• Nie Znaleziono Wyników

Ziemia : ilustrowany miesięcznik krajoznawczy, 1947.03-04 nr 3-4

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ziemia : ilustrowany miesięcznik krajoznawczy, 1947.03-04 nr 3-4"

Copied!
48
0
0

Pełen tekst

(1)

ILUSTROWANY MIESIĘCZNIK K R A J O Z N A W C Z Y

T O M X X V I N R 3 - 4 (561-562)

P I Ę K N O P O L S K I

“IW ■-»»»»

Fot. Walery Eliasz Radzikowski.

Ryc. 28. Tatry. Limby nad Morskim Okiem przed 50 laty. Obecnie limba jest objęta gatunkową ochroną roiKn.

[Ze zbiorów Państwowej Rady Ochrony Przyrody).

(2)

OCHRONA PRZYRODY A TURYSTYKA

(O chrona p rz y ro d y , k ra jo b ra zu i sw ojszczyzny u; górach i stosunek do tu ry s ty k i czynnej i b ie rn e j)

(Przemóiuienie wygłoszone na Zjeździe dla spraw turystyki górskiej, w Zakopanem 28.11,1947 r.)

¡Gdy w program ie jednego z przedw o­

je n n y c h zja zdów tu ry s ty c z n y c h znalazł się poraź p ie rw s z y re fe ra t o ' o c h ro n ie 'p rz y ­ ro d y, ta nowość w y w o ła ła dość powszechne zdziw ienie w śród uczestników obrad. Cóż za zw iązek m iędzy ty m i dwoma zagadnie­

niam i? Wszakże nie m a ją one nic w spólne­

go ze sobą a có w ięcej ¡.przecie „och ro n ia ­ rze“ to zaprzysiężeni w rogow ie tu ry s ty k i.

Czyż nie g w a łto w a li ongiś p rze ciw ko le jce na Świnicę? Czyż nie dom agali się w glądu w szkice p ro je k tó w schroniska na H a li G ąsienicow ej? Któż ja k nie oni żąda rezer­

w a tó w niedostępnych dla m asowych w y ­ cieczek?

Na pewno i dziś nie ma jeszcze pełnego zrozum ienia dla ochroniarskich idei. A le ta k samo chyba je s t pew nikiem , iż obecnie

„o c h ro n ia rz “ ju ż nie uchodzi za w roga tu ­ ry s ty .

Ta zmiana przekonań je st dobrym p rzykła d e m , ja k ie drogi ro z w o ju miała idea ochroniarska. ¡Powstała zagranicą —

ale znalazła ry c h ło o dd źw ięk w Polsce, w k r a ju stałe niszczonym przez w o jn y i przez zaborcze rządy. Powstała p ie rw o t­

nie ja k o ochrona specjalnych, zagrożonych zagładą zw ierząt i ro ślin —■ a z biegiem czasu przem ien iła się w ochronę obszer­

nych terenów , c z y li w ochronę całego k r a j­

obrazu. P ie rw o tn ie b y ła konce pcją czysto naukową, koncepcją nie liczn ych uczo­

nych, w m iarę la t stała się hasłem liczn ych to w a rzystw przede w szystkim k ra jo z n a w ­ czych i tu rystyczn ych . P ierw otnie d o tyczy­

ła ty lk o p rz y ro d y i j e j osobliwości, póź­

n ie j ro zw inęła się także ja k o obrona s w o j­

szczyzny, ja k o dążenie do sharm onizow a- nia p rz y ro d y z człow iekiem , k tó r y z te j p rz y ro d y korzysta. Początkowo czysto idealistycznie form ułow ana, staje się czyn ­ n ik ie m gospodarczym, czyn n ikie m nie da­

ją c y m się oderwać od tu ry s ty k i biern ej i czynne j.

Czas zatem skończyć z przesądem, ja ­ ko b y ochron iarstw o b y ło w rogiem tu ry -

Ze zbiorów Państwowej Rady Ochrony Przyrody.

(3)

Fot. J. Walas.

Rgc. 30. Szarotkim Tatrach. Roślina objęta gatunkową ochroną roślin. (Ze zbiorów Państwowej Rady~fichrony

Przyrody).

s ty k i. N ie ty lk o nie je st j e j w rogiem , ale w p ro st przeciw nie j e j podporą. W łaśnie ten b ra k zrozum ienia r o li id e i o ch ro n ia r­

s k ie j pow odow ał w przeszłości ostre zatar­

gi a zastarzały przesąd nie dopuszczał do kom prom isu i zgody, choć ta b y ła m ożliwa.

Że i w przyszłości mogą b yć na pewno od­

mienne przekonania p rzedstaw icie li ochro­

n y p rz y ro d y i p rze d sta w icie li tu ry s ty k i, to jeszcze nie dowodzi wrogości. Na pewno będzie można dojść do porozumienia, o ile nie p ow tó rzą się przedw oje nne m etody w a lk i i o ile ta rcia będą się odbyw ać p rz y poszanowaniu obow iązujących ustaw pań­

stw o w ych i p rz y poszanowaniu obow iązu­

ją c e j e tyki.

(Gospodarski czyn n ik w ochron iarstw ie je s t ja s n y i d w o ja k i;

>1) ochrona k ra jo b ra z u i zabytków , ochrona p rz y ro d y — to zabezpieczenie na­

rodow ego m a ją tk u .

2) ty lk o w a rto ścio w y k ra jo b ra z i ty lk o w artościo w a swojszczyzna zasługuje na

Ryc. 31. Szafran, bardziej znany pod nazwą »krokus«

(z łacińskiego). Roślina objęta gatunkową ochroną roślin.

kie ro w a n ie k u nim całego ruchu tu ry s ty c z ­ nego.

'Plany zabezpieczenia p rz y ro d y i s w o j­

szczyzny są rozległe i nieraz na lata o b li­

czone. A le część z nich je s t piln a , naw et bardzo piln a . Zapoczątkowanie ich i w y k o ­ nanie nie może czekać. W szczególności tu należą:

1). W ychow anie społeczeństwa ju ż od szkolnej ła w k i w poszanowaniu dla p rz y ­ ro d y, dla k ra jo b ra z u i z a b ytkó w przeszło­

ści. Tu musi działać stała i w y trw a ła p ropa­

ganda. musi przyjść, z pomocą szkolnictw o i w ładza a d m in istra cyjn a , muszą rozw inąć działalność to w a rzystw a kra jo zn a w cze i turystyczne. Sama propaganda specjalnie o ch ron iarstw u pośw ięconych czasopism nie w ystarcza. Konieczna je st ru c h liw a a kcja za pośrednictw em u lo te k i ogłoszeń, nie­

zbędne je s t w spółdziałanie prasy, radia i film u . A ka ż d y p rze w o d n ik tu ry s ty c z n y i ka ż d y prospekt pow in ien zawierać mate-

51

(4)

Fot. Walery Eliasz Radzikowski.

Ryc. 32. Pierwotny las tatrzański. (Ze zbiorów Pań­

stwowej Rady Ochrony Przyrody).

ria ł propagandow y w zakresie ochroniar- k ic h obow iązków k u ltu ra ln e g o tu ry s ty .

2) Ruch tu ry s ty c z n y w ym aga odbudo­

w y zniszczonych przez w o jen ne działania schronisk i in n y c h tu rystyczn ych urządzeń.

Chyba n ik t nie uzna za coś n iezw ykłego żądania, aby odbudow yw ane o b ie k ty h a r­

m onizo w ały z kra jo b ra ze m , aby b y ły nie ty lk o w yrazem nowoczesnych p o ję ć o h y- gienie i wym aganiach tu ry s ty , ale aby ró w ­ nież odp ow iadały ta k kształtem , ja k i u- m iejscow ieniem otoczeniu i właściwościom regio nalnym . Co do Sudetów, należy w nich znacznie zm niejszyć ilość schronisk nie od­

g ry w a ją c y c h żadnej d o li w naszej t u r y ­ styce, a będących d zisia j ty lk o nadm iarem piw oogródków .

3) (Za najlepsze zabezpieczenie w a rto ­ ści p rzyro d n iczych , k ra jo b ra z o w y c h i sw ojskiego ch a ra kte ru w iększych terenów tu ry s ty c z n y c h uw ażam y tw orzenie rezer­

w a tó w i „P a rk ó w N a rod ow ych“ , k tó re

w rozsądny sposób uw zględnić muszą za­

rów no ochronę k ra jo b ra z u i p rz y ro d y , ja k i p o trze b y tu ry s ty k i le tn ie j i zim ow ej oraz gospodarcze potrzeby m iejscow e j ludności.' Jako n a jp iln ie js z y obecnie postulat w y s u ­ w a m y przyspieszenie utw o rze n ia „P a rkó w N a rod ow ych“ w Tatrach i ¡Pieninach.

zw iązku ze sprawą Tatrzańskiego P a rku ¡Narodowego nie podobna pom inąć obecnego stanu pasterstw a w Tatrach.

Rzecz jest groźna i w ym aga ja k n a jry c h le j- szego w kroczenia.

(T ra dycyjne zajęcie g ó ra li na Podhalu

— to pasterstwo. M y ln e p a n u je m niem a­

nie, ja k o b y ochroniarskie k o ła w ystępo w a­

ł y w ogóle przeciw w ypasow i owiec w Ta trach i dom agały się zupełnego zniesienia te j gałęzi g ó ra ls k ie j gospodarki. T a k nie je s t — idzie o có innego. Idzie o obecny nadm iar trzó d w ypasanych na ta trza ń skich halach — a d o d a jm y odrazu i w Gorcach.

Skąd ten nadm iar?

Już przed w o jn ą na pastwiskach Pod­

hala w yp a sa li górale m n ie j w ię c e j dw a ra ­ zy ty le owiec, ile m ogło się zmieścić i w y -, k a rm ić na w ypasow ych przestrzeniach.

I ju ż w te d y alarm owano, że ta k i stan przedstaw ia poważną groźbę dla lasu.

A także dla samego pasterstwa. Bó spędzo­

ne w n a d m iernej • ilości .o w ce w y ja d a ły i w y ja ła w ia ły doszczętnie wypasow e ob­

szary, a ogołociw szy je w d z ie ra ły się w las i szukając pożyw ienia p ow odo w ały powaó ne szkody w k u ltu ra c h leśnych i m ło d n i­

kach.

Dziś położenie tatrzańskich lasów je st w ie le k ro ć gorsze. Na halach i polanach pa­

sie się w lecie — zależnie od pastwiska — tr z y i cz te ry a naw et pięć ra zy ty le owiec niż przed w o jn ą . To w y n ik ra b u n ko w e j go­

spodarki Niem ców na naszej ziemi. Niem­

cy re k w iro w a łi system atycznie k ro w y , k tó ­ ry c h na Podhalu b y ło dużo i z k tó ry c h Gó­

rale m ie li n ie z ły zarobek. Jak bezwzględne b y ły te re k w iz y c je , niech p rzykła d e m bę­

dzie nie n a jw ię ksza wieś góralska pod No­

w y m T a rg ie m ; przed w o jn ą b y ło w n ie j ponad 600 k ró w , w c h w ili ucieczki N iem ­ ców pozostało około 130. D la G órala ta ki rabunek b y ł katastrofą. A b y je j zapobiec.

(5)

aby zarobek z k ró w , ze sprzedaży mleka i masła zastąpić in n y m dochodem, p rz e ­ rz u c iły się podhalańskie gospodarstwa na.

masową hodow lę owiec. Podziwiać trzeba

• b y ło chłopa, z ja k im talentem — p rz y po­

m ocy u rz ę d n ik ó w Polaków — zdołał zata­

ja ć przed okupantem p ra w d ziw ą ilość o wiec. D zię ki temu sp ryto w i, Niemcy gubi i się w isto tn ych c y fra c h trzód a Podhale za­

częło p rodu kow ać nieznane przed w o jn ą ilości w e łn y, k tó rą sprzedawano daleko po

za regionem, np. masowo w W arszawie, za­

częto w yra b ia ć na eksport kapce, rę k a w i­

ce s w e tr y ! koce. Z w iększyła się oczyw iści, i p ro d u k c ja b ry n d z y , rów nież w yw ożon ej w odległe stron y. W ten sposób budżet gó­

ra ls k ie j ludności u trz y m y w a ł się w ró w n o ­ wadze.

Odeszli Niem cy, ale zarekw irow an e k r o w y nie w ró c iły ; za to pozostała n ie b y­

w a ła ilość owiec. G dy z biegiem czasu w ró ­ ci do da w n e j c y fr y pogłow ie k ró w , napew- no zm niejszy się obecny k o n tyg e n t owiec.

A le zdaniem znaw ców trzeba do dziesięciu la t, aby znow u ty le Borów b y ło na Podhalu, ile ich w y k a z y w a ła s ta tystyka z ro k u 1939.

J tu zachodzi d ra ż liw y problem : g ó ra l m u­

si mieć dochody z owiec, p ó k i nie pow ró ci do h o d o w li k ró w a tymczasem nadm iar owiec wypasa do reszty w y ja ło w io n e past­

w is k a i dosłow nie pustoszy tatrzańskie lasy. Ta nad w yżka w y ra ż a się c y frą 15 —- 20.0(00 sztulk. M usim y ją usunąć. Są p r o je k ­ ty , k tó re ra tu ją c drzewostan i przyszłość h a ln e j gospodarki w ska zu ją drogę do usu­

nięcia nadm iaru w sposób nie krz y w d z ą c y hodowców i nie p o zb aw iają cy ich zarobku.

•Niew ątpliw ie w ładze państw owe uznają to zagadnienie za rzecz nie cierpiącą zw ło k i.

5) Z T a tra m i — ale ta k samo i z in n y m i częściami P olski, zw iedzanym i teraz ma­

sowo przez tu ry s tó w — łączy się sprawa w ycieczek w górach i ich stosunek do p rz y ­ rody. Zeszłoroczne spostrzeżenia w yka za ­ ły , że niewiedza, b ra k uśw iadom ienia, po­

w o je n n e obniżenie poczucia własności i b ra k n a le żyte j o rg a n iz a c ji w m asowym ru ­ chu tu ry s ty c z n y m , z ło ż y ły się na powsta­

nie nowego niebezpieczeństwa dla p rz y ro ­ dy i k ra jo b ra z u . Ten p u n k i je s t p rz y p o ­ m nieniem poruszanego p o w y ż e j postulatu

fo t. U alery Eliasz Radzikowski.

Ryc. 33. Kobziarz zakopiański. (Ze zbiorów Państwo­

wej Rady Ochrony Przyrody).

w y c h o w yw a n ia społeczeństwa. Jednak na s k u tk i w ych o w a n ia trzeba dość długo po­

czekać, a tymczasem zniszczenie ro ś lin n o ­ ści, zaśmiecanie gór i dewastowanie u rzą ­ dzeń tu ry s ty c z n y c h p rz y b ra ło w ubiegłym ro k u ta k niepoko jące o b ja w y , że ju ż nie ty lk o ze s tro n y och ro n ia rzy i le śnikó w ale i ze stro n y Rady M ie js k ie j w Zakopanem w y s z ły wezwania do w yższych w ładz o do raźną obronę T atr. A p e lu ją c y wiedzą, że w ładze m a ją nie ty lk o zrozum ienie dla p rzyro d zo n ych w a rto ści naszego k ra ju , a]e i możność o d p o w ie d n ie j e g ze ku tyw y.

A ta je st n a jw a żn ie jszym hamulcem prze­

ciw wszelkiego ro d z a ju niszczyciełstw u i p rzeciw obchodzeniu ustawodawstwa.

6) Z p ie n iń s k im rezerw atem wiąże się konieczność zwalczania p ro je k tó w grożą­

cych zniszczeniem jednego z n a jp ię k n ie j­

szych za ką tkó w (Polski. D la tu ry s ty k i, dla n a u ki, dla ochron y ^krajobrazu i za b ytkó w

(6)

Ryc. 34. Kozica uj Tatrach. Zmierzę chronione.

(Ze zbiorów Państwowej Rady Ochrony Przygody).

przeszłości tama i zalew pod Czorsztynem i zatopienie ta k w a rto ścio w ych terenów b y ły b y n ie z w y k ły m , w p ro s t k a ta s tro fa l­

n y m uderzeniem i nie pow etow aną stratą.

A przecież i ze w zględu na dunajcow e r y - bołóstw o i ze w zględu na połó w łososi na B a łty k u ta ki zamach na okolice Pienin nie może znaleźć uspraw ied liw ie nia. Czy na­

p raw d ę nie ma ju ż odpow iedniejszych ob­

szarów, d a w y tw a rz a n ia w o d n e j energii?

Czy przypad kiem nie zachodzi tu p ro je k to ­ wanie po l i n i i najm niejszego oporu? Róż­

norodna i w ie lk a w artość pienińskiego re­

gionu n a ka zu je sprzeciw iać się stanowczo groźnemu p o m ysło w i i zwalczać go z całą konsekw encją.

Zagadnienia sw ojszczyzny Podhala, Za­

chodnich Beskidów i in n y c h górskich o ko ­ lic b y ły ju ż nieraz przedm iotem re fe ra tó w i obrad na p rz e d w o je n n y c h zjazdach. Są zatem na ty le znane, iż nie p o trze b u ję ich pow tarzać.

Co do gór na Ziemiach O dzyskanych, nie tru d n o stw ierdzić tam istnienie odręb­

nych problem ów . A le dotychczas znamy je ty lk o z grubsza; nie Wiem, czy ułożono ju ż d o k ła d n y p la n turystycznego zagospoda­

row ania Ziem Zachodnich i czy skoordyn o­

wano go z postulatam i ochron y p r z y r o d y i k ra jo b ra z u . Stąd też omawianie stosun­

k u tych postulatów do tu ry s ty k i w Sude­

tach nie je s t jeszcze m ożliw e.

A le można ju ż wskazać n ie k tó re ogólne w ytyczne. 1 ta k np. należy się domagać aby organizacja turystycznego ruchu i maso­

w y c h w ycieczek uw zględniała, zwłaszcza w pierw szych początkach, podstawowe w artości zachodniej Polski, dotąd p ra w ie nieznane szerokim w a rstw om lu b jeszcze nie zupełnie jasne. Tu nie ma talk w y ją tk o ­ wo p ię k n y c h k ra jo b ra z ó w ja k w Tatrach lu b w Pieninach, nie ma też barw nego fo l­

k lo ru ja k na 'Podhalu. W m iejsce tych a tra k c ji zw ie d za ją cy Zachód tu ry s ta musi otrzym ać inną pożyw kę, a ta ką może stać się unaocznienie gospodarczego, lecznicze­

go i politycznego znaczenia ty c h Ziem dla ca łe j R zeczypospolitej.

A le nie na ty m ty lk o kończy się rola tu ry s ty k i na no w ych obszarach. Są one czę­

ścią p ia sto w skie j Polski i posiadają liczne p a m ią tk i średniow iecznej i późniejszej p o l­

skości. Ochrona ty c h z a b ytkó w je s t oczy­

w istą koniecznością. Do nich p o w in ie n k ie ­ row ać się ru ch w ycie czko w y. Bo ich w id o k d o b itn ie j niż książka uśw iadom i turystę, że nasi p rzo d ko w ie w ła d a li ongiś k ra ja m i aż po Odrę, i że posiadali w ysoką k u ltu rę i że Polak je s t tu autochtonem.

P rz y w ra c a ją c polskość górskim pas­

mom Zachodu m usim y usunąć z nich ca ły pokost niem czyzny. (Między in n y m i i ze schronisk. W raz ze zm niejszeniem ic h 'ilo ­ ści trzeba pozostałym nadać nowe piętno, trzeba w y rz u c ić w szystko co trą c i niem iec­

k im i drobnom ieszczańskim i upodobaniami i dróbnomieszczańską w ygodą. O p rz y ­ szłym zew nętrzn ym w yg lą d zie schronisk i w e w n ę trzn ym ic h urządzeniu muszą roz­

strzygać estetyczne w ym agania. Należy się spodziewać, że w ty c h przem ianach nie d o jd ą do głosu d yle ta n ci, ty lk o utalento­

w a n i zdobnicy i architekci.

W tu ry s ty c e kra jo zn a w cze j po Zie­

m iach Zachodnich w a żnym czyn n ikie m w

(7)

poznaw aniu zwiedzanych obszarów po­

w in n y się stać muzę». Jest ich tam sporo, że je d n a k w artość n ie k tó ry c h jest bardzo mała, niezbędnym postulatem będzie ich re d u k c ja i komasacja. A le ten zabieg je ­ szcze im nie nada właściw ego znaczenia.

¡Nie w y s ta rc z y też dla p o ls k ie j tu ry s ty k i usunięcie n iem ieckich napisów i zastąpię- nie ich pólskim i.Z m ienić się musi zasadni­

czy ch a ra kte r zbioru. Dotąd s łu ż y ły N iem ­ com a w ięc g lo ry fik a c ji w szystkiego, co niem ieckie i za ta ja n iu p ra w d z iw e j prze­

szłości, za taja niu , że b y ły to ziemie polskie.

W ia ła z ty c h muzeów, niemiecka buta i k u lt niem ieckiego buta. Dziś czas na in n y k ie ­ ru n e k ; spolszczenie ty c h placów ek staje się zagadnieniem pow ażnym ju ż nie ty lk o ze w zględów tu ry s ty c z n y c h ale i ze stano­

w iska ogólnopolskiego.

(Jak w p ra ktyce m a ją b y ć rozwiązane poruszane tu sp ra w y oraz inne pom inięte z pow odu ograniczonego czasu a grom a­

dzące się ko ło zagadnień ochron iarskich i tu ry s tyczn ych ? To rzecz pow ołanych k ii tem u w ładz państw ow ych oraz liczn ych ó rg a n iz a c y j i in s ty tu c y j. Dawano ju ż n ie ­ raz w ska zó w ki i przedyskutow ano w ie lo ­ k ro tn ie większość problem ów bardzo do­

kładnie. N ależy raz wreszcie p rzystą p ić do w y ko n a n ia p ro je k tó w , znaleść w y k o n a w ­ ców i w p row adzić celow y podział pracy.

A zespolenie tu r y s ty k i z a k c ją o chron iar­

ską w y jd z ie na dobro w szystkich w a rstw , spragnionych poznania k ra ju , zatem nie­

w ą tp liw ie może liczyć na poparcie c z y n n i­

k ó w rządow ych.

Juliusz Zborowski, Zakopane

NOWE ZADANIA KBAJOZNAWSTWA

(Gdy kra jo z n a w s tw o polskie rozpoczy­

nało sw oje pierwsze k ro k i, gdy Niemce­

w icz o d b yw a ł swe podróże historyczne po ziemiach polskich, Staszic zaczynał swe po­

szukiw ania geologiczne, Jan iPotocki szu­

k a ł nad Łabą resztek Słow ian, czy później gdy Czeczott zb ie ra ł b ia ło ru s k ie pieśni lu ­ dowe, zakres i pojęcie k ra jo zn a w stw a b yło dość ograniczone, ta k samo ja k wąską i szczupłą b y ła podstawa, na k tó re j się . opierało. Zainteresowanie b u d z iły w te d y przede w szystkim o b ie kty, przedm io ty, rze­

czy, k ra jo b ra z y , odpowiadające atmosfe­

rze epoki, atmosferze, w p ie rw sentym enta­

liz m u X V III-w ie c z n e g o a potem ro m a n ­ tyzm u, — a w ięc p a m ią tki historyczne, r u i­

n y, ja kie ś prze d m io ty budzące daw ne wspomnienia, ta k samo ja k w e tn o g ra lii kle ch d y, baśnie, opowieści bohaterskie, a w ięc rzeczy osobliwe, ciekawe, in te re s u ją ­ ce. T ak bow iem to nasze rodzim e k r a jo ­ znaw stw o j alk i p o w sta ją cy współcześnie na Zachodzie tu ry z m b y ły wówczas przede w szystkim poszukiw aniem „rze czy cieka­

w y c h “ , s ta n o w iły je d n ą z lic z n y c h ro z ry ­ w e k przechodzących nieraz w snobizm, lu -

b u ją c y się wówczas w ty c h w szystkich akcesoriach, ruinąch, klechdach, a je ż e li chodzi o k ra jo b ra z n a tu ra ln y , to szukający też rom a ntyczn ych re k w iz y tó w — szem­

rzących stru m ykó w , szum iących gaików , m a lo w niczych wąwozów. Jak dalece nagi­

nane b y ły w te d y upodobania do p a n u ją ce j m o d y dowodem tego b y ło nagminne fałszo­

w anie z a b ytkó w h isto ryczn ych a naw et i k ra jo b ra z ó w w postaci sztucznie tw o rz o ­ n ych A r k a d y j pasterskich, św ią tyń grec­

kich, sztucznych skałek, kaskad itp ,

'Nie znaczy to b y n a jm n ie j a b y nie b y -

„ło wówczas lu d z i pragnących poznać k r a j ta k i, ja k im b y ł napraw dę a nie przez p ry z - m t p a n u ją ce j m ody, szukających n ie ty lk o o biektów „m a lo w n ic z y c h “ , „c ie k a w y c h “ ale rzeczywistego obrazu ziemi. B ystre uw a g i Niemcewicza, spostrzeżenia Staszi­

ca, n o ta tk i podróżne B andikiego są dow o­

dem, że p o tra fili oni w idzieć w te d y i nędzę w łościan, ocenić stan przem ysłu czy roz­

w ó j handlu. A le b y ły to ty lk o w y ją tk i, je ­ ż e li naw et zakres zainteresowań ówczesne­

go k ra jo z n a w s tw a w y c h o d z ił nieraz poza ra m y szablonu i m ody, to nie rozszerzała

55

(8)

się baza z k tó re j re k ru to w a li się ci p ierw si k ra jo z n a w c y polscy. P odróżow ali wówczas po k ra ju , c z y n ili z ty c h podróży obserwa­

c je ty lk o nieliczni i to przeważnie z ówczes­

n e j w a rs tw y w yższej, k tó ra tw o rz y ła ó w ­ czesną e litę um ysłow ą narodu.

Ta d ysp ro p o rcja ulegała zresztą stop­

n io w e j zmianie. Okres p o zytyw izm u , d ź w i­

gania się przem ysłu, w zrostu zaintereso­

w ań społecznych nie m o g ły ominąć i k ra - józnaw stw a, k tó re zaczyna p o w o li zm ie­

niać sw ó j charakter. Obok tu ry s ty k i ściśle ro z ry w k o w e j, poszu ku ją ce j piękna, emo­

c ji, in te re su ją cych w rażeń, ro z w ija się i k ra jo zn a w stw o w y ty cza ją ce pewien o k re ­ ślo ny cel, dążenie do gruntow nego pozna­

nia k r a ju z jego s tru k tu rą fizyczną, stosun­

ka m i lu dnościow ym i — a dążenie to poza zwiedzaniem k r a ju w y ra ż a się lic z n y m i i cennym i w y d a w n ic tw a m i ja k „P am ięt­

n ik F iz jo g ra fic z n y ", „W is ła ", „S ło w n ik G eograficzny K ró le stw a Polskiego i in ­ nych k r a jó w słow iańskich". )W dalszym je d n a k ciągu ru ch ten pozostaje w yłą czn ą dziedziną e lity um ysło w e j, k tó ra tra c i mo­

że s w ó j k la s o w y charakter, pozostaje je d ­ n a k d robn ym w y c in k ie m w życiu narodu.

D opiero w ie k X X , stworzenie Polskiego To­

w a rzystw a Krajoznaw czego, począ tki h a r­

cerstw a i p o k re w n ych o rgan izacyj wciągać zaczynają szersze masy do ru ch u d o tych ­ czas ekskluzyw nego.

Odrodzenie P o lski przynieść musiało i tu pew ien przełom . K ra jo zn a w stw o w c ią ­ gnięte zostaje w ra m y p ra cy państw ow ej, rozszerza sw ó j zakres, tw o rz y podstaw y pod ruch masowy, w y ra ż a ją c y się w zbio­

ro w ych w ycieczkach p o p ula rnych , domach w ycieczkow ych. A le z je d n e j s tro n y ruch ten nie p rz y b ra ł jeszcze najszerszych, po­

wszechnych rozm iarów , nie ogarnął jeszcze rów n o m ie rn ie w szystkich warstw, narodu, a d ru g ie j zaś s tro n y nie w y z w o lił się je szcze zupełnie ze starego świata pojęć, z dawnego jednostronnego p o jęcia k r a jo ­ znawstwa, ze świata ru in , cudów p rz y ro d y , kle chd i baśni.

P rzem iany społeczne, k tó ry c h św iad­

kam i jesteśm y obecnie w Polsce, ogarnia­

ją w szystkie dziedziny je j życia. Nowym

przem ianóm, rozszerzeniu ulec też musi zakreg i pojęcie kra jozn aw stw a . K r a jo ­ znawstwo musi stać się służbą społeczną.

(Bezsprzecznie i w okresach póprzćdnich kra jo zn a w stw o zaszczytną i chlubną dla życia narodu p e łn iło fu n k c ję . Przed p ie rw ­ szą w o jn ą światową, w latach n ie w o li bu ­ dziło ono miłóść do ziemi o jc z y s te j i j e j ch lu b n e j przeszłości. T u ry s ty k a piesza czy wodna ro z w ija ła tężyznę, h a rt fizyczny, uczyła samodzielności, ducha in ic ja ty w y , chęci do przygód, w y z w o le n ia z filis te rs tw a i w yg odnictw a, spełniała więc doniosłe zna­

czenie w ychow aw cze i narodowe. Te za­

dania w obecnej c h w ili znacznie muszą być spotęgowane. K ra jo zn a w stw o m usi uczyć poznawać k r a j ze w szystkim co się w nim zn a jd u je , z ludem, k tó ry go za u.

i je g o ca ły m życiem. K ry te ria ściśle este­

tyczne czy em ocjonalne muszą podlec re­

w iz ji. Przemianom musi ulec pojęcie co je st godne zw iedzenia a co nieciekawe. Jest w ięc celem poznania m iejsce b itw y czy r u i­

na zamku, p o m n ik i ch lu b n e j przeszłości czy w y s o k ie j k u ltu r y narodu ale ta k im sa­

m ym m usi b yć celem i w ie lk a huta szklana czy izdeblka chałupnika. ¡Szałas pasterski na h a li k a rp a c k ie j n ie ty lk o , że je st p ię k n y razem z owcami i m alow niczo u b ra n y m i pa­

sterzami na tle górskiego k ra jo b ra z u , ale też je st cie kaw ym obiektem pew nej fo rm y in te re s u ją c e j gospodarki, na je d n y m z je j szczebłów ro z w o ju . K ra jo zn a w ca musi mieć oczy o tw a rte na w szystko, na prze­

szłość i teraźniejszość, musi poznawać, m u­

si się uczyć, k o ja rz y ć spostrzeżenia, p o ró w ­ nyw ać, w yciągać w n io ski. D o tyczy to zw ła ­ szcza ośrodków oddalonych od siebie czy to geógraficznie, czy pod względem u w a r­

stw ienia społecznego. Musi więc wieś po­

znawać miasto a miasto wieś, in te lig e n t b l i­

żej m usi poznać w a ru n k i życia i p ra c y r(

b o tn ika a ro b o tn ik poznać w arsztat pracy in te lig e n ta , gdyż te w a rs tw y wciąż jeszcze nie znają się. T ak samo dzielnice zachod­

nie muszą poznać wschód — a mieszkańcy gór życie mieszkańców wybrzeża. Od śro ­ d ow iska najbliższego, własnego otoczenia

m ilsi być stopniowane to poznawanie aż do najdalszych, obcych środow isk, celem uzy­

skania p e rs p e k ty w y do porów nań, podsta

56

(9)

w y do analizy i w ysnuwania, odpowiednich w niosków .

A rów no leg le z tą e w o lu cją celów i za- ' dań k ra jo zn a w stw a iść musi jego rozbudo­

w a masowa. K ra jo zn a w stw o nie może być udziałem ty lk o w yb ra n ych , m iłośników , in ­ teligentów . A b y spełniało ono sw o ją is to t­

ną ro lę m usi objąć jaknajszersze masy ze w szystkich w a rs tw narodu. Czasy obecne niosą ze sobą znaczne m ożliw ości w ciągnię­

cia no w ych mas narod ow ych dó w sp óln ej p ra cy k u ltu r a ln e j czy społecznej. Nowe d ro g i więc o tw ie ra ją się przed rućhern k r a ­ joznaw czym , k tó r y na swoich now ych pod­

stawach w inien też stać się w ażnym c z y n ­ n ik ie m w zakresie uśw iadom ienia .społecz­

nego szerokich rzesz narodu.

Jan Reychnian, Warszawa

Z HYDROGRAFII ŚLĄSKA

Pod nazwą „Śląsk“ rozum iem y w n i­

niejszym a rty k u le obszar o b ję ty granica­

m i a d m in is tra c y jn y m i w o je w ó d z tw a ślą­

skiego i w rocław skiego. N ależy on do zle­

w iska Morza B ałtyckiego, a ty lk o nieznacz­

ne jego te re n y w Beskidzie Śląskim w oko­

lic y J a w o rz y n k i i K oniakow a są odw adnia­

ne przez d o p ły w y . W agu i K isucy — rzeki należące do zlewiska czarnomorskiego. Po­

dobnie nieznaczne także te re n y w o k o lic y K u d o w e j i połudn iow o - zachodnie stoki Gór B ystrzyckich w k o tlin ie K ło d z k ie j od­

da ją swe w o d y morzu Północnem u za po­

średnictw em d o p ły w ó w Łaby.

Przez teren Śląska p rz e p ły w a ją dw ie rzeki, k tó re bezpośrednio oddają swe w o ­ d y B a łty k o w i. Są nim i W isła i Odra.

W isła w y p ły w a spod B a ra n ie j G óry w Beskidzie Śląsikim i w sw ym przebiegu po ziemi Śląskiej, wynoszącym 8ló km jest rzeką spławną. Ogólną długość W is ły w y ­ nosi 1059 k m a dorzecze 198.444 k m 2. Jej żeglowność, i to raczej teoretyczna zaczyna się od ujścia Przemszy. W isła p ły n ą c przez Śląsk p rz y jm u je ca ły szereg drobnych do­

p ły w ó w n iz in n y c h i potoków górskich. Dó w ażniejszych należą: W apienica (22 km długa). Pszczynka (41 km ), Gostynia (33 km ), B iała i Czarna Przemsza oraz d o p ły w Przem szy rzeka B ry n ic a (54 km ). Z w y ­ m ie c io n y c h rzek je d y n ie Przemsza od M y ­ sło w ic przez 28 ikm biegu jest rzeką s p ła w -_

ną. Obecnie na Przem szy i B ry n ic y p ro w a ­ dzi się ro b o ty re g u la cyjn e , m ające na celu p rzyg o to w a n ie ty c h rzek do tra n s p o rtu w ę­

gla z Zagłębia.

G łów ną i n a jw a żn ie jszą rzeką Śląska je st Odra, k tó ra stanowi n ie ja k o k rę g o ­ słup, zespalający ziemię Śląska w je dną całość i fest nowoczesną i bardzo ważną a rte rią ko m u n ik a c y jn ą , łączącą Zagłębie W ęgłowe z B a łty k ie m . Odra je st rzeką uporządkow aną w sensie nowoczesnym no. dla w y ró w n a n ia poziomu w ó d y m iedzy Koźlem a W ro cław iem zbudowano 22 ślu zy i m im o to nie z a tra c iła swego naturalnego charakteru. Długość O d ry w ynosi 907 km , z- tego 776 km p rz e p ły w a w granicach P ol­

ski, z czego znów około 400 km j e j biegu z n a jd u je się na Śląsku. Odra bierze sw ó j początek na Morawach k o ło Ołomuńca w Górach O derskich. Pow ierzchnia je j do­

rzecza w yn o si 119.000 k n r . z czego 80% na­

le ż y do Polski. Od Raciborza je s t rzeką że­

glow ną dla statków o pojem ności do 170 ton. a od ujścia K a nału G liw ickie g o pód K o źlem jest rzeką przystosow aną dla ba­

re k 700 tonow ych.

N a jw ażnie jsze i nowocześnie urządzo­

ne p o rty O d ry na Śląsku to: Koźle, Opole, Brzeg. W ro cław . Małoszyn, Ścinawa, i G ło ­ gów.

Odra posiada połączenia kanałow e z in ­ n y m i rzekam i ja k np. z W isłą przez W a r­

tę — Noteć — K anał Bydgoski, z Łabą za pomocą k a n a łu w obniżeniu eberswaldz- k im i kanału pod Słubicam i, łączącego Odrę przez Sprewę z tą rzeką.

Prócz tego istn ie je p r o je k t b u d o w y K a n a łu Odra — W isła na lin ii Koźle — K r a ­ ków . z w y k o rz y s ta n ie m obniżenia d o lin n e ­ go rz e k i B ira w k i, oraz p ro je k t K anału Odra

57

(10)

tśłitfski*

Odrą

WROCŁ.

u r& w a

)trn u c h w p

Dz ¡prżno

KRAKÓW'

S IEC R Z E C Z N A S L Ą S K A

Q 5 0 100km

D z ia ł w o d n y d o r z e c z a O d r y Z a p o ra d o lin n a z je z . zaporowym Ka n a ł y

G r a n i c a , p a ń s t w a G r a n i c a w o j e w ó d z k a

rzeczna

— Duna j, k tó ry 'p o łą c z y łb y morze Czarne z B a łtykiem .

Jeżeli chodzi o d o p ły w y O dry, to z p ra ­ w obrzeżnych są najw a żniejsze:

O l z a — źró d ła swe posiada w Beskidzie Śląskim, i na p e w n ym o d cin ku swego biegu je s t obecnie rzeką graniczną m ię­

dzy Polską a Czechami. Ogólna j e j d łu ­ gość w yn o si 82 km . W pada do O dry pod m iejscowością Olza w pow iecie ry b n ic k im .

B i r a w k a — 46 k m długa, źró d ła ma na terenie g m in y Orzesze (pów. pszczyń­

ski), uchodzi do O d ry p o w yże j Koźla.

S p ływ a na 36 km .

K ł o d n i c a — 80 km długa, w y p ły w a pod M urókam i (pow. pszczyński) i wpada do O d ry pód Koźlem. lW j e j d olin ie z n a jd u ją się k a n a ły G liw ic k i i K łod- n icki.

M a ł a p a n e w — 130 k m długa, w y p ły ­ w a pod C ynkow em (pow. zaw ierciań­

ski) i w ja d a do O d ry ko ło Opola. Na 84 k m je st rzeką spławną. D la k a ja k ó w je s t dostępna ód Ozimka. Na n ie j z n a j­

d u je się pod Turaw ą z b io rn ik re te n ­ c y jn y .

S t o b r a w a — 98 k m długa, w y p ły w a podiOłesnem a w pada do O d ry w pobli żu Brzega. P rzy w y s o k im stanie w o d y nadaje się do s p ły w u ód m iejscowości le tn is k o w e j P o k ó j (¡27 km ).

W i d a w a — 90 k m długa, w y p ły w a pod Sycowem i w chodzi do O d ry poniżej W ro cław ia. Spławna od Psiego Pola p rz y n o rm a ln e j wodzie.

B a r y c z — 165 k m długa, źró d ła ma na terenie w o je w ó d ztw a poznańskiego i wpada do O d ry pod Sworzeniem. Ba­

rycz p ły n ie szeroką doliną, zwaną ob n i­

żeniem B a ryczy a w o k o lic y .Milicza

(11)

i Żm igrodu w y m ija liczne, piękną i bo­

gate w ry b y i ptactwo wodne je ziora.

P rzy w y s o k ie j wodzie spławna je st od Sławoszowie, a-od Żm igrodu w każdej porze.

W a r t a — g łó w n y d o p ły w O dry, w y p ły ­ wa z J u ry K rakow sko - Częstochow­

s k ie j pod K rom ołów em koło Zaw iercia.

Ogólna je j długość w ynosi 883 km z czego około 40 km p ły n ie pó obszarze w o j. śląskiego. W a rta 'w p a d a do O d ry poza Śląskiem pód K ostrzyiiiem .

W ym ienione praw obrzeżne d o p ły w y O dry z w y ją tk ie m Olzy, m ają bieg le n iw y a poziom wód dość stały; co ma przyezytię w ich biegu nizinn ym . Natomiast d o p ły w y lewobrzeżne,- na terenie Śląska, b io rą sw ój .początek w Sudetach i dlatego zwłaszcza górne ich biegi są rzekam i górskim i, ó du ­ żym spadku a ich poziom y wód u le g a ją du­

żym wahaniom w ciągu roku.

Do w a żnie jszych d o p ły w ó w lew obrzeż­

n y cli należą f

O p a w- a 'w y p ły w a spod Pradziada w Je.sionikach. Na pe w n e j długości w po­

w iecie głubczyckim jest rzeką granicz­

ną m iędzy Polską i Czechami. W pada do O d ry pow yżej M o ra w s k ie j O straw y.

O ś o b ł o g a — długa 105 km , bierze swój początek w Jesionikach pod B iskupią Kopą.

N i s a K ł o d z k a— długa 195 km , w y ­ p ły w a spod Śnieżnika Kłodzkiego, w pa­

da do O d ry pod Skorogoszezem, S p ław ­ iła na 170 km s w e j długości (od B y ­ strzycy) a od Lew ina t j. na dlftgości 15

km dostęi >mv dla statków rzecznych.

W 98 k ilo m e trz e p rze p ływ a sztuczne je zio ro Otmuchowskie.

O l a w a — 100 k in długa, w y p ły w a na po­

łu d n ie od Ziębic, od miasta O ła w y -p ły ­ nie d o lin ą rz e k i O d ry ,'ró w n o le g le do n ie j i na terenie W ro cła w ia wpada do je j ko ryta . P rz y dobrych w a runkach spław na 80 km (od Ziębic).

Ś ł ę z a — 86 km długa, w y p ły w a ha po­

lu ¡lnie od Niemczy i wpada do O d ry p o ­ n iż e j W ro cław ia.

B y s t r z y c a — 110 km długa, w y p ły w a • w powiecie w a łb rz y s k im , a wpada do O d ry p o n iże j W rocław ia, P rzy średniej wodzie spław na od Św idnicy.

K a c z a w a — 98 km dług:), w y p ły w a z Góf*Kacżowskich. P rz y w y s o k ie j w o ­ dzie spławna od Z ło to ry j!. p rz y n o rm a l­

n e j od Legnicy (60 km ). Z p raw e i stro­

n y p r z y jm u je 40 i- m długą 'Nisę Szalo­

wą. Kaczawa wpada do O d ry po n iże j Lubiąża.

B ó b r — 255 km długości, w y p ły w a ż G ór K ru c z y c h i w pada Hó O d ry ju ż poza Śląskiem pod Krosnem -Odrzańskim.

Eyc. 36.

O d ra we W r o c ła w iu .

59

(12)

Ryc. 37. Jezioro Otmuchomskie.

P rzy wysokim , wodostanie sp ła w n y od K a m ienne j G óry, p rz y średnim od W le ­ nia a p rz y bardzo n is k im od Żegania.

Bóbr p rz y jm u je z le w e j stro n y 105 km długa rzekę (K w i s ę, w y p ły w a ją c a z G ór Izerskich. K w isa wpada do Bobru p o w y ż e j Żagania. O bydw ie rz e k i w gór­

nych biegach posiadają ta m y zam yka­

jące d o lin y, w k tó ry c h p o tw o rz y ły się śliczne je zio ra .

N i s al Ł u ż y c k a — 225 km długa, w y ­ p ły w a z G ór Ize rskich od stro n y Czes­

k ie j. W pada do O d ry po n iże j Gubina, ju ż poza Śląskiem. Jest rzeką granicz­

ną m iedzv Polską a Łużycam i na d łu ­ gości 180 km .

iPoza rzekam i m am y na Śląsku liczne je zio ra sztuczne i naturalne. M a ją one zna­

czenie różnorakie. Jedne ze sztucznych służą do w y ró w n a n ia poziomu w o d y na Odrze (lOtmuchowskie, T uraw a), inne u ło ­ żone zazw yczaj u w y lo tu d o lin y za trzym u ­ ją nadm iar w ó d p o to kó w górskich, prze­

c iw d z ia ła ją c pow odziom (Leśna, P ilc h o w i­

ce i in.) i równocześnie są w yko rzysta n e

do w y tw a rz a n ia e n e rg ii e le k try c z n e j. Ra­

zem wzięte, ta k sztuczne ja k i naturalne, nie m ałą rolę o d g ry w a ją w gospodarce ry b n e j, a ze w zg lęd u na sw ó j u ro k, w ie l­

kość i dogodną ko m unikację , posiadają duże m ożliw ości dla sportu i tu ry s ty k i

w odnej.

W do lin ie g ó rn e j W isły, w o k o lic y Sko­

czowa czy Dziedzic, sp o tykam y bardzo liczne je z io ra (stawy) sztuczne, na k tó ry c h zaprowadzona je st w zorow a gospodarka rybna. Jednym z w iększych i często odw ie­

dzanym przez tu ry s tó w , je s t j e z i o r o P a p r o c a ń s k i e , m alow niczo położone w lasach pszczyńskich.

Ze w schodniej części Śląska należy w y ­ m ienić dw ie sztuczne zapory wodne w Wo- p ie n ic y ko ło Bielska i na rzece B ry n ic y k o ­ ło Św ierklańca.

Z a p o r a w* W a p i e n i e y , ma d łu ­ gości 309 m, w ysokość m u ru 31—314 m.

spiętrza je zio ro głębokie do 20 m, d łu ­ gości 800 m. p o w ie rzch n i 14 h e ki ■ "ów i pojem ności 1 m il. m 8. 'Zapora dostar­

cza w o d y dla Bielska i okolicznych gnim.

Z b i o r n i k n a B r y n i c y koło Św ierkiańca (pow iat ta rn ogórski) posia­

da w a ł zaporow y długości około 200 m a spiętrzone w o d y tw o rzą je zio ro po­

kaźnych rozm iarów . Z b io rn ik został w ybudow any, w zw iązku z re g u la cją B ry n ic y dla celów k o m u n ik a c y jn y c h . Is tn ie ją tu bardzo dobre w a ru n k i dla sportu żeglarskiego.

W ym ienione w y ż e j z b io rn ik i leżą w do­

rzeczu W is ły , natom iast dorzecze O d ry na terenie Śląska posiada ogółem 27 zapór, p rz y k tó ry c h zazw yczaj pobudowano za­

k ła d y h yd ró e le ktryczn e . Do n a jw ię kszych należą;

Z b i Ó r n i k n a ( M a ł o p a n w i ko ło T u ra w y (pow iat opolski) d łu g i na 71 km i szeroki na 4 k m o pojem ności 90 m il.

m 9. Zasila on w wodę rzekę Odrę w cza­

sie niskich wćdostanów. Otoczony w o ­ k ó ł lasem, stwarza odpowiednie m ie j­

sce ną wczasy pracownicze, a przede wszystkim, z b io rn ik ten w in ie n być w y k o rz y s ta n y dla sportu żeglarskiego.

(13)

Z b i o r n i k w D z i e r ż n i e , w odle­

głości 10 km od G liw ic, spiętrza w o d y rz e k i K ło d n icy, k tó ry m i zasila kanał G liw ic k i i rzekę Odrę. Budowę tego zb io rn ika rozpczęto w ro k u 1937 i m iał się składać z trzech oddzielnych base­

nów ó łą cznej pojem ności 80 m ilj. m 3 w ody. Dotychczas w ykończono jeden basen.

Z b i o r n i k w: O t m u c h o w i e na Nisie K ło d z k ie j, którego zapora o w y ­ sokości 20 m s tw o rz y ła je z io ro o po­

w ie rz c h n i 24 k m 2, d łu g ie 7 ,km, szerokie około 3,5 km i o pojem ności 143 m ilj. m*.

Zasila ón w wodę rzekę Odrę i pozw ala na podwyższenie stanu j e j w ód o 20 cm w ciągu 7/0 dni trw a n ia n is k ic h wódo- stanów. Nad je zio re m została urządzona plaża oraz przysta ń dla żaglów ek i ło ­ dzi m otorow ych.

/Wszystkie inne z b io rn ik i o znacznie m niejszych pow ierzchniach i pojem no­

ściach, to z b io rn ik i przew ażnie prze ciw p o ­ wodziowe, ja k rów nież budowane w celach

e le k try fik a c y jn y c h .

Do ta k ic h należą zapory na dw óch po­

tokach górskich, praw o brzeżnych d o p ły ­ wach N is y K ło d z k ie j. ¡Następnie z a p o r a , n a r z e c e B *y s t r z y c yt pod Choiną (10 km na wschód od W ałbrzycha) 44 m wysoka, spiętrza 8 m ilj. m s w o dy, tw orząc p rz y ty m m alow nicze je zio ro śródgórskie.

D ruga z a jo ra na te j samej rzece zn a jd u je się p o n i ż e j Św i d n i c y , od 1937 ro k u w budowie.

Rzeka Bóbr posiada tr z y większe zapo­

r y * n a jw ię k s z ą w / P i l c h o w i c a c h 6)2 m w yso ka i 280 m długa, spiętrza 50 m ilj.

m 3 w ódy, następna w B o b r o w i c a c h , 0 w ie le m niejsza, z a trz y m u je 1% m ilj. m3 w o d y i trzecia p o w y ż e j B o b r o w i c spiętrza l 1/« m ilj. n i3 w ody.

Rzeka K w isa przez spiętrzenie swych w ód p o d L e ś n ą , zaporą 145 m długą 1 43 m w yso ką — tw o rz y je zio ro 5 k m d łu ­ gie o pojem ności 15.mil j. m3. D ru g ie je z io ro na te j rzece z n a jd u je się p o d Z ł o t n i- k a m U gdzie tama 168 m długa i w ysoka na 27 m tw o rz y z b io rn ik w o d n y 8 km d łu g i o po emności 10,5 m ilj. m \

Ryc. 38. Kanał Gliinicki.

Śląsk posiada także liczne je z io ra n a tu ­ ralne, k tó re w dużym stopniu p rz y c z y n ia ­ ją się do urozm aicenia k ra jo b ra z u , sp rzy­

ja ją ro z w o jo w i sportów w o d n ych a ze w zględu na bogactwo ry b nie m ałą rolę od­

g ry w a ją w gospodarce a p ro w iz a c y jn e j. T u trzeb a w ym ie n ić przede w szystkim liczne je z io ra w d o lin ie rz e k i B a ry c z y w o k o lic y M ilic z a i Żmigrodu. Dobrze zarybione, zwłaszcza karpiem , którego hodow la je s t tu znana od czasów średniowiecza, dostarcza­

ją ry b daleko poza Śląsk.

Je dn ym z n a jw ię kszych , n a tu ra ln y c h . je z io r na Śląsku je s t je zioro Sławskie w po­

w iecie głogow skim . W yp e łn ia onó ry n n ę połodowcow ą, długą na U km i szeroką do 3 km. D z ię k i znacznej p o w ie rzch n i z w ie r­

cia d ła w ó d y ’ ro z w in ą ł się tu sport żeglar­

ski (istnieje p rzysta ń żeglarska) a d zięki m alow niczem u położeniu w śród lasów, j e ­ zioro stało się m iejscem w eekendow ym

(urządzona plaża).

Należy także wspom nieć o stawach w Karkonoszach, k tó re w p raw dzie są o w ie le m niejsze od w ym ie n io n ych , je d n a k

61

(14)

I • ■ , '

# / ...

ze w zględu na swe położenie w zbudzają za­

interesowanie tu ry s ty i w nie m a łym stop­

n iu p rz y c z y n ia ją się do upiększenia, k ra - joPraziiśgórskiego. Są to W ie .ki Staw* poło ­ żony na wysokości 12i25 m n. p. m., 23 na głę­

boki. 550 m d łu g i i iV0 m szeroki oraz M ały Staw, położony i 183 m n. p. tną 6,5 na głę ­ b o k i i ¿0 xu dłu g i. W y p e łn ia ją o n e .ko tły po- łódoweówe..

Prócz tego znana je s t ’ ua Śląsku w ie lk a Kć ift ; szych' je z io r ja k na j>rzykład

!*oł • gńicy" w m iejscow ości Kunice f i I:.;.. / i d ru g ie z ką p ie liskie m o po- Wi'.::;.";cłtui 24 ha; następnie w o k o lic y W ro ­ c ła w '. . W ęgłihca, d w ie grupy je z io r ślicz.

n ic p ó ł lo n y c li wśród lasów n ie n io tlliii- skićh nad rzeką Ścinawą, w d o lin ie O dry k o ło Raciborza i w ile innych.

W zagłębiu w ę g lo w ym W ystę pują także liczne, ch a ra k te ry s ty c z n e s t a w y z a- p a d l i 8 k o w e< (Katowice. Chorzów, Bytom ). P ow stają one w zw ią zku z zapada­

niem się te re n u pod w p ły w e m , odbudow y górniczej. Im grubszy Był podkład węgla i im b liż e j z n a jd o w a ł się pow ierzchni zie­

mi, ty m głębsze i rozległejsze pow staje za­

padlisko, k tó re następnie w y p e łn ia sio w o ­ dą. boziom wód takiego stawa je s t uzależ­

n io n y od poziom u wód g ru n to w ych .

W końcu należy wspomnieć o sztucznej drodze w o dnej, ja k ą je s t K a n a 1 -G 1 i- w I c. k i. Odgałęzia się on od rze ki U d ry w K o źlrp w y ko rzy stuje, obniżenie, dolinne rze ki K io d iiić y i podchodzi pod same G li­

w iccy a w ięc prawie, do centrum naszego Zagłębia Węglowego. Długość Kanału, w y ­ nosi 42 km, szerokość 3)7 m, głębokość 3,5 m.

D la pokonania spadków terenu Kanał zao­

p a trzo n y jest w 6 śluz. Jest on przy. loso­

w any do ruchu statków o nośności 750 ton, W wodę je at za o p a tryw a n y przez z b io rn ik ' w D ziecinie.

W te jże samej d o lin ie rz e k i K ło d n ie y z n a jd u je się przestarzały ju ż i nie używ a ­ n y K a n a ł IK \ o <] u i c k i, w y budow a­

n y w ro k u 1'3|12. o 18 śluzach, dla statków o nośności do 135 ton. Łączy on Odrę pod Koźlem z G liw ica m i.

Mgr B onifacy Gajdzik, Katow ice

— «- . y . i ^ , ... ...

G ranica na Odrze i Nisie

to gwa rancja pokoju i bezpieczeństwa

P o l s k i

(15)

TOKOWISKO CIETRZEWIE KOŁO KRAKOWA

Na południe od Trzebini, szeroką, zw a r­

tą smugą zalega p ię k n y las D u lo w ski, reszt­

ka d a w n e j puszczyjG rają tam czerw ienią pnie sosen, strojnych, w bogatą flo rę p o ro ­

stów, żyw ą zielenią w e łn ią się b u k i, a leśna .krzew ina b u jn ie okrasza puszczańskie p e j­

zaże. A le najw iększą osobliwością D u lo w - skiego Lasu są łą c z k i leśne, sławne z to k ó w cie trzew i. T o ko w iska w odległości k ilk u k ilo m e tró w od fa b ryczn ych ¡kominów T rze­

b in i, a 500 m e tró w od to ru ko lejo w ego , to rzadkość nielada.

Trzeba brnąć przez m okradła, om ijać p n ia k i w y rę b u i lodow ate ba jo ra , człapiąc po łące p o d m o kłe j, b y dojść do celu. W d a li znaczy się b ura plam a lasu osędziałego le ­ n iw ym , w ilg o tn y m oparem nocy.Tu i ó w ­ dzie k ę p k i brzóz b ia ły m i ¡kreskami akcen­

tu ją się w o ło w ia n e j szarzyźnie, t u i ówdzie ostrą s ylw e tą o d b ija ją się ja kie ś drzewa na tle nieba.

. W ugaconej z zieleni budce trw a m y w bezruchu i oczekiw aniu. M ija ją długie ch w ile n ie c ie rp liw e j ciszy. W szystko doko­

ła jeszcze w śnie pogrążone. Jeszcze brzask nie ro z ja ś n ił nieba na wschodzie. A le ju ż słychać, ja k las się budzi. Coś westchnęło i z a k w iliło głosem tajem niczym . Zapiszcza­

ła żałośnie czajka. Zahuczała głucho sowa, a w z ru d z ia ły c h łachmanach tra w z a ty rk o - ta ł chruściel der- der.... Gdzieś z dala zabe­

czał rogacz i z a trą b ił ja k lo ko m o tyw a — bażant.

W tern ja ka ś czerń śmignęła ponad w ie rz c h o łk a m i m ło d ych sósenek.

Serce ż y w ie j zabiło w piersiach: jest, je s t!

C ietrzew cichym lo tem unosząc się nad ru d y m i tra w a m i tokow iska, nagle spadł na ziemię, zam aja czył czarną plamą, w y c ią g ­ n ą ł szyję, zatrzepotał szyb kim rytm em s k rzyd e ł i zapiał sycząco: czusii! Podsko­

czył, magiczne hasło rz u c ił w drugą stronę i znow u czuszyka. W idocznie z w o łu je m u ­ zyka n tó w . Potem s k rz y d ła w w achlarz ro z ­ to c z y ł, p ió ra na szyi nastroszył, głowę w d ó ł p o c h y lił, drepce nogami zygzakow a­

to i coś grucha, bujgoce i bełkocze. Naprzód ja k iś dłuższy w y ra z niskim tonem : tu r-tu r- tu r, potem szybko i w yso ko t u r t u r - t u r t u r ! I znow u da capo.

Już nie ty lk o sam to czyni. Na hasło starego ćw ika p rz y b y w a k ilk u m łodych m u z yka n tó w i ka ż d y zaczyna gruchać swo­

ją pieśń wiosenną. Ten i ów dla animuszu ó d krzą kn ie ; czuszi! i d a le j bełkoce, a gw ar to ko w iska je d n ą niew strzym aną fa lą niesie się w dal.

Nie je s t to sam koncert, ale i balet, o- pera p rz y ro d y . K o g u ty bow iem podchodzą dó siebie, w z y w a ją się do w a lk i słowem : czuszi! pod skakują, kle kocą skrzyd ła m i, w y m y ś la ją sobie: hu... kur... poczem ude­

rz a ją na siebie s k rzyd ła m i i nogami, aż p ió ­ ra lecą. Raz po raz słychać ja k b y klaśnię- ćie, ale to ty lk o ta k dla rycerskiego animu-

Fot. T. Seweryn.

Ryc. 40. Budka myśliwska na tokowisku cietrzewim w lesie Dulowskim.

63

(16)

szu, bo n i stąd n i zowąd w ciszy rozchodzą się i k o n c e rtu ją nadal.

W tem ja k ie ś poruszenie na tokow isku.

Jakieś nerw o w e podniecenie. Na operę p r z y b y ły rdzaw o-pstre dam y — cie cio rki.

Zagdakały dyszkancikiem p rezen tując się dystyngow anie, a k a w a le ro w ie ty m buń- czyczniej stają do tu rn ie ju , a bu... k u r! bu.., k u r ! słychać raz po raz. Słabsi p ie rzch a ją przed s iln ie js z y m i w zarośla tra w y , a na placu b o ju pozostają, zw ycięscy rycerze, s tro jn i w pióropusze w a ch la rzo w a tych o- gónów, cza p ra ki rozpuszczonych skrzyd e ł i p u rp u ro w e -n a c z o ln ik i. U p o je n i zw ycię ­ stwem przechodzą obok bogdanek, czu p u r­

nie się pusząc szufi—szufu—szu—szu—szu!

poczem z całą obojętnością bełkocą swoją pieśń dalej.

To życie leśnej łą k i, ra d u ją c e j się bez za­

stanowienia sw ym istnieniem , trw a do św i­

tu. Gdy nad daleką smugą lasu ukaże się brzeg z ło te j ta rc z y słońca — cisza zalega na g w a rn ym tokow isku. T y lk o c z a jk i p i­

szczą w p o w ie trz u i derkacze o d zyw a ją się z traw .

L e k k i dreszcz przebiega po gałązkach drzew w gęstwinie. Las zaczyna szeptać pa­

cierze ranne. B łę k itn ie ją dale, m g ły zwolna

się przeganiają i roznoszą zapach ziemi w ilg o tn e j.

P o w o li ro z la tu ją się do sw ych gniazd cie ciorki. Na to k o w is k u na nowo ro z ­ brzm iew a na k ró tk o m uzyka. W idać g ra ­ n a to w y p o ły s k piór, b ia łe przepaski na Skrzydłach i liró w a te ogony. Wreszcie o- statnie zdyszane k o g u ty pie rzch a ją w gę­

stwę lasu, b y ju tr o przed świtem rozpocząć pieśń m iłosną na nowo.

W drzem iącej ziemi budzą się s iły tw ó r­

cze. Już dawno „św . Józef k iw n ą ł brodą, idzie zima na: dół z wodą“ . Już na podlesiu nie śnieg się b ie li, ale k w ia ty śnieżyczki.

Z pręci w ie rzb y i osiny zw isają żółto-bure k o tk i, fio le to w ie ją przylaszczlki, a k a rm a ­ zynowe k w ia ty w ilc z o ły k a cza ru ją w onią odurzającą. W lesie budzą się głosy zięb, sikorek,' szczygłów i m akolągw , a wśród starych drzew rozlega się niestrudzony stu­

k o t dzięcioła.

Jeszcze chw ila, a nad orzącym ro ln i­

kiem zadzw oni dzw onek skow rończy w b łę k ita c h zawieszony i rozpocznie - się w ie lk ie m isterium pracy.

Tadeusz Seweryn, Kraków

D Z I W N A

Statek p ru je fale Zalewu Kamińskiego, z b liża ją c się z w o ln a do wąskiego przesm y­

k u lądowego wysuniętego w śród wód. P a­

sażerów skupio n ych na pokładzie uderza nader m a lo w n iczy w id o k . W śród zieleni ro zle g łych ogrodów, łączących się w jeden p a rk ciągnący się na c a łe j długości białych piasków m ierzei, w y ła n ia ją się jasne w ille z w erendam i i k w ie tn ik a m i.

Statek w k ró tc e d o b ija do przysta ni

„Ż eglugi P o ls k ie j“ . Jesteśmy w D ziw n e j.

Do niedaw na n ik t w Polsce'nie znał ta­

k ie j m iejscowości i naw et nie w yobrażał sobie,- gdzie się ona zn a jd u je . A k ie d y ktoś wspomniał tę nazwę, to przede w szystkim uderzała „d z iw n a “ nazw a i in try g o w a ła swoim dźwiękiem . D ziw n a je s t naprawdę dziwna. Leży ona w n a jd z iw n ie js z y m m ie j­

scu, "ja kię sobie można w yobrazić. Leży bowiem na przesm yku lą dow ym , a raczej na półw yspie, na wąskim ję z y k u u tw o rzo ­ nym z w yd m piaszczystych, długości 7.5

km , oblanym z trzech stron m orzeni i je d ­ nym z trzech u jść rze ki O d ry , — Dziwną, łącząca Zalew Szczeciński z o tw a rty m B a ł­

ty k ie m . Po d ru g ie j stronie wąskiego n u rtu rze ki z n a jd u je się w yspa W o lin , k tó ra ta ­ jem niczą ju ż choćby nazwą i u ro kie m swych p u s tk o w i ciągnących się w zd łu ż brzegów, wzbudza u każdego tu ry s ty zain­

teresowanie.

Ledw ie w y lą d u je się w D z iw n e j i w y j ­ dzie na dróżkę wiodącą do wsi a ju ż zoba­

czy się p rzeciw le głe w y d m y n a d b a łtyckie i promenadę, k tó ra biegnie w zd łu ż o tw a r­

tego morza. Półwysep jest tu szerokości

(17)

Ryc. 41.

niew iele ponad 100 m etrów . Z w yd m wspa­

n ia ły w id o k na ośw ietloną ja s k ra w y m słoń­

cem plażę i niezmierzoną toń morza. Jest cisza i spokój. Ludzi mało, bo rozeszli się na różne s tro n y i z pow odu w ie lk ie j roz­

ciągłości osiedla na dwa z. górą k ilo m e try , często nie w idać nikogo.

Id zie m y dobrze u trz y m a n y m chodni­

kie m w śród ogrodów i w illi. Na każdym k ro k u w idać troskę Zarządu gminnego o czystość i u trzym a n ie miejscowości we w zo ro w ym porządku. T u i tam widoczne są śla dy m in io n e j niedawno w o jn y . K o­

ściół s to ją cy w środku D z iw n e j, będący d a w n ie j ozdobą c a łe j m iejscowości, stoi w k o m p le tn e j ru in ie , strzaskany przez bombę lotniczą w r. 1945. Na m orzu i zatoce b ie le ją żagle lic z n y c h k u tró w rybackich . To ry b a c y tu te js i są na p o ło w ie ry b , aby żmudną swą pracą p rz y c z y n ić się do dobro­

b y tu n ie ty lk o swoich domów, ale i s w o je j n o w e j ziemi.

(Przebywając ja k iś czas w D z iw n e j w i­

dzim y, że tu nikom u się nie spieszy. Jak złocista k u la zanurza się słońce na zacho­

dzie a p iaski wąskiego p rze sm yku zdają się m igotać w jego ostatnich blaskach, k rz y ż na szczycie w ie ży ko ście ln e j błyszczy, ja k ­ b y b y ł w płom ieniach. W ieczór nadchodzi.

P rz y św ietle księżyca id zie m y w zd łu ż Zalewu. Św iatła niedalekiego K a m ienia m ru g a ją w oddali a w y g lą d a ją , ja k b y b y ły w pob liżu zapalone. W kró tce po północy now a flo ty lla ryb a cka w yru sza na morze, aby w ró c ić około połudn ia dopiero. T e rk o ­ czą m o to ry i długo jeszcze słychać je z p la ­ ży. W ciszy nocnej zdają się tó przybliżać, to oddalać od brzegu, aż w końcu m ilk n ą w m rokach.

C a łk o w ity c h ciemności w p e łn i la ta nie ma tu wcale. Jest p ó łm ro k, a nad samym m orzem na p la ży naw et d e lika tn a pośw iata b ije od wód m orskich.

iGdy ktoś nie znosi upa łu lu b ja s k ra w e ­ go blasku, bijącego w porze p o łu d n io w e j ód piasków rozpalonych słonecznym ża­

rem, ten ud a je się do p a rk u sosnowego, gdzie można spocząć na ław ce i oddychać zapachem ż y w ic y a zarazem ty m samym m o rskim pow ietrzem .

65

(18)

Doskonałe w a ru n k i klim a tyczn e , szcze­

gólnie lecznicze przeciw katarom w sze lkie ­ go ro d za ju i chorobom płuc, a zwłaszcza astmie, dalej niedokrw istości i Ogólnemu osłabieniu organizmu, p o w in n y tu ta j ścią­

gnąć latem tfs ią c e osób z ca łe j Polski. Róż­

nice te m p e ra tu ry są tu ta j m inim alne (mie­

dzy ra n kie m a południem zalewie 2 — 3n).

Szczególnie piękna pogoda panu je tu we w rześniu i październiku.

D zisiaj p y ta m y się każdego, k to w id z ia ł Dziwną, a k ie d y zapytam y się, k to nie w i­

dział D ziw n y?

D ziw na to nie je st wieś, bo nie ma tu ani jednego gospodarstwa rolnego. Nie ma tu też ogrodnictw a, a ja rz y n y sprowadza się z Kamienia (1(2 km ). Jest tn je d y n ie jedno gospodarstwo kw ia to w e . Pozatem n ie któ re d z ia łk i m a ją małe ogródki owocowe. Jest to m iejscowość w y b itn ie nastaw iona na ruch • le tn isko w y. I dlatego posiada burm istrza,

ja k b y b y ła na praw ach m iejskich. Jest to duże ką p ie lisko i uzdrow isko, nadające się id ealnie na m iejsce leczniczo - w yp o c z y n ­ kow e, posiadające doskonałą, d ro b n o zia r­

nistą plażę m orską, oraz rzeczną, a także ką piele solankowe i borow inow e.

(Zdewastowane podczas w o jn y , dzięki w y s iłk o m Państwowego (Zarządu U zdro­

w is k Pomorza Zachodniego, pow raca do swego przedw ojennego stanu i należy się spodziewać, że po w y k o n a n iu trz y le tn ie g o p la n u odbudow y, stanie się je d n y m z n a j­

bardziej uczęszczanych u zd ro w isk polskich na B a łty k u .

Duże sanatorium „ B a łty k “ o 80-ciu po­

k o ja c h i szeregu łazienek solankow ych u m o żliw ia leczenie także w okresie zim o­

w ym . Pozatem ko m fo rto w o urządzone pen­

s jo n a ty : „Ł o d zia n ka “ ; „Podlasianka , ^Me­

w a“ , „U s tro n ia n k a “ , i inne p rz y jm ą w sezo- .n ie gości. K ilka d zie sią t in n y c h w ill i pen­

sjonatów , c a ły szereg dom ków je d n o ro ­ dzinnych a w szystko położone p ra w ie nąd brzegiem morza, pozw ala na w y k o rz y s ta ­ nie wszelkich przyjem ności, związanych z pobytem nad morzem.

Na la to r. 1947 ma b yć uruchom iony du­

ży lo ka l re s ta u ra c y jn y „M o rs k ie O ko “ z salą dancingową, barow ą i tarasam i z w i­

dokiem na morze, położon y nad samym mo­

rzem p rz y plaży. Pozatem d y re k c ja uzdro­

w iska o rg an izuje różne w ycie czki statkiem, m oto rów kam i i autobusami do innych k ą ­ pielisk.

P iękny, duży p a rk z d ro jo w y , rozciąga­

jący się w zd łu ż plaży, oraz doborowa o rkie stra i doskonała obsługa w pensjona­

tach, stw a rza ją tu najm ilsze w a ru n k i po­

bytu .

W sezonie le tn im w r. 1946 przebyw ało tu zaledwie 226 le tn ik ó w , a obecnie będzie można pomieścić 500 osób (ju ż od 1 czerw ­ ca 1047 r.)-

(Obecnie D ziw n a posiada 2(60 polskich i około ISO niem ieckich mieszkańców.

Wzmaga .się teraz ruch osiedleńczy. Na po­

czątku la ta ub.r. b y ło zaledw ie 16 polskich ryb a kó w , obecnie je st ich ju ż 38, a ponie­

waż p o ło w y ry b znakom icie u d a ją się, bo d a ją około 26 ton ry b tyg o d n io w o , p rz y użyciu jednego k u tra i 15 łodzi w io s ło ­ w ych , trzeba się spodziewać, że w roku obecnym liczba osiedlonych tu ry b a k ó w

znacznie się zwiększy.

Czynna je st ju ż je d n a spółdzielnia r y ­ backa „B e llo n a “ oraz trz y p ry w a tn e firm y rybackie, w śród k tó ry c h w y ró ż n ia się

„P rzem ysł ry b n y “ , sk ła d a ją c y się z 4 spól- n ik ó w osiedlonych tu ju ż od m a ja 194(6 r.

Z w e rb o w a li oni k ilk u niem ieckich ry b a ­ k ó w i eksploatacja ry b idzie im doskonale.

W lu ty m 1946 r. p rz y je c h a ł tu pew ien zde­

m o b ilizo w any oficer, w y d o b y ł zatopione k u t r y ry b a c k ie i teraz w ła sn ym potem i trudem dorabia się m a ją tk u . Jest tu zor­

ganizowana na w iększą skalę jedna duża w ędzarnia ry b , oraz trz y mniejsze.

P aństw ow y Zarząd U zd ro w isk p ro w a ­ dzi we w ła sn ym zakresie gospodarstwo ro ln e i w a rz y w n e we W rzosowie (4 km p rz y drodze do Kam ienia), a z dniem 2 lu ­ tego 1947 r. zawiązało powszechną spół­

dzielnię spożyw ców „B azar“ , k tó ra ma czu­

wać nad zapewnieniem dostaw niezbęd­

nych a rty k u łó w spożyw czych i in n y c h oraz regulow aniem cen.

W D z iw n e j z n a jd u je się In s ty tu t (Ry­

backi, k tó r y posiada w łasną stocznię, gdzie w d n iu Święta Morza 28 lip c a 194(7. r., odb y­

ło się poświęcenie stateczku „D e lfin . Min.

(19)

Żeglugi i H andlu Zagranicznego o rgan izu­

je tu ta j w czasie la ta co ro k u w specjal­

nym obozie Państwowego C entrum W ycho­

wania M orskiego k u rs y dla starszej m ło ­ dzieży; i ta k w lecie w r. 1946 o d b ył się tu k u rs „W ie d z y o m orzu1 ‘połączony z prze­

szkoleniem p ra k ty c z n y m na szalupach m orskich dla 60 uczniów szkół średnich z Poznania i in nych miast. Jest rzeczą k o ­ nieczną, aby na te k u rs y zjeżdżała m ło ­ dzież z c a łe j Polski i to nie w talk skrom nej liczbie. W zachodniej części miejscowości, tuż w pobliżu c y p la półw yspu piaszczyste­

go, w śród pięknego lasu sosnowego je s t po­

budowana osada dom ków ryb a ckich , w sąsiedztwie zaś z n a jd u je się ów obóz szko­

le n io w y dla m łodzieży. D o m ki ryb a c k ie je d n o — lu b dw u rodzinne, w szystkie po­

dobne do siebie, uszeregowane w k ilk u rzędach, mogą pomieścić do 200 rodzin.

W D ziw nie nie można osiedlać się swo­

bodnie, boi je s t to teren przeznaczony dla osadnictwa w o jsko w e g o ; mogą tu p rze b y­

w ać i mieszkać je d y n ie osoby związane ści­

śle z kąpieliskiem .

Są starania Zarządu g m in y o zaprow a­

dzenie sta łe j samochodowej k o m u n ik a c ji dla pasażerów i to w a ró w ze Szczecina przez D ziw ną do Świnoujścia. D otychcza­

sowa bow iem k o m u n ika cja je st zupełnie nie w ystarczająca. Do D z iw n e j można'-się dostać ze Szczecina statkiem przez Kamień w ciągu 6-ciu godzin, lu b pociągiem do K a­

m ienia niedaw no niedaw no odbudowami lin ią k o le jo w ą (trz y godziny), a z Kamienia autobusam i Państwowego Zarządu U zdro­

w isk (pół godziny),

IPozatem w zd łu ż w ybrzeża kursow ać bodzie stale w sezonie le tn im a u to ka r

„S trza ła B a łty k u “ przez Koszalin, U stronie Nadm orskie, Kołobrzeg, Dziwną, Miedzy-- zd ró j, Świnoujście i z pow rotem .

W y c ie c z k i zbiorow e p rz y jm u je G m in­

ny Dom N oclegow y o pojem ności 10 osób, resta ura cja - hotel „(Podlasianka“ i pen­

sjonat „K ik in a “ o pojem ności około 30 po­

koi. W ycieczkom u ła tw ia pob yt i zwiedza­

nie Oraz przychod zi z w ie lk ą pomocą p u łk . Buszko.wski, b u rm is trz D ziw n e j.

Józef Staśko, Kraków

CZY NAD DOLNĄ ŁABĄ SĄ JESZCZE SŁOWIANIE ? ■

( L U Ź N E W S P O M N I E N I A ) Olsiedla S łow ian m ów iących połabskim

ję z y k ie m , sięgały nad dolną Łabą po Ham ­ b u rg a na P o jezierzu 'M e kle m b u rskim po­

za Lubekę (Lubicę). Niem cy p rzyzn a ją c, że óbszar m ię d zy Nisą Ł u życką a Łabą, na po­

łu d n i e od B e rlin a nad S prew ą (Spree- w a ld — S prew ski Las), zam ieszkują sło­

w iańscy W endow ie (Łużyczanie), w spom i­

n a li też czasem, że i na zachód od B e rlin a spotyka się jeszcze re sztki daw nych osad słowiańskich.

K to b y w a ł często w B e rlin ie w ie dobrze, że na placach ta rg ow ych ja rz y n ia rk i, a na ulicach k o b ie ty sprzedające sezonowo k w ia ty i owoce m ó w iły m iędzy sobą stale po polsku i nikogo to nie d z iw iło ; ta k b y ło p rz y n a jm n ie j dó ro k u 1937. A le i na zachód od B e rlin a nad Łabą i na p o je zie rzu Me­

kle m b u rskim sp o tykało się po wsiach i nic

k tó ry c h m iasteczkach ludność rolniczą, za­

m ieszkałą tam od w ie k ó w — a nie p rz y b y ­ ły c h osadników, mówiącą po słow iańsko, starym ję z y k ie m zbliżon ym do polskiego, z ro zu m ia łe j je d n a k n iż nasi Kaszubi spód Gdańska i G dyni.

N a zw y w ie lu m iejscowości na ty c h ob­

szarach w y k a z u ją pochodzenie sło w ia ń ­ skie. Pod Poczdamem Nową Wieś (jNówa- we-s), przechrzczono dopiero za rządów H i­

tle ra na N eudorf, ale pierwsze silniejsze niemczenie słow iańskich nazw m iejscow o­

ści rozpoczęło się po ro k u 1871, pó w o jn ie francusiko-pruskiej.

Na ten temat przypom inam sobie nastę­

pujące zdarzenie z czasów szkolnych. W r.

1890 o p isyw a ła prasa codzienna szeroko ja k iś sensacyjny w yp adek w miejscowości Ulzen, m iędzy H am burgiem a Hannowerem

67

Cytaty

Powiązane dokumenty

skich, wybudowany na miejscu dawnego słowiańskiego grodziszcza.. Dziś Zamek jest spalony, lecz mury dzielnie się trzymają. Na Zamku prowadzone są obecnie ważne

N ie tylko dzięki już ¡istniejącym 'udogodnieniom, które napewmo będą coraz większe, ale przede wszystkimi dlatego,, iż te warstwy, które dotychczas nie

[r]

[r]

[r]

stały silnie zniszczone i obrabowane przez górali. Dawne schronisko „M akkabi“ na Boraczej zostało obrabowane przez ludność miejscową, jednakże obec«. nie na

re były wynikiem sił przyrody, działających przez całe tysiąclecia, a których stworzyć ponownie już się nie zdoła.. Oczywiste są więc przyczyny serdecznego

Rower jest sprzętem lekkim, nie wymaga garażu, jest łatw y w obsłudze. Rower marzenie niejednego chłopca — przez to, że wymaga różnych napraw i pielęgnacji