• Nie Znaleziono Wyników

Przyroda i Technika, R. 7, Z. 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Przyroda i Technika, R. 7, Z. 1"

Copied!
50
0
0

Pełen tekst

(1)

2 S E S 2 S Y T 1

9 . 2 460

MIESIĘCZNIK,

NAKŁAD SP.

POLSKIEGO TOWARZYSTWA KOPERNIKA

T.N. S-W. LWÓW-WARSZAWA

0202000023482348535323235353532323232323484848020001020201480223000100000000530002010201535323535353232353484853535323

(2)

PRZYRODA I TECHNIKA

CZHSOPISM O, POŚW IĘCO N E NOTKOM PRZYRODN ICZYM I ICH ZHSTOSOW flNIO W ydaw ane przez Polskie T ow arzystw o Przyrodników im. K opernika (B ydgoszcz, K raków , Lwów, P oznań, Sosnow iec, W arszaw a, W ilno).

D eleg at Z a rz ą d u G łów nego Pol. Tow. P rzy r. im. K opernika i p rzew odniczący K om itetu R edakcyjnego prof. E . R om er. R e­

d ak to r d r. M . K oczw ara.

W y c h o d z i r a z n a m i e s i ą c z w y j ą t k i e m li p c a I s i e r p n i a . A D R E S R E D A K C J I:

Lwów, U niw ersytet, In sty tu t B o ­ taniczny, ul. św . M ikołaja 4.

A D R E S A D M IN IS T R A C JI:

K siążn ica-A tlas, Lwów, ul. C z a r­

nieckiego 1. 12. P. K . O . 149.598.

P r e n u m e r a t a r o c z n a z ł. 8*40.

S k ła d y g ł ó w n e :

K S IĄ Ż N IC A - A T L A S , O ddział w W arszaw ie, ulica N ow y Św iat 1. 59.

K S IĘ G A R N IA św . W O JC IE C H A , P o zn ań , plac W olności 1, Lublin i W ilno.

G E B E T H N E R i W O L F F , K raków , R ynek głów ny 1. 23. - L U D W IK FIS Z E R , K atow ice, R ynek 2, i Ł ódź, Piotrkow ska 47. — R. JA S IE L S K I,

Stanisław ów , W . U Z A R S K I, R zeszów .

U w a g i d la P. T. W sp ó łp r a c o w n ik ó w P r z y r o d y 1 T ech n ik i.

Artykuły i notatki, umieszczane w Przyrodzie i Technice, są hono­

rowane w wysokości 60 zł. za arkusz druku.

Oprócz honorarjum może autor otrzymać bezpłatnie 20 egzemplarzy odnośnego zeszytu. Odbitki wykonuje się tylko na wyraźne życzenie autora na poczet honorarjum. Autorzy, reflektujący na odbitki, winni zaznaczyć, w jakiej formie życzą je sobie otrzymać (w okładce, bez okładki, z nadrukiem tytułu lub bez, łamane łub nie i t. p.).

Rękopisy nieżużytkowane odsyła się tylko na wyraźne życzenie po u p r z e d n i e m n a d e s ł a n i u n a l e ż y t o ś c i p o c z t o w e j .

T R E Ś Ć :

D. S zy m k ie w ic z: Z ach m u rzen ie jako P o stęp y i zd obycze w iedzy.

czynnik klim atyczny. R zeczy ciekaw e.

Dr. S i. S k o w ro n : Z w ycieczki plank- Co się dzieje w P o lsc e ?

tonow ej. R uch naukow y i o rg an izacy jn y .

Dr. in ż. T. M e m c zy n o w sk i: O sk ra - K siążki, które w arto czytać.

pianiu gazów . P rz e g lą d czasopism . ■

S p raw y bieżące. . O.d R edakcji.

. ... . . ' , .

I

(3)

RO K V II. S T Y C Z E Ń 1928. Z E S Z Y T 1

PRZYRODA I TECHNIKA

/ } < $ ' M IESIĘCZNIK, POŚW IĘCONY NHUKOM PRZYRODNICZYM I IC H ZASTOSOW ANIU WYDAWANY SKARANIEM PO LSK IEG O TOWARZYSTWA PRZYRODNIKÓW IM. KOPERNIKA

D. SZYMKIEWICZ.Ulw

Zachmurzenie jako czynnik klimatyczny.

Z ach m u rzen ie jest czy n nikiem k lim aty czn y m , którego donio­

słość jest często n ied ocenian a. Ja sk ra w y m tego dowodem jest b rak m ap z ach m u rzen ia w obu w ielkich, a tak g run tow ny ch dziełach H a n n a : „L eh rbuch der M eteorologie“ i „H and b u ch der K lim a­

tologie“, które stanow ią n iezbęd n ą podstaw ę do w szelkich studjów nad m eteorologją i klim atologją. Je d y n ą ogólną m ap ą z a c h m u rz e ­ nia jest dotąd m ap a T e s s e r e i n c d e B o r t ’a, d atu jąca się z r. 18851).

Ryc. 1 przed staw ia ją z pew nem i u p ro szczen iam i. W now sżej li­

teratu rze m am y tylko, bardzo ciekaw e zresztą, zestaw ienie śre d ­ nich w artości z a ch m u rz e n ia dla po szczególnych rów noleżników w p rac y C. E. P. B r o o k s ’a 2), niew iadom o dlaczego bez przed ­ staw ienia kartograficznego. P oza tern są m ap y dla poszczególnych terenów , np. dla P olski W. G o r c z y ń s k i e g o i W. W i e r z b i c ­ k i e j 3), dla E u ro p y zaś K. K n o c h ’a 4).

D onio sło ść z a ch m u rz e n ia jako c z y n n ik a klim atyczn ego w ynika stąd, że c h m u ry z a trzy m u ją w ięk szą c z ęść prom ieniow ania sło ­ necznego. W edług bad ań A n d e r s a A n g s t r ó m a 5) w dzień po­

ch m u rn y prom ieniow anie jest śred nio 4 ra z y słabsze, niż w dzień pogodny. N atężenie p ro m ien io w an ia Qs , padającego na poziom ą pow ierzchnię, m ożna m ianow icie p rzed staw ić p rzy pom ocy rów ­ n a n ia :

Qs = Q0 (0-25 + 0-75 . S),

*) P a trz : „M eteorological A tla s “ B a r t h o l o m e w a .

2) T he m ean clo u d in ess o v er the earth . — M em oirs of the R oyal M eteorolo­

gical Society. Vol. I, (1927) 1 2 7 -1 3 8 .

3) O w artościach śred n ich zach m u rzen ia w P olsce, — S p raw o zd . Tow. N auk.

W arsz. Tom V III (1915) 609—649.

*) D ie V erteilu n g d er B ew ölkung ü b e r E u ro p a . — A b h an d lu n g en des P re u ß i­

sch en M eteorologischen In stitu ts. Tom VII, N r. 5 (1923).

5) R eport to th e In tern atio n al C om m ission for S o la r R esearch on actinom e- tric investigation of so lar an d atm o sh eric rad iatio n . — Q u a rte rly Jo u rn a l of the R oyal M eteorological Society. T om 50 (1924), 121— 126.

(4)

gdzie Q0 jest n atężen iem p rom ieniow ania w dzień zupełnie po­

godny, za ś S jest w artością u sło n eczn ien ia, w y rażo n ą p rzy po­

m ocy ułam k a w sto su n k u do najw iększego m ożliw ego u sło n ecz­

nienia. W zór ten uw zględ­

nia tylko prom ieniow anie, pochodzące bezpośrednio od słońca, i prom ieniow a­

nie, ro zpro szone przez at­

m osferę. Jedno i drugie sk łada się z fal k ró tszy ch od 3 /i. W łasn e p ro m ie­

niow anie atm osfery, zło­

żone z fal z n aczn ie dłuż­

sz y ch od 3 ^ , nie jest w zięte pod uw agę. O n iem będzie m ow a osob­

no. W pow yższy m w zo­

rze m ożna, nie popełnia­

jąc w iększego błędu, z a ­ stąp ić n asło n eczn ien ie 5 przez dopełnienie do jed ­ ności w artości z a c h m u ­ rzen ia, w yrażo nej w czę­

ściach całości. Jak w iado­

m o, z a ch m u rz e n ie o zna­

cza się liczbam i od 0 do 10, p rzedstaw iającem i, ja­

k a część nieba jest po­

k ry ta ch m u ram i. P o n ie­

w aż c h m u ry są w cią­

głym ru ch u , z a sła n ia ją one słońce tem dłużej, im w iększą część nieb a po­

k ry w ają. W obec tego cz as n a sło n eczn ien ia jest pro p o rcjo n aln y do niezach m u rzo n ej części nieba. Jeżeli z a ch m u rz e n ie w skali 0 — 10 o zn aczy m y przez N , to będ ziem y m ieli

C 10 — N 10 1 rów nanie dla Qs p rzy b ierze form ę:

Qs = Q0 (1 - 0-075 N ).

(5)

Z ach m u rzen ie jako czy n n ik k lim atyczn y. 3

Z naczenie z a ch m u rz e n ia jako czy n n ika, osłabiającego n a tę ż e ­ nie p rom ieniow ania, jest tem w iększe, że d ziałan ie w szy stk ich in n y ch czynników je s t o w iele słab sze i słońce praw ie tak sam o św ieci i grzeje n a rów niku jak w strefie podbiegunow ej. D opiero poza 70° szero k ości geograficznej p rom ieniow anie ulega siln em u osłab ieniu . D ow odzą tego d an e n astęp u jące. W A b isko (w Laponji szw edzkiej 68° szerokości) F u n k e 1) stw ierdził w lipcu i sie rp ­ n iu 1914 m a k sy m a dzien n e bezpo śred nieg o prom ieniow ania sło ­ necznego, w ah ające się w g ran ic ac h od 1.003 do 1.320 callcm 2 min, z w arto ścią średn ią, w y n o sz ą c ą 1.225. N ie są to b y n ajm n iej w a r­

to ści n ajw y ższe, gdyż, jak w iadom o, p rom ieniow anie jest n a j­

w iększe w kw ietniu i m aju. Z drugiej stro n y W. G o r c z y ń s k i podczas sw ojej p odróży do S y ja m u w r. 1923 w y m ierzył n a stę p u ­ jące m a k sy m a d z ie n n e 2):

8 m arca, o cean A tlan ty ck i, szero k ość 38° N ... 1*39 13 m arca, m orze Ś ródziem ne, szer. 360 N ... 1 *39 18 m arca, Suez, szer. 29° N ... 1*22 20 m arca, m orze C zerw one, szer. 22° N ...1 '36 23 m arca, zatoka A d e ń sk a , szer. 120 N ... 1*36 28 m arca, ocean In d y jsk i, szer. 100 N ... 1*28 10 k w ietnia, zatoka S y ja m sk a , szer. 3° N ...1*28 5 m aja, B angkok (S yjam ), szer. 14° N ... . . . 1*15

10 m aja, „ „ „ 1*11

15 m aja, „ „ „ 1*25

21 m aja, „ „ „ . . . 1*22

22 lipca, ocean In dyjski, szer. 4° N ... 1*20 28 lipca, zato ka A d e ń sk a , szer. 11° N ...1*12 31 lipca, m orze C zerw one, szer. 18° N ...1*17

1 sie rp n ia , m órze Ś ró dziem n e, szer. 33° N . . . . 1*28 5 sierp n ia, m orze Śró d ziem ne, szer. 34° N . . . . . .1*38 7 sierp n ia, m orze Ś ródziem ne, szer. 380 N ... 1*28

T e n sam badacz otrzy m ał w czasie od 23 m arc a do 13 kw iet­

nia 1924 r. w oazie T oug g ou rt w S a h a rz e w artości, w ah ające się w g ran ic ac h od 1*32 do 1 *44 ze śre d n ią ró w ną 1*38 cali cm* min.

P o w y ższe d ane w y k azu ją bardzo n iezn aczn e różn ice w n a tę ­ żeniu prom ien iow ania słonecznego pom im o o g ro m n y ch różnic

*) M e su re s de la rad iatio n so laire à Ä b isk o p en d an t l’été 1914, — Medde^

lan d en Iran S ta te n s M eteo ro lo g isk -H y d ro g raiisk a A n stalt. V ol. I. N r. 3.

2) C ytuję w edług publikacji litogralow anej.

(6)

w szerok o ści geograficznej. T rz eb a jed n ak pam iętać o tem , że przyto czon e pow yżej liczby podają ilość energji prom ienistej, pa­

d ającą n a jedn ostk ę pow ierzchni, ustaw ionej prostopadle do kie­

ru n k u prom ieni słoń ca. E n e rg ja p rom ieniow ania, p rzy p ad ająca na jed n o stk ę po w ierzchni poziom ej, będzie n in ie jsz a i bardziej zm ien n a, zależn ie od kąta n a c h y le n ia p rom ieni w zględem pionu.

N ajm niej pochy łe są pro m ien ie sło ń ca n a rów niku, w m iarę zbli­

ż ania się do b ieg u n a p o ch y lają się coraz bardziej. O słabien ie b ezpośredniego prom ieniow ania, padającego n a poziom ą pow ierzch­

nię, pow odow ane przez p ochylenie prom ieni, da się przedstaw ić p rzy pom ocy n astęp u jącej tabeli, w której prom ieniow anie pro­

stopadłe do pow ierzchni jest p rzy jęte za jed n o stk ę : S zerokość

geograficzna

N atężenie prom ieniow ania

0° 0-96

10° 0'92

20° 0-86

30° 0-79

40° 0-70

50° 0-59

60° 0-45

W idzim y stąd, że, o ile nie będziem y się zbytnio oddalali od rów nika, pochylenie prom ieni niezn aczn ie tylko będzie w pływ ało n a ilość p rom ieniow ania, padającego na poziom ą pow ierzchnię.

Z m ian y w n atę ż e n iu prom ieniow ania będą zatem pow odow ane głów nie p rzez zach m u rzen ie. Od tego czy n n ik a klim atyczn ego będzie sku tkiem tego zależał ogólny c h a ra k te r k lim atu. B ardzo w ym ow ną ilu stra c ją tego tw ierdzenia jest przytoczo na powyżej m apka zach m u rzen ia, n a której w szy stk ie o b sz ary p u sty n n e i ste­

powe w y ry so w u ją się przez sw oje słabe zachm u rzen ie. M ało k tó ry cz y n n ik k lim aty c z n y uw ydatn ia tak w y raźn ie te o b szary o su ch y m klim acie.

P ozostaje jeszcze pow iedzieć słów kilka o w pływ ie z a ch m u ­ rzen ia n a w łasn e prom ieniow anie atm osfery, złożone z fal z n a cz ­ nie d łu ższ y c h od 3 fi. Je st to t. zw. n o c n e p r o m i e n i o w a n i e . D ziała ono i w nocy i w dzień, w n o cy jedn ak stanow i je d y n y rodzaj prom ieniow ania, sk ąd też pochodzi i jego nazw a. P ro m ien io ­ w anie to jest stosunkow o słabe. W ynosi ono około 0’4 cali cm* min.

dla m iejscow ości, położonych n a niew ielkiej w ysokości nad po­

(7)

Z w y c iec zk i planktonow ej. 5

ziom em m orza. Ze w zniesieniem m aleje i dla 3.000 m etrów (Sonn blick w A lp ach) sp ad a do 0*2 i poniżej. T e n rodzaj p ro ­ m ieniow ania sku tkiem sw ojego słabego natężen ia m ałą tylko rolę odgryw a w dzień, n ato m iast działa silnie w nocy, reg u lu jąc ozię­

b ianie się pow ierzchni ziem i i atm osfery. Z a c h m u rz en ie w pływ a silnie n a jego natężenie. Z ach m u rzo n a atm osfera p rom ieniuje sil­

niej, osłabiając przez to n o cn e o z ię b ie n ie : w noce p o c h m u rn e jest naogół o wiele cieplej, niż w noce pogodne.

Z po w y ższy ch d a n y c h w ypływ a w ielkie znaczen ie z a c h m u rz e ­ n ia jako c z y n n ik a klim atycznego. W szczeg ó lności w P o lsce z a ­ c h m u rz en ie jest czyn n ikiem , k tó ry nieom al d om inuje n ad w szy st- k iem i innem i. Z a c h m u rz en ie jest w pro st o kropne — śre d n ia ro czn a w artość około 6*5! Z iem ia n a sz a o trzy m u je skutkiem tego tylko 0'51% tego prom ieniow ania, jak ie b y śm y m ieli p rzy pogodnem niebie. Jeszcze gorzej jest z bezp o śred n iem prom ieniow aniem sło- n e c zn e m : m am y go tylko 35% . F ra n c u s k a R iw jera z jej z a c h m u ­ rzen iem , rów nem 3*5, otrzym uje bezpośredniego prom ieniow ania 65% , czyli praw ie dw a ra z y tyle!

P racow nia B otaniczna W ydziału R olniczo-L eśnego Politechniki Lw ow skiej.

D R. S T . S K O W R O N , K R A K Ó W , U N IW ., Z A K Ł A D BIOLOGJI.

Z w ycieczki planktonowej.

B ad an ia m o rskie, rozw ijające się tak in ten sy w n ie w o statnich c zasach , szczególnie w A n g lji i D anji, p o siad ają zarów no z n a ­ czenie teoretyczne, jak też i p rak ty czn e. Z jednej bow iem stro n y sta ra ją się one rozw iązać ca ły szereg zag adn ień ściśle n a u k o ­ w ych, przez an alizę działan ia czyn n ik ó w fizy k o-chem iczny ch i bio­

logicznych w przem ian ie m aterji i energji m o rza i pow iązać na p ierw szy rzu t oka nie pozostające ze sobą w zw iązku zjaw iska, z drugiej z a ś stro n y dają m ożność ud zielen ia p rak ty c zn y c h w sk a­

zówek, zn a jd u jąc y c h zasto so w an ie w ryb actw ie. D zięki tym b a ­ daniom m ożem y dzisiaj o zn aczy ć nietylko k ie ru n e k w ędrów ek w ielu gatunków ry b, a p rzez to sam o i o k reślić m iejsce najobfit­

szego połow u w d a n y m czasie, ale także, n a podstaw ie różnego rodzaju o bserw acyj, przepow iedzieć w p ew n ych w y p ad k ach obfi­

(8)

to ść spodziew anego połow u, jak to w yk azał ostatnio R . C. J o ­ h a n s e n , b io rąc pod uw agę zw iązek, jaki zachodzi pom iędzy sło- nością wody, tem p e ra tu rą a ilością m akreli (Scomber scomber) w w odach d u ń sk ich . P rz y ocenie jed n a k zn a cz e n ia p rak tyczneg o b ad ań m o rsk ich m u sim y zdać sobie sp raw ę nietylko z tru d n o ści w sam em poznan iu w arun k ó w ż y cia w m orzu, ale też często i z niem ożn ości zasto so w an ia w ry b actw ie m o rskiem zdo by czy p ra c y teoretycznej, bądź to z pow odu p rzeszkó d n a tu ry tec h n icz ­ nej, bądź też z pow odu zbyt w yso k ich kosztów nakładu, nie po ­ zo sta jąc y c h w zw iązku ze sp o d ziew an ym zy sk iem . W iele np.

c e n n y ch d ośw iadczeń co do p rzy ro stu ry b u ż y te c z n y ch i jego w zm ożenia przez p rze n iesie n ie m łodych indyw iduów do m iejsc b o g atszy ch w pok arm nie m oże n a razie zn aleźć zastosow ania n a w iększą skalę, ch ociaż ilościow a ocena zw ierząt p lankton o ­ w ych i d e n n y ch , słu ż ą c y c h za po k arm ry bom , u dzieliła wielu w skazów ek, zasto so w an y ch już częściow o w rybactw ie. Z daje się też, że p o m y sł D a v i s ’a przygotow ania pew nych części m orza jako m iejsc p rze z n a cz o n y c h głów nie do rozw oju m ałży i w zm o­

żenie przez to ilościow e p o k arm u ry b u ż y te c z n y ch w yda tak po­

m y śln e rezu ltaty , p rz y stosunkow o niew ielkich kosztach, że bę­

dzie w ażny m etapem w rozw oju racjo n aln ej gospodarki w m orzu.

P am ię ta ć bow iem m u sim y , że celow o p rzeprow ad zane b ad ania m orskie d atu ją się odniedaw na i że rozkw it ich zależy zarów no od w ybitnej pom ocy rzą d u i zain tereso w an ego społeczeństw a, jak też i od zorganizow anej w sp ółpracy b ad aczy ró żn y ch gałęzi nau k p rzy ro dn iczych .

N iezm iernie skom p likow an y zespół ró żn o ro dn ych czynników , w a ru n k u ją c y c h k ażde zjaw isk o biologiczne w m orzu, stw arza k o­

n ieczn o ść p rzep row ad zania rów noległego b a d ań zoologicznych, b o tan iczn y ch , fizjologicznych, ch em iczn y ch , fizyczny ch i h y d ro ­ g raficzn y ch, które, ujęte razem , dać m ogą dopiero zadaw alające w y ja śn ie n ie danego zag ad n ien ia. S a m a jed n a k p raca w terenie nie w y starcza. S praw dzian em jej p ow inny b yć w m iarę m ożności b ad an ia lab o rato ry jn e, które, o g ran iczając liczbę niew iadom ych w pew nem zjaw isk u biologicznem , dozw alają częstokroć n a traf­

n iejsz ą jego in terpretację. P olska, m ając w olny dostęp do m orza i n ależąc do M iędzynarodow ej R ady dla b ad ań m orskich, w spół­

działa w n ich w ybitnie, o czem św iadczy szereg p ow ażnych pu- blikacyj z tej dziedziny, choć b ad an ia n a d biologją m orza są u n a s dopiero w zaczątku.

(9)

Z w y c ie c zk i planktonow ej. 7

Z w ięk szające się zain tereso w an ie ogółu n a s z y c h p rzy ro d n i­

ków problem atam i m orskiem i sk łan ia m nie do podania tego kró t­

kiego sp raw o zd an ia z w ycieczki planktonow ej, w której, dzięki u p rzejm o ści D y rek cji stacji ry b ack iej w L o w e s t o f t , m ogłem w ziąć ud ział i u c z est­

n iczy ć w p racach , pro ­ w adzonych n a statku

„ G e o r g e Bl i leżący m do cji. G e o r g e

jest typow ym , du ży m statkiem ry b ack im t.

zw. steam traw ler, p rz y ­ stosow an y m s p e c ja l­

nie do b a d a ń m o rsk ich i w y po sażony m w pod­

ręczn e laboratorjum , Ryc- 2. „ G e o r g e B l i g h “, należący do Stacji rybackiej w Lo- westoft, przystosow any do b ad ań m orskich.

w ktorem , oprocz kon-

serw acji z e b ra n y c h okazów, m o żn a z łatw ością przygotow yw ać m aterjał do p ó źn iejszy ch an aliz ch em iczny ch, oznaczać stę ­ żenie jonów w odorow ych wody m orskiej i p rzep ro w ad zać o b ser­

w acje m ikroskopow e n a żyw ym m aterjale.

C elem w ycieczki b y ­ ło zb ad an ie jakościow e i ilościow e p lankto nu w okolicach połowu śledzi, który w tym czasie, t. j. w począt­

k ach w rześn ia, obej­

m ow ał m niej więcej p rze strz e ń pom iędzy F l a m b o r o u g h H e a d a S h i e l d s , a także

Ryc. 3. L o w e s t o i t . Pakowanie śledzi, przeznaczonych na eksport. p T Z C p r O W a d ż e n i e p o

dob ny ch sp o strzeżeń w tere n ac h położonych w ięcej n a północ i południe. Ja k w iadom o, ław ice śledzi p osuw ają się zw olna z północy n a południe, w zdłuż w schodniego w yb rzeża fln g lji, zasilan e now em i m asam i, ciągn ą- cem i od stro n y m orza k u wodom p ły tszy m , a ró w n ocześn ie z w ę­

(10)

drów ką ry b posuw a się i flotylla ry b ac k a i d o się­

ga z końcem w rześn ia lub początkiem paźd zier­

nik a L o w e s t o f t, k tó ­ r y jest najgłów niejszy m p u n k tem eksportu solo­

n y c h i w ędzonych śledzi zag ran icę, głów nie do N iem iec.

P la n w ycieczki obej­

m ow ał pełn e sz eść dni w łaściw ej p racy, jed n a k ­ że z powodu przeszło ty ­ godniow ego czekania na w ęgiel w H olandji trz e ­ b a było czas ten skrócić, og ran iczając liczbę sta- cyj. O dległość pom iędzy poszczególnem i stacjam i, n a których p rzeprow a­

dzano połowy, w ynosiła 15 do 20 m il m orskich, Co p rzy szy bk ości 8 w ę­

złów n a godzinę, przedstaw iało dwie do dw óch i pół godzin jazd y p rzy sp rz y ja ją c y ch w aru n k ach atm o sfery czny ch. O gółem w sz y st­

kich stacy j było 25, z ty ch jed na część obejm ow ała połowy h o ry ­ zontalne, a drug a chw ytanie w ięk szy ch zw ierząt planktonow ych zapom ocą sieci P e t e r s e n a, t. zn. „young fish tra w le r“. Z ałączon y poniżej szkic przedstaw ia"

ro zm ieszczen ie poszczegól­

n y c h stacyj i drogę, przez n a s odbytą w terenie w łaści­

w ych połowów.

H ż e b y dokładniej p rze d ­ staw ić przebieg p ra c y po p rzy b y c iu n a m iejsce poło­

wu, najlepiej będzie p rzejść kolejno p ro gram zajęć na

jakiejkolw iek ze stacy j. Bez- Ryc. 5. II globigerinow y X dna m orskiego Ryc. 4. Rozm ieszczenie stacyj opracow anych w czasie wy­

cieczki plan k to n o w ej. droga okrętu, • połowy pow ierzch­

niowe, P. Y. F. T. sieć P etcrsena.

(11)

Z .'w y cieczk i planktonow ej. 9

pośrednio po za trzy m a n iu się statku, określan o głębo­

k o ść zapom ocą liny, obcią­

żonej n a ko ńcu ołowiem , ob­

lepionym na dolnym końcu w arstw ą łoju, do którego p rzy lep iające się cząstki dna pozw alały zorjentow ać się w ro dzaju podłoża, co nietylko dla p rac biologicz­

n ych , ale i dla naw igacji m a w ielkie zn aczen ie. D o ­

praw dy zd u m iew ającym jest fakt, jak w ytraw ny m a ry n a rz -ry b a k m oże z m ałej próbki dna m orskiego, o znaczyć dokładnie p o ­ łożenie okrętu. K ażdy k apitan , t. zw. „ sk ip p e r“, statk u rybackiego, łow iącego p rzy brzegach an g ielsk ich, p o siada tę u m iejętność, która go praw ie n igd y nie zaw odzi, gdy nie jest dokładnie pew ­ n y m , gdzie się jego statek w danej chwili zn ajd uje. Po oznaczeniu głębokości zap u sz c z an o sieci planktonow e typu, przyjętego przez Radę M iędzynarodow ą dla b ad ań m o rskich , um ocow ane n a jednej, długiej linie w odstęp ach co 10 m. P rz y głębokości np. 50 m z a p u sz c z a się rów nocześn ie sz eść sieci, z których p ierw sza z n a j­

duje się p rzy dnie, o statnia za ś tu ż pod p ow ierzchnią m orza.

Otw ór każdej sieci m a 50 cm ś re d n ic y ; do obręczy m etalow ej o szero k ich oczkach, bezpo­

średn io z a ś potem rozciąga się 2 m długi jedw ab, o g ę­

sto ści 60 oczek w 1 c a lu 2, za­

kończo n y zbiornikiem , k tó­

r y za m k n ięty jest jedw abiem o tej sam ej w ielkości oczek co i jedw ab siatki. L ina, na której um ocow ane są sieci, obciążona jest ołow iem i ru ch b ard zo wolno p o ru szająceg o się okrętu, nie zm ien iając pio­

now ego u staw ienia liny, u- trz y m u je siatki w położeniu poziom em . Sieci pozostają w wodzie przez 10 m inut, po- przy m o co w any jest kaw ałek siatki

Ryc. 7. Ił radjolarjow y z d na m orskiego.

(12)

czem po w yciągnięciu zaw artość każdej z nich, z e b ra n a n a jedw abiu zbiornika, zostaje sta ra n n ie sp łó k an ą i u trw aloną. M aterjał w ten sposób u z y sk a n y m ożna n a stę p n ie z łatw ością, p rzy u ży ciu skali- brow an y ch pipet, ilościow o o z n aczy ć i p o rów nać m iędzy sobą próbki, zeb ran e z ró żn y c h głębokości, m iejsc i w ró żn y ch porach roku. O prócz połowów p o ziom ych dokonyw ano też zaw sze i dwóch pionow ych, od d n a do pow ierzchni, p rzy pom ocy siatek, u ż y w a ­ n y c h p rzy łow ieniu poziom em , z k tó ry ch jed n a sp o rząd zo n a jest z jedw abiu gęstszego (200 oczek w 1 c a lu 2). P rz y u ży ciu siatki rzad szej łap a n e są w szy stk ie w iększe o rg an izm y planktonow e, sieć g ę stsz a z a trzy m u je też w ielką ilość d ro b n y ch okrzem ek i brózdnic. Zarów no p rzy połow ach pionow ych, jak też i p o z io ­ m ych, nieodzow nym w aru n k iem dokładności jest prostopadłe p o­

łożenie liny, n a której, um ocow ane są siatki, co m ożna osiąg n ąć przez odpow iednie obciążenie liny, a także przez m ożliw ie jak n ajw ięk sze zw olnienie ru c h u okrętu. N iezbyt naw et silnie w zb u­

rzo ne m orze uniem ożliw ia p racę, gdyż m aterjał, ze b ra n y w tedy, nie daje się porów nyw ać z in n em i próbkam i, u z y sk a n e m i przy sp rz y ja ją c y ch w aru n k ach . D o p o b ieran ia wody m orskiej z róż­

n y c h głębokości, n ajczęściej z okolic zn a jd u jąc y c h się w blisko ­ ści dna i pow ierzchni, p rzezn aczon ej do an alizy chem icznej, w celu o zn aczenia głów nie zaw arto ści procentow ej soli i ro z p u ­ szczonego tlenu, używ a się p rzy rz ą d u t. zw. „w ater-bottle“, w któ­

ry m u m ieszczo n y term o m etr dozw alał, dzięki doskonałej izolacji, n a odczytanie ciepłoty wody z o d n o śn y ch głębokości. O ile po­

m ia ry przeprow adzono w okolicy t. zw. te rm o k lin y 1), to ciepłota nie opadała m niej lub więcej jed n o stajn ie w m iarę zw ięk szają­

cej się głębokości, ale w y k azy w ała n ag ły sp ad ek w pew nej w a r­

stw ie tak, że różnica tem p eratu r dw óch sty k a ją cy c h się pokładów w ody b y ła dość zn aczn ą. I tak np. n a stacji N r. 13, o godz. 6 rano, w głębokości 10 m, ciepłota w y no siła 14‘7 6 °C , w 20 m 14’680 C, 30 m 8'33° C, 40 m 8,22° C. Pom iędzy więc 20 a 30 m głębokości istnieje różn ica tem p eratu r 6‘35° C. D ok ładn e o p raco ­ w anie term o k lin y przez w y zn aczen ie jej przebiegu je st obecnie w toku opracow ania w tutejszej stacji i niew ątpliw ie w y ja śn i wiele ciekaw ych sp o strzeżeń biologicznych, p o zo stający ch w zw iązku z tym n ag ły m sp ad k iem ciepłoty n a pew ny m poziom ie. W w ielu

0 T erm oklina o z n acza nagły sp ad ek te m p e ra tu ry w ody w pew nej głębokości i pow staje p raw dopodobnie w skutek obniżania się cieplejszych, pow ierzchow nych w arstw wody, zag ęszczo n y ch przez parow anie.

(13)

Z w y c iec z k i planktonow ej. 11

stacjach , z a m iast zb ieran ia p lank to n u z ró żn y c h głębokości za- pom ocą siatek h o ry zo n ta ln y c h , u ży w ano , jak ju ż zazn aczy łem , sieci P e t e r s e n a , która p rz y w olnym ru c h u okrętu pozostaw ała w wodzie p rzez pół godziny, z czego p ierw sza 15 m in ut łow iła w bliskości dna, a n a stę p n e 15 m in. tuż pod pow ierzchnią. Sieć P e terse n a słu ż y do połow u w iększego plan k to n u i zw ierzęta z b ie ­ ra ły się w duży m dw ulitrow ym zbiorniku, z którego, po w yd o b y ­ ciu sieci, o dsączano z n a cz n ą część w ody przez o k ienka z deli­

katnej siatki d ru cian ej, a o k azy u trw alano do późniejszego b a d a ­ nia. N a każdej stacji też o znaczan o stężen ie jonów w odorow ych p ow ierzchow nych w arstw w ody m o rsk iej, a w p a ru m iejscach zb ierano też m aterjał planktonow y, p rze z n a cz o n y do o zn aczen ia w nim ilości ro zp u sz c z aln y c h w eterze tłuszczów , w y rażanej w m ilig ram ach n a pew ną, o k reślon ą liczbę organizm ów . B ada­

nia te są zaledw ie rozpoczęte i m ają n a celu zb ad an ie zw iązku, jaki zachodzi p rzy p u sz c z aln ie p om iędzy d ojrzew aniem i w ę­

drów ką śledzi, a ilością tłu szczu , w chodzącego w skład planktonu.

S zczęśliw ym trałem , co n a m o rzu P ó łnocnem nie zdarza się zb yt często, pogoda dop isy w ała o tyle, że nie spow odow ała p rzerw y w p rac y i nie z m u siła do p rzy m u sow ego postoju w z a ­ toce B ridlington. Szczególnie dwa p ierw sze dni b y ły jak b y w y ­ m arzon e do połowów p lan kto no w y ch i w tym też czasie m iałem sp oso b n o ść obserw ow ać po raz pierw szy, podczas d yżurów n oc­

n y ch , w tak siln y m stopniu, zjaw isko św iecenia m orza. K ażda fala, n a lekko m arsz cz ą c em się m orzu, św ieciła m lecznem św ia­

tłem , najsiln iej p rzy bokach okrętu, a w św ietle tem coraz to uk azy w ały się w iększe b ły sz c z ąc e isk ierki. N iezw ykła obfitość św iecący ch bró zd n ic pow oduje to m leczn e ośw ietlenie grzbietów fal, a w iększe św iecące punk cik i, to niektóre g atu n k i skorupiaków , jak Metridia lucens z pośród w idłonogów (Copepoda), także N oc­

tiluca miliaris z pierw otniaków , n ajc z ę śc ie j za ś d robne okazy że- bropław ów (Ctenophora), z k tó ry ch n ajp o sp o litszem i są Pleuro- brachia i Beroe. P o d rażn ien ie m e c h a n ic z n e przy- ru c h u fal w y­

w ołuje u ty ch organizm ów zjaw isko fosforescencji, które, jak to w y k azały bad an ia D u b o i s i o statnio E . N. H a r v e y ’a, polega n a u tlen ian iu su b sta n c ji, będącej praw dopodobnie białkiem z g ru p y proteinów , t. zw. lu cy fery n y , p rz y pom ocy enzym u, zw a­

nego lucyferazą. Ś w iecenie istot ży w y ch m oże, jak w iadom o, do­

chodzić do sk u tk u p rzez w y d alan ie n a zew n ątrz ciała fosforyzu­

jącego ślu zu, np. u niek tó ry ch m o rsk ich m ałżoraczków (drob­

(14)

niutkie skorupiaki, osłonięte dw ud zieln y m fałdem sk ó ry n a kształt skoru pk i), łub też o g ran iczać się do św iecenia m aterjałów , po­

m ieszczo n y ch w obrębie sp e cja ln y c h n arząd ó w lub w ew nątrz kom órek. W ty m ostatnim p rzy p ad k u , jak to w ykazał H a r v e y , utlenion a lu cy fery n a, czyli t. zw. o k sy lu c y fe ry n a , nie w y k a z u ­ jąc a ju ż św iecenia, m oże być zpow rotem zred u k o w an ą i przez to sam o zdolną do fosforescencji. Istn ieją ce w ko m órce ce n tra o k sy ­ d a c y jn e (utleniania) i re d u k c y jn e do k on u ją n a stę p u ją c y c h po so ­ bie p rzem ian su b sta n c ji św iecącej p rzy u ży c iu tego sam ego m a- terjału . Inne zw ierzęta św iecące, ja k np. niektóre ry b y i głowo- nogi, zaw d zięczają sw ą zdoln o ść w yd zielania energji św ietlnej ży ją c y m z nim i w sp e cja ln y c h n a rz ą d a ch bakterjom , co m oże m a też m iejsce w n iek tó ry ch g atu n k a c h Euphausii, z któ ry ch parę okazów zdo łaliśm y w yłow ić p rzy pom ocy sieci P e terse n a.

P ra c a n a poszczególnej stacji nie trw ała zazw yczaj dłużej nad półtora godziny. W dużej m ierze zaw dzięcza się to doskonale w yszkolonej w m an ip u lacji sieciam i i p rzy rz ą d am i załodze, z któ­

rej w ięk szo ść o kazu je jak n a jż y w sz e zain tereso w an ie w p racach p rzy ro d n icz y c h i w chw ilach w o ln y ch odw iedza grom adnie labo- rato rju m , gdzie n ajw ięk szą a tra k cją jest o b serw acja m ikrosko ­ pow a ży w ych organizm ów planktonow ych.

B ad an ia planktonow e, p rzep ro w ad zan e przez stację ry b ac k ą w L o w e s t o f t , m ają n iezm iern ie doniosłe z n aczen ie z tego p ro ­ stego powodu, że o bejm u ją one tere n najobfitszego połowu nie- tylko śledzi, ale i in n y ch ry b , m ają cy c h w arto ść spożyw czą, i d la­

tego też ocena ilościow a zarów no plan k ton u , jak i fau n y dennej, m u si się w ybijać n a pierw szy p lan p rz y p racach nad problem a­

tam i biologji m orza. Jed en g atu n ek słu ż y za pokarm drugiem u, przew aga ilościow a jednego m u si pociągać za sobą zm n iejszan ie się innego, ab y u trz y m a n ą zo stała ta rów now aga, która bezw ąt- pienia istn ieje w o lb rzym ich p rze strz e n ia c h oceanów . B yt zw ie­

rz ą t zależy, jak w iadom o, od p rod u k cji organizm ów ro ślin n y ch , które jed y n ie zdolne są w y tw arzać żyw ą su b sta n c ję z p ro sty ch połączeń nieo rg an iczn y ch . Ilość tych zw iązków ch em iczn y ch w postaci ro zp u szczo n y ch soli i gazów, ja k w pierw szy m rzędzie bezw odnika k w asu węglow ego i tlenu, będzie więc m iała d ecy d u ­ ją c y w pływ n a rozw ój fytoplanktonu. P raw o m inim um L i e b i g a m usi znaleźć sw e zasto so w an ie p rzy ocenie produkcji plan kto nu i, choć b ad an ia dalekie są jesz c ze od uk o ńczen ia, m ożem y już dzisiaj p rzy ją ć, że nietylko p o łączen ia azotow e, ale też i z aw ar­

(15)

Z w y c iec zk i planktonow ej. 1 3

tość k rzem u i bezw odnika k w asu w ęglowego w chodzi tu w r a ­ chubę. Śledząc np. ilość o k rzem ek w m orzu w ciągu całego roku, zauw ażono, że istnieją dw a m ax im a ich rozw oju, z k tó ry ch jedno p rzy p a d a na w iosnę, a drugie w jesien i i które są fun kcją z a ­ rów no n atężenia św iatła słonecznego, jak też i ilości su b sta n c y j, niezb ęd n y ch do ż y cia ty ch organizm ów . W ciągu z im y n asilen ie procesów foto sy n tezy (t. j. asy m ilacji su b sta n c ji nieorg aniczn ej p rzy spó łd ziałaniu św iatła), jest b ard zo słab e i to dozw ala n a n a g ro ­ m adzanie się w wodzie zw iązków , zu ż y w a n y c h p rzy rozw oju okrze­

m ek, ja k np. k rzem u. Z chw ilą zw ięk szenia się w m iesiącach w io sen n y ch inso lacji i p odw y ższen ia się tem p eratu ry , okrzem ki rozw ijają się n adzw yczaj in ten sy w n ie, m ając poddostatkiem k rzem u, i o siąg ają sw e m ax im u m , trw ające od m aja aż do lipca, zależnie od danego g atu n k u . M axim um k o ń czy się z chw ilą, gdy s u b s ta n ­ cje pokarm ow e, jak krzem i sole azotu, z o stan ą zuży te w tym stopniu, że nie w y sta rc z a ją ju ż dłużej n a u trz y m a n ie tej o grom ­ nej ilości okrzem ek w rów now adze. M axim um jesie n n e nie do­

sięga nigdy ilości ro zrod u w iosennego, g dyż zarów no n a g ro m a ­ dzanie się su b sta n c y j pok arm o w y ch o g raniczone jest obecnością in n y ch przedstaw icieli flory, jak np. brózdnic, ale i jak sądzi J o h n s t o n e , zw ięk szon a cz y n n o ść bak teryj den itry fik acy jn y ch w ciągu lata, uw aln ia z n aczn e ilości w olnego azotu z jego zw iąz­

ków, z m n ie jsz a ją c y ch przez to z a p as pokarm ów . W edług M o o r e ’a, bezw odnik k w asu węglowego, ro zp u sz c z o n y w wodzie, jest jed ­ n y m z n ajg łó w n iejszy ch czynników , re g u lu jąc y c h obfitość orga­

nizm ów ro ślin n y ch , ilość jego bow iem z m n ie jsz a się zn aczn ie w skutek fotosyntezy, jak to w y kazał A t k i n s . N ie n a le ż y jed n a k sądzić, że sa m e tylko p o łączen ia n ieo rg an iczn e w y sta rc z a ją do rozw oju okrzem ek. K u ltu ry okrzem ki (Thalassiosira) nie rozw ijają się, jak to w ykazał A l l e n , o ile nie dodaną zo stanie do sztu czn ie sporządzonej wody m orskiej pew na ilość w yciągu glonu m or­

skiego Ulva lub wody, po b ranej z m orza. A l l e n sądzi, że chodzi tu o su b sta n c ję o rg an iczn ą dość stałą, praw dopodobnie w itam inę, niezbędną do norm alneg o rozw oju roślin .

C ykl roczny , sp o ty k a n y u o k rzem ek, k tóry om ów iliśm y po­

przednio, m ożem y w yk azać i u w szy stk ich in n y ch istot p lan k to ­ now ych, bądź stały ch, bądź czasow o n a le ż ą cy c h do plank ton u, jak np. w ielu larw , i, śc iśle rzecz biorąc, dla każdego g atunku o kreślić m ożem y cz as jego m ak sy m a ln e g o i m inim alneg o w y stę ­ pow ania. N ie przech odząc szczegółow o ró żn y c h gatunków , chciał-

(16)

b y m podać za J o h n s t o n e m ogólny p rzebieg zm ian, jak ie w y­

stęp u ją w ilości form zw ierzęcy ch i ro ślin n y c h w m orzu, zależ­

nie od po ry roku. P ie rw sz y okres, p o cząw szy od listop ada aż do m arca, c h a ra k te ry z u je się u b óstw em ż y cia ro ślin n eg o i zw ierzę­

cego. W praw dzie jest to cz as rozrodu w ielu ry b i zw ierząt bez­

kręgow ych, jednakow oż n ajw ażn iejsi p rzedstaw iciele planktonu, jak korzem ki, brózdnice i w idlonogi (Copepoda), w y stę p u ją w bardzo

Ryc. 8. B rdzdnice (Pertdinei) z O ceanu R tlantyckicgo.

pej ilości. M axim um sw e o siąg a fytoplankton w drugim okresie, t. j. od m arc a do czerw ca, i znów ilo ść jego zm n ie jsz a się zn acznie w lip cu i sierp niu . W ty ch m iesiącach jed n ak że pojaw iają się w w iel­

kiej m asie p rzedstaw iciele zooplanktonu, t. j. p lank ton u zw ierzę­

cego, jak m eduzy, żebropław y i w idlonogi. O k re s czw arty, od w rześn ia do p aździernika, to m ax im u m w idłonogów i okrzem ek, po którym to okresie n a stę p u ją znów ubogie m iesiące zim owe.

O b serw u jąc zm ian y, jakie zachodzą w ciąg u roku, i tę cyklicz- n ość w y stęp ow an ia form plank to n o w y ch , łatw iej n a m w glądnąć w istotę czynników , w a ru n k u ją c y c h ro zm ieszczen ie i obfitość życia planktonow ego w m orzu. N ietylko bow iem sa m a ilość m a- terjałów pokarm ow ych, ale także ośw ietlenie, tem p eratu ra i zm ian y

(17)

Z w y cieczk i planktonow ej. 1 5

w zaw artości soli w wodzie m orskiej o dgryw ają tu w ybitną rolę.

S p raw a ilościow ego o k reślen ia planktonu w m orzu napo ty k a na tak z n aczn e tru dn ości, że d o ty ch czas w łaściw ie nie znaleziono odpow iedniej m etody, służącej do szybkiego i dokładnego o zn a­

czenia ilości organizm ów w danej objętości w ody. Ilościow o o kreślać m o żem y p lan kton przez p orów nyw anie jego objętości, p rzyczem uw zględ­

nić m u sim y tę ilość pły n u, któ ra zaw arta jest p om iędzy poszczególnem i indyw iduam i, lub też p rzez w ażenie su ch ej jego m asy . N ajczęściej jed n a k z n a jd u je zasto so w anie w yliczenie ilości poszczeg ó lny ch organizm ów . P rz ez uży cie do­

k ładnie sk alib ro w an y ch , sp e cja ln y c h pipet, m o­

żem y z łatw ością obliczyć ilość indyw iduów w 1 np. cm 3, a dalej w całej próbce, m nożąc u z y sk a n e liczby p rzez ilość cm3, jak ą pierw otna p róbka zaw iera. S am o obliczanie p rz y pew nej w praw ie, nie n a strę c z a w ięk szy ch tru d n o ści, w yniki jed n a k nie dają n am rzeczyw istej liczby w szy stk ich organizm ów , ż y ją c y c h w danej obję­

tości w ody. W sieciach H e n s e n a, u ż y w a n y c h Ryc. 9. s m planktonom

do ilościow ych połowów pionow ych, nietylko Hci,SCpIionowych.olow'5w ilość filtrow anej p rzez sieć w ody nie jest b ez­

w zględnie ściśle ozn aczon ą w każd y m połowie, ale także o lbrzy­

m ia c z ęść organizm ów , jak np. ró żn y c h larw , zostaje zm iażdżoną, lub też przechodzi p rzez oczka n ajdelikatn iejszego i n a jg ę st­

szego naw et jedw abiu, jak np. liczne p ierw otniaki, drobne glony i część okrzem ek, tak że w edle obliczeń zaledw ie 28'5% orga­

nizm ów zostaje z e b ra n y c h w zbiorniku. C ały szereg ty ch m aleń ­ kich m ik roskopow ych tw orów ro ślin n y c h i zw ierzęcych, tw orzą­

cy ch t. zw. n a n n o p l a n k t o n , m oże b y ć z e b ra n y m tylko p rzez filtrow anie próbek wody, po b ieran y ch z odpow iednich głębokości, lub też p rzez siln e ich centryfugow anie. L o h m a n n b adał do­

kładn ie te org an izm y , które zo stają z a trz y m a n e przez n a tu ra ln e filtry u d ro b n y ch osłonie, np. w ro dzaju Oicopleura, a które p rzech o ­ dzą przez oczka n ajd o k ład n iejszy ch naw et sieci planktonow ych.

Z n a jąc ilość filtrow anej przez zw ierzę w ody i odliczając część organizm ów , sp o ży ty ch przez O i k o p l e u r ę , m ożna z łatw ością obliczyć ilość n a n n o p la n k to n u w jed n o stce objętości wody.

W szystk ie te jed n ak m etody zaw odzą, jeśli chodzi o ilości bak-

(18)

terji i w tym w yp ad ku m u sim y posługiw ać się obliczeniam i k u l­

tur, ro sn ą c y c h na p ożyw kach i ro zw ijający ch się, dajm y na to, z 1 cm3 wody m orskiej. O bliczenia te jed n a k będą zaw sze tylko m inim aln em i ozn aczen iam i ich ilości. P rz y ilościow ych oblicze­

n iach p lank ton u n a ­ leży też b rać pod u- w agę zarów no porę roku, dnia, głębokość, jak i m iejsce. Ilość p lank ton u bow iem z a ­ leży od ty ch dan ych i ogólnie z n a n y m jest

Ryc. 10. O slonica Oicopleura albicans. fakt, że połowy z ob­

szarów m o rskich, p o ­ ło żon ych bliżej lądu, są daleko obfitsze, i że m orza północne, zim niejsze, posiadają ilościow o bogatszy plankton ro ślin n y i zw ie­

rzęcy , p rzy m n iejszej różnorodności gatunków . C zęstokroć też pew ne gatu nki w y stęp u ją m asow o w p ew nych p u nk tach. T ak np. fytoplankton, z b ieran y przez n as, sk ład ał się głów nie z brózd- nic, ale na stacji N r. 19 i 20 n ap o tk aliśm y n a olbrzym ie ilości okrzem ki Rhizosolenia styliform is. To czysto m iejscow e w y stę ­ pow anie ró żn y c h form w w ielkich m a sa c h daje się w ytłum aczyć, odnośnie do roślin , działan iem w iatru i ru ch ó w wody, zw iąza­

n y c h najczęściej z p rzy p ły w em i odpływ em , co do in n y ch form, jak np. larw i szk arłu p n i, blisk o ścią m iejsc rozrodu ty ch zw ierząt.

Jeżeli jed n ak w b ad an iach p lan kto n ow y ch nie zależy na uw zględnieniu całej liczby istot ży w y ch ,

m o żem y śm iało posługiw ać się tem i ro ­ dzajam i siatek, które sto so w aliśm y w cza­

sie naszej w ycieczki. Z e b ran y zapom ocą nich m aterjał m ożna, u w zględniając oczy­

w iście zarów no błędy dośw iadczalne, jak i sta ty sty c z n e, u żyć nietylko do porów ­ n y w an ia obfitości planktonu, ale także i posłu g iw ać się nim p rzy rozp atry w an iu

ty ch w ędrów ek pionow ych, które w ięk szo ść istot planktonow ych u jaw nia w zależności od p o ry dnia i nocy, a tern sam em i od ośw ietlenia i tem p eratu ry . S a v a g e w p rac y swej nad plankto­

nem okolic połowu śledzi w m orzu P ó łnocnem podaje zestaw ie­

nie tych w ędrów ek pionow ych ró żn y ch form zw ierzęcych . O dróż­

Ryc. 11. Siatka otworów w pusto­

wych osłonicy Oicopleura rufesccns.

(19)

Z w y c iec zk i planktonow ej. 1 7

nia on zarów no w ędrów ki n o cn e od dna ku pow ierzchni, jak też i od pow ierzchni do dna, p rzy czem te o statnie nie obejm ują w ięk­

szej ilości gatunków , tak że w rezu ltacie potow y pow ierzchniow e w ciągu n o cy są daleko obfitsze, aniżeli we dnie. Ju ż pierw sze p orów nanie w yłow ionych przez n a s próbek p rzek o n u je o tem n a ­ ocznie, szczególnie, jeżeli w eźm iem y pod uw agę widłonogi, które tw orzą d u ży odsetek w planktonie.

W zw iązku z tem i w ędrów kam i pozostają też i w ędrów ki ryb, sz u k ają cy c h jak najobfitszego p o karm u, choć m ożliw em jest, że niektóre ich g atun ki podlegają i b e z p o śred n iem u działaniu św ia­

tła, H a r d y , k tó ry badał ja k o ść p o k arm u śledzi przez ro zp a try ­ w anie treści żołądka, zn alazł sk ład p rocentow y ró żn y c h gatunków widłonogów, zbliżony do tego, jaki w y stęp u je i w planktonie.

P odane poniżej zestaw ien ie zaczerp n ięte jest z p ra c y S a v a g e ’a:

N a z w a

Z naleziono

w planktonie w żo łąd k u

Tem ora lo n g ic o r n is ... 63*l°/o 62‘8°/o C e n tr o p a g e s ... 4'2°/o ł'0°/o A c a r t i a ... r 2 % O'3°/0 C alanus fin ... 18-6°/e 33*l°/o

Z ilości zebranego p lan k to n u m ożna w nioskow ać w p rzy b liże­

niu o obfitości spodziew anego połowu ryb, co m ogliśm y z łatw o­

ścią potw ierdzić. W poró w n an iu z inn em i latam i, plankton nie w ystępow ał w ciągu obecnego ro ku w w ielkiej obfitości i n a p o ­ ty k an e przez n a s statki ry b ack ie, n ie poław iały n ajczęściej ty ch ilości śledzi, jakie bez trud u zdobyw ały w ty ch okolicach i w tym czasie w latach ubiegłych. T e roczn e w ah an ia w ilości plankto n u zależą praw dopodobnie od przy p ad k o w y ch , jak b y śm y m ogli je nazw ać, ró żn ic w ukształtow aniu się w aru nk ó w zew n ętrzn y ch . S to­

su je się to nietylko do planktonu, ale także i do faun y dennej. M imo rozliczn y ch tru d n o ści, b adan ia d u ń sk ic h u czo ny ch, zap o czątk o ­ w ane przez P e t e r s e n a , sta ra ją się podać ilościow ą ocenę fau n y dennej (t. zw. benthosu) w w odach d u ń sk ic h zapom ocą sp e cja l­

nie sk o n stru ow an ego przy rząd u , pobierającego próbki d n a r a ­ zem ze w szy stk iem i zw ierzętam i, tam się zn ajd u jącem i, z p rze­

strzen i OT lub 0 ‘2 m*.

Podobne badan ia, prow adzone n a szero k ą sk alę i przez stację w Lowestoft, w y dały niezm iern ie ciekaw e rezultaty, które odbie­

g ają zn aczn ie od tych, które osiągnięto w badan iach, przeprow a-

2

(20)

Ryc. 12. „B ottom -sam pler“ lub „g rab “ P e t e r - s c n a do p obierania prdbek dna, m ający za ­ stosow anie w ilościowej ocenie benthosu.

d zon ych w w odach d u ń sk ich . P rzek o n an o się bow iem , ja k to w yk azał D a v i s , że z e sp o ły zw ierząt d e n n y c h nie zależą w y­

łączn ie od głębokości i tem p eratu ry , lecz głów nie od rod zaju pod­

łoża i że o rg an izm y te nie s ą ro zm ieszczo n e jed n o stajn ie, ale w y stęp u ją w sk u p ien iach . P rz e ­ strzen ie o wielkiej obfitości zw ie­

rz ą t d en n y ch , pooddzielane są ob­

szaram i, zam ieszk ałem i p rzez sk ą ­ pą bardzo faunę. T e gęste sk u p ie ­ n ia fauny dennej m ożem y w y tłu­

m aczy ć, p rzy jm u ją c , że larw y, p ę­

dzone przez p rąd y m orskie, nie w szędzie z n a jd u ją w aru nk i ko ­ rz y stn e do dalszego rozw oju i w ięk­

szo ść ich ginie, nie nap o tk aw szy odpow iedniego podłoża. T e re n b a­

d ań D a v i s ’a obejm ow ał p rze strz e ń daleko w iększą, aniżeli ta, która o praco w an ą została przez d u ń sk ic h biologów, i dlatego sądzić należy, że dokładna o cena m aterjałów po k arm o w ych m orza m oże m ieć z n a cz e n ie tylko w m niej lub więcej w yo d ręb n io n y ch w odach, jak to m a m iejsce w Lim fiordzie, co do którego p o siad am y najw ięcej d an ych .

N ietylko jed n ak sam p lankton i b en th o s m ogą m ieć zn a cz e ­ nie odżyw cze dla in n y c h zw ierząt; w sp e cja ln y c h w a ru n k a ch i t. zw. d etritus, t. j. p y ł o rg an iczn y , pocho d zący z ro zk ru sz en ia szczątków o rg an ic zn y c h m oże praw dopodobnie odgryw ać w ybitną rolę, jak to P e t e r s e n i B o y s e n - J e n s e n usiłow ali w ykazać, z drugiej znów stro n y p rzy sz łe dopiero b ad an ia ro zstrz y g n ą , czy organizm y w y ższe lub ich larw y nie m ogą pobierać w prost z wody m orskiej ro zp u sz c z o n y ch w niej połączeń o rgan iczn y ch , ja k to p rzy jm u je hipoteza P iittera. A u to r ten, o p ierając się n a analizie su b stan cy j o rg an ic zn y c h , ro zp u sz c z o n y ch w w odzie m orsk iej, s ą ­ dzi, że w iele organizm ów zw ierzęcy ch m oże odżyw iać się i w z ra ­ stać kosztem ty ch w łaśn ie zw iązków reso rb o w an y ch w p ro st z wody w sposób podobny, jak to czy n ią pew ne ro ślin y . H ipo teza P i i t t e r a nie została całkow icie obaloną i b rak n am n a ra z ie d ecy d u jący ch dośw iadczeń za i przeciw . W ątpliw ości te u s u n ą ć m ogą tylko n iezw ykle dokładnie p rzepro w ad zo n e b ad an ia lab oratory jne.

(21)

O skrap lan iu g a zó w . 1 9

T ru d n o mi się po k usić o w yliczenie choćby części ty ch z a ­ gadn ień z biologji m orza, k tó ry c h ro zw iązanie dałoby n am nie- tylko w ielkie teoretyczne, ale i p rak ty czn ie doniosłe zdobycze. Jak już n a początku zazn aczy łem , b ad an ia m orskie obejm ują coraz to sz ersz e kręg i i coraz to w ięcej zag ad ek zostaje w y jaśn io n y ch dzięki w spólnej p ra c y licznego z astęp u badaczy. O tw arły one w rota now ej d ziedziny, a celem ich jest ujęcie sy n tety czn e cało­

k ształtu zjaw isk biologicznych w m orzu, które u w ażam y za ko­

lebkę życia n a n a sz y m globie.

Ze stacji m orskiej w Lowestoft.

D R. IN Ż. T A D E U S Z N IE M C Z Y N O W S K I.

O skraplaniu gazów .

Jed n em z zagad nień , które z a p rz ą ta ły u m y sły u czo n y ch w d ru ­ giej połow ie ubiegłego stu lecia, było śc isłe ok reślen ie c h arak teru gazów, ich istoty, budow y i zachow ania się w ro zm aity ch w a ru n ­ k ach . P rzed ew szy stk iem jed n a k stw ierdzenie, czy pojęcie gazu jest pojęciem sam o istn em , c h a ra k te ry sty c z n e m zjaw iskiem dla pew nej g ru p y ciał, czy też ok reślen iem tylko pew nego sta n u ciała, sta n u niesam oistneg o , lecz u zależnionego od w aru nk ów zew n ętrz­

nych.

W y ja śn im y to dokładnie n a p rzy k ład zie ciała bardzo pospoli­

tego i dobrze n a m zn an eg o — wody.

W oda jest w zw y c z a jn y c h w a ru n k a ch cieczą. W iem y jednak, że bardzo łatw o m ożn a p rzep ro w ad zić ją w in n y stan s k u p ie n ia : przez oziębienie poniżej 0° C w sta n stały , w form ę, którą n a ­ zy w am y lodem , p rzez ogrzan ie pow yżej 100° C w sta n lotny, gazow y, zw an y p a rą w odną. Lód, ciecz i p a ra — są to trzy ró żne sta n y jednego i tego sam eg o ciała, w ody.

S taw iam y teraz p y ta n ie : czy p a ra w odna je s t g a z e m ? O czy ­ w iście. file tutaj stan gazow y je st tylko pew ny m stan em sk u p ie­

n ia ciała o z n ak u ch e m icz n y m H2 O, zw anem wodą. Z n a n e są n a m rów nież s ta n y ciekły i stały .

W eźm y teraz pod uw agę np. pow ietrze. S tw ierdzam y, że p o­

w ietrze jest podobnym gazem , jak p a ra w odna, f il e nie są n am znane s ta n y ciekły i stały . P rzed ew szy stk iem nie w iem y, czy sta n y takie m ogą istnieć. O ile istn ieją, stw ierdzim y, że m iędzy

2*

(22)

pow ietrzem a w odą n iem a w ich ch ara k te rz e z a sa d n icz y c h różnic.

Jeśli takie sam e zach ow an ie się z a o b serw u jem y p rzy w szystkich gazach, nietylko p rzy pow ietrzu, stw ierdzim y, że pojęcie gazu jest pojęciem tylko pew nego sta n u sk up ien ia.

Jeżeli jed n a k pow ietrza czy in n y c h gazów n ie potrafim y o trzy ­ m ać w fazie ciekłej i stałej, b ęd ziem y m u sieli u znać, że słow o

„ g a z “ podaje n am pojęcie nie pew nego sta n u sk up ienia, lecz cze­

goś zu p ełn ie sam oistneg o , c h a ra k te ry z u ją c eg o n a m b a d an e ciało.

T ak ie w łaśn ie p y tan ie postaw iono sobie w ubiegłem stuleciu.

K b y n a to p y tan ie m óc odpow iedzieć, próbow ano gazy s k ra ­ plać. W iedziano, że p a rę w odną m o żn a przeprow adzić w stan p ły n n y p rzez oziębienie poniżej 100° C lub, p rzy w y ż sz y c h tem ­ p e ra tu ra c h , przez zw iększen ie ciśn ien ia. P róbow ano zastosow ać m etody te do gazów. O kazało się, że i niektóre gazy, jak np. chlor, am onjak, bezw odnik w ęglowy, d w utlenek siarki, przy lekkiem ochłodzeniu i zastosow aniu c iśn ien ia k ilk u n a stu lub k ilkudziesię­

ciu atm osfer — rzeczy w iście zam ien iły się w ciecz.

W iększość gazów nie ch ciała się jed n ak skro plić — m iędzy in n em i n ajp o sp o litszy z nich — pow ietrze. Poniew aż w iedziano, że do sk ro p len ia bezw odnika węglowego potrzeba c iśn ien ia około 70 atm osfer, p rzy p u sz c z an o , że ciśn ien ie, u żyte p rzy próbach sk ra p la n ia op o rn y ch gazów , było za m ałe. Z astosow ano więc ci­

śn ien ia jesz c ze w iększe, dochodzące n aw et do kilku ty się c y atm o­

sfer — bez żad n y ch jed n a k w yników . P y tan ie pozostało n iero zstrzy g nięte.

Pow iedziano więc, że istn ieją pew ne ciała, jak np. wodór, tlen, azot, pow ietrze, które m ogą istn ieć tylko w fazie lotnej, nie dają się jedn ak an i skroplić, an i tem bardziej zestalić. N azw ano ciała te g a z a m i t r w a ł e m i. In n e ciała m ogą istn ieć we w szy stk ich fa­

zach, a gazy ich dadzą się łatw o przepro w ad zić w in n y stan s k u ­ pienia. G azy ich są g a z a m i n i e t r w a ł e mi , czyli p aram i.

P odział ten obow iązyw ał p rzez długie lata, aż do roku 1869, do chw ili ogłoszenia badan A n d r e w s ’a. D ziś w iem y już, że gazów trw ałych niem a, że pojęcie gazu jest tylko pojęciem sta n u sk u p ien ia m aterji, że k a żd y bez w y jątku gaz m ożna p rzep ro w a­

dzić w sta n ciekły i stały, ale nie działan iem duży ch ciśnień, lecz b ardzo n isk ich tem p eratu r, leżący ch często około 200° C poni­

żej zera.

Z a słu g a tego o d k ry cia p rzy p ad a, ja k pow iedzieliśm y, A n ­ d r e w s o w i , który w ro ku 1869 przep row ad ził szczegółow e b a ­

(23)

O skraplaniu ga zó w . 2 1

dania nad dw utlenkiem w ęgla, n a podstaw ie którychto dociekań m ożna było określić p rzy c z y n y , które b y ły pow odem n ieud aw ania się d o ty ch czaso w ych prób, i podać w arunki, p rzy k tó rych sk ro ­ plenie jest m ożliw e.

B ad an ia fln d re w s ’a rozpoczęły długi szereg p rac nad c h a ra k ­ terem gazów, p rac tern ciek aw szy ch, że do w yko n an ia ich trzeba było ro zw inąć w pierw i w y k ształcić o so b n y dział techniki lab ora­

tory jnej, m ianow icie dział o trzy m y w an ia n isk ich tem p eratu r.

T ru d n o ści były ogrom ne, tak zn aczn e, że dopiero w ro ku 1908, czyli w 39 lat po p ra c y /\n d r e w s ’a, udało się K a m e r l i n g h O n n e s ’o w i skro plić ostatni z gazów „trw a ły ch “, hel, a w o stat­

nich latach n aw et zestalić.

D o św iad czenia i\n d r e w s ’a polegały n a n astęp u jącej zasa d z ie : W yobraźm y sobie c y lin d er stalow y, za m k n ięty z jednej stro n y denkiem , z drugiej ru ch o m y m tłokiem (ryc. 13).

P o w ierzch n ia tłoka (przekrój cylin d ra) niech w ynosi 1 dm*.

W obec tego p rze su n ięc ie tłoka o 1 dm da nam zm ian ę objętości w cy lind rze o 1 d m 3 czyli o 1 litr. W cy lin d rze z a m y k a m y do­

kładnie 1 k g bezw odnika węglowego.

O czyw iście, gaz ten w yw iera, zależ­

nie od objętości c y lin d ra i tem p e­

ra tu ry , pew ne ciśnienie, posiada pew ną prężno ść, którą m ierzy m y m ano m etrem , u m ieszczo n y m n a 50 den k u (m).

P rz y jm ijm y , że tłok zn ajd u je się w sk rajn em , zew nętrznem położe­

niu. G az zam k nięty posiada objętość 15 litrów (na 1 k g gazu). T e m ­

p e ra tu ra gazu niech w y n osi 100° C. Ryc' 13‘ Wykr^ K g , ^ ™ . dla b€ZWOd‘

O d c zy tu jem y ją na term om etrze t.

P a trz y m y n a m an om etr. C iśn ien ie w ynosi około 74 atm osfer.

Z a c zy n a m y teraz tłok powoli p rze su w a ć w lewo, ale tak, by gaz posiadał stale tem p e ra tu rę n iezm ien io ną 100° C. U z y sk a m y to w n a sz y m w ypadku przez chłodzenie cy lin d ra np. wodą. Z au w a­

ży m y , że p rz y sp rę ż a n iu gazu ciśn ien ie w zrasta. Jeżeli teraz n a ­ n iesie m y n a ry c. 13 dla każdego położenia tłoka odpow iadające ciśn ien ie m an om etru , o trz y m am y linję k rzyw ą, p rzedstaw iającą n am zależn o ść c iśn ie n ia od objętości 1 k g C 0 2 p rz y stałej tem ­ p eratu rze 100° C. Jeśli zag ląd n ęlib y śm y p rzy jakiem kolw iek po­

(24)

łożeniu tłoka przez m ałe okienko do cy lin d ra, zo b aczylib yśm y , że p rzy 100° C p rzy k ażdem c iśn ie n iu bezw odnik w ęglow y jest gazem . W y k reślam y , oprócz opisanej linji stałej te m p e ra tu ry czyli t. zw. izoterm y, podobne linje dla in n y ch jeszcze tem p e ra tu r, np.

50° C, 40° i 35° C — nie z a u w ażam y w c h a ra k te rz e linji żad n y ch różnic. Jeżeli jed n a k z a cz n iem y b ad ać izoterm ę, leżącą poniżej tem p e ra tu ry 31’4° C, np. 20° C, zau w aży m y, że, p o cząw szy od pew nego położenia tłoka, a m ianow icie 10'4 litra, ciśn ien ie p rz e ­ staje w zrastać, u trz y m u je się w stałej w ysokości, m im o, że gaz sp rę ż a m y w d a lsz y m ciągu. P a trz ą c do w n ętrza cy lin d ra, z au w a­

ż a m y zm ętn ienie gazu, aż p rz y położeniu tłoka 2'6 l stw ierdzam y , że w cy lin d rze z n a jd u je się k laro w n a ciecz — sk ro p lo n y bez­

w odnik w ęglow y. P rz y izoterm ach, leżący ch poniżej, np. 15°, 10°, 0° i t. d., zm ętn ienie g azu w y stęp u je zn a cz n ie szybciej i p rzy zn aczn ie n iż sz y c h ciśn ie n ia c h .

B ad ając szczegółow o izoterm y, leżące m iędzy tem p eratu ram i 32° C, p rzy której żad neg o zm ętn ien ia nie z a u w aży m y , a tem p e­

ra tu rą 31° C, p rz y której sk ro p len ie ju ż w y stęp u je, zn ajd ziem y , że p rzy izoterm ie 31'4° C zm ętn ien ie n a stą p i tylko w jed n y m je­

d y n y m p unkcie, o dpow iadającym c iśn ie n iu 72‘9 atm osfer i obję­

tości 4’2 litra. P rz y tem p eratu rach , leżący ch pow yżej 31 ’4° C, bez­

w odnik w ęglow y pod żadn em , naw et n ajw ięk szem ciśnien iem skro plić się nie da.

N a podstaw ie w yżej o p isan y ch dośw iad czeń dochodzim y do w niosku, że bezw odnik w ęglow y a, jak stw ierdzają badan ia, i każd y in n y gaz, skroplić się da tylko w tedy, gdy tem p eratu ra jego jest n iższ a niż pew na, dla niego c h a ra k te ry sty c z n a , t e m p e ­ r a t u r a k r y t y c z n a . C iśn ien ie i objętość, odpow iadające p u n k ­ t o w i k r y t y c z n e m u (na ry c. 14 p u n k t K), n az y w a m y c i ś n i e ­ n i e m k r y t y c z n e m i o b j ę t o ś c i ą w ł a ś c i w ą k r y t y c z n ą .

P rz y g lą d a ją c się ry c. 14, m ożem y zau w a ż y ć jesz c ze jedną z a ­ leżność. W idzim y m ianow icie, że lin je izoterm poniżej k ry ty c z ­ n y c h załam u ją się w p u n k tach , które tw orzą znow u ja k ą ś krzyw ą, przecho d zącą przez p u n k t k ry ty c z n y (linja k reskow ana). Z b a ­ dań poprzednich, p rz y w y k reślan iu izoterm , m o gliśm y zauw ażyć, że załam an ie linji izoterm y n a ry su n k u w y stępuje w chw ili zm ętn ie­

nia gazu, a k o ń czy się, gdy w cy lin d rze m am y c z y stą ciecz.

Z m ętnienie za ś jest dow odem w y stęp o w ania m gły z kropelek cieczy w gazie czyli początk u sk ra p la n ia . P ra w a gałąź linji k re ­ skow anej p rzed staw ia n a m w ięc p u n k ty , w k tó ry ch s u c h y gaz

(25)

O sk rap lan iu g a zó w . 2 3

z a cz y n a w ilgotnieć, w zględnie w w ilgotnym gazie cała wilgoć w y sy ch a. J e st to tak zw ana lin ja p a ry n a sy co n e j. D ru g a, lew a gałąź linji k resk o w an ej p rzedstaw ia nam znow u p rze jście p a ry w ilgotnej w ciecz, w zględnie, idąc w odw rotnym k ieru n k u , rozpo­

częcie p aro w ania cieczy. L inję tę n a z y w a m y l i n j ą p a r o w a n i a .

Ryc. 14. W ykres izoterm dla bezw odnika węglowego w edług fln d rew s’a.

L in ja paro w an ia i linja p a ry n a sy co n e j dzielą n am pole stanów bezw odnika n a 4 części. Pole I n a lewo od linji p arow an ia — pole cieczy. Pole II leżące pod k rzy w ą, je s t polem p a ry wilgot­

nej. Pole III jest polem t. zw. p a r su c h y c h i słabo p rzegrzany ch, b lisk ich skro plen ia. Z a ś pole IV , leżące ponad izoterm ą k ry ­ ty czn ą (linja k resk a -k ro p k a ), p rzed staw ia n a m pole czystego gazu.

W p u n k cie k ry ty c z n y m K sch o d zą się pola cieczy, p a ry w il­

gotnej i gazu (czyli t. zw. p a ry p rzeg rzan ej), gaz tw orzy jed n o ­ stajn ą, m ętn ą m asę, nie d ającą się p o d ciąg nąć pod śc isłe pojęcie żadnego ze z n a n y c h n am stan ó w m a te rji: je st to t. zw. stan k ry ­ tyczn y.

Jeżeli p rzy p a trz y m y się p od an y m w n astęp u jącej tabeli datom k ry ty c z n y m ró żn y c h gazów , zrozu m iem y , dlaczego gazy, jak tlen, pow ietrze, w odór nie daw ały się sk ro p lić: tem p e ra tu ra k ry ty c z n a ich leży bardzo nisko, z n aczn ie poniżej tem p eratu r n o rm a ln y ch i> ab y g azy te zam ien ić w ciecz, m u si się je p rzedew szystk iem ochłodzić poniżej ich tem p e ra tu ry k ry ty c z n ej.

(26)

G az Znak

chemiczny tk pk vk Temp. wrzeń,

przy 1 atm.Iiz.

W o d a ... Ho 0 + 374 224-2 2-9 + 100

D w u tlen ek siark i - s ' o 2 + 156 81-5 1-92 8

C h l o r ... Ch + 141 83-9 — 36-6

flm o n ja k . . . . NH-i + 132-9 116-2 5-22 - 33-7

E t y l e n ... c 2ą + 90-5 51-0 — 103-5

B ezw od. węglowy . CO, + 31-4 75-3 2-16 — 78

T l e n ... o2 - 118 52-5 - 182-8

P ow ietrze . . . . — 140 40-4 - 191

T lenek w ęgla . . . CO — 141 37-2 — 190

A z o t... — 146 36-2 — 195-6

W o d ó r ... Ho — 242 20-7 — 252-8

H e l ... H e — 268 2-3 — 270-0

R tem p eratu ra ta leży n ad zw y czajn ie nisko, co pociąga za sobą ogrom ne tru d n o ści u z y sk a n ia jej i co spow odow ało, że m im o dokładnej zn ajo m o ści w arunków udało się ostatni z gazów, hel, sk rop lić dopiero w 39 lat po b ad an iach A n d re w s’a.

D ziś jest problem sk ra p la n ia gazów ro zw ią z a n y i to nietylko laborato ry jn ie, ale na w ielką skalę — technicznie. N ietylko to;

m ożna pow iedzieć, że sk rop lo n e g azy stanow ią jed n ą z podstaw d zisiejszej chem ji sy n te ty c zn e j, że w y rabia się p rzy ich pom o cy cały szereg c e n n y ch m aterjałów , p o cząw szy od naw ozów sz tu c z ­ n y c h aż do m aterjałów w ybuchow ych.

Bez m etod sk ra p la n ia gazów d zisiejsza ch em ja sy n te ty c zn a istn iećb y nie m ogła.

N as in te resu ją też głów nie m etody tech niczne, m etody o trzy ­ m y w an ia sk ro p lo n y ch gazów w d u ży ch ilościach i n a d użą skalę, u rzą d z a n ia do n ich , a p a ra ty i m a sz y n y .

B ędzie to przedm iotem n astęp n ego rozdziału.

II.

W rozdziale poprzednim z a p o z n a liś m y się bliżej z w a ru n ­ kam i, jakie m u sz ą być spełn io n e, a ż eb y sk ro p len ie gazu wogóle było m ożliwe.

W tym rozdziale zastan o w im y się, w jaki sposób m ożna i n a ­ leży to skroplen ie przeprow adzić i jak się je też tech n iczn ie p rze ­ prow adza.

Z o baczym y to n a przytoczonej poprzednio ry c. 14. M am y np.

bezw odnik węglowy o ciśn ien iu 50 atm . i tem p eratu rze 40° C.

S ta n bezw odnika przedstaw io n y jest n a ry c. 14 punktem N , po­

Cytaty

Powiązane dokumenty

chasma. Otóż larwa drugiego stadjum Diachasma żyje zaw sze tylko w poczwarkach m uchy, w zględnie, ściślej m ówiąc, w tern stadjum przejściow em od larwy do

Z jednej strony entuzjastycznie witana, z drugiej zażarcie zw alczana teorja ta, jak zresztą każda howa, w odm ienny od dotychczasowego sposób tłum aczy całe

pel wody spadającej na podłoże nacieki w znoszące się do góry, znane pod nazwą stalagmitów. Kształt stalaktytów zależy od kształtu szczelin, z których ścieka

rzonych, nie udaw ały się — stał się początkiem na coraz to w iększą skalę z obu stron organizowanej wojny chem icznej przy pomocy środków trujących,

runku na dwie części, lecz prawdopodobnie proces ten trzeba r a ­ czej objaśnić inaczej (ryc. Początki ścianek poprzecznych błony komórkowej przy podziale

Tenże sam trójchloroetylen, przez eter dwuchlorooctowy, daje się przeprowadzić w ester chlorooctowy, używ any w olbrzymich ilościach do wyrobu sztucznego i n d y g

barwieniem uczuciowem i t. Jeszcze większe trudności nasuwają się wtedy, gdy bada się dźwięki, wymawiane nie przez nas samych, lecz przez kogoś innego. Wtedy

Również wszelkie spichlerze lub komórki, które służą do przechowyw ania owoców, zboża, nawiedzane nieraz przez szkodliwe owady, kryjące się w takich kry