• Nie Znaleziono Wyników

Opiekun Dziatwy 1929.09.21, R. 3, nr 23

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Opiekun Dziatwy 1929.09.21, R. 3, nr 23"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

OPIEKUN j DZIRTblj'

„Dozwólcie dziateczkom przyjść do Mnie“

Ns 23 || Na sobotę dnia 21 września 1929 r || Rok III

Uczcie się I

Ogłaszane przez „Opiekuna Dziatwy" konkursy obrazkowe sa niejako przeglądem wiedzy naszych małych, a drogich Czy­

telników.

Zależnie od rozwiązania konkursu „Opiekun" powiedzieć może doskonale, kto z Czytelników „Opiekuna" wie mniej lub więcej z historji lub literatury. Każde dziewczę lub chłopiec win­

ni kłaść nacisk na naukę tych dwóch wyżej wymienionych przed- miotów, albowiem jest to konieczne w życiu.

Wiemy z różnych opowiadań a nawet nieraz same widzia­

łyście, jak niektórzy wybiją się na czoło z pośród innych. Jed­

nych przezto zazdrość bierze, inni się cieszą, że ten lub ów mógł wybić się na wyższe stanowisko w społeczeństwie. Tych ostat­

nich źli ludzie posądzają o brudne wprost rzeczy, robią na ten temat różne plotki, chcąc im przez to szkodzić. Ludzie ci nie za­

stanawiają się, kto i co właściwie postawiło n. p. syna zwykłego robotnika na wyższe stanowisko? Odpowiedź ta jest najzupeł­

niej prostą a mianowicie — nauka i wytrwałość.

Te dwa — aczkolwiek krótkie słowa, zdziałają o wiele wię­

cej aniżeli pieniądze, bez których nic począć nie można. Niedo­

brze jest, gdy ktoś posiada duży majątek, a nigdzie się nie uczył, nigdzie nie był — takiego człowieka „zjedzą” inni — i spryt­

niejsi od niego.

Pamiętam jeszcze dziś, jak pewien ojciec mówił do swego synka, który nie chciał się uczyć: Janku, weź sobie do serca to,

(2)

c o c i p o w ie m — u c z się — b o to c o u m ie sz , te g o c i a n i w o d a a n i o g ie ń n ie z a b io rą " . C h ło p c z y k , n ie z a s ta n a w ia ją c s ię n a d o jc o w - s k ie m i s ło w a m i, w z ru s z y ł ra m io n a m i i o d s z e d ł.

M in ę ło la t k ilk a .

S p o ty k a m te g o w ła ś n ie c h ło p c a . Z n a ją c g o o d la t d z ie c in ­ n y c h , w d a łe m s ię w p o g a w ę d k ę , k tó r a d o d z iś d n ia u tk w iła w m e j p a m ię c i.

Ź le — p o w ie d z ia ł ó w z n a jo m y — n a ś w ie c ie d la ta k ie g o ja k ja , k tó ry n ic n ie u m ie *. A c h , d la c z e g o ja s ię n ie u c z y łe m , ja k o jc ie c m n ie o to p ro s ił. G łu p i, n a p ra w d ę g łu p i b y łe m , ż e n ie s łu ­ c h a łe m o jc a , d b a ją c e g o o m o je ty lk o d o b ro . f a k n a rz e k a ł ó w z n a jo m y .

W ie le je s z c z e m a m y p o d o b n y c h d z ie c i, k tó re ta k s a m o p o - s ię p u ją — a w p rz y sz ło śc i n a rz e k a ć b ę d ą .

P a m ię ta jc ie k o c h a n e d z ia tk i, ż e n ie o d ilo ś c i p o s ia d a n y c h p ie n ię d z y d o b rz e W a m b ę d z ie n a ś w ie c ie — n ie ! N a jle p ie j b ę ­ d z ie m ia ł te n , k to w ię c e j b ę d z ie u m ia ł — to ta k ja k w e d łu g s łó w M a rsz a łk a P iłs u d sk ie g o b ę d z ie to w s z y s tk o „ ta k ja k d a w n ie j b y ł w y ś c ig k rw i i ż e la z a , ta k te ra z b ę d z ie w y ś c ig p ra c y " .

U c z m y się! N ie c h h a s ło to rz u c o n e d z iś z ła m ó w „ O p ie k u n a D z ia tw y " ro z le g n ie s ię p o m ia sta c h , w s ia c h i g d z ie ś s to ją c e j p o d la se m c h a tc e . S p e c ja ln y n a c isk k ła d z ie s ię n a n a u k ę h is to rji i li­

te r a tu r y p o ls k ie j — b o c ó ż b y to b y ł z a P o la k lu b P o lk a , g d y b y n ic n ie w ie d z ia ł o te rn ? U c z c ie s ię w ię c — i p a m ię ta jc ie :

N a u k a d e c y d u je o p o w o d z e n iu w ż y ciu !

Jaś i Franek.

W S ta re j W s i u m ie ra ł n ie d a w n o m a ły J a ś, m a ją c y d o p ie ro 2 i p ó ł ro k u , i z w ie lk ą s ta n o w c z o ś c ią d o p o m in a ł s ię o k o m u n ję s w . „ P o ś lijc ie , m a m o , p o k s ię d z a , n ie c h m i P a n a J e z u s a p rz y n ie ­ s ie ", w o ła ł ra z p o ra z z u p ra g n ie n ie m d o m a tk i. Ż y c z e n iu je g o u c z y n io n o w re s z c ie z a d o ś ć . P rz y s z e d ł je d e n z m ie jsc o w y c h 0 0 . J e z u itó w , w y b a d a ł d z ie c k o , p rz e k o n a ł s ię , ż e d o s k o n a le ro z u ­ m ie c z e g o ż ą d a — i p rz y n ió s ł m u P rz e n . S a k ra m e n t. D z ie c k o p z y ję ło s w e g o J e z u sk a i w w ie lk ie j ra d o ś c i z m a rło .

W L e ż a jsk u m ę c z y ł s ię o d k ilk u ty g o d n i s ie d m io le tn i F r a ' n u ś c ię ż k o c h o ry i b a rd z o p ra g n ą c y K o m u n ii św . W re sz c ie z lito ­ w a n o s ię n a d n im i s p ro w a d z o n o je d n e g o z 0 0 . B e rn a rd y n ó w . T e n u z n a ł g o z a d o s k o n a le p rz y g o to w a n e g o i z a o p a trz y ł W ia ty ­ k ie m n a d ro g ę w ie c z n o ś c i. P o k o m u n ji ś w , d z ie c k o s p o k o jn ie b e z c ie rp ie ń o d d a ło d u c h a B o g u .

(3)

135 —

Młodzi listonosze.

W czasie światowej wojny, kiedy Rosjanie opuścili War­

szawę, pozostało tysiące listów niedoręczonych. Na te listy cze­

kali ludzie. Niejedno serce matki drżało w niepokoju, oczekując na kartę od syna, niejedne dzieci wyglądały wieści od ojca.

Dwie dzielne i zacne Polki zajęły sięsprawą: zwróciły się do grup skautowskich i młodym chłopaczkom, bardzo dum­

nym ze swej roli, powierzyły roznoszenie listów. W ten sposób rozniesiono 132 329 przesyłek. Z opłat dobrowolnie składanych na ręce chłopców, a które oni sumiennie zwrócili, zebrało się 1624 rubli, z tych zaś połowa: 825 rubli, została ofiarowana na dobry cel, mianowicie na sprawę powszechnego nauczania.

Urszulka Kochanowska

Już temu dawno, bardzo dawno, bo lat trzysta zgórą, kiedy żyło osobliwe dziecię, mała Ur zulka Kochanowska. Rodzice jej mieszkali w ładnej wiosce, Czarnolesie, w ziemi sandomierskiej.

Byli to bardzo cnotliwi i dostatni ludzie i mieli sześć dorodnych córek. Urszulka była najmłodsza, nie skończyła jeszcze trzech lat. Ojciec Urszulki, Jan Kochanowski, był najsławniejszym po­ etą swojego czasu; ale co dziwniejsza, że maleńka Urszulka u- miała już także mówić do wiersza, i z młodego jej serduszka pły­ nęły zgrabne wierszyki, jak słowikowe piękne śpiewy.

Było to dziecię śliczne, a dobre, jak aniołek, rozkosz całe­ go domu, a największa pociecha i pieszczota ojca. Z wesołą, u- śmiechniętą twarzyczką, biegała ta dziecina po domu, śpiewając i wyciągając rączki do każdego, kto się zbliżył do niej.

Pewnego razu Jan Kochanowski spodziewał się swego kre­ wnego i przyjaciela. Długo mu było czekać w domu, więc wy­ szedł na jego spotkanie. Zabiegła mu drogę Urszulka:

Chodźcie ze mną na łąkę, ojcze, narwę kwiatków dla na­

szego gościa.

A czy ty wiesz, moja szczebiotko, kto do nas przyjedzie?

zapytał ją ojciec.

— A wiem odpowiedziała Urszulka i zaśpiewała sama do siebie:

,,Przyjedzie tu rycerz, Ojcu, matce drogi.

A ja te kwiateczki Rzucę mu podnogi".

(4)

Kochanowski uściskał i ucałował rozkoszną córeczkę i za­

pytał się:

— A cóż mu powiesz, gdy nadjedzie?

— Zaśpiewam mu — odpowiedziała Urszulka.

I stanąwszy przed ojcem, ujęła się rączką pod bok, główkę przechyliła, tupnęła nóżką, jak parobczak w tańcu, i takie po­

wiedziała wierszyki:

Nie znałeś Urszulki, A ona cię kocha,

Poznałeś ją teraz, Pokochajże trocha.

— A za cóż ty go kochasz? — zapytał ojciec.

Urszulka zadumała się chwilkę, a potem odparła:

,,Tak Pan Bóg przykazał, Czy tego nie wiecie:

Że, kto kocha ojca, Tego kocha dziecię".

Zadziwiony i uradowany roztropnością dziecięcia swego, Kochanowski zawołał:

— Chodź, słowiczku mój, powtórzyć matce wierszyki.

— O już zapomniałam — rzeknie Urszulka — ale tu są inne

— dodała, palcem wskazując na główkę — to je wam powiem później.

Pewnego razu przyjechał do Czarnolesia Jan Zamojski, wielki hetman i kanclerz, przyjaciel Batorego i pierwsza w kra­

ju po królu osoba.

Po serdecznych przywitaniach i rozmowie, prosił hetman Kochanowskiego, aby mu dzieci swoje pokazał. Matka nama­

wiała Urszulkę, aby sama poszła powitać jakim ładnym wier­

szykiem dostojnego gościa, i opowiadała jej różne rzeczy: jaki to pan możny i bogaty, jakie ma śliczne zamki i pałace, drogie suknie i klejnoty, żonę-księżniczkę, króla przyjaciela, jaki to wielki wojownik, a jaki dobry, jak dzieci kocha, lecz sam ich nie ma, a pragnie bardzo, by mu Bóg dał dziecię, a osobliwie syna.

Urszulka, jakby tego wszystkiego nie słuchała, obiecała być grzeczną i dać buzi panu hetmanowi. Wzięła ją potem pani Ko­

chanowska za rączkę i przyprowadziła przed Zamojskiego.

— A czemuż mi prędzej nie pokazaliście tego aniołka?

Wziął Urszulkę na kolana i pieścił się z nią czule. Ona mu w oczy patrzała, oglądała jego drogie suknie, dotykała się drob­

ną rączką pierścieni i klejnotów, jakie Zamojski miał na sobia;

a gdy się jej zapytał, czy to piękne, odpowiedziała:

(5)

„Pięknie, cudnie i bogato, Jak u nikogo w świecie, Ale, gdybyć Bóg dał dziecię,

Hetman zadumał się i zapytał: „Któż cię tych wierszy na­

uczył?"

— Nikt odpowie Urszulka — ja sama z siebie umiem takie wierszyki.

Zadziwiony Zamojski ściskał i całował cudowną dziecinę i mówił: „Ja nie będę szukał innych dzieci, jeno będę miał Ur- szulkę; daruję twemu ojcu wszystkie te śliczności, a ciebie we­

zmę do Krakowa. Już moja Urszulka, już moja!" — zawołał i o- tulał ją w połę aksamitnej ferezji, że tylko jej śliczną twarzycz­

kę było widać, otoczoną sobolami.

Ale Urszulka, wyrywając się, mówiła:

„Nie, ja dziewczyna, Tobie trzeba syna.

Mnie weźmie kto inny, Aniołek niewinny.

Ja poproszę Boskiej Matki, Dla ciebie o zdrowe dziatki".

Rozrzewniony hetman, ucałowawszy dobrą dziecinę, oddał ją matce z życzeniem, by ją Bóg zdrowo zachował.

Jedno z miłych wspomień.

Było to w miasteczku K.... w sierpniu, w ów pamiętny mie­

siąc nawały bolszewickiej, pod wieczór właśnie, kiedy słońce majestatycznie schodziło z horyzontu, a księżyc bladawem pro­

mieniem oblewał zdrowe i czerstwe twarze powracających w dom wycieczkowiczów, którzy rozprawiali to i owo z całodzien-.

nych wrażeń dnia dzisiejszego.

Wszyscy w drodze do domu, według przyjętego zwyczaju, gromadzili się na placu Targowym, gdzie często spotykali dawno niewidzianych znajomych.

Miasteczko to malowniczo położone w dolinie okrążone naokoło uroczemi lasami, zdała już mówiło przez swe nieboty­

czne wieżyce kościołów, że jest osadą na wskroś polską.

W chwili, gdy wszyscy zwracali się na spoczynek, usłyszeli zdała wesoło żeglującą piosenkę pełną tryumfu, radości....

Mieszkańców miasteczka opanował niezmierna ciekawość;

myśleli zrazu, że idzie jaki hufiec wojska. I na myśl o wojsku ogarnął ich zabobonny przestrach.

(6)

C z y ż b y n i e p r z y j a c i e l p r z e d a r ł s i ę w g ł ą b k r a j u i t e r a z , a b y i c h g n ę b i ć , j a k i c h b r a c i , z b l i ż a s i ę t r y u m f a l n y m p o c h o d e m k u n i m ?

D o p i e r o c o i m d z i s i e j s z y s ł o n e c z n y d z i e ń w i c h s e r c a c h n a ­ d z i e j ę z a g o ś c i ł , j u ż o n a u s t ę p u j e p o d b r z e m i e n i e m w r o d z o n e g o i n s t y n k t u s t r a c h u .

B y ł y t o d o m y ś l n i k i , n i b y r o b a k t r a w i ą c e i t o c z ą c e i c h d u s z ę s t r a s z n i e i b o l e ś n i e b e z m i ł o s i e r d z i a . . . .

Z a g a d k a t a w n e t j e d n a k z o s t a ł a r o z w i ą z a n a ; w n e t u s t ą p i ł z i c h t w a r z y t e n p r z e s t r a c h , a n a m i e j s c e t e g o ż w y s t ą p i ł a n i e w y ­ p o w i e d z i a n a r a d o ś ć , p o ł ą c z o n a z b e z g r a n i c z n e m w z r u s z e n i e m .

C o i c h t a k n a g l e m o g ł o z m i e n i ć ?

O t o w n e t u s ł y s z e l i w ś p i e w i e t y m p o l s k ą m o w ę , a z u s t d o u s t p o d a w a n o s o b i e t e n n i e z n a n y , a d z i w n y w y r a z : „ H a r c e r z ...

A o n i z m ę s k ą d u m ą , m ł o d z i e ń c z ą f a n t a z j ą ś p i e w a l i : . . . .R a m i ę p r ę ż ! S ł a b o ś ć k r u s z !

D u c h a t ę ż ! O j c z y ź n i e m i ł e j s ł u ż ! N a J e j z e w , w b ó j c z y t r u d ,

P ó j d z i e m r a d , h a r c e r z y p o l s k i r ó d ! " . . . .

Ś p i e w t e n , j a k b y w s z y s t k i c h s ł u c h a c z y z a h y p n o t y z o w a ł . . . N i e b y ł o t a m s t a r s z e j „ p o w a g i " , k t ó r a b y n i e c z u ł a s i ę d o g ł ę b i d u s z y i s e r c a r o z r z e w n i o n ą . — G d z i e ś , n i e g d z i e ś p r z e d a r ł p o ­ w i e t r z e g ł u c h y , n i e w i e ś c i s z l o c h , — a n a w e t „ b e z u c z u c i o w i m ę ż c z y ź n i d o z n a l i t e g o d z i w n e g o u c z u c i a . . . . W o c z a c h s t a r c ó w p o j a w i ł y s i ę s z c z e r e ł z y , o p a d a j ą c n a s i w e b r o d y , k ą p i ą c s i ę i m i e n i ą c w t a j e m n i c z y m b l a s k u k s i ę ż y c a . . .

K i e r o w n i k o w e j d r u ż y n y s p o s t r z e g a j ą c p r z e d s t a r y m d o m - k i e m p o c h y l o n e g o s t a r c a , p o z n a ł w n i m w e t e r a n a z 1 8 6 3 r o k u . P a d ł a k o m e n d a :

„ B a c z n o ś ć ! P r a w o p a t r z ! " — i 8 0 p r z e s z ł o ó c z z w r ó c i ł o s i ę v z s t r o n ę s t a r c a .

O , j a k a w t y m m a r s z u d u m a , j a k i s z a c u n e k i p o w a g a ! . . . P r a w d z i w i ż o ł n i e r z e , k o c h a j ą c y n i e z m i e r n i e s w ą O j c z y z n ę n i e - z n a n e m i t a j n i k a m i d u s z y i s e r c a . . . .

W i d o k t e n t a k s t a r c a o w e g o r o z o c h o c i ł , j a k w ó w c z a s — w r ó w n y m j a k o n i k w i e c i e w i e k u , k i e d y p a d ł p i e r w s z y s t r z a ł z o b o ­ z u n i e p r z y j a c i e l s k i e g o i r z u c i ł s i ę o n j a k l e w n a i c h z a s t ę p y , s z e ­ r z ą c w s z ę d z i e p o p ł o c h i z a m i e s z a n i e , — ż e t e r a z p e ł e n r a d o ś c i i z a p a ł u , k r z y k n ą ł :

W i t a m y w a s , m ł o d z i ! . . ..

C h c i a ł d a l e j m ó w i ć , l e c z g ł o s y j e g o z a m a r ł y w o k r z y k a c h

(7)

w i ta j ą c y c h . R ó w n o c z e ś n ie z t e m o b u d z i ł a s i ę w n i c h t a s ł a w n a , s t a r o p o l s k a g o ś c i n n o ś ć .

D r u ż y n o w y s t a r c a z e c z c i ą w r ę k ę u c a ł o w a ł , z a w s z y s t k o d z i ę k o w a ł s e r d e c z n i e , l e c z w i m ie n i u s w o ic h p o d w ła d n y c h o - ś w i a d c z y ł s ta n o w c z o , ż e n o c l e g u w i c h d o m a c h n i e p r z y j m u ją , t ł u m a c z ą c s i ę t e m , ż e s ą z w y k l i s y p i a ć w s w o ic h „ w ig w a m a c h " , c z e m h a r t u j ą c i a ło s w o je , s p e łn i a j ą c z a r a z e m c z ę ś ć s w y c h z a ­ d a ń .

Ż o n y w it a ją c y c h p o b i e g ły d o s p i ż a r ń , p o w y n o s i ły g o ś c i o m d o j e d z e n ia i p i c ia c o n i e m i a r a .

N a ż y c z e n ie s t a r u s z k a w s z y s c y z w r ó c il i s i ę z a r a z n a — ju ż n a m z n a n y — P l a c T a r g o w y ,

H a r c e r z e o b s t ę p u ją c s t a r c a , p o c z ę l i s i ę w r a ż l iw i e p r z y s łu ­ c h i w a ć j e g o d r ż ą c e j m o w i e :

„ K o c h a n a m ło d z i e ż y ! C i c h e n a s z e m ia s te c z k o m a z a s z c z y t d z i ś , w a s m ł o d z i, p r z y s z ły c h b o h a t e r ó w g o ś c i ć w s w y c h m u r a c h , k t ó r z y , j a k s i ę d o m y ś l a m , s p i e s z y c ie w p o m o c n a s z y m b r a c io m , w a lc z ą c y m z a w o ln o ś ć n a s z ą i w i a r ę n a s z y c h p r a d z i a d ó w . P a ­ t r z ą c n a w a s p r z y p o m i n a m s o b i e o w e ć h w i le , k i e d y r ó w n i e ż z t a k i m z a p a ł e m , r ó w n i e ż z t a k ą n i e z a c h w i a n ą w ia r ą o c a l e n i a d r o ­ g ie j O jc z y z n y , s z e d ł e m r a ź n o i ś m ia ł o n a p r z e c iw p o c i s k o m ś m ie r c io n o ś n y m . N ie s te t y ! N a d z ie j e n a s z e j a k p u c h s i ę r o z w i a ły , p o z o s ta w i a ją c w s e r c a c h j e n o s m u t e k , ż a l,,. W y , p r a w d z iw a

„ p r z y s z ło ś ć n a r o d u ’ i d ź c i e i w a l c z c i e , n i e c h W a s n i c n i e z r a ż a , a n i e c h y b n i e c z e k a w a s z w y c ię s t w o , z a ś w i e c i n a z a w s z e d o w a ­ s z y c h i n a s z y c h s e r c ,,, s ł o ń c e ... “

T u g ło s s t a r c a u r w a ł s ię , p r z e p a d ł g d z i e ś w o t c h ła n i , — s t a ­ r z e c d o s z c z y t u s i ę r o z c z u l ił , a ł z y l u n ę ły p o k o t e m n a k o ś c is t ą t w a r z je g o .

S ł o w a je g o , k r w i ą s e r c a z r o s z o n e , u c z y n i ł y n a s ł u c h a c z a c h w ie l k ie w r a ż e n i e : w s z y s c y u m i l k l i i c i s z a g ł ę b o k a , u r o c z y s ta , j a k w k o ś c i e le p o d c z a s P o d n i e s ie n i a z a le g ł a w t e m m a łe m m i a ­ s t e c z k u ,

( D o k o ń c z e n ie n a s t ą p i.)

Rozwiązania nadesłali jeszcze

A l f o n s C z e r w i ń s k i — W ą b r z e ź n o , B e r n a r d Z a r ę b s k i — W . R a d o w is k a , K l a r a S z c z u t o w s k a — C y m b a r k , M i e c z y s ł a w S e ­ k u ł a , J a d w i g a K i ih n a s tó w n a — O s i e c z e k , E r w i n S w o b o d z i ń s k i

W ą b r z e ź n o , M a r j a C h m ie l e w s k a — S k ę p s k .

(8)

Rozwiązanie.IHGFEDCBA

P ie r w s z ą n a g r o d ę o tr z y m u je E r w in S w o b o d z iń s k i — W ą b r z e ź n o , d r u g ą K la r a S z c z u to w s k a — C y m b a r k .

W y ż e j w y m ie n ie n i n ie c h z g ło s z ą s ię w a d m in is tr a c ji ,,G ło s u W ą b r z e s k ie g o " ,

# # # # # : # # # # # # # £ # # # # # # # # # # # # # # # # # # # # # #

I Liściki od Dzieci £

# ( S p ó ź n io n e ) *

# # # # # # # # # # # # # # #

# ...

#

#

#

#*

* # # #

#

*

#

* #

* #

#

#

#

#

#

L i s t p i s a n y d o O p i e k u n a p o w i n i e n b y ć z g ó r y o b m y ś l o n y , u ł o ż o n y , a p r z y m a ł e j w p r a w i e n a ­ p i s a n y . n a b r u d n o * a b y p ó ź n i e j n i e t r z e b a b y ­ ł o r o b i ć d o p i s k ó w , k t ó r e s z p e c ą l i s t i ś w i a d ­

c z ą o b r a k u s t a r a n n o ś c i .

L i s t z a k o ń c z z w r o te m g r z e c z n y m l u b s e r d e c z ­ n y m . P o d p i s w i n i e n b y ć b e z z a k r ę t a s ó w i w y -

w i j a s ó w — W Y R A N Y .

*

*

#

# W ie lk ie R a d o w is k a d . 1 3 . 7 . 2 6 . Kochany Opiekunie!

M u s z ę i ja d o K o c h a n e g o O p ie k u n a p a r ę s łó w s k re ś lić , ^ ie w ie m z ja k ie g o p o w o d u , ta k m a ło liś c ik ó w n a d c h o d z i. Z w ie lk ą u c ie c h ą o - c z e k u ję w a k a c y j i c ie k a w i m n ie b a r d z o , j- k ie d o s ta n ę ś w ia d e c tw o . Z a d w a ty g o d n ie b o d z ie u n a s o d p u s t, n a k tó r y s ię b a r d z o c ie s z ę . J a b y m d o O p ie k u n a c h ę tn ie i c z ę ś c ie j p is a ł, p o n ie w a ż lu b ię c z y ta ć i p is a ć liś c ik i, le c z n ie m a m c z a s u , b o je s te m n a js ta rs z y z c h ło p c ó w , to m u s z ę p o m a g a ć o jc u w p r a c y w d o m u lu b w p o lu . J e ż e li m a m tr o c h ę c z a s u , to m u s z ę o d r a b ia ć z a d a n ia s z k o ln e . P r z y s y ła m r o z w ią z a n ie k o n k u r s u o b r a z k o w e g o , a le n ie w ie m c z y b ę d z ie tr a fn e .

K o ń c z ę m ó j lis t i p o z d r a w ia m K o c h a n e g o O p ie k u n a .

Kazimierz Gryczkowski

O s tro w ite p o d G o lu b ie m , d n ia , 1 4 . 7 . 1 9 2 9 r . Kochany Opiekunie!

Z o k a z ji r o z w ią z a n ia k o n k u r s u o b r a z k o w e g o , o ś m ie la m s ię p o r a ź p ie rw s z y n a p is a ć d o K o c h a n e g o O p ie k u n a k r ó tk i 1 ś c ik , z a łą c z a ją c z a r a z e m r o z w ią z a n ie k o n k u r s u , z o b a w ą c z y n ie b ę d z ie c z a s e m m y ln e .

M a m la t d z ie s ię ć u c z ę s z c z a m d o tr z e c ie g o o d d z ia łu , tr z y k la s o w e u s z k o ły p o w s z e c h n e j w O s tro w ite m , k tó r e j k ie r o w n ik ie m je s t p D a lm a n S m u tn o je s t n ie k tó r y m d z ie c io m ż e w m ia s ta c h d o s ta ły w a k a c je ju ż 2 8 c z e r w c a , a m y n a w io s k a c h m u s im y u c z ę s z c z a ć d o 2 2 lip c a , le c z z a to m y d o s ta n ie m y k r ó ts z e w a k a c je , n a o k r e s k o p a n ia z ie m n ia k ó w , z w a k a c j ty c h m ie js k ie d z ie c i n ie b ę d ą m o g ły k o r z y s ta ć . N a z a k o ń c z e n ie r o k u ts z k o ln e g o , o d e g r a ła n a s z a s z k o ła p ię k n ą s z tu c z k ę p . t „ K r ó lo w a K r a s a w ic a“, w k tó r e j ja b ę d ę o d g r y w a ł r o lę k r a s n o lu d k a ,

W io s k a n a s z a , ta k ja k k a ż d a w io s k a w y g lą d a te r a z w s p a n ia le , a s p ę d z a n ie ż y c ia n a w io s c e w o b e c n e j p o r z e z a z d ro s z c z ą n a m m o ż e d z ie c i n a w e t z W a r s z a w y

K o ń c z ą c m ó j liś c ik p o z d r a w ia m K o c h a n e g o O p ie k u n a .

Mieczysław Sekuła

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wraz z gronem przyjaciółek poczciwa Henryka Ubrała już Augustę i wszystkie też w bieli, Kiedy ją niosą w krześle, jak z niebios Anieli, Tak pięknie wyglądają. Już je

jak lilijka i główka zwolna pochyliła się nad klęcznikiem Przybiegły siostry, schylają się nad Imeldą i przekonują się że małe, czyste serduszko bić już

Gdy tylko przyszedłem do pana Płoskiego, by stosownie do jego zlecenia wybrać sobie pieska, którego obiecał tatusiowi, Norma poczęła się niepokoić i z trwogą spoglądała mi

Dnia 5 maja odbędzie się u nas przedstawienie którego uczy nas Pan nauczyciel Stencel na które to się bardzo cieszymy. Niewiem czy będzie dobrze i cieszę się na

Więc mnie Wspomagaj, strzeż we dnie i w nocy, Dzień za dniem wiedź mnie i kieruj ku Sobie, Aż w szelkie cnoty duszę przyozdobię,.. Aż będę godny iść na świata

Wiatr wieje i śniegiem sypie, sierotka wytęża oczy, U stóp zamkowych chatynka gubi sie w gestej mroczy.. W okienku światło przygasa, przvmilkla

Zdaje sią, że cała przyroda zamarła. Muzyka nie zagra, ptaszek nie zakwili, listeczek nie zadrży, nawet kwiaty nie otwierają barwnych kielichów. Coś zawisło nad światem, coś,

Najważniejszą czynnością w fabrykacji stalówek jest cina- nie płytek, które odbywa się na automatycznych prasach. Automat taki dziurkuje płytkę i wybija na niej