C e n a n in ie js z e g o n u m e r u 4 0 fe n
PRENUMERATA: w Warszawie kwartalnie 4 marki (za odnosze
nie do domu dopłaca się 20 pfen. kwartalnie) z przesyłką po
cztową kwartalnie 4 marki 50 fenigów.
O G ŁO SZE N IA : wiersz nonparelowy lub jego miejsce na 1-ej stronie przy tekście lub w tekście 2 marki; na I stronie okładk 1 marka 20 fen.; na 2-ej i 4-ej stronie okładki oraz przed tek stem 60 fen.; na 3-ej stronie okładki i ogłoszenia zwykłe 50 fen.
Kronika towarzyska, Nekrologi nadesłane po 1 marce 50 fen. za wiersz. /Aarginesy: l-stronie 20 marek, przy Nadesłanych 16 mar.
na ostatniej str. 14 mar. i wewnątrz 12 mar. Artykuły reklamowe 350 mar. za stronę.
Rok XI. N° 31 z dnia 29 lip c a 1916 Wydawcy: Akc. Tow. Wydawnicze „ŚWIAT”. Warszawa, ulica Zgoda Ne 1.
Pod kierownictwem naczelnem Stefana Krzywoszewskiego.
Franc. Tow. Ubozpioczi/i na życia
L ’ U R B A I N E ”
Ulgi na wyp. nieed. do pracy F ilja dla K r. P. Marszałk. 138.
8857 Oddział miejski: ulica Moniuszki Nr. 2.
Binro Kijowskie: Kijów, ulica Kreszczatik Nr. 48.
Wilno, róg S-to Jerskiej I Kazańskiej Nr. 9
= =
5 Sierpnia 1864 roku.
(Ze wspomnień naocznego świadka).
Kiedy r.olk temu, w historycznym dniu 5 sierpnia 1915 roku, ipo ogłu
szającym huku 'wysadzanych środko
wych przęseł mostów warszawskich i po wyjściu wojsk rosyjskich na Pragę, stolica Polski ujrzała się na,- gle wyswobodzoną z wiekowego na
jazdu wschodniego — nikt wówczas nie sięgnął myślą o lat pięćdziesiąt wstecz, by uświęcić wiekopomną da
tę 5 sierpnia 1864 roku wspomnie
niem patryotów, którzy owego dnia, jako członkowie ostatniego Rządu Narodowego-, orężną walkę o wyzwo
lenie Poltslki, męczeńskim na stokach cytadeli warszawskiej przypłacili zgonem...
Wpatrzeni w olśniewającą zorzę lepszej, po wielu latach oczekiwania, przyszłości, oszołomieni widokiem załamania się rzekomej potęgi mo
carstwa, za, groźne i nie do zwalcze
nia liczebnością armii i środków ni
szczycielskich przez Europę poczy
tywanego, zapomnieliśmy na razie o tych, którzy wierząc w świętość swej sprawy, jako ostatni- na (poste
runku wyzwoleńczym bojownicy -po
wstania narodowego 1863 roku, dźwi
gali na swych ibąrkach odpowiedzial
ność za ijego ilOjSy, by przekazać na
stępnym pokoleniom tradyicyę ofiar
ności i poświęcenia się Ojczyźnie, tak podniosłą, jak podniosłym -był ideał, którego byli wyznawcami.
Pamiętała wszakże przed pół wie
kiem o ilch niespożytych zasługach owa szara rzesza, w której oczach spełniał się 5 sierpnia 1864 roku akt męczeńskiej ofiary.
Upraszamy o wczesne nadsyła
nie przedpłaty na kwartał lll-ci r. b. celem uniknięcia zwłoki
w wysyłaniu pisma.
Administracya „świata”.
i )
Było to niejako moralnym, od
ruchowo przez pokolenie ówczesne adczuwanymobow-iązikiem—towarzy
szyć -z -modlitwą w sercu i na ustach ostatniej pielgrzymce do krainy śmierci członkom Rządu Narodowego i uczestniczyć — jak s-ię uczestni
czy przy pogrzebach drogich -nam osób—ich egzekucyi, o której władze rosyjskie uprzedniemi obwieszczenia
mi miesźkańców nie zawiadomiły, lecz o której, niewiadomo jalką drogą w wilię tragicznego dnia błyskawicz
nie się dowiedziano i do żałobnego po-chodu w okolicę cytadeli, naza
jutrz, .ranną porą, podążyć postano
wiono* 1.
Jiuż wieczorem 4 sierpnia świą
tynie w dzielnicy staromiejskiej za
pełniły tłumy ludu. Czujna policya domyślając się .powodu tak licznego gromadzenia się pobożnych w dzień nieświąteczny po kościołach, pode)- rzliwem okiem spoglądała na -zbie
gowisko, lecz (przeszkód widocznych cichej owej -manifestacyi nie stawia
ła. Otrzymała jedynie tajny rozkaz obsadzenia nazajutrz wczesnym ran
kiem wszystkich ulic prowadzących od Zakroczymskiej, Bonifraterskiej i Muranowskiej do przeciwległego tej ostatniej ulicy stoku cytadeli i stłu
mienia orężem wszelkich objawów możliwego -ze strony tłumów prote
stu.
Zarządzenia owe -były bezcelo- wemi, wobec pełnego skupienia i go
dności zachowania się mieszkańców, którzy w milczeniu, z iopus-zczonemi głowami, żegnając się znakiem kjtasgt
ża i szepcząc modlitwy za ko
nających, na plac 'tracenia gromadnie ciągnęli.
-Na wylocie ulicy Muranowskiej, tuż pod szańcem wzniesionym iprzy drodze prowadzącej z twierdzy do miasta, widać -było długie rusztowa
nie, a ma mieni-, po obu końcach dwa czarne słupy, -połączone u góry po
przeczną, grubą belką, z której, w równych odstępach, ,z wkręconych w nią kotek żelaznych, zwisały cienkie sznury, zakończone pętlicami...
Rusztowanie otaczało, -gęsto woj
sko z najeżonemi bagnetami, oraz policya, 'zmieszana -z wystrojonemi galowo i obficie udekorowanymi dy
gnitarzami rosyjskimi, oraz kilkoma cywilnymi czynownikaimj w (cylin
drach na głowie. Niektórzy -z nich z całą swobodą cynicznie palili papie
rosy i gawędzili ze sobą, jakby na wyścigowym -znajdowali się torfie.
W -dość znacz nem od owego zbioro
wiska -oddaleniu, liczny oddział ko
zaków ina koniach, zwróconych łba
mi ido t-tumów, trzymał -w 'ręku -zao
strzone i migające w słońcu piki, go
towe do ciosów Ina znak swego do
wódcy.
Była godzina 10 ran-o. gdy nagle usłyszeliśmy warczenie bębnów, u- rywa-ne co chwila i ina nowo podej
mowane. z szarpiącą nerwy jedno- stajnością...
Przypomniało mi się echo owej straszliwej muzyki — samych tylko bębnów, — która towarzyszyła, ma kilka mies-ięcy pr-zedtem pochodowi przez ulice -miasta w kierunku głó
wniejszych jego -placów, skazanych na rozstrzelanie po zamachu na Ber
ga kilku chłopaków, ujętych ze szty
letami. I wtedy również przed każ
dym wózkiem skazańca, na którym siedział i spowiednik kapucyn, kro
czył oddział doboszów poprzedzany na czele przez ikata na. koniu, w -czer
wonym płaszczu, i wysokim, z pla
skiem,i brzegami, kapeluszu pilśnio
wymi ina -gl-owie. Dobosze owi -w krót
kich odstępach czasu, uderzali mia
rowo pałeczkami w bębny. Korowód ów po odbytych egzekucyach powró
cił 'w takimże piorządku do cytadeli;
tyd,ko na wóźku, już bez kapucyna, leżało drgające pod -ceratowa pła
chtą, przy uderzaniu kół wózka o burk uliczny, ciało roz-
■
“Miicrowmy - ( C \
strzelanego i znaczyło pochód ślada
mi krwi, ociekającej z wózka, na bruk, potęgując grozę strasznego wi
doku. i i
Takie warczenie bębnów usły
szeliśmy i 5 sierpnia 1864 roku, w chwili, gdy od stromy bramy cyta
del, ukazał się oddział niebieskich żandarmów z ohnażonemi szablami, na wysokich, opasłych koniskach. a wśród nich korowód pięciu furmań- skich, od wywożenia śmieci miej' skich, wózków... Siedzieli na nich pochyleni, w zwykłych swych co
dziennych tużurkach, skazańcy z krucyfiksami w rękach, modląc się w skupieniu. Przy każdym czuwał sę
dziwy kapucyn-sipowiednik i odma wiał pacierze.
Korowód, poprzedzany przez u- derzających w bębny doboszów, podjechał pod rusztowanie i na dany furmanom przez jakiegoś oficera znak, przystanął. Na jego czele, na czarnym koniu jechał w płaszczu czerwonym i w czarnym pilśniowym cylindrze kat miejski, Diettwald. Pod szubienicą stało kilku jego pachoł
ków. Żołnierze ująwszy skazańców pod ramiona, pomogli im zesiąść z wózków i ustawili w .jednym szere
gu przed jakimś oficerem audytorya- tu palowego, który nałożywszy na nos binokle, rozpoczął: „po Ukazu Jewo lmperatorskawo Wieliczestwa"
czytanie długiego wyroku, rozmy
ślnie wolno, z przestankami, w tra
kcie czego, skazańcy, którym ów wy
rok ibył znany, nie patrząc ma czyta
jącego, stali spokojnie i zamieniał!
między sobą słowa pożegnania i sło
wa modlitwy, zwrócone do Tego, w którego miłosierdzie głęboko wierzyli i Którego woli z rezygnacya ulegali.
* *
Zanim z 'Pietyzmem najgłębszym dla niewygasłej pamięci ofiarnych kierowników ostatniego .powstania narodowego odtworzę po upływie półwiecza chwilę ich męczeńskiego zgonu, będzie niewątpliwie dla ży- jąceg-o, a tak powierzchownie prze
bieg i epilog owego powstania zna
jącego pokolenia,, nieobojętnem — przypomnieć tutaj niektóre szczegó
ły organizacyi Rządu Narodowego w jego ostatnim składzie.
Orgąnizazya ta ustaliła się do
piero 10 października 1863 roku i przetrwała aż do ostatecznego upad
ku powstania. Przed ową datą Rząd Narodowy tworzył organizacyę cen- tralna w Warszawie, a, prowincyo
nalna w ośmiu b. województwach Królestwa. Od 10 października Rząd ów zastąpiła dyktatura w ręku Ro
mualda Traugutta, obywatela powia
tu kobryńskiego b. dowódcy oddzia
łu powstańczego na Litwie, główne
go kierownika sześciu wydziałów Rządu .Narodowego: spraw wewnę
trznych, skarbu, wojny, spraw za
granicznych, prasy i policyi. Do or-
gąnizacyi takiej należał i Naczelnik Miasta.
Organizacya prowincyonalna składała się z komisarzy pełnomo
cnych, z cywilnych naczelników wo
jewództw i z naczelników powiatu, miasta, oraz parafii.
Owe gałęzie organizacyi po
wstańczej, działając każda w swojej sferze, łączyły się i porozumiewały ze sobą w taki sposób, iż Rząd Na
rodowy mając swoje biuro, pod na
zwą Expedytury, z naczelnikiem, se
kretarzom i urzędnikami, za jego po
średnictwem komunikował, gdzie na leży, wszelkie rozkazy, plakaty, bro
szury i gazety, przeznaczone dla Warszawy i dla prowimcyi. W tym celu zbierano się prawię że codzien
nie, w gmachu Szkoły Głównej, w au- dytoryum profesora doktora, Bene
dykta Dybowskiego i tam, w owym Sekretaryacie, oddawano papiery ko
mu wypadał-c.
Do przesyłek na prowincyę ko
rzystano z usług speicyailnych kuryc- rów kobiecych. Z chwilą objęcia dy
ktatury przez Traugutta, dyrektoro wie wydziałów przybywali osobiście do jego mieszkania, zajmowanego u pani Heleny Kirkorowej, przy ulicy Smolnej-Dolnej pod Nr. 1, i tam skła
dali swoje raporty i odbierali roz
kazy.
•W styczniu 1864 r. wskutek are
sztowania przypadkowego ze zga
szoną latarką ucz-nia gimnazyum na ulicy i odbytej przy aresztowanym rewizyi -znaleziono notatkę z wyka
zem kilkunastu nazwisk. Obity chło
piec z bólu zeznał, że wraca z zebra
nia ;od Władysława Bogusławskiego.
Przedsięwzięto bezzwłocznie rewi- zyę u tego -ostatniego i tam dopiero natrafiono na wykaz szczegółowy kierowników Rządu Narodowego. U- zupełnily go następnie zeznania przy- aresztowanych funkeyonaryuszów władzy powstańczej: Karola. P rzy
bylskiego i -Cezarego Morawskiego, ludzi słabego ducha, a silnego przy
wiązania do życia, które, obciążają- cemi dawnych kolegów opowieścia
mi Okupić pragnęli i — ku własne]
hańbie — okupili...
Pozostanie być może na zawsze tajemnicą sulmienia przewodniczące
go w audytoryacie potowym, gene
rała Taranowa, pobudka, jaką się kierował przy wyborze na karę śmierci pięciu jedynie podsądnych z pomiędzy aresztowanych w -począt
kach roku 1864 członków o-rganiza cyi naczelnej powstańczej, piomimo, że z punktu widzenia prawa rosyj
skiego, jaklkolwiekbądź, dalszy lub bliższy, udział w powstaniu, jedna
kiej karze podlegał.
Wprawdzie taką karę zadekreto
wano na razie przeciw wszystkim podówczas aresztowanym, lecz po zastosowaniu wyłącznie do wybra
nych przez Taranowa pięciu człon
ków Rządu, kary śmierci przez -po
wieszenie, pozostałych podsądnych skazano na katorgę, dłuższa lub krót
szą, lub też na osiedlenie.
Takiej „łaski" doznali: sędziwy mąż poetki Tomasz Unicki, b. kasyer Baraku Polskiego; Tomasz Burzyń
ski, podpisar-z sądu policyi popra
wczej; Afaryozi Dubiecki, nauczyciel szkoły powiatowej, znany badacz hi
storyczny; August Kręćki, wycho
waniec Gimnazyum Realnego, kolega mój szkolny, dotąd między nami ży jący, z poświęceniem opiece nad ko- legami-sybirakamj oddany; Koman Trankowski, również kolega mój z Gimnazyum Realnego (niedawno zmarły), obywatel ziemski; Edward Trzebiecki, aplikant sądu poprawcze
go; Kazimierz Dariusz, archiwista;
Władysław Bogusławski, b. student uniwersytetu, znany pisarz, zmarły przed kilku laty; Gustaw Paprocki, mój krewny, wychowaniec Szkoły Głównej, towarzysz więzienny celi Romana Żulińskiego; Zygmunt Su
miński, b. wychowaniec Szkoły Głó
wnej, dziennikarz, również mój ko
lega szkolny, nadto profesor idr. Be
nedykt Dybowski.
Z wyjątkiem Tomasza Unickie
go i prof. Dybowskiego, skazanych na ciężkie roboty w kopalniach, .po
zostałych podsądnych skazano na ro
boty w twierdzach syberyjskich.
Mniej ciężkim, lecz dotkliwszym karom zesłania do robót na fabrykach ulegli: ąptekarz Jan Muklanowicz, Helena Kirkorowa, Emilia ; Barbara panny Guzowskie i panna Wróblew
ska.
Nieujęci członkowie Rządu, któ
rzy jiuż przedtem zdołali przedostać się -za kordon, jak rap. budowniczy Janowski, oficer Gałęzowski, Stani
sław Krzemiński (mój Zwierzchnik w Wydziale prasy narodowej tajnej Rządu Narodowego „zielono-świąt- kowego"), b. kleryk kościoła Święto
jańskiego, późniejszy książę biskup krakowski i kardynał Albin Duna
jewski, współredaktor „Kuryera Wi
leńskiego Wacław Przybylski przy
rodnik, nauczyciel gimnazyum Real
nego Adolf Pieńkowski, -kleryk Artur Wołyński, późniejszy publicysta, wreszcie później dopiera aresztowa
ny i powieszony naczelnik miasta, kolega mój, Alexander Waszkowski, na -ra/ie uniknęli sądu j wyroku -po
towego. Już Po wydanym wyroku tegoż sądu, sprowadzono z Syberyi zesłanego poprzednio dyrektora Skar
bu Rządu Narodowego, Henryka Wohla, zbadano go i skazano dodat
kowo na długą katorgę.
DN. Alexander Kraushar.
2
Uroczyste otwarcie Rady Miejskiej stołecznego miasta Warszawy.
n ijk
1 iil ' Hlf OB
fen f f 1
Z pośród wybitnych Przedstawicieli pierwszej Rady Miejskiej st. m. Warszawy. (SeryalJD .
Dr. Józef Brudziński, przewodniczący Rady Miejskiej stołecznego
miasta Warszawy. Fot. Maryau Fuks. Inż. Z. Chmielewski, drugi burmistrz stołecznego miasta War
szawy. Fot. M aryatt Fuks.
Pręgowski Piotr. PrUffer Józef. Inż. Rupiewicz. Rutkowski Jan. Wąsowicz Kazimierz.
Otwarcie Rady Miejskiej stolicy Polski.
Uroczysty dzień przeżyła W ar
szawa. Na Ratuszu zasiadło przed
stawicielstwo stolicy. W żmudnym procesie odzyskania własnej pań
stwowości dokonany został pierwszy krok. Tak zrozumiała swoje posłan
nictwo Rada Miejska, powołana zgo- dnem porozumieniem wszystkich stronnictw politycznych i ugrupowań społecznych. Deklaracya, którą w imieniu 84 radnych (nie podpisało się tylko dwóch socyalistów i czterech socyalistów żydowskich) odczyta!
dr. Leon Babiński (realista) jasno, śmiało i /mocno wyraża te aspiracye, za któremi dziś stoi cały Naród Pol
ski :
Deklaracya ta brzmi, jak nastę
puje :
„W chwili olbrzymiego napięcia wojny obecnej, która zwaliła na Na
ród Polski brzemię klęsk materyal- nych, alę jednocześnie otworzyła przed nim widok odbudowania wła
snego Państwa, powołany został do życia samorząd stołecznego miasta Warszawy.
Odczuwając powagę chwili hi
storycznej tak wielkie w Narodzie budzącej nadzieję, my, pierwsza Ra
da Miejska stolicy polskiej utworzo
na w przeważnej większości swojej w drodze dobrowolnego, patryotyczne- go porozumienia się różnych warstw i odłamów społecznych oraz różnych ikienunków politycznych polskich, .składamy na pierwszem, uroczystem zabraniu naszem następujące oświad
czenie: Do gospodarczej i kultural
nej działalności powołani, sity i umie
jętności nasze ku ternu wytężymy, aby gospodarstwo i kulturę W arsza
wy w duchu narodowym i na podsta
wie .równouprawnienia obywatelskie
go podżwi/gnąć, aby klęski i ciężary, jakie wojna miastu przyniosła i jesz
cze przynieść może—złagodzić, iprze- 4
Uroczyste otw arcie Rady Miejskiej.
Fot. M aryan Fuks.
Radny inż. R o g o w icz, czło n e k G rupy P racy N a ro d o w e j, w to w a rz y stw ie inż. W ó jc ic k ie g o , id ą na p o sie d ze n ie Rady M ie js k ie j s to
łeczne go m ia sta W a rs z a w y Fot. Maryan Fuks.
Zebrana tłu m n ie p u b lic z n o ś ć o w a cyjn ie w ita przew o d n iczą ce g o Rady M ie js k ie j, Dr. J. B rudzińskiego.
Hr. H u tte n -C za p ski, k u ra to r U n iw e rsyte tu w a rsza w skie g o i ks. O l
gierd C z a rto ry s k i, ud a ją się na pie rw sze p o sie dzen ie Rady M ie j
s k ie j s to łe c z n e g o m iasta W arszawy. Fot. Maryan Fuks.
dewszystklem zaś, aby ludność ipira- cująca, tak ciężko przez wojnę dot
kniętą, materyalnie i moralnie rato wać. Te prace nasze pełnić będzie
my w rozumieniu, że samorząd W ar
szawy jest pierwszym krokiem do odbudowy państwa Polsikiego. Niepo
dległe Państwo Polskie, wyposażone w organy i środki, niezależność jego
wyrażające i zabezpieczające — oto cel najwyższych, dawnych i óbecnych wysiłków Narodu Polskiego. Oto i nasz święty cel, do którego dążymy.
W przekonaniu, że wojna obecna cei ten ziści, składamy hołd wiernym synom Ojczyzny, którzy od półtora wieku przelewali i przelewają krew za ^wolność i Niepodległość Polski",
Okrzyki ..Niech Źyje Polska" wi
tały to oświadczenie, z którem soli
daryzuje się cala powszechność pol
ska.
Warszawa przemówiła. W od
powiedniej chwili, we właściwych warunkach, z należną godnością i spokojem.
5
„Gościnny Dwór“.
Dnia 22 b.'m. odbyło się otwarcie przebudowanego podług wymagań nowoczesnych Gościn
nego Dworu. Obecni byli: pierwszy burmistrz miasta inż. Piotr Drzewiecki (1). inicyator tej przeróbki p. Stefan Laurysiewicz (2), pp.: Jerzy Meyer (3), Dr. Pollack (4), inż. Pucia
ta (5), Król (6), Stanisław Hirszel (7), inż, Rupiewicz (8) pod którego kierunkiem prowa
dzono roboty. Fol. M aryan Fuks.
„W ESELE”.
Opera Karola Rostworowskiego.
Ujęcie arcydzieła Wyspiańskiego w szaty muzyczne, wywołało kwestyę spor
ną, czy wogóle utwory tego rodzaju mo
gą być użyte, jako libretto do opery.
Powstały z tego powodu poglądy krańcowe i nieprzejednane; sprobójmy zbudować między niemi most — wza
jemnego porozumienia .się.
'Nie widzCmy powodu1, dlaczego ja
kiekolwiek bądź dzieło, posiadające wa
runki życia scenicznego', nie dałoby się połączyć z muzyką.
Niezawodnie, że istotnej „akcyi" mo
że być tam mniej lub więcej, zależnie więc od tego będzie można z mniejszą lub większą słusznością nazwać takie po
łączenie — dramatem muzycznym.
Tam, gdzie jest mało „czynu" a wie
le wynurzeń uczuciowych, można podob
ny objaw nazwać — sceną liryczną; o- powiadamie sprowadza pierwiastek epicz- ny i zarówno liryka, jak i epos — łączą się wybornie z muzyką, chociaż w tym wypadku nie stanowią materyału odpo
wiedniego do — opery, czyli ■— dramatu muzycznego.
Całkowicie niepodatnemi do łączenia się z muzyką okazują się pierwiastki czysto rozumowe, jak to: wszelka filozo
fia, dowodzenia polityczne, ekonomiczne i wogóle —■ nauka ścisła.
„Wesele" Wyspiańskiego wiąże się- wprawdzie z ideami politycznemi i po
glądami filozoficznemi, ponieważ jednak na tern tle rozwija się obfitość porywów
uczuciowych, wytwarzają się sytuacye i w pewnym stopniu — akcya sceniczna, wszystko to zatem stanowi materyal po
datny do łączenia -się z muzyką.
Można stąd wyciągnąć wńfosek, że ubóstwo akcyi scenicznej w „Weselu"
czyni zeń materyal nie bardzo wdzięcz
ny do „opery" w ścisłem znaczeniu, co jeszcze nie wychodzi na jedno, ażeby ilustracya muzyczna do „Wesela" była w zasadzie — artystycznym błędem.
Wszystko zależy od tego, jak się coś wykonywa. Talent i geniusz mogą walczyć zwycięzko .z najlogiczńiej1 wy- rozumowaną teoryą estetyczną a sama 'ich potęga twórcza staje się podstawą, wystarczającą do nowych teoryi.
Panu Karolowi Rostworowskiemu,
Na widowni z tygodnia.
CASEMENT, przewódca ruchu irlandzkiego, skaza
ny na śmierć, w sprawie któ
rego interweniował papież.
A. GRZYMAŁA - SIEDLE
CKI, znany krytyk lite ra cki, został kierownikiem teatrów miejs. w Krakowie.
Prof. dr. FR. ZOLL (młod
szy), powołany na stano
wisko wiceprezesa Rady szkolnej krajów, w Galicyi.
kompozytorowi muzyki w „Weselu", nic można odmówić talentu.
Wykazał on wiele zdrowej intuicyi
■scenicznej w łączeniu poszczególnych o- brazów; wyczuwa on dobrze miarę
„czasu", w stosowaniu różnych efektów', czyli, że jego muzyka nie tamuje biegu akcyi: unika on wszelkiej przesady i niewczesnych pomysłów, jest szczery, bezpretensyonalny i wyżej ponad swój wzrost — nie sięga. Publiczność z przy
jemnością wysłuchuje .melodyi, płyną
cych gładko, barwnie, uczuciowo.
W tein wszystkiem jednak uderzają pewnie typowe „naiwności", wynikające z niedokończonego wykształcenia fachowe
go, jako .to: zbyt pospolite harmonie,brak wszelkiego kontrapunktu, ubóstwo w roz
wijaniu tematów.
Niemniej „Wesele" powinno cieszyć się u nas powodzeniem. Po za wszyst
kiem, co już dal Wyspiański, bardzo wiele uczyniła reżyserya „Teatru Pol
skiego". Inscenizacya wyborna, kiero
wnictwo muzyczne oddano w ręce kapel
mistrza pierwszorzędnego, p. Zdzisława Birnbauma, który zretuszował harmonie i całość zinstrumentował.
Silnie też zainteresowano publicz
ność dość znaczną liczbą wykonawców nowych, z których wszystkich niemal można uważać za powołanych, jeśli przy
jąć zastrzeżenie, że niektórzy mają jesz
cze przed sobą długą i gruntowną pracę w zakresie techniki-.
Do tych ostatnich w szczególności zaliczamy pana Stelmowskiego, który posiada niezwykle piękny i potężny glos tenorowy; wybornie przedstawił się tez tenor p. Janowski, dotychczas u nas nie
znany, posiadający już wcale nieźle wy
robioną emisyę. Dobrze popisała się p.
Leliwa; p. Remy wykazał glos silny o pięknej barwie i dobrej e-misyi. Z tru
dnej roli poety dzielnie wywiązał się p.
Sarna. Wymieniamy jeszcze, j.ako do
brze nam znanych’., pp. Stella d‘Arte, p. Mączewskiego, Munclingera-Adama, Szellera i wreszcie p. Brzezińskiego, któ
ry w roli gospodarza prawdziwy święcił
tyuinf. /.. R.
%
„Ratujcie dzieci” .
Na wezwanie Gł. Rady Op. w okoli
cy Skulska i Wilczyna dnia 11-go i 12-go czerwca r. b., Wielkde'j Kwesty ogólno
krajowej p. t. „Ratujcie dzieci", urządzo
no dwudniową sprzedaż kwiatka. Celern zainteresowania szerszych warstw ludu, dla którego forma kwesty kwiatkowej
■była dotychczas obcą — zarządzono ró
wnież rozdawnictwo obrazków św. z pa- miątkowemi napisami: „Pamiątka Kwe
sty Ogólnokrajowej. — W jedności siła".
W myśl Konstytucyi 3-<go maja, roczni
cę 'której święciliśmy niedawno, organi
zatorowie miejscowi sprawiedliwie za
stosowali w doborze kwestarek i kwe
starzy zasadę trójstanowości, co dało maksymalne wyniki moralne i materyal- ne (zebrano przez 2 dni 1,500 rb.). Kwe- starki, aby uniknąć wyróżnień, obrały o-
ibowiązująicy strój kujawski. O rg a n iza to ro w ie K w esty (w o b rę b ię p a ra fii S kulsk i W ilczyn) pod hasłem ,,R a tu jcie D zie-
tf. Sz. c i ” w o to c z e n iu k w e s ta re k i k w e s ta rz y .
Teatry warszawskie.
TEATR ROZMAITOŚCI. „Czerwony goździk", sztuka w trzech aktach E. Foel-
ders‘a.
„Czerwony goździk" mógłby być doskonałym nabytkiem dla „Grandę Gui- gnolu". Jest sztuką okropnie tragiczną.
Pokazuje baronów i hrabiów, którzy pia
stują iwysokie urzędy państwowe. Ba
ron zgrany, zrujnowany majątkowo, jest żonaty i żonę ma piękną. Hrabia popie
ra barona, ratuje go od nędzy i umizga się do żony swego przyjaciela. Marietta nienawidzi obydwóch* 1. Zakocha się w swoim fryzyerze. Fryzyer ten 'jest so- cyalistą. Skradnie on z kasy barona no
wą ustawę antistrajkową. Ogłosi w
„Przyjacielu Ludu" czy w innym „Glo
sie sprawiedliwości". Karyera barona i ministra' hrabiego' wisi na włosku.
Policya wszczyna śledztwo.
Aresztują szofera i pannę do towa
rzystwa, jako podejrzanych. Komisarz policyi wpada ma ślad, że to jednak ktoś inny popełnił kradzież papierów. Wtedy weźmie na siebie winę Marietta, gdyż przypuszcza, że złodziejem .jest jej uko
chany fryzyer. Na tern nie kończy się jednak filma niespodzianek. Jeszcze wi
dzimy, jak Marietta wydostaje tajemni
cę spiskową ze swego fryzyera. Telefo
Z żałobnej karty.
S T A N IS Ł A W G L E Z M E R , p r z e m y s ło w ie c , c z ło n e k R ad y P a ń s tw a w P io tro - g ro d z ie , fila n tr o p , z m a rł.
H E N R Y K Ś W IĘ C IC K I, w y b itn y p o s e ł p o ls k i d o D u my p io tr o g r o d z k ie j, z m a rł
na K a u k a z ie .
M A K S Y M IL . W Ę G R Z Y N , zn any a rty s ta d ram , b y ły re ż y s e r T e a tru P o ls k ie g o ,
z m a rł w M o s k w ie .
nuje ją mężowi. Mąż obstawił przedtem jednak wszystkie wyjścia ż domu dete
ktywami. By ratować fryzyera, tonie Marietta -w jego ramionach. W trzecim akcie zrozumie on dopiero ten podstęp i udusi Mariettę.
Treść „Czerwonego goździka" nie należy do rzeczy tych, które mogą zain
teresować widzów Teatru Rozmaitości.
'Poziom jej zaledwie zadawala niewybre
dnych bywalców kinematograficznych.
Wogóle ostatnie premiery świadczą, że Zarząd Zrzeszenia nie przykłada zbytnio uwagi’ w celu utrzymania poziomu lite
rackiego i artystycznego, szukając tyl
ko takich sztuk, któreby mogły robie
„kasę". Żałować należy, że wystawia
jąc tę z kiepska węgierską sztukę,
■włożono trud w rzecz zupełnie chybio
ną. Aktorzy grali sprawnie. Na czoło wykonawców wysunęła się p. Szylling, której talent zajaśniał znów w całej peł
ni. 'P. Junoszy-Stępow-skiemu kazano grać barona, co czynił z wielką umieję
tnością. Ale czyż warto takiego artystę zaprzęgać do wykonywania tak nie
wdzięcznych ról i w .takich sztuka cli!
Czy nie lepiej byłoby obudzić jego in- wencyę na kreacye w repertuarze po
ważnym .i literackim wymaganiom od
powiadającym?! Wystawa staranna.
TEATR LETNI. „Faun", komedya w 3-ch aktach E. Knoblaueha.
Karkołomne farsy francuskie nie za
silają teraz podstawy repertuarowej Teatru Letniego. Szuka więc .reżyserya gorączkowo nowości i niekiedy udaje się jej uczynić wybór szczęśliwy. Z pomię
dzy komedyi, które ostatniemi czasy widzieliśmy na scenie Teatru Letniego,
„Faun" należy do rzędu udatniejszych.
Opromieniony jest przytem ten nieziem
ski stwór odrobiną poezyi. Treść ko
medyi sprowadza się do fabuły:
Rozmiłowany sportsmen, koniarz, miody lord Stanley, przegra! na wyści
gach ogromną sumę. Jest zrujnowany.
Jedno tylko pozostało wyjście z trudnej sytuacyi: rewolwer. Ody jednak ma za
miar pr.zylo'żyć lufę do skroni, na weran
dzie zachichotało, zaszeleścialo. Wnet zjawi się faun kosmaty. Pragnie on po
znać życie ludzi. Chce być powolnym sługą Śtanley‘a. Zna tajemnicę wielką, która wydźiwignie z ruiny zgranego lor
da. Ale też Faun przebrany za włoskie
go księcia Silvaniego ułatwi Stanley‘owi zerwanie z narzeczoną, której nie kocha.
Połączy w uścisk miłosny dwie kochają
ce się pary. P.o doświadczeniach dwóch aktów znienawidzi Faun ludzi i zaprag
nie powrotu na łono przyrody. P. Kno- blauch wprowadził postać cyrkowego Fauna do swojej sztuki, by przez jego usta chłostać społeczeństwo angielskie, demaskować jego konwencyonalne kłam
stwa i obłudy.
Podobną w pomyśle, choć zupełnie inną w tonie i ujęciu napisał sztukę St.
Krzywoszewski. Była ona rozwinięciem scenicznem noweli, jaka zjawiła się już w 1904 r. w petersburskim „Kraju" p. t.
„Przygoda poety". Nowela ta była tló- maczoiiia na francuski i na- niemiecki i zyskała sobie dużą poczytność.
Rolę tytułową grał p. Grabowski, wykazując 'wielką zwinność, lekkość i niezmordowanie. Umiał on przytem po
stać cyrkowego Fauna owionąć senty
mentem poezyi. Inne role grane były do
brze. ale nie przyniosły zupełnie orygi
nalnych kreacyi. Reżyserya nie wyka
zała pomysłowości. E. C.
P O R A D I W S K A Z Ó W E K
w z a k r e s i e r a c y o n a ln e g o s t o s o w a n i a z a b ie g ó w k o s m e t y c z n y c h p r z e c i w : z m a r s z c z k o m , w ą g r o m , p i e g o m , o p a l e n i ź n i e , o r a z p i e l ę g n o w a n i a p i ę k n y c h k s z t a ł t ó w c i a ł a , w ł o s ó w b r w i , r z ę s , r ą k , p a z n o g e i i t. p . u d z i e l a / / ’. P a s z k o w s k i, M a r
s z a ł k o w s k a 113 m . 11. O d 1 0 — 12-ej.
S A L O N S ZT U K I ^ ™
rZ
ycutZ
erś-
tokrzyskaA N T Y K W A R N IA
7
wy skazał go na karę niając następnie na katorgę na Karze. Po Rechniewski zamieszkał
Ś. p. Tadeusz Rechniewski.
Dn. 23 lipca odprowadził liczny or
szak towarzyszów pracy na cmentarz Powązkowski zwłoki Tadeusza Re- chniewskiego. Zmarl on w 54 roku ży
cia po przebyciu ciężkiej operacyi.
'Urodzony w 1862 r„ ukoń
czy! w y d z ia ł prawny uniwer- s y t e t u petro- g r a d zkiego.
Jeszcze j a k o s tu d e n t, Re
chniewski za
czął brać czyn
ny u d z i a ł w
■pantyi socyali- stycznej ,,'Pro- letaryat". W r.
1886 znalazł się na ławie oskar
żonych w wiel
kim p r o c e s i e
„Proletaryatu".
W y ro k sądo- śmierci, zamie- czternastoletnią odbyciu katorgi w Czycie, stąa następnie pozowolono mu przejechać do Irkucka. Podczas ruchu wolnościowego aresztowano go i uniknął kary śmierci jedynie dzięki zatargowi władz irkuckich z gen. Rennenkampfem, kazano mu jed
nak opuścić Syberyę i wtedy'1, korzysta
jąc z tego Rechniewski, przyjechał do Warszawy, gdzie odrazu zaczął brać czynny udział w Polskiej Partyi Socya- listycznej, a po jej rozłamie w t. zw.
„Lewicy". Od ruchu 1906 r. ,aż do cza
sów przedwojennych redagował z wy
trwałością tygodnik robotniczy, noszący kolejno inazwy: „Wiedza", „Nowe Ży
cie", „Światło" i „Kuźnia", wydawany ze względów cenzuralnych w Wilnie, ale
■redagowany w Warszawie.
Rechniewski przyjmował też czyn
ny udział w pracy kulturalno-oświatowej.
Dużo czasu i trudu poświęcił „Uniwersy
tetowi dla wszystkich", oraz V Oddzia
łowi Kultury Polskiej. Ostatnio był pre
zesem Uniwersytetu Ludowego.
Jako bojownik haseł socyalistycz- nych należał do rzędu niezwykle konse
kwentnych i z żelaznym charakterem jednostek. Był to jednak działacz wy
łącznie podziemny. W pracy tej sterał życie i nie odczuwał już nowych powie
wów i nowych wymagań chwili dziejo
wej. Zapatrzony w program- walki klas i doktrynę marksizmu, dla Spraw ogól
nonarodowych nie znajdował już miej
sca w swoich wystąpieniach .publicznych.
Żelazna jego i nieugięta wola impo
nowała otoczeniu. Ten człowiek cichy nawet w więzieniu nie traci! nigdy grun
tu pod nogami. Prowadził dalej swoje dzieło uświadomienia klasowego. Cześć jego pamięci!
Ś. p. Zofia Kęczkowska.
W końcu czerwca w mieście rodzin- nem Kaliszu, zmarła dotknięta płucną chorobą ś. p.
Zofia Kęczkow
ska. Obdarzona ta le n te m poe
tyckim, o bardzo religijnym na
stroju, w prze
ciągu względnie krótkiego życia, gdyż zmarła w 37 roku, wydała kilka tomów po- ezyi, z których k a ż d e prawie słowo cechowa
ła s z la c h e tn a myśl i uczucie.
Pierwsze prace --- _ i,~
swoje drukowała w miejscowej gazecie kaliskiej, której przez kilka lat stałą by
ła współpracowniczką, następnie pracowa
ła w Kuryerze Kaliskim. Ostatni wiersz na krótko przed skonem napisany, druko
wała „Jednodniówka Kaliska”, wydana na
„Ratujcie dzieci’ .
i Alfreda Konara X
l 8
„ M ł o d o ś ć p a n n y M a n i”
powieść Rb. 2.00
„ J e s i e ń ” „ „ 1.60 Zło nabycia we wszystkich
księgarniach
S. p, Teofil Polaski,
od 9 łat emeryt, zmarl w Warszawie w d. 15 lipca r. b„ w 67 roku życia.
Zmarły należał do rzędu tych ludzi, którzy bez rozgłosu wiele czynili dobrego, to też wśród szerokiego koła tych wszystkich, z którymi łą
czyły go sto
sunki, czy to ko
leżeńskie na po
lu pracy, czy też blizkiej zna
jomości, zyskał sobie szczerych i se rd e c z n y c h przyjaciół. Cześć jego pamięci!
NOWOŚĆ! NOWOŚĆ!
SI. Krzyiitoszewski
„ROZSTAJE”
K O M ED Y A W 3-ch A K T A C H . Do nabycia we wszystkich księgarniach.
( T ijT l 71 ST. G Ó R S K I E G O
11
U l a ł " JJPEWNY naWYN15ZCZENIE O D C IS K Ó W■ FABRYKA WAG
Stanisława Księcia LubomirsBicgo
i (dawniej JULJUSZ SPERLING) Warszawa, Leszno JNś 90.
I poleca wagi wagonowe, wozowe, stołowe i dzie- I I siętne, uskutecznia reparacje takowych i przyjmu-
. je do ostemplowania.
P o le c a m y g o r ą c o S z a n o w n y m c z y te ln ik o m 92 le tn ią s ta r u s z k ę w d o w ę po u r z ę d n i k u , k tó r a w o b e c d z is ie js z y c h w a r u n k ó w z m u sz o n a b ła g a ć o p o m o c b y n ie u m r z e ć z g ło d u . O f ia r y d l a s ta r u sz k i o d c ię te j o d r o d z in y
p r z y jm u je A d m in is tr a c y a „ Ś w ia t“ , Z g o d a 1.
Kamienie żółciowe
r o z p u s z c z a i le c z y
r a d y k a l n ie
H E P B R O Ł
P r o w i z o r a f a r m a c y i B R O N I S Ł A W A B O R K O W S K I E G O A p te k a S S -r ó w W . K o ś c iń s k ie g o , K a r m e lic k a Ns 2I.
„ F . W ię c k o w s k ie g o , M a rs z a łk o w s k a Ns 110.
i in n e a p te k i o ra z p ie r w s z o r z ę d n e s k ła d y a p te c z n e .
Polecamy gorąco
żowanąszwaczkę, niezdolną do pracy od kilku lat. Łaskawe ofiary dla Walas, przyjmuje Redakcya
Skład Win i Restauracya
I. Lijewski i S-ka
Krakowskie - Przedm . JMe 8.
SPECYALNOŚĆs
Stare wina Węg. dla Chorych i Re
konwalescentów, wszelkie gat. win zagranicznych oraz wina mszalne.
A n r n r n n n l p P f l m u Szan Czytelnikom zasługu- p u i c u c t l I ly jącą na poparcie szwaczkę, która je s t w ostatecznej nędzy niezdolna do pracy przymiera z głodu z matką staruszką. Ofiary dla Z. Swieźawskiej przyjmuje adm. „Św iata” .
O d p o w ie d zia ln y re d a k to r-w y d a w c a : C ze sła w P odw iński. K lis z e i druk w ykonane w Za kł. G ra t. Tow. AkC. S. O rg e lb ra n d a S -ów w W arszawie Za pozwoleniem niem ieckiej cenzury wojennej’.
8