• Nie Znaleziono Wyników

Panorama Ziemi Gogolińskiej 1999, nr 12 (61).

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Panorama Ziemi Gogolińskiej 1999, nr 12 (61)."

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

GOGOLIN

Ziemi Gogolińskiej

Nr 12(61) 99 GRUDZIEŃ Cena 0,70 zł

Narodził się nam Zbawiciel!

(2)

STOŁU

Kutia

z brytfanny

Rolada wołowa

z makiem L Łamańce

25 dag mąki, 10 dag masła roślinnego 2 żółtka, , 5 dag cukru, 2 szklanki maku, szklanka miodu, kieli- I szek wódki, 10 dag rodzynków, 10 dag łuskanych orze­

chów włoskich lub migdałów

Z masła, mąki, żółtek i cukru zagnieść ciasto ■ wstawić na godzinę do lodówki. Ochłodzone rozwałkować, pokroić w romby, upiec w mocno nagrzanym piekarniku. Mak zagotować, osączyć i dwukrotnie przepuścić przez ma­

szynkę, przełożyć do makutry lub miski, dodać miód i utrzeć na jednolitą masę. Wlać alkohol, wsypać rodzynki i posiekane orzechy lub migdały, dokładnie wymieszać.

Przełożyć masę makową do salaterki, dekoracyjnie po- wtykać w nią upieczone łamańce.

Szklanka pszenicy, pół litra miodu, 50 dag cu­

kru, 50 dag maku, bakalie: rodzynki, orzechy włoskie, figi, migdały

Pszenicę wypłukać i namoczyć na noc. Następ­

nego dnia ugotować do miękkości, kilkakrotnie zmieniając wodę. Miękką odsączyć na sicie. Mak wypłukać, sparzyć, dwukrotnie przekręcić przez maszynkę. Wymieszać z miodem, cukrem i ba­

kaliami. Tuż przed podaniem dołożyć pszenicę (zbyt wcześnie wymieszana z masą makową twar­

dnieje). Kutię podawać lekkn schłodzoną.

1 kg chudej wołowiny, 4 jaja ugotowane na twardo, łyżka masła, liście z jednego selera lub kilka łodyg selera naciowego, łyżka majeranku, po pół łyżeczki soli i grubo mielonego pieprzu

Wołowinę naciąć głęboko i rozbić tłuczkiem, aby powstał jak najcieńszy pla­

ster. Pokrojone w dość dużą kostkę jaja, posiekane liście selera, majeranek, pieprz, sól wymieszać i rozłożyć równą warstwą na plastrze mięsa. Mocno zwinąć roladę i owinąć ją grubą nicią, aby nie rozwijała się podczas pieczenia.

Folię aluminiową wysmarować masłem, ułożyć na niej roladę i zawinąć. Piec około godziny w piekarniku rozgrzanym do 200 stopni C. Przed końcem pie­

czenia zdjąć folie, aby rolada się zarumieniła. Podawać na zimno, pokrojoną w plastry.

SMAKOŁYKI

ŚWIĄTECZNEGO

Karp (ek. 2 Kg), 2-3 ząbki czosnku, 5 łyżek oleju, kilka kropel soku z cytryny, liście selera i piętru- szki, pieprz, sól

Oczyszczonego karpia naciąć w poprzek na grzbie- | cie w 4-5 miejscach. Drobno Dosiekać czosnek, li­

ście selera i pietruszki, dodać pieprz, sól, sok z cy­

tryny i olej. Masą nadziać wnętrze karpia i wypełnić nacięcia. Włożyć do brytfanny i piec 20 - 30 minut w średnio gorącym piekarniku. W połowie pieczenia oblać rybę szklanką gorącej wody i później często polewać sosem z dna brytfanny.

Ciastka półfrancuskie

■j—'—'

60 dag mąki, 50 dag margaryny, 4 żółtka, 6-8 łyżek kwaśnej śmietany, jajo, cukier

Posiekać margarynę z mąką, dodać żółtka i śmietanę, wyrobić ciasto, włożyć do lodówki. Po dwóch godzinach ciasto wyjąć, rozwałkować na grubość pół centymetra i wyciąć ciastka dowolnymi foremkami Ułożyć na lekko natłu­

szczonej blaszce, wierzch posmarować jajem i posypać grubym cukrem, upiec rumiano w temperaturze 200 - 220 stopni C.

(3)

Ziemi Gogolińskiej

NR 12/61/99 ISSN 1233-6823

"Przystani wiewa!

Bądźże mi z i/aleJta za

C. K. Norwid

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia oraz wkraczania w nowe Milenium życzymy wszystkim mieszkańcom

Ziemi Gogolińskiej codziennych spotkań z ludzką życzliwością, wszelkiej pomyślności, zdrowia i nadziei w świecie pełnym pragnień i możliwości na ich realizację.

Wierzymy, że przy każdym wigilijnym stole zagości spokój, radość i szczęśliwość, a życzenia, które (łamiąc się opłatkiem) będziemy sobie wzajemnie składać, każdemu z nas się spełnią.

❖ 27 listopada br. w Bogacicy (pow. Kluczbork) odbyła się uroczystość wręcze­

nia nagród laureatom konkursu "Piękna Opolska Wieś". Była tam kilkunasto­

osobowa delegacja Kamienia Śląskiego, która za zajęcie przez Kamień Śl.

II miejsca odebrała nagrodę w wysokości 5.000 złotych. 0 przeznaczniu na­

grody zadecyduje Rada Sołecka.

❖ W zakończonym w niedzielę 12 grudnia br. VIII Festiwalu Chórów i Zespołów Śpiewaczych Mniejszości Niemieckiej w Walcach drugą nagrodę (nagroda prze­

wodniczącego Zarządu Wojewódzkiego TSK Niemców na Śląsku Opolskim) zdobył zespół śpiewaczy z Kamienia Śląskiego. W kategorii chórów także II nagrodę zdobył Chór Mniejszości Niemieckiej z Gogolina. Nagrodę specjalną przyznano p. Marioli Post-Friedrich - dyrygentce chóru. Startowało 7 chórów i 24 zespoły śpiewacze.

❖ Obrowiec, jako pierwsza po Gogolinie miejscowość w gminie, posiada nowe oznakowanie ulic z gogolińskim herbem. Teraz kolej na następne sołectwa.

❖ Ukazał się drugi numer gazety uczniów LO w Gogolinie "Karolinka". W nume­

rze m.in.: ‘Andrzejki z "Karolinką", obchody Dnia Nauczyciela, kącik poetycki, ciekawostki, czar imion, humor...

❖ Tym razem z okazji Barbórki KARCZMĘ PIWNĄ w dniu 2 grudnia br. zorgani­

zowała cementownia "Strzelce Opolskie". Byliśmy, świętowaliśmy i pyszne piwo piliśmy. A wszystko po to, aby naszym "białym górnikom" wiodło się jak najle­

piej...

❖ Na „zaproszenie” Stowarzyszenia Pomocy Dieciom Miasta i Gminy Gogolin i Ośrodka Pomocy Społecznej w dniu 6 grudnia do restauracji "Polonia" zawitał św. Mikołaj. Czekało nas niego 95 dzieci. Był słodki poczęstunek i oczywiście prezenty dla każdego dziecka...

* Zarząd Miejskiego Klubu Sportowego zaprasza na BAL SPORTOWCÓW, który odbędzie się w dniu 22 stycznia 2000 roku w sali gimnastycznej przy ul.

S7kolnei.

Przewodniczący Burmistrz

Rady Miejskiej Gminy Gogolin Miasta i Gminy Gogolin /-/ Piotr Czok /-/ Norbert Urbaniec

Z głębi serca płynące życzenia Świąteczne i Noworoczne oraz wszelkiej pomyślności i dostatku wszystkim czytelnikom i sympatykom

"Panoramy Ziemi Gogolińskiej"

składa

Redakcja -

v. - y

❖ Uwaga rodzice! Rada Rodziców i Rada Szkoły przy PSP nr 2 w Gogolinie zapraszają na ZABAWĘ KARNAWAŁOWĄ w dniu 15 stycznia 2000 roku w sali gminastycznej przy Gimnazjum w Gogolinie. Do tańca przygrywać będzie ze­

spół MUSIC-EXPRES. Bilety (cena 45 zł od pary) do nabycia w sekretariacie szkoły.

❖ W grudnia br. "Panorama Ziemi GUdOlińskiej" obchodzi swoje piąte urodzi­

ny. Pierwszy numer naszej gazety ukazał się bowiem tuż przed świętami Boże­

go Narodzenia 1994 roku.

❖ 16 grudnia br. w restauracji "Polonia" na uroczystej WIGILII spotkali się dy­

rektorzy gogolińskich szkół i przedszkoli a następnego dnia członkowie Związ­

ku Emerytów i Rencistów.

❖ Na dzień 23 grudnia br. Ośrodek Pomocy Społecznej zaprosił na wigilijną kolację 75 swoich podopiecznych. To już wieloletnia tradycja, że w restauracji

"Polonia" dzielą się opłatkiem ludzie samotni, biedni i chorzy...

❖ W Górażdżach spotkali się pracownicy ILBAU-KIRCHNER, firmy budującej autostradę. Mówiono o przebiegu prac a także przepraszano za nieuniknione przy tak wielkiej inwestycji kłopoty, na jakie są narażeni mieszkańcy naszego miasta i gminy.

❖ Trwają ostatnie prace redakcyjne nad nowym folderem gogolińskim. Będzie to trzecia edycja (uaktualniona i uzupełniona o nowe informacje) folderu "ZIE­

MIA GOGOLIŃSKA - historia i teraźniejszość".

❖ Nowy Rok 2000 przywitamy pod "Karolinką" wielkim pokazem sztucznych ogni. Tak więc w nowe MILENIUM wejdziemy kolorowo i z hukiem...

TREBRON

W numerze:

str. 4-5 - Z kart starej kroniki

str. 6 - Pierwsze lądowanie św. Mikołaja str. 7 - Przystanek Gogolin

str. 8 - Swaczyna w Zakrzowie str. 9 - Świąteczne zwyczaje domowe str. 10-11 - Rzeźbiarze z Górażdży

str. 12 - Wieniec adwentowy

str. 13 - Otwarcie Centrum Usług Socjalnych str. 14 - Mamy tylko jedno zdrowie

str. 16 - Na topie str. 17 - Sport str. 18 - Horoskop

str. 19 - Krzyżówka świąteczna

MAGAZYN REGIONALNY URZĘDU MIASTA I GMINY GOGOLIN

._________ REDAGUJE ZESPÓŁ________

Redaktor naczelny: Krystian Szafarczyk Redaktor techniczny: Henryk Kobiela

Adres redakcji: UMiG 47-320 Gogolin, ul. Krapkowicka 6, tel. 466-62-40, 466-63-19, 466-62-47 Skład komputerowy: Pracownia Komputerowa "Virtual" sc.

45-075 Opole, Ul. Krakowska 24, tel. 454-21-71 W. 50, 0602 109-712 Druk: Drukarnia „ZG” w Krapkowicach, tel. 466 70 24

Reprodukcja na okładce - „Modlitwa pasterzy” Mathias van Stomer (1600-1672)

(4)

Zaledwie dwa miesiące temu z Ingolstadt w Niemczech powróciła do Gogolina stara kronika gogolińskiej szkoły. Przez kilkadziesiąt lat kronika była przechowywana w domowym archiwum pana Wilhelma Willenberga, który teraz postanowił ją przekazać naszemu miastu. Osobiście przywiózł ją do Gogolina. W Urzędzie Miejskim wręczył kronikę burmistrzowi Norber­

towi Urbańcowi. Przekazał także burmistrzowi namalowany przez siebie obraz przedstawiający panoramę Gogolina. Spotkanie to było okazją do roz­

mowy o dawnym Gogolinie i jego mieszkańcach. Trzeba w tym miejscu nadmienić, że pan Wilhelm Willenberg wywodzi się z Gogolina, a jego dom rodzinny znajduje się przy ulicy Szpitalnej. Burmistrz Norbert Urbaniec podziękował za troskliwą opieką nad kroniką oraz za przekazanie jej wła­

dzom samorządowym Gogolina.

Prowadzona od 1883 roku kronika dotyczy starej gogolińskiej katolickiej szkoły, która znajdowała się przy ulicy Strzeleckiej, w tym samym miejscu gdzie aktualnie znajduje jest Szkoła Podstawowa Nr 2 (naprzeciw ewange­

lickiego kościoła). Trzeba w tym miejscu wyjaśnić, że pierwsza gogolińska szkoła miała znajdować się w rejonie dzisiejszej piekarni rodziny Drost.

Później nauka miała być też prowa­

dzona prawdopodobnie w budynku przy drodze do Strzebniowa, gdzie mieścił się do niedawna "Antonik".

Szkoła przy ulicy Strzeleckiej po­

wstała chyba w połowie XIX wie­

ku, było to skutkiem szybkiego wzrostu liczby ludności spowodo­

wanego uprzemysłowieniem oraz otwarciem w 1845 roku linii kolejo­

wej Opole - Kędzierzyn. Być może zapoznanie się z treścią całej kroni­

ki umożliwi dokładne odtworzenie dziejów szkolnictwa w Gogolinie.

Przywieziona przez pana Wilhel­

ma Willenberga kronika ma twardą okładkę z napisem "Schulchronik",

a zawiera 162 zapisane strony. Była pisana w języku niemieckim, w tzw.

pisowni gotyckiej. We wstępie do kroniki piszący ją nauczyciel odniósł się do początków szkoły w Gogolinie oraz wskazał pierwszych pracujących tutaj nauczycieli. Przytaczam ten fragment kroniki w tłumaczeniu pana Wal­

demara Lichego:

"O założeniu miejscowej szkoły nie istnieją żadne dokumenty. Bardzo starzy mieszkańcy podają wprawdzie, iż szkoła w Gogolinie istniała już przed rokiem 1800 ale jest to bardzo mało prawdopodobne, ponieważ według znaj­

dujących się w Otmęcie dokumentów, jeszcze w 1770 roku przyjmowano dzieci z Gogolina do szkoły w Otmęcie. Według wszelkiego prawdopodo­

bieństwa założono szkołę w Gogolinie w 1801 roku. Inicjatorem budowy szkoły był w owym czasie hrabia Leopold von Gaschin z Żyrowej. Odnośnie kosztów budowy szkoły brak danych. W owym czasie do szkoły uczęszcza­

ły dzieci z wioski Gogolin oraz z kolonii Strzebniów. Uczęszczanie do szko­

ły mogło być z początku bardzo nieregularne. Mieszkający tu obecnie starsi ludzie nie potrafią ani czytać ani pisać. Nazwisko całkiem pierwszego nau­

czyciela jest nieznane, jednakże wspominana i wymieniana jest osoba o na­

zwisku Wieloch, który najprawdopodobniej był tutaj nauczycielem przed rokiem 1816. Po nim pracowali tutaj następujący nauczyciele: w latach 1816- 1824 Anton Prentki, w latach 1824-1826 Paul Matschieg, w latach 1826-1834

Pan Wilhelm Willenberg przekazuje burmistrzowi N. Urbańcowi namalowany przez siebie obraz ..Panorama Gogolina"

Anton Hellmann a od 1834 do teraz Johann Herrmann.

Johann Herrmann urodził się w 1810 roku w Kalinó­

wkach i w latach 1830-1833 uczęszczał do semina­

rium nauczycielskiego we Wrocławiu. Należy do gro­

na nauczycieli, którzy jako pierwsi ukończyli we Wro­

cławiu trzyletnie seminarium nauczycielskie. Gdy na­

uczyciel Herrmann podjął tutaj pracę to nie była to je­

szcze stała posada...".

Prowadzona od 1883 roku kronika zawiera corocz­

ne zapisy aż do roku szkolnego 1934/35. Są to przede wszystkim informacje o uczniach, nauczycielach oraz o szkolnych uroczystościach, ale kronika zawiera też bezcenne informacje dotyczące Gogolina i jego mieszkańców. Odnotowywano bowiem najważ­

niejsze wydarzenia z poszczególnych lat. Jest też odniesienie do wydarzeń na Śląsku a nawet do ważnych wydarzeń europejskich. Na kartach kroniki odnotowano radości i troski gogolińskich nauczycieli. Wyczuwa się klimat tamtych minionych czasów. Jakkolwiek od opisanych zdarzeń niekiedy upły­

nęło już ponad 100 lat, to patrząc na zapisane karty kroniki ulega się złudze­

niu, że to było tak niedawno.

Z treści kroniki wynika doniosła rola długoletniego gogolińskiego nau­

czyciela Johanna Herrmanna. Osobami bardzo zaangażowanymi w działal­

ność szkoły byli m.in. dr Bruno Hampel, Joseph Krzyza oraz Carl Wittek.

Kronika wymienia pracujących tutaj nauczycieli. Są też informacje doty­

czące posługi kapłańskiej pierwszego gogolińskiego proboszcza ks. Karola Lange, który przebywał tutaj w latach 1902-1926. Także wielokrotnie jest wymieniany jego następca ks. Joseph Bieniossek. W kronice odnajdujemy kilkadziesiąt nazwisk ówczesnych mieszkańców Gogolina, podaję w tym miejscu przykładowo tylko niektóre: Tkotsch, Tometzek, Jelitto, Bulla, Wie­

czorek, Krause, Porada, Przemuss, Sobotta, Gaida, Bonkosch.

Lapczina, Mlitz, Muller, Mnich, Płaczek, Rotter, Schampera, Haus- dorff, Cebulla, Zdechlik, Burczyk, Grutzner, Smykalla, Gabrisch, Blauth, Rygoll, Kusch, Poganietz, Bieniek, Gabor, Wilczek, Spallek, Adama- schek, Blacha, Kipka, Altaner, Stach, Kiwitz, Hartwiger, Wientzek, Krze- witza, Bomba, Konieczni, Knauerha- se, Bartoschek.

Osoba pisząca kronikę po części wstępnej (której zaledwie początek przedstawiono wyżej) zapisywała in­

formacje dotyczące poszczególnych lat. Na początku zamieszczano infor­

macje dotyczące szkoły a następnie wiadomości z terenu Gogolina i regio­

nu. Poniżej przedstawiam zapis sprzed dokładnie 100 lat, bo z 1899 roku:

"O szkole. Egzamin roczny został przeprowadzony 6 i 7 lutego przez po­

wiatowego inspektora szkolnego Weichersa z Leśnicy, w obecności probo­

szcza Schoebel z Otmętu. Uczestniczyli w nim również dr med. Hampel, Jo­

seph Krziza i Carl Wittek oraz kolegium nauczycielskie. Obecnych było 656 dzieci (...) w tym 579 z Gogolina, 43 ze Strzebniowa oraz 34 z Wygody. Ponie­

waż w ubiegłym roku dzieci było 652, zatem liczba uczniów zwiększyła się o 4.

Nowy rok szkolny został rozpoczęty z 657 dziećmi w ośmiu klasach. Obciąże­

nie poszczególnych klas znów było bardzo znaczne: klasa K- 91 dzieci, klasa IV - 111 dzieci, klasa Illb - 81 dzieci, klasa lila - 79 dzieci, klasa Ilb - 68 dzieci, klasa Ila - 87 dzieci, klasa Ib - 67 dzieci oraz klasa la - 73 dzieci. W tych okolicznościach powiatowy inspektor szkolny żąda rychłego zatrudnie­

nia dziewiątego nauczyciela. Przyjęcie nowych dzieci do szkoły odbyło się 5 kwietnia. Do końca czerwca przyjęto 118 nowych uczniów".

W dalszej części zapisu z 1899 roku są zawarte w telegraficznym skrócie informacje dotyczące spraw pozaszkolnych:

"O gminie. W lipcu uregulowano ustawowe sprawy związane z mieszka­

niami dla nauczycieli. 25 maja położono kamień węgielny pod budowę kato­

lickiego kościoła. Budowa postępowała szybko naprzód, tak, iż już 15 listopa-

(5)

da można było osadzić krzyż na wieży. W tej uroczystości wzięło udział dużo ludzi, pomimo iż pogoda nie była najlepsza, było mokro i zimno.

Dziedzic Guradze sprzedał swoje majątki hrabiemu Johannes von Fran- ken-Sierstorpff za 2,24 min M. Dzallas i Ackermann sprzedali junioro­

wi Cassierer swój zakład wapienniczy. Śląskie zakłady wapiennicze połączyły się ze sobą w jeden kartel z siedzibą w Opolu".

Z zawartego w kronice zapisu dotyczącego roku 1900 dowiaduje­

my się m.in., że 31 marca gogolińską szkołę opuścił nauczyciel Mel- zig, który udał się do Królewskiej Huty. Na jego miejsce przybył z Żyrowej nauczyciel Makiolka. 9 czerwca przybył do Gogolina jako dziewiąty nauczyciel Stolpe, urodzony w Zielonej Górze. 2 grudnia nauczyciel Strysch objął posadę nauczycielską w Żyrowej, a jego do­

tychczasową klasę przejął Bruno Kunisch z Kamionka. Z dalszej czę­

ści kroniki dowiadujemy się o dokonanej w 1900 roku rozbudowie szkoły:

"Po dziesięcioletnich pertraktacjach z zainteresowanymi, rozpo­

częto w marcu rozbudowę budynku szkolnego. 1 października po uprze­

dnim poświęceniu oddano przybudówkę do użytku. Przybudówka za­

wiera 2 duże sale lekcyjne (...), mieszkanie dla kierownika szkoły oraz 2 wygodne mieszkania dla samotnych nauczycieli. Roboty budowlane wykonał mistrz murarski Erich Klohs z Opola. Koszty rozbudowy wy­

noszą 18.098 marek i 77 fenigów, z czego jedną trzecią część musiał pokryć dziedzic. W tej kwocie nie są zawarte koszty wyposażenia dwóch nowych sal lekcyjnych. Dla pokrycia kosztów rozbudowy szkoły gmi­

na zaciągnęła kredyt w wysokości 11.000 marek, który musi spłacić z 4% odsetkami".

Kronika oprócz bieżących informacji zawiera także zapisy odno­

szące się do historii Gogolina, a także przedstawia dawne legendy.

Tłumacząc w 1883 roku pochodzenie nazwy Gogolin osoba pisząca kronikę wyprowadza ją od krzewów głogu. Widać więc, że spotykane aktualnie identyczne tłumaczenie pochodzenia nazwy Gogolina ma już swoją bardzo starą tradycję.

W 1892 roku zapisano w kronice starą legendę. Napisał wówczas kronikarz, że przed 50 laty pomiędzy Gogolinem a Karłubcem teren był zalesiony. Kiedy w tamtych czasach karczowano ten las, to drwale ze swoimi narzędziami podeszli też do rosnącej tam podwójnej sosny.

Zamierzali ją ściąć. Wtedy narzędzia zaczęły im same odskakiwać a oni poczuli jakby ich ktoś uderzył. Wpadli w trwogę i uciekli z tego miejsca. Drzewa tego nie ścięto i dotąd (jak pisze w 1892 roku autor

kroniki) stoi ono po lewej stronie drogi z Gogolina do Karłubca w 2/3 odległości pomiędzy tymi miejscowościami. Pobożne kobiety zawiesiły na tej podwójnej sośnie święte obrazki na pamiątkę zdarzenia sprzed kilku­

dziesięciu lat. Ilustracja do powyższej legendy została narysowana w kroni­

ce przy zapisie z 1913 roku, a więc dopiero po 21 latach.

W kronice znajdują się okolicznościowe zapisy związane ze śmiercią w 1888 roku cesarzy Wilhelma I i Fryderyka III. Wynika z nich, że w szkole z tej okazji odbyły się specjalne uroczystości. Dodać należy, że uroczyście obchodzono też urodziny panującego cesarza. Jako ciekawostkę można wska­

zać w tym miejscu, że do Kroniki wklejono oryginalne zaproszenie, z pro­

gramem uroczystości ("Eltemabend"), która odbyła się 23 stycznia 1908 roku w sali Moritza Hausdorfa z okazji urodzin cesarza Wilhelma II. Zapro­

szenie wydrukował Robert Seidel z Krapkowic.

Kronika zawiera też informacje związane z I wojną światową i odnoto­

wuje fakt powołania mieszkańców Gogolina do wojska. W latach 1914 i 1915 kronikarz wymienił tych, którzy w tej wojnie zginęli: "Schiotka Hein­

rich, Dawid Franz, Hojrichter Ernst, Kruś Hans, Kapitza Franz, Dworaczek Max, Skworc Stanislaus, Reinert Theodor, Ryrko Edmund, Harmansa Stani­

slaus, Kowalski Karl, Woytalla Vmzent, Krumpietz Karl, Raschowsky Ignaz, Piecha Joseph, Langer Stanislaus, WittekEmil, Cichon Paul, Woytaschek Jo- hann, Hahn Michael i Gaida Walter".

Po zapoznaniu się dotąd z zaledwie niewielką częścią kroniki można już stwierdzić z całą pewnością, że ta kronika staje się bardzo ważnym źródłem do poznania historii Gogolina. Poznanie zaś całej treści kroniki niewątpli­

wie bardzo wzbogaci naszą wiedzę na temat tego, co wydarzyło się w Gogo­

linie w latach 1883-1935.

Józef Szulc

(6)

ŚLUBOWANIE PIERWSZOKLASISTÓW W PSP NR 3 W GOGOLINIE

W dniu 29 października 1999 roku w Publicznej Szkole Podstawowej Nr 3 w Gogolinie odbyła się uroczystość ślubowania i pasowania na uczniów dzieci z klas la i Ib.

Zła Wróżka, która za to, że nie została zaproszona zaczarowała dzieci, którym "wyrosły"

żółte dzioby. Żółtodzioby, ażeby zrzucić złe zaklęcie za namową Dobrej Wróżki wyruszyły do czterech krain, by w każ­

dej z nich pokonać czekające na nie za­

dania. Przemierzając odległość pomię­

dzy krainami dzieci z wielką zawzięto­

ścią deklamowały: - "My jesteśmy żółto­

dzioby, denerwują nas te dzioby, więc staramy się zawzięcie, aby zrzucić złe zaklęcie".

Zadania i przeszkody dzieci pokona­

ły wyśmienicie i zostały odczarowane.

Nie zabrakło także uroczych wierszyków o tematyce szkolnej.

Dzieci złożyły ślubowanie i zostały pa­

sowane na uczniów.

Blasku uroczystości dodały zaprosze­

ni goście: zastępca burmistrza Julian Kuklewski, dyrektor Gminnego Zarządu Oświaty Teresa Pawliszyn oraz rodzice.

Wychowawczynie kl. la I Ib

PIERWSZE „I ŚWIĘTEGO

W dniu 3 grudnia 1999 r. Święty Mikołaj odwie­

dził dzieci ze Świetlicy Środowiskowej przy Urzę­

dzie Miasta i Gminy Gogolin. W tym dniu w świe­

tlicowej sali pod opieką wychowawczyni i pani psycholog na Św. Mikołaja oczekiwało około 50 dzieci.

W świątecznym nastroju pod pięknie przystro­

joną choinką ustawione były już mikołajkowe pre­

zenty, które nadeszły pierwszym transportem Św. Mikołaja.

Dzieci przygotowały zimowo-mikołajkowy wy­

stęp artystyczny. Mikołaj przybył i obdarował wszystkie dzieci paczkami.

Całą imprezę zaszczycił swoją obecnością zastępca burmistrza pan Julian Kuklewski, który

złożył wszystkim dzieciom serdeczne życzenia z okazji zbliżają­

cych się Świąt Bożego Narodzenia.

Dzieci zaś ze swej strony podziękowały Świętemu Mikołajowi za prezenty a panu burmistrzowi i całej Radzie Gminy za cało­

roczną opiekę i wszystkie miłe chwile, które mogą spędzać w Świetlicy Środowiskowej.

Marta Wióra

"Sprzątanie świata" w PSP nr 3

ŚWIAT WOKÓŁ NAS

Corocznie w akcji "Sprzątanie świata" stają miliony uczestników, a efektem akcji są nie tyl­

ko tysiące ton zebranych śmieci i odzyskanych surowców wtórnych.

Akcja "Sprzątanie świata" zmieniła atmosfe­

rę wokół sprawy odpadów i przyczyniła się do uchwalenia przez Sejm ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Zainspirowała do działania lokalne społeczności.

W tegorocznej akcji uczestniczyła również na­

sza szkoła - Publiczna Szkoła Podstawowa Nr 3 w Gogolinie. Uczniowie wszystkich klas przygotowali sobie narzędzia potrzebne do pra­

cy przy porządkowaniu terenów zielonych przy ulicy Krapkowickiej, terenu rekreacyjnego wo­

kół szkoły oraz boiska szkolnego oraz uporząd­

kowania przystanku autobusowego.

Uczniowie klasy VI i VIII przystąpili do kon­

kursu "Sprzątanie świata - Polska ’99", ogłoszo­

nego przez firmę "Frui-tella", wypełnili kupony konkursowe i odesłali na adres firmy. Pod ko­

niec października nadeszła informacja o zakwa­

lifikowaniu się obydwu klas do II etapu ogólno­

krajowego konkursu.

Aby spełnić oczekiwania organizatorów ucz­

niowie:

■ rozwiązali w zeszycie Trutt-tella zestaw ćwi­

czeń ekologicznych (np. krzyżówkę, ułożenie py­

tań o ekologii dla rodziców),

■ wykonali mapkę ekologiczną naj­

bliższej okolicy z zaznaczonymi miejscami dzikich wysypisk śmie­

ci i przedstawią ją burmistrzowi,

■ przygotowali opis przeprowadzo­

nych przez klasę zadań konkurso­

wych.

Zadaniem dodatkowym było zorganizowanie spotkania z rodzi­

cami, na którym dzieci przedsta­

wiły inscenizację "Sąd nad śmie­

ciarką" oraz wręczyły rodzicom ulotki z informacjami dotyczącymi odpadów i recyklingu.

Hasło, które towarzyszyło na­

szemu spotkaniu, brzmiało:

"Chcemy, aby młodzież i do­

rośli myśleli o ekologii nie tylko podczas dni „Sprząta­

nia świata”.

Opiekunowie:

Kinga Kaptur - naucz, biologii Andrzej Halski - naucz, w.f.

(7)

21 grudnia br. Jan boczoi spotkał w S/7 ze

NOWY TOMIK WIERSZY JANA GOCZOŁA

KOSMOSU PESTKA ZIELONA

Opolski poeta Jan Goczoł wydał swój szósty tomik wierszy. Nosi on tytuł “Zapisy śladowe" i jak wszystkie poprzednie - poczynając od "Topografii intymnej" - wyrósł on z ducha śląskiej kultury.

"Wziął się" ze śląskiej ziemi, która jest ziemią rodzinną poety. Ślązaka z dziada pradziada, syna cieśli z Rozmierzy, wsi położonej blisko Strzelec Opolskich.

Wiersze Jana Goczoła są lirycznym zapisem jego wewnętrznych przeżyć do dziś umocowanych w rodzinnej wsi, z której przecież tak dawno wyszedł, ale do której wciąż - dosłownie i w przenośni w swoich wierszach - wraca. Bo - jak twierdzi - "dom rodzinny to dla nas środek świata, poprzez który widzimy cały świat". Wiersze Jana Goczoła, będące świadectwem tej ziemi i tych ludzi, mają przecież uniwersalistyczny charakter.

Poeta i tłumacz Jan Goczoł to cała "kulturowa instytucja" Śląska Opolskiego. Między innymi był inicjatorem założenia miesięcznika "Opole" i przez wiele lat redaktorem naczelnym tego pisma. Od czasu do czasu pisuje też do naszej "Panoramy Ziemi Gogolińskiej" felietony z cyklu “Przystanek Gogolin". Niżej drukujemy jeden tekst z tego cyklu - żałujemy tylko, że brak czasu nie pozwala mu na stały kontakt z naszą redakcja. Jest prezesem Opolskiego Towarzystwa Kulturalno-Oświatowe­

go i bardzo częstym gościem Gogolina. Bywa w naszej bibliotece na spotkaniach z czytelnikami (ostatnie takie spotkanie zaplanowano na 21 grudnia br.) a także na imprezach kulturalnych. "Mam w Gogolinie wielu przyjaciół i czuję się tu, jak u siebie w domu" - mówi Jan Goczoł, któremu z okazji wydania kolejnej książki poetyckiej składamy serdeczne gratulacje a wielbicieli jego talentu zapra­

szamy do lektury nowych wierszy tego wybitnego poety.

Taki tytuł nosi wydana kilka dni temu nowa książka poetycka Tadeusza Soroczyńskiego, który w roku 1994 zainaugurował cykl spo­

tkań autorskich w Bibliotece Miejskiej w Go­

golinie. Od tego czasu (a także i wcześniej) był on u nas częstym gościem, jako iż z racji funkcji i działalności zawodowej (jest wice­

prezesem OTKO i przez wiele lat kierował Wydziałem Kultury UW w Opolu) uczestni­

czył we wszystkich poczynaniach kulturalnych Gogolina.

Tak o poezji T. Soroczyńskiego napisał Jan Goczoł: "Odważna szczerość, zaufanie powie­

rzone poetyckiemu słowu, czynią z tych wier­

szy rzadko dziś spotykaną manifestację siły sprawczej tego słowa".

Gratulując naszemu przyjacielowi ósmego już z kolei tomiku poetyckiego, życzymy mu jak najrychlejszego powrotu do zdrowia.

(szaf)

Wiem, że adres tego felietonu wielu Czytelni­

kom skojarzyć się może z tytułem serialu telewi­

zyjnego "Przystanek Alaska" - bezpretensjonal­

nej filmowej opowieści o dniu codziennym mało­

miasteczkowej społeczności na północnych pery­

feriach Ameryki. Taki film o codzienności Gogo­

lina wyobrazić sobie też potrafię (co najmniej kil­

kunastu ze znajomych mi Gogolinian z pewnością stać by się mogło wyraźnymi fabularnymi posta­

ciami tego rodzaju opowieści).

Ale, póki co, o przystanku myślę tu inaczej, i metaforycznie również, ale i, nasamprzód, bar­

dzo dosłownie i konkretnie - o przystanku kolejo­

wym GOGOLIN na trasie kolejowej z Opola do Kędzierzyna. W podróży pociągiem przystawałem tu dziesiątki, a może i setki razy. W drodze z Opo­

la przystanek ten zapowiadał przesuwający się za oknem wagonu widok stadionu, który przez kilka lat przywoływał mi nazwisko bodajże najlepsze]

w Polsce szczypiornistki Ingi Krause, w drodze powrotnej - widok starych pieców wapiennych, a tuż przed dworcem, od późnych lat sześćdziesią­

tych, pomnik piosenkowych Karolinki i Karlicz­

ka, również, jak piece, wapienno białych.

Biały i szary kurz na przyduszonych domach - tak przez lata całe widziałem Gogolin w mojej wy­

obraźni. Później zaś, już w podróżach samocho­

dowych, wrażenie to poszerzyło się o dodatkowe - o wrażenie miasteczka zbudowanego wzdłuż

dwóch przeciągów - kolejowego, z północy na po­

łudnie, oraz szosowego, z zachodu na wschód.

Szczególnie w miejscu, w którym główna droga- ulica krzyżuje się z torami kolejowymi, to prze- płaszające wydmuchowisko zdawało się być o każdej porze dnia deprymująco odczuwalne.

Nie ciągnęło mnie więc do zatrzymywania się w tym, peryferyjnym, co prawda, ale przecież w moim dawnym rodzinnym powiecie strzeleckim, miasteczku. W tamtych latach właściwie tylko raz miałem swój powód, by koniecznie, z ciekawością i nadzieją, do Gogolina pojechać. Chciałem tam odszukać młodego a już wzbudzającego uwagę niezwykłymi pracami artystę, Zygberta Poradę; pojechałem z zamia­

rem pozyskania go do współpracy, jako grafika, z miesięcznikiem "Opole".

Zygberta odnalazłem w małym domu przy ulicy Strzeleckiej; propozycję moją przyjął i przez kilka lat nadawał wygląd plastyczny naszemu czasopismu (potem wyjechał do Niemiec - jak wielu innych utalentowanych Ślązaków wessał go Za­

chód, atrakcyjny materialnie, ale prze­

cież i duchowo swoją - wówczas tutaj prawie niedostępną - swobodąpodróżo-

wania i zwiedzania świata).

Tak, Zygbert Porada w tamtym daw­

nym Gogolinie mógł nie mieć czym od­

dychać, możnaby też powiedzieć, że nie pasował do tamtego szarego, przysypa­

nego pejzażu.

Dzisiaj by tu chyba był u siebie w domu - mogę go sobie wyobrazić na spo­

tkaniu literackim w Bibliotece Miejskiej, albo przy rundzie piwa w firmowej piw­

niczce "Okocimia" (od dawna nie od­

kryłem piwiarni tak przyjaznej dla prawdziwego smakowania piwa - właściwe szkło, właściwy spo­

sób nalewania, właściwy zakątek na piwne roz­

mowy!).

Tak, PRZYSTANEK GOGOLIN to jest dzisiaj miejsce, w którym ciągnie do rozmowy o czymś o wiele istotniejszym, niż o byle czym. Bo to jest - nie tylko patrząc na mapę - sam środek Śląska.

Zaś Śląsk dla jego mieszkańców - przynajmniej dla bardziej wrażliwych - to sam środek świata.

Czego tłumaczyć nie trzeba, bo i nie sposób.

(8)

Swaczyna ’99

W Zakrzowie bawiono się

znakomicie

Adios XX wiek,

nie bez żalu ci mówimy "do widzenia", lecz zanim już pójdziesz precz,

nie doczekasz się za wszystko rozgrzeszenia.

Dziadek słuchał kiedyś radia na kryształki i rowerem jeździł na drewnianych felgach.

Przez dwie wojny zamiast leżeć u stóp babci wraże siły sprzed ojczyzny wrót odpierał...

Wiatr historii rozwiał wreszcie czarne chmury, lecz wolności nam świeciła nie ta gwiazda, nie mogliśmy dalej ciągnąć tej chałtury bez fałszywych tonów zabrzmial znów glos radia

Adios XX wiek,

nie bez żalu ci mówimy "do widzenia", lecz zanim pójdziesz precz,

nie doczekasz się za wszystko rozgrzeszenia.

Taką oto piosenkę śpiewał na “Swaczynie" w Zakrzowie popularny

"Nasz Francik" z opolskiego Radia. Piosenkę ochoczo podjęła cała sala i wszystko byłoby "OK", gdyby "Nasz Francik", czyli Eugeniusz Kaniok"

nie napisał tej piosenki o cały rok za wcześnie. Wiek XX żegnać będzie­

my dopiero za rok, ale w niczym to nie przeszkadzało, by w Zakrzowie na tradycyjnej śląskiej Swaczynie bawić się znakomicie.

Sala w remizie strażackiej pękała w szwach; na stołach (to już tradycja śląskich swaczyn) półmiski z ciastami i kołaczami. Obok nich dzbanki z kawą. Były też krupnioki, żymloki i swojskie salcesony. Bo tak przed laty częstowano gości w niedzielne popołudnia, kiedy to zbierano się w wiej­

skich chatach, aby "poswaczyć" - czyli porozmawiać w gronie krewnych, przyjaciół i znajomych.

Dożywałby dzisiaj być może ten piękny zwyczaj swych ostatnich dni, gdyby nie tacy ludzie, jak Jerzy Lipka, Marta Świentek czy niezapomnia­

na Anna Mitko, którzy "swaczynę" postanowili przed kilku laty na nowo wskrzesić do życia. Za ich to właśnie i im podobnych sprawą przed paru laty zorganizowano w gminie Gogolin pierwszą publiczną swaczynę.

A potem spotykano się w każdej wiosce naszej gminy.

Jak mnie pamięć nie myli jesienią 1993 roku w Zakrzowie "swaczono"

juz raz wspólnie z mieszkańcami Dąbrówki.

Tym razem "swaczynowych" gości zabawiał zespół muzyczny “Dwa fyniki" i wspomniany już "Nasz Francik", który na imprezy gogolińskie

przyjeżdża bardzo często, jako iż (jak sam twierdzi) ma tu wielu przyja­

ciół.

Grata też, działająca przy UMiG, Młodzieżowa Orkiestra Dęta pod dy­

rekcja Czesława Sokalskiego i Zespół "Akord". Wielkimi brawami przyję­

te zostały artystyczne popisy zakrzowskich dzieci. Uczniowie ze Szkoły Podstawowej rozbawili gości spektaklem uwspółcześnionej "Balladyny”

(o Niemcu, co przyjechał do Zakrzowa żony szukać) zaś miejscowe przed­

szkolaki popisowo zaśpiewały "Karolinkę" i "Przedszkolaki maszerują".

A na koniec cała sala zaśpiewała:

"Niech żyje Gogolin, nasz gród!

Stolica wszystkich cnót.

W robocie czy to w zabawie,

Nasz Gogolin nigdy nie da się Warszawie!".

(szaf)

WIZYTA

W SCHONGAU

W dniach od 3 do 6 grudnia br. odbywało się w Schongau spotkanie przedstawicieli miast partnerskich tego położonego u stóp Alp bawarskiego miasteczka. Do grona przyjaciół Schongau od paru lat zalicza się rów­

nież Gogolin. Nasze związki z tym miastem datują się od roku 1990 i zaowocowały podpisaniem oficjalnego porozumienia o współpracy i part- nerstw . I nie ograniczają się one jedynie do kurtuazyjnych wzajemnych wizyt i spotkań. Najlepszym przykładem więzi emocjonalnych, jakie za­

wiązały się pomiędzy naszymi miastami, może być przykład spontanicz­

nej i bezinteresownej pomocy, z jaką ze strony władz i mieszkańców Schon­

gau spotkaliśmy się podczas wielkiej powodzi w roku 1997.

Stałe kontakty z Gimnazjum w Schongau utrzymuje nasze Liceum Ogól­

nokształcące, wzajemnie odwiedzają się grupy młodzieży obu miast, go­

ścimy sportowców i zespoły artystyczne... Mamy w Gogolinie ulicę Przy­

jaciół Schongau; w Schongau zaś jest Gogoliner Strasse.

O planach współpracy miast partnerskich w roku 2000 rozmawiali w Schongau przedstawiciele Abingdon (Anglia), Colmar (Francja), Lucca (Włochy), Sint-Niklaas (Belgia) i Gogolina. Reprezentowali nas burmistrz Norbert Urbaniec, przewodniczący Rady Miejskiej Piotr Czok i radny Ka­

rol Sławik.

Wiele też mówiono o integracji młodzieży w ramach Unii Europej­

skiej, co skłoniło naszego burmistrza do zaproszenia właśnie młodzieży z wszystkich uczestniczących w konferencji krajów na tydzień do Gogo­

lina. Nie jest jeszcze sprecyzowany termin zaproszenia ani liczba go­

ści, wiadomo jednak, że koszty tego spotkania dofinansuje Unia Euro­

pejska. Otwarty jest również program tematyczny tego ewentualnego spotkania w Gogolinie

Burmistrz Norbert Urbaniec skierował także na ręce władz Schongau zaproszenie do udziału w imprezach kulturalno-artystycznych, które będą miały miejsce w Gogolinie w roku 2000: Wojewódzki Przegląd Orkiestr Dętych (10-11.06), Święto Piwa "Kufelek 2000" (13.08), Gogoliński Żniw- niok (03.09).

(9)

Zachowania

A Świąteczne zwyczaje

domowe

Młodzież w ogromnej swej większości przywiązuje duże znaczenie do tradycji. Potrzebę podtrzymywania starodawnych zwyczajów uzasadnia naj­

częściej tym, że "zwyczaje umacniają więź rodzinną i narodową". Przywią­

zanie znaczenia do zachowania tradycji wyrażane bywa bardzo konkretnie:

"zapatrzeni w świeczki choinkowe przeżywaliśmy coś bardzo tajemniczego i pięknego - jakąś ulotną chwilę narodzin całego świata...".

"Dzielenie się opłatkiem jest to stary rytuał religijny, pod którego poję­

ciem rozumiemy życzenia radości: zgody w tak radosnym dniu, w którym urodził się Pan Jezus. Podczas tego obrzędu panuje zgodna i radosna atmo­

sfera rodzinna, w czasie której każdy składa drugiej osobie życzenia".

Wiele zwyczajów podtrzymuje się głównie ze względu na dziecko. Wzrost pozycji i praw dziecka prowadzi do tego, że jego osobista aktywność wnosi pewne zmiany w domowych zwyczajach, przenosząc wzory zachowań z przedszkola, ze szkoły, kręgu rówieśników.

Zdarza się, że rodzice nie są skłonni do wprowadzenia do domu niektórych zwyczajów np. łamania się opłatkiem w wieczór wigilijny. Spotkałem się wielokrotnie z podobną sytuacją. W takich przypadkach bywa, że młodzież postanawia wprowadzić ten zwyczaj w przyszłej swej rodzinie, gdy ją kie­

dyś założy. Jedna z uczennic napisała a ankiecie: "Ten zwyczaj jest bardzo piękny. Tak mi się podoba, że muszę go wprowadzić do mojej rodziny, jak wyjdę za mąż. Tylko nie rozumiem, dlaczego ludzie łamią się opłatkiem tylko raz w roku. Myślę, że powinni to robić zawsze wtedy, kiedy chcą sobie szczególnie mocno okazać, że się kochają".

Młodzież podkreśla duże znaczenie domowej tradycji dla wychowania w rodzinie. W pierwszym rzędzie odnosi się to do roli matki, ponieważ wła­

śnie od niej oczekuje się kompetencji i poczucia odpowiedzialności za kli­

mat domowych świąt i uroczystości, a także za ich kształt materialny. Jeżeli matka (lub babka) oczekiwań tych nie spełnia, to zdarza się, że pokolenie najmłodsze (głównie córki) usiłuje, z różnym zresztą skutkiem, wprowa­

dzić do domu symboliczne zachowania świąteczne, zaobserwowane w ro­

dzinach kolegów lub koleżanek.

Świętujący uczestnicy i realizatorzy zwyczajów pomimo ich "domowo- ści" nie mają poczucia wyobcowania kręgu rodzinnego ze zbiorowości szer­

szych. Świadomość powszechności praktykowanych zwyczajów, potwier­

dzana między innymi przez radio i telewizję, daje poczucie łączności z in­

nymi rodzinami w kraju i poza jego granicami.

Pomimo zamknięcia zwyczajowości w ścianach rodzinnego domu, sta­

nowi ona duchowy pomost łączący rodziny, środowiska, różne warstwy spo­

łeczne, a nawet rożne kraje, a w szczególności zaś jest ona duchowym łącz­

nikiem pomiędzy rodzinami w naszym własnym kraju,

Stwarza to szansę utrzymania związku wartości rodzinnych z wartościa­

mi religijnymi, z którymi na przestrzeni wieku stanowiły one organiczną jedność.

Młoda matka w ankiecie dotyczącej Świąt Narodzenia Pana stwierdza:

"sprawia mi ogromną radość to, że będę mogła wzbogacać swoje dziecko o te doznania, które sama przez wiele lat odczuwałam i odczuwam w czasie wspólnego obchodzenia Świąt Bożego Narodzenia. Niech więc i ono za­

chwyca się urokiem rozjaizonej w wigilijną noc choinki, niech wierzy w św.

Mikołaja, niech na zawsze zapamięta prześliczne słowa i melodię naszej polskiej kolędy:

"Podnieś rękę Boże Dziecię, Błogosław Ojczyznę miłą

W dobrych radach, w dobrym bycie Wspieraj jej siłę swą siłą

Dom nasz i majętność całą 1 wszystkie wioski z miastami".

Opracował: Henryk Karol Mazur

Prawo na co dzień

Przepisy nowej ustawy o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa przewidują również kilka sytuacji, w których - mimo niezdolności do pracy - zasiłek chorobowy z różnych powodów pracownikowi nie przysługuje.

W myśl art. 92 k.p. za czas niezdolności do pracy wskutek choroby lub odosobnienia w związku z chorobą zakaźną - trwającej łącznie do 35 dni w ciągu roku kalendarzowego - pracownik zamiast zasiłku chorobowego otrzymuje od pracodawcy wynagrodzenie. Wynagrodzenie to otrzymuje w wysokości przysługującego zasiłku lub w wyższej wysokości, jeśli układ zbiorowy pracy albo regulamin wynagradzania przewiduje wyższe wyna­

grodzenie z tego tytułu. Wynagrodzenie to przysługuje jednak pracowni­

kowi jedynie wówczas, jeżeli spełnia on te same warunki, jakie są wyma­

gane do nabycia prawa do zasiłku chorobowego. Okresy otrzymywania wynagrodzenia za czas choroby wlicza się do okresu zasiłkowego, skra­

cając okres zasiłkowy o czas pobierania wynagrodzenia.

Zasiłek chorobowy nie przysługuje za okres niezdolności do pracy przy­

padającej w czasie urlopu bezpłatnego oraz urlopu wychowawczego.

Nie przysługuje on także w przypadku tymczasowego aresztowania lub otrzymania kary pozbawienia wolności, z wyjątkiem sytuacji, w których prawo do zasiłku wynika z ubezpieczenia chorobowego osób wykonują­

cych odpłatnie pracę na podstawie skierowania do pracy w czasie odby­

wania kary pozbawienia wolności lub tymczasowego aresztowania.

Pracownika pozbawia się prawa do zasiłku, jeżeli jego niezdolność powstała w wyniku umyślnego przestępstwa iub popełnienia wykrocze­

nia. Niezdolność ta powinna być jednak następstwem nie jakiegokolwiek wykroczenia lub przestępstwa, lecz umyślnie popełnionego przez pra­

cownika. Jeżeli więc niezdolność do pracy nastąpi w wyniku nieumyślne­

go wykroczenia lub przestępstwa, zasiłek chorobowy będzie pracowniko­

wi przysługiwał. Okoliczność, że niezdolność do pracy została spowodo­

wana umyślnym wykroczeniem lub przestępstwem, stwierdza się na pod­

stawie prawomocnego orzeczenia sądu. W omawianym przypadku zasi­

łek chorobowy nie przysługuje przez cały okres niezdolności do pracy.

W przypadku, gdy niezdolność do pracy spowodowana została nadu­

życiem alkoholu, to w sposób surowszy niż w dotychczasowych przepi­

sach - ustawa przewiduje, że pracownikowi nie przysługuje zasiłek cho­

robowy przez pierwsze 5 dni niezdolności do pracy.

Pracownikowi wreszcie nie przysługuje zasiłek, jeżeli zaświadczenie lekarskie zostało sfałszowane.

Wysokość zasiłku

Wysokość miesięcznego zasiłku chorobowego została utrzymana na dotychczasowym poziomie i wynosi generalnie 80% podstawy jego wy­

sokości.

Miesięczny zasiłek chorobowy wynosi 100% podstawy jego wymiaru, jeżeli niezdolność do pracy:

- przypada w okresie ciąży,

- powstała wskutek wypadku przy pracy, choroby zawodowej lub w wy­

padku w drodze do pracy lub z pracy,

- trwa nieprzerwanie ponad 90 dni, począwszy od 91 dnia tej niezdol­

ności.

Okres pobierania zasiłku

Zasiłek chorobowy przysługuje przez okres niezdolności do pracy z powodu choroby lub niemożności wykonywania pracy, nie dłużej jednak niż przez okres 6 miesięcy, a jeżeli niezdolność do praca spowodowana została gruźlicą - nie dłużej niż przez 9 miesięcy.

Do okresu zasiłkowego wlicza się wszystkie okresy nieprzerwanej nie­

zdolności do pracy, jak również okresy niemożności wykonywania pracy w wyniku decyzji wydanej na podstawie przepisów o zwalczaniu chorób zakaźnych albo o zwalczaniu gruźlicy lub leczenia w stacjonarnym zakła­

dzie uzależnienia alkoholowego. Do okresu zasiłkowego wlicza się rów­

nież okresy poprzedniej choroby, jeżeli niezdolność do pracy była spowo­

dowana tą samą chorobą, a przerwa między ustaniem poprzedniej i po­

wstania ponownej niezdolności do pracy nie przekraczała 60 dni.

Jeżeli po upływie okresu zasiłkowego pracownik jest nadal niezdolny do pracy z powodu choroby, a dalsze leczenie lub rehabilitacja wskazują odzyskanie zdolności do pracy, okres zasiłkowy może ulec przedłużeniu - nie dłużej jednak niż na 3 miesiące. O przedłużeniu okresu zasiłkowego orzeka, na wniosek lekarza leczącego, lekarz orzecznik ZUS.

Mecenas

(10)

Joachim Gebauerpo swoim ojcu przejął pracownię i dłuta rzeźbiarskie

Posłuchaj tego opadania kory święci utoczeni z drewna starzeją się posłuchaj tego wnikania w twarde drewno święci wrzeżbieni w pejzaż garbią się

To jest drewno lipy a to jest dłuto niewymyślne a to są ręce do krojenia Chleba przydatne twarde jak drewno i sękate jak drewno złożone do modlitwy obejmują czas

(...)

To jest wchodzenie w mioaną lipę zdejmowanie gałęzi zdejmowanie kory to jest obłaskawianie drzewa

uciszanie lasu uciszanie ptaków'

K. Szafarczyk

„Zamyślenia nad drewnianymi świętymi"

K__________________________________________

W Górażdżach zarabianie na chleb od dziesiąt­

ków lat związane było z kamieniem i wapnem. W miejscowych kamieniołomach i wapiennikach pra­

cowali dziadkowie, petem ich synowie, a potem jeszcze wnuki. Rolników było niewielu; dwa lub trzy gospodarstwa. Miały więc Górażdże swoją specyfikę zgoła proletariacką: ludzie pracowali tutaj ciężko i zmagali się z kamieniem wapien­

nym, który stanowił bogactwo tej ziemi, ale też sprawiał, że wszystko właśnie temu bogactwu było podporządkowane. Praca była dla wszystkich, więc nie szukali jej na "saksach" i choć robota, zwłaszcza skalników, lekka nie była, nie psioczy­

li zbyt głośno na swój los. Przywykli do niej i do krajobrazu z piecami wapienniczymi.

Z wapiennikami związali się także Gebauero- wie, Ślązacy do pokoleń zasiedzieli na gogoliń­

skiej ziemi. Dziadek Gebauer jeszcze przed woj­

ną do pracy w wapiennikach dojeżdżał na rowe­

rze z rodzinnej Malni. Kiedy ożenił się z rodowi­

tą górażdżanką osiadł w Górażdżach już na stałe.

Jego syn Wiktor, jak zdecydowana większość chłopaków z przedwojennych roczników, też upa­

trywał swoją przyszłość z miejscowymi zakłada­

mi. Do szkoły chodził niemieckiej a powojenne kursy repolonizacyjne nie dawały tutejszym Ślą­

zakom "glejtu" na awanse społeczne czy zawodo­

we. Najął się więc do pracy w Zakładach Wapien­

niczych i doczekałby się tam renty czy emerytury, gdybj nie "duch niespokojny" i wtedj jeszcze nie

Wiktor Gebauer w swojej pracowni.

i

Wiktor Gebauer określone i sprecyzowane ar­

tystyczne ciągoty. Od dziec­

ka miał lekką rękę do ryso­

wania. Po pracy więc, inaczej niż rówieśnicy, którzy wie­

czory spędzali przy piwie w miejscowym barze, ślęczał nad kartką papieru i doskonalił się w rysunku lub kawałkom drewna nadawał całkiem udane ludzkie po­

stacie. W pracy w zakładowych warsztatach miał kontakt z drew­

nem, więc szybko nauczył sięjego struktury i podatności na rzeźbiar­

skie dłuto. A kiedy jego umiejęt­

ności odkrył któryś z proboszczy z niedalekiej parafii i powierzył mu wykonanie drewnianej rzeź­

by dla swojego kościoła, młody Wiktor wiedział, że pora najwyższa, by nowym "fachem" zająć się poważnie i profesjonalnie. Już kilka lat wcześniej przełomowym okazał się kontakt z pochodzący­

mi z Istebnej profesorami Akademii Krakowskiej Wałachem i Konarzewskim. Zwłaszcza ten drugi odkrył Wiktorową "bożą iskrę" i przygarnął go pod swoje skrzydła. I tak jak to dawniej bywało pro­

fesor Konarzewski, uznana już wtedy sława rzeź­

biarska, przyjął młodego adepta do swojej pra­

cowni, gdzie ten "terminował" u mistrza. Z tam­

tych lat pięćdziesiątych pochodzą też pierwsze re- alizacje rzeźbiarskie, wykonywane na zlecenie Kościoła, początkowo sygnowane przez profeso­

ra, później już własne. Kiedyś opowiadał, że tam­

ten czas to była "jego osobista droga do Kościo­

ła". Po II Soborze Watykańskim gwałtownie wzro­

sło zapotrzebowanie na tzw. ołtarze posoborowe (związane to było ze zmianą liturgii: kapłan pod­

czas nabożeństwa zwrócony twarzą do wiernych) co spowodowało, że na­

wiązał wiele osobistych kontaktów z ludźmi Ko­

ścioła.

"Ojciec skompleto­

wał całkiem niezłą jak na tamte czasy bibliote­

kę - mówi po latach syn Joachim. Były książki i albumy malarskie i z dziedziny historii sztu­

ki. Niemieckie i polskie.

Były też wiersze Ei- chendotffa. Książki ku­

pował ojciec, ale także

I

i

przywozili je mu księża, którzy z racji licznych za­

mówień, często przebywali w naszym domu".

Wiktor Gebauer już do końca swego życia zajmo­

wał się sztuką sakralną. Jego ołtarze, rzeźbione w drew­

nie lipowym ("Takjak u mi­

strza Wita Stwosza" - żarto­

bliwie mówi dziś jego syn Joachim) są ozdobą wielu kościołów na Śląsku Opol­

skim. Spotkać je można w Łączniku, Chróścinie Opol­

skiej, Białej Prudnickiej, Kamieniu Śląskim... W kościele górażdżańskim znajduje się, wykonany jeszcze dla miejscowej kaplicy, krzyż i postać Madonny. Miał też w swoim dorobku (niezbyt co prawda liczne) kościelne malowidła ścienne. Je­

den z takich wielkich fresków zdobi do dziś ścia­

ny kościoła gdzieś pod Gryfinem.

W specyficznej atmosferze sztuki, jaka pano­

wała w domu przy ulicy Głównej, wyrastał syn pana Wiktora, Joachim. Od wczesnych lat "bu­

szował" w ojcowej pracowni, a tam w każdym zakamarku rysunki, szkice, sterty drewna lipowe­

go. I ostre jak brzytwa narzędzia... Przed nimi oj­

ciec zawsze ostrzegał, jako że o bolesne skale­

czenie nie było trudno. Nie odstraszyło to małego Joachima od prób dłubania w drewnie.

Do pójścia jednak w ślady ojca daleka była droga. Od wczesnych co prawda lat dziecinnych przejawiał zdolności plastyczne, ale odziedziczo­

ny talent ("wyniosłem to w genach" - mówi dzi­

siaj) to było za mało, aby myśleć poważnie o przy­

szłych sukcesach zawodowych w tej sferze. Tak jest zresztą z każdą działalnością artystyczną - dojście do profesjonalizmu poprzedzone musi być solidną edukacją. Dla chłopaka z Górażdży rzecz to niemal nieosiągalna. W szkole na lekcjach ry­

sunków nie miał sobie równych. I być może po­

przestałby na piątkach z zajęć plastycznych w szkole podstawowej, gdyby nie Dom Kultury, który mądrzy szefowie Zakładów Cementowych pobudowali w Górażdżach. Działały tam różne sekcje, w tym również ognisko plastyczne, które prowadziła pani Waltrauda Wicher, późniejsza laureatka wojewódzkiej nagrody dla najlepszych animatorów kultury. Znalazł tam Joachim praw­

dziwe ujście dla swojego talentu. Pani Waltrauda, absolwentka opolskiego Liceum Plastycznego ("to

(11)

byt dla mnie w tamtych czasach prawdziwy auto­

rytet" - opowiada dziś pan Joachim), nauczała rze­

czy podstawowych, ale niezbędnych: gruntowa­

nia płócien, doboru farb i pędzli, perspektywy i podstaw anatomii.

- "Zrozumiałem wtedy, że "wielka sztuka" to nie sprawa gabarytów i tematyki - niewielka mar­

twa natura, patera z owocami, wazon, sprzęty do­

mowe przeniesione na płótno mogą spełniać wszelkie walory artystyczne, stawiane przed sztu­

ką i jej twórcą".

Uczyła pani Wicher podstaw warsztatowych a także zachęcała do samokształcenia teoretyczne­

go. Wertował więc ojcową bibliotekę, gromadził albumy i dostępne podręczniki. Uczył się Rodena i van Gogha, wielkich mistrzów Renesansu i im­

presjonistów, Sezanne'a i wyrafinowanego rysun­

ku Picassa.

Po ukończeniu Liceum Ogólnokształcącego próbował dostać się do krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Nie udało się, ale niedługo po­

tem na zdolnego chłopaka z Górażdży zwrócił uwagę opolski artysta rzeźbiarz Adolf Panitz, kie­

dy pod jego kierunkiem szlifował swoje plastycz­

ne talenty w ognisku plastycznym w Opolu. -

"Panitzowi zawdzięczam bardzo wiele - mówi.

- Ten niepośledni artysta ukierunkował mnie osta­

tecznie. Bywałem u niego w domu, wiedliśmy wie­

logodzinne dysputy, które nie mogły nie wywrzeć wpływu na takiego młodego chłopaka, jakim by­

łem wtedy.”

Był to czas, kiedy przyszłego fachu uczył się w pracowni u ojca. Pomagał wtedy czynnie przy realizacji kolejnych zamówień na rzeźby sakral­

ne. Kiedy ojciec umarł, było to w roku 1987, sa­

modzielnie ukończył ołtarz dla kościoła w Białej Prudnickiej. Widać nieźle poradził sobie z tym zadaniem, bo od tej pory samodzielnie wykonał

wiele ołtarzy i rzeźb sakral­

nych. Ale nie tylko: jako pro­

fesjonalista ma w swoim do­

robku prace wykonane dla różnych zleceniodawców.

Jego autorstwa jest również wykonana na zamówienie Urzędu Miasta i Gminy Go­

golin statuetka Karolinki, przyznawana za zasługi dla Gogolina i gminy.

"Żyję dziś z rzeźbienia i nie mogą nie mieć dla mnie znaczenia kontakty ze środo­

wiskiem artystycznym. Nie tylko zresztą opolskim, do którego mi najbliżej. Tak po­

kierował mną kilka lat temu los, że na parę lat osiadłem we Wiedniu. Zawdzięczam to w dużej mierze Panitzowi, gdyż znalazłem się tam nie­

jako za jego namową i porę­

czeniem. Zaprzyjaźniłem się w Wiedniu z architektem Kar­

lem Hagenauerem, synem i bratankiem słynnych twór­

ców secesji wiedeńskiej - rzeźbiarzy Karla i Franza Hagenauerów. To on sprawił, że poznałem środowisko wie­

deńskiej Akademii Sztuk Pięknych i Wyższej Szkoły Sztuk Stosowanych. A byli wśród nich artyści ta­

kiej miary jak profesor Awramidis, Bruno Giron- coli, profesor Bertoni czy Michaelangelo Pisto- letto. W otwartym domu Karla spotykali się lu­

dzie z pierwszych stronic wiedeńskich gazet. Nie ukrywam, że wiele dla siebie z tych kontaktów wyniosłem ",

Pobyt w Wiedniu zaowocował też całkiem no­

wymi doświadczeniami artystycznymi. Na pod­

stawie pozostawionych przez mistrzów Hagenau­

erów projektów, rycin, rysunków i szkiców wy­

konał szereg rzeźb w drewnie i gipsie, które później (sygnowane jako pochodzące z pracowni Hagenauerów) wystawiane były w wiedeńskiej galerii.

Joachima Gebauera zastałem przy pracy nad monumentalną wręcz postacią ukrzyżowanego Chrystusa. Stanowi ona końcowy element za­

mówienia dla kościoła w Mosznej. Surowa je­

szcze, "nieoszlifowana" rzeźba robi wrażenie:

namacalnie wręcz widać zmaganie się artysty z materią, z drewnem lipowym.

- "Drewno lipowe najbardziej się nadaje do rzeźbienia. Ma właściwą do tego strukturę i daje wielkie możliwości kompozycyjne. Takich możli­

wości nie da nam kamień, nie dadzą też odlewy.

Drewno tak w ogóle to bardzo wdzięczny ale chy­

ba najtrudniejszy materiał rzeźbiaraski. Trzeba

posiąść umiejętność gubienia jego naturalnych defektów. I nie znosi żadnej fuszerki."

Pan Joachim ma dwie córki - uczennice góraż- dżańskiej Szkoły Podstawowej. I obie wykazują uzdolnienia artystyczne: Joasia po ojcu odziedzi­

czyła talent plastyczny, Martę interesuje muzyka.

Może rośnie w Górażdżach kolejne pokolenie, które (z pełnym szacunkiem dla śląskich tradycji

"konkretnego" zawodu) zrealizuje się w profesjach artystycznych i inteligenckich?...

Krystian Szafarczyk

(12)

VI WOJEWÓDZKI KONKURS JĘZYKA NIEMIECKIEGO

W dniu 20 listopada br. w Publicznej Szkole Podstawowej Nr 2 w Gogo­

linie odbył się szósty z kolei etap gminny Wojewódzkiego Konkursu Języka Niemieckiego. Konkurs był przeznaczony głównie dla uczniów klas szóstych i ósmych, a celem jego jest popularyzacja oraz pogłębienie znajomości języ­

ka niemieckiego.

Nad zachowaniem procedury tajności i samodzielnej pracy uczniów czu­

wała gmina komisja konkursowa w składzie: mgr Sabina Donath-Kasiura - przewodnicząca oraz mgr Benedykta Kurzeja, mgr Aurelia Polywka i mgr Marianna Sochańska - członkowie.

Atmosfera panująca w czasie trwania konkursu była miła i serdeczna.

Do konkursu przystąpiło 16 najlepszych "językowców" naszej gminy (zwycięzców etapu szkolnego): Andrzej Pierskała, Krzysztof Schynol, Lars Dranswfeld (Filia PSP nr 3 w Gogolinie), Justyna Tomas, Anna Konieczko, Sandra Polywka (PSP nr 2 w Gogolinie), Robert Kaizik, Monika Kaptur, Monika Bomba (PSP nr 3 w Gogolinie), Sabina Ma- kiola, Robert Bartoń, Dawid Nowak (PSP Malnia), Aneta Polok (PSP Górażdże), Arkadiusz Ledwig PSP Zakrzów), Monika Buk, Ewelina Wicher (PSP Kamień Śl.).

Co w kulturze chrześcijańskiej oznacza choinka - każdy wie. W Niemczech znają również wszyscy wieniec adwentowy; wisi on w ko­

ściołach, a także w przedszkolach i w domach. Bez wieńca adwentowe­

go z jego grubymi czerwonymi świeczkami dla niektórych osób nie byłoby czasu adwentowego.

Ten obyczaj nie jest wcale stary.

Narodził się sto lat temu w Hambur­

gu, wielkim mieście portowym na północy Niemiec. W tym czasie w tym mieście było wiele sierot, dzie­

ci bez rodziców i bez domu. Dzieci te wałęsały się po mieście i z biedy stawały się złodziejami i często tra­

fiały do więzienia.

W tym czasie mieszkał w Ham­

burgu pewien ksiądz, który zatro­

szczył się o te biedne i nieszczęśli­

we dzieci. Postanowił przebudować pewien dom i dostosować do prze­

bywania w nim wielu chłopców. Bez­

domni chłopcy znaleźli w nim swoje stałe miejsce do spania i nauki.

Otrzymywali bezpłatne posiłki i mogli uczyć się jakiegoś zawodu.

Każdy z nich mógł zostać szewcem, malarzem pokojowym, krawcem lub ogrodnikiem. Tak więc nie musieli już kraść ani żebrać, a na chleb mo­

gli już zapracować sami. Ten dom na­

zwano "szorstki", zaś ksiądz nazy­

wał się Johann Heinrich Wichem.

W tym "szorstkim domu" każde­

go roku w adwencie odmawiano modlitwy. Ksiądz Wichem opowia­

dał chłopcom o adwencie i Bożym Narodzeniu. Chłopcy śpiewali pieśni religijne. Każdego dnia zapalano jed­

ną świeczkę i dlatego to nabożeństwo nazywano "modlitwą przy świe­

cach". Pod żyrandolem zawieszano drewniane koło, na którym każdego wieczora ustawiano jedną zapaloną dodatkową świeczkę. W wieczór wigilijny paliły się na tym drewnia­

nym kole 24 świeczki. Dla dodatko­

wego ozdobienia koła z palącymi się świeczkami chłopcy ozdobili je ga­

łązkami ze świerku. W taki oto spo­

sób przed 100 laty zawisł w tym

"szorstkim domu" w Hamburgu pierwszy wieniec adwentowy.

Pomysł ten spodobał się wielu lu­

dziom, chcieli więc taki wieniec ze świeczkami mieć u siebie w domu.

Ale kto ma w swoim domu tyle miej­

sca, aby zawiesić taki duży wieniec, na którym będzie świeciło aż 24 świeczek? Wpadł więc ktoś na po­

mysł, aby zrobić mały wieniec a na nim umieścić tylko cztery grube świeczki i w każdą kolejną niedzie­

lę adwentu zapalić jedną z nich. Oby­

czaj ten rozpowszechnił się powoli w całych Niemczech.

Na podstawie prac uczniów wyłoniono zwycięzców:

I m. Andrzej Pierskała (Filia PSP nr 3 w Gogolinie) - op. mgr B.

Czekała

II m. Sabina Makiola (PSP Malnia)

III m. Robert Bartoń (PSP Malnia - op. mgr Sławomir Wójcik Uczniowie ci uzyskując co najmniej 80% możliwych do zdobycia punk­

tów, zakwalifikowali się do finału wojewódzkiego.

Najmłodszą uczestniczką, startującąpoza konkursem, była uczennica klasy IV PSP nr 2 w Gogolinie Sandra Polywka. Uzyskując 17 punktów zajęła 12 miejsce w eliminacjach, co uznać należy za nie lada sukces.

Nie zabrakło pączków, ciastek i soków, o które zatroszczyła się PSP nr 2 w Gogolinie, przygotowując poczęstunek dla wszystkich przybyłych tego dnia do szkoły gości.

Aurelia Polywka

Wigilijne drzewko ustawione w mieszkaniu, przystrojone świeczkami, łań­

cuchami, zabawkami, a współcześnie bombkami - to jeden z najmłodszych zwyczajów związanych ze świętami Bożego Narodzenia.

Pochodzi ten obyczaj z Niemiec, gdzie jeszcze w XVIII wieku znany był tylko na dworach magnackich. W Europie i Ameryce Północnej choinka roz­

powszechniła się w okresie mody na rzeczy niemieckie, po ślubie królowej brytyjskiej Wiktorii z niemieckim księciem Albertem Sachsen Coburg Gotha.

W XX wieku stała się również popularna w świecie niechrześcijańskim, np. w Japonii.

W Polsce stojąca choinka pojawiła się na początku XIX wieku, ale sam zwyczaj przybierania izby w wigilię "drzewkiem" był znacznie starszy - miał postać zawieszonego u pułapu i przystrojonego ściętego wierzchołka sośniny.

Z wielu jego nazw najpopularniejszą była "płużniczka".

Nieprzypadkowo choinka to świerk, jodła lub sosna, bo według najstar­

szych wierzeń ludowych te drzewka zawierajążyciodajne moce i mają cudow­

ne właściwości. Według symboliki kościelnej miały oznaczać nadzieję nieba.

Najważniejsze ozdoby choinkowe również nie były przypadkowe. Świece mają przypominać nadejście światłości świata - Jezusa Chrystusa. Jabłka za­

bezpieczały od chorób i pomagały w sprawach miłosnych. Orzechy były nato­

miast ściśle związane z życiem erotycznym: wierzono, że kojarzą małżeństwa, sprowadzają miłość. Dekorowanie choinki zabawkami zrobionymi z wydmu­

szek symbolizowało potężne siły odradzającego się życia, płodności i dobro­

bytu. Całe drzewko miało czarodziejską moc, niszczącą zło i chroniącą przed złym urokiem.

Przed sześćdziesięciu latu, a więc nie tak bardzo dawno temu, po raz pierwszy taki wieniec za­

wieszono w kościele katolickim w Monachium.

Dzisiaj zwyczaj ten znany jest głównie w Niemczech a także i na Górnym Śląsku i należy on do adwentu, tak jak choinka należy do wigilii Bożego Narodzenia

Opr. Rafał Zając na podstawie artykułu Rolfa Krenzera „Vom allerersten Adwentskranz”

Świąteczne życzenia

Niech w tym dnta wspaniałym Każdy czuje .sil kochanym.

Niech wszyscy będą szczęśliwi, Miii, zdrowi I życzliwi.

Niech ta gwiazdka, co na niebie świeci, Obdaruje wszystkie dzieci.

A dużo radości i miłości Niech w Nowym Noku zagości.

Monika Grzesica LO Gogolin ■ kl. I

V J

(13)

Już informowaliśmy na łamach

"Panoramy" o jubileuszach "Zło­

tych godów" państwa Gertrudy i Stefana Nowaków z Gogolina oraz Marii i Henryka Macha z Malni.

Obydwie pary odwiedził z tej oka­

zji burmistrz Norbert Urbaniec, który w imieniu Prezydenta RP wrę­

czył im medale "Za długoletnie po­

życie małżeńskie". Były kwiaty i serdeczne życzenia zdrowia i wszelkiej pomyślności. Redakcja

"Panoramy Ziemi Gogolińskiej"

oczywiście przyłącza się do tych życzeń i gratulacji.

Gratulacje z okazji 93. urodzin

W ostatnich dniach piękną rocz­

nicę 93. urodzin obchodziła pani Franciszka Zając z Gogolina-Kar- łubca. Z tej to okazji dostojnąjubi- latkę odwiedzili burmistrz Norbert Urbaniec i jego zastępca Julian Ku- klewski. Były kwiaty i przede wszy­

stkim serdeczne gratulacje i życze­

nia wszelkiej pomyślności i wielu jeszcze lat w zdrowiu i pogodzie ducha. Pani Franciszka wychowała dwoje dzieci (córkę i syna, który jest proboszczem w Ochodzach) oraz doczekała się dwoje wnucząt i dwo­

je prawnucząt. Do życzeń i gratula­

cji dołącza się redakcja "Panoramy Ziemi Gogolińskiej".

CENTRUM USŁUG SOCJALNYCH

W dniu 15 grudnia 1999 r. uroczyście oddano do użytku, w obe­

cności członków Zarządu Gminy, nowoczesne Centrum Usług So­

cjalnych, w którym swoją siedzibę będzie miał Ośrodek Pomocy Społecznej .Nie obyło się bez przecięcia wstęgi i symbolicznej lamp­

ki szampana. Ale nie to jest najważniejsze. W miejscu, gdzie kie­

dyś stał niepozorny budynek, powstał bardzo ładnie i funkcjonalnie zaprojektowany budynek, w którym, oprócz biur Ośrodka, znajdą się pomieszczenia rekreacyjne i rehabilitacyjne. Tak więc gogoliń- ski Ośrodek Pomocy Społecznej spełniać będzie wszelkie wymogi stawiane przez Unię Europejską tego typu placówkom... Zaintere­

sowanym podajemy nowy adres: Gogolin, ulica Strzelecka 20.

„KAROLINKA”

dla Jacka Morawca

Jak już informowaliśmy, 10 listopada br. pan Jacek Morawiec z Górażdży został uhonorowany statuetką "Karolinki", która jest szczególnym wyrazem uznania za działalność na rzecz Ziemi Go­

golińskiej. Grono laureatów tego honorowego i wielce prestiżowe­

go wyróżnienia stale się powiększa, co świadczy, iż żyje i pracuje w naszej gminie sporo ludzi, którzy wybijają się ponad przecięt­

ność. Gratulując panu Jackowi "wpisania się" na listę zasłużonych Gogol inian przypominamy utrwalony przez naszego fotoreportera moment wręczenia "Karolinki", jaki miał miejsce podczas dorocz­

nego balu dobroczynnego na rzecz Stowarzyszenia Pomocy Dzie­

ciom Miasta i Gminy Gogolin.

Cytaty

Powiązane dokumenty

dziny, dziedziczy się skłonność do jąkania (system nerwowy dziecka może być wtedy bardziej podat­.. ny na występowanie

Nadchodzący czas nie będzie dla Ciebie tak łatwy, spiętrzyło się trochę spraw i będziesz musiał się bardzo gimnastykować żeby do końca roku zapiąć wszystko na

❖ 10 listopada odbył się wielki bal dobroczynny na rzecz Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom Miasta i Gminy Gogolin.. Konto

Dzieci uczą się poprzez obserwację zachowań rówieśników i naśladowanie ich („udało się jemu, uda się i mnie").. Uczenie się od rówieśników wiedzących więcej w

- "0 wszystkim zadecydował przypadek - mówi Robert Jędrecki, z którym spotkałem się przy szklance piwa na “Gogolińskim Kufelku" - Jeszcze dziesięć lat temu nie

trzeb autostrady A-4 będzie rozpatrywany na sesji Rady Miejskiej Gminy Gogolin, która odbędzie się w dniu 9 listopada 1999 roku o godzinie 15.00 w siedzibie Urzędu.

Język, którym teraz posługuje się młodzież, nie jest już tym językiem, którym posługiwano się..

z Baranem: szczęśliwy tylko w chwili zakochania się, z Bykiem: układ dość trudny; z Bliźniętami: dosko ­ nały związek; z Rakiem: istnieje szansa na przetrwanie