• Nie Znaleziono Wyników

Marek M. Kamiński New York University

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Marek M. Kamiński New York University"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

M arek M. Kamiński

New York University

ODPOWIEDŹ NA KOMENTARZE

H. KUBIAKA, J. REYKOWSKIEGO I J. URBANA1

Komentarze Hieronima Kubiaka, Janusza Reykowskiego i Jerzego U rbana przynoszą pewne nowe fakty oraz szereg opinii, zarówno krytycznych, jak i przychylnych moim tezom. Opinie te są często mocno rozbieżne. M oja odpowiedź dotyczy głównie opinii krytycznych i spraw, które wywołały najsilniejszą reakcję. Nie dyskutuję natomiast w tej odpowiedzi komentarza Adam a Przeworskiego, który stanowi niezależną, interesującą analizę porów­

nawczą ogólnie postawionego problemu „błędu reformującego dyktatora” . We wszystkich komentarzach występuje problem motywacji stojących za wyborem ordynacji opartej na regule większościowej z dogrywką (RWD).

Problem ten stanowi główny przedmiot dwóch pierwszych komentarzy. Bar­

dziej szczegółowe uwagi dotyczą zakwestionowania przyjętego przeze mnie rozumienia błędu (J. Reykowski) oraz znajomości ordynacji opartej na regule pojedynczego transferowalnego głosu (STV ) przez ekspertów PZPR (H. K u­

biak). Po drugie, istotnym motywem komentarza J. U rbana jest ocena i rekon­

strukcja intencji polityków rządzących Polską u schyłku lat osiemdziesiątych.

Po trzecie wreszcie, we wszystkich komentarzach pojawia się wątek potencjal­

nego wpływu innej ordynacji na „bieg historii”.

Zanim przystąpię do właściwej odpowiedzi, wrócę na chwilę do moich argumentów, raczej karykaturalnie odtworzonych przez H. Kubiaka. Nie m a u mnie bohaterów pozytywnych ani negatywnych. Osią wywodu jest natomiast analiza sytuacji decyzyjnej decydentów i liderów PZPR przed wyborami do

1 Dziękuję za uwagi Ewie Barlik, Jackowi Barlikowi, Stevenowi Bramsowi, Beade Dzięgielew- skiej, Janowi Grossowi, Mikołajowi Kamińskiemu i Antoniemu Sułkowi. Marii Teresie Kiszczak, Hieronimowi Kubiakowi, Adamowi Przeworskiemu, Januszowi Reykowskiemu i Jerzemu U rbano­

wi dziękuję za uwagę poświęconą moim argumentom i nadesłane komentarze. Szczególnie wdzięczny jestem Grzegorzowi Lissowskiemu za liczne szczegółowe uwagi i dyskusje telefoniczne, listowne i elektroniczne, oraz Redakcji „Studiów Socjologicznych” za pracę włożoną w zor­

ganizowanie niniejszego kolokwium.

(2)

Sejmu 1989 roku. W ybrano ordynację RW D , mimo że wśród wielu możliwych ordynacji istniała alternatywna opcja STV , korzystniejsza dla PZPR przy każdym rozwoju sytuacji. Zastosowanie ST V , przy podobnych zachowaniach wyborców, miałoby poważne konsekwencje dla rozwoju wydarzeń i zmieniło na tyle układ sił na rzecz PZPR, że mogłoby doprowadzić do „głębokiej odwilży”

zamiast „upadku systemu” . Sytuacja, w której wybór innej ordynacji mógł być kluczowy dla kursu historii, nie zaistniała jednak w próżni. Bez sprzyjającego kontekstu politycznego nie byłoby w ogóle wyborów. Sprzyjający kontekst polityczny nie stanowił jednak warunku wystarczającego do upadku systemu w tym właśnie momencie i w taki właśnie sposób.

B ł ę d y r z ą d z ą c y c h . J. Reykowski twierdzi w swoim komentarzu, że istotna część mojej tezy o błędach rządzących, jest funkcją psychologicznych skłonności autora, a także ograniczeń wynikających z braku pełnej informacji o kontekście decyzji. Nie kwestionując faktu, że wybór ordynacji większoś­

ciowej był błędem, autor komentarza uważa, że mechanizmy tego błędu były inne od opisanych.

Komentarz J. Reykowskiego zawiera nieuprawnione, moim zdaniem, zastosowanie psychologii do materii metodologii nauk politycznych. Jak to zostanie poniżej pokazane, pojęcie „błędu” jest skonstruowane w mojej analizie w kategoriach obiektywnych, tzn. opartych na pewnej metodologii badawczej, a niezależnych od psychologicznego i socjologicznego kontekstu decyzji.

„Podstawowy błąd atrybucji” prowadzi do stosowania przez obserwatora różnych schematów wyjaśniania, lub modeli, zależnie od jego osobistego zaangażowania lub punktu widzenia. N a przykład cudze błędy lub niegodziwo- ści chętnie wyjaśniamy poprzez odwołanie się do cech osobowości, a własne poprzez podkreślanie okoliczności zewnętrznych. M oja analiza prowadząca do sformułowania tezy o „błędnym wyborze ordynacji” opiera się na rekonstrukcji problemu decyzyjnego, jaki rozstrzygnąć musieli reprezentanci strony rządowej (decydenci i negocjatorzy) przy Okrągłym Stole, oraz na pokazaniu, że podjęta przez nich decyzja nie była optymalna, tzn. że istniała decyzja obiektywnie bardziej dla nich korzystna. Analiza ta nie odwołuje się do cech osobowości lub innych własności decydentów. Dyskusja na temat przyjętego modelu mogłaby dotyczyć adekwatności rekonstrukcji problemu decyzyjnego, a więc zbioru dostępnych decyzji, konsekwencji tych decyzji oraz sposobu wartościowania tych decyzji. Argumenty tego rodzaju nie pojawiają się jednak w komentarzach.

Zmienne, które tworzą mój model decyzyjny, są typowymi zmiennymi przyjmowanymi w politologii. Są więc funkcją zastosowanej metodologii, tj.

teorii gier, nie zaś osobowości czy pozycji obserwatora. Moje badanie mogłoby łatwo zostać przeprowadzone przez kogoś innego, kto dysponowałby od­

powiednią motywacją, wiedzą metodologiczną i zgromadziłby odpowiednią wiedzę o faktach. Oczywiście, można tu postawić zarzut o skrzywieniu poznaw­

(3)

czym zastosowanej metodologii. Taki zarzut musiałby jednak dotyczyć całej dyscypliny, całej armii badaczy, i niewątpliwie prowadziłby do dyskusji dość odległej od punktu startu.

Kwestia ta jest na tyle istotna, że omówię ją jeszcze raz, tym razem na podstawie najprostszego możliwego modelu decyzyjnego, który reprezentuje najważniejsze własności strukturalne sytuacji z 1989 roku (patrz tabela).

Stany świata - Decyzje

poparcie wyborcze PZPR: Wybrać RWD Wybrać STV

„małe” 0 1

„duże” 1 1

Reprezentanci strony rządowej mają do wyboru dwie decyzje (lub strategie):

wybrać ordynację RW D oraz wybrać ordynację STV. Możliwe są dwa stany świata: „małe” i „duże” poparcie kandydatów rządowych przeciw kandydatom Solidarności. Niezależnie od poziomu poparcia, wybór S T V gwarantuje PZPR i jej koalicjantom w obu izbach liczbę mandatów umożliwiającą zarówno wybór własnego prezydenta, jak i posiadającego niezbędną większość premiera.

W tabeli sytuacja ta jest reprezentowana symbolicznie przez wypłatę równą 1.

W ybór R W D prowadzi do podobnych konsekwencji jedynie przy poparciu

„dużym” (czyli bliskim Solidarności), a przy poparciu „małym” strona rządowa traci większość niezbędną do przeprowadzania w Sejmie swoich ustaw. W tabeli sytuacja ta jest reprezentowana przez wypłatę równą 0.

K ażda strategia o własnościach takich jak RW D określana jest w teorii gier mianem strategii słabo zdominowanej. W powyższym przykładzie strategia RW D jest zdominowana przez strategię ST V . Relacja dominacji oznacza, i jest to osią definicji błędu-jako-wyboru-strategii-słabo-zdominowanej, że decyzja RW D przynosi decydentowi w к a ż d ej sytuacji wypłatę nie wyższą niż decyzja ST V , a czasem może przynieść wypłatę niższą. Strategia słabo zdominowana, w przeciwieństwie do strategii silnie zdominowanej, w niektórych sytuacjach nie pogarsza wyniku. N a przykład przy założeniu, że poparcie będzie „duże” , tzn.

prawdopodobieństwo niskiego poparcia jest zerowe, wybór RW D versus S T V nie m a żadnego znaczenia. Tak więc zawyżona estymacja poparcia przez stronę rządową sprzyja podjęciu przezeń błędnej decyzji.

Rzeczywisty wybór był znacznie bardziej skomplikowany: każda ordynacja składa się wszak z wielu zmiennych, decydentem była grupa polityków raczej niż jednostka, estymacje poparcia dla PZPR zmieniały się też w czasie. Każdy bardziej realistyczny model m a jednak przynajmniej jedną cechę wspólną z powyżej przedstawionym, tzn. zawsze istnieje strategia, która dominuje nad strategią odpowiadającą rzeczywistemu wyborowi. Twierdzę więc, że umiejętne

(4)

posłużenie się aparatem teorii gier pozwoliłoby na konceptualizację problemu decyzyjnego w formie niekoniecznie identycznej, ale podobnej do powyżej przedstawionej i na odrzucenie słabo zdominowanej strategii RW D . Istnieją w politologii metody analizy, których zastosowanie przyniosłoby decydentom sukces. Decydenci i/lub ich doradcy metod tych najwyraźniej nie znali.

Kwestia znajomości reguły S T V przez decydentów jest interesująca, lecz nie kluczowa dla analizy. Wbrew stanowisku H. Kubiaka, nie można też tej kwestii rozstrzygnąć jednoznacznie poprzez „zapytanie Czesława Kiszczaka” i innych osób2. Zapytani, podobnie jak wszyscy uczestnicy wydarzeń 1989 roku, są skazani na popełnianie „podstawowego błędu atrybucji” (por. komentarz J.

Reykowskiego), a także m ają dodatkowe motywacje polityczne i prawne do przedstawiania swych działań i wiedzy w jak najbardziej korzystnym świetle.

Informacja „ja wiedziałem, ale inni nie słuchali” nie jest wiarygodna, jeśli nie jest poparta dokumentami i spójnymi relacjami osób trzecich (informacją wiarygodną jest np. informacja podana przez J. Reykowskiego o opracowaniu Andrzeja W erblana przewidującym porażkę PZPR). Dokumentów takich oraz relacji sugerujących znajomość S T V przez choćby jednego eksperta PZPR brakuje. Istnieją natomiast liczne świadectwa na rzecz tezy przeciwnej. Nazwa

„STV” nie pojawia się w ż a d n y m znanym mi dokumencie. F aktu tego nie można tłumaczyć tajnym trybem podejmowania decyzji, gdyż inne komponenty ordynacji wyborczej, a także wyniki sondaży, omawiane są w niezliczonej liczbie dokumentów, od ściśle tajnych do niemal jawnych. J. U rban stwierdza wprost (por. komentarz), że o „ ST V chyba nikt nie miał pojęcia”, brak jest także tego wątku w komentarzu J. Reykowskiego.

Uniknięcie błędu nie było łatwe. Podkreślam zresztą w swoim artykule, że decydenci komunistyczni i ich doradcy, mimo że nie znający teorii gier, wykazali podziwu godną pomysłowość w swoich analizach i spekulacjach,

„odkrywając” pewne metody istotnie w teorii gier stosowane. Nie potrafili jednak „odkryć” całej dyscypliny. J. Reykowski wspomina swój projekt ordynacji proporcjonalnej (PR) do Senatu i opisuje przebieg specjalnej narady zorganizowanej w tej sprawie przez generała Jaruzelskiego. Ten fragment komentarza ilustruje znakomicie m oją tezę. Po pierwsze, zastosowanie PR do Senatu nie zmieniłoby układu sił w sposób kluczowy, natomiast zmieniłoby ten układ zastosowanie PR w wyborach do Sejmu. Proponowany projekt dotyczył więc niewłaściwej izby. Po drugie, niedoceniona została siła organizacyjna Solidarności - co jest równoznaczne z zaniżeniem estymacji jej poparcia i o czym wspominałem jako o jednym ze źródeł obciążeń sondaży zaufania traktowanych jako sondaże przedwyborcze. Co najważniejsze jednak, zarzutem

2 Wszystkie osoby wymienione przez H. Kubiaka, a także inni decydenci i eksperci strony rządowej, otrzymały tekst artykułu (por. komentarz J. Urbana). N ikt nie zakwestionował tezy o braku znajomości STV.

(5)

podnoszonym przeciw PR było identyfikowanie kandydatów z partiami. Otóż osią mojego argumentu jest to, że ordynacja S T V , jako ordynacja zakładająca głosowanie na jednostki, n ie m i a ł a tej i innych wymienionych wad. S T V łączyła w sobie zalety głosowania na poszczególnych kandydatów versus niewygody głosowania na partie z komfortem podziału m andatów mniej więcej proporcjonalnym do głosów oddanych na kandydatów rządowych i solidarnoś­

ciowych. Opis J. Reykowskiego przynosi więc potwierdzenie pewnych sfor­

mułowanych przeze mnie hipotez. Jestem przekonany, że gdyby podczas opisanej narady w Belwederze przedstawiony został projekt ordynacji S T V do Sejmu (i, być może, do Senatu), ten właśnie projekt zostałby najprawdopodob­

niej zaakceptowany i ta właśnie ordynacja obowiązywałaby w wyborach 4 czerwca.

Komentarz H. K ubiaka nie wnosi wiele nowego do odpowiedzi na pytanie dlaczego wybrano ordynację większościową. A utor stwierdza arbitralnie, że obie negocjujące strony chciały takiej właśnie ordynacji nie mówiąc, dlaczego miałyby uważać ją za lepszą od S T V czy PR. Nie zauważa mojej analizy własności różnych ordynacji oraz gier parlamentarnych pokazującej, dlaczego S T V byłaby bezwzględnie korzystniejsza dla PZPR, a także - wobec niepew­

nych wyników wyborów - mogłaby być uważana za bezpieczniejszą przez Solidarność. Przytaczane argumenty wspierają natomiast inną tezę, mianowicie że obie negocjujące strony chciały wyborów i że będący ich wynikiem system uważały za „przejściowy”. Nikt jednak nie m a co do tego wątpliwości. Istotne jest, że szczegóły techniczne, w tym reguła głosowania, były właśnie przed­

miotem negocjacji, a to autor komentarza ignoruje.

I n t e n c j e r z ą d z ą c y c h . Ocena intencji polityków rządzących Polską u schyłka komunizmu jest niesłychanie trudna. Jak twierdzi Jerzy U rban, ich intencją była głęboka, tyle że ewolucyjna, zmiana systemu politycznego.

Rozmaite deklaracje generała Kiszczaka, premiera Rakowskiego, generała Jaruzelskiego, a także samego J. U rbana nie stanowią również właściwego wskaźnika ich intencji. N a przykład generał Jaruzelski mówił bowiem sojusz­

nikom to, co tamci chcieli usłyszeć.

Dziś mamy niewielkie możliwości sprawdzenia, w jakim stopniu wypowiedzi ówczesnych decydentów były strategiczną zasłoną dymną, a w jakim stopniu są motywowane strategicznie ich dzisiejsze wypowiedzi. W obu sytuacjach istniały, lub nadal istnieją, silne motywacje do ukrywania rzeczywistych przekonań bądź faktów. Problem „rzeczywistych intencji” dawnych decydentów, rozstrzygalny czy nie, pozostaje jednak ważny głównie dla ich sumień, a także dla decyzji sądowych w licznych procesach. Politycy rzadko posiadają wiarygodne „długo­

terminowe intencje”. Co więcej, poszukiwanie takich intencji jest przedsię­

wzięciem wątpliwej wartości. Działania polityków, komunistycznych i innych, zmierzają ku maksymalizacji posiadanej bądź oczekiwanej władzy, i są od­

powiedzią na zaistniałe i przewidywane warunki polityczne. Pomiędzy 1986

(6)

i 1988 rokiem liderzy PZPR doszli do wniosku, że taką odpowiedzią jest częściowe ustąpienie pola opozycji. Rozpatrywanie innych możliwych strate­

gii, w tym „wzmożenia represji” i „reformy bez Solidarności”, które miało miejsce, jest niemal definicyjnym elementem „gry w politykę”. Lektura zachowanych stenogramów posiedzeń Biura Politycznego PZPR potwierdza banalną hipotezę, że liderzy PZPR nie chcieli poprzez odwilż oddać władzy, chcieli ją właśnie dzięki odwilży zachować. W sytuacji przymrozka na Kremlu, np. udanego puczu przeciwko Gorbaczowowi, polityka dialogu z opozycją z pewnością prysłaby jak bańka mydlana. Podobnie jak po wprowadzeniu stanu wojennego w 1981 roku uzasadnieniem represji mogłaby być sowiecka presja, nazwana eufemistycznie „polską racją stanu”. Nie uważam więc, żeby założenie „dobrych intencji” polityków rządzących Polską u schyłku lat osiemdziesiątych pozwoliło nam lepiej zrozumieć ówczesne wydarzenia.

Zgadzam się natomiast z J. Urbanem, że reformy gospodarcze podjęte przez rząd premiera Rakowskiego, w szczególności ustawa o wolności gospodarczej, były działaniami poważnymi i bez precedensu w ramach bloku. Znaczenie tych reform zostało przyćmione przez późniejsze wydarzenia polityczne, a przede wszystkim przez bardziej radykalny i kompleksowy plan Balcerowicza.

D e t e r m i n i z m h i s t o r y c z n y . „Czy tak być musiało czy też mogło być inaczej?” Nie uważam, że hipoteza deterministyczna, będąca tylko jedną z możliwych hipotez, jest, jak sądzi J. Urban, metodologicznie uprzywilejowa­

na. Nie uważam stwierdzeń „Rewolucja Francuska lub Rosyjska musiały się wydarzyć” za oczywiste i nie wymagające demonstracji. Wprost przeciwnie, uważam założenie „oczywistości” sekwencji rzeczywistych wydarzeń historycz­

nych za przykład błędu rozumowania określanego mianem post hoc, ergo propter hoc. To właśnie stwierdzenie „coś musiało się wydarzyć i już!” wymaga, moim zdaniem, uzasadnienia. Niestety, nie możemy historii, jak programu symulacyjnego, „puścić” raz jeszcze, ze zmienionymi kilkoma parametrami, aby sprawdzić co mogłoby zajść. Pozostają nam środki metodologiczne mniej pewne niż te, którymi dysponuje fizyk, biolog czy ekonomista: spekulacja oparta na analogiach historycznych i teorii.

Spekulując więc, chciałbym wskazać na istnienie prostych faktów, które każdy zwolennik determinizmu historycznego powinien wyjaśnić. („Deter­

minizm” historii utożsamiam tu z „przewidywalnością” wydarzeń historycz­

nych, a nie ich racjonalizacją przeprowadzoną ex post.) Po pierwsze, upadek komunizmu nie został przewidziany przez znaczącą proporcję ekspertów.

Upadek komunizmu nie został też przewidziany przez rządzących i opozycję w Polsce i innych krajach bloku sowieckiego. Istnienie trafnych prognoz byłoby mocnym argumentem na rzecz determinizmu. Ich brak podnosi natomiast następujące pytanie: cóż to za teoria, która jest jedynie zdolna do stwierdzenia

p o f a k c i e , że „to się musiało wydarzyć”?

(7)

Po drugie, socjalizm realny doświadczył wielu kryzysów, które jednak nie doprowadziły do upadku systemu. Czy można wiarygodnie wytłumaczyć różnice pomiędzy kryzysami 1956,1968,1970,1976 i 1980 roku a rokiem 1989?

K ażda teoria deterministyczna, zastosowana do tych wydarzeń, powinna prawidłowo przewidzieć nie tylko rzeczywisty krach systemu, ale i jego brak w sytuacji uznanej za kryzysową.

Po trzecie, zaledwie w cztery lata po upadku ustroju, historia spłatała nam kolejnego figla. Zgadzam się z J. Reykowskim, że specyficzne właściwości ordynacji wyborczej z 1989 roku zamaskowały fakt, iż upadający reżim dysponował wcale pokaźnym poparciem. Poparcie to, po pierwszych chudych latach reform, jeszcze wzrosło. Wybory 1993 roku pokazały, że postkomuniści i ich sojusznicy z PSL mogą wygrać również i w demokratycznych wyborach.

Wybory te odbyły się skądinąd w zgodzie z kalendarzem Okrągłego Stołu, dokładnie po czterech latach. Bez przejęcia władzy przez Solidarność w 1989 roku, postkomunistom byłoby co prawda trudniej obrócić na swoją korzyść społeczne koszty reform Balcerowicza, jednak nie doświadczyliby oni, z drugiej strony, rozpadu całego aparatu propagandowego i organizacyjnego, co miało miejsce na przełomie 1989 i 1990 roku. „Międzyepoka”, która nastąpiła po 1989, mimo kryzysu PZPR, mogłaby więc upłynąć pod rządami słabej koalicji (post)komunistycznej. Jest natomiast całkiem możliwe, że „rok 1993”, tzn.

wzmocnienie pozycji postkomunistów, pojawiłby się w jakiejś formie wcześniej czy później. Przy takim scenariuszu wydarzeń skala zmian w Polsce i w pozo­

stałych krajach bloku byłaby zapewne mniejsza.

Najciekawszym głosem ostatnich lat w debacie determinizmu z indetermini- zmem jest teoria rewolucji Timora K urana (1989, 1991). Przynosi ona następu­

jącą tezę: kłopoty z przewidywalnością rewolucji są konsekwencją fundamental­

nych właściwości ich łańcuchowej dynamiki. Pomijając szczegóły i upraszczając nieco, pomysł K urana jest następujący. W sytuacji „potencjalnie rewolucyjnej”

w mniej lub bardziej opresyjnym reżimie, obywatele niechętnie ujawniają swoją gotowość do działania. Im więcej jednostek przyłącza się jednak do rewolucji, tym mniejsze opory m ają inni z ujawnianiem swoich preferencji. Stąd łańcucho­

wy charakter wydarzeń: przyłączające się jednostki indukują do działania następne. Problem polega jednak na tym, że w dowolnym momencie obserwa­

tor zewnętrzny „widzi” jedynie tych, którzy się już przyłączyli i nie wie nic o gotowości do działania pozostałych. Może być ona duża, może też być niewielka. Aż do momentu, w którym liczba rewolucjonistów przekroczy masę krytyczną, nie można więc rozróżnić sytuacji, w której istnieje odpowiedni potencjał rewolucyjny od sytuacji, w której ten potencjał jest niewielki. Teoria ta wyjaśnia zarówno kłopoty z przewidywaniem rewoluq'i, jak i z odróżnianiem rzeczywistych rewolucji od rewolucji niedoszłych. Kłopotów takich doświad­

czyli nawet najlepiej poinformowani wodzowie rewolucji, jak Lenin w przede­

dniu Rewolucji Październikowej lub Lech Wałęsa przed wyborami 1989 roku.

(8)

W świetle teorii K urana to, że zostaliśmy zaskoczeni przez rewolucję w bloku sowieckim, nie powinno być dla nas niespodzianką. Indeterminizm jest bowiem regułą, nie wyjątkiem. Twierdzenie to, w przeciwieństwie do tezy o nieuchronności upadku komunizmu, nie powstało jednak jako reakcja na wydarzenia. Pierwsza wersja teorii K urana została opublikowana w piśmie

„Public Choice” w początkach 1989 roku...

P o d s u m o w a n i e . Wybory 1989 roku, oprócz obalenia komunizmu, przyniosły nam dodatkowe, przewrotne przesłanie. Wybór instytucji politycz­

nych, takich jak ordynacja wyborcza, może wpłynąć na bieg wydarzeń politycz­

nych. Instytucje te, lub inaczej mówiąc reguły gry w demokrację, stoją w samym sercu zainteresowania i analizy współczesnych nauk politycznych. Najważniej­

sze z nich, konstytucje i ordynacje wyborcze, zarówno na poziomie centralnym, jak i lokalnym, m ogą być świadomie kształtowane przez obywateli. Ich suma

tworzy państwo i określa strukturalne ramy jego polityki.

Wbrew opinii H. K ubiaka uważam, że nie wszystkie kwestie teorii głosowa­

nia „zostały już dawno rozstrzygnięte” w skądinąd dobrej książce Richarda S.

Katza. Dziś szczególnie zaskakujące właściwości reguł gry w demokrację ujawniają się w krajach postkomunistycznych. W Polsce wybory 1993 roku przyniosły np. odwrócenie ról pomiędzy beneficjentami ordynacji wyborczej.

Poparcie dla głównych partii zmieniło się w stosunkowo niedużym stopniu, natomiast główne zmiany dotyczyły ordynacji wyborczej oraz organizacji sceny politycznej. Zmiany te wywarły decydujący wpływ na powyborczy układ sił w 1993 roku i umożliwiły w efekcie koalicji SLD/PSL uformowanie silnego rządu dysponującego 65,9% m andatów Sejmowych pomimo uzyskania jedynie przez obie partie łącznie 35,8% głosów (patrz Kamiński i Gryz, 1997).

Kardynalnym celem nauk politycznych jest rekonstrukcja owych hipotetycz­

nych wpływów różnych instytucji demokratycznych i poszukiwanie takich instytucji, które służą obywatelom najlepiej.

Literatura

Kamiński, M arek M ., przy współpracy Jarosława Gryzą. 1997. Koalicje wyborcze: Lekcja 1993 roku. W: Jacek Wasilewski (wyd.) Zbiorowi aktorzy polskiej polityki. Warszawa: ISP PAN (w druku).

K uran, Timor. 1989. Sparks and Prairie Fires: A Theory o f Unanticipated Political Revolution. „Public Choice” 61 (1): 41—74.

K uran, Timor. 1991. The East European Revolution o f 1989: Is It Surprising that We Were Surprised? „American Economic Review” 81 (May): 121-125.

Cytaty

Powiązane dokumenty

In this particular case, my graphic images from Open Score for Zygmunt Krauze are going to be physically scanned by computer and used to generate a musical track which Krauze

Główne parametry ordynacji wyborczej do Sejmu w wyborach 1993 oraz ordynacji alternatywnej z 1991 roku..

Jeśli świeżak radzi sobie szczególnie dobrze, jego Ameryka może zostać skrócona i szybko staje się on grypsującym.. Słabe wyniki owocują dłuższym okresem testów

M etoda param etryczna może zostać przedstaw iona w taki sposób, że ilość dobra otrzymywanego przez wierzyciela jest funkcją jego roszczenia oraz dodatkow ego

Głównym wynikiem niniejszego artykułu dla ośrodkowych przestrzeni typów jest twierdzenie mówiące, że wewnątrz klasy wszystkich ciągłych m etod, d an a m etoda jest

Kupując rower, należy sprawdzić czy jest on wyposażony we wszystkie elementy mające wpływ na bezpieczeństwo jazdy... Możesz również dodatkowo wyposażyć rower w

Temat oraz wszystkie wysyłane przeze mnie zadania i polecenia proszę zapisywać w zeszycie przedmiotowym.. Dotyczyć to będzie tematu poniżej oraz

Temat oraz wszystkie wysyłane przeze mnie zadania i polecenia proszę zapisywać w zeszycie przedmiotowym.. Dotyczyć to będzie tematu poniżej oraz