• Nie Znaleziono Wyników

Teilhardowskie pojęcie wcielenia

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Teilhardowskie pojęcie wcielenia"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Józef Kulisz

Teilhardowskie pojęcie wcielenia

Collectanea Theologica 49/3, 51-64

(2)

51

Collectanea Theologica 49(1979) fase. III

KS. JÓZEF KULISZ SJ, WARSZAWA

TEÏLH A R D O W SK IE P O JĘ C IE W CIELEN IA

O kres, w k tó ry m T e i l h a r d d e C h a r d i n odbyw ał sw oje studia filozoficzne i teologiczne, ja k rów nież okres jego, dojrzałej tw órczości, to czas, k ied y „ m ak sy m aln ie” rozw ijano k ry ty k ę n au ko- w o-historyczną, ale p rzy p isy w an o jej zarazem „m in im aln e” re z u lta ­ ty realn e, zwłaszcza co do życia i historyczności Je zu sa C hrystusa. T rzeba pow iedzieć, że ów „m ak sy m aln y ” rozw ój k ry ty k i był rów no­ cześnie porażką. C ały ów sy stem , u tk a n y z różnych teo rii n a tu ra - łistycznych, tw o rzy w końcu przysłow iow ą wieżę Babel. K ażdy uczony, w zależności od teo rii, k tó rą tw o rzy ł lub przyjm ow ał, m ówił w łasnym , zam k n ięty m językiem . Nic też dziw nego, że L o i s y pow iedział: „U siłow ano uw ażać teologię w spółczesną ·— z w y ją tk ie m oczywiście teologii rzy m sk o k ato lick iej, dla k tó re j praw ow ierność tra d y c y jn a jest n ad al p raw e m — za praw dziw ą wieżę Babel,, w k tó re j pom ieszanie pojęć jest jeszcze w iększe niż różnorodność języ k ó w ” i .

V/ ty m to okresie —■ pierw sza połow a X X w. —· podjęto n a nowo próbę fo rm u łow ania podstaw w ia ry chrześcijań skiej. P ionierem tego przedsięw zięcia był p ro te sta n c k i teolog R. B u l t m a n n . W jego tw órczości m ożna zauw ażyć kilka, z góry po d jęty ch założeń, k tó re w końcu w p ro w adzają go w sy tu ację kłopotliw ą. Oto one: h isto ria jest serią w y d arzeń obiektyw nie zd eterm in o w any ch i d ający ch się w yjaśnić przy czyn am i istn iejący m i w ram a ch tego św iata. Je d y n ie słusznym i w ażnym sposobem m y ślen ia je s t m yślenie naukow e, pozw alające elim inow ać to, co pochodzi z niższego stadium , p rzed- naukow ego m yślenia: cu d a i nadprzyrodzoność. W im ię te j m etody B u l t m a n n stw ierdził: „uw ażam , że o życiu i osobowości Jezu sa nie m ożem y nic pow iedzieć, poniew aż źródła chrześcijańskie wcale się. ty m nie in te re su ją , są b ard zo f rag m en tary czn e i p rzenik nięte legendą, oraz dlatego, że inne źródła o Jezu sie nie istn ieją. To zaś, co od p ó łto ra w iek u napisano o Jezusie, Jego osobowości, w e w n ętrz ­ nym. rozw oju itp. jest fan tasty czn e i rom antyczne, gdyż nie oparte na badan iach nau k o w y ch ” 2.

1 The Hibbert Journal VII—-3, K w iecień 1910, 486 (cyt. za G. R i c c i o t ti, Zycie Jezusa Chrystusa, W arszawa 1955, 235).

(3)

52 KS. JÓ ZEF KULISZ S J

G dy za p y ta m y teologa m a r burskiego, k to je s t ostatecznie odpo­ w iedzialn y za ch rześcijaństw o?, odpow ie nam , że C h ry stu sa zrodziła w ia ra pierw o tn eg o Kościoła. Z daniem B u l t m a n n a, m etodą n a u ­ kow ą odkryw am y, że Je zu s h isto rii je s t niem ożliw y do ziden tyfiko ­ w ania, a Jego w k ład w Now y T e sta m en t jest ta k niew ielki, że m ożna Go ze spokojem pom inąć. Tym , co rzeczyw iście odkryw am y, jest w iara, k tó ra zrodziła przek o n an ie, że usp raw iedliw ien ie człow ie­ k a dokonało się w k rzy ż u Jezusa. T ak pow stał Jezu s h istorii, o k tó ­ ry m w łaściw ie nic nie w iem y, i C h ry stu s w ia ry od erw an y, ja k m ówi J o h n L. M c K e n z i e , od sy tu a c ji histo ry czn ej i w yniesiony do poziom u abstrak cy jn o-p o n adczaso w ego b y tu 3.

D rugim w ażnym czyn n ik iem tw orzącym k o n tek st historyczny d la tw órczości T e i l h a r d a b y ł n u r t filozoficzno-religijny, zw any m odernizm em , p o w stały n a przełom ie X IX i X X w. P rzed staw iciele tego n u rtu , a b y li to w w iększości w ykładow cy sem in arió w i u n i­ w e rsy te tó w katolickich, szukali w d o b rej w ierze Boga w iększego i bliższego zarazem . W edług nich, dogm aty proponow ane przez Kościół nie są p raw d am i, k tó re spad ły z nieba, ale in te rp re ta c ją dośw iadczenia relig ijn eg o , re z u lta te m m ozolnej p rac y i w ysiłku, bez żadnej g w a ra n cji ze stro n y Boga. O bjaw ienie to „rozw ój zm ysłu relig ijn eg o w duszy lu d zk iej, a nie p oznanie p ra w d y istn iejącej poza człow iekiem ” i . W ty m k ontekście C h ry stu s b y ł ty lko człow ie­ kiem , k tó ry w najw y ższy m stopniu przeżył „poruszenie re lig ijn e ”, k tó re p rzekazał innym . Przeżycie to stanow i o Jeg o tran scen d en cji.

P rz y jm u ją c , że o istocie relig ii stanow i przeżycie w ew nętrzn e, m oderniści uw ażali, że w szystkie religie są praw dziw e, ró żn ią się ty lk o rozw ojem i form ą w y razu . W śród nich ch rześcijaństw o za jm u ­ je poczesne m iejsce ze w zględu n a założyciela i zdolność adaptacji, ale w sw ej istocie jest ono w zględne.

Chcąc k ró tk o określić zary so w an y szkicowo k o n tek st h isto ry cz­ n y tw órczości T e i l h a r d a d e C h a r d i n , m ożna pow iedzieć, że je s t to okres, k tó re m u tru d n o p rzy ją ć św iadectw o osoby p rz e ra sta ­ jącej w a ru n k i ludzkiego życia. W ty m kontekście w 1944 rok u T e i l h a r d pisał, że isto tę ch rześcijań sk iej po staw y o kreśla p o tró jn a w ia ra 5:

a. w ia ra w Boga osobowego;

b. w ia ra w Bóstw o C h ry stu sa h istorycznego jako podm iotu i p rzed m io tu adoracji;

c. w ia ra w Kościół jako „film ”, w k tó ry m C h ry stu s rozw ija w św iecie sw oją osobowość to taln ą.

3 J. L. M c K e n z i e , M oc i mądrość, Warszawa 1875, 296.

4 O. Pfleiderer, Zur Frage n a ch Anfang und Entwicklung der R eligion, L eipzig 1875, 68.

5 1944 Oeuvre s (Oe), Paris 1955—1973, T. X, 91—92. Sposób cytowania dzieł Te i 1 h a r d a jest następujący: na pierwszym m iejscu podajem y rok napisania cytow anej pracy, a następnie skrót tytułu dzieła, w którym się ona znajduje, tom i stronice.

(4)

Dw a pierw sze p u n k ty , osobowy Bóg i Jezu s C h ry stu s jak o Bóg- -Człow iek, to d w a b iegu n y stałe, nie podlegające żad nej ew olucji w rozu m ien iu w iary . P u n k t zaś trzeci, będący zresztą k on sekw encją dw u pierw szych, jest zasadą „ ru c h u ”, p rzed łu żen ia w cielenia. Skoro osobowy Bóg w szedł w h isto rię św iata w Jezu sie C h ry stu sie z N a­ zaretu, pozostał w n iej n ad al w tw orzącym się ciągle Kościele; w nim też sta je się h isto ry czny m P a n e m W szechrzeczy. Te trzy p raw dy pow iązane są ze sobą ta k ściśle, że tw o rzą jed n ą całość, k tó rą albo się p rzy jm u je , albo odrzuca w całości.

M ówiąc o istocie ch rześcijań stw a T e i l h a r d czuł się jed n o ­ cześnie pow ołany do głoszenia jej w sposób sobie w łaściw y. W liście z d nia 4 lipca 1932 r. pisał, że odczuw ał obow iązek udać się z w y ­ praw ą sp ecjalistó w w głąb Chin, gdyż ta k i b y ł p la n Boży wobec niego. K ażda w y p raw a nau k o w a stw a rz a ła dla niego niep ow tarzalne m ożliwości poznan ia ludzi, ich najgłęb szy ch potrzeb, sensu p rac y i poszukiw ań. W cztery la ta później, 21 stycznia 1936 r., w liście do swego b ra ta Jó z efa , donosił, że w yk ształcen ie i zawód już m u nie w ystarczają. Stanow ią one jed yn ie p rzygotow anie do zadań, k tó re Bóg m u w życiu w ytycza. Z adaniem ty m jest odkrycie żywego Boga w świecie. Chciał dokonać tego przed e w szystkim dla ludzi, z k tó ry ­ mi łączyło go życie i p raca, dla lu dzi n au k i, paleontologów , p re h isto - ryków . Ci ludzie b a d a ją c y przeszłość ziem i nie posiadali żadnej n a ­ dziei n a przyszłość. D la w ielu z n ich ch rześcijaństw o było nieznane, dla inny ch jaw iło się ono jako w ygasłe ognisko, zasypane popiołem h istorii. A przecież głosiło ono n ad al, że Bóg istn ie je i działa, że przem ów ił do ludzi w Jezu sie C h ry stu sie i stał się w N im nadzieją zw ycięstw a d la św iata. Ja k o zjaw isko istn ieją ce w h isto rii, je s t ono dostępne dla każdego człow ieka. D latego nie jest w stan ie odpow ie­ dzieć w p e łn i n a p y ta n ia ludzi? P rzy czy n ę tego w y raża sam T e i l h a r d w liście z d n ia 19 czerw ca 1926 r. P isał on: „P rzed ­ w czoraj, w g rup ie słuchaczy ch iń sk o -a m e ry k a ń sk iej, b ardzo sym pa­ tyczny p ro feso r z H arw ard u , w ygłosił nam , w sposób jasn y i pro sty, budzenie się m yśli w lin ii zw ierzęcej. M yślałem o przepaści dzielą­ cej św iat naukow y, w k tó ry m p rzeb yw am i któ rego język znam , od św iata teologicznego i rzym skiego, któreg o język jest m i rów nież znany. Po pierw szy m szoku n a m yśl, że rzeczyw istość, o k tó re j m ówi teologia, może i pow inna być ta k re a ln a ja k św iat, o k tó ry m m ów i nauka, w idzę, że jestem zdolny w yrazić języ k iem n a u k i to, o czym mówi teologia, a k tó re j język d la w ielu jest niezrozum iały. Do­ szedłem do w niosku, że C h ry stu s, hic et nunc, nie jest obcy zajęciom prof.- P a rk e ra , i w y starczy m ała pomoc, b y p rzeszedł on ze sw ej pozytyw istycznej psychologii k u p ersp ek ty w ie m istycznej. To spostrzeżenie postaw iło m nie n a nogi” ®.

TEILHARDOW SKIE PO JĘ C IE W CIELENIA 53

(5)

Słow a te w sposób dostatecznie jasn y u k a z u ją nam zadanie, k tó re dostrzegał przed sobą T e i l h a r d : p rzekazać ludziom swego środow iska depozyt c h rześcijań stw a w jęz y k u dla n ich zrozum iałym .

1. „ P ra x is” Kościoła jako spraw dzian historyczności W cielenia

W idzieliśm y w yżej, że w czasie, kied y szkoła p ro te sta n c k a do­ chodziła w h isto rii jedynie do C h ry stu sa w iary , kiedy n u r t zw any m odernizm em w idział w C h ry stu sie ty lk o człow ieka p rzeżyw ające­ go w najw y ższym sto p n iu „poruszenie re lig ijn e ”, T e i l h a r d głosi orędzie ew angeliczne, iż jed n y m z zasadniczych elem entów chrześci­ ja ń stw a jest w ia ra w Bóstw o C h ry stu sa historycznego. Z daw ał sobie bow iem spraw ę, że n eg u jąc historyczność C h ry stu sa, Boga-Człow ie- ka, sprow adza się ty m sam ym chrześcijaństw o do rzędu ideologii lu b filozofii i pozbaw ia się je w łaściw ej m u siły i w italności.

U znając w arto ść p isan y ch źródeł o Jezu sie C hrystusie, T e i l ­ h a r d szuka spraw dzalności i dośw iadczenia Jezu sa w in n y spo­ sób niż В u 1 1 m a n n. C zyni to n a płaszczyźnie, k tó ra jest bliższa jego p ro fesji i specjalności naukow ej. J e s t nią św iat w rozw oju, tw orzący się Kosm os. P ro ces stw órczy, którego w yrazem jest ewo­ lu cja, nie u kończył się z chw ilą pojaw ienia się człow ieka. Od niego to proces w chodzi w no w ą fazę: z płaszczyzny biologicznej n a p łasz­ czyznę społeczną 7. Ludzkość jako g atu n e k biologiczny podlega ty m sam ym praw om k ieru jąc y m rozw ojem , co każdy in n y g atu n ek , lecz praw dziw y rozw ój, bo specyficznie ludzki, dokonuje się w p orządk u duchow ym 8.

W śród w ielu czynników sp raw iający ch rozw ój duchow y lu dz­ kości, zbliżanie się ludzi m iędzy sobą, szczególną, a n a w e t n a jw a ż ­ niejszą rolę o dgryw ała i n a d a l odgryw a, zdaniem T e i 1 h a r d a, religia jako p ew n a „siła fizyczna” . R eligia od początku u k azu je się organicznie w pleciona w rozw ój ludzkich społeczności, w y p raco­ w ując ■ od w e w n ątrz pew ien stopień zjednoczenia 9.

N ow ą syntezą, jak rów nież początkiem now ego i ostatecznego fe rm e n tu i jednoczenia, zdaniem T e i l h a r d a , jest ch rześcijań ­ stwo. Nie znaczy to (skoro je s t ono jak b y przedłu żeniem inn ych religii), że je s t ono n a tu ra ln y m owocem w rozw o ju ducha. C hrześci­ jań stw o jest relig ią W cielenia 10, ale nie znaczy to, że jest oderw ane od tw orzącej się rzeczyw istości czy też dodane do n iej z zew nątrz.

T e i l h a r d d ostrzegał niew ystarczaln ość k u ltu ry , m yśli ludzkiej i w ielkich relig ii staro ży tn y ch , ale um iał też ocenić ich w artość

7 1940 Oe T. V, 329; 1951 Oe T. VII, 351. 8 1949 Oe T. V, 342.

9 T e i l h a r d m ów i o religii i jej roli: 1929 Oe T. XI, 31—32; 1931 Oe T. VI, 53—57; 1933 Oe T. XI, 111— 112; 1943 Oe T. IX, 132—140.

10 1946 Oe T. VII, 154. ,

(6)

TEILHAÈDO W SKIE PO JĘ C IE W CIELENIA 55

pozytyw ną, k tó rą w no siły w p rzy g oto w an ie W cielenia. Cała h isto ria m y śli i k u ltu ry ludzk iej, ja k rów nież religii, to w ielki proces, w k tó ry m Je zu s C h ry stu s jest obecny p rzez sw oje działanie. M ożna pow iedzieć, że dla T e i l h a r d a , podobnie ja k d la niek tó ry ch O jców , staro ży tn o ść w raz ze sw ym p iękn em i bogactw em ducha stanow i T e sta m en t —· p rzygotow anie do W cielenia. T e i l h a r d jak b y w yprzedza w izję Soboru W atykańskiego II i do strzega w h is­ to rii „prom ień owej P ra w d y , k tó ra oświeca w szystkich lu d zi” (DRN 2) n .

D opiero w C h ry stu sie Bóg łączy się ze św iatem w szczególny sposób, sta je się człow iekiem , by z kolei w prow adzić ludzkość przez łaskę „na łono try n ita rn e j im m an e n c ji” 12. Bóg sam sta je się czło­ w iekiem , sam w chodzi w lu d zk ą rzeczyw istość, b y ją p rzem ienić i wzbogacić; to, zdaniem T e i l h a r d a , stanow i najw ięk szą łaskę Boga, w k tó re j o tw iera się On w całej p ełn i ludzkości i św iatu ls.

By ukazać głębię zw iązania c h rześcijań stw a z ew olu cyjn ym roz­ w ojem W szechrzeczy, uży w a T e i l h a r d do określen ia chrześci­ jań stw a, a zwłaszcza „jego serca” — K ościoła, te rm in u z dziedziny biologicznej —■ filu m .

W system atyce biologicznej te rm in filu m oznacza najw y ższą k a ­ tegorię w k ró lestw ie roślin lu b z w ie r z ą t14. J e s t to „żyw a g ałąź”, po p ro stu „ g a tu n e k ”, a więc rzeczyw istość k o lek tyw n a, d ająca się zauw ażyć, ty m sam ym rozw in ięta. D alej, jest to w iązka polim or- ficzna i elastyczna. „P o lim o rficzna” oznacza w ystępow anie różnych postaci, osobników , w obrębie tego sam ego g a tu n k u lu b też obecność różnych organów u tego sam ego osobnika, zależnie od okresów i środow iska życia. Z różnicow anie postaci w obrębie tego sam ego gatu n k u , czy też w ystępow anie b ogactw organów u jednego osobni­ ka, św iadczy o dob ry m przy stosow an iu się do określonych w a ru n ­ ków. Św iadczy to rów nież o elastyczności filu m , g atu n k u . O bser­ w acja w skazuje, że filu m jest n a tu ry dynam icznej, w ciągłym, roz­ w oju. N astęp n ą cechą filu m jest w e w n ętrzn a jedność. Św iadczy o niej w e w n ętrzn a s tru k tu ra jedn o stek , dzięki k tó re j filu m jaw i się jak o realność — m im o w ielu jed n o ste k —■ doskonale określona.

F ilum , jak o „żyw a w iązk a” w ciągłym rozw oju, m usi posiadać u sw ych początków pęd do dy w erg en cji, pęd do licznego pow ielania jednostek i zajm ow ania m ożliw ie ja k n ajw ięcej obszaru, a więc u k ieru n k o w an ie do rozw oju, k tó ry spow oduje oddzielenie się od fo rm p o k rew n y ch lu b bliskich, a jednocześnie wielość jednostek . D alej, u początków filu m m usi znajdow ać się w ielka potencjalność

11 O w ew nętrznej relacji chrześcijaństw a do religii Dalekiego Wschodu zob. Y ves R a g u i n SJ, La profondeur de Dieu, Paris 1973.

12 1924 Oe T. IX, 84.

13 Tamże, 84.

14 A. H a a s , Teilhard de Chardin — Lexikon. Grundbergriffe — Erläu­ terungen — Texte, Freiburg 1971, t. II, 262.

(7)

56 KS. JO ZEF KULISZ SJ

i zróżnicow anie, k tó re w y w ołują rozw ój filum . T ylko ta początkow a en e rg ia może spraw ić, że now a gałąź istn ien ia zacznie się rozw ijać i osiągnie b o g ate zindyw idualizow anie jed n o stek 1S.

Te isto tn e cechy f il u m dostrzeg a T e i l h a r d w w ielkim procesie życia duchow ego, jak im jest ch rześcijaństw o. N ajp ierw dzięki sw ej historyczności jest ono zau w ażalne w h isto rii. „H istorycznie, po­ cząw szy od C złow ieka-Jezusa, ukazało się f il u m m yśli w m asie ludz­ kiej, filu m , k tó reg o obecność nie p rze staje w pływ ać coraz to szerzej i głębiej n a rozw ój N oosfery” ie. Gdzie indziej m ów i on, że przez sw oje zakorzenienie w przeszłości i ciągły rozw ój, chrześcijaństw o objaw ia cechy f il u m 17.

Od początku ch rześcijań stw o stanow i żyw y organizm , pełen d y ­ nam icznego rozw oju, k tó ry z czasem pow iększa się o bejm ując sw ym w pływ em coraz to szersze k ręg i ludzi. By ukazać, zarów no początko­ w y dynam izm ch rześcijań stw a, jak i dalszą en ergię rozw oju, T e i l ­ h a r d ucieka się do p orów nania. M ówi on, że baczna obserw acja g ru p y afry k a ń sk ie j naczelnych (primates) z końcow ego okresu trz e ­ ciorzędu, około m iliona la t tem u, pozw ala po pew ny ch cechach a n a ­ tom icznych i psychicznych rozpoznać pew n ą linię hom inidainą, noszącą w sobie obietnicę przyszłego rozw oju. Podobnie m a się rzecz z chrześcijań stw em . Od początku zauw aża się w ielki dynam izm i elastyczność. Św iadczy o ty m jego rozw ój i oddzielenie się od in ­ nych. religii, pośród k tó ry c h ono się ukazało, ja k też ciągłe zacho­ w y w an ie in teg ralno ści i u staw iczne oczyszczanie się z obcych n ale­ ciałości ls. B adając histo rię spostrzegam y, iż u źródeł ch rześcijań stw a spoczyw a w ielka E nergia, d ająca m u początek i w e w n ętrzn ą s tru k tu ­ r ę oddzielającą je od in n y ch religii. E nergię tę (jest ona rów nież źródłem d y w erg en cji — cecha fil u m 19) h isto ria n azyw a po im ieniu: jest n ią Jezu s C h ry stu s. W ciągu h isto rii i swego rozw oju chrześci­ jań stw o było zdolne nie ty lk o staw iać czoło trudnościom , a ostatnio um ysłom opanow anym ideą ew olucji, ale z n a jd u je wciąż odpow ied­ nie środow isko do dalszego rozw oju. W ięcej, uw aża się ono za osta­ teczną i jed y n ą religię św iata, k tó ry uśw iadom ił sobie sw oje rozm ia­ ry w p rze strz e n i i czasie 20. O w a zdolność „znalezienia się” chrześci­ jań stw a św iadczy o elastyczności —■ o u m iejętn o ści ad ap ta c ji ch rześ­ c ija ń stw a i jest ona (ta zdolność) jed n ą z cech f il u m 21.

U początków now ej syntezy, jednoczenia ludzi, w szczętej przez chrześcijań stw o , z n a jd u je się h isto ry czn a osoba Jezu sa C hrystusa. P ro w adzi nas k u N iem u an aliza feno m en u ch rześcijań stw a w

idzia-15 1940 Oe T. I, 121— 123. 1946 Oe T. VII, 154. » 1940 Oe T. I, 332. 18 1950 Oe T. X, 241—242. 1940 Oe T. I, 121. 20 1924 Oe T. X , 196; 1950 tam że, 242—243. 21 1940 Oe T. I, 121.

(8)

nego jak o f il u m , którego cechy w sk azu ją nam , iż jest ono pocho­ dzenia boskiego. Jezu s C h ry stu s jest P ra w d ą , k tó ra zstąpiła z nieba i zsy ntety zow ała w sobie w szystkie n ad zieje św iata w Realność, w Ciało, k tó re stało się C e n tru m now ego życia. W Nim zbiegły się w szystkie ludzkie p rag n ien ia i n adzieje, d ając początek now ej spo­ łeczności, w k tó re j to, co ludzkie, bezpośrednio zostało w zięte przez Boga 22. Podobnie ja k in d y w id u u m ludzkie nie kończy hom inizacji, ale ją rozpoczyna, ta k W cielenie C h ry stu sa jako „jed no stk ow e”, jako zw iązek z jed n o stk am i ludzkim i, nie kończy w cielenia, lecz k o n ty ­ n u u je się w e w cielan iu w proces noogenezy, czyli tw orzenia K o­ ścioła.

N a płaszczyźnie ludzkiej Ś w iat nie p rz e sta ł być g lin ą w ręk u Boga; stw arzan ie d alej trw a . Je zu s C h ry stu s u k azu je n am Boga pochylonego w szczególny sposób n a d dziełem stw orzenia, a chrześci­ jań stw o je s t o statn ią form ą, w k tó re j Bóg w Jezu sie C h ry stu sie bierze św iadom e tw orzyw o Ś w iata, by doprow adzić syntezę do osta­ tecznego celu. W łaśnie chrześcijań stw o , zdaniem T e i l h a r d a, roz­ w ija w całej p ełn i o statn ie ogniwo w p o trzebie ludzkiej adoracji, ty m sam ym u k ieru n k o w u je celow o i zgodnie z n erw em ew olucji wolę człow ieka n a osobowe C e n tru m m iłości i jedności. S tąd to chrześcijaństw o jest w całym tego słow a znaczeniu religią osoby, zdolne w ytw orzyć jedność, uśw iadam iając w spólne pow ołanie całej ludzkości. Ono jed y n ie p o tra fi rozpalić serca praw d ziw ą m iłością, a przez to ukazać sens całego p rocesu ew olucyjnego 23.

2. Osobowe C e n tru m sensem ro zw o ju W szechśw iata

W p o przednim punkcie w idzieliśm y, że do źródeł osoby Jezusa, C h ry stu sa prow adziło T e i l h a r d a sam o zjaw isko chrześcijaństw a, k tó re jest dośw iadczalne w h isto rii i poprzez h istorię. T rzeba po­ wiedzieć za T e i l h a r d e m , że k to um ie rozróżniać moc i nowość tego zjaw iska, z całą koniecznością rozpozna realność historyczną i nadp rzy ro d zon ą źródła, z któreg o w zięło ono początek, Jezusa C hrystusa.

W ty m p u n kcie py tam y : ja k i je s t sens C h ry stu sa w świecie, będącego n a drodze ew olucyjnego rozw oju?

N a w stępie należy się słowo w y ja śn ia jąc e sam o pojęcie ew olucji. Je st ono synonim em rozw oju, sta w an ia się. Isto tn e w tym pojęciu jest to, że rozw ój czy staw an ie się jest u k ieru n k o w a n iem k u tem u, co wyższe, co doskonalsze. Z h isto rii filozofii w iadom o, że pojęcie rozw oju i zm ienności w iązał człow iek ze św iatem od początku,

TEILHARDOW SKIE PO JĘ C IE W CIELENIA .5

η

22 1916 Ecrits de tem ps de la guerre (EG), Paris 1965, 67; 1918 Genese d ’une pensee — Lettres (GP), Paris 1961, 320; 1944 Oe T. X, 196.

» 1920 Oe T. X , 30; 1927 Oe T. IV, 168—171 (tł. pol. W y bór pism, War­ szawa 1965, 118—120).

(9)

kiedy zaczął czynić n ad nim reflek sję. Ale dopiero w łaściw ie w iek 'X IX „przeczucia” filozofów zw iązał z dośw iadczeniem . N auk i p rz y ­

rodnicze o d k ry ły zjaw isko ro zw oju i zm ienności i p o tw ierd ziły ew olucję jako „p ew n ą daną, k tó ra n asu w a się w p ew n y c h p rz y p a d ­ k ach ” u . Nie w y po w iadają się one an i co do n a tu ry zm ienności, ani co do ich m iejsca czy z a się g u 25. Inaczej m a się rzecz z pojęciem ew olucji na płaszczyźnie n a u k filozoficznych. W n au k a ch ty ch p o ję ­ c ie to sta je się raczej w izją obejm u jącą i tłum aczącą cały św iat.

„Filozofie dok on u ją ek strap o lacji, im p lik u ją pew n ą w izję cało­ k s z ta łtu rzeczyw istości, tw orzą pew ien rodzaj optyki, k tó rą stosu ją

d o w idzenia św iata, a k tó re j nie m ożna całkow icie uzasadnić n a pod­ staw ie n au ki. In n y m i słow y, filozofie sta w an ia się są czym ś in n y m niż naukow e teo rie ew olucji i stanow ią one poglądy n a św iat, to, co N iem cy n a z y w a ją W elta nsch a uu n g, czyli całościow ą in te rp re ta c ję ■-świata, k tó ra zaw iera sądy o w artości, czynniki n a tu ry uczuciow ej,

i k tó rą tw o rzy nie ty lk o um ysł, ale i c h a ra k te r i podśw iadom ość filozofa 26.

J a k w idzim y, ew o lu cja jako p o dstaw a przyrodniczego w y jaśn ien ia św iata·z chw ilą uogólnienia, zaw iera im plikacje ontologiczne, k tó re m ożna n ajogólniej w y razić w p y tan iu : co jest motorem, te j zm ien­ ności i k u czem u to w szystko prow adzi? O dpow iedzi n a te p y tan ia uzależnione są, ja k m ów i R. V a n с o u r t, ,,od m etafizycznych po­ glądów n a człow ieka” 27. Z daniem tego a u to ra h isto ria przek azała n am trz y odpowiedzi. D w ie pierw sze to: in te rp re ta c ja idealistyczna, w yw odząca się od К a n t a, a zwłaszcza od H e g 1 a, d ru g a zaś w y­ wodzi się z m onizm u m aterialisty czn eg o . W spólne jest im to, że głów ną ra c ję rozw oju um ieszczają w istn iejącej rze c z y w isto śc i28. Zrodziły one k o n k re tn e po staw y ludzi, dość w ym ienić tu dla p rz y ­ k ład u tak ich filozofów ja k H e r d e r czy N i e t z s c h e . Dl a H e r ­ d e r a ostatn im etap em ew olucji jest społeczeństw o przyszłości, jak aś w yższa fo rm a cyw ilizacji, pełn ia ludzkiego szczęścia. Inaczej w idział przyszłość N i e t z s c h e , k tó ry tw ierdził, że rozw ój nie zdąża w żadnym k ie ru n k u , nie m ożna przew idzieć żadnego k resu i zakończenia. S taw an ie się to chaos i chaos się staje 29. T rzecią in ­ te rp re ta c ją jest odpowiedź, jak ą daw ała filozofia ch rześcijańska, tom istyczna, u siłu jąca ukazać sens rozw oju w św ietle istniejącego i działającego Boga w histo rii.

J a k i więc sens w idział T e i l h a r d w ew olu cyjny m rozw o ju św iata?

5 8 Ks. JO ZEF KULISZ S J

24 R. V a n c o u r t , M yśl współczesna a filozofia chrześcijańska, War­ szawa 1966, 38. 25 Tamże, 37— 38. 26 Tamże, 41. 27 Tamże, 128. 28 Tamże, 128—130. 28 Tamże, 44.

(10)

W izja, k tó rą tw o rzy T e i l h a r d , jest in te rp re ta c ją d anych ek sp e ry m e n ta ln y c h w św ietle „pew nej filozofii” . J a k w iem y, T e i l ­ h a r d z w yk ształcen ia i zaw odu b y ł paleontologiem , h isto ry k iem ziem i, ja k siebie nazyw ał. P ra c a zaw odow a w prow ad ziła go w his­ to rię ziem i, w h isto rię życia i człow ieka. B ad ając przeszłość, jak sam stw ierdza, odk ry ł w ew n ętrzn e p raw o k ieru jąc e h isto rią, p ro ­ w adzące do p o w stan ia i ro zw o ju człow ieka. O dk ry w ając je, ponie­ k ą d d o tk n ął sam ego n e rw u ew olucji. P isał on: „chcąc ocenić i w y ­ jaśnić ta k cudow ne zjaw isko, ja k pow stan ie m y śli lu d zk iej, trz e b a spoglądać w przyszłość. N aukow e bow iem rozw iązanie prob lem u człow ieka jest niem ożliw e ograniczając się jed yn ie do stu d iu m w y ­ kopalisk, ale przez uw ażne rozw ażanie w łaściw ości i m ożliw ości, k tó re tk w ią w człow ieku dzisiejszym ; one to p ozw alają przew idzieć człow ieka j u t r a ” 30. J a k i on będzie? To pozw ala przew idzieć, zdaniem T e i l h a r d a , p raw o rządzące przeszłością, k tó re prow adziło w roz­ w oju ku coraz to w iększym złożonościom i doskonałościom . Działa ono n adal w św iecie ludzi, pogłębiając rozw ój ludzkiego ducha, co prow adzi do w iększego uspołecznienia. P row ad zi ono k u w iększej jedności, k u zjednoczeniu w okół pew nego ogniska, k u now ej form ie życia, społecznego. P o w sta je więc p y tan ie: co będzie kresem tej jedności? P u n k t przyszłego zjednoczenia nazw ał T e i l h a r d p u n k ­ tem Omega.

K ró tk ie zeb ranie m yśli T e i l h a r d a u k azu je nam , że hipotezę p u n k tu Om ega tw o rzy on, jak sam pow iada, n a podstaw ie logicznego odczytania dośw iadczalnego p raw a ew olucji, od jej początków aż do p o w stan ia człow ieka. Nie m a żadnych założeń a priori, żadnej m eta ­ fizyki, ty lk o n a tu ra ln a , fizyczna konieczność C en tru m d la sensow ne­ go rozw oju e w o lu c y jn e g o 31.

K onieczność C e n tru m z całą ostrością, a n aw et w sposób w prost drastyczn y , w y stęp u je n a płaszczyźnie św iadom ości ludzkiej. C zuje­ m y się w p lątan i, w chłonięci w w ielki proces, k tó ry chce n as dopro­ wadzić do ostatecznego u k o ń c z e n ia 32. To ukończenie, jak poucza nas teraźniejszość, idzie po lin ii w iększego rozw oju „w spólnej św ia­ dom ości”, w iększego zjednoczenia św iadom ych centrów , jak im jest człow iek.33. W aru n k iem życia i dalszego rozw oju ew olucyjnego n a płaszczyźnie ludzkiej jest w y łan ian ie się w d alekiej przyszłości p u n k tu zbieżnego —■ ostatecznego zjednoczenia. P u n k te m w spólne­ go, psychicznego scalenia, zdaniem T e i l h a r d a , jest p u n k t rów no­ wagi św iata 34. G dyby nie istn iał p u n k t ostatecznego zjednoczenia,

TEILHARDÖW SKIE P O JĘ C IE WCIELENIA 5 9

30 Cyt. za N. С o r t e, La v ie et 1’ame de Teilhard d e Chardin, Paris'* 1957, 90—91.

31 1936 Oe T. VI, 180; 1940 Oe T. I, 324. 32 1 9 50 Oe T. V, 372—374.

33 1947 Oe T. V, 225—226. 34 Tamże, 226.

(11)

6 0 Ks. JÓZEF KULISZ S J

cały dotychczasow y rozw ój zm ierzałb y w nieznany, ślepy zaułek, a św iat ludzki o g arn ięty rozczarow aniem zostałby zdław iony z po­ w odu b ra k u ostatecznego zw ycięstw a ż y c ia 35. N a p o tw ierd zen ie swoich przeczuć i w niosków p ły nący ch z dośw iadczenia, p rzytacza T e i l h a r d w ypow iedź biologa angielskiego Ju lia n a H u x l e y a i francu sk iego filozofującego p isarza A. С a m u s, k tó rz y dostrzeg ają w yjście dla św iata i życia w H y p e r-C e n tru m osobowym , albo też w p rzek on an iu , iż św iat może kochać 36.

A naliza przeszłości, a zwłaszcza h isto rii człow ieka, doprow adza T e i l h a r d a do stw ierdzenia: „Nie mogę się zgodzić, by św iat jako całość b y ł po m y łk ą” 37. U k resu jednoczącego procesu ew olucyj­ nego. d ostrzega P u n k t, w k tó ry m ludzkość osiągnie sw oją jedność, a każd y człow iek p ełn ię sw ej osobowości. Ów P u n k t zbieżności, zw any Om egą, zdaniem T e i l h a r d a , n arzu ca ob iektyw ną obser­ w ację procesów zachodzących w histo rii. O drzucając P u n k t Om ega,

zdradza się nie ty lk o b ra k zau fania do ludzkiego in te le k tu , ale od­ rzu ca się rów nież m ożliw ość ra to w a n ia E n erg ii ludzkiej i tego w szystkiego, co czyni ona w h isto rii; sprow adza się w szystko na bezdroża bezsensu i ostatecznej pom yłki procesów , w k tó re w p lą ta n y jest człow iek 38,

Z analizy m ogłoby się w ydaw ać, że P u n k t Om ega p ojaw i się dopiero n a końcu h isto rii. T akie rozum ienie O m egi byłoby błędne. Nie rnożna przy jąć, że Om ega p o jaw i się dopiero p rzy końcu dziejów jako sy n teza zachodzących procesów , zwłaszcza jako synteza lud z­ kości. Je śli św iat m a nie być pom yłką, to przyciągające C en tru m Om ega, m usi być a k tu a ln ie istn iejące, osobowe, tran scen d en tn e. Skoro Om ega m a jednoczyć ludzi w m iłości i przez miłość, to jako działające C en tru m nie m oże być syn tezą przyszłości, ale ak tu aln ie istn iejącą osobą, oddziałującą n a c e n tra ludzkiej świadomości. „C en tru m idealne, c e n tru m w irtu a ln e, nic z tego nie może w y sta r­ czyć. D la a k tu a ln e j i rzeczyw istej N oosfery m usi istnieć a k tu a ln e i rzeczyw iste C en trum . By być ośrodkiem najw iększego przy ciąga­ nia, Om ega pow inno być w najw yższy m sto p n iu obecne” 39. P raca i rozw ój K osm osu nie są zdolne sam e ze siebie w ydać jakąkolw iek w yższą istotę, przeciw nie: rozw ój K osm osu do kon u je się dzięki istn iejącem u C en trum , k tó re jest źródłem w szelkiego rozw oju 40.

T ak dochodzim y do zasadniczych cech czy też przym io tów p u n k ­ tu Omega. T e i l h a r d w ylicza zasadniczo c z te ry przym ioty, k tó re stanow ią w e w n ętrzn ą s tru k tu rę Om egi. Są nim i: autonom ia, a k tu a

l-35 1949 Oe T. VIII, 149. Przekład polski: Człowiek. Str uktura i k ie ru n k i ew olu cji grupy zoologicznej ludzkiej, Warszawa 1967, 109.

36 1 941 Lettres intimes..., Paris 1972 (Lint), 334; 1950 Oe T. V, 374. 37 1923 L ettres à Leontine Zanta, Paris 1965 (LZ), 53.

38 1924 Oe T. IX, 75— 77; 1937 Oe T. VI, 174; 1950 Oe T. V, 363. 38 1924 Oe T. IX , 76; 1940 Oe T. I, 299—300.

(12)

TEILHARDOW SKIE PO JĘC IE WCIELENIA 61

n e istnienie, nieodw racalność i tra n sc en d e n c ja 41. W ydaje się, że za­ sadniczym p rzy m io tem Om egi jest je j a k tu a ln e istn ien ie —■ istnienie jako pierw szego m otoru , k tó ry zapoczątkow ał stw órczy proces i pod­ trz y m u je go nadał. D alej, jako istn ien ie ostatecznego P u n k tu , w k tó ­ ry m zbiegają się w szystkie w łókna św iata, początku i O statecznego K re su w szystkiego 42.

A k tu a ln e działanie P u n k tu O m ega w ym aga realnego, ak tu alneg o istn ienia. O ddziaływ anie n a lud zk iej, św iadom ej płaszczyźnie w ska­ zuje, że P u n k t Om ega jest osobą. K onieczność istn ien ia osobowego czy też, jak m ów i T e i l h a r d , ultraosobow ego, w y n ik a jego zda­ niem stąd, że jedynie C e n tru m osobowe m oże być celem i m ożli­ wością pełnego rozw oju dla ludzi. A k tu a ln e j N oosferze odpow iada rea ln e i a k tu a ln e źródło — najw yższe i osobowe, jak o obiekt ludzkiej miłości. Skoro siłą jednoczącą i p erso n alizu jącą je s t m iłość, to C e n tru m sp raw iające te n rozw ój poprzez m iłość m usi być osobą, gdyż m iłość, w ybiegając w przyszłość, może kochać ty lk o osobę **.

Z p rzy m io tem osobowości Om egi łączy się ściśle nieodw racalność je j działania. O znacza to, że będąc sam a w ieczna, działaniem sw ym uw iecznia osobowe trw a n ie ludzk iej św iadom ości. C złow iek p rze ­ tw a rz a ją c św iat chce m ieć pew ność, że to co robi m a sens i że będzie to trw ało. D alej, że to uw iecznienie pochodzi w łaśnie od Kogoś już wiecznie istniejącego, k to w y m y k a się granicom czasu i p rze strz e ­ n i u .

W reszcie o statn ią cechą Om egi jest tra n sc en d e n c ja , k tó ra w sk a­ zuje n a niezależność w istn ien iu od św iata. T ran sc e n d e n cja spraw ia, że O m ega je s t Isto tą nie ty lk o n a koń cu w szystkiego co istnieje, ale że b yła u początków w szelkiego istn ien ia i w p ły w a n a każdy k ro k ew olucji i każd y elem en t N oosfery. D zięki tra n sc e n d e n c ji sta je się dla nas w iecznym odkryciem i szansą w zrostu. K rótko, tra n s c e n ­ dencja w skazuje, że P u n k t O m ega jest n iezależny w swoim istn ien iu od p rze strz e n i i czasu 45.

O m ówione pokrótce p rzy m io ty P u n k tu O m ega w sk azu ją n a jego p ełną niezależność, jak rów nież n a w ielki dynam izm , k tó ry objaw ia się w procesie ew olu cyjny m św iata. D ynam izm P u n k tu Om ega u kazuje jeszcze inne nazw y, k tó re stosuje T e i l h a r d do tego P u n k tu : C en tru m , B iegun (Pôle), O gnisko (Foyer) czy też M otor e w o lu c ji4e. Istn ieją cy P u n k t, C e n tru m osobowe, stoi u początków w szystkiego. Jeg o działanie n a zew n ątrz spraw iło poruszenie W ieloś­

« 1940 Oe T. I, 301; 1917 EG 181, 184; 1942 Oe T. III, 323. 42 1916 EG 5; 1942 Oe T. IX, 76; 1945 tam że, 226.

43 1934 Oe T. X, 134—138; 1936 Oe T. VI, 89; 1937 tamże, 180; 1954 Oe T. X I, 235—236.

44 1917 GP 206—207; 1934 Oe T. X, 129— 133; 1940 Oe T. I, 300—301; 1948 Oe T. XI, 201.

45 1917 EG 181, 184; 1924 Oe T. VII, 119; 1927 Oe T. IV, 175 (Wybór Pism, dz. cyt., 124).

(13)

6 2 KS. JÓ ZEF KULISZ ś i

ci, z k tó re j zaczęła w ydobyw ać się początkow a jedność n a drodze syntezy.

P u n k t Om ega, niezależny w istn ien iu , swoim działaniem od w e w n ątrz stał się im m an e n tn y wielości, w zbudzając prag nien ie jedności w rozu m n y ch m onadach. O m ega jako M otor ewolucji: wszczął proces syntezy, po ru szając od w e w n ątrz całą m achinę św ia­ ta 47. Sw oim działaniem P u n k t Om ega jest obecny, im m an en tn y W ielości. S tą d to m ów i T e i l h a r d , że Om ega oddziałuje fizycznie n a jednoczące się e le m en ty 4S.

W św iecie lu d zk im sy n te ty z u ją c a i scalająca en erg ia została, nazw ana po im ieniu: miłość. To ona rozgrzew a Ziem ię i serca ludz­ kie, zbliża je do siebie, a co najw ażniejsze, od kry w a sw oje oblicze jako C e n tru m K ochane i K ochające. S ta je się w spólnym celem , ku k tó re m u z w racają się w zupełnej w olności ludzkie serca w n adziei ostatecznego zw ycięstw a w z je d n o c z e n iu 49. Ja k o źródło osobowej m iłości, sta je się C e n tru m ludzkich serc, d ając pew ność zw ycięstw a i pew ność przezw yciężenia izolacji i słabości człow ieka.

C. M o o n e y tw ierd zi, że T e i l h a r d dochodzi do konieczności istn ien ia P u n k tu O m ega n a drodze rozw ażań filo zo ficzn y ch se, P . S m u l d e r s stw ierd za n ato m iast, że to an aliza n au ko w a feno­ m en u h isto rii lud zk iej, u k ieru n k o w a n e j n a zjednoczenie, d oprow a­ dza T e i l h a r d a do p rzy ję cia C e n tru m O m e g a 51. N ależy tu po­ w iedzieć, że tru d n o jest znaleźć w poszukiw aniach T e i 1 h a r d a. granicę dzieląeą jego poznanie czysto filozoficzne od re fle k sji re li­ g ijn ej. Te dw a ty p y poznania od początku n a k ła d a ją się n a siebie, a w łaściw ie stanow ią jed e n proces poznaw czy, chociaż często T e i l h a r d w ychodzi w sw ych rozw ażaniach od danych czysto n a tu ra ln y c h . C zyni to jed y nie po to, by ukazać ich nie w y starczal­ ność, a n astęp n ie ich w y p ełn ien ie w dan y ch objaw ienia. Sam T e i l ­ h a r d p rzy z n a je się rów nież, że do p rzy jęcia N atu raln eg o P u n k tu O m ega doprow adziły go rozw ażania czysto biologiczne, zjaw iskow e, po p ro stu proces ew o lu cy jn y 52.

Od p o jaw ien ia się człow ieka, oddziaływ anie Om egi, ja k w idzie­ liśm y, m usi być n a tu ry osobowej. I tu T e i l h a r d u jrz a ł, iż tak ie działanie zn ajd u je się w fenom enie ch rześcijań stw a. Isto tą chrześci­ ja ń stw a jest osobowy Bóg, stw arzający , zbaw iający, doprow adzający w zjednoczeniu w szystko do siebie 5S. Bóg, C e n tru m C entrów — to nie ty lk o sp ek u laty w n y m odel, ale żyw a działająca R e a ln o ść Bi.

« 1924 Oe T. IX, 95.

48 1924 Oe T. IX , 85; 1944 Oe T. VII, 127; 1948 Oe T. X I, 203—204. » 1929 LV 118; 1944 Oe T. VII, 127; 1945 Oe T. V, 155— 156.

50 С. F. Μ o o n e у, Teilhard de Chardin et le m y s tè r e du Christ, Paris 1966, 60— 70.

« P. S m u l d e r s SJ, La vision de Teilhard de Chardin. Essai de r é ­ flexion théologique, Paris 1964, 134.

62 1940 Oe T. I, 324— 325. 53 Tamże, 325— 327. 54 Tamże, 328.

(14)

TBILHARDOWSKIE PO JĘC IE W CIELENIA 63

L e k tu ra listów św. P a w ła i pism św. J a n a do prow adza T e i l ­ h a r d a do sk on k rety zo w an ia swego tw ierd zen ia, że O m ega to C h r y s tu s 55. A postołow ie P a w e ł i J a n s ta w ia ją C h ry stu sa w c e n tru m św iata, k u k tó re m u zdąża całe stw orzenie. J e s t O n G łow ą stw orze­ n ia (św. J a n pisze: A lfą i Om egą). T e i l h a r d d o strzeg a p rzy le k tu ­ rze pism A postołów i Ojców greckich, że C h ry stu s objaw iony m a te cechy kosm iczne, k tó re posiada n a tu ra ln y P u n k t O m e g a 58. G dyby C h ry stu s nie p o k ry w ał się z O m egą N a tu ra ln ą , św iat — zdaniem T e i l h a r d a — p o siadałby dw a szczyty: C e n tru m n a tu ra ln e i C en­ tru m objaw ione — C h ry stu sa. T ak a sy tu a c ja p rzeczyłaby jedności św iata, a w sam ym sercu stw orzen ia istn iało b y rozdarcie 57. J e d y ­ nym i jednoczącym C en tru m , zdaniem au to ra, pow odującym stw o­ rzenie i p row adzącym w szystko do ostatecznego w ypełn ienia, jest Jezu s C h r y s tu s 58, Je zu s C h ry stu s O bjaw ienia, z N azaretu , Słowo W cielone, k tó ry u m arł i z m artw y ch w stał i dzięki tem u stał się C h ry stu sem U n iw e rs a ln y m S9. Dzięki C hry stu sow i, jako działającej Om edze, w iązka stw orzenia, k tó ra m oże się rozproszyć, o dn ajdu je swe u k ieru n k o w an ie i ostateczne ukończenie w jedności. Jezu s C h ry stu s jak o Z w ierzchnik K osm osu p rze n ik a w szystko od w e­ w n ątrz, przyciągając do Siebie: fizycznie „cb x y sty fik u je” całe stw o­ rzenie ®°. W C h ry stu sie Om edze św iat i całe stw orzenie p rzy b iera form ę osobową 61.

IL CONCETTO TEILH ARDI AN O DELL’INCARNAZIONE

N ell’introduzione viene presentato brevem ente li conteste stor ico in cui si e svolta la vita ed il pensiero di T e i l h a r d d e C h a r d i n . La teo ­ logia d’allora é stata dominata dalle due correnti: l’una protestante col ruolo deeisivo di R. B u l t m a n n e l’altra —■ dalla parte cattolica — del nascente modernismo. Tutte e due hanno relativizzato la persona di Gesu Cristo. R. B u l t m a n n e la sua scuola giungevano soltanto fino al Cristo délia fede, i modernisti invece sostenevano ehe il carattere unico délia persona di Gesu Cristo proverrebbe dalla sua eccezionale esperienza religiosa, l’espressione délia sua trascendenza.

T e i l h a r d ha intravvisto ehe l’essenza del cristianesim o non sta neiT esperienza délia Chiesa prim itiva e neppure n el carattere eccezionale del movim ento religioso di Gesu, bensi nella fede n ella divinita del Gesu storico. L’essenza del cristianesim o T e i l h a r d la esprim e in un modo tutto pro­ prio, n ell Iinguaggio dei suo „m estiere” di un biologo. Il cristianesim o gli si présenta come un nuovo genere d’esistere con tutti i caratteri di un genere biologico detto filum. La prassi del cristianesim o lo porta ai suoi inizii ed indica l’Energia Iniziale — Gesu Cristo il Dio-Uom o. Un altro fattore ehe

65 1924 Oe T. IX, 82: „Le Christ révélé n ’est pas autre chose qu’om ega”, 56 1942 Oe T. X , 168—169; 1943 Oe T. IX , 208—209. *7 1942 Oe T. X I, 115—116; 1943 Oe T. IX, 209—210. m 1934 Oe T. X, 147— 148; 1945 Oe T. X , 211. 56 1924 Oe T. IX, 81—82, 92—93. 60 1924 Oe T. IX, 87. 61 1948 Oe T. XI, 218.

(15)

64 Ks. JO ZEF KULISZ S J

in d ic a la d iv in ita del G esu storico e il fa tto ehe il c ristian e sim o — grazie a lia su a n a tu ra dei filu m — e in tre c c ia to nello sv ilu p p o evolutivo dei mondo ed e seconde T e i l h a r d l’unico a p o rta re u n a risposta pien a ai problem! p o sti da qu el m ondo. S uddo sfondo delle afferm azioni p esim istich e di N i e t z s c h e ed H e r d e r v ie n e fin a lm e n te presentata u n a visione opti- m istica del C risto Risorto, d el punto O m ega v erso il il q u a le e d ire tto tutto lo sviloppo.

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

W ujęciu matki Ledóchowskiej pogoda ducha jest dojrzałą syntezą radości i cierpie- nia, jest doświadczeniem mocy Boga działającej w słabości człowieka; stanowi dar, który

Lip- kowski określa socjalizację jako „proces uczenia się przez dziecko form przystosowania społecznego w środowisku społecznym w trakcie swego rozwoju”.15 Autorzy

Bullying jako najpoważniejszy typ przemocy rówieśniczej (przemoc fizyczna, słowna, relacyjna, cyberprzemoc).. Złota Piątka – metody, które działają w nowym

czekała się dotąd gruntow nego

Skoiro jednak wiadomo, że rzekomy pozytywizm i mechanisty- cyzm „nauki" o „naturze" został usunięty na początku 'bieżącego stu- lecia 'dzięki Albertowi Einsteinowi

Depuis la dernière agitation atom igue jusqu’à la plus haute contem plation m ystique.... Sm all w onder then that he underlines above all th e dynam ic character

Można łatwo się domyśleć, że zwłaszcza dziedzina apostolstwa świeckich jest uprzyw ilejow anym terenem działalności Ducha Świę­ tego i jego charyzmatycznych