• Nie Znaleziono Wyników

Motyl. Kwartał 1, nr 4 (12 kwietnia 1828)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Motyl. Kwartał 1, nr 4 (12 kwietnia 1828)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Nu m e r 4 . K W A R T A * I .

W idzicie Pański k rz y z , A K y sz, a^kysz, a kysz.

Bytem na obiedzie u iednego z moich p rzy ­ jaciół , i znalazłem całą familję w wielkiem po­

grążoną umartwieniu. Zapytawszy o przyczynę, dowiedziałem się źe żona iego miała przeszłej nocy niezwyczajny sen, z powodu którego lękano się nieszczęścia na rodziców albo na dzieci. Gdy w eszła do pokoiu w którym znajdowaliśmy s ie , uważałem pewną malancholję na iej twarzy roz­

laną, malancholję która by mnie p rzeraziła, gdy­

bym niebyt uprzedzony o przyczynie. Iuześmy usiedli i zabierali się ku rozmowie * gdy wpatru- iąc się pilnie w moią osobę rzekła po chwili do meza: Teraz inoie serce m oiesz w idzieć te*

go m eznaiom ego, który wczora wieczorem b y ł w świecy. Niedługo potćm rozmowa przeszedł­

szy do potoczniejszycn materji, mały chłopczy- na u końca stołu siedzący, oświadczył m atce: żć w poniedziałek m iał iuz zacząć całkowite wyra­

zy pisać. f V poniedziałek rze k ła : nie m ój sy ­ n u , ieżeli się Bogu podoba niebędziesz za cz y ­ n a ł w dzień fera ln y , powiesz metrowi pisaniat ze dosyć wcześnie będzie we wtorek.

Rozmyślaiąc sobie nad tą osobliwszą prze­

szkodą, dziwiłem się że bywaią ludzie którzy

(2)

jak by z przepisu poświęcała ieden dzień w ty­

godniu, dla tak błahych pobudek. Pośród tych uwag, prosiła mnie gospodyni o podanie soli;

pośpiech mój w usłudze sp ra w ił, ze się solnicz- ka po drodze w yw róciła. Zadrżała na ten widok niewiasta, tem więcej zalękniona, źe się sól na iej wysypała stronę. Ochłonąwszy iednak, po kilku minutach rzekła z westchnieniem do męża:

j i c h moie scrce, nieszczęście ńigd y samo iedno nie przybyw a. Postrzegłem iź mój przyjaciel grał poślednią u stołu rolę. B y ł to człow iek bar­

dziej znamienity dobrym charakterem, niżeli do­

wcipem i poczytywał sobie za powinność ulegać wszystkim żony kaprysom i humorom. M ój sy n u rzekła do starszego nieprzypom inasz sobie, ze gołębnik w yw rócił się po p o łu d n iu tego same­

go d n ia , którego służąca rozsypała sól na o- brusie — Oh pam iętam odpowiedział i poczta następna przyw iozła nam wiadomość o w y­

rżnięciu M issolunghi. Czytelnik może sobie wyobrazić moią postawę po uczynku, który ty­

lu nieszczęść mógł się stac przyczyną. Spieszy­

łem wiec w zwykłem milczeniu z ukończeniem obiadu tak dla mnie uciążliwego, gdy na dobit­

kę pomieszania, dama, widząc mię składaiącego nóż i widelce na krzyż, juprasza abym ze wzglę­

du na nią, chciał ie rozjąć i ukłaśdź iedno obok drugiego.

l^ie siedziałem iaki nowy błąd mogłem b ył p op ełn ić, ale dla dogodzenia gospodyni, położy­

łem nóż i widelce i'ównoleglc i odtąd zawsze tak będę czynił, lubo nieprzenikam dlaczego. Nie­

długo wyczytałem w oczach gospodarstwa, że mię uważano za ptaka złej wróżby. Pożegnałem więc moie przyiacioły zaraz po obiedzie i wróciwszy do domu, rozmyślałem nad głupstwem i skutka­

mi zabobonów ludzkich. Niedosyć codziennych ściga nas utrapień, kiedy icsscze nowe tworzymy

(3)

— 15 —

sobie dobrowolnie. Kometa lub zaćmienie, szpil­

ka bez uśmiechu podana, albo lis na drodze, sło ­ wem najoboiętniejsze fraszki, rodzą w nas nie- spokojność i trwogę.

Przypominam sobie żem się znajdował w naj- weselszem zgromadzeniu, gdy staruszka iedna po­

strzegła żeśmy we i31"' siedzieli. T a uwaga rzu­

ciła popłoch na przytomne kobiety, dwie znich miało się iuz wynosić, kiedy mój znaiomy bar­

dzo w porę zaobserw ow ał, że iedna z przyto­

mnych była brzemienną, a przeto że byliśmy 14cie”

nie zaś i3cie- osób. Gdyby nie to postrzeżenie, po­

ło w a kobiet, nie omylnie by waporów tej no­

cy dostała. Otóżto dum ałem, owoce zabobonne­

go wychowania.

Uczony Czacki gorliwy o wyświecenie wszel­

kich pamiątek narodowych, starał się wszystki­

mi sposobami, zagrzebane szczątki antenatów ną- szych, wiecznemu wydobywać zapomnieniu.; T ą szlachetną wiedziony żądzą, zachęcał i wyzna­

czał nagrody, tym którzy szczegółowe opisy ia- kiego Pomnika ojczystego do publicznej podawa­

li wiadomości. Razu iednego na W o ły n iu , w y­

nalazł w polu kamień, foremnie uciosany, całko­

wicie mchem obrosły, iak gdyby kryiący się przed bystrem badacza okiem.

Ciekawością zdjęty Czacki, zaczął mech od­

grzebyw ać, i zwielkiem zadowoleniem odgrze­

b a ł iakieś litery. Nadzieia ważnego odkrycia do­

dała mu więcej ochoty, z podwoionem usiłowa­

niem wziaoł się do pracy, i oczyściwszy kamień, nastepuiące w yczytał na nim wyrazy.

H ic ja cet magister belli pacisąuc.

Nic m ógł poiąć jtych słó w C zacki, próżne b yły iego .usiłowania, nawet fgłębokie w kroni­

kach wywiadjr, nie przyniosły pomyślnego sku­

tku. Dusza iednak Czackiego, im więcej znajdo­

(4)

w ała przeszkód w dopięciu zamierzonegd celu, tem więcej nabierała siły do zwalczenia stawią- cych się na drodze trudności. W yznaczył wiec znaczną nagrodę temu, któryby odkrył prawdziwe tych wyrazów znaczenie. Długo nikt się nie zgła­

sza ł; nareszcie przychodzi do niego staruszek, i powiada że będąc ieszcze małym dziecięciem, słyszał od Dziada sw ego, że na miejscu tem gdzie kamień leży, pochowane są zw ło k i Nauczyciela Pana JY o jn y i Pana P a ca , któremu wdzięczni uczniowie na grobowcu wyryli te sło w a : Hic ja cet Magister B elli, P acisąae, co ma znaczyć:

„ tli le iy N auczyciel W o jn y i P a ca ." R oz- śmiał się Czacki, i przyrzeczoną nagrodę Z ł: 1000.

Staruszkowi natychmiast w ypłacił.

Cz t e r y t o a s t y F r a n k l i n a;

Co by było wśród zakresu, Na którym ludzie rzuceni, Bez światła, ciepła, magnesu, I Elektrycznych promieni?

Co by b y ło , zgadnąć łatw o Ciemno głucho, Chaos czyste, W itaj więc słoneczne św ia tło , W itaj światło promieniste.

Niedość po św iatła iskierce, Kiedy wszystko w koło skrzep ło, Zimny świat i zimne serce,

Ciepła trzeba, w iw at ciepło.

Ogrzanych ciepła zapałem , Często silny wiatr rozniesie, Aby spoić ciało z ciałem , Iest magnes, witaj magnesie.

Tak gdy wzrośniem w bryłę wielką;

Przez Magnesu dzielną styczność, Z lejdejską gdzieś tam butelką, Palniem "Wiwat Elektryczność.

Cytaty

Powiązane dokumenty

ciażby i przydrożej wypadało zapłacić r boiąc się iednakże przez zapomnienie iednego stracić celu życzeń sw oich, spotkawszy drugiego ze - znaio- mych,

Cierpienia ich wzaiemne b yły częstą materja,' rozm owy dla reszty familji która nie mogła się wstrzymać od uważania nadzwyczajnej w alki, namiętności

subtelniejsze różniczki; powątpiewa czyli on iest kochanym, czyli też iest bałwanem miłości w ła ­ snej , lęka • się by go kochano przez wzaiemność tylko, a

d., tego potrzeba sama się da uczuć; dla tego więc przydam iedynie, aby podróżny wystrzegał się sądzić z pozoru, dawać wiarę wszystkiemu co usłyszy,

stwo duszy z duszą, iest to więcej iak miłość*, ta się osłabia przez posiadanie, przyiaźń wzmaga się ołrzymanem posiadania szczęściem, ona sama iest

Przypuszczam j, długie , nie iako nową literę, nie iako spółgłoskę, nie iako nawet spółsamo- głoskę, lecz iako proste, a najdogodniejsze i krótkiego

linją prostą pomykam, ale naprzód wyruszam od stolika do obrazu pomieszczonego w kącie, ztam - tąd przerzynam się bokiem ku drzwiom, a lubo moim początkowym

Rozumiem porządek rzeczy, w którym wszystko się odbywa na piśmie, w którym się kłócą bez wzaiemnego słuchania, gdzie nigdy nie ustepuią, gdzie się