• Nie Znaleziono Wyników

"Nadrzymski wśród współczesnych", Zbigniew Żabicki, red. nauk. Samuel Sandler, Wrocław 1956, Zakład im. Ossolińskich, Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk, Instytut Badań Literackich PAN, Studia Historycznoliterackie, pod red. Jan Kotta, t. 28, s. 186, 2 nl

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Nadrzymski wśród współczesnych", Zbigniew Żabicki, red. nauk. Samuel Sandler, Wrocław 1956, Zakład im. Ossolińskich, Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk, Instytut Badań Literackich PAN, Studia Historycznoliterackie, pod red. Jan Kotta, t. 28, s. 186, 2 nl"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Alina Brodzka

"Nadrzymski wśród współczesnych",

Zbigniew Żabicki, red. nauk. Samuel

Sandler, Wrocław 1956, Zakład im.

Ossolińskich, Wydawnictwo Polskiej

Akademii Nauk, Instytut Badań

Literackich PAN... : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 47/3, 285-291

(2)

macza E. Gâspéra, kartą tytułow ą węgierskiego wydania Sonetów (1895) oraz kartą tytu łow ą w ęgierskiego wydania wyboru utworów M ickiewicza (1950). Dziełko zaopatrzono w krótkie streszczenie polskie i francuskie. Jako załącz­ nik dodano przedruk wspom nianego już opisu uroczystości nad grobem M ickiew icza w Paryżu. Opis zaw iera m. in. przem ówienie w ygłoszone wówczas w im ieniu em igracji w ęgierskiej przez byłego ministra rządu rewolucyjnego z r. 1849, D aniela Irânyi.

B ibliografia K ozocsy stanow i w łaściw ie dopiero m ateriał do zagadnienia szerszego, jakim jest k w estia kultu M ickiewicza na Węgrzech. Skromna przedm owa Kozoscy to raczej krótka rekapitulacja niż rozwinięcie poruszo­ nego tu tem atu. N ie zawiera ona zupełnie podsumowania wniosków. Autor pisze np. po prostu: „Wiek X X kontynuow ał na Węgrzech kult M ickiewicza“. Czy było tak rzeczyw iście w całym tym okresie? Czy nie jest wym ow na po­ pularność M ickiewicza w w. X IX i — właśnie! — zanik tej popularności w pierw szej poł. w ieku XX ? Czy nic nie m ówi fakt, że — pomijając dwa przekłady w p iśm ie V i g i 1 i a (1939) — do wojny nie pojawił się a n i j e d e n przekład M ickiewicza, podczas gdy równocześnie ukazywały się po węgiersku, przy w ydatnym poparciu obu rządów, utwory F. A. Ossendowskie- go czy J. K adena-B androw skiego? Problem związków popularności Mickie­ wicza na W ęgrzech z panującym i tam prądami politycznym i i ideologią, który próbowałem już poruszyć w recenzji z poprzedniego wydania biblio­ grafii K ozoscy ( N o w a K u l t u r a , I, 1950, nr 24), nie został zatem wyczer­ pany i w dalszym ciągu zasługuje na opracowanie.

Praca K ozocsy jest w ięc cennym materiałem, na którego kanw ie mogą być dopiero sn ute dalsze rozważania. Warto np. uzupełnić ją od razu przypom nieniem artykułu T. Csorby (Mickiewicz na Węgrzech. K a m e n a , [Lublin] X X II, 1955, nr 10/11), w ęgierskiego artysty-m alarza i działacza na polu zbliżenia kulturalnego polsko-w ęgierskiego. Poza znanymi Kozocsy fak­ tam i Csorba podaje nieco danych o pozostałym w rękopisie przekładzie

Pana Tadeusza przez E. Kovâcs-K aropa oraz o sw oich własnych próbach

przekładów, również dotąd nie wydanych. A rtykuł dopełnia autor w spo­ m nieniam i, m. in. o tym, jak wykładając w r. 1949 historię literatury po­ wszechnej w Akadem ii Sztuk Pięknych w Budapeszcie, korzystał z Litera­

tu ry słow iań skiej M ickiewicza. Wspomnienia te wzbogacają ‘ w ięc o jeszcze

jeden przyczynek dzieje kultu M ickiewicza na W ęgrzech2.

Jan Reychman

Z b i g n i e w Ż a b i c k i , NARZYMSKI WŚRÓD WSPÓŁCZESNYCH. Red. nauk. S a m u e l S a n d l e r . Wrocław 1956. Zakład im. Ossolińskich — W ydawnictw o Polskiej Akadem ii Nauk, s. 186, 2 nlb. Instytut Badań Lite­ rackich PAN. S t u d i a H i s t o r y c z n o l i t e r a c k i e pod red. J a n a K o t t a . T. 28.

Dwa są najw ażniejsze w alory pracy Zbigniewa Żabickiego o Józefie Na- rzymskim: przynosi ona rzetelny i przekonywający wizerunek życiowy i pi­

2 N ależy tu jeszcze odnotować publikację ostatnią: E. К o v â c s , Odgłosy

(3)

sarski w ychow anka lew icy Czerwonych, człow ieka przynależnego w każdym calu do generacji, o której losach zadecydowały wydarzenia okresu p ow sta­ nia styczniowego, oraz — dzięki powyższem u — wzbogaca badania nad ży ­ ciem literackim kraju lat sześćdziesiątych i siedem dziesiątych.

Oba te osiągnięcia autora warunkują się, rzecz prosta, wzajem nie. Bar­ dzo niesłuszne byłoby traktowanie tem atyki pracy Żabickiego jedynie jako zamkniętej m onografii „średniego“ pisarza; rów nie niesłuszne byłoby za­ liczenie jej w yłącznie do niezbędnych przyczynków, uzupełniających studia nad całokształtem literatury krajowej.

Jeśli naw et pełny obraz drogi Narzymskiego — będący przecież koniecz­ nym elem entem pracy o charakterze monograficznym — głębiej zainteresuje tylko specjalistów okresu, to jednak nowy wizerunek tego pisarza ria pew no ocaleje przed złożeniem w archiwach literatury. N ie będzie zm artwienia, jeśli do o g ó l n e j świadomości kulturalnej nie przesączą się drobiazgowe roz­ ważania nad niektórym i utworam i lirycznym i i dramatycznymi — te w yko­ rzysta z pożytkiem historia literatury. A le jeśli do ogółu dotrze nowy i traf­ ny portret szlacheckiego „czerwieńca“, jeśli rozpowszechni się jeden z n ie­ licznych zachowanych autentyków powieściow ych z 1863 r. — Ojczym, w raz z doskonałą analizą Żabickiego, jeśli wejdą w obieg now e interpretacje ciekawych dramatów Narzymskiego — to pierw szy walor pracy zostanie społecznie zweryfikowany.

Drugi natomiast, owa furtka otwarta na tereny tak pięknie spenetrow a­ ne przez historyków i w spółczesnych nam powieściopisarzy, a tak ubogie w nowe opracowania literackie, budzi przede w szystkim wzrastające zaintere­ sow anie dalszymi, odnowionymi faktami. M yślę, że taki w łaśnie był zamiar autora: pokazać, że bez uwznioślenia i paczenia rangi pisarzy w ychow anych przez powstanie można znaleźć w ich dorobku utwory ciekawe, w arte n ie tylko wspom nienia, ale i emocji, żyw e i pasjonujące sw ym autentyzm em , napięciem moralnym i m łodzieńczym patosem. N ie szkodzi, że na ogół b ę­ dziemy tu m ieli do czynienia z autorami jednej książki, która „się liczy“. I to za dużo — niekiedy odnajdziemy tylko zbiorek, może naw et tylko jeden wiersz. Wydaje się jednak, że warto ich szukać. Nie po to, aby w ydaw ać okolicznościowe antologie złych w ierszy czy „na siłę“ wskrzeszać n ieczytel­ ną prozę. Na nie w yrok zapadł już dawno i apelacja byłaby bezskutecz­ na. A le są wśród zapomnianych książki żywe.

Żabicki przekonał nas, że niepełna byłaby historia literatury popo­ wstaniowej bez Ojczyma, w łaśnie dlatego, że jest to utwór, który angażuje, odtrąca ironiczną pobłażliwość — mimo dziesiątki bezspornych m ankamen­ tów. N ie trzeba bynajm niej estetycznego otępienia, by w tej książce, o staro­ modnej często fakturze, dojrzeć szansę nowoczesnej i pasjonującej powieści o polityce i miłości, powieści przy tym niesłychanie polskiej, nie tylko w realiach historycznych, ale i w znakomicie uchwyconych typach postaw psychicznych.

Przywrócenie literackiego obyw atelstw a O jcz ym o w i zachęca jednak do dalszych postulatów: trudno np. historię literatury postyczniowej uznać za pełną bez tragedii Leonarda Sowińskiego Na Ukrainie, która w moim osobi­ stym przekonaniu jest utworem znamionującym najwyższą odwagę i dociek­ liw ość moralną spośród w szystkich obrachunków powstańczych. Być może,

(4)

w w ielu w ypadkach wskrzeszania pisarzy zapomnianych obszerniejsze mono­ grafie nie okażą się niezbędne. A le niew ątpliw ie potrzeba takich prac ist­ nieje, i także w tym zakresie książka Żabickiego jest mocnym argumentem.

*

Nazw anie książki N arzy m ski w śród współcze snych pracą o zakroju i w ar­ tościach m onograficznych znajduje w tekście pełne pokrycie, choć sam autor skromnie u chylił się od tego zobowiązującego podtytułu. Nagłów ek taki czy inny jest jednak kw estią formalną, natomiast zapowiedzi zawarte w uwagach w stępnych m ają n iew ątpliw ie ambicje monograficzne i — trzeba to podkre­ ślić — bardzo rozsądne w selekcji i rozplanowaniu zadań badawczych dotyczą­ cych pisarza nie najwyższej miary. A kcentuję to mocno na m arginesie uwag szczegółowych, bowiem w ydaje m i się, że w łaśnie ów rozsądny i jasny układ, umiar i rzetelność ocen, um iejętne w ypunktowanie spraw najbardziej istotnych dla osoby pisarza i problem atyki okresu decydują o w ierzytel­ ności książki Żabickiego.

Koncepcja pracy jest dobrze przemyślana: następujące po uwagach w stępnych trzy rozdziały (Lata konspiracji, Początki twórczości, Po klęsce

powstańczej) obejmują całokształt problem atyki biograficznej w oparciu

0 trafnie w yselekcjonow any zarys wydarzeń historycznych, a jednocześnie om awiają .część dorobku pisarskiego Narzymskiego; tu w ykreślone zostają m iejsce i ranga pisarza na m apie literackiej lat sześćdziesiątych i siedem ­ dziesiątych. W osobnych rozdziałach w ydzielone zostały analizy najlepszych utworów: przede w szystkim Ojczym a oraz najbardziej znanych dramatów —

Epidemii i Pozytyw n y ch . Układ ten w ydaje się trafny.

Tyle o kompozycji — przejrzystej i przekonywającej. Dalszym w a ­ lorem om awianej pracy jest sum ienne w ypełnienie wspom nianych zapowiedzi badawczych, w ysuniętych w uwagach wstępnych. Te z nich, które dotyczą sam ego pisarza, sform ułowane polem icznie w stosunku do poprzednich jego biografów i jedynego monografisty (Zygmunt Tem pka-Nowakowski), ujmują, jak sądzę, wyczerpująco istotną problem atykę twórczości Narzymskiego 1 uzyskują w dalszych rozdziałach pełne rozwiązanie. Główne zadanie w ba­ daniach nad sw ym bohaterem w idzi Żabicki w zgłębieniu pisarskich kon­ sekw encji dramatu ideowego towarzysza lew icy Czerwonych, który po k lę­ sce powstańczej łam ać się m usiał z rozpaczliwym poczuciem zagłady w szyst­ kich, z trudem zdobytych, przekonań, rachub i nadziei. Autor słusznie pisze: „Uważne prześledzenie dziejów tego dramatu, w ykazanie w szystkich mo­ m entów regresu i ponownych zryw ów protestu może się stać wskazówką w badaniach twórczości pokrew nych Narzymskiemu pisarzy — Asnyka, Bałuc­ kiego, czy Lama“ (s. 15). A na innym m iejscu dorzuca garść dalszych imion, m niej lub bardziej trw ale zachowanych w naszej pamięci.

Jednocześnie na tle owego dramatu pragnie autor rozpatrzyć problem, który uważa za kluczow y dla ambicji pisarskich Narzymskiego, podobnie zresztą jak dla jego w ybitnego rówieśnika, A pollona Korzeniowskiego. Jest nim dążenie „do wprowadzenia na karty powieści i na deski sceny proble­ m atyki politycznej, problem atyki dotyczącej niepodległego bytu narodu“ (s. 7). Jak dążenia te uświadam iać się będą sam em u twórcy, co ostoi się z nich pod ciężarem popowstaniowej depresji, a w reszcie w jakim kształcie prze­

(5)

jawią się one w jego twórczości — oto głów na problem atyka badawcza skon­ centrowana w okół postaci Narzymskiego. Tymi torami podążą zatem dalsze rozważania autora, poprzedzone ciekaw ym obrazem edukacji ideowej m ło­ dego karmazyna, którego urzec m iała warszawska ulica i determ inacja re­ wolucyjnych „czerwonych“ przyjaciół.

Bardziej otwarta m usiała z konieczności pozostać zapowiedź następna, związana z toczącą się w pierwszym dziesięcioleciu popow staniow ym „zacię­ tą walką m iędzy ofensyw ą ideologiczną liberalizm u a tradycją dem okratycz­ ną, która — zepchnięta na pozycje obronne — często nie poddawała się na­ ciskowi dominującej ideologii“ (s. 10). Tu, rzecz prosta, w ramach jednej książki o wyczerpaniu m ateriału nie mogło być mowy. Dużą zasługą autora jest jednak w ytyczenie tej niezbędnej perspektyw y badań, trafna ocena cha­ rakteru konfliktów drążących literaturę popow staniową oraz w łaściw y dobór przykładów beletrystycznych i czasopiśm ienniezych, tych ostatnich zwłaszcza — często zupełnie dotąd nie wykorzystanych.

Bezpodstawne byłyby zatem zarzuty niew ym ienienia tego lub ow ego u tw o­ ru na prawach przykładu, zestaw ienia czy wspom nienia. W obfitym archi­ wum wzgardzonych przez krytykę imion Żabicki dokonał koniecznego i roz­ sądnego wyboru. Jedno tylko imię, którego brak, powinno było się tu zjawić: w spom niany poprzednio Sowiński jako autor Na Ukrainie. Ojczym,

Starzy i młodzi, Przebudzeni nie są n a j ś m i e l s z y m i obrachunkami powstania; są r ó w n i e ś m i a ł e jak ów najniesłuszniej zapom niany utwór, sięgający do samego rdzenia najboleśniejszej i w gruncie rzeczy nierozw ią- zalnej w ówczesnych warunkach — po opadnięciu fali rewolucyjnej w Rosji — tragedii. Jego autor m iał dość odwagi, by nie odwrócić m yśli i sum ienia od strasznej repetycji 1846 roku, nie utracił ow ego wzroku w ew nętrznego, który zdolny jest odróżnić historycznych w inow ajców , wrogów zaciętych w e własnym narodzie, od przeciwników, na których zem stę składały się setki lat okrutnej i bezkarnej przemocy. I choć sugerowana w utworze perspektyw a rozw ią­ zania jest fałszywa, to jednak nie osłabia ona żadnej z racji tragicznie prze­ ciw staw ionych sobie sił: powstańczej i chłopskiej. W ychowanek dem okra­ tycznego Kijowa, towarzysz w alki Korzeniowskiego, Sow iński sprostał p i­ sarskiemu zadaniu w mierze najwyższej, na jaką pozw alało doświadczenie h i­ storyczne zam knięte datą powstania. Dalej pójść m ieli w ówczas już tylko ludzie pokroju W róblewskiego i Dąbrowskiego.

Kapryśna tylko z pozorów, logika faktów historycznych niem al rów no­ cześnie przem ówić kazała trzem świadkom rewolucji z trzech różnych tere­ nów: autorowi O jczyma z ziem i m ław skiej, gdzie obcy sobie, jeśli nie wrodzy, stawali polski chłop i polski pan; Bałuckiem u z zachodniej Galicji, już objętej splotem ukraińsko-polskiego dramatu; a w reszcie trzeciemu — z ruskie.j Pilawy, z samego „jądra ciem ności“. Gdy po w ielu latach, po zelżeniu cenzury, dołączy się do nich głos świadka z Litwy, i ten przypomni groźny obrachu­ nek, jaki spłacać m usieli synowie za w iny ojców. Otóż bez tego obrachunku obraz autentycznych św iadectw powstania w literaturze jest niepełny. Bez niego także nie ustalim y ostatecznie m iejsca Ojczyma.

N aw iasem dodać można, że bez w zględu na różnice strukturalne odpo­ w iednie zestaw ienie problem atyki Ojczym a i Na Ukrainie, porównanie nie­ których kreacji charakterologicznych (np. M ścisław Sęp — Artur, H enryk —

(6)

Maksym z postaci pierwszoplanowych, biała szlachta w sw ych najbardziej charakterystycznych przedstaw icielach etc.) czy konkretnych elem entów sytu­ acyjnych (np. obu znakomitych scen uwłaszczenia) rzucić by mogło dodatko­ we św iatło na analizę Ojczym a • zawartą w książce Żabickiego. Zestawienie takie w całej pełni potwierdzi podstaw owe tezy interpretacyjne autora i przy­ niesie uzupełniającą niejako w eryfikację trafności widzenia przez Narzym- skiego kluczowych problem ów ideow ych i wiarygodności kreacji psycholo­ gicznych.

Na m arginesie rozdziału o Ojczymie, którego analiza w ydaje mi się w y ­ jątkow o subtelna i trafna (m. in. św ietne uchw ycenie „dwustopniowości“ za­ wartej w nim krytyki: Artura wobec ogółu szlacheckiego i H enryka-plebejusza wobec Artura; następnie w nioski uznające ten rodzaj powieści za gruntowniej anty feudalny niż bojowa pow ieść pozytywistyczna) — zgłosić bym chciała jedynie pew ne zastrzeżenie szczegółowe. Jak wspom niałam poprzednio, autor pracy przekonywająco rozróżnił w ielo warstwo wość i wielostopniowość zam ani­

festow anej w powieści krytyki szlachetczyzny — od jej przejawów najbar­ dziej zewnętrznych i brutalnych aż do cieniutkiej tkanki klim atu ducho­ wego, nawyków m yślow ych, trudno uchwytnych odruchów i gestów. W toku tych rozważań dochodzi autor do przekonania, że dla Artura Karlińskiego „sam udział w w alce jest [...] przede w szystkim gestem “ (s. 107). Takie jest również zdanie plebejusza — przyjaciela niepoprawnego karmazyna; Henryk powiada wprost: „Powiesz, żeś gotów zginąć dla sprawy... och! w ielkie rzeczy! [...] I jakżeż my się w yjarzm ić możemy, gdy każdy, każdy z was rozdarty na połowę, pół tylko duszy oddaje ojczyźnie, a pół chowa dla siebie, na w łasny użytek!“ (s. 107— 108). Żabicki wyprowadza stąd następującą kon­ kluzję: „W tej ludowej ocenie, w ypow iedzianej ustami Henryka, w ykryte zostało najbardziej istotne ograniczenie »najlepszych spośród szlachty«: n i e- z d o l n o ś ć d o b e z k o m p r o m i s o w e g o , c a ł k o w i t e g o o d d a n i a s i ę s p r a w i e s p o ł e c z n e j i n a r o d o w e j . Skom plikowane i zatarte już zw iązki między egotyzm em szlacheckiego bohatera a egoistycznym cha­ rakterem klasy, która go wydała, zostają w ten sposób wyprowadzone na św iatło dzienne przez człowieka z ludu, który w powieści Narzymskiego jest jedynym spraw iedliwym sędzią rozgrywających się wydarzeń“ (s. 108).

W stosunku do bohatera O jczym a jest to osąd najzupełniej słuszny. Ale czy można tak dalece go uogólnić, by czynić zeń p o d s t a w o w y wyróżnik ograniczeń „najlepszych spośród szlachty?“ Czyżby istotnie na tym polegał tragizm tych, którzy w latach sześćdziesiątych „przychodzili z daleka“ — by użyć słynnego określenia Vaillant-Couturiera? To byłoby zbyt proste; diagno­ za nie trafia w sedno sprawy. Weźmy pod uwagę najpierw m ożliwość skrajną. N aw et w tym wypadku, gdyby istotnie w ielu z nich szło do w alki bez nadziei zw ycięstw a, jak powiada Henryk — „by zginąć“, to i wówczas nie zawsze wolno nam traktować tę decyzję tylko jako dowód „oddania ojczyźnie pół duszy“, jako gest m alowniczy, nieodpowiedzialny, poetyczny... Realna sytuacja historyczna powstańców w styczniu 1863 (a nie 2 lata wcześniej!) każe oględ­ niej oceniać ew entualne przyczyny takiej samobójczej postawy. Tym ostroż­ niejsze jednak powinny być sądy, że powyższa m otywacja akcesu do po­ w stania nie była jedyna ani n aw et przeważająca. Że w wyniku pewnych antecedencji historycznych i przyczyn aktualnych los w ielu spośród

(7)

szych“ ukształtow ał się jednakowo tragicznie, mimo różnic w indyw idual­ nych pobudkach ich postępowania — to zagadnienie inne i nic nie m ające w spólnego z oceną moralną poszczególnych postaci. Weźmy pierw szy z brze­ gu przykład, poświadczony w tragedii Sowińskiego. Czy ci pow stańcy na Ukrainie, którzy z okrzykiem: „Z ludem w alczyć nie będziem y!“ — ginęli z rąk chłopów katowanych przez szlacheckich „ojców“ — czy ci szlachcice też byli połowiczni w swym oddaniu?

Być może, nie do w ytrzebienia są pew ne cechy psychiki ukształtowanej przez środowisko, z którym się zerwało, ale którego naw yki nieuchw ytnie wsączają się w atm osferę duchową, w klim at myśli. Być może, komplikują one, a nawet mącą obraz służby istotnym wym ogom „sprawy“, m oże ją nawet m odyfikują — w pew nym stopniu, w granicach indywidualnej św iado­ mości. A le jakie stąd wnioski? Najwyżej powiedzieć można, że tym trudniej dla indyw iduów obciążonych dodatkowym balastem „polskiej ponurości“, niepotrzebnego, szarpiącego cierpiętnictwa, jakże przenikliw ie w ysondow a­ nego później przez autora Urody życia i Ludzi bezdomnych. A le w czasach, 0 których mówimy, w dniach powstania, te w ew nętrzne konflikty niektórych czerwieńców ani „sprawy“ nie paczyły, ani służby dla niej nie ograniczały. To nie o „pół duszy dla siebie“ chodziło; jeżeli w duszy tej był jakiś nieład 1 walka, to w całej, ale na prawach indyw idualnych kosztów rewolucji. Tego prawa do kosztów nie odmawiamy sobie, dlaczego mamy go odmówić szlacheckim z pochodzenia bohaterom 1863 roku? Powtarzam , że m yślę jedy­ nie o tych, których autor w yróżnił m ianem „najlepszych“, a w ięc terminem m ającym określony i znany sens historyczny.

Uwaga powyższa jest w stosunku do rozdziału o O jczym ie oczyw istą dy­ gresją. Zastrzegłam się od razu, że n ie o sąd nad Arturem w niej chodzi. Póki pozostajemy na gruncie interpretacji uczynków i m yśli bohatera tej powieści, Żabicki ma najzupełniejszą rację. A le nie należy słusznego sądu szczegółowego uogólniać. Co zrobimy ze Stefanem Bobrowskim , z niektórymi bohaterami Sowińskiego, z lirycznym „ja“ Toastu Świdzińskiego, n ie mówiąc już o szeregach ludzi, których zapisała historia, nie literatura?

Jedną jeszcze sprawę chciałabym krótko podnieść na m arginesie następ­ nego z kolei — i ostatniego — rozdziału analitycznego książki o Narzymskim. Wydaje się, że w łaśnie z okazji Epidemii i P ozytyw n y ch , mimo iż są to utwory uznane i od dawna zaszeregowane w historii literatury, czyhały na autora dodatkowe trudności. Nie jest rzeczą łatwą racjonalnie i przekonyw a­ jąco uzasadnić obiektyw ne i indywidualne warunki, które sprawiły, że w mi­ nimalnym odstępie czasow ym powstać m ogły utwory tak różne, jak Ojczym i wspom niane dramaty. A le „klucz“ m etodologiczny zaprezentowany w uwa­ gach w stępnych okazał się dobrze zastosowany i na tym, mniej niż poprzednie efektownym , terenie. Myślę, że to nie najm niejsza zaleta pracy Żabickiego: uczciwą, wolną od najdrobniejszych śladów szminki apologetycznej, analizą ostatnich zrywów protestu pokonanego czerwieńca potw ierdził w ysoki poziom i w ierzytelność swej pracy.

W zakończeniu nie obędzie się bez pretensji, choć nie do autora w praw ­ dzie, lecz do w ydaw nictw a: trudno pojąć przyczynę tak niskiego nakładu (1000 egz.!) książki, która niew ątpliw ie liczyć może na w ielu odbiorców.

(8)

Ossolineum w ydało Narzymskiego ze zwykłą wzorową starannością ed y­ torską i graficzną, wraz z autorem zaopatrzyło pracę w ciekaw e i dobrze dobrane ilustracje. Do tekstu zakradło się jednak — jak się w ydaje — pew ­ ne nieporozumienie. Na stronie 107 czytamy: „śmierć — rzecz k o m i c z n a i ciekaw a“ — zam iast, jak sądzę, „konieczna“. Wynika ono ze zbytecznej chyba wierności w stosunku do niedbałego wydania O jczym a z r. 1873 (Po­ znań, s. 132), skąd przepisano powyższy cytat. Sądzę, że dodatkowym argu­ m entem pozw alającym w uzasadnionych wypadkach na rozumową korektę nie tylko pewnych liter, ale naw et całych wyrazów, jest fakt, iż w e w spo­ mnianym w ydaniu poznańskim spotykam y się z różnicą imion... jednego z czołowych bohaterów. M ianowicie H e n r y k nosi w początkowej partii tekstu imię P a w e ł . Autor pracy sprzeczność tę oczywiście usunął, może w ięc i do w spom nianego cytatu należałoby wprowadzić korektę. O drobiazgu tym zadecydują, rzecz prosta, autor i wydawcy.

Bardzo byłoby dobrze, gdyby nową edycję pracy o Narzymskim poprze­ dziło oczekiwane i potrzebne w ydanie Ojczyma z mądrą i ciekawą analizą Żabickiego.

Cytaty

Powiązane dokumenty

„Sędziow ie

2 k.c.a.20 Tylko właściciel może, zdaniem judykatury, ocenić, czy czynności podejmowane na gruncie sąsiednim zagrażają jego własności lub pogorszeniu rzeczy.21

[r]

W WYPADKU NIEUZASADNIONEGO PRZEBYWANIA ADWOKATÓW ZA

[r]

Bardzo istotnym przepisem jest art. 7 ustawy, który określa instytucję tzw. prze­ dawnienia wymiaru, czyli przedawnienia wydania decyzji podatkowej. Dotychczas był to

Jeżeli ani małżonek spadkodawcy, ani żaden z jego krewnych powołanych do dziedziczenia z ustawy nie odpowiada warunkom przewidzianym do dziedziczenia gospodarstwa

Dla wielu biegłych badających pismo ze względu na cele sądowe, a także dla niektórych kryminalistyków w Polsce przedstawiony wyżej poziom wydaje się jedynie