• Nie Znaleziono Wyników

Ojciec podjął decyzję, że wracamy do Lublina - Tadeusz Fijałka - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ojciec podjął decyzję, że wracamy do Lublina - Tadeusz Fijałka - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

TADEUSZ FIJAŁKA

ur. 1947; Trzebicz

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, II wojna światowa,

Słowa kluczowe powrót do Lublina, ulica Narutowicza, szkoła Urszulanek, szkoła nr 13, Liceum im. Stanisława Staszica

Ojciec podjął decyzję, że wracamy do Lublina

[Urodziłem się] w 1947 w Trzebiczu, województwo zielonogórskie. A tak naprawdę, to urodziłem się w Gorzowie, w szpitalu, a zameldowali mnie w Trzebiczu. Mieszkaliśmy tam w zielonogórskiem, ojciec był dyrektorem takiej szkoły rolniczej, bo tata kończył najpierw Uniwersytet Jagielloński, rolnictwo. I w pewnym momencie była czwórka dzieci do wykształcenia. Jedna pensja na sześcioosobową rodzinę, to trochę za mało. I w związku z tym podjął decyzje, że wracamy do Lublina. Tu, gdzie przedtem mama mieszkała. I poszukał miejsca w Technikum Mechanizacji Rolnictwa, tutaj na Nadbystrzyckiej, tam było kiedyś takie technikum. Został kierownikiem internatu. No i cała rodzina przyjechała. Ja zacząłem chodzić do szkoły nr 13, tutaj na Narutowicza.

Moja siostra do Urszulanek, później studiowała medycynę. A brat z kolei skończył tutaj najpierw Staszica, później [wydział] elektryczny też, i mieszka w Wiedniu, i pracuje w Wiedniu, bo budował elektrownię atomową. On na temat ojca by najwięcej powiedział.

Data i miejsce nagrania 2019-04-12, Lublin

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Redakcja Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Z ojcem nieraz do pracy przychodziłem, to widziałem, jak to się wszystko robi, pomniki,

Bo to było w takiej dolinie, gdzie rosły olchy, była taka zakrzaczona, i pamiętam, że ci chłopcy niemieccy, młodzi, już nie żyli.. I ci sowieccy, Rosjanie,

Oni wszędzie mieli też, zresztą była jednostka wojskowa i jak się przyjrzałem tej fotografii i tym wszystkim, to jego ojciec był jakimś starszym w tym oddziale

Było dosyć normalnie, dlatego, że Niemców nie widziało się w Mełgwi, dlatego że na wiosnę jak śnieg topniał, tam było straszne błoto i oni ciężkimi samochodami nie mogli

Palacze to już byli fachowcy, tam nie było żadnych przyrządów, żadnych termometrów, nic, tylko wszystko to działała praktyka, żeby ta cegła była odpowiednio wypalona jak

Dobrze, że ojciec sobie krzywdy nie zrobił, bo w korytarzu w suterynie stała duża skrzynia. Tam takie

Ale wtedy jak żeśmy chodzili, to ona była zlikwidowana, już nie było cegielni, tylko została taka ściana wysoka

Wobec tego mój ojciec, który był znakomitym rolnikiem wykształconym w Danii, uczył w tym liceum rolniczym i po jakimś czasie otrzymał propozycję objęcia administracji majątków