• Nie Znaleziono Wyników

Nasza Wspólnota, 2015, nr 26

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Nasza Wspólnota, 2015, nr 26"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

NASZA

WSPÓ NOTA

CENA 3 ZŁ

PISMO PARAFII

PW. ŚWIĘTYCH APOSTOŁÓW

PIOTRA I PAWŁA W KATOWICACH

nakład: ok 300 egz.

NUMER 26

28.06.2015

Foto. BG

Błogosławieni ks. Emil Szramek i ks. Józef Czempiel.

Płaskorzeźba w katedrze Chrystusa Króla w Katowicach

Ziemia płodna świętością

(2)

o: Krzysztof Gawor

(3)

REDAKCJA:

REDAKtoR nACZElnA:

Barbara Stawowczyk SEKREtARZ REDAKCJi:

Teresa Kryjon

REDAKtoR tEChniCZnA:

Barbara Gaworska KoREKtA:

Anna Jabłońska oPiEKun:

ks. proboszcz Andrzej Nowicki ADRES:

Parafia Świętych Apostołów Piotra i Pawła

ul. Mikołowska 32 40-066 Katowice PRoJEKt winiEty:

Wydawnictwo Pergamena, Jan Zając

— „Wydawnictwa w starym stylu”

SKŁAD i ŁAMAniE:

Anna Nakonieczna DRuK:

Zakład Poligraficzny MEWA-DRUK ul. Achtelika 2

41-700 Ruda Śląska nakład: ok. 300 egz., ISSN 2080-2374

s. 4–5

Uświęceni w Jezusie Chrystusie i powołani do świętości

s. 6–7

Ojciec Ludwik Wrodarczyk –śląski męczennik Wołynia

s. 8–10

Ks. Franciszek Blachnicki – człowiek wiary i nadziei

s. 11–13

Żyłem krótko, lecz cel swój osiągnąłem – wspomnienie o ks. Janie Masze

s. 14–15

Błogosławiony ks. Emil Szramek s. 16

Heroizm wiary i śmierci w życiu ks. Józefa Czempiela

s. 17–18

Święta Jadwiga Śląska s. 19–20

Przyszliśmy, ujrzeliśmy, a Bóg zwyciężył

s. 21

Radość i pokora s. 22

Wczesna Komunia

Drodzy

Czytelnicy,

numer 26. „Naszej Wspólnoty”, wydawany z okazji święta parafialnego, poświęcony jest świętości. Świętość to nie czynienie rzeczy nad-

zwyczajnych, ale to nadzwyczajne przeżywanie codzienności.

Dawniej uważano, że świętym jest ten, kto jest umartwiony, wyłączony z rzeczywistości tego świata. Dzisiaj nie przekreśla się wartości ascezy, ale mówiąc o świętości, stawiamy pytanie: czy ten człowiek osiągnął pełnię człowieczeństwa, czy żył miłością, czy zrealizował swoją życiową misję, czy osiągnął pełnię ewan- gelicznej doskonałości? Przedstawiając w tym numerze portrety śląskich świętych, staramy się odpowiedzieć na te pytania. Pole- cam artykuł Antoniego Wilgusiewicza o powikłanych losach ślą- skich męczenników ze szczególnym uwzględnieniem ojca Ludwika Wrodarczyka. Teresa Kryjon pisze bardzo osobiście o ks. Fran- ciszku Blachnickim, jego osobowości, niezwykłości i wpływie na młodzież, a także o dramacie zaledwie dwudziestoośmioletniego ks. Jana Machy, wyświęconego w naszej parafii przez biskupa Adamskiego. Sylwetkę bł. ks. Emila Szramka przedstawia Anna van der Coghen. Ks. Józef Czempiel to kolejny bliski nam męczen- nik, związany z Piekarami Śląskimi, Chorzowem, a także - przez ulicę jego imienia - z południową dzielnicą Katowic. Pisze o nim Barbara Stawowczyk. Należy wspomnieć również o tych świętych, którzy patronują nam od wieków. Postać św. Jadwigi Śląskiej przy- bliża nam Jerzy Czogała. Bardzo ciekawy jest również artykuł Se- bastiana Pustelnika napisany z okazji 32. rocznicy pobytu papieża Jana Pawła II w Katowicach. Życzę ciekawej lektury

Barbara Stawowczyk PS O świętości można więcej przeczytać na stronie internetowej, z której korzystałam: http://www.opoka.org./biblioteka/T//TS/

swieci/

Świętość wydaje się celem trudnym, osiągalnym tyl- ko dla ludzi zupełnie wyjątkowych albo dla tych, którzy odrywają się całkowicie od życia i kultury danej epoki.

W rzeczywistości świętość jest darem i zadaniem za- korzenionym w chrzcie i bierzmowaniu, powierzonym wszystkim członkom Kościoła w każdej epoce. Jest darem i zadaniem dla świeckich tak samo jak dla zakonników i kapłanów, w sferze prywatnej, tak jak w działalności pu- blicznej, w życiu zarówno jednostek, jak rodzin i wspólnot.

orędzie św. Jana Pawła ii na Xiii Światowe Dni Młodzieży, 30.11.1997 r.

(4)

Mówić o świętości, to mó- wić o Kościele. U po- czątków chrześcijaństwa świętymi nazywano wszystkich wierzących w Chrystusa (Dz 9,13;

26,10; Rz 1,7; 2 Kor 1,1; Ef 1,1).

W tym czasie nie traktowano bo- wiem świętości jako doskonałości moralnej, osiąganej przez człowie- ka własnym wysiłkiem. Takie uję- cie problemu świętości wynikało z przekonania, że to Bóg, w którym świętość posiada swoje źródło, po- wołuje człowieka, aby dzielił z Nim razem Jego własną doskonałość.

Osoba czyni to zwłaszcza przez wiarę w Jezusa Chrystusa, w któ- rym Bóg najpełniej objawia same- go siebie człowiekowi.

Właściwą kolejność wydarzeń w tym procesie doskonalenia czło- wieka ukazuje wymownie począ- tek Pierwszego Listu św. Pawła do Koryntian: Paweł, z woli Bo- żej powołany na apostoła Jezusa Chrystusa i Sostenes, brat, do Ko- ścioła Bożego w Koryncie, do tych, którzy zostali uświęceni w Jezusie Chrystusie i powołani do świętości (1 Kor 1,1-2). Wynika stąd, że po- wołanie do świętości mogą faktycz- nie realizować jedynie ci, którzy zo- stali już wcześniej uświęceni przez Chrystusa, których dalej pragnie On uświęcać. W swej najgłębszej istocie jest to ten poziom ducha, na którym tajemnica świętości czło- wieka nabiera prawdziwego zna- czenia poprzez moc Ducha Świę- tego, który go uświęca, prowadząc do całej prawdy (por. J 16,13).

Można zatem powiedzieć, że człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boga w swojej strukturze i rytmie ciała jest usta- nowiony po to, aby stać się świą- tynią Ducha Świętego (por. 1Kor 6,16). Tego stawania się człowieka świątynią Ducha nie należy jednak pojmować w znaczeniu biernym.

Jest to wydarzenie i proces, obec- ność i działanie. Wszystko to ma charakter niezwykle misteryjny, przeobrażający i złożony. Chodzi tu bowiem o realne posłannictwo, które sprawia, że dokonuje się ja- kaś perychoreza, czyli wzajemne przenikanie się Ducha Świętego i człowieka. W wyniku tego proce- su cały człowiek, nawet jego ciało, staje się żywą świątynią Ducha Świętego. Oznacza to, że jest On obecny nie tylko w tym co ducho- we w człowieku, a więc w jego du- szy, ale w całym człowieku, w jego strukturze psychofizycznej, ducho- wo- cielesnej (1Kor 6,19).

Interpretując powyższą zasad- ność na gruncie tradycji biblijnej i patrystycznej, nietrudno odkryć, że tym szczególnym miejscem, będącym symbolem integralno- ści człowieka, jest serce. Apostoł Paweł w Liście do Galatów powie wprost: Bóg wysłał do serc na- szych Ducha Syna swego (Ga 4,6).

Ten posłany przez Ojca Duch Syna mieszka w człowieku, a więc żyje, działa, jednoczy nas z Sobą, a my stajemy się Jego własnością. W re- zultacie tego procesu Duch Święty staje się jakby częścią składową

natury ludzkiej. Jego obecność przenika całego człowieka: du- szę i ciało, oczyszcza je i ożywia, uświęca i przebóstwia, prowa- dząc do Źródła, z którego pocho- dzi, to znaczy do Ojca przez Syna (por. J 14,6). Dlatego święty Paweł pisze do Tesaloniczan: sam Bóg po- koju niech was całkowicie uświę- ca, aby nienaruszony duch wasz, dusza i ciało bez zarzutu zacho- wały się na przyjście Pana nasze- go, Jezusa Chrystusa (1Tes 5,23).

To przebóstwienie, dokonywane przez Ducha, jest w wizji Bożej niczym innym jak prawdziwym, pełnym człowieczeństwem. Ina- czej mówiąc, człowiek jest w pełni sobą dopiero wtedy, gdy zostaje napełniony Duchem. W ten spo- sób rodzi się człowiek duchowy, realizujący w pełni swoje człowie- czeństwo, będący innym nowym stworzeniem. Jednocześnie jest to także czas wypełnienia obiet- nic prorockich o nowym stworze- niu w perspektywie mesjańskiej, którego sprawcą będzie Duch za- mieszkujący serce nowe (Ez 36,26), wylany na wszelkie ciało ( Jl 3,1-2).

Wyżej zasygnalizowana try- chotomiczna antropologia świę- tego Pawła, opisująca człowieka jako złożonego z Ducha, duszy i ciała (Pneuma, psyche, soma), znalazła swoich zwolenników nie tylko wśród niektórych Ojców Ko- ścioła, takich jak: św. Hieronim, św. Jan Chryzostom, Teodoret czy św. Ireneusz. Antropologia ta wy- daje się być także bardzo żywotna

uświęceni

w Jezusie Chrystusie

i powołani do świętości (1 Kor 1, 1-2)

(5)

w duchowej tradycji chrześcijań- skiego Wschodu. Wymiernym po- twierdzeniem tej prawdy, istot- nym z punktu widzenia problemu zawartego w temacie paragrafu, wydaje się być myśl teologiczna biskupa Teofana, jednego z wy- bitnych, współczesnych przedsta- wicieli tejże tradycji. Według nie- go Duch, ponieważ jest w sercu, stanowi wewnętrzną istotę na- tury ludzkiej. W ten sposób spra- wia On, że stajemy się jednym duchem z Panem. Nasze serce, w którym mieszka Duch, bije zgod- nym rytmem z sercem Chrystusa.

Doświadczenie tej jedności nie oznacza jednak w tym przypadku osłabienia możliwości dialogowej, aktywnej relacji między Bogiem i człowiekiem, ze względu na na- szą jedność z Duchem. Elemen- tem konstytuującym zasadność tej relacji jest synergia, stano- wiąca odpowiedź człowieka na energię, działanie Boga potwier- dzające Jego obecność. A zatem sens życia duchowego, według Teofana, polega na przemianie duszy i ciała, na wprowadzeniu ich w sferę Ducha, na zdobywa- niu Ducha Świętego. Tym stwier- dzeniem uwypukla on istotny dla chrześcijaństwa wschodniego ele- ment duchowości ontologicznej.

To doświadczenie, możliwe dzięki kontemplacji i oddziaływaniu na człowieka przedmiotów świata du- chowego, wywołuje zmiany zacho- dzące w sercu, które Teofan okre- śla mianem uczuć duchowych.

Uczucia te, w jego przekonaniu sygnalizują poczucie zależności od Boga. U chrześcijanina, który żyje wiarą, czuje w sobie Boga i siłę Jego działającą w sobie przenikają one głębię jego jestestwa, wywie- rając wielki wpływ na jego życie duchowe. Dlatego życie chrześci- jańskie jest związane z postępują- cym uduchawianiem duszy i ciała.

Realizacja tej dążności prowoku- je, zdaniem Teofana, konieczność porzucania świata, ponieważ, jak twierdzi: żadne radości zewnętrz- ne nie zdołają zrekompensować tę-

sknoty za Duchem. Jest to w swo- jej najgłębszej istocie życie zgodne z naturą ludzką, stworzoną przez Boga. Jednocześnie, skoro ser- ce znajduje się w centrum osoby ludzkiej, to poprzez serce człowiek wchodzi w relacje ze wszystkim, cokolwiek istnieje. W tym kontek- ście Teofan mówi także o wielkim dziele ponownego połączenia całego świata, które dokona się w sercu ludzkim i przez serce. To połączenie chociaż dotyczy całego kosmosu, to przede wszystkim do- tyka jedności człowieka z drugim człowiekiem. Zaś szczególną drogą prowadzącą do osiągnięcia tak po- jętej jedności, jest droga serca.

Dotychczasowe rozważania nad problemem symboliki serca jako miejsca obecności Ducha Świę- tego prowadzą do następujących konkluzji. Duch, który jest Duchem Ojca i Syna, staje się także Duchem w samym bycie ludzkim, w czło- wieku. Czyni z człowieka, z ludz-

kiej istoty swoją świątynię, daje jej natchnienia i przebóstwia ją. Jest Duchem wyrywającym człowieka do nawrócenia i pokuty, ofiarując mu dar pojednania. To On jest uta- jonym szafarzem tej zbawczej siły.

On, którego Kościół nazywa Świa- tłością sumień, przenika i zarazem wypełnia głębię serc ludzkich.

Duch Święty przychodzi za sprawą Chrystusowego odejścia w tajem- nicy paschalnej. Przychodzi On w mocy ofiary krzyżowej, w której krew Chrystusa oczyszcza sumie- nia z martwych uczynków, abyśmy służyć mogli Bogu żywemu (por.

Hbr 9,14). W ten sposób wypeł- niają się stale słowa z Wieczernika o Duchu Świętym jako innym Po- cieszycielu. Słowa wypowiedzia- ne do Apostołów, a pośrednio do wszystkich: Wy Go znacie, ponie- waż w was przebywa i w was bę- dzie (J 14,17).

Ks. Andrzej nowicki

(6)

Wśród świętych i błogo- sławionych ważne miej- sce od czasów świętego Szczepana, pierwszego męczenni- ka zajmują ci, którzy w imię wiary w Chrystusa ponieśli śmierć mę- czeńską. Wielu z nich zginęło z rąk Rzymian w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, co opisuje w swo- jej noblowskiej powieści Quo va- dis Henryk Sienkiewicz. I później jednak nie brakowało męczen- ników za wiarę, także w Kościele polskim. Pierwszymi spośród nich byli benedyktyni, znani jako Pięciu Braci Męczenników, zamordowa- ni w 1003 roku za czasów Bole- sława Chrobrego. Do najbardziej znanych polskich męczenników za wiarę należy św. Andrzej Bobola, jezuita. W historii Polski zapisał się jako autor tekstu słynnych Ślubów lwowskich króla Jana Kazimierza (1656 r.). Wkrótce potem, pod- czas rozruchów wywołanych przez powstanie Chmielnickiego został zamęczony przez Kozaków, którzy oskarżyli go o nawracanie na ka- tolicyzm prawosławnej ludności na Polesiu. Kanonizowany został w 1938 roku, a jego zwłoki znaj- dują się w Warszawie w specjalnie zbudowanym w 1988 roku sanktu- arium. Od 2002 roku jest jednym z patronów Polski.

Czasy II wojny światowej to cza- sy męczeńskiej śmierci wielu Pola- ków i obywateli polskich różnych narodowości, wśród nich także osób duchownych - kapłanów, za- konników i zakonnic oraz kleryków.

Najbardziej znanym spośród nich jest św. Maksymilian Kolbe, fran- ciszkanin, który oddał życie z po- budek chrześcijańskich za swego współwięźnia w obozie Auschwitz.

Są pomiędzy nimi Ślązacy, jak ks. Emil Szramek, proboszcz pa- rafii mariackiej w Katowicach czy ks. Józef Czempiel z Chorzowa, także ofiary hitlerowskich obozów koncentracyjnych. W 1999 roku Oj- ciec Święty Jan Paweł II podczas ko- lejnej pielgrzymki do Polski beatyfi- kował 108 męczenników za wiarę, którzy oddali życie podczas II wojny światowej. Jest pośród nich trzech biskupów, kapłani diecezjalni, za- konni, zakonnice, bracia zakonni, a także trzech kleryków i dziewięć osób świeckich. Obok wspomnia- nych księży Szramka i Czempiela znalazł się na liście wówczas be- atyfikowanych, urodzony w Kato- wicach Kostuchnie werbista, oj- ciec Stanisław Kubista, zamęczony w obozie Sachsenhausen. Jest tu m.in. także urodzony pod Opolem inny werbista, ojciec Alojzy Liguda, ofiara zbrodniczych eksperymen- tów medycznych w obozie Dachau.

Lista 108 męczenników nie wyczer- puje liczby tychże; tak np. w 2013 roku rozpoczął się proces beatyfi- kacyjny ks. Jana Machy z Chorzo- wa, uczestnika ruchu oporu, który został zgładzony przez nazistów w katowickim więzieniu przy po- mocy osławionej gilotyny. Miał wówczas zaledwie 28 lat.

Osobną grupę duchownych - ofiar II wojny światowej - stanowią

męczennicy Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej. Tak jak ich owczarnia ginęli z rąk sowieckiego reżimu – mordowani i wywożeni na Wschód i Północ ówczesnego ZSRR, następnie z rąk hitlerowców, a wreszcie okrutnie mordowani przez ukraińskich nacjonalistów spod znaku Dywizji SS Galizien i Ukraińskiej Powstańczej Armii.

Ich biografie zestawili ks. Józef Krę- tosz i prof. Maria Pawłowiczowa w Słowniku biograficznym ducho- wieństwa metropolii lwowskiej obrządku łacińskiego ofiar II wojny światowej 1939-1945, wydanym w Opolu w 2007 roku. Obejmuje on tylko Kresy Południowo-Wschod- nie (dzisiejsza Ukraina), a mimo to zawiera 255 nazwisk (167 księży diecezjalnych, 59 zakonników i 29 kapelanów wojskowych). Dodać do

Ojciec

ludwik wrodarczyk,

śląski męczennik Wołynia

Fotografia ojca ludwika

(7)

tego należy siostry zakonne, któ- rych losy przedstawiła s. Agnieszka Michna w książce wydanej w 2010 roku przez IPN- znajduje się w niej lista 21 zamordowanych (niekiedy w okrutny sposób) zakonnic z tego terenu.

Wśród pracujących na ówcze- snych Kresach duchownych rzym- skokatolickich byli także Ślązacy.

Jednym z nich był urodzony w Ra- dzionkowie w 1907 roku, należący do zakonu Oblatów (OMI), ojciec Ludwik Wrodarczyk. Ojciec Lu- dwik przyjął święcenia kapłańskie w 1933 roku, a tuż przed wybu- chem II wojny światowej został skierowany do parafii Okopy na Wołyniu (diecezja łucka), leżącej 2 km od ówczesnej wschodniej granicy Polski. Jego parafia obej- mowała kilka polskich wiosek, otoczonych wsiami z wrogo nasta- wioną do polskości i katolicyzmu ludnością ukraińską.

17 września 1939 roku rozpo- częła się okupacja sowiecka, a wie- lu parafian podlegało represjom.

Ówcześni świadkowie działal- ności ks. proboszcza Ludwika pod- kreślają jego wielką pobożność, skromność, chęć niesienia pomo- cy potrzebującym. Jako lekarz - samouk udzielał pomocy chorym, niezależnie od ich narodowości.

Podczas kolejnej okupacji, nie- mieckiej (czerwiec 1941 r.) ojciec Ludwik miał możność objęcia opie- ką duszpasterską Polaków z terenu przedwojennego ZSRR. Udzielał im chrztu św. i innych sakramentów, których byli dotąd pozbawieni w ateistycznym państwie. Podczas odpustu w dniu św. Jana Chrzci- ciela w 1943 r. udzielił sakramen- tu bierzmowania 6 tysiącom ludzi przybyłych do jego niewielkiego kościółka! Dawał także schronie- nie Żydowi z getta w Rokitnie, Be- nedyktowi Haliczowi, zatrudniając go jako organistę. Wielu Żydom ukrywającym się w pobliskim le- sie przesyłał żywność, ratując ich od śmierci głodowej. Za tę pomoc pośmiertnie w 2000 r. przyznano

mu tytuł Sprawiedliwy Wśród Na- rodów Świata. Pomagał również partyzantom, walczącym na tym terenie z Niemcami, m.in. opatru- jąc rannych.

Latem 1943 roku ukraińscy na- cjonaliści rozpoczęli masową akcję mordowania Polaków na terenie Wołynia, chcąc w ten sposób zmu- sić pozostałych przy życiu do opusz- czenia ziem mających być czysto ukraińskimi. Często mordy takie odbywały się w niedzielę, kiedy Polacy gromadzili się na Mszy św.

Zagładzie ulegali wówczas wszyscy zgromadzeni w świątyni, na czele z kapłanem przy ołtarzu. Tak np.

11 lipca 1943 r. w Porycku (obec- nie Pawliwka) zginęło w ten spo- sób w kościele około 100 Polaków, w tym ks. Bolesław Szawłowski sprawujący Eucharystię i trzech ministrantów. Rannych dobito, kościół obrabowano i podpalono.

Ks. Ludwik spodziewał się podob- nego losu, jednak nie opuścił swo- ich parafian. Nocą z 6 na 7 grudnia 1943 r. mordercy dotarli do parafii Okopy. Mieszkańców wymordo- wano, a proboszcza uprowadzono z kościoła do wsi Karpiłówka. Nie jest do końca wiadome, w jaki spo-

sób poniósł śmierć, ale na pewno była to śmierć w okrutnych mę- czarniach, w których specjalizo- wali się banderowcy. Najbardziej prawdopodobne jest, że pobitego wyrzucono nago na śnieg, a kat rozrąbał mu pierś, wyrywając ser- ce. W izbie, gdzie go torturowano, pozostała na ścianie plama krwi, widoczna do dzisiaj.

We wsi Okopy domostw pol- skich ani miejscowego kościoła dziś już nie ma; zachował się je- dynie cmentarz, gdzie pochowa- no Polaków - ofiary zbrodni UPA.

Na cmentarzu ojcowie oblaci po- stawili w setną rocznicę urodzin ojca Ludwika krzyż upamiętniający jego męczeństwo. Również gimna- zjum w rodzinnym Radzionkowie przyjęło go za swego patrona. Ar- chidiecezja katowicka natomiast zainicjowała jego proces beatyfi- kacyjny - pierwszy proces beatyfi- kacyjny duchownego, ofiary nacjo- nalistów ukraińskich. W 2013 roku przesłano wszystkie niezbędne dokumenty do diecezji łuckiej na Ukrainie, która ma wystąpić w tej sprawie do Stolicy Apostolskiej...

Kiedy się to stanie, nie wiadomo...

Antoni wilgusiewicz ojcowie oblaci modlą się przy krzyżu upamiętniającym ojca ludwika w okopach na wołyniu

(8)

Ośrodek katechetyczny, któ- ry stworzył ks. Franciszek Blachnicki, znajdował się w starym, zaadaptowanym bara- ku przy ulicy Jordana w Katowi- cach. Trafiłam tam jako kilkulet- nia dziewczynka, tuż po wczesnej komunii, dzięki s. Laurencji, mojej katechetce. Na spotkaniu, które odbywało się w niewielkiej sal- ce, po raz pierwszy zobaczyłam ks. Franciszka. Wysoki mężczyzna, w okularach, dość powściągliwy w słowach i bez uśmiechu na twa- rzy nie mógł spodobać się zebra- nym w niej dzieciom. Spodobał się jednak, bo pięknie mówił o Maryi i potrafił przekonać nas, że Ona jest naszą najlepszą Matką. Nie rozumiałam wtedy, że blisko mo- jego domu powstawał Niepokala- nów śląski, ale czułam, że Maryja stawała się dla mnie kimś bardzo ważnym i zawsze znajdowałam czas, żeby pobyć z Nią w kaplicy

ośrodka. Wreszcie nastąpiło dłu- go oczekiwane przeze mnie i inne dzieci wydarzenie – uroczyste przyjęcie Szkaplerza. Medalik na niebieskiej wstążce, zawieszony na mojej szyi przez ks. Franciszka, zobowiązywał, ale też dawał po- czucie bezpieczeństwa i przynależ- ności do Niepokalanej. W ośrodku katechetycznym spotykały się róż- ne grupy, między innymi katechet- ki, pielęgniarki, głuchoniemi, jak również my – Dzieci Maryi.

Kilka lat później, będąc już na- stolatką, wyjechałam do Krościen- ka na Oazę Niepokalanej. Okazało się, że piętnastodniowy turnus bę- dzie prowadzić ks. Blachnicki. Co- dzienne homilie, konferencje, po- godne wieczory, wycieczki w góry pozwoliły dobrze poznać tego ka- płana. Pamiętam, że był bardzo do- brym organizatorem, człowiekiem niezrażającym się trudnościami i pokonującym wszelkie przeciw-

ności. Jego intelekt zdumiewał, a ogromna wiedza była często trudna do przyswojenia, stąd też głoszone przez niego konferencje nazwaliśmy trudnym orzechem do zgryzienia. Były pełne niezrozumia- łych słów i pojęć, przy tym wygła- szane bez jakiejkolwiek modulacji głosu. Każdy z nas jednak czuł, że ks. Franciszek był kapłanem wiel- kiego formatu. Ujmował sposobem sprawowania liturgii i charyzma- tyczną osobowością. Jego odwaga w działaniach, o których wiedzieli- śmy, że nie podobały się władzom komunistycznym oraz niezłomność w poglądach były owocami bezgra- nicznego zawierzenia Niepokalanej.

Był przekonany, o czym nam mówił, że poddanie się Jej woli doprowadzi do zwycięstwa wiary. Uczył nas za- wierzenia Maryi, nieulegania znie- chęceniu, ponadto pracowitości i wytrwałości. Rekolekcje oazowe były odpowiedzią ks. Blachnickiego na stawiane sobie samemu pytania o to, jak przybliżyć dzieciom i mło- dzieży prawdy wiary, jak przekazać im w sposób przystępny najważ- niejsze wartości, jak pokazać wiel- kość i piękno Bożych dzieł. Stworzył formę rekolekcji przeżyciowo-wy- chowawczych, podczas których życie religijne łączyło się z wy- poczynkiem, wyprawami w góry, śpiewem i zabawą. Harmonijny rozwój duszy, ciała i intelektu gwa- rantował pogłębienie relacji z Pa- nem Bogiem. Wiele rodzin w Kro- ścienku przyjmowało oazowiczów,

Ks. Franciszek Blachnicki

– człowiek wiary i nadziei

Zawierzenie oazy niepokalanej w Krościenku na Kopiej Górce przez kard. Karola wojtyłę - 11.06.1973 r.

(9)

udostępniając im swoje pokoje, łazienki, kuchnie i ogrody, ale naj- ważniejszym miejscem, jednoczą- cym wszystkich, był przepięknie położony dom na Kopiej Górce.

Tam też poznałam, współpracujące z ks. Franciszkiem i zarazem będące członkiniami Zespołu Niepokalanej, urocze i pełne pasji: Gizelę Skop, Zuzannę Podlewską i Dorotę Sewe- ryn. Zajmowały się organizacją re- kolekcji, często same je prowadziły.

Ruch Światło-Życie, bo taką nazwę przyjął ruch odnowy Kościoła, wy- tyczał nowe kierunki działalności apostolskiej, wychowywał młodych ludzi, kształtował ich moralne po- stawy i tym samym nabierał coraz większego znaczenia.

Było oczywiste, że taka sytu- acja, jak też rozwijająca się Cen- trala Krucjaty Wstrzemięźliwości nie spotkały się z przychylnością władz polskich. Właściwie przez cały okres oazowej działalności ks. Blachnicki był prześladowa- ny i inwigilowany przez Służbę Bezpieczeństwa, która uznała go za zdeklarowanego wroga PRL i człowieka sfanatyzowanego (Ks. Adam Wodarczyk. Prorok Ży- wego Kościoła, s.189). Nieustające szykany i przesłuchania doprowa- dziły w 1961 r. do aresztowania i osadzenia ks. Franciszka w Cen- tralnym Więzieniu Karnym w Kato- wicach. Tam czekał na wykonanie kary śmierci. Po wyjściu z więzie- nia i po powrocie do działalno- ści rekolekcyjnej wcale nie było łatwiej. Władze administracyjne nie wydawały zgody na inwesty- cje budowlane, a kontrole SB były nagminne. Im bardziej jednak piętrzyły się przeszkody, tym dy- namiczniej rozwijało się dzieło ks.

Blachnickiego. Zawsze wierzył, że mimo problemów, oazy młodzie- żowe przetrwają. W moich wspo- mnieniach pozostaje obraz kiedy o. Franciszek, będąc w Krościenku, prosił, aby wspólnie z nim śpiewać Magnificat. Ufność i modlitwa pozwoliły przetrwać rekolekcjom oazowym do dziś. Do Krościenka

i wielu innych miejscowości co- rocznie przyjeżdżają grupy mło- dzieży i rodzin, a Ruch Żywego Kościoła rozprzestrzenił się daleko poza granice naszego kraju.

Stało się oczywiste, że przeby- wając w otoczeniu tak niezwykłe- go człowieka chciałam się dowie- dzieć o nim jak najwięcej, poznać jego życie wewnętrzne, motywa- cje podejmowanych decyzji oraz jego drogę do świętości. Sięga- łam do różnych źródeł – biografii, wspomnień, pamiętników, uczest- niczyłam w kilku prelekcjach, gło- szonych przez Dorotę Seweryn czy przez ks. Henryka Bolczyka, krajo- wego Moderatora Ruchu Światło- -Życie. Dały obraz tego wspaniałe- go kapłana, ale nie sposób napisać o nim wszystkiego.

Franciszek Blachnicki urodził się 24 marca 1921 roku, w Rybni- ku. Już w dzieciństwie doświadczył wyjątkowej opieki Opatrzności Bożej, kiedy dwukrotnie otarł się o śmierć. Pierwszy raz, gdy jako niemowlę, w czasie walk powstań- czych został sam w domu, z które- go ewakuowano jego rodzeństwo i drugi raz, gdy jako kilkulatek wpadł do zbiornika podczas zaba- wy z bratem. Dzięki natychmiasto- wej pomocy, cudownie ocalał. Ro- dzice i rodzeństwo widzieli w nim żywe i pełne pomysłów dziecko.

Nauczyciele w szkole - dobrego

ucznia o cechach przywódczych.

Nastąpił okres dorastania. Prze- biegał w trudnej sytuacji społecz- no-politycznej i ekonomicznej.

Prusy, w skład których wchodził Górny Śląsk, po zakończeniu I woj- ny światowej, po blisko sześciuset latach przynależności do innych państw, wróciły do Polski. Nowa rzeczywistość i warunki zewnętrz- ne z pewnością przez szereg kolejnych lat formowały świa- domość i osobowość Franciszka.

Niewątpliwie, duży wpływ na jego wybory moralne i kształtowanie charakteru miało też harcerstwo.

Był nim zafascynowany. Starał się zawsze sprostać wszelkim zada- niom, choć wymagania przeło- żonych były wysokie. Będąc har- cerzem, nauczył się wytrwałości, cierpliwości, odwagi, miłowania ojczyzny, a także postanowił, że do końca życia pozostanie abs- tynentem od alkoholu i tytoniu.

Przyszedł czas II wojny światowej.

Dramatyczne przeżycia związa- ne z działalnością konspiracyjną, aresztowanie, pobyt w obozie Auschwitz, a potem pobyt w celi śmierci zaowocowały pogłębie- niem jego wiary. Przeżycie nawró- cenia w czerwcu 1942 r. uważał za jedno z najważniejszych w życiu, bo to pozwoliło mu odkryć powo- łanie do kapłaństwa. W testamen- cie pisał: rzeczywistość wiary – od w drodze na Dzień wspólnoty oaz na Górę Błyszcz z ks. kardynałem Karolem wojtyłą. Ks. Blachnicki drugi z prawej

Zdjęcia pochodzą ze s

trony archidiecezji katowickiej

(10)

tamtej chwili, bez przerwy przez 44 lata, określa całą dynamikę mego życia (…) wszystkie decyzje były podejmowane z motywacji wiary.

Przez następne lata, do 1945 roku, kiedy został uwolniony przez ar- mię amerykańską, przebywał w hi- tlerowskich obozach i więzieniach w Raciborzu, Rawiczu, Zwickau i Lengenfeld. Po wojnie wrócił do Tarnowskich Gór i wstąpił do Ślą- skiego Seminarium Duchownego w Krakowie.

Dzień 25 czerwca 1950 roku jest datą szczególną. Właśnie wtedy Franciszek Blachnicki otrzymał świę- cenia kapłańskie w prokatedrze św.

Piotra i Pawła w Katowicach. Praco- wał jako wikary w wielu parafiach:

w Tychach, Łaziskach Górnych, Rydułtowach, Cieszynie i Bieruniu Starym. W październiku 1961 r.

ks. Blachnicki rozpoczął studia na Katolickim Uniwersytecie Lubel- skim. W latach 1964-72 kontynu- ował na KUL-u pracę dydaktyczno- -naukową, publikując ok. 100 prac naukowych i popularnych. Z uczelni odszedł po niezatwierdzeniu przez władze jego rozprawy habilitacyj- nej. Lata 1964-1980 stały się dla ks. Franciszka Blachnickiego okre- sem ożywionej działalności w ra- mach odnowy po II Soborze Waty- kańskim. W 1967 został Krajowym Duszpasterzem Służby Liturgicznej i w tym czasie stworzył własną kon- cepcję służby liturgicznej.

Ogłoszenie stanu wojenne- go w Polsce zastało ks. Franciszka Blachnickiego w Rzymie. Nie mógł wrócić do kraju, gdyż był poszuki- wany listem gończym, a śledztwo z tego okresu formalnie zakończono dopiero w roku 1992. Od 1982 roku zamieszkał w ośrodku polskim Ma- rianum w Carlsbergu, gdzie powsta- ło Międzynarodowe Centrum Ewan- gelizacji Światło-Życie, w którym działał. Tam realizował swoje pra- gnienie, aby jak najwięcej ludzi zjed- noczyć wokół Chrystusa. W ewan- gelizacji widział drogę prowadzącą do tego celu. W nakazie Chrystusa:

Idźcie i nauczajcie wszystkie narody

(Mt 28,19) widział zadanie dla każ- dego chrześcijanina. Ks. Blachnicki sądził, że jego pobyt za granicą bę- dzie tymczasowy, o czym niejedno- krotnie mówił lub pisał, między in- nymi w liście do Prymasa Glempa:

Ja osobiście nie chciałbym wiązać się na stałe z tym ośrodkiem, bo za- sadniczo myślę o powrocie do Polski w stosownym czasie. W czerwcu 1982 r. założył Chrześcijańską Służ- bę Wyzwolenia Narodów – dla na- rodów Europy Wschodniej walczą- cych o wyzwolenie spod reżimów komunistycznych. Carlsberg nie był wcale dla ks. Blachnickiego łatwym okresem życia, pojawiały się proble- my materialne, liczne rozczarowania najbliższymi współpracownikami, często też doświadczał bezsilności i smutku. Wtedy przeżywałem znów straszliwą noc umierania – chyba z dotychczasowych – najcięższą.

Płakałem głośno z bólu(…) Dobrze jest w milczeniu oczekiwać ratun- ku od Pana. (Blachnicki. Pamiętnik 1984-86).

Ks. Franciszek zmarł nagle 27 lutego 1987 r. w Carlsbergu, w ośrodku Marianum, który był sanktuarium Jasnogórskiej Jutrzen- ki Wolności, Źródła Światła i Życia.

Wyniki śledztwa prowadzonego przez IPN w latach 2001-2005 poka- zały, że ks. Blachnicki był inwigilo- wany przez Służbę Bezpieczeństwa za pośrednictwem jego najbliższych współpracowników (małżeństwo tajnych współpracowników wywia- du PRL Jolanty i Andrzeja Gontar- czyków) i że zmarł na skutek otru- cia. W tej sprawie katowicki oddział IPN wszczął dochodzenie w 2005 roku.

Ksiądz Franciszek Blachnicki był człowiekiem wybitnym i niezwy- kłym. Przejść jego drogę, to tak jakby zdobyć Koronę Himalajów.

To droga trudna, wyczerpująca, ale przecież cudowna i tylko dla prawdziwych pasjonatów. Droga dla nieugiętych, a zarazem wraż- liwych, dla odważnych, ale jedno- cześnie przeżywających chwile sła- bości. Ten mądry, światły człowiek i kapłan bezgranicznie oddany i ufający Maryi, wypełniający bez zastrzeżeń wolę Bożą, naznaczo- ny niekończącym się cierpieniem, może być śmiało nazwany ducho- wym przewodnikiem młodego pokolenia. Czy to wystarczy, by zostać świętym? Uważam, że kie- dy jeszcze żył, wielu myślało o nim jak o świętym, ponieważ jego uko- chanie Kościoła oraz troska o doj- rzałość chrześcijańską i zbawienie człowieka to wartości, które zasłu- gują na najwyższe uznanie.

W piątą rocznicę śmierci, 27 II 1992 roku, w parafii św. Mi- chała, gdzie wówczas rezydował ks. Henryk Bolczyk, proszono Boga o beatyfikację sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego. Pro- ces beatyfikacyjny rozpoczął się 9 grudnia 1995 r. a jego postula- torem został wspomniany wyżej ks. Bolczyk. Warto wiedzieć, że 1 kwietnia 2000 r. szczątki ks.

Blachnickiego zostały przewiezione do Krościenka i złożone w kościele Dobrego Pasterza. Uroczystą Mszę św. celebrowali wówczas: kardy- nał Franciszek Macharski, biskup Janusz Zimniak i ówczesny biskup tarnowski Wiktor Skworc.

teresa Kryjon

Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki - zdjęcie obozowe

(11)

Z pewnością nie każdy wie, że ks. Jan Macha, którego pro- ces beatyfikacyjny rozpoczął się 24.11.2013 roku, przyjął świę- cenia kapłańskie w naszej parafii.

Otrzymał je z rąk biskupa Stanisława Adamskiego 25 czerwca 1939 r. Do wyświęconych wówczas kapłanów biskup powiedział: Ciężkie chmury zbierają się na niebie naszego życia.

Kapłan musi być gotowy na wzór Mi- strza życie oddać za owieczki swoje.

Słowa te okazały się prorocze dla ks. Jana. Jego krótkie, bo zaledwie trwające 28 lat, życie zakończyło się męczeńską śmiercią. W związku z trwającym procesem beatyfikacyj- nym można zastanowić się, czy taka postać jak ks. Jan może być wzo- rem dla nas, współcześnie żyjących.

W jakim stopniu przemawia on do młodego pokolenia, a szczególnie do kleryków i kapłanów. Można po- stawić pytania czy wartości, jakie wyznawał, mogą nam dzisiaj impo- nować i czy oddanie życia za wiarę i za realizowanie przykazania miłości jest nadal w cenie.

Jan Macha urodził się 18 stycznia 1914 r. w Chorzowie, w tradycyjnej śląskiej rodzinie, o głęboko chrze- ścijańskich korzeniach. Pamiętam matkę ks. Jana, gdyż wielokrotnie odwiedzałam jej dom w Chorzowie.

Jeździłam tam z rodzicami, ponie-

waż siostra ks. Jana, Maria, wyszła za mąż za kuzyna mojej mamy.

Zamieszkali w domu rodzinnym przy ulicy Kościuszki, gdzie miałam szczęście doświadczyć gościnności pani Anny i całej jej rodziny. Lubi- łam ten dom, bo zawsze emano- wał ciepłem i serdecznością. Pani Anna ciekawie opowiadała o swo- im życiu. Mimo że tak wiele prze- szła – straciła przedwcześnie dwoje dzieci, a potem ukochanego syna - była osobą radosną i spokojną we- wnętrznie, bardzo skromną, a przy tym z poczuciem humoru. Dla każdego znalazła przyjazne słowo i pożyteczną radę. Zarażała pogodą ducha oraz wiarą w dobroć Boga i Jego miłość. Religijna, jak również patriotyczna atmosfera od zawsze panowały w rodzinie Machów. Czy- tanie polskiej prasy, praktykowanie wiary i modlitwa były codzienno- ścią. W duchu ogromnej miłości do Kościoła wychowywano dzieci, więc trudno się dziwić, że syn za- pragnął zostać kapłanem. W 1934 roku Jan Macha został studentem Śląskiego Seminarium Duchowne- go w Krakowie. Mszę św. prymi- cyjną odprawił w swoim kościele parafialnym św. Marii Magdaleny w Chorzowie. 27 czerwca 1939 r.

był dla niego niezwykle uroczystym dniem. Jego siostra, Róża, wspomi-

nała: kościół był bardzo ładnie przy- strojony (…) wstęgi zakupiła i szyła moja Mama. Rodzice siedzieli na krzesłach przed balaskami, ja z bra- tem i dziadkiem po drugiej stro- nie i Prezydent Miasta Chorzowa.

(R.Trojan, Wspomnienia o Haniku).

Natomiast w książce J.Grządzie- la, Ślązacy. Opis procesji dziejowej można przeczytać: Gdy prymicjant ubierał się w szaty liturgiczne do swej pierwszej mszy, odezwał się do swych przyjaciół dziwnymi słowy:

«Jaką śmierć uważacie za najlep- szą, bowiem ja nie umrę śmiercią naturalną».

Pierwszą stałą placówką, w któ- rej ks. Macha rozpoczął posługę duszpasterską była parafia pw. św.

Józefa w Rudzie Śląskiej. Młody wikary od początku musiał zmie- rzyć się z trudnościami, ponieważ objął parafię pierwszego września 1939 r. Wybuch II wojny światowej całkowicie zdezorganizował życie narodu. Sytuacja w kraju stawała się coraz trudniejsza, pogarszały się warunki materialne polskich rodzin, albowiem mężowie i syno- wie byli aresztowani, skazywani na śmierć, wywożeni do obozów kon- centracyjnych. Ksiądz Jan, wrażli- wy na krzywdę ludzką, nie potra- fił pogodzić się z tym stanem. Od razu pomyślał o zorganizowaniu

Żyłem krótko, lecz cel swój osiągnąłem

– wspomnienie o ks. Janie Masze

(12)

dla potrzebujących rodzin pomocy materialnej i duchowego wsparcia.

Pozyskiwał pieniądze od bogat- szych Polaków, udzielał potajemnie ślubów, uczył religii, pokrzepiał Bo- żym słowem, pocieszając osieroco- ne dzieci i zrozpaczone żony. Dużo modlił się. Codzienny różaniec od- mawiał w intencji prześladowanych Polaków. Z czasem zaczęli groma- dzić się wokół niego młodzi ludzie – pełni pasji studenci i harcerze. Tak powstała podziemna organizacja

„Konwalia”, która prowadziła dzia- łalność wywiadowczą, propagan- dową i charytatywną. Dla ks. Jana najważniejsze było prowadzenie Opieki Społecznej. Jego zaangażo- wanie i działalność konspiracyjna,

chociaż jedynie charytatywna, były krytykowane przez Niemców i stały się powodem jego aresztowania.

Nastąpiło ono 5 września 1941 roku na dworcu kolejowym w Ka- towicach. Dwóch mężczyzn chwy- ciło księdza za ręce, nie stawiał oporu. Jak się okazało wydali go zdrajcy, bo wiadomo, że do organi- zacji „Konwalia” dostali się ludzie, którzy byli na usługach gestapo.

Dlatego jej członkowie byli syste- matycznie śledzeni. Ksiądz Macha został osadzony na dwa miesiące w Ersatz-Polizei Gefängnis Myslo- witz, a następnie przewieziony do więzienia w Mysłowicach, skąd przetransportowano go do więzie- nia w Katowicach przy ul. Miko-

łowskiej. Pobyt w tych miejscach był czasem cierpienia fizycznego i duchowego, a zarazem głębokie- go upokorzenia. Warunki sanitarne były nie do zniesienia, brakowało środków do mycia i do prania, po dwóch osadzonych spało na jednej pryczy, wielu na gołych kamieniach.

Więźniów torturowano w niewy- obrażalny sposób – głodzono ich, bito bykowcami, zrywano im pa- znokcie. W grypsie z więzienia Jo- achim Gürtler, kleryk aresztowany za współpracę z księdzem Janem, napisał: Każdy z nas otrzymuje 20 batów i musi leżeć we dnie i w nocy na gołych deskach. Doku- cza głód i bicie. Bestialscy strażni- cy znęcają się w sposób straszny.

ks. Jan Macha wśród kleryków Śląskiego Seminarium Duchownego w Krakowie

Zdjęcia pobrano ze strony: www.ksmacha.pl

(13)

Na komendę «Na dół!» ksiądz Jan w jednym momencie musi być na podłodze i na powrót na komen- dę do łóżka. Komenda jest powta- rzana kilka razy. Dodatkowym, a może największym bólem dla ks.

Jana był brak możliwości kontaktu z najbliższymi. Ilość pisanych listów i to tylko po niemiecku, była ogra- niczona. W tych, które udało mu się przekazać rodzinie, informo- wał o swoim stanie psychicznym, o przygotowywanym procesie, troszczył się o zdrowie rodziców i brata, zapewniał ich oraz siostry o swojej miłości. Prosił też o na- wiązanie kontaktu z rodzinami in- nych osadzonych i skazanych na śmierć kapłanów. Mimo tak bo- lesnych doświadczeń, ksiądz Jan nie załamywał się i nie tracił wiary

w Boga, nie przestawał Mu ufać.

Z nitek wyciągniętych z siennika, zrobił sobie różaniec, a z drzazgi odłupanej ze stołu – krzyż. Modlił się ze współwięźniami, spowiadał ich, podtrzymywał na duchu. W ka- towickim więzieniu czekał na roz- prawę i wyrok. Co ciekawe, w tym samym czasie i w tym samym wię- zieniu znalazł się inny wielki ka- płan, czekający na taki sam wyrok.

Był nim ks. Blachnicki. Ostatecznie losy obu potoczyły się odmiennie.

Proces ks. Machy odbył się 17 lip- ca 1942 r. w gmachu sądu przy ul. Andrzeja w sali nr 89. Na roz- prawę, która trwała 10 godzin przy- byli: rodzice, siostra Róża i siostra mamy, jednak nie pozwolono im zbliżyć się do oskarżonego. Proces zakończył się wydaniem wyroku.

Ksiądz Jan Macha był skazany na karę śmierci przez ścięcie za zdradę stanu i wspieranie polskich rodzin oraz za udział w strukturach Pol- skich Sił Zbrojnych i organizowanie Opieki Społecznej. Po otrzymaniu tej informacji, ówczesny wikariusz generalny diecezji katowickiej, ks. Franz Wosnitza wystosował listy do nuncjusza apostolskiego w Ber- linie, abp. Orsenigo i do Rady Ad- wokackiej, prosząc o zmianę kary, ale nie otrzymał odpowiedzi. Kilka dni po procesie, matka ks. Jana otrzymała list od syna, w którym pisał: Jestem osądzony i skazany, może to nastąpić w ciągu jedne- go dnia. Niepewność życia znaczy mój koniec życia. Dlatego trzeba jak najszybciej pisać wniosek o uła- skawienie, ale to mogą pisać tylko krewni. Natychmiast złożyła wnio- sek o ułaskawienie syna i wraz z ad- wokatami pojechała do Berlina, by prosić o cofnięcie kary śmierci. Nie- stety bez rezultatu. Na egzekucję ks. Macha czekał w podziemiach katowickiego więzienia. Cały czas jako kapłan posługiwał współwięź- niom i głosił im Chrystusa-Zbawi- ciela. W listopadzie po raz ostatni spotkał się z ojcem Pawłem i siostrą Różą, a 2 grudnia 1942r. cztery go- dziny przed egzekucją napisał swój

ostatni list do rodziców i rodzeń- stwa. W tym niezwykle poruszają- cym tekście możemy przeczytać:

Za 4 godziny wyrok będzie wyko- nany. Kiedy więc ten list będziecie czytać, mnie nie będzie już między żyjącymi! Zostańcie z Bogiem! Prze- baczcie mi wszystko! (…). Pogrzebu mieć nie mogę, ale urządźcie mi na cmentarzu cichy zakątek(…).

Żyłem krótko, lecz uważam, że cel swój osiągnąłem. Nie rozpaczajcie!

Wszystko będzie dobrze. Bez jedne- go drzewa las lasem zostanie. Bez jednej jaskółki wiosna też zawita, a bez jednego człowieka świat się nie zawali. Odbierzcie stąd moje rzeczy(…). Pozostało mi bardzo mało czasu(…). Módlcie się za Wa- szego Hanika.

Egzekucja ks. Jana dokonała się nocą z 2 na 3 grudnia. Głowę skaza- nego położono na drewnianą ławę, nałożono dyby. Ostrze olbrzymiej gilotyny odcięło ją.

Pamięć o księdzu Masze powróci- ła. Myślę, że słusznie, bo takich wzo- rów nam potrzeba. Jakie wartości przybliża nam postać tego kapłana?

Wiarę - ostoję w każdej chwili życia, patriotyzm i miłość do rodziny. Mówi się, że w historii ludzkości Bóg, ro- dzina i ojczyzna zawsze były warto- ściami najważniejszymi, jednak dziś widzimy stopniowe odchodzenie od nich, dlatego tak ważne jest ich pie- lęgnowanie. Czego jeszcze możemy nauczyć się od ks. Jana? Wierności ideałom, pracowitości, skromności, wrażliwości i odwagi. Nade wszyst- ko ks. Jan był człowiekiem modlitwy i ogromnego serca, człowiekiem nio- sącym nadzieję i pokazującym, jak żyć godnie nawet w niegodnych wa- runkach. Kochał swoje kapłaństwo i dawał świadectwo chrześcijańskiej dojrzałości. Tak żył ten wielki, aczkol- wiek pokorny kapłan, a konsekwen- cją jego życia było męczeństwo.

Wierzę, że Kościół niebawem ogłosi go błogosławionym.

Korzystałam z pozycji: ks. Da- mian Bednarski, Ks. Jan Macha. Ży- cie z sercem na dłoni.

teresa Kryjon

(14)

W swojej działalności dusz- pasterskiej i naukowej zabiegał o odpowiednie kształtowanie osobowości ludzkich w ramach wspólnoty parafialnej, o harmonijne współżycie i współ- działanie wspólnot kulturowych i na- rodowych na płaszczyźnie uniwer- salnych wartości chrześcijaństwa dla większej chwały Bożej.

Zginął zabity strumieniem lodo- watej wody podczas trzaskającego mrozu 13.01.1942 roku, przeżywszy zaledwie 55 lat. Otrzymał od Pana Boga wiele talentów, żadnego nie zmarnował, tylko je pomnożył. Zo- stawił przykład godny naśladowania.

Duszpasterstwo

W 1925 roku, kiedy to Pius XI ustanawiając nową organizację Ko-

ścioła katolickiego na terenie Polski, erygując tym samym diecezję kato- wicką – przesunął dotychczasowego proboszcza kościoła Niepokalanego Poczęcia NMP w Katowicach ks. Teo- dora Kubinę do nowych obowiąz- ków biskupa Częstochowskiego.

Proboszczem parafii mariackiej zo- stał ks. Emil Szramek.

Okazał się wspaniałym duszpa- sterzem, wyprzedzając na wiele lat zalecenia Vaticanum II w zakresie aktywności świeckich w Kościele.

Warto wymienić tu niektóre choćby grupy świeckich działające wtedy przy kościele mariackim: Stowarzy- szenie Dzieciątka Jezus (dla dzieci), Kongregacje Mariańskie, Stowarzy- szenie Młodzieży Polskiej Męskiej i Żeńskiej, Stowarzyszenie św. Zyty dla Kobiet Zarobkujących, Kółko Urzędniczek Katolickich, Panie Mi- łosierdzia św. Wincentego a Paulo, Arcybractwo Przenajświętszego Sa- kramentu, Arcybractwo NMP Mat- ki Pocieszenia, Arcybractwo Matek Chrześcijańskich, Stowarzyszenie Mężów Katolickich, Papieskie Dzie- ło Rozkrzewiania Wiary, III Zakon św. Franciszka, III Zakon Karmeli- tański, Katolickie Koło Abstynentów, Bractwa Różańcowe, Papieskie Dzieło Misyjne, chór kościelny. Na szczegól- ną uwagę zasługuje aktywność grup charytatywnych. Ks. Szramek dbał też mocno o rozwój wspólnot mo- dlitewnych. Warto np. wspomnieć o Stowarzyszeniu Straży Honorowej Najświętszego Serca Pana Jezusa.

Pasterska posługa ks. Szramka jako kapłana i człowieka wielkiej kultury, intelektualisty i mecenasa sztuki polegała na wszechstronnym formowaniu parafian, wyrabianiu

u nich właściwych postaw ludz- kich, podnoszeniu osobistej kultury i uczeniu zdrowej religijności, wol- nej od zabobonów i przesądów.

W „Wiadomościach Parafialnych”

dokładnie tłumaczył parafianom, jak należy zachować się w miejscach świętych: w kościele, na cmentarzu i wobec kapłana idącego z Najświęt- szym Sakramentem. Pisał też jakie wota wypada ofiarować i jakie po- mniki są godne umieszczenia na cmentarzu.

naukowe pasje

i współczesność przesłań W swojej posłudze, potrafił do- prowadzić do autentycznej współ- pracy Polaków z Niemcami w obrę- bie parafii. Chociaż jego działania duszpasterskie wpływały jakby po- średnio na repolonizację, to nawet Niemcy nie zarzucali mu, że był en- tuzjastą Polski, ze względu na jego sprawiedliwość w ocenie suweren- ności politycznej dla mniejszości etnicznej. W duszpasterstwie, po- dobnie jak w życiu osobistym i na- ukowym, kierował się miłością Boga i bliźniego.

Często dawał wyraz swemu prze- konaniu, że to właśnie religijność Ślązaków była najistotniejszym czynnikiem ich świadomości spo- łecznej i narodowej i uważał za rzecz niezwykle ważną, aby taki model śląskiej religijności zaszczepić wśród napływowych katolików. Miało się to dokonywać przez syntezę tego, co na Śląsku przybysze zastali, z tym, co wartościowego sami przynieśli. Ile- kroć występował w obronie krzyw- dzonego ludu śląskiego, stawał się

Błogosławiony

ks. Emil Szramek

na obrazku prymicyjnym zapi- sał znamienne, jak się później okazało, słowa: Módlcie się, aby moją i waszą ofiarę przyjął Bóg ojciec wszechmogący…

Błogosławiony ks. Emil Szramek - obraz w kościele mariackim w Katowicach

Foto. BG

Cytaty

Powiązane dokumenty

Czy jednak pozbycie się Żydów było trak- towane jako modernizacja (tak, o ile uznaje się ideę państwa narodowego.. i nacjonalizm za nowocześniejszy), czy też mimo posługiwania

w komunikowaniu się małych dzieci między sobą, a jedynie nietrafnie dobrane!. zadania

Kiedy wszystkiego się nauczyłem i swobodnie posługiwałem się czarami, to czarnoksiężnik znów zamienił mnie w człowieka... 1 Motywacje i przykłady dyskretnych układów dynamicz-

Mamy obliczyć prędkość ciała poruszającego się ruchem jednostajnie przyspieszonym z przyspieszeniem 1,5 po 5 sekundzie ruchu, jeżeli jego prędkość początkowa

To, co tomistyczny punkt wi- dzenia na moralność pozwala nam powie- dzieć, to to, że w każdej sytuacji, w której się znajdziemy, gdy podejmowane są dane decyzje

estetycznych, politycznych i kultu- rotwórczych, bowiem chóry współ- pracowały z szeregiem instytucji, biorąc udział w życiu kulturalnym regionu: obecne w czasie

Verba docent, exempla trahunt, co tłumaczy się: słowa uczą, lecz przykłady pociągają. To prawda, że świadectwo pięknego, pełne- go wiary życia skłania do

„przypominać” Chrystusa, szczególnej wymowy nabierają słowa papieża Jana Pawła II, który podkreślając nieskoń- czoną gotowość i moc przebaczenia Bożego,