GOGOLIN
Ziemi Gogolińskiej
Nr 12(61) 99 GRUDZIEŃ Cena 0,70 zł
Narodził się nam Zbawiciel!
STOŁU
Kutia
z brytfanny
Rolada wołowa
z makiem L Łamańce
25 dag mąki, 10 dag masła roślinnego 2 żółtka, , 5 dag cukru, 2 szklanki maku, szklanka miodu, kieli- I szek wódki, 10 dag rodzynków, 10 dag łuskanych orze
chów włoskich lub migdałów
Z masła, mąki, żółtek i cukru zagnieść ciasto ■ wstawić na godzinę do lodówki. Ochłodzone rozwałkować, pokroić w romby, upiec w mocno nagrzanym piekarniku. Mak zagotować, osączyć i dwukrotnie przepuścić przez ma
szynkę, przełożyć do makutry lub miski, dodać miód i utrzeć na jednolitą masę. Wlać alkohol, wsypać rodzynki i posiekane orzechy lub migdały, dokładnie wymieszać.
Przełożyć masę makową do salaterki, dekoracyjnie po- wtykać w nią upieczone łamańce.
Szklanka pszenicy, pół litra miodu, 50 dag cu
kru, 50 dag maku, bakalie: rodzynki, orzechy włoskie, figi, migdały
Pszenicę wypłukać i namoczyć na noc. Następ
nego dnia ugotować do miękkości, kilkakrotnie zmieniając wodę. Miękką odsączyć na sicie. Mak wypłukać, sparzyć, dwukrotnie przekręcić przez maszynkę. Wymieszać z miodem, cukrem i ba
kaliami. Tuż przed podaniem dołożyć pszenicę (zbyt wcześnie wymieszana z masą makową twar
dnieje). Kutię podawać lekkn schłodzoną.
1 kg chudej wołowiny, 4 jaja ugotowane na twardo, łyżka masła, liście z jednego selera lub kilka łodyg selera naciowego, łyżka majeranku, po pół łyżeczki soli i grubo mielonego pieprzu
Wołowinę naciąć głęboko i rozbić tłuczkiem, aby powstał jak najcieńszy pla
ster. Pokrojone w dość dużą kostkę jaja, posiekane liście selera, majeranek, pieprz, sól wymieszać i rozłożyć równą warstwą na plastrze mięsa. Mocno zwinąć roladę i owinąć ją grubą nicią, aby nie rozwijała się podczas pieczenia.
Folię aluminiową wysmarować masłem, ułożyć na niej roladę i zawinąć. Piec około godziny w piekarniku rozgrzanym do 200 stopni C. Przed końcem pie
czenia zdjąć folie, aby rolada się zarumieniła. Podawać na zimno, pokrojoną w plastry.
SMAKOŁYKI
ŚWIĄTECZNEGO
Karp (ek. 2 Kg), 2-3 ząbki czosnku, 5 łyżek oleju, kilka kropel soku z cytryny, liście selera i piętru- szki, pieprz, sól
Oczyszczonego karpia naciąć w poprzek na grzbie- | cie w 4-5 miejscach. Drobno Dosiekać czosnek, li
ście selera i pietruszki, dodać pieprz, sól, sok z cy
tryny i olej. Masą nadziać wnętrze karpia i wypełnić nacięcia. Włożyć do brytfanny i piec 20 - 30 minut w średnio gorącym piekarniku. W połowie pieczenia oblać rybę szklanką gorącej wody i później często polewać sosem z dna brytfanny.
Ciastka półfrancuskie
■j—'—'
60 dag mąki, 50 dag margaryny, 4 żółtka, 6-8 łyżek kwaśnej śmietany, jajo, cukier
Posiekać margarynę z mąką, dodać żółtka i śmietanę, wyrobić ciasto, włożyć do lodówki. Po dwóch godzinach ciasto wyjąć, rozwałkować na grubość pół centymetra i wyciąć ciastka dowolnymi foremkami Ułożyć na lekko natłu
szczonej blaszce, wierzch posmarować jajem i posypać grubym cukrem, upiec rumiano w temperaturze 200 - 220 stopni C.
Ziemi Gogolińskiej
NR 12/61/99 ISSN 1233-6823
"Przystani wiewa!
Bądźże mi z i/aleJta za
C. K. Norwid
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia oraz wkraczania w nowe Milenium życzymy wszystkim mieszkańcom
Ziemi Gogolińskiej codziennych spotkań z ludzką życzliwością, wszelkiej pomyślności, zdrowia i nadziei w świecie pełnym pragnień i możliwości na ich realizację.
Wierzymy, że przy każdym wigilijnym stole zagości spokój, radość i szczęśliwość, a życzenia, które (łamiąc się opłatkiem) będziemy sobie wzajemnie składać, każdemu z nas się spełnią.
❖ 27 listopada br. w Bogacicy (pow. Kluczbork) odbyła się uroczystość wręcze
nia nagród laureatom konkursu "Piękna Opolska Wieś". Była tam kilkunasto
osobowa delegacja Kamienia Śląskiego, która za zajęcie przez Kamień Śl.
II miejsca odebrała nagrodę w wysokości 5.000 złotych. 0 przeznaczniu na
grody zadecyduje Rada Sołecka.
❖ W zakończonym w niedzielę 12 grudnia br. VIII Festiwalu Chórów i Zespołów Śpiewaczych Mniejszości Niemieckiej w Walcach drugą nagrodę (nagroda prze
wodniczącego Zarządu Wojewódzkiego TSK Niemców na Śląsku Opolskim) zdobył zespół śpiewaczy z Kamienia Śląskiego. W kategorii chórów także II nagrodę zdobył Chór Mniejszości Niemieckiej z Gogolina. Nagrodę specjalną przyznano p. Marioli Post-Friedrich - dyrygentce chóru. Startowało 7 chórów i 24 zespoły śpiewacze.
❖ Obrowiec, jako pierwsza po Gogolinie miejscowość w gminie, posiada nowe oznakowanie ulic z gogolińskim herbem. Teraz kolej na następne sołectwa.
❖ Ukazał się drugi numer gazety uczniów LO w Gogolinie "Karolinka". W nume
rze m.in.: ‘Andrzejki z "Karolinką", obchody Dnia Nauczyciela, kącik poetycki, ciekawostki, czar imion, humor...
❖ Tym razem z okazji Barbórki KARCZMĘ PIWNĄ w dniu 2 grudnia br. zorgani
zowała cementownia "Strzelce Opolskie". Byliśmy, świętowaliśmy i pyszne piwo piliśmy. A wszystko po to, aby naszym "białym górnikom" wiodło się jak najle
piej...
❖ Na „zaproszenie” Stowarzyszenia Pomocy Dieciom Miasta i Gminy Gogolin i Ośrodka Pomocy Społecznej w dniu 6 grudnia do restauracji "Polonia" zawitał św. Mikołaj. Czekało nas niego 95 dzieci. Był słodki poczęstunek i oczywiście prezenty dla każdego dziecka...
* Zarząd Miejskiego Klubu Sportowego zaprasza na BAL SPORTOWCÓW, który odbędzie się w dniu 22 stycznia 2000 roku w sali gimnastycznej przy ul.
S7kolnei.
Przewodniczący Burmistrz
Rady Miejskiej Gminy Gogolin Miasta i Gminy Gogolin /-/ Piotr Czok /-/ Norbert Urbaniec
Z głębi serca płynące życzenia Świąteczne i Noworoczne oraz wszelkiej pomyślności i dostatku wszystkim czytelnikom i sympatykom
"Panoramy Ziemi Gogolińskiej"
składa
Redakcja -
v. - y
❖ Uwaga rodzice! Rada Rodziców i Rada Szkoły przy PSP nr 2 w Gogolinie zapraszają na ZABAWĘ KARNAWAŁOWĄ w dniu 15 stycznia 2000 roku w sali gminastycznej przy Gimnazjum w Gogolinie. Do tańca przygrywać będzie ze
spół MUSIC-EXPRES. Bilety (cena 45 zł od pary) do nabycia w sekretariacie szkoły.
❖ W grudnia br. "Panorama Ziemi GUdOlińskiej" obchodzi swoje piąte urodzi
ny. Pierwszy numer naszej gazety ukazał się bowiem tuż przed świętami Boże
go Narodzenia 1994 roku.
❖ 16 grudnia br. w restauracji "Polonia" na uroczystej WIGILII spotkali się dy
rektorzy gogolińskich szkół i przedszkoli a następnego dnia członkowie Związ
ku Emerytów i Rencistów.
❖ Na dzień 23 grudnia br. Ośrodek Pomocy Społecznej zaprosił na wigilijną kolację 75 swoich podopiecznych. To już wieloletnia tradycja, że w restauracji
"Polonia" dzielą się opłatkiem ludzie samotni, biedni i chorzy...
❖ W Górażdżach spotkali się pracownicy ILBAU-KIRCHNER, firmy budującej autostradę. Mówiono o przebiegu prac a także przepraszano za nieuniknione przy tak wielkiej inwestycji kłopoty, na jakie są narażeni mieszkańcy naszego miasta i gminy.
❖ Trwają ostatnie prace redakcyjne nad nowym folderem gogolińskim. Będzie to trzecia edycja (uaktualniona i uzupełniona o nowe informacje) folderu "ZIE
MIA GOGOLIŃSKA - historia i teraźniejszość".
❖ Nowy Rok 2000 przywitamy pod "Karolinką" wielkim pokazem sztucznych ogni. Tak więc w nowe MILENIUM wejdziemy kolorowo i z hukiem...
TREBRON
W numerze:
str. 4-5 - Z kart starej kroniki
str. 6 - Pierwsze lądowanie św. Mikołaja str. 7 - Przystanek Gogolin
str. 8 - Swaczyna w Zakrzowie str. 9 - Świąteczne zwyczaje domowe str. 10-11 - Rzeźbiarze z Górażdży
str. 12 - Wieniec adwentowy
str. 13 - Otwarcie Centrum Usług Socjalnych str. 14 - Mamy tylko jedno zdrowie
str. 16 - Na topie str. 17 - Sport str. 18 - Horoskop
str. 19 - Krzyżówka świąteczna
MAGAZYN REGIONALNY URZĘDU MIASTA I GMINY GOGOLIN
._________ REDAGUJE ZESPÓŁ________
Redaktor naczelny: Krystian Szafarczyk Redaktor techniczny: Henryk Kobiela
Adres redakcji: UMiG 47-320 Gogolin, ul. Krapkowicka 6, tel. 466-62-40, 466-63-19, 466-62-47 Skład komputerowy: Pracownia Komputerowa "Virtual" sc.
45-075 Opole, Ul. Krakowska 24, tel. 454-21-71 W. 50, 0602 109-712 Druk: Drukarnia „ZG” w Krapkowicach, tel. 466 70 24
Reprodukcja na okładce - „Modlitwa pasterzy” Mathias van Stomer (1600-1672)
Zaledwie dwa miesiące temu z Ingolstadt w Niemczech powróciła do Gogolina stara kronika gogolińskiej szkoły. Przez kilkadziesiąt lat kronika była przechowywana w domowym archiwum pana Wilhelma Willenberga, który teraz postanowił ją przekazać naszemu miastu. Osobiście przywiózł ją do Gogolina. W Urzędzie Miejskim wręczył kronikę burmistrzowi Norber
towi Urbańcowi. Przekazał także burmistrzowi namalowany przez siebie obraz przedstawiający panoramę Gogolina. Spotkanie to było okazją do roz
mowy o dawnym Gogolinie i jego mieszkańcach. Trzeba w tym miejscu nadmienić, że pan Wilhelm Willenberg wywodzi się z Gogolina, a jego dom rodzinny znajduje się przy ulicy Szpitalnej. Burmistrz Norbert Urbaniec podziękował za troskliwą opieką nad kroniką oraz za przekazanie jej wła
dzom samorządowym Gogolina.
Prowadzona od 1883 roku kronika dotyczy starej gogolińskiej katolickiej szkoły, która znajdowała się przy ulicy Strzeleckiej, w tym samym miejscu gdzie aktualnie znajduje jest Szkoła Podstawowa Nr 2 (naprzeciw ewange
lickiego kościoła). Trzeba w tym miejscu wyjaśnić, że pierwsza gogolińska szkoła miała znajdować się w rejonie dzisiejszej piekarni rodziny Drost.
Później nauka miała być też prowa
dzona prawdopodobnie w budynku przy drodze do Strzebniowa, gdzie mieścił się do niedawna "Antonik".
Szkoła przy ulicy Strzeleckiej po
wstała chyba w połowie XIX wie
ku, było to skutkiem szybkiego wzrostu liczby ludności spowodo
wanego uprzemysłowieniem oraz otwarciem w 1845 roku linii kolejo
wej Opole - Kędzierzyn. Być może zapoznanie się z treścią całej kroni
ki umożliwi dokładne odtworzenie dziejów szkolnictwa w Gogolinie.
Przywieziona przez pana Wilhel
ma Willenberga kronika ma twardą okładkę z napisem "Schulchronik",
a zawiera 162 zapisane strony. Była pisana w języku niemieckim, w tzw.
pisowni gotyckiej. We wstępie do kroniki piszący ją nauczyciel odniósł się do początków szkoły w Gogolinie oraz wskazał pierwszych pracujących tutaj nauczycieli. Przytaczam ten fragment kroniki w tłumaczeniu pana Wal
demara Lichego:
"O założeniu miejscowej szkoły nie istnieją żadne dokumenty. Bardzo starzy mieszkańcy podają wprawdzie, iż szkoła w Gogolinie istniała już przed rokiem 1800 ale jest to bardzo mało prawdopodobne, ponieważ według znaj
dujących się w Otmęcie dokumentów, jeszcze w 1770 roku przyjmowano dzieci z Gogolina do szkoły w Otmęcie. Według wszelkiego prawdopodo
bieństwa założono szkołę w Gogolinie w 1801 roku. Inicjatorem budowy szkoły był w owym czasie hrabia Leopold von Gaschin z Żyrowej. Odnośnie kosztów budowy szkoły brak danych. W owym czasie do szkoły uczęszcza
ły dzieci z wioski Gogolin oraz z kolonii Strzebniów. Uczęszczanie do szko
ły mogło być z początku bardzo nieregularne. Mieszkający tu obecnie starsi ludzie nie potrafią ani czytać ani pisać. Nazwisko całkiem pierwszego nau
czyciela jest nieznane, jednakże wspominana i wymieniana jest osoba o na
zwisku Wieloch, który najprawdopodobniej był tutaj nauczycielem przed rokiem 1816. Po nim pracowali tutaj następujący nauczyciele: w latach 1816- 1824 Anton Prentki, w latach 1824-1826 Paul Matschieg, w latach 1826-1834
Pan Wilhelm Willenberg przekazuje burmistrzowi N. Urbańcowi namalowany przez siebie obraz ..Panorama Gogolina"
Anton Hellmann a od 1834 do teraz Johann Herrmann.
Johann Herrmann urodził się w 1810 roku w Kalinó
wkach i w latach 1830-1833 uczęszczał do semina
rium nauczycielskiego we Wrocławiu. Należy do gro
na nauczycieli, którzy jako pierwsi ukończyli we Wro
cławiu trzyletnie seminarium nauczycielskie. Gdy na
uczyciel Herrmann podjął tutaj pracę to nie była to je
szcze stała posada...".
Prowadzona od 1883 roku kronika zawiera corocz
ne zapisy aż do roku szkolnego 1934/35. Są to przede wszystkim informacje o uczniach, nauczycielach oraz o szkolnych uroczystościach, ale kronika zawiera też bezcenne informacje dotyczące Gogolina i jego mieszkańców. Odnotowywano bowiem najważ
niejsze wydarzenia z poszczególnych lat. Jest też odniesienie do wydarzeń na Śląsku a nawet do ważnych wydarzeń europejskich. Na kartach kroniki odnotowano radości i troski gogolińskich nauczycieli. Wyczuwa się klimat tamtych minionych czasów. Jakkolwiek od opisanych zdarzeń niekiedy upły
nęło już ponad 100 lat, to patrząc na zapisane karty kroniki ulega się złudze
niu, że to było tak niedawno.
Z treści kroniki wynika doniosła rola długoletniego gogolińskiego nau
czyciela Johanna Herrmanna. Osobami bardzo zaangażowanymi w działal
ność szkoły byli m.in. dr Bruno Hampel, Joseph Krzyza oraz Carl Wittek.
Kronika wymienia pracujących tutaj nauczycieli. Są też informacje doty
czące posługi kapłańskiej pierwszego gogolińskiego proboszcza ks. Karola Lange, który przebywał tutaj w latach 1902-1926. Także wielokrotnie jest wymieniany jego następca ks. Joseph Bieniossek. W kronice odnajdujemy kilkadziesiąt nazwisk ówczesnych mieszkańców Gogolina, podaję w tym miejscu przykładowo tylko niektóre: Tkotsch, Tometzek, Jelitto, Bulla, Wie
czorek, Krause, Porada, Przemuss, Sobotta, Gaida, Bonkosch.
Lapczina, Mlitz, Muller, Mnich, Płaczek, Rotter, Schampera, Haus- dorff, Cebulla, Zdechlik, Burczyk, Grutzner, Smykalla, Gabrisch, Blauth, Rygoll, Kusch, Poganietz, Bieniek, Gabor, Wilczek, Spallek, Adama- schek, Blacha, Kipka, Altaner, Stach, Kiwitz, Hartwiger, Wientzek, Krze- witza, Bomba, Konieczni, Knauerha- se, Bartoschek.
Osoba pisząca kronikę po części wstępnej (której zaledwie początek przedstawiono wyżej) zapisywała in
formacje dotyczące poszczególnych lat. Na początku zamieszczano infor
macje dotyczące szkoły a następnie wiadomości z terenu Gogolina i regio
nu. Poniżej przedstawiam zapis sprzed dokładnie 100 lat, bo z 1899 roku:
"O szkole. Egzamin roczny został przeprowadzony 6 i 7 lutego przez po
wiatowego inspektora szkolnego Weichersa z Leśnicy, w obecności probo
szcza Schoebel z Otmętu. Uczestniczyli w nim również dr med. Hampel, Jo
seph Krziza i Carl Wittek oraz kolegium nauczycielskie. Obecnych było 656 dzieci (...) w tym 579 z Gogolina, 43 ze Strzebniowa oraz 34 z Wygody. Ponie
waż w ubiegłym roku dzieci było 652, zatem liczba uczniów zwiększyła się o 4.
Nowy rok szkolny został rozpoczęty z 657 dziećmi w ośmiu klasach. Obciąże
nie poszczególnych klas znów było bardzo znaczne: klasa K- 91 dzieci, klasa IV - 111 dzieci, klasa Illb - 81 dzieci, klasa lila - 79 dzieci, klasa Ilb - 68 dzieci, klasa Ila - 87 dzieci, klasa Ib - 67 dzieci oraz klasa la - 73 dzieci. W tych okolicznościach powiatowy inspektor szkolny żąda rychłego zatrudnie
nia dziewiątego nauczyciela. Przyjęcie nowych dzieci do szkoły odbyło się 5 kwietnia. Do końca czerwca przyjęto 118 nowych uczniów".
W dalszej części zapisu z 1899 roku są zawarte w telegraficznym skrócie informacje dotyczące spraw pozaszkolnych:
"O gminie. W lipcu uregulowano ustawowe sprawy związane z mieszka
niami dla nauczycieli. 25 maja położono kamień węgielny pod budowę kato
lickiego kościoła. Budowa postępowała szybko naprzód, tak, iż już 15 listopa-
da można było osadzić krzyż na wieży. W tej uroczystości wzięło udział dużo ludzi, pomimo iż pogoda nie była najlepsza, było mokro i zimno.
Dziedzic Guradze sprzedał swoje majątki hrabiemu Johannes von Fran- ken-Sierstorpff za 2,24 min M. Dzallas i Ackermann sprzedali junioro
wi Cassierer swój zakład wapienniczy. Śląskie zakłady wapiennicze połączyły się ze sobą w jeden kartel z siedzibą w Opolu".
Z zawartego w kronice zapisu dotyczącego roku 1900 dowiaduje
my się m.in., że 31 marca gogolińską szkołę opuścił nauczyciel Mel- zig, który udał się do Królewskiej Huty. Na jego miejsce przybył z Żyrowej nauczyciel Makiolka. 9 czerwca przybył do Gogolina jako dziewiąty nauczyciel Stolpe, urodzony w Zielonej Górze. 2 grudnia nauczyciel Strysch objął posadę nauczycielską w Żyrowej, a jego do
tychczasową klasę przejął Bruno Kunisch z Kamionka. Z dalszej czę
ści kroniki dowiadujemy się o dokonanej w 1900 roku rozbudowie szkoły:
"Po dziesięcioletnich pertraktacjach z zainteresowanymi, rozpo
częto w marcu rozbudowę budynku szkolnego. 1 października po uprze
dnim poświęceniu oddano przybudówkę do użytku. Przybudówka za
wiera 2 duże sale lekcyjne (...), mieszkanie dla kierownika szkoły oraz 2 wygodne mieszkania dla samotnych nauczycieli. Roboty budowlane wykonał mistrz murarski Erich Klohs z Opola. Koszty rozbudowy wy
noszą 18.098 marek i 77 fenigów, z czego jedną trzecią część musiał pokryć dziedzic. W tej kwocie nie są zawarte koszty wyposażenia dwóch nowych sal lekcyjnych. Dla pokrycia kosztów rozbudowy szkoły gmi
na zaciągnęła kredyt w wysokości 11.000 marek, który musi spłacić z 4% odsetkami".
Kronika oprócz bieżących informacji zawiera także zapisy odno
szące się do historii Gogolina, a także przedstawia dawne legendy.
Tłumacząc w 1883 roku pochodzenie nazwy Gogolin osoba pisząca kronikę wyprowadza ją od krzewów głogu. Widać więc, że spotykane aktualnie identyczne tłumaczenie pochodzenia nazwy Gogolina ma już swoją bardzo starą tradycję.
W 1892 roku zapisano w kronice starą legendę. Napisał wówczas kronikarz, że przed 50 laty pomiędzy Gogolinem a Karłubcem teren był zalesiony. Kiedy w tamtych czasach karczowano ten las, to drwale ze swoimi narzędziami podeszli też do rosnącej tam podwójnej sosny.
Zamierzali ją ściąć. Wtedy narzędzia zaczęły im same odskakiwać a oni poczuli jakby ich ktoś uderzył. Wpadli w trwogę i uciekli z tego miejsca. Drzewa tego nie ścięto i dotąd (jak pisze w 1892 roku autor
kroniki) stoi ono po lewej stronie drogi z Gogolina do Karłubca w 2/3 odległości pomiędzy tymi miejscowościami. Pobożne kobiety zawiesiły na tej podwójnej sośnie święte obrazki na pamiątkę zdarzenia sprzed kilku
dziesięciu lat. Ilustracja do powyższej legendy została narysowana w kroni
ce przy zapisie z 1913 roku, a więc dopiero po 21 latach.
W kronice znajdują się okolicznościowe zapisy związane ze śmiercią w 1888 roku cesarzy Wilhelma I i Fryderyka III. Wynika z nich, że w szkole z tej okazji odbyły się specjalne uroczystości. Dodać należy, że uroczyście obchodzono też urodziny panującego cesarza. Jako ciekawostkę można wska
zać w tym miejscu, że do Kroniki wklejono oryginalne zaproszenie, z pro
gramem uroczystości ("Eltemabend"), która odbyła się 23 stycznia 1908 roku w sali Moritza Hausdorfa z okazji urodzin cesarza Wilhelma II. Zapro
szenie wydrukował Robert Seidel z Krapkowic.
Kronika zawiera też informacje związane z I wojną światową i odnoto
wuje fakt powołania mieszkańców Gogolina do wojska. W latach 1914 i 1915 kronikarz wymienił tych, którzy w tej wojnie zginęli: "Schiotka Hein
rich, Dawid Franz, Hojrichter Ernst, Kruś Hans, Kapitza Franz, Dworaczek Max, Skworc Stanislaus, Reinert Theodor, Ryrko Edmund, Harmansa Stani
slaus, Kowalski Karl, Woytalla Vmzent, Krumpietz Karl, Raschowsky Ignaz, Piecha Joseph, Langer Stanislaus, WittekEmil, Cichon Paul, Woytaschek Jo- hann, Hahn Michael i Gaida Walter".
Po zapoznaniu się dotąd z zaledwie niewielką częścią kroniki można już stwierdzić z całą pewnością, że ta kronika staje się bardzo ważnym źródłem do poznania historii Gogolina. Poznanie zaś całej treści kroniki niewątpli
wie bardzo wzbogaci naszą wiedzę na temat tego, co wydarzyło się w Gogo
linie w latach 1883-1935.
Józef Szulc
ŚLUBOWANIE PIERWSZOKLASISTÓW W PSP NR 3 W GOGOLINIE
W dniu 29 października 1999 roku w Publicznej Szkole Podstawowej Nr 3 w Gogolinie odbyła się uroczystość ślubowania i pasowania na uczniów dzieci z klas la i Ib.
Zła Wróżka, która za to, że nie została zaproszona zaczarowała dzieci, którym "wyrosły"
żółte dzioby. Żółtodzioby, ażeby zrzucić złe zaklęcie za namową Dobrej Wróżki wyruszyły do czterech krain, by w każ
dej z nich pokonać czekające na nie za
dania. Przemierzając odległość pomię
dzy krainami dzieci z wielką zawzięto
ścią deklamowały: - "My jesteśmy żółto
dzioby, denerwują nas te dzioby, więc staramy się zawzięcie, aby zrzucić złe zaklęcie".
Zadania i przeszkody dzieci pokona
ły wyśmienicie i zostały odczarowane.
Nie zabrakło także uroczych wierszyków o tematyce szkolnej.
Dzieci złożyły ślubowanie i zostały pa
sowane na uczniów.
Blasku uroczystości dodały zaprosze
ni goście: zastępca burmistrza Julian Kuklewski, dyrektor Gminnego Zarządu Oświaty Teresa Pawliszyn oraz rodzice.
Wychowawczynie kl. la I Ib
PIERWSZE „I ŚWIĘTEGO
W dniu 3 grudnia 1999 r. Święty Mikołaj odwie
dził dzieci ze Świetlicy Środowiskowej przy Urzę
dzie Miasta i Gminy Gogolin. W tym dniu w świe
tlicowej sali pod opieką wychowawczyni i pani psycholog na Św. Mikołaja oczekiwało około 50 dzieci.
W świątecznym nastroju pod pięknie przystro
joną choinką ustawione były już mikołajkowe pre
zenty, które nadeszły pierwszym transportem Św. Mikołaja.
Dzieci przygotowały zimowo-mikołajkowy wy
stęp artystyczny. Mikołaj przybył i obdarował wszystkie dzieci paczkami.
Całą imprezę zaszczycił swoją obecnością zastępca burmistrza pan Julian Kuklewski, który
złożył wszystkim dzieciom serdeczne życzenia z okazji zbliżają
cych się Świąt Bożego Narodzenia.
Dzieci zaś ze swej strony podziękowały Świętemu Mikołajowi za prezenty a panu burmistrzowi i całej Radzie Gminy za cało
roczną opiekę i wszystkie miłe chwile, które mogą spędzać w Świetlicy Środowiskowej.
Marta Wióra
"Sprzątanie świata" w PSP nr 3
ŚWIAT WOKÓŁ NAS
Corocznie w akcji "Sprzątanie świata" stają miliony uczestników, a efektem akcji są nie tyl
ko tysiące ton zebranych śmieci i odzyskanych surowców wtórnych.
Akcja "Sprzątanie świata" zmieniła atmosfe
rę wokół sprawy odpadów i przyczyniła się do uchwalenia przez Sejm ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Zainspirowała do działania lokalne społeczności.
W tegorocznej akcji uczestniczyła również na
sza szkoła - Publiczna Szkoła Podstawowa Nr 3 w Gogolinie. Uczniowie wszystkich klas przygotowali sobie narzędzia potrzebne do pra
cy przy porządkowaniu terenów zielonych przy ulicy Krapkowickiej, terenu rekreacyjnego wo
kół szkoły oraz boiska szkolnego oraz uporząd
kowania przystanku autobusowego.
Uczniowie klasy VI i VIII przystąpili do kon
kursu "Sprzątanie świata - Polska ’99", ogłoszo
nego przez firmę "Frui-tella", wypełnili kupony konkursowe i odesłali na adres firmy. Pod ko
niec października nadeszła informacja o zakwa
lifikowaniu się obydwu klas do II etapu ogólno
krajowego konkursu.
Aby spełnić oczekiwania organizatorów ucz
niowie:
■ rozwiązali w zeszycie Trutt-tella zestaw ćwi
czeń ekologicznych (np. krzyżówkę, ułożenie py
tań o ekologii dla rodziców),
■ wykonali mapkę ekologiczną naj
bliższej okolicy z zaznaczonymi miejscami dzikich wysypisk śmie
ci i przedstawią ją burmistrzowi,
■ przygotowali opis przeprowadzo
nych przez klasę zadań konkurso
wych.
Zadaniem dodatkowym było zorganizowanie spotkania z rodzi
cami, na którym dzieci przedsta
wiły inscenizację "Sąd nad śmie
ciarką" oraz wręczyły rodzicom ulotki z informacjami dotyczącymi odpadów i recyklingu.
Hasło, które towarzyszyło na
szemu spotkaniu, brzmiało:
"Chcemy, aby młodzież i do
rośli myśleli o ekologii nie tylko podczas dni „Sprząta
nia świata”.
Opiekunowie:
Kinga Kaptur - naucz, biologii Andrzej Halski - naucz, w.f.
21 grudnia br. Jan boczoi spotkał w S/7 ze
NOWY TOMIK WIERSZY JANA GOCZOŁA
KOSMOSU PESTKA ZIELONA
Opolski poeta Jan Goczoł wydał swój szósty tomik wierszy. Nosi on tytuł “Zapisy śladowe" i jak wszystkie poprzednie - poczynając od "Topografii intymnej" - wyrósł on z ducha śląskiej kultury.
"Wziął się" ze śląskiej ziemi, która jest ziemią rodzinną poety. Ślązaka z dziada pradziada, syna cieśli z Rozmierzy, wsi położonej blisko Strzelec Opolskich.
Wiersze Jana Goczoła są lirycznym zapisem jego wewnętrznych przeżyć do dziś umocowanych w rodzinnej wsi, z której przecież tak dawno wyszedł, ale do której wciąż - dosłownie i w przenośni w swoich wierszach - wraca. Bo - jak twierdzi - "dom rodzinny to dla nas środek świata, poprzez który widzimy cały świat". Wiersze Jana Goczoła, będące świadectwem tej ziemi i tych ludzi, mają przecież uniwersalistyczny charakter.
Poeta i tłumacz Jan Goczoł to cała "kulturowa instytucja" Śląska Opolskiego. Między innymi był inicjatorem założenia miesięcznika "Opole" i przez wiele lat redaktorem naczelnym tego pisma. Od czasu do czasu pisuje też do naszej "Panoramy Ziemi Gogolińskiej" felietony z cyklu “Przystanek Gogolin". Niżej drukujemy jeden tekst z tego cyklu - żałujemy tylko, że brak czasu nie pozwala mu na stały kontakt z naszą redakcja. Jest prezesem Opolskiego Towarzystwa Kulturalno-Oświatowe
go i bardzo częstym gościem Gogolina. Bywa w naszej bibliotece na spotkaniach z czytelnikami (ostatnie takie spotkanie zaplanowano na 21 grudnia br.) a także na imprezach kulturalnych. "Mam w Gogolinie wielu przyjaciół i czuję się tu, jak u siebie w domu" - mówi Jan Goczoł, któremu z okazji wydania kolejnej książki poetyckiej składamy serdeczne gratulacje a wielbicieli jego talentu zapra
szamy do lektury nowych wierszy tego wybitnego poety.
Taki tytuł nosi wydana kilka dni temu nowa książka poetycka Tadeusza Soroczyńskiego, który w roku 1994 zainaugurował cykl spo
tkań autorskich w Bibliotece Miejskiej w Go
golinie. Od tego czasu (a także i wcześniej) był on u nas częstym gościem, jako iż z racji funkcji i działalności zawodowej (jest wice
prezesem OTKO i przez wiele lat kierował Wydziałem Kultury UW w Opolu) uczestni
czył we wszystkich poczynaniach kulturalnych Gogolina.
Tak o poezji T. Soroczyńskiego napisał Jan Goczoł: "Odważna szczerość, zaufanie powie
rzone poetyckiemu słowu, czynią z tych wier
szy rzadko dziś spotykaną manifestację siły sprawczej tego słowa".
Gratulując naszemu przyjacielowi ósmego już z kolei tomiku poetyckiego, życzymy mu jak najrychlejszego powrotu do zdrowia.
(szaf)
Wiem, że adres tego felietonu wielu Czytelni
kom skojarzyć się może z tytułem serialu telewi
zyjnego "Przystanek Alaska" - bezpretensjonal
nej filmowej opowieści o dniu codziennym mało
miasteczkowej społeczności na północnych pery
feriach Ameryki. Taki film o codzienności Gogo
lina wyobrazić sobie też potrafię (co najmniej kil
kunastu ze znajomych mi Gogolinian z pewnością stać by się mogło wyraźnymi fabularnymi posta
ciami tego rodzaju opowieści).
Ale, póki co, o przystanku myślę tu inaczej, i metaforycznie również, ale i, nasamprzód, bar
dzo dosłownie i konkretnie - o przystanku kolejo
wym GOGOLIN na trasie kolejowej z Opola do Kędzierzyna. W podróży pociągiem przystawałem tu dziesiątki, a może i setki razy. W drodze z Opo
la przystanek ten zapowiadał przesuwający się za oknem wagonu widok stadionu, który przez kilka lat przywoływał mi nazwisko bodajże najlepsze]
w Polsce szczypiornistki Ingi Krause, w drodze powrotnej - widok starych pieców wapiennych, a tuż przed dworcem, od późnych lat sześćdziesią
tych, pomnik piosenkowych Karolinki i Karlicz
ka, również, jak piece, wapienno białych.
Biały i szary kurz na przyduszonych domach - tak przez lata całe widziałem Gogolin w mojej wy
obraźni. Później zaś, już w podróżach samocho
dowych, wrażenie to poszerzyło się o dodatkowe - o wrażenie miasteczka zbudowanego wzdłuż
dwóch przeciągów - kolejowego, z północy na po
łudnie, oraz szosowego, z zachodu na wschód.
Szczególnie w miejscu, w którym główna droga- ulica krzyżuje się z torami kolejowymi, to prze- płaszające wydmuchowisko zdawało się być o każdej porze dnia deprymująco odczuwalne.
Nie ciągnęło mnie więc do zatrzymywania się w tym, peryferyjnym, co prawda, ale przecież w moim dawnym rodzinnym powiecie strzeleckim, miasteczku. W tamtych latach właściwie tylko raz miałem swój powód, by koniecznie, z ciekawością i nadzieją, do Gogolina pojechać. Chciałem tam odszukać młodego a już wzbudzającego uwagę niezwykłymi pracami artystę, Zygberta Poradę; pojechałem z zamia
rem pozyskania go do współpracy, jako grafika, z miesięcznikiem "Opole".
Zygberta odnalazłem w małym domu przy ulicy Strzeleckiej; propozycję moją przyjął i przez kilka lat nadawał wygląd plastyczny naszemu czasopismu (potem wyjechał do Niemiec - jak wielu innych utalentowanych Ślązaków wessał go Za
chód, atrakcyjny materialnie, ale prze
cież i duchowo swoją - wówczas tutaj prawie niedostępną - swobodąpodróżo-
wania i zwiedzania świata).
Tak, Zygbert Porada w tamtym daw
nym Gogolinie mógł nie mieć czym od
dychać, możnaby też powiedzieć, że nie pasował do tamtego szarego, przysypa
nego pejzażu.
Dzisiaj by tu chyba był u siebie w domu - mogę go sobie wyobrazić na spo
tkaniu literackim w Bibliotece Miejskiej, albo przy rundzie piwa w firmowej piw
niczce "Okocimia" (od dawna nie od
kryłem piwiarni tak przyjaznej dla prawdziwego smakowania piwa - właściwe szkło, właściwy spo
sób nalewania, właściwy zakątek na piwne roz
mowy!).
Tak, PRZYSTANEK GOGOLIN to jest dzisiaj miejsce, w którym ciągnie do rozmowy o czymś o wiele istotniejszym, niż o byle czym. Bo to jest - nie tylko patrząc na mapę - sam środek Śląska.
Zaś Śląsk dla jego mieszkańców - przynajmniej dla bardziej wrażliwych - to sam środek świata.
Czego tłumaczyć nie trzeba, bo i nie sposób.
Swaczyna ’99
W Zakrzowie bawiono się
znakomicie
Adios XX wiek,
nie bez żalu ci mówimy "do widzenia", lecz zanim już pójdziesz precz,
nie doczekasz się za wszystko rozgrzeszenia.
Dziadek słuchał kiedyś radia na kryształki i rowerem jeździł na drewnianych felgach.
Przez dwie wojny zamiast leżeć u stóp babci wraże siły sprzed ojczyzny wrót odpierał...
Wiatr historii rozwiał wreszcie czarne chmury, lecz wolności nam świeciła nie ta gwiazda, nie mogliśmy dalej ciągnąć tej chałtury bez fałszywych tonów zabrzmial znów glos radia
Adios XX wiek,
nie bez żalu ci mówimy "do widzenia", lecz zanim pójdziesz precz,
nie doczekasz się za wszystko rozgrzeszenia.
Taką oto piosenkę śpiewał na “Swaczynie" w Zakrzowie popularny
"Nasz Francik" z opolskiego Radia. Piosenkę ochoczo podjęła cała sala i wszystko byłoby "OK", gdyby "Nasz Francik", czyli Eugeniusz Kaniok"
nie napisał tej piosenki o cały rok za wcześnie. Wiek XX żegnać będzie
my dopiero za rok, ale w niczym to nie przeszkadzało, by w Zakrzowie na tradycyjnej śląskiej Swaczynie bawić się znakomicie.
Sala w remizie strażackiej pękała w szwach; na stołach (to już tradycja śląskich swaczyn) półmiski z ciastami i kołaczami. Obok nich dzbanki z kawą. Były też krupnioki, żymloki i swojskie salcesony. Bo tak przed laty częstowano gości w niedzielne popołudnia, kiedy to zbierano się w wiej
skich chatach, aby "poswaczyć" - czyli porozmawiać w gronie krewnych, przyjaciół i znajomych.
Dożywałby dzisiaj być może ten piękny zwyczaj swych ostatnich dni, gdyby nie tacy ludzie, jak Jerzy Lipka, Marta Świentek czy niezapomnia
na Anna Mitko, którzy "swaczynę" postanowili przed kilku laty na nowo wskrzesić do życia. Za ich to właśnie i im podobnych sprawą przed paru laty zorganizowano w gminie Gogolin pierwszą publiczną swaczynę.
A potem spotykano się w każdej wiosce naszej gminy.
Jak mnie pamięć nie myli jesienią 1993 roku w Zakrzowie "swaczono"
juz raz wspólnie z mieszkańcami Dąbrówki.
Tym razem "swaczynowych" gości zabawiał zespół muzyczny “Dwa fyniki" i wspomniany już "Nasz Francik", który na imprezy gogolińskie
przyjeżdża bardzo często, jako iż (jak sam twierdzi) ma tu wielu przyja
ciół.
Grata też, działająca przy UMiG, Młodzieżowa Orkiestra Dęta pod dy
rekcja Czesława Sokalskiego i Zespół "Akord". Wielkimi brawami przyję
te zostały artystyczne popisy zakrzowskich dzieci. Uczniowie ze Szkoły Podstawowej rozbawili gości spektaklem uwspółcześnionej "Balladyny”
(o Niemcu, co przyjechał do Zakrzowa żony szukać) zaś miejscowe przed
szkolaki popisowo zaśpiewały "Karolinkę" i "Przedszkolaki maszerują".
A na koniec cała sala zaśpiewała:
"Niech żyje Gogolin, nasz gród!
Stolica wszystkich cnót.
W robocie czy to w zabawie,
Nasz Gogolin nigdy nie da się Warszawie!".
(szaf)
WIZYTA
W SCHONGAU
W dniach od 3 do 6 grudnia br. odbywało się w Schongau spotkanie przedstawicieli miast partnerskich tego położonego u stóp Alp bawarskiego miasteczka. Do grona przyjaciół Schongau od paru lat zalicza się rów
nież Gogolin. Nasze związki z tym miastem datują się od roku 1990 i zaowocowały podpisaniem oficjalnego porozumienia o współpracy i part- nerstw . I nie ograniczają się one jedynie do kurtuazyjnych wzajemnych wizyt i spotkań. Najlepszym przykładem więzi emocjonalnych, jakie za
wiązały się pomiędzy naszymi miastami, może być przykład spontanicz
nej i bezinteresownej pomocy, z jaką ze strony władz i mieszkańców Schon
gau spotkaliśmy się podczas wielkiej powodzi w roku 1997.
Stałe kontakty z Gimnazjum w Schongau utrzymuje nasze Liceum Ogól
nokształcące, wzajemnie odwiedzają się grupy młodzieży obu miast, go
ścimy sportowców i zespoły artystyczne... Mamy w Gogolinie ulicę Przy
jaciół Schongau; w Schongau zaś jest Gogoliner Strasse.
O planach współpracy miast partnerskich w roku 2000 rozmawiali w Schongau przedstawiciele Abingdon (Anglia), Colmar (Francja), Lucca (Włochy), Sint-Niklaas (Belgia) i Gogolina. Reprezentowali nas burmistrz Norbert Urbaniec, przewodniczący Rady Miejskiej Piotr Czok i radny Ka
rol Sławik.
Wiele też mówiono o integracji młodzieży w ramach Unii Europej
skiej, co skłoniło naszego burmistrza do zaproszenia właśnie młodzieży z wszystkich uczestniczących w konferencji krajów na tydzień do Gogo
lina. Nie jest jeszcze sprecyzowany termin zaproszenia ani liczba go
ści, wiadomo jednak, że koszty tego spotkania dofinansuje Unia Euro
pejska. Otwarty jest również program tematyczny tego ewentualnego spotkania w Gogolinie
Burmistrz Norbert Urbaniec skierował także na ręce władz Schongau zaproszenie do udziału w imprezach kulturalno-artystycznych, które będą miały miejsce w Gogolinie w roku 2000: Wojewódzki Przegląd Orkiestr Dętych (10-11.06), Święto Piwa "Kufelek 2000" (13.08), Gogoliński Żniw- niok (03.09).
Zachowania
A Świąteczne zwyczaje
domowe
Młodzież w ogromnej swej większości przywiązuje duże znaczenie do tradycji. Potrzebę podtrzymywania starodawnych zwyczajów uzasadnia naj
częściej tym, że "zwyczaje umacniają więź rodzinną i narodową". Przywią
zanie znaczenia do zachowania tradycji wyrażane bywa bardzo konkretnie:
"zapatrzeni w świeczki choinkowe przeżywaliśmy coś bardzo tajemniczego i pięknego - jakąś ulotną chwilę narodzin całego świata...".
"Dzielenie się opłatkiem jest to stary rytuał religijny, pod którego poję
ciem rozumiemy życzenia radości: zgody w tak radosnym dniu, w którym urodził się Pan Jezus. Podczas tego obrzędu panuje zgodna i radosna atmo
sfera rodzinna, w czasie której każdy składa drugiej osobie życzenia".
Wiele zwyczajów podtrzymuje się głównie ze względu na dziecko. Wzrost pozycji i praw dziecka prowadzi do tego, że jego osobista aktywność wnosi pewne zmiany w domowych zwyczajach, przenosząc wzory zachowań z przedszkola, ze szkoły, kręgu rówieśników.
Zdarza się, że rodzice nie są skłonni do wprowadzenia do domu niektórych zwyczajów np. łamania się opłatkiem w wieczór wigilijny. Spotkałem się wielokrotnie z podobną sytuacją. W takich przypadkach bywa, że młodzież postanawia wprowadzić ten zwyczaj w przyszłej swej rodzinie, gdy ją kie
dyś założy. Jedna z uczennic napisała a ankiecie: "Ten zwyczaj jest bardzo piękny. Tak mi się podoba, że muszę go wprowadzić do mojej rodziny, jak wyjdę za mąż. Tylko nie rozumiem, dlaczego ludzie łamią się opłatkiem tylko raz w roku. Myślę, że powinni to robić zawsze wtedy, kiedy chcą sobie szczególnie mocno okazać, że się kochają".
Młodzież podkreśla duże znaczenie domowej tradycji dla wychowania w rodzinie. W pierwszym rzędzie odnosi się to do roli matki, ponieważ wła
śnie od niej oczekuje się kompetencji i poczucia odpowiedzialności za kli
mat domowych świąt i uroczystości, a także za ich kształt materialny. Jeżeli matka (lub babka) oczekiwań tych nie spełnia, to zdarza się, że pokolenie najmłodsze (głównie córki) usiłuje, z różnym zresztą skutkiem, wprowa
dzić do domu symboliczne zachowania świąteczne, zaobserwowane w ro
dzinach kolegów lub koleżanek.
Świętujący uczestnicy i realizatorzy zwyczajów pomimo ich "domowo- ści" nie mają poczucia wyobcowania kręgu rodzinnego ze zbiorowości szer
szych. Świadomość powszechności praktykowanych zwyczajów, potwier
dzana między innymi przez radio i telewizję, daje poczucie łączności z in
nymi rodzinami w kraju i poza jego granicami.
Pomimo zamknięcia zwyczajowości w ścianach rodzinnego domu, sta
nowi ona duchowy pomost łączący rodziny, środowiska, różne warstwy spo
łeczne, a nawet rożne kraje, a w szczególności zaś jest ona duchowym łącz
nikiem pomiędzy rodzinami w naszym własnym kraju,
Stwarza to szansę utrzymania związku wartości rodzinnych z wartościa
mi religijnymi, z którymi na przestrzeni wieku stanowiły one organiczną jedność.
Młoda matka w ankiecie dotyczącej Świąt Narodzenia Pana stwierdza:
"sprawia mi ogromną radość to, że będę mogła wzbogacać swoje dziecko o te doznania, które sama przez wiele lat odczuwałam i odczuwam w czasie wspólnego obchodzenia Świąt Bożego Narodzenia. Niech więc i ono za
chwyca się urokiem rozjaizonej w wigilijną noc choinki, niech wierzy w św.
Mikołaja, niech na zawsze zapamięta prześliczne słowa i melodię naszej polskiej kolędy:
"Podnieś rękę Boże Dziecię, Błogosław Ojczyznę miłą
W dobrych radach, w dobrym bycie Wspieraj jej siłę swą siłą
Dom nasz i majętność całą 1 wszystkie wioski z miastami".
Opracował: Henryk Karol Mazur
Prawo na co dzień
Przepisy nowej ustawy o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa przewidują również kilka sytuacji, w których - mimo niezdolności do pracy - zasiłek chorobowy z różnych powodów pracownikowi nie przysługuje.
W myśl art. 92 k.p. za czas niezdolności do pracy wskutek choroby lub odosobnienia w związku z chorobą zakaźną - trwającej łącznie do 35 dni w ciągu roku kalendarzowego - pracownik zamiast zasiłku chorobowego otrzymuje od pracodawcy wynagrodzenie. Wynagrodzenie to otrzymuje w wysokości przysługującego zasiłku lub w wyższej wysokości, jeśli układ zbiorowy pracy albo regulamin wynagradzania przewiduje wyższe wyna
grodzenie z tego tytułu. Wynagrodzenie to przysługuje jednak pracowni
kowi jedynie wówczas, jeżeli spełnia on te same warunki, jakie są wyma
gane do nabycia prawa do zasiłku chorobowego. Okresy otrzymywania wynagrodzenia za czas choroby wlicza się do okresu zasiłkowego, skra
cając okres zasiłkowy o czas pobierania wynagrodzenia.
Zasiłek chorobowy nie przysługuje za okres niezdolności do pracy przy
padającej w czasie urlopu bezpłatnego oraz urlopu wychowawczego.
Nie przysługuje on także w przypadku tymczasowego aresztowania lub otrzymania kary pozbawienia wolności, z wyjątkiem sytuacji, w których prawo do zasiłku wynika z ubezpieczenia chorobowego osób wykonują
cych odpłatnie pracę na podstawie skierowania do pracy w czasie odby
wania kary pozbawienia wolności lub tymczasowego aresztowania.
Pracownika pozbawia się prawa do zasiłku, jeżeli jego niezdolność powstała w wyniku umyślnego przestępstwa iub popełnienia wykrocze
nia. Niezdolność ta powinna być jednak następstwem nie jakiegokolwiek wykroczenia lub przestępstwa, lecz umyślnie popełnionego przez pra
cownika. Jeżeli więc niezdolność do pracy nastąpi w wyniku nieumyślne
go wykroczenia lub przestępstwa, zasiłek chorobowy będzie pracowniko
wi przysługiwał. Okoliczność, że niezdolność do pracy została spowodo
wana umyślnym wykroczeniem lub przestępstwem, stwierdza się na pod
stawie prawomocnego orzeczenia sądu. W omawianym przypadku zasi
łek chorobowy nie przysługuje przez cały okres niezdolności do pracy.
W przypadku, gdy niezdolność do pracy spowodowana została nadu
życiem alkoholu, to w sposób surowszy niż w dotychczasowych przepi
sach - ustawa przewiduje, że pracownikowi nie przysługuje zasiłek cho
robowy przez pierwsze 5 dni niezdolności do pracy.
Pracownikowi wreszcie nie przysługuje zasiłek, jeżeli zaświadczenie lekarskie zostało sfałszowane.
Wysokość zasiłku
Wysokość miesięcznego zasiłku chorobowego została utrzymana na dotychczasowym poziomie i wynosi generalnie 80% podstawy jego wy
sokości.
Miesięczny zasiłek chorobowy wynosi 100% podstawy jego wymiaru, jeżeli niezdolność do pracy:
- przypada w okresie ciąży,
- powstała wskutek wypadku przy pracy, choroby zawodowej lub w wy
padku w drodze do pracy lub z pracy,
- trwa nieprzerwanie ponad 90 dni, począwszy od 91 dnia tej niezdol
ności.
Okres pobierania zasiłku
Zasiłek chorobowy przysługuje przez okres niezdolności do pracy z powodu choroby lub niemożności wykonywania pracy, nie dłużej jednak niż przez okres 6 miesięcy, a jeżeli niezdolność do praca spowodowana została gruźlicą - nie dłużej niż przez 9 miesięcy.
Do okresu zasiłkowego wlicza się wszystkie okresy nieprzerwanej nie
zdolności do pracy, jak również okresy niemożności wykonywania pracy w wyniku decyzji wydanej na podstawie przepisów o zwalczaniu chorób zakaźnych albo o zwalczaniu gruźlicy lub leczenia w stacjonarnym zakła
dzie uzależnienia alkoholowego. Do okresu zasiłkowego wlicza się rów
nież okresy poprzedniej choroby, jeżeli niezdolność do pracy była spowo
dowana tą samą chorobą, a przerwa między ustaniem poprzedniej i po
wstania ponownej niezdolności do pracy nie przekraczała 60 dni.
Jeżeli po upływie okresu zasiłkowego pracownik jest nadal niezdolny do pracy z powodu choroby, a dalsze leczenie lub rehabilitacja wskazują odzyskanie zdolności do pracy, okres zasiłkowy może ulec przedłużeniu - nie dłużej jednak niż na 3 miesiące. O przedłużeniu okresu zasiłkowego orzeka, na wniosek lekarza leczącego, lekarz orzecznik ZUS.
Mecenas
Joachim Gebauerpo swoim ojcu przejął pracownię i dłuta rzeźbiarskie
Posłuchaj tego opadania kory święci utoczeni z drewna starzeją się posłuchaj tego wnikania w twarde drewno święci wrzeżbieni w pejzaż garbią się
To jest drewno lipy a to jest dłuto niewymyślne a to są ręce do krojenia Chleba przydatne twarde jak drewno i sękate jak drewno złożone do modlitwy obejmują czas
(...)
To jest wchodzenie w mioaną lipę zdejmowanie gałęzi zdejmowanie kory to jest obłaskawianie drzewa
uciszanie lasu uciszanie ptaków'
K. Szafarczyk
„Zamyślenia nad drewnianymi świętymi"
K__________________________________________
W Górażdżach zarabianie na chleb od dziesiąt
ków lat związane było z kamieniem i wapnem. W miejscowych kamieniołomach i wapiennikach pra
cowali dziadkowie, petem ich synowie, a potem jeszcze wnuki. Rolników było niewielu; dwa lub trzy gospodarstwa. Miały więc Górażdże swoją specyfikę zgoła proletariacką: ludzie pracowali tutaj ciężko i zmagali się z kamieniem wapien
nym, który stanowił bogactwo tej ziemi, ale też sprawiał, że wszystko właśnie temu bogactwu było podporządkowane. Praca była dla wszystkich, więc nie szukali jej na "saksach" i choć robota, zwłaszcza skalników, lekka nie była, nie psioczy
li zbyt głośno na swój los. Przywykli do niej i do krajobrazu z piecami wapienniczymi.
Z wapiennikami związali się także Gebauero- wie, Ślązacy do pokoleń zasiedzieli na gogoliń
skiej ziemi. Dziadek Gebauer jeszcze przed woj
ną do pracy w wapiennikach dojeżdżał na rowe
rze z rodzinnej Malni. Kiedy ożenił się z rodowi
tą górażdżanką osiadł w Górażdżach już na stałe.
Jego syn Wiktor, jak zdecydowana większość chłopaków z przedwojennych roczników, też upa
trywał swoją przyszłość z miejscowymi zakłada
mi. Do szkoły chodził niemieckiej a powojenne kursy repolonizacyjne nie dawały tutejszym Ślą
zakom "glejtu" na awanse społeczne czy zawodo
we. Najął się więc do pracy w Zakładach Wapien
niczych i doczekałby się tam renty czy emerytury, gdybj nie "duch niespokojny" i wtedj jeszcze nie
Wiktor Gebauer w swojej pracowni.
i
Wiktor Gebauer określone i sprecyzowane ar
tystyczne ciągoty. Od dziec
ka miał lekką rękę do ryso
wania. Po pracy więc, inaczej niż rówieśnicy, którzy wie
czory spędzali przy piwie w miejscowym barze, ślęczał nad kartką papieru i doskonalił się w rysunku lub kawałkom drewna nadawał całkiem udane ludzkie po
stacie. W pracy w zakładowych warsztatach miał kontakt z drew
nem, więc szybko nauczył sięjego struktury i podatności na rzeźbiar
skie dłuto. A kiedy jego umiejęt
ności odkrył któryś z proboszczy z niedalekiej parafii i powierzył mu wykonanie drewnianej rzeź
by dla swojego kościoła, młody Wiktor wiedział, że pora najwyższa, by nowym "fachem" zająć się poważnie i profesjonalnie. Już kilka lat wcześniej przełomowym okazał się kontakt z pochodzący
mi z Istebnej profesorami Akademii Krakowskiej Wałachem i Konarzewskim. Zwłaszcza ten drugi odkrył Wiktorową "bożą iskrę" i przygarnął go pod swoje skrzydła. I tak jak to dawniej bywało pro
fesor Konarzewski, uznana już wtedy sława rzeź
biarska, przyjął młodego adepta do swojej pra
cowni, gdzie ten "terminował" u mistrza. Z tam
tych lat pięćdziesiątych pochodzą też pierwsze re- alizacje rzeźbiarskie, wykonywane na zlecenie Kościoła, początkowo sygnowane przez profeso
ra, później już własne. Kiedyś opowiadał, że tam
ten czas to była "jego osobista droga do Kościo
ła". Po II Soborze Watykańskim gwałtownie wzro
sło zapotrzebowanie na tzw. ołtarze posoborowe (związane to było ze zmianą liturgii: kapłan pod
czas nabożeństwa zwrócony twarzą do wiernych) co spowodowało, że na
wiązał wiele osobistych kontaktów z ludźmi Ko
ścioła.
"Ojciec skompleto
wał całkiem niezłą jak na tamte czasy bibliote
kę - mówi po latach syn Joachim. Były książki i albumy malarskie i z dziedziny historii sztu
ki. Niemieckie i polskie.
Były też wiersze Ei- chendotffa. Książki ku
pował ojciec, ale także
I
i
przywozili je mu księża, którzy z racji licznych za
mówień, często przebywali w naszym domu".
Wiktor Gebauer już do końca swego życia zajmo
wał się sztuką sakralną. Jego ołtarze, rzeźbione w drew
nie lipowym ("Takjak u mi
strza Wita Stwosza" - żarto
bliwie mówi dziś jego syn Joachim) są ozdobą wielu kościołów na Śląsku Opol
skim. Spotkać je można w Łączniku, Chróścinie Opol
skiej, Białej Prudnickiej, Kamieniu Śląskim... W kościele górażdżańskim znajduje się, wykonany jeszcze dla miejscowej kaplicy, krzyż i postać Madonny. Miał też w swoim dorobku (niezbyt co prawda liczne) kościelne malowidła ścienne. Je
den z takich wielkich fresków zdobi do dziś ścia
ny kościoła gdzieś pod Gryfinem.
W specyficznej atmosferze sztuki, jaka pano
wała w domu przy ulicy Głównej, wyrastał syn pana Wiktora, Joachim. Od wczesnych lat "bu
szował" w ojcowej pracowni, a tam w każdym zakamarku rysunki, szkice, sterty drewna lipowe
go. I ostre jak brzytwa narzędzia... Przed nimi oj
ciec zawsze ostrzegał, jako że o bolesne skale
czenie nie było trudno. Nie odstraszyło to małego Joachima od prób dłubania w drewnie.
Do pójścia jednak w ślady ojca daleka była droga. Od wczesnych co prawda lat dziecinnych przejawiał zdolności plastyczne, ale odziedziczo
ny talent ("wyniosłem to w genach" - mówi dzi
siaj) to było za mało, aby myśleć poważnie o przy
szłych sukcesach zawodowych w tej sferze. Tak jest zresztą z każdą działalnością artystyczną - dojście do profesjonalizmu poprzedzone musi być solidną edukacją. Dla chłopaka z Górażdży rzecz to niemal nieosiągalna. W szkole na lekcjach ry
sunków nie miał sobie równych. I być może po
przestałby na piątkach z zajęć plastycznych w szkole podstawowej, gdyby nie Dom Kultury, który mądrzy szefowie Zakładów Cementowych pobudowali w Górażdżach. Działały tam różne sekcje, w tym również ognisko plastyczne, które prowadziła pani Waltrauda Wicher, późniejsza laureatka wojewódzkiej nagrody dla najlepszych animatorów kultury. Znalazł tam Joachim praw
dziwe ujście dla swojego talentu. Pani Waltrauda, absolwentka opolskiego Liceum Plastycznego ("to
byt dla mnie w tamtych czasach prawdziwy auto
rytet" - opowiada dziś pan Joachim), nauczała rze
czy podstawowych, ale niezbędnych: gruntowa
nia płócien, doboru farb i pędzli, perspektywy i podstaw anatomii.
- "Zrozumiałem wtedy, że "wielka sztuka" to nie sprawa gabarytów i tematyki - niewielka mar
twa natura, patera z owocami, wazon, sprzęty do
mowe przeniesione na płótno mogą spełniać wszelkie walory artystyczne, stawiane przed sztu
ką i jej twórcą".
Uczyła pani Wicher podstaw warsztatowych a także zachęcała do samokształcenia teoretyczne
go. Wertował więc ojcową bibliotekę, gromadził albumy i dostępne podręczniki. Uczył się Rodena i van Gogha, wielkich mistrzów Renesansu i im
presjonistów, Sezanne'a i wyrafinowanego rysun
ku Picassa.
Po ukończeniu Liceum Ogólnokształcącego próbował dostać się do krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Nie udało się, ale niedługo po
tem na zdolnego chłopaka z Górażdży zwrócił uwagę opolski artysta rzeźbiarz Adolf Panitz, kie
dy pod jego kierunkiem szlifował swoje plastycz
ne talenty w ognisku plastycznym w Opolu. -
"Panitzowi zawdzięczam bardzo wiele - mówi.
- Ten niepośledni artysta ukierunkował mnie osta
tecznie. Bywałem u niego w domu, wiedliśmy wie
logodzinne dysputy, które nie mogły nie wywrzeć wpływu na takiego młodego chłopaka, jakim by
łem wtedy.”
Był to czas, kiedy przyszłego fachu uczył się w pracowni u ojca. Pomagał wtedy czynnie przy realizacji kolejnych zamówień na rzeźby sakral
ne. Kiedy ojciec umarł, było to w roku 1987, sa
modzielnie ukończył ołtarz dla kościoła w Białej Prudnickiej. Widać nieźle poradził sobie z tym zadaniem, bo od tej pory samodzielnie wykonał
wiele ołtarzy i rzeźb sakral
nych. Ale nie tylko: jako pro
fesjonalista ma w swoim do
robku prace wykonane dla różnych zleceniodawców.
Jego autorstwa jest również wykonana na zamówienie Urzędu Miasta i Gminy Go
golin statuetka Karolinki, przyznawana za zasługi dla Gogolina i gminy.
"Żyję dziś z rzeźbienia i nie mogą nie mieć dla mnie znaczenia kontakty ze środo
wiskiem artystycznym. Nie tylko zresztą opolskim, do którego mi najbliżej. Tak po
kierował mną kilka lat temu los, że na parę lat osiadłem we Wiedniu. Zawdzięczam to w dużej mierze Panitzowi, gdyż znalazłem się tam nie
jako za jego namową i porę
czeniem. Zaprzyjaźniłem się w Wiedniu z architektem Kar
lem Hagenauerem, synem i bratankiem słynnych twór
ców secesji wiedeńskiej - rzeźbiarzy Karla i Franza Hagenauerów. To on sprawił, że poznałem środowisko wie
deńskiej Akademii Sztuk Pięknych i Wyższej Szkoły Sztuk Stosowanych. A byli wśród nich artyści ta
kiej miary jak profesor Awramidis, Bruno Giron- coli, profesor Bertoni czy Michaelangelo Pisto- letto. W otwartym domu Karla spotykali się lu
dzie z pierwszych stronic wiedeńskich gazet. Nie ukrywam, że wiele dla siebie z tych kontaktów wyniosłem ",
Pobyt w Wiedniu zaowocował też całkiem no
wymi doświadczeniami artystycznymi. Na pod
stawie pozostawionych przez mistrzów Hagenau
erów projektów, rycin, rysunków i szkiców wy
konał szereg rzeźb w drewnie i gipsie, które później (sygnowane jako pochodzące z pracowni Hagenauerów) wystawiane były w wiedeńskiej galerii.
Joachima Gebauera zastałem przy pracy nad monumentalną wręcz postacią ukrzyżowanego Chrystusa. Stanowi ona końcowy element za
mówienia dla kościoła w Mosznej. Surowa je
szcze, "nieoszlifowana" rzeźba robi wrażenie:
namacalnie wręcz widać zmaganie się artysty z materią, z drewnem lipowym.
- "Drewno lipowe najbardziej się nadaje do rzeźbienia. Ma właściwą do tego strukturę i daje wielkie możliwości kompozycyjne. Takich możli
wości nie da nam kamień, nie dadzą też odlewy.
Drewno tak w ogóle to bardzo wdzięczny ale chy
ba najtrudniejszy materiał rzeźbiaraski. Trzeba
posiąść umiejętność gubienia jego naturalnych defektów. I nie znosi żadnej fuszerki."
Pan Joachim ma dwie córki - uczennice góraż- dżańskiej Szkoły Podstawowej. I obie wykazują uzdolnienia artystyczne: Joasia po ojcu odziedzi
czyła talent plastyczny, Martę interesuje muzyka.
Może rośnie w Górażdżach kolejne pokolenie, które (z pełnym szacunkiem dla śląskich tradycji
"konkretnego" zawodu) zrealizuje się w profesjach artystycznych i inteligenckich?...
Krystian Szafarczyk
VI WOJEWÓDZKI KONKURS JĘZYKA NIEMIECKIEGO
W dniu 20 listopada br. w Publicznej Szkole Podstawowej Nr 2 w Gogo
linie odbył się szósty z kolei etap gminny Wojewódzkiego Konkursu Języka Niemieckiego. Konkurs był przeznaczony głównie dla uczniów klas szóstych i ósmych, a celem jego jest popularyzacja oraz pogłębienie znajomości języ
ka niemieckiego.
Nad zachowaniem procedury tajności i samodzielnej pracy uczniów czu
wała gmina komisja konkursowa w składzie: mgr Sabina Donath-Kasiura - przewodnicząca oraz mgr Benedykta Kurzeja, mgr Aurelia Polywka i mgr Marianna Sochańska - członkowie.
Atmosfera panująca w czasie trwania konkursu była miła i serdeczna.
Do konkursu przystąpiło 16 najlepszych "językowców" naszej gminy (zwycięzców etapu szkolnego): Andrzej Pierskała, Krzysztof Schynol, Lars Dranswfeld (Filia PSP nr 3 w Gogolinie), Justyna Tomas, Anna Konieczko, Sandra Polywka (PSP nr 2 w Gogolinie), Robert Kaizik, Monika Kaptur, Monika Bomba (PSP nr 3 w Gogolinie), Sabina Ma- kiola, Robert Bartoń, Dawid Nowak (PSP Malnia), Aneta Polok (PSP Górażdże), Arkadiusz Ledwig PSP Zakrzów), Monika Buk, Ewelina Wicher (PSP Kamień Śl.).
Co w kulturze chrześcijańskiej oznacza choinka - każdy wie. W Niemczech znają również wszyscy wieniec adwentowy; wisi on w ko
ściołach, a także w przedszkolach i w domach. Bez wieńca adwentowe
go z jego grubymi czerwonymi świeczkami dla niektórych osób nie byłoby czasu adwentowego.
Ten obyczaj nie jest wcale stary.
Narodził się sto lat temu w Hambur
gu, wielkim mieście portowym na północy Niemiec. W tym czasie w tym mieście było wiele sierot, dzie
ci bez rodziców i bez domu. Dzieci te wałęsały się po mieście i z biedy stawały się złodziejami i często tra
fiały do więzienia.
W tym czasie mieszkał w Ham
burgu pewien ksiądz, który zatro
szczył się o te biedne i nieszczęśli
we dzieci. Postanowił przebudować pewien dom i dostosować do prze
bywania w nim wielu chłopców. Bez
domni chłopcy znaleźli w nim swoje stałe miejsce do spania i nauki.
Otrzymywali bezpłatne posiłki i mogli uczyć się jakiegoś zawodu.
Każdy z nich mógł zostać szewcem, malarzem pokojowym, krawcem lub ogrodnikiem. Tak więc nie musieli już kraść ani żebrać, a na chleb mo
gli już zapracować sami. Ten dom na
zwano "szorstki", zaś ksiądz nazy
wał się Johann Heinrich Wichem.
W tym "szorstkim domu" każde
go roku w adwencie odmawiano modlitwy. Ksiądz Wichem opowia
dał chłopcom o adwencie i Bożym Narodzeniu. Chłopcy śpiewali pieśni religijne. Każdego dnia zapalano jed
ną świeczkę i dlatego to nabożeństwo nazywano "modlitwą przy świe
cach". Pod żyrandolem zawieszano drewniane koło, na którym każdego wieczora ustawiano jedną zapaloną dodatkową świeczkę. W wieczór wigilijny paliły się na tym drewnia
nym kole 24 świeczki. Dla dodatko
wego ozdobienia koła z palącymi się świeczkami chłopcy ozdobili je ga
łązkami ze świerku. W taki oto spo
sób przed 100 laty zawisł w tym
"szorstkim domu" w Hamburgu pierwszy wieniec adwentowy.
Pomysł ten spodobał się wielu lu
dziom, chcieli więc taki wieniec ze świeczkami mieć u siebie w domu.
Ale kto ma w swoim domu tyle miej
sca, aby zawiesić taki duży wieniec, na którym będzie świeciło aż 24 świeczek? Wpadł więc ktoś na po
mysł, aby zrobić mały wieniec a na nim umieścić tylko cztery grube świeczki i w każdą kolejną niedzie
lę adwentu zapalić jedną z nich. Oby
czaj ten rozpowszechnił się powoli w całych Niemczech.
Na podstawie prac uczniów wyłoniono zwycięzców:
I m. Andrzej Pierskała (Filia PSP nr 3 w Gogolinie) - op. mgr B.
Czekała
II m. Sabina Makiola (PSP Malnia)
III m. Robert Bartoń (PSP Malnia - op. mgr Sławomir Wójcik Uczniowie ci uzyskując co najmniej 80% możliwych do zdobycia punk
tów, zakwalifikowali się do finału wojewódzkiego.
Najmłodszą uczestniczką, startującąpoza konkursem, była uczennica klasy IV PSP nr 2 w Gogolinie Sandra Polywka. Uzyskując 17 punktów zajęła 12 miejsce w eliminacjach, co uznać należy za nie lada sukces.
Nie zabrakło pączków, ciastek i soków, o które zatroszczyła się PSP nr 2 w Gogolinie, przygotowując poczęstunek dla wszystkich przybyłych tego dnia do szkoły gości.
Aurelia Polywka
Wigilijne drzewko ustawione w mieszkaniu, przystrojone świeczkami, łań
cuchami, zabawkami, a współcześnie bombkami - to jeden z najmłodszych zwyczajów związanych ze świętami Bożego Narodzenia.
Pochodzi ten obyczaj z Niemiec, gdzie jeszcze w XVIII wieku znany był tylko na dworach magnackich. W Europie i Ameryce Północnej choinka roz
powszechniła się w okresie mody na rzeczy niemieckie, po ślubie królowej brytyjskiej Wiktorii z niemieckim księciem Albertem Sachsen Coburg Gotha.
W XX wieku stała się również popularna w świecie niechrześcijańskim, np. w Japonii.
W Polsce stojąca choinka pojawiła się na początku XIX wieku, ale sam zwyczaj przybierania izby w wigilię "drzewkiem" był znacznie starszy - miał postać zawieszonego u pułapu i przystrojonego ściętego wierzchołka sośniny.
Z wielu jego nazw najpopularniejszą była "płużniczka".
Nieprzypadkowo choinka to świerk, jodła lub sosna, bo według najstar
szych wierzeń ludowych te drzewka zawierajążyciodajne moce i mają cudow
ne właściwości. Według symboliki kościelnej miały oznaczać nadzieję nieba.
Najważniejsze ozdoby choinkowe również nie były przypadkowe. Świece mają przypominać nadejście światłości świata - Jezusa Chrystusa. Jabłka za
bezpieczały od chorób i pomagały w sprawach miłosnych. Orzechy były nato
miast ściśle związane z życiem erotycznym: wierzono, że kojarzą małżeństwa, sprowadzają miłość. Dekorowanie choinki zabawkami zrobionymi z wydmu
szek symbolizowało potężne siły odradzającego się życia, płodności i dobro
bytu. Całe drzewko miało czarodziejską moc, niszczącą zło i chroniącą przed złym urokiem.
Przed sześćdziesięciu latu, a więc nie tak bardzo dawno temu, po raz pierwszy taki wieniec za
wieszono w kościele katolickim w Monachium.
Dzisiaj zwyczaj ten znany jest głównie w Niemczech a także i na Górnym Śląsku i należy on do adwentu, tak jak choinka należy do wigilii Bożego Narodzenia
Opr. Rafał Zając na podstawie artykułu Rolfa Krenzera „Vom allerersten Adwentskranz”
Świąteczne życzenia
Niech w tym dnta wspaniałym Każdy czuje .sil kochanym.
Niech wszyscy będą szczęśliwi, Miii, zdrowi I życzliwi.
Niech ta gwiazdka, co na niebie świeci, Obdaruje wszystkie dzieci.
A dużo radości i miłości Niech w Nowym Noku zagości.
Monika Grzesica LO Gogolin ■ kl. I
V J
Już informowaliśmy na łamach
"Panoramy" o jubileuszach "Zło
tych godów" państwa Gertrudy i Stefana Nowaków z Gogolina oraz Marii i Henryka Macha z Malni.
Obydwie pary odwiedził z tej oka
zji burmistrz Norbert Urbaniec, który w imieniu Prezydenta RP wrę
czył im medale "Za długoletnie po
życie małżeńskie". Były kwiaty i serdeczne życzenia zdrowia i wszelkiej pomyślności. Redakcja
"Panoramy Ziemi Gogolińskiej"
oczywiście przyłącza się do tych życzeń i gratulacji.
Gratulacje z okazji 93. urodzin
W ostatnich dniach piękną rocz
nicę 93. urodzin obchodziła pani Franciszka Zając z Gogolina-Kar- łubca. Z tej to okazji dostojnąjubi- latkę odwiedzili burmistrz Norbert Urbaniec i jego zastępca Julian Ku- klewski. Były kwiaty i przede wszy
stkim serdeczne gratulacje i życze
nia wszelkiej pomyślności i wielu jeszcze lat w zdrowiu i pogodzie ducha. Pani Franciszka wychowała dwoje dzieci (córkę i syna, który jest proboszczem w Ochodzach) oraz doczekała się dwoje wnucząt i dwo
je prawnucząt. Do życzeń i gratula
cji dołącza się redakcja "Panoramy Ziemi Gogolińskiej".
CENTRUM USŁUG SOCJALNYCH
W dniu 15 grudnia 1999 r. uroczyście oddano do użytku, w obe
cności członków Zarządu Gminy, nowoczesne Centrum Usług So
cjalnych, w którym swoją siedzibę będzie miał Ośrodek Pomocy Społecznej .Nie obyło się bez przecięcia wstęgi i symbolicznej lamp
ki szampana. Ale nie to jest najważniejsze. W miejscu, gdzie kie
dyś stał niepozorny budynek, powstał bardzo ładnie i funkcjonalnie zaprojektowany budynek, w którym, oprócz biur Ośrodka, znajdą się pomieszczenia rekreacyjne i rehabilitacyjne. Tak więc gogoliń- ski Ośrodek Pomocy Społecznej spełniać będzie wszelkie wymogi stawiane przez Unię Europejską tego typu placówkom... Zaintere
sowanym podajemy nowy adres: Gogolin, ulica Strzelecka 20.
„KAROLINKA”
dla Jacka Morawca
Jak już informowaliśmy, 10 listopada br. pan Jacek Morawiec z Górażdży został uhonorowany statuetką "Karolinki", która jest szczególnym wyrazem uznania za działalność na rzecz Ziemi Go
golińskiej. Grono laureatów tego honorowego i wielce prestiżowe
go wyróżnienia stale się powiększa, co świadczy, iż żyje i pracuje w naszej gminie sporo ludzi, którzy wybijają się ponad przecięt
ność. Gratulując panu Jackowi "wpisania się" na listę zasłużonych Gogol inian przypominamy utrwalony przez naszego fotoreportera moment wręczenia "Karolinki", jaki miał miejsce podczas dorocz
nego balu dobroczynnego na rzecz Stowarzyszenia Pomocy Dzie
ciom Miasta i Gminy Gogolin.