• Nie Znaleziono Wyników

Marcin Król U n iw ersy tet W arszaw sk i

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Marcin Król U n iw ersy tet W arszaw sk i"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

STUDIA SOCJOLOGICZNE 1999, 4 (155) ISSN 0039-3371

M arcin Król

U n iw e r s y te t W a r s z a w s k i

W OLNOŚĆ - NIEUSTAJĄCY SPÓR

A utor konstatuje zjawisko poszerzania się w końcu X X wieku zakresu indywidualnej wolności (pojmowanej ja ko experience) . Zastanawia się nad je j aktualnymi ograniczenia­

mi, zewnętrznymi i wewnętrznymi, dobrowolnymi i niedobrowolnymi. Stawia kwestię ograniczania wolności przez współczesne państwo, jego doktryny ideowe i instytucje.

W centrum uwagi stawia ograniczenia i zagrożenia wolności jednostkowej w państwie i społeczeństwie polskim po 1989 roku.

Główne pojęcia: indywidualna wolność, państwo, ideologia, instytucje.

„Uprawnieniem przyrodzonym, które pisarze nazywają zazwyczaj jus natu­

rae, jest wolność, jaką m a każdy człowiek...” . Tak pisał Tomasz Hobbes i teza ta stała się jedną z podstawowych idei nowożytności. Uważamy wolność za wartość, czasem za warunek realizacji innych wartości, ale zawsze mamy wolność za coś wspaniałego, a fakt, że w naszej cywilizacji w teorii (bo niekoniecznie w praktyce, jak jeszcze będzie o ty mowa) wolnością dysponuje - j a k powiadał Hobbes - każdy człowiek, jest, w naszym przekonaniu, jednym z jej największych osiągnięć, jeżeli nie po prostu największym. Czy jednak wolność jest zawsze dla nas dobra, czy zawsze stawiamy ją na pierwszym miejscu i co można poważnie powiedzieć o nadużywaniu wolności? W szkicu tym nie zamierzam naturalnie przypominać historii idei wolności, a jedynie zastanowić się nad tym, co obecnie dobrego i złego wynika z tezy, jaką formułował Hobbes i setki innych myślicieli.

Niewątpliwie w końcu XX wieku wolność, jaką dysponujemy, jest większa niż kiedykolwiek przedtem. Myśliciele liberalni wprawdzie wciąż obawiają się ograniczenia wolności, ale w zachodniej cywilizacji drastyczne formalne ograni­

czenia wolności wydają się mało prawdopodobne. W arto jednak zdać sobie sprawę, że nasza wolność jest jednak mniejsza niż ta, jaką dysponowali dawniej niektórzy, nieliczni. M ożna tu wymienić feudalnych władców i nawet ich wasali,

I n s t y t u t S to s o w a n y c h N a u k S p o łe c z n y c h U W , 0 0 -0 4 6 W a r s z a w a , u l. N o w y Ś w ia t 69.

(2)

którzy mieli prawo do wykorzystywania nawet ciała swoich poddanych, czy też właścicieli niewolników na południu Stanów Zjednoczonych. Dlatego tak istotne, kiedy mówimy o wolności, jest to, że dysponuje nią po równi „każdy człowiek” . Czy jednak jest tak rzeczywiście?

Otóż oczywiście nie. Istnieją ograniczenia zewnętrzne i wewnętrzne, dob­

rowolne i niedobrowolne.

Ograniczenia zewnętrzne mają różnoraki charakter i wszystkie te ogranicze­

nia ludzie próbują pokonać. Wymienimy tylko kilka spośród najbardziej oczywistych i spośród tych, które ludzkie dziwactwo próbuje pokonać, mimo że wydają się nie do pokonania. Najpoważniejszym ograniczeniem naszej wolności jest śmierć. Wszelako ludzka pomysłowość nie zna granic i nawet śmierć próbuje się oszukać. Czyni się to zawierając odpowiednie pakty z diabłem lub zamrażając się w nadziei na przyszłe cuda medycyny. Jednak jedyne realistyczne rozwiązanie proponuje tu chrześcijaństwo, głosząc życie wieczne, lecz nie ciała, a tylko duszy. Śmierć jest ograniczeniem wolności, ale zarazem wyzwaniem lub dla innych usprawiedliwieniem nadużywania wolności.

Inne ograniczenia wynikające z biologicznej natury człowieka również wydają się niektórym nieznośne i próbują je pokonać. Człowiek nie może latać, ale co najmniej od czasów Leonarda da Vinci próbuje i to z pewnymi rezultatami. Człowiek może skoczyć tylko trochę do góry, ale też próbuje to ograniczenie pokonać. Podobnie jest z ograniczeniami wzroku, słuchu, pamięci, zdolności matematycznych i tak dalej. Ciągle konstruujemy urządzenia, które służą zmniejszeniu tych ograniczeń i czynią to nader skutecznie. Oczywiście, nie zawsze głównym celem jest wolność, częściej zapewne skuteczność, ale przy okazji zewnętrzne ograniczenia wolności także ulegają zmniejszeniu.

Jeszcze in n ym i b ardzo n iech ętn ie — p o z a tradycyjnym i m yślicielam i i id e o ­ logami socjalistycznymi - wymienianym zewnętrznym ograniczeniem wolności jest sytuacja materialna, czyli po prostu pieniądze. Socjaliści jednak ponieśli klęskę lub, jak kto woli, na przykład R alf D ahrendorf - ich idee zostały wchłonięte przez nowoczesne demokracje. Ponadto narodziny państwa opie­

kuńczego miały doprowadzić do tego, że problem nierówności społecznych czy też ogromnego zróżnicowania w dostępie do pieniędzy zostanie, jeżeli nie zlikwidowany, to w znacznej mierze załagodzony. Tak się jednak nie stało i w dalszym ciągu, a może nawet w rosnącym stopniu, różnice materialne stanowią bardzo poważne ograniczenie wolności. Z tego powodu nie należy lekceważyć ewentualności podjęcia próby zlikwidowania tych różnic przez rozmaite partie i ruchy społeczne, które mogą sięgnąć po radykalne środki z rewolucją włącznie. Jest przecież skandalem, z którym w sposób zasadniczy żadna demokracja nie potrafi sobie poradzić nie likwidując zarazem niezbęd­

nego dla rozwoju gospodarczego wolnego rynku, że są ludzie tak bogaci i tak biedni. W alka o wolność w tym zakresie daleka jest od zakończenia i nie bardzo wiadomo nawet, jak to zakończenie mogłoby wyglądać.

(3)

WOLNOŚĆ - NIEUSTAJĄCY SPÓR 17

Wewnętrzne ograniczenia wolności są przede wszystkim związane z naturą ludzką. Oczywiście nie wszyscy myśliciele są gotowi przyznać, że coś takiego jak natura ludzka w ogóle istnieje, pozostawmy jednak ten problem na boku i uznajmy, że ludzi, wszystkich ludzi na świecie łączy nie tylko biologiczne podobieństwo, ale także pewne elementarne podobieństwo psychiczne. Z tego wynikałoby, że wszyscy odczuwamy strach, uczucie agresji, zawiści czy prze­

ciwnie przyjemność, miłość, nie wspominając uczuć z pogranicza biologii związanych z seksem. Jeżeli tak jest, to znaczy, że - mimo iż wielu spośród nas potrafi celowo i skutecznie zmniejszać działanie tych ograniczeń, a ponadto w rozmaitym stopniu odczuwamy i wyciągamy konsekwencje z rozmaitych stanów psychicznych - jednak wspólne nam wszystkim są ograniczenia związa­

ne ze strukturą psychiczną jednostki, czyli z tak zwaną ludzką kondycją. Freud był może nazbyt stanowczy w tej mierze i być może sięgał nazbyt głęboko w ową strukturę, jednak w zasadzie miał rację, a racja ta spowodowała rewolucyjne zmiany w naszych metodach walki o wolność, walki przeciwko świadomym i nie uświadamianym wpływom naszej psychiki na nasze zachowanie.

Z tego wynikały dalsze konsekwencje, które wyraźnie obserwujemy we współczesnej kulturze i obyczajowości. Polegają one przede wszystkim na przekonaniu, że czynniki psychiczne ograniczają naszą wolność, a zwłaszcza te czynniki psychiczne, które nie zostały przez nas zaakceptowane świadomie.

A ponieważ granica, między tym co świadome a tym co nieświadome, została zatarta, to nie potrafimy nigdy do końca powiedzieć, czy nasza wolność nie jest ograniczana nawet przez tak - teoretycznie - pozytywne uczucia jak przyjaźń i miłość. Wiemy doskonale, że balansujemy tu na granicy nonsensu, ale ileż współczesnej literatury i całej kultury (filmu, teatru) powstało właśnie w rezul­

tacie tej n iep ew n ości. Ileż u w agi zw racam y n a nasze życie psychiczne i jak pilnie baczymy, czy aby cokolwiek lub ktokolwiek nie próbuje nas ograniczać.

Naturalnie pada argument zwolenników zdrowego rozsądku, którzy powia­

dają, że nie jest ograniczeniem to, co zaakceptowaliśmy lub wybraliśmy dobrowolnie i świadomie. Pomijając już wątpliwości dotyczące tego, czy możemy wiedzieć, iż nasz wybór był całkowicie świadomy, możemy z pewnym przekonaniem powiedzieć, że nasz wybór był dobrowolny. Każdy jednak, kto zastanawiał się choćby przez moment nad faktem, że zarówno przyjaźń, jak tym bardziej miłość są rezultatem spotkania przypadkowego, do którego mogło nie dojść, musi zadać sobie pytanie o to, czy naprawdę nasz wybór jest dobrowolny i czy wobec tego wolność nie została naruszona. Przypadek przecież może, jeżeli dobrze się zastanowić, stanowić naruszenie wolności. Przypadek polegający na tym, że wieczorem potykamy się o niewidoczną przeszkodę i łamiemy nogę, niewątpliwie ogranicza naszą wolność. Czy nie jest podobnie ze wszelkimi innymi przypadkami? Czy zatem nie jesteśmy zdani na przypadek i miotani na różne strony przez zdarzenia, jakimi nikt nie kieruje i kierować nie może.

Chrześcijanie czasem skłonni są odpowiedzieć, że to nie przypadek, lecz woła

(4)

opatrzności. Nawet oni jednak, poza niektórymi skrajnymi sektami, nie będą angażowali opatrzności w rozmaite drobne meandry naszego życia. Nie Pan Bóg dobiera nam partnera czy małżonka, Pan Bóg co najwyżej oczekuje, by nasza miłość miała możliwie prawdziwą i czystą postać, ale to już zupełnie inna sprawa.

Uczyńmy krok dalej i zastanówmy się nad przeciwnym poglądem na ludzką psychikę, a także na rolę świadomego i dobrowolnego wyboru. Uznajmy argumenty, jakie w XX wieku próbowano wielokrotnie podważyć i przypuść­

my, że człowiek, jak sądzili niektórzy pisarze XVIII i XIX wieku (od Rousseau po Marksa, ale także wielu innych), w sprzyjających okolicznościach potrafi postępować całkowicie racjonalnie i być w pełni wolnym. Że rola przypadku może zostać zlikwidowana do zera, a wpływ zgubnych uczuć i namiętności zminimalizowany lub całkowicie zlikwidowany. Wiemy dobrze, że takie myś­

lenie m a charakter utopijny i złudny, więc poprzestańmy na rozważeniu tendencji we wspomnianym powyżej kierunku, a nie prowadzącego na manow­

ce marzenia o jej pełnej realizacji. Tendencja taka przecież występuje nie tylko u wielkich myślicieli, ale również w poglądach zupełnie zwyczajnych ludzi, którzy nie chcą się pogodzić ani z tym, że są poddani ograniczeniom nie­

świadomości, ani miotani od przypadku do przypadku, którzy - innymi słowy - uważają, iż możliwe jest realizowanie wolności polegające na wzięciu spraw w swoje ręce i pokierowanie nimi w stosowny sposób.

Stanowisko takie wymaga nieuchronnie przekonania o tym, że świat ludzki jest światem racjonalnym, a, co najmniej, że może się takim stać, jeśli zostaną spełnione konieczne warunki, a więc zniesiony zostanie wyzysk człowieka przez człowieka i wszystkie inne możliwe zewnętrzne ograniczenia wolności, a również te spośród wewnętrznych, jakie wynikają z presji kultury, edukacji i cywilizacji. W tym rozumieniu wolność istnieć może jedynie w wa­

runkach, jakie umożliwiają funkcjonowanie pełnej krytycznej świadomości.

W świecie nieracjonalnym wolność jest niemożliwa, a ponadto samo pojęcie wolności jest pozbawione sensu. Jak wspominałem, w radykalnej wersji takie rozumowanie jest nie do przyjęcia, jednak w wersji niejako uproszczonej i złagodzonej stosujemy je nad wyraz często. Przecież, kiedy myślimy o wa­

runkach niezbędnych do wykorzystania naszej wolności, bardzo często od­

wołujemy się właśnie do racjonalnej wizji świata. Według takiej wizji nie­

racjonalne i do pokonania są zarówno ograniczenia wynikające, na przykład, z nieznajomości obcego języka, jak i ograniczenia wynikające z cudzego nieracjonalnego zachowania, na przykład, z, naszym zdaniem, bezpodstawnej zazdrości. Świat jest, albo byłby, w zasadzie prosty, gdyby wszyscy postępowali rozumnie, racjonalnie i roztropnie.

Sęk w tym, że nie postępują. I to nie tylko dlatego, że są podatni na namiętności i gotowi zaakceptować ograniczenia wolności. Także dlatego, że powoduje nimi inne racjonalne myślenie, niezgodne z naszą wizją racjonalności

(5)

WOLNOŚĆ - NIEUSTAJĄCY SPÓR 19

i roztropności. Myśliciele liberalni, którzy - z Johnem Stuartem Millem na czele - rozważali problem wolności i domagali się maksymalnej wolności dla jednostki, z reguły formułowali jedno tylko, ale podstawowe zastrzeżenie:

mamy prawo korzystać z naszej wolności pod warunkiem, że nie naruszamy cudzej wolności. Należałoby jednak dodać, że inni z kolei nie mają prawa naruszać naszej wolności. Wydaje się to oczywiste, ale nie jest, bowiem byłoby oczywiste tylko w społeczeństwie, w którym wszyscy przyjęliby identyczne liberalne reguły postępowania i identyczną wizję wolności i sprawiedliwości.

Teorię takiego społeczeństwa próbuje stworzyć John Rawls i jego naśladowcy, ale jest ona czysto formalna i w istocie rzeczy nie służy ani wyjaśnieniu ani zaprojektowaniu rzeczywistego społeczeństwa liberalnego. W gruncie rzeczy wizja takiego społeczeństwa poniekąd przypomina inne wizje autorytarne, bowiem autorytaryzm pojawia się zawsze wtedy, kiedy przy jakiejkolwiek okazji powiadamy: „wszyscy muszą” .

W rzeczywistych demokracjach, w których formalnie respektowana jest wolność jednostki, istnieją nie tylko rozmaite liberalizmy, ale także ludzie o poglądach nieliberalnych, chociaż niekoniecznie autorytarnych. Zarówno ludzie religijni, jak i konserwatyści nie zawsze chcą zmuszać innych do przyjęcia ich poglądów, ale ich wizja wolności jest wizją wolności pozytywnej, a nie negatywnej. Już to samo powoduje, że ich racjonalne myślenie jest odmienne od opisywanego powyżej racjonalizmu postoświeceniowego.

Nie interesuje nas tutaj ocena poszczególnych stanowisk, a jedynie opisanie kłopotów z liberalną ideą wolności. K łopot teraz rozważany najlepiej ujął Charles Taylor w swojej krytyce idei wolności negatywnej. Nie możemy, jego zdaniem, traktować wolności jedynie jako szansy (opportunity), bowiem wów­

czas byłoby to pojęcie puste, musimy zatem uważać wolność za doświadczenie (iexperience) i wtedy dopiero walka o maksymalizację wolności m a sens. Innymi słowy dla Taylora wolność istnieje tylko wtedy, kiedy jest to wolność wykorzys­

tywana. I całkowicie rozsądne jest postępowanie tych, którzy wykorzystują wolność dla oddawania się wierze religijnej lub dla promowania myślenia praktycznego, intuicji i doświadczenia w przeciwieństwie do myślenia technicz­

nego, jak to czyni konserwatysta Michael Oakeshott. Jest to jednak niewątpliwe odejście od racjonalizmu postoświeceniowego i ponadto z takich postaw wynikają nieuchronne konsekwencje dla pojmowania wolności.

Wprawdzie ludzie religijni czy konserwatyści bronią się przed zarzutem naruszania cudzej wolności argumentując, że w wolnym społeczeństwie wolno im żywić własne poglądy, jeśli nie narzucają ich nikomu siłą i wprawdzie instytucja nowoczesnego państwa demokratycznego jest tak skonstruowana, by państwo to miało charakter neutralny, neutralny światopoglądowo, jak się zwykle powiada, ale w praktyce sytuacja zawsze wygląda inaczej. Jest inaczej, bowiem rzeczywisty pluralizm wartości tak silnie propagowany przez Isaiaha Berlina, a za nim przez Johna Graya jest po prostu nie do zrealizowania.

(6)

I znowu nie tylko dlatego, że ludzie nie są doskonali i powodują nimi sympatie oraz animozje, jakie znajdują wyraz w postawach wobec cudzych zachowań lub poglądów, postawach dalekich od neutralności. Nie do zrealizowania także dlatego, że wszyscy ci, którzy dostrzegają pionowy wymiar życia społecznego (a nie tylko poziomy), wiedzą, że o wartości musi się toczyć stały spór, także zatem 0 wolność, który jest rozstrzygany przez autorytety, ale takie rozstrzygnięcia nigdy nie m ają trwałego charakteru i spór zawsze zostanie wznowiony.

Niech za przykład posłużą obowiązkowe lektury na wszystkich poziomach nauczania. Nie m a żadnego wyjścia, by zestaw tych lektur nie był rezultatem arbitralnej w istocie decyzji, jest to zatem niewątpliwe ograniczenie wolności 1 bez względu na debaty toczone na ten temat ograniczeniem pozostanie. N a zupełnie innym poziomie można mówić o ograniczeniu wolności przez państwo narzucające system podatkowy. Nie chodzi tu o sam przykry, lecz nieunikniony przymus, lecz o rodzaj systemu podatkowego uzależniony od koncepcji ideowej państwa. Inny jest system podatkowy, a zatem i sumy, jakie musimy płacić, w państwie opiekuńczym, a inny w państwie konsekwentnie i radykalnie neoliberalnym. Zatem nasza wolność jest ograniczona zależnie od doktryny ideowej, jaką kieruje się państwo, a doktryna ta niekoniecznie musi być przez nas akceptowana.

Wreszcie, nie obawiając się oskarżenia o pisanie banałów, powiedzmy jasno, że wszystkie silne poglądy (religijne, konserwatywne, komunitariańskie i wszel­

kie inne) nieuchronnie prowadzą - co doskonale wiedzą socjologowie - do powstawania silnych grup. A silne grupy z kolei mają silny wpływ na społeczeństwo liberalne, które ze swojej natury silnych grup nie tworzy.

Wprawdzie, jak dotychczas, wpływ silnych grup - jak fundamentaliści religijni czy inne sekty — jest niewielki, a grupy te znajdują się na marginesie życia społecznego, ale nie możemy mieć pewności, że tak będzie zawsze. Ważniejsze jest jednak, że już potencjalny wpływ silnych grup sprawia, iż państwo i społeczeństwo stosuje wiele metod służących obronie przed tym wpływem, które same często stanowią rozmaite formy ograniczania wolności, jak to głosi formuła, „nie m a wolności dla wrogów wolności” . Zatem silne nieliberalne poglądy teoretycznie nie zagrażające naszej wolności, mogą w rzeczywistości jej zagrozić, choćby przez to, że będziemy zmuszeni do obrony.

Pozostaje jeszcze jeden problem, jeszcze jedno ograniczenie, które jest rozważane od momentu pojawienia się liberalnie pojmowanej wolności i demo­

kratycznego systemu politycznego i z którego nie m a dobrego wyjścia. Jest to problem dominacji większości. Większości obawiali się niemal wszyscy świado­

mi liberałowie. Był to poważny problem i dla Tocqueville’a i dla Milla, jednak nikt dotychczas nie skonstruował projektu, który by całkowicie zagrożenie to likwidował. Dysponujemy naturalnie całym arsenałem prawnych przede wszys­

tkim i ustrojowych środków obrony przed tym zagrożeniem, ale wraz z p o ­ stępami demokratyzacji zagrożenie to wcale nie maleje, a raczej narasta.

(7)

WOLNOŚĆ - NIEUSTAJĄCY SPÓR 21

Demokratyzacja musiała spowodować, że prawo głosu otrzymają wszyscy obywatele, ale doskonale wiemy - chociaż niechętnie głośno to mówimy - iż pomysł ten okazał także słabe strony, bowiem z reguły większości społeczeństwa nie stanowią światli i zaangażowani w życie publiczne obywatele, a zatem decyzje wyborcze mają charakter przypadkowy.

Państwo bowiem jest silne, jak to kiedyś często mówiono w złych czasach, siłą obywateli. Innymi słowy, państwo jest wtedy silne, kiedy istnieje silna wspólnota polityczna. Bez niej bowiem państwo może być silne, ale wtedy musi posługiwać się siłą fizyczną, czyli przemocą, a tego przecież nie chcemy i to już przerabialiśmy. Państwo komunistyczne nie było wszak słabe, a samo się rozpadło, kiedy już nikomu nie chciało się go popierać. I tak naprawdę to była główna przyczyna zmian 1989 roku. Nawet partia, czy też jej ważna część, przestała chcieć popierać to państwo. Bez tej atrofii woli zwycięstwo opozycji nie byłoby tak proste.

Obecnie państwo jest w Polsce niewątpliwie słabe, ale w znacznej mierze wynika to ze słabości wspólnoty politycznej. Można wprawdzie argumentować, że w demokracji wspólnota polityczna właściwie nie jest potrzebna, ale sądzę, że jest to rozumowanie błędne, wynikające z traktowania demokracji jedynie jako technika zarządzania, a w istocie administrowania krajem. Często słyszymy takie opinie, jednak wynikają one, w moim przekonaniu, z bardzo poważnego nieporozumienia, które szczególnie w Polsce m a bardzo poważne i negatywne konsekwencje. Otóż demokracja nie jest techniką, lecz filozofią sposobu sprawowania władzy. Kiedy powstawały ustroje demokratyczne, obywatele, którzy je tworzyli, nie myśleli o skuteczności sprawowania władzy, lecz o takich zdumiewających wartościach jak wolność, sprawiedliwość i samodzielne decy­

dowanie o swoim losie. Demokracja jest zatem oparta na aksjologii i to na wartościach, które mają filozoficzne uzasadnienie. Naturalnie, jak zawsze, kiedy mowa o wartościach, różni ludzie różnie je rozumieją i dlatego demokra­

cja musi również opierać się na nieustannej debacie na temat wartości. Kiedy jednak o tych wartościach zapominamy, zamieniamy demokrację w odmianę oligarchii, w której rządzą politycy i przede wszystkim eksperci. Niestety obecnie jest tak w wielu krajach, a w Polsce rzuca się to w oczy, tyle że zarówno politycy, jak i eksperci są nieco gorsi niż w dojrzałych demokracjach.

Dlaczego wspólnota polityczna funkcjonuje tak kiepsko? W dojrzałych demokracjach wynika to w znacznej mierze z przeświadczenia, że na poziomie państwowym wszystko zrobi się samo, a sprawy lokalne są ważniejsze od narodowych. Jednak w Polsce tak myśleć nie możemy, ponieważ dojrzałej demokracji nie posiadamy. Brak wspólnoty politycznej wynika zatem ze złudzenia, że posiadamy dojrzałą demokrację i wszystko zrobi się samo. Ostatni okres intensywnych reform ujawnił, jak nierozsądny jest to pogląd. Reformy te, nie oceniam ani ich sensowności, ani sposobu wykonywania, na pewno się nie powiodą, jeżeli pozostawimy je politykom. Wszelako wspólnota polityczna

(8)

może funkcjonować dobrze tylko wtedy, kiedy istnieje powszechna świadomość interesów narodowych, żeby zaś taka świadomość istniała, niezbędna jest publiczna debata i tu się krąg zamyka.

Doskonały przykład stanowi problem przynależności Polski do Unii Euro­

pejskiej. Politycy sądzili, że należy o tym mówić jak najmniej, ponieważ jakiekolwiek wątpliwości wyrażane przez publicystów, opozycję lub obywateli wpłyną negatywnie na ocenę Polski przez wysokich zarządców Unii. Może mieli rację, ale unikając publicznego mówienia na temat problemów związanych z naszymi negocjacjami i ewentualnymi kłopotami, doprowadzili do radykal­

nego spadku poparcia społecznego dla członkostwa Polski w Unii, co już na pewno spotyka się z negatywnym przyjęciem w Brukseli.

M ożna naturalnie zastanawiać się nad tym, czy tworzenie i kształtowanie wspólnoty politycznej jest zadaniem państwa, a konkretnie rządu i klasy politycznej. I można sądzić, że lepiej jest, kiedy wspólnota taka powstaje oddolnie, a nie jest narzucana. Jednak w Polsce po 1989 roku zrobiono bardzo wiele znakomitych rzeczy, ale doprowadzono również do rozpadu solidarnoś­

ciowej wspólnoty politycznej i nie potrafiono zastąpić jej żadną inną. Nawet najprostsza znana wspólnota, czyli wspólnota patriotyczna praktycznie nie istnieje, a jeżeli istnieje to tylko jako wspólnota pamięci, a nie wspólnota bieżąca, czyli polityczna. Społeczeństwo obywatelskie zaś, przy wszystkich jego wielkich zasługach, nie może pełnić funkcji wspólnoty politycznej, bowiem wtedy zaprzeczałoby swoim zasadom funkcjonowania.

Mamy zatem do czynienia z bardzo szczególną odmianą antypolityczności.

Szczególną, bowiem nie jest to taka antypolityczność, jaką do dzisiaj lansuje na przykład Vaclav Havel, który chciałby, żeby nad polityką stała moralność, a tak naprawdę, żeby moralne wartości zastąpiły zimne polityczne techniki. W Polsce antypolityczność wynika z radykalnego odsunięcia społeczeństwa od polityki i odsunięcia się przez samo społeczeństwo od wpływu na politykę. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka. Przede wszystkim reformy jest łatwiej prze­

prowadzać, kiedy społeczeństwo milczy. I rzeczywiście, trudno byłoby sobie wyobrazić publiczną debatę na progu 1990 roku na temat tak zwanej reformy Balcerowicza, bo do reformy po prostu nigdy by nie doszło. N a początku więc niepodległości trzeba było szybko zmieniać i nie pytać nikogo o zdanie. To jednak weszło politykom w krew i ostatnie reformy również zostały prze­

prowadzone bez rozsądnej i niezbędnej społecznej debaty.

Wszelako nie tylko rządzący są tu winni. Polska stała się, wbrew wszelkim przewidywaniom i wbrew prawicowym i katolickim tradycjom, krajem zdomi­

nowanym w sferze zachowań i obyczaju przez liberalizm oraz indywidualizm.

M a to swoje dobre strony, ale m a także negatywne. Kiedy liberalizm dominuje - j a k w Polsce - nad demokracją, może stanowić zagrożenie dla demokracji.

M ożna na to odpowiedzieć, że podobnie jest w wielu zachodnich demokracjach, jednak raz jeszcze przypomnijmy, iż są to demokracje ustabilizowane, w któ­

(9)

WOLNOŚĆ - NIEUSTAJĄCY SPÓR 23

rych każdy problem, czy kryzys jest pokonywany niemal automatycznie, i w których dbałość o sprawiedliwość jest politycznym warunkiem sine qua non.

W Polsce od sprawiedliwości ważniejszy jest postęp i modernizacja, a kluczem do polityki jest wzrost dochodu narodowego. Zapewne tak być musi, ale stan rozpadu więzi społecznych jest taki, że można sądzić, iż powrót wspólnoty politycznej jakiegokolwiek rodzaju jest trudny do wyobrażenia. A jakie to może mieć konsekwencje?

Stosunkowo mało widoczne, dopóki sytuacja gospodarcza będzie dobra.

Chociaż nawet w takiej sytuacji poziom korupcji jest zatrważający, a wynika to między innymi z braku wspólnoty politycznej, która mogłaby i potrafiłaby kontrolować władze państwowe i samorządowe. Kiedy praktycznie niemal wszyscy są skorumpowani, a obywatele również wykorzystują słabość aparatu ścigania i sądownictwa, to nikt nie protestuje, bowiem ci najbiedniejsi, którzy nie mają czego kraść i gdzie oszukiwać, nie mają również głosu. Jeżeli jednak sytuacja gospodarcza choćby lekko się załamie, co może się zdarzyć w każdej chwili, to wtedy przede wszystkim każda jednostka i każda grupa interesu zaczną szarpać kraj i walczyć o swoje indywidualne kwestie. Widzimy to już teraz, kiedy praktycznie codziennie ktoś strajkuje, manifestuje i blokuje Warszawę, ale to tylko drobne złego początki.

Gdyby nastąpił poważniejszy kryzys, w Polsce nie byłoby siły politycznej, która mogłaby zapanować nad nim, bowiem nie m a wspólnoty politycznej, która rozumiałaby, że dobro wspólne jest ważniejsze od zasady: ratuj się, kto może. Widzimy to doskonale w Rosji i chociaż nie m a obaw, że w Polsce zjawiska takie wystąpią na podobną skalę, to wystarczy znacznie mniejsza skala, żeby zatracić wiele z sukcesów nielekko przecież osiągniętych. Co zatem można uczynić?

M ożna i trzeba jak najszybciej wprowadzić zasadę wspólnoty politycznej, czyli przede wszystkim spowodować, żeby każdy ważniejszy problem podlegał obszernej i długiej debacie publicznej w mass mediach. Tutaj rola prasy jest równie duża, jak obywateli i władzy. Prasa powinna się nauczyć, że debata to jej obowiązek. Albowiem tylko wtedy, kiedy się o wszystkim mówi i mówi bez ogródek, ludzie zaczynają się interesować sprawami państwa, a państwo tylko wtedy może być silne siłą demokracji.

Postępowanie władz państwowych wybranych przez większość polega przede wszystkim na ograniczaniu naszej wolności. Wprawdzie silne państwo jest dla nas ważne i potrzebne, ale silne państwo nas nieustannie ogranicza.

Powracamy tutaj do Hobbesa i do Lewiatana. Jak uczynić, by Lewiatan ograniczał nas w możliwie rozsądnym i umiarkowanym stopniu? Jedynym sposobem na to jest wykorzystywanie wolności w życiu publicznym. Jakiej wolności i w jakim stopniu ograniczonej? To musi pozostać przedmiotem nieustannego sporu. Możemy zatem powiedzieć, że wolność jest w stanie sporu i że wolność m a tylko wtedy sens, a jej ograniczenia mogą być minimalizowane,

(10)

kiedy jej zwolennicy będą aktywni i będą o nią wałczyli. N iem a bowiem, i piszę to z pewnym smutkiem, świętego spokoju z wolnością. K to o nią nie walczy, ten już ją utracił lub wkrótce utraci.

Liberty - a Neverending Dispute Summary

The author focuses on the phenomenon o f broadening o f the scope of individual liberty (understood as experience) in the endof the 20th century. He wonders about its contemporary limitations, external and internal, voluntary as well as involuntary. Krol points to the abridgements o f liberty by the contemporary state, its ideological doctrines and institutions. Finally, he centers his attention on the limitations and dangers for individual liberty in the Polish society and state after 1989.

Key words: individual liberty, limitations, state, ideologies, institutions.

Свобода - постоянный спор Резюме

Автор констатирует расширение в конце 20 века спектра индивидуальной свободы (понимаемой как experience). Он рассматривает ее актуальные внешние и внутренние, добровольные и принудителнные ограничения. Ставит вопрос сокращения свободы современным государством, его идейными доктринами и институтами. Автор сосредоточивает внимание на ограничениях и угрозах личностной свободы в Польше и польском обществе спустя 1989 г.

Cytaty

Powiązane dokumenty

(5) ‘rodek okr¦gu opisanego na trójk¡cie le»y na prostej przechodz¡cej przez jeden z jego wierzchoªków i ±rodek przeciwlegªego boku wtedy i tylko wtedy, gdy trójk¡t jest ....

Utrata zwi¸ azk´ ow fazowych (tzw. koherencji) zredukowanego opera- tora stanu w wyniku ewolucji uk ladu rozszerzonego jest nazywana dekoherencj¸

ALGEBRA M2 - Lista 6 Iloczyn skalarny, bazy

Uzasadnić, że przestrzeń liniowa wszystkich wielomianów (rzeczywistych bądź ze- spolonych) nie jest przestrzenią Banacha w żadnej

Odwzorowanie liniowe przestrzeni z normą jest ograniczone wtedy i tylko wtedy, gdy obraz każdego zbioru ograniczonego jest ograniczony..

Udowodnić, że średnia arytmetyczna tych liczb jest równa n+1 r

Funkcje elementarne, to takie które mo»na otrzyma¢ z podstawowych funkcji elementarnych za pomoc¡ sko«czonej liczby dziaªa« arytmetycznych oraz operacji skªadania

[r]