Nr 12 (25) 96 GRUDZIEŃ Cena 70
Na
dużo zdrowia i podoju,
a w nadchodzącym Nowym 1997 6eztroskicfi i Cepszycft diii
życzy Nor6ert "Urbaniec
(Burmistrz 'Miasta i gminy ęogofin
NASZ JUBILEUSZ
Numer bieżący nosi numer 25. Obchodzimy więc podwójny jubileusz, co dla nas, redagujących dla Państwa „Panoramę”, ma szczególne znaczenie. Po pierwsze: utrzymaliśmy się na ryn
ku prasowym przez dwa. lata, co w przypadku pisma lokalnego nie jest sprawą zbyt łatwą; po drugie - pozyskaliśmy wiernych i życzliwych czytelników, na co mamy dowody w postaci żywej re
akcji. na drukowane w naszej gazecie artykuły; po trzecie - coraz częściej nasi czytelnicy publikują swoje własne materiały. Tym samym slajecie się Państwo współredaktorami naszej wspólnej gazety: „Panoramy Ziemi Gogolińskiej”.
Zdajemy sobie sprawę z naszej niedoskonałości i braków.
Każdą krytykę i uwagę staramy się wziąć pod uwagę. Zawsze leż mamy nadzieję, że każdy kolejny numer będzie lepszy, atrakcyj
niejszy od poprzedniego. Niezbyt często się nam to udaje, ale pro
szę nam wierzyć, nie poprzestaniemy w swych wysiłkach, aby z „Panoramą " utożsamiali się wszyscy mieszkańcy Ziemi Gogoli
ńskiej, aby uważali ją za prawdziwie swoją gazetę.
W dalszym ciągu łamy „Panoramy Ziemi Gogolińskiej” są otwarte i dostępne dla każdego. Liczymy gorąco, że uda się nam jeszcze bardziej powiększyć grono naszych współpracowników, aby móc zająć się w naszym piśmie możliwie jak najszerszą pro
blematyką i sprawami z jakimi stykacie się Państwo w Gogolinie, w gminie, na Śląsku Opolskim...
Przypominając obok wszystkich dotychczasowych autorów, piszących w „Panoramie” w ciągu minionych dwóch lat, składa
my im tą drogą serdeczne słowa podziękowania. Bez nich napra
wdę nie byłoby możliwe redagowanie naszego pisma.
%z nadchodzące Święta (Bożego Narodzenia
oraz Nowy 1997 ‘Rol^
pragniemy życzyć wszystkim naszym drogim czytelnikom
wieCe radości, spokoju i miłości oraz nadziei na łepsze jutro.
Redakcja
„Panoramy Ziemi Gogolińskiej”
w'9,l'jnym opłatkiem ..
PISALI W „PANORAMIE ZIEMI GOGOLIŃSKIEJ”
Z
Franciszek Adamiec Jakub MichalskiA
Roksana Andrzejczyk Konrad Mientus Eryk Borończyk Ryszard Miller
Judyta Boruta Romuald Mieczkowski Agnieszka Bundyra Leokadia Mazur Edmund Borzemski Henryk Mazur
Iwona Cimek Magdalena Nowak
Wioletta Cymbała Franciszek Nocoń Georg Cichoń Anna Nonogórska Bożena Dąbrowska Andrzej Pałosz Adam Dawidowicz Augustyn Pandela
Amelia Depta Kornelia Pytlik Zygmunt Dmochowski Jan Pyszko
Ryszard Druch Wilhelm Przeczek Harry Duda Krzysztof Praszmo Andrzej Farana Jarosław Pola
Ania Franczak Renata Putzlacher Renata Fikus Agnieszka Rogoża Jan Goczoł Zdzisław Słupczyński Marzenna Gazurek Edyta Smykała Joanna Głuchowska Tadeusz Soroczyński
Jakub Jasiński ks. Aleksander Sydor Krystyna Jaszczuk Agnieszka Stadnicka Bronisława Kałuża Krystian Szafarczyk
H. Kalinowska. Józef Szulc
ks. Józef Kara Rafał Szewczyk Ania Karpis Joachim Stiebler Gerhard Klama Bernadeta Steuer Magdalena Kopera Marta Świentek Kazimierz Kowalski Ola Śmieszek Ks. Jan Kołodenny Wiesława Świerad
Jerzy Kłeczek Rafał Świerc
D. Kłeczek Justyna Tomas
Sabina Konieczny Łukasz Trzerwa Teresa Kudyba Maria Urbaniec Julian Kuklewski Norbert Urbaniec Kazimierz Kaszper Joachim Wojtala
Jerzy Karaś Joanna Wojtala
Jadwiga Kozioł Katarzyna Wojtaszek Bogusław Leśkiewicz Janusz Wójcik
Jerzy Lipka Irena Wyczółkowska Jadwiga Lipińska Jolanta Wicher
Aniela Lempart Michał Wandrasz Agnieszka Ligęzka Klara Zając
Błażej Łatka Marek Zimerman
Wiesław Malicki Elżbieta Złotkowska Magdalena Marek Danuta Zygmunt
Jerzy Mazurek Agnieszka Zedler
J
NR 12/25/96 ISSN 1233-6823
Konstanty Ildefons Gałczyński
PRZED ZAPALENIEM CHOINKI
A podobno jest gdzieś ulica (lecz jak tam dojść? którędy?), ulica zdradzonego dzieciństwa, ulica Wielkiej Kolędy.
Na ulicy tej taki znajomy,
w kurzu z węgla, nie w rajskim ogrodzie, stoi dom jak inne domy,
dom, w którymżeś się urodził.
Ten sam stróż stoi przy bramie.
Przed bramą ten sam kamień.
Pyta stróż: „Gdzieśpan byt tyle lat?”
„Wędrowałem przez głupi świat. "
Więc na górę szybko po schodach.
Wchodzisz. Matka wciąż taka młoda.
Przy niej ojciec z czarnymi wąsami.
I dziadkowie. IG
smy.t ci sami.Właśnie ojciec kiwa na matkę, że już wzeszła Gwiazda na niebie, że czas się dzielić opłatkiem, więc wszyscy podchodzą do siebie i serca drżą uroczyście
jak na drzewie przy liściach Jest cicho. Choinka płonie.
Na szczycie cherubin fruwa.
Na oknach pelargonie
blask świeczek złotem zasnuwa, a z kąta, z ust brata, płynie kolęda na okarynie:
LULAJŻE, JEZUNIU, MOJA PEREŁKO, LULAJŻE, JEZUNIU.
ME PIEŚCIDEŁKO.
* KAMIONEK - łatanie przekopów. W związku z budową sieci kanalizacji sanitarnej jezdnie we wsi wyglądały jak szwajcarski ser. Na zlecenie Urzędu Miasta i Gminy drogowcy z Kędzierzyna szybko i sprawnie upo- raH się z robotami i zaasfaltowali co było trzeba. Mieszkańcy odetchnęli
* OBROWIEC - wyższa kategoria. Tak można by najkrócej powiedzieć o strażackiej remizie po wykonaniu kapitalnego remontu toalet. Lśniące kafelki, nowa armatura, zadowoleni strażacy. Teraz nie będziemy mu- sieli się już wstydzić, a przecież odpowiedni stan urządzeń sanitarnych to w dzisiejszych czasach winien być czymś zupełnie normalnym...
* KAMIEŃ ŚLĄSKI - jaśniej, cieplej i oszczędniej. Tak można określić efekty uzyskane w związku z wymianą starych okien w szkolnych kla
sach. Nowoczesne okna zamontowano już w bardzo wielu pomieszcze
niach. W pozostałych wymiana okien przewidziana jest na wiosnę. Wte
dy też przystąpi się do remontu elewacji budynku szkoły.
* MALNIA - można spokojnie spać. Nie będzie zaciekać po generalnym remoncie dachu szkolnego budynku. Prace remontowe przeprowadzo
no przy użyciu sprawdzonych i nowoczesnych metod termoizolacyjnych.
* GOGOLIN - w naszym mieście w dniu 9 lutego 1997 roku odbędzie się II Regionalny Przegląd Grup Obrzędowych „Wodzenie Niedźwiedzia”.
Współorganizatorami są Urzędy Gogolina i Tarnowa Opolskiego. Warto zobaczyć i posłuchać „Kto jest temu winien, że...”.
W numerze:
str. 5 - Gogolinianin z wybory Arbeitsamtu str. 6 - 7 - Swaczyna w Górażdżach str. 8 - Podróż w europejską nadzieję str. 9 -Ciotka Marika
str. 10 - 11 - Święta Bożego Narodzenia str. 12 -„Aksamitki”z Malni str. 13 - Legenda o studzience str. 14 - Mamy tylko jedno zdrowie str. 15 - Szkoła Podstawowa Nr 3 str. 16 - Piłkarskie remanenty str. 17 - Horoskop
str. 18 - Krzyżówka świąteczna str. 20 - Kalendarz na rok 1997
* GÓRAŻDŻE z okazji św. Cecylii - patronki chórów już po raz czwarty spotkały się wszystkie zespoły śpiewające naszej gminy. Organizato
rem spotkania, sponsorowanego przez ZC-W „Górażdże” SA było kie
rownictwo Domu Kultury.
* GOGOLIN - Sylwester pod Karolinką. Wszystkich, którzy nie zdecydują się na przetańczenie tej „szalonej nocy” na podświetlonych parkietach (za niebagatelne pieniądze) zapraszamy na skwerek przy pomniku. Za
miast biletu wstępu trzeba przynieść dobry humor i pogodę ducha. Za
bawa będzie na pewno szampańska! W godzinach od 22.00 do 2.00 zabawiać nas będzie dyskoteka. Będą też życzenia noworoczne Burmi
strza oraz fajerwerki.
WARTE ODNOTOWANIA:
* staraniem księdza proboszcza Jana Kołodennego wydana została pięk
na pocztówka przedstawiającą Malnię. Można zapytać: kto następny?
* sposób na złodziei - oby tylko skuteczny: montaż systemów alarmo
wych na pewno odstraszy tych, którzy systematycznie okradali nasze szkoły. Prace prowadzone będą sukcesywnie, tak aby wszystkie obiek
ty były zabezpieczone;
* łącznik - połączy krytą pływalnię z pawilonem socjalnym na otwartym obiekcie. W okresie zimowym przejście służyć będzie jako poczekalnia, co poprawi funkcjonalność obiektu i usprawni obsługę korzystających ż rekreacji na pływalni;
* seniorzy - nie odpuszczają. Gwarno jest podczas spotkań w Klubie
„Labirynt”. Miła atmosfera sprawiła, że „Andrzejki” były udane. Specjal
ny program podopieczni pani Marty przygotowują na wigilijno-noworoczne spotkanie;
* z informacji przez nas posiadanych wynika, że spotkań wigilijno-nowo- rocznych w naszej gminie będzie sporo.
J.W.
MAGAZYN REGIONALNY
URZĘDU MIASTA I GMINY GOGOLIN
REDAGUJE ZESPÓŁ
Redaktor naczelny: Krystian Szafarczyk Redaktor techniczny: Henryk Kobiela
Adres redakcji: UMiG 47-320 Gogolin, ul. Krapkowicka 6, tel. 666-240,666-319, 666-247
Skład komputerowy: Pracownia Komputerowa "Virtual" s.c.
45-075 Opole, ul. Krakowska 24, tel. 543-371,542-171 w. 218 Druk: NOT Opole, ul. Katowicka 50, tel. 53-74-91
Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów.
ZAWIADOMIENIE
ZARZĄDU MIEJSKIEGO GMINY GOGOLIN
Stosownie do art. 18. ust. 2 pkt 5 ustawy z dnia 7 lipca 1994 r. o zagospodarowaniu przestrzen
nym zawiadamia się, że projekt zmiany miejsco
wego planu zagospodarowania przestrzennego gminy Gogolin będzie wyłożony do publicznego wglądu w dniach od 18 grudnia 1996 r. do 2 stycznia 1997 r. w siedzibie Urzędu Miasta w Gogolinie w pok. nr 29 w godz. od 10.00 do 13.00.
Zgodnie z art. 23 ustawy, każdy kto kwestionuje ustalenia przyjęte w projekcie zmian planu, może wnieść protest.
Zgodnie z art. 24 ustawy, każdy którego interes prawny lub uprawnienia zostały naruszone przez ustalenia przyjęte w projekcie zmian planu, może wnieść zarzut.
Zainteresowani mogą zgłaszać protesty i zarzuty na piśmie do Zarządu Gminy z podaniem ozna
czenia nieruchomości w terminie nie dłuższym niż 14 dni po upływie okresu wyłożenia.
Przewodniczący Zarządu
***
UWAGA! MIESZKAŃCY MIASTA I GMINY GOGOLIN
Z dniem 1 stycznia 1997 roku wprowadza się obowiązek:
❖ wyposażenia nieruchomości w urządzenia służące do gromadzenia odpadów komu
nalnych;
❖ udokumentowania korzystania z usług wy
konywanych przez zakład będący gminną jednostką organizacyjną lub podmiot posia
dający zezwolenie na wykonywanie usług usuwania odpadów komunalnych - przez okazanie umowy i dowodów płatności lub dowodów płacenia za składowanie odpa
dów na gminnym wysypisku śmieci.
Obowiązek powyższy wynika z przepisów usta
wy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (Dz.U. Nr 13 z dnia 19.11. 1996 r. poz. 622).
Właściciele, współwłaściciele, zarządcy nieru
chomości, którzy nie wykonają nałożonego obo
wiązku - podlegać będą karze grzywny.
Burmistrz Miasta i Gminy Norbert Urbaniec (Uwaga: szerzej o ustawie o utrzymaniu czysto- stofci i porządku w gminie w następnym nume
rze „Panoramy Ziemi Gogolińskiej")
r A
Zawodnikom i ich najbliższym, działaczom, opiekunom i sponsorom, kibicom i wszystkim sympatykom miejscowego sportu
zdrowych i spokojnych
Świąt Bożego Narodzenia
oraz wszelkiej pomyślności
w Nowym 1977 Roku
życzy
Zarząd Miejskiego Klubu
^_______^portowego_w_Gogolinie^
Panu
Borysowi Masnemu
Skarbnikowi Urzędu Miasta i Gminy Gogolin serdeczne wyrazy współczucia
w związku ze śmiercią matki składają
Burmistrz i współpracownicy z UMiG
PODZIĘKOWANIE
Zarząd Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom w Gogolinie składa gorące podziękowania wszy
stkim, którzy przyczynili się do zorganizowania balu dobroczynnego w dniu 10 listopada 1996 roku. Zarząd Stowarzyszenia dziękuje wszyst
kim ofiarodawcom a w szczególności:
Państwu Irmgardzie i Jackowi Morawcom z Kamienia Śląskiego, Panu Andrzejowi Balcer- kowi - Dyrektorowi Generalnemu ZC-W „Góraż
dże” SA w Choruli, Panu Norbertowi Łyskowi - Dyrektorowi Generalnemu OPOL-WAP z Tarno
wa Opolskiego, Pani Iwonie Cimek, Pani Sabi
nie Kocot, Państwu Grażynie i Józefowi Witt, Pani Czesławie Górskiej, Pani Waltraudzie Wi
cher, Pani Gabrieli Cymbalista oraz jej mamie, Państwu Marii i Dariuszowi Kwiatkowskim, Panu Ireneuszowi Pastusiakowi z Radia O’LE oraz wszystkim osobom, które wykupiły zaproszenia.
Wszystkim ofiarodawcom Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom życzy zdrowych Świąt Boże
go Narodzenia oraz wszelkiej pomyślności w nadchodzącym 1997 roku.
***
PODZIĘKOWANIE
16 listopada br. odbyła się w sali OSP w Obrowcu zabawa dochodowa na rzecz przed
szkola. Strażacy bezpłatnie udostępnili salę, za co im bardzo dziękujemy.
Rada Rodziców Przedszkola w składzie: Ewa Fait, Kornelia Niemiec, Teresa Konieczny - przy
gotowała wiele atrakcji i niespodzianek dla za
proszonych gości, za co należą się im wielkie wyrazy wdzięczności.
Tańczącym przygrywał zespół „Sezam” w składzie: W. Suder, W Stopyra. E. Malik. Wszy
scy świetnie się bawili prawie do „białego rana”.
Wszystkim, którzy przyczynili się do zorgani
zowania zabawy i zebrania dochodu na nowe za
bawki i gry dydaktyczne serdecznie dziękujemy.
Dyrektor Przedszkola w Obrowcu Małgorzata Mielnicka
***
PODZIĘKOWANIE
Dzieci i personel Przedszkola w Zakrzowie wyrażają serdeczne podziękowanie rodzicom za dary w postaci owoców, warzyw, ziemniaków, masła, jajek i kakao. Dzięki tym darom stawka żywieniowa nie wzrosła, mimo podwyżek cen w sklepach.
Doceniamy szczere serca rodziców, bo potra- fią dzielić się z nami wszystkimi przez cały rok.
Dyrektor Przedszkola Maria Wacławczyk
***
PODZIĘKOWANIE
W imieniu dzieci z przedszkola w Obrowcu dziękuję panu Zdzisławowi Droś za ufundowa
nie wózków spacerowych dla lalek a panu Gin- trowi Pollak za ufundowanie wspaniałych paczek mikołajkowych i zabawek dla dzieci z przedszko
la i szkoły.
Prezenty te sprawiły naszym dzieciom wiele radości
Małgorzta Mielnicka
GABINET LEKARSKI
Mirosław Długosz LEKARZ CHORÓB WEWNĘTRZNYCH
poniedziałek i piątek, godz. 1600- 18”
KRAPKOWICE,
ul. Plebiscytowa 1 biurowiec PSS „Społem" - II piętro (obok kościoła)WIZYTY DOMOWE tel. 666 111
Podziękowanie
Kierownictwo Szpitala w Gogolinie - korzysta
jąc z uprzejmości „Panoramy Ziemi Gogolińskiej”
składa wszystkim, którzy pomogli Szpitalowi prze
kazując dary pieniężne i dary w naturze - serdecz
ne podziękowanie i wyrazy wdzięczności. Tak szerokie wsparcie Szpitala pozwoli mu żywno
ściowo przetrwać przez najbliższe miesiące.
Ordynator /-/ lek. med. Witold Jasiński
***
Ofiarodawcy darów dla Szpitala w Gogolinie:
❖ Młyn Gospodarczy Michał Han Krapkowice
❖ Sołectwo Malnia
❖ Parafia Malnia
❖ Wieś Chorula
❖ Kościół Chorula
❖ wieś Komorniki-Łowkowice
❖ ANAGOLD Żyrowa
❖ wieś Strzeleczki
❖ wieś Dąbrówka Górna
❖ wieś Nowy Bud
❖ wieś Ścigów
❖ wieś Obrowiec - Rada Parafialna
❖ wieś Żywocice
❖ wieś Pisarzowice
❖ Rzeźnictwo i Wędliniarstwo Eryka Hergesel Gogolin
❖ Bank Spółdzielczy Gogolin
❖ Urząd Miasta i Gminy Gogolin
Ofiarodawcy indywidualni:
❖ Paulina Jagusz
❖ Czesław Jucha
❖ Paweł Harmanza
❖ Elżbieta Jendrusz
❖ Helmut Harmanza
❖ Agnieszka Gabor
❖ Werner Sznajder
❖ Anna Jucha
❖ Maria Kupka
❖ Jan Śledziona
Organizatorzy „SWACZYNY ’ 96
składają serdeczne słowa podziękowania
Zakładowi Wędliniarskiemu pani Eryki Hergesel
za nieodpłatne przekazanie wyrobów wędliniarskich Przepysznymi salcesonami i krupniokami I zajadali się wszyscy i nachwalić się nie mogli !
„Tu naprawdę nie ma podziałów narodowościowych” - mówi Adam Wójcik
GOGOLINIANIN Z WYBORU
„ARBEITSAMTU”
Kiedy wybuchła wojna Adam Wójcik miał 17 lat i ukończoną Szkołę Przemysłową w Wadowi
cach, gdzie zdobył zawód stolarza. Przed wrze
śniem '39 zdążył jeszcze zaliczyć pierwszy rok Przysposobienia Wojskowego, które szkoliło ka
drę rezerwową dla wojska. Wybuch wojny zastał go w rodzinnej Choczni pod Wadowicami, gdzie rodzice gospodarzyli na 7 hektarach. Uciekając przed zbliżającymi się wojskami niemieckimi tra
fił aż pod Wołyń, ale po dwóch miesiącach tułaczki powrócił do Wadowic. Ze wschodu do Polski wkro
czyli Rosjanie, więc nie pozostawało nic innego jak powrót w strony rodzinne, zajęte już po kam
panii wrześniowej przez Niemców.
Do 1941 roku imał się różnej roboty, a jak trze
ba było to pracował także i dla Niemców, którzy zatrudnili go np. do prac remontowych w miejsco
wych koszarach. Potem Arbeitsamt skierował go do firmy budowlanej „Alfred Rapp”, przeprowadza
jącej remonty budynków po wysiedlonych na Lu
belszczyznę Polakach. Otrzymywali je Niemcy przesiedleni tu z Ukrainy i Rumunii.
Właściciel firmy pochodził z... Karłubca, więc kiedy pan Adam otrzymał nakaz pracy przymu
sowej skierowano go, wraz z dwoma innymi mie
szkańcami Wadowic, do Gogolina. Jego zatrudnił mistrz stolarski Konrad Matuszek, „przyzwoity stolarz” - jak jeszcze dziś mówi o dawnym swoim pracodawcy pan Adam.
Pracował pan Adam u Matuszka do zakończe
nia działań wojennych. Był u niego czeladnikiem, a wraz z nim zatrudniał pan Matuszek także uczniów z Gogolina: Karola Waloszka, Antonie
go Adamca, Piusa Skowronka... Wszyscy mówili po polsku, pan Matuszek też, chociaż oficjalnie było to zabronione.
Warunki w stolarni były nie najgorsze. Miał swój kąt i zapewniony obiad. Otrzymywał też wyna
grodzenie za swoją pracę (17 marek); nie było to dużo, ale jakoś tam musiało wystarczyć na wy
żywienie i drobne wydatki. Otrzymywał też kartki żywnościowe. Racje były niewielkie, ale bywało, że miejscowy piekarz sprzedał Chleb bez kartek a masarz kawałek pośledniejszej kiełbasy.
Miał też możliwość korzystania z kart urlopo
wych. Po uzyskaniu zezwolenia przez niemiecką policję mógł odwiedzić rodzinę w Wadowicach.
Była też w Gogolinie inna grupa Polaków;
wszystkich obowiązywał nakaz noszenia na ubra
niach litery „P”. Jej brak powodował narażenie się na sankcje policyjne. Nosiło się ją jednak często pod klapą. Sam zapłacił za to karę. Trzeba było więc wystrzegać się członków NSDAP (ale ta
kich w Gogolinie było niewielu). Najgorzej wspo
mina kierownika szkoły, Rychtera, który zasłynął jako nadgorliwy nazista.
Mimo, iż oficjalnie zabroniony był kontakt z Polakami, gogolinianie nie unikali ich i rozmawiali z nimi na ogół po polsku, co dla pana Adama i
innych Polaków było wielką niespodzianką. Dla nich, pochodzących z Generalnej Guberni a prze
bywających tu przymusowo, Gogolin wcześniej jawił się jako typowe miasteczko niemieckie po
łożone w Rzeszy, gdzie nikt nie potrafi porozu
mieć się po polsku i gdzie wszyscy są wrogo na
stawieni do Polaków. Dopiero tutaj uczyli się hi
storii tej ziemi.
Dziś wspominając tamte okupacyjne czasy pan Adam z wielką życzliwością i sympatią opowiada o stosunku mieszkańców Gogolina do pracują
cych tu przymusowo Polaków. Nawet niektórzy niemieccy policjanci nie okazywali wrogości.
Polakom też nie zabraniano spotykania się ze sobą; rozmawiali wtedy o pozostawionej rodzinie, o polityce, o toczącej się wojnie... Na niedzielne nabożeństwa chodzili do miejscowego kościoła (choć Polakom oficjalnie czynić tego nie było wol
no). Msze odprawiane były po niemiecku, ale by
wało, że śpiewano w kościele - zwłaszcza kolędy - także i po polsku.
Kilkuletni pobyt w Gogolinie i praca u pana Matuszka sprawiły, że nawiązały się pomiędzy nimi stosunki wręcz koleżeńskie. Majster Matu
szek swego pracownika traktował jak wszystkich pozostałych: liczyła się dobra robota, a jako iż pan Adam fachowcem był niezłym, podstaw do kon
fliktów nie było praktycznie żadnych.
Wojna w Gogolinie nie miała dramatycznych wymiarów, toczyła się gdzieś daleko. Tu było spo
kojnie i względnie bezpiecznie. Dopiero wkrocze
nie wojsk sowieckich w styczniu '45 (pan Adam pamięta, że było to w nocy z niedzieli na ponie
działek) stało się poważnym dramatem dla mie
szkańców Gogolina, których sowieci traktowali bez wyjątku jak Niemców. Pierwsi jednak czołgi
ści, jacy pojawili się na ulicach miasta, nie okazy
wali zbytniej agresji i w tych pierwszych dniach
„wyzwolenia" obyło się bez dramatycznych ek- cesów. Gorszy był „drugi rzut”: do dziś w pamięci wielu pozostali pijani sowieccy żołnierze, którzy gwałcili, rabowali, mordowali...
Potem nastąpiły wywózki do Rosji. Taki los spo
tkał także stolarza Matuszka, który jakimś jednak cudem przeżył to zesłanie i powrócił do Gogolina
Adam Wójcik tego w Gogolinie już nie widział.
Na trzeci dzień po wkroczeniu Rosjan rozpoczął wędrówkę do rodzinnych Wadowic. Wcześniej zniszczył wszystkie dokumenty opatrzone hitle
rowskimi godłami: - „Ruskie czytać nie umieli, ale niemieckie pieczęcie rozpoznawali. Nim takim wy
tłumaczysz co i jak, już cię brali za Niemca, a wtedy mogło być różnie”.
Dziś panu Adamowi brakuje tych dokumentów, ale wtedy ich zniszczenie uznał za przejaw roz
sądku i roztropności.
Do rodzinnej Choczni szedł cały tydzień. Nie nacieszył się jednak zbyt długo odzyskaną swo
bodą i wolnością. Już po paru miesiącach otrzy
mał wezwanie do odbycia służby wojskowej. I wła
ściwie to dla niego wojna zaczęła się po raz dru
gi. Służył bowiem w 53 Pułku Piechoty, który to
czył krwawe boje z UPA. Wśród listów, jakie pisał z wojska, były i te adresowane do Gogolina. Do Konrada Matuszka, u którego w czasie wojny przymusowo pracował. Musiał więc zapisać się Matuszek w pamięci pana Adama z jak najlep
szej strony.
A potem, prawie bezpośrednio po powrocie do cywila, pojawił się pan Adam Wójcik w Gogolinie i przez półtora roku - już „dobrowolnie”- pracował właśnie u pana Matuszka. I w Gogolinie pozostał do dziś. Przywiózł też tutaj z dalekiego Pomorza żonę, z którą dochował się trójki dzieci (dwóch synów i jedną córkę). Jest też dziadkiem czwórki wnucząt.
- „Wie pan, wydaje mi się, że jestem gogolinia- ninem od zawsze - mówi. - Wrosłem w ten Gogo
lin tak bardzo, że nie wyobrażam już sobie życia gdzie indziej. A to sprawa chyba ludzi, którzy tu mieszkają, ich życzliwości zarówno dla „swoich”, jak i dla przyjezdnych. Tu naprawdę nie ma podziałów narodowościowych, tak chętnie wyol
brzymianych w mediach. Albo jesteś drań i łobuz, albo jesteś człowiek porządny. To jedyne kryte
rium podziałów”.
Aż do emerytury pracował pan Adam w Zakła
dach Wapienniczych. Był tam stolarzem, kierow
nikiem kadr i brygadzistą na pakowni. Był też ław
nikiem sądowym, kuratorem społecznym, radnym.
Był też korespondentem terenowym ogólnopol
skiej gazety branżowej „Przemysł Materiałów Bu
dowlanych”.
Kiedyś, był to bodajże rok 1962, na jej łamach napisał: „(...) Byłem na robotach przymusowych tu w Gogolinie, w miejscowości, w której również obecnie pracuję. Według zarządzenia miałem no
sić znak „P”. Jaki był sens tego zarządzenia? Cho
dziło o to abyśmy byli napiętnowani znakiem hań
by, by każdy Niemiec należący do „Herrenvolku”
wiedział, że ma do czynienia z „niższą rasą”. Od
górne zarządzenia mówiły również, że moje mie
sięczne wynagrodzenie za pracę od rana do nocy nie może przekraczać 17 marek. Tak uczył fa
szyzm. On chciał rozpalić nienawiść w narodzie niemieckim do Polaków i innych narodowości. (...) Mieszkańcy Gogolina nie przestrzegali wyda
nych zarządzeń. Ich los zresztą wiele nie różnił . się od naszego. W wielu przypadkach to byli tak
że Polacy...”.
Krystian Szafarczyk
—. 'I' 'i'
,X_X gromnic by my sic radowali
jak byście przyjyli zaproszenie na nasza Swaczyna.
Piyknie Wołs przywitomy a i od serca ugłoszczymy.
Swaczyć zaś bydziymy w naszej wielyj gminnyj familyj a umilać czas nom byndą:
Zespół Akordeonistów „Akord" działający przy Urzędzie Miejskim w Gogolinie (pod dyrekcją Jana Sobka)
Laureaci Wojewódzkiego Konkursu „Śląskie beranie” (Ewa Wacławczyk i Andrzej Glinka)
# Amatorski Zespół Artystyczny z Gogolina- Karłubca (scenki rodzajowe, tańce) -:f:- Dziecięcy Zespół Artystyczny SP z Malni
(pod kierownictwem pani Ewy Wawrzynek) -$■ Młodzieżowa Grupa Taneczna z Gogolina-
Karłubca
Młodzieżowa Orkiestra Dęta z Malni działająca przy Urzędzie Miejskim w Gogolinie”
Rodzinny zespół muzyczny Państwa Przemusów z Gogolina
'O 'O 'O
„Swaczyna 96"
Górażdże, II listopada I996 r
Takiej treści zaproszenia wystosowano do gości „Swaczyny ’96”, organizowanej przez Urząd Miasta i Gminy już po raz piąty. Otrzy
mali je mieszkańcy Górażdży, bo tam odbyła się tegoroczna Swaczy
na, a także goście z pozostałych miejscowości gminy. Do Górażdży przyjechał również znany poeta i jednocześnie prezes Opolskiego Towarzystwa Kulturalno-Oświatowego Jan Goczoł z małżonką oraz dyrektor Wydziału Kultury Urzędu Wojewódzkiego Tadeusz Soro- czyński. Były władze miasta i gminy z burmistrzem Norbertem Urbań- cem i przewodniczącym Rady Erykiem Borończykiem, była Rada Sołecka z Górażdży z sołtysem Emanuelem Lipką. Był dyrektor ZC- W „Górażdże” SA Andrzej Balcerek. Wszystkim im towarzyszyły małżonki.
Na stołach stały talerze z ciastami i kołoczami. Obok nich dzbanki z kawą. Były też krupnioki i swojskie salcesony. Kto miał ochotę na piwo mógł spróbować Braxa lub Tyskiego. Za stołami w długich rzędach po jednej i po drugiej stronie rozsiedli się goście. Prawie wszystkie miejsca były zajęte
Na scenie, na parkiecie przed nią i między stolami występowały zespoły artystyczne. Wszystko tak jak to zapowiadano w zaprosze
niach. A całość zgrabnie prowadziła i pełniła rolę gospodyni pani Marta Wióra.
A potem w „Nowej Trybunie Opolskiej" tak o naszej „Swaczy
nie” napisali (J. Szczupał) : „Ludziskom tak się to podobało, że nie tylko wszystko oglądali i bili brawo, ale sami też śpiewali. Głównie śląskie ludowe pieśniczki, ale też inne, jakie im się przypomniały i na jakie mieli ochotę. Wesoło było Radośnie było. Swojsko było "
Jan Goczoł:
„SWACZYNA'96"
Przed laty, w młodości mojego pokolenia, kiedy dzisiaj staro wyglądające słowa też jeszcze były młode, swaczyn nie trzeba było cechować roczni
kami - one były co niedzielę o porze dzisiejszych podwieczorków. Słowo znaczy zresztą niby to samo, ale rodowód jednak o wiele starszy i pokre
wieństwo zacniejsze, bogatsze - jak często to bywa wśród słów gwarowych.
Słowo to jest zatem wyraźnie z czasów, kiedy na
wet w niedzielę po
siłek „podwieczor
kowy” nie był czymś samo przez się zro
zumiałym i oczeki
wanym - chyba, że do domu (w którym była dziewczyna lub dziewczyny na wyda
niu) w takie niedzielne popołudnia przychodzili swaci: ich właśnie czę
stowano przychylnie i świątecznie Swaczyną.
Swat (albo i swatka) to musiała być osoba wy
mowna, umiejąca przywo
łać wiele słów i dobrać spo
śród nich najlepsze, najładniejsze i najbardziej prze
konujące - swatać, czy też swaczyć, znaczyło więc rozmawiać odświętnie o sprawach niecodziennych, bo w końcu o zawarciu małżeństwa, o weselu, my
ślę, że także, choćby i niebezpośrednio i dosłow
nie - o pięknie, o miłości. Swaczynowaliśmy więc potem już wszyscy - niedzielnie, kiedy inaczej się oddycha i inaczej myśli, ku rodzinie, krewnym, przy
jaciołom i znajomym.
No, i tak sobie to słowo żyło od niedzieli do nie
dzieli w śląskich domach, w odświętnych izbach, a potem w pokojach. I, być może, dożywałoby teraz powoli swojego kresu, bo zapewne uschłoby wśród
jaskrawych i głośnych hot-dogów i disco-polów.
gdyby niespodziewanie nie wyprowadzili je odważnie, niemal prowokacyjnie na rynek, mię
dzy ludzi, gogolinianie (któżby inny!). Pięć lat temu urządzili w swojej gminie pierwszą publicz
ną Swaczynę - z chęci nawiązywania do śląskiej tradycji z pewnością, być może też ogrzewani zapamiętanym z domów rodzinnych starym, na
strojowym słowem.
W tym roku spotkano się w Górażdżach, w wielkiej sali tamtejszego domu kultury Zakładów Cementowo-Wapienniczych „Górażdże”: zapro
szono ludzi z całej gminy. Na zaproszeniach wy
drukowano znaną ludową sentencję: „Gdy sły
szysz śpiew - tam wchodź, tam dobre serca mają.
Źli ludzie nigdy nie śpiewają”.
W wersji bardziej rozwiniętej motto tego spo
tkania powtarzał zawieszony nad salą cytat z J.W. Goethego: „Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe, powiedzieć parę rozsądnych słów”.
To już jest swoiste wyznanie wiary, może też - program. Program na tworzenie tej gminnej, sa
morządowej wspólnoty. Przy długich gościnnych stołach, zastawionych obficie i smacznie (a ob
sługiwanych przez dziewczyny w śląskich stro
jach ludowych, co w tej sytuacji nie dawało się Odczuwać jako pustej, kostiumowej dekoracji) siedzieli najwyraźniej „sami swoi” - po sponta
nicznych reakcjach na to, co działo się na sce
nie i przed nią na parkiecie, co stamtąd było sły
chać, można było dopowiedzieć sobie, że więk
szość z nich zna się z codziennych spotkań, z zawodowych i prywatnych kontaktów, co najmniej z widzenia
Nastrój tworzyła manifestacyjna to
nacja śląska: okolicznościowe wierszowane powitanie napisane w gwarze, występ dwojga uczniów, laureatów tegorocznego „śląskiego be- rania” w Izbicku, śpiewy górażdżańskiego zespo
łu „Szwarnych Dziołch” (jeszcze będzie warto o nim kiedyś ciepło napisać) - te tonacje ożywiały i podrywały salę. I w ten sposób to słowo „Swa
czyna” wyraźnie się przemienia i ogromnieje tym mnogim wielogłosem...
'i' -T'
y,',W trakcie tegorocznej „Swaczyny” byliśmy świadkami miłej uroczystości: otóż znana już nie tylko w naszej gminie Młodzieżowa Orkiestra Dęta, którą kieruje pan Bernard Grzesista, ob
chodziła mały jubileusz. „Stuknęło” jej pięć lat.
Była więc okazja do gratulacji i „urodzinowych”
życzeń:
„Dziś obchodzi swoje piąte urodziny orkiestra założona przez pracowitego muzyka pana Ber
narda - powiedział burmistrz p. Norbert Urba
niec. - Orkiestra, która niegdyś działała przy pa
rafii Malnia, została mianowana na „nadworną”
orkiestrę Urzędu Miejskiego w Gogolinie. Swo
im występami uświetnia wiele imprez organizo
wanych w gminie, a także i poza nią.
Z wielką przyjemnością składam dziś na ręce ka
pelmistrza serdeczne gratulacje dla całej orkie
stry I życzę im jednocześnie jeszcze wielu uda
nych koncertów. Niech hasło: „Jest w orkiestrach dętych jakaś siła...” będzie dla Was maksymą i podporą w dalszej działalności”.
z?;* z?r
Był to znów jeden z deszczowych dni, który nas tego ranka przywitał. Spojrzenie z okna i mi
nęła ochota pójścia na spacer. Od dłuższego cza
su zawsze ten sam „serial”: deszcz i deszcz. Pili
śmy kawę i przeglądaliśmy prospekty turystycz
ne. Chcieliśmy tę deszczową passę przerwać, chcieliśmy gdzieś na południe, do słońca.
Znaleźliśmy „last minutę” i za dziesięć dni byłby wyjazd. Gdy tak szczegóły uzgadnialiśmy, przyniósł nam listonosz (jak to codziennie o tej porze dnia) parę listów. Oczywiście wiele rekla
my, ale i jeden list, którego się już od dłuższego czasu nie spodziewałem. Było to zawiadomienie - propozycja o podjęciu pracy nauczyciela języ
ka niemieckiego z dniem 1 września br. w Go
golinie.
Georg Cichoń
PODRÓŻ W EUROPEJSKĄ NADZIEJĘ
Rozważając tę propozycję myśli moje powę
drowały za granicę kraju na Śląsk, na Górny Śląsk.
Gogolin to przecież miejscowość, o której wiele w swojej młodości z opowiadań mojego ojca sły
szałem. Mieszkańcy tegoż skrawka ziemi to w przeważającej części Ślązacy, dumni ze swojej gwary i obyczajów, przekazujący swoje tradycje z pokolenia na pokolenie. Potrafili ciężko praco
wać, ale też świętować, śpiewać i tańczyć w swo
ich tradycyjnych strojach. Przypomniała mi się znana piosenka: „Poszła Karolinka do Gogolina”.
Z zaciekawieniem rozłożyłem mapę samocho
dową szukając tegoż miejsca, w którym wraz z żonąprzez pewien czas miałem zamieszkać i pra
cować. Mały czarny punkt na mapie wskazywał pomiędzy Opolem a Kędzierzynem na małe mia
steczko, 5 a może lOtys. mieszkańców. W Infor
matorze Śląskim znalazłem obszerniejsze dane o Gogolinie. Nie myśleliśmy już o słonecznym po
łudniu. Pełni optymizmu i zapału przygotowali
śmy nasz wyjazd w tak dalekie a jednak bliskie nam strony.
Po dwóch tygodniach przygotowań, załatwie
niu formalności i wielu telefonatów z mniejszo
ścią niemiecką Gogolina ruszyliśmy samochodem wczesnym rankiem w tę „podróż w europejską nadzieję”.
O tej porze żegnały nas swym śpiewem tylko kosy, zdziwione tak wczesnąpobudką. Jeszcze jed
no spojrzenie w ciemne okna naszego mieszkania i światła reflektorowe naszego samochodu wypro
wadziły nas długim podjazdem na autostradę.
Długo milczeliśmy zatopieni w swoich my
ślach. Cicha rytmiczna praca silnika i stonowana muzyka z radia dawały nam poczucie bezpieczeń
stwa. Powoli budził się dzień. Tak długo oczeki
wane słońce całym swym majestatem wstawało wprost przed nami. Niebo było bez chmur.
Droga prowadziła przez Magdeburg do pol
skiej granicy. Coraz więcej samochodów podą
żało w tym samym kierunku i niebawem, po 8 godzinnej jeździe, dołączyliśmy do długiej kolej
ki wyczekujących na granicy samochodów. Po
suwaliśmy się metodą „go and stop”. Zmęczeni takąjazdą, z paszportami w ręce, przejeżdżali
śmy po dwóch godzinach wyczekiwania obok znudzonych stróżów granicy. Jeszcze parę tablic informacyjnych i już byliśmy na polskich drogach.
Początkowo jechaliśmy z szybkością 70 km/h, ale radykalnie musieliśmy naszą szybkość zredu
kować, aby dostosować się do tutejszego ruchu drogowego. Wzdłuż drogi po stronie lewej i pra
wej ciągnął się las a uliczni sprzedawcy oferowa
li przejezdnym runo leśne. Sprzedawano także
barwne krasnale oraz wyroby z drewna i wikliny.
Za Wrocławiem droga stała się równiejsza, lecz przybywało samochodów. Wymagało to uważnej jazdy, ponieważ co rusz jakiś „rajdowiec” zmu
szał do karkołomnych manewrów. Opuściliśmy zatem główny szlak i bocznymi, mniej ruchliwy
mi drogami przez zadbane i schludne wioski po
dążaliśmy do naszego celu. Zachodzące słońce oświetlało nam dalekie okrągłe (lecz już nieczyn
ne) piece wapiennicze, które przyczyniły się do rozwoju tego skrawka śląskiej ziemi.
Dojechaliśmy do Gogolina. Na okazałym pla
cu z uśmiechem witała nas z cokołu Karolinka, ale także jej kamienny partner. Musowo zatrzy
maliśmy się przed przejazdem kolejowym, który to miasto od niepamiętnych czasów dzieli na dwie części, wyznaczając jednocześnie temu miastu rytm.
W ratuszu tuż za przejazdem kolejowym już nas oczekiwano. Przedstawiciele tutejszej mniej
szości niemieckiej, którzy nie tylko nasz tutejszy pobyt organizowali, ale także wiele godzin pracy w urządzenie naszego obecnego mieszkania wło
żyli i na co dzień nam pomocą służą.
Przyjęto nas serdecznie i przy kawie i intere
sującej rozmowie zapomnieliśmy o zmęczeniu, a gdy wieczorem podążaliśmy do naszego mieszka
nia, byliśmy przekonani, że będzie nam się tutaj dobrze żyło i pracowało.
Nie zawiedliśmy się: dzisiaj, po przeszło trzy
miesięcznym pobycie w tutejszej miejscowości jesteśmy nie tylko zachwyceni gościnnościąi ser
decznością tutejszych mieszkańców, ale przede wszystkim faktem, że młodzież tutejsza z ochotą uczy się języka niemieckiego, co dowodzi, iż zro
zumiała jak ważnym jest język zachodniego są
siada w drodze do Europy.
KOŃCZY SIĘ ROK 1996
W Ośrodku Pomocy Społecznej ten rok, podobnie jak poprzednie, był bardzo praco
wity, przez co minął niezauważalnie szybko.
Dopiero co przygotowywaliśmy zabawę kar
nawałową dla podopiecznych Sekcji Usług Opiekuńczych a niesprawnym turnus reha
bilitacyjny nad morzem. Wydaje się, że rów
nie niedawno dzieci wyjeżdżały na wakacyj
ny wypoczynek, a przecież już szykujemy dla nich „Mikołaja”. Tak właśnie w naszej pra
cy mija miesiąc za miesiącem.
Przez cały rok Ośrodek wspierał wszystkich, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji rodzin
nej, zdrowotnej czy bytowej. Podejmował także działania prawne wspomagające rodzi
ny (alimentacja, opieka prawna, bezpieczeń
stwo dzieci i kobiet w rodzinie). Część osób odzyskała samodzielność, nowi podopiecz
ni zwrócili się o pomoc I radę.
Nowy wymiar pracy realizowany przez Ośro
dek to organizacja robót publicznych. Dzięki tym pracom osoby długotrwale bezrobotne mogły podjąć zatrudnienie i w sposób samo
dzielny zwiększyć dochody swoich rodzin.
Ma to niebagatelne znaczenie nie tylko w wymiarze bytowym rodziny, ale także, a może przede wszystkim, w wymiarze psy- cho-społecznym naszego lokalnego środo
wiska.
Istotna dla naszych czytelników może być informacja, że od 14 września obowiązuje nowa ustawa o pomocy społecznej. Pozwa
la ona na bardziej indywidualne traktowanie rodzin i ich problemów, rozszerza możliwo
ści pomocy społecznej.
Nasza codzienność jest bardzo trudna, ro
sną koszty utrzymania, coraz trudniej zwią
zać koniec z końcem. Ludzie są rozdrażnie
ni, nerwowi i niechętni innym. Ale nie wszy
scy - praca Ośrodka byłaby niemożliwa bez przychylności i zrozumiania władz miasta, ro
zumiejących tę trudną codzienność. Dzięki temu w mieście i gminie Gogolin znajdują się środkiifla osób potrzebujących, nie ma u nas beźdołnnych kloszardów!
Ośrodek Pomocy zawsze może liczyć na mie
szkańców: odzież na kiermasz, podręczniki, dobrowolne datki, dzięki którym spotkania naszych seniorów są bardziej atrakcyjne.
Wszystkim mieszkańcom miasta i gminy Go
golin za wielkoduszność i pomoc, w imieniu naszych podopiecznych i własnym serdecz
nie dziękujemy.
Dziękujemy władzom miasta za przychylne zrozumienie dla trudnej strony życia, która jest przedmiotem naszej pracy.
Dziękujemy organizacjom i instytucjom współpracującym z nami w ciągu roku.
Wszystkim życzymy spokojnych i wesołych Świąt Bożego Narodzenia i Dosiego Roku 1997.
Marzena Gazu rek
Prawo na co dzień
ich bliskich a ludzie dzłelyłi se wszyst
kim w każdej prawie rodzinie. Myślą, że dobrze by tyż było jakby tak każdoł ro
dzina - którą stać na to - dała jeden ta
lerz z potrawami lub słodyczami dla tych, którzy organizują takowe spotkania z ubogimi, aby wzbogacić ten wigilijny stół.
Mom tu na myśli Urząd Miasta i Gminy oraz Kościół, którzy to takowe spotka
nia tradycyjnie organizują. Osób, którym dzisiaj coraz to trudniej wiązać koniec z końcem stale przybywa, chociaż wszy
stko w naszej codziennej rzeczywistości jest przedstawiane w kraju w różowych
kolorach.
Jak tak już o kolorach pisza to chcam wom pedzieć, że ludzie nie chcą koloro
wych obiecanek ani od „malarzy czerwo
nych lub różowych ’■ ci ludzie pragną sza
rego, ale znośnego i godziwego życia.
Jest tyż pora, aby wom. moi kochani, podziękować za wsparcie, jakie żeście mi przez ten calutki roczek użyczali na każdym kroku oraz za rady i zwierzenia się z waszych bolączek. Wiam. że mot
cie do mnie zaufanie i o wszystkim mi gołdołcie a joł wom za to z całego serca dzienkujam i obiecujam, że i w nadcho
dzącym roku byda wołs odwiedzać oraz spotykać na drodze tam wszandzie, kaj dojadam moim kołem.
Życzam wom wszystkim kans rado
ści od Dzieciątka a na tyn Nowy 1997 roczek życzam wom szczęścioł, zdrowioł i Błogosławieństwa Bożego i aby tyn
„Nowy Roczek’ boi dloł wos wszystkich łaskawy i spokojny.
Tygo wom wszystkim ze szczyrego serca życzam.
Wasza Ciotka Mańka
ULGA MIESZKANIOWA DLA OSÓB FIZYCZNYCH
Podatki za 1996 rok
Moi kochani!
Zbliżołse Boże Narodzenie, albo, Jak my to gołdomy, Dzieciątko ■ czyli Gody.
Każdy se raduje na te Gody. Ojcowie robiom zakupy, aby przed świętoma mieć trocha czasu dlol rodziny.
Wiemy, że czasy som co rołz to bar
dziej ciężkie i ciężko coś odłożyć na pre
zenty pod choinka. Wiam, że kans ro
dzin bydzie miało kłopoty z zakupami tygo. co mol być na talerzach do Jołdła.
Myślą, że dobrze by było, aby my se ro
zejrzeli dookoła siebie i te rodziny od
szukali i - choćby trocha - materialnie je wsparli.
Moi kochani, wiyrzcie mi, że ubogi człowiek nigdy nie wyciągnie ręka po ja
kąkolwiek jałmużna - po prostu Jest go wstyd. Myślą, że ci ubodzy nie są winni swojego ubóstwa, bo czasami los a je
szcze częściej zła polityka państwa są winne temu. Myślą tyż, że byłoby dobrze, aby szczególnie pamiętać o rodzinach wielodzietnych, aby każde dziecko coś od Dzieciątka dostało.
Pamiętom dobrze czasy mojego dzie
ciństwa. kiedy to każdy pamientoł o swo
Wydatki na cele mieszkaniowe do wysokości obowiązującej w danym roku podatkowym może odliczyć tylko ten podatnik, który posiada lub będzie posiadał tytuł prawny do lokalu (budynku) mie
szkalnego.
Za tytuł prawny do lokalu uważa się akt własności, decyzję admi
nistracyjną, umowę użyczenia, umowę najmu, umowę podnajmu, umowę dzierżawy, umowę poddzierżawy oraz dowód stwierdzający nabycie lokalu lub budynku mieszkalnego w drodze kupna, spadku lub darowizny.
W świetle art. 26 ust. 1 pkt 5 lit. g ustawy z dnia 26. 07. 1991 r. o podatku dochodowym od osób fizycznych, dla uzyskania ulgi ko
nieczne jest równoczesne spełnienie dwu warunków:
❖ wydatkowanie pieniędzy na wskazane w przepisie cele oraz wskazanie, że wydatki te zostały poczynione na lokal lub budynek, do którego podatnikowi przysługuje tytuł prawny lub tytuł ten będzie mu przysługiwał po wybudowaniu domu, zakończeniu adaptacji po
mieszczenia bądź po otrzymaniu mieszkania spółdzielczego.
Nie może skorzystać z ulgi podatnik mieszkający w domu stano
wiącym własność jego rodziców, nawet jeśli wydatkowane przez niego kwoty doprowadziły do rozbudowy budynku w celu poprawy wy
łącznie jego warunków mieszkaniowych.
Również rodzice wydatkujący własne pieniądze na budowę domu przeznaczonego dla ich dziecka, które będzie jego właścicielem, nie mogą odliczyć od dochodów kosztów tej budowy (wyrok NS A z dnia 03.09.93 r., sygn. akt Sa/Wr 600/93/.
Mecenas
Komputery i kserokopiarki dla opolskich szkół
POMOCE NAUKOWE TELEFONIZACJA ZE STUTTGARTU GMINY
Wartość pomocy dydaktycznych otrzymanych w tym roku przez opol
skie kuratorium oświaty od Federalnego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Niemiec, za pośrednictwem Instytutu Współpracy z Zagranicą w Stuttgar
cie (IfA), wyniosła ponad 630 tysięcy marek.
Szóstego listopada br. w Gogolinie rozdzielano kolejny transport darów niemieckiego rządu, przeznaczonych dla 29 górnośląskich placówek oświa
towych. Pomoce o wartości przekraczającej 113 tys. marek przekazał nau
czycielom języka niemieckiego oraz dyrektorom szkół Ulrich Steffen, do
radca z Wojewódzkiego Ośrodka Metodycznego w Opolu.
Szkoły, które złożyły wcześniej zamówienie do Związku Niemieckich To
warzystw Kulturalno-Oświatowych (VaG) w Opolu oraz do opolskiego ku
ratorium, otrzymały w Gogolinie cenne pomoce dydaktyczne, m.in. kompu
tery, drukarki, kserokopiarki, projektory, telewizory, odtwarzacze wideo, ka
sety, książki, mapy.
Wszystkie pomoce zwolnione są z opłat celnych, ponieważ otrzymuje je jednostka budżetowa: opolskie kuratorium.
W grudniu nadejdzie kolejny, jeszcze większy transport pomocy dydak
tycznych, przeznaczonych dla szkół dwujęzycznych Górnego Śląska. („SW”) PS:
Przypominamy, że pomoce dydaktyczne i sprzęt audiowizualny otrzy
mała również Szkoła Podstawowa nr 1 w Gogolinie.
ZAKOŃCZONA
Społeczny Komitet Telefonizacji w Gogolinie zakończył swoją działalność. Telefony otrzymało 1100 członków Komitetu i około 800 abonentów dodatkowych. Na podłączenie telefonów czekająjeszcze tylko ci, którzy na tę inwestycję zdecydowali się najpóźniej. Rozbu
dowana sieć telefoniczna jest już gotowa; pozostaje jedynie przyzna
nie numerów, które nastąpi w niedługim czasie.
Społeczny Komitet Telefonizacji dokonał ostatniego rozliczenia z bankiem, a ostatnim jego przedsięwzięciem było wydanie książki telefonicznej miasta i gminy Gogolin, którą bezpłatnie otrzymają wszyscy członkowie Komitetu. Pozostali mogą ją nabyć za niewiel
ką opłatą w Ośrodku Pomocy Społecznej (UMiG p. nr 6).
Społeczny Komitet Telefonizacji dziękuje wszystkim osobom i instytucjom, które wsparły jego działalność i udzieliły pomocy w doprowadzeniu do końca telefonizacji miasta i gminy Gogolin.
Społeczny Komitet Telefonizacji
BOŻE NARODZENIE
W MOICH
WSPOMNIENIACH
Marta Świentek
je święto, toteż „chłopek" nie „wylazł"
rano z łóżka dopóki mu „babeczka” nie przyniosła ku łóżku „galot” na „warzesze”.
W kościele święcono w tym dniu owies, który to miał moc leczniczą przy chorobach
Wigilia Bożego Narodzenia była dniem szczególnego postu. Starano się od same
go rana unikać zatargów, w przeciwnym' razie trwały one cały rok. Gotując potrawy do wieczerzy wigilijnej uwzględniano ści
sły post, który wzbraniał używania jakie
gokolwiek smalcu oraz mięs. Do okrasze
nia brano wyłącznie masła.
Do wieczerzy wigilijnej pzygotowywa- no się szczególnie. Stół nakrywano uroczy
ście, pod obrus kładło się odrobinę siana.
Nakrycia bywały również zapasowe dla nieobecnych lub zmarłego członka rodzi
ny. Pod talerze kładziono jakiś pieniądz a do portfela wkładano łuskę rybną dla za
pewnienie sobie dostatku pieniędzy. Na stołach królowały takie potrawy jak ryba, śledź, ziemniaki, sos musztardowy, zupa rybna lub grochowa, kompot z owoców suszonych. Na stole musiał też być chleb (cały), żeby go było pod dostatkiem. Przed rozpoczęciem kolacji rozpalano świecę i odmawiano modlitwy za zmarłych i zapra
szano ich również na wigilię.
Wieczerzę rozpoczynał ojciec. Trzeba było ze wszystkich potrąw po trochę zjeść, aby zapewnić spobie przychylność losu. Po wieczerzy udawano się pod choinkę. Tam to było radości co niemiara. Prezenty były skromne, ale ileż to radości błyszczało w oczach dzieci. Dzieciątko nie zapomniało nikogo. Tak to śpiewano i oglądano pre
zenty do północy.
Po wieczerzy niósł gospodarz resztki ze stołu dla zwierząt domowych: miała to być pewna wdzięczność za całoroczną wysłu
gę. O północy zwierzęta miały prawo wy
powiedzieć się co do opinii o gospodarzu.
Strzeżono się w tym czasie nie wchodzić do chlewa, aby przypadkiem nie usłyszeć smutnej wieści.
Kiedy to po wieczerzy wymieciono izbę, dziewczyny wynosiły śmieci na „dwór” i słuchały przy tym, z której strony pies szczeka - to z tej strony przyjdzie przyszły mąż.
O północy szło się na Pasterkę, na którą uczęszczali gromadnie starzy i młodzi.
Jeszcze wracając do ryb, to szczególnie ceniono sobie szczupaka, bo po ugotowa
niu „łeba” tej ryby na zupę znajdowało się w jego głowie kości, podobne do narzędzi używanych przy ukrzyżowaniu Chrystusa, takie jak gwoździe, młotek, itp. Legenda bowiem głosiła, że podczas ukrzyżowania właśnie szczupak wynurzył głowę z wody i tak to otrzymał właśnie te znaki męki Pańskiej. W drugi dzień Świąt - w dniu świętego Szczepana - mieli „chłopi” swo-
zwierząt oraz niesiono go na pola, celem zapewnienia sobie urodzaju. W kościele rzucano też owies w kierunku księdza na znak, że św. Szczepan był męczennikiem, którego kamieniowano. Ziarenka owsa miały znaczenie kamieni.
W dniu 28 grudnia, w dniu „młodzian
ków”, było święto dla krawcowych. Stara
no się w tym dniu unikać szycia; wróżyło to chorobę palców. Dzień „młodzianków”
obchodzono na znak, kiedy to niewinne dzieci ginęły z rąk Heroda, który w oba
wie o swoje królestwo kazał wymordować małych chłopców w nadziei, że między owymi dziećmi znajdzie się mały Jezus, któremu to w przyszłości miało przynale
żeć wszelkie królestwo. Tak powoli zbliżał się Sylwester, a i w tym dniu bywały różne obyczaje. Ale o tym przy innej okazji.
str.
1U„Panorama Ziemi Gogolińskiej"
xl/ xł/ sk
Tfr TJT TfC 'T‘ *T^'T'‘
Na dolinie stoi kamień, Som Pan Jezus siedzi na niem, A najświętsza Panieniecka Kładzie kwiotki do wionecka.
Trzej Królowie w śrybrze, w zlocie, Przyzirajom się robocie.
Niegze u nos, ludzie prości, Tylko radość tyz zagości.
Zygmunt Dmochowski
WIECZÓR WIGILIJNY
Dziadek mój w Wieczerzę Rozmawiał ze zwierzem.
7 lampą sękach dłoni, Głowę przed nim skłonił.
Obórkę, tok, stajnię Swierczkami umaił,
IT żłoby sypnął ziarno, Podściółkę rozgarnął,
Karego zlsnił zgrzebłem, Mućki spieścił wiechciem,
Do kwoczek zaglądnął, W kurniku na blągach.
Proszczaki i tucze Łaskotał po skórze.
Owieczkom przy grodzi Pyszczki miodem słodził.
7. psem Brysiem się witał I o zdrowie pytał.
Potem przysiadł w środku Przy zwierzu, na skopku
l kolędy Zwierzył.
- Dziadek szczerze wierzył.
W okresie świąt Bożego Narodzenia jest zapraszany do naszych domów, szkół i przedszkoli, uśmiecha się z witryn sklepów, zachęcając do kupowania samochodów, odkurzaczy, książek i zabawek - ŚWIĘTY MIKOŁAJ. Kim był?
MIKOŁAJ!
Mikołaj, który później został świętym, żył w IV wieku. Urodził się w bardzo zamożnej i świętobliwej rodzinie w Patarze - jednym z miast Licji, wówczas należącej do Imperium Rzymskiego - położonej w południowo-za
chodniej części Azji Mniejszej. Nie wiado
mo dokładnie, kiedy przyszedł na świat, zmarł zaś 6 grudnia. Faktów z jego życia znamy niewiele. Wiadomo, że święty Mikołaj był biskupem Miry (obecnie Demre, Turcja), dawnej stolicy Licji. Jak głoszą przekazy, bi
skupem został przez przypadek. Usłyszał głos Boga nakazujący mu udać się do kościoła; nic nie wiedział o uchwale podjętej przez radę bi
skupów, iż kogo pierwszego zastaną w owym dniu w kościele, temu powierzą infułę.
Za rządów cesarzy Dioklecjana i Maksy- miana (koniec III i początek IV wieku), w czasie prześladowań chrześcijan, biskup Mi
kołaj został wtrącony do więzienia. Wyszedł z niego po ogłoszeniu edyktu mediolańskie
go, zapewniającego chrześcijanom wolność religijną w Imperium Rzymskim. Według niektórych podań, uczestniczył w I soborze powszechnym w Nicei w 325 roku, na którym w geście potępienia miał spoliczkować jed
nego z biskupów. Pozbawiono go sakry i wtrącono do więzienia. Wolność i godność biskupa zwróciła mu - jak głosi legenda - Matka Boska.
Został pochowany w Mirze. W XI wieku jego relikwie przeniesiono do miasta Bari, położonego w południowo-wschodnich Wło
szech nad Morzem Adriatyckim.
W 1957 roku naukowcy przeprowadzili ekspertyzę jego szczątków, w której brali udział delegaci papiescy. Okazało się, że był to człowiek niewielkiego wzrostu - liczył oko
ło 167 cm - o krępej budowie ciała; umarł w wieku 72-80 lat.
■l i
Najwięcej o świętym Mikołaju można do
wiedzieć się z legend i przekazów mówią
cych o różnych epizodach z jego życia.
Jedną z najstarszych legend (z V-VI w.) jest historia o trzech niewinnie skazanych młodzieńcach, która mówi o tym, jak to bi
skup Miry w ostatniej chwili wybawił ich od śmierci. Inna legenda głosi, że św. Mikołaj w cudowny sposób ocalił życie rybakom, którzy podczas gwałtownej burzy znaleźli się na otwartym morzu. Zrozpaczeni wzywali na pomoc biskupa - św. Mikołaj pojawił się, dodał im odwagi i modlitwą odsunął od nich niebezpieczeństwo.
Pierwsze historyczne przekazy dotyczące św. Mikołaja pochodzą z VI wieku. Mówią one o wielu dobrych jego uczynkach; zwra
cano się do niego o pomoc w najróżniejszych potrzebach. Jako dobroczyńca doskonały opiekował się zarówno biednymi, jak i boga
tymi, strzegł majątków i posagów, był opie
kunem dzieci. Na patrona wybrali go sobie żeglarze, rybacy, literaci, piekarze, krawcy, szewcy, tkacze, stolarze a także... złodzieje, kłusownicy i więźniowie.
Święty Mikołaj zawitał do polskich miast w XIX wieku. Od tej pory przynosi prezenty i wkłada je do skarpetek, bucików, pod podu
szki lub chowa pod świąteczne drzewko. Do naszych domów przynosi radość...
Opracowano na podstawie artykułu M. Mazurczak („Wiedza i Życie”)
„Serce radosne, gdy muzyki rytm posłyszy - tańcem odpowie ”
SIKOLŃYIESPĆŁ TAŃCA .AKSAMITKI" 1 MALM
Zaczęło się bardzo „niewinnie”
pierwszym prostym układem, wyko
nanym kilka lat temu z okazji „Dnia Kobiet”. Publiczności bardzo się spodobało a nauczyciele przyjęli to z wielkim entuzjazmem. I od tej pory w szkole stało się rzeczą oczywistą, że istnieje zespół, który przygotowu
je występy na coraz więcej uroczy
stości. Początkowo były to głównie występy na terenie szkoły. Z czasem popularność i umiejętności zespołu wzrosły, przez co mile widziany był na różnorodnych uroczystościach gminnych. Potrzebna stała się więc nazwa zespołu. Spośród wielu pro
pozycji dziewczęta zdecydowały się na „Aksamitki”.
Dzisiaj do zespołu należy 15 dziewcząt z klas VI-VIII: Małgorza
ta Mandola, Anna Kubiczek (I), Anna Kubiczek (II) Justyna Kurowska, Jo
anna Pełka, Agnieszka Pełka, Beata Barton, Katarzyna Wystrach, Agnie
szka Rygoł, Anna Gruchot, Beata Ce
bula, Patrycja Szefer, Gabi Mandal- ka i Beata Ptok. Niektóre zaczynały tańczyć już w klasie pierwszej.
Popularność zespołu i jego atrak
cyjność sprawiły, że w szkole, zwła
szcza w klasach młodszych, jest wie
le chętnych do zespołu. Zrodził się więc pomysł powołania młodszej grupy tanecznej, do której należy 20 dziewcząt.
Repertuar co jakiś czas się zmie
nia i wzbogaca o caraz to trudniej
sze układy, Największą trudność (tak twierdzą dziewczęta) sprawia zapa
miętanie kolejności wykonywanych ruchów oraz takie specjalistyczne figury j ak szpagat, przerzut bokiem czy stanie na rękach. Te najtrudniej
sze opanowały nieliczne dziewczę
ta, wśród których prym wiodą Ju
styna i Ania.
Próby odbywają się w każdą śro
dę, a przed występami - codziennie.
„Aksamitki” występowały pu
blicznie około 20 razy. Każdy wy
stęp to bardzo duże przeżycie. Tre
ma powoduje, że niekiedy zdarzają się drobne pomyłki: wtedy jest płacz, są łzy.
Dziewczęta jednak nie poddają się, z zapałem ćwiczą i doskonalą swoje umiejętności.
Taniec nie przeszkadza im w pra
cach w innych szkolnych organiza
cjach (harcerstwo, „Dzieci Marii”
itp). Są też dobrymi uczennicami, a niektóre z nich z powodzeniem star
tują w limpiadach przedmiotowych.
Ostatnio Agnieszka Pełka wygrała olipmiadę z historii Polski.
Same wykonują rekwizyty po
trzebne do tańca, dbają też o stroje, które początkowo szyła jedna z mam. Teraz występują w strojach nieodpłatnie przakazanych przez
mieszkającego obecnie w Niem
czech byłego mieszkańca Malni.
Życzliwie do zespołu podchodzi Urząd Miasta i Gminy, użyczając autobus, którym dziewczęta dojeż
dżają na występy poza Malnią.
W zespole panuje wspaniała at
mosfera, dziewczęta są bardzo ze sobą zżyte. Często też organizujądla siebie dyskoteki lub „prywatki”.
Czasami żałują, że w zespole nie ma chłopaków. W grupie młodszej ćwi
czą już jednak ci najodważniejsi, więc w przyszłości być może dołą
czą do podstawowego zespołu.
Motorem i duszą całego przedsię
wzięcia tanecznego jest oczywiście pani mgr Ewa Wawrzynek. Pani
BARBÓRKA
U „BIAŁYCH GÓRNIKÓW”
Z GÓRAŻDŻY
Jak każę wieloletnia tradycja uroczystości Barbórkowe mu
szą rozpocząć się uroczystym górniczym obiadem. Tak też było i w tym roku. W sali Domu Kultury w Górażdżach spotkali się nasi górnicy z Zakładów Cementowo-Wapienniczych „Góraż
dże” SA. Na uroczysty obiad podano tradycyjne specjały kuchni śląskiej. Był żurek z kiełbasą i jajkiem, rolada, ziemniaki, „mo
dra” kapusta. Na deser podano kołocz.
Górnicze święto było okazją do uhonorowania tych najlep
szych odznaczeniami branżowymi i zakładowymi. Kierownika kopalni „Folwark”, Joachima Wilczka, udekorowano odznaką
„Zasłużonemu Opolszczyźnie”. Szpady górnicze otrzymali: Ed
mund Kalita, Adam Gołub i Zdzisław Rusek.
Górnicze uroczystości w Górażdżach zakończyła „Karczma piwna”, która jak zwykle przebiegała z zachowaniem tradycyj
nego ceremoniału. Nawiązuje on do zwyczajów i obrzędów, którym hołdowali i hołdujągómicy od czasów dawnych po dzień dzisiejszy.
Wcześniej, 4 grudnia, odbył się specjalny koncert w Filhar
monii Opolskiej. W tym miejscu trzeba przypomnieć, że ZC-W
„Górażdże” SA sąjednym z najbardziej znaczących (czyt. hoj
nych) sponsorów Filharmonii. Opolscy filharmonicy grali więc
dla swoich przyjaciół. (szaf)
Ewa, j ak sama mówi, zawsze pasj o- nowała się muzyką, a w latach szkol
nych uczyła się gry na skrzypcach i flecie. Tańcem zainteresowała się w szkole średniej. Dziś, pomimo licz
nych obowiązków zawodowych i domowych, znajduje czas na próby z dziewczętami. Potrafi też wygo
spodarować czas na książki, pływa
nie, aerobic...
Pani Ewa jest bardzo wymagają
ca (tak mówią o niej jej podopiecz
ne), czasami się złości i denerwuje, ale zazwyczaj tylko wtedy, gdy dziewczęta... się nie uśmiechają.
Najczęściej jednak na jej twarzy go
ści uśmiech, który wszystkim doda- je otuchy.
Dziewczynki z zespołu składają tą drogą pani Ewie serdeczne podziękowania za ogrom wysiłku i dobrej woli w prowadzeniu zespołu i za to, że w każdej chwili mogą zna
leźć u niej oparcie i zrozumienie.
My zaś życzymy „Aksamitkom”
dalszych sukcesów i samej radości z tańca.
Agnieszka Bundyra i Agnieszka Zedler
OPOLWAP ukończył 50 lat
ŻYCZENIA DLA JUBILATA
Tegoroczną Barbórkę tarnowscy skalnicy obchodzili szczegól
nie uroczyście. Oficjalna część uroczystości 50-lecia Opolwapu odbyła się w Sali Herbowej Urzędu Wojewódzkiego z udziałem wojewody opolskiego Ryszarda Zembaczyńskiego oraz przedsta
wiciela Kancelarii Prezydenta RP Zbigniewa Sawickiego. Po ofi
cjalnej uroczystości Opolwap fetował swoje święto koncertem i balem w Filharmonii Opolskiej.
4 grudnia w Tarnowie Opolskim uroczystą mszę świętą cele
brował ks. biskup ordynariusz Alfons Nossol, który poświęcił rów
nież nowo wybudowany piec Maerza.
Opolwap zatrudnia ponad tysiąc osób i jest jednym z najwięk
szych zakładów na Opolszczyźnie. Znaczną część mieszkańców wsi Kamień Śląski stanowią pracownicy i emeryci tego zakładu.
W Kamieniu Śląskim nie ma tradycji rolniczych. Podstawo
wym źródłem dochodu dla większości mieszkańców jest praca w okolicznych zakładach wapienniczych i cementowni. Stały roz
wój i modernizacja Opolwapu i „Górażdży” gwarantuje pracę i poprawę bytu materialnego pracowników i ich rodzin.
W imieniu wszystkich mieszkańców wsi Kamień Śląski z oka
zji jubileuszu 50-lecia Opolwapu życzę załodze dalszego pomyśl
nego rozwoju, zadowolenia z pracy, zdrowia i rodzinnego szczę
ścia.
Bronisława Kałuża Sołtys wsi Kamień Śląski
ŚLUBOWANIE
PIERWSZOKLASISTÓW
14 października br. w Szkole Podstawo
wej nr 3 w Gogolinie odbyło się Uroczyste Ślubowanie Pierwszoklasistów.
W obecności pana zastępcy burmistrza Joachima Wojtali. dyrektora szkoły Henry
ka Mazura, księdza Józefa Skowronka, przewodniczącej Komitetu Rodzicielskie
go Barbary Fuhl, grona pedagogicznego i rodziców, dzieci złożyły ślubowanie i zo
stały pasowane na uczniów szkoły.
Po barwnej części artystycznej (przygo
towanej przez świeżo upieczonych uczniów) klasa pierwsza odebrała gratula
cje i prezenty od uczniów klasy drugiej a trzecioklasiści przywitali młodszych kole
gów inscenizacją baśni „U złotego źródła".
Uroczystość zakończyła się poczęstun
kiem przygotowanym przez rodziców.
mgr Judyta Boruta wychowawca klasy I
LEGENDA 0 STUDZIENCE W KAMIONKU
O studzience tej krąży legenda, że w czasie najazdu Szwedów na Polskę tutejsza ludność, nie chcąc dopuścić do tego, aby nieprzyjaciel zatrzymał się na dłużej w Kamionku, wielkim głazem przykryła studzien
kę. Mieszkańcy tłumaczyli, że wodę do picia czerpią z Odry. Szwedzi w to jednak nie uwierzyli.
Pozbawieni wody zemścili się okrutnie: ludność Kamionka wycięli w pień a wszystkie domostwa spalili.
Studzienka na długi okres czasu została zapomniana. Odkryto ją ponownie w czasie czyszczenia stawu z mułu. Pewnego upalnego lata zabrakło wody w stawie, muł popękał w kostki i ludzie zabrali się do jego usunięcia.
Przez dłuższy okres czasu wywożono muł na taczkach. Pewnego razuobok zapracowanych ludzi przechodził kominiarz, który przysta
nął i'dał się namówić do pomocy. Kiedy pierwszy raz uderzył kilofem usłyszał jakiś głuchy, tajemniczy odgłos. Wówczas w pośpiechu za
częto odgrzebywać mul i, o dziwo, natrafiono na olbrzymi głaz wapien
ny. Mężczyźni odsunęli głaz a pod nim odkryto cembrowaną studzien
kę. Na jej bokach wisiały różne naczynia gospodarskie: dzbany, garn
ki, itp.
Odbudowana studzienka znajduje się na środku stawu w Kamionku i stanowi ciekawy zabytek regionalny.
Rafał Zając