• Nie Znaleziono Wyników

Jeśli nie będzie się planowało, że się coś zrobi, to się tego nie zrobi na pewno

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Jeśli nie będzie się planowało, że się coś zrobi, to się tego nie zrobi na pewno"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Jeśli nie będzie się planowało, że się coś zrobi, to się tego nie zrobi na pewno…

W

YWIAD Z PANIĄ

M

ARIĄ

S

TOLIŃSKĄ

Jakim dzieckiem była pani dyrektor? Jaki instrument stoi w jej mieszkaniu?

Co powiedziała jej pewna uczennica? W jaki sposób zmotywować się samemu do pracy?

Wreszcie – po co nam marzenia?

Jak brzmi odpowiedź na te i inne pytania postawione przez prowadzących? Co opowiedziała nam o sobie nasza rozmówczyni? Przeczytajcie wywiad z panią Marią Stolińską, którego udzieliła dla Kuźni Literackiej.

Rozmawiali: Dawid Pilarski i Szymon Łagosz z klasy 8a

Dawid Pilarski (DP):

Dziś możemy porozmawiać z nauczycielem o ogromnym doświadczeniu, z wieloletnim wicedyrektorem wcześniej Publicznego Gimnazjum im. Janusza Korczaka, a następnie Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Brzesku – pani mgr Maria Stolińska.

Dzień dobry pani dyrektor.

p. Maria Stolińska (MS):

Dzień dobry

Szymon Łagosz (SŁ):

Cieszymy się, że możemy z panią porozmawiać. Na początek chciałbym zadać pani może trochę osobiste pytanie. Pracuje pani z nami, z dziećmi, z młodzieżą. Chciałbym zapytać, jakim pani była dzieckiem, dziewczyną?

(MS): Hm… Na pewno byłam bardzo rozgadanym dzieckiem. Natomiast potem zrobiłam się trochę poważniejsza. Byłam trochę nudnie grzeczną dziewczyną. O, tak bym wam powiedziała.

Byłam przewodniczącą w samorządu w liceum. Nie bardzo jest o czym opowiadać. Bardzo grzeczna byłam.

(2)

(SŁ): Uczy pani matematyki. Kiedy zaczęły dawać o sobie znać w pani życiu upodobania do tego przedmiotu czy też przedmiotów ścisłych? Czy matematyka od zawsze była pani pasją?

(MS): Gdy byłam trochę młodsza od was, czyli w V klasie szkoły podstawowej, to nasza szkoła realizowała wtedy taki projekt – gminną klasę specjalną dla matematyków. Uczniowie poddawani byli testom zarówno na inteligencję, jak i testom ściśle matematycznym. Utworzono na tej podstawie klasę matematyczną, w której uczyłam się od VI do VIII klasy. Mieliśmy specjalny program z matematyki, braliśmy udział w różnych konkursach. Mieliśmy popołudniami dodatkowe i obowiązkowe zajęcia z szachów oraz brydża sportowego, uczyliśmy się drugiego języka obcego, co wtedy było ewenementem, bo to był język niemiecki, a wszyscy uczyliśmy się w szkołach obowiązkowo języka rosyjskiego. Także to spotkanie z matematyką rzeczywiście wcześnie się zaczęło. W liceum znakomita większość osób z tej naszej klasy, wiadomo, wybrała klasę matematyczno-fizyczną, tak to się wtedy nazywało. No a potem były studia, też w tym kierunku. Większość z nas podjęła studia wyższe. Właściwie prawie cała klasa to byli przyszli studenci szkół technicznych, tych związanych z matematyką.

(DP): A proszę opowiedzieć, jak zaczęła się pani przygoda z nauczaniem? Czy ktoś panią zainspirował do podjęcia tego kierunku pracy?

(MS): Tak naprawdę ten wybór trochę był spowodowany tym, że po moich studiach nie bardzo można było znaleźć w Brzesku pracę. Ukończyłam studia na informatyce, jak wiecie, a matematykę studiowałam jako drugi kierunek. Przyjmowano nas na piąty rok matematyki, bo nie było wielkich różnic programowych. To było wtedy takie naturalne, że jak chce się wrócić do Brzeska, to najlepiej uczyć w szkole. Zresztą moja ulubiona ciocia była nauczycielką języka polskiego w Tarnowie i chyba tak to się potoczyło, że pomyślałam właśnie o nauczaniu. A jak się już zacznie uczyć, to potem trudno zrezygnować. Dostałam kiedyś nawet propozycję pracy w przedsiębiorstwie ZETO, ono wtedy dopiero powstawało, a moja pierwsza klasa, którą prowadziłam od IV klasy, była w VI klasie. W ZETO miałam pracować na stanowisku kierowniczym, ale tak sobie pomyślałam: „No jak to tak, zostawić tych swoich uczniów, tych swoich wychowanków, tak sobie pójść do zakładu pracy i z maszynami pracować”.

Stwierdziłam, że nie chcę. No i tak już zostało (śmiech).

(3)

(DP): Jak dziś wspomina pani swoje początki zawodowe?

(MS): Każdy nauczyciel, gdy przyjdzie pierwszy raz na salę gimnastyczną 1 września i zobaczy tłum młodych ludzi, których nie zna, to na pewno ma takie specyficzne samopoczucie.

Niepewność, jak to się potoczy, jak sobie poradzi, jak się dogada z młodzieżą, jak to będzie wyglądało na lekcjach, czy potrafi zainteresować młodzież przedmiotem, którego uczy. Ja na pewno na początku pracy byłam zdecydowanie bardziej wymagająca niż teraz, bo pewne rzeczy mi się po prostu nie mieściły w głowie. Na przykład, że można nie wiedzieć czegoś oczywistego i prostego z matematyki. Ale swoje początki bardzo mile wspominam. Zresztą pewnie każdy nauczyciel bardzo mile wspomina swoją pierwsza klasę. Z uczniami pierwszej klasy, którą uczyłam, mam pewien kontakt i bardzo jestem do tej pierwszej grupy moich uczniów przywiązana. Pozostaje sentyment do swojej pierwszej klasy, której było się wychowawcą.

(SŁ): Ukończyła pani również studia o kierunku informatycznym – o czym pani też wspomniała wcześniej – która dziedzina jest pani bliższa?

(MS): W tej chwili z informatyką mamy do czynienia wszędzie. Kiedy ja studiowałam, to informatyka była jakby dziedziną matematyki teoretycznej. To były blade początki informatyki, a komputery to były szafy wielkości, no ja wiem, dzisiejszych szaf ubraniowych (śmiech) i widywaliśmy je przez szybę. Programy pisało się w językach programowania, drukowało się specjalne karty, które się zanosiło do czytnika, a po tygodniu dostawało się wydruk, na którym się okazywało, że na 115 stronie zamiast przecinka była kropka i trzeba było całą pracę wykonywać od początku. To, jak dzisiaj się programuje, wtedy wydawało się nierealne, zupełnie nierealne. Dlatego trudno było wtedy oddzielić informatykę od matematyki.

Nie mieliśmy żadnych różnic programowych między matematyką a informatyką, poza dydaktyką i praktykami, na przykład w szkołach. Ta nasza dziedzina wtedy to była czysta matematyka. Więc matematyka jest mi bliższa zdecydowanie i zawsze chciałam uczyć matematyki. Miałam taki czas, że uczyłam też informatyki. Najpierw przez rok w liceum, a potem u nas w gimnazjum. Później było więcej klas i była potrzeba nauczania matematyki.

Tak zaczęłam jej uczyć na stałe.

(4)

(SŁ): Matematyka to przedmiot ścisły, ale może spłatała pani kiedyś figla? Zdarzyła się kiedyś sytuacja, w której matematyka nie dała się pani ujarzmić? Proszę nam o tym opowiedzieć?

(MS): No właśnie, to jest pytanie, w odpowiedzi na które widać, że wolę uczyć matematyki.

Jej nauczanie jest przewidywalne. Nie miałam takiego momentu w czasie własnej nauki ani w nauczaniu uczniów, w którym matematyka zaskoczyłaby mnie. Takiej sytuacji nie było.

Natomiast bez wątpienia informatyka jest taką dziedziną, że trzeba się nieraz zmierzyć z tym, że się nie jest wszechwiedzącym i trzeba umieć powiedzieć, że się czegoś nie wie. No bo tak naprawdę to jest dziedzina, która się błyskawicznie rozwija i w wielu aspektach bez wątpienia uczniowie są nawet bardziej w tej chwili zaangażowani w tę dziedzinę i obeznani niż nauczyciele. W związku z tym w informatyce mogłoby się coś takiego zdarzyć, że spłatałaby ona figla nauczycielowi.

(DP): Nie chcemy tu wypominać czasu pracy, ale bardzo długo jest już pani nauczycielem i nie od dziś wiadomo, że każde pokolenie rządzi się swoimi prawami. Jakie różnice dziś dostrzega pani między uczniami, z którymi pracowała pani na początku a uczniami, których uczy pani teraz?

(MS): Kiedy zaczynałam pracę dawno temu, tak jak mówicie, to zdecydowanie była w szkole większa – jak to nazwać – dyscyplina. Może nawet nie tyle dyscyplina. Po prostu uczniowie szerokim łukiem omijali pokój nauczycielski. Absolutnie nie chcieli się tam pojawiać. Chyba obawiali się, czy ja wiem, konsekwencji ze strony rodziców. Na przykład, jeżeli w szkole zachowaliby się nie tak, jak należy albo dostaliby słabszą ocenę. W tej chwili, tak sądzę, że panuje większe rozluźnienie pod tym względem, czyli uczniowie są bardziej beztroscy, swobodni. Druga strona medalu jest taka, że dawniej uczniowie mieli dużo mniej różnych bodźców zewnętrznych. Wy macie dziś ogromny napływ informacji, bombardowani jesteście tymi wiadomościami w telefonach, tabletach, komputerach, w telewizji. Kiedyś były dwa programy telewizyjne, gazety i encyklopedie, kiedy chciało czegoś dowiedzieć. W tej chwili każdy w telefonie znajdzie wiadomości z całego świata i z różnych dziedzin. Bez wątpienia pod tym względem teraz młodzież ma trudniej, mimo wszystko.

(5)

(DP): To ogromne doświadczenie w pracy z uczniami pozwoliło pani z pewnością dobrze poznać naturę ucznia. Co, według pani, jest dla nas, uczniów, najlepszą motywacją w nauce, gdy pojawia się zniechęcenie?

(MS): Myślę, że świadomość celu powinna być takim najlepszym sposobem na motywowanie się. Gdy mamy dobrze ukierunkowaną swoja pracę, dobrze przemyślane to, co chcemy robić kiedyś w życiu, to wtedy łatwiej się zmotywować. Na pewno też dobrze jest, jakby to powiedzieć, nie brać sobie do serca tak bardzo pojedynczych porażek, trzeba się umieć mierzyć z tym, co nas czeka. Życie jest coraz trudniejsze. Nie będziecie mieli na pewno łatwiej, gdy będziecie starsi i w związku z tym trzeba szukać pomocy – u kolegów, koleżanek, rodziców, u nauczycieli oczywiście też. Natomiast, żeby się nie zniechęcać tak łatwo, na pewno trzeba przemyśleć dobrze to, co chcemy kiedyś robić.

(SŁ): Zapewne spotkało panią wiele zaskakujących sytuacji z uczniami i słyszała pani wiele. Jakie słowa ucznia wspomina pani najmilej? Czy są takie? Może się pani z nami podzielić tym wspomnieniem?

(MS): Słyszałam wiele, rzeczywiście (śmiech). Myślę, że najmilej wspominam takie spotkanie z uczennicą, która jest już zupełnie dorosła. Kiedyś powiedziała, że zdała maturę z matematyki dzięki lekcjom tego przedmiotu w gimnazjum. To było wtedy jeszcze gimnazjum, które prowadziłam. To taki miód na serce każdego nauczyciela, kiedy wie, że to, co robi, trafia do uczniów. Nie jestem specjalnie pamiętliwa, ale to na pewno sprawiło mi dużą przyjemność.

(SŁ): Ostatnie pytanie dotyczące pracy. Zakładamy, że jest coś w pani pracy, za czym może pani tęsknić. Co mogłoby to być?

(MS): To na pewno kontakt z młodymi ludźmi. To jest coś, co pozwala nie czuć się takim bardzo dorosłym, starszym. Gdy mamy kontakt z młodymi ludźmi, to się tak szybko nie starzejemy, jak gdybyśmy pracowali tylko z maszynami. Więc tego na pewno będzie mi brakowało. Dlatego zapewne nie będę tak całkiem porzucać kontaktów z młodzieżą.

Chciałabym organizować spotkania w mniejszym gronie.

(6)

(DP): Słowo się rzekło, więc teraz zapytam o coś, co nie dotyczy już szkoły. Dowiedzieliśmy się, że grała pani na pianinie czy też fortepianie? To zaskakujące. Jaki to był dokładnie instrument, kiedy uczyła się pani grać i czy nadal pani grywa?

(MS): Uczyłam się w społecznym ognisku muzycznym. Tak to się wtedy nazywało. Nie było szkół muzycznych ani w Brzesku, ani w Bochni, tylko ogniska muzyczne. Uczyłam się w klasie fortepianu. Fortepian i pianino to w zasadzie ten sam instrument. Różnica polega na ułożeniu strun. Trudno sobie wyobrazić, aby w mieszkaniach w bloku – a ja mieszkałam w bloku – było miejsce na postawienie fortepianu. Zresztą zarówno fortepiany jak i pianina to są drogie instrumenty i mało kto mógłby sobie pozwolić wtedy na kupno fortepianu do mieszkania. Dziś to bardziej możliwe. Ja, owszem, mam pianino. Uczyłam się grać prawie 10 lat i miałam wspaniałą panią profesor z przedwojennej szkoły krakowskiej, z naszej szkoły muzycznej.

Moja nauka trwała od II klasy szkoły podstawowej do III liceum. Skończyła się w momencie, kiedy pani profesor zachorowała i przestała już udzielać lekcji. Gdy rozpoczęłam studia, to nie miałam gdzie ćwiczyć. Pianino mam w tej chwili u siebie w mieszkaniu, w bloku. Miałam jednak sąsiadów, którym przeszkadzało to, że gram i tak się stało, że nie gram już prawie 30 lat. Jedna z myśli, która mi towarzyszy, to ta, że będę grała, jak już przejdę na emeryturę, bo będę mogła grać do południa, a nie w takich porach, kiedy to przeszkadza sąsiadom. Kiedy sąsiedzi będą w pracy, to ja będę sobie mogła spokojnie wrócić do muzyki.

(DP): Z pewnością ma pani niejedno marzenie, które chciałaby pani zrealizować? Może się pani z nami podzielić jednym z nich? Co to takiego?

(MS): Od jakiegoś czasu już realizuję marzenia dotyczące podróży. To nawet nie chodzi o podróżowanie w bardzo odległe zakątki świata. Chodzi o planowanie tych podróży, odbywanie ich, a potem tworzenie pamiątkowych książek. Fotoksiążki teraz są w modzie, nie wywołuje się zdjęć. To jest to, o czym zawsze marzyłam – podróże. Póki nie było warunków, aby wyjeżdżać, to marzenie musiało być odłożone. Teraz od około 10 lat odbywam 2 lub 3 podróże w roku po Europie, po miastach i różnych terenach związanych z kulturą europejską.

Jest ciągle tyle rzeczy do zobaczenia, że na pewno życia nie starczy, aby wszystkie poznać.

Mam więc o czym myśleć i nad czym dywagować – gdzie się wybrać, co zobaczyć. To jest to, co na pewno będę chciała robić w najbliższym czasie.

(7)

(SŁ): Wiemy już nieco o pani marzeniach, ale z pewnością są jeszcze rzeczy, które zwyczajnie lubi pani robić wolnym czasie, kiedy nie zajmuje pani szkoła? Co to takiego?

(MS): Przede wszystkim jest to czytanie książek. Kiedy czytam, to moja rodzina już wie, że nie porozmawia ze mną wówczas, bo jestem poza zasięgiem. Gdy jakaś książka mnie wciągnie, jak to się mówi, to tak jakby mnie nie było w domu. No i czytam seriami, czyli gdy trafię na autora, który mi się spodoba, to czytam kilka jego tytułów. W waszym wieku były to na przykład książki o Tomku1, wszystkie po kolei, potem Trylogia Henryka Sienkiewicza, cała od A do Z i inne utwory, takie jak na przykład powieści Jacka Londona2. Aktualnie czytam wszystko, co napisała nasza noblistka3. Czytam rzeczywiście dużo. To jest to, co lubię. Został mi też sentyment do muzyki poważnej, więc słucham koncertów i opery. Kiedy byłam młoda nie wydawało mi się możliwe, żeby słuchać śpiewaków operowych, a teraz owszem, bardzo lubię. Bywam też na koncertach w filharmonii czy w Centrum Kongresowym w Krakowie.

To lubię robić w wolnym czasie.

(SŁ): Z tego, o czym pani opowiada bije optymizm i spokój. Chciałbym więc zapytać, jaka jest pani recepta na szczęście?

(MS): No właśnie, optymizm. Zdecydowanie od urodzenia byłam optymistką i byłam nastawiona, że szklanka jest w połowie pełna, a nie w połowie pusta. Myślę, że to jest takie podejście, które ułatwia radzenie sobie z kłopotami. Bardzo ważne jest też wsparcie rodziny.

Ja mam duża rodzinę i zdecydowanie ona jest dla mnie najważniejsza.

(DP): Czy na koniec mogłaby się pani podzielić własnym przesłaniem, które chciałaby pani przekazać wszystkim uczniom?

(MS): Moi drodzy, na pewno trzeba mieć marzenia i trzeba wszystko robić, żeby te marzenia zrealizować. Jeśli się nie będzie planowało, że się coś zrobi, to się tego nie zrobi na pewno.

A gdy się o czymś zamarzy, usiądzie i pomyśli, jak to zrobić, to wszystko jest do zrealizowania.

I tego wam życzę.

1 Cykl powieści dla młodzieży o Tomku Wilmowskim obejmuje dziesięć powieści przygodowo-podróżniczych autorstwa Alfreda Szklarskiego. Cykl ten opowiada o przygodach młodego podróżnika i łowcy zwierząt Tomka Wilmowskiego i jego przyjaciół. Akcja utworów toczy się na początku XX wieku w Australii, Azji, Afryce i obu Amerykach.

2 Amerykański pisarz, jego utwory to np. Wilk morski, Zew krwi, Martin Eden, Biały Kieł.

3 Olga Tokarczuk, napisała m.in.: Podróż ludzi Księgi, Bieguni, Księgi Jakubowe, Opowiadania bizarne.

(8)

(DP): Postaramy się zapamiętać te słowa. Pani dyrektor, bardzo się cieszymy i jeszcze raz dziękujemy, że zgodziła się pani na udzielenie nam wywiadu.

(MS): Dziękuję wam bardzo.

(SŁ): Serdecznie dziękujemy za rozmowę.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wskazani uczniowi, gdy wykonają zadania, muszą niezwłocznie przesłać wyniki przez komunikator na e-dzienniku, lub mailem na adres:!. matematyka2LOpm@gmail.com skan

Zwracając się do wszystkich, Ojciec Święty raz jeszcze powtarza słowa Chrystusa: „Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by

Widać już, że coś się zmieniło i zmienia się z dnia na dzień.. Co znaczy, gdy przyjdzie odpowiedni człowiek na odpowiednie

Trochę lepiej przedstawia się sprawa samej stolicy Roztocza i jednej z „pereł polskiego Renesansu” - Zamościa, ale publikacje na temat tego miasta są już w

NNiiee pprrzzyy-- jjęęttoo uucchhwwaałł ddoottyycczząąccyycchh sspprraaww oossoo-- bboowwyycchh,, m m..iinn..:: pprrzzyyzznnaanniiaa pprraaww wwyykkoonnyywwaanniiaa

Konsekwencje upadków postrzegane poprzez pryzmat (i) wyłącznie symptomów: złama- nia bioder, bliższego końca kości udowej oraz inne złamania i urazy; (ii) symptomów i interakcji

nieszczęśliwą minę, że obelgi więzną mi w gardle. I im dłużej doktor Dusseldorf milczy ze swoją zmartwioną miną, tym bardziej ja czuję się

Nikt nie może dwom panom służyć, gdyż albo jednego nienawidzić będzie, a drugiego miłować, albo jednego trzymać się będzie, a drugim pogardzi. Nie możecie Bogu służyć