• Nie Znaleziono Wyników

Wspomnienie o Wojciechu Ziembińskim

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wspomnienie o Wojciechu Ziembińskim"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Wiesław Jan Wysocki

Wspomnienie o Wojciechu

Ziembińskim

Niepodległość i Pamięć 8/1 (17), 125-129

2001

(2)

N r 17, 2001

Wiesław Jan Wysocki

Wspomnienie o Wojciechu Ziembińskim

N apisał o W ojciechu Z iem bińskim bodaj najtrafniej S tefan Kisielewski, nazywając go „pożytecznym w a ria te m ” . E p ite t szaleńca m a swoje niekoniecznie m edyczne odniesienia; tak często nazyw ano ludzi, którzy podnosili przysłowiową m otykę na słońce — wystarczy sięgnąć do kościelnych m ortuologiów lub literatu ry hagiograficznej, by takie o kreślenia nabrały w aloru u zn an ia i zauroczenia. Był więc Z iem biński w tym znaczeniu w ariatem poży­ tecznym.

P ozostaw ił po sobie w iele; o b o k tw orów epizodycznych i czasowych b rał udział w p rze d ­ sięwzięciach trw ałych, znaczących, chciałoby się pow iedzieć historycznych. Pom nik ofiar agresji sowieckiej n a M uranow ie, sanktuarium katyńskie na Powązkach, K opiec Chwały Ż ołnierzy K O P -u w W ytycznem , rew aloryzacja G ro b u N ieznanego Ż o łn ie rz a — to tylko niektóre m a teria ln e ślady je g o aktywności. W iele też było działań politycznych — K O R , R O P C iO , K SN -y, o b ro n a cam po santo czyli pl. M arszałka Piłsudskiego z G ro b em N iezna­ nego Ż o łn ie rz a przed sylwestrowym pijaństw em , wymyślonym przez ratuszow ych kom ercja- listów. N ie cierpiał zresztą tych wszystkich nuworyszy i naw róconych po krachu firm y spod znaku „22 lipca” , co w ciem no kupili W ajdow ą w ersję „wszystko na sp rzed aż”. N ie był z tych, co „kłaniają się okolicznościom i praw dom każą, by za drzw iam i stały”, ja k mówi N orwidow y w iersz, którym uczcił go Biskup Polowy w m owie żałobnej w k ated rze polowej W ojska Polskiego.

N ie był łatw ym p a rtn e re m — ani rozm ów cą, ani kom panem . Był p asjonatem i angażo­ wał się całym sobą, to te ż nie akceptow ał kunktatorstw a, połow iczności i niekonsekw encji. Zyskiwał przyjaciół, ale też ich tracił; naw et w ieloletnie przyjaźnie p o trafił był przerw ać, jeśli ktoś w edług je g o p rze k o n an ia uchybił w kw estiach, k tóre on określał ja k o narodow e im ponderabilia. Ś cierał się o te w artości i o ich realizację z różnym i osobistościam i, także z uchodzącym i za auto ry tety krajow e i em igracyjne. N ie pogodził się z realiam i III Rzeczy­ pospolitej, bo więcej dla niego było tu „ p e e re li-b is” niż wolnej, suw erennej Polski. Z tych pow odów był przeciw nikiem „okrągłego sto łu ” i praktyki politycznej, sprow adzającej się do

(3)

126 Wiesław Jan Wysocki

tzw. „grubej k reski” . D lateg o zaangażow ał się w R O P (z gorzkim finałem ), a następnie jeszcze m ocniej w opracow yw anie społecznego pro jek tu konstytucji, zgłoszonego następnie przez „S olidarność” , d o k tó reg o przeforsow ał kilka b ardzo istotnych sform ułow ań z najw aż­ niejszym bodajże d lań o kontynuacji tradycji II Rzeczypospolitej. O pinie, iż obyw atelski p ro jek t konstytucji stanow i niezaprzeczalny sukces, tyle że niespełniony, naszej dem okracji, w yrażają u zn a n ie także dla autorów i pro m o to ró w p rojektu, w tym również Z iem bińskiego.

Spraw a katyńska stanow iła cząstkę jego życia i jego pasji, i to nie dlatego naw et, że był przew odniczącym F undacji Katyńskiej, ale z w ielkiego zaangażow ania w tem at; w ielo k ro t­ nie przypom inał, iż K atyń je st w pierwszym rzędzie spraw ą państw a i najwyższe w ładze państw ow e nie m ogą się od tego zwolnić, następnie zobow iązania spadają na W ojsko P ol­ skie i d o p ie ro na dalszym planie dostrzegał Rodziny Katyńskie. N ie działo się tak, dlatego że nie w idział tragedii i bólu najbliższych zam ordow anych oficerów , ale dlatego, iż d o strze­ gał racje państw a polskiego i zobow iązania odpow iedzialnych za zbrodnię sąsiadów . Przy­ pom inał, iż p o je d n an ie m iędzy państw am i i m iędzy n arodam i nie m oże odbyw ać się w piy- w atnej rozm ow ie przyw ódcy państw a ze sługą Bożym co wyniósł głowę z rzezi — musi być publiczne i n a w aru n k ach sakram entalnych. Z d aje się, że do tej pory nie zd o łan o jeszcze przełożyć na język polityki p roblem u odpow iedzialności za zbrodnię, pokuty i zadośćuczy­ nienia. C hyba i polityka polska, bo o rosyjskiej nie m a co mówić, nie natrafiła na kom paty­ bilny system łączący p o przodkach odziedziczone w artości narodow e z pragm atyką d o ra ź ­ nych interesów .

W śród tych o statnich kwestii podnosił Z iem biński k ilkakrotnie spraw ę K rólew ca, tej rosyjskiej kolonii, k tó rą Stalin kazał zapłacić (czyli zadośćuczynić — to kościelne tłu m ac ze­ nie dla tych, co rzadko do kościoła zaglądają o dkąd p rzestali bywać służbow o lub z a p o m n ie­ li, że rogi swoje w św ięconej w odzie um oczyli) za straty w w ojnie ojczyźnianej, a k tó rą to rek o m p e n satę nazyw a się dziś „lotniskow cem zacum ow anym przy...” . M niejsza o nazwy. Z iem biński głośno pow iedział o rek om pensacie za napaść w 1939 roku, okupację, bezpraw ­ ny zabór ziem w schodnich II R zeczypospolitej i określił możliwy wym iar tej reko m p en saty ze strony M oskwy. Był sam . Inni nagle — w brew sobie — nieoczekiw anie wytrzeźwieli (czy tylko politycznie?) i szeptali o nim: oszołom . Po latach te m at nieśm iało wrócił; po stu lat w olnej strefy w olnocłow ej dziś ju ż się pojawił, kiedyś ktoś rzuci w imię interesu jednoczącej się E u ro p y id eę dem ilitaryzacji tego rejonu!? M oże jeszcze raz W ojciechowe będzie na w ierzchu...?

B odajże w kręgach poselskiej kom isji spraw zagranicznych zrodziła się zbożna myśl 0 p o jed n an iu z R osją, ale w tym akcie wyraźny był duch Priw islińja gdyż niew iele m iał on w spólnego ze św iadom ością rep rezen to w an ia M ajestatu Rzeczypospolitej; p a rtn e ra m i nie miały być wcale elity kremlowskie czy reprezentanci Dum y, ale... „M em o riał” . A w ięc p rze d ­ staw iciele w ładz naszego państw a nie z przedstaw icielam i innego państw a, ale z re p re z e n ­ tacją instytucji pozarządow ej z Rosji (choć działalność „M em o ria łu ” tru d n o przecenić i m a o n a w ielkie niepodw ażalne zasługi) m ieli dopełnić aktu p o je d n an ia — i to 17 w rześnia. A bsurd gigantyczny. N ie m ógł tego politycznego szwejkostwa zaakceptow ać Z iem biński 1 choć ju ż chory i ograniczony w możliwości po ru szan ia się postanow ił — ja k sam określał — „stru ć” głupi pom ysł. W tym samym czasie doprow adził do sesji w Senacie nt. „O likwi­ dację skutków zm owy H itle r-S ta lin ”, w której wystąpili W ładim ir Bukowski i W iktor Suwo- row (W ładim ir R ezu n ), R osjanie bynajm niej nie reprezentujący władz, państw a czy swego

(4)

naro d u , będący uosobieniem du ch a w olnej od upiorów przeszłości Rosji. Uczestniczy! też a m b asa d o r U k ra in y w P olsce d r D m y tro Pawtyczko. N ie pojed n an ie było przedm iotem dyskusji, ale refleksje, co trze b a zm ienić, by przekreślić zbrodniczą przeszłość. W ystąpił z inicjatyw ą u tw orzenia Społecznego Trybunału M iędzynarodow ego do O sądzenia K om uni­ zm u, ale sił ju ż m u zbrakło, by idea ta w ybrzm iała ja k pow inna była; to w ażna cząstka jego te sta m en tu , k tó ra je st naszym zobow iązaniem . Czy podołam y?!

M oskw a i sow ieckie im perium zła oraz ich ideologiczna b aza — kom unizm były dla Z iem bińskiego obsesją i największym w rogiem . Była to zdrow a i n atu ra ln a reakcja człow ie­ ka, k tó rem u życie darow ało inne dośw iadczenie, a m ianow icie „H eglow e ukąszenie” . Nie przeszedł był przez czerw one harcerstw o, nie rozkułaczał wsi, nie zasiadał osobiście lub „ro d zin n ie” w krwawych trybunałach, nie robił klaki, gdy przem aw iali „wodzowie n a ro d u ”, nie n ależał do elit towarzyszy, nie żałow ał, gdy zgasło „Słoneczko na W schodzie”, nie pisał listów do władzy nie swojej, to te ż później nie w ystępował i nie w stępow ał na nowo, nie rzucał książeczkam i do partyjnych kółek, nie doświadczył tego, co innych ukształtow ało i n ad a ło rozgłos. D o tego towarzystwa faktycznie nie pasow ał, bo był za porządny, i dlatego nie pasow ał do g ro n a K O R -u w drugim etap ie jego działalności. P odobnie było z W olną E u ro p ą ; ile kom unikatów , apeli i innych tekstów Z iem bińskiego zostało przem ilczanych lub zastąpionych nie jego w ersją!

W 1988 roku półroczny pobyt na Z achodzie pozwolił mu p o rozum ieć się z em igracyjny­ mi przyw ódcam i innych narodów zniew olonych przez M oskwę i w spółtw orzyć K ongres N a­ rodów E u ro p y Środkow ej i W schodniej, z przyszłą siedzibą we Lwowie. Był to ważny akt podjęty tuż p rzed lawinowymi zm ianam i, jakie nastąpiły w krótce w tej części E uropy. A kie­ dy, odzyskawszy w łasny głos, ledwie kibicowaliśmy dram atow i czeczeńskiem u, Z iem biński w 1995 roku należał do g ro n a założycieli K om itetu P olska-C zeczenia, nie akceptując stoso­ w ania przez R osję zasady zbiorow ej odpow iedzialności, a tym bardziej aktów przem ocy i ew identnego ludobójstw a, i nie przyjm ując postawy św iata zachodniego, iż problem y C ze­ czenów są spraw ą w ew nętrzną Moskwy.

R epresjam i, jakich był doświadczył, m ógłby konkurow ać z największymi „politycznymi krym inalistam i”. N ie uzyskał uznania i satysfakcji w wolnej Polsce; nie p am iętan o o nim, gdy sięgano po o rd ero w e trofea, zdobiące torsy tak wielu innych. Po rzuceniu idei utw or­ zenia san k tu ariu m katyńskiego w kościele św. K arola B orom eusza na Pow ązkach mówił, że za to nie będzie odznaczeń i laurów , raczej „nieznani sprawcy” ... I w ykrakał to przyjacielowi ks. Stefanow i N iedzielakow i, którego potem żegnał na cm entarzu tą w łaśnie rem iniscencją. P óźniej, kiedy budow aliśm y pom nik Poległym i Pom ordow anym na W schodzie (jakże się zżymał i naw et księżowskiej su tan n ie nie przepuścił za nazw anie pom nika o fiar agresji so­ w ieckiej pom nikiem Sybiraków ) też jego słowa były dla wszystkich członków K om itetu i F undacji zobow iązaniem — za tę p racę nie będzie żadnych nagród, odznaczeń... bo praca ta je st zobow iązaniem pokoleniow ym , jest spłaceniem długu. I dlatego ch o lera go brała, kiedy dow iadyw ał się, że niewyżyci artystycznie i politycznie prom inenci zgarniali wielkie sumy za opraw ę uroczystości w 5 0-lecie Pow stania W arszawskiego, R oku K atyńskiego etc. W głowie Z iem bińskiego myśl nie postała, by na tych uroczystościach narodow ych m ożna było zbijać fo rtu n ę; dom agał się, by m ożliwość realizacji takiego przedsięw zięcia była naj­ wyższym ho n o rem . A le h o n o r to dziś „tow ar” deficytowy. C óż,p ecu n ia non olet.

(5)

128 Wiesław Jan Wysocki

Stał się lid e rem m łodych i starych. Z je d n ej strony Zw iązku S trzeleckiego i F ederacji M łodzieży W alczącej, środow iska B iblioteki H istorycznej i L iterackiej, i z drugiej — F e d e ­ racji O rganizacji K resow ych, Zw iązku W ięźniów Politycznych O kresu Stalinowskiego, Insty­ tu tu Jó zefa Piłsudskiego w Nowym Jo rk u i innych. Był nad wyraz aktywny i w tym się praw ­ dziwie sterał... A le w iedział, że m łode p okolenie karm ione historycznymi kłam stw am i jest p o d atn e n a praw dę o sobie samym i własnych dziejach i w arto m u poświęcić swój czas. M iał p o m atce ciągoty pedagogiczne. P otrafił przypadkow e sp otkanie z harcerzam i przekształcić w głośny „proces piski o tra k ta t ryski”, a o „reżyserskich” talen tach Z iem bińskiego pow inni opow iedzieć je g o obrońcy.

Był Z iem biński człow iekiem politycznym i politykę rozum iał w k ategoriach w artości n a ­ rodowych, racji sta n u i długookresow ego in teresu państw a, a że u p ierał się przy swojej starom odnej aksjologii nie m iew ał długich rom ansów politycznych, na scenie polityki p o ja­ wia! się raczej epizodycznie — ale jakie były to epizody! — by niczym efem eryda zniknąć na jakiś czas. C hoć nie ujaw niał specjalnie osobistych am bicji, to niewątpliwie chciat trafić na W iejską. Je d n a k przygoda z p arlam en tem nie u d ała m u się, bo nie wszedł doń. Myślę, że ze szkodą, bo wielu m andatariuszy m oże by skorzystało z jego wiedzy historycznej i przywiązania do narodow ej spuścizny. M oże wtedy nie odsyłaliby go na kanapę... A le dzięki uporow i z kana­ py potrafił uczynić trybunę. O n przecież uzyskał od prezydenta U SA C artera, podczas jego wizyty w Warszawie, głośny wywiad dla drugoobiegowej „Opinii”; i choć treści prezydenckich odpow iedzi były raczej wym ijające, to fakt pow ażnego potrak to w an ia pism a opozycyjne­ go R O P C iO p rzez am erykańskiego przyw ódcę wywołał burzę w warszawskim (i nie tylko) światku.

M iał też Z iem biński swoją w ielką chwilę życiowej chwały, kiedy m ógł p o kłonić się i po żołniersku zam eldow ać O jcu Św iętem u Janow i Pawłowi II przy pom niku Poległym i P o m o r­ dowanym na W schodzie. Kiedyś Prym as Tysiąclecia p rezentow ał go Papieżow i z wielkimi h o noram i ja k o „najw ierniejszego syna Polski”. Teraz przyszło m u walczyć o tytuł swego dzieła — nie p o m n ik Sybiraków, ale pom nik Poległym i Pom ordow anym na W schodzie — i n astęp n ie m óc przyw itać przy pom nikow ym w agonie N am iestnika P io tra naszych czasów. A był ju ż wówczas m ocno przyciśnięty c h o ro b ą i praw ie się nie ruszał; co je d n a k znaczy m obilizacja ducha, k tó rem u posłuszne być m usi słabe ciało! W tedy, w czerw cu 1999 roku „Z iem b a” nie tylko sta n ął na nogi, ale znalazł się przy pom niku i pięknie pow itał Ja n a Pawła II. M odlitw a papieska przy w agonie deportacyjnym była najradośniejszym m o m e n ­ tem życia W ojciecha, a m ożliwość złożenia żołnierskiego ra p o rtu Papieżowi daw ała m u ogrom satysfakcji, że w ypow iedział wówczas słowa: Teraz ju ż m ogę odejść... tam !

Z naczen ie człow ieka w jakim ś stopniu uśw iadam ia — gdy okoliczności są w zględnie n orm alne — je g o o sta tn ia droga. Z iem biński, ja k na człow ieka stojącego daleko od ram py politycznej, m iał pożeg n an ie w ielce godne i dostojne. List Prym asa Polski i P rezydenta R P na U chodźstw ie, ce le b ra pogrzebow a B iskupa Polow ego, obecność P rem iera, M arszałka S enatu, m inistrów , posłów i senatorów , dostojników życia publicznego, wysokich oficerów i asysta K om panii H o norow ej WP, kwiaty od w ielu osobistości, w tym od K ongresu Polonii A m erykańskiej P ołudniow ej K aroliny (Z iem biński był ich honorow ym członkiem ) czyniły uroczystość ż a ło b n ą szczególnie podniosłą. Z godnie z w olą Z m arłeg o w ieńce złożone przy jego tru m n ie w k ated rze polow ej zostały n astęp n ie uło żo n e przy pom niku Poległym i P o ­

(6)

m ordow anym n a W schodzie. K o n d u k t z tru m n ą n a chwilę zatrzym ał się i przy dźwięku w erbli w asyście rodziny i oficjalnych gości żołnierze złożyli kwiaty przy pom niku.

Był jednym z tw órców płaszcza hetm ańskiego dla Jasnogórskiej Królowej Polski, jego lilijka i ojcow a pam iątkow a o dznaka znalazły się w śród orderów i odznak płaszcza. G e n e ra ­ łowie A b ra h am i B o ruta-S piechow icz uhonorow ali go m edalem niepodległościow ym P ro F ide e t P atrie. O d znaczenie państw ow e otrzym ał z rąk P rezydenta R P na U chodźstw ie R yszarda K aczorow skiego. Poszedł p o najwyższe swoje odznaczenie, najwyższe honory... w edle swoich zasług.

P ozostaje naszym dylem atem , czy potrafim y p odjąć jego dzieło, jego n iespełnione plany. Czy p otrafim y ta k konsekw entnie obstając przy w artościach ponadpokoleniow ych i w duchu owych im ponderabiliów służyć Spraw ie? N ajjaśniejszej! W szak w obec Ojczyzny nie m a z a ­ sług, tylko niew ypłacone długi! Tak żył, tego uczył W ojtek. I... za H oracym m ożem y pow ie­ dzieć, że nie cały um arł! N on om nis m oriar!

Cytaty

Powiązane dokumenty

Praktyka wskazuje, że w przypadku pracowników wykonujących pracę na rzecz misji w Polsce pozwanym będzie najczęściej przedstawiciel państwa (ambasador, konsul) albo jego

Jak wykazano rozdęcie dynamiczne płuc to nie tylko cecha ciężkich postaci POChP, lecz występuje również u osób z łagodną postacią choroby [7], co powoduje to, że nawet

pilotażowych badań wskazują, że zastosowanie techniki plazmowej do pozyskiwania paliw płynnych z biomasy i odpadów komunalnych może okazać się efektywne, jak również

Z uwagi na znaczny udział oraz dużą zawartość makroelementów takie chwasty jak Chenopodium album, Echinochloa crus-galli oraz Amaranthus retroflexus należy uznać

C’est aussi p a r l’interm édiaire de K ochański que Leibniz fu t en contact avec G rim aldi qui séjournait en Chine. Toute le ttre était donc considérée

[r]

idem, Mechanizmy kształtowania się opinii publicznej w Polsce doby kontrreformacji, [w:] Wiek XVII: kontrreformacja, barok.. Prace z historii kultury,

W eichsel nie udow odnił GO postaw ionego w cześniej