• Nie Znaleziono Wyników

Nowa historia literatury po końcu nowego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Nowa historia literatury po końcu nowego"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Fredric Jameson

Nowa historia literatury po końcu

nowego

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3 (135), 81-94

2012

(2)

Prezentacje

Fredric JAMESON

N o w a historia literatury po końcu now ego*

C hciałbym w ypowiedzieć się poniżej na te m at przyszłej p ro d u k cji kulturow ej, w szelkie zaś spekulacje tego ty p u m uszą w jakiś sposób im plikow ać określone h i­ storie tejże p rodukcji; m ożna się zatem spodziew ać, że będ ą jej one towarzyszyć (czy też w łaściwie za n ią podążać i ją podsum ow yw ać). A jednak m ów ienie o przy­ szłej p ro d u k cji kulturow ej jest n ie u ch ro n n ie ćw iczeniem z fu turologii, proszę więc nie dziwić się, że m oja wypow iedź będzie m iejscam i stylizow ana na prozę fanta- stycznonaukow ą. N a razie zostańm y jed n ak przy stylu właściw ym p racom z za­ k resu socjologii.

K ażda rozm ow a na te m at przyszłości m u si najp ierw zm ierzyć się z globaliza­ cją jako swym h oryzontem absolutnym ; sam em u term inow i „globalizacja” m ożna przypisać w szelką ilość synonim ów. M ark s nazyw ał ją uniw ersalizacją, ale także ry n k iem światow ym , któ re to określenie z pew nością pozostaje dla nas do dziś użyteczne. M yśląc o niej jako o fazie k ap italizm u , nazyw am ją fazą późną, po d ­ czas gdy in n i - elastyczną lub inform acyjną. N ato m iast jako form ację k ulturow ą zanalizow ałem ją jako ponow oczesność, choć nie każdy ak ceptuje to określenie, a naw et ci, którzy je akceptują n iekoniecznie p rez en tu ją zgodne ze sobą stanowiska, starając się ograniczyć znaczenie te rm in u „ponow oczesność” do filozofii relatyw i­ stycznych (jeśli kojarzy się go negatyw nie) lub do filozofii antyesencjalistycznych i an ty fu n d a m en talisty cz n y ch (jeśli się go przy jm u je z entuzjazm em ). D o pono- w oczesności jeszcze później powrócę.

A rty k u ł F. Jam esona pochodzi z tom u p rezentującego w ybrane prace z k w artalnika „New L ite rary H isto ry ”. Tom ten został przygotow any w ram ach zainicjow anego przez prof. R itę Felski p ro g ram u w spółpracy m iędzy „New L ite rary H isto ry ” a „Tekstam i D ru g im i” i ukaże się w postaci osobnej antologii przekładów

(3)

8

2

G lobalizacja bywa także rew idow ana po d w zględem in terpretacyjnym : n ie k tó ­ rzy nazyw ają ją, na przykład, am erykanizacją. R ozum iem to określenie, jest ono jed n ak w m oim odczuciu nieco m ylące, co p o sta ra m się wykazać. N iek tó rzy są­ dzą, że globalizacja nie jest niczym now ym i każą cofnąć się aż do szlaków h a n d lo ­ wych z okresu n eolitu . To także jest praw dą, ale uw ażam , że więcej pożytku w ynika z obstaw ania przy historycznej oryginalności okresu, w k tó ry m stosunkom m ię­ dzynarodow ym p rzypisuje się znaczenie raczej dom inujące niż drugorzędne czy m arg in aln e . Tym, wobec czego dziś stajem y, jest faktycznie d o konujący się na ogrom ną skalę m iędzynarodow y podział pracy, którego - owszem - m o m en tam i spodziew ano się już daw niej, ale k tó ry dopiero obecnie stał się pow szechny i zara­ zem nieodw racalny, wywołując następstw a w d ziedzinie k u ltu ry w rów nie pełnym stopniu, co w d ziedzinie gospodarki.

Już gdzie indziej sta ra łe m się pokazać, że to nowe zjaw isko należy rozum ieć dialektycznie, czy też - in n y m i słowy - jako zw iązek przeciw ieństw ; jako rzecz, k tó rą m ożna rów nie dobrze sławić, co przyjm ow ać z dystopijnym lękiem i obawą. Isto tn ie, na poziom ie k u ltu ry globalizacja była i jest zwykle przyjm ow ana pozy­ tyw nie, jak wtedy, gdy w skazujem y na jej potężne m ożliw ości k om unikacyjne i in ­ form acyjne, a także cieszym y się z dem okratyzacji o p in ii publicznej w pewnego ro d zaju u to p ii bloggingu. W ielka ekspansja k u ltu ry na całym świecie stanow i za­ tem w ydarzenie o rów nie doniosłym znaczeniu, co szerzący się podbój u m ie ję tn o ­ ści czytania i p isan ia na w cześniejszym etapie h isto rii. G dy jednak kw estia k u ltu ry zostaje przyćm iona przez p y tan ia typu: czyja to k u ltu ra , przez kogo i dla kogo, to znak, że globalizacja zaczęła się zwracać w stronę swego gospodarczego oblicza, i zaczyna w yłaniać się znacznie b ardziej p o n u ry ob raz1.

P rzedstaw ię te n obraz przy pom ocy now ej, ciekawej teo rii historycznych źró ­ deł w ładzy państw ow ej autorstw a socjologa M ichaela M anna: M a n n określa ten proces jako „zam knięcie w k la tc e ” (encagement) i opisuje sposób, w jaki pierw sze m ałe ośrodki w ładzy stopniow o w ciągały swych nieznających jeszcze w ładzy są­ siadów - wsie, plem iona, nom adów - w swą w łasną sferę ciążenia. N ajp ierw n astę­ p u je w ie lo k ro tn e p rze k azy w a n ie w ładzy: b a rd z ie j e g a lita rn a w ioska zabiega o pom oc now ych m iast w kryzysie w ojskowym czy ekologicznym , a n astęp n ie wy­ stępuje ze wspólnoty, gdy kryzys m ija. W reszcie jed n ak p o d d an ie się w szystkich tych „słabo rozw in ięty ch ” jednostek bard ziej zaaw ansow anej h ie ra rc h ii w ładzy m iast i despotów, księży i w ojsk oraz praw, staje się nieodw racalne; i w łaśnie tę nieodw racalność nowego i szerszego system u im p erialnego M a n n określa (za W e­ berem ) jako zbudow anie większej k la tk i, jako b ardziej definityw ny encagement2.

N owy globalny podział pracy wygląda trochę tak: najp ierw niek tó ry m k rajom opłaca się specjalizować - w m onoupraw ach lub bogactw ach m ineraln y ch ; kraje

1 Zob. mój arty k u ł pt. Globalization as a Philosophical Issue (zapow iadany szkic rzeczyw iście ukazał się w krótce potem w: F. Jam eson Valences o f the Dialectic, Verso, N ew York 2009 - przyp. tlum .).

(4)

bez ropy, c u k ru czy baw ełny m ogą z tych źródeł korzystać, choć na początku nie w idać, że na specjalizujące się w m o noupraw ach kolonie zostały z zew nątrz n a­ rzucone, przez w ładze im p erialistyczne, nowe systemy. N iem n iej dzisiaj, gdy sa­ m ow ystarczalność należy już do przeszłości i gdy żaden pojedynczy kraj, niezależnie od żyzności swych ziem , nie daje już rad y sam się w ykarm ić, znaczenie w spom nia­ nej nieodw racalności staje się nieco bard ziej zrozum iałe. Z m iędzynarodow ego p o d ziału p racy nie m ożna się już wycofać, naw et jeśli oznacza to ucieczkę p rzem y­ słów i u tra tę m iejsc pracy. N ie m a już żadnej m ożliw ości odłączenia się od syste­ m u w olnorynkow ego (żeby użyć sugestyw nego określenia S am ira A m in a )3; lub przy n ajm n iej jeszcze zbyt dobrze nie wiemy, co próba odłączenia się oznaczałaby dla całego regionu globu: m oże nową w ojnę secesyjną? W każdym razie, takie wy­ zw olenie w ydaje się być praw ie niew yobrażalne w p rzy p ad k u pojedynczych państw, naw et tych najw iększych.

Tak w łaśnie wygląda dystopijna strona globalizacji, w której tonacja molowa pow szechnego „zam knięcia w k la tc e ” pobrzm iew a echem ton acji durowej jakiejś utop ijn ej w izji pow szechnej k o m u n ik a cji i globalnej kultury. N iew ątpliw ie to n a­ cje te - negatyw ną i pozytyw ną, ciem ną i jasną, sm u tn ą i wesołą - m ożna też od­ wrócić: i tak, w olnorynkowcy u p ajają się u to p ijn y m i korzyściam i swojego system u, gdy stosuje się go w najw iększej możliwej ilości krajów świata, podczas gdy p o n u ­ rzy lewicowcy d u m ają n a d czarnym i perspektyw am i pow szechnego utow arow ie- nia kultury.

Isto tn ie, ta ostatnia perspektyw a pow inna nas tu ta j interesow ać, gdyż wywiera ona ogrom ny wpływ na sytuację bieżącą oraz na przyszłość lite ra tu ry i k u ltu ry w ogóle. K ulturow a krytyka globalizacji m a niew ątpliw ie kilka poziomów, a od­ pow iednim określeniem dla pierw szego z n ic h m oże być gospodarczy poziom k u l­ tury, czyli - inaczej m ówiąc - krytyka pew nego nowego globalnego p rzem ysłu k u ltu ra ln e g o (żeby zaadaptow ać na nowo stare określen ie M axa H o rk h e im e ra i T h eodora A dorna, w iązane zwykle z p ro d u k cją H ollyw oodu). Owe oczywiste py­ ta n ia - dlaczego czasam i w ydaje się, że cały świat u zależnił się od hollyw oodzkich film ów akcji? czyż uzależnienie to nie potw ierdza hegem onicznej pozycji Stanów Zjednoczonych, zgodnie z k tó rą cała h isto ria ludzkości teleologicznie zm ierzała­ by w k ie ru n k u tego ostatecznego k sz ta łtu n a tu ry ludzkiej, jakim jest am erykański konsum ent? - te pierw sze i oczywiste pytania wcale nie są najb ard ziej in te re su ją ­ ce. N ieco m niej pow ierzchow ne czy ideologiczne byłoby m oże zbadanie całej tej kw estii z p u n k tu w idzenia kanonu. Czyż bow iem ponow oczesne w yzwolenie od m o d e rn izm u nie było ro zu m ian e przede w szystkim jako w yzwolenie od m o d e rn i­ stycznego kan o n u , czyli od eurocentrycznego czy zachodniego k an o n u arcydzieł, k tóry teleologicznie został zw ieńczony... czym dokładnie? E kspresjonizm em , je­ śli nie pop-artem ? B eatlesam i, jeśli nie jazzem? M iędzynarodow ym realizm em m agicznym znanych i bogatych, jeśli nie F aulknerem ? Nowe swobody, jakie przy­

S. A m in Delinking: Towards a Polycentric World, przeł. M. W olfers, Z ed Books,

(5)

8

4

niosła ze sobą ponow oczesność, były w rzeczyw istości kojarzone z tym now ym re­ latyw izm em artystycznym , ze zb u rz en ie m zachodniego k an o n u oraz eksplodow a­ n ie m na scen ie h isto ry c z n e j w szelkiego ro d z a ju sz tu k i e k s p re s ji lo k a ln y c h i n iezachodnich, a różni niezach o d n i artyści i pracow nicy k u ltu ry odczuli je jako decydujące wyzwolenie.

Ale w łaśnie w to w kracza globalizacja gospodarcza. C i z nas, którzy zajm ują się książkam i, odczują te n m om ent tylko jako nowy, m onopolistyczny etap w św ia­ tow ym przem yśle w ydaw niczym , na któ ry m to etapie m n iejsi wydawcy krajow i są w ch łan ian i przez gigantyczne n iem ieckie czy h iszp ań sk ie im p eria w ydaw nicze, które są z kolei przejm ow ane przez jeszcze większe spółki naftowe lub grupy m edial­ ne. Te instytucje gospodarcze nie tylko n arzucają swoje p o d ręczniki m łodym p rze d ­ staw icielom n aro d u , dy k tu ją także kanonizację tekstów literac k ich w o parciu o to, co pozostaw iają w ydrukow ane, a co czynią niedostępnym ; a ci z nas, którzy piszą w stępy do tych tekstów, na pew no czują, że m ają w tym procesie jakiś w spółudział.

W jeszcze w iększym sto p n iu dotyczy to galerii i muzeów, stanow iących w dzi­ siejszych czasach ry n k i sztuki, które określają, co się za sztukę uznaje, i są w ładne w ybierać, co m ożem y oglądać i czego m ożem y się dow iedzieć na te m at tw órczości artystycznej innych m iejsc świata. G lobalizacja wciąż w yznacza pew ne centrum ; a skoro siła przyciągania dóbr konsum pcyjnych wywodzących się z k u ltu ry am e­ rykańskiej jest ta k ogrom na - naw et w polityce, w której, jak przypuszczam , przy­ czyniła się jakoś do zakończenia reżym ów w E uropie Zachodniej oraz Rosji - m ożna rów nież pow iedzieć, że w w ielu częściach św iata w ciąż istnieje instynktow ne p rag ­ n ien ie bycia czytanym przez Zachód, zwłaszcza zaś na ryn k ach am erykańskich i w języku angielskim , bycia czytanym , oglądanym i obserw ow anym przez tego szczególnego W ielkiego Innego.

Być m oże w łaśnie ta asym etria czy b ra k równow agi pozw oli n am teraz przejść do m niej podle m aterialistycznego w ym iaru globalizacji k ulturow ej, k tó ry rzeczy­ w iście m a zw iązek z lękiem p rze d pow szechną standaryzacją. M arks nazw ałby to pow szechnym utow arow ieniem , i rzeczyw iście jest to w jego k oncepcji ry n k u świa­ towego jedna z cech ukrytych w k ap italizm ie od sam ego początku, reorganizacja w szystkiego pod k ątem pieniędzy, zastąp ien ie w szelkich w cześniejszych form glo­ balnej działalności, przym usow ej i nieprzym usow ej, pracą zarobkow ą, reifikacja i kom odyfikacja w szystkiego od sztuki po uczucia, od przyrody po sto su n k i spo­ łeczne: w szystko zostaje zreifikow ane, i to zreifikow ane n ieodw racalnie - nie ma p ow rotu do daw nych, n a tu ra ln y ch , p rz e d lu d zk ic h czy n ie lu d zk ich rzeczy i sta­ nów rzeczy, tylko szalony p ęd i ucieczka na oślep w stronę tego, co R em K oolhaas m ógłby nazwać „generic culture”, czyli „k u ltu rą ogólną/ram ow ą” lub po pro stu „ogól­ ną kondycją k u ltu ro w ą”4.

Rem K oolhaas (ur. 1944) - słynny h olenderski arch itek t, teo rety k a rch ite k tu ry i u rb a n ista - w jednym ze swych esejów zatytułow anym The Generic City przedstaw ia koncepcję m iasta pozbaw ionego tożsam ości, a przedstaw iającego sobą w gruncie rzeczy jedynie ogólną kondycję m iejską, por. h ttp ://g u e rrilla s e m io tic s.c o m /n m m / p re ss/w p -co n ten t/u p lo ad s/2 0 1 0 /0 8 /K o o lh aas generic_ city _ sm _ 2 u p .p d f oraz

(6)

Motywy, za pom ocą których m oglibyśm y scharakteryzow ać tak ą k u ltu rę ra ­ m ową, są pod o b n ie różnorodne, jak diagnozy, któ re sugerują. Sądzę, że m ożna uczciwie pow iedzieć, iż tam , gdzie p rze d owym tren d e m i p rze d ową p rzem ian ą odczuw any jest lęk, opisuje się ją zazwyczaj jako standaryzację oraz jako u n ic e­ stw ianie k u ltu r lokalnych; a prócz tego, być m oże, jako am erykanizację, któ re to określenie długo kojarzone było z now oczesnością i unow ocześnianiem (szczegól­ nie w E uropie lat 20. X X w ieku). O kolicznością nieco m ylącą w tym kontekście w ydaje się globalne upow szechnienie zjaw iska, które m ożna b y nazwać właściwą ram ow ą „k u ltu rą am ery k ań sk ą”, w form ie m uzyki i telew izji, centrów handlow ych i nocnych klubów, m ód i sondaży o p in ii publiczn ej, przy zastrzeżeniu, że am ery­ kańscy transnarodow cy na pew no nie są jedynym i graczam i na tym p o lu (choć m ów im y tu ta j, trzeba przyznać, raczej o życiu codziennym aniżeli o w łasności czy p ro d u k cji).

Korzystam z okazji (tem atu am erykanizacji), aby zwrócić uwagę na pew ne szcze­ gólne cechy s tru k tu ry globalizacji, p rzede w szystkim zaś na to, że stanow i ona system pozbaw iony ustalonego c e n tru m , k tó ry jednakow oż pew ne ce n tru m p osia­ da. Now oczesna te ch n ik a inform acyjna (jak rów nież retoryka d em okracji i sam o­ sta n o w ien ia) stw arza sy tu ację, w k tó rej w szystkie k ra je św iata są za sad n iczo i zwyczajowo równe; a jed n ak jeden z tych rów nych i pozbaw ionych ustalonego ce n tru m krajów - czasam i zw any „o statn im superm ocarstw em ”, k tóre to określe­ nie m a w sobie coś z nostalgicznych n u t pobrzm iew ających w w yrażeniach typu „była Jugosław ia” - jest primus inter pares i de facto policjantem świata. G dyby chciało się użyć term inologii państw narodow ych, być m oże lepiej byłoby pow iedzieć o S ta­ nach Z jednoczonych, że wyjątkowo n ie są one państw em narodow ym , jak jed n o st­ ki, w śród których funk cjo n u ją, ale in n y m gatu n k iem , być m oże czym ś w rodzaju pow szechnego i hom ogenicznego im p e riu m A lex an d re’a Kojeve’a.

Spośród różnych osobliwości, które w yrastają z tej sytuacji, w ystarczy w ym ie­ nić zaślep ien ie owego ce n tru m , e w id e n tn y b ra k zain tereso w an ia A m erykanów czym kolw iek dziejącym się naokoło n ic h w świecie zew nętrznym ; chyba że d ialek ­ tycznie łączym y to zjaw isko ze znacznym zainteresow aniem świata zew nętrznego A m eryką, jak gdyby była ona L acanow skim p rze d m io te m pożąd an ia i zaw iści, o czym już w spom inałem . N astęp n ie , m u sim y także w ym ienić in n ą znaczącą ce­ chę stosunków m iędzynarodow ych, k tó rą się często przeocza, a m ianow icie, że praw ie zawsze są one negocjow ane, pośredniczy im zaś m e d iu m samej kultury. Często bow iem w chodzi tu ta j w grę polityczna i ideologiczna zm iana w alencyjno- ści jakiegoś określenia czy w artości przy przejściu m iędzy salam i, w których za za m k n ięty m i d rzw iam i w yw ierane są naciski: R oberto Schwarz p ro p o n u je n ie ­ zw ykłą analizę sposobu, w jaki idee zostają odw rócone na swej drodze od m e tro ­ p o lii do ko lo n ii czy na p ery ferie5. Jeszcze bard ziej uderzające jest odw rócenie

h ttp ://g u e rrillas em io tic s.co m /n m m /p re ss /w p co n te n t/u p lo ad s /2 0 1 0 /0 8 /C are fu lly -R eading-O O D .pdf, d ostęp 11.05.2011 (przyp. tłum .).

(7)

8

6

ideologii politycznych, jak to m iało m iejsce wtedy, gdy w alczący w R ew olucji F ra n ­ cuskiej sankiuloci stali się rasistow skim i k o n trre w o lu cjo n ista m i Rew olucji Ha- ita ń sk ie j6.

C hcę jed n ak p rzede w szystkim podkreślić fenom en ta k ich pojęć, jak wpływ czy im itacja - pojęć, które w yw arły fataln y sk u tek na naszą w łasną dyscyplinę (lite ra tu ry porów naw czej), jako że u praszczają one wielce złożony proces, jakim jest sposób, w k tó ry jakieś zdarzenie, tekst, pojęcie, w jakim ś odległym i czasam i z u p e łn ie m a rg in aln y m k raju , m oże nagle otworzyć nowe m ożliw ości w sytuacji w ew nętrznej, w której ta k ie m ożliw ości były dotychczas nie do pom yślenia, do ­ słow nie w prost niew yobrażalne. M ożna pow iedzieć, że ogrom ny ogólnoświatowy wpływ F aulknera był w łaśnie tego rodzaju. D zieło tego tw órcy pokazało nagle p i­ sarzom na całym świecie, że m ożna uczynić coś innego z tym , co zn a jd u je się na dnie p am ięci, z ziem ią, z p rzeg ran ą i z pasją historyczną. A gdyby się ośm ielić, m ożna by naw et zechcieć pokazać, w jaki sposób Zw iązek R adziecki, m im o swych w szystkich licznych wad, otworzył całkow icie nieoczekiw ane m ożliw ości dla p rze d ­ staw icieli p o p u la cji zam ieszkujących odległe te re n y na całym świecie, którzy n i­ gdy nie spotkali żadnego R osjanina an i naw et nie słyszeli o laborystycznej teorii w artości.

Ale problem , na jaki n atykam y się m yśląc o tego ro d zaju d ziała n iu na odleg­ łość, tkw i w niebezpieczeństw ach k u ltu ra lizm u : bo chociaż zdarzyło m i się użyć tego słowa dla celów dem onstracyjnych, to w łaśnie wcale nie o k u ltu rę tu ta j ch o ­ dzi, ale raczej o nierów ny rozwój i o sam ą n a tu rę św iatowego system u. Jeśli chce­ m y użyć jeszcze b ardziej paradoksalnego sform ułow ania, u jm ijm y to tak: m ożem y narzekać na u n iform izację i zan ik an ie k u ltu r lokalnych i narodow ych, ale nigdy n ie w olno n am tego czynić w im ię różnicy k ulturow ej, p lu ra liz m u kulturow ego czy to le ran cji w ielokulturow ej - te użycia słów zw iązanych z k u ltu rą są przede w szystkim ideologiczne i zwodzą nas tylko na złe ścieżki. W globalizacji nie ma k u ltu r, a tylko nostalgiczne obrazki k u ltu r narodow ych: w ponow oczesności nie m ożem y odwoływać się z pow rotem do fetysza k u ltu ry narodow ej i au ten ty c zn o ­ ści kulturow ej. P rzed m io tem naszych studiów jest raczej disneyfikacja, w ytw arza­ n ie sym ulakrów k u ltu r narodow ych; oraz turystyka - przem ysł, k tóry organizuje k onsum pcję tych sym ulakrów i przedstaw ień czy obrazków.

D latego w łaśnie w żadnym razie n ie chcem y in terpretow ać naszej dyscypliny w kategoriach k u ltu ry światowej, czy też niezro zu m ien ia stw orzonego przez Goe­ thego o kreślenia lite ra tu ry światowej jako k a n o n u lu b w yobrażonego m u z eu m w szystkich arcydzieł h istorii. To, co Goethe, p rorokując, m iał rzeczywiście na myśli, było w dużej m ierze pojęciem inform acyjnym i kom unikacyjnym : lite ra tu ra świa­ towa nie oznaczała dla niego L orda Byrona czy R um iego, ani S h ak u n ta li (całą tró jk ę uw ielbiał), ale raczej takie czasopism a, jak Edinburgh Review , Revue des deux

mondes czy Le Globe. L ite ra tu ra światowa pojaw ia się wtedy, gdy różne uw aru n k o ­

w ania narodow e p o trafią ze sobą rozm aw iać o specyfice swoich światów i swoich

(8)

w ytworów tekstow ych; n ie jest to nic w ro d zaju w yrów nanego pola gry, na którym wszyscy pisarze, n iezależnie od języka, w jakim tw orzą, m ają rów ne szanse przy celow aniu w uniw ersyteckie pro g ram y n au czan ia i listy bestsellerów , w N agrodę N obla czy telew izyjne sławy na kanale CN N .

W rzeczyw istości, aby je m ieć, m usieliby pisać po angielsku (wielu z n ic h tak oczywiście robi), i w arto się przy tym zatrzym ać, jako przy jeszcze jednym sym p­ tom ie owego b ra k u sym etrii tow arzyszącego globalizacji, o któ ry m chw ilę tem u w spom inałem . W szyscy bow iem jesteśm y postaw ieni w osobliwej sytuacji z pow o­ d u w yprom ow ania języka angielskiego na lingua franca św iata i jakkolw iek proces te n m a rg in aliz u je in n e języki - ludzie opow iadali m i o niech cian y m w pływie b u ­ dowy zdania angielskiego na dzisiejszy ch iń sk i i laty n o am ery k ań sk i h isz p ań sk i - n am także nie przynosi nic dobrego. A ngielski jest bow iem obecnie językiem in te ­ resów i - w ta k im stopniu, w jakim w ojna sama jest in teresem - językiem siły i dzia­ ła ń w ojennych. W ydaje się rów nież, że z pow odu ekonom icznego d ren a żu mózgów także - językiem n au k i, ale n a u k i będącej służebnicą in te resu i zysku, n a u k i sto­ sow anej, a n ie tej w spaniałej, spekulatyw nej i bezinteresow nej p rak ty k i n a u k i czy­ stej czy te o re ty c z n e j, k tó ra b y ła ro z p o w s z e c h n io n a we w c z e śn ie jsz e j faz ie now oczesności. W praw dzie zawsze istn iał szereg odrębnych języków angielskich: Irlandczycy m ają swój, h in d u sk i angielski jest jednym z języków urzędow ych I n ­ dii, a am erykański angielski także przeżył swe w ielkie chw ile u ta k ich autorów, jak W h itm a n czy H a rt C rane, F aulkner, D ick czy Pynchon. Ale globalizacja spłasz­ czyła te n język i zredukow ała go do jego najm n iej w spólnego m ianow nika, do ję­ zyka angielskiego na poziom ie podstaw ow ym , języka w olnego ry n k u , o którym M allarm é m ógłby pow iedzieć, że jeżeli w szystkim , czego się p ragnie, jest k o m u n i­ kacja, w ystarczy w m ilcz en iu przekazać m onetę z ręki do ręki.

N azw isko M allarm égo sugeruje co praw da, że to w łaśnie z takiej językowej d egradacji i k om ercjalizacji czy reifikacji w yłoniły się w ielkie pro jek ty m o d e rn i­ styczne i próbow ały „oczyścić język p le m ie n ia ”. Ale było to w ielkie poszukiw anie i w ielka fatam o rg an a okresu m o d e rn izm u , których już z n am i nie m a. W ponowo- czesności poeci i pisarze tw orzą ze swego w łasnego języka in stalacje p rzy p o m in a­ jące w ysypisko śm ieci i up ajają się kaw ałkam i, na k tóre rozbił się ich język (jak w przy p ad k u „ L = A = N = G = U = A = G = E poets” - poetów J = Ę = Z = Y = K = A ) ; p ra ­ wie już nie m arzą o od ro d zen iu się jakiegoś autentycznego czy utopijnego języka, naw et w tych innych strefach językowych, w których byłoby to jeszcze możliwe.

Teraz jednak, gdy zaczynam y przywoływać now ości w spółczesnej p ro d u k cji artystycznej czy kulturow ej, m oże właściwiej będzie przejść do fan tasty k i n a u k o ­ wej i jednego z najw iększych tw órców tego g atu n k u , po to, aby sobie wyobrazić, jak m ogłaby wyglądać h isto ria lite ra tu ry i k u ltu ry tego przyszłego okresu. Jako użyteczną baśń m ożem y w istocie potraktow ać jedną z innow acji w ielkiego p o l­ skiego pow ieściopisarza Stanisław a L em a, który rów nolegle do swych w łasnych obszernych trak tató w na te m at przyszłej technologii (w szczególności cybernety­ ki), zaczął także pisać recenzje w ym yślonych książek, w efekcie zapełniając tym i n apraw dę istniejącym i arty k u łam i na te m at fikcyjnych utw orów z przyszłości trzy

8

7

(9)

8

8

tom y7. O ile w iem , w m a teria łac h tych, stanow iących dla niego rep rezentacyjne rozw iązanie p ro b lem u w cielania swoich naukow ych i spekulatyw nych przem yśleń do poza tym niechętnego im narracyjnego środka p rzekazu, L em nie zaw arł wy­ m yślonej h isto rii lite ra tu ry (historii w ym yślonej literatury?).

M ożem y jednak bez tru d u zobaczyć, jak w ym yślona h isto ria przyszłych te k ­ stów literac k ich znacznie podniosłaby stawkę: przyjm ow ałaby bow iem z góry wy­ obrażenie sobie nie jednej książki, ale całej serii książek, i to książek radykalnie się m iędzy sobą różniących, różniących się na tyle, by m ożliw e stało się sk o n stru ­ ow anie schem atu nieoczekiw anej ewolucyjnej czy nieew olucyjnej krzywej. Ta wy­ m y ślo n a h is to r ia z d r a d z a ła b y z a r a z e m c ią g łe u trz y m y w a n ie się p e w n y c h niew ystarczająco zradykalizow anych, bieżących stereotypów h isto rii lite ra tu ry lub jakiejś kanonicznej serii „w ielkich” książek czy arcydzieł przyszłości.

W tym m om encie zaczynam y sobie p rzypom inać, że większość u to p ii, jeśli w ogóle poświęca m iejsce na opisanie m a te ria łu czytelniczego swoich m ieszk ań ­ ców, okazuje się raczej słaba i m ało oryginalna w spraw ozdaniach na te m at u to p ij­ nego k an o n u literackiego. E dw ard B ellam y m a rzeczyw iście odwagę wym yślić powieść zatytułow aną Pentezylea, najw iększe dzieło następnego w ieku (w jego przy­ p a d k u - w ieku XX), a naw et wyznać, że go to dzieło zawiodło; on sam jed n ak nie był w ielkim pow ieściopisarzem i m ożna się zastanaw iać, jaki kształt przew idyw a­ n io m tego ty p u m ógłby nadać b ardziej u zdolniony stylista. M ożna się zastan a­ wiać, dopóki nie przy p o m n i się rów nież klasyczny esej E rn sta Blocha na tem at pow ieści artystycznej, w której arcydzieło pro tag o n isty zawsze stanow i coś w ro ­ dzaju czarnej d ziu ry w śro d k u książki, k tó rą czytamy, pustego m iejsca czy pustej p rzestrzen i, k tó rą zobow iązani jesteśm y przyjąć na w iarę, poniew aż an i czytelnik, ani pow ieściopisarz nie w ydaje się być zdolny do w yobrażenia sobie tego dzieła w k o n k retn y sposób. D la Blocha w praw dzie ta m artw a strefa była p rze strzen ią tego, co się jeszcze nie w ydarzyło, utop ijn ej przyszłości, w której w szelkie n ag ro ­ m adzone ew entualności istn ien ia i realnej teraźniejszości są chwilowo w strzym a­ ne i zaw ieszone, a do m igotliw ego, widm ow ego życia znajdującego się tu ż poza naszym zasięgiem przyw ołana zostaje in n a logika.

Czy ta k jest, jak zwykł niegdyś pytać wpływowy bry ty jsk i krytyk F.R. Leavis? I czy w szystkie w yim aginow ane utw ory w ew nątrz danego dzieła są ta k im i p u sty ­ m i w ro tam i w o tch łań i w to, co niew yobrażalne? Z m yślone dzieła - literackie, m alarsk ie i m uzyczne - m am y u P rousta: do n ic h to czynim y nasze w łasne od n ie­ sienia, do M oneta i m oże do D ebussy’ego, b ardziej aniżeli do praw dopodobnego wzorca historycznego, S aint-S aënsa. Jest Doktor Faustus Tom asza M an n a, ale wy­ stępujące w tej książce utw ory były najw yraźniej ułożone już w cześniej, p rzy n a j­

S. Lem M ortal Engines, Seabury, N ew York 1977 (oryginalne w ydanie polskie: B ajki

robotów, W ydaw nictw o L iterack ie, K raków 1964 - przyp. tłum .); Imaginary Magnitude, H a rco u rt B race Jovanovich, San D iego 1984 (oryginalne w ydanie

polskie: Wielkość urojona, C zytelnik, W arszaw a 1973 - przyp. tłum .); One Hum an

M inute, H a rc o u rt Brace Jovanovich, San D iego 1986 (oryginalne w ydanie polskie: Biblioteka X X I w ie k u , W ydaw nictw o L iterack ie, K raków 1986 - przyp. tłum .).

(10)

m niej teoretycznie, przez A dorna. Skoro jednak p isarz p o trafił je sobie w yobrazić z w ystarczającą energią i satysfakcją, dlaczego sam n ie m ógłby kontynuow ać p isa­ nia tych utworów, zam iast przypisyw ać je jakiem uś fikcyjnem u pisarzow i zastęp ­ czem u. George S teiner w łaśnie n ap isał książkę o sied m iu książkach, których już nie zdąży napisać; tak postąpiw szy, praw dopodobnie dożyje dziew ięćdziesiątki, a jednak nie n apisze żadnej z nich, poniew aż już je oddelegow ał w inny tryb ist- n ie n ia 8.

Tym, co isto tn ie w ydaje się b ardziej realne, i co przy n ajm n iej silniej zaznaczy­ ło się w naszej w łasnej trad y c ji literackiej, jest fikcyjny opis dzieł, któ re nie od­ niosły sukcesu, a nie odniosły go nie dlatego, że d an em u artyście brakow ało talen tu , ale dlatego, że w ym agania, jakie staw iał sobie i sztuce, były zbyt wysokie i zbyt kategoryczne. P aradygm atem tego g atu n k u , gdyby ta k chcieć nazw ać te n opis, jest n a tu ra ln ie Nieznane arcydzieło Balzaka, w któ ry m jeden z najw iększych przyszłych m alarzy zachodniego kan o n u , m łody N icolas P oussin, rozm yśla n a d życiem i dzie­ łem tw órcy o w iele od siebie w spanialszego (analogiczną sytuację m ożna odnaleźć w Dziele Zoli, w któ ry m p ro tek to r M aneta i C o urbeta kreśli tragiczną k ary k atu rę swego przyjaciela z dzieciństw a, którego radykalnych innow acji sam nie był w stanie pojąć).

Być m oże więc, skoro h isto ria lite ra tu ry trak tu jąc a o przyszłych arcydziełach jest niem ożliw a do zrealizow ania, b ardziej praw dopodobna byłaby rzeczywiście h isto ria literac k ich czy artystycznych porażek, spraw ozdanie z nap o ty k an ia gra­ nic rep rezentacji podczas kolejnych ataków na A bsolut, po każdym z których m ożna by się spodziew ać, że odrobinę te granice p rzesu n ie, ale których zbiorow y d ram at polegałby na łącznym w yrażeniu tych granic w o d n iesien iu do samej sztuki albo do języka, albo też do m im esis czy rep rez en ta cji, do n a rra c ji jako takiej. S topień zerowy p isa n ia zaproponow any przez R olanda B a rth es’a, filozofia now oczesnej m u zy k i głoszona przez A dorna, naw et w czesne w ołanie C lem en ta G reenberga o sztukę pozbaw ioną jej treści reprezentacyjnej, m ogą służyć za p rzykłady owej negatyw nej h isto rii. Jed n ak ta k ie p ro jek ty rów nież w ydają się nieodłączne od za­ sadniczo m odernistycznej koncepcji sztuki i być m oże także od m odernistycznej koncepcji h isto rii i historiografii.

N iem n iej ta k ie fantastycznonaukow e spekulacje na te m at przyszłej h isto rii lite ra tu ry czy sztuki spraw iają, że przy n ajm n iej jeden aspekt tego p ro b lem u staje się n ie unikniony, m ianow icie, że m ożliw ości zaistn ien ia jakiejś h isto rii nie da się odłączyć od sposobu, w jaki ukonsty tu o w an y jest p rze d m io t tej h isto rii. Jeżeli p rze d m io t jakiejś h isto rii literackiej jest ro zu m ian y jako pojedyncze dzieło (czy arcydzieło), to h isto ria ta będzie m usiała zostać opow iedziana zu p e łn ie inaczej niż zwykle opow iada się h isto rie, których p rzed m io t jest skonstruow any jako ze­ staw prądów , szkół czy naw et stylów. W rzeczy sam ej, m ożem y zaryzykow ać stw ier­ dzenie, że w artością takiej h isto rii dzisiaj i w przyszłości będzie służenie nie tyle jako p o d ręczn ik czy w ykaz faktów, ile jako n arzędzie pogłębiania refleksji n ad

(11)

06

procesam i konstruow ania zarówno przed m io tu , jak i te k stu będącego rzekom o jego h istorią. A w ta k im przy p ad k u , cieszący się złą sławą p ostm odernistyczny relaty­ w izm - ta pozorna nowość, która sterroryzow ała tak w ielu zw olenników praw dy i rzeczyw istości - p rzyjm uje nową postać. W tym bow iem sensie relatyw izm ozna­ cza po p ro stu wielość m ożliw ych n arrac ji, m ożliw ych h isto rii, której to wielości tow arzyszy wielość sposobów konstruow ania p rze d m io tu owych n a rra c ji czy h i­ storii. Otóż, im w ięcej, tym weselej, a nasze szanse na p rzybliżenie się do pewnego ro d zaju rzeczyw istości historycznej czy praw dy historycznej w zrastają asym pto­ tycznie w raz z sam ą ilością sposobów, na jakie m ożem y rozum ieć czy k onstruow ać te n p rzedm iot. Powrócę do tego w szystkiego za chwilę.

Je d n a k p o ru szo n a kw estia k o n stru o w an ia p rz e d m io tu w yjaśnia także uży­ teczność - w zględem właściwej h is to rii lite ra tu ry - tych h isto rii, k tó re opow ia­ d ają o d ziełach sz tu k i w yw odzących się z in n y c h dzied zin , na p rzy k ła d ze sztuk w izu aln y ch albo z m uzyki. Są one bow iem w ystarczająco odległe od słow nych artefaktów , z k tó ry m i m y p rac u jem y , b y m óc n a d e w szystko sugerow ać nowe m ożliw ości ro zu m ien ia naszych w łasnych przedm iotów : h isto rie kolo ru , p ersp e k ­ tywy, in stru m e n tó w m u zy czn y ch - w szystkie te tem aty , sp la ta ją c się ze sobą w szczególny sposób i do k o n u jąc różnych zwrotów, po m ag ają n am uw olnić się od starych problem ów iro n ii czy p u n k tu w id zen ia, style indirect libre (fran cu sk i odpow ied n ik naszej m ow y p o zo rn ie zależnej - przyp. tłu m .) czy k ry ty k i te m a ­ tycznej, oraz zaproponow ać nowe opow ieści, now e ro d zaje m ożliw ych do skon­ struow ania h isto rii. Takie p rzełom y m ożna by przyrów nać do tego, co był w stanie osiągnąć F o u cau lt p rzy pom ocy „ h isto rii id e i” - owego starego, zm ęczonego ga­ tu n k u , z k tó ry m ta k b ard z o w stydził się identyfikow ać. Jego dziw ne k o n stru k cje sam e były bow iem jak b rik o la ż z praco w n i rzeźb iarsk iej: rzecz nie tyle w tym , że dał n a m on jaśniejsze spojrzenie na rzeczyw istość h isto ry c zn ą , ile w tym , że p o ­ k azał nam , jak h isto ry k m oże podejm ow ać w szelkie rodzaje now ych d ziała ń , nie jedynie odkryw ając i w cielając now e typy dokum entów , ale rów nież w łączając now e m a te ria ły i z a p o m n ia n e przedm ioty, jak p a n o p tik u m czy sta te k głupców, i o rg an izu jąc w okół n ic h nowe opow ieści i n a rra c je (napraw dę, m yślen ie o Fou- caulcie jako o au to rz e now ych id ei na te m a t w ładzy czy suw erenności b ąd ź cze­ gokolw iek innego w ydaje m i się z u p e łn ie chybione; lepiej m yśleć o n im jako o ty p ie w ynalazcy n iż jako o typie m yśliciela). W k ażdym razie, m ożliw e w ydaje się p rzy n a jm n ie j sch arak tery zo w an ie tych now ych k o n stru k c ji in te le k tu a ln y c h jako k o n c e p tu a liz a c ji, w k tó ry ch osadzony jest jed en lu b szereg p rze d m io tó w m a te ria ln y c h .

D y sponując ta k ą c h a rak te ry sty k ą, m ożem y te ra z zacząć się kierow ać w stro ­ nę now ego o p isu p rz e d m io tu sz tu k i w ogóle, czy raczej now ych typów in stalacji, w k tó ry ch proces „tekstow y” zostaje u n ie ru c h o m io n y po d w pływ em obecnego ogólnośw iatow ego ro z p rz e strz e n ia n ia się ponow oczesnej p ro d u k c ji artystycznej. S taram się u n ik a ć w yrazu „ p rz e d m io t”, w ciąż przyw ołującego na m yśl m o d e rn i­ styczną p ro d u k c ję pojedynczych rzeczy, czy to płó cien , czy p a rty tu r, k tó re m ogą być w ykonyw ane lu b pow tarzan e, czy to książek, k tó re m ają g ran ice i

(12)

ogranicze-n ia, i k tóre m ożogranicze-na zatrzym ać w pam ięci (w przeciw ieństw ie do tych tekstów , które - czy to przez fra g m en tac ję i n iedoskonałość, czy to przez przy p raw ia jąc ą o za­ w rót głowy w ielość bytów obecnych na jednej stro n ie - jakoś um y k ają form ie i reifik acji; m yślę tu chyba o Infinite J e st D avida F ostera W allace’a). P ra k ty cz­ nym rozw iązan iem byłoby przyjęcie in sta la c ji za naju ży te cz n iejszą form ę tego nowego p ara d y g m a tu ; ale chcę rów nież spróbow ać ująć du ch a tej ogrom nej ilo­ ści w spółczesnej czy ponow oczesnej sz tu k i w izu aln ej, jaka jest generow ana przez jed en g e n ialn y pom ysł, k tó ry - łącząc form ę z treśc ią - m oże być p ow tarzany w nieskończoność aż nazw isko arty sty n ab ierze pew nego ro d za ju w łasnej treści. Tak w ięc, X u B ing w padł na pom ysł stw orzenia splotów lin ii i kresek, k tó re wy­ g lą d ały jak p raw dziw e c h iń sk ie z n a k i, ale z u p e łn ie n ie p o sia d a ły znaczenia: m ożna by pom yśleć o nonsensow nych w yrazach czy naw et zaum , czyli w ym yślo­ nym języku W ielem ira C hlebnikow a, je d n ak te za ch o d n ie zjaw iska ta k n ap ra w ­ dę n ie sta n o w ią ż a d n e g o e k w iw a le n tu dla w iz u a ln e g o w y m ia ru c h iń sk ie g o system u znaków. Pom ysł X u Binga to za te m niezw ykła k o ncepcja lub freudow ­ ski Einfall, czy naw et odkrycie g en iu szu - p o d w aru n k iem , że p rzy jm u je się, iż nie stanow i on an i innow acji fo rm a ln e j, an i rozw inięcia jakiegoś stylu, an i że nie jest a u to re fe re n c y jn y w m o d e rn isty c z n y m r o z u m ie n iu , an i n aw e t estety czn y w sensie z m ie n ia n ia p erc ep cji, zryw ania z n ią czy też in ten sy fik o w an ia jej. I n te ­ resu je m n ie p y ta n ie, czy m ożem y sztu k ę tę nazw ać „k o n c e p tu a ln ą ” w dziś już starszym i dlatego też b ard z iej trad y c y jn y m sensie. S ztukę k o n c e p tu a ln ą ro zu ­ m ie m jako w ytw arzanie obiektów fizycznych, k tó re n a p in a ją kateg o rie m e n ta l­ ne p o p rz e z k o n fro n to w a n ie ich m ię d z y sobą, ja k w p rz y p a d k u H eg lo w sk ich „uw arunkow ań re fle k sji” w Nauce logiki. Je d n a k te kategorie, n ie za leż n ie od tego, czy p o tra fim y je w yrazić czy też n ie, są w jakiś sposób fo rm a m i u n iw ersaln y m i, jak kateg o rie K anta czy m o m e n ty H egla: a co za tym idzie, o biekty k o n c e p tu a l­ ne p rzy p o m in a ją nieco an ty n o m ie lu b p a ra d o k sy w sferze w erbalno-filozoficz- nej - są okazjam i do ćw iczeń m edytacyjnych.

Z X u B ingiem oraz resztą ponow oczesnej p ro d u k cji artystycznej, której stan o ­ wi parad y g m aty czn y przy p ad ek , rzecz m a się w m ojej ocenie zu p e łn ie inaczej. Jego „tek sty ” są jakby n asiąk n ięte teorią: w ydają się w równej m ierze teoretyczne, co w izualne, ale nie ilu stru ją jakiejś konk retn ej idei, an i nie p ro p o n u ją m a te ria łu do m edytacji czy do ćw iczenia um ysłowego lub konceptualnego. Owszem, p rze ja­ wia się w tym w szystkim jakaś koncepcja, ale jest ona osobliwa, a ów rodzaj sztuki koncep tu aln ej zyskuje raczej nom inalisty czn y niż u n iw ersalny charakter. C h ciał­ bym przypom nieć tu ta j rozm owę, któ rą uznałem za b ardzo wym owną. Spytawszy artystę m łodszego pokolenia, czy ktokolw iek jeszcze k o piuje S tarych M istrzów, jak czynili to Picasso czy Jackson Pollock, otrzym ałem n astęp u jącą odpowiedź: „N ie, idee czerpiem y z teorii, z le k tu ry B a u d rilla rd a lub D ele u ze’a, czy kogokol­ w iek”. „C zerpanie id e i” - chcę użyć tego określenia, aby w yjaśnić w tym m iejscu dogłębnie, o co m i chodzi: m ianow icie, gdy p atrzym y na prace tego typu, jesteśm y zaangażow ani w proces teoretyczny; czyli to, co „ko n su m u jem y ”, nie jest już d łu ­ żej czysto w izualnym czy m a teria ln y m bytem , ale raczej ideą takiego bytu. To, co 16

(13)

9

2

artyści obecnie tw orzą, nie jest „dziełem ” w jakim kolw iek starszym czy nowszym sensie, ale raczej ideą dzieła.

Stawia nas to w sytuacji nieco innej od tej, któ rą dobrze znają wszyscy nauczy­ ciele i krytycy film u i literatu ry , m ianow icie w sytuacji p ro b lem u zw iązanego z p a ­ m ięcią danego tek stu . Przew agą w iersza - czy przynajm niej krótkiego w iersza - n a d pow ieścią jest to, że naw et jeśli uczniow ie przeczytali z m ozołem tę ostatnią w noc p rze d zajęciam i, nie m oże ona być całkow icie i trw ale obecna w ich wy­ o braźni jako takiej. Explication de texte także nie rozstrzyga tego dylem atu cało­ ściowej form y n arracy jn ej, chociaż ustanaw ia swój p rze d m io t b ad a ń w nieco inny sposób. N aw et film y obejrzane ta k niedaw no, jak na p rzy k ła d w zeszłym tygo­ d n iu , nie są dostępne w żadnej użytecznej bezpośredniości, a przetestow aną n a ­ m iastkę treści, jaką m ożna odnaleźć w streszczeniu - naw et jeśli w skazuje ono na cechy, których n ik t nie zauw ażył - z tru d e m m ożna nazw ać rozw iązaniem owej ontologicznej kw estii sta tu su dzieła w sam ym czasie.

Jakie jed n ak znaczenie m iałoby dla nas streszczenie fab u ły Infinite Jest, i jak spojrzeć z lo tu ptak a na jeden ze zwojów X u Binga? Być m oże jed n ak ów rozwój historyczny, owa m u tacja w obrębie p ro d u k cji kulturow ej w ponow oczesności jest b ardziej szkodliw a dla explication de texte niż dla b ad a n ia fabuły i w iększych form: krytyka w skali m ikro staje się bow iem naw et b ardziej problem atyczna niż kryty­ ka w skali m akro. Ż adna z nich, oczywiście, nie pozwala n am uchwycić logiki p ro ­ ce su , k tó ry now e d z ie ła z d a ją się w cielać. R ozw ój fo rm a ln y , k tó ry w ła śn ie nakreśliłem , oferuje nieoczekiw ane rozw iązanie dla tego dylem atu, który jest w m o­ jej o p in ii zaciem n ian y przez X X -w ieczne akcentow anie sam ego pojęcia procesu, a naw et przez sw oistą obsesję na jego punkcie.

W yobraźm y sobie raczej, że te nowsze dzieła czy „tek sty ”, jak w łaściwie p o ­ w inno się je nazywać, są m ie sz an in a m i te o rii i osobliwości, co oznacza, że w p e­ w ien sposób przekraczają one daw ną opozycję m iędzy dziełem a jego krytyką czy in te rp re tac ją, któ ra dom agała się estetyki oddanej p ojęciu dzieła w ogóle, a także poczuciu bezpieczeństw a w ynikającego z zam knięcia i z urzeczow ionej formy. Ta opozycja - m iędzy k rytykiem a tw órcą, m iędzy artystą a recen zen tem - opozycja, o k tó rą tyle w aśni toczono przy n ajm n iej od X V III w ieku, już dziś nie obowiązuje; krytyk zaś uległ m u tacji, został p rzem ien io n y w kogoś w rod zaju k u rato ra lu b stał się rzeczyw iście postacią nie do o d różnienia od sam ego pisarza. Czym - w skrócie - są w ym yślone przez Lem a recenzje książek: dziełem tw órcy czy krytyka? I czy n ie zaczęliśm y w łaśnie w kraczać w nową i nieteoretyzow aną sytuację, w której kształtow anie idei dzieła zastąpiło wypracow yw anie, w ykończanie sam ego dzieła, z u p e łn ie ta k sam o jak w ytw arzanie nowej idei zastąpiło starośw iecki osąd i k ryty­ kę tego daw niejszego, w p e łn i zrealizow anego dzieła? W la tac h 60. i 70. X X w ieku snuto w iele fan ta zji wokół te m a tu prom ow ania krytyka na twórcę. Były to fantazje in te le k tu alistó w osiągających nowy statu s w akadem ii, tracących zaś swą daw ną społeczno-polityczną pozycję, która to strata zostaje n astęp n ie częściowo skom ­ pensow ana przez owo raczej m egalom ańskie m a rz en ie o Tekście, k tó ry zaciera w szystkie g ran ic e m ięd zy lite ra tu rą a tym , co w zasadzie stanow i jej recenzje.

(14)

C hw ila praw dy w tej służącej samej sobie narcystycznej fan ta zji leży z pew nością w tran sfo rm acji, jakiej obydwaj - krytyk i artysta - ulegają w ponow oczesności.

P rzed byłym krytykiem odbyw ającym drogę k u re in k a rn a cji, aby stać się praw ­ dziw ym artystą (jest to być m oże nowy syndrom P inokia), otw ierają się dwie nowe m ożliw ości. Pierwsza z n ic h to w ynalezienie now ych tekstów, raczej w try b ie p o ­ dobnym do tego, jaki M a lra u x opisał dla fotografii: elem ent scytyjskiej b iż u te rii pow iększa się do takiego stopnia, że zaczyna on dorównywać m o n u m e n ta ln em u fryzowi z innej cyw ilizacji. K rytyk zatem , poprzez w ynalezienie nowej n o m e n k la­ tu ry i neologizm u, a także poprzez w staw ienie h isto rii estetyki czy k u ltu ry w ram y nowego parad y g m atu , przekształca bezw ładny tekst jakiegoś ro d zaju w p o sia d a­ cza nowej form y i nowej p ercepcji, a tym sam ym p rzem ien ia go w p rze d m io t m a ­ jący sz cz eg ó ln e i d o ty c h c z a s n ie te o re ty z o w a n e z n a c z e n ie . T ek st te n zo staje n astęp n ie pierw szym w jakim ś ro d zaju oraz sam staje się pew nym parad y g m atem i m odelem dla tego, co m a nadejść, jak rów nież uprzyw ilejow anym sym ptom em ducha czasu.

Tym czasem owa kreacja - w której m ożna zidentyfikow ać nowe znaczenie roli k u rato ra, d okładnie na wzór takiego w łaśnie obram ow yw ania przedm iotów , które m ają zostać alegorycznie przew artościow ane - w chodzi w b lisk i zw iązek z inną, która nas tu ta j in teresu je, m ianow icie z w ynalezieniem całkow icie nowych opo­ w ieści historycznych na te m at ta k ich przedm iotów , z tw orzeniem now ych idei czy pojęć z zakresu h isto rii lite ra tu ry czy sztuki.

W łaśn ie dlatego, w m ojej o p in ii, nie m ożem y w d o k ła d n y m słów tych z n a ­ czen iu n ap isać dziś now ych h is to rii lite ra tu ry , n ie m ożem y w ykonać tego w spo­ sób, w jak i niegdyś d aw niejsi działacze n ad a ją cy ram y p ro je k to m (artystycznym lu b innym ) cierp liw ie, kro k po k ro k u i z ostateczn y m i szczegółam i d o p ełn iali rea liza cji pierw szych tlący ch się idei. T akie nowe idee nie m ają bow iem być re ­ alizow ane, one są i pozostają czysto teoretyczne, trzeb a je tylko u ru ch o m ić na ek ra n ie św iadom ości tak , jak nowe idee takiego czy innego nowego n arracy jn eg o p a ra d y g m a tu h isto rii. Z ad a n ie m na dziś dla piszących now ą h isto rię lite ra tu ry jest w ynalezien ie now ych id ei h is to rii lite ra tu ry , k o n ty n u o w an ie celu jakiegoś

N ovum , n a ty c h m ia st ro zp o zn aw aln eg o jako coś d otychczas n iew yobrażalnego

w całym tym p rocesie. P rzykłady w ynajdyw ania ta k ic h id ei nie stanow ią elem e n ­ tów w ykonania tego ty p u b a d a ń , ale raczej sam e są id e am i d ram a ty zu jąc y m i spo­ sób, w ja k i ta k ie w y k o n an ie m og ło b y w yglądać. In n y m i słowy, p ró b u ją n am pokazać, jak w yglądałoby zrealizow anie owej nowej id ei h is to rii lite ra tu ry czy sztu k i, gdyby rzeczyw iście m ogła ona zostać zrealizow ana (a zrealizow ana być nie m oże).

Z dążę jeszcze tylko pow iedzieć, dlaczego nie jest to relatyw izm an i fikcja. O pisaną sytuację trzeba oznaczyć im peratyw em m nogości - w ynalezienie jednej nowej idei dla h isto rii lite ra tu ry m u si być ro zu m ian e jako w ołanie o wiele więcej. Idee te zaczynają n astęp n ie wytyczać granice Rzeczywistego, podchodzą do niego asym ptotycznie w samej swej różnorodności i w swych sprzecznościach, jak ślep­ cy z h in d u sk iej przypow ieści, którzy spraw dziw szy poprzez dotyk pojedyncze ele-

93

(15)

9

4

m e n ty budow y słonia - ogon, trąb ę, skórę, kły i ta k dalej - zdają spraw ozdanie ze swych sprzecznych odkryć9. Jest to zatem trian g u lacja Rzeczywistego, id e n ty fik a­ cja w sercu p rze strzen i jakiegoś ciężkiego choć niew idocznego ciała, k tóre poprzez trzep o t i flu k tu ację porusza w szystkim i p io n k a m i i w skazów kam i na w szystkich tarczach w szechśw iata w ledwo dostrzegalny acz n ie u n ik n io n y sposób, przez co Rzeczyw iste staje się ta k n ie u n ik n io n e , jak jest n ieprzedstaw ialne.

Przełożyła Olga Mastela

Abstract

Fredric JAMESON Duke U niversity

N ew Literary History after the End of the New

T h e a u th o r inquires a b o u t th e role o f th e history o f literature in recent social and cultural situation, a fter th e tw ilig h t o f m odernity. H e concentrates in particular o n th e discussion o f ch a n ge s ca u se d b y g lo b a lis a tio n ( to g e th e r w it h o t h e r re la te d p ro c e s s e s such as americanisation, co m m o d ifica tio n , d e v e lo p m e n t o f n e w m edia, m o n o p o ly expansion, etc.) in o u r c o n ce ptio n o f artistic creativity. T h e perspective th a t he finds tru ly attractive is th a t o f th e p ro je c t o f th e history o f lite ratu re tre a te d as a means o f reflection ra th e r than as an e ru d ite set o f facts.

K ażdy z owych legendarnych ślepców m yślał, że dotyka czegoś innego (jeden - sznura, in n y - węża zwisającego z drzew a, jeszcze in n y - ściany um azanej biotem ), żaden z nich zaś nie p o trafił połączyć tych sprzecznych odkryć w jeden całościow y obraz słonia (przyp. tłum .).

Cytaty

Powiązane dokumenty

The FTIR spectra of the unmodified and modified LDH are shown in Figure 6 Modified SLDH shows two types of bands: the first one corresponding to the anionic species

W ka»dym podpunkcie w poni»szych pytaniach prosimy udzieli¢ odpowiedzi TAK lub NIE zaznaczaj¡c j¡ na zaª¡czonym arkuszu odpowiedzi.. Ka»da kombinacja odpowiedzi TAK lub NIE w

Napisa¢

nie

Zamiast oblicza´ c go od razu wprost z definicji, poszukuj¸ ac najwi¸ ekszego nieze- rowego minora, mo˙zemy po prostu przekszta lca´ c macierz bez zmiany rz¸ edu do takiej postaci,

(iv) liczba podziałów samosprzężonych (dwa podziały są sprzężone jeśli ich diagramy Ferrersa są symetryczne względem “przekątnej”) liczby n jest równa liczbie podzia-

Lesieur qui a attir´ e mon attention sur les nombres Eul´ eriens, et plus sp´ ecialement sur les nombres M n , et les coll` egues de l’Universit´ e Nicolas Copernic de Toru´

Im bardziej myślenie ekonomiczne dominuje w poglądach na społeczeństwo, tym mniej miejsca pozostaje na rozważania historyczne. Państwo narodowe po- trzebuje historii jako