str. 3 PISMO PG
Ekscytuj¹c¹ podró¿ na wschód rozpoczêlimy pod koniec stycznia. Niejednemu nie mieci siê w g³owie, jak mo¿na z w³asnej woli pojechaæ na Syberiê zim¹! A jednak. Zostalimy zaproszeni czteroosobowa delegacja z Polski w tym dwie osoby z Politechniki Gdañskiej! na kongres m³odzie¿y stu- denckiej w Nowosybirsku. Do serca Rosji przybyli równie¿ stu- denci z Estonii, Stanów Zjednoczonych, Kanady, S³owacji, Szwajcarii i Holandii, oraz naturalnie Rosjanie ze wszystkich znacz¹cych miast eurazjatyckiego kontynentu. Jednak¿e zanim dotarlimy do mronego miasta, mielimy okazjê równie¿ zwie- dziæ stolicê. Moskwa jest niezaprzeczalnie per³¹ wschodu. To dziesiêciomilionowe miasto stanowi swoiste pañstwo w pañ- stwie. Chodz¹c ruchliwymi ulicami, patrz¹c na luksusowe sa- mochody i podziwiaj¹c piêkne budowle ma siê wra¿enie, ¿e to w zasadzie ca³a Rosja pracuje na stolicê. Zaraz po wyjciu z poci¹gu ujrzelimy jeden z siedmiu takich budynków, jak nasz Pa³ac Kultury i Nauki (poczulimy siê prawie jak w domu).
Wszystkie budowle, o których czytalimy na lekcjach rosyjskie- go w podstawówce (w³¹cznie z Kremlem), s¹ monumentalne i zadziwiaj¹ce. Wiele jest odremontowanych, co naprawdê sta- wia Rosjê w dobrym wietle. Podczas tych piêciu dni w³aci- wie zd¹¿ylimy jedynie zwiedziæ tylko najs³ynniejsze miejsca
a by³a to m.in. ul. Arbacka na której mieszka³ Puszkin, Kreml czy te¿ muzeum Puszkina, wewn¹trz którego znajduje siê wiêk- szoæ kopii figur z Luwru czy Rzymu (wcale nie musz¹ wy- je¿d¿aæ, aby je zobaczyæ!). Naturalnie jednego dnia cztery go- dziny spêdzilimy w metrze, je¿d¿¹c od stacji do stacji aby choæ ujrzeæ tê starsz¹ czêæ. Powiem jedno ¿adne metro na
wiecie nie mo¿e równaæ siê z moskiewskim! Trochê siê tam czujesz jak w muzeum mozaiki, malowid³a, rzeby, marmury, witra¿e, no i wiecznie ¿ywy Lenin. Z ciekawostek dodam tylko,
¿e specjalnie powo³ano po mierci wielkiego wodza instytut, w którym 3000 osób pracuje nad utrzymywaniem w idealnym sta- nie jego cia³a! Jednak budynki to tylko obrazki jakie projektu- j¹ architekci, a my jako turyci ogl¹damy. One nie daj¹ pe³nego obrazu kraju licz¹ siê przede wszystkim ludzie i kultura. Miesz- kalimy u rodziny rosyjskiej, która tak by³a zaaferowana na- szym pobytem u nich, ¿e koniecznie chcia³a nam wszystko po- kazaæ, pomóc na ka¿dym kroku i ugociæ po rosyjsku (co drugi dzieñ jedlimy pierogi). Ludzie dusze. Zorganizowali nam ca³y wolny czas (jednak jak chodzilimy gdzie z map¹
wed³ug nich 5 kroków zawsze zabiera³o nam to przynajmniej 2h takie s¹ odleg³oci zdecydowanie lepiej doje¿d¿aæ wszê- dzie metrem!), opiekowali siê i dogadzali. To sprawia, ¿e pra- gnê tam jeszcze kiedy wróciæ do tych otwartych, prostych serc. Zmêczeni (szczególnie nasze nogi to odczu³y) wsiedlimy do kolei trans syberyjskiej i przez trzy dni i dwie noce podzi- wialimy krajobraz zza zamkniêtych szczelnie okien (na ka¿- dym piecz¹tka: zakrito na zimu). Pomimo ¿e w jednym wago- nie, bez przedzia³ów, gdzie znajduje siê oko³o 60 ³ó¿ek (plac- kart), jechali ludzie ró¿nych pozycji spo³ecznych, ró¿nych kul- tur i narodowoci, m³odzi i starzy, wszyscy potrafili siê porozu- mieæ. Zd¹¿ylimy nawi¹zaæ znajomoci i poznaæ po³owê ¿ycia naszych najbli¿szych s¹siadów. Obok nas jecha³ ¿o³nierz rosyj- ski, który uciek³ z czeczeñskiego frontu jego opowieci rzuci-
³y zupe³nie inne wiat³o na sytuacjê, która aktualnie panuje w rejonach walk. Do tej pory znalimy, z relacji gazet i telewizji, tylko Rosjan oprawców i Czeczeñców mêczenników. Oka- zuje siê, ¿e to nie jest wcale taka przejrzysta sytuacja. Ale doæ
ju¿ o polityce! Podró¿ poci¹giem dobieg³a koñca i znowu mu- sielimy przestawiaæ zegarki (ró¿nica miêdzy Polsk¹ a Moskw¹:
+2h; ró¿nica miêdzy Moskw¹ a Nowosybirskiem: +3h) nie wiem, jak mój organizm wytrzyma³ takie tañczenie, ale nie by³o tak le! By³am trochê rozczarowana przygotowalimy siê na powa¿ne mrozy a tu jedynie 20°C (nie pamiêtam, kiedy ostat- nio w Polsce by³a taka temperatura). Za miasto ca³e pokryte ponadmetrow¹ warstw¹ niegu! Cz³owiek przynajmniej nie ma w¹tpliwoci, ¿e to zima nasta³a. Czêæ samochodów ma kie- rownice z prawej strony i opatrzona jest chiñskimi napisami prawdopodobnie import. Tymczasem status spo³eczny szarego mieszkañca okrelaj¹ z³ote zêby mo¿na je ujrzeæ nawet u m³o- dzie¿y! Sam kongres odbywa³ siê poza miastem nad zalewem rzeki Ob w lenej miejscowoci Lazurnaja. Okolica prze- piêkna, a zalew skuty przynajmniej pó³metrowym lodem. Kon- ferencja organizowana przez AIESEC ciekawa g³ównie doty- cz¹ca rosyjskiej gospodarki i ekonomii (czêæ firm jeszcze nie wysz³a z kryzysu 1998 roku) oraz na przysz³ej wspó³pracy m³o- dzie¿y wiata w dobie globalizacji. Panele dyskusyjne oraz warsztaty by³y merytorycznie dobrze przygotowane, choæ szcze- rze nie odró¿nia³y siê szczególnie od podobnych konferencji organizowanych w Europie. Uwa¿am jednak, ¿e tego, czego doznajemy nikt nie mo¿e nam zabraæ. Sama podró¿ by³a za- chwycaj¹ca, a u koñca ka¿dej wyprawy jest cel który w tym przypadku stanowi³ kongres. Powrotna droga minê³a ju¿ bez wiêkszych emocji (mo¿e po trzech tygodniach wiele rzeczy prze- sta³o nas zadziwiaæ), jedynie przeje¿d¿aj¹c przez Bia³oru, do- wiedzielimy siê, ¿e w³anie wprowadzili u nich kartki na jajka.
Tak, tak, jeli kto twierdzi, ¿e Polacy s¹ biedni polecam wy- jazd na Bia³oru. Ponadto na granicy mielimy ma³e problemy, lecz wiedz¹c, ¿e takowe mog¹ siê pojawiæ, przygotowalimy sobie po 5 USD od osoby, i k³opoty same siê rozwia³y. Drogi czytelniku gor¹co Ciê zachêcam do podjêcia wyzwania i wy- korzystania jednej z wielu nadarzaj¹cych siê okazji wyjazdu w miejsce, gdzie mo¿e ju¿ nigdy w ¿yciu nie bêdziesz móg³ do- trzeæ. wiat jest dla ludzi, tote¿ ludzie s¹ wszêdzie, a kontakt nawi¹zaæ tak ³atwo! Do Europy to mo¿na jedziæ dla wygody lecz wyzwaniem jest odwiedziæ taki zak¹tek, którego istnienie jedynie podejrzewalimy! Nale¿y dzia³aæ i realizowaæ swoje marzenia!
Pragnê gor¹co podziêkowaæ Rektorowi Politechniki Gdañ- skiej prof. A. Ko³odziejczykowi oraz Pani Prorektor prof. A.
Konczakowskiej za wsparcie, dziêki któremu mój plan siê po- wiód³!
Powodzenia!
Zofia £apniewska Studentka Wydzia³u Zarz¹dzania i Ekonomii
Kraina mronego s³oñca
PISMO PG str. 4
Kiedy studenci Trójmiasta szczycili siê swoj¹, czyli Stu denck¹ Agencj¹ Radiow¹. Emitowa³a ona swój program nie tylko w akademikach Politechniki, a wiele znakomitoci dziennikarskich raczkowa³o tam¿e. Agencja istnia³a prawie 40 lat i w tym czasie powsta³o kolej¹ rzeczy archiwum godne pu- blicznej rozg³oni radiowej. Ewenementalne nagrania Jonasza Kofty, kabaretu Salon Niezale¿nych, Jana Wo³ka, dokumenta- cja dwiêkowa z krakowskich festiwali piosenki studenckiej,
winoujskiej FAMY, gdañskich Bazun (piosenka turystyczna),
³ódzkiej YAPY i wiele wiele innych rarytasów, którymi nie dys- ponuje nawet Polskie Radio to w³anie by³o w archiwum SAR, które to zbiory po rozwodzie Politechniki Gdañskiej z Radiem
Arnet zdeponowano w jednym z akademików PG.
AFA Abstrakcyjny Felieton Aktualny
Niech no tylko zakwitn¹ jab³onie...
Jednym s³owem: dysponentem tamoteki zosta³a Politechni- ka Gdañska w osobie JM Rektora. Trzy lata temu, w czerwcu, uroczycie fetowalimy 40-lecie powstania SAR-u. Wmurowa- na zosta³a pami¹tkowa tablica, tudzie¿ wydana okolicznocio- wa p³ytka CD. Na niej w³anie jest wspania³e nagranie, które wczeniej rozpozna³ maestro Janusz Hajdun, ¿e to sam Jerzy Afanasjew piewa, i¿ wiosn¹ ludzie siê kochaj, i dziewczyna z ulicy, i z³odziej... Ot, nagranie pere³ka... Innych pere³ek nie mo¿na by³o przegraæ na p³ytkê, bo okaza³o siê, ¿e wcale nie z piosenki z³odziej ukrad³ je po prostu! Z archiwum zginê³o 17 kartonów nagrañ, czyli co oko³o 200 kilometrów tamy z bezcenn¹ dokumentacj¹ kultury studenckiej, i nie tylko. Mo¿na z tego wydawaæ kasety, p³ytki, sprzedaæ do komercyjnej sta- cji, polonijnego radia i wszêdzie tam, gdzie nikt nie spyta o
ród³o, a tylko o nisk¹ cenê.
Dalej, proszê Pañstwa, sprawa potoczy³a siê jak w bajce.
Zg³osi³ siê porednik od szlachetnego, jak siê okazuje z³o- dzieja (do jednego z b. SAR-manów), owiadczaj¹c, ¿e mo¿e te tamy (skradzione) zwracaæ sukcesywnie, jak mu bêd¹ prze- kazywane ich kopie przegrane w systemie cyfrowym. I on bê- dzie po jednym kartonie tak kupczy³... Ponoæ JM Rektor Poli- techniki Gdañskiej wie o ca³ym procederze pn. szlachetny z³o- dziej, jakoby licz¹c na polubowne i bezszmerowe za³atwienie tematu tam. W¹tpi¹c w ten stan rzeczy, informujê JM Rektora,
¿e strata mo¿e okazaæ siê niepowetowana, wszak kultura stu- dencka to wyj¹tkowo szlachetny szczep kultury narodowej. A na dobr¹ sprawê, to ca³e to archiwum winno byæ opisane i do- stêpne dla wszystkich, czyli po skatalogowaniu istnieæ w Bi- bliotece G³ównej PG, albo w radio publicznym, czyli Radio Gdañsk, gdzie i prezesi, i dziennikarze to kwiat SAR-u. By³aby to pe³nia szczêcia... Ale jak mawia³ Hemingway by byæ szczêliwym, trzeba mieæ s³ab¹ pamiêæ i dobre zdrowie...
Tadeusz Buraczewski Kolo SAR przy Stowarzyszeniu Absolwentów PG
Z archiwum dzia³aj¹cej przez 35 lat w Trójmiecie Studenckiej Agencji Radiowej zginê³o 17 kar- tonów nagrañ. Na tamach znaj- dowa³a siê miêdzy innymi doku- mentacja dwiêkowa ze stu- denckich festiwali, przegl¹dów kabaretowych. Cz³onkowie SAR oskar¿aj¹ o przyw³aszczenie so- bie nagrañ pracowników Radia Arnet, które powsta³o na bazie SAR. Ci kolei twierdza, ¿e nie maj¹ ze spraw¹ nic wspólnego.
Studencka Agencja Radiowa po- wsta³a w 1957 roku z inicjatywy stu- dentów Politechniki Gdañskiej. Dzia-
³a³a w jednym z uczelnianych akade- mików. Emitowa³a swój program g³ównie w domach studenckich i w niektórych czêciach Trójmiasta.
Agencja istnia³a niemal czter- dzieci lat. Przez ten, czas nasza ta-
moteka wci¹¿ wzbogaca³a siê o nowa nagrania. Na tamach mielimy miê- dzy innymi wystêp Jonasza Kofty, ka- baretu Salon Niezale¿nych, Jana Wo³ka. Nagrywalimy równie¿ stu- denckie festiwale: Famê, Bazunê, Yapê mówi Tadeusz Buraczewski, by³y cz³onek SAR.
W 1992 roku na bazie SAR po- wsta³o gdañskie Radio Arnet. Studenc- ka Agencja Radiowa znacznie ogra- niczy³a swoj¹ dzia³alnoæ. Na antenie Arnetu emitowa³a jedynie swoje au- dycje.
Radio Arnet dysponowa³o naszy- mi tamami opowiada El¿bieta Piet- kiiewiczKulas, niegdy dzia³aj¹ca w agencji. Gdy Arnet zosta³ kupiony przez Radio Eska, SAR przesta³a ist- nieæ. Wówczas ludzie z Arnetu zde- ponowali nasze tamy w domu stu- denckim Politechniki nr 6.
Trzy lata temu, w 40 rocznicê po- wstania agencji, zorganizowano zjazd wszystkich jej cz³onków. Wspomina- no dawne czasy.
Byli pracownicy powsta³ej ponad 40 lat temu Studenckiej Agencji Radiowe) szukaj¹ zaginionych archiwalnych tam*
Gdzie s¹ tamy z tamtych lat...
Wówczas okaza³o siê, ¿e... bra- kuje w nim siedemnastu kartonów na- grañ, czyli oko³o dwustu kilometrów tamy! denerwuje siê Buraczewski.
Rozpoczê³y siê poszukiwania, Po nied³ugim czasie do Piotra Jagielskie- go, jednego z cz³onków SAR, obecnie dyrektora technicznego Radia Gdañsk, dotar³y informacje o tym, ¿e zaginio- ny zbiór mo¿e wróciæ na politechni- kê. Dowiedzia³em siê, ¿e mo¿emy odzyskaæ tamy w zamian za przegra- nie ich w systemie cyfrowym. Skata- logowany orygina³ trafi³by do Biblio- teki G³ównej Politechniki Gdañskiej, natomiast p³yta CD zosta³aby u obec- nego posiadacza czêci archiwum SAR. Jestem sk³onny zgodziæ siê na to, ale na razie nie dysponujê ani cza- sem, ani rodkami, by to zrobiæ mówi Jagielski.
Nie zg³osilimy tego do proku- ratury, bo zagro¿ono nam, ¿e nagrania zostan¹ zniszczone. Nie moglimy do tego dopuciæ dodaje El¿bieta Piet- kiewiczKulas.
Jagielski zasugerowa³, ¿e tamy s¹ w posiadaniu ludzi z Radia Arnet. Ci za twierdz¹, ¿e o sprawie nic nie wie- dz¹. Równie¿ Mariusz Bejrowski, ostatni redaktor naczelny SAR, potem pracownik Arnetu, mówi, ¿e ten trop jest fa³szywy Arnet nie ma z tym nic wspólnego. Prêdzej byli pracownicy SARKr¹g siê zamyka. Tadeusz Bura- czewski uwa¿a, ¿e czêæ winy za znik- niêcie tam ponosi sam rektor PG, któ- ry by³ dysponentem tamoteki. Rek- tor Aleksander Ko³odziejczyk nie zga- dza siê z tym oskar¿eniem Nikt nie wie dok³adnie, co znajdowa³o siê w zdeponowanych kartonach. Nie spo- rz¹dzono ¿adnej ewidencji. Sk¹d wiêc mogê wiedzieæ, czy rzeczywicie co
zniknê³o?
* Przedruk z ¯ycia na fali
str. 5 PISMO PG
Ka¿da sowa g³upia w dzieñ
A. Fredro „Pan Jowialski”
Przypuszczam, ¿e niewiele osób zwróci³o uwagê na sztukaterie przy bocznych wej-
ciach do Gmachu G³ównego Politechniki Gdañskiej. Mo¿na doszukaæ siê na nich moty- wów geometrycznych (ko³a, spirale) oraz mo- tywów przyrodniczych, wród których wyró¿- niaj¹ siê sylwetki sów. Wspomniane ptaki sie- dz¹ na ulistnionych ga³êziach i najczêciej zwró- cone s¹ do widza albo przodem, albo bokiem z g³ow¹ skierowan¹ do przodu lub w bok. Je- den z korytarzyków, miejsce ich lokalizacji, zosta³ przeznaczony na palarniê, dlatego nasze
sowy czêsto gin¹ w k³êbach dymu, za pokrywaj¹ca je war- stwa kurzu wskazuje, ¿e ju¿ dawno temu zosta³y zupe³nie zapo- mniane.
We wspó³czesnej kulturze europejskiej sowa najczêciej ³¹- czona jest z edukacj¹ i wiedz¹: Sowa m¹dra g³owa. Po- wszechnie wiadomo, ¿e jest ona atrybutem greckiej bogini m¹- droci Ateny. Mo¿e dlatego umieszczono wizerunki sów w gmachu naszej uczelni, w której rzesze m³odych ludzi zdo- bywaj¹ cenn¹ wiedzê. Ów ptak jest tak¿e symbolem osób pro- wadz¹cych nocny tryb ¿ycia, czyli k³ad¹cych siê na spoczy- nek bardzo póno. Na tym wiedza o tych interesuj¹cych pta- kach zwykle koñczy siê.
Nasze politechniczne sowy, widniej¹ce na wspomnianych sztukateriach, zosta³y potraktowane w sposób doæ symbolicz- ny, st¹d precyzyjne okrelenie gatunku, do którego nale¿¹, nie jest wcale proste. Ich sylwetki najbardziej przypominaj¹ po- spolit¹ pójdkê (Athene noctua) tak¹ w³anie opiniê, po obej- rzeniu zdjêæ, wydali zaprzyjanieni ornitolodzy z Katedry Eko- logii i Zoologii Krêgowców Uniwersytetu Gdañskiego, do któ- rych uda³em siê na konsultacje.
Naukowcy uznaj¹ sowy (Striges) w obrêbie ornitofauny* (Ayes) za bardzo stary rz¹d. Np. p³omykówkê (Tyto alba) umiej- scawiaj¹ na Pangei l¹dzie, który wg teorii Wegenera w wyni- ku rozpadu da³ pocz¹tek obecnym kontynentom. Gatunek ten nie jest sk³onny do dalekich migracji prowadzi osiad³y tryb
¿ycia, za wspó³czenie znany jest prawie na ca³ym wiecie;
st¹d owa hipoteza o pochodzeniu ptaka: wêdrowa³ razem z dryfuj¹cymi kontynentami, a nie dokonywa³ kolejnych eks-
pansji.
Sowy posiadaj¹ stosunkowo ma³y mózg, dla- tego wynoszenie ich do symbolu m¹droci nie ma ¿adnego uzasadnienia. Du¿o bardziej inteli- gentni s¹ przedstawiciele egzotycznych papug, czy rodzimych krukowatych (kruk, gawron, sro- ka, wrona siwa, kawka, sójka), a tak¿e gê, po- s¹dzana nies³usznie o przys³owiow¹ g³upotê.
Cech¹ charakterystyczn¹ sów jest para skiero- wanych do przodu oczu, o du¿ej jasno¿ó³tej lub jasno pomarañczowej têczówce, otoczonych spe- cjalnymi piórami tworz¹cymi tzw. szlary. Wbrew powszechnym opiniom, sowy, tak jak i inne pta- ki, dobrze widz¹ w dzieñ, na pewno lepiej od cz³owieka, a jeden z gatunków sóweczka (Glaucidium passerinum), prowadzi prawie wy³¹cznie dzienny tryb ¿ycia. Inn¹ ich cech¹ jest miêkkie, puszyste upierzenie i pi³- kowane krawêdzie pierwszej lotki, które pozwalaj¹ tym pta- kom na bezszelestny lot. G³ównym po¿ywieniem sów s¹ my- szy, nornice, ryjówki, ptaki, owady, np. æmy dobór menu za- le¿y od gatunku sowy. Kiedy uzmys³owimy sobie, kiedy na ¿er wychodz¹ gryzonie, stanowi¹ce ich g³ówny pokarm, przestanie nas dziwiæ zmierzchowo-nocny okres aktywnoci wiêkszoci sów. Niestrawione czêci pokarmu (koci, pióra, sieræ) ptaki te wydalaj¹ w postaci tzw. wyplówek. S¹ one cennym materia-
³em badawczym m.in. dla zajmuj¹cych siê gryzoniami teriofau- nistów (specjalistów od ssaków), potrafi¹cych na podstawie szcz¹tków okreliæ gatunki zwierz¹t bytuj¹cych wdanej okoli- cy. Zdarza³o siê, ¿e w ten sposób wykryto taksony bardzo rzad- kie, których zlokalizowanie inn¹ metod¹ by³oby niezwykle trud- ne i pracoch³onne. Warto dodaæ, ¿e przedstawiciele rzêdu Stri- ges stanowi¹ wa¿ny czynnik w ograniczaniu populacji wspo- mnianych gryzoni, zw³aszcza myszy, uchodz¹cych za szkodni- ki na polach uprawnych i w magazynach ¿ywnoci dlatego ptaki te s¹ naszymi sprzymierzeñcami i warto je chroniæ. Pod- czas tzw. mysich lat, dziêki bogatej i stosunkowo ³atwo do- stêpnej bazie pokarmowej, wyprowadzaj¹ liczniejsze lêgi.
Pójdka, g³ówna bohaterka niniejszego artyku³u, nale¿y do najlepiej poznanych sów. Jej polska nazwa przytaczam za prof.
Janem Soko³owskim (Ptaki ziem polskich, PWN, Warszawa 1958) wywodzi siê z wydawanego g³osu, który rzekomo brzmi:
pójd, pójd w do³ek pod kocio³ek. W Polsce ptak ten naj- czêciej zimuje, co przyczynia siê, w nastêpstwie mronych zim, do znacznego spadku populacji gatunku wynika to z jego ma³ej
SOWA PTAK KONTROWERSYJNY
M³ode puszczyki (Strix aluco)
Sztukateria w korytarzyku przy bocznym wejciu do Gmachu G³ównego Politechniki Gdañskiej (fot. autor)
PISMO PG str. 6 odpornoci na niskie temperatury; byæ mo¿e powodem tego jest
stosunkowo sk¹pe upierzenie ptaka. Sowa ta poluje g³ównie na myszy, chwyta du¿o owadów i wyj¹tkowo drobne ptaki. Osi¹ga wymiary cia³a: d³ugoæ 21-24 cm rozpiêtoæ skrzyde³ 50-52 cm, a waga wynosi jedynie oko³o 190 g. Zamieszkuje sady, ogrody, parki (w Gdañsku widywana jest m.in. ko³o Politechni- ki w kompleksie dawnych cmentarzy obecnie miejskich par- ków *), a tak¿e w miejscach, takich jak: ruiny, stare zabudowa- nia itp. Czêciej wystêpuje na obszarze po³udniowym Europy, np. we W³oszech, gdzie nale¿y do ulubionych ptaków, podczas gdy w Polsce cieszy siê z³¹ s³aw¹. Jest to doæ dziwne, bowiem W³osi generalnie odnosz¹ siê do ptaków bardzo le, a szereg drobnych gatunków, jak np. skowronki, pojawia siê na ich sto-
³ach w postaci wykwintnych dañ.
Sporód oko³o 230 gatunków sów, niektóre towarzysz¹ cz³o-* wiekowi od dawna, zajmuj¹c te¿ wa¿ne miejsce w wielu kultu- rach. Znano je m.in. w staro¿ytnym Egipcie, co znalaz³o odbicie w znaku hieroglificznym, który oznacza³ noc, zimno, biernoæ, zgon, królestwo nocnego S³oñca, boga Ra (Re) p³yn¹cego noc¹ w
³odzi przez podziemny Nil z zachodu na wschód (W. Kopaliñski, 1990. S³ownik symboli, Wyd. Wiedza Powszechna, Warsza- wa). W staro¿ytnej Babilonii sowa by³a zwiastunem mierci. Do tego mitu nawi¹za³ William Szekspir, zapowiadaj¹c w dziele pt.
Juliusz Cezar mieræ imperatora Wczoraj w samo po³udnie sowa siad³a na tynku pohukuj¹c i kwil¹c. Krzyk sowy w nocy uto¿samiano z krzykiem kobiety zmar³ej w po³ogu lub rozpacza- j¹cej po swym zmar³ym dziecku. W micie greckim by³a wyrazi- cielem parki Atropos, która przecina niæ ¿ycia ludzkiego. By³a te¿
ptakiem nimfy Kalipso, której wyspa, Ogygia, pe³na by³a symboli
mierci, a wiêc sów, soko³ów, kormoranów oraz topól (Kopaliñ- ski 1990).
Mo¿na j¹ wi¹zaæ tak¿e z kazirodztwem, gdy¿ wg greckiej le- gendy sowa to Nyktimene zaczarowana córka króla Lesbos, bêd¹ca jego na³o¿nic¹. Za karê ucieka ze wstydu przed wiatem i kryje siê w mrocznych rozpadlinach Metamorfozy Owidiusza).
W sowê zamieniona zosta³a tak¿e córka piekarza, gdy odmówi³a chleba dwigaj¹cemu krzy¿ Jezusowi (Sowa by³a córk¹ pieka- rza mówi Ofelia. W. Szekspir: Hamlet).
W antycznej Grecji uczyniono z sowy symbol m¹droci, atry- but Ateny, a tak¿e miasta Aten i tamtejszej Akademii. Greckie powiedzenie: woziæ sowê do Aten odpowiada polskiemu no- siæ drwa do lasu, czyli spe³niaæ pracê bezsensown¹ niepotrzeb- n¹ nie przynosz¹c¹ nikomu ¿adnego po¿ytku. Popularnoæ sowy znalaz³a odbicie w umieszczeniu jej wizerunku na monetach at- tyckich. St¹d ³aciñskie powiedzenie noctua volat (sowa fru- wa), znaczy³o w przenoni: pieni¹dz zmienia w³aciciela kto
bierze ³apówkê. Obserwuj¹c nasz¹ rzeczywistoæ, mo¿na mia³o powiedzieæ, ¿e w powietrzu a¿ roi siê od sów.
Jako ptak m¹droci, a nie korupcji i mierci, sowa jest wyobra-
¿eniem nauki i nocnych studiów. Bêd¹c ptakiem Ateny, zapewne chodzi tu o puszczyka (Strix aluco) lub pójdkê, jest wyobra¿e- niem wiedzy racjonalnej (w przeciwieñstwie do wiedzy intuicyj- nej reprezentowanej przez or³a), a tak¿e wiedzy tajemnej, gnozy.
Sowa by³a tak¿e atrybutem Asklepiosa, a wiêc i medycyny. Od czasów antycznych do wspó³czesnych utrzymuje siê jej zwi¹zek z muzami, filozofi¹, sztuk¹ i literatur¹ (Kopaliñski 1990).
W interpretacji chrzecijañskiej sowa przybiera sprzeczne zna- czenia. Jest przede wszystkim atrybutem nauki wieckiej w prze- ciwieñstwie do teologii reprezentowanej przez krzy¿. Dlatego wed³ug niektórych osób jest symbolem braku wiary i reprezentuje tych, którzy nie pragn¹ wiat³a zbawienia (mowa tu o heretykach, mêdrcach i filozofach). Lwi dostrzegli w niej atrybut wiêtego pustelnika, a nawet Chrystusa w nocnej pomroce cierpienia. Jesz- cze inni, zw³aszcza w redniowieczu, upatrywali w niej symbol Synagogi g³osz¹cej chwa³ê Prawa, ale nie dostrzegaj¹cej wiat³a ewangelii; by³a wyobra¿eniem z³oci, k³amstwa, oszustwa, hipo- kryzji, Szatana jako Ksiêcia Ciemnoci (Kopaliñski 1990). Z tym ostatnim symbolem wi¹¿e siê pewien przes¹d. Otó¿ jeszcze nie- dawno do wrót stodó³ przybijano gawrona. Jako towarzysz cza- rownic, mia³ on odpêdziæ (parali¿owaæ) z³e moce uto¿samione z diab³em, pojawiaj¹cym siê pod postaci¹ puszczyka. Ów przes¹d, powszechnie pokutuj¹cy do po³owy XX w. (a nawet i obecnie!?), wynika z przyrodniczych obserwacji podczas dnia stada pta- ków, m.in. gawronów, czêsto napastowa³y samotn¹ sowê.
Nasza sowa, ptak kontrowersyjny jak widaæ, jest zarazem symbolem samotnoci, czujnoci, milczenia, rozmylania, umiar- kowania, m¹droci, wieckiej nauki, wiedzy racjonalnej, medy- cyny, nocnych studiów, jak i niewiedzy, niewiary, jasnowidzenia i proroctwa, sk¹pstwa, korupcji, podstêpu, rozpaczy i gniewu, z³ej wró¿by, demona (diab³a), a nawet mierci, Przypuszczam, ¿e wiêk- szoæ z Pañstwa przychyli siê do wypunktowania tych pozytyw- nych cech i przypisania ich naszym sowom ozdabiaj¹cym poli- techniczne sztukaterie. A swoj¹ drog¹ sowa, pospolity ptak, a jak wiele potrafi³a dokonaæ zamieszania w sferze kultury w mi- tologii, literaturze, obyczajowoci itp. A czy ³aciñska nazwa rzêdu sów.. Striges, nie kojarzy siê Pañstwu z ludow¹ nazw¹
strzyga?
Marcin S. Wilga Wydzia³ Mechaniczny
* Kilka lat temu prof. Krystyna B. Mêdrzycka, kierownik centrum Ochrony
rodowiska PG, pokaza³a mi sowê, prawdopodobnie puszczyka, zamiesz- kuj¹c¹ kana³ wentylacyjny na dachu budynku Chemii A. Tak wiêc zwi¹zki naszej uczelni z sowami wyra¿aj¹ siê nie tylko poprzez detale architekto- niczne. ale te¿ poprzez lune kontakty z prawdziwymi, ¿ywymi ptakami.
Pójdka (Athene noctua,) sztukateria w korytarzyku przy bocznym wejciu do Gmachu G³ównego PG (fot. autor)