• Nie Znaleziono Wyników

Motyl. Kwartał 2, nr 22 (1 sierpnia 1828)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Motyl. Kwartał 2, nr 22 (1 sierpnia 1828)"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

I ? H t

w PIĄ T E K , dnia i . Sierpnia 1828. roku.

W I E R S Z

na śmierć K a r p i ń s k i e g o .

Z g a s łe ś w ię c s ta r y B a rd z ie , p e łe n la t i c h w a ł y , I ta lu tn ia k tó rą ci d aw n e w ie s z c z e d a ły Iu ż n ie s te ty w ra z z to b ą u c ic h ła w ie c z y ś c ie ! L e ż y ieszcze w la u ro w e p r z y łt r o io n a liście.

L e c z ia k w y s c h łe g o ź r z o d ł a , u m a rłe iu ż ło ż e Ż a le m n aw et p o to b ie p rz e m ó w ić n ie m o że.

K a r p iń s k i k tó ż ią te ra z z r ą k t w y c h o d z ie d z ic z y , K t ó ż p rz e jm ie t w o ię c z u ło ś ć , k to z ró w n a s ło d y c z y ? K a ż d y d ź w ię k tw ój po c a ły m n a ro d zie z a s ły n ą ł la k t k liw y ż a l d z ie c in y w w sz y s tk ie serca p ły n ą ł.

(2)

P o w t a r z a ły go n asze la s y , p o la , w io sk i, K o i ł się c ię ż k i s m u te k , U c isz a ły tro sk i,

B ie g ła m iło ś ć w ieśn iacza z p o d sw e j n isk ićj s trz e c h y U s ły s z y ć sw o ie t r w o g i , ża le i p o ciech y,

R o ltiik n aw et n a w sz y s tk ie n ied o le s k a z a n y , P a trz ą c na zan ied b an e o y c ó w sw o ich ła n y , Z n is z c z o n y k rw a w ą w o jn ą i w sz y stk o s tra c iw s z y , Z a n u c ił tw o ię p iosn kę i o r a ł s z c z ę śliw s z y , T a k z n a s z y m K a z im ie rz e m c h w a łę p o d zie liłeś O n b y ł K r ó le m w ieśn ia k ó w , t y ic h w ieszc zem b y łe ś . N ie m ia ła tw o ia ziem ia w d z ię k u o b c y c h k ra ió w ; T y c h p o w a b n y c h m iło ści i poecie g a ió w , N ie p r z y b r a ły iś j lo s y w te św ietn e o b r a z y T e g rzm ią c e w o d o s p a d y te o lb r z y m ie g ła z y , T e t w o r y n ie p a m ię tn y c h p rz y ro d z e n ia zd a rze ń , C o się zd ają n ale że ć d o k r a jn y m a r z e ń ; N ie z a tr u ł p rz e c ie ż d u s z y tw o iej n iesm a k p o d ły , N i C ie w d z ię k i ziem o b c y c h o d tw o ićj o d w io d ły , T y ś n ig d y ś w ię ty c h serca c ż u ć n ie p r z y tlu m ia ł T y ś i n ie p ię k n ą P o lsk ę tk liw ie k o c h a ć u m iał:

D o ś ć m ia ła d la tw ć j d u s z y w d z ię k u i o z d o b y , Ż e się na niój w z n o s iły stare o jcó w g r o b y , , Z e św ietn a ro d u tw ego o k r y ła ją c h w a ła I ż e m o w a Z y g m u n t ó w , p o iej p o la c h b rz m ia ła . Z tą d to n isk ie ićj k m io tk ó w o p ie w a ią c c h a ty Z n a la z łe ś na iej n iw a c h n ieśm ierteln e k w ia t y ,

(3)

— 51 —

N ie p o trze b a ci b y ł o do P o ls k ie g o r y m u B r a ć o b c y c h n am o b ra zó w od A te n i R z y m u ^ D o ś ć ci farb d o s ta r c z a ły nasze łą k i p o la , N a s z p a s te rz,' n asze n iw y i nasza n ie d o la , " i Ile ż w ieszc zó w w te n zaw ó d z tobą b ie g ło ra zem , T e n św ie tn y m z ło t y c h w ie k ó w łu d z ił nas o b ra ze m , C i z p ie s z c z e ń s z y c h w y r a z ó w g ła d s z y r y m t o c z y li, T e n śp ie w a ł ia k T e o k r y t ; tam ten ia k W i r g i l i . >

T y ś sam w ien iec n a g r o d y z y s k a ł p rz e d w s z y s lk ie m i, Bo i w p ie n iu tw e m b y łe ś w ie r n y tw o le j z ie m i.

I ia k że c i n ie m ia ło lu tn i p o d a ć w d ło n ie ■ T o tak m iłe t w y m p rz o d k o m ro d zin n e u s tr o n ie , T e n dąb co C ię w d zieciń stw ie sw oim cien iem d a r z y ł, P o d k tó r y m m o że o jciec o tw e m szc zę śc iu m a r z y ł.

T a m ło d ą się n ad zieją zielen ią ca n iw a,

T e pod b ły s k ie m tw y c h sierp ó w ścielące się żn iw a.

T e n ak o n iec wieś«niaki na tw ó j g ło s t a k tk liw e , le s z c z e ia k P ia s t -orzące i ia k P ia st p o c zc iw e .

T e n B ó g w re szc ie co o d n ic h z b ro d n ie M iast o d su w a ł, K t ó r y to w sz y s tk o s t w o r z y ł i n ad w sz y s tk im c z u w a ł.

A l e n ied ość ci b y ło sła w n eg o im ien ia,

C a le m ży c ie m stw ierd załeś szc zero ść tw ego pien ia;

K i e d y ó w tłó ra p o e t ó w , co się w m iastach c h r o n ił N ę c ił nas do tćj w io s k i o d k tó rć j sam s t r o n ił, T y ś k a ż d y lo s p o d z ie la ł z w ieśn ia ki tw o ie m i . R a ze m ż y ł , ra zem c i e r p i a ł , ra zem p ła k a ł z niem i;

(4)

— 52 —

T y ś ich w tru d ach p o k r z e p ia ł, t y b oleść ła g o d zi]’, I w sk a zu ią c w n ie b io s y z ż y c ie m ich p o g o d z ił.

S p o c z y w a j z a c n y B a rd zie w tw o im c ic h y m g ro b ie

.»^Y'Vv0.

W ś r ó d ty c h k m io tk ó w , tak z n a n y c h i tak m iły c h tobie, P r z y s ta r y c h tw o ich słu g a ch m o g ile s ie r o ty ,

Z g o d z ą się w asze p r o c h y , ia k z g a d z a ły c n o ty , A t y P o l s k o ! coś ieg o o k r y ła się c h w a łą , Z ł ó ż m u n a t y m g ro b o w c u lu tn ie o n ie m ia łą

M o ż e k ie d y ś , g d y w ie trz y k s w y m c h ło d n y m powiewem*, S to ją c y m n ad m o g iłą zaszeleści d rze w e m ,

S p a d k iem liści ie s ie n n y c h , p rz e b u d zo n a m ile Z a p o m n ia n y m iu ż b rz ę k ie m o z w ie się na c h w ile . A g d y ią d o jd zie k ie d y ś o d g ło s n aszej c h w a ły , Z p o p io ło w n aw et s w o ich w y d a d ź w ię k w sp a n ia ły .

F . M orawski.

(5)

Ż Y C IE PASIBR ZU CH A . (*)

Życie krótkie, i cała filozofja stoi na do­

brej zriaiomości kunsztu zażycia go. W szystko miia, ciała nasze psuią się i ulegaią zniszczeniu.

Bogactwa przejdą na następców naszych, słowem nic do nas właściwie mówiąc nie należy prócz tego cośmy w ypili i zjedli.

Przeięty temi prawdami wziąłem ie za prze­

w odniczki moiego prowadzenia się i do tyła zo­

stałem skrupulatny pod tym względem , ze ni­

gdy nie tracę i minuty. Zycie tak czynne iak moie będąc w tych czasach fenomenem, sądzę pozytecznem opisać tu szczegóły tysiąca i ieden zatrudnień moią składaiących dobę.

Maiątek mój iest mierny i szczupły ale w y ­ starcza na moie potrzeby, mam 20,000 rocznej intraty: nie żeniłem się bo małżeństwo przypra­

w ia o wielką stratę czasu; nie dobiiałem się o urzęda publiczne bo te zazw yczaj zbyt są pró­

żn iackie, nie zatrudniam się handlem który iest sztuką oszukaństwa , i nienawidzę rzemiosł me­

chanicznych bo te zajmuiąc tylko ręce, um y­

słu nie ćw icz ą , a przeto cel natury w połowie iest dopełniony. Nie uprawiam litteratury ch y­

ba iako am ator, gdyż to zaięcie czasu rzadko iest pożyteczne, nie iestem członkiem żadnego filantropiczne^o towarzystwa bo tam zb yt w iele słów p ięk n jch a zbyt mało rzeczy, rzadkie nawet czynię iałmużny bo cnota i w y­

(*) W yiąleh z Nowego Almcinahi Pasibrzuchów maiącego się ukazać na św iat.

(6)

stępek pod łachm anam i bardzo do siebie p odobne i w dobrćj m oralności, ty c h tylko w sp ierać po­

trzeba k tó rzy na to zasługuią. O b cy p o lit y c e , litteratu rze ,* sztukom p rz em y sło w y m i w y z w o ­ lo n y m , nielubiący" ani g r y , ani w id o w is k ,’ ani k o b ie t , czem ze ie s te m , z a p y ta ją ? — O d b yw am n ajszczytn iejsze fu n k cje iakie ty lk o w y o b r a z ić m o ż n a , od d aię się sztu ce która w y ż y w ia lu d z ­ k i rodzaj, sztu ce Dokarm owej, 8 w sz y stk ie iej d ośw iad czen ia w y k o n y w a m b ez in te r e sso w n ie n ą sob ie sam ym , sło w e m ięstem Pasibrzuchern.

W s z y s tk ie dni m oie są do sieb ie p o d o b n e k to zna j e d e n , zna m oie ż y c ie . P o w iem na­

p rzód źem ob rał p om ieszk an ie n a K r a k o w sk ie m P rzed m ieściu w rów nćj od R y n k u Starego M ia­

sta i od Żelaznej b ram y o d leg ło ści. ■ L u b o p ie r ­ w sz e piętra m iane są p osp olicie za n a jw y g o d n ie j, sze-, n aiąłem ie d n a k źe c zw a rte p o n ie w a ż z pe- w n ćj w y n io sło ści goru ie nad w szystk iem i o k o li­

cam i i stam tąd za pom ocą doskonałej p e r sp e k ty ­ w y p rzytom n y iestem w szystk im p r zy w o zo m do sto lic y . Z ied n ej stron y w id z ę na m oście w s z y ­ stk ie p ło d y którem i się cod zien n ie stroią r y n k i Starego i N o w e g o m ia sta , z d ru giej postrzegani

•dostaw y sm aczn ych p ro w ja n tó w które k ieru ią k u ta r g o w i za Ż elazną bram ą. M ogę p o w ie- d zićć iz iestem , bezpłatnie wśzakż,e$ nadzorcą g e ­ neraln ym w szy stk ich p r o d u k tó w w W a r sz a w ie , bo n ie p rzyieżd źa k u rcz ę ani m a r ch ew k a , c o b y p rzez mój pop rzed n iczy n ie przeszła ex a m in .

. M ieszkania są bardzo drogie w W a rsza w ie ; n iec h cą c u jm ow ać dla czczej w y s ta w y moim stra­

w n y m potrzebom , iipatrzyłem appartam ent b ez z b y tk u ale prosty i w y g o d n y . Pokój sy p ia ln y ie s t b ardzo s z c z u p ły : n ie masz b a w ia ln i, rzecz

(7)

to n iep otrzeb n a; le c z k u ch n ia ma d ziesięć ło k c i k w a d r a to w y c h , a sala iadalna piętnaście. Tara to, przyjm uję w iz y ty i piszę k orresp o n d en cję, bo tak że mam korrespondencję. Sala iadalna stoi m i za w sz y stk o : iest razem b a w ia ln ią , kancella- r j ą , gab in etem i b ib lio tek ą . Po sali iadalnej i k u ch n i n ajgłów n iejszą częścią iest p iw n ic a , po tej zaś ip iża r n ia która skrom nie ma półosina ło ­ k cia w k w ad rat.

W sta ię o god zin ie 6tej*rano latem , o 7mej zim ą i po o b e y r z e n iu p rzez k w ad ran s m oią p er­

sp e k ty w ą o taczających m ię o k o lic , usiadam do sto łu i ty lk o dla un ik n ien ia żo łą d k o w i c zczo ści m ogącej go o sła b ić , k ażę sobie p o d a d ź i pręd k o p o ż y w a m c o k o lw ie k b ą d ź , k o tlety z tru fla m i, zraziki za w iia n e, p rzep ió rk i, k u r o p a tw y , iarząb- k i itd. w e d le p o ry rok u m ix tu ru ią c ie zazw yczaj k ilk ą lam peczkam i w in a , o w o c a m i, ciastam i, i k o n serw a m i co m ię c z y n i sp osob n ym do cze­

kania na śn ia d a n ie — N ie tr w a to n ig d y ip ó łto r y g o d zin y.

S p o jr z a w sz y w z w ierc ia d ło i słó w k ilk a r z e k łsz y p o c z c iw e j k u c h a r c e która istotnie k u ­ c h ty d op ełn ia ty lk o o b o w ią z k ó w , bo w m oiej w ła sn e j k u c h n i ia ty lk o ied en p a n e m : g d y iu ż d z ie w ią ta u d erza godzina, w y b iera m się na p rze­

c h a d z k ę dla u ż y c ia św ie ż e g o p o w ietrza i nabra­

n ia a p p ety tu .

\V y ru sza m za w sz e w d rogę b e z zam ierzone­

g o ce lu ) ie d n a k że w e d le p ra w a że w szy stk o w n a tu rze sw o ie g o szuka śr o d k a , za w sze się sta ie , że nogi m oie w io d ą r n ię p rzyp ad k iem b ą d ź n a D e n a s s o w s k ie , b ą d ź na r y n k i Starego i N o -, w e g o m iasta. N ie k ie d y dzi?ie się in styn k tem że z a tr z y m u ię się m im o w o ln ie p rzed zak ład em

(8)

gastronom icznym . Czasem tez krążąc p o w o li p o o b sz e r n y c h przestrzen iach m ięsn y ch iatek , p rzy iem n e g w a ry p rzed a ią cy c h i'k o n su m e n tó w w rajskie w p r a w u ią m ię zadum anie. L u b i oko ginąć w tym n a w a le pulard i d rob iu św ie ż o sk u b a n e g o , lu b i oglądać te z a ią c e , k u r o p a tw y , s ło m k i, b ek a sy k tóre w nieład zie ia k b y na bo- ió w isk u rozrzu con e, maią w krotce pod tysiącem postaci na b o g a ty ch figurow ać p ółm isk ach . D a­

lej kosze ży ią ceg o ieszcze d r o b iu , g ru ch ający g o łą b , g a łg o c z ą c y in d y k , p isk liw e k u r c z e , ten obraz p ełen ży cia , czy liż n ie w y sta w ia przy ie- m n y c h i w eso^ych m y śli?

B ą d ź też g d y iestem na targu ry b n y m , lu b i oko p rzeb iegać stosy p strą g ó w , p łotek i ło so sió w , Cebry w k tó ry ch p ły w a ią karpie i szczu p ak i.

G d y w śród ty lu gastron om iczn ych b o g a ctw w i­

d zę iaką sztu k ę u w a g i g o d n ą , natychm iast w y ­ n a lez io n y k lejn ot id zie na stronę. — "W szyscy m ię znaią, rzucam pieniądze b ez targu i n a ty c h ­ m iast w y b ran y p ro d u k t b ierze k ieru n ek K ra­

k o w s k ie g o P rze d m ieścia , i staie się przedm iotem u s ta w n y c h m oich stu d jó w i postrzeżeń.

U w a ża łeś kiedy' na B ielań śk ićj u lic y ama­

tora co zatrzym uiac się n a p rzeciw Massona z lorn etk ą w ied n ej ręce a kiiem o k u ro p a tw iej g łó w c e w d ru giej, przebiega m eto d y czn ie w s z y ­ stk ie u łożon e, tam w y r o b k i, zdaie się m ocą p r z e n ik liw eg o spojrzenia podnosić p r z y k r y w k i p asztetów i p ó łm isk ó w > o d d y c h a ć w o n ią w ięd lin i połci; ten amatdr, to ia.

N ie w id z ia łe ś czasem c z ło w ie k a n iep o śle­

dniej tu sz y obiaduiacego d łu g o u A lexandra, u ty sk u ią c e g o na zim ną p o tr a \v ę , od rzu cającego

— 56 —

(9)

— 57 —

ze g n iew em n ie -p od łu g proporcji zap raw n ą sa­

ła tę p rzy w o łu ją c eg o co ch w ila gospodarza i da- ia ceg o mu zn a w cze w y m ó w k i a porady. I to ia.—

A le co to za Jegom ość fu k a ią c y w k u c h n i sła w n eg o restauratora, c h w y ta ją c y hardzie za rą- d e le k , rzu ca ią cy okiem p ogard y na całą czelad ź k u c h en n ą i z d aiący sie p o w ia d a ć , gd zie w am żakom p rzy szło do rrinie? ieszcze ia.

W r e sz c ie gdy c z ło w ie k p orządnie u b r a n y k r o c z y po targu ze sterczącą z k ieszen i p u lard ą, z m elonem p od p a c h ą , z flaszką ratafji w ręce i za nim d w ó c h d ra b ó w z p ełn em i koszam i ż y ­ w n o ści. Pewno nie kto inny tylko ia.

Jedenasta uderza i przez żołąd ek ostrzeżo­

n y w racam do m ieszk an ia; kucharka moia n ie traciła czasu : w p row ad za m ię do św ią ty n i k u T ch en n ej i p rzed staw ia do skosztow ania w sz y . stk ie preparata. W krótcem się z a w in ą ł, potra­

w y n ie d o p ra w io n e natychm iast się ostatecznie zapra w iaią i w szy stk ie m u m istrzow sk i nadaie się sm aczek.

Jed n ak że ob ru s czy sto iest za sła n y . Cza- sem sąsiad m ię czek a , najczęściej śniadam ied en . Z aczyn am z w y k le od krążka k iełb a sy Piase- czeń sk ićj, dalej id z ie p o tr a w k a , później bara­

nia p ie c z e ń , dalej zraz szy n k i w estfalsk iej, u ła ­ m e k pasztetu a po w in ie d e G rave za p o to czn y słu żą ceg o napój n astęp u ie b u telk a L affitlu albo C h am bertinu. R óżne do p ory sto so w n e ia rz y n y d o p e łn ia ią to ie d z e n ie , o w o c e i k a w a p ieczętu ją.

Oto iu ż iednak druga g o d zin a, czas zasiąśdź do korresp on d en cji. S ło w o to n ie za d ziw i t y c h k tó rz y w ie d z ą że c z ło w ie k ź y ią c y iak n a le ż y , p o w in ie n u tr z y m y w a ć sto su n k i i z w ią ­ zk i ze w szy stk iem i zaw od am i iego pow ołan ia.

N ie m asz w P olsce b r o w a r u n ieco sław niejsze-

(10)

I

go, z którym bym nie p row ad ził rach u n k ów : a na­

w e t i za granicą rozciągani m oie zw iązk i. Z e Strazburgiem Szam panią, W estfalją korrespon- d u ię dla pasztetów , w in a i s z y n e k , z K iio w e m , P etersb u rgiem i A strachanem dla konfitur ster- le t ó w , k a w io r u , itd.

Po u k o ń czen iu korrespodencji Tidaię'się do p iw n ic y , tam p rzy p om ocy w ic e - k red en cerza - b o sam iestem g łó w n y m , nakleiam n a zw isk a na ie d n e b u t e lk i, k ork u ię d r u g ie , k o sztu ię trzecie, nalew am czw a rte i ta ostatnia operacja często się pow tarza.

W r ó c iw s z y do sali Jadalnej p rz ech o d zę do k u c h n i. W sz y stk o w dobrym sta n ie : w p ie c u g o r e ie , k u th a re h a i pom ocniezka p ra cu ię gor­

l iw ie , daię na w sz y stk o m istrzow ską b a cz n o ść, ro zr zą d z a m , p rzep isu ię i zaczynam p rzed ob ia­

dem drhgą przech ad zk ę.

Jest to godzina w k tórej p ięk n y św ia t w y ­ sy p u je się na sp acery i p rzech ad zk i. Ied n i na B ie la n y , d ru d zy na P o w ą zk i itd. Z grab n y ka- brjolet w iezie m łod ego fanfarona. P rzejęty g łę ­ b o k ą pogardą g m in n y ch z w y c z a ió w , najczęściej k ie r u ię p rzech ad zk ę do k u ch eń n a jsła w n iejszy ch L u k u llu só w a źe mam w szęd zie p orozum ienia g a str o n o m ic z n e , w y w ia d u ię się u IJotelistów o m odach w gastron om ji, w stę p u ię do m oich z w y c z a jn y c h liw e r a n t ó w ; czasem zach od zę do r z e ź n ic y dla obstalu n k u najlepszych m ięsa ka­

w a łk ó w i p ow racam na obiad o trzech k w a ­ d ransach na szóstą.

N ow a rew ja w k u ch n i. C zy sam c z y w to­

w a r z y s t w ie , siadam do sto łu : k ie d y n ie ma ni- / k ogo go tu ie się z w y c z a jn ie ty lk o iedna s u p a ,

— 58 —

(11)

— 59 —

sztuka mięsa i r y b a , tr z y p o tr a w k i, ty le ż ia- r z y n , cztery m elszpejzy, p ie c z y s te , parę c ia st, d w a gatunki s e r ó w , sześć o w o c ó w , i ty le ż z tr u n k ó w .— Jeść na ciep ło , iest to zasada h ygje- n y i gastronom ji. O bnoszą p ółm iski kolejno i w ogólności mam śię za głod n ego skoro nieś ma na o b ie d z ie półm iska w o ło w in y , r y b y , z w ie ­ r z y n y , d rob iu j ' a' ń ad ew szyśtk d tr u llo w e j zapra­

w y . T e rozm aite rodżaie tak-są1 w o b ied zie po­

trzeb n e iak trzy ied n o ści w tragedji. — T o iest minimum o b ia d u p o ied y n cz eg o .

G dy człek zacny pozy w a , nikt mu w łazić nie ma.

D r z w i m oie tak są w czasie ob iad u zaw ar­

te iź sam K r o i b y się n ie d o p u k a ł. O biad n ie trw a nad trzy albo c z ter y g o d z in , k ie d y iestero sa m ; sześć k ie d y p rzyjm u ię. —

Z ap om n iałem p o w ie d z ie ć że dla u m a rtw ie­

nia iadam n ie k ie d y u R estau ratorów zw y cza jn ie na cztery talary. A le n ig d y nie iadam po zna- io m y c h , to b y m nię nadto k o szto w a ło .

P o w ie d z ia łe m p i e r w i e j i stale tw ie r d z ę że ż y c ie m oie iest b ardzo c z y n n e , i n a d ew szy stk o n iezm iern ie p o ży tec zn e moim w sp ó ło b y w a te lo m , a tu szę iż po p rzeczytan iu m ię , n ik t o tem n ie p o w ą tp i. Od p r zy p a d k u ie d n a k ź e , donoszę iż n ie c h c ą c b e z o w o c n ie ziem sk ich d ośw ia d cza ć p r z y ie m n o ś c i, zbieram codzień po ob ied zie n o ­ tatki o sztu ce u ż y w a n ia i mam iu ż m aterjały d o m ałego in folio k tóre n ie w ą tp liw ie zjedna m i n ieśm ierteln ość. W tćm to p rzek on an iu zapiszę

(12)

p r z y k oń cu x ię g i ten w iersz łacińskiego p o ety exegi monumentum i t. d.

P o iegnanie z Symplexem (*).

G d y b y m się z e g n a ł z s zu m ią c y m sza m p a n e m , T a k b y m się ż e g n a ł iak z W ie lm o ż n y m P a n e m , G r z e c z n ie , p o c h le b n ie , b a rd zo u n iż e n ie ,

O d k r y w s z y g ł o w ę , z a k r y w s z y k ie s z e n ie :' L e c z z to b ą o ty ! n ie w in n y n a p o iu , S k ro m n a o c h ło d o p ra c u ią c y c h w z n o iu , K t ó ż nad cię lep ie j u śm ie rz a ł p ra g n ie n ia ? I k tó ż u traci n ie b es r o z rz e w n ie n ia , O b fito ść g a zu i b ielu ch n ą p ia n ię , K t ó r ą n ie ie d n ę n a p e łn ia łe ś szk la n k ę . Jako a r ty s tk a , k ie d y na teatrze

" W d z ię k a m i sw em i w sze lk ie in n e z a t r z e , S ta re a k t o r k i, d a w n ićj nie dziś lu b e ,

"W c z a r n y c h in tr y g a c h k n u ią d la niej z g u b ę : R ó w n ie ż i to b ie zazd ro ścili s ła w y ,

"W sp ółu b ieg acze z Ł o m ia n e k , z B ie la w y ,' K a ź m ir u s s ta r y , ów g o rą c z k o d a w c a , N ie m n ie j ia k o n i b y ł tw źj z g u b y s p ra w c a : A b y cię w p ę d z ić pod kam ień g r o b o w y , P o tę żn ie S ę d zio m z a w ra c a li g ło w y . S ta ło s i ę , g in iesz n iew in n a isto to ! I c z y liż do nas za w ita ła ś p o t o , . A b y ś p odobna do ognia z B e n g a lu , K r ó t k o b ły s n ą w s z y n ab a w iła ża lu !

(*) P

upo

poiedyncze, nie dubeltowe.

(13)

— 61 —

Znikldś lecz przyjmij na niezapominkę, W s t r ę t o d d u b e lta , a do cieb ie ślin k ę \ N ie d o s y ć na tem , s łu szn o ść ch ce k o n ieczn ie , B y tw e g o b y t u ślad p o z o s ta ł w ie c z n ie , W i ę c tak ia k C e re s m iew a św ię to ż n iw a , M y dla s y m p le x u z ro b im św ięto piw a.

W czasie w ie c z o rn y m o p r z y je m n y m c h ło d z ie , U p iw o w a ra tw o ie g o w o g ro d zie ,

W n ie d z ie ln y c h szatach z w ień ca m i na g ło w i e , S y m p le x u z b io rą się a m a to ro w ie ;

D z ie w ic e co n am l a ł y cię w k u f e l k i , O z d o b ią św ie tn ie te n o b ch ó d ta k w ie lk i.

S k ro m n e ia k z w y k le i b e z lo k ó w w ie lu

W b ia ły c h s u k ie n k a c h , z g ie rla n d a m i z ch m ie lu , B ę d ą n ieść w rę k u b u k ie ty z J ęczm ien ia ,

P o c h w a ln e b ęd ą w y ś p ie w y w a ć p ie n ia , la k b y łe ś s m a c z n y , ia k b y łe ś w y t r a w n y , la k n a tu r a ln y n icze m n ie z a p ra w n y , la k n ie p lą t a łe ś , n ie m ą ciłeś s ło w y , la k n ie p o trze b n ie n ie k r ę c iłe ś g ło w y ,

l a k — l a k — l a k : sło w e m b ra k iu ź n a w e t m y ś li.

B o któ ż tw e w s z y s tk ie p r z y m io t y o k r y ś l i : A ze śm ierteln i n ie ż y ią o g ło d z i e , C z y rad o ść p ie ś c i, c z y ich sm u te k b o d zie Z e i G neasz na o jc o w sk im g r o b ie

Z w ielk ie g o ża lu b iesia d o w a ł s o b ie ,

" W ię c m y p am ią tk ę o b ch o d ząc t w ą , p r z y te m , B e d zie m ieść i p ić z d o b ry m a p e t y t e m : N a b y fs z t y k w o łu z a sta w im k ru c h e g o

G d y ż ża l z ż o łą d k ie m n ie m a n ic w sp ó ln eg o .

(14)

S z y n k i, k a p ł o n y , w szelakie pieczenie Ciasta i s e r y , na łe z osuszenie.

P i w o , g d y ż nie t y , n iech na s tó ł n ie staw a, L e c z w in o i tw a p r z y ia c ió łk a k a w a ,

D y m z faiek w k łę b y o b ło k o m p o d o b n e , W z n ie s ie do n ieb a w estch n ien ia ża ło b n e , P o tem w y s ta w im p o m n ik tak w y s o k i , Jak g o d zien ie s te ś , ia k nasz ż a l g łę b o k i.

A lu b o w ielu p o m n ik ó w k o le ią .

J ed n i ie w zn o szą, d r u d z y się z n ich śm ieią, P o to m n o ść , m aiąc tw e c n o ty na w zg lę d z ie , Ś la d u serc n a s z y c h n aru sza ć n ie b ę d z ie , I a b y nasze p ra w n u k i w ie d z ia ły

J a k ic h n a d d zia d y s y m p le x z a p iia ły , P o ło ż y m n apis n ie z a ta rty z la ty , Cereyisiac et simplicitati.

N a wody sztuczne.

S ztu k i u nas w id z ę s ł y n ą ,

W coraz w ięk sz ę w c h o d z ą m o d ę , F a b ry k o w a n o nam w i n o ,

Juz fa b r y k u ią i w o d ę : D o cz ek a m y się tej c h w ili,

G d y bardziej rozu m y p rz etrz em , Z e ieszcze b ęd ziem y ż y li

F a b r y k o w a łe m pow ietrzem .

(15)

63

M O D Y .

A czpm uźbym nóżką iak g ł ó w k | zarów no p ociągać n ie m ia ła , m ów iła ż y w a i udatna ko­

b iec in a rozkładaiąc serjo k a w a łk i ty fty k u na m eszty p rzezn aczon e. S to p y m oie m uszą b y d ź tak eleg a n ck ie tak orygin aln e ź e k o n iecz n ie ściągną o c z y ty c h p y sz n y c h i z a ro zu m ia ły c h Ic h m o śc ió w , k tó r zy rozum ieią ze tyle ty lk o na k o b ie ty u w a ża ć p o w in n i, ile one im awansuią g rzeczn ości. O toź ia z aaw an su ię im tylk o nóżkę u b ra n ą w p ię k n y t y f t y k o w y m eszcik a ch cą c n ie c h c ą c p rzym u szę ic h do uw ażania m nie. Z y ­ skam słó w k o a w y c ią g n ą w sz y m ęzczyzn ę na p ie r w sz e słó w k o , tak ła tw o w y cią g n ą ć go na t y ­ siąc! . . .

O krutnaź to um izgalska m yślałem sob ie', w ra ca ią c od niej M io d o w ą u licą, k ie d y w p ad a m i w o k o ra d o śn i kom panja elegan tek na c z e ­ le p r z y k r o io n y ch iu ź p r zo d k ó w w paradzie za nietni n ie sio n y c h ... O co tu m usiała ie d n a ź k ok ieterja o ż y w ić całą W a r s z a w ę , albo też upa­

ł y i n iep o g o d y ro z d r a ż n iły w szy stk ie o d cisk i do tego stopnia źe M eszt stał się n ieo d b ity m .

D o w id zen ia R zym sk ie t r z e w ik i, do w i ­ dzenia iu ź n ie w am zb ierać la u r y m esztom na­

le ż n e , iu ź n ie w am tk liw e o c z y , zastan aw iać.

S tra ciły śc ie św ieżo ść w aszą i n ie masz na to lek a rstw a c h y b a dla od zysk an ia onej p r zeia źd zk i d o K arlsb ad u .

Z ałożę się źe na im ie C ecylja m ó w ił p e w ie n A d o n is do niem niej w y m u sk a n eg o N arcyssa. P e ­ w n ie ią z n a s z — N a h on or nie — A w ię c sk ąd -

C • • , . . f * /

ze ci ta wiadom ość? Spójrz ty lk o lasna iak słon ­ ce . Suknia m uślinow a w ry g i m u z y c z n e . N ie ­ b iesk ie Rondo na g ł o w i e , g a zo w e Fantazje

(16)

C i ­

ii. d o łu . C zyż. to w szystk o n ie d o w o d zi ze się n a zy w a C e c jlją ?

M ody rnęzkic.' Postrzegać się daia czape­

czki ośiniokantów e z le k k ic h tkanek a la Co.

drington.

D o wielbicieli mesztów tyftykowych. JP . F r a n k ie w ic z p rzy u lic y L eszno N ro

717

zaim e- szk ały, w y k o n y w a m eszty z safianu bez pode.

szwy, do rannego u ż y c ia szczególniej p rz y d a , t n e , m eszty te są w ła sn y m iego w y n a la zk iem .

Z A G A D K A .

T r z y la se c z k i w jednej lid ze, C z w a rta p r z y nich z k ro p k ą id z ie , P iąta w g ó rze p rzek re ślo n a, S zó sta w o k o ło ro zto czo n a T u się w iie w ąż m istern y , P r z y nim x ię ż y c n ie z u p e łn y .

* k . iP .b i- X . C h .

Objaśnienie ryciny Nro 38. Suknia krepowa haftowana Beret z gazy naszywanej ozdobiony kitkami.

P ism o p e rjo d y c zn e M o ty l iaw i się co P ią te k w N u*

m e ra rh a rk u sz o w y c h z ry c in ą k o lo ro w a n ą p r z y k a ­ ż d y m N u m e r z e ; dw an aście N u m e ró w stan ow i k w a r­

t a ln y k o m p le t P re n u m e ra ta w S to lic y w y n o s i z ip . 10.

p o \ V o ie w ó d z tw a c h złp . 13 — W S to lic y p re n u m e ­ ro w a ć m ożna u B r z e z in y u lica M io d o w a ; C ie ch a n o w ­ skiego P o d w a le ; F ab re P o irie r K ra k o w sk ie P rzed m ie * ś c ie ; w S k ła d z ie P ap ieru z J e z io rn śy U lic a W ie r z b o * w a ; u K elich en a U lic a D łu g a ; w M a g a zy n ie E H u d - szona i Zander-f U lic a I J łu g a .— E x e m p la r z e p o ie d y li­

c zę nie spr/.edaią się.

w D r u k a r n i R z ą d o w e j n a p r z e c i w k o D t t r e i c c t i

i K a n t o r u G ł ó w n e g o L o t e r i i ’.

Cytaty

Powiązane dokumenty

T rzeci rodzaj kobiet ćw iczonych w sztuce oratorskiej obejmuie te wszystkie które Zwać można szcz.ebiotk.ami Pani Fincufacka doskonała iest w tym rodzaiu

iaśni.ejs?ym dowodem, źe iak dawniej byli urzę- dmcyi (.*) zobowiązani do rozczłónkow ywania Wszelkich ku pożyw ieniu sprawianych żyiątek, tak dzisiaj iest

Mała dziew czynka słyszała raz ojca rozpra- w^aiącego o rozmaitych rozkoszach pasibrzustwa i łakotnictwa; gdy każdy swoie nad tem czy­.. nił

ciażby i przydrożej wypadało zapłacić r boiąc się iednakże przez zapomnienie iednego stracić celu życzeń sw oich, spotkawszy drugiego ze - znaio- mych,

Cierpienia ich wzaiemne b yły częstą materja,' rozm owy dla reszty familji która nie mogła się wstrzymać od uważania nadzwyczajnej w alki, namiętności

subtelniejsze różniczki; powątpiewa czyli on iest kochanym, czyli też iest bałwanem miłości w ła ­ snej , lęka • się by go kochano przez wzaiemność tylko, a

d., tego potrzeba sama się da uczuć; dla tego więc przydam iedynie, aby podróżny wystrzegał się sądzić z pozoru, dawać wiarę wszystkiemu co usłyszy,

linją prostą pomykam, ale naprzód wyruszam od stolika do obrazu pomieszczonego w kącie, ztam - tąd przerzynam się bokiem ku drzwiom, a lubo moim początkowym