ogólne, ale ciekawe jest w stęp n e studium W. D ł u g o b o r s k i e g o „N apływ siły roboczej d o przem ysłu w krajach Europy W schodniej”, bardzo interesujące A. Z a r - n o w s k i e j „Zmiany struktury społeczno-zaw odow ej ludności ziem polskich na tle Europy Środkow ej”. R ów nie interesujący m ateriał o kadrze technicznej w prze
m yśle K rólestw a Polskiego zam ieściła J. B i e n i a r z ó w n a , szkoda tylko, że jest to m ateriał oparty w zasadzie n a jednym tylk o źródle — sp isie techników gubernii Królestwa Polskiego z 1899 r. N iezw ykle frapująco przedstaw ia się m ateriał ze
brany przez D. G a w i n o w ą , pochodzący z rejestru patentów w latach 1815—1803.
Jest to sięgnięcie p o nowe źródło, którego w artość Informacyjna — dzięki D. Gawi- nowej — okazała się ogromna.
Sprzeciw budzi jedynie opracowanie J. P a z d u r a . Przede w szystkim tytuł n ie bardzo odpowiada (treści — sugeruje bowiem , że otrzymam y analizę prasy tech nicznej jako źródła historycznego, a tym czasem artykuł jest p o prostu przeglądem polskiej prasy technicznej w X IX w., z którego n ie w ynikają żadne w skazów ki m e
todyczne. Na s. 299 autor wyraża pogląd, że „przedstawiciele tych sam ych grup za
w odow ych m ogli reprezentować postulaty postępu technicznego, jeżeli pracow ali w tzw. ruchu lu b placówkach badaw czych i doświadczalnych, albo przeciw nie — in te
resy kapitału finansow ego, jeżeli b y li w łaścicielam i przedsiębiorstw, akcjonariusza
mi lub członkam i rad nadzorczych”. Pom ijając dość niejasną stylistyk ę (czy można
„reprezentować postulaty”? — idzie raczej o ich prezentację, albo p o prostu „postu
low anie postępu (technicznego”?), to czy n ie jest zaw iłą dialektyką stw ierdzenie, że jeśli ktoś jest kapitalistą, ito autom atycznie n ie jest rzecznikiem postępu technicz
nego, bo o to chyba idzie?
Trzecią część zam yka socjologiczne ujęcie zagadnienia wynalazczości i zaw o
dów technicznych, autorstwa T. M a c i e j k i . Warto dodać, że m ateriał statystyczny, zawarty w recenzowanym tom ie, w porównaniu z dwom a pierw szym i został znacznie lepiej opracowany i przedstaw iony.
Mimo w skazanych w ątpliw ości, jakie najczęściej towarzyszą zbiorom prac w ielu różnych autorów, n ie zaw sze od daw na z e sobą współpracujących, książka jest pozycją cenną, zw łaszcza ze w zględu na rozszerzenie problem atyki przewrotu technicznego, industrializacji czy rew olucji przem ysłow ej. S zczególnie w arte kontynuacji są bada
nia nad strukturą zawodow ą, kadrą techniczną i zawodami technicznym i, a może także — adm inistracją w przem yśle, handlu i bankach, nad prasą techniczną oraz w ynalazczością.
Jan G odlew sk i
P aul V y s n ÿ , N eo-S lavism and th e Czechs 1898—1914, Cambridge U niversity Press, Cam bridge 1977, s. XIV, 287, 1 mapa w tekście.
Monografia niniejsza w yszła spod pióra Czecha, w ykładow cy dziejów najnow szych na szkockim uniw ersytecie w St. Andrews. Autor rozpoczyna od stw ierdzenia, że naród czeski, który staracił niepodległość po k lęsce pod Białą Górą w 1620 r., po
zornie ty lk o pogodził się z losem . Nawrót uświadom ienia narodowego zaczął się w latach trzydziestych X IX w. Jego przywódcy zaw sze ogromnie ostrożni w ocenie rzeczywistości n ie przyspieszali i n ie pogłębiali tego procesu. Przede w szystkim dą
żyli do rozbudow y czeskiego potencjału gospodarczego, deklarując rów nocześnie p eł
ną lojalność w stosunku d o panującej dynastii. Na dalszym planie staw iali zagad
nienie w ypracow ania takiego programu politycznego, który by doprowadził do stop
niow ego uniezależnienia się krajów korony św . Wacława.
Próbę umiędzynarodowienia problem u czeskiego stanow ił udział Czechów w tzw.
neoslawizm ie. Przejściow y ten epizod poza iterenem Czech n ie przyciągał dotąd ba
daczy. Autor oparł się na archiwaliach, częściow o opublikowanych, austriackich.
czeskich, rosyjskich i brytyjskich; .przejrzyście omówił literaturę przedmiotu. Po
zycje polskie ograniczył zaledwie do kilku autorów, mimo to nie zawahał się przed kategorycznymi sformułowaniami odnośnie postawy Polaków w życiu polityczno- -społecznym Austro-Węgier i ich stosunku do Rosji. To ostatnie w przekonaniu V y s n y ’ e g o w ogromnej mierze przyczyniło się do załamania ruchu neosłowiań- skiego.
Już p ierw si budziciele narodowej św iadom ości czeskiej, Palacky i HavliSek- Borovsky g łosili ideę jedności narodów słow iańskich zam ieszkujących Europę środ
kową. W przyszłości w inny by one utw orzyć część federalnego państwa austriac
kiego, w olnego zarówno od w pływ ów niem ieckich jak i rosyjskich. Kiedy jednak Prusy zatrium fowały w zw ycięskich w ojnach z Austrią i z Francją, ruch słow iański w Czechach dokonał zwrotu w kierunku uznania przewodnictw a Rosji w obronie Słowiańszczyzny przed germ ańskim zagrożeniem. Ta ewolucja uwidoczniła się nawet w programach niektórych politycznych ugrupowań czeskich, jakkolw iek nadal nie brakło głosów, że w określonych w arunkach trzeba w ciąż jeszcze skupiać się na za
gadnieniach gospodarczych i zabiegać o równouprawnienie języka czeskiego z urzę
dowym niem ieckim .
Tym czasem przyszła nieoczekiw anie dotkliwa klęska Rosji w w ojn ie z Japonią w Jatach 1904— 1905, następnie zaś rew olucyjne wydarzenia w licznych punktach carstwa Romanowych. Odbiły się one głośnym echem w Czechach i w niem ałej m ierze u łatw iły krótkotrw ałe pow odzenie ruchu neosłowiańskiego.
W zjaw isku nieoslawizm u autor w yodrębnił trzy fazy: 1. w ypracow anie zasady jedności narodów słowiańskioh opartej na pełnym ich równoupraw nieniu w miejsce dawnego panslaw izm u podporządkowującego Słow iańszczyznę kierow nictw u „pra
w osław nej i sam odzierżawnej” Rosji (lata 1898— 1905); 2. szczytow y okres ruchu (lata 1905—1 9 0 8) i 3. stopniow y jego upadek d o r. 1914. Fazie pierwszej pośw ięcony został jeden rozdział, drugiej — dw a i w reszcie trzeciej — trzy, co zdaje się posiadać sw oi
stą w ym ow ę i narzuca pew ien kształt koncepcji autorskiej. W edług niej bowiem dw ie przede w szystkim przyczyny w p łyn ęły na załam anie się ruchu neosłow iań- skiego: stanow isko Polaków w obec R osji i p olityka A ustro - Węgier w stosunku do Słow ian bałkańskich. Podobne założenie m usiało skłonić V ysnÿ’ego do zwrócenia szczególniejszej uwagi na schyłk ow y okres neoslawizmu.
Inicjatorem i niestrudzonym propagatorem neosłow iań sk iego .programu b ył przy
wódca partii m łodoczeskiej K areł K ram af (I860— 1936). S y n bogatego fabrykanta, w łaściciel kilku przedsiębiorstw, K ram af w ykazyw ał zawsze duże poczucie realizmu oraz skłonności d o komprom isu, zwłaszcza gdy w grę wchodziły jego in teresy m ate
rialne. Już na początku sw ej kariery politycznej, kiedy w ystąpił z hasłem zbliżenia Słow ian m onarchii habsburskiej z ich współplem ieńcam i w Rosji, bacznie śledził m ożliwości szerszego Otwarcia chłonnego rynku rosyjskiego dla produkcji przemysłu czeskiego. Naw iasem m ożna nadm ienić, że K ram af był żonaty z Rosjanką Nadieżdą Chludow-Abrikosową, córką zam ożnego kupca, rozwiedzioną z bogatym przem y
słowcem .
To m ocne w yeksponow anie m otyw u czeskiego spowodowało w książce nadm ier
ną skrótowość w zarysowaniu k w estii polskiej i rosyjskiej. Charakterystyka obu społeczeństw , polskiego i rosyjskiego, w ypadła powierzchow nie, a skupienie się na problemach bieżącej p olityki przesłoniło, a czasam i w yelim inow ało — zagadnienia ideowo-m oralne. A że m iały one niepośrednie znaczenie, o ty m św iadczy m.in. twór
czość Mariana Zdziechowskiego. Ten pochodzący z ziem i m ińskiej (urodzony w
1 8 6 1 r.) profesor (od 1899 r.) U niwersytetu Jagiellońskiego (Vysnÿ n azyw a go „au
striackim Polakiem ”!) zyskał w ielk ie -uznanie jako autor d zieł naukow ych i prac publicystycznych pośw ięconych problem atyce słow iańskiej. Zdziechowski doskonale
rozumiał, że na sprawą jedności słow iańskiej należy spoglądać m ożliw ie w szech
stronnie; dał tem u w yraz w dwóch zwłasacza dziełach: „Mesjaniści i słow ianofile”
(Kraków 1888) oraz „Byron i jego w iek ” (Kraków, 1894— 1897). W p ierw szym z nich p orów nyw ał narodow e cechy p olskie i rosyjskie, w drugim analizow ał przejawianie się cech narodowych w literaturach słow iańskich (z polską, rosyjską i czeską na czele) i zachodnioeuropejskich.
Nie udało się (też V ysnÿ’em u w yjść poza ram y tradycyjnych podziałów politycz
nych w R osji, jakkolw iek początek X X w ieku przyniósł tam w yraźne okrzepnięcie postępow ych ugrupowań. W ym ienienie artykułów W. P. Sw atkow sk iego o równości narodów słow iańskich, czy w ypow iedzi niekiedy propolskich P. B. Struwego, G. N.
Trubeckiego lub A. L. iPogodina — to ułam kow e zaledwie potraktowanie złożonego zagadnienia. Podobne zastrzeżenie budzą fragm enty odnoszące się do działalności posłów polskich w Dumie w Petersburgu. A nglosaski czytelnik nie zrozum ie dla
czego spraw a wprowadzenia tzw . ziem stw w Kongresówce, czy w yłączen ia z niej ziem i chełmskiej w takim sitopniu w pływ ała na zmianę stosunku P olaków do neo- słow iańskich kongresów w Pradze (lipiec 1908) i w S ofii (lipiec 1910).
P ierw szy z nich stanow ił apogeum działalności Kraimafa i czeskiego neoslaw iz- mu. U czestniczyły w nim delegacje nieom al w szystkich narodów słow iańskich (bra
k ow ało Ukraińców, Białorusinów, Słow aków i Łużyczan). Wśród nich — 24-osobowa grupa gospodarzy, 22-osobowa — rosyjska oraz 17 przedstaw icieli podskich (11 z za
boru rosyjskiego, 6 — z austriackiego); w ich im ieniu przem awiali na uroczystości otwarcia: Kramar, M. W. K rasow ski i Rom an Dm owski.
K ońcow ym rezultatem sześciodniow ych narad i dyskusji b yło u/tworzenie K o
m itetu W ykonawczego pod przew odnictw em K ram aïa, któremu pow ierzono orga
nizację następnego kongresu oraz realizację uchwał pow ziętych w Pradze.
U ch w ały te w znacznej w ięk szości dotyczyły k w estii ekonomicznych. D la Cze
chów bowiem , co w yraźnie podkreślił V ysny, zagadnienie w yzyskania neoslawizm u pod kątem ekspansji przem ysłu czeskiego sta ło się przew odnim w ątk iem na forum kongresow ym . Tam to przedstaw ili on i i z zapałem uzasadnili projekty (nie zreali
zow ane w przyszłości) zorganizowania słow iań sk iego (banku i słow iańskiej w ystaw y gospodarczej. Szkodliw ość podobnie jednostronnego podejścia do złożonej sprawy jedności słow iańskiej ujaw niła s ię jednak nadspodziew anie szybko, b o jeszcze w tym sam ym — 1908 — roku — w zw iązku z aneks ją przez A ustro-W ęgry B ośn i i Her
cegowiny.
W w yn ik u tej d ecyzji część południow ych S łow ian przeszła de iwre pod now e panow anie, a wśród innych narodów słow iańskich odezw ały się głosy potępiające dobitnie akcję Wiednia. W yjątkowo siln ie reagow ała Serbia odcięta od Chorwacji i D alm acji oraz od dojścia d o Adriatyku. Ż yw o protestow ał rząd rosyjski: m inister spraw zagranicznych Izwolski p o prostu tw ierdził, iż zoetał w yprow adzony w pole podczas rozm ów ze sw ym austriackim kolegą A ehrenthalem w Duchlau. Dopiero brutalne w yp ow ied zen ie się B erlina po sttronię A ustro-W ęgier odroczyło na razie nieunikniony, zdawałoby się, w ybuch.
Sku tk i w ypadków 1908 r. ma Bałkanach odbiły się dotkliw ie na ruchu neosło- w iańskim . Czesi bowiem , pow ołując się na konieczność utrzym ania w ew nętrznej spoistości habsburskiej monarchii, poparli bez w ięk szych oporów d ecyzję aneksji.
Z całą jaskraw ością ob jaw ił się tutaj czeski brak szerszych koncepcji i pogoń za gospodarczym i efektami. Odtąd też rozpoczyna się stopn iow e zam ieranie n eoslaw iz- mu, chociaż jeszcze ^zdobędzie się on w 1910 r. na zw ołanie drugiego kongresu do Sofii. Lecz będzie to już ty lk o dem onstracja ...
Praca Paula V ysnÿ’ego, jakkolw iek n ie pozbawiona kontrow ersyjnych sform u
łowań, interesująco zarysow uje historię ideow o-politycznego ruchu dążącego d o jed
13
ności narodów słow iańskich. W brew m oże n aw et intencjom autora w ynika z niej, że niektóre z tych narodów nie dorastały d o pełnego zrozum ienia niezbędnej podsta
w y tej jedności, jaką była i jest zasada: „równi z rów nym i, w oln i z w olnym i”.
Przejrzysty indeks rzeczow o-osobow o-m iejscow y, starannie sporządzona biblio
grafia oraz etnograficzna m apa Słow iańszczyzny (według L. N iederlego) — to także zalety om awianej tutaj książki.
P a w e ł de L aval
Jan D ą b r o w s k i , D ziennik 1914—1918, w stęp i aneks Jerzy Z d r a - d a, przygotow anie tekstu i przypisy Jerzy Z d r a d a przy w spółudziale Elżbiety D ą b r o w s k i e j , W ydaw nictw o Literackie, K raków 1977, s. 231.
Naczelny K om itet Narodow y pozostaw ił jedną z najobszerniejszych spuścizn m a
teriałow ych, jakim i dysponuje historyk zajmujący się dziejam i n ajnow szym i Polski.
Ocalało niem alże całkow icie liczące blisiko .tysiąc teczek archiwum . W tych w arun
kach trudno oczekiwać ujaw nienia przekazów, które zm uszałyby do rew izji dotych
czasowych ocen i pozw alałyby ustalić n o w e fakty. Do tego gatunku źródeł n ie n ale
ży też opublikowany ostatnio „Dziennik” Jana Dąbrowskiego. Jego n ietypow a geneza czyni go jednak źródłem szczególnie interesującym.
Jan Dąbrowski rozpoczął sp isyw anie dziennika 3 sierpnia 1914 r., gdy wojna oddzieliła go od przebywającej w Dyneburgu narzeczonej. U rw ała się koresponden
cja. Dąbrowski nie chciał jednak stracić duchowego kontaktu z w ybranką sw eg o ser
ca. Postanow ił w ięc nie przerywać pisania, 'które z czasem nabrało cech m agicznego rytuału. N otow ał 17 sierpnia 1914 г.: „Myślą ciągle jestem przy Tobie i z tą m yślą piszę tu każde słow o” (s. 34). „Dzisiaj dopiero, a jest obecnie pierw sza w nocy, znalazłem trochę -czasu, by napisać do Ciebie — zw ierzał się 18 m arca 1915 r. — Może śm iać się będziesz z tych moich listó w n ie odebranych, ale niech tam będzie.
Muszę je pisać, a przecież je i tak w końcu przeczytasz” (s. 52). O statnia zapiska pochodzi z 26 listopada 1918 r.: „Nie m ogę sob ie w prost w ierzyć, że będ ę Cię m ógł zobaczyć już teraz, za parę dni. Jutro wieczorem w yjeżdżam do W arszawy. To p e w no ostatnia karta tego pam iętnika, który sp ełn ił już s w e zadanie. Odtąd będę już mógł do Ciebie pisyw ać w prost” (s. 142).
Poza w ątkam i osobistym i, n iek ied y intym nym i, dziennik zaw iera w iele infor
m acji politycznych. „Dalej będę Cię n u d ził polityką — zapow iadał 28 sierpnia 1916 r.
— m oże zresztą zapisuję te rzeczy w ięcej d la w łasnej pam ięci” (s. 82). „Śmiać się będziesz ze mnie — uspraw iedliw iał się 16 lipca 1917 r. — że zarzekam się polityki, a piszę o niej. Widzisz, trudno o tym nie m yśleć, zb yt drogie są m i te rzeczy, zbyt się z nim i zrosłem ” (s. 99). W łaśnie te fragm enty zapisek, z których autor tak się uspraw iedliw iał są dla historyka najbardziej interesujące.
Jan Konstanty Dąbrowski, później w ybitn y historyk m ediew ista, w ch w ili w y buchu pierw szej w ojn y św iatow ej n ie ukończył jeszcze 24 roku życia. Przed dwoma laty z tytu łem doktora opuścił mury U niwersytetu Jagiellońskiego. K ilkuletniej działalności w „Zarzewiu” zawdzięczał poglądy polityczne. W bagażu jego dośw iad
czeń znajdow ał się już kilkum iesięczny pobyt w rosyjskim w ięzieniu, do którego trafił pb aresztowaniu na granicy z transportem zarzewiackiej „bibuły”.
W ypadki w ojenne ostatecznie ukształtow ały osobowość m łodego historyka. Pisał w dzienniku 5 września 1914 r.: „Mam sposobność m ów ić lub słyszeć ludzi, którzy uchodzą za w ybitnych polityków , są posłam i, uczonym i. Przykro m nie dziwi, że w łaściw ie n ie potrafią oni nic w ięcej w ykom binow ać niż to, co j a ...” (s. 38). А V/
tydzień później: „Wypadki obecne w yrabiają w e m nie zaufanie do sam ego siebie, gdyż widzę, że ci, których m iałem za tęUszych od siebie, na nic się teraz nie umieją zdobyć” (s. 39).