• Nie Znaleziono Wyników

Adama Mickiewicza pisma. T. 4 / wydał, objaśnił, wstępami poprzedził Józef Kallenbach

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Adama Mickiewicza pisma. T. 4 / wydał, objaśnił, wstępami poprzedził Józef Kallenbach"

Copied!
444
0
0

Pełen tekst

(1)

«

. - * *

* % . I * v t ? »

•• -— 1

• • • # • i •• • • • U f

y r u t r : ;

« | ł l «

••••• %••

» t

r l%i s h '

* \

ł * ' i % S *' : i v ' " 1■*“ •••; > ą . . .

i . » | ^ / i I • » * . . * . *

? :i/i •••! * • 1 •ti:i • ♦

• • «

< >

• i . * : . * ^ 4. .. v • * v

v u

% . #

f w y u t

/• itl ! i

.i; • •••

ł *;»

^ + » Ł S t + ł

,

« 0

^ 'i 'a *4 ^

o • • •

»

. : . y . h . - f . J :

\ • V ^

•-;« . ; : :

o »

n i r .

-, iv

r ’ « « 4 h V U >

, ; - . , ; f : V

*:. * .• . : v.

*

" / i

. . . ^

A

. i

\ '

: v*

• «r*

»•! ;*•»

> ~ ' v -

N‘ v

* ; . .

• V : i •

k. ,*••-. Ht »*•

* S f • * • v •

> ł * X . . - ;

- • l \ i

A ' \

/ ? :•! r

J i L

/ • * fi #

C < / . • • • s

. .

V. ' f i

i • * • « 1

■ . . . ' iV t

S ;

ft*}

wiizłi* *

1,1 v

? .

S t '

i ■ •

S'-

:

« . / » » M < I

i • • *

k ;} j .1*4 łi •

, . ą • • i • 4 « *

• •

r*-* %« • / i * *

s *

•:•

• < f •«<, i »- •

• • ‘

• • . # • t «

# 4 ! i #* #( a *I •

. r £ . «. y . l ‘ . * . • : r \ ń

# * « »

;*;*

i A

•*- .

• ;

• \ ; * •

§ §

• »• #

• . 4 l l l i l l f ■!

•V*

W 4.S& A / l # * r f * r / • •*« •• • • * . % V

I

. / r : ,

r f *• « f •»# z*

I '

u

>i« 1H J f * * 4 1

/ . .

M • * < • * 1

» # • • / • *

' ^ f j ł t

*• r

w f V1 f w w j f ; * : ^

. . . . j i 1 ' i t l l i r * -

l a • • • f l 1

»

^ 1 1 »

T11 1 * #| t. • • •

* • • •

'»*#

** / * * . / . . .

r : l .

\ -.• • ;

;•. V ' . * . ' : 4. > > .«••■ ** •* -

4 # • - , « • I 7 # * ' * » l ^ • • * / * » ( »

f » r• • • • r * i • » r • •

m

. • • • * ‘ ’ * • •• • ♦ ^ ■

A « « 4 , • • • • * • . 4 || , . • . 4 i •»»

I a f t I « f r f ^ , **4 •» * #! % \ i . ^ • • • • • \ •••» •

• l f .

.

• / v / y • • • • • • ^ j i • |* * • • • »* M

ę s j

\ •• • •

v *

"t •

i . • . # y r

*

w r . • ;

/ . * i t* »

V . . v.;:

< * . •

...i •;

‘ v : .

•*<«/.>* * t *1* ; i •••••%

.# j • 4: * • • •

i " V /

•» . f • •

11 . «

’ i : r r

r 1 ** t* f f * ' * < | **

..

... *V1- •••'

. m • ; • • . • • » , ; . t r ^ h . n - u , . , f ...

. . . • « *.; • V • . » *. . ! M U . . JT7- ... . *l- *{ v r-

. . . .• - v ; — * r - - \ • 'if c.i- :

(2)
(3)

> ?

t

. '

v y .

..

(4)

NASI

W IE LC Y PISARZE

A D A M M IC K IE W IC Z

n a k ł a d e m k s i ę g a r n i

FELIKSA W E S T A W B R O D A C H .

(5)

A D A M A M I C K I E W I C Z A

PISMA

W Y D A Ł , O B JA Ś N IŁ , W ST Ę PA M I P O P R Z E D Z IŁ

J Ó Z E F K A L L E N B A C H

TOM IV.

N A K Ł A D E M K S IĘ G A R N I F. W E ST A

W B R O D A C H 1911.

(6)

W szelkie praw a co do w stę p ó w , o b jaśnie ń i u k ład u zastrzegają sobie W y d a w c a i Księgarnia N a k ła d o w a .

O z d o b y wedle rysunków Stanisław a Pichora.

D ru k ie m Feliksa W e sta w Brodach

(7)

ł

' C r

i

U

(8)

A D A M M I C K I E W I C Z w W E J M A R Z E (1829 r.)

( W E D Ł U G SZKICU J. S C H M E L L E R A )

(9)

P I S M A

T O M IV.

(10)
(11)

Wstęp.

Mickiewicz wydobywszy się d. 27 m aja 1829 r. na wolność, po raz pierwszy od lat pięciu odetchnął swobodniej na obcej ziemi. Podróże po Niemczech, Szwajcaryi i W łoszech spełniły nareszcie zamiar, żywiony jeszcze w Kownie i W ilnie. T łum w ra­

żeń nowych, poczynając od Hegla w Berlinie, Goethego w Wej- marze i Hanki w Pradze — a idąc do wspaniałych krajobrazów alpejskich i włoskich, ogarnął Poetę i zaham ow ał na razie tw ó r­

czość. R ozum i uczucie krzepiły się u nowych zdrojów , ale tę­

sknota przenosiła go na przełęczy alpejskiej w Spliigen (24. w rze­

śnia 1829 r.) do niezapomnianych czasów młodzieńczej miłości.

Z w olna, miękkie tchnienie powietrza włoskiego rozmarza go no- wem uczuciem dla Henrietty Ewy Ankw iczów ny, a wpływ R z y ­ m u i najbliższego otoczenia, zwłaszcza zaś księdza Stanisława

Chołoniewskiego, otwiera przed Mickiewiczem „nowy widok świata, ludzi, nauk*. Ale nowy ten w idok nie m ógł go ukoić;

nie m óg ł przesłonić przed nim smutnego położenia Polski, które niebawem doprow adzić miało do wybuchu. Przeczucie wieszcze

wydało prześliczne strofy do M atki Polki (w lipcu 1830 r.), za­

pow iadające tragiczną dolę narodu, wyzwanego „do boju bez chwały i do męczeństwa bez zmartwychpowstania*. O tuchę jedyną dawała m u wówczas wiara gorąca, której wspaniałym wyrazem są głębokie myślą a niezrównane w treściwości artystycznej wier­

sze religijno-filozoficzne (Rozmowa wieczorna, Rozum i wiara ,

Arcymistrz i i.)

W iadom ość o nocy 29 listopada 1830 r. nadeszła do R zy ­

m u z początkiem grudnia. Z różnych po w o d ów , których tylko

częściowo domyślać się m ożem y, M ickiew icz nie w ziął udziału

w walce narodowej. D opiero 19 kwietnia 1831 r. wyjechał z R zy­

(12)

II

m u im G enew ę do Paryża; przebywał tam jeszcze w drugiej p o ­ łowie lipca 1831 r. — W sierpniu przybył w Poznańskie, gdzie

w początkach września spotkał się z pierwszą falą w ychodźców

po upadku Warszawy. '

Dotknięcie się ziemi polskiej i zetknięcie się z żywymi uczestnikami i świadkami wielkiej wojny narodowej podziałało podniecająco na Mickiewicza. Z rozum iał ogrom nieszczęścia, a zarazem odczuł boleśnie nieczynność własną w tych histo­

rycznych miesiącach. Przeszedł wtedy męki zw ątpienia i zgry­

zoty ducha, z których przecie wyszedł zwycięsko. Przeniósłszy się do Drezna, pokrzepiony widokiem brata Franciszka, Domejki i O dyńca, co go przenosili ciągle w rozmowach do utraconego raju lat młodych, w twórczości znalazł źródło ukojenia. Dzięki wyjątkowo sprzyjającej atmosferze drezdeńskiej, na wiosnę 1832 roku w otoczeniu najserdeczniejszych druhów nastąpił praw dzi­

wy zalew natchnienia, jakiego od daw na w tej sile poeta nie zaznał. Sam zdziw iony był żyw iołow ą potęgą twórczości, która go zmuszała do wyjątkowej energii pisarskiej: „Stałem się Schreib- maschine i przez całe te kilka tygodni pióra z ręki nie wypusz­

czam... Pisanie jest rodzajem cietrzewiej piosenki, z której i wy­

strzałem trudno przebudzić. Nie wychylam się wcale z domu*.

(26. Kwietnia 1832 r. z Drezna.)

O w ocem tego bujnego natchnienia były Dziady nowe, na­

zw ane'częścią trzecią , z kolei, w stosunku do dw u części przed laty w W iln ie wydanych; były epizody z pobytu w Peters­

burgu, zebrane jako Ustęp ; były wreszcie Księgi Narodu i Piel -

grzymstwa, których pomysł z pewnością zrodził się w Dreźnie, jakkolwiek wykonanie ostateczne nastąpiło p o d jesień 1832 r. — Już bow iem 23 marca 1832 r. pisał M ickiewicz do Lelewela te słowa, które są jakby zapow iedzią przewodniej idei Ksiąg N a­

ro d u ; „m oże nasz naród jest powołany o p o w i a d a ć - l u d o m E w a n gi e I i ą narodowości, moralności i religii, wzgardy dla budżetów

T o były głów ne owoce błogosławionej wiosny drezdeń­

skiej, ale nie wszystkie. Z tego czasu pochodzi w znow ienie prze­

kładu Giaura Byrona, zaczętego jeszcze w W ilnie, a dokończo­

(13)

III

nego dopiero po dw u latach w Paryżu; współcześnie z D ziada­

m i drezdeńskimi powstaje znakomita Reduta Ordona pod w p ły ­ wem opow iadań Stefana Garczyńskiego, pow stają znamienne wiersze patryotyczne jak: Nocleg , Śmierć' Pułkownika , Pieśń Piel:

grzyma, Pieśń Żołnierza; powstaje wreszcie tak ważny i sympto-

9

matyczny Sen w Dreźnie, wprost z pod serca wyjęty.

Z takim-to bogatym plonem, jakby na setne powetowanie swego nieudziału w walce narodowej, udawał się Mickiewicz na e m i g r a c y ą p a r y s k ą , której losy miał odtąd do końca życia dzielić, której miał być koroną. Dostawał się w Paryżu w sam wir kłębiących się po nieszczęśliwej wojnie naszej namiętności stronniczych, co groziły w ychodźcom ostatecznem rozbiciem i na­

rodow ą niesławą. I na to morze wzburzone emigracyjnych kłótni i przeklinań wzajemnych wylewał poeta łagodzącą oliwę; zwaś­

nionym i rozgoryczonym dawał do rąk ewangieliczne Księgi piel- grzymstwa, spełniające przedewszystkiem czyn o b y w a t e l s k i .

Księgi te z zapałem przejęte przez emigrantów, a zwłasz­

cza przez żołnierzy-wiarusów, wyszły bez nazwiska autora w Pa­

ryżu d. 4-go grudnia 1832 r. w malutkim formacie (10 cm X 7 cm);

niebawem rozbiegły się po całej emigracyi i znane były p o ­ wszechnie jako Ewangielia Mickiewicza. W p ły w ich był zb a ­ wienny i uszlachetniający. Jeśli na ogół w ychodźtw o polskie z r.

1831 utrzymało się na wysokiej moralnej wyżynie i um iało sobie zaskarbić uznanie Francyi, to przyczyniły się do tego głównie

Księgi Pielgrzymstwa, które postawiły idealny w zór Pielgrzy­

ma polaka i na miarę tego wzoru kazały żyć emigracyi naszej.

Jakkolwiek ze wszyskich pism Mickiewicza, obok artykułów p o ­ litycznych, Księgi były najwięcej okolicznościowem i i nosiły na sobie wyraźne znam iona podniecenia emigracyjnego, to przecież są w nich także nie przemijające, stałe zasady patryotyzmu, które i dziś obow iązyw ać nie przestały.1

1 Pierw otny tekst K siąg, ró żn ią c y się co do u k ła d u a nieraz i co do tre­

ści od tekstu d ru k o w a n e g o , doch o w ał się w autografie w M u ze u m Mickiewiczow- skiem w P aryżu i jest d o sło w n ie wydany p . t K sięgi N arodu Polsk. i Pielgrz.

Polsk.-Tekst pierwotny z autografu w ydał Kallenbach. Paryż (K raków ) 1905. (O . G ebethner i Ska.) O so b n e studyum o Księgach N ar. i P. P. napisał Stan. hr.

T a r n o w s k i (P a m . T ow . M ick. tom II I. 1890 r.) O b . nadto w ydanie K siąg ze wstępem i o b ja ś n ie n ia m i Stanisława P i g o n i a . (K ra k ó w , 1911. N akł. Eleusis ).

i t e g o ż studyum : O Ks. N . i P. — K ra k ó w 1911.

(14)

IV

Jeżeli w Księgach Nar. i P. P. M ickiewicz składał owoc swych serdecznych rozmyślań o znaczeniu Polski, z której chciał

„pieśń ż y w ą “ stworzyć, to w t r z e c i e j c z ę ś c i Dziadów o d ­ słaniał on tajnie swego ducha i dzieje myśli najgłębszej. N a wy- jezdnem z Rossyi żegnał go malarz-mistyk Oleszkiewicz tą w r ó ż ­

bą, że będzie on kiedyś „naczyniem wybranem " i że „prędzej czy później Ł a s k a g o n a p e ł n i i przez niego spłynie na d ru ­ gich". Te słowa zapadły głęboko w duszę poety, a p o d w p ły ­ wem zapowiedzi Oleszkiewicza, zmarłego w rok potem, zaczy­

na się ju ż w czasie podróży po Niemczech toczyć w duszy M ic ­ kiewicza walka rozum u z uczuciem, pychy z pokorą. Zanim jeszcze przybył do Rzymu, doszedł do przekonania, że rozum ludzki jest za mały i za słaby, aby się mierzyć z wszechświatem ducha, że tylko uczucie i to przez pokorę dochodzi do uwierze­

nia w prawdę o b j a w i o n ą , a przez wiarę do przeświadczenia o tej prawdzie. Pobyt dłuższy w Rzymie przekonania te pogłę­

bił i utrwalił. Ju ż wtedy pragnął poeta prądow i, nurtującem u w głębi duszy odrodzonej, dać ujście poetyczne. W ciągu g ru ­

dnia 1829 r. zamyślał w Rzym ie napisać tragedyę p. t. P r o ­ m e t e u s z . Pod wrażeniem Ajschylowego Prometeusza, chciał ideę grecką zastosować do chrześciańskich pojęć duchowych, chciał skreślić odw ieczną historyą ducha ludzkiego, obłąkanego przez pychę, w zapasach z potęgam i silniejszemi, których on ani uznać, ani im ulec nie chce. Zanosiło się na polskiego P r o m e ­ t e u s z a , którego stłumiły wówczas niepomyślne dla twórczości warunki pobytu rzymskiego; ale ziarno prometeuszowe nie prze­

padło i nie uschło w piersi poety, czekało tylko na stosowną do wzrostu porę, którą przysposobi po roku katastrofa narodowa.

Jak dalece przejęty był Mickiewicz na wskroś Prometeuszem Aj- schylosa, dow odzi świadectwo O dyńca, który stanowczo utrzy­

m uje: „Przekonany jestem n a j m o c n i e j , że scena I m p r o w i ­ z a c y i z III-ej części „ D z ia d ó w M jest zabytkiem tylko i odbiciem głównej treści tego dramatu, który g ł ę b o k o t k w i ł w duszy autora."

P odw ójne cierpienia: osobiste, po stracie nadziei poślubie­

nia Ewy A nkw iczów nej i ogólno narodowe, po u p ad k u pow sta­

(15)

I

V

nia listopadowego przeorały do gruntu wielką duszę Poety i u- żyźniły ją pod siejbę natchnień wiekopomnych. Przyszło do nich nagle na wiosnę 1832 r., kiedy to m odląc się raz w kościele drezdeńskim poczuł „jakby się nad nim bania z poezyą rozbiła."

Na prometeuszowe myśli padały w r. 1831 bez ustanku iskry narodowego pożaru: dokonana niedaw no w Rzymie w e­

wnętrzna budow a wiary, miłości i nadziei zatrzęsła się w posadach swoich po katastrofie r. 1831. Pierś Prometeusza polskiego przy­

gniotło nowe straszne brzemię. Zasunął się ołowianemi chmurami naokół horyzont jego duszy. Myślom jego coraz nieznośniej i duszniej było; ten nadm iar bolu patryotycznego i zgryzoty, zw ątpienia i rozpaczy byłby m u rozsadził pierś, gdyby nie był znalazł ujścia... Łzaw nica przepełniona była nad brzegi: „bania z poezyą“ pęknąć musiała, na szczęście dla poety i dla naszej poezyi... Co z tego skłębionego waru uczuć i żalów buchnęło najpierw: czy skarga Polaka na zgwałcenie jego najdroższych nadziei, czy tytaniczny bunt myśli ludzkiej przeciw nieodgadnio- nym wyrokom myśli Bożej?— tego na pewno nie będziemy ju ż nigdy

wiedzieli. Nie przechowały się pod tym względem żadne nieza­

w odne wskazówki, ani w zachowanych rękopisach poety, ani w wspom nieniach jego towarzyszy drezdeńskich. Niejasna w ia­

dom ość, że poeta napisał naprzód część jakąś, obejm ującą obraz pobytu w Rzymie, której nikom u pokazać nie chciał, mogłaby nasunąć domysł, iż M ickiewicz skreślił jakiś ustęp z dramatu własnego ducha, własnych cierpień moralnych, prometeuszowych, które jak wiemy, przebywał w Rzymie. M oże o tej, niepokazanej nikom u części, myślał Mickiewicz, kiedy donosił Lelewelowi, że

„pisze teraz wiele, ale rzeczy mniej stosowne do okoliczności."

Jakkolwiekbądź, z psychologicznego punktu widzenia jest rzeczą jasną, że niebotycznym wierzchołkiem owych prometeuszowych myśli, nękających poetę od r. 1829, była Improwizacya Konrada.

C o więcej: Improwizacya Konrada jest nie tylko najsilniejszym objawem natchnienia, ale jest po prostu tak gwałtownym, ży­

w iołow ym niemal wybuchem twórczości, tak potężnem w yłado­

waniem się nagromadzonych w poecie p r z e z l a t a c a ł e prą­

d ó w tytanicznych, że musimy jej dać chronologicznie nawet,

(16)

VI

pierwszeństwo przed wszystkiemi innemi scenami Ill-ej części D ziadów i uznać, że zrodziła się ona w Dreźnie, bardzo wcze­

śnie w kwietniu 1832 r., może tej samej nocy1 po owym pam ięt­

nym dniu, kiedy się nad poetą „bania z poezyą rozbiła". To pewna, że jako człowiek gorąco wierzący pragnął co rychlej zbyć się tego grzechu pychy, do której się poczuw ał w sumieniu. Sam potem uważał Improwizacyę za „zwrotnikowy (a więc najwyższy) punkt Byronowskiego kierunku", za utwór, w którym „szał p y ­ c h y r o z u m u dosięga ostatecznych granic, a tylko pokorna wiara

broni Konrada od ostatecznego upadku i zguby". Improwizacya była zatem poniekąd wielką, generalną spowiedzią z tego grze­

chu pychy, który tak ostro osądził sam, już w r. 1829. Spowie-

J L

dzią zaiste, nie w rodzaju spowiedzi Sw. Augustyna albo T oł­

stoja, ale straszną jako szczere, namiętne wyznanie stanu duszy wierzącej, a zbolałej, spragnionej sprawiedliwości, a pojonej oc­

tem bezprawia. W yznanie to wyrasta z przerażającą, zawrotną szybkością, na wyzwanie, rzucone Bogu, wyzwanie, jakiemu ró w ­

nego w sile natchnienia i mocy słowa nie ma żadna dotychczas literatura.

Improwizacya nie mogła być oczywiście z góry obmyślana jako druga scena III-ej części D ziadów . Zrodziła się ona samo­

istnie i samowolnie. Pom im o późniejszej pracy kompozycyjnej Mickiewicza, dziś jeszcze Improwizacya działa na nas nie jako część całości, ale owszem jako całość zupełnie w sobie zawarta, skończona, odrębna. Po jej dokonaniu poeta nie m ógł tego d u ­ mnego wyzwania tytanicznej myśli pozostawić bez odpowiedzi.

Prometeuszowi-Konradowi, uosobieniu p y c h y ludzkiej, prze­

ciwstawił wcielenie chrześcijańskiej p o k o r y i poddania się woli Bożej w X. Piotrze. W „D ziadach" chrześcijańskich mamy zatem mikrokosmos tych walk duchowych, które przebywał poeta i d a w ­ niej, w Rosyi, i niedaw no w Rzymie: a dum nem u Konradowi, imiennikowi z serca i uczuć W allenroda, staje na drodze cichy,

1 M ickiew icz o p o w ia d a ł tłóm aczow i swemu, B urg aud des Marets, że czas w twórczości nie ma znaczenia. „T out depend de Pi n t e n s i t ó dMnspiration.

Pai ecrit Ie m o n o lo g u e de C o n ra d en une seule n u i t “. M ćlanges Posthumes,

Il-e Sćrie, Paris 1879, str. 262. . *

(17)

niepozorny X. Piotr, który uzdrawia i ratuje go tak, jak niegdyś poetę w Petersburgu Oleszkiewicz, a potem w Rzymie X. C h o ­ łoniewski.

Ten krwawo okupiony dorobek swego ducha, to o d r o ­ d z e n i e m o r a l n e człowieka, chciał Mickiewicz przedstawić n a t l e h i s t o r y c z n e m z d a r z e ń f i l a r e c k i c h z r. 1823, quo- rum magna pars fuit... Dzieje filareckie nabierały bowiem wobec

wojny narodowej r. 1831 znamion przedświtu jej niejako i za­

powiedzi. Tortury duchowe, zniesione godnie przez dzielną m ło ­ dzież litewską w r. 1823 prawie domagały się teraz, po świeżych ofiarach, aby je przypom niał narodowi czynny ich uczestnik i na­

oczny świadek. Broszura Lelewela z r. 1831 p. t. Nowosilcow w Wilnie odświeżyła w pamięci poety owe niezapomniane m ie­

siące więzienia u Bazylianów; obecność Domeyki i O dyńca w Dreźnie poruszała codziennie całe m nóstwo szczegółów cha­

rakterystycznych z owej epoki gwałtu i ucisku; t e d w i e h i- s t o r y e s e r d e c z n e : własnych przejść duchowych i filareckiej niedoli splatały się wówczas w Dreźnie w jedno tęczowe pasmo poetyckiego natchnienia, w jeden, prawdziwy, przeżyty dramat.

A gdy pomyślał, że w tym dramacie zrosły się niemal dzieje bo- hatyrskie młodzieży filareckiej z tem, co sam wtedy przebolał, a co dało punkt wyjścia jego walkom wewnętrznym, a stało się zawiązkiem jego duchowej przem iany: treść obfita, niewyczer­

pana zaczęła się lać ze zbolałej duszy poety i t r z e c i a c z ę ś ć D z i a d ó w wtedy się zrodziła.

O ile Improwizacya Konrada wywołała inne składowe czę­

ści D ziadów drezdeńskich, o ile wpłynęła na ich układ i kolejne następstwo, nie da się dziś szczegółowo wykazać wobec braku najważniejszych części brulionu pierwszego. W tekście dzisiej­

szym III-ej części „ D z ia d ó w “ mamy tylko a k t p i e r w s z y za­

mierzonej, niestety niewykończonej, całości. Na ten akt pierw ­ szy złożyło się pierwotnie dziesięć scen; już po ich przepisaniu na czysto przez Domejkę, Mickiewicz zaczął kreślić w IX scenie Konrada imię i zamieniać je na bezimiennego W i ę ź n i a , dodał zresztą znaczące i tak często odtąd przytaczane epigrafy w ię­

zienne: D. O. M. Gustavus obiit...Hic natns est Conracius.

VII

(18)

W kopii Domeyki zachow ał się jeszcze nagłówek sceny, jako

„Scena IX .“ Drukowany tekst przekonywa, że poeta scenę lX-ą przeniósł na sam początek utw oru jako P r o l o g 1). Poprawki w kopii Domeyki dow odzą pewnego wahania się w pracy kom­

pozycyjnej poety.

Tem przeniesieniem sceny IX-ej na czoło utw oru nadał poeta postaci Konrada większą wyrazistość, a nie m ogąc własnej przemiany duchowej, dokonanej w celi Bazylianów, szczegółowo tłómaczyć i uzasadniać, wtrącił do gotowego tekstu w kopii D o­

meyki owe napisy łacińskie, którymi w Prologu bezimienny w ię­

zień sam czytelnikowi nakreślił swój duchow y rodowód.

Nie możemy tu w chodzić w szczegóły, które przekroczy­

łyby znacznie zakres krótkiego, informacyjnego wstępu.

Podaliśmy tylko w najgłówniejszch zarysach genezę Ill-ej części D ziadów , o ile m ożemy się jej domyślać ze skąpych wska­

zówek autograficznych. W ykazuje ona jeden znamienny rys ukła­

du Dziadów drezdeńskich: l u ź n o ś ć s c e n , które nie w iążą się ze sobą żadną nicią intrygi dramatycznej, ale p om im o całej roz­

maitości miejsc (W iln o , okolice Lwowa, W arszawa, W ieś za W ilnem ) i czasu, zw iązane są ze sobą tajemniczą nicią i d e i p r z e w o d n i e j : wiary w wpływ dobrych i złych duchów na sferę działań ludzkich, wiary w wielkie, powszechne obcowanie świata zmysłowego z światem zagrobow ym , z zaświatem. T a w i a r a b y ł a s a m ą t r e ś c i ą d u s z y M i c k i e w i c z a ; nic dziwnego że pełne są jej wszystkie niemal sceny 111-ej części Dziadów , zwłaszcza te, w których poeta dał wyraz osobistym swym uczu­

ciom. Ale nawet sceny historyczne, t. j. sceny, zawierające przed­

m iotow o wierne skreślenie w ypadków filareckich, nie mogły uniknąć wpływu nastroju subjektywnego i odznaczają się pewnem zabarwieniem religijnem, które zresztą M ickiewicz starał się już

w przedmowie do Ill-ej części Dziadów uspraw iedliw ić i uza­

sadnić: „Wszyscy pisarze — czytamy tam — którzy uczynili wzmiankę o prześladowaniu ówczesnem Litwy, zgadzają się na to, że w sprawie uczniów wileńskich było coś m i s t y c z n e g o

1 Stanisław E s t r e i c h e r : N ieznany m anuskrypt trzeciej części D zia ­ d ó w . (K ra k ó w 1894), — Pam iętnik Tow. im A. M ickiew icza we L w o w ie , 1898.

V I, 241— 257.

VIII

(19)

i tajemniczego. Charakter m i s t y c z n y Zana..., r e l i g i j n a rezy- gnacya, braterska zgoda i miłość młodych w ięźniów , k a r a B o ­ ż a, s i ę g a j ą c a w i d o m i e p r z e ś l a d o w c ó w pozostawiły g ł ę b o k i e w r a ż e n i e na umyśle tych, którzy byli ś w i a d k a ­ m i l ub u c z e s t n i k a m i zdarzeń; a opisane, zdają się przenosić czytelników w czasy dawne, czasy w i a r y i c u d ó w " .

Jeśli dodamy do tego, że „świadek i uczestnik" tych zda­

rzeń był zarazem w chwili twórczej gorącym wyznawcą Krzyża, to zrozumiemy nastrój religijny całej trzeciej części Dziadów.

Jej nastrój p a t r y o t y c z n y nie potrzebuje chyba o b ja­

śnienia. Niema serca, po ludzku czującego, do któregoby tym utworem Mickiewicz nie trafił. O brazom męczarni narodowych, tu skreślonych, złożyła już daw no hołd wym owny G e o r g e S a n d : „O brazy te są takie, jakich ani Byron, ani Goethe, ani Dante nie byliby mogli namalować. M oże i sam Mickiewicz miał w życiu swem jedną tylko chwilę tego nadnaturalnego na­

tchnienia. Prześladowanie, cierpienia i wygnanie rozwinęły w nim siły, nieznane m u przedtem... O d czasów proroków Syonu, od czasu ich łez i jęków, ż a d e n g ł o s n i e w z n i ó s ł si ę z t a k ą si ł ą, aby opiewać przedm iot tak ogromny, jakim jest upadek n a r o d u "1.)

Doniosłość trzeciej części „D ziadów " nie tylko w poezyi, ale wogóle w historyi naszej nie da się nawet dokładnie scha­

rakteryzować, bo trwa ciągle, niczem nie zmniejszona; naród cały miał lata Konradowego szału w namiętnem pragnieniu zemsty i odwetu, „z Bogiem — i choćby m im o B o g a !“ Dla nas nie są

„ D z ia d y ' wspaniałym tylko pom nikiem poetyckiej siły. ale żywą rzeczywistością, żyw ą i żyw iącą prawdą, najdroższą cząstką na­

szej narodowej treści.

Czem zaś były dla poezyi naszej, widać bodaj z tego, że zaledwie rozległ się tytaniczny głos Improwizacyi, a ju ż o d p o ­

wiedziały mu gromkie echa... Garczyński w „W acław ie", Sło­

wacki w „Kordyanieu, Krasiński w „Irydyonie" podejm ują wspa­

niały wątek Konradowej myśli. Zapładnia ona ich wyobraźnię,

1 E s s a i s u r l c d r a m ę f a n t a s t i q u e (G oethe, Byron, M ickiew icz).

Revue des deux mondes, Dćcem bre, 1839, (str. 593 i nast).

IX

(20)

X

żyje w ich sercach i wydaje utwory pełne ognia, których boha- tyrowie noszą na obliczu swem wyraźne rysy duchowego z K on­

radem pow inow actw a. Ale nie tu miejsce na szczegółowy gene­

alogiczny w yw ód wielkiej rodziny, którą „D ziad y “ wydały.1

* * * ... • • ''

Zakończenie trzeciej części Dziadów w mistrzowski spo­

sób złączyło żywioł subjektywny z przedm iotow ym , historycznym.

W ywiezienie Filaretów do Rossyi w samą noc Dziadów sprowa­

dza nas z krainy duchów na ziemię, na polski p ad ół płaczu i nę­

dzy. Poeta z końcem pierwszego aktu filareckiej i własnej tra- gedyi opuszcza ojczyznę, a w opow iadaniu epicznem, dołączo- nem pod nazwą „Ustępu" do Ill-ej części Dziadów przysposabia nowe tło etniczne, nowe tło psychiczne dla przyszłego otocze­

nia Konrada.

U s t ę p jest rozszerzeniem, a zarazem świetnem pogłębie­

niem tych rysów, którymi M ickiew icz scharakteryzował świat rossyjski już w scenie ósmej Ill-ej cz. Dziadów. M am y w U s t ę ­

p i e obrazy natury północnej i ludzi tamtejszych (Droga do Ros­

syi, Przedmieścia stolicy), mamy psycho- i patologię ówczesnego Petersburga, znakomitą charakterystykę cara w todze rzymianina (Pom nik Piotra W .), wreszcie arcydzieło obserwacyi i m alo w n i­

czego odtworzenia epoki w wierszu p. t. „Przegląd Wojska*.

Jak z jednej strony k r a j o b r a z y , skreślone w U s t ę p i e z praw dziw em mistrzostwem, są pełne życia i nawet w drobiaz­

gach są wierne, tak z drugiej strony l u d z i ówczesnych bezli­

tośnie przedstawił poeta w całej, ohydnej, nagości dusz „wspa­

niałych spodlonych despotyzmem, przekupstwem i zanikiem godności człowieczej. Te wiersze, pełne gorzkiej ironii i zjadli­

1 O trzeciej części D ziadów pisali obszernie autorow ie m o n o g rafij o M ic­

kiew iczu tudzież w historyach literatury polskiej C h m ielow ski, T arnow ski, Bruck­

ner i i. O b . n a d to :

J. K a l l e n b a c h : O Im prow izacyi K o n ra d a . L w ó w , 1890. — M . K a w - ń s k i : D ziadów cz. III. w stosunku d o rom antyzm u francuskiego. (R ozpr.

A kad. Urn W y d z. filozof, t. X X I . ) i krytyka tej rozpraw y przez E d w . P o r ę b o ­ w i c z a w Kwart. Histor. t. IX .. 88— 94, tudzież 407— 412 i 776— 779.) A. N i e-

m o j e w s k i : Gem atrya i D z ia d y . W arsz. 1904 — A d . K r e c h o w i e c k i : D zia­

d ó w cz. III. Ustęp wedle pierwszego autografu. (P am . T ow . M ic k . V I. 371— 434.) H . M o ś c i c k i ; W il n o i W arszaw a w D z ia d a c h M ickiew icza. Tło histo­

ryczne trzeciej części D z ia d ó w . W arszaw a. 1908.

(21)

XI

wego sarkazmu, pisane były p o d bezpośredniem wrażeniem ka­

tastrofy r. 1831, w chwili, gdy cała Europa wrzała oburzeniem — niestety bezsilnem — na północnego Tyrana i nie szczędziła mu obelg.

U s t ę p poświęcał Mickiewicz „ Przyjaciołom Moskalom1'.

Żrąca i paląca gorycz poematu polskiego, wyssana z krwi i łez Ojczyzny nieszczęśliwej, miała w przekonaniu poety gryść okowy wspólnych kajdan; poemat cały m ógł mieć na czele te same słowa, które wojsko polskie w r. 1831 na swych sztandarach

w idziało:

Za waszą i naszą wolność!

W epicznych opow iadaniach Ustępu rzucił poeta jakby most wiszący, który miał przeprowadzić Konrada do dalszych, zamierzonych ,.aktów“ jego dramatu, do d a l s z y c h c z ę ś c i ,

Dziadów. O dm alow aw szy w Ustępie drogę do Petersburga, chciał Mickiewicz w dalszych „D ziadach" przeprowadzić boha- tyra swego przez całe piekło przymusowego wśród wrogów p o ­

bytu, pokazać walkę Konrada z przeciwnościami a wreszcie w y­

zwolenie jego duchow e, dokonane w Rzymie. Najważniejsza ta część, ju ż w myśli ułożona, już częściowo pisana, (nawet

w czasie tworzenia „Pana Tadeusza") — zaginęła na zawsze!

Nie mamy całości utw oru; ale pozostałe części są puści­

zną królewską, której nie oddalibyśmy za najwspanialsze inne

„całości". D uch poety obejm ow ał „Dziady" jako dzieło, „z któ­

rego człowiek m oże popraw ić się i mądrości nauczyć".

Jeśli się zastanowimy nad tem, co za myśl wiąże trzecią część Dziadów z dawniejszemi, wileńskiemi, co im w s z y s t k i m nadaje wspólny nastrój? to znajdziemy o d p o w ie d ź w gorącej wierze poety w duch ów obcowanie, w tej wierze, którą od dziec­

ka przejął od lud u białoruskiego i wzm ocnił religią. Ta wiara biła z najtajniejszych ducha jego głębin, jak silne ożywcze źródło

mistycznej pociechy na dni posuchy i upału życia. Wiara ta prze­

wija się jak nić złota przez w s z y s t k i e części Dziadów i wiąże je z sobą silniej, niż wszystkie artystyczne sposoby. Wiara

w wpływ świata nadziemskiego, niewidzialnego, świata duch ów

(22)

na działania a więc i losy ludzkie, jest ju ż w młodocianym auto­

rze fragmentów p i e r w s z e j c z ę ś c i . Orszak, wybierający się na Dziady, na uroczystość obcow ania zmarłych z żywymi, wierzy silnie, że duchy na dziady przyjdą, a tajemniczy Myśliwy Czarny zapewnia Gustaw a:

„Gdziekolwiek stąpisz, jest wszędzie nad tobą Pewna istota, która z oczu cię nie traci".

Ta istota, to duch szczery, skoro Myśliwy m ów i o niej, że chce Gustawa w ludzkiej nawiedzić postaci...

Cała c z ę ś ć d r u g a jest w p ro s t obcow aniem żywych ze zmarłymi, którzy dla przestrogi i nauki („słuchajcie i zważcie u siebie!") wygłaszają sentencye z Bożego rozkazu i opisują swe cierpienia. Jeszcze jaskrawiej wyrażona jest wiara w świat za- zmysłowy w IV-ej części, w której G ustaw wywoływa z kan­

torka duszę, proszącą o trzy pacierze, a księdzu wprost mówi, jako św iadom y życia pozagrobowego:

„G dyby z twych oczu z i e m s k i e odpadło nakrycie, Obaczyłbyś niejedno w k o ł o s i e b i e ż y c i e ,

U m a r ł ą b r y ł ę ś w i a t a p ę d z ą c e d o r u c h u ...® '

Po latach dziesięciu poeta nie tylko nie wyrzekł się wiary pierwotnej w wpływ duchów , ale ją um ocnił w sobie i podniósł w t r z e c i e j części „ D z ia d ó w “ do godności religijnego dogmatu.

O toczeni tam jesteśmy ciągłym, nieustającym wpływem świata zaziemskiego.

Anioł Stróż niów i do uśpionego Gustawa-Konrada:',

„Ledwie dobra myśl zaświeci,

B r a ł e m d u s z ę t w ą z a r ę k ę ,

W iod łe m w kraj, gdzie wieczność świeci..."

Przy Konradzie, w noc samotną, krążą złe i dobre duchy.

Anioły opiekują się „ w i d o m i e " Ew ą i X. Piotrem, szatany zstępują „ w i d o m i e“, aby wziąć na męczarnie duszę Nowo- silcowa.

A dopieroż podczas Improwizacyi Konrada! Tu wpływy dobrych i złych duch ów mierzą się z sobą i poprostu walczą o duszę!

X II

(23)

X I I I

W szędzie w Dziadach starał się poeta uzmysłowić dla czytelnika i widza w pływ nadnaturalny sił niewidzialnych na działania ludzkie. W p ły w o w i temu przypisał sam pierwszorzędne dla całych „ Dziadów “ znaczenie. Chcąc cudzoziemcom objaśnić w kilku słowach znaczenie i budow ę „dziwnego poematu,, (ce poeme bizarre ), tak tłómaczy „myśl panującą i tendencyę autora*

{la pensee dominantę et la tendance de fauteur ) w przemowie po francusku napisanej dla Bourgaud des Marets (w r. 1834):

„W iara w wpływ świata niewidzialnego, duchowego na sferę myśli i działań l u d z k ic h — oto idea-matka polskiego poe­

m atu; ta idea rozwija się p o s t ę p o w o w różnych częściach dramatu przybierając różne kształty, stosownie do różnicy miejsc i czasu*1. Ta ogólna idea-rodzicielka, wiara w obcowanie d u ­ chów, w zagrobowy ich z żyjącymi ludźm i stosunek, każe nam i dziś uw ażać Dziady, p om im o luźnego na pozór związku po- szczególych części, za utw ór stanowiący organiczną całość2.

Są one wiecznotrwałym pom nikiem wiary Mickiewicza w lepszą przyszłość narodu polskiego i ludzkości, gorącej, świę­

tej wiary, że „ m i ł o ś ć rządzi plemieniem człowieczem* i że tro­

feami ludzkości nie m o gą być... knuty! Źródło swej potężnej wiary przekazał narodowi w ódz jego duchow y w tych w spania­

łych strofach, które niejako streszczają niepożytą wartość „Dzia­

dów* i doniosłe ich dla Polski znaczenie:

„Kiedy rozumne, gromowładne czoło

Zgiąłem przed Panem, jak chmurę przed słońcem, Pan je wzniósł w niebo, jako tęczy koło,

I um alow ał prom ieni tysiącem.

I będzie błyszczeć na świadectwo wierze, G d y luną klęski z niebieskiego stropu,

1 La foi dans 1’influence du m onde invisible, im m atćriel, sur la sphćre des pensćes et des actions hum aines, est Fi d e e-m e r e d u p o ć m e p o l o n a i s ; elle se dćveloppe p r o g r e s s i v e m e n t dans les diverses parties du dram ę, en p re n a n t des formes diffćrentes, selon la diffćrence des lieux et des ópoques“.

M ćlanges Fosthumes. Deuxićm e Sórie, Paris 1879, str. 219— 230.— O b . na str. 362 przekład polski całego artykułu Mickiewicza.

2 ... „ l’ouvrage, lo in d ’ etre term inć, semble attendre des dćveloppements subsćąuents q u i doivent lier ces fragm ents et en former u n t o u t o r g a n i q u e “ . T am że na str. 219.

*

(24)

X I V

I g d y m ó j n a r ó d z l ę k n i e s i ę p o t o p u ,

S p o j r z y n a t ę c z ę i w s p o m n i p r z y m i e r z e....“

* “ ~ *

* ✓ *

Trzecia część „ D z i a d ó w " ukazała się po raz pierwszy w druku jako tom czwarty wydania paryskiego (z lat 1828 i 1829) pod tytułem: Poezye Adama Mickiewicza, tom czwarty, Paryż, Nakładem Autora. Dostanie przy ulicy des Beaux-Arts Nr. 6. 1832 (w 12-ce, str. 285. W drukarni A. Pinard). N a grzbiecie książki:

u góry tytuł, u d o łu : cena 20 fr. Druk tego tom u , rozpoczął się w listopadzie 1832 r.; nabyć można było dopiero w styczniu 1833 r. Ju ż w ciągu tegoż roku wyszło d r u g i e w y d a n i e p. t.:

Adama Mickiewicza D ziadów Część Trzecia. W ydanie drugie na­

kładem Aleksandra Jełowickiego, ozdobione popiersiem Autora 1833 (w 12-ce, str. 287. W drukarni A. Pinard). Z odezwy w y­

dawcy na str. 287 widać, że druk ukończono w ostatnich dniach września 1833 r. i że cena tego wydania wynosiła 5 franków.

Na lata 1832— 1834 przypadał szczyt twórczości M ickie­

wicza. Energia jego pisarska była w owe czasy u zenitu, a to dzięki nadzwyczajnym okolicznościom, w jakich się znalazł po upadku wojny narodowej. Po Dziadach i Księgach Pielgrzymstwa

przystąpił zaraz do pisania Pana Tadeusza, który jednak nie p o ­ chłonął go całkiem.

Polityka emigracyjna bieżąca odrywała poetę od u lu b io ­ nego „Szlachcica", od stron rodzinnych i zmuszała go do prze­

bywania na niecierpianym paryskim bruku, gdzie rozlegały się

„potępieńcze swary“... Zanim jeszcze Księgi Pielgrz. opuściły prasę, ju ż zaczął M ickiewicz pisywać do emigracyjnego Piel­

grzyma Polskiego, wydawanego od 4. listopada 1832 w Paryżu przez E. Januszkiewicza. Po raz pierwszy-to publicznie mógł Poeta wyrażać, poglądy swe na politykę europejską wogóle a polską w szczególności. A r t y k u ł y jego w Pielgrzymie uka­

zywały się wprawdzie bez podpisu, ale emigracya poznawała

autora po stylu i treści. Radykalizm przekonań politycznych z lat

1833— 4 jest bardzo znam ienną zapow iedzią postępow ania Poety

w latach 1848—49; z tego w zględu artykuły z Pielgrzyma są godne

(25)

X V

pilnego odczytywania. Nie możemy tu szczegółowo ich oceniać.1 Po raz pierwszy znajdzie czytelnik w naszem wydaniu ówczesne artykuły polityczne i literackie, podane w porządku ściśle chro­

nologicznym, ułatwiającym przegląd całej wszechstronnej dzia­

łalności Mickiewicza.

Już przez to samo, że tu po raz pierwszy zbliżono do siebie i zestawiono razem to wszystko, co w tych zenitowych latach wyszło z pod pióra Poety, ukazuje się nam dziś niejedno jakby w nowem a praw dziw szem świetle: między Dziadów częścią trzecią a Panem Tadeuszem jakież-to bogactwo myśli i uczucia!

Niczego tu lekce nie m ożna ważyć. Jeżeli myśli o duchu naro­

dowym (str. 316) lub przestrogi dla Przyjaciół Galicyjskich (328) d o w o d zą wielkiego, przenikliwego rozum u Mickiewicza, to w Rzu­

cie oka na Dziady (362) mamy pierwszorzędnej wagi świadectwo Poety samego, doniosłe ctwóg tq)af którego przy objaśnianiu

Dziadów ani przemilczeć ani usunąć nie wolno.

W rozw ażaniu głębokiej, nieraz trudnej do objęcia treści, jaką tom ten w sobie zawiera, miłem urozmaiceniem i wytchnie­

niem będą dla każdego niezrównane Bajki , w których niewie- dzieć, co więcej podziw iać; czy złoty hum or Poety, będący okra­

są tylu kart Pana Tadeusza , czy jędrność wyrażenia, co no- wemi słowani i bogactwem niespodziewanych zwrotów świadczy także ze swej strony o mistrzostwie lat owych.

Józef Kallenbach.

1 O b . tło dla nich emigracyjne i francuskie w d ru g im tomie m onografii W ł a d . M i c k i e w i c z a (str. 227— 261). For. także uwagi w drugim tomie m o ­ nografii K allenbacha (str. 102— 117) i studyum A rtu ra Ś l i w i ń s k i e g o M ickie­

wicz jak o polityk (K ra k ó w , 1908). \

(26)

I

(27)

W I E R S Z E

p i s a n e p o w y j e ź d z i e z R o s s y i 1829 - 1832.

Mickiewicz. Pisma IV

(28)
(29)

Do ***

NA A LPA C H W SPLO G EN . 1829 r.'

Nigdy, więc nigdy z tobą rozstać się nic m ogę!

M orzem płyniesz i lądem idziesz za m ną w drogę, Na lodowiskach widzę błyszczące twe ślady,

I głos twój słyszę w szumie alpejskiej kaskady, I włosy mi się jeżą, kiedy się oglądani,

I postać tw oją widzieć lękam się i żądani.

N iew dzięczna! G d y ja dzisiaj, w tych podniebnych górach.

Spadający w otchłanie i niknący w chmurach, W strzym uję krok, wiecznemi utrudzony lody, 1 oczy przecierając z lejącej się wody,

Szukani północnej gwiazdy na zamglonem niebie, Szukam Litwy i dom ku twojego i ciebie:

N iew dzięczna! może dzisiaj, królowa biesiady, , Ty w tańcu rej prowadzisz wesołej gromady,

Lub może się nowem i miłostkami bawisz!

Lub o naszych miłostkach śmiejąca się prawisz!

Powiedz, czyś ty szczęśliwsza, że ciebie poddani, Niewolnicze schylając karki, zow ią Pani!

Źe cię rozkosz usypia i wesołość budzi 1 że cię nawet żadna pamiątka nie nudzi?

Czy byłabyś szczęśliwsza, gdybyś, moja miła, W iernego ci wygnańca przygody dzieliła?

A ch! jabym cię za rękę po tych skałach Jabym trudy podróżne piosenkami słodził,

1 W po dróży do W ło ch, d n ia 24. września M aryli. (P. W.)

1*

wodził.

1820 r. w przypom nieniu

(30)

/

Jabym pierwszy w ryczące rzucał się strumienie, I pod twą nóżkę z wody dostawał kamienie,

I przeszłaby twa nóżka wodą niedotknięta, A całowaniem twoje ogrzałbym rączęta!

Spoczynek by nas czekał pod góralską chatą;

Tam zwleczoną z mych barków okryłbym cię szatą, A tybyś, przy pasterskim usiadłszy płomieniu,

Usnęła i zbudziła na mojem ramieniu!

0Do Marceliny Łempickiej.

^ w dzieNi p r z y j ę c i a KOMUNII ś w *

Dziś cię za stołem swym Chrystus ugościł,

^ M I ^ « *

Dziś Aniół tobie nie jeden zazdrościł;

Ty spuszczasz oczy, które Bóstwem gorą!

Jak ty mnie swoją przerażasz pokorą!

# ■ I ' ______

Święta i skromna! — Grzesznicy nieczuli, X Gdy my w spoczynku skroń ospałą złożym, Tobie, klęczącej przed Barankiem Bożym,

Jutrzeńka usta modlące się stuli. ^

** ~ •

Wtenczas zlatuje Aniół, twój obrońca. . \ / *.

Czysty i cichy jak światłQ_miesiąca: y

Zasłonę marzeń powoli rozdziela, A~ troskliwości pełen i wesela,

Z takiem nad tobą schyla się objęciem.

Jak matka nad swem sennem niemowlęciem.

Jeżeli promień nieśmiertelnej łaski

Zbyt żywo w oczach Anioła jaśnieje,

1 gdy się senna zbyt żywo rozśmieje: v Anioł łagodnie przygasza swe blaski,

Stula nad senną zasłonę marzenia

1 odlatuje, biorąc twe w estchnienia

Lecz nim odleci, kładzie wdzięki nowe,

* W autografie wiersz ten ma tytuł: Sen po spowiedzi i dopisek poety:

„Pisałem w Rzymie powróciwszy z Gesu, gdziem w idział spowiadające się panie moje". O b o k ręką kobiecą: na dzień 9-ty Stycznia 1830 w Rzymie.

Marcelina Łempicka (1809— 1843) krewna i towarzyszka Henryki Ankwi- czównej. O b . O d y ń ca Listy z Podróży t. III. 31.

*

U

,

---

' f l

Ą f L

(31)

5

Jak nowe suknie dziecięciu pod głowę^

Tak się piastunka jego codzień budzi, Z nową miłością u Boga i ludzi. —

Jabym dni wszystkich rozkosz za nic ważył, . , „ Gdybym noc jednę, tak jak ty przemarzył.

Do mego Cziczerona.

/ty m , 7830, kwietnia. $ ^

Mój cziczerone! Oto na pomniku

Jakieś niekształtne, nieznajome imie l Wędrownik skreślił na znak, że był w Rzymie,

I

Ja chcę coś wiedzieć o tym wędrowniku. ~^~h

' - r

Może go wkrótce przyjmie do gospody y Kłótliwa fala; może piasek niemy i A U r f Zatai jego życie i przygody,

1 nigdy o nim nic się nie dowiemy.

W 4

/>

t /

i

Ja chcę odgadnąć, co on czuł i myślił, /> lj

Gdy w księdze twojej, śród włoskiej krainy, J — a— ’ Za cały napis to imie wykryślił,

Na drodze życia ten swój ślad jedyny.

Czy drżącą ręką, po długiem dumaniu, Rył go powoli, jak nagrobek w skale?

Czy go, odchodząc, uronił niedbale, Jako samotną łzę przy pożegnaniu?

Mój Cziczerone! dziecinne masz lice,

Lecz mądrość stara nad twem świeci czołem;

Przez rzymskie bramy, groby i świątnice, Tyś przewodniczym był dla mnie aniołem;

Ty umiesz przejrzeć nawet w serce głazu;

Gdy błękitnemi raz rzucisz oczyma,

Odgadniesz przeszłość z jednego wyrazu — Ach, ty wiesz może i przyszłość pielgrzyma?

* Ciceronem tym była panna Henryetta Kwa Ankwiczówna. (1812— 1879)

O b . monografię ks. J. Siemieńskiego: Ewunia. Lwów 1888.—

(32)

Do H***1

W E Z W A N I E D O N E A P O LU . /

(N aśladow anie z Goethego.) Znasz-li ten kra],

G dzie cytryna dojrzewa, Pom arańcz blask

M ajow e złoci drzewa?

G dzie wieńcem bluszcz Ruiny dawne stroi,

G dzie buja laur

I cyprys cicho stoi?

Znaszli ten kraj?...

Ach, tam, o m oja m iła!

Tam był mi raj,

Pókiś ty ze m ną była!

Znaszli ten gmach,

G d zie wielkich sto podw oi, G dzie kolum n rząd

I tłum posągów stoi?

A wszystkie mnie

W itają twarzą białą:

Pielgrzymie nasz,

Ach, co się z tobą stało!

Znaszli ten kraj?...

Ach, tam, o m oja miła!

Tam był mi raj, -

Pókiś ty ze m ną była!

Znaszli ten brzeg,

G d z ie po skalistych górach Strudzony muł

Swej drogi szuka w c h m u r a c h ;

1 D o Henryety A n k w ic zó w n e j. W iersz napisany w N eapolu z początkiem czerwca 183U r. — Jest to w spaniała parafraza słynnej pieśni G o e th e g o : Kennst

du das L a n d ... O d m ie n n e dw a teksty ob. n a końcu to m u . (P. W .)

(33)

7

G d zie w głębi jam

Płomieniem wrą opoki, A z wierzchu skał

W kaskadach grzmią potoki?

Znaszli ten kraj?

Ach, tu, o m oja miła!

Tu byłby raj,

G dybyś ty ze m ną była!

Do Matki Polki.*

O matko Polko! gdy u syna twego

W źrenicach błyszczy gieniuszu świetność;

Jeśli mu patrzy z czoła dziecinnego

Dawnych Polaków dum a i ślachetność;

Jeśli rzuciwszy rów ienników grono,

Do* starca bieży, co m u dumy pieje;

Jeżeli słucha z głową pochyloną,

Kiedy m u przodków pow iadają dzieje:

0 matko Polko! źle się twój syn baw i!

Klęknij przed Matki bolesnej obrazem, 1 na miecz patrzaj, co Jej serce krwawi:

Takim w róg piersi twe przeszyje razem!

Bo choć w pokoju zakwitnie św iat cały,

C hoć się sprzymierzą rządy, ludy, zdania:

Syn twój wyzwany do boju bez chwały

1 do męczeństwa bez zmartwychpowstania.

Każże m u wcześnie w jaskinią samotną Iść na dumanie.., zalegać rohoże,

O d d y c h a ć parą zgniłą i w ilgotną

I z jadow itym gadem dzielić łoże.

Tam się nauczy p o d ziemię kryć z gniewem I być jak otchłań w myśli niedościgły;

* W autografie dopisek Poety: Pisałem na drodze do G enui 1830. (t. j.

drodze z Florencyi do G e n u i m iędzy 11 a 14. lipca 1830 r.) (P . W .)

(34)

8

M o w ą truć z cicha, jak zgniłym wyziewem, Postać mieć skromną, jako w ąż wystygły.

/\ Nasz O dkupiciel, dzieckiem w Nazarecie,

Piastował krzyżyk, na którym świat zbawił:

O matko Polko! jabym twoje dziecie Przyszłemi jego zabawkami bawił, Wcześnie m u ręce okręcaj łańcuchem,

D o taczkowego każ zaprzęgać woza, ( By przed katowskim nie zbladnął obuchem,

Ani się spłonił na w idok pow roza;

Bo on nie pójdzie, jak dawni rycerze,

Utkwić zwycięzki krzyż w Jeruzalemie,1 Albo jak świata nowego żołnierze2

Na wolność orać, krwią polewać ziemię.

W yzwanie przyszłe m u szpieg nieznajomy,3 Walkę z nim stoczy sąd krzywoprzysiężny;

A placem boju będzie d ó ł kryjomy,

A wyrok- o nim wyda wróg potężny.

Zw yciężonem u za pom nik grobowy Zostaną suche drewna szubienicy, Z a całą sławę krótki płacz kobiecy

1 długie nocne rodaków rozmowy.

Do samotności.

Sam otności! do ciebie biegnę jak do wody Z codziennych życia u p ałów ;

Z jakąż rozkoszą padam w jasno-czyste chłody Twych niegłębionych kryształów!

Nurzam się i wzbijam w myślach nad myślami, Igram z niemi jak z falami,

1 W autografie: Z a tk n ąć zwycięską b ro ń w Jerozolemie.

2 W autografie: „ A n i jak wstęgi potroyney żo łn ie rze ."— W y r a ź n a to aluzya do trójko lorow e go sztandaru wielkiej Rew olucyi francuskiej. (P. W .)

3 W a u tografie: niew idom y.

(35)

9

A ż ostygły, znużony, złożę moje zwłoki C h o ć na chwilę w sen głęboki.

Tyś m ój żyw ioł: te jasnych w ód szyby

Słodzą mi serce, zmysły zaciemniają mrokiem.

I zacóż znow u muszę, nakształt ptaka-ryby,

W yrywać się w powietrze;-słońca szukać okiem?...

I bez oddechu w górze, bez ciepła na dole,

Rów nie jestem wygnańcem — w oboim ży w io le !..

m l

Aryman i Oromaz.*

Z ZEND-A W E S T Y .

W samym przepaści niezgłębionej środku, W samym ciemności najgrubszym zarodku, O siadł Aryman, jak złodziej ukryty,

G niew ny jako lew, jak w ąż jadowity.

O nego czasu nadął się i dźw ignął 1 wielką ciemność piersiami wyrzygnął 1 po ciemności, jak pająk po sieci,

Szczeblował w górę, tam, gdzie Bóstwo świeci, O parł się o dnia i nocy granice,

W ynurzył głowę i podniósł zrzenice.

A skoro ujrzał w samym niebios środku, W samym jasności najczystszej zarodku Oromadesa, co śród tw orów świeci,

Jak śród gwiazd słońce, jak ojciec śród dzieci;

Skoro na widok przedwiecznego słońca

Zły duch pomyślił o szczęściu bez końca:

Ta myśl, ogromna jako świata brzemie, Z takim ciężarem padła mu na ciemię,

4 A rym an bóstwo ciemności — O ro m a z (O r n iu z d ) bóstwo światła wedle

świętych ksiąg Persów. (P . W .)

(36)

Że stracił siłę, runął na dół głową

Przez wieki wieków i osiadł na nowo

W samym przepaści niezgłębionej środku, W samym ciemności najgrubszym zarodku.

Rozmowa wieczorna.

Z Tobą ja gadam, co królujesz w niebie, A razem gościsz w domku mego ducha#

Gdy północ wszystko w ciemnościach zagrzebie, I czuwa tylko zgryzota i skrucha,

Z Tobą ja gadami Słów nie mam dla Ciebie:

< Myśl Twoja każdej myśli mej wysłucha;

Najdalej władasz i służysz w pobliżu,

Król na niebiosach, w sercu mem na krzyżu!

£ 1 każda dobra myśl, jak promień, wraca \ Znowu do Ciebie, do źródła, do słońca,

1 nazad płynąc, znowu mię ozłaca. >

Sie blask, blask biorę i blask mam za gońca.

^ I każda dobra chęć Ciebie wzbogaca,

1 znowu za nię płacisz mi bez k o ń c a . --- v Jak Ty na niebie, Twój sługa, Twe dziecie

Niech się tak cieszy, tak błyszczy na świecie.

Tyś Król, o cuda! i Tyś mój poddany! - Każda myśl podła, jako włócznia nowa,

Otwiera Twoje niezgojone rany;

I każda chęć zła jest gąbka octowa.

Którą do ust Twych zbliżam zagniewany.

Póki Cię moja złość w grobie nie schowa, Cierpisz, jak sługa, panu zaprzedany.

Jak Ty na krzyżu, Twój pan, Twoje dziecie, Niechaj tak cierpi i kocha na świecie.

II. ' ' - O i.

* Kiedym bliźniemu odsłonił myśl chorą.

I wątpliwości raka, co ją toczy:

(37)

[y

Zły wnet ucieczką Ratował się skorą,

Dobry zapłakał, lecz odwracał oczy. • , , Lekarzu wielki! Ty najlepiej widzisz

Chorobę moją, a mną się nie brzydzisz!

Gdym wobec bliźnich dobył z głębi duszy Głos przeraźliwszy, niźli jęk cierpienia,

Głos wiecznie grzmiący, w piekielnej katuszy,

Cichy na ziemi — głos złego sumienia: I Sędzio straszliwy! Tyś ognie rozdmuchał

Sumieniu złemu — a Tyś mnie wysłuchał.

’ H r ■*> . 1

Gdy mię spokojnym zowią dzieci świata,

Burzliwą duszę kryję przed ich okiem, u

1 obojętna duma, jak mgły szata, K Wnętrzne pioruny pozłaca obłokiem; j

1 tylko w nocy — cicho — na Twe łono Wylewam burzę, we łzy roztopioną.

Rozum i wiara. *

\ u ł

Kiedy rozumne, gromowładne czoło

Zgiąłem przed Panem jak chmurę przed słońcem:

"Pan je wzniósł w niebo, jako tęczy koło, 1 umalował promieni tysiącem.

1 będzie błyszczyć na świadectwo wierze, Gdy luną klęski z niebieskiego stropu;

1 gdy mój naród zlęknie się potopu;

Spojrzy na tęczę i wspomni przymierze Panie! mą pychę duch pokory wzniecił:

Choć górnie błyszczę na niebios błękicie,

Panie! jam blaskiem nie swoim zaświecił, \ s . Mój blask jest słabe twych ogniów odbicie!

Przejrzałem niskie ludzkości obszary

Z różnych jej mniemań i barwą i szumem:

(38)

h

Wielkie i mętne, gdym patrzył rozumem, Małe i jasne przed oczyma wiary.

I was dostrzegłem, o dumni badacze!

Gdy wami burza jak śmieciem pomiata,

Zamknięci w sobie, jak w konchy ślimacze, Chcieliście mali obejrzeć krąg świata.

Konieczność, rzekli, wedle ślepej woli Panuje światu, jako księżyc morzu.

A drudzy rzekli: Przypadek swawoli

W ludziach, jak wiatry w nadziemskiem przestworzu.

t Jest ł^an, co objął oceanu fale

I ziemię wiecznie kazał mu zamącać;

Ale granicę wykował na skaje^—

0 którą wiecznie będzie się roztrącać.

Darmo chce powstać z ziemnego pogrzebu;

Ruchomy wiecznie, ruchem swym nie władnie: . Im wyżej buchnął, tem głębiej upadnie,

Wznosząc się wiecznie, nie wzniesie ku niebu.

1 A promień światła, który słońce rzuci, / Na szumnej morza igrając topieli, V

Nie tonie, tylko w tęczę się rozdzieli S 1 znowu w niebo, skąd wyszedł powróci.

Rozumie ludzki! tyś mały przed Panem, Tyś kroplą w Jego wszechmogącej dłoni;

Świat cię niezmiernym zowie oceanem

i chce ku niebu na twej wzlecieć toni. ^ / Zdajesz się tykać brzegów widnokręga:

Daremnie z żaglem nawa leci chyża,

Opływa ziemię, niebios nie dosięga: . } r Twa fala nigdy ku niebu nie zbliża. j \

Wzdymasz się, płaszczysz, czernisz się i błyskasz, Otchłanie ryjesz i w górę się ciskasz,

^

A ~ ~ r~ \

'

Cytaty

Powiązane dokumenty

Co to jest uwierzytelnianie i jakie metody się do tego stosuje. authentication) – proces polegający na potwierdzeniu zadeklarowanej tożsamości podmiotu biorącego udział w

Zdanie więc wypowiedziane przez Jana: „Bóg stworzył świat w sześć dni ”, zyskałoby postać zdania psychologicznego „Wierzę (sądzę, myślę), że Bóg stwo ­ rzył

przedstawionej tezy: Bóg nie działa z wolności woli, o tyle w kwestii wolności człowieka analogiczny sprzeciw wzbudzać będzie twierdzenie Spinozy o pozor ­ nym

We współrzędnych sferycznych energia potencjalna staje się po prostu funkcją r, trudniejsza sprawa jest z członem hamiltonianu odpowiadającym energii

czność.. Pismo jest szybkie, rów ne i spokojne.. Siedzi na sofie, przędąc na kołowrotku. Nie jestem godzien dotykać się tego instrumentu. To chleb mój

stępował Kiejstut. Spór książąt litewskich o władzę jako osnowa powieści litewskiej wzięty był ze Stryjkowskiego; ale poeta nie krępował się materyałem

Poetnko we czterech

[r]