CHRZEŚCIJANIN
EW ANCELIA - ŻYC IE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA - JEDNOŚĆ - M W TŚ R N E PRZYJŚCIE CHIYSTUSA
„Bóg przedziwnie grzmi sw oim głosem, czyni w ielkie rzeczy, których nie rozum ie
my. Bo do śniegu m ów i: Padaj na zie
m ię! do deszczu i u lew y: Padajcie rzę
siście! Pieczętuje rę-
| kę każdego człow ie
ka, aby w szyscy lu dzie znali jego dzie
ło”
Księga Hioba 39,5—7
C H R Z E Ś C I J A N I N I Rzecz o wołach młócących
EW ANGELIA
ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ
POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA
Rok założenia 1929 Nr 1., styczeń 1979 r.
m
RZECZ O WOŁACH MŁÓCĄCYCH KOTWICA NASZEJ DUSZY CEL JEGO PRZYJŚCIA Z MODLITWĄ PRZEZ ŻYCIE WOKÓŁ ZAGADNIEŃ ST. T. (5) DUCHOWY DORADCA
Z ŻYCIA SZKOŁY BIBLIJNEJ NOCNE SPOTKANIE Ź PANEM KAZIMIERZ NAJMAŁOWSKI KRONIKA
M iesięcznik „C hrześcijanin” w ysyłany Jest bezp łatn ie; w ydaw anie jed n a k cza
sopism a um ożliw ia w yłącznie ofiarność Czytelników . W szelkie ofiary n a czaso
pism o w k ra ju , prosim y kierow ać na konto Zjednoczonego Kościoła Ew ange
licznego: PKO W arszaw a, I Oddział M iej
ski, N r 1531-10285-136, zaznaczając cel w płaty na odw rocie blan k ietu . O fiary w płacane za g ran icą n ależy kierow ać przez oddziały zagraniczne B anku Polska K asa Opieki n a a d res P rezydium R ady Z jednoczonego K ościoła Ew angelicznego w W arszaw ie, ul. Z agórna 10.
Wydawca: Prezydium Rady Zjedno
■
czonego Kościoła Ewangelicznego w PRL. Redaguje Kolegium: Józef Mrózek (red. nacz.), Edward Czajko (sekr. red.), Mieczysław Kwiecień, Marian Suski, Jan Tołwiński, Ryszard Tomaszewski.
Adres Redakcji i Administracji:
00-441 Warszawa 1, ul. Zagórna 10.
Telelon: 29-52-61 (w. 5). Materiałów nadesłanych nie zwraca się.
Indeks: 35462
RSW „Prasa-Książka-Ruch”, War
szawa, Smolna lu/12. Nakł. 5000 egz.
Obj. 3 ark. Zami, 1538. S-21.
„M łócącem u w o lo w i nie za w ią zu j p yska ". Z danie to, cytow ane później dwa ra zy w N o w y m T esta m en cie, z n a jd u je m y zapisane w P iątej K siędze M oj
żeszow ej, w rozdziale 25, w. 4. Chociaż Bóg W szechm ogący tro szczy się nie ty lk o o człow ieka, ale ta k że o św ia t in n ych isto t ży w y c h (patrz, np.:
„ Spójrzecie na p ta k i nieb ieskie (...) O jciec w asz n ie b ieski ż y w i je ” — Mt 6,26) i o cały kosm os — o c zym c z y ta m y w w ielu m iejscach P ism a Ś w ię te go — to je d n a k p o w y ższe zdanie, w V M ojżeszow ej 25,4, znalazło się w ta k im ko n tekście, k tó r y u p ow ażniał apostoła Paw ła do poczynienia nastę
p ujących w y w o d ó w : „ A lbow iem w zako n ie M o jżeszo w ym napisano: Młócą
cem u w o ło w i nie za w ią zu j pyska . C zy Bóg to m ó w i ze w zg lęd u na woły?
C zy nie m ó w i tego raczej ze w zg lęd u na nas? T a k jest, ze w zg lęd u na nas je st napisane, że oracz w in ien orać w nadziei, a m ło ca rz m łócić w nadziei, że będzie u czestn iczy ł w plonach. Je że li m y dla w as dobra duchow e po
sialiśm y, to cóż w ielkiego, jeżeli w asze zie m sk ie dobra żąć będziem y”
(1 Kor. 9,9— 11). T a k pisał w ie lk i apostoł do Z boru w K oryncie. A do T y m oteusza (1 T ym . 5,17—19), z kolei, ta k pisze: „Starszym , k tó rzy dobrze sw ó j urząd spraw ują, należy oddaw ać podw ójną cześć, zw łaszcza ty m , któ r zy p o djęli się zw iastow ania Słow a i nauczania. A lb o w iem P ism o mówi:
M łócącem u w oło w i nie za w ią zu j p yska oraz: G odzien je st ro b o tn ik zapłaty sw o jej. P rzeciw ko sta rsze m u ska rg i nie p rzy jm u j, chyba, że je st ona oparta na zeznaniach d w u lub trzech św ia d k ó w ”.
W oparciu o w y ż e j podane S łow o ze Starego T esta m e n tu apostoł Paweł zw raca naszą uw agę na k ilk a isto tn yc h praw d. M ów i n am o ty m , po pierw sze, że — ja k pszenica m a być m łócona — Ew angelia m a być zw iastow ana i nauczana. B o przecież je s t to treścią w ielkiego polecenia Pana naszego, Jezusa C hrystusa: „Idąc na cały św iat, głoście E w angelię w szystkie m u stw o rze n iu ” (M k 16, 15). Do słu żb y te j — ja k w o ły do m łócenia — są przeznaczeni ludzie, do k tó ryc h dotarło, albo lepiej, na k tó ry c h spoczęło B oże szczególniejsze pow ołanie. S łu żb ie te j m ają oni pośw ięcić całe swoje życie, oddać cały sw ó j czas, a nie ty lk o d o d a tk o w y czas po pracy czy też dopiero lata na em e rytu rze. Ta praca, ta n iełatw a służba, pow inna być w ynagradzana, tu na ziem i, m aterialnie. M łócącem u w ołow i nie zaw iązuj p yska ! To podkreślam . A to z uw agi na to, że sp o ty k a m y ludzi, jakże czę
sto w różnych kręgach, k tó rzy chcieliby, aby w ól m łócił z zaw iązanym p yskie m . Zasada biblijna, apostolska, je st taka: „Postanowił Pan, ażeby ci, k tó r z y E w angelię zw ia stu ją , z E w angelii ż y li” (1 Kor. 9,14). A lb o w iem Pan Jezus pow iedział: „Godzien je st ro b o tn ik za p ła ty sw o jej” (Ł k 10,7).
O czyw iście, m ogą tu i ó w dzie znaleźć się pracow nicy (są i będą tacy!), któ rzy z tego praw a — z w łasnego w y b o ru — nie będą korzystać, nie będą n a w e t chcieli korzystać. Z ty ch czy in n y ch w zględów . P ie rw szy m p rzykła dem takiego p racow nika b y ł sam apostoł Paweł. Bo ju ż np. nie Piotr. Ale zasada pozostaje: „M łócącemu w o ło w i nie za w ią zu j p y s k a ”. C zasem te ż ko
nieczność zm u sza do tego, by z tego praw a nie korzystać. Za m ało pszeni
cy, którą się m łóci. Za m a ły Zbór.
I jeszcze parę uw ag. M iejsce na k le p is k u m a za jm o w a ć wół. T y lk o w ół ma m łócić na klep isku . Na p rzy kła d , nie kro w a i nie baran. Ich zadanie jest inne. C zasam i m o że się zdarzyć, że m iejsce, któ re m a za jm ow ać wół, zo
stało za ję te prze z krow ę. I sam a ona nie m łóci, bo do m łócenia na klepisku nie została powołana, i nie w puszcza w o łu na słusznie m u się należące m iejsce na klep isku . I ja k że często tru d n o ją w ogóle z tego klepiska ściągnąć.
P raw da o w ołach nie b yła b y ko m p letn a , g d yb y m jeszcze nie pow iedział o ty m , że nie w olno zaw iązyw ać p yska w ołow i, k tó r y ju ż m łóci, ju ż spra
w d ził się w m łóceniu, ju ż w ie ja k z korzyścią dla sp ra w y poruszać się na klep isk u . M ożna b ow iem spotkać w o ły, k tó re jeszcze nie sta n ęły na klepis
ku, a n a w e t nie zb liży ły się do niego, a ju ż rozdziaw iają sw oje pyski. Nie trzeba w ów czas się dziw ić, że nic do tego p yska nie trafia. Chciałoby się w p ro st pow iedzieć n ie jed n e m u w ołow i: Z a czn ij n a jp ie rw m łócić, a później poznasz, że p y s k tw ó j nie został zaw iązany. W yp e łn i się na tobie biblijne Słow o: „Godzien je st ro b o tn ik za p ła ty sw o je j” (Ł k 10,7).
E. Cz.
2
K o t w i c a n a s z e j d u s z y
„Gdy bowiem Bóg dał Abrahamowi obietnicę, a nie m iał nikogo większe
go, na kogo by przysiąc, przysiągł na siebie samego, mówiąc: Zaiste, będę błogosław ił ci obficie i rozmnożę cię bez miary; A tak, ponieważ czekał cierpliwie, otrzymał to, co było obiecane. Ludzie bowiem przysięgają na kogoś większego, a zakończeniem wszelkiego ich sporu jest przysięga, która jest stwierdzeniem ; Również Bóg, chcąc wyraźniej dowieść dziedzicom obietnicy niewzruszoności swego postanowienia, poręczył je przysięgą, Abyśmy przez dwa niewzruszone wydarzenia co do których niemożliwą jest rzeczą, by Bóg zawiódł, my, którzy ocaleliśmy, m ieli mocną zachętę do pochwycenia leżącej przed nami nadziei. Jej to trzymamy się jako kotwicy duszy, pew nej i mocnej, sięgającej aż poza zasłonę, Gdzie jako po
przednik wszedł za nas Jezus, sta wszy się arcykapłanem według porządku Melchizedeka na w iek i”.
Hebr. 6,13—20
O kręt p ływ ający po m orzu po w inien m ieć mocną i 'spraw ną kotwicę. P rzydatność kotw icy docenić m ożna n a jle p ie j podczas szto rm u n a morzu. Dośw iadczeni m ary narze pow iadają, że liczy się ona w ted y n a w agę idiota. R am iona za
topionej kotw icy p ow inny wówczas głęboko za
ryć się w m orskie dno. Im w iększy w ia tr i faz
ie m iotające okrętem , ty m głębiej kotw ica p o - winna zanurzać się w d n o m orskie1 , zapew niając większe bezpieczeństwo' d la okrętu.
Przeczy tany w yżej tek st m ów i n am o n a dziei, k tó rą pow inniśm y mieć jako kotw icę n a szej duszy. Życie nasze m ożnaby porów nać do dkrętu płynącego n a dalek im m orzu. Może się zdarzyć że o k ręt naszego życia nagle w p ada n a skały lub n a m ieliznę. Może to być jakaś choro
ba, w ypad ek p rzy p ra c y lu b w podróży. Może to być sp ó r z sąsiadem lu b n a w e t z kim ś b li
skim. P rzy k re dośw iadczenia nieraz bardzo mocno nas niepokoją.
W iadomo jest, że okręt, k tó ry podczas sztorm u pędzony jest przez fale, m oże się roz
bić. N astąpić to może wówczas, kied y n ie za
czepił kotw icy o m ocny g ru n t. D latego słowa mówiące o 'kotwicy naszego życia, są d la nas bardzo- w ażne i k ie ru ją nasze m yśli n a P an a Jezusa, n a którym pow inno by ć u g ru n to w an e nasze życie. K iedy okręt n ie ma. w jazd u do p o r
tu, to rów nież z jego p o k ładu zostaje zrzucona kotwica. Łańcuchy kotw icy n a p rę ż a ją się i cał
kowicie zatrzym u ją bieg sta tk u . Praw dziw ie w ierzący człow iek cieszy się, że o k rę t jego życia oparty jest całkow icie n a P a n u Jezusie. Życie wieczne w Bożej chw ale nie zależy tylko> od po bożnego postępow ania -ani od sto p n ia relig ijn e
go zaangażow ania. Uzależnione ono jest całko
wicie od Boga.
Czy życie sw oje opierasz n a Bogu? Jeśli tak, to spoczyw a ono n a pew nym gruncie. P is
mo Ś w ięte p o tw ierdza n am fakt, że Boże obiet
nice są pew ne. D arow ane kiedyś A braham ow i, mężowi Bożem u spełn iły się, a ziem ski rodowód A braham a poprzez ciągłą egzystencję ludu Bo
żego. n ad al się rozw ija.
K iedyś podróżując w raz z inn ym i braćm i, przybyłem n a b rze g oceanu. Podziw ialiśm y wówczas p ięk no zachodzącego n a d oceanem słońca, fale uderzające o brzeg oraz rozległe, piaszczyste plaże. Pam iętam , że kto ś z nas wów
czas chciał wziąć garść piachu m orskiego n a p a m iątkę. M ożnaby się z tego śmiać, ale nasze m yśli pobiegły dalej. W spom nieliśm y n a Boże obietnice, nadan e A braham ow i: „Będę ci bło
gosław ił i dam ci potomstwo- ta k liczne, jak...
ziarnka p iask u n a w ybrzeżu m orza” . W Boże obietnice A braham uw ierzył. M y znam y niew ie
lu z nich, ale Pain Bóg m a wszędzie sw ój lud.
S iedem tysięcy nie skłoniło sw ych kolan przed Baalem, pow iedział P a n do Eliasza, kiedy te n ubolew ał, że Boże dzieło zastało rozbite w śród jego narod u. Jesteśm y Bogu i dziś wdzięczni za tych, którzy p rzy jęli P a n a Jezusa jako* swojego osobistego Zbawiciela. P a n Bóg w b re w opinii ludzkiej w ypełnia Sw oje plany, realizu ją się one w p ełn i w P a n u Jezusie. K otw ica naszego życia m a m ocny i trw ały fund am ent. Pozostań
m y Bogu w iern i i posłuszni. Niech w czasie sztorm u srożą się fale. Jesteśm y pew ni, że okręt naszego życia pozostanie bezpieczny, związany m ocno z trw ały m g run tem , k tó ry m jak m ówi P ism o Św ięte jest Jezus C hrystus.
Z adajem y sobie spraw ę, jak m ało ludzi m a sw oją nadzieję w Bogu, choć zapew ne każdy człow iek coś m yśli o Bogu. M yśli o Bogu m ają w ielkie znaczenie d la człow ieka i u sta la ją jego stosunek do teraźniejszego i przyszłego życia.
Różne są myśli' i w ypow iedzi n a te m a t Boga.
Nie m a Boga, ido takiego w niosku dochodzi dziś w ielu ludzi. G d yby istn iał Bóg, nie doszło
b y w naszym stuleciu d o najkrw aw szych dwóch w ojen św iatow ych i to w śród narodów chrześci
jańskich. Taik a rg u m e n tu je w ielu. Bóg, k tó ry bę
dzie k a ra ł grzeszników jest im niepotrzebny i d latego p rzedstaw iają każdy arg u m en t o nie
istnien iu Boga. Dlatego bardziej w ierzą hipote
zom różnych innych kierunków , aniżeli Pism u
Św iętem u daro w an em u od Boga. A jakie są tego
n astęp stw a? Pijaństw o, narkom ania, nienaw iść
do- bliźnich, w szelkiego rodzaju przestępstw a i
b ra k jakiegokolw iek a u to ry tetu . Ludzie innego ty p u przekonań, w yo b rażają sobie Boga, jako w ysoką górę a siebie sam ych u Jeg o iśtóp. W idzą siebie niedoskonałym i i p ró b u ją b yć lepsi. P ró b u ją grzechy sw oje w ybielić i łagodzić. Tego rodzaju postępow anie n ie je s t jed n a k w stan ie uspraw iedliw ić człowieka przed Bogiem. Nie za
dowoli Bożej świętości:
C zytam y w Piśm ie Św iętym , że sp raw ied li
w ość ludzka przed Bogiem jest ja k splugaw iona szata. Człowiek sam , sw oim i doforymi uczynka
m i nie jest w stan ie uspraw iedliw ić się przed Bogiem. W ysiłki i s ta n posiadania tak ic h ludzi m ożnaby porów nać d o dw óch pasażerów jad ą
cych do W arszaw y. B ilet kosztow ał 50 złotych.
Ale jed en z pasażerów m iał 10 złotych a dru g i ty lk o dw a złote i ż ad n em u z n ich k o n d u k to r nie m ógł sprzedać biletu,.
W przeciw ieństw ie do ludzkich m yśli i opinii, Bóg sam zesłał S y n a Sw ego j-ednorodzoinego, ażeby każdy, k to W eń w ierzy nie zginął, ale m iał żyw ot w ieczny. W Jezusie C hrystusie obja
w iło się zbaw ienie d la w szystkich ludzi. K to uw ierzy w Jezu sa C h rysutsa jako osobistego Zbawiciela, te n nie p rzy jdzie n a isądt, lecz p rz e j
dzie ze śm ierci do w iecznego życia w Bożej chw ale. P a n Jezus pow iedział przecież, że nikt nie przyjdzie do Ojca, ty lk o przez Niego. Kto przyjm ie P a n a Jezu sa otrzym a przebaczenie grzechów, lecz k to odrzuci, spotka się z Nim jako ze sp raw ied liw y m Sędzią. Istn ieją też lu
dzie, k tó rz y chcieliby, ażeby m iłosierny Bóg nie zw racał uw agi n a ich złe m yśli i grzeszne po
stępow anie. A potem błogosławiąc im, czy roz
grzeszając ich postępow anie, gdy w ypełni się czas, zab rał ich do Nieba. Ale to nie jest zgodne z w olą i p lanem Bożym. Bóg je st św ięty i każdy grzech je s t dla Niego- obrzydliwością. On zna m yśli i postępow anie każdego- człowieka.
W św ietle przeczytanego n a początku tekstu rodzi się py tan ie, czy ma-sz kotw icę swego- ży
cia, zatopioną n a p ew ny m gru ncie? Jeśli nie, t-o zarzuć ją n a b-ezpie-czny g ru n t. P a n Jezus jest p raw dziw ym fun d am entem życia i tylko w Nim możesz m ieć oparcie przed każdym nadchodzą
cym sztorm em i burzą. On sam to p-otwierdził, m ów iąc: „ J a d a ję im życie wieczne. I n ik t nie w ydrze ich z rę k i m ojej” .
Kazimierz Muranty
C e l j e g o
Syn Boży przyszedł n a św iat. Ja k co roku, życie na kilka dni w ypadło z ustalonego rytm u . Były gorączkowe zakupy przedśw iąteczne, porządki domowe, dużo jedzenia, św ieciły cho
inki, b rzm iały kolędy. P otem w szystko się uspokoiło i wróciło do norm y. Zam iast jed n ak dać się w ciągnąć w te n tra d y c y jn y zgiełk św iąteczny, lepiej byłoby usiąść n a osobności i w ciszy rozważać, dlaczego dzieje się to w szystko, w jak im celu On przyszedł i jakie to m a znaczenie dla m nie osobiście. W szyscy odczuwają, że Jego przyjście było w ielkim w ydarzeniem , że w tedy, praw ie dw a tysiące lat tem u, stało się coś nadzw yczajnego, i d ają tem u n a swój sposób w yraz, obchodząc św ięta Bożego N arodzenia. N iestety jed n ak niew ielu zdaje sobie jasno spraw ę z praw dziw ego zna
czenia tego w ydarzenia, a jeszcze m niej jest św iadom ych jego znaczenia osobiście dla siebie.
Dlatego pozwólmy, niech On Sam i Jego Słowo m ów ią do nas n a ten tem at.
— PRZYCHDZĘ, ABY W YPEŁNIĆ WOLĘ TWOJĄ, O BOŻE (Hebr.10, 7)
Przyjście Jego nie było w ydarzeniem p rzy padkow ym , ani jakim ś zbiegiem okoliczności.
Przyszedł, gdyż tak a b y ła w ola Boża, gdyż tak przew idyw ał odw ieczny plan niebios. W szystko także, co m ówił i czynił, było realizacją woli Bożej, w szystko, co Go spotkało i co w ykonał, było w ypełnieniem tej woli. K to Go lekce
waży, lekcew aży Bożą wolę, kto się M u sprze
ciwia, sprzeciw ia się woli Bożej.
4
p r z y j s c i a
— PRZYSZEDŁEM W IM IENIU OJCA MEGO (Jan 5, 43)
Nie czynił nic dla Siebie, nie dążył do żadnych w łasnych celów, nie realizow ał w ła
snych planów , ani zam iarów . Nie reprezentow ał samego Siebie, nie m ówił i nie działał we w łasnym im ieniu. Przyszedł w im ieniu Ojca, z Jego pełnom ocnictw em , z Jego autorytetem . Jego słowa były słow am i Ojca, kto Jego miłuje, k to jego widzi, w idzi Ojca. Ojciec był w Nim i On w Ojcu.
— PRZYSZEDŁEM NA ŚWIAT, ABY DAĆ ŚWIADECTWO PRAW DZIE (Jan 18, 37)
W śród gęstw iny najróżniejszych kie
runków , idei, prądów i system ów, w hałaśliwej w rzaw ie reklam y, agitacji i propagandy, jeden tylko cichy głos jest głosem absolutnej, obie
ktyw nej i ostatecznej praw dy. Pochodzi ona z niebios i przyniósł ją n a ziem ię Ten, k tóry jest Praw dą, Św iadek w iern y i praw dziw y. Je st to praw da w szechstronna, o sensie i przeznaczeniu św iata, o jego przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, o pochodzeniu i przeznaczeniu czło
w ieka i sensie jego życia, o rzeczach ziemskich i pozaziemskich. Je st to głęboka p raw da teore
tyczna, zarazem jed n ak niezm iernie praktyczna, do codziennego u ży tk u dla szarego człowieka.
Je st to p raw d a dla w szystkich ludzi, od Piłata,
aż po B arabasza. Do praw d y dochodzi tylko ten,
kto dochodzi do Niego.
— PRZYSZEDŁEM NA TEN ŚWIAT, ABY NIE POZOSTAŁ W CIEMNOŚCI NIKT, KTO WIERZY WE MNIE (Jan 12,46)
Kto jest z praw dy, słucha Jego głosu. Taki nie pozostaje w ciem ności gdyż p raw d a otw o
rzyła jego oczy. Oświeciła go światłość, k tó ra przyszła z nieba, i przez w iarę w Tego, k tó ry jest światłością, przeszedł z ciem ności do św ia
tłości. Podczas gdy ta k w ielu gubi się w swoich domysłach, ten kto w ierzy w Niego, kroczy drogą jasną, u n ik a m rocznych pułap ek i zm ie
rza prosto do celu, k tó ry przed nim w idnieje.
— PRZYSZEDŁEM NA TEN ŚWIAT NA SĄD.
ABY CI, KTÓRZY NIE WIDZĄ, W IDZIELI, A CI, KTÓRZY W IDZĄ, STALI SIĘ ŚLEPYM I (Jan 9, 39)
Nie wszyscy sta ją się w idzącym i. W ielu było i jest takich, k tó ry ch Jego przyjście pogrą
żyło w ślepotę. Zam iast iść do światłości, bardziej um iłow ali ciemność, sp rzeciw iają się św iadectw u praw dy, g ardzą słow am i Tego, który mówi w im ieniu Ojca, przez co ściągają na siebie sąd i s ta ją się ślepym i. Sw oje własne m niemanie i zap atryw anie staw iają wyżej od światła praw dy, pochodzącego z nieba. G dyby nie przyszedł i do nich nie mówił, nie m ieliby grzechu, lecz teraz nie m ają w ym ów ki z po
wodu grzechu swego.
— PRZYSZEDŁ BOWIEM SYN CZŁOWIE
CZY, ABY ZBAWIĆ TO, CO ZGINĘŁO (Mat. 18, 11)
Zginęli wszyscy, gdyż wszyscy zgrzeszyli.
Zguba, będąca n astęp stw em grzechu, nie za
graża dopiero ludziom, lecz już ich spotkała. Są duchowo um arły m i w grzechach, zginęli. Z tego stanu jest w yjście ■ ■ — zbaw ienie dokonane przez Syna Ćzłowieczego. K to skorzysta z tej jedynej okazji, przechodzi ze śm ierci do życia. W drodze łaski zostaje z niego zd jęty skazujący wyrok Boży i w te n sposób człowiek zostaje uratow any.
— NIE PRZYSZEDŁEM BOWIEM SĄDZIĆ ŚWIATA, ALE ŚW IAT ZBAWIĆ (Jan 12, 47)
Nie przyszedł w ydać w yroki skazujące, lecz przyszedł, aby ułaskaw iać. Nie chce, aby ktokolw iek ze św iata zginął i nikogo nie sądzi.
Przyszedł, aby w yratow ać św iat z zguby, w którą popadł n a sk u tek grzechu. Uczynił wszystko, aby n ik t nie zginął. Jeśli m im o to ludzie giną, dzieje się to z ich w łasnej woli i wyboru, na sk u tek świadomego odrzucenia w a runków łaski, n a sk u tek nie skorzystania z ofiary B aranka Bożego, k tó ra ta k w iele Go kosztowała.
— PRZYSZEDŁEM NA TĘ GODZINĘ (Jan 12, 27)
Chodzi o godzinę krw aw ego potu w G etse- mane, a następnie godziny m ąk, biczow ania i konania na krzyżu, godziny w k tó ry ch naw et słońce ząćmiło się. Nie był to tragiczny koniec nieszczęśliwego przyw ódcy, lecz p u n k t kulm inacyjny Bożego p lan u ra tu n k u św iata, ciebie i mnie. „Ta godzina” nie spotkała Go niespodziewanie, jak sp otyk ają ludzi różne przypadki losu. W iedział On, co Go czeka. Całe
Jego życie upływ ało w cieniu „tej godziny”, godziny strasznego zm agania, ale też godziny triu m falnego zw ycięstw a, godziny przełom ow ej w historii św iata, godziny decydującej o w ie
cznym losie każdego człowieka.
— NIE PRZYSZEDŁEM WZYWAĆ DO UPA - M IĘTANIA SPRAW IEDLIW YCH, LECZ GRZE
SZNIKÓW (Mar. 2,17)
P raw d a przez Niego głoszona i Jego ofiara są w ezw aniem do upam iętan ia się, do w łaści
wego ustosunkow ania się do istotnych faktów.
K to czuje się spraw iedliw y, oszukuje samego siebie. K to n atych m iast przyznaje się do swo
jego grzesznego i zgubionego stan u i odpowiada na w ezw anie Zbawiciela, otrzym uje od Niego ratu n ek , przebaczenie, oczyszczenie i now e ży
cie. Staje się now ym stw orzeniem , grzech u stę
p u je z w idow ni jego życie i w szystko staje się nowym . Życie tych, którzy weszli na drogę zbaw ienia i stali się now ym stw orzeniem , nie jest jed n ak usłane sam ym i różami.
— NIE M NIEJM AJCIE, ŻE PRZYSZEDŁEM PRZYNIEŚĆ PO K Ó J NA ZIEM IĘ; NIE PRZY
SZEDŁEM PRZYNIEŚĆ PO KÓ J, ALE MIECZ (Mat. 10, 34; Łuk. 12, 51)
R ew olucja dokonana dla zbaw ienia świata, n ap o ty k a n a zacięty opór tych, k tórzy trw a ją w ciem ności i grzechu. „Pięciu w jednym domu będzie poróżnionych, trzej z dwoma, a dwaj z trzem a; Będą poróżnieni ojciec z synem, a syn z ojcem, m atk a z córką, a córka z m atką, teścio
w a ze swą synową, a synow a z teściową,, (Łu k . 12, 52.53). „A w yda na śm ierć b ra t b ra ta i ojciec syna i pow staną dzieci przeciw ko ro dzicom i p rzy praw ią ich o śm ierć” (Mat. 10, 21).
Nie wolno zapominać, że dzieło M esjasza zaw ie
ra w sobie i ten elem ent. In spiratorem tego rozdw ojenia i prześladow ania jest diabeł.
— SYN BOŻY NA TO SIĘ OBJAW IŁ, ABY ZNIWECZYĆ DZIEŁA DIABELSKIE (1 J a na 3,8)
Jezus C hrystus w targ n ął na te re n zajm o
w an y przez księcia tego św iata, u zu rp atora w ładzy nad św iatem i rozpoczął z nim walkę.
Ta w alka już się rozegrała, zwycięstwo już zo
stało zdobyte. W szystkie dzieła diabelskie p rze
znaczone są na zniszczenie, razem z tymi, k tórzy pozostają w jego obozie, stoją po jego stronie. I chociaż jeszcze on się sprzeciw ia i n aw et atak u je dzieci Boże, wiedząc iż czasu m a niew iele, m ają oni moc zagasić jego strzały ogniste i zwyciężyć go przez k rew B aran ka i przez słowa św iadectw a swego, pow ołując się na zwycięstwo, odniesione przez ich M istrza i Pana.
— NIE M NIEM AJCIE, ŻE PRZYSZEDŁEM ROZWIĄZAĆ ZAKON ALBO PROROKÓW;
NIE PRZYSZEDŁEM ROZWIĄZAĆ, LECZ W YPEŁNIĆ (Mat. 5, 17)
W ym agania Boże w stosu nku do człowieka
nie zostały przez M esjasza ani uniew ażnione,
ani złagodzone. On był pierw szym , k tóry je w
całości i bez reszty w ypełnił. Kto nie stał się
now ym stw orzeniem , pozostaje nadal pod literą
zakonu i pod przekleństw em Bożym za jego n a
ruszenie. Kto jed n ak p rzy jął Jezu sa C hrystusa, zanurzył się w Nim, ten przyoblekł Jego sp ra
wiedliwość i przez Niego stał się zdolnym żyć na upodobanie Boże, w ypełniać zakon w no
wości ducha, a n ie w edług przestarzałej litery.
— OGIEŃ PRZYSZEDŁEM RZUCIĆ NA ZIE
M IĘ I JAKŻEBYM PRAGNĄŁ, ABY JU Z PŁONĄŁ (Łuk. 1(2, 49)
Ogień tow arzyszy spaleniu. Coś m a te ria l
nego zostaje straw ione, dając energię cieplną.
W S ta ry m P rzy m ierzu spalono ciała zw ierząt ofiarny ch n a wdzięczną wonność P anu. Bóg rzucił ogień n a ofiarę Eliasza, przez co lud poznał, że P a n jest Bogiem. Paliw em ofiarnym dla ognia, k tó ry rzucił n a ziem ię P a n Jezus, są ciała Jego- naśladowców , a w onią p rzy jem n ą jest owoc ich duchow ej służby, p rzez k tó rą Bóg zo
staje poznany i uw ielbiony. „W zyw am w as te dy, bracia, przez m iłosierdzie Boże, abyście składali ciała sw oje jako ofiarę żywą, świętą, m iłą Bogu bo ta k a w in n a być duchow a służba w asza” (Rzym. 12,1). Ciało i krew K rólestw a Bożego nie odziedziczą. Są one przeznaczone na straw ien ie przez ogień tru d ó w i dośw iadczeń w służbie C hrystusa. Bardzo prag n ie On, aby ten ogień płonął, dając otoczeniu ciepło i św iatło.
— PRZYSZEDŁEM, ABY MIAŁY ŻYCIE I OBFITOW AŁY (Jan 10,10)
Ten dobry P asterz życie Sw oje położył za owce. Jego owcam i są ci, k tórzy głosu Jego słuchają i idą za Nim. Ci o trzy m u ją od Niego życie, nie życie doczesne, któ re jest tylko po
w olnym um ieraniem , lecz życie wieczne. Rozpo
czyna się ono nie po śmierci, lecz z chw ilą, k ie
dy stają się Jego w łasnością, kiedy św iadom ie i dobrow olnie w stęp u ją w Jeg o ślady. Dopiero to życie, które On daje, jest praw dziw ym ży
ciem. Życiem pełnym , szczęśliwym, bogatym i obfitującym nie w przem ijające dostatki m a
terialne, lecz w w artości niezniszczalne, w ie
czne i w spaniałe. Jego owce są uczestnikam i
Boże,] n a tu ry , są królam i i kapłanam i, są współ
dziedzicam i n ieb a i ziemi. Należeć do Jego ow czarni, Kościoła w szystkich om ytych Jego k rw ią i zjednoczonych z Nim w jednym Duchu, to najw iększy zaszczyt, najw iększa kariera, jaką człowiek może osiągnąć w swoim życiu. Za
szczyt te n n ie jest: zastrzeżony dla uprzyw ilejo
w anych, lecz, dla w szystkich, k tó rzy usłyszawszy Jego wezw anie, aby iść do Niego, odpowiedzieli n a nie, przyjęli Go i przyjęli moc, aby stać się dziećmi Bożymi.
T aki b ył cel Jego przyjścia. Nie w iele ce
lów, lecz jeden, gdyż w szystkie te wypowiedzi Słow a Bożego o Jeg o przyjściu są fragm entam i jednej całości. Całość ta została przez Jezusa C h rystusa w spaniale zrealizow ana. Żadna z tych w ypow iedzi nie pozostała bez pokrycia w fak
tach. Św iadczy o ty m życie, śm ierć i zm ar
tw ychw stanie S yna Bożego, świadczą niezli
czone tysiące tych, k tó rzy przeżyli praw dziwość ty ch słów n a sobie. Słowa te w y
trzym ały próbę czasu dw udziestu wieków i nie u traciły nic ze swej aktualności na dzień dzisiejszy. K ażdy z nas jed n ak m iałby zadać sobie pytanie, czy cel Jego p rzyjścia został już zrealizow any w jego życiu. W czasach C hrystusa żyli ludzie, k tórzy „wzgardzili postanow ieniem Bożym o n ich sam ych” (Łuk.
7,30). Przyjście M esjasza i Jego dzieło doty
czy nas wszystkich. Nie pozwólmy, aby pa
m iątk a św iąt N arodzenia Pańskiego sprow a
dzała się tylko do rzeczy zew nętrznych i do sen ty m entaln ych w spom nień o Jezusie m alu
sieńkim , żłóbeczku, stajence i pastuszkach.
Nie gardźm y postanow ieniem Bożym o nas sam ych. W ykorzystajm y pam iątkę Jego naro
dzenia do otw arcia n a oścież naszych serc, aby cel Jego przyjścia w stosunku do nas mógł się urzeczyw istnić w całej pełni.
J. K.
Z modlitwą przez życie
W PROBLEMACH I KŁOPOTACH
T rudności ja k ie p o w sta ją na drodze tw ego życia m o gą być często Bożym znakiem ostrzeżenia. Może On pozw ala im po w staw ać poniew aż są tobie p o trz e bne. Może one są narzęd ziem w Jego rę k u aby cię w zm ocnić lu b ukarać. T w oje życie będzie w ted y zm ie
nione — albo w ja k im ś szczególe, albo całkow icie.
W ta k ich p rzy p a d k ach -nie m ożesz prosić o zn ik n ię cie trudności. M usisz je zaakceptow ać ja k o dłuto B o
że i pozw olić Bogu by cię ociosał.
JW -doświadczeniach Żeńskiego D iak o n a tu M arii m o
głam często stw ierdzić, że Bóg pozw ala -nas -obarczać tru d n o ściam i p o to, aby n as uśw iadom ić o sw oim gniewie. K iedykolw iek znajdow ałyśm y się w tak ich sytuacjach, prosiłyśm y: „Panie, ośw ieć n as przez Twojego- Św iętego D ucha P ra w d y . W skaż n am p o wód Tw ojego sm u tk u ; w skaż nam , dlaczego n a k ła
dasz na -nas ta k w iele problem ów i kłopotów i d la czego n as m usisz k a r a ć ”. T ak a w łaśn ie m odlitwa, m odlitw a przez D ucha P raw dy, za w iera najpew niejszą obietnicę o trzy m a n ia odpowiedzi. Bóg w sk azy w ał nam zaw sze b ardzo w y ra źn ie nasze biedy i niedom agania.
M ogłyśm y w ięc w tedy, w o d k u p u jącej nas, sile uśw ię
cenia, prow adzić in ten sy w n y bój m odlitew ny przieciw- w o tem u, co pow odow ało Boży gniew. Bóg chciał osiągnąć głów ny cel. O n ch c ia ł przyw ieść n a s do u p am iętan ia z grzechów, k tó re sprow adzały n a nas niszczęścia i kło-po-ty. O n chciał n as odw rócić, ta k jak o d w ra ca się k artk ę. I jeżeli to miało- m iejsce, wtedy trudności znikały sa m e przez się. Bóg je odsunął, po
n iew aż o siągnął sw o je zam ierzenie.
Gdy znajdziesz się w ta k ich sy tu a cjach kiedy nie będziesz mó-gł po p ro stu „w ym odlić” odsunięcia tru dności, wiedz, że przypuszczalnie Bóg chce nie tylko,
6
ugiąć cię -pod sw oją w szechm ocną ręk ą, a le też u k a rać za tw oje „uzu p ełn ian ie” Jego woli. W tedy m usisz postępować ta k ja k dziecko n ie biańskiego O jca; m u
sisz w zyw ać Jego im ię i błagać Go aby ob jaw ił sw o ją siłę i u su n ą ł trudności.
Jest praw dą, że tru d n o ści p o w strzy m u jąc e rozw ój K rólestw a Bożego, p o w strzy m u ją też w y k onanie J e go poleceń. W ta k ic h sy tu a c ja c h P an u k az u je m i, że mam w ierzyć w Boga i chw alić Go poprzez p r o k la mowanie tego k im On je s t oraz tego, ja k w ielk a je st Jego siła i ja k m ocne je st Jego ram ię. On w zyw a mnie abym się zadeklarow ała, iż je ste m przekonana, że dla Niego n ie m a rzeczy niem ożliw ych, że góry muszą topnieć p rze d N im ja k w osk i że On może usunąć trudności w ypow iedzeniem , ty lk o jednego sło
wa.
WSiele trudności stoi n a przeszkodzie w w ykonyw aniu naszej m isji. Jalko D iak o n at p row adzim y zaw sze wspólnie boje w iary. S pędzam y w iele godzin n a m o
dlitwie opow iad ając słow em i p ie śn ią o tym , ja k w ielka je st Boża siła, Jego ch w a ła i ja k W ielka je st Jego miłość. To w łaśn ie Jego m iłość zna n ajlep sze wyjście dla sw oich dzieci i chce wieść lm pomoc.
Trudno było b y zliczyć odpow iedzi P a n a :na m odlitw y wiary, w k tó ry ch o trzym ałyśm y p o trzeb n ą pomoc, naw et jeśli czekałyśm y przez dłuższy czas. Istotnie, najw iększe tru d n o ści n ajle p ie j służą p rzedstaw ieniu wielkości P a n a jeśli znosim y je m odląc się z w ia rą
i chw aląc Jego w szechm oc.
Pain rów nież zsyła ci trudności, aby cię nauczyć p o legać nie n a w idzialnych rzeczach i n ie n a o blicza
niu sposobów w y jśc ia naszym i ludzkim i m ożliw ościa
mi, ale chce, aibyś liczył n a Niego sam ego, n a Jegio wszechmoc i siłę. Poprzez ta k ie w łaśnie m odlitw y wiary, chce w śród tru d n o ści obdarzyć cię specjalnym błogosław ieństw em . On chce byś m ógł dośw iadczyć tego, że Bóg je s t żyw y; w ininych sy tu a cjach to też jest m ożliwe, ale rzadziej.
Takie m odlitw y w iary, w śród problem ów i kłopo
tów d ają n ajw ięk sz ą m ożliwość c h w a len ia B oga i o d dania Mu czci przed w idzialnym i niew id zialn y m światem . Oto dlaczego mogę jedynie dziękow ać za te w szystkie trudności, k tó re Bóg zsyła ina, m o ją drogę i n a drogę D iakonatu. O n u k a z u je słabości, a to prowadzi do upam iętaniia. Przez, m odlitw ę i w ia rę w brew Jezusa, trudności, u ła tw ia ją zrozum ienie Je z u sowego w yk u p u prow adzącego do p rzek ształcen ia oso
bowości. P rzyw odzą n a s ró w n ie ż do w iększej w iary w Jego siłę i pomoc. N ap e łn ia ją n a sz e serca n a now o uw ielbieniem naszego P ana. P ro w ad zą n as do z a św iadczenia o naszy m Bogu ii Ojcu, po to, by inni mogli zapłonąć chęcią o d d an ia Bogu chw ały.
W CIERPIENIU
Znasz napew no ciem ne dni cierpienia. Może u tra c i
łeś miłość. Może przeżyw ałeś w ielkie rozczarow anie.
Może cierpiałeś z pow odu choroby lu b sam otności.
W czasie długoletniego przebyw ania, z: Jezusem doświadczyłam, że je d n a rzecz, je st w ażniejsza p onad inne: n ie m ożna zezwolić aby cierp ien ia panow ały nad człow iekiem . N ie m ożna czuć się zm iażdżonym pod ich ciężarem , gdyż w w iększym lub m niejszym stopniu p a ra liż u je to m odlitw ę. D uch Ś w ięty w skazał mi, że chcąc pokonać cierpienia, należy całkow icie schronić się w m odlitw ie. Gierpienia, są doskonałym
m om entem aby dow ieść ufności Jezusow i. W tedy On m oże się zająć cierpieniem .
D ośw iadczyłam też, że decydującym czynnikiem je st w ia ra w to, iż Jezus je st w iększy niż m o je cierpienia.
To je s t p raw d a. Jezus m a siłę i śro d k i aby się zająć cierpieniem . Jego m iłość bezw zględnie m i pomoże. On chce balsam em n apełnić m oje zranione, posępne serce, Musisz w ierzyć, że Bóg będzie udzielał ci osłody w ciem nych d niach cierpienia. Je śli m odlisz się o to i w ierzysz, że Bóg w ysłucha tw ą prośbę, napew no On cię pocieszy. D ośw iadczam y tego, w co wierzym y.
Jezus sto i przy tobie, gdy je ste ś sm utny. On je st w iecznym , cudow nym życiem. On zlew a n a ciebie cząstkę tego cudow nego życia, k tó rą je s t pokój i n ie b ia ń sk a radość. Dzięki tem u w szystko zostaje p rze k ształcone. N iepocieszone serce sta je się n apełnione o tu chą, pokojem i n ie b iań sk ą radością.
W Tobie je st radość w e w szelkim sm utku, o słodki Je zu C hryste. To je s t p raw d a, o k tó re j mogę zaśw iad
czyć. W okresie sam otności i sm u tk u dośw iadczałam , że Jezus m oże być ca łkow itą obfitością. Jego m iłość w nosi w serce w ielk ą radość. W fizycznych cierp ie
n ia ch i bólach oraz w duchow ych cierpieniach i po- kuszeniach dośw iadczyłam , że obecność Je zu sa je st triu m faln a. Szczególnie m a to m iejsce w tedy, gdy w chodzę z N im w bliższą społeczność. G dy kiedyś z a b ra n a m i zostanie m iłość, w ted y pociecha, Jezusa, stała
się w iększa ponad w szystkie cierp ien ia gnieżdżące się w m oim sercu. W iele osób m oże opow iedzieć o p o d obnych przeżyciach. Ludzie tacy m ogą poświadczyć że w m odlitw ie z a w arte je st błogosław ieństw o. D late
go też, gdy w ciem nych dniach cierp ien ia wierzysz i m odlisz się: „P olecam d rogi imoje P a n u ; On w szyst
ko dobrze uczyni”, doświadczysz, że P an n ap ra w d ę w szystko dobrze czyni i że d aje pocieszenie.
GDY MODLITWA POZOSTAJE BEZ ODPOWIEDZI Gdy n ie o trzym uję odpow iedzi n a m oje m odlitw y, w ted y w iem , że spow odow ane to je s t jakim iś p rze
szkodam i. P y ta ją c o te przeszkody, P an w skazuje mi, że jakiś grzech, którego n ie by łam św iadom a, sta ł n a m ojej drodze; n a p rzy k ła d osądzanie albo zgorzknie
nie. To je s t przyczyna b ra k u odpow iedzi n a m odlitw y.
„Oto n ie je s t ukrócona iręka P ańska, aby zbaw ić nie m ogła; a nie je st obciążone ucho Jego, aby w ysłu
chać nie mogło. A le n iepraw ości w asze rozdział uczy
n iły m iędzy w am i i m iędzy Bogiem w aszym , a grze
chy w asze spraw iły, że u k ry ł tw a rz przed w am i, aby nie słyszał” (Izajasz 59, 1—2).
Pisimo Ś w ięte ukazuje, że przeszkodam i m odlitw y są ta k ie grzechy, ja k : n ieprzebaczanie (Mat. 6,15), gniew i sw ary (I Tym. 2,8), b ra k p o je d n an ia (Izajasz 1,15 i M at. 5,23n), w szelka zmysłowość i zaspdkajanie p a sji (I P io tr 3,7; 4,8a i Jsfanb 4,3), okultyzm (V Mojż.
18, 10—13), nieposłuszeństw o (Jan 9,31), ta jen ie grze
chów p rze d in n y m i (Jakub 5,16), chciwość i łakom stw o (Łuk. 6,38).
Ten w erset ze Słow a Bożego: „Oczy P ańskie otw orzo
n e są n a spraw iedliw ych, a uszy Jego n a w ołanie ic h ” (Psalm 34,15 rów n ież Ja k u b 5,16), odnosi się do w szystkich m odlitw . Bóg ulkazuje ci, że w tedy kiedy w y d aje ci się, iż n ie otrzym asz odpowiedzi n a m odli
tw y, On często nie m oże n a n ie odpowiedzieć, po n ie
w aż mie należysz do „spraw iedliw ych”.
N ie byłeś spraw iedliw ym p rze d Bogiem, poniew aż tw o je serce n ie było nap ełn io n e upam iętan iem . W oczach Bożych będziesz tylko w tedy człow iekiem s p ra w iedliw ym , gdy bezu stan n ie będziesz się przed Nim korzył w sw ych codziennych 'niepowodzeniach. W tedy grzech tw ój będzie p rzekreślony k rw ią B aranka.
W każdym razie, inde sta n o w i przekszkody w m odlitw ie cała tw o ja grzeszna n a tu ra . Je śli by ta k było, w tedy Bóg nie m ógłby n igdy odpow iedzieć n a jakiekolw iek m odlitw y. P rzeszkodą w m odlitw ie je st b ra k upa- m ię ta n ia i z a ta je n ie grzechów. M usisz odrzucić to, co zasm uca Boga albo ludzi. M usisz przyjść do Jezusa wiszącego1 n a krzyżu oraz, w yznać sw ój grzech przed ludźm i. W ówczas Bóg może być znow u d la ciebie łaskaw y i odpow ie n a tw o je m odlitw y.
D ośw iadczyłam też tego w naszym Ż eńskim D iako
nacie Mairił. D la p rzy k ła d u : jeśli dw ie siostry p o je d nały się po w yznaniu przez je d n ą z n ic h tego, że do
puszczała się jak ich ś złych m yśli w sw oim sercu p rze
ciw drugiej, w tedy „Boże oczy były znow u o tw a rte ”, a nasze m odlitw y zostały w ysłuchane. Z nam y zresztą w iele innych p rzykładów na te n tem at.
Co praw d a, m oże też być inina p rzyczyna b ra k u odpo
w iedzi n a m odlitw y. Bóg nie o d p o w iad a n a m odlitw y w yzyw ającego, nieufnego serca. Sługa z jed n y m ta le n tem pow iedział, że Bóg jest, „tw a rd y ” (Mat. 25,24).
Tylko -dusze podobne do dzieci m a ją p rzy stę p do B o
żego serca. One w ierzą, że Bóg m a izawsze przygoto
w ane rozw iązanie i k ie ru je się ty lko dobrym i in te n cjam i.
Boga dośw iadczysz w sw ym życiu m odlitew nym w ła śnie gdy o N im m yślisz. Jeśli m yślisz i m ów isz: „On je st tw a rd y m M istrzem ”, doznasz Jego tw ardości.
N ieużyteczny sługa był w yrzucony w ciem ności ze
w nętrzne. Albo w eźm y pod uw agę lu d Izraela. Na p u styni n ie w ierzyli, że Bóg m a dobre intencje. M yśleli w łaśn ie odw rotnie, że Bóg ch ce by zginęli. Z tego po
w odu rzeczyw iście n ie osiągnęli Ziem i O biecanej. Z pow odu gniew nej postaw y przeciw Bogu, cała ta ge
n era cja zginęła n a pustyni. Je d y n ie ci, którzy ufali Mu — Kale-b i Jozsue — m ieli obietnicę w ejścia do K anaanu.
K iedykolw iek b u n t i reb e lia przeciw Bogu zn a jd u ją m iejsce w tw ym sercu, nie otrzym asz w szystkich tych dobrych rzeczy, k tó re Bóg chce ci dać. D latego też tw o je m odlitw y pozostają bez odpowiedzi.
P ierw szym k ro k iem ja k i pow inieneś uczynić by uzy
skać odpow iedź na m odlitw y, je st zrew idow anie sw e
go sum ienia. Masiz to uczynić w ty m celu, by odkryć przeszkody m odlitw y, o których m ów i Pism o Święte, n astępnym kro k iem je st prośba o u pam iętanie. G łó
w n y m n ato m ia st pradążeiniem do- u zy sk an ia odpo
wiedzi na m odlitw y je-st, p osiadanie w łaściw ego sto su n k u do Boga — bez jakichś u k ry ty ch nieufności — a rów nież do- -ludzi.
Może też być jeszcze in n a przyczyna nie o trzym ania o-dpowiedzi n a m odlitw y — p rzy n a jm n ie j n a jakiś czas. T a przyczyna n ie leży w tw oich w inach, ile r a czej w Bożym p lanie u g ru n to w an ia c-ię w wierze.
B rak odpow iedzi n a m odlitw y może być w ezw aniem d-o trw a n ia w m odlitw ie. Może Bóg oczekuje na głęb
szą m odlitw ę, n a w iększą w iarę.
Przez nabycie naszego „K a n aa n u ”, k tó ry potrzebny nam był do służby, p iętrzyły się ciągle przed nam i
trudności. W yglądało to tak, ja k b y Bóg n ie odpowia
dał n a nasze m odlitw y. A je d n a k było to w Jego p lan ie aby n am dać „ K a n aa n ” i akceptow ać wszystkie nasze m odlitw y. Był je d n ak w aru n ek : -musiałyśmy trw a ć w m odlitw ie. Podczas gdy u-czynieniie zadość naszym m odlitw om się odw lekało, w Bożym Duchu przygotow yw ałyśm y się do prow adzenia życia w „Ka
naanie'-’. C zekanie to było szkołę przygotowawczą.
C zekanie uczy człow ieka cierpliw ości. Ono czyni go pokornym . Ono oczyszcza i uszlachetnia.
Z aw sze gdy trw a ła m w m odlitw ie, m u siałam wiedzieć, czy to o co się m odlę je st zgodne z Jego w olą. Pismo ś w ię te m ów i, że to je st podstaw ow y w arunek. W yją
te k jed y n ie m oże mieć m iejsce w przy p ad k u m odli
tw y przyczyinnej za innych. W trw ają cy c h m odlitw ach m ożna czasam i otrzym ać w y ra źn ą obietnicę w ysłu
chania. Na otrzy m an ie o-dpowi-edzi m ożna w tedy li
czyć, naw et, jeśli z ludzkiego p u n k tu w idzenia wydaje się to niem ożliw e.
N ajw ażniejszą, m oim zdaniem , rzeczą w przypadku b ra k u odpow iedzi na m odlitw y, je s t zjednoczenie z w olą Bożą. W szystkie tw o je m odlitw y m a ją być prze
n ik n ię te prag n ien iem : nie m-o-ja, lecz T w oja wola n iech ,się dzieje. Bó-g słyszy w szystkie modlitwy.
A ty w łaśn ie m asz Mu zaufać odnośnie sposobu i czasu otrzym ania, odpowiedzi. Bóg sam w ie n ajle
piej co je st dla ciebie n ajkorzystniejsze. P oniew aż Bóg je st m iłością, dlatego będzie cię zaw sze prow adził po najlepszych drogach. Je śli już o tym wiesz, nie bę
dziesz się dłużej dziwił, gdy Jego odpow iedź n a tw o
je m odlitw y n adejdzie w inny sposób lub w innym czasie, niż przew idyw ały to tw oje plany.
NA DNI POSUCHY
Są ta k ie chw ile, w których n ie odczuw asz potrzeby ani p rag n ie n ia m odlitw y. W ydaje ci się ja k b y two
je m odlitw y odbijały się od ścian i nie w znosiły do Boga. T w oja dusza je st ta k ja ło w a i wysuszona, że w y d aje się ja k b y b y ła opuszczona przez D ucha Świę
tego.
Jeżeli nie m asz żadnych przeszkód m odlitw y, które m ogły by pow strzym ać duszę przed w znoszeniem do Bo-ga, p rzyczyna leży w tym , że Bóg prow adzi cię przez ta k ie w łaśnie suche okresy; za ty m stoi Boży plan. A Boże p lany są zaw sze cudowne. One prow a
dzą cię d-o- górnego celu i ostatecznej chw ały. Teraz w szystko zależy od tego, ja k ty w ykorzystasz ten czas. J e s t ci to p otrzebne do zw ycięstw a. Bóg wska
zuje ci drogę. On cię u-czy, że chw ile te nie muszą być koniecznie p u ste i bezowocne. On ci ukazuje, że to m oże być czas specjalnego błogosławieństw-a.
Je śli m ożesz w m odlitw ie sform ułow ać pojedynczą myśl, w ted y możesz napew no w staw iać ta m jeszcze w yznaw anie zw ycięskiego im ienia Jezusa. Możesz
też m odlić się z,a pom ocą pieśni.
M odlitw a w śród duchow ej m ocy zaw iera specjalne bło
gosław ieństw o i będzie w ysłuchana. J e s t to modlitwa bez duchow ej w oli, k tó rą to w olę po-siadasz wyczu
w ając kierującego cię do m odlitw y Ducha. To- jest modlitwa, ofiary, m odlitwa, zwycięstwa,. Dlatego jest o n a cenna. M odlitw a ta k a przynosi sp ecjalne owoce, n aw e t jeśli myślisz, że n ie dosięga Boga.
Nauczyłam się jeszcze czegoś w ięcej. W takich w łaśnie suchych dkresach P a n d aje mii okazję, aby m odli
twy stały się żywe. T ak ą okazją je st dziękczynienie.
Na każdy roik zaprow adzam notes, do którego w p isu ję główne rzeczy, za k tó re w in n a m Bogu szczególne dziękczynienie. Czyniię to tylko w ty m celu, aby p o dziękować Bogu za to i śpiew ać M u pieśni dziękczyn
ne. M odlitwy talkie brulkują drogę, po k tó rej mogę kroczyć w d niach posuchy. W n astęp stw ie zaczynam Boga chw alić i dziękow ać M u za n o w e życie, za „no
wy złoty św it”, k tó ry (rodzi się w łaśn ie z tych ciem nych dni posuchy. O kresy ta k ie oczyszczają m oją duszę z w szelkich zanieczyszczeń, b ra k u m iłości i z ludzkiego entuzjazm u do m odlitw y. Nowe życie d u chowe zrodzone je s t z duchow ej śm ierci, w czasie której dusza m u siała cierpieć. W tedy zaw sze czuję się w zm ocniona i pocieszona, a m o d litw a sta je się łatwiejsza.
W czasie jednych dni posuchy n ap isałam pieśń:
Śpiewam , śpiew am , Boga sław ię, Że On słucha m nie łaskaw ie.
O, niech pieśni me Będą Ci, m iłe!
Śpiewałam w iersz po w ierszu pieśni chw ały i dzięk
czynienia za w szystko to, co d la m n ie było tru d n e.
Śpiewałam o tym , ja k przyniosło m i to błogosław ień
stwo. To czysta błogość znaleźć się w ta k ie dni p osu
chy w sta n ie n a p e łn ie n ia Bożą w olą!
Siły śm ierci się w ycofują, a serce zostaje pocieszone, gdy naw et w posusze i ciem ności odpow iada Bogu
„tak” n a głos Jeg o woli.
Śpiew ać Bożą w olę w sm utku, K tóry w szczęście Bóg do sk u tk u Z m ienia w tedy,
Gdy m am dość biedy.
Śpiew ać Bożą m iłość w biedzie.
Miłość nigdy nie zaw iedzie W yznaw ców Boga,
N aw et, gdy trw oga.
śp ie w ać Bożą pomoc w trw odze.
Oin w ypędzi w roga srodze Również z ukrycia:
Z mojego życia.
Śpiew ać Bogu życiem całym, Bom ja p rze d N im pyłem m ały m ; Sm utków , bied i tro sk
P ełny je st mój los.
Śpiew ać jeszcze w pieśń p o ran n ą Jego w ielkość n ie u sta n n ą.
D nia re fre n chw ałą W ypełnić stałą.
Śpiew ać w końcu w w ieczór rdzaw y, Że Bóg d la m nie je s t łaskaw y, Że po n o cn y m śnie
Z łoty św it m i śle.
W POKUSACH
Każdy człow iek m usi się zetknąć z pokusam i, któ re mogą trw ać k ilk a dni lufo n aw e t tygodni. Jesteś to r
turow any w ątpliw ościam i dotyczącym i tw ej w iary.
Zaczynasz w ątpić w słowo i zam ierzenie Boże. W ąt
pisz, czy droga na któ rej Się znajdujesz, je st dobra.
W ątpisz w to, że Bóg rzeczyw iście żyje, że On jest miłością.
W ersety z Biblii często po m ag ają zwyciężać ta k ie p o kuszenia. Oto przyrzeczenie P a n a : „Duszę m oją po
sila ; p row adzi m ię ścieżkam i spraw iedliw ości dla im ienia sw ego” (Psalm 23,3); „W iedzcież, żeć P a n od
łączył sobie pobożnego” (Psalm 4,4a); „Sam Ojciec m iłu je w a s ” (Jan 16,27a).
W szystko w tw oim życiu, c a ła droga ja k ą zdążasz, zap la n o w a n e zostały przez Boga. N a drodze tej pozo
staniesz niezachw iany, gdy będziesz w m odlitw ie prosił Boga, ab y On cię prow adził. Je śli późniejsze w ą tp li
w ości i o b aw y będą cię chciały zrazić, m ożesz w tedy stanow czo stw ierdzić: Bóg je st Ojcem. Jeśli Jego dzie
cię prosi Go aby prow adził je po w łaściw ej drodze, to On n apew no to będzie czynił. D obry ziem ski o j
ciec nie może prow adzić swojego dziecka po złych drogach, tym b ard z iej n iebiański Ojciec nigdy tego nie uczyni.
G dy będziesz sądził, że tw o ja w ia ra zach w ian a je st w odm iennym niiż dotąd w łaściw ym pojm ow aniu Boga, to przecież nie m a przeszkód abyś te n swój problem złożył przed Bogiem. On udzieli odpow iedzi albo przez d aro w an ie ci w ew n ętrzn ej pew ności, albo przez ludzi, z któ ry m i będziesz dyskutow ał n,a te n tem at, jeśli Go prosisz aby im d a ł słow a p raw dy. Czasam i też od
pow iedź Boga z n a jd u je się (w b ib lijn y m w ierszu. S zu
k a j b ib lijn y ch w ierszy przez m odlitw ę.
To je s t bardzo istotne, gdy tw o ja postaw a może być w ielokrotnie po tw ierd zan a przez w ersety biblijne, przeiz ludzi w iary, przez w ew n ętrz n ą pew ność i in n y m i jeszcze sposobam i.
Je d n a k n ajw a żn iejsz ą rzeczą je st niezachw iane p rz e konanie o p row adzeniu Bożym i nie d aw anie dostę
p u pokuszeniem . Je śli je d n a k m im o to będziesz m iał obawę, że tw o ja w ola nie je st jeszcze ta k silna aby rozróżniać pom iędzy w olą Bożą, proś Boga aby cię w zm ocnił i upew nił. N a tę m odlitw ę Bóg też odpowie.
N a pokuszenia w ystaw iany jesteś często w tedy, gdy droga życia je st dla ciebie zbyt tru d n a. T ak było i w m oim życiu. To je s t rzeczyw istość potw ierdzania przez Biblię, że zawsze, gdy człow iek z n a jd u je się w tr u d nościach, szatan przychodzi i kusi go chcąc go zw a
bić n a sw oją stronę. G dy Jezus przez 40 dni przeby
w ał n a pustyni w sam otności i bez jedzenia, przy
szedł do Niego szatan aby Go kusić. W taliach w łaśnie tru d n y ch m om entach szatan w idzi d la siebie sprzy
ja ją c ą o k az ję do ataku. Myśli, któ ry m i cię kusi, są to rtu ram i. P ow odow any obaw ą, będziesz tym b a r dziej w y staw ian y n a pokuszenia.
W takich w łaśn ie chw ilach pokus,zeń jest rzeczą w aż
ną, aby pam iętać słow a Jezusa, gdy b y ł kuszony w Getsiemane. Ty też m ów ta k jasn o i w yraźnie jak Z baw iciel: „Jeśli można, niech m nie ten kielich m inie;
w szakże n ie jako- ja chcę, ale j a t o Ty.
D ośw iadczyłam w m y m życiu, że pokuszenia zn ik a
ją niczym b ań k i m ydlane, gdy n a w olę Bożą odpo
w iad am „ tak ” . Z ręk i Bożej m uszę bezw arunkow o w szystko przyjąć. Odpow iedzieć Bogu „tak ” je st nie tylko m ożliwe, ale n aw e t łatw e, gdy p atrz ę na Niego, k tó ry je st jedynie miłością.
On nie prow adzi cię po tru d n y ch drogach bez po krzepienia. On nigdy nie zezwoli abyś b y ł kuszony ponad sw e siły. G dy w ytrw asz, czeka cię chw alebny koniec (Jak u b 5,11). Odpow iedź ma w olę Bożą „ ta k ” zawiiera w ielk ą moc. Pow iedz „ ta k ”, a pokuszenie ustąpi! M ogłam stw ierdzić, że w m odlitw ach „ ta k O j
cze” leży obfite błogosław ieństw o. To w łaśnie bezw a
ru n k o w e pow ierzenie Je m u sw ej woli, to zjednocze
n ie tw o jej w oli z w o lą Boga, dop ro w ad za cię blisko P ana. N a zew nątrz, u n ia z B ogiem będzie p rzynosiła ciągle now e owoce.
M odlitw y w chw ilach pokuszeń m a ją sp e cja ln ą w a żność i cenę. Bóg chce usłyszeć tw o je „ ta k ”. To je st dla Niego b ardziej cenne niż tysiąc innych m odlitw . C ałe żyeie, a n a w e t często o fiara życia streszcza się w odpow iedzi „tak ”. Bóg td k ą m odlitw ę odw zajem nia w sposób w yjątkow y. On odpow iada n a niią n a d m ie r
n y m błogosław ieństw em i p ełn ią łaski.
BITWA PRZECIW GRZECHOWI
G rzech je st tru cizn ą ciała, duszy i ducha. G rzech czyni cię trędow atym . O n je st podobny do p ostępującej cho
roby raka. Oto dlaczego nasz P an używ a ostrych w y
rażeń, gdy m ów i o grzechu. On w zyw a cię, abyś i ty używ ał ostrych n arzędzi do w alk i przeciw ko tem u wrogowi, do zw yciężania go bez wziględu n a koszty.
Jezu s m ówi, że pow inieneś grzech nienaw idzieć.
M asz nienaw idzieć w łasn e „ ja ” w ra z z w szystkim i jego żądaniam i, poniew aż za w ie ra ono w siobie grzech (Łuk. 14,26). K iedykolw iek o b ja w ia ją się grzechy i grzeszne w ięzy, pow inieneś raczej „w yłupać sw e oko” — odnosząc się do słów Je zu sa — niż p o tem zostać dzieckiem piekieł (Mat. 5,29). Grizech jest tru c iz n ą piekieł i przychodzi od szatana. G rzech p rze
nosi ludzi w p ie k ieln e regiony w iecznej śm ierci.
Oto przyczyny, d la których m odlitw y dotyczące tw o ich grzechów m a ją być rzeczyw istym i b itw a m i m odli
tew nym i.
W alcząc przeciw w ięzom duszy, w alczysz p rzeciw n a j
w iększem u nieprzyjacielow i, sam em u szatanow i. On jedyny zachęca do grzechu. On jedyny nie chce po zwolić, aby te w ięzy zostały rozerw ane.
Dlatego też, jego głów na ta k ty k a polega n a tym abyś był ślepym , byś nie m ógł rozpoznać swego grzechu.
N ajw iększą przeszkodą w b itw ie przeciw grzechow i je st sam ouspraw iedliiw ianie się. D latego pierw szym k rokiem je st b ła g an ie P a n a aby zesłał sw ego D ucha P raw dy. On cię oświeci. K iedykolw iek nie chcę uznać grzechu albo p ró b u je go w ytłum aczyć, P an ukazuje mi, że i to je s t b rzydkim grzechem .
Jeśli w y trw a le błagasz P a n a : „Weź m oje grzechy”, jeśli w ołasz o D ucha Upamliętania, jeśli pragniesz upokorzyć się pod słow em Boga, w ted y doznasz zadzi- w ających rzeczy. Z asłona się rozerw ie, rozpoznasz o tch łań sw ojego „ ja ”.
Będąc pozornie duchow o zdrow ym doznajesz codzien
n ie now ych klęsk i chcesz w reszcie n a serio rozpo
cząć bitw ę przeciw ko grzechowi.
D ośw iadczyłam , że nie w y sta rc za pow iedzieć P an u dlaczego jestem zw iązana więzamli grzechu i prosić Go o uw olnienie z tego. Nie. T u ta j należy ponadto w zyw ać zw ycięskie nad siłam i n iep rzy jaciela im ię Jezusa i w zyw ać m oc Jego o dkupującej krw i. D alej, nie w ystarcza czynić i to. Jeżeli w łaśnie m odlitw a
je st tą rzeczyw istą b itw ą, m uszę n a n ią poświęcić wię
cej czasu.
J a k to w ygląda w p rak ty c e? K iedy w końcu docho
dzę do m om entu, w k tó ry m z w ielk ą niechęcią my
ślę o grzechu i w k tó ry m mogę dokładnie zrozumieć znaczenie słów Jezu sa o korzyściach w ypływających z „w y łu p an ia oka”, w tedy pod ejm u ję decyzję walki przeciw ko sile grzechu w m oim życiu. W następstwie tego rozpoczynam rzeczyw istą bitw ę. O znacza to, że pośw ięcam dw adzieścia m in u t snu albo rano, albo w ieczorem , aby w alczyć przeciw ko k o n k retn em u grze
chow i, k tó ry sta ł się dla m nie n ie do zniesienia.
Cały czas chw alę Boga, śpiew am M u i dziękuję, że szatan i moc grzechu zostały przez śm ierć krzyżo
w ą Je zu sa rozbite n a kaw ałki. Z m artw ychw stały Ban triu m fu je n ad śm iercią i piekłem . C hw alę moc krwi B aran k o w ej, k tó ra odk u p u je i oczyszcza od w szelkie
go grzechu.
D ośw iadczyłam rów nież w ielkiego uporu nieprzyjacie
la, gdy człow iek będący skalan y grzechem i związa
ny nim w każdym w łóknie swego ciała chce się od niego oderw ać.
Często grzech n ie oddiala się od ciebie od razu, po
niew aż jesteś jego dziedzicem z w ielu pokoleń. Złość, zgorzknienie, uraza, b r a k um iejętności przebaczania są w e w n ą trz cieb ie tw ie rd z ą grzechu. T w oje grzeszne p a sje i te n d e n c je p ro w a d zą cię doi tego, czego nie chcesz czynić, poniew aż s ą one silniejsze. Buntowanie się p rzeciw Bogu lub osądzanie d oprow adzają do' nie
woli. S poglądając n a czubek sw ego nosa, potępiasz innych i łam iesz p ią te przykazanie (Mat. 5,21—22).
W tak ich w łaśn ie m otyw ach siły św ia ta realizują swój program . W yzw olenia z niew oli grzechu nie mo
żesz spodziew ać się w kilk u tygodniach albo w kil
k u m iesiącach. P rzeciw ko tym szczególnym osobistym grzechom m usisz podjąć b itw ę m odlitw y i w iary na długi czas.
M usisz także pośw ięcić się cierpieniu za swoje grzechy. P an ukazał mi, że b itw a przeciw ko mojemu grzechow i była nie ty lko sp raw ą m odlitw y wiary, ale taikże sp ra w ą m odlitw y pośw ięcenia. M usisz poświę
cić się karom , k tó re P a n będzie stosow ał aby cię oczyścić z b ru d n y ch rysów grzechu. T ak więc, gdy Bóg p row adził cię będzie po ścieżkach upokorzeń, du
m a przem ienić się m usi w skrom ność. Dla człowieka, któ ry łatw o w p ad a w sta n rozgoryczenia i nie potrafi przebaczać, Bóg używ a u zd raw iającej m etody karania.
Bóg doprow adza go do zrozum ienia, że także inni lu
dzie m ogą m u n ie przebaczyć, że także oni przez jego zgorzknienie sta ją się w stosunku do niego zgorz
kniali.
N a Bożej ścieżce u pokorzenia i k a ry powinieneś zno
w u stosować m odlitw ę „tak, O jcze”, poniew aż potrze
b u je sz upokorzenia się w m o d litw ie pod m ocną ręką Bożą i poniew aż p o trzebujesz Jego k ary aby stać się w olnym od grzechu.
Pism o Ś w ięte w sk azu je n a przy k ład Jalkuba. Za pod- stępność i przebiegłość m usiał u L ab an a służyć wiele lat. M ało tego. K iedy m ógł już w rócić do swojej dzie
dzicznej ziem i, m usiał zostać złam any w alk ą nad Ja- bokiiem.
P odobną rzecz w idzim y w p rzypadku braci Józefa.
N ienaw idząc Józefa sprzedali go Ism aelitom . Później, kiedy ich los był W rakach Józefa, znaleźli się w ciężkiej próbie. Ze sw ej stro n y i Józef m usiał przez w iele la t cierpieć j a t o niew olnik z powodu swej
próżnej ch w a ły i dumy.