• Nie Znaleziono Wyników

Świat i życie. Ilustrowany dodatek tygodniowy Dziennika Zachodniego, 1947.01.12 nr 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Świat i życie. Ilustrowany dodatek tygodniowy Dziennika Zachodniego, 1947.01.12 nr 2"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

T olei nid wo zimowe

* | a k w A lp a ch , podobnie i w ta tra c h , czło w ie k opanow any W zniosłą na m ię tn ością zd o b yw a ­ nia szczytów dla rozkoszy po ko­

n y w a n ia tru d n o ś c i, d la cud ow ­ n y c h w id o k ó w g ó rs k ie j p rz y ro d y , w dzień i w nocy, w złe j i do bre j Pogodzie, nie c o fn ą ł się przed s ro g im i zaporam i, ja k ie jego pene tr a c ji w ś w ia t t u r n i i krzesanic Położyła zim a. Już w p ie rw szych la ta c h naszego stulecia, ró w n o ­ cześnie z w s p a n ia ły m ro z k w ite m ta te rn ic tw a le tniego, w id z im y dość lic z n y c h ta te rn ik ó w , k tó rz y rusza ją zim ą na p o d b ó j szczytów, alh C^6 w ieJ° l« d ta ie z do bytych, o n a w e t m asowo zw iedza nych P o p u la rn y c h w ycieczkach . t p ^ ró<^ P io n ie ró w zim ow ego ta -

c rrn c tw a w y m ie ń m y w p ie r w - y m rzędzie M a ria n a Z aruskieg o, ZtK u!ej’ SZeg0 Senera?a- Barabasza,

yoa, K o rd ysa , K le m en siew icza, W y s i l o n i na szereg czvZyt?w. i Prz eszli w ie le p rz e łę - n ie tru d n y c h w lec-ie, a na de r n a ^ y c h i niebezpieczeństw am i l a n y c h w zim ie. Po ro k u 1920 s ip Vy r u ch ta te r n ic k i s k ie ro w a ł 2rn*?razu k u z d o b y w a n iu ścian i a ,, l.eszcze la te m n ie z do bytych, . ' R ż a n y c h poprze dnio za abso-

j u1 : . A__A________________„ „

cia“ ' 6 diedostępne i „n ie do w z ię - W ie lk ic h !;p r0 b ie m ó w “ ta trz a ń - ba-i? ^d c z y n a ło ju ż je d n a k coraz b ra ko w a ć. N ie w ie le ju ż b v c ifta l° w ie lk ic h ścian do zdo- bVt „ po raz P ie rw szy i trzeba

"o gran ic zać s;ę r a c z e j do w y . nych W ania m n ie i lu b w ię c e j w a ż- drn „ 1 P ow ażnych w a ria n tó w na W arT,l. iu ż o d k ry ty c h . W ta k ic h Pan-n- ach prze d ż ą d n y m i eks- te r n iii sP °r t °w o -z d o b y w c z e j ta - zadar,;3" 11’, stan^ o Pełne ponęt trza ń ri-- zd? b yw a n ia : szczytów ta - je d n v ć h h 1 w f y s tk ich przełęczy, U m u . za d ru g im i, w zim ie, b y ł _ P5erw szych. w e jś ć i przejść t r u r i ł w ■ ’ i30 ró ż n ic a pom iędzy f ig u r a i-013*” 11 1 sam£i n a w e t ,k o n - iest te re n u w le cie i w zim ie stycznek « ‘S ? ’ J a r u n k i a lPin i~

sie sa . k odm ienne, że ma calkierriC:l y-n ie n Îa i a k b y z 'in n y m i k s z ta łtó n f° r a m i’ Łhociaż u ro k ich i t y l k n T .pozostai e n ie z m ie n io n y

L m ne s tro i się b a rw y .

^ w S o w K gru p ę ta te r n i­

cka A 7j n Sklcb S ekcja T a te rn i- J - b u e r r M ' s t <Jv A ' Szczepański, 1 A dam <;„i . ' B o ro w ic z , M a ria n

A d a m S okołow scy, j an K . D o -

ra w s k i i in.) p o s ta w iła sobie za cel, -z irh p u ls u swego pierwszego prezesa, ś. p. d r. M a ria n a Soko­

łow skiego, ruszyć na zdobycie ta ­ trz a ń s k ic h szczytów w zim ie.

In a u g u ra c y jn ą w y p ra w a te j g ru ­ p y b y ło prze jście przez M . i A . So­

k o ło w s k ic h i M a rk a K o ro w ic z a , w z im ie 1924 r. w 24-godzinnej w a lce ze skałą, śniegiem , m ro ­ zem i nocą, g ra n i ś w in ic k ie j, tj.

obu szczytów S w in ic y , G ąsienico­

w e j T u r n i, N ie b ie s k ie j T u r n i i Z a w ra to w e j T u r n i z zejściem z Z a w ra tu na H a lę G ąsienicow ą.

Z a tą w y p ra w ą po szły dzie­

s ią tk i in n y c h , a za ś ro d o w is k ie m k ra k o w s k im ru s z y ło się i w a r ­ szaw skie ś ro d o w isko m ło d y c h ta ­ te r n ik ó w z śp. W ie sła w e m S ta n i­

s ła w s k im , fe n o m e n a ln y m w s p in a ­ czem, Ju s ty n o m W ojsznisem , Z b i­

gn ie w e m K orosadow iczem , W i­

to ld e m P a ry s k im na czele. W S ek­

c ji T u ry s ty c z n e j P olskiego T o w a ­ rz y s tw a T a trza ń skie g o , k tó r e j z b ieg iem czasu wszyscy A Z S -o w c y k ra k o w s c y , w a rszaw scy i , zako­

piańscy s ta li się czło nka m i, na da­

w a ł to n id e o w y i n a jd z ie ln ie js z y m p rz y k ła d e m osobistym ś w ie cił, n ie z a p o m n ia n y śp. d r. M ie c z y s ła w S w ierz, m a ją c y w d zie ja ch ta ­ te rn ic tw a n ie m a l ró w n ie p ię k n ą k a rtę , ja k p io n ie r po lskie go a lp i­

n izm u, na G ó rn y m Ś lą sku obec­

n ie żyją cy, inż. Janusz C h m ie ­ lo w s k i.

O bie S ekcje A Z S i S ekcja T u ­ ry s ty c z n a P T T p o łą c z y ły się ju ż przed k ilk u n a s tu la ty w k iu b W y s o k o g ó rs k i P T T , będący obec- j

■nie naczelną o rg a n iz a c ją a lp in iz ­ m u po lskie go i zrzeszający n a j- ! w y b itn ie js z y c h a lp in is tó w i ta - ! te r r iik ó w p o ls k ic h . Z a s łu g i tego k lu b u w ro z w o ju ta te rn ic tw a z i­

m owego, w z w y c ię s k ie j k o n k u ­ r e n c ji z N ie m c a m i s p is k im i, W ę­

g ra m i. C zecham i i S ło w a k a m i, są og rom ne i niezaprzeczalne. N a ­ bra n e w z im o w y c h T a tra c h do­

św iadczenia w y k o rz y s ta ł on p o ­ na d to w p ię k n y c h w y c z y n a c h w y ­ p r a w k lu b o w y c h w A lp y , a p rz e ­ de w s z y s tk im w A n d y , H im a la je , n a K a u k a z ie i Szpiebergu. N ie m ożem y c y to w a ć tu lic z n y c h n a ­ z w is k n a jz n a k o m its z y c h naszych z d o b y w c ó w gór, od s y ła m y z a in ­ te re so w a n ych do ro c z n ik ó w „ T a ­ te r n ik a “ , org an u K lu b u .

tra c h w z im ie (ja k i w in n y c h gó­

rach ty ę u a lp e jskie g o w podo b­

n y c h w a ru n k a c h k lim a ty c z n y c h ), k tó ry c h w lecie n ie ma, albo w y ­ s tę p u ją w s to p n iu bez p o ró w n a ­ n ia ła g o d n ie jszym . N a jw ię k s z e z n ic h są: la w in y śnieżne, mgła,, za d ym ka śnieżna, m róz, a także, w p e łn e j zim ie, potęgu ją ca w s z y ­ s tk ie tru d n o ś c i, szybko zapada­

ją c a noc.

M a s y śniegu n a gro m adza ją się na ścianach i s tro m y c h zboczach T a tr. Na wiosnę, gdy p rz e n ik a ją ­ ce śnieg p ro m ie n ie .słońca ogrze­

ją s kały, pom ię dzy n im i, a śnie- i giem „o d p a rz o n y m “ p o w s ta je w ą ­ ska, g łęb oka szczelina, i b y łe w ia t r łu b w strz ą s s p ra w ia w ó w ­ czas, że p o tw ó rn e cie lsko śnieżne o d le p ia się ja k g d y b y od s k a ł i w a li w d ó ł z s iłą nie p o h a m o w a ­ ną, w y p e łn ia ją c d o lin y i kotły.

A rs k ie i niszcząc w szystko przed sobą, co m u o p ó r s ta w i, łasy przede w s z y s tk im . Są to t. zw.

la w in y w iosenne, n a jg roźniejsze z w s zystkich .

W czasie tr w a n ia całej - zim y w y s tę p u ją je d n a k i in n e la w in y , zwane p o p u la rn ie deskam i śnież­

n y m i łu b ta rc z a m i ś n ie żn ym i. D e ­ ska — to masa. śniegu świeżego, nie zrośniętego jeszcze z p o d ło ­ żem, k tó ry , p o d c ię ty np. śladem n a r t lu ń w z ru s z o n y b u ta m i czło­

w ie k a , czasem n a w e t le k k im i stóp k a m i kozicy, w a li się w' dół. z siłą w p ro s t p ro p o rc jo n a ln ą do ilo ś c i śniegu i n a c h y le n ia ściany w z g lę ­ dn ie stoku. W y s ta rc z y ło np. ta k w zg lę d n ie m ałe na chylenie, ja k ścia ny M ałego K ościelca od w schodu, ab y la w in a , w postaci o lb rz y m ie j .de ski śnieżnej, z m io ­ tła do D o im y S uchej W o d y i k i l ­ k u m e tra m i zbitego śniegu ńa śm ie rć n a k ry ła , w lu ty m 1909 r „ genialnego m u z y k a M ie czysław a K a rło w ic z a , doskonałego ta te r n i­

k a i n a rcia rza . R o kro czn ie pochła n ia ją la w in y liczne o fia ry .

Tarcze śnieżne, tó m ałe la w in y , po w stałe ze śniegu, n a gro iha dzo -

m ie c i śnieżnej, że je s t zawsze g w a łto w n ie js z a , w y s tę p u je często v/ to w a rz y s tw ie silnego m rozu.

P rz e n ik a ona c z ło w ie k a do głębi, oślepia, w ycieńcza, u n ie m o ż liw ia poruszanie się w prze pa ścistym te re n ie g ó rskim . N a jg ro ź n ie js z a je s t, gdy w y s tę p u je w to w a rz y s t­

w ie m g ły , k tó r a i ta k ję s t w y s ta r czająco s iln y m p rz e c iw n ik ie m t u ­ ry s ty , g d y tw o rz y w ra z ze śnie­

giem s k a ły o k ry w a ją c y m , jeden n ie p rz e rw a n y p rz e s tw ó r „ro z p y ­ lonego m le k a “ , o g ra n ic z a ją c y k rą g w id z e n ia do k ilk u m e tró w .

M ró z, to c ic h y ,ale na jb e zw zg lę d n ie js z y n ie p rz y ja c ie l a lp in is ty . K o rz y s ta z każdego' dłuższego p o ­ sto ju , z niespodziew anego i n ie ­ przyg otow ane go b iw a k u , z cie m ­ ności, k tó re n a d e jd ą ja k b y p rz e d ­ wcześnie, a b y kąsa'ć d o tk liw ie , de prym o w ać, często zagryzać: ,n a śm ierć. G dy to w a rz y s z y m ii w i-

N a d e r lic z n e są niebezpieczeń­

stw a, czyhające na tu ry s tę w T a ­

n e g o ' w w ię k s z y c h zagłębieniach skał, często zm arzniętego na po­

w ie rz c h n i, a w ysyp u ją ce g o się ja k gęsty puch, gdy p rz e tn ie go ślad n a rt, spadające k a m ie n ie itp . L a ­ w in y nie zawsze p o ry w a ją t u r y ­ stę na śm ie rć G dy c z ło w ie k nie s tra c i p rzyto m n o ści, chociaż ju ż la w in ą p o rw a n y , może, ru c h a m i p ły w a k a , u trz y m a ć się na je j p o ­ w i e r z c h n io ile zdąży dość spie­

sznie pozbyć śię n a r t z nóg. G dy la w in a ro z p fy w a się na dole w sze ro kie j d o lin ie , p o rw a n y czło­

w ie k m a ró w n ie ż szansę, o ile nie u d u s ił się w te j g w a łto w n e j podróży,, w y jś c ia żyw o z o p re sji.

A łe istotnego cudu- trzeba, aby u n ik n ą ć śm ie rci, g d y la w in a spa­

dn ie do w ą s k ie j d o lin y lu b k o tła górskiego.

Z a d y m k a górska ty m się ró ż n i od w y s tę p u ją c e j w d o lin a c h za-

eher, staje się on Szczególnie kąś­

liw y m , bo z m ia ta ze s k a ł p y ł śnie­

żny i b ije n im w tw a rz tu ry s ty , s p ra w ia ją c b ó l d o tk liw y i grożąc od m roże nie m W reszcie noc, b i­

w a k , do k tó re g o tu ry s ta od p o w ie ­ d n io się nie p rz y g o to w a ł i ra c jo ­ n a ln ie nie w y e k w ip o w a ł, p rz y n o ­ si m u z w y k le zagładę. Po w ie l­

k ic h płaszczyznach śnieżnych m o ­ żna, a s e k u ru ją c się lin ą u m ie ję t­

nie, posuw ać się i w nocy, ale n ie je s t to z w y k łe m o ż liw y m w ska­

ła c h eksponow anych, gd y księżyc lu b g w ia z d y p rz y n a jm n ie j riie ro zp ra sza ją ciem ności.

W ie lk ie są zatem tru d n o ś c i i do­

d a tk o w e ■■ty stosu nku do le tn ic h niebezpieczeństw a w y p r a w s k a l­

nych w T a tr y zim ow e. -A le do­

św iadcze ni a lp in iś c i n ie są bez­

b ro n n i, p rz e c iw n ie , p rz y g o to w a n i są ra c jo n a ln ie dó prze p ro w a d ze ­ n ia sw o ich przedsięw zięć.

W iedzą o n i ja k u n ik a ć te re n ó w la w in ia s ty c h , ju b ja k się w n ic h zachować, ab y la w in y nie strącić, z da la p o tra fią dostrzec nieb ezpie­

czeństwo la w in . Z n a ją te c h n ik ę p o k o n y w a n ia śnieżnych p rze strze ­ ni, J u ż d a w n ie j, ab y na o tw a r­

ty c h te re n a ch n ie zapadać się w śniegu, u ż y w a li t."z w . k a r p li, t. j.

s ia tk i, r o z p ię te j. na Sbręczy, śred­

n ic y m n ie j w ię c e j p ó łm e tro w e j, w k tó r e j ś ro d k u u m ie szcza li sw ą ob utą stopę, p rz y tw ie rd z o n ą do n ie j rz e m ie n ie m . P osu w a nie się tą m etodą b y ło je d n a k dość m ę­

czącym , to te ż • n a r ty w y p a r ły k a rp ie n ie m a l n a c a łe j lin ii. P od­

chodzi się na n ic h k u s k a ło m i spod n ic h szybko w d o lin y p o w ra ­ ca. Śp. M a ria n S o k o ło w s k i w y ­ p ró b o w a ł i w ś ró d naszych ta te r ­ n ik ó w zap ro p a g o w a ł u ż y w a n ie k r ó tk ic h , je d n o m e tro w y c h „ n a r - c ią t“ , za to szerszych od n o rm a l­

nych , k tó re m ożna b y ło p rz y ­ tw ie rd z a ć do p le ca ka i w s k a ły ze sobą zabierać. Są to t. zw. n a r­

t y a lp in is ty c z n e , lu b ta te rn ic k ie , z w ro tn e i . . . w y w ro tn e .

Na s tro m y c h stokach poruszać się trze b a rozw ażnie, uż y w a ją c t. zw. ru c h o m e j a s e k u ra c ji. lin ą , k tó ra , le k k o napięta, łą czy dwóch<

trz e c h lu d z i, po rusza jących się rów nocześnie. O rów noczesnym p o suw aniu się nie m a oczyw iście m ow y, gd y ludzie, z w ią z a n i lin ą , z n a jd u ją się w przepaścistych skałach. A s e k u ra c ja na s tro m y c h zboczach i ścianach dostatecznie ś rie g ie m p o k ry ty c h , o d b yw a się z w y k łe spoza czekana, w b ite g o głęboko w tęg i śnieg. Czekan, to ja k b y k ilo f s ta lo w y, na d łu g im , z w y k le je sio n o w ym , * s ty lis k u o- sadzony z s iln y m na końcu, sta­

lo w y m , spiczastym - okuciem . N a w ie lk ic h stro m iz n a c h o tw a r d y m śniegu' i na zalodzonych, szreniastych zboczach, ogrom ną usługę, niera z kęnieczną, od da ją t. zw. r a k i. Jest to przyrzą d , k tó ­ rego is to tn ą częścią: są spojone ze sobą, stalo w e kolce, od sześciu do dziesięciu (n a jle p ie j osiem), p r z y ­ p in a n y pod podeszwą tu ry s ty e z - , n.ego butą: Oszczędzają r a k i m o - i solnego i w ycze rpu jące go siły,, b ic ia s to p n i Czekanem, k tó re i ta k ko n ie c z n y m jest: na de r często w skale, gdzie i r a k i n ie pomogą.

■ Ściany i g ra n ie ta trz a ń s k ie po­

k r y te są z w y k le ta k g ru b ą w a r ­ stw ą śniegu, że n ie m a m o w y o d ó g rz e b y w a n iu się do s k a ln y c h c h w y tó w czy s top ni, pod n im się z n a jd u ją c y c h . T a te r n ik p n ie się w ów czas z w y s iłk ie m , w b ija ją c w śnieg głęboko, po ło k c ie niem a l, swe ręce, odziane w • rę k a w ic e i w e łn ia n e i brezentow e, w k o p u je głęb oko ob ute w grube, gó rskie b u ty, stopy, a w zn osi się w te n sposób w z w y ż albo zstępuje! na dół. Śnieg na s tro m y c h i g ła d ­ k ic h ścianach odpada często pod w p ły w e m ow ych „c h w y tó w przed ra m ie n n y c h “ ,- c a ły m p ła ta m i, trz e ba się w ię c w w ie rc a ć w in ne w a rs tw y , lu b w b ija ć w in n y m m ie jscu, ta k ja k się postępuje z gw oździem , gdy n ie d o b ra ściana k ru s z y się i pęka, albo tw a rd y k a m ie ń gw o źd zio w i p rz e c iw ­ staw ia.

Ś ciany, i granie, lecie ła tw o dostępne, s ta ją się w zim ie, wobec

zasypania przez śnieg s to p n i i c h w y tó w s k a ln y c h , tru d n e i n ie ­ bezpieczne. Często je s t p rz e c iw ­ nie, g d y k ru c h e , n ie m iłe , męczące la te m żleby, p o k ry te są śniegiem i pochód po n ic h o d b yw a się w i e - ' lo k ro tn ie szybciej w zim ie. Czę­

sto też w ie lk ie , n a c h y lo n e k u prze paści ściany, pozbaw ione c h w y ­ tó w , p o k ry te m ocną w a rs tw ą tę ­ giego śniegu, są o w ie le ła tw ie j­

sze do p rze jścia ja k w lecie. Na ogół je d n a k ta te rn ic tw o z im o w e w ym a g a od tu r y s ty o w ie le w ię ­ cej s ił fiz y c z n y c h , o w ie le w ię c e j dośw iadczenia i o d po rności p s y - ' chiczne j w tra g ic z n y c h n a d e r czę­

sto s y tu a c ja c h te re n o w y c h i k l i ­ m a tyczn ych , ja k ta te rn ic tw o le tn ie . N ic je d n a k odstraszyć n ie zdo­

ła ło śm ia łych, zap alonych zdo­

b y w c ó w gór. N a w e t noc w s ia r­

czystym m rozie, na w ysokościach n ie ra z g ru b o pona d d w a tysiące m e tró w w T a tr a c h ,. p rze sta ła im b yć gro źną w zim ie. W osta tn ich la ta c h prze d 1939 r. u rz ą d z a li nasi ta te rn ic y w y p r a w y zim o w e z je ­ d n y m i d w u b iw a k a m i 'n o c n y m i w ścianach. Z a o p a trz e n i w ciepłą odzież, n a m io ty , lu b p rz y n a jm n ie j p łó tn a n a m io to w e , w k a lo ry c z n e

¿ »żyw ien ie, p ry m u s do to p ie n ia śniegu, g o to w a n ia h e rb a ty i p r z y ­ rząd zan ia s tra w y (najczęściej przez o d grze w an ie kon serw ), p rz e trz y m y w a li d z ie ln ie a ta k i no­

cy, m ro z u i śnieżnych zam ieci, ab y o ,ś w ic ie ruszyć d a le j w z w y ż po no w e zdobycze.

P rzeżycia ta te rn ic k ie s ta ją się w ta k ic h w a ru n k a c h niezniszczal­

n y m i s k a rb a m i ducha, a w s p o m ­ n ie n ia o n ic h k rz e p ią w c ię ż k ic h c h w ila c h d n ia codziennego w do­

lin a c h . W w yższym jeszcze sto p ­ n iu ja k w lecie, a lp in iz m w z im ie u p ra w ia n y je s t p ró b ą szczyto­

w y c h m o ż liw o ś c i in d y w id u a ln y c h c z ło w ie k a w p o k o n y w a n iu s ił p rz y ro d y , w p o k o n y w a n iu o p o r- tu n is ty c z n y c h s kło n n o ści m ię k ­ k ie j n a tu ry lu d z k ie j. Jest zarazem spra w d zia n e m tężyzn y s p o rto w e j społeczeństw, w dzisiejszym , na w s z y s tk ic h polaęh w s p ó łz a w o d ­ n ic tw ie s p o rto w y m na ro d ó w .

m a-ka .

5 W IAT i ŻYC IE

Ilustrowany dodatek tygodniowy

» D Z I E N N I K A Z A C H O D N I E G O « N r 2

H a i o M J i c e , 1 2 s t y c z n i a 1 9 4 7 r e k u * f ł o f . 2

(2)

n DODATEK TYGODNIOWY „DZIENNIKA ZACHODNIEGO* . Nr 2 (ŚWIAT I ŻYCIE)

t r a n c j M W & k O b d u l i a

Przyczynek do odro

w latach 1845 do 1895

narodów

P i» n m » polsk* drukam i» na G ó rn y m ih priM i p o w s ta ł* w ro k u 1845. J e j za­

ło ż y c ie l, T o m a s / N o w a c k i, /» c z a i w y ­ k o n y w a ć w M ik o ło w ie «w łą czn ie p o l­

skie d ru k . i przez to n iem a ło się za­

s łu ż y ł d la p o d trz y m a n ia , polskości w ta m te j*/« ;! o k o lic y ,

Również w ro k u 1845 (w czerw cu) b y ły nauczycie! p fz y e w a n g e lic k ie j szko 1«. » po tem w ła ś c ic ie l d r u k a r n i w Pszczynie, K r y s tia n S cbem m el, zaczął redagować, drukować i wydaw ać p ie r ­ wsze polskie tzanopismo na G ó rn y m Śląsku, mianowicie „Tygodnik P o lski' poświecony włościanom. „T y g o d n ik Pol ski'* przestał wychodzić pod koniec 1848 r.

W ro k u 1847 T eod or Herteczek, rodem z C zęstochowy, założył w P ie kara ch d u ­ ża polską d ru k a rn ie . D ru k a rn ia Henecz- ka w ielkie m iała powodzenie, poniew aż do P iek ar co ro k u p rz y b y w a ły tłu m y

• w ie rn y c h na liczne odpusty, i tu zaopa-

; tr y w a ły sie w k s ią ż k i. T a k tedy już' od roku 1847 istniał rodzaj „W ydaw nictw a dzieł katolickich“, d ru k o w a n y c h z p o ­ czątku* na kła dem ks. F icka , a po jego ś m ie rc i (1862) na kła dem w ła ś c ic ie la d ru k a r n i, He sieczka.

Usunięcie szwabachy tw Śląsku Cieszyńskim

N a Ś ląsku C ieszyńskim w sz y s tk ie k s ią ż k i do nabożeństw a, a c z k o lw ie k p i­

sane w ję z y k u p o ls k im , były d ru k o w a ­ ne g o ty c k im i czcio nka m i, t. zw. szw a- bachą, 'k tó r a w ów czas pa no w ała nie p o ­ d z ie ln ie w kościele, szkole i urzędach.

Dopiero ks. dr. Mateuszowi Opolskiemu, rodem z W o d z is ła w ^ (Górny Śląsk) u- dalo się z pomocą ks. ks. Paciorka, F a ­ rtucha, Piontka. Plazunia i P aw ełka, u- sonąć, jeszcze przed urzędowym aapro wędzeniem języka polskiego w szkołach Indowych, (1848) v/w a bache zadom o­

w io n ą od dziesiątek la t i u to ro w a ć po­

w ro tn ą drogę ję z y k o w i p o lskie m u w - szkole, a później w kościele i urzędach.

Krótka wolność 1848 r.

* W ro k u 1848 zaw iąza ło się w B y to m iu

„Towarzystwo pracujących dla oświaty ludu górnośląskiego“, In ic ja ty w ę dał i f e e f Lom pa, a tw ó te a m i T o w a rz y s tw a b y li: w ła ś c ic ie l d ó b r K o s ic k i. na uczy­

ciele Lo m pa i S m olka oraz re d a k to r I.e p k o w s k i. T o w a rz y s tw o to. któreg o przew odniczącym b y ł K o s ic k i, a zastęp­

cą S m ółka, założyło czytelnie polskie w Bytomiu, Wożnikach, Lublińcu, M ysło­

wicach i Rybniku. Z a jm o w a ło się także p e ty c ja m i do sejm u i do k ró la , u rz ą ­ dzało zgrom adzenia :td . C z ło n k o w ie T o ­ w a rz y s tw a p ła c ili czeski (10 fe n ig ó w ) na m iesiąc do kasy T - w a na zakup n o w ych ks.ążek. lu b ich oprstcę. P raca r o z w i­

ja ła się p ię k n ie : T o w a rz y s tw o ro s ło c ią ­ gle, rosła i liczba książek — czyte ln ia b y to m s k a np. m ia ła w k r ó t k im czasie 4(50 d z ie ł — lecz nie m n ie j ro s ły t r u d ­ ności, sta w ia n e przez władze.

W latach 1848,49 założono na Górnym Śląsku, w różnych miejscowościach, 5 gazet polskich.

W czerw cu 1848 r. zaczął w ych od zić u H eneczka w P ie k a ra c h „D z ie n n ik Górnośląski**, pierw sze szczerze i o tw a r­

cie w y s tę p u ją c e na ro d o w e pism o na Ś lą ­ sku. D z ie n n ik początkow o u k a z y w a ł się dw a razy, pó źniej ty lk o raz na tydzień.

R e d a k to ra m i o d p o w ie d z ia ln y m i b y li:

M ie ro w s k i, nauczyciele S m ółka i Lom pa i Józef Ł e p k o w s k i.

W Oleśnie w y c h o d z i! w la ta ch 1848- 49 „T e le g ra f G ó rn o ś lą s k i“ , ty g o d n ik , re ­ d a g o w a n y przez Józefa Lom pę. K s. F i­

cek od p a ź d z ie rn ik a 1848 r. w y d a w a ł w Piekarach gazetę p. t : „T y g o d n ik K a ­ t o lic k i“ . P is y w a li do niego p ra w ie w y ­ łącznie OO. J e z u ic i Po d w u la ta ch m u s ia ł ks. F ic e k w y d a w a n ia „T y g o d n i­

k a “ zaniechać, g łó w n ie z po w odu obo­

strzenia prze pisów prasow ych.

B u rm is trz pszczyński. K r y s tia n Schern m el, w y d a je w ro k u 1848 w Pszczynie

„T y g o d n ik G ó rn o ś lą s k i“ , k tó r y w y c h o ­ d z ił do ro k u 1852.-M n ie j w ię c e j 10 la t trw a ła praca d z ie n n ik a rs k a .Schem tnla.

Nadto zakładano czytelnie, to w arzy­

stwa, obrano i wysłano posłów polskich na pierwszy sejm i pracę ich popierano zbiorow ym i petycjam i w sprawach pol­

skich (żądano od rzą d u przede w s z y s t­

k im zupełnego ró w n o u p ra w n ie n ia ję z y ­ ka po lskiego w szko’ ach, urzędach i są­

dach).

W roku 1849 nauczyciele Smolka i Lom pa założyli w Bytom iu „T o w arzy­

stwo nauczycieli Polaków“*, które roz­

poczęło pracę nader ruchliw ą, pod k ie ­ row nictw em swych założycieli.

Wolność roku 1848 nie trw a ła długo, W latach 1849 i 1850 w róciła reakcja i . zdusiła życie polskie. Poznikały gazety,

czytelnie i stowarzyszenia

W p ływ y Wielkopolskie na Górnym Śląsku

W latach 1850— 1889. gdy na Śląsku żadna gazeta p o ls k a nie w y c h o d z iła , wysłańcy z księstwa Poznańskiego roz­

poczęli tu agitację aa plamami poanań-

skirni i zachęcali G órn o ślą za kó w do śc i­

śle jszej łączności księ stw em . K u r ia w ro c ła w s k a uw aża ła te dążności za n ie ­ bezpieczne i cyrkular/em osobnym (z la t 1880-63) przestrzegała d u c h o w ie ń s t­

wo. a przez nie i w ie rn y c h przed ta k im i k n o w a n ia m i.

„P rz y ja c ie l L u d u “ , w ych od zący w C h ełm ie na P om o tzu, pod re d a k c ją Ig ­

nacego D a nie le w skie go , m ia ł na G ó rn y m Śląsku w r. 1867 podobno 249 p re n u m e -

•atów. „P rzyjaciel Ludu“ starał się np.

wskazać na konieczność w ystaw iania podczas w yborów własnych kandyda- ów, mówiąc, że jest to obowiązkiem narodowym. N a próbę zgłoszono lwów'

■zus kandydaturę Danielewskiego, k tó ra wprawdzie przepadła, przekonano sit;

je dn ak, że tam , gdzie „ P r z y ja c ie l“ miał*

swoich prenumeratorów,- oddano głosy na polskiego kandydata.

Założenie „Katolika“

Od roku 1868 Chociszewski zaczął w y ­ dawać w Chełmnie na Pomorzu pismo

„ K a to lik “. Z początkiem tegoż samego ro k u zaczął w P ie k a ra c h w y c h o d z ić t y ­ g o d n ik k a to lic k i „Zwiastun G órnoślą­

ski“, pism o poważne, szczerze k a to lic ­ kie, z lic z n y m i a r ty k u ła m i i w ia d o m o ­ ścia m i r e lig ijn y m i, zajm ują ce się także p o lity k ą , s p ra w a m i k u ltu r a ln y m i, go­

spodarczym i itp . „Z w ia s tu n “ w y c h o d z ił przez 5 la t z w ie lk im p o ż y tk ie m dla ludności.

Od 1 k w ie tn ia 1869 r. K a r o l M ia rk a w y d a je w K ró le w s k ie j H u cie, p rz e n ie ­ sionego z C h ełm n a „ K a to lik a “ , k tó r y w {» ło w ię 1869 r. p rz e m ie n ił się w gazetę polityczną., O d tą d już „ K a to lik “ cieszy się na Górnym Śląsku największą po­

pularnością i peezytńeśeią. W y d a w a n y naprzód w K ró le w s k ie j H u cie, potem w M ik o ło w ie , na R o zba rku, a nareszcie w B y to m iu , i red a g o w a n y przez m ężów z n a n ych i zn a k o m ity c h , ja k w y m ie n io ­

nego ju ż M ia rk ę , ks. A d o lfa H y trk a , ks.

S ta n isła w a H a dzie je w skię go i A da m a N a pieralskięgo, m a p ię k n ą k a rtę zasług.

Rozbudzanie ducha polskiego

W ro k u 1870, w czasie Z ie lo n y c h Ś w ią ­ tek. urządź ił K a r o l M ia rk a -'w y c ie c z k ę eto K ra k o w a , w z y w a ją c po przednio k i l ­ k a k ro tn ie w „ K a t o lik u “ , aby się do n ie j ja k n a jw ię c e j o c h o tn ik ó w z całego G ó r­

nego Śląska p rz y łą c z y ło . P ro g ra m w y ­ cie czki b y ł bardzo o b fity : zw iedzono w ażniejsze k o ś c io ły i p a m ią tk i K r a k o ­ wa. d a le j B ie la n y i k o p a ln ię soli w W ie ­ liczce. B yła to pierwsza zbiorowa w y ­ cieczka z Górnego Śląska do K rakow a, którą później często powtarzano. W ie l­

kie te i liczne wycieczki przyczyniły się niemało do rozbudzenia i utwierdzenia ducha polskiego.

W ro k u 1870 rozpisano now e w y b o ry do sejm u. R e d a k to r M ia rk a przed w y ­ b o ra m i zaczął żyw o - budzić, i p rz y g o to ­ w y w a ć ludność. P is a ł w ie le o w y b o ra c h w „ K a t o lik u “ , je ź d z ił, m ó w ił i po rusza ł w szystko m o ż liw e , aby w y tk n ię ty sobie cel osiągnąć. W yn ik te j pracy był ten, że obrano ośmiu czy nawet dziewięciu posłów takich, którzy daw ali rękojm ię, że spraw iedliw ie będą bronić interesów ludności polskiej. L ib e ra ło w ie , rz ą d ó w - cy itp . poszli w cień na ubocze. Przez te w y b o ry M ia r k a z „ K a to lik ie m “ zdo­

b y ł sobie' w ie lk ą powagę ,i znaczenie.

YVśród ludności polskiej rosła otucha i w iara w siebie, w swoją siłę.

Po w o jn ie n ie m ie c k o -fra n c u s k ie j B is ­ m a rc k ro z p ę ta ł w a lk ę w y z n a n io w ą w P rusach, p o p ie ra n y i podżegany przez w o ju ją c y od la t lib e ra liz m , k tó r y ; teraz po w o jn a c h zw ycięskich , ba rdzo / h a r ­ d zia ł. B is m a rc k p ra g n ą ł całe rządy k o ­ ścielne i n ie o m a l całe życie re lig ijn e w k r a ju podp orząd kow ać pod dozór i w ła ­ dzę ab solutną państw a. Szczególnie k o ­ ściół k a to lic k i m ia ł zostać skręp ow any

i sw oich praw , i swobód pozbaw iony.

P ie rw szy k r o k w ty m k ie ru n k u u c z y ­ nion o ju ż w . r o k u 1871; przez w y d a n ie p a ra g ra fu kagańcowego dla d u c h o w ie ń ­

stwa. .

W yb o ry do pierwszego parlamentu niemieckiego

W y b o ry do pierwszego p a rla m e n tu Rzeszy n ie m ie c k ie j wyznaczono na m ie ­ siąc m arzec 1871 r. B y ły one rów ne, t a j­

ne* i bezpośrednie, a w ięc ła tw ie js z e niż w y b o ry do sejm u pruskiego. M ia rk a znowu" pis a ł, o b ja ś n ia ł, n a w o ły w a ł i je ż -

■hu}. P ra w ie w e w s z y s tk ic h okręgach obrano k a n d y d a tó w , popieran ych przez

„ K a to lik a “ .

■ G dy N ie m c y -k a to lic y z a w ią z a li w ro k u 1870 s tro n n ic tw o „C entrum **, m a ją ­ ce b ro n ić in te re s ó w kościoła i potrze­

bow ali poparcia polskich głosów w y ­ borczych na Śląsku, w te d y zw rócili się ó pomoc do d u ch o w ie ń stw a i 'u d u ślą­

skiego. K a ro ! M ia r k a uznał „C entrum **

za p a rtię , m ogącą b ro n ić p ra w ję z y k u w y c h p o ls k ic h , toteż u ż y ł całego w p ły ­ w u „ K a t o lik a “ na m asy przy w yb ora ch.

Nacisk germanizacji

W październiku 1873 v, zniesiono nau­

kę języka polskiego w seminariach i szkołach indowych. W tym samym m ie­

siącu wyszło rozporządzenie regencji opolskiej, że szkoły, w których na 100 dzieci jest choćby 35 Niemców, uważane są za niemieckie i ma być w nich za­

prowadzone nauczanie wyłącznic w ję ­ zyku niemieckim.

, W a lk ę r z ą d u pru skie go z k o ś c io łe m :

„k a to lic k im lud po ls k i na Ś lą sku odczuł ja k o zam ach na ję z y k p o ls k i w- szkole i kościele. Z chwilą, gdy w roku 1872 odebrano duchowieństwu nadzór nad szkołami, a zaprowadzano stanowisko in s p e k to ró w , świeckich, skończył się o- kres s z k o ły polskiej, zaprowadzonej przez ks. Bogedaina,

W celach ger.m anizacyjnyćh w y ru g o ­ w a ł rząd p ru s k i ju ż w ro k u 1&76 zup eł­

nie ję z y k p o ls k i, z s ą d o w n ic tw a i z ca­

łe j a d m in is tra c ji, ta k p a ń s tw o w e j ja k sam orządow ej; zastp».cwano te n sam r y ­ gor g e rm a n iz a c y jn y ta kże ,\v dw óch d a l­

szych dziedzinach, t. j. w sądach ro z ­ je m czych i w n ic h u pocztow ym .

O d ro k u 1876 w a lk a zaczęła słabnąć, aż nareszcie B is m a rc k zła g o d ził n a j­

ostrzejsze przepisy' u s ta w ' a n ty k o ś c ie l­

nych.

Pierwsze próby poruszenia ludu prze­

ciwko p a rtii centrow ej na G órnym Ślą­

sku robił w* roku 1881 Juliusz Ligoń z ks. Przyniczyńskim , wydawcą „Gazety Górnośląskiej", domagając się już w te ­ dy osobnego polskiego kom itetu, w y ­ borczego.

Z po czątkie m ro k u 1883 w a lk a b y ła fa k ty c z n ie ' zakończona, chociaż fo r m a l­

na lik w id a c ja u s ta w a n ty k a to lic k ic h na­

s tą p iła jeszcze tro ch ę pó źniej (Ustaw y kościelne z la t 1883-— 1891).

/

Era projektów antypolskich

W roku 1884 rozpoczyna się now a era najróżnorodniejszych projektów an ty­

polskich. M y ś la n o o og ran iczen iu praWa grom adzenia się P o la k ó w , debatow ano nad zniesieniem w o ln o ś c i p ra sy p o ls k ie j, n a d spotęgow aniem system u ge rm an iza- eyjnego w s z k o ln ic tw ie lu d o w y m , nad podziałem p r o w in c ji po zna ńskie j i w c ie ­ leniem ró ż n y c h je j części do g ra n ic z ­ nych p r o w in c ji n ie m ie c k ic h itd .

Z początkiem roku 1886 rząd wystąpił z szeregiem nowych p rojektów ustawo­

wych, w ym ierzonych przeciwko P o la­

kom. P ie rw sze m iejsce w ś ró d n ic h z a j­

m o w a ł p r o je k t utworzeń la funduszu lOO-miłionowego na, w ykup ziemi pol­

skiej i na osiedlenie ńia n ie j włościan n ie m ie ckich . Po, w n ie s ie n iu tego p ro je k -

ty ustaw ow ego w sejm ie, b y ło d l* każ­

dego rzeczą w iado m ą, i i rząd nie cofnie się prze d system atyczn ym Uiszczeniem ro z w o ju gospodarczego lu d n o ś c i p o ls k ie j.

S koro w la ta c h osiem dziesiątych rząd p ra s k i z kościołem ja k o ta k o się pogo­

d z ił, nie zaprzestając je d n a k gn ębienia P olakó w , k tó ry c h tera? jeszcze b a rd z ie j zaczął prześladow ać* n o w y k s ią ż ę -b is ittip Je rz y K o p p , prze niesio ny w ro k u 1887 , że s to lic y fu ld y ja k ie j na w ro d a w ś k ą , zastosował się do te j p o lity k i, b y nie zrazić do siebie k ó ł rz ą d o w y c h : z cza­

sem, naw et, sam okazał sięr, p rz e c iw n i­

k ie m sw ych p o lskich diecezja«.

Zupełne zniesienie języka polskiego

Rząd pruski w roku , 1M7 «niósł w szkołach ludowych zakonu pruskiego *u - pełnie naukę języka polskiego. Co w ię­

cej, zakazał nauczycielom .udzielać n a ­ w e t p ry w a tn ie n a u k i języ k* polskiego.

S k u te k b y ł ten, iż na u ka r e lig il, o ile jej udzie lan o w m yśl rozporządzeń z r o k u 1873 po polsku, nie m ogła się od-

• byw ać na le życie' proboszcz u d z ie la ją c y n a u k i r e lig ji. m u s ią t przede: w s z y s tk im nauczyć dzieci czytać, i pisać po polsku.

G dy w ro k u 1888 le g e n c ja w O polu z ro b iła n ie ś m ia łą próbę w p ro w a d z e n ia w ję z y k u n ie m ie c k im n a u k i p rz y g o to ­ w a w cze j do S a k ra m e n tó w św., w tedy stanowczo oparło się duchowieństwo górnośląskie tej żądzy germ anizacyjnej.

Założenie „Nowin Raciborskich“

W roku 1889 założone zostały w Raci­

borzu „Now iny Raciborskie“. P ie rw szy n u m e r „N o w in " w ysze d ł 16. I I I . 1889 r.

pod fir m ą Ignacego Rostka. R e d a k to ­ re m został Jan K a r o l M a ć k o w s k i, Póź­

n iejszy re d a k to r „D z ie n n ik a K u ja w s k ie ­ go“ , k tó r y śm iałe słow a p rz y p ła c ił w ięzie niem . O d roku 1894 w y d a w c ą

„N ow in** b y ł M a ć k o w s k i, p ó ź n ie j Jan E ckert, aż nareszcie w y d a w n ic tw o „ K a ­ to lik a “ z a k u p iło „ N o w in y “ .

W ro k u 1890 w z n o w io n o w y c ie c z k i lu ­ dowe do K ra k o w a . In ic ja to re m w y c ie c z ­ k i b y ł w s p ó łp ra c o w n ik .K a t o lik a “ , Józef Gallus. R e d a k to r . K a t o lik a “ , A d a m N a - p ie ra ls k i, m y ś l tę p o d ją ł i z a p r o s ił/d o pom ocy re d a k to ró w K oraszew skiego („G azeta O polska“ ) i M aćko w skie go („N o w in y R a c ib o rs k ie “ ). W tr ó jk ę u rz ą - ' d z iłi tę d y w ycieczkę, k tó ra się stała p ra w d z iw ie histo ryczną .

Powstanie ,)Gazety Opolskiej1'

W e w rz e ś n iu 1890 r._w O po lu d o ty c h ­ czasowy' re d a k to r „ K a to lik a “ , B ro n is ła w K ora szew ski, z ałożył s k ro m n y m i ś ro d ­ k a m i d ru k a rn ię i zaczął w y d a w a ć „G a ­ zetę, O po lską“ , k tó ra początkow o w y ­ chodziła dw a, pó źniej trz y , a w reszcie czte ry ra z y na tyd zie ń . W k r ó t k im p rz e ­ ciągu czasu m ło d y , n ie z m o rd o w a n e j p ra - ev i pośw ięcenia re d a k to r zdą żył poza­

k ła d a ć liczne stow a rzyszen ia w O po lu - i o k o lic y . Pracow ał nad oświatą ludu

tak, że pow iat opolski stal się jednym z najlepszych. „G azeta O po lska“ w y c h o ­ d z iła do ro k u 1922, .k ie d y tó N iem cy, po podziale Śląska, zn is z c z y li d ru k a rn ię i u n ie m o ż liw ili dalsze w y d a w a n ie pism a.

Na początku lip c a 1891 r. m ia ł się od­

być w ie c k a to lic k i w R aciborzu. Po u - k o n s ty tu p w a n iu Się k o m ite tu p rz y g o to ­ wawczego z m ifijs ć o w y m proboszczem ks. radcą S eh afferem na czele, u tw o rz y ł . się osobny p o ls k i k o m ite t z d r. R o s ik ie m na czele. C h c ia ł on e w e n tu a ln ie n a w ła ­ sną rękę k ie ro w a ć po lską częścią w iecu.

O statecznie po d łu g ic h i m ozo ln ych p e r­

tra k ta c ja c h doszło do p o ro z u m ie n ia i o d b y ł się je de n w s p ó ln y w iec, na k tó ­ ry m dużo m ó w io n o też o s p ra w ie _ n a ­ ro d o w e j. W e d łu g re d a k to ra „ K a t o lik a “ , N a pieralskiego, był to jed nak nekrolog

dla politycznego znaczenia p a rtii centro­

w e j pomiędzy ludem polskim n a G ó r­

n y m Śląsku. W każdym , razie od tąd

„C e n tru m “ w ie c ó w k a to lic k ic h na G ó r­

nym -Śląsku n ie urządzało, n ie p o sia da­

ją c ju ż teraz w ła d z y do ic h opanow ania

Kieska centrowców w wyborach w Bytomskiem

W roku 1893 „ K a to lik“ p r e e p r o w * * # samodzielnie w ybór m a jo r* Szmtłii w brew postanowieniu centralnego *»- rządu śląskiej p a rtii centrowej. M a jo r Szmula był posłem do sejmu i p a rla ­ m entu z okręgu bytomskiego od roki:

1885. Ponieważ' był zanadto popularny 1 z redaktoram i polskim i żył w n a jle p ­ szej zgodzie, b ył niewygodny przyw ód­

com centrowym. Postanowili więc jego kandydatury przy wyborach w roku 1895 ju t nie ponawiać. Wobec tego Szmula w okręgu bytomskim sam się postawi! jako kandydat 1 1 pomocą „ K * tolika" odniósł świetne zwycięstwo nad oficjalnym centrowym kandydatem , fc*.

komisarzem i dziekanem Nerlichem * Piekar. Szmula uzyskał bowiem, ku prze rażeniu centrowców, 21.887 głosów, gdy ks. Nerłich ich m iał tylko 10.120.

Opis gesiigiczny i zaselsy wągia

kamiennego Zagląbia Górnośląskiego

Zasobne w węgiel złoża zagłębia górnośląskiego należą do t, z w;

para licznych, w edróżinińniu od złóż

Hmnicznych,

do k tó ry c h zaliczam y m. in. nasze zagłębie dolnośląskie.

będące uboasze w węgiel.

W sk utek sil w e wn ę t rany c h i>ok !a - dy węglowe u le g ły pofałdowaniu., tw orząc fle k s u ry lu b t«ż obsunęły się, tw orząc po pęknięciu uskoki pionowe w zględnie poziome bak, że n ap otyka się nie na jedną lecz k i l ­ ka w»r«>tw w ęgla o różn ej grubość«, rozdzięlonych ró ż n y m i konglom era­

ta m i. T a dawna działalność s ił w ew ­ nętrznych je s t przyczyną d o ić cha- rakte rystycznych k ie r u n k ó w , śfal- dowań górnośląskiego zagłęb ia w ę-

głowero. Pod t m wasfiedm

jbem

».

niam y dwa o b sza ry:, zachodni, a zwłaszcza półudniow o-zachodai o

«fałdow aniu p o łu d n ik o w y m oraz po­

zostałe części zagłębia o sfatdowianiu rów no leżn ikow ym . Ostatecznie w y ­ tw o rz y ły eię siodła, lę k i niecki, a cała se rią w a rs tw p ro du ktyw nych ^ d z ie li kię ma następujące g ru p y :

1. pokłady brzeżne —- ja k o dolne:

2. p o k ła d y siodłowe — ja k o śród-

ko w e * *

' 3. p o k ła d y łę k o w e —• ja k o górne.

P ro d u k ty w n e pokłady brzeżna c ią ­ gną się na zachodzie i północy pa - sam k ilk u n a s to k ilo m e tro w e j esero- kości: m ię jso a m i -ujaw n iają się. na.

pow ierzchni ziem i. D zielą się na dolną i g órną warstwę, z któ ry c h

» t e r s w k m aacttodmoi aoęiada

miąższość około 1650 rh i składa się W 63 pokładów o łącznej grubości 42 m węgla; miąższość g ó rn e j w y ­ nosi natom iast, ty lk o 950 do 1200 ni z 36 pokładam i o łącznej grubości węgla ponad 31 m. W k ie ru n k u wschodnim jedne i drugie w a rstw y ulegają znacznemu zredukow aniu, przy ozy in na n a jd a le j w ysu n ię tym wschodzie ich u kła d u z n a jd u je się ju ż ty lk o 8 do 10 pokładów, nadają­

cych się do e k sp lo a ta cji. Te poszczę- ró in ę p o k ła d y dochodzące w. prze-j k ro ju p io n o w ym od 1 d-o 8 m , s k ła -

•'ąją. się przeważnie % cieńszych, d i ęd zy , susipomraianymi'- g ru p a m i

• brzeżnych, dolną i górną, ..mi ’ • sic w a rstw a u ie p re d u k -

(Ciąg dalszy na str. ! |

W Raciborskieni głosują na polskiego kandydata

O d 1877 aż do 1893 r. okrę g ra c ib o r­

ski w y s y ła ł do p a rla m e n tu n ie m ie c k i*

go po słó w ce n tro w y c h . Po raz pierwsza w roku 1893 ludność polska, pod prze­

wodnictwem dr. Józefa Rostka, lekarza w Raciborzu i K arola Maćkowskiego, redaktora „Now in Raciborskich“, zer­

w a ła jaw nie ze stronnictwem niemiec- Uo-katoUckim „Centrum “ i postawiła własnego polskiego kandydata, e m e ry ­

towanego na uczyciela F ilip a R obotę z P ru d n ik a . C e n tro w c y p o s ta w ili k a n d y ­ d a tu rę ks. F ra n k a , daw niejszego kape­

la na ra cib o rskie g o , a na d to d la osłabie­

nia w p ły w u „N o w in R a c ib o rs k ic h “ w y - d a w a li w R a cibo rzu w łasne pism o p. t.

„G azeta G ó rn o ś łą s k a -L u d o w a “ . Z a w rz a ­ ła zacięta w a lk a prze dw yborcza „J5a pat wśi-ód lu d u poiskiego b y ł w ie lk i, -m im o to P o la c y „p o n ie ś li klęskę. N a k a n d y d a ­ ta polskiego oddano 5749 głosów, .rmćhan . d y d a ta centrow ego 9582 głosy. W in # przegranej spada głównie na ludność morawską tegoż okręgu. O na to. z n ie ­ lic z n y m i w y ją tk a m i, stanęła murem pray Niemcach i dopom ogła im do z w y ­ cięstw a.

>

W ybory wśród niezwykłych okoliczności

O k rę g p ru d n ic k i w y b ie ra ł od w ie lu la t posła ro ln ik a Strzodę z W ierzch u, k t ó r y w p ra w d z ie na le żał do „ C e n tru m * , ale b y ł w y b ra ń c e m lu d u polskiego S trzoda u z y s k a ł m a n d a t po selski w r o ­ k u 1894 w ś ró d n ie z w y k ły c h o k o lic z n o ­ ści. C h od ziło o w y b o ry uzupe łniające, po niew aż dotychczasow y poseł ks. C y - tro n o w s k i, z ło ż y ł s w ó j m an da t. O fic ja l­

nie „C e n tru m “ p o s ta w iło ja k o k a n d y - da ta N iem ca D eiocha, o fic e ra pru skie go i w ła ś c ic ie la ziem skiego. N a to m ia s t chłopi polscy z okolicy Głogówka, któ ­ rzy Deiocha posłem mieć nie chcieli, po­

staw ili cichaczem, bez uw iadom ieni*

naw et gazet polskich, rodaka swego Strzodę i ro z w in ę li szeptaną i za po m o­

cą w y d ru k o w a n y c h w o s ta tn ie j c h w ili odezw, żyw ą a g ita c ję za sw o im k a n d y ­ datem . R e z u lta t b y ł nadspodziew any Strzoda otrzym ał 3501 głosów, Delach 3896, socjalista 619 głosów.

N a stą pić m u s ia ły ściślejsze w y b o ry . Strzoda. k a n d y d a t ludu polskiego, po­

party przez część włościan niemieckich, o trzym ał 7565 głosów', Dełóch ińś, na któ re g o w p ie rw s z y m w y b o rz e oddano 3896 głosów, spadł te ra z na 2746, Strzo­

da został w yb rany, a w yb ór jego stał się praw dziw ym triu m fem polskiego stanu rolniczego w Frudnickiem , który*

przez w s z y s tk ie dalsze ka d e n cje s w o je ­ go posła na w y m ie n io n y m s ta n o w is k u z d o ła ł u trz y m a ć i c z c ił go ja k o swego w o dza i obrońcę.

W ro k u 1895 w o krę gu pszczyńsko- ry b n ic k im p o ls k i, k a n d y d a t R a d w a ń s k i od razu d o sta ł 12.447 głosów, gdy o f i­

c ja ln y k a n d y d a t vo n Huene m ia ł ich ty lk o 4501.

Pierwsze Towarzystwo Czytelni Ludowych

Pierwsze Tow arzystwo C zytelni La-' dowych na G órnym Śląsku założył roku 1895 w R ybn iku em igrant z P o ­ znania, lekarz, dr. Biały. Do tego czasu rozwój towarzystw oświatowych, prz?

których zakładano biblioteki, b y ł slab?

poszczególne T ow arzystw a nie b yły po ­ łączone W żadną w iększą organizację Podlegały óne bezpośrednio Tow arzyst­

w u C zytelni I,udow ych i stamtąd te*

były wspierane now ym i książkam i. Z * m usiały staczać ciężką w a lk ę z w ła d za­

m i pruskim i, to rzecz ;sąma przez «W- zrozumiała. Mimo- to praca oświato'1-8 szła samorzutnie naprzód.

I

(3)

Nr 2 (ŚWIAT I ZYCIE) DODATEK TYGODNIOWY „DZIENNIKA ZACHODNIEGO1' TU

W rocznicę wyzwolenia Oświęcimia

W

tych dniach mija druga rocznica wkroczenia wojsk, nio­

sących wyzwolenie, na teren ko­

szmarnego obozu koncentracyjne­

go w Oświęcimiu, w którym zgi­

nęły dziesiątki tysięcy ludzi, nie- tylko Polaków, ale i przedstawi­

cieli podbitych narodów całej Eu­

ropy.

Szereg reprodukowanych przez nas zdjęć dokumentalnych jest ciągle żywym dowodem zapomi­

nanych powoli przez dyplomację światową zbrodni niemieckich.

Zdjęcie pierwsze od góry przed­

stawia płonące na terenie obozu budynki.- podpalane, dla zatarcia śladów zbrodniczej działalności, przez cofające się oddziały nie­

mieckie. obok fragment ruin znisz.

czoncgo krematorium. Na dwóch pierwszych zdjęciach dolnych wi­

dać wagony z rzeczami pomordo­

wanych. które zapobiegliwi go­

spodarze Oświęcimia nie zdążyli odesłać do Rzeszy i wreszcie na ostatnim — zmarznięte, pokryte szronem ciała tych, którym nie było dane doczekać dni wolności.

Tempo ucieczki nie pozwoliło już Niemcom na spalenie tych zwłok.

' V

mm

n i

R f ß z n a n J V o r o s z I f f e w i c z

Z przeszłości Ziem i Opolskiej

T r Æ y ë ë v ê Ö p o f i #

P ie rw s z a — b y ła k się żn iczką b u łg a r­

ską, żoną księcia K a z im ie rz a I. a po ś m ie rc i jego w r. 1229, sama księżną na Opolu...

D ru g a — c ó rk ą jednego z 'n a jm o ż n ie j­

szych w ła d c ó w w E uropie, Z y g m u n ­ ta I, k ró la P o ls k i i W ie lk ie g o K sięcia L itw y i k ró lo w e j B ony, p ię k n e j księ ż­

n ic z k i z d a le k ie j I ta lii. R ó w nież ja k o Wdowa, w im ie n iu syna swego, Jana Z y g m u n ta rz ą d z iła O polem w latach 15&U—1556.

T rzecia — księżniczką francuską, a żoną po k o le i dw óch b ra ci, k ró ló w P olski. O trz y m a ła ona Opole od d r u ­ giego męża, Jana K a z im ie rz a w ro k u 1655.

O każd ej z nich m ożna napisać po­

wieść, kom edię, lu b d ra m a t raczej. O p ie rw sze j, — gdyż im ię ma ro m a n ty c z ­ ne — V io la , — i poniew aż m ąd rą m u ­ sia ła być, ponad k o b ie ty sw oich cza­

sów, ta „ducissa in O pole“ — ja k t y ­ t u ł je j op ie w a; o d ru g ie j — poniew aż a m b itn ą i p ię k n ą b y ła i -wokół n ie j kon c e n tro w a ła się ja k iś czas gra p o lity c z ­ na całej E uro py, a i o trz e c ie j ponie­

w aż dobrze zna m y .jej czasy, je j s p ryt, le j p o lity c z n e kabały, i posiadam y do­

syć m a te ria łó w , op isu jących je j życie.

.

* * *

. N ad p ię k n y m szm atem k r a ju pa no­

w a ł książę K a z im ie rz , syn M ieszka I.

Plątonogiego, p ra w n u k Bolesław a K rz j'w o u s te g o . O n w ła ś n ie za stolicę n b ra ł sobie Opole, (ojciec jego w o la ł R acibórz), — skąd rz ą d z ił zie m iam J^Polską i R aciborską, Cieszyńską i B y ­ tom ską... G ospodarow ał dobrze, z a k ła - w d k la s z to ry i kościoły. O p ie k o w a ł się P ia s ta m i, k tó re o rg a n iz o w a ł na now y, z ach o d n i sposób. A n i m u się ś n iło na P®wno, że kiedyś, k ie d y ś po latach,

®Próbują m u pseudo-uczeni n iem ie ccy

^Ugerować ten den cje ge rm anizacyjne.

Le kko, bardzo nieśm iało, ale przecież...

tru d n o zro b ić z niego „zniem czonego p ia s ta “ , skoro o fic ja ln y n ie m ie c k i ge­

nealog P ia stó w ślą skich pisze, że „o S erm anizow aniu w pó źniejszym tego r*°w a znaczeniu, nie m ożna b y ło w ó w -

jeszcze m y ś le ć “ ...*)

Szerokie m u s ia ł m ieć s to s u n k i na e u ro p e js k im W schodzie ów książę K a ­

z im ie rz O polski, je ż e li oże n ił się aż w d a le k ie j B u łg a rii...

W ogóle s to su n ki P ia s tó w ze S ło ­ wiańszczyzną P o łu d n io w ą zasłu g u ją ną

p rz y p o m n ie n ie i baczniejszą uwagę...

(V io la p rz y b y ła stam tąd, a w sto la t p ra w ie później, ta m znowu, do ró w n ie d a le k ie j ja k B u łg a ria — B ośni — po- jedzie E lż b ie ta P ia stó w n a, księżniczka gnie w kow ska, ja k o żona S tefana K a - tro m a n ic a , pana Bośni, by zostać — babką późniejszej k ró lo w e j J a d w ig i.

K a z im ie rz w s tą p ił na tr o n O po lski m ając la t 32, w r. 1211. Z V io lą ożenił się chyba gdzieś po ro k u 1220, gdyż u m ie ra ją c .w r. 1229, zosta w ia ją z dw om a synam i, 4- i 5 -le tn im i. Ó b ją ! nad dziećm i opiekę b lis k i, a potężny kuzyn , H e n ry k I. ks. w ro c ła w s k i — je ­ dn ak ja k ie ś p ra w a reg en cyjne , za­

strzeżone może w testam encie męża, m ia ła i V io la , gdyż w a kta ch w y s tę ­ p u je z ty tu łe m księ żn e j na O polu, i zna m y (w k ilk u egzem plarzach) je j p ie ­ częć, w ska zu ją cą na sam odzielne sta ­ n o w is k o * * ). Pieczęć ta na pra w d ę p ię ­ kna, przew ieszona je s t p rz y a kta ch z la t 1230, 1234 i 1235. P rze d sta w ia księż­

nę V io lę w płaszczu książęcym , z w d o ­ w ią n a m itk ą na głow ie, — siedzącą na tronie, m ię dzy . s to ją c y m i obok obu s w o im i s yn a m i: M ie s z k ie m I I i W ła ­ dysław em .

Jednak w r. 1238 V io la pisze się ju ż księżną na K a lis z u i W ie lu n iu . Oba te księstw a o d s tą p ił je j i je j synom H e n ­ r y k I. W ro c ła w s k i, po zdo byciu W ie l­

k o p o ls k i na W ła d y s ła w ie O doniczu. A w r. 1239 syn K a z im ie rz a i V io li, M ie ­ szko I I , ja k o p e łn o le tn i ju ż (14 la t) sam o b e jm u je Opole. N ie na dług o je d n a k, gdyż w r. 1246 u m ie ra w s k u te k u p a d k u z kon ia . M atce w testam encie zapisuje R a cibórz i Cieszyn... U m a rła księżna V io la dn ia 7 w rze śn ia 1251 ro ku .

T rz y s ta la t pó źniej żyła dru ga księ ż­

na na O polu, Izab ela J a g ie llo n k a , w d o ­ w a po Janie Z a p o ly i, k r ó lu w ę g ie r­

skim . W yszła za m ąż w . r . 1539, a ju ż w r o k pó źniej z m a rł je j mąż, a ona zo­

stała z 2 -ty g o d n io w y m s y n k ie m J a ­ nem Z yg m u n te m , o b w o ła n y m zresztą zaraz k ró le m W ęgier. P o lity k a rod u Ja g ie llo n ó w , . cesarskiego dom u H abs­

bu rgó w , n a ro d ó w polskiego, lite w s k ie ­ go i w ęgierskiego, splata się w o k ó ł te ­ go dziecka. A zainteresow ane śą m oc­

no i papiestw o, F ra n c ja , T u rc ja , M o ­ skw a i H iszpania naw et.

Z w y c ię s tw o p o lity c z n e o d n ie ś li H abs­

bu rgo w ie . Izab ela w im ie n iu syna zrzekła się p ra w do k o ro n y w ę g ie rs k ie j i oddała S iedm iogród, dotychczas u - trz y m a n y , a dostała Opole i R acibórz, w dziedziczne w ła d a n ie , (ja k o lenno zresztą k ró le s tw a czeskiego).

Z je c h a ła w ię c uroczyście na Śląsk w r. 1552 i zawsze w im ie n iu syna, od eb rała h o łd od n o w y c h poddanych.

N ie m o g ły je d n a k m ło d e j, p ię k n e j, b y ­ łe j k ró lo w e j, b y łe j p a n i na w s p a n ia łe j Budzie, w y c h o w a n e j na ś w ie tn y m W a ­ w e lu , podobać się sale(?), i p o k o je zam ­ k u „n a w y s p ie “ w O polu. T y m b a r­

dziej, że i k r a j, z ru jn o w a n y przez c h c iw y c h H a bsb urgó w i H o h e n z o lle r­

nów , (w ogóle przez N iem ców ) n ie m óg ł dać odpow iedniego u trz y m a n ia o p ra w y k ró le w s k ie m u do m ow i. Po k ró le w s k ie w ię c zno w u sta n o w isko się­

gnęła Izabela, w im ie n iu syna, i p o ro ­ zum iaw szy się z w ę g ie rs k im narodo- w e m s tro n n ic tw e m , w ró c iła do Sie­

dm iogrodu.

I zno w u w 100 la t pó źniej, m am y trzecią księżną na O polu. (Czyżby m a ­ gia c y f r ? , — 1251 u m ie ra V io la , • 1551

o trz y m u je O pole Izabela, 1655 — L u ­ d w ik a M a ria ).

Już w ro k u 1645 k r ó l P o ls k i W ła d y ­ sła w I V * * * ) z sum posagowych sw o­

je j d ru g ie j żony, L u d w ik i M a rii, do- pożycza cesarzow i F e rd y n a n d o w i, do n ieo deb ran ych posagów dw óch a rc y - księżniczek (żony Z y g m u n ta I I I i sw o­

je j p ie rw s z e j żony) — ab y uzyskać w z a m ia n w zastaw k się stw a opolskie i ra c ib o rs k ie . (Chuda fa ra b y ła w id o c z ­ nie u ty c h z a ro z u m ia ły c h H a b s b u r­

gów...).

W 1647 r. załog i p o ls k ie z a jm u ją Opole i R acibórz. K się cie m O po lskim

^ostaje b r a t k ró le w s k i J an K a z im ie rz . W y b ra n y je d n a k k ró le m P o ls k i w r o ­ k u 1648, od da je je trz e c ie m u b ra tu , K a ­ ro lo w i, k s ię c iu -b is k u p o w i w ro c ła w ­ skiem u. I d z ię k i tem u b iją się Śląza­

cy pod Beresteczkiem ... D w a p u łk i d ra ­

gonów pod dow ó dztw em p u łk o w n ik ó w : Jerzego Szafgocza i K rem bsa, p rz y s ła ł K a ro l na pom oc Polsce.

W r. 1655 u m ie ra książę K a r o l i k r ó l oba księ stw a oddaje k ró lo w e j L u d w ic e M a rii.

N adchodzi „p o to p '« szwedzki. K r ó l i k ró lo w a w g ru d n iu 1655 r. c h ro n ią się na Śląsk. W O po lu je d n a k zam ieszkać nie mogą. N ie m a po pi-ostu gdzie. Z a ­ m ek „n a G órce" b y ł ju ż w te d y ru in ą , zam ek „n a w y s p ie " nie n a d a w a ł się na k ró le w s k ie m ie & k a n ie . (Posiadam y je ­ go opis, k tó r y sporządzić ka z a ł W ła ­ d y s ła w IV ). K ró le s tw o w ię c oboje z częścią d w o ru w y je ż d ż a ją do G ło g ó w ­ ka, gdzie p rz y jm u je ic h w sw ym w s p a n ia ły m zam ku h r. O ppersdorf.

K a n c e la ria k ró le w s k a została w O polu.

I stąd w ysze dł m a n ife s t k ró le w s k i, w z y w a ją c y n a ró d do w y trw a n ia , do dalszej w a lk i ze Szwedam i.

Na 50 la t o p ie w a ł u k ła d zastaw ny na O pole i R acibórz, z a w a rty m iędzy H a b s b u rg a m i i W azam i w r. 1645. — T r w a ł je d n a k ty lk o la t 21.

J e ż e li dzieje Vk>li, k s ię ż n ic z k i b u ł­

g a rs k ie j, p a n i O pola w X I I I w ie k u , to te m a t do po w ie ści h is to ry c z n e j, — je ­ żeli s p ra w y życiow e Iz a b e li, k r ó le w ­ ny »p o ls k ie j, k ró lo w e j w ę g ie rs k ie j, księ żny s ie d m io g ro d z k ie j i księżnej o p o ls k ie j w X V I w ie k u , godne są d ra ­ m atu, — to ostatnie la ta w ła d a n ia O polem przez L u d w ik ę M a rię w X V I I w ie k u — to te m a t do ko m e d ii, a r a ­ czej tra g i-fa rs y , czy po w ieści aw an - tu rn ic z o -d e te k ty w is ty c z n e j. Bo je s t tu i in try g a p o lity c z n a , są s w a ty i ta jn e k n o w a n ia o tr o n i w reszcie je s t i — ń ie w ia d o m o d o k ła d n ie — fałsze rstw o, czy k ra d z ie ż te s ta m e n tu * * * ).

Bo b y ło to ta k :

K ró lo w a L u d w ik a M a ria , nie m ając dzieci z Janem K a zim ie rze m , kon ie cz­

nie c hciała w y b ó r następcy na tro n p o ls k i po n im prze p ro w a d zić jeszcze za jego życia. W grze o k oro nę polską w z ię ła wówczas u d z ia ł przede w s z y s t­

k im F ra n c ja . W edług p ro je k tó w k r ó lo ­ w e j, k ró le m p o ls k im m ia ł zostać k s ią ­ żę fra n c u s k i D ‘Eughien, po m a łż e ń ­ s tw ie z A n n ą , księ żniczką baw arską,

siostrzenicą L u d w ik i M a r ii. Posagiem je j m ia ły być w ła ś n ie k się stw a o p o l­

skie i ra c ib o rs k ie . Z naczyło to ogrom ne wzm ożenie się w p ły w ó w fra n c u s k ic h , znaczyło zagrożenie H a b s b u rg ó w od p ó łn o cy i wschodu. N a u tra tę w ię c Śląska nie m o g li sobie H a b sb u rg o w ie ab s o lu tn ie pozw olić. Może g d y b y . i d w ó r fra n c u s k i i k ró lo w a po lska d z ia ­ ła ły zgodnie i szybkę — rzecz b y ła b y się udała. Jed na k ta k nie b y ło . J a k z w y k le w p o lity c e , — nie d o w ie rza n o sobie na w za jem . I je d n a i dru g a s tro ­ na, c h c ia ły ja k n a jw ię c e j zyskać, a tym czasem cesarz w y s tą p ił z k o n t r ­ akcją. Z g ło s ił m ia n o w ic ie , że b is k u p K a r o l Waza, książę o p o ls k i i ra c ib o r­

ski, u m ie ra ją c w r. 1655 zapisał w te ­ stam encie te księ stw a nie b ra tu J a n u K a z im ie rz o w i, ale cesarzow i. Są w ię c dw a testam e nty. Jeden, k o rz y s tn y dla siebie, m a cesarz. D ru g i w a żn ie jszy, bo późniejszy, m ia ła L u d w ik a M a ria . M ia ­ ła — ale gdy p rz y jd z ie go pokazać, okazuje się, że w ła ś n ie gdzieś zaginął.

Zaczyna się is tn a fa rs a szukania te s ta ­ m en tu , k tó r y podobno s c h o w a li gdzieś

— Jezuici. W reszcie o d n a jd u je się k o ­ p ia testam e ntu, ale p o w s ta je te ra z spór o legaty, k tó re b y ły w p ie rw s z y m testam encie, a k tó ry c h nie m a . w d r u ­ gim . W śród tego — cesarz z b ie ra p ie . niądze, potrzebne na w y k u p n ó zasta­

w io n y c h księstw .

W r. 1666 cesarz w y k u p ił zastaw. —*

30 m a ja owego ro k u o d b y ł się w Opo­

lu od po w ie dn i, u ro c z y s ty a k t, w obec­

ności de le gató w p o ls k ic h , fra n c u s k ic h i cesarskich. O pole i R a cib ó rz w r ó c iły zno w u pod w p ły w y niem ie ckie .

T a k to na prze strze ni 437 la t Opole trz y razy pod rz ą d a m i k o b ie t s ta n o w i­

ło o b ie k t p o lity k i, ra z p o ls k ie j czy ś lą . s kie j, a dw a razy na w e t e u ro p e jskie j...

*) H a u s d o rf: „D ie P ia ste n S chle­

siens“ — W ro c ła w 1933, str. 149.

* * ) D r. J. G o tts c h a lk : „D ie .o b e r­

schlesischen P iasten-herzöge in 12. u.

13. J a h rh u n d e rt“ — O pole 1931-; („D e r O be rsch le sier“ , n r 6).

* * * ) D r W ła d y s ła w D zię g ie l: „ U tr a ta księ stw a opolskiego i ra c ib o rs k ie g o przez L u d w ik ę M a rię w r. 1666“ — K ra k ó w 1936, P. A . N.

Wystawa królików w Katowicach

W Katowicach otw arta została d w u ­ dniowa w ystaw a królików , zorganizo­

w ana przez Stowarzyszenie śląskich ho­

dowców drobnego inw entarza, na której przedstawione zostało 17 ras tych poży­

tecznych zw ierzątek. D ział wyrobów ze skórek oraz w ełny króliczej uzupełnia!

pokaz.

N a zdjęciach k la tk i ze wspaniałym i okazami królików , oraz fragm ent działu produkcyjnego — lalka w sukience z w ełny angory, a obok niej puszysta do­

starczycielka tej wełny/

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ponadto prowadzone są prace w zakresie odbudowy szpitalnictw a, budynków adm inistracyjno-społecz- nych, zabezpieczania budynków za­.. b ytko w ych oraz odbudowy

Front domu Switalskiej z oknami wychodzącymi na ulicę Sienkiewicza został ubezpieczony przez „Sprytnego“ , „K a m il“ zaś zajął stanowisko przy drzwiach

Przy zanurzaniu się będzie on musiał przekroczyć strefę niebezpie­.. czeństwa dla zanurzających się łodzi podwodnych, oraz

„Święte Przymierze“ trzech mocarstw, które rozebrały Polskę, oraz Francji i szeregu państw drugorzędnych, uważało się za chrześcijańską ligę narodów, w

Wraz z'w yb itn y m rozwojem prawa międzynarodowego po pierwszej' wojnie światowej i- narodzeniem Ligi Narodów idea internacjonalizacji winna była, zdaniem wielu

dają życie nowemu pokoleniu lu ­ dzi urodzonych w mieście. To nowe pokolenie kształtowane jest w danym wypadku przy pomocy prawa rozszczepienia mieszańców

wa ludność nie zajmowała się oczywiście rybołówstwem, ani też nie spełniała żadnych funkcji, związanych z przyja­.. zdem turystów czy gości do miejscowego

Starsi będą się wzajem odwiedzać i pogadywać o sprawach świątecznych i sprawach dnia codziennego, od których trudno się oderwać.. A kiedy święta miną,