198 R E C E N Z J E I O M Ó W IE N IA tów tej reform y, pod wpływem nowych prądów w m alarstw ie i rzeźbie początków X IX w., występował właśnie przeciw sztuce przedstawieniowej. U Komisarżew- skiego, M eyreholda, Tairow a czy W achtangowa — z jego spektaklem Turandot Gozziego z 1922 r. — reform a te atru szła w parze m. in. z zainteresowaniem com- medią dell’arte (badania nad nią prowadził K. M iklaszew ski)17. Sięgano zatem do źródeł teatru, usiłując zrzucić równocześnie ciążącą na teatrze fałszywą te a tra l ność i teatralizację à rebours m alarstw a akademickiego, którego efekty i możliwoś ci tak powszechnie w ykorzystywano na scenach poprzedniego stulecia. Czyż w te atrze nie walczono z tym , co w sztukach plastycznych? Z pompierstwem? Z wtór- nością pomysłów i banalnością charakteru inscenizacji, z którym i do dziś dnia mo żemy się zetknąć w tradycyjnych spektaklach operowych? Dziś ucieka się już od pejoratywnego znaczenia term inu „sztuka pom pierów”. Czym innym do niedawna jeszcze wydawały się wielkie i wizjonerskie freski Davida W. G riffitha, jego Ju dyta z Betulii (1914), Narodziny narodu (1915) czy Nietolerancja (19116). Wielkie pa noram y, na realizację których pozwoliły nowe środki techniczne, jakim i dysponował film. Kino bowiem umożliwiło realizację tego wszystkiego, czego nie sposób było osiągnąć ani w m alarstw ie, ani w teatrze. Film ożywił statyczną wizję przeszłości wielkich płócien historycznych i batalistycznych, nadał niespotykany rozmach spek taklow i teatralnem u, tworząc nowe jakości wizualne i estetyczne, podnosząc do no wej rangi to, co wydawało się już przebrzmiałe.
Justyna Guze
SZKARŁATNY SZLAFROK FRYDERYKA LEMAITRE’A CZYLI ROZWAŻANIA O TEATRALNOŚCI ROMANTYCZNEJ
1. Fenom en teatralności traktow any jako differentia specifica sztuki teatru na ogół sytuuje się w opozycji ta k wobec życia, jak swoistości innych sztuk. Form uła określająca przybiera tu różną postać, w zależności od przywołanego kontekstu. Teatralność może się — przykładowo — okazać odpowiednikiem li- terackości, kategorii wprowadzonej przez rosyjską szkołę form alną dla określenia swoistych cech literatury, więc właściwą teatrow i „gęstością znaków” 1. W opozycji do naturalności może zostać potraktow ana jako kw intesencja sztuczności, w funkcji tejże naturalności w ystępująca 2. Z kolei zderzona z m alarskością pojawia się jako czynność reżyserowania, nie kom ponowania obrazu, jako działanie teatralizujące m alarską rzeczyw istość3. Teatralność jest zatem odnajdyw ana przede wszystkim w formie ekspresji, w sposobie organizacji wypowiedzi. Dzięki tem u wszakże pozo staje zjawiskiem zmiennym, poddanym przemożnym wpływom ideologii i estetyk, którego dokładniejsze określenie staje się praktycznie niem ożliw e4. W najlepszym przypadku można ją potraktow ać za badaczem fracuskim jako „specyficzną i he
17 A. N i c o l i , W św iecie A rlek in a , tłum . A. D ębnicki, W arszaw a 1967, s. 169.
1 C yt. za I. S ł a w i ń s k a , W spółczesna re fle k s ja o teatrze. K u antrotropologll teatru, K rak ó w 1979, s. 222; także zola. P. P a v i s , D lctlonnaìre du th éà tre. T erm es et concepts de ¿'analyse théátrale, P aris 1980, s. 409.
2 Ibidem , s. 410.
■M. P o p r z ę e k a , A k a d e m izm , W arszaw a 1977, s. 187. ‘ P. Pavis. on. clt.
r e c e n z j e i o m ó w i e n i a 199
terogeniczną kom binację licznych kodów, które wszystkie są homogeniczne, ale nie są w stanie być specyficznie te atra ln e” 5.
W tej sytuacji nie może dziwić fakt, iż pojęcie teatralności nabiera charakteru prawie metafizycznego, jak sugeruje Patrice Pavis, w tym sensie, że ocierającego się wciąż o niemożliwość, jaką jest uchwycenie „wszystkich właściwości wszystkich teatrów ” Jedyną przeciwwagą tej niemożliwości staje się skrajna relatywność, gdzie normą okazuje się brak jakiejkolw iek normy. W takim ujęciu teatralność będzie nie tylko jakością zmienną, ale także stopniowalną.
„Coś jest mniej lub bardziej teatralne w tym sensie, że jest bardziej lub mniej zbliżone do określonego modelu tea tru : — pisze Jerzy Ziomek — antycznego, śred
niowiecznego, klasycystycznego, romantycznego, Ogromnego, Biomechanicznego,
Okrutnego, a więc zarówno do modelu historycznego, jak norm atyw nego” 7. P ułapka relatywności okazuje się bardzo głęboka. W zestawieniu tym funkcjo n u ją bowiem obok siebie tak odrębne „rodzaje” teatralności, jak te, które zostają wyznaczone przez historyczno-społeczne modele te a tru (np. te a tr antyczny), ponad- indywidualne wzorce estetyczne (np. te a tr klasycystyczny), czy wreszcie jednostko we programy teatralne (np. te a tr Biomechaniczny). Być może wyjściem z tej pułap ki okazałaby się próba ujęcia fenomenu teatralności jako kom binacji zespołu cech stałych i zmiennych, kom binacji w pewnym sensie ponadhistorycznego i historycz nego punktu widzenia. Dystynkcje stałe przysługiwały teatrow i traktow anem u jako typologiczna odmiana widowiskowej stru k tu ry kom unikacyjnej, wyznaczane przez jeden z jego historyczno-społecznych modeli, przez określony typ miejsca te a tralnego, „lieu théátral”, jaki realizuje przykładowo te a tr antyczny, elżbietański, czy włoska scena p udełkow as. Zmienne zaś właściwości byłyby efektem działania skorelowanych z danym modelem historycznych norm inscenizacji.
Komunikacyjne „rusztow anie” charakterystyczne dla wszystkich typów miejsc teatralnych tworzy zespół podstawowych wyznaczników swoistości sztuki widowis kowej, „sztuki ruchu”, w ym agającej bezwarunkowo przestrzeni i czasu dla kom u nikowania swoich te k stó w 9. Wśród nich na pierwsze miejsce wysuwa się katego ria przestrzenna, uw ażana za decydujący wyróżnik teatralności. Przestrzeń te a tra l na posiadająca zawsze charakter uobecnionego „tu” (i przypisany do niej czas) przeciwstawiona zostaje jako całość przestrzeniom (i czasom) innym, nie-teatralnym , w danej chwili nieobecnemu fizycznie „tam ”. To wyodrębnienie stanowi konieczny w arunek zaistnienia bezpośredniego, zmysłowego kontaktu nadawcy i odbiorcy ko m unikatu, kontaktu wizualnego, słuchowego, naw et dotykowego, który leży u pod staw każdego widowiska 10. W ewnętrzny akt kom unikacyjny dzieli tę wspólną prze strzeń nadawczo-odbiorczą na dwie przestrzenie podstawowe, znacząc całą stru k tu rę piętnem dwoistości. Sam przekaz rozum iany najogólniej jako przestrzenne odtwo rzenie zdarzenia (złożonego z podstawowych elem entów: fabuły, człowieka i sło 5 R. D u r a n d , P roblem es de l’analyse stru c tu ra le e t sem io tiq u e de la fo rm e théàtrale,
w . Semiologie de la re p re se n tatio n . T h ea tre , television, b an d e d essinée, B ru x elles 1975, s. 113.
• P. Pavis, op. cit., s. 378.
7 J. Z i o m e k , P ro jekt w y k o n a w c y w dziele lite ra c kim a p ro b lem y genologiczne, w: Pow inow actw a lite ra tu ry . S tudia i szkice. W arszaw a 1980, s. 108.
8 Zob. D. B a b 1 e t, La rem ise en q u estio n d u lieu thé&tral au vin g tlem e siècle, w: Le lieu th é á tra l dans la société m oderne, réu n ies et p re sen te es p a r D. B ab let e t J. Ja c q u o t, P aris 1969, s. 13, zob. też w stęp J. J a c q u o t do m ate ria łó w z sesji w R oyau m o n t 22 - 27.III. 1963, w zbiorze: Le lieu th é á tra l à la R enaissance, P a ris 1968.
* T. K o w z a n, O a utonom icznoścl s z tu k i w id o w isk o w e j, w: W prow adzenie do n a u k i o teatrze, t. 1 D ra m at-te a tr, w ybór i op raco w an ie J . D egler, W roclaw 1976, s. 337.
200 R E C E N Z J E I O M Ó W IE N IA w a ) lł, odwołuje się do pozornej zgodności i jedności j,ego przebiegu, toku przed staw ienia, z aktem samego przedstaw iania.
Rozszczepienie stru k tu ry przebiega na ' wszystkich w ew nątrzteatralnych pozio mach: ulega mu kategoria adresata i nadawcy wypowiedzi, rodzaj kontaktu, który zostaje oparty o opalizację zachodzącą między dialogiem należącym do sfery przed stawienia, a dialogicznością tworzącą fundam ent aktu przedstaw iania. Wszak ..od powiedź” widowni posiada tylko jedną cechą wypowiedzi: nawiązanie do „cudzego słowa” padającego ze sceny. Można ją opisywać „jako potwierdzenie lub zaprzecze nie owego cudzego kom unikatu” 12 w yrażane — najczęściej -— w reakcjach fizycz nych.
Jedność te a tru pow staje więc niejako poza widowiskiem. Jest możliwa dzięki odwołaniu się do wspólnych nadawcy i odbiorcy kom unikatu historyczno-społecz nych pozam aterialnych kontekstów, powołujących do życia wspólnotę kodów. Swo istym symbolem tej rozszczepionej, dwoistej całości staje się trzecia, rzadko zauwa żana, a nie mniej ważna niż dwie pozostałe przestrzeń teatru: kulisy. W tej ukrytej przed okiem widza przestrzeni „sum ują się” oba układy: teatraln y i pozateatralny. Z jednej strony pozostaje ona terenem aktywności zorientowanej na „wykonanie pracy”, przygotowanie przedstaw ienia, z drugiej natom iast jest miejscem działań niezuniformizowanych, m anifestacji pozascenicznej rzeczywistości. T eatralny akt przedstaw iania jest możliwy dzięki istnieniu tej ukrytej przestrzeni przygotowaw czej.
Jeśli zatem określimy najogólniej zjawisko teatralności jako kontrolowane wy tw arzanie sztucznej rzeczywistości przedstawianego zdarzenia budzącego przewidy wane reakcje okaże się, że istotą sztuki te a tru jest jej synekdochiczność. Specyfika tej ulotnej sztuki polega na możliwości jej uchwycenia wyłącznie w ciągach dzia łań przygotowawczych i reakcjach odbiorczych. Spektakl opiera się o zasadę pars pro toto: jego egzystencja „odbija się” niejako i roztapia w akcie kreacji i odbio ru. Dlatego też okazuje się konieczne ujęcie zjaw iska teatralności w konkretnych uw arunkow aniach tw orzenia i odbioru, jakie niosą ze sobą poszczególne typu „lieux thé&trals”, historyczno-społeczne modele organizacji wypowiedzi teatralnej, cechu jące się względną stabilnością. One to w łaśnie m odyfikują sens egzystencjalnego w arunku teatru, ukrytego w m etaforycznym „tu i teraz ”. Pełni on nie tylko funkcję czynnika lokalizującego przedstaw iane zdarzenie w konkretnym miejscu i czasie, wobec określonego odbiorcy. Znaczenie teatralnego „tu i teraz” może poszerzyć się o bliżej nieokreślony czas i przestrzeń, o perspektyw ę długiego trw ania i wielu przestrzeni geograficzno-społecznych, w których zakorzenia się powołana do życia stru k tu ra teatralna. Każdy typ, każdy model teatru projektuje stałe i wym ierne układy przestrzenne, w wyniku których zostaje określony rodzaj terytorialności (przestrzenie trw ałe, na pół trw ałe lub n iefo rm aln e)13, charakter optymalnego dy stansu między grupą nadawczą d odbiorczą (dystans .intymny, indywidualny, spo łeczny, publiczny)14, przew idyw ana rola dla odbiorcy (uczestnik, świadek), zostają wyznaczone granice i możliwości tw orzenia przedstaw ianej rzeczywistości znako wej, wybór i w stępna hierarchizacja kodów. Pow stają — wciąż jeszcze ogólne, nie jako ramowe, reguły przedstawiania.
11 Ibidem , 357.
18 J. L a l e w i c z , K o m u n ik a cja ję z y k o w a i litera tu ra , W rocław 1975, s. 40.
» E. T. H a l l , U k r y ty w y m ia r, przel. T. H ołów ka, słow o w st. A. W allis, W arszaw a 197«, 152 1 n.
R E C E N Z J E i O M Ó W IE N IA 201 Należy pamiętać, że nasze widzenie te a tru i teatralności zostało określone w spo sób zasadniczy faktem zdominowania życia teatralnego w Europie w XVII i XVIII wieku przez typ teatru zwany sceną àltaiienne. Usunęła one w cień takie stru k tury, jak te a tr elżbietański czy jarm arczny, a w XIX stuleciu m iała już poza sobą długą tradycję twórczą i odbiorczą. Przestrzeń sceny włoskiej została zaprojekto wana jako przestrzeń trw ała, zorganizowana w oparciu o ..zarówno zm aterializow a ne, jak niewidoczne wzorce, które k ierują zachowaniem człowieka" 15, ustabilizow ana tak architektonicznie, jak zwyczajowo. Optym alnym dystansem okazał się tu dalszy dystans społeczny („Stań tak, żebym mógł cię obejrzeć”) 16, a rolą przewidzianą dla odbiorcy — rola „oglądacza”, ndeuczestniczącego uczestnika. Włoska scena barokow a nie bez powodu bywa nazyw ana „maszyną do pokazyw ania” 17 obrazów. Pow stała w wyniku działań wielkich m alarzy-architektów z przeznaczeniem uśw ietnienia dworskich fètes galantes. W swej strukturze zachowała pamięć tej genezy: scena, głęboka, przystosowana do staw iania „budowli perspektyw icznej” 18, u jęta w łuk prosceniowy, który — niczym ram a — wyznaczał kierunek spojrzenia widza, prze chylała się ku widowni; także widownia, z czasem wyposażona w nachyloną ku sce nie podłogę parteru, podzielona na „sektory”, na części według rangi społecznej od biorcy, poddana była dyktaturze spojrzenia: oglądała i była oglądana. I wreszcie przestrzeń trzecia, kulisy, rozbudowywane coraz bardziej, mieściły skomplikowaną maszynerię przystosowaną do tw orzenia złudnego i zmiennego światoobrazu.
Układ włoskich przestrzeni nadawczych przypom ina stru k tu rę szkatułkow ą: w stabilizowaną architektonicznie przestrzeń sceny wchodzi zmienna przestrzeń deko racyjna, która z kolei tworzy ram ę dla przestrzeni gry, przestrzeni działań a k to r skich, zwanej też ludyczną lub gestyczną 19. Ten ty p te a tru staw iał obraz ponad d ra matem. Operował pojem nym i stereotypam i malowanych miejsc (np. las, kom nata, ulica etc.), które mogą pomieścić całe szeregi różnych zdarzeń. Kod scenograficzny nad nim ciążący determ inow ał konstrukcję św iata przedstawionego, a m alarski ob raz z akcją, swoista dram m a per quadro, stanowił swoiste dla włoskiej stru k tu ry podłoże fenomenu te a tra ln o śc i20. T eatralność w stylu włoskim.
H ierarchia działań określających funkcjonow anie tej teatralności wysuwa na plan pierwszy kwestię czynności złudzeniotwórczych. Św iatem przedstaw ionym w stylu àltaiienne rządzi podstawowa reguła inscenizowanego złudzenia, w ym agające go ukrycia za kulisam i całej pracy reżysera-inscenizatora i m alarza scenicznego „widoku”, w który zostaje w projektow any aktor, jako reprezentant widowni. Św ia domość konwencjonalności, świadomość „bycia teatraln y m ” jest tu starannie ukryta, a efekt iluzji tym większy, jeśli widz zaakceptuje w pełni rzeczywistość tra k tu jąc ją w kategoriach „naturalności”, niezależnie od tego, jak bardzo jest nienaturalna. Widzowi, który nie chce się poddać efektowi iluzji, przepełnionem u „złą w iarą” w stosunku do przedstaw ienia, św iat sceniczny jaw i się w postaci sztucznej, nieau tentycznej, nienaturalnej. G eneralnie rzecz biorąc tak a postaw a ma miejsce w chwi lach kryzysu zarówno zmiennych norm inscenizacyjności, jak i zagrożenia bytu
da-15 Ibidem , s. da-152. 18 Ibidem , s. 176.
17 O kreślenie R. A llio, za A. V e i n s t e i n, L ieu et espace th éá tra l, w: J. D uvignaud, A. V einstein, Le th é à tre . P a ris 1976, s. 80.
18 J. F u r t t e n b a c h , O budow ie tea tró w , przełożył i opracow ał Z. R aszew ski, W ro cław 1958, s. 72.
18 P. P a v i s , op. cit., s. 151 i 156.
80 Zob. D. R a t a j c z a k , Obraz i słow o w ra m ie sce n y, w: P ogranicza i k o resp o n d en cje sztuk. Studia pod red. T. C ieślikow skiej i J . Sław ińskiego, W rocław 1980.
2 0 2 R E C E N Z J E I O M Ó W IE N IA
nego typu teatru. Pojaw iają się wówczas i n arastają działania deziluzyjne, dążące do obnażenia umownego ch ara k teru danej teatralności. Spotykam y się z tym na przełomie X IX i X X wieku, gdy włoska teatralność zostanie zakwestionowana. Na razie wszakże epoka rom antyczna jeszcze jej nie kwestionuje.
W ogólną ram ę teatralności w stylu włoskim epoka ta „w staw ia” obraz zbudo wany według w łasnych norm inscenizacji. Samo pojęcie wchodzi zresztą w użycie od około 1820 roku, od mom entu, gdy inscenizator jako odrębna „rola” do spełnienia wszedł oficjalnie w porządek spektaklu 21. Czynność jednak — traktow ana szeroko — okazuje się ta k wiekowa, ja k teatr, i niczym on posiada wiele o d m ian 22.
Najogólniej wszakże rzecz tra k tu ją c chcę określić inscenizację od strony spe cyfiki działań twórczych oraz swoistości odbioru. Tak więc w pierwszym przypad ku będzie ona zawsze pew nym w prowadzeniem tekstu w przestrzeń, sposobem od czytywania za pomocą środków stw arzających konfiguracje przestrzeni i proksemicz- ne relacje między aktoram i, — mówiąc krócej — sposobem scenicznej „strukturali- zacji fikcji” 23. W drugim przypadku natom iast inscenizacja to „tekst widowiskowy odczytany dzięki odniesieniu do teorii fikcji” 24. T ak traktow ana działalność insceni zacyjna pozostaje z jednej strony w ytw orem przem ian światopoglądowych i este tycznych zm ieniających norm y scenicznej „strukturalizacji fikcji”, z drugiej jednak trzeba ją związać z określonym rodzajem w izualnej wyobraźni wchodzącej w skład k u ltu ry epoki, ujaw niającej się i precyzującej ta k w odniesieniu do rzeczywistości, ja k do św iata fikcyjnego tworzonego przez sztukę teatru. Dodajmy: ujaw niającej się i precyzującej w skutek nacisku wyw ieranego na teatr przez publiczność, dla któ rej włoska stru k tu ra tea traln a jeszcze w XIX wieku m iała charakter ahistoryczny, nosząc znamię ponadczasowości.
2. „W kulturow ej świadomości pierwszych dziesięcioleci XX wieku wyrażenie
»dziewiętnasty wiek« uzyskało szczególny odcień. — pisze G adam er — Brzmiało jak obelga, oznaczało kw intesencję nieautentyczności, braku stylu ii sm aku — połącze nie jaskraw ego m aterializm u i pustego patosu kultury. Pionierów nowej epoki for m ował bunt przeciwko duchowi X IX w ieku” 25.
Nieautentyczność i b rak sm aku, jaskraw y m aterializm zderzony z pustym pato sem: wszystko to już na pierwszy rzut oka w skazuje na odczuwany wyraźnie i z de zaprobatą przerost określonej teatralności. Obserwowano go w architekturze i w m a larstw ie, w sztuce i w życiu. Wręcz można sądzić, że atrakcyjność zjawiska te atral ności nadaw ała swoiste piętno klim atowi epoki. Mówiąc ostrożniej, cechą charakte rystyczną stulecia pozostaje przechylenie ku sobie m alarstw a i teatru , teatru i ży cia 26.
Oczywiście w ielostronne związki między nim i nie są w ynalazkiem XIX wieku. Pam iętać trzeba, że znacznie wcześniej um iano — przykładowo — na bitwę patrzeć
21 M. A. A 11 e V y - V i a 1 a, In scenizacja ro m a n ty c zn a w e F rancji, przeł. W. N atanson, W arszaw a 1958, s. 72, 158.
!! Zob. A. V e i n s t e i n, La m ise en scène th éà tra le et sa co n d itio n e sth etiq u e, P aris 1955.
!S P . P a V i s, O sem iologii in scenizacji, przeł. S. Sw iontek, A cta U n iv ersitatis Lodziensis,
1982, s. 175.
24 Ibidem , s. 170.
“ H. G. G a d a m e r, F ilozoficzne p o d sta w y X X w iek u , przeł. M. Lukasiew icz, w: Rozum, słow o, dzieje. Szkice w y b ran e, wyb. i oprać. K. M ichalski, W arszaw a 1979, s. 58.
21 Zob. J. Z i o m e k , op. cit.; ty m sam ym p u n k tem w yjścia, jak ie tw orzy „bycie ku te a tro w i” zain sp iro w an y został tek s t G. B r o g i - B e r c o f f , Teatralność w dziejopisarstw ie
ren esa n su l baroku, w : P ubliczność lite ra c k a i te a tra ln a w d aw n ej Polsce, p raca zbiór, pod
R E C E N Z J E I O M Ó W IE N IA 203 jak na balet i traktow ać egzekucje w w ym iarach widowiska 2r. Romantyzm zmieni tu tylko normę: bitw a nabierze cech tragedii, praw a baletu zostaną zauważone w wojskowej defiladzie 28. Jednakże — jak się zdaje — o sile związków między teatrem rom antycznym a życiem tej epoki zadecydował dokonany w drugiej połowie XVIII wieku proces teatralizacji tem atów i w ątków codziennego życia możliwy dzięki d ra matowi mieszczańskiemu. Codzienność została nobilitow ana z jednej strony przez dram at serio, z drugiej zaś przez fakt teatralizacji rzeczywistości dokonany na tej samej scenie, na której dotychczas praw o do trwogi i litości przysługiwało wy łącznie głowom koronowanym. Sztuka zaczerpnąwszy z życia inspirację zaczęła odwrotnie oddziaływać na nie. Zniesiony został dotychczasowy ostry przedział między tymi dwoma strefam i umożliwiając teatralnej fikcji pełnienie roli nie prze ciwstawnej względem życia, lecz uzupełniającej. Tym samym „to, co jeszcze wczo raj wydawało się napuszone i śmieszne, ponieważ było przypisywane tylko sferze przestrzeni teatralnej, staje się norm ą mowy potocznej i codziennego zachowa nia” 20.
Efekt tego procesu, teatralizacja codziennych zachowań, zderzył się z rezultatem innego, przebiegającego tym razem w sferze sztuki: wzrostem znaczenia roli obrazu w poezji, nasileniem związków między poezją a m a larstw em 30 w yrażających się w istnieniu ogromnego wspólnego zbioru, wręcz leksykonu tem atów, wątków, m oty wów realizowanych tak przez m alarstw o, jak literatu rę i t e a t r 31. Związki m alar stwa i te a tru były w dziew iętnastym stuleciu wciąż bezpośrednie i „osobiste”, niczym w epoce „narodzin” włoskiej stru k tu ry teatru; specjalizacja nie oddzie liła jeszcze wyraźnie profesji m alarza od profesji d e k o ra to ra 32. Istniała wszakże między tym i dwiema sztukami również silna więź pośrednia, węzeł zadzierzgnięty przez dram at. Im pulsem dla takiej w łaśnie funkcji dram atu stała się stara horacjań- ska idea „ut pictura poèsis” ujm ow ana przez poetyki od XVI doi początków X IX stulecia wręcz w form ule nakazu: „niech poezja będzie jak obraz” 33. Idea ta znalazła swą kulm inację w Heglowskiej koncepcji „obrazowego uogólnienia jako istoty sztu k i” 84, dzięki czemu kategoria obrazu stała się łącznikiem między m alarstw em , poe zją i teatrem . Można zatem stwierdzić, że o ile proces teatralizacji codziennych za chowań przygotował podłoże dla rom antycznej działalności inscenizacyjnej określa jąc dzięki przełam aniu tradycyjnej bariery między życiem a sztuką zasady nowego sposobu, strukturaldzacji fikcji”, o tyle proces drugi przygotował grunt dla przem ian wyobraźni wizualnej epoki w ykorzystując wszelkie możliwości, jakie stw arzała sce na włoska.
Światopogląd epoki rom antycznej tw orzy klim at sprzyjający rozkwitowi te a tra l nego obrazowania, zbiegającego się w czasie z w ielką lekcją udzieloną epoce przez " Z w raca na to uw agę w yczulony n a zja w isk a tea tra ln o śc i: S t e n d h a l , R acine l Szeksp ir, przeł. W. N atanson, w stępem i p rzypisam i o p atrzy ł A. K o tu la, W arszaw a 1957, s. 194, 319.
25 Zob. J. L o t m a n, T ea tr i teatralność w kszta łto w a n iu k u ltu r y poczqt.'cóu) X IX w ieku , przeł. A. Bogusław ski, N ow y w yraz, 1974, n r 11, s. 195.
11 Ibidem , s. 99.
11 Zob. np. M. M a c i e j e w s k i , P oetyka. G a tunek-obraz. W k rę g u p oezji ro m a n ty c zn ej,
W rocław 1977, s. 119 - 120.
51 Na ogół tra k tu je się ro m an ty zm jak o p rą d p rz ed e w szystkim lite rac k o -p o ety ck i i m u zyczny, zob. J. B i a ł o s t o c k i , Iko n o g ra fia ro m a n tyczn a . Przegląd p ro b lem ó w badaw czych, w: R om antyzm . S tudia nad sz tu k ą d ru g iej połow y w ieku X V III i w ieku X IX , W arszaw a 1967, s. 59.
52 M. A. A 11 e V y - V i a 1 a, op. cit., s. 76 - 77.
33 H. M a r k i e w i c z , u t p ictura poesis . . . D zieje toposu i pro b lem u , w: T essera. S ztu ka jak o przedm iot badań, K rak ó w 1981, s. 156.
'204 R E C E N Z J E I O M Ó W IE N IA dram at Szekspira 35. Zarysował on doskonały wzór teatralnego istnienia świata, nie jako podsumowując i zbierając wcześniejsze doświadczenia i przeczucia. Szekspi row ska transpozycja starego toposu te atr-św iat była czytana i interpretow ana przez rom antyków w trzech zasadniczych planach: światopoglądowym, estetycznym i tech nicznym. Tak więc z jednej strony przejm owano z Szekspira wielką tem atykę m eta fizyczną i polityczno-historyczną, dokonując jej w aloryzacji w ram ach dwóch za sadniczych doktryn rom antycznych: doktryny kosmosu i doktryny b u n tu 36; z dru giej — Szekspirowską grę między rzeczywistością reprezentow aną przez widownię a złudnym św iatem scenicznym ujm owano teraz z punktu widzenia mistyki po wszechnej analogii, dzięki czemu te a tr mógł pełnić funkcje sobowtóra świata; w re szcie trzeci typ refleksji stanowił efekt lektury dram atów Szekspira z perspektywy w ym agań włoskiego obrazu scenicznego, co wymagało niejako „naturalnego prze strojenia” tych tekstów na różny od macierzystego instrum ent wykonawczy.
Zafascynowana Szekspirem rom antyczna koncepcja dram atu opartego o tem at i schem at w alki człowieka z losem, światem, Bogiem, sytuowała się na przecięciu obu doktryn rom antycznych, kosmosu i buntu. Pierw sza, przez Szekspira, nawiązy w ała kon tak t z metafizycznością wieków średnich widzianych w perspektywie „te go zjaw iska heroicznego i płomiennego, jakim są nam iętności średniowiecza” 37, druga — lekcję zmienności historii przetw arzała w naukę rewolucji. Szeregi anty nomii idą też w głąb stru k tu ry dram atu. Jego formuła, dwoista już w rom antycz nym obrazie jego genezy 38, zakładała ścisłą zależność między m aterią a ideą, szcze gółem historycznym a wizją poetycką. Siła tego dram atu miała polegać na wzajem nym ograniczaniu się „litery” i „ducha’’ w grze ich „wolności” i „konieczności”. A kt idealizacji poetyckiej ograniczał w ten sposób ekspansywność „bladej prawdziwoś ci” 38, nadaw ał fikcji dram atycznej piętno dzieła sztuki: z kolei funkcją szczegółów
staw ało się nasycenie wszystkich „ciemnych kątów dzieła” „tym życiem powszech nym i potężnym, w którym osoby są najbardziej prawdziwe, a w konsekwencji k a tastrofy najbardziej rozdzierające” 40. Dzięki tej chwiejnej równowadze między fak tam i a ideam i właśnie dram at mógł stać się „koncentrycznym zwierciadłem ’* epoki, te a tr zaś jej „punktem optycznym” 41.
T eatr i dram at pozostające ze sobą w dialektycznym związku, przez epokę „ustaw ione” przed św iatem niczym system luster, spełniały ówczesne oczekiwania, przyjęły rolę sobowtóra 42, oferując widzowi grę obecności i nieobecności, grę odbić. Dram at, ten subiektyw ny obraz myślowy, obdarzony większą intensywnością i głębią życia niż rzeczywisty pierwowzór, czyniący „ze lśnienia światło, a ze św iatła pło mień” — powie H u g o 43, sięgał po teatralną materialność, by kreować scaniczne „wid
15 W. H u g o , (P rzedm ow a do d ra m a tu »Cromwell«, przeł. J. P a rv i, w: M anifesty ro m an tyzm u 1790 - 1830. A nglia, N iem cy, F ra n c ja . W ybór tek stó w i o pracow anie A. K ow alczakow a, W arszaw a 1975, s. 178, 184) nazyw a S zekspira „bogiem te a tru ” , u zn aje jego tw órczość za jedno z trzech w ielk ich źródeł poezji, obok Biblii i dzieł H om era.
56 M. J a n i o n, G orączka ro m a n tyc zn a , W arszaw a 1975, s. 45 - 46. ” S t e n d h a l , op. cit., s. 218.
18 „ D ram a t został stw o rzo n y z chw ilą, gdy ch rześcijań stw o oznajm iło człow iekow i: «Je steś dw oisty (. . .)«” , pisał W. H u g o , op. cit., s. 281.
» A. de V i g n y , R ozw ażania o p raw dzie w sztuce, przeł. E. B ieńkow ska, w: M ani fe sty . . . , op. cit., s. 360.
« W. H u g o , w stęp do R u y Blas, cyt. za S. S k w a r c z y ń s k a , W ikto r Hugo ja k o
te o r e ty k dram atu, w: tejże, S tudia i szkice lite rac k ie , W arszaw a 1953, s. 472.
11 W. H u g o , P rzedm ow a do d ra m a tu »Cromwell«, op. cit., s. 296. 11 M. J a n i o n, op. cit., s. 52.
R E C E N Z J E I O M Ó W IE N IA
m a” ludzi i przedmiotów, złudne w swej pozornej obecności odbicie św iata zachowu jące wszystkie „cechy psychiczne, emocjonalne obrazu, ale obrazu uzewnętrznionego i magicznego” — zauważa Edgar Morin 44 w swej analizie obrazu i widma, rysujących się w roli funkcjonalnych odpowiedników dram atu i teatru . Rom antyczna idea korespondencji nie tylko sztuk, także dwóch rzeczywistości, n atu raln ej i sztucz nej wyznaczała teatrow i rolę p unktu optycznego. Wszak „wszystko, co istnieje w świeoie, w historii, w życiu, w człowieku, wszystko powinno i może się w nim odbijać (. ,.)” 4S. W „punkcie” tym św iaty ulegały zwielokrotnieniu: rzeczywistość fizyczna przerastała w metafizyczną, m it posiadał odpowiednik w planie teatralnej konstrukcji obrazu. Tem aty pejzażowe, historyczne, fantastyczne zyskiwały na sce nie swój obrazowy stereotyp przekształcając się w inscenizacyjny komunał.
Teatrowi, pisze Ju rij Lotm an, przypadała tu rola m echanizmu kodującego, po średniczącego między m alarstw em a rzeczyw istością40. Rytualizował on ówczesny kanon naturalności i codzienności oraz przekazywał, już w postaci zrytualizowanej, m alarstw u. Ten nowy rytuał, teatralny, nie tracił jednak związku ze swym m acie rzystym ko n tek stem 47, w prost przeciwnie. Wymagał ciągłej konfrontacji z m igotli wym, zmieniającym się światem teatru, pełniącym dla niego funkcję praktycznego układu odniesienia, uzasadniającego poniekąd dokonywanie „w tórnej ikonizacji” i życia i obrazu. U jawniona zostawała w ten sposób znakowo-um owna n a tu ra obu sfer, sztuki i życia 4S.
Zdaniem Lotm ana te a tr pozostawał dla obu funkcjonalnym zwierciadłem. Na rzucił im swój .,język”, sposób kreow ania św iata oparty o zasadę podwojenia zna ku i znaczenia49, podwojenia niezbędnego, by zaistnieć w przestrzeni teatru . W pro wadził w życie i na płótno artystyczne m oment gry między dwiema przestrzeniam i: życiową i teatralną, między dwoma językami, m alarskim i scenicznym 50. Dzięki te mu i życie i dzieło plastyczne zyskiwało swoistą nadwyrazistość, a dominujący ży wioł teatralności uniew ażniał czysto m alarskie w alory obrazu, odbierał znaczenie niesteatralizowanem u bytowaniu. W ten sposób te a tr obnażał znakową naturę ży cia i sztuki, zmuszał poniekąd i artystę, i człowieka do uśw iadom ienia sobie możli wości i ograniczeń użytkowanych konwencji.
Właśnie akt podwojenia uznany przez Lotm ana przenikliwie za istotę te a tra ln e go przeistoczenia nadaw ał obrazowi, gestowi życiowemu dodatkowy w alor znaczenio wy. Jednak i te a tr „przeglądający się” wówczas w zwierciadle sztuk plastycznych i życia uśw iadam iał sobie w łasną odrębność i niezależność, własną sztuczność, w łas ne prawa. Czynił istotny krok w stronę autonomii. Zgodnie z praw am i sceny wło skiej przeistoczenie następowało tu w całościowo traktow anym obrazie scenicznym, dążącym w tej epoce do możliwie ścisłego połączenia przestrzeni scenograficznej i przestrzeni gry, zamkniętych odtąd, oddzielonych od widowni. „Połączenie żywego aktora i perspektywicznego obrazu w ciemnym teatrze stw arzało na scenie hipno-44 E. M o r i n , K ino i w y obraźnia, przeł. K. E b e rh a rd t, przedm . o p atrzy ł M. C zerw iński, W arszaw a 1975 s. 39 - 40. Z godnie z ro zró żn ien iam i M orina (jakże zresztą m ieszczącym i się w tra d y c ji p lato ń sk iej, zob. Sofista, przekł., W. W itw icki, W arszaw a 1956, s. 100) d ra m a t jak o obraz m yślow y stw arzałb y dla ¡rzeczy szansę nieobecności, m im o sw ej obecności; od w ro tn ie te a tr: um ożliw ia on w łaśnie obecność rzeczy m im o sw ej nieobecności.
45 Ibidem , s. 49.
48 J. Ł o t m a n, T e a tra ln y j ja z y k i 2ivopiś (K p ro b lem e Ik o n ić esko j reto riki), w: T e- ■atralnoje p ro stran stv o , M ateriały n a u ćn o j k o n fe re n c i (1978), M oskva 1979, s. 247.
47 Ibidem , s. 250. 48 Ibidem , s. 239 - 40. 48 Ibidem , s. 249. 59 Ibidem , s. 242 - 244.
R E C E N Z J E I O M Ó W IE N IA
tyczne widmo — pisze A leksander Rappoport — i jednocześnie zaostrzało nowe fo r my widzenia"; umożliwiało widzowi identyfikującem u się z postaciami ,,przeżycie przestrzeni w trakcie gry” 51.
Pod tym term inem Rappoport rozumie ak t wyobraźniowego zjednoczenia widza ze scenicznym światem, akceptację złudzenia jego obecności i własnego w nim, kon tem placyjnego udziału. Ta gra obecności i nieobecności, umowności i realności wy korzystuje opozycyjność aktów i an trak tó w pogłębioną w teatrze romantycznym przsz całkowite wygaszenie sali w trakcie spektaklu (sygnał w yrw ania widowni z jej realnego świata), antynomiczność gry św iata i ciemności. Na styku więc opiycz- no-perspektywicznych i społeczno-aktorskich układów', relacji zachodzących m' _dzy sceną a widownią powstaje fenom en teatralizow ania zachowań i d ziałań 5*. On to właśnie pozwała potraktow ać reakcje widowni w kategoriach odbicia akcji scenicz nej i odwrotnie, ujrzeć na scenie odbicie codzienności. Dzięki niemu właśnie dzieło teatralne, istniejące tylko chwilowo, ma szansę przetrw ania w steatralizowanych zachowaniach odbiorców.
Podsum ow ując tę część rozważań powiedzmy, że pytanie o teatralność epoki ro m antycznej jest pytaniem o ogólne ram y tw orzenia i odbierania obrazowego komu nału inscenizacyjnego tej epoki, mieszczącego się w kanonie podstawowych działań obrazo- i złudzeniotwórczych włoskiej sceny barokowej. Romantyczny kom unał in scenizacyjny respektuje włoskie wym agania stworzenia dla ciągu steatralizow anych obrazów z akcją (dram atu w obrazach) ustabilizowanej konstrukcji przestrzennej ze stałym centrum zorientowania, projektującej akt odbioru dzieła przy zachowa niu dystansu społecznego między obrazem a widzem, dzięki czemu stawało się moż liwe zaakceptowanie złudzenia „naturalności” tego obrazu. Na tym „włoskim” grun cie perspektyw icznym ” jest realizowany wielki „tem at ram ow y” 53 epoki: tem at w al ki jednostki z siłami wobec niej zew nętrznym i ujęty wszakże z subiektywnego pun ktu widzenia. Ta właśnie subiektywność w ym agała idealizacji, podporządkowania dominującej w obrazie wizyjności elem entów m aterialnego bytu, steatralizow'anej codzienności wykorzystywanej w funkcji uwierzytelnienia przedstawionego świata.. Teatralizacja ta opierała się o ciągi zwielokrotnionych znaków i znaczeń, dzięki czemu rom antyczny światoobraz uzyskiwał charakter w pewnej mierze odrealniony, ulegając powiększeniu w stosunku do rzeczywistości. Staw ał się tym samym jej „sobowtórem”.
3. Czas najwyższy odwołać się do przykładu. Oto młody debiutujący dram atopi- sarz, P ierre Berton, zostaje przyjęty przez słynnego aktora romantycznego teatru bulwarowego, Frédérica L em aìtre’a.
„Pozłacane meble w obrzydliwym stylu obrzydliwej epoki miały pąsowe obicia i żółte frędzle; utrzym ane w tych samych barw ach portiery zakryw ały drzwi. Są dząc po wszystkich oznakach, była to typowa inscenizacja czwartego aktu m elodra m atu u bogatego bankiera, w salonie R oberta M acaire’a pławiącego się blasku sła wy. Czekałem przez dziesięć m inut (...), kiedy nagle odwróciwszy się na dźwięk
51 A. R a p p o p o r t , P ro stranstvo tieatra i pro stra n stvó goroàa w Jevropie X V I - - XV II w w ., tam że, s. 206. W tym m iejscu w ypada stw ierd zić, że połączenie a k to ra z obrazem zrealizu je w pełn i dopiero ro m an ty czn a te c h n ik a sceniczna. T ym czasem R ap p o p o rt ten a k t zjednoczenia w idzi ju ż w o k resie b a ro k u , k ied y to a k to r zw ykle zajm ow ał pozycję jak b y n a k raw ędzi zn ajd u jąceg o się za nim „ tu n e lu p ersp ek ty w iczn eg o ” .
5! Ibidem , s. 207.
R E C E N Z J E I O M Ó W IE N IA
otwieranych drzwi zobaczyłem wielkiego artystę (...). Miał na sobie jedw abny szla frok o tak jaskraw ej szkarłatnej barwie, iż w chwili, kiedy się pojawił, jak gdyby przyblakło pąsowe obicie salonu (...). Szedł ku mnie dostojnym mierzonym krokiem i sam jeden w ydaw ał się być całym orszakiem, którem u brakow ało jedynie uroczy stej muzyki. Nogi staw iał prawidłowo czubkami stóp skierow anym i na boki, jak gdyby ukryw ając przepych szytych złotem p a n to fli. . . Szlafrok spadający z ram ion wspaniałym i fałdam i wlókł się za nim, jak tren książęcego płaszcza, dołem luźno zwisał gruby, pleciony sznur, którym można byłoby świetnie się opasać, lecz za miast tego jeden jego koniec ciągnął się wężowymi skrętam i po dywanie jak ogon już w środku salonu. Wielki Frederick podchodził do mnie tym samym krokiem, orszaku tkwiącego jeszcze w innym pokoju w momencie, kiedy sam arty sta staw ał jakim Don Salluste zbliżał się w dram acie Ruy Blas do hiszpańskiej królowej, żeby wargam i musnąć jej królew ską dłoń . . . Jego ręka, okrągła i giętka, baw iła się nie sztyletem, lecz listem od mego dziadka. Zam ieniliśm y ze sobą wszystkiego parę raa- łoznaczących słów (...) Ale tych parę słów nabierało w jego ustach zupełnie nie zwykłego znaczenia, absolutnie niewspółmiernego z tym czego dotyczyły. Odnosiło się wrażenie, że decyduje nie o przeznaczeniu dwóch foteli na parterze, lecz o losie ca łego imperium. Każda sylaba odryw ająca się od jego ust u rastała do rangi sam oist nego, wspaniałego słowa; pauzy pełne głębokiej tajemniczości, oddzielając słowa, n a dawały im tak ą wagę, iż zdawały się być całymi zdaniami, a najprostsze zdania — długimi monologami. Ta dziwna m aniera, w jakiej wypowiadane były słowa zakra w ała w dziedzinie deklam acji na optyczny fenomen wywołany przez powiększające szkła, pod którym i drobny owad osiąga rozm iary słonia. (...) wspaniały sposób wy sławiania się dodawał skrzydeł myślom. Zwykły grzecznościowy zwrot »dzień dobry, monsieur« wydaw ał się zawierać w sobie cały ś w ia t. . . (...) ” 54.
Znamienne, że ten długi, skrócony zresztą przeze mnie fragm ent, został wyko rzystany przez Eisensteina, reżysera również teatralnego, wrażliwego na wszelkie przejawy teatralności w sztuce. Przytaczając tę scenę w innym zupełnie celu, Eisen stein mimochodem zauważa: „Starzejący się F ryderyk w scenerii spłowiałego prze pychu purpurow ego salonu zdradza młodemu adeptowi jedną z tajem nic wielkiej tradycji patetycznej gry aktorów rom antycznego te a tru ” 55 Ale nie tylko. Scena ta jest także wspaniałą lekcją rom antycznej teatralności. Lekcją niezwykle w yrazistą ze względu na dystans istniejący między odbiorcą zmuszonym przez aranżującego tę sytuację aktora do uczestnictwa w steatralizow anym rytuale, którego z początku w pełni nie potrafi zaakceptować, rozpoznając bezbłędnie jego teatraln ą proweniencję, ale którem u mimo wszystko się poddaje, zafascynowany w końcu, jak się zdaje, je go natrętną wizualną symbolikę. Wchodząc do salonu wielkiego aktora P ierre Berton zanurza się w odpowiednio zainscenizowaną rzeczywistość.Staje oko w oko z prze niesionym z publicznego miejsca w pryw atne sanktuarium inscenizacyjnym kom u nałem epoki. I właśnie ten a k t translokacji tego co publiczne w obszar pryw atny obnaża reguły teatralności epoki. Salon przestaje być tylko salonem, jedna z odpo wiednio sfunkcjonalizowanych w ew nętrznych przestrzeni domu. To specjalnie kreo wana „strefa fasadow a”, jak nazywa Erving Goffman m iejsca naszych życiowych, codziennych w ystępów 58. Ta pryw atna „scena” Frédérica L em aitre'a posiada także
54 Cyt. za S. E i s e n s t e i n , N ieobojętna przyro d a , przeł. M. K um orek, W arszaw a 1975 s. 114 - 115.
55 Ibidem , s. 116.
511 E. G o f f m a n , C złow iek w tea trze życia codziennego, przeł. H. i P. S piew akow ie, o p ra ć, i sł. w stępnym poprzedził J. Szacki, W arszaw a 1981, s. 157.
R E C E N Z J E I O M Ó W IE N IA
swoiste „kulisy”. U kryw ają one nie tylko mechanizmy przeistoczenia, także niepoe- tyczną” rzeczywistość, unieważnioną na rzecz „poetycznej” 57, w której nie chodzi o walor praw dy, ale o wartość sztuki.
„Z chwilą, gdy przed widzem ustawiono dekorację po co ciągnąć go za kulisy i pokazywać mu obsługę i m aszynerię? — pyta W iktor Hugo — Czy walor poetycki utw oru zyska cokolwiek na autentycznych świadectwach historii?” 58.
W tym teatrze jednego aktora i jednego widza scenografia została starannie opracow ana, tak, by n a kilku nadw yrazistych znakach zbudować określoną atm o sferę, wywołać określone wrażenie. Każdy szczegół został tu obmyślony w ściśle teatralnej manierze: portiery, złocenia, frędzle, obicia mebli tworzą nie tylko złoto- pąsowe tło dla postaci odzianej w szkarłatny szlafrok. Także zwielokrotniają jej wielkość, unaoczniają znaczenie, dzięki sposobowi potraktow ania koloru. Kolory styczny leitm otif zestaw ienia złota i odmiany czerwieni powtórzony dw ukrotnie w obiciach i portierach ujaw nia — w łaśnie dzięki aktow i podwojenia -— swą znakową naturę. Dokonuje się w ten sposób odrealnienie wnętrza, co zostaje zresztą natych m iast odczytane przez świadomego rzeczy odbiorcę, naw et ze wskazaniem teatralnego źródła metamorfozy poczciwego mieszczańskiego salonu: czw arty akt m elodram a
t u . . . Nie bez powodu jednak znaczenie dekoracji zmniejsza się w momencie wejścia aktora; następuje jakby cięcie w ew nątrz relacji: zainteresowanie widza prze nosi się z przestrzeni otaczającej na postać. To szkarłat jej stroju przygasi barw y de koracji, a przestrzeń gry zdominuje przestrzeń scenograficzną. Mechanizm działania „fasady osobistej” F ryderyka jest tu analogiczny do fasadowości przestrzeni: wspól nie powołują do życia złudny obraz wielkości dzięki zharmonizowanej dekoracji, powierzchowności postaci i jej sposobu bycia E9.
Przygniatająca, wręcz szokująca B ertona ostrość kolorystyczna kostium u F ryde ryka w połączeniu z krojem , sznurem opasującym talię, sposobem noszenia, przeo braża zwykły szlafrok w znak wielkości, nietuzinkowości aktora, wręcz symbol jego pozycji w ówczesnym świecie bulwarowego t e a t r u 00. Nie ma wątpliwości, to jego własny świat przeniesiony w życie ze sceny. Tu, jak i tam , zwykłe przedmioty, me ble, sznur i szlafrok przeobrażają się w znaki sytuacji wobec nich zewnętrznej. Są rzeczami w yrw anym i ze swego codziennego kontekstu, przeobrażonymi w wyniku hiperbolizacji i podw ojenia: sznur jest zbyt gruby i długi, szlafrok zbyt szkarłatny, a szkarłat stroju i szyte złotem pantofle pow tarzają raz jeszcze kolorystykę deko racji. To teatraln e znaki tych przedmiotów, rekw izyty romantycznej teatralności w yrażające przekonanie epoki, że nadm iar znaczeń w yrastających z ciągu powięk szeń i podwojeń stanow i o wyższej wartości przedstaw ianego świata, nobilituje jego zwykłą materialność i fizyczność, nie pozwala mu niejako „stoczyć się” w powszed niość.
To samo odnajdziemy w opisie sposobu bycia aktora, jego kroków (z roli Don Saluste — notuje szybko w pamięci kronikarz), sposobu mówienia, uwzględniającego nie tylko brzmieniowy w alor słowa, ale i kontrastow y w alor pauzy (chciałoby się w tym miejscu wyręczyć św iadka i dodać: to styl m ystérieux), operującego grą rea- listyczności i wyolbrzymienia, podwojenia słów przez ciąg chwil ciszy; to samo uwidacznia się w geście ręki bawiącej się nie — w brew oczekiwaniu — sztyletem,
57 J. Ł o t m a n, T ie a tr a ln y j ja z y k . . . , op. cit., s. 249. 58 W. H u g o, P rzedm ow a . . . , op. cit., s. 318. 59 E. G o f f m a n, op. cit., s. 63.
60 O a k to rz e ty m zob. M. D e s c o t e s, Le dram ę ro m a n tiq u e et ses grands createurs,
R E C E N Z J E I O M Ó W IE N IA 209 lecz listem (dopowiedzmy: rekw izytem równie częstym w teatrze tej epoki i rów nie znaczącym). Nie bez powodu mówiono wówczas potocznie o gestach à la F rede rick Lem aitre 81. Wszystko to okazuje się nie tylko znakiem niekwestionowanej wiel kości aktora, wym agającej — jak można sądzić — nieustannego potwierdzenia rów nież na gruncie pozateatralnym . Jest to także znak roli. F ryderyk nie wypada ze swojego- emploi. Don Saluste, Robert Macaire . . . 62 Te postacie również istnieją w zwierciadlanym ciągu zwielokrotnionych wcieleń. To kreacje figur wielkich w swych źle ulokowanych namiętnościach, żyjących zbyt intensywnie, aż do własnej scenicznej zagłady. Szkarłat i purpura są tu znakam i nam iętności porażających swą intensywnością i zaangażowaniem po stronie strefy zła. Wielki aktor nie pozwa la widzowi o tym zapomnieć. A sam nie może istnieć w roli bez pośrednictwa ..la stra ”, oka widza.
T aki mniej więcej tekst widowiskowy odczytamy dziś jeszcze z opisanej sytua cji. Została ona utrw alona w pamięci spektatora w sposób nie tylko teatralny, także m alarski. M alarski w swym ostrym kadrow aniu, kompozycyjnym zorganizo waniu wokół centralnej postaci aktora. To niem al tryptykow a konstrukcja złożona z trzech segmentów-obrazów: ujęcia samej przestrzeni dekoracyjnej, scenicznego entrée Lem aitre’a i portretu aktora wygłaszającego kwestie swej roli. Ale te ramy m alarskie rozsadza żywioł teatralności. Z dzisiejszego punktu widzenia można ją przeciwstawiać naturalności, choć wówczas odbierano ją w tych w łaśnie kategoriach, akceptując rom antyczną konwencję „natury” z całą jej arealnością, wizjonerskością — patetyczną i ironiczną zarazem. W ymagającą od odbiorcy „dobrej w iary” aby zaistnieć, zaktualizować wszystkie znaczenia. W przypadku Bertona akt owej „do brej w iary” okazał się w końcu chyba efektem świadomego wyboru. Wszak tego typu tekst teatralny w skutek „złej w iary” odbiorcy byłby skrajnie nieautentyczny. Pam iętajm y zaś, że w przypadku sztuki tea tru tylko z odbicia możemy wnioskować o dziele, tylko otrzym ując ,,część” możemy próbować mówić o „całości”.
Podobne refleksje wzbudza inna relacja, tym razem już z przedstaw ienia tea tralnego: Teofil G autier pisze o pannie Georges, heroinie Odeonu:
„Z- nieodm iennym zachwytem wspominamy uśmiech, którym otw ierała drugi akt Marii Tudor: na wpół leżąc na stosie poduszek, ubrana w jasnoczerwony aksa mit, dopełniony srebrnym brokatem w rozcięciach rękawów, królew ską dłonią do tykała ciemnych włosów klęczącego Fabiana Fabiani. Jej perłowy profil odcinał się od tła o mrocznym bogactwie: rozbłyskiwała, płynęła w świetle, olśniewała pięk nem (...) i niby we śnie była ucieleśnieniem potęgi upojonej miłością. Zanim po wiedziała słowo, grzmoty oklasków, które nie mogły ucichnąć, buchnęły od p arteru aż po galerię. Jakże była piękna w Lukrecji Borgia (...). Ton, jakim mówiła do księcia, w scenie z truciznam i: »Don Alfons z F errary, mój czw arty mąż!«. I ten ryk tygrysicy, kiedy w ostatnim akcie pokazywała zatrutym biesiadnikom ich tru m ny! «Wydaliście dla mnie bal w Wenecji, macie wzamian wieczerzę w Ferrarze«. Któż n ie pam ięta tego zdania? Jej przeraźliwy głos skandow ał każdą sylabę z okrut ną powolnością, zw ielokrotniającą rozpacz serc. Była to praw dziw a groza, praw dzi wa namiętność, prawdziwy d ram at” °3.
81 Ibidem , s. 183.
62 Z nam ienne, że w łaśnie postać R o b erta M acaire zw ielo k ro tn ił a k to r w szeregu już pod własnymi, nazw iskiem w y staw ia n y ch m elodram atów , ja k ie od ro k u 1834 p o jaw iły się n a b u l w arze pò sukcesie k re u ją ce g o tę postać pierw szego u tw o ru , sy g n o w an ej przez spółkę a u to rsk ą A intier-Saint A m and i P o ly a n th e i A uberge des A d re ts, Ibidem , s. 180.
83 T. G a u t i e r, Panna Georges, w: Pisarze i a rty ś c i ro m an ty czn i. S zkice-w spom nienia- -groteski.,- W ybór i p rzek ład J. Guze, W arszaw a 1975, s. 114 - 115.
« i
14 A rtiurn Q uaestiones
f
l2 1 0 R E C E N Z J E I O M Ó W IE N IA
Jakże podobne mimo wszystko są te dwa opisy: ta k w elementach, jak w cha rakterze całości. Znów czerwień i srebro tworzy określoną aurę emocjonalną wokół postaci, znów przesadne efekty: ry k tygrysicy, głos przeraźliwy, znów rozciągnięte sylaby, zdania tworzone n a wpół z pauz, na wpół ze słów, znów mroczność tła odpo w iadająca siile namiętności. Oto co epoka uw ażała za kw intesencję teatralności: obraz codzienności steatralizow anej aż do granicy niezwykłości, unadzw yczajnienia przed stawianego zdarzenia dramatycznego, kiedy ta nadzwyczajność w yrastała na pod łożu nadw yrazistej sytuacji nastaw ionej na natychm iastow y odzew emocjonalny ze strony widowni. Komponenty tej sytuacji: kolory, gesty, przedmioty, postacie z ich sposobem mówienia istnieją w całych ciągach podwojeń, przywołujących rozlegle konteksty symboliczne, stw arzających wrażenie uwznioślenia przedstawianego świa ta, jego wielkości n atrętn ej, niczym ze słego snu. W relacjach świadków i uczestni ków ówczesnych teatralnych wydarzeń rzuca się w oczy zasadnicza właściwość: przerysowanie, nieum iarkow anie sceniczne, odpowiadające zresztą gwałtowności po staci d intensywności ich przeżyć, poHfoniczności ich światów, odbierane były jako w yraz prawdy, wszakże praw dy scenicznej, uwznioślonej przez praw a te atru i jako takie budziły autentyczne wzruszenia. A wzruszenia te musiały być bardzo silne, skoro G autier po latach pam ięta uśmiech aktorki, gest ręki, ton głosu, skoro Berton pisze o Lem aitrze: „Zadziwiające zjawisko, niezapom niane i charakterystyczne, które i teraz, pół wieku później, stoi niezatarte przede m ną z najdrobniejszym i naw et szczegółam i.. .”.
4. Zwróćmy uwagę, że do dnia dzisiejszego te a tr rom antyczny trak tu je się — obok barokowego — jako najbardziej „teatralny”. Stopniowanie zachodzi tu w ra mach typu, jaki stworzyła i długo miała utrzym ać scena włoska, którą z kolei mo żna by uznać za „najbardziej te a traln y ” mcdel spośród historycznych „lieux t h é á - trals”. F ak t ten związać w ypadnie z modelującym działaniem dw orsko-arystokra- tycznej kultury, która stała u źródeł sceny włoskiej, a która w opozycji do kulturo wego standardu wieków średnich prow adziła do rozszczepienia życia i świadomości człowieka na dwie sfery, jaw ną i ukrytą, jasną i cie m n ą64. To przeciwstawienie kryje się u podłoża słów M. Leveya: „Teatralność” (term in nieco naiwny, purytań- ski i obciążony pejoratyw nym znaczeniem) jest właśnie tym , co oddziela jasny, ludz ki świat wieku XV od nowej, im ponującej m aniery, gdzie jak na scenie ludzie od gryw ają swoje uczucia i' — podobni klasycznym aktorom ze starożytnych czasów — nakładają maski, noszą dziwne stroje i poruszają się na koturnach, które spra w iają, że ich postacie przybierają nadludzki, fizyczny i em ocjonalny w yraz” 65. Mo żna sądzić, iż owa dwoistość, w yrażająca się w teatrze opozycją dwóch przestrzeni: kulis i sceny tworzącej całość z widownią, tego co było ukryte i ujaw nione w przy słowiowych św iatłach rampy, nadaw ała piętno szczególnej teatralności tym epokom, które dokonywały rew aloryzacji swej strefy ciemnej, podkreślając wagę tajemnic, znaczenie metafizycznego m echanizmu świata. Rzeczywistego i teatralnego. Zracjona lizowany klasycyzm podkreślał — w przeciwieństwie do rom antyzm u — rolę prze strzeni poddanej w ładzy wzroku. Liczyło się dla niego przede wszystkim pole sił istniejących między sceną a widownią. Romantyzm — odwrotnie. Powtórzmy raz jeszcze słowa W iktora Hugo:
„Czy w alor poetycki utw oru zyska cokolwiek na autentycznych świadectwach
« Zob. N. E l i a s , P rzem ia n y ob ycza jó w w cyw iliza cji Zachodu, przeł. T. Zabłudow ski, W arszaw a 1980, s. 426, 254 - 255.
R E C E N Z J E I O M Ó W IE N IA
historii? Kto wątpi, będzie szukał. Nie m a dowodów rzeczowych n a okoliczność płodów wyobraźni. Serce kraje się na widok poezji herm etycznie pogrzebanej pod notam i — są to ołowiane okucia tru m n y ”.
Dla epoki rom antycznej teatralność była nie tylko jednym ze sposobów życia i tworzenia, była czymś więcej: zorientowaną pragm atycznie teorią widzenia. O par tą o uzasadnioną teoretycznie sztuczność, konwencjonalność, jaw ną dem onstratyw - ność zakładającą zawsze świadomość istnienia drugiej, niedem onstratyw nej rze czywistości. Tak rozum iana teatralność nie opiera się — w brew deklaracjom — na dążeniu do uchwycenia prawdy, lecz uchwyceniu w subiektyw nym akcie zrozu mienia i odwzorowania na scenie wiarygodnej jej postaci. Dlatego to tak istotna była kw estia „dobrej w iary” odbiorcy, a spektakl rom antyczny mógł spełniać jego ukryte tęsknoty, stawać się przeżyciem na jawie sennego m arzenia. Znam ienna jest tu taj dbałość o wzruszenie odbiorcy, jego „przyjemność dram atyczną”, jak pisał Stendhal. Była to przyjemność szczególnego rodzaju, oparta o głębokie, choć krótko trw ałe wzruszenie widza wywołane chwilą „zupełnej iluzji” powodującą momen talne, doskonałe stopienie się widza ze św iatem n a scenie stworzonym 60. Ku takim momentom dążyła rom antyczna tragedia, rom antyczny m elodram at. Cały te a tr epo ki, który w owym dążeniu poszerzał coraz bardziej granice własnej teatralności. A teatralność posiada w każdym czasie bariery używalności chwytów i środków, bariery motywowane właśnie przez teorię widzenia rzeczywistości. Jest — patrząc od tej strony — pewnym w artościującym i system oidalnym układem norm określa jących zasady budow ania scenicznego obrazu. Systemoidalnym, nie systemowym. Teatralność bowiem nie jest zwykle definiowana, funkcjonuje w ram ach scenicznej praktyki, niejako „potocznie”, w obyczaju epok. Można ją zatem potraktow ać jako repertuar aktualizowanych w danej chwili norm, na które składać się będzie za równo swoisty „słownik” chwytów i motywów, tem atów i schem atów ich użycia, więc jak gdyby ąuasi-składnia scenicznego przekazu. Jest to wszakże najbardziej zewnętrzna płaszczyzna zjawiska. Jednakże właśnie ona określi, często negatywnie, walor m alarskiego obrazu.
K ryterium teatralności w sprawozdaniach z salonów m alarskich w ydaje się być dla Stendhala czy^ G ustave Planche dosyć proste: odpowiada jej zwykle ak t prze
kroczenia granic m alarstw a, rzec by się chciało granic „m alarskości”. T eatralizacja m alarskich przedstaw ień odbierana jest jako fałsz, gra nie budząca tak pożądanego wzruszenia odbiorcy. „Kilka miesięcy tem u — pisze Stendhal — poszedłem obejrzeć «Rodzinę chorego«, niew ielką pracę bez szczególnych ambicji, wystaw ioną dwa lata tem u przez nieżyjącego już P ru d ’hona. Upłynęły zaledwie dwie m inuty, a już po czułem się głęboko wzruszony; przyszedłem obejrzeć robotę P ru d ’hona, jego sposób kładzenia farby, światłocień, rysunek; nie mogłem myśleć o niczym innym , jak o rozpaczy tej biednej rodziny. Taki jest elektryzujący rezultat praw dy; oto czego przede wszystkim brak współczesnej epoce: praw dy w malowaniu uczuć serca” 67. Dla Stendhala jednak, praw da była ściśle związana z kw estią granic między sztu kami. Kwestią zachowania ich czystości i odrębności. „Czy nie z powodu tego błędu większość posągów Berniniego przypomina stary wodewil (...) ” — pytał w 1828 r o k u 68. K ategoria wzruszenia stosowana przez niego tak w odniesieniu dx>
80 S t e n d h a l , Racine i S ze ksp ir, op. cit., s. 133 - 134 i 142 - 143.
87 S t e n d h a l , Salon 1824 ro ku , przeł. H. M oraw ska, w: F ra n c u scy p isarze i k ry ty c y o m alarstw ie. 1820 - 1876, w y b ó r i o p raco w an ie H. M oraw ska, W arszaw a 1977, t. 2 s. 85.
88 S t e n d h a l , O sztu ka ch p ię k n y c h i c h a ra k te rze fra n c u sk im , przekł. H. Morawska» tam że, op. cit., s. 98.
R E C E N Z J E I O M Ó W IE N IA
m alarstw a, jak i do teatru uniew ażniała plan malowidła, negowała aspekt technicz ny wykonania. „Jedną z rzeczy, które najbardziej przeszkadzają tworzeniu się tych momentów iluzji, — pisał — jest podziw, choćby najsłuszniejszy, dla pięknego w ier sza w tragedii” 89. W zruszenie unieważniało przedmiotowe widzenia dzieła sztuki, przesuwało akcent na podmiotowość spojrzenia. T eatralny żywioł w m alarstw ie był, jak się zdaje, na tyle silny, widoczny i ekspasywny, wymagał przy tym spełnienia ta k określonych w arunków , że mógł być odczuwany jako obcy, jako swoiste wy naturzenie m alarstw a. Choć z drugiej strony w sytuacji silnej presji teatru na ży cie społeczne bywał przyjm owany jak najlepiej.
Ale jest jeszcze, zapewne, druga przyczyna negatywnej oceny teatralności w m alarstw ie: jego „w ykorzenienie” i związane z tym w ynaturzenie, stopniowa za tem degradacja całej w arstw y światopoglądowej i teoretycznej, prowadząca do czystej zewnętrzności, do m askarady. Rzec można: u trata kulis, nadm iaru znaczeń, tajem nicy, przesunięcie zainteresow ania stulecia z planu ukrytego na plan jawny. W „chwiejnej harm onii” rom antycznej nie było trudno o przechylenie dzieła w jed ną lub drugą stronę, pozostawiające na polu bitwy tylko „widmo” pozbawione „duszy” dram atu, jakby czysty re p ertu ar form, za którym i stoi już tak niewiele. Dlatego też Gustave Planche mógł napisać, że „Jane Grey pana Paula Delaroche jest raczej teatraln a niż dram atyczna” 70, a Teofil G autier używał sobie na tym m ala rzu określając jego rekw izytornię jako „słodką potworność na użytek publiczno ści” n . Być może z tego to źródła wywodzi się często spotykana w latach dw u dziestych naszego wieku potoczna opinia, że „teatralizm to zewnętrzność dramatu. W przeciwieństwie do pierw iastka dram atycznego-wewnętrznego, duchowego (.. .) teatralizm daje sceniczność (...) ” 72. To, co teatralne stało się z czasem tylko ze w nętrzną w arstw ą dzieła, a sztuczność i nieautentyczność zdeaktualizowanej for m uły odczuwana była coraz w yraźniej w m iarę wygasania ożywiającej ją prawdy wewnętrznego rozdarcia — dram atu, praw dy gry teatralnej. Ograniczona do czystej dekoracyjności, pozbawiona siły działania rom antyczna teatralność traciła sens swe go istnienia tracąc w alor wieloznaczności, gry skojarzeń, jakie jeszcze wyzwalał przykuw ający wzrok widza szkarłatny szlafrok Frédérica L em aitre’a.
. Dobrochna Ratajczak
MALARSTWO A TEATR W 2 POŁOWIE XIX WIEKU — PROBLEMY BADAWCZE. („KAZANIE SKARGI” JANA MATEJKI W ŚWIETLE TYCH PROBLEMÓW)
W dotychczasowej praktyce, zarówno naukowo-badawczej jak i przede wszy stkim krytycznej, dostrzegano często relacje w ystępujące pomiędzy teatrem (rozu mianym głównie jako widowisko zrealizowane według określonego tekstu w erbal nego dem onstrowane na scenie) a m alarstw em i relacje te ujmowano bądź to w kategoriach ogólnie pojmowanej korespondencji tych sztuk (łącznie z
akcentowa-•» S t e n d h a l , R aclne i S zek sp ir, op. cit., s. 143.
7o G' p l a n c h e , Salon 1834 ro ku , przeł. H. M oraw ska, w: F ran c u scy pisarze . . . , op. C it., S. 184.