atnej, dobra materialne nab y w ać m ożna li tylko na podstawie u m ów praw nych. Tem się tłum aczy, że podział dóbr jest nierów nym . Zależy on zw ykle od tego, czy dana jednostka posiada zdolność i umiejętność ich nabyw ania i za­

rządzania niemi. Kto tej umiejętności nie posiada, ten traci sw oją własność, gdyż spożyw a więcej niż zarabia lub wogó-

le niczego nie zarabia. '

Ł atw o są zrozum iałe dążenia, aby doprow adzić do ró w ­ niejszego podziału dóbr materialnych w zgl. zapobiegać zubo­

żeniu. Lecz środek, który się podaje, jest z gruntu fałszyw ym . Nic może być m o w y o zniesieniu praw a posiadania. Sprzeci­

w ia się to bowiem przyrodzonym dążnościom człow ieka, po­

zbaw iłoby go jego niezależności i praw a decydow ania o so­

bie jak o tem w spom inaliśm y pow yżej; zamiast tego m usiał­

by się cały poziom społeczny i kulturalny ludzkości obniżyć.

W miejsce nielicznych, w stosunku do ogółu ludności, ubogich stw orzyłoby się niezliczoną armję ludzi, k tórzy b y nie mieli praw a posiadania i gospodarowania dobram i materjalnemi.

Niewielka tylko garstka „w yb rańców ludu“ m iałaby praw o

zarządzania niemi w sposób bezw zględny i brutalny, bez po­

(3)

czucia odpowiedzialności. B y łb y to św iadom y i niczem nie­

uzasadniony pochód ludzkości ku zależności i niewoli, a osta­

tecznie ku powszechnemu zubożeniu.

Nie m ożna zatem obecnego ustroju gospodarczego uw a­

żać za przyczynę, żc niektóre jednostki popadły w stan zubo­

żenia. Zniesienie zaś tego ustroju m ogłoby cała ludzkość do tego doprow adzić stanu.

Chcąc określić w łaściw a i istotna pfzyczynę zubożenia, należy znowu zw rócić się ku naturze ludzkiej i zbadać nieco bliżej jej w łaściw ości. Nieraz przecież obserwuje się, że z po­

śród dw uch jednostek lub rodzin, które te same posiadają m a­

jątki i w arunki rozw oju, jedna swoje dobra materjalne rozw i­

ja i pom naża, kiedy druga je umniejsza, aż doprow adza do zu­

pełnej ich utraty i do osobistego zubożenia. N iew ątpliw ie w ie­

le zależy od Fana Boga, od jego łaski i błogosławieństwa. Nie­

mniej należy stwierdzić, że w człow ieku sam ym należy szu­

kać w iny takiego a nie innego rozw oju sprawy. Nie k a żd y bo­

wiem człow iek posiada w dostatecznej mierze umiejętność i skłonność do gospodarowania, nie każd y jest gospodarnym.

Skłonność ta jest człow iekow i tak samo w rodzoną jak n. p.

skłonność do nauki, sztuki lub polityki. Brak gospodarności może być powszechnym, to znaczy że dana jednostka wogóle nie umie się w łaściw ie i należycie obchodzić z dobram i ma- terjalnemi, lub też relatyw nym , to znaczy, że dana jednostka jest niegospodarną w łaśnie w tych w arunkach, w których się znajduje. M oże ktoś być doskonałym kierownikiem banku lub kupcem, skoro jednak opuści sw oją placów kę aby nabyć ziemię, w ykazuje się, że zwolna swój m ajątek traci i staje się ubogim.

O bok tej wrodzonej niegospodarności zdarza się niemniej często niegospodarność nabyta. Nieraz jest w ychow anie do­

m ow e i szkolne tego rodzaju, że człow iek nie ma możności nauczenia się gospodarności. Kto nigdy nie poznał koniecz­

ności i w artości pracy, kto w domu spoglądał tylko na rozrzut­

ność i lekkie obyczaje, ten też nie nauczył się tak w ażnej cno­

ty społecznej. Innego znowu spotykają nieszczęścia, które jego gospodarność obniżają lub ją całkowicie w ykluczają — przez utratę w ładz cielesnych lub um ysłow ych. C złow iek okaleczały, pozbaw iony słuchu, w zroku, niedorozw inięty um ysłow o będzie m ógł tylko w nader rzadkich w ypadkach zajm ow ać się zarzadzaniem dóbr doczesnych. Ułomności te doprow adzą go ostatecznie do zubożenia. W obecnych zaś czasach m ogliśm y zaobserw ow ać dalsze przyczyny zuboże­

nia, jak przew roty spowodowane w ojną i rewolucją. O b ró ­ ciły one w niw ecz najpiękniejsze m ajątki, a niejedna osoba, daw niej bardzo zamożna, musi się dzisiaj oglądać za w spar­

ciem gm iny lub zrzeszenia dobroczynnego. Nie m ożna w resz­

cie pom inąć przyczyn, za które należy czynić odpowiedział-

(4)

nym zubożałego samego. Bardzo liczne są niestety jeszcze w ypadki, w których ludzie tracą m ałe i w ielkie m ajątki, po­

niew aż oddaw ają się nałogom jak alkoholizm, gra w karty itd.

Czem u się nad tem w szystkiem zastanaw iam y ? Chodzi o to, aby w szelka akcja charytatyw na stała się celową i ra­

cjonalną. Ktokolw iek zajmuje się bezpośrednio opieką nad ubogimi, ten powinien, nim udzieli pomocy, w niknąć w p rzy ­ czyny zubożenia, aby potem w łaściw e zastosować środki. Na­

leży wreszcie zerw ać z poglądem jakoby jedyną formą, jedy- nem sposobem w spierania bliźnich była jałm użna, która nie­

raz raczej szkodzi aniżeli pomaga. P ow oływ anie się na św.

W incentego rów nież nie w ytrzym uje krytyki, poniew aż św.

W incenty nie ograniczał się do daw ania jałm użn y a u ży w ał środków , które w danym w ypadku u w ażał za najskuteczniej­

sze dla szukającego pomocy.

Skoro w rócim y do poszczególnych objaw ów zubożenia, o których m ów iliśm y w yżej, stw ierdzić należy, że byłoby rzeczą nieroztropną udzielać w sparć choćby pod po­

stacią pożyczek człow iekow i o wrodzonej i zupełnej niegospodarności. W tym w ypadku może dopomóc jedy­

nie, kto zamiast niego obejmie rząd y w swoje ręce, skoro go zastąpi w w szystkich zarządzeniach, aż jednostka niegospodarna nauczy się pracow ać lub ktoś inny, n. p. żona lub dziecko, przejmie jego obow iązki. P o ­ dobnie dziać się pow inno z jednostką, która jest niegospodar­

ną na skutek w adliw ego w ychow ania. 1 tutaj jałm u żn a m ogła­

by raczej szkodzić. Dopomoże zaś praca w ychow aw cza, uzu­

pełnienie lub w prow adzenie tego, co zaniedbał dom rodziciel­

ski. Naw et przy w spieraniu kalek należy się kierow ać w szel­

ką roztropnością. Nie chodzi przecież o to, aby ich przepchnąć przez życie. O wiele będzie korzystniej dla nich i dla społe­

czeństwa, skoro ich się odda do zakładu, który ich nauczy jakiejkolw iek pracy w ramach ich kalectwa, tak. że nabiorą umiejętności zarobkow ania, przez co jałm użna stanie się dla nich zbędną. Zajęcie się osobami, które dotknęły przew ro­

ty wojenne i społeczne, spraw ia na ogół w ięcej trudności.

P rzy zw y czajone nieraz do dobrobytu lub do swego w arszta­

tu pracy niechętnie chcą się zająć innym rodzajem pracy lub pracą w ogólności. Tym, którzy chcą pracować, należałoby postarać się o pracę lub zajęcie. Innym zaś należałoby przez szczere i serdeczne w spółczucie uczynić ich los i położenie znośnym, zachęcać i przekonyw ać o konieczności pracy. Naj­

trudniejszą będzie spraw a odnośnie do jednostek, które w sku­

tek w łasnej lekkomyślności stały się niegospodarnemi i po­

pad ły w ubóstwo. B y ło by rzeczą nader błędną pom agać im w yłączn ie przez jałm użnę. Tutaj musi nastąpić szeroko za­

kreślona akcja w ychow aw cza zdążająca do tego, aby im przy ­

w ró c ić w zgl. w zm ocnić ich wolę. Skoro nie pomoże opieka

(5)

otw arta, dokonyw ana wobec nich na miejscu ich pobytu, na­

leży ich znowu oddać do odpowiedniego zakładu, jak do opie­

kującego się alkoholikami lub m ającym i w stręt do pracy lub dziew czętam i upadłemi. Taka opieka będzie napraw dę racjo­

nalną, uratuje osoby zubożałe i nieszczęśliwe, a społeczeń­

stw u przysporzy nowych człónk ów gospodarnych.

Badanie przyczyn zubożenia jest tedy spraw ą niezw ykle w ażną dla osób opiekujących się ubogimi. Badania te dopro­

w adzą też do jasnej decyzji, czy należy, w sparcia udzielić na czas przejściowy lub na stałe. Postanowienia te nie mogą zależeć od przypadku, lecz od gruntownego zastanowienia się nad położeniem, w jakiem ubogi się znajduje.

O pieka nad ubogimi jest najstarszą dziedziną akcji cha­

rytatyw nej. Najlepiej była ona zorganizow aną w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, kiedy to każda parafja z urzędu się nią zajm ow ała i do jej w ykonyw ania pow oływ ała opie­

kunów zaw odow ych pod nazw ą diakonów . Jedynym sposo­

bem tejże opieki aż do czasów najnow szych było udzielanie, przew ażnie bezkrytyczne, jałm użny. Stąd grasow ała tak często w śród wszystkich społeczeństw plaga żebractwa, k tó­

rego nikt nie usunie daw aniem jałm nużny. (M am y tutaj na myśli oczyw iście tylko żebraków zaw odow ych, którzy z po­

w odu wstrętu do pracy oddają się donośnemu i łatw em u na­

łogow i żebrania.) Tak samo zaw odziły choćby najwięcej dra­

końskie przepisy policyjne w ydaw ane przez miasta lub różne małe państewka. Dopiero głębsze i naukowe ujęcie proble­

mu zubożenia i żebractw a przyczynia się do zm iany stosun­

ków.

Skoro rozw iedliśm y się szerzej nad potrzebą badania przyczyn zubożenia, nie zam ierzaliśm y w y w o ła ć przez to ujemnych skutków dla osób zubożałych oraz błędnych poglą­

d ów w śród jednostek opiekujących się niemi. Nie badam y tych przyczyn, aby na kogokolwiek rzucić kamieniem potępienia.

Nie jest zadaniem pracow ników na polu charytatyw nem roz­

strzygać i sądzić, lecz leczyć i pom agać. S ąd nie do nas na­

leży, naw et w w ypadkach zawinionej nędzy (alkoholizm itd.).

Nie w olno nam głosić zasady, że tego rodzaju osobom pom a­

gać nie m ożem y. Przyznajem y, że danie jałm użny byłoby często błędtiem. Tem więcej należy się zastanowić nąd inne- mi sposobami pomocy, jak o tem w yżej w spom inaliśm y. P rz y ­ znajemy, że praca ta jest o wiele trudniejszą aniżeli w ręcze­

nie jałm użny choćby pod postacią naturalij.

O pow yższej przestrodze bardzo często zapominano w dziejach ludzkości, a także w okresie chrześcijaństwa- P ro­

w adziło to nieraz do brutalnego i bezlitosnego obchodzenia Się z osobami zubożałeini, do w yd aw ania przez miasta i pań­

stw a bardzo surowych przepisów zw łaszcza odnośnie do że­

braków , w śród których są przecież jednostki, które żebrzą

(6)

nie z nałogu, a dla rzeczyw istego braku środków do życia.

Ubogich uw ażano za część społeczeństw a mniej w artościo­

w ą, odm aw iano im różnych praw obyw atelskich. O b ja w y te b y ły w łaśnie skutkiem niew nikania w istotne przy czy ny zubo­

żenia.

T akże ubogi jest człow iekiem o pew nych w łaściw ościach psychicznych. Tak jak w szędzie należy i tutaj stosować m e­

todę indyw idualizacji. T ylko tym sposobem akcja charyta­

ty w n a spełni zadanie, jakie w y k o n ać polecił jej sam Z b a w i­

ciel.

Wanda Szuman.

Nie rozdzielać matki i niemowlęcia.

Przyniesiono do dom u pod rzutków dwoje znalezionych niem ow ląt. Jedno z nich zdrow e, starannie ułożone w po­

duszce z kretonu czarnego w białe kw iatki, uszytej w idocz­

nie przez biedną m atkę z w łasnej sukni, ściegami przeplata- nem i m atczynem i łzam i. Drugie dziecko było n aw pół zm a r­

znięte, nagie, bez koszulki naw et, owinięte tylko w gazetę.

W zburzeni, z zaw ziętością i pogardą m y ślim y o matce w yrodnej, która w tak nieludzki sposób pozb y ła się swego niem ow lęcia. Lecz policjant, ten policjant, k tóry poznajdyw ał ju ż dużo dzieci, staje w obronie m atki i m ó w i nam, że „ w ten sposób nie m atki podrzucają niem ow lęta1*. To pośrednik, zbrodniarz, m ający na swem sumieniu już życie w ielu niem o­

w ląt, zaczepia zapłakaną m atkę, w y cho d zącą ze swem dziec­

kiem na ręce z zakładu położniczego. Obiecuje za 5 zł zanieść dziecko na własne, do „bogatych państw a, k tórzy jednak nie pozw alają pow iedzieć, jak się nazyw ają*1. A gdy m atka bez­

domna, bezradna, ju ż oddała swe dziecko pośrednikow i, aby w yro sło na panicza**, ściąga on z dzieciny chuścinę i koszulę i w y rzu c a na m róz, przykryte gazetą. I m atka nieślubna ko­

cha swe dziecię, nie podrzuca go ona dobrowolnie, lecz zm u ­ szona głodem, chorobą, brakiem mieszkania, znękana pogardą ludzką, porzucona przez ojca jej dziecka, w yk lęta przez w ła s ­ ną rodzinę w tedy, kiedy jej i jej dziecku najbardziej potrzeba pom ocy i opieki.

P ow stało w W a rsza w ie przed czternastu laty to w a ­ rzystw o pod hasłem „R atu jm y Niemowlęta**, które podjęło się ratow ania niem ow ląt oraz ich matek. Zakładając to to w a ­ rzy stw o panie sądziły, że będą m usiały n am aw iać m atki nie­

ślubne, aby zechciały zostać ze sw em i dziećm i w schronisku,

karm ić je same i w y c h o w y w a ć. T ym czasem przekonano się

ze zdziw ieniem i radością, że nie trzeba b y ło n am aw iać m a ­

tek nieślubnych do pozostania razem z dzieckiem, g d y ż to b y ­

ło ich najw iększem m arzeniem . S koro te m atki po w yjściu

(7)

z zakładu położniczego m ogły przyjść z dzieckiem do schro­

niska i spokojnie rozejrzeć się w sytuacji, to nieraz same w krótkim czasie poznajdyw ały sposoby stałego zatrzym ania dziecka przy sobie. Niektóre z nich n. p. w y n a jm y w ały sobie po dwie lub trzy w spólnie jedno mieszkanie, w którem jedna m atka pilnow ała dzieci, a dwie pracow ały na miejscu lub cho­

d ziły do pracy. Do w yszukania jednak uczciwej pracy nie jest zdolna m atka bezdomna z niemowlęciem na ręce, osła,- biona choroba. Znane są w ypadki, w których m atka po kilka dni tak chodziła za pracą, za domem, aż wreszcie dziecko um arło jej na ręce.

Jeżeli niema zginąć i m atka i dziecko, musi im dopomóc społeczeństwo, przez zakładanie schronisk dla matek z niem o­

wlętam i. A czyż nie starczą zakłady dla niem ow ląt? Czem u budow ać zakłady dla matek z dziećm i i obciążać społeczeń­

stwo podw ójnem i kosztam i?

D om y dla matek nieślubnych razem z dziećm i trzeba stw orzyć ze w zględu na matki, trzeba je stw orzyć także ze w zględu na dzieci.

Zakład dla niem ow ląt, choćby najlepszy, nie zastąpi dziec­

ku opieki matczynej. W y jątk o w o m oże zakład zaspokoić po­

trzeby dziecka pod względem fizycznym , nigdy zaś nie da dziecku tych w aru n k ów rozw oju uczuciowego i umysłowego, które daje opieka matczynal Zdajem y sobie sprawę z faktu, że podczas gdy normalne dwuletnie dziecko zna i m ó w i już około 10 w yrazów , w zakładzie dla niem owląt, przeciętnie trzyletnie dziecko tyle ich nie zna. S ą zakłady, w których dzieci dwuletnie nie m ó w ią praw ie żadnego słowa, także naj­

inteligentniejsze z nich w y m aw iają zaledwie kilka w yrazów . Z zakładów w ychodzą dzieci uczuciowo m ało rozwinięte. M ó ­ w i przysłow ie, że m atka 100 razy na dzień płacze i 101 razy się śmieje. K ażdy uśmiech i płacz dziecka to ją cieszy, to ją smuci. K ażdy now y ruch, now y w y ra z ileż radości jej przy ­ nosi. Dziecko w idzi jej radość, cieszy się razem z nią i po­

w tarza ten now y ruch, czy w yraz, stąd opanowuje go i może sobie przysw ajać dalsze ruchy i w yrazy . W żłóbku niemowlę stosunkowo m ało się śmieje, a naw et rzadziej płacze, o ile nie jest bardzo chore i cierpiące. W zakładzie dziecko jest obo­

jętne i bierne. Nawet zabaw ka tak go nie cieszy. Ten konik z drzew a nie jest dla niego tem, czem jest dla innych chłop­

ców . W ogródku otoczonym w ysokiem i drzew am i nie w idzi dziecko żyw ego konia, w ięc i zabaw ka jest dlań m artw a; to nie zwierzę, które ciągnie, parska, galopuje, to deseczka kolorow a — nic więcej. Nawet maleńkie dziecko, aby się m ogło rozw ijać i staw ać się mędrsze z dnia na dzień, musi mieć życie naokoło siebie, a nie m ury szpitalne, żłóbkow a.

W zw y kły ch w arunkach rozw ija się dziecko przez na­

śladow nictw o starszych, naśladuje gesty, słowa, m iny, prze-

(8)

dew szystkiem czynności osób starszych. Dziecko W żłóbk u w idzi głów nie rów ieśników . Ich zabaw a, o ile w ogóle się od­

byw a, niewiele odbiega od jego zabaw , zresztą z koniecz­

ności trzeba ją ograniczać. Tam gdzie jest 30 lub więcej maleńkich dzieci w sali, trudno dać jakiekolw iek zabaw ki kari'5- ciaste; kijek, ołów ek ju ż stanow ią niebezpieczeństwo. Jak bow iem ustrzec, żeby dzieci sobie przypadkow o oczu tem nie skaleczyły, jak przew idzieć ruchy trzydziestu pędraków i za­

pobiec ew entualnym szkodliw ym ruchom ?

O bok m atki jest i może być dziecko znacznie swobodniej­

sze i przedew szystkiem ma w zór, k tóry choć niezdarnie, lecz praw ie ciągle naśladuje, a tem samem w c iąż pracuje, w c iąż do czegoś d ąży . Dziecko w ychow ane przez m atkę m a kogoś, do którego m oże się rzeczyw iście przy w iązać uczuciowo.

'A w zakładzie całe w ychow anie jest, że tak powiem, rozka­

w ałkow ane. Tu dzieci roczne, w tamtej sali dwuletnie, dalej trzy- do pięcioletnie, w innym zakładzie dzieci od sześciu lat, w jeszcze innym dziesięcio- czy dwunastoletnie, przechodzą one z zakładu do zakładu, znajdują się w śród coraz to innych dzieci i w ycho w aw ców . Do kogo dziecko w tych w arunkach ma się przy w iązać, kom u u fać? Te dzieci m uszą w yrastać ubogie duchowo. N ikt ich nie kocha praw dziw ie, ani one ni­

kogo rzeczyw iście nie kochają, nikomu nie są niezbędne, po­

trzebne do szczęścia.

A i m atka nieślubna oddzielona od swego dziecka ubożeje duchowo. D la dziecka byłaby w róciła na uczciw ą drogę, cóż kiedy m usiała je porzucić! O bcy ludzie zbierają spojrzenia jej dziecka, jego uśmiechy, do obcych w yciąg a rączki. O na jest sama, opuszczona, nieszczęśliwa. Nic ju ż swemu dziecku nie pomoże, czy będzie uczciw ą, czy nieuczciw ą kobietą — i dalej grzęźnie w błocie m oralnem i m oże stam tąd ju ż nie w yjdzie.

O p ow iad ał mi ktoś, że w czasie w ojny w Bolszew ji był w ostatniej nędzy i chciał iść kraść dla swej rodziny. Odrnyś- lił się jednakże. A dlaczego nie k ra d ł? „M am d ziec i", m ów i,

„nie chciałem, by m iały ojca złodzieja1*. (

To, że nie w olno zabierać matce dziecka i dziecku matki, zrozum iano w wielu krajach ju ż dawno. Na W ęgrzech np.

oddaje się m atkę nieślubną razem z dzieckiem do obcych ro­

dzin na wieś, daleko od swoich, aby w nowem środowisku łatw iej było matce rozpocząć nowe życie. W Anglji, o ile nie uda się umieścić dziecka razem z m atką, oddaje się (np. w Tow.

dra. Barnarda) dziecko do jednej rodziny, a dla m atki w yszu­

kuje się u innej rodziny w pobliżu dziecka posadę, np. s łu żą ­

cej czy t. p. R odziny, przym ujące tak m atkę jak i dziecko,

są pow iadomione o w szystkiem i pozw alają matce spędzić

każd ą w olną godzinę u swego dziecka.

(9)

C zy nie dałoby -się w prow adzić tych metod w Polsce,' bez zakładania specjalnego schroniska dla matek z dziećm i?

O tó ż dla rozw inięcia tych metod potrzebny jest w łaśnie dom dla matek z dziećmi. N iekażdą matkę i niekażde dziecko m o ż­

na odrazu oddać do obcej rodziny, czasami jedno i drugie m u­

si przejść kw arantannę, trzeba w yleczyć jedno i drugie. W k a ż­

dym w ypadku trzeba poznać matkę i dziecko i w yszukać dla umieszczenia ich odpowiednie rodziny. Nieraz dopiero przez pobyt w schronisku ze swem dzieckiem, m atka się do niego przyw iązuje i potem gotowa ponieść jak największe ofiary, poczynić jak największe w ysiłki, by się z niem nie rozstać. Czasam i udaje się komitetom zadzierzgnąć na nowo kontakt m iędzy m atką a jej w łasną rodziną, uzyskać dla niej przebaczenie i przyjęcie znów do rodziny. W y jątk o w o udaje się też nakłonić ojca nieślubnego do zaw arcia ślubu z m atką swego dziecka. Niejedną matkę m ożna w schronisku nauczyć pracy zarobkowej, np. kraw iecczyzny, która um ożliw iłaby jej zatrzym ać dziecko u siebie.

Za umieszczeniem niem ow ląt razem z m atkam i przem a­

w ia w łaśnie i ten w zgląd, że nietylko nie podw aja się przy- tem ciężaru dla społeczeństwa, lecz przeciwnie, zmniejsza się ten koszt dosłownie kilkakrotnie, g d y ż zamiast utrzym yw ać dziecko podrzucone przez 14 lat i więcej, utrzymuje się dziec­

ko i wspom aga matkę przez kilka miesięcy, a najw yżej 2 lata.

Potem ju ż matki przew ażnie same w zupełności zarabiają na siebie i swe dzieci.

Takie rozw iązanie spraw y dyktuje nam w ięc i rozum i serce, takiego czynu domaga się od nas Chrystus, który nie pozw olił rzucać kamienia na jawnogrzesznicę, a czyż pozw o­

liłby odm ów ić dachu matce z niemowlęciem na ręce i zmusić ją tem samem do porzucenia swego dziecka?

Szczęsny Orłowski.

Organizacja władz w sprawach opieki nad ubogimi.

Pierw szą instancją w sprawach opieki nad ubogimi jest Zw iązek wspierania ubogich. R o zróżniam y gminny Zw iązek w. ubogich i dworski Zw iązek w. ubogich, który w sprawach opieki stanowi taką samą jednostkę organizacyjną jak gminny Zw iązek. W dworskim Zw iązku właściciel obszaru dw or­

skiego, lub ustanowiony przez starostę zastępca właściciela, jest ustaw ow ym przedstawicielem dworskiego Z w iązk u w.

ubogich.

Zw iązek ubogich może dla ubogiego stanowić jużto Z w ią ­ zek w. ubogich tymczasowego pobytu i wsparcia, albo Zwią-

Przewodnik M iłosierdzia.

12

(10)

zek w. ubogich miejsca pracy, ponoszący koszty leczenia pra­

cownika, albo wreszcie Zw iązek w . ubogich siedziby w spar­

cia ubogiego, zobow iązany do trw ałego w spierania oraz osta­

tecznego ponoszenia kosztów tego wsparcia.

Z w iąze k w. ubogich w pierwszej instancji rozstrzyga, czy wsparcie jest potrzebne i ustaw ą uzasadnione, w jaki sposób ma być udzielone i w jakich rozmiarach.

Do Z arządu każdego Z w iązk u w chodzą członkowie, m a­

jący uprawnienie do w y b o rów w gminie. W in n i oni urząd p rzy jąć i bezpłatnie go spraw ow ać. Jedynie choroba, w iek ponad 60 lat, zajęcie zmuszające do częstych w yjazd ów , spra­

w ow anie innego publicznego urzędu, upraw niają do nieprzy- jęcia w spom nianego urzędu.

W miastach, stanow iących w łasny powiat, n. p. w P ozna­

niu i Bydgoszczy, opiekę nad ubogim i spraw ują M agistraty, deputacje i komisje. W skład deputacji w Poznaniu w cho­

dzi trz e d f radców M agistratu oraz 27 naczelników tychże ko- misyj. (W B ydgoszczy 26 członków .) Do zakresu działalnoś­

ci deputacyj należą ogólniejsze, spraw y dotyczące opieki, jak uchwalanie budżetu, udzielanie nadzw yczajnych zapomóg ubogim, rozstrzyganie uchw ał kom isyj w spraw ach w ątp li­

w ych lub w ażnych. Poszczególne komisje spraw ują szczegó­

ło w ą opi.ekę w ramach zasad, uchw alonych przez deputację ubogich, a m ianow icie kom isja na wniosek opiekuna ubogich, noszącego tytuł „radcy ubogich*1, przyjm uje ubogiego na opie­

kę i udziela mu potrzebnych w sparć ustaw ow ych w gotówce lub w naturze.

Tu wspomnieć należy, iż w m yśl art. 77. pruskiej ustaw y w ykonaw czej do kodeksu cyw ilnego, każda gmina musi m ieć gm inną radę sierót, która nadzoruje opiekę nad sierotami.

W szczególności rada ta proponuje sądow i ustanowienie dla sieroty opiekuna i w spółdziała z sądem w nadzorze nad opie­

ką. R ad a sierót dba o fizyczne i moralne dobro takich dzieci i jeżeli za u w a ży w ykroczenie w tej mierze ze strony rodziców czy w ycho w aw ców , w ów czas staw ia sądow i odpowiednie

w nioski. i

D rugą instancję stanowi dla gmin w iejskich oraz dla miast, liczących poniżej 10.000 ubogich, W y d z ia ł pow iatow y, pow iatu, w obrębie którego ubogi przebyw a. Dla ubogiego, wspom niana druga instancja, jest zarazem ostatnią, podczas gdy w edług uchw ały N ajw yższego T rybunału Administra-, cyjnego w W arszaw ie z dn. 21. 10. 1924 r. Zw iązkom w . ubo­

gich, od uchw ały W y d zia łu pow iatow ego, przysługuje praw o odw ołania do W ojew ódzkiego Sądu Administracyjnego (obec­

nie do Izby w ojew ódzkiej, o czem m ow a poniżej). !

W szczególności W y d z ia ł pow iatow y w drugiej instancji

ma następujące kompetencje: ]) rozstrzyga o udzieleniu

(11)

wsparcia, 2) uchw ala o obow iązku utrzym ania ubogich przez osoby trzecie do tego zobowiązane, 3) uchw ala o przym u­

szeniu do pracy, oraz 4) o statucie dla rozparcelowanego ob­

szaru dworskiego, wreszcie 5) w ykonuje rozjem stwa m iędzy zw iązkam i w sprawie w spierania ubogiego.

W ojew ód zki S ąd Adm inistracyjny stanowi drugą instan­

cję apelacyjną dla ubogiego, przebyw ającego w gminie, li­

czącej ponad 10.000 m ieszkańców (gmin takich w W o jew ód z­

twie poznańskiem jest 7, w pomorskiem także 7). W tym charakterze postępowanie W ojew ódzkiego Sądu Adm inistra­

cyjnego jest uchw ałow em , w ykonyw anem na podstawie akt.

Następnie W oj. Sąd Adm inistracyjny jest pierw szą instancją w sprawach spornych m iędzy Z w iązkiem w. ^ubogich. R o z­

strzyga on spory Z w iązk ó w w sprawie wspierania, zw rotów wsparć, przejęcia ubogiego i ponoszenia ciężarów opieki na rozparcelow anym obszarze dworskim.

W spom niane apelacje, jak rów nież odw ołania gmin na orzeczenie W y d zia łu pow iatow ego w sprawie wspierania ubogiego, w ykonują obecnie Izby w ojew ódzkie, a przy W o ­ jew ódzkich Sądach Adm inistracyjnych zostało orzecznictwo

sporne.

D rugą instancję dla sporów m iędzy Z w iązkam i stanowi N ajw yższy T rybunał Adm inistracyjny w W arszaw ie.

Nadmienić należy, że wszelkie zażalenia pow inny być wnoszone we w łaściw ym terminie, przew ażnie w ciągu 14 dni od rozstrzygnięcia pierwszej instancji.

Henri Dunant twórca Czerwonego Krzyża.

W roku 1859 w alczą Francuzi i S ardyńczycy przeciw Austrji. 24 czerw ca przychodzi do bitw y pod Solferino w Lom bardji. 300 000 żołnierzy zw arło się w śmiertelnym boju. P o piętnastogodzinnej walce przeszło 40 000 trupów zaścieła pole bitw y.

P rzygodnym w idzem tego mordu masowego jest Dunant, jako turysta. C złow iek wielkiego serca, od młodości w ycho­

w any w religijnej atmosferze życia domowego, już jako chło­

piec osiemnastoletni odw iedza chorych i biednych, nauczony przykładem rodziców, że największe zadowolenie przynosi człow iekow i ofiarna m iłość bliźniego. — W raże n ia jakich do­

znał, odw iedzając ludzi najbardziej opuszczonych, skreśla temi słow am i: „Tam poznałem oko w oko nieszczęście i nę­

dzę, w ciemnych uliczkach, w mieszkaniach, podobnych ra­

czej do lochów , u ludzi, których jedyną w łasnością był łań­

cuch niew ym ow nych cierpień, którzy nie zaznali miłości ani dobroci, którzy dowiedzieli się o istnieniu serca ludzkiego w tedy dopiero, gdy ich własne rozdarło się bólem. W tedy

12

*

(12)

uśw iadom iłem sobie poraź pierw szy, że człow iek pojedynczy bezw ładnym jest wobec przeogromnej m ocy nieszczęścia, i że cala ludzkość musi stanąć do w alki z tą zm orą, by móc pom óc choć w części".

Świetlane postacie kobiet hum anitarnych stają mu przed oczami, by stać się jego w zorem : poetka am erykańska Bee- cher-Stowe, która opisując w „Chacie W u ja T om a“ , nieludz­

kie cierpienia niew olników , przyczyniła się do zachw iania podstaw niew olnictw a w Stanach Zjednoczonych; Elżbieta Fry, „A nioł, w ięzień ‘ w Anglji oraz sam arytanka, Angielka Florence Nigthingale. Organizuje w ięc Dunant natychm iast po bitw ie pomoc rannym, zachęcając ludność okoliczną do akcji ratowniczej. Tragiczne sceny, jakich był świadkiem, opisał później w książce p. t . : „Un Souvenir de Solferino14. (W y d . w Genewie, 1862 r.) Nie zadow ala się jednakże Dunant opi­

sem cierpień rannych, rzuca w książce swej plan organizacji pomocy rannym . Proponuje on, by we w szystkich krajach utw orzono zw iązki, których zadaniem będzie przy g o to w y ­ w anie sanitarjuszy, szpitali i środków żyw nościow ych, na w ypadek w ojny, a dalej w prow adza zupełnie now ą w ow ych czasach myśl, o neutralności rannych, sanitarjuszy i lekarzy.

Głos, tak wiekiego przyjaciela ludzkości, nie został bez echa. Przeprow adzeniem projektów D unanta zajęło się To­

w arzy stw o P om ocy Społecznej w rodzinnem jego mieście, w Genewie. Komisja, złożona z pięciu obyw ateli genewskich, m iędzy nim i Dunant, zw ołuje M iędzynarodow y Kongres S a­

nitarny do Genew y, na 26— 29 października 1863 roku. Na Kongresie tym om aw iano środki, jakiem i należy pom óc słu ż­

bie sanitarnej na polu bitw y. — Niespełna w rok później, bo od 18— 22 sierpnia 1864 roku, zbiera się I. Genew ska Kon­

wencja. Sam fakt, że biorą w niej udział przedstawiciele 25 państw dowodzi, że idea Dunanta została przez św iat kultu­

ralny usankcjonow aną. W szyscy uczestnicy konwencji uznali, że państw ow a opieka nad rannym i nie w ystarcza, że należy ją rozszerzyć dobrow olną akcją ludności. Zachęcano do tw o ­ rzenia zw iązk ów , a na internacjonalne ich godło obrano czer­

w on y k rzy ż na białem polu, chcąc dać w y ra z czci dla zasług S zw ajcarji; godło to jest bowiem herbem Szw ajcarii, jedynie

barw y zostały odwrócone. '•

Fundam ent „Czerw onego K rzy ża 11 został ju ż położony.

II. G enew ska Konwencja w roku 1906 przynosi już tylko for­

malne zatw ierdzenie n eutralności'całego personelu sanitar­

nego, przez w szystkie państwa, biorące w niej udział.

O fiarna działalność H enryka Dunant, oparta na praw dzi­

w ej m iłości bliźniego, w yd ała jedno z najw iększych i najszla­

chetniejszych dzieł w spółpracy narodów . M yśl raz rzucona

i pielęgnowana dała obfity plon. Liga Czerw onych K rzy ży,

(13)

organizacja, działająca w czasic pokoju, w kierunku' niesienia pomocy cierpiącym, zw alczania chorób i zaraz, a dalej, m ię­

dzynarodow a liga akcji ratowniczej niesienia pomocy ludziom, dotkniętym nędzą wskutek kataklizm ów przyrody, czyż nie są one dalszym w ynikiem idei, rzuconej przez D unanta?

Trudno wiedzieć, czy tw órca tej myśli zdaw’ał sobie sprawę z tego, jak szerokie kręgi zatoczy akcja przez niego rozpo­

częta.

A Dunant sam, jakie są dalsze koleje jego ży c ia ? Czy m ożna choć na chwilę przypuścić, biorąc rzecz logicznie, żeby człow iekow i, który dla swej humanitarnej idei poświęcił życie całe, zbyw ało na niezbędnych środkach do ży c ia?

A jednak Dunant u schyłku swego życia jest nędzarzem, żyje w najgorszej biedzie, chory, pozbaw iony ostatniego grosza, gdyż w szystko poświęcił na cele organizacji, którą stw orzył, szuka schronienia w Alpenzell, nad jeziorem Bodeńskiem.

1 byłby tam zm arł Dunant w zapomnieniu, gdyby nie dwaj dziennikarze szwajcarscy, którzy rzucili w św iat apel o po­

praw ę bytu wielkiego dobroczyńcy ludzkości. Tym sposobem doczekał się Dunant w ostatnich latach życia nagrody Nobla, a Papież Leon X III przesłał m u swój wizerunek ze słow am i:

„Fiat pax in virtute tua Deus“ , z w łasnoręcznym podpisem.

U m arł Dunant '30. października 1910 r. Ciało jego spalono, by ł bowiem członkiem kościoła reformowanego, a popioły umieszczono na cmentarzu centralnym w Zurychu. Obecnie Nowa Gazeta Zurychska z 8 maja 1928 roku, w stuletnią rocznicę jego urodzin, podała myśl zbudow ania grobowca swemu wybitnerrtu obyw atelow i. Zapewne grób Henryka Du- nanta stanie się celem wycieczek tych, którzy będą chcieli dać dowód hołdu tak w ybitnem u działaczow i społecznemu.

I. K.

Policja w sprawach ubogich.

W ład zam i policyjnemi w miastach są burmistrzowie wzgl.

prezydenci miast, a po wsiach komisarze obw odow i. W ła ­ dze te powołane są w dziedzinie opieki społecznej do urzę­

dowania pod kątem w idzenia dobra ogółu, tj.'\v pieczy o bez­

pieczeństwo, porządek, moralność i zdrowie.

W szczególności w tym kierunku policja spełnia rolę po­

mocniczą, pomagając Zw iązkom w. ubogich w stwierdzeniu stosunków fam ilijnych i inaterjalnych ubogiego.

Działalność zapobiegaw czą spełnia policja, gdy stosuje

środki policyjne wobec m arnotraw ców , nierobów, pijaków

i żebraków . W szczególności U rząd policyjny w m yśl § 361

poz. 10. kodeksu karnego w zy w a niedbałego żyw iciela

(14)

i przedstawia mu jego obow iązek żyw ienia rodziny. Jeżeli napomnienia policji nie skutkują, w ów czas może ona postawić wniosek do W ła d z y administracyjnej w zgl. sądowej o odpo­

wiednie postępowanie wobec niedbałego żyw iciela, np. ode­

słanie do przym usow ych robót do Bojanowa. * Pijaństw o zw alcza policja w ten sposób, że w zy w a pija­

ka do zaprzestania picia, a gdy się nie popraw ia nakłada na niego kary i w ciąga na listę nałogowych pijaków , listę tę przesyła restauratorom, którym takim osobnikom nie wolno podawać trunku. Nadmienia się, że lecznica dla alkoholików, dokąd może pijak być odesłany na zarządzenie W ła d z y ad­

ministracyjnej, znajduje się w Oościejewie pod Obornikami.

Dalej policja zw alcza żebractwo, przekazując żebraków i w łóczęgów sądom do ukarania. Policja działa w kraczająco w sprawach ubogich, przekazując lub w skazując Z w iązkow i w. ubogich wsparcie koniecznie potrzebującego go ubogiego.

Inspekcyjną rolę spełnia W ła d za policyjna nadzorując opieką nad dziećmi oddanemi rodzinom na w ychow anie, dalej czuw ając nad osobnikami, oddanymi do Zakładu przy ­ musowej pracy oraz nad m łodzieżą, umieszczoną w zapobie­

gaw czym zakładzie w ychow aw czym . A m a to miejsce m ia­

nowicie w tedy, gdy wspomniani osobnicy przebyw ają na ur­

lopie, danym im przez Zakład.

Dalej urząd policyjny udziela pozwolenia na miejscowe zbiórki domowe. Zezwolenia na publiczne zbiórki uliczne, urządzane w jakiejkolwiek miejscowości na obszarze W o je­

w ództw a, udziela W ojew oda.

U rzędy policyjne powołane są do w ydaw ania świadectw ubóstwa dla celów procesowych. Na podstawie takiego św ia­

dectwa, sad może przyznać ubogiemu procesowe praw o ubo­

gich. Polega ono na udzieleniu bezpłatnej pomocy urzędnika sądowego, odnośnie do napisania w niosku do Sądu oraz na przydzielenie ubogiemu, w czasie procesu bezpłatnego obroń­

cy prawnego. W razie odwołania się do w yższej instancji, 0 potrzebne jest nowe św iadectwo ubóstwa. R ów n ież ubodzy

cudzoziemcy mogą korzystać z praw a ubogich, jeżeli w tej mierze zabezpieczona jest wzajem ność państwa cudzoziem­

skiego. T aką W zajem ność w tej sprawie zabezpieczają : w o l­

ne miasto Gdańsk, Austrja i Czechosłowacja.

Konstytucyjne państwo nowoczesne znamionuje to, że rządzi się ono ustawami, które obejmują coraz inne dziedziny życia, są w ięc liczne.

Jeśli prawego obyw atela obow iązkiem jest słuchać ustaw, to musi on je przedewszystkiem znać. Ta znajomość ustaw, dotyczących opieki społecznej nie jest dostępną ubogim, któ­

rzy m ogą korzystać z nich, lecz z powodu trudności osobi-

(15)

stych i rzeczowych, całokształtu wspom nianych, licznych ustaw ogarnąć nie mogą. M ogą i pow inni z ustaw am i opie- kuńczemi zaznajom ić się ci, którzy chcą być praw dziw y m i obrońcam i ubogich.

Z ŻYCIA ZW IĄZKU .

Związek Towarzystw Dobroczynności „Caritas*4 u Pana Prezydenta Rzeczypospolitej.

Czas w akacyjny doznał w tym roku w grodzie P rze m y ­ sław a niezw ykłej przerw y. P rzy b y ł do Poznania pod koniec lipca P an Prezydent Ignacy Mościcki, reprezentujący n a jw y ż­

szy majestat Rzeczypospolitej Polskiej w tow arzystw ie D o­

stojnej M ałżo nki i św ity. M iasto przybrało odświętne szaty, ruch na ulicach o ży w ił się ogromnie, ucichły w aśnie politycz­

ne, g dyż ogół obyw atelstw a pragnął okazać swoją m iłość do w yzw olonej ojczyzny i cześć dla G ło w y państw a. W szystkie poważniejsze organizacje pośpieszyły na zamek, by przedsta­

w ić sw ój dorobek pracy i prosić o życzliw ość i poparcie.

S praw y dobroczynne odgryw ają w państwie powojen- nem w ielką rolę. Słuszną więc było rzeczą, *że poprosił o audjencję także Zw iązek T ow arzystw Dobroczynności „Ca- ritas“ , który reprezentuje całokształt dobroczynności katolic­

kiej na terenie archidiecezyj gnieźnieńskiej i poznańskiej.

W czasie audjencji dyrektor Z w iązku podał następujący pogląd na stan akcji charytatyw nej:

Panie Prezydencie!

Spotyka mnie n ajw y ższy zaszczyt, że mogę imieniem Z w iązk u T ow arzystw Dobroczynności „Caritas*,1, jego od­

działu na miasto P oznań oraz najpow ażniejszych organizacyj charytatyw nych pow itać Pana Prezydenta Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej.

Ruch charytatyw ny na tutejszym terenie zaw dzięcza swoje powstanie wielkiem u Jałm użn ik ow i św. W incentem u a Paulo.

P ierw sza konferencja męska pow stała w r. 1840. Ilość konferencyj w ynosi 25, które posiadają 418 członków czyn­

nych oraz 772 w spierających. Pod opieką konferencyj jest 55 rodzin oraz 364 osób samotnych. W artość udzielonych w sparć w ynosiła w ostatnim roku spraw ozdaw czym 37 998.93 zł.

Pierw sza konferencja T ow arzystw a P ań M iłosierdzia pow stała w r. 1853. P o czątko w y rozw ój był pow olny. W r.

1907 było konferencyj 15, które pow ołały do życia Radę W y ż ­

(16)

szą. Obecnie liczba konferencyj w ynosi 107, liczba członków 9638, w tern 1866 czynnych, liczba w spieranych osób 17 100.

T ow arzystw o zebrało w ostatnim roku spraw ozdaw czym 403 000.— zł gotów ki oraz dary w naturaljach wartości 92 000.— zł. Konferencje T ow arzystw a utrzym ują 13 ochro­

nek, w spierają 22 ochronki, utrzym ują 2 żłobki, w spierają 4 sierocińce, utrzym ują jadłodajnie oraz opiekują się m łodzie­

żą zaniedbaną i opuszczoną.

Opiekę nad dziećm i spraw ują dw a tow arzystw a, m iano­

wicie: „S tella41, T ow arzystw o Kolonij W akacyjnych oraz T ow arzystw o Opieki nad dziećmi katolickiemi. Pierwsze z nich w ysyła corocznie w ątłe dzieci z miasta Poznania na ko- lonje w akacyjne na prowincję, do kolonji nadmorskiej w G d y ­ ni, do zakładów leczniczo-solankowych oraz do własnej stacji sanitarnej w Kobylnicy pod Poznaniem . W ubiegłym roku zdołano w ysłać 1118 dzieci.

T ow arzystw o Opieki nad dziećm i katolickiemi spraw u­

je opiekę praw ną i m oralną nad sierotami i dziećm i nielegal- nemi w 1163 w ypadkach. Dzieci umieszcza się w zakładach opiekuńczych w zgl. u rodzin pryw atnych. Osobne wizytator- ki badają od czasu do czasu stan fizyczny, um ysłow y i m o­

ralny dzieci.

Opiekę nad kobietami spraw ują rów nież 2 organizacje:

Katolickie T ow arzystw o O chrony Kobiet oraz „P rzy s ta ń ", Dom pracy dla dziew cząt bezdomnych. Pierw sza z nich pro­

w adzi misję dw orcow ą, ma w łasne schronisko i społeczne biu­

ro pośrednictwa pracy dla kobiet w podróży i szukających pracy, prow adzi internat dla uboższej a kształcącej się m ło ­ dzieży żeńskiej, oraz pokoje gościnne dla pań przejezdnych.

Opiekę w różnej formie otrzym ało 12 030 osób.

„P rzy stań 11 pow stała przed niedaw nym czasem na sku­

tek zaniku moralności w czasach powojennych. T ow arzystw o stw orzyło zakład dla dziew cząt upadłych na razie na 20 miejsc dla braku w iększych funduszów, pozatem opiekuje się kobietami podupadłeini w szpitalu, więzieniu i w klinice dla położnic.

W czasie dewaluacji, t. j. w okresie największej nędzy gospodarczej, pow stał Komitet Tanich Kuchen z inicjatyw y śp. Kardynała-Prymasa Dalbora. W ubiegłym roku Komitet prow adził 12 kuchen kotłow ych dla bezrobotnych fizycznych, ponadto osobną kuchnię dla zubożałej inteligencji oraz dla zubożałej m łodzieży kształcącej się i dla bezrobotnych umy- low ych. Porcyj w yd ano ogółem 960 000, rozchód w ynosił 303 266.98 zł.

W szystkie w ym ienione organizacje złączone są w Z w ią z ­ ku T ow arzystw Dobroczynności „C aritas11, który ponadto za­

licza w poczet swoich członków zakłady charytatyw ne. Z w ią ­

zek służy im przez:

(17)

' 1., swoją bibliotekę,

2. swoje czasopismo pod n azw ą „P rzew odnik M iło ­ sierdzia",

3. przez swoje w yd aw nictw a, 4. konferencje, zjazdy, kursy, 5. w izytacje, informacje i instrukcje.

W szystkie organizacje zatrzym ują pełną autonomię.

Z w iąze k prow adzi opiekę nad dziećm i kresow emi i re- patrjow ancm i, ofiaram i w ojny, które p rzy b y ły do W ielkopolski w ilości 2 i pół tysiąca. Dzieci te w róc iły częściowo do ro­

dziny, częściowo przeszły pod opiekę innych tow arzystw . Reszta przebyw a w zakładach i u rodzin. Z w iąze k stara się zapew nić dzieciom przy poparciu w ła d z państw ow ych w y ­ szkolenie zaw odow e, przew ażnie w rzemiośle.

W mieście Poznaniu Z w iąze k pow ołał sw ój oddział pod n a z w ą: Poznański O kręg „C aritas11, który zorganizow ał na sw oim terenie systematycznie pry w atn ą opiekę nad ubogimi i w alkę z żebractw em za pom ocą bonów dobroczynnych, drw alni, czyli -miejsca pracy, w yw iado w ni, tabliczek iatmuż- ni^zych, kont zapom ogow ych. P o za tem zorganizow ał porad­

nię bezpłatną, szatnię i pracownię. Obecnie w m yśl zasad do­

broczynności katolickiej d ąży do niesienia coraz intensyw ­ niejszej pom ocy dla osób szukających oparcia moralnego i to przez organizow anie pornocy charytatyw nej w każdej parafji w W y d ziałac h Parafialnych „C aritas“ . W ubiegłym roku Poznański O kręg „Caritas,“ prow adził agendę W o je w ó d z­

kiego Komitetu Niesienia P om ocy P ow o dzianom w Mało- polsce.

O to krótki pogląd na stan naszych w y s iłk ó w na polu pracy charytatyw nej, podejm ow anych z pobudek czystych i bezinteresownych dla dobra naszej braci cierpiącej, a po­

średnio dla dobra państw a i Kościoła. P an Prezydent raczy p rzy jąć zapewnienie, że zam ierzam y w y trw a ć na posterunku.

O śm ielam y się prosić o p o b łażliw ą w yrozum iałość dla bra­

k ó w naszej pracy oraz o życzliw ość i pomoc, skoro o nią prosić będziemy.

P an Prezydent dał w y ra z swemu zadowoleniu, że m ógł się od razu zaznajom ić z całokształtem ruchu. Inform ow ał się dalej o stosunku w ła d z rządow ych i sam orządow ych do ruchu oraz o stanie ofiarności społeczeństwa.

Następnie w yp o w ie d ział się z uznaniem, że tutejsze orga­

nizacje charytatyw ne w y tw o rz y ły swój Zw iązek, co um o żli­

w ia osiągnięcie pew nych w spólnych cechów. Z najlepszemi ż y ­ czeniami w przyszłej pracy pożegnał przedstawicieli ruchu charytatyw nego.

Bezpośredni udział w pracy dobroczynnej bierze m a łżo n ­

k a pv Prezydenta. Z sw ej strony przy jęła na audiencji nie-

(18)

mai w szystkie pow ażniejsze organizacje i zw iedziła kilka pla­

ców ek, pom iędzy innemi siedzibę Kat. T ow arzystw a O chrony Kobiet, gdzie Dostojnego gościa pow itała wspólnie z członka­

m i zarządu p. starościna Kłosowa, przedstaw iając po krotce dzieje T ow arzystw a oraz w yn ik i pracy. P. P rezydentow a dała w y ra z szczerego uznania wobec dokonanego dzieła.

Z RUCHU CHARYTATYW NEGO.

Kolonie letnie Związku Obrony Kresów Zachodnich. /

Zarząd Z. O. K. Z., pragnąc zaznajomić społeczeństwo ze zna­

czeniem Kolonij letnich, ogłosił sprawozdanie z działalności i re­

zultatów pracy tychże Kolonij, za czas od 1923 do 1928 roku.

Cel akcji Z. O. K. Z. około tworzenia kolonij letnich jest naro­

dowościowy, nie zaś wyłącznie charytatywny, chodzi bowiem 0 uchronienie od zniemczenia dzieci polskich z Niemiec, Gdańska 1 Górnego Śląska. Brak' szkolnictwa polskiego w pływ a ujemnie na rozwój polskości wśród mieszkańców terytorjów, poddanych wpływom niemieckim. Obok tego kontrakcja ze strony naszych odwiecznych wrogów, popierana znacznemi funduszami, niszczy wszystko co polskie, a krzewi zaufanie i wiarę w to co germań­

skie. Z. O. K. Z. zdając sobie sprawę z grożącego nam niebezpie­

czeństwa germanizowania masowego naszych dzieci polskich, zajmuje się juiż od pięciu lat sprowadzaniem dzieci z środowisk niemieckich i umieszczaniem ich w miesiącu wakacyj letnich w Polsce-

Pomimo wszystkich przeszkód ze strony Niemiec i utrudnień, spowodowanych niezrozumieniem intencji Kolonij letnich przez społeczeństwo, akcja Kolonij letnich może poszczycić się wciąż wzrastającą liczbą dzieci przyjezdnych. Gdy bowiem w roku 1923 przyjechało 436 dzieci, w roku 1925 daje się zauważyć poważny skok wzwyż, bo przybywa 2.360 dzieci, w rokui 1927 zaś zaznacza się olbrzymi sukces, było bowiem 9.411 dzieci.

Pierwsze doświadczenia co do usposobienia i charakteru dzieci były następujące: dzieci z Górnego Śląska, wychowane w szkole polskiej, odróżniały się od dzieci, uczęszczających do szkoły niemieckiej, nietylko szerszem uświadomieniem narodo- wem, lecz charakterem, wychowaniem, stopniem rozwoju umysło­

wego i moralnością. A dalej zauważono, że dzieci, które przybyły pierwszy raz do kraju są nieufne, a pozbawione możności obco­

wania z rówieśnikami, nudlzą się i chciałyby wracać do domu.

W ynika więc stąd, że należy umieszczać dzieci w kolonjach zbio­

rowych. Biorąc pod uwagę, że dzieci tylko miesiąc spędzają

w kraju, że jestto okres za krótki, by uczyć je systematycznie

o Polsce, należy rozbudzać uświadomienie narodowe raczej drogą

(19)

uczuciową. Wielki wreszcie nacisk położyć należy na dobre w a­

runki materialne na kolonji, by dzieci po powrocie do Niemiec opowiadały, że im na niczem nie zbywało. Każda bowiem akcja narodowościowa będzie bezcelowa, jeżeli nie będzie oparta na dobrych warunkach materialnych, wobec wielkiego zmaterializo­

wania dzieci, które z Niemiec przyjeżdżają.

Organizacja akcji przedstawiała się w ten sposób: Na zle­

cenie Zarządu Głównego Z. O. K. Z. powstał Centralny Komitet Przyjęcia Dzieci Polskich z Niemiec, Gdańska i Górnego Śląska, z siedzibą w Warszawie. Organizacją t. zw. punktu centralnego oraz kierownictwem przyjęcia dzieci zajmował się specjalny re­

ferat kolonij letnich w Z. O. K. Z. Wychowawcami na koloniach były osoby kwalifikowane, z praktyką pedagogiczną i tylko te, które przeszły kurs instrukcyjny urządzony przez Zarząd kolonij letnich.

System wychowawczy na koloniach ujednostajniony był regu­

laminem. W ytyczne regulaminu skupiały się około wskazań co do odżywiania, higjeny i wychowania, przyczem kładziono nacisk na odmawianie pacierza w języku ojczystym i na naukę pieśni polskich.

Co do rodzajów kolonij, to były ich trzy: płatne, półpłatne i bezpłatne. Za płatne uważa sifc te, w których miejsca opłacał naczelny Związek ze swych funduszów. Miejscami bezpłatnemi są te, które płacono z funduszów miejscowych, z gotówki, która nie została zapisana w książkach rachunkowych Z. O. K. Z. Koszty miejsc półpłatnych pokrywano częściowo* z kasy centralnej Z. O.

K. Z., częściowo przez społeczeństwo miejscowe.

Prócz tego rozróżnia się w organizacji kolonij letnich t. zw.

punkty przesyłkowe i centralne. B yły trzy punkty centralne, Poznań, Katowice i Warszawa. Punkty w Katowicach i w Po­

znaniu miały charakter przesyłkowy (przeżywienie), Warszawa, a w pewnej mierze i Poznań, był punktem przyjmującym t. zn.

że bezpośrednio stąd młodzież rozjeżdżała się na kolonie. Na punktach centralnych poddawano dzieci kolejno: kontroli lekar­

skiej i rejestracji, a następnie segregowano dzieci na grupy w y ­ jazdowe. Organizacja czuwała nad tem, żeby wszystkie dzieci, o ile możności, wyjechały do wieczora w dniu przyjazdu na kolonje.

W wypadkach, w których było to niemożliwe, dzieci nocowały w sypialniach, urządzonych przez Polski Czerwony Krzyż.

O rezultatach kolonij powiedzieć można, że są one nadzwy­

czaj cenne, zważywszy, że dzieci przyjeżdżające z Niemiec często

nie mówią po polsku, bywają niechętnie usposobione do Polski

a opuszczają kraj ojczysty z pieśnią polską na ustach i proszą,

aby mogły w to samo miejsce wrócić za rok. Kolonje są jednym

z najważniejszych czynników urabiania młodych pokoleń polskich

na terenach mniejszościowych do walki z germanizmjgm.

(20)

Sprawozdanie z tegorocznego Walnego Zebrania niemieckiego

„Caritasverband“.

Celem obrad tegorocznego Walnego Zebrania niemieckiego

„Caritasverbandu były sprawy zdrowotności i opieki nad chorymi.

Na pierwszy dzień wybrano tematy, dotyczące współpracy opieki społecznej z dobroczynnością prywatną, w drugim zaś dniu obra­

dowano nad zadaniami opieki nad dzieckiem i nad wyszkoleniem pomocnic w tej dziedzinie.

Na miejsce obrad przeznaczono Drezno. W śród licznie zebra­

nych obecni byli przedstawiciele rządu, co dowodzi zainteresowa­

nia ze strony sfer rządowych, dalej burmistrzowie i prezydenci miast, co znów wskazuje na współpracę organów miejskich z do- broczynością prywatną, wreszcie liczni przedstawiciele wysokiego duchowieństwa, świata medycznego, związków i stowarzyszeń społecznych oraz inteligencji, w osobach zarówno kobiet jak i męż­

czyzn, którzy nie zostawiają akcji dobroczynnej wyłącznie kobie­

tom, lecz sami współpracują w rozstrzyganiu aktualnych kwestyj.

Pierwszy referat na temat spraw zdrowotności w pojęciu praw ubezpieczenia społecznego a opieki społecznej wygłosił nad- radca zdrowia Dr. Bauer, radca Ministerstwa zdrowia. W ykazał on prawne stanowisko publicznej opieki spoleznej i jak ta ostatnia uzupełnia działalność rozmaitych ubezpieczeń; dalej wskazywał na korzyści wynikające z tak bardzo pożądanej współpracy wszel­

kich organów stojących w służbie przestrzegania zdrowotności.

0 współpracy opieki społecznej z dobroczynnością prywatną, z punktu widzenia medycznego, mówił lekarz Dr. Vonessen, przed­

stawiciel zjednoczenia lekarzy komunalnych i szkolnych. Dowo­

dził, jak konieczną jest systematyczna współpraca, którą poprze­

dzać winno jasne określenie celu i drogi. Jako najważniejszą dzie­

dzinę dobroczynności prywatnej w sprawach zdrowotności uwa­

ża on zamkniętą opiekę, która winna się kierować zasadami no­

woczesnej higjeny. Ten sam temat pod kątem widzenia pielęgniar­

ki omawiała p. A Sandkiihler, pielęgniarka powiatowa.

Na końcu pierwszego dnia obrad odbyła się uroczysta aka- demja, na której jedno z przemówień powitalnych wygłosił dyrek­

tor ministerjalny Ritter. Organizacja nie jest duszą Caritasu, lecz jest silnym punktem oparcia dla jej władzy występowania w ży­

ciu publicznem. W państwie, w którem władza państwowa w y­

pływa z większości głosów wyborczych, łatwo giną zdolności 1 dobra wola jednostki, jeżeli ona nie połączy się z równomyślą- cerni, dążącemi do jednego celu pod wspólnym wodzem, który walczy dla tej samej idei. Odnosi się to do dobroczynności, a więc i do Caritasu. Ciągle daje się słyszeć głosy tych, którzy prawo bytu przypisują jedynie państwowej opiece społecznej a od­

mawiają samodzielności akcji dobroczynnej. Opieka społeczna

jednakże wiązana jest miejscem i czasem, nędza i nieszczęście

jednakże mogą człowieka spotkać w każdej godzinie i na każdem

miejscu. Cóż stałoby się i człowiekiem, którego nieszczęście

(21)

spotyka zdała od urzędowego miejsca wsparcia, gdyby mu ofiarna dobroczynność prywatna nie przyszła dobrowolnie z pomocą, nie bacząc na prawa i przepisy? Pamiętamy przecież te niedawne czasy, kiedy państwo i komuny były tak zniszczone gospodarczo, że nie mogły już dotrzymywać swoich zobowiązań wobec dot­

kniętych nędzą i wtedy to w zywały do pomocy dobrowolną do­

broczynność prywatną. To chciałbym stawić przed oczy tym wszystkim, którzy jedynie uznają państwową opiekę społeczną, a zwalczają prawo istnienia dobroczynności oraz pomoc, jaką jej udziela państwo. — Następnie wygłosił przemówienie X. prałat Meffert, na temat: „Katolicka akcja zapobiegawcza przeciwko chorobom w ciągu stuleci". Żywo i interesująco opisał działal­

ność ochronną katolickiej Caritas, przeciwko szerzeniu się chorób, w czasach, kiedy nauka medycyny zaledwie zaczęła stawiać pierwsze kroki, a w szczególności higjema była zupełnie niezna- nem pojęciem.

W drugim dniu obrad tematy wykładów były następujące:

„Znaczenie ochrony kiełkującego życia dla zdrowotności społe­

czeństwa i ogólnej polityki ludnościowej41 (Dr. med. Weltring, re­

ferent dla spraw zdrowotności niemieckiego „Caritasverband“, Fryburg): „Eugenika a opieka społeczna11 (Dr. Meyer, Fryburg);

„Obecne problemy opieki nad chorem dzieckiem ze sżczególnem uwzględnieniem zwalczania gruźlicy" (Dr. Gralka, lekarz naczelny Zakładu Elżbietanek, Kreuznach) i „Plan budowy instytutu dla spraw zdrowotności przez niemiecki „Caritasverband“ w Kolonji (Dyrektor Caritasu van Acken, Berlin).

Dr. Weltring ganił w przemówieniu swojem dzisiejsze zapa­

trywania pozbawione odpowiedzialności co do godności i obo­

wiązków macierzyństwa. — Dr. Mayer stwierdza, że oddawna już Caritas jak i opieka społeczna pracują nad tem, by zdobycze nauki na polu biologji dziedzicznej zastosować praktycznie w opie­

ce nad dziećmi i młodocianymi. Koniecznem jest budzenie po­

czucia odpowiedzialności za przyszłe pokolenie i odrodzenie oby­

czajowe. — Szczegółowo omówił środki ochronne dla dziecka tuberkulicznego Dr. Gralka, dając szereg praktycznych wskazówek co do pielęgnacji i wychowania takich dzieci. — Jako ostatni mówca wystąpił dyirektor Caritasu) van Acken, podając plan no­

wego katolickiego instytutu! naukowego dla spraw zdrowotności.

Obok kursów technicznych i specjalizacji w rozmaitych dziedzi­

nach, umożliwi się osobom stojącym na kierowniczych stanowi­

skach akcji zdrowotności, dokształcenie. Równocześnie przy in­

stytucie zostaną utworzone zakłady doświadczalne dla urządzeń i organizacji szpitalnicwa oraz praktyczna poradnia dla wszelkich spraw, dotyczących zdrowotności, która będlzie duchowym ośrod­

kiem katolickich zakładów zdrowia. — W przemówieniu końco-

wem Dr. Lenne (Kolonja) odczytał uchwały zjazdu, przyjęte

jednogłośnie, a odnoszące się do opieki duchownej w szpitalach

i do współpracy wszystkich władz urzędowych i prywatnych

w dziedzinie zdrowotności.

(22)

Sprawozdanie z działalności Polskiego Czerwonego Krzyża.

Oddział Miasto Poznań za rok 1927.

Polski Czerwony Krzyż Oddział M. Poznań ogłosił swoje sprawozdanie za rok 1927, w którem łatwo dopatrzeć się można szeroko zakreślonej, efektywnej działalności.

Prezydent Rzeczypospolitej zapewnił P. C. K. ochronę prawno-ustawową (Dz. Ustaw R. P. nr. 79, z dnia 1. 9. 1927), to też organizacja ta uważa rok: 1927, za rok przełomowy dla swego rozwoju.

P. C. K. starał się spełnić zadania przepisane mu przez Ligę Czerwonych Krzyży i władze wojskowe, poświęcił się więc pracy przygotowawczo-mobilizacyjnej na wypadek wojny, zajął się uświadamianiem szerszego ogółu o konieczności zbiorowego w y­

siłku w akcji ratownictwa przeciwgazowego, urządzając wykłady publiczne na ten temat i łączył się w tej pracy z władzami woj- skowemi i miejskiemi.

Co do swych celów humanitarnych, rozpoczął P. C. K. dzia­

łalność przygotowawczą do wzięcia udziału w Powszechnej W y ­ stawie Krajowej w r. 1929, nietylko jako wystawca, lecz także jako opiekun młodzieży i wycieczek szkolnych. Inne placówki charytatywne, któremi zajmował się P. C. K., oddano władzom miejskim, tak, że Czerwony Krzyż miał możność skupić całą swoją działalność około najważniejszego swego celu, t. j. pracy przygotowawczo-mobilizacyjnej, jak wyżej wspomniano.

Na Walnem Zebraniu: członków P. C. K. ukonstytuował się Komitet oraz prezydjum Komitetu i Zarządu. Prezesem Komitetu został p. prof. Dr. Gantkowiski, prezesem Zarządu p. Ratajsika Stanisława.

Wj ciągu roku odbył Komitet 4 posiedzenia, Zarząd 36 po­

siedzeń.

Komitet pracował w 10 sekcjach: 1. Sekcja Finansowa, 2.

Sekcja Nadzwyczajnych dochodów, 3. Seikcja Propagandy, 4.

Sekcja Werbunkowa, 5. Sekcja Gospodarcza, 6. Sekcja Puszek, 7. Sekcja Sanitarno - mobilizacyjna, 8. Seikcja Bibljoteczna, 9.

Komisja Kół Młodzieży P. C. K , 10. Sekcja Pogotowia Ratunko­

wego.

Sekcja nadzwyczajnych dochodów miała czystego zysku 11.500,48 zł.

Sekcja werbunkowa zyskała członków dożywotnich 4, rze­

czywistych 1332, wspierających 997. Czysty dochód sekcji w roku sprawozdawczym wynosił: 11.035,97 zł.

Sekcja gospodarcza zakupiła towarów za 10.443,84 zł. Otrzy­

mano darów w wartości 83,40 zł., wydano towarów ze składnicy w wartości 4.740,99 zł. Wartość składnicy w dniu 31. XII. 1927 wynosi 4.860,17 zł.

Sekcja puszek zebrała 359,06 zł.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Taka pielgrzymka napewno nam więcej członków zyska niż najbardziej kwieciście zredagowane odezwy. Nietylko bowiem Bóg musi pobłogosławić tej naszej ofierze z

Ponieważ oprzeć się można w tym względzie jedynie na- dostarczonych przez władze administracyjne informacjach, przeto tylko instytucja centralna mogła się podjąć

Dalej dla zajmującego się opieką nad ubogimi niezbędną jest znajomość ustaw dotyczących opieki społecznej, które przewidzianemi w nich świadczeniami

Caritas to nje litość. Litość to nie miłość. W litości tkwi nieraz jeszcze dużo własnego ja. Litość bywa nierzadko tylko bardzo smutną iluzją. Gdy siedzę

Dziewczynki godzą się chętnie na propozycję Izi, lecz z ust ich sypią się wesołe żarty i drwinki na temat jej manji miłosierdzia. Od najwcześniejszego

Polsko-Amerykański Komitet Pomocy Dzieciom, dzięki pomocy Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej oraz Generalnej Dyrekcji Służby Zdrowia, otworzył dwa specjalne

Lecz umysł jego jasny przewidywał, że miłosierdzie bez rozwagi, bez roztropności będzie tylko roztkliwianiem się, może zadawalnianiem skłonności serca, ale

ności „Caritas", który jednakże musi mieć w każdej parafji swoje placówki czy organy wykonawcze. Chodzi o to, aby doświadczenia poczynione w jednej