• Nie Znaleziono Wyników

Jsfe 9 (1082).

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Jsfe 9 (1082)."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Jsfe 9 (1082).

W arszaw a, dnia 1 m arca 1903 r. T o m X X I I .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUM ERATA „W S Z E C H Ś W IA T A ". Pren u m ero w ać m ożna 'w R edakcyi W szechśw iata W W a r s z a w i e : rocznie rub. 8 , k w artaln ie rub. 2 . , . , . . . , ,

, _ i w e w szystkich księgarniach w kraju i zagranicą.

Z p r z e s y łk ą p o c z t o w ą : rocznie ru b . 1 0 , polroczm e ru b . o . . o b •»

R ed a k to r W sz e ch św ia ta przyjm uje ze sp raw am i redakcyjnem i codziennie od godz. 6 do 8 w iecz. w lokalu redakcyi.

A d res R e d a k c y i: MARSZAŁKOWSKA N r. 118.

(2)

roku bieżącym m ija czterdzieści pięć la t od ogłoszenia pierw szej rozp raw y naukow ej przez N estora przyrodników polskich, prof. B enedykta D ybow skiego.

R zadki to w czasach naszych i w naszych w aru n k ach jubileusz, rzadszy znacznie od różnych bardziej rozgłaszanych! W skrom nym obchodzie, jak im uczniow ie i w ie l­

biciele zasłużonego b io loga uczcili m istrza sw ego we Lw ow ie, i nasze pismo p rag n ie w ziąć udział, przesyłając Czcigodnem u P rofesorow i z głębi serca płynące życzenia oraz podając czytelnikom swym ry s jeg o życia w raz ze spisem prac naukow ych.

BENEDYKT DYBOWSKI

W 45 R O C Z N I C Ę D Z I A Ł A L N O Ś C I N A U K O W E J .

W S P O M N IE N IA Z L A T D Z IE C IN N Y C H .

Do najm ilszych w spom nień m oich z d a­

lekiej przeszłości należy stosunek mój do b ra ta najstarszego, B enedykta, z którym od ta k daw na, ja k ty lk o pam ięcią się­

g nąć mogę, łączyła mię w zajem na miłość rodzinna; m iłość ta następ n ie zm ieniła się w p rzyjaźń idealną, w całem znacze­

niu tego w yrazu, p rz e trw a ła ona do starości, p rze trw a i—do grobow ej deski.

Toteż czyniąc zadość życzeniu R edakcyi W szechśw iata, z przyjem nością biorę się do opisania chw il dzieciństw a b ra ta B e­

nedykta.

B enedykt Dybow ski, dzisiejszy ju b ilat, jak o przyrodnik w y b itn ych zdolności i głębokiej nauki, i ja k o człow iek id e­

alnej zacności i szlachetności, ju ż w za­

ran iu swej młodości, bo od sam ego dzie­

ciństw a swego, ja k tylko zapam iętać mogę, okazy w ał te p rzym ioty i cnoty, kiełkujące w nim w zarodku.

Ju ż podczas dom ow ego w ychow ania przy nauczycielach i nauczycielkach, zw anych w ów czas gu w ern eram i i g u ­ w ernantkam i, gó ro w ał sweini zdolnościa­

mi, pilnością i ochotą do nauki nad ca­

łem rodzeństw em . K ończąc zw ykle swe nauki pierw ej od w szystkich, n a ty c h ­ m iast w ym ykał się z domu, b y n a łonie uroczej p rzyrody litew skiej oddaw ać się zabaw om , do k tó ry ch mu zw ykle w y ­ sta rc za ły sam e ty lk o tw o ry przyrody.

U m iał zaw sze dobierać sobie do zabaw y tow arzy stw o uległe, ja k o przejęte jedna- kiem upodobaniem , bądź z pośród rodzeń­

stw a, bądź też z pośród rów ieśników , dzieci do służby dw orskiej należących;

to też zaw sze by ł kierowmikiem i p rze ­ w odnikiem w szelkich zab aw wspólnych.

Obszerny dziedziniec w m ajątk u Ton- w ach, gdzieśm y całą młodość naszę spę­

dzili, lub ogród i m aleńki strum yczek przepływ ający przez łąk i przyległe oraz pobliski „las o k rąg ły ” były ulubionetni m iejscam i zabaw wszelakich. N ajm ilszą zab aw ą chłopakow i kilkoletniem u było łapanie rybek, któreśm y „ow siankam i"

nazyw ali Całe tow arzystw o z chłopców złożone, brodząc po kostki w wodzie za młynem na rzeczce „T onew ką“ zwanej, godzinam i całem i łapało rękam i te m a­

leńkie owsianki, po to, by je następnie osiedlać w im prow izow anej sadzaw ce.

N aczynie bylejakie, napełnione w odą i z a ­ kopane po brzegi w ziemi, porosłej zie­

loną i g ę stą roślinnością zielną, stan o w i­

ło ow ą sadzaw kę, za now e siedlisko rybkom w yznaczone.

Ileż to było uciechy dopóki ładn iutk ie te rybki żw aw o i zw innie w talerzu lub misce pływały! a ileż znow u sm utku, ile łez przelanych, kiedy nazajutrz, w raca­

ją c po lekcyach do swej sadzaw ki, zn aj­

dow aliśm y rybki bez życia, lub p ły w a ją ­ ce do góry brzuszkiem zwrócone.

D robną rączką dopom agając to jednej, to drugiej do zachow ania n atu raln eg o położenia, cieszył się nieskończenie nasz m ały ichtyolog, gdy rybki jeg o spłoszo­

ne nagłem dotknięciem , w pełnych w d zię­

ku ruchach, z rozpędu tylko utrzym ując się w położeniu właściwem , przepływ ały

„sadzaw kę1*; niedługa wszakże była ucie-

(3)

N r 9 W SZECHŚW IAT 131 c h a —ry b k a u b rz e g u sa d z a w k i znow u

p rz e w ra c a ła się do góry.

B ęd ąc ju ż chłopcem nieco starszym , o bm yślił n o w y ro d z aj „sadzaw ki": k o p ał on sam lu b z pom ocą sw ych ró w ieśn ik ó w z p ośród słu żb y d w o rskiej d u ży i g łęb o ­ k i dó ł n ieo p o d al od b rz eg u „T o n e w k i11, k tó ry sam n a p e łn ia ł się w o d ą zaskór- ną. T u osied lał ry b k i w iększe: k arask i, linki, p ło teczk i, k tó re z n a jd u ją c dużo p o ­ ż y w ie n ia i m iejsce odpow iednie, k u n ie ­ w ym o w n ej uciesze p rz y szłeg o p rz y ro d ­ nika, u trz y m y w a ły się przez całe lato .

To u p o d o b an ie do ry b b y ło dla B e ­ n e d y k ta n ib y p rz e p o w ie d n ią n a całe życie.

A le n ie ty lk o ry b y za jm o w a ły je g o d zie­

cin n ą w y o b raźn ię; h o d o w an ie m łodych zw ie rzą t, ja k : n iedźw iadek, lisek, w ilczek i t. p., p rz esad z an ie dzik ich drzew i k rz e­

w ó w do o g ro d u — oto b y ły u lu b io n e je g o z a b a w y i ro z ry w k i.

D ziś jeszc ze p rz y p o m in a m sobie z tk li- Avością n a jw ię k sz ą ow e b ło g ie chw ile n asz eg o d ziec iń stw a, k ied y ju b ila t nasz dzisiejszy, b ęd ąc ju ż sporym chłopakiem , d o p o m a g a ł m i z a sa d z a ć w p ia sk u p rz ed j dom em ro d zicielsk im to n ew sk im całe puszcze, z p rz e p ię k n y c h sk rz y p ó w lite w - j skich złożone; la s y te za lu d n ialiśm y n a ­ stęp n ie zw ie rz ę ta m i, k u z a b a w ie naszej rę k ą o jca z m ia z g i chlebow ej w y ra b ia - j

nem i. Z w ierzęto m n aszy m n a d a w a liśm y nazw y, k tó ry c h m a tk a , z jed y n ej naów - czas k się g i przyro d n iczej: „O pisy d la ! m ło d zieży 11 4), n as w y u c z a ła —b y ły w ięc tam : len iw ce i m ró w k o jad y , zebry i ży- j rafy, g o ry le i m a n d ry le i fc. p.

Z am iło w an ie to do p rz y ro d y n ie u s ta ­ w ało i w czasie n a u k g im n a z y a ln y c h w M ińsku; n aju lu b ień sze m i n a u k a m i n a ­ szego ju b ila ta b y ły fiz y k a i k o sm o g ra ­ fia, w k tó ry c h b y ł celującym . Z dolni i głęb o k o u czeni n au c zy ciele ów cześni:

R o d ziew icz fizyki, a S zabłow ski k osm o­

g ra fii i g e o g ra fii, k tó ry c h on b y ł u lu ­ bieńcem , p rz e w id y w a li w nim dzisiejszą sław ę i chlubę. D op iero w u n iw e rs y te ­ cie w ó w c zas d o rp a ck im s tu d y u ją c n au k i ') Opisy przedmiotów historyi naturalnej.

Wilno 1820. W ydanie Moritza Frydr.

j m edycyny, o d d ał się nasz n a tc h n io n y na-

! tu r a lis ta ta k ż e stu d y o m p rzy ro d n iczy m z całym zapałem i z c a łą e n e rg ią w ie ­ ko w i m łodocianem u w łaśc iw ą. T u pod kieru n k iem ta k ic h zn ako m ito ści, jak : G ru ­ be, Asm uss, R e ic h e rt, K a m tz, M iidler i in n i zd ob ył g łó w n e p o d w a lin y do c a ­ łeg o ogro m u w ied zy sw ej, ja k ą dziś s ły ­ nie w całym św iecie n au k o w y m . J a k p o w ażn ie z a p a try w a ł się n a o b ow iązki s tu d e n ta i z j a k ą p ilno ścią o d d aw ał się p ra c y naukow ej, św iad c zy n a jw y b itn ie j w y ra ż e n ie ko leg ów , k tó rz y go zw y k le n a z y w a li n ajw ięk sz y m „ k w e c z a to re m 11 w p o śró d całej P o lo n ii, a by ło w ó w czas w ięcej niż 100 p o lak ó w w D orpacie. T u ­ ta j te ż o trzy m a ł m ed al z ło ty za ro z p ra ­ w ę tre ś c i ich ty o lo g iczn ej, k tó r a do dziś dnia p o z o sta ła n ajlep sz ą ze w szystkich , d o ty czący ch fa u n y ich ty o lo g ic zn ej pro- w in cy j n ad b ałty ck ich .

J a k b y przeczuciem w iedziony, że s ta ­ nie się kiedyś pion ierem w p o zn an iu ca­

łeg o praw ie za k resu fiz y o g ra fii n a ta k im obszarze niezm ierzonym , ja k im j e s t Sy- berya, przez c a łą m łodość sw oję g o to w a ł się do te g o zaw odu. P o d ró ż e k o n n e i piesze kilkom ilow e, p ły w a n ie łó d k ą, w d ra p y w a n ie się n a g ó ry strom e ja k ścian a, p rzy pom ocy żerd zi ćw iekiem z a ­ kończonej, sy p ian ie w p o k o ju zim ą nie o p a la n y m —oto są p rz ed w stęp n e p rz y g o ­ to w a n ia do sła w n y c h i k lasy cz n y ch p o ­ dró ży po Syberyi, g dzie w szy stk ie d zie­

cinne z a b a w y i u p o d o b an ia p o w tó rz y ły się n a w ielk ą skalę.

M iły, g rz ecz n y i ła d n y —ja k o dzieciak;

uczy n n y , dobry, koleżeńsk i i k lasy czn ie p ię k n y —ja k o m łodzieniec, B e n e d y k t D y ­ bo w sk i b y ł ulu bieńcem n ie ty lk o całej rodziny, lecz i w szystk ich , co go ty lk o zn ali. O toczon y zaw sze i w szędzie m i­

ło ś c ią n a jtk liw s z ą i n ajszłach etn iejszem i pieszczotam i, nasz ju b ila t dzisiejszy ć w i­

czył duszę i serce w sam y ch ty lk o do- j d a tn ic h p rz y m io tac h i cnotach; to też d o p ro w a d ził sw o ję is to tę d u c h o w ą do id eału, ja k i w nim dzisiaj u zn ać m usi i k a ż d y z je g o o to cze n ia, a i całe sp o łe ­

czeń stw o nasze, k tó i’e go sąd zi po je g o dziełach i czy nach .

D r. Władysław Dybowski.

(4)

P O D R Ó Ż S Y B IR S K A .

W r. 1857 D y b o w sk i p rz e n ió sł się do W ro c ła w ia , a z a ra z w n a s tę p n y m do B e r­

lin a , g d z ie w 1860 o trz y m a ł sto p ie ń d o k to ­ r a m ed y cy n y , o b ro n iw sz y ro z p ra w ą p. t.

C o m m e n ta tio n is de p a rth e n o g e n e s i spe- cim en. S to p ie ń ten , n a za sa d z ie ro z p ra ­ w y p. t. Y e rsu ch e in e r M o n o g ra p h ie d e r C y p rin o id en L iv lan d s, p o tw ie rd z ił m u ó w czesn y u n iw e rs y te t d o rp a c k i w r. 1862 i w ty m ż e sam ym ro k u , w e z w a n y n a p ro fe so ra -a d ju n k ta p rz ez w ła d z e tw o r z ą ­ cej się S zk o ły G łó w n e j, w g ru d n iu ro z ­ p o c z ą ł w y k ła d y z o o lo g ii i p a le o n to lo g ii d la słu ch ac zó w w y d z ia łu fizy k o -m a tem a- ty c z n e g o . W y k ła d y te je d n a k tr w a ły n iedługo: ju ż w m a rc u r. 1864 D y b o w sk i w y je c h a ł do S yberyi, ab y ta m , w śró d d ziew iczej p ra w ie, z a le d w ie p o w ie rz c h o w ­ n ie zn a n ej a b o g a te j p rz y ro d y , ro z p o czą ć p ra c ę e k s p lo ra to rs k ą i m isy o n a rs k ą z a ­ razem . B o g a ty je s t p lo n n a u k o w y te j p ra c y i sk ro ń p ra c o w n ik a o z d a b ia w ie ń ­ cem n ie sp o ż y te j z a s łu g i w o czach całej lu dzkości, ale n iem n iej b o g a te w n a s tę p ­ s tw a są te c y w iliz a c y jn e za b ie g i, t a d zia ła ln o ść sp o łeczn a, n ie p o p rz e s ta ją c a n a słow ach, a le w n ie u s ta n n y c h czynach, w ży w y m p rz y k ła d z ie w y ra ż o n a , k tó ra w y p e łn iła —p rz e p e łn iła ra c z e j— d łu g ie la t dw ad zieścia, i k tó re j z a ró w n o m a te ry a l- ne j a k i m o raln e ś la d y w ią ż ą im ię D y ­ b o w sk ieg o ja k o d o b re g o n a u c z y c ie la i tk liw e g o d o b ro c zy ń cy z im ieniem te j o dległej k ra in y .

P ie rw s z e ch w ile p o b y tu D y b o w sk ie g o w p ro w in c y i z a b a jk a lsk ie j p rz e d s ta w ia ją się ja k o je d e n c ią g n ie d a ją c y c h się o p i­

sa ć tru d n o śc i i n a jd o tk liw s z y c h b ra k ó w w e w szelk ich w z g lę d a c h . N a sz e g o p rz y ­ ro d n ik a o d zn a cza je d n a k siln a w ola, d a ­ j ą c a p a n o w a n ie n a d so b ą i o k o liczn o ­ ściam i; ró w n o w a g a m o ra ln a i u m y sło w a o raz n a s tró j p o g o d n y , k tó re g o n ic n ie m o g ło zam ącić; g łę b o k ie u m iło w a n ie n a u k i i szc zy tn e p o jm o w a n ie o b o w ią z ­ k ó w je j p rz e d sta w ic ie li. W e w sz y stk ic h je g o d z ia ła n ia c h p rz e w a ż a zaw sze, ow ­ szem je d y n ą s ta n o w i p o d s ta w ę a ltru iz m b ez w y ją tk ó w an i z a strz e ż e ń . W k a ż ­

dym je g o k ro k u za z n a c z a się db ało ść o p o ż y te k sp ołeczn y i m yśl g o rą c a o c a ­ łej lu dzk ości, a p rzedew szy stk iern o n aj- bliższem m u sp o łeczeństw ie. J e s t b ez­

w z g lę d n y m czcicielem k aż d ej p racy, d o ­ bro sp ołeczne m ającej n a celu i p o p iera u m iejętn ie i sk u tecz n ie za ró w n o w szelk ie w ty m k ie ru n k u u s iło w a n ia zbioro w e, j a k i d o d a tn ią d ziała ln o ść jed n o stek . S er­

deczn y p rz y ja c ie l w a rs tw sp ołeczn y ch n iższych i up ośledzonych, um ie im nieść pom oc z n ajtro sk liw sz e m u sza n o w an iem lud zkiej ich g odności. P o d z iw b ud zi n a d z w y c z a jn ą sk ro m n o ścią osobistą, b ez­

in tereso w n o ścią, p ro s to tą o b y cz aju i o g ra ­ niczen iem do m inim um w ła sn y c h p o trze b ży cio w y ch . W sz y stk ie te cechy b ez w ąt- p ien ia ro z w in ęło w nim i sp o tę g o w a ło c a łk o w ite oddanie się u m iło w an y m p rz e d ­ m iotom zajęć, ale ju ż i w ch w ili p rz y ­ b y c ia do p ro w in c y i za b a jk a lsk ie j ta k d a ­ lece g ó ro w a ły w nim i po zn ać się d a w a ­ ły, że o d ra zu z je d n a ły m u z a u fa n ie n ie ­ ty lk o to w a rz y s z ó w i lud n o ści m iejsco ­ w ej, ale i p o d ejrz liw y ch m oże w p ie rw ­ szej ch w ili zw ierzchn ikó w .

Od p ierw szej te ż chw ili, o siad łszy z k ilk o m a to w a rz y sz a m i w m iejscow o­

ści z w an ej S iw ak o w a, D y b o w sk i ro z p o ­ cz ął d zia ła ln o ść b a d a w c z ą i k o le k to rsk ą . J a k in n i ro d a c y nasi: dr. J ó z e f Ł a g o w ­ ski, A le k sa n d e r C zekanow ski, M ikołaj H a rtu n g , — D y b o w sk i ro z p o c z ą ł p race p rz y ro d n icze bez żad nej sk ąd k o lw iek po-

| pom ocy. N ie p o sia d a ł a n i m ó g ł m arzy ć

j o zn a le zien iu pod rę k ą p rz y rzą d ó w ,

j m a te ry a łó w , k siążek. N ie m iał też

j śro d k ó w p ien iężn y ch , a w y sok o ceniąc

| n iezależn o ść i m ożność d o w o ln eg o ro z p o ­ rz ą d z a n ia o w ocam i sw ej pracy, n ie p rz y j­

m o w ał p ro p o zy cy j to w a rz y s tw n a u k o ­ w ych, a n i w ład z rz ą d o w y c h d o k o n y w a -

| n ia b a d a ń n a ich ra ch u n ek . Sposób z a ­ p e w n ie n ia sobie u trz y m a n ia i zd ob ycia środ kó w n a w y p ra w y b ad a w cz e D y b o w ­ ski z n a la z ł w sam y ch ty c h w y p ra w r e ­ z u lta ta c h . O to w y s y ła ł o k az y fa u n y do W a rsz a w y , g d zie ś. p. T ac zan o w sk i, p rz y p om o cy ro z le g ły c h sw o ich sto su n ­ kó w ze w szy stk iem i zbio ram i p rz y ro d n i- czem i całej E u ro p y , z n a jd o w a ł ch ę tn y c h n a nie n a b y w c ó w do m uzeó w i g ab in e-

(5)

N r 9 133 tó w zo o logiczny ch. D z iw n y to b y ł h a n ­

del, g d y ż p ie rw sz y w a ru n e k um ow y z a ­ strz e g a ł, że w szelk ie okazy, k tó ry c h b ra ­ ku je w g ab in ec ie w arszaw sk im , tu m a ją po zo staw ać, g d y b y zaś w danej chw ili fu n d u sze g a b in e tu nie w y sta rc z a ły na ich nab y cie, m a ją być o fiaro w an e bez­

p ła tn ie — dziw niejszem je d n a k było, że a u to re m te g o w a ru n k u i n ajp iln iejszy m je g o w y k o n a w c ą b y ł sam sp rzed ający .

W S iw ak o w ej D y b o w sk i z n a la z ł dziel­

neg o to w a rz y s z a i p o m ocnika sw ych w y ­ p ra w , ś. p. W ik to ra G odlew skiego. A tle ­ ty czn e j b u d o w y ciała, obdarzo n y d ziw n ą o stro śc ią i p rz en ik liw o śc ią zm ysłów , n ie ­ sły ch an ie zręczny, pom y sło w y i zarad ny, a od n ajw c ześn iejsze j m łodości z a p alo n y m yśliw iec, G o d lew sk i z tem i z a le ta m i łą c z y ł w sobie c h a ra k te r p raw y , d e lik a t­

ność obejścia i uczyn n o ść n iew y c zerp an ą, u m y sł zaś, choć w szkolnej n au c e nie w yćw iczo n y , m iał g ię tk i i b y stry , co p o ­ zw oliło m u z o sta ć p o jętn y m uczniem z n a k o m iteg o m istrz a i w k ró tk im cz a­

sie w ielk ie w n au k o w em tra k to w a n iu rzeczy u cz y n ić p o stęp y . J a k te d y w l a ­ sach i g ó ra c h n ad b a jk a lsk ic h , j a k n a w o ­ dach i lo d ach S ybiru, ta k i w d ru k o w a- { n y ch sp ra w o z d a n ia c h z ty c h w y p ra w n a d w y ra z tru d n y c h i z ty c h zdoby czy j n a d w y ra z b o g a ty c h G odlew ski z o sta ł to w arzy sze m D yb o w sk ieg o , w sp o m in a­

nym z t ą ż y c zliw o ścią i uznaniem , ja k ie - m i on d a rz y ł zaw sze k a ż d ą p ra c ę u czci­

w ą i celu św ia d o m ą 1).

W S iw ak o w ej ta k ż e D y b o w sk i p o zn ał b u ry a tó w , a u to c h to n ó w sybirskich, i sy ­ b irak ó w , p o to m k ó w p rz e d sta w ic ie li ró ż­

n y ch n aro d o w o ści w ró żn y ch czasach o sied lan y ch n a S yberyi. Je d n y m i d ru ­ gim n io sąc b ez in te reso w n ie pom oc le­

k arsk ą, k tó re j z a (w y n a g ro d ze n ie n ig d y nie udzielał, zd o b y ł sobie o d ra zu w śró d n ich cześć i m iłość, sta le ju ż o d tą d m u to w a rz y sz ą c e w śró d w sz y stk ic h w a rstw ludności.

W r. 1868 D y b o w sk i u z y sk a ł p raw o w y b o ru m iejsca zam ieszkania. P rz y b y w -

Wspomnienie pośmiertne o Godlewskim przez F Zienkowicza, zob. we Wszechświe- cie, t. XIX, str. 753.

szy do Irk u c k a , po p rzed zo n y sła w ą le k a r­

ską, m ia ł ju ż p rz ed sobą o tw a r tą d ro g ę do św ietn ej k a ry e ry m atery aln ej, ja k a b y ła udziałem k ilk u p o przed nio jeszcze

j zam ie szk ały ch w tem m ieście p olaków .

| O n je d n a k u z y s k a ł dla siebie i G o d lew ­ sk ieg o p ra w o zam ie szk an ia w K u łtu k u , lich ej osadzie n a po łu d n io w o zachodniem w y b rz eżu B a jk a łu , g d y ż tajem n icze, n ie­

znane, w ielkie m orze śródlądow e, n ie ­ zm iern ą p rz e strz e n ią o ddzielone od ocea-

! nów , przez p o p rzed n ich b ad a czó w u zn a n e za p ra w ie m artw e , p ra w ie w szelk ieg o ży c ia o rg a n ic zn eg o p ozbaw ione, nęciło go ziszczoną w k ró tc e Dadzieją b o g a ty c h plo n ó w n au k ow ych. T u ta j zaczęła się t a je d y n a w h is to ry i n a u k i d ziałaln o ść b ad a w cz a człow ieka, k tó rem u za w sz e l­

kie środki nauk ow e, ta k dzisiaj b o g a te i rozm aite, sta rc z y ć m usiało to ty lk o , co p o sia d a ł w um yśle i sercu a i w s p ra w ­ ności sw ej dłoni. J a k i to je d n a k był z a p as olbrzym i, d ow iod ły ow oce tej pracy .

D y b o w sk i za ło ż y ł sobie, że p ozn a c a ł­

k o w itą fiz y o g ra fię je z io ra b ajk alsk ieg o , i stu d y a je g o nie o g ra n ic z a ły się w cale do sam ej ty lk o fauny . D o m ierzenia g łęb ok ości a zarazem z b ieran ia p ró bek d n a obm yślił d osk o n ały p rzy rząd , u ż y w a ­ n y później przez ś. p. D ziew u lsk ieg o do b a d a n ia je z io r ta trz a ń s k ic h ‘). N iety lk o je d n a k p rz y rzą d y b ad aw cze trz e b a tu by ­ ło sam em u obm yślić i w ła s n ą rę k ą z b u ­ d o w a ć : i śro dk i przen o szen ia się z m iej- sa n a m iejsce po w odzie czy po lodzie, i sch ro n ien ie p rz ed sro g o ścią k lim atu , i odzież, i sposób ży w ie n ia się, w szystk o m u siało b yć w y n a le zio n e w n ajd og od -

i niejszej m ożliw ej p o sta c i i w łasn oręcz-

j nie w y k o n an e. W a u to b io g ra fii sw o­

jej, n ap isan e j n a ju b ile u sz T o w a rz y stw a I g e o g raficz n eg o sy bery jsk ieg o, D yb ow ski p o d ał m iędzy innem i ry sun ek, p rz e d s ta ­ w ia ją c y dom ek n a saniach, k tó ry mu

j s łu ży ł za powóz, m ieszkan ie i p raco w n ię.

T ylk o ju ż podczas m roźnych nocy zim o ­ w y c h k o rz y sta ł z p om ysłu m iejscow ego, u k ła d a ją c się do od po czyn ku w k uk ui,

*) Zob. Pamiętnik Fizyograficzny, tom I, j str. 80.

(6)

to je s t w orku z fu ter uszytym . Św iadko­

w ie ty ch bezprzykładnych w y p ra w z g a ­ dzają się n a jedno: Ż aden uczony w n a j­

w ykw intniej urządzonej p raco w n i nigdy nie czuł się ta k zadow olonym ze swego zajęcia, ja k ten syn starej k u ltu ry eu ro­

pejskiej, przeniesiony do w aru n kó w by­

tu człow ieka pierw otnego.

Jedno ty lko m ogło oderw ać naszego bo h atera nauki od jeg o zajęć b ad aw ­ czych: wiadomość, że pom ocy je g o ocze­

kuje cierpiący człowiek, jeszcze b ard ziej—

przyrodnik, a n ajb ard ziej—rodak. D la te ­ go to, zasłyszaw szy, że Czekanowski, złam any przeciw nościam i, ta rg n ą ł się na swoje życie, ta k skuteczną ro zc iąg n ą ł nad nim opiekę, że niety lko w iedzą sw ą lek arską p ow rócił mu zdrow ie, ale i du­

cha jeg o uspokoił serdecznym swym w pływ em . D lateg o też w y szu k ał w śród nędznych przedm ieść Irk u c k a p rzy m iera­

jąceg o z głodu, niem ającego czem się okryć Czerskiego, i m iędzy dobrych ludzi w prow adził, i w y s ta ra ł się, że mu dano miejsce kustosza w m uzeum irkuc- kiem. A ileż on więcej, jeszcze dla ty ch dw u ludzi uczynił! W szakże bez jeg o udziału, anib y oni sw ych doniosłych ba- j dań poczynić nie byli m ogli, anib y o nich j nic nie w iedziano w k raju rodzinnym . [ T rzeba ta k w ielkiego serca, ja k je ma Dybow ski, żeby zabiegać ta k o sław ę in ­ nych, ta k cieszyć się ich pow odze­

niem, ta k być dum nym z ich zasług.

P rz y k ła d y C zekanow skiego i. Czerskiego, to tylko p rz y k ła d y — chcąc w yliczyć wszystkich, k tó rz y coś m ają do zaw dzię­

czenia D ybow skiem u, trzeb ab y było spi­

sać listę w szystkich, k tó rz y jak ik olw iek mieli z nim stosunek. Żeby sobie za­

skarbić jeg o życzliw ość dość je s t praco­

w ać chętnie i uczciw ie w jakim kolw iek użytecznym dla społeczeństw a zawodzie.

P o kilko letn ich b adaniach fizy o g rafii B ajk ału D ybow ski z a p ra g n ą ł poznać w y ­ brzeża Amuru, prow icyę ussu ry jsk ą i b rze­

g i m orza Japońskiego. W stępem do tej w y p raw y było przepłynięcie z p aru to ­ w arzyszam i całej długości olbrzym iego Am uru n a tra tw ie —czyn go d ny b o h a te ­ rów sa g skandynaw skich, podróż n a u k o ­ w a chyba najśm ielsza i najb ard ziej ry-

| zykow na ze w szystkich, jak ie były kie­

dykolw iek dokonane przez ta k szczupłe

j grono i z ta k m ałemi środkami.

To b yły w ielkie cykle podróży i ba-

; dań, a ileż oprócz teg o mniej długich, choć nie m niej trudnych wycieczek. K a ż ­ dy praw ie krok D ybow skiego w tam tej -

| szych górach, stepach i bezdrożach, to pierw szy ślad stopy człowdeka cyw ilizo­

wanego. A każdy krok przynosił nowe I odkrycie naukow e, pom nażał zbiory, do­

starczał m ateryału do zbogacenia m uzeów europejskich, szczególniej z a ś—w arszaw -

J skiego, które też niem ałą część swej sła­

w y zaw dzięcza pracy i hojności Dybow-

j skiego. Jednocześnie z tem i nieznanem i tw oram i przyrody uczony nasz odkryw ał

| w niem niejszej ilości całe zastępy nędz ludzkich w najrozm aitszych rodzajach, trap iący ch rzadką ludność tych pustkow i.

T u jed n ak nie poprzestaw ał na zdeterm i­

now aniu i skatalogow aniu, ale, nad o g ra­

niczoną sw ą możność nieraz czyniąc, s ta ­ ra ł się ulżyć, zapobiedz, ochronić.

W ciągu tego kilkunastoletniego poby­

tu nasz uczony ta k rozm iłow ał się w b a ­ daniach syberyjskich, ta k wiele zadań naukow ych i społecznych, oczekujących na dłoń chętną, znalazł lub w ytw orzył sobie, że kiedy m ógł wreszcie w yjechać do kraju, przyjął jeszcze zobowiązanie, że powróci. Zobow iązanie to pociągało go tem bardziej, że m iał objąć stanow i­

sko urzędowe, zapew niające możność pracy w um iłow anych kierunkach. Za- w ako w ała m ianowicie posada lekarza po­

w ia tu kam czackiego, szczególna zarów no przez to, że k andydatów na nią niepodo­

b n a było znaleść, ja k rów nież i przez to, że p ow iat ten obszarem swoim dorów ny­

w a mniej więcej A nglii ze Szkocyą r a ­ zem w ziętym . D ybow ski zobow iązał się do pięcioletniego urzędow ania, a w tym okresie czasu pięciokrotnie dopełnił objaz­

du tej rozległej prow incyi, odbyw ając podróże latem konno, w zimie na san­

k ach przez psy ciągniętych.

Zdobycze naukow e z K am czatki znają nietylko specyaliści europejscy. I W a r­

szaw a m iała sposobność widzieć i podzi­

w iać b o g a ty zbiór okazów przyrodni­

czych i etnograficznych, a naw et, pomimo

(7)

N r 9 WSZECHŚW IAT 135 sw ej o b o jętn o ści d la w szy stk ieg o , co m a

z w ią z e k z n a u k ą , W a rs z a w a tłu m n ie z w ie d z a ła w y s ta w ę ty c h rzeczy, u rz ąd zo ­ n ą p rzez D y b o w sk ieg o po pow rocie z K a m c z a tk i. D y b o w sk i bow iem u rz ąd ził w y s ta w ę sw o ich zdobyczy nau ko w y ch . C zy c h c ia ł p o ch lu b ić się niem i, lub m o­

że z e b ra ć nieco p ien ięd zy ze sp rzed aży b ile tó w w ejścia? N ie —oto d ow iedział się, że w ła śn ie w czasie, g d y on w ra c a ł do k ra ju , g ro n o m łodych (w ów czas) p rz y ­ ro d n ik ó w w a rsz a w sk ic h zaczęło w y d a w a ć j P a m ię tn ik F iz y o g ra fic z n y , a n a pokry cie ! k o sz tó w w y d a n ia p o siad ało je d y n ie dużo z a p a łu do sw ej p ra c y i w ia ry w je j zn a cze­

nie. P o s ta r a ł się te d y o lo k a l'i pozw olenie, j z a ją ł się rozm ieszczeniem przedm iotów , p o n ió sł w iele tru d ó w , m oże i przykrości, i c a łk o w ity dochód o fiaro w ał n a zasilenie I fu n d u sz ó w m łodego w y d a w n ic tw a .

O p ra c a c h i z a słu g a c h czysto n a u k o ­ w y c h D y b o w sk ieg o nie m oże nie w iedzieć c a ły ś w ia t n au k o w y , ale je g o czyny w y ­ n ik a ją c e z m iłości bliźnich, k ra ju i ludz- | k o ści ty lk o p rz y p ad k o w o , przez pośred- | n ic tw o św iad k ó w , niedość w jeg o oczach d y sk re tn y c h , w y c h o d z ą z u k ry c ia . W ie- j m y, n a p rz y k ła d , że D ybow ski u c z y n ił bard zo w iele d la p o p ra w y b y tu m a te ry a l- n eg o n a w p ó ł d zik ich m ieszkańców K a m ­ czatk i, u cz ąc ich u p ra w y ro ślin p o ży w ­ ny ch i h o d o w li z w ie rz ą t dom ow ych; w ie ­ m y, że n a d alek ic h w y sp ac h K o m a n d o r­

skich z a a k lim a ty z o w a ł re n ife ry dla p o ­ ż y tk u n ęd z n y ch m ieszkańców ; ale czy dow iem y się kiedy, ja k za ty m i w y d z ie­

dziczonym i o rę d o w ał g o rą co i co zd o ła ł u z y sk a ć d la p o p ra w y ich losu; czy w ie­

m y ilu ic h o św iecił i u z a c n ił osobistym sw ym w p ływ em ?—P rz y jd z ie czas może, w k tó ry m K a m c z a tk a z a p ra g n ie w spiżu u w iec zn ić p am ięć sw eg o dobroczyńcy.

T ym czasem sto i ty lk o w P e tro p a w ło w sk u p o m n ik S te lle ra, pierw szego, o w iek p ra ­ w ie w c ześn iejszeg o b ad a cza te j k ra in y , w z n ie sio n y sta ra n ie m D ybow skiego.

W ro k u 1885 D y b o w sk i z a ją ł k a te d rę zo o lo g ii w u n iw e rsy te c ie lw ow skim i p o ­ w ró c ił do w y k ła d u z ta k im darem i z a ­ pałem , ja k g d y b y t a p rz e rw a w ięcej niż

d w u d z ie sto le tn ia ża d n eg o nie m ia ła z n a ­ czenia.

D o sto jn y i czci n a jg o d n ie jsz y M ężu, w iem dobrze, ja k w ie lk a je s t T w o ja skrom ność i ja k niem iłe sk u tk iem te g o są d la C iebie m oje słow a, pełne u w ielb ie­

nia, choć n ieu d o ln e i p ew nie k ry ją c e w sobie w iele om yłek fa k ty c zn y ch . Z p ro sty ch a serdeczny ch o p o w iad ań T w y c h to w a rz y s z ó w sy b irsk ich spisałem , ja k e m u m ia ł i ja k odczuć p o tra fiłe m te ry s y T w eg o c h a ra k te ru i te k oleje T w e ­ go życia, do k tó ry c h n a le ż y te g o w y ra ż e ­ n ia trz e b a p ió ra P lu ta r c h a lub w y m o w y S k arg i. A le k ied y n ad e szła chw ila, w k tó ­ rej serca w y le w a ją przez u s ta p ełn ię dobrych u czu ć d la Ciebie, nie m ogłem pom inąć sposobności, żeb y nie p o k a z a ć m łodszym T w ej „w ielkiej, rycersk iej, k a ­ m iennej osoby". C hciałby m n ajd o n io ślej­

szym głosem w ołać: T eg o czcijcie, T ego ko chajcie, za T y m idźcie! O, nie z a b ra n ia j m i ta k w o ła ć —w ty ch la ta c h bied n y ch i n a lu dzi w ięk szej m ia ry n ieu ro d zajn y ch , ta k m ało w z o ró w g o d n y ch n aślad o w an ia!

B r . Z natow icz.

P R A C E N A U K O W E .

J u ż w r. 1857, ja k o s tu d e n t w y d z ia łu p rz y ro d n icze g o w szech n icy do rp ack iej D y bo w sk i z o s ta ł n a g ro d z o n y m edalem zło ty m za ro z p ra w ę k o n k u rso w ą. P ie rw ­ szą J e g o ro z p ra w ą d ru k o w an ą, je st, ja k l w id zim y z p rz y to c zo n eg o tu spisu prac, ro z w aża n ie n a d d ziew orództw em , b ro n io ­ n a w B erlin ie ja k o te z a n a sto p ień do­

k to r a m edycyny. P rz e d r. 1863 D y b o w ­ ski p ra c o w a ł n a d k w e sty a m i fa u n isty cz - nem i, o p ra co w u jąc fa u n ę liścio n o g ó w z o kolic B e rlin a i fa u n ę ic h ty o lo g ic z n ą In fla n t. Z n a la z łsz y się n a stę p n ie w Sy- b e ry i (w c ią g u dwru p ierw szy ch l a t w S iw ak ow ej i D arasu n ie), ro z p o czą ł sze reg p o szu k iw a ń n ad fa u n ą D a u ry i.

B a d a n ia te, a c zk o lw iek p ro w a d zo n e

! w śró d n iezm iern ie u c ią ż liw y c h i n ie p rz y ­ ja z n y c h w a ru n k ó w , w k ró tc e je d n a k rzu-

i ciły całkiem n o w e ś w ia tło n a c a ło k sz ta łt fa u n y S y b ery i w scho dn iej. O k azało się

(8)

m ianow icie, że w b re w p o g ląd o m d o ty c h ­ czasow ym , fa u n a t a ró żn i się z n a c z n ie od fa u n y eu ropejskiej. Z a czasó w o w ych D y b o w sk i o g ło sił p a rę ro z p ra w , d o ty c z ą ­ cych fa u n y o rn ito lo g ic z n e j i ich ty o lo - g iczn e j D a u ry i, i s ta m tą d ró w n ie ż p rz y ­ s ła ł do W a rs z a w y ś. p. T ac z a n o w sk ie m u k ilk a setek o k az ó w p ta k ó w d au ry jsk ich , a ta k ż e zb io ry ich g n ia z d i ja j.

W r. 1867 D yb o w sk i, w ra z z n ie o d ­ stę p n y m ju ż w te d y to w a rz y sz e m G o d le w ­ skim , za m ie sz k a ł w e w si K u łtu k u , leżą cej n a p o łu d n io w o -zach o d n iem w y b rz e ż u j e ­ z io ra B ajk a lsk ie g o . O d tą d te ż ro z p o c z y ­ n a się okres sły n n y ch b a d a ń D y b o w sk ie ­ go n ad fa u n ą B a jk a łu , b a d a ń , k tó r e ta k z a słu ż o n ą s ła w ą o to c z y ć m ia ły im ię n a ­ szego b io lo g a, p rz e k o n a w s z y ś w ia t n a u ­ k o w y o d ziw nym , „ p o z o s ta ło śc io w y m 11 c h a ra k te rz e te j fa u n y .

Je z io ro B a jk alsk ie, o to czo n e ta je m n i- czem i leg en d a m i u tu b y lc ó w , n a z y w a ją ­ cych je „m orzem ś w ię te m 11, p rz ed D y b o w ­ skim było tjd k o w sposób lu ź n y i p o ­ w ie rz c h o w n y b a d a n e p rz ez s ły n n e g o P a l- la sa , n a s tę p n ie p rzez R a d d e g o . Co do je g o fa u n y n a d e r sp rz ecz n e ze so b ą p a ­ n o w a ły z a p a try w a n ia . T a k g d y je d n i tw ierd z ili, że w B a jk a le m a się z n a jd o ­ w a ć m oc n iezm iern a ry b ró ż n y c h g a tu n ­ k ó w ,—in n i u trz y m y w a li, że w je z io rz e te m n iem a w c a le n iższy c h b e z k rę g o w ­ ców: a p rzecież te o s ta tn ie s ta n o w ią p ra w ie w y łą c z n e p o ż y w ie n ie ryb! P r z e ­ w a ż a ło m n iem anie, że fa u n a z w ie rz ą t n iższy ch j e s t w B a jk a le n ie z m ie rn ie ubo- ! g a . R o zp o w sz ech n io n em te ż b y ło p rz e ­ św iad czen ie o n iezm ierzo n ej g łę b o k o śc i d n a B a jk a łu , p o n ie w a ż ra z so n d u ją c w o d leg ło ści d w u w io rst od b rz e g u , po zap u szcz en iu 800 sąż n i lin y —je szc ze d n a n ie d o sięg n ięto ... P a k t te n m ia ł p o p ie ­ ra ć m n iem an ie o b ra k u is to t ż y w y c h n a dn ie B a jk a łu , sądzono b o w iem w cza­

sac h ow ych, że i m o rsk ie g łę b ie nie są zam ieszkan e.

J u ż w s tę p n e b a d a n ia , p rz e p ro w a d z o n e p o d czas zim y 1868 r. p rzez D y b o w sk ieg o , ze w sp ó łu d ziałe m G o d lew sk ie g o , a z a p o ­ m o cą n iezm iern ie o g ra n ic z o n y c h śro d ­ k ó w — w y k a z a ły obecność d z iw n ie o b fitej a n iesk o ń cz en ie ro z m a ite j fa u n y z w ie rz ą t

niższych. R e z u lta ty te z o sta ły o sią g n ię ­ te k o sztem n iezm iern y ch w ysiłków : D y ­ b o w sk i w ra z ze sw ym to w a rz y sz e m z m u ­ szen i by li o b y w a ć się zu p e łn ie bez p o ­ m ocy w ło śc ia n o k o liczn y c h —d la b ra k u pieniędzy, i m u sieli sam i rą b a ć p rz erę b le w lo dzie n a sześć stó p grub ym , a p rz e­

rę b li ta k ic h w y rą b a li około dw ustu! P rz e z o tw o ry te za p u szcz an o szn u ry (w łasnem i w y ro b io n e rękam i!), do k tó ry c h p rz y m o ­ co w y w an o n a c z y n ia o b w iąz an e m uślinem i w y p e łn io n e p rz y n ę tą ’).

O prócz ło w ie n ia z w ie rz ą t n a p rz y n ę tę p ró b o w a n o ta k ż e d ra g o w a n ia d n a z a p o ­ m o cą d ra g i, lu b te ż s ia tk i g łę b o k o w o ­ dnej. P ro w a d z o n o te ż s ta ra n n ie son do­

w a n ie d n a z z a sto so w an iem sond y p o ­ m y słu i w y k o n a n ia prof. D y b o w sk ieg o.

W te n sposób b ad a n o p ró b k i m u łu z dna, w k tó ry m n ie je d n o k ro tn ie z n a jd o w an o w ie le ciek a w y ch form zw ierzęcy ch.

M atery ał, z d o b y ty w c ią g u te j p ie rw ­ szej zim y, u d o w o d n ił b ra k ;fa u n y ślepej, zn aczn y m g łęb o k o ścio m w łaśc iw ej. N a ­ w e t n a g łęb o k o ści 1 000 m D y b o w sk i z n a jd o w a ł z w ie rz ę ta o o czach ro z w in ię ­ ty ch , lecz, rz ecz d ziw n a,— oczy ty c h is to t p o siad ały b a rw ę m leczno-białą! O k a z a ­ ło się też, że zw ie rzę ta , g łęb ie zn aczne zam ieszku jące, ró ż n ią się d łuższem i k o ń ­ cz y n am i i m ack am i— od form p o k re w ­ ny ch , lecz w p ły tszy ch w o d ach ży jąc y ch . D y b o w sk i z n a jd o w a ł tu na. n a jz n a c z n ie j­

szych g łęb o k o ścia ch n iety lk o sk o ru p iak i i m ięczaki, lecz ta k ż e w y p ła w k i 2) i inne ro b a k i, a n a w e t g ąbk i.

W c iąg u k ilk u zim, k tó re D y b o w sk i spęd ził n a lo d zie B ajk alsk im , za m ie szk i­

w a ł on w ra z z G od lew sk im fu rg o n na sa n k a c h u sta w io n y , a o p a la n y m ałym piecy k iem żelazn ym . N iejed n o k ro tn ie

*) Za przynętę służyły małe ssące, ptaki i ryby. Objedzone przez bezkręgowce szkie­

lety tych zwierząt przedstawiały przepyszną kolekcyę osteologiczną, w której szkielety tak drobnych stworzeń jak Mus minutus, Sminthus yagus i t. p. ogólny następnie po­

dziw wzbudzały. Cenne te zbiory stały się następnie pastw ą pożaru.

a) Wypławki bajkalskie przedstawiają nie­

zmiernie ciekawe formy. Tak np. Planaria pulvinar (Rimacephalus baicalensis) dochodzi do 120 mm długości.

(9)

N r 9 W SZECHŚWIAT 137 g w a łto w n e w ic h ry ta m te jsz e p rz e w ra c a ­

ły ów fu rg o n , i w iele cennych zbioró w g in ęło w ó w c zas b ez p o w ro tn ie. P rz y tr z y ­ m y w an o ó w fu rg o n sp ecy aln em i k o tw i cam i, p o d k ład an o podeń żerdzie. A je d ­ n a k D y b o w sk i tw ierd zi, że w w a ru n k a c h ty c h , p rz y p ra c y ciąg łej n a d e r w y g o d n ie n a B a jk a le sp ęd zać m ożna d łu g ie zimy!

D o d a ć n ależy , że n a w e t ów fu rg o n zo ­ s ta ł sp o rz ąd zo n y dopiero po p a ru latac h , p rz ed tem z a ś p rz y ro d n icy n asi m usieli się z a d a w a la ć nędznem i szałasam i. J e d ­ n ocześnie D y b o w sk i p ro w a d z ił b a d a ­ n ia n ad z a g a d k o w ą fo rm ą g łęb in o w ą r y ­ b y ż y w o ro d n e j— C om ephorus baicalensis.

P o rm a t a ty lk o w jezio rze B ajk alsk iem n a p o ty k a n a , p rz ew aż n ie z n a n a je s t z o k a ­ zó w m a rtw y c h , k tó re w o d a n a b rz eg w y rz u ca, z ja w ia się zaś w późnej jesien i około b rzeg ó w , co, p o d łu g D ybow skiego, z je j ro z m n a żan ie m się zn a jd u je się w zw iązku.

W ty m że ro k u D y b o w sk i zb a d a ł spe- c y a ln y g a tu n e k fo k i b ajk alsk iej (P h o ca b aica len sis) i u s ta lił fa k t, że fo rm a ta n ie je s t b y n ajm n iej id e n ty c z n a z g a tu n ­ k iem eu ro p ejsk im —P h o c a a n n u la ta , ja k to p rz ed nim u trzy m y w a n o .

N a w iosnę, g d y b a d a n ia fa u n y w o d ­ nej m u siały b y ć p rz e rw a n e ze w z g lęd u n a p u szczan ie lo d ó w jezio ra, D yb o w sk i z a ją ł się b ad a n ie m fa u n y ornito lo g iczn ej;

b a d a n ia te u tw ie rd z iły g o ra z jeszcze w p o w z ię te m ju ż w D a u ry i p rz ek o n an iu o zn a czn y c h ró żn icach , ja k ie zach o d zą p o m ięd zy fa u u ą sy b ery jsk ą a eu ro p ejsk ą.

W r. 1868 D y b o w sk i m iał sposobność zw iedzić, w c h a ra k te rz e lek arza, okolice A m uru, g d zie z e b ra ł o b fity m a te ry a ł ich- ty o lo g ic z n y . N a stę p n a zim a z o s ta ła u ż y ­ t a zn o w u n a b a d a n ia B a jk a łu , ty m r a ­ zem w in n ej ju ż m iejscow ości, poczem D y b o w sk i p rz y s tą p ił do szczeg ółow ego o p ra c o w a n ia p rz ed tem zebranych, n ie ­ zm iern ie b o g a ty c h kolekcyj. W ów czas to z o s ta ły sp orządzone ow e liczne zb io ­ ry, k tó re w zn aczn ej w iększości zboga- c iły n asz e w a rsz a w sk ie M uzeum zoolo­

giczne.

W ro k u 1873 w id zim y D y bow skiego zn o w u w D a u ry i, gdzie w spólnie z G od­

lew sk im i M ichałem Ja n k o w sk im p ro w a ­

dzi p o sz u k iw a n ia n a d fa u n ą stepo w ą, jed n o cześn ie b a d a ją c n ie k tó re sp ra w y n a tu r y p ra k ty c zn ej. A m ian o w icie z p o ­ lece n ia T ow . G e o g rafic zn eg o D y b o w sk i m iał zb adać i określić p rz y c z y n y braku lasó w w D a u ry i, a ta k ż e sp raw d zić s ta n ro ln ic tw a w ty m k raju . B ra k lasó w t ł u ­ m aczy się w a ru n k a m i klim atycznem i:

p odczas p o b y tu D yb o w sk ieg o w ty ch m iejscow ościach, od k w ie tn ia do w rz e ­ śnia, ani ra z u n ie p a d a ł deszcz i ro ślin ­ n o ść ca ła ju ż w czerw cu zżó łk ła zu p e ł­

n ie a liście p o o p ad a ły z w ierzb i łoz, je d y n y c h tam ro ślin d rz ew iasty ch . N ic w ięc dziw nego, że p o ż a ry step o w e są tu zjaw iskiem stałem , a n iezno śnie d o p ie k a ­ ją c e słońce p rzesło n ięte je s t w c ią ż d y ­ m em .

D la sw y ch b a d a ń o rn ito lo g ic zn y ch D y- b o w sk i n ie ra z p rz e k ra c z a ł g ra n ic e D a u ­ ry i i z a g łę b ia ł się w cud ne le siste oko­

lice, położone w d o lin ach rz e k G un i D ierku l. W ów czas to naszem u p rz y ­ ro d n ik o w i p rz y szła m yśl w y k o n a n ia d a ­ lekiej p o d ró ż y —-n a A m ur i do U ssuryi.

O koliczności zło ży ły się w te n sposób, że odbycie te j p o d ró ż y k o n n o —ja k to D y b o w sk i z p o c z ą tk u z a m ie rz a ł— stało się niem ożliw em , i p o z o s ta w a ła ty lk o d ro g a w o d n a —po A rg u n ie -aż do A m u­

ru . T ęd y te ż u d ali się n a si p o dróżn icy w łódce o dnie płaskiem , w ro d z aju t r a t ­ w y, k tó rą zb u d o w ali w łasn em i ręk am i.

N iez m ie rn ie u ciąż liw a b y ła to podróż:

sk u tk iem d łu g o trw a łe j suszy poziom w o ­ d y w rzece znaczn ie się o bn iży ł i u tw o ­ rz y ły się liczn e m ielizny, poprzez k tó re trz e b a by ło tr a tw ę p rz eciąg a ć, niek iedy n a p rz e strz e n i w io rs t kilku...

A ż do sam eg o B ła g o w ieszc zeń sk a p o ­ dróżn icy n a si m usieli p ły n ą ć o w łasn y c h siłach, n ie n a p o tk a w s z y n a d rod ze ż a d ­ n e g o p a ro sta tk u . W B łag o w ieszczeń sk u p rz eb y li przez czas pew ien, czek ając na p a ro sta te k , m ając y n a d p ły n ą ć od u jścia A m uru. T u ta j D y b o w sk i z b a d a ł n o w y g a tu n e k bo cian a, k tó ry , w b re w m n iem a­

niu P rze w alsk ieg o , siln ie o d ró żn ia się od eu ropejskiego , i n a z w a ł go C iconia T a- czanow skii.

P o d cza s p o b y tu w p ro w in c y i u ssu ry j- sk iej D y b o w sk i z b a d a ł czaszki i ro g i

(10)

za m ie szk u jące g o ta m sp ec y aln eg o g a tu n ­ k u łosia, n a z w a n e g o p rz eze ń A lce s u ssu - riensis. P o p rz eb y ciu ta m zim y, la ta i je sie n i n a stę p n e j D y b o w sk i z G o d le w ­ skim p o s ta n o w ili u d a ć się do W ła d y w o - stoku; m ięd zy in n em i z m u sza ła ic h do t e ­ g o i t a okoliczność, że z a b ra k ło im p ie ­ nięd zy , k tó re z a ra b ia li za p o m o c ą s p rz e d a ­ w a n ia z b io ró w sk ó re k p ta sic h . W d ro ­ dze s p o tk a ła ich s tr a ta n ie p o w e to w a n a : podczas p rz e p ra w y p rzez rz e k ę D u b in k ę j

z g in ę ły im w s z y stk ie n o ta tk i, a ta k ż e p rz em o k ły i ze p su ły się zb io ry o rn ito lo - j

giczne, książk i.

P o n ieu d an y c h p ró b a c h o sie d le n ia się w e W ła d y w o s to k u i ro z p o c z ę c ia ta m b a ­ dań n a d fa u n ą m orską, D y b o w s k i p rz e ­ n ió sł się n a b rz e g z a to k i S trz e lc a i ta m w c ią g u l a t 1874 i 1875 p ro w a d z ił sze­

r e g bad ań n ad fa u n ą lą d o w ą i m o rsk ą j

w w a ru n k a c h n iezm iern ie ciężk ich , z u ­ p ełn ie o d c ię ty od ś w ia ta c y w iliz o w a n e ­ go. T u za p o m o c ą sa m o s trz a łó w i s trz a ł z a tr u ty c h s try c h n in ą p o d ró ż n i n a si za b ili p ięć ty g ry só w ; p ró c z te g o z e b ra li o b fitą k o le k c y ę sk ó r i cz aszek n ie o p isa n e g o do- j

tą d g a tu n k u je le n ia cen tlco w an eg o . U d a ­ ło się też im z e b ra ć z n a c z n ą ilo ść c z a ­ szek lud zkich, n a le ż ą c y c h do ch iń cz y k ó w i k o re jc zy k ó w . S tą d te ż D y b o w sk i p rz e ­ s ła ł do W a rs z a w y zb io ry m ięczaków , sk o ru p ia k ó w m o rsk ich i g ąb e k .

Z im ę r. 1875 z n o w u D y b o w sk i sp ęd z ił n a je z io rz e B ajk alsk iem , p ro w a d z ą c n o ­ w e p o m iary , przy czem z e b ra ł i z b a d a ł dużo n o w y c h [g a tu n k ó w s k o ru p ia k ó w ł).

N a w io sn ę p ro w a d z ił b a d a n ia w m iejscu w y p ły w u A n g a ry z je z io ra , i p rz e k o n a ł się, że fa u n a A n g a ry ró ż n i się dość zn a czn ie od B ajk a lsk ie j. L a te m 1876 r.

u cz o n y n asz z b a d a ł je z io ra m niejsze, l e ­ ż ą ce w śró d gór, o ta c z a ją c y c h B a jk a ł, i ró w n ie ż stw ie rd z ił o d m ien n o ść ic h f a u ­ n y od B a jk a lsk ie j. C ie k a w ą j e s t rz ecz ą, że n a w e t te z p o m ięd zy ty c h je z io r, k tó - , re łą c z ą się b ez p o śred n io z B a jk a łe m J (S or i P ro rw a ), p o s ia d a ją fa u n ę in n ą.

T a k sam o i w je z io rz e K o s s o g o ł g a tu n - j

>) Samych kielżów (Gammaridae) bajkal­

skich prof. Dybowski opisał aż 209 nowych gatunków!

k ó w B a jk a ło w i w ła śc iw y c h n ie z n a le ­ ziono, a n a to m ia s t n a p o tk a n o t u zn a c z ­ ne ilości k ie łż a [z g a tu n k u G am m aru s pulex.

J e s ie n ią 1878 ro k u D yb ow ski w ra z z G o dlew skim p o w ró c ili do k ra ju . W e d w a la ta p óźn iej w id zim y je d n a k zn ow u D y b o w sk ieg o w A zyi: w c h a ra k te rz e le­

k a r z a p rz e b y ł on p ięć l a t n a K a m c zatce , p rzyczem ty le ż ra z y o b jech ał c a ły p ó ł­

w ysep: cz te ry ra z y n a p sac h p od czas z i­

m y i ra z k o n n o w czasie la ta . W ó w ­ czas też n ie je d n o k ro tn ie prof. D y b o w sk i z w ie d z a ł w y sp y K o m an d o rsk ie. R e z u l­

ta te m ty c h p o d ró ż y b y ły o b fite kolek- cye, k tó re p o słu ż y ły do w y ja śn ie n ia f a u ­ n y K a m c z a tk i. Jed n o c ześn ie D y b o w sk i z b ie ra ł m a te ry a ły do sło w n ik a n arz e c z y lu d ó w k am czack ich .

K o le k c y e e tn o g ra fic z n e k am cz ack ie zo­

s ta ły p rz e sła n e do zb io ró w ś. p. d -ra B a ­ ra n ie c k ie g o w K ra k o w ie, zbiory a n tro p o ­ lo g ic z n e od d an o ś. p. prof. K o p ern ick iem u ; zb io ry zaś zo olog iczne podzielono p o ­ m ięd zy g a b in e ty w a rs z a w s k i i lw o w sk i.

W r. 1885 dr. D y b o w sk i z o sta ł m ian o ­ w a n y profesorem zo o lo g ii w U n iw e rs y te -

j cie lw ow sk im , i k a te d rę tę za jm u je do d n ia dzisiejszego.

O to, w z a ry sa c h n ajw a żn iejszy c h , p rze­

b ie g p ra c prof. D y b o w sk ieg o w S yberyi, k tó re d a ły re z u lta ty w p ro s t zdum iew ające:

m o żn a p ow iedzieć, że b a d a n ia te od sło n iły d la n a u k i ś w ia t n o w y —n ow ej zap ełn ie fa u n y , o b fitej n iezm iernie, ró ż n ią cej się z n a czn ie od eu ro pejskiej. N ie m ożem y tu w y sz c z e g ó ln ia ć form n o w y ch , z b a d a ­ n y c h przez p ro f. D y b ow skiego : lis ta ich b y ła b y z b y t d łu g ą, a n i w chodzić w szcze­

g ó ły w y n ik ó w je g o b ad a ń , w y m a g a ło b y to bow iem szc zeg ó ło w e g o o p ra c o w a n ia m o n o g rafic zn eg o .

P o za p ra c a m i z o o lo g a - sp ec y alisty , o p ra c o w u ją c e g o szc zeg ó ły ro z m ie sz cze­

n ia g eo g ra fic z n e g o z w ie rz ą t i b a d a ją c e ­ g o b u d o w ę n o w o o p isy w a n y c h p rzez sie­

b ie p o staci, prof. D y b o w sk i w y stę p o w a ł n ie ra z ja k o bio lo g-m yśliciel, k ry ty c z n ie o b ejm u jący n ajsze rsze h o ry z o n ty , ja k ie w sp ó łcz esn a n a u k a o ż y c iu o tw ie ra p rzed m y ślą lu dzk ą. Z a trz y m a ć się tu m u sim y n a d d w iem a szczeg ó ln iej z p om ięd zy

(11)

N r 9 W SZECHŚW IAT 139 ro z p ra w prof. D., tra k tu ją c y c h o z a g a d ­

n ie n ia c h o g ó lno -biologicznych. T a k w ro z ­ p ra w ie sw ej p. t. „Z dziedziny te o ry j ro z w o jo w y c h 11 („Kosmos*1 1895) uczony n asz ro z trz ą s a pi-zy czyny w znow ienia się w cz asach obecnych odw iecznego sp o ru em b ry o lo g icz n eg o pom iędzy d o k try n ą p rz e d istn ie n ia za ro d k ó w a te o ry ą now o- tw ó rs tw a (epigenezy), z w ra c a ją c u w a g ę n a ko nieczn o ść lo g ic z n ą w y rzeczen ia się p o g lą d ó w tran sfo rm isty c zn y ch , w obec k tó re j zn aleźć się m uszą i w spółcześni neo-preform iści, chociaż z d ru g iej stro n y w sk az u je tru d n o ści, w śró d k tó ry c h z n a ­ leźć się m u szą b a d a n ia n ad ho m o lo g ią n a rz ą d ó w , o ile p rzyjm iem y za sad ę ich n o w o tw o rz e n ia się podczas ro zw o ju osob- n ik o w eg o i ro dow ego. K w e s ty ą sporu j p om iędzy p re fo rm ista m i a ep ig en e ty k am i | prof. D. s ta r a się ro z strz y g n ą ć n a g r u n ­ cie te o ry i b u d o w y zbiorow ej o rg a n iz ­ mów, p rz e d sta w ia ją c sp ra w ę w ten sp o ­ sób, że „rozw ój osobnikow y je s t p o w tó ­ rzeniem ro z w o ju rodow ego, czyli p o w tó ­ rzeniem z a sa d y sto w arzy szan ia , będącej p o d sta w ą i p rz y czy n ą filo g e n ii11. „W za- p ło dnion em j a j k u .. . znajd u jem y ty lk o w łaściw ość, n a m ocy k tó re j je s t ono zdolne do p ło d zen ia p o d obnych do sie­

bie kom órek; te ze sw ej strony, w sk u tek k o nieczn ej p o trz e b y łą c z e n ia się k u w sp ó l­

nej k orzyści, p o w ta rz a ją zasad ę s to w a ­ rz y szen ia. k tó r a w y stę p u je ju ż tu ta j w form ie p op ęd u o d zied ziczo n eg o 11. T ak w ięc te o ry i tek to lo g ic z n e j prof. D. w y ­ zn a c z a w p rzy szło ści ro lę „odnow ienia całej w ied z y biologicznej i p rz e k sz ta łc e ­ n ia pojęć o isto cie dzied ziczn o ści11. T ak s ta w ia n ą te o ry ę prof. D . n a z y w a te o ry ą sto p n io w e g o sto w a rz y sz a n ia czyli aso- cyacyi.

T e o ry i b u d o w y zbiorow ej u stro jó w prof. D. p o św ięc ił ro z p ra w ę p. n. „O oso­

b o w o ści is to t o rg a n ic z n y c h 11 („K o sm os11, 1894—1895). R o z p a tru je on tu z a p a tr y ­ w a n ia p rz eciw n ik ó w te o ry i k o lo n ialn ej, w y k a z u ją c ich chw iejność i b e z p o d sta w - J ność, i p rz e p ro w a d z a p o g ląd , że w sz y st- j kie p o sta c i zw ierzęce p rz e d sta w ia ją k o ­ lo n ie p o łą c z o n y c h ze sobą osobn ików j

n iższeg o rzędu. P o g lą d te n u z a sad n ia n a p o d sta w ie d łu g ie g o szereg u z e sta - j

w ień ró ż n y c h danych, za c z e rp n ię ty c h z a n a to m ii p o ró w n a w cz ej i h isto ry i ro z ­ w o ju zw ie rz ą t. Co do osobow ości ta k w y b itn ie w y rażo nej u ta k ic h np. z w ie ­ rz ą t, ja k kręg o w ce, m ięczaki i szk a rłu p - nie, to je s t ona, p o d łu g prof. D., z ja w i­

skiem w tó rn em , za sad za ją cem się n a tem , że p o d z ia ł p ra c y p o m iędzy o sob ni­

kam i, k tó re w eszły w sk ład ich ciała, w y w o ła ć m u siał z ko nieczn o ści proces p rz e k sz ta łc e n ia się osobn ikó w w k ie ru n ­ k ac h ro z m a ity c h , przy czem in d y w id u a l­

ność ich sto p n io w o się z a c ie ra ła w s k u ­ te k sw ej specy alizacy i. T eo ry ą b u do w y zbiorow ej, ma, zdaniem prof. D., s ta n o ­ w ić w p rzyszłym ro z w o ju n a u k i o ż y ­ ciu p o d w a lin ę d la w szelk ich dociekań, n iety lk o w zak resie m o rfo lo g ii i fizyolo- gii, ale n a w e t i p sychologii.

* *

*

N a tem zak o ń czy ć m usim y p o w y ższy ry s d ziała ln o śc i n au k o w ej C zcigodnego P ro fe so ra. W idzim y go ja k o b ad a cza pierw szo rzęd n eg o zn aczenia, o d k ry w a ją ­ cego no w e d la n au k i h o ry z o n ty , b a d a ją ­ cego z w y siłk am i niezm iern em i fa u n ę ziem odległych , i zd o b y w ające g o tam olbrzym ie d la w iedzy zaso by fa k tó w n o ­ w ych. W id zim y go te ż ja k o m yśliciela głębo kiego , p o ru sz ające g o n ajo g ó ln iejsze p ro b le m a ty n a u k i o życiu, a w szędzie

| w każdej z ty c h d zied zin w id zim y go

| ja k o te g o sam ego czło w iek a o duszy jasn ej, k o ch a ją ceg o n ajg łęb iej p o szu k i­

w a n ie P ra w d y i m iłu jąc eg o g o rą co l u ­ dzi w ich cierpieniach, o b u rz ające g o się n a k rz y w d ę i n iesp raw iedliw ość, n ie z a ­ leżn eg o w sw ych p o g ląd ac h i p rz ek o n a­

niach. T en sam u m y sł n iezależny, co n ie d ał się zm ódz zim om B a jk a łu i nie co fn ął się p rz ed p ro w a d zen ie m b ad a ń j w śró d sprzy siężo n y ch ja k b y p rzeciw ko

sobie p rzeszkód przez przy ro d ę i lu d zi s ta w ia n y c h —nie co fał się ró w n ież n ig d y przed śm iałem w y p ow ied zeniem sw y ch p o g ląd ó w b ądź z k a te d ry , bąd ź w d ru ­ ku, i to p o g lą d ó w często sprzeczn ych z p rzesądam i po w szechnem i.

J an Tur.

(12)

K IL K A S Ł Ó W

O T E O E Y I B U D O W Y Z B IO R O W E J U S T R O JÓ W .

W p o d an y m p o w y ż ej z a ry sie d z ia ła l­

ności n a u k o w e j prof. B e n e d y k ta D y b o w ­ sk ieg o z a z n a c z y liśm y w sposób o g ó ln y p o g lą d C zcig o d n eg o P ro fe s o ra n a te o ry ą b u d o w y zb io ro w ej o rg a n iz m ó w , k tó re j z n a k o m ity u cz o n y n a sz je s t z d e c y d o w a ­ n y m stro n n ik iem . P o n ie w a ż te o ry a t a d o tą d n a ła m a c h W s z e c h ś w ia ta sz c z e g ó ­ ło w o ro z p a try w a n a n ie b y ła, p rz e to p o ­ zw o lim y sobie p rz y to c z y ć t u n a jw a ż n ie j­

sze z e sta w ie n ia i ro z w a ż a n ia , n a k tó ry c h o p iera się te n w ielce o ry g in a ln y p o g lą d n a b u d o w ę u s tro jó w zw ie rzę cy ch .

P ie rw o tn y , n a iw n y p o g lą d n a u stro je ro ślin n e i zw ierzęce, p o d s y c a n y a n tro p o - m orficznem p rz eśw iad c zen iem o n ie p o ­ d zielności d u c h o w e g o „ ja “, u p a tr u je w e w sz y stk ic h is to ta c h o ż y w io n y c h o so b n ik i n iepod zielne, co w sk a z u je n a w e t s tro n a e ty m o lo g ic z n a n a z w y ła c iń s k ie j „indiyi- d u u m “. P o d oniosłem o d k ry c iu S c h le id e n a i S c h w a n n a ro z w ia ć się (m usiał n a iw n y } p o g lą d p ie rw o tn y n a b u d o w ę tk a n k o w - j

ców: niep o d zieln e oso b n ik i o k a z a ły się k o lo n iam i u s tro jó w d ro b n o w id z o w y c h — kom órek, zrz e sz o n y c h ze so b ą i w yspe- cy a liz o w a n y c h w te m u sp o łecz n ien iu r o z ­ m aicie.

Z d ru g ie j s tro n y d o k ła d n ie jsz e b a d a n ia n a d późno sto su n k o w o p rzez n a u k ę p o ­ z n a n y m św ia te m is to t b e z k rę g o w y c h , w y ­ k a z a ły , że p o m ięd zy is to ta m i te m i z n a j­

du je się w ie le ta k ic h , k tó re p o z o rn ie j

ty lk o s ta n o w ią ca ło ść je d n o o so b o w ą , a są J

w g ru n c ie rz e c z y k o lo n ią, z ło ż o n ą z A v i e - j

lu osobników , p o łą c z o n y c h ze sobą. T a k n p . ■ u s tu łb io p ła w ó w (H y d ro m ed u sae) i ru rk o p ła w ó w (S ip h o n o p h o ra) w id zim y w o b rębie je d n e g o u s tro ju o so b n ik i od- j ż y w ia ją c e , oso b n ik i c z u łk o w a te , ro z ro d - ' cze..., sp rz ę g n ię te w je d n ę , p o z o rn ie je d ­ n o litą całość.

„ P o d z ia ł is to t zw ie rz ę c y c h n a oso b n ik i t. zw . pojed y ń cze i zbiorow e, z d a w a ł się n a ra z ie b y ć bard zo ja s n y , p ro s ty i ł a tw y do p rz e p ro w a d z e n ia , zu p e łn ie t a k sam o, i j a k to p o c z ą tk o w o m iało m iejsce i z p o ­

d ziałe m is to t o rg a n ic z n y c h n a z w ie rz ę ta i ro śliny ; w m ia rę ato li, ja k się p o g łę ­ b ia ł za k res b a d a ń p o ró w n a w cz o -an a to -

| m iczn ych, o k az ało się, że za d an ie d ążące do u sk u te c z n ie n ia p o d z ia łu i do o zn a cze­

nia, k tó re is to ty zw ie rzę ce n a le ż ą do je d n e j lub d ru g ie j k a te g o ry i, b y ło nie­

ty lk o tru d n e do p rz e p ro w a d zen ia , ale n a w e t niem ożebne, zn alezio n o bow iem w ie le ta k ic h isto t, w ob ec k tó ry c h n a tu - ra liś c i zg o d z ić się n ie m o g li n a jed n o o n ic h zd an ie i g d y ci u w a ż a li d an e fo r m y za p ojed y ń cze osobniki, to in ­ n i m ien ili je osob nikam i z b io ro w e m i“.

(P ro f. B. D y b o w sk i „O osobow ości is to t o rg a n ic z n y c h “, K osm os, 1894— 1895). T ak g d y np. z z u p e łn ą ła tw o ś c ią m usim y się z g o d z ić w szy sc y n a to, że np. ru rk o p ła - w y p rz e d s ta w ia ją n ieza p rze czo n e k o lo ­ nie, to co do p o g lą d u n a znaczen ie p o ­ s z c z e g ó ln y c h od cin k ó w ta sie m c a m o g ą n a d e r sp rzeczn e p o w s ta w a ć m niem ania.

J e sz c z e b ard ziej g m a tw a się ca ła t a s p ra w a , o ile n a n ią sp o jrzy m y ze s ta ­ n o w isk a p a n u ją c e j dziś bezsp rzecznie w n a u c e o ży c iu d o k try n y p rz eró d z tw a.

W ie m y w szak, j a k b ard zo z a w iłe k o leje p rz e c h o d z iła w szereg u p rz em ian ro d o ­ w y c h o rg a n iz a c y a k ażd ej p o sta c i zw ie­

rzęcej, z a g a d n ie n ie w ięc o p o jed yńczej lu b zbiorow ej b u d o w ie d an e g o u s tro ju m u si by ć ro z s trz y g a n e z u w z g lę d n ie ­ n iem w sz y stk ic h ty c h p o w ik łań , ja k ie w b u d o w ie je g o zajść m o g ły w c ią g u ro z w o ju filo g en e ty c zn eg o .

Z a p o c z ą tk o w a n a p rzez M ilne-E dw ard- sa i L e u c k a rta , a p o p ie ra n a obecnie p rz e z E . P e r r ie r a i prof. D y b o w sk ieg o t e o ry a b u d o w y zb io ro w ej tw ierd z i, że w o g ó le w sz y stk ie o rg a n iz m y zw ierzęce są k o lo n ia m i p o łącz o n y ch ze sobą i ro z ­ m a ic ie w s k u te k te g o p o łącz en ia zm ien io ­ n y c h o sobn ików n iższeg o rzędu . N ie u w sz y stk ic h oczyw iście z w ie rz ą t t a b u ­ d o w a zb io ro w a rz u c a się w oczy odrazu:

u z n a czn e j ic h w ięk szo ści z a ta rły się b a r­

dzo śla d y d a w n y c h oso bn ik ów niższego rzęd u , ja k np. u k rę g o w có w , m ięczaków , szk a rłu p n i, w s k u te k sp ec y alizac y i, z a g i­

n ę ła w ielo o so b o w o ść p ie rw o tn a .

P o d łu g p ro f. D y b o w sk ieg o (loc. cit.

str. 400) w św iecie p o s ta c i ż y w y c h m oż-

(13)

N r 9 WSZECHŚW IAT 141 n a ro z ró ż n ia ć n a stę p u ją c e sto p n ie ro z ­

w o jo w e oso bników zbiorow ych:

1. M ikrozom y; są to n ajd ro b n iejsze c z ą stk i p ro to p laz m y żyw ej; oczyw iście p rz y ją w sz y ta k ie najm niejsze cz ąstk i oży­

w io n e m u sim y u znać kom órkę za s k u ­ p ien ie oso b n ik ó w najniższych.

2. P la s tid y —p ie rw ia stk i jed n o k o m ó r­

kow e.

3. O r g a n it y —u stro je o cechach np.

stu łb i słodkow odnej.

4. M erid y —u stro je re p re z e n to w a n e np.

przez p rz y w ry .

5. Z o id y — o rg a n iz m y o sto p n iu ro z ­ w o jo w y m np. u k w iałó w .

6. P e rso n i ty —o w y b itn ie w yrażon ej, choć w tó rn ie p o w sta łe j jednoosobow ości, j a k np. staw o n o g i, kręgow ce.

S k u p ie n ia o w ych ró żn y ch sto p n i osob­

n ik ó w tek to lo g ic zn y ch , ja k je n a z y w a prof. D y b o w sk i, d a ją nam c a ły n ie sk o ń ­ czenie ro z m a ity obraz zn an y ch dzisiaj u stro jó w ; a w szy stk ie u stro je te są w g ru n c ie rzeczy ko lo n iam i organ icz- nem i, sta n o w ią c osobniki biologiczne, w p rz e c iw sta w ie n iu do k o lo n istó w s a ­ m ych, czy li osobników tek to lo g ic zn y ch . W św ietle w ięc te o iy i b u d o w y zbioro­

w ej is to t pojed y ń czy ch n iem a w cale („ ch y b a m ikrozom y N a eg eleg o i to p rz y d zisiejszy ch naszych in stru m e n ta c h o p ty c z n y c h 11 dod aje prof. D ybow ski), a „k a żd a je d n o o so b o w a in d y w id u aln o ść w y ż sz eg o sto p n ia p o w sta ła z w ieloosobo­

w ej in d y w id u aln o ści n iższego sto p n ia"

i p rz e d s ta w ia zb io ro w ą in d y w id u aln o ść j

jed n o o so b o w ą, albow iem „pojęcia je d n o ­ osobow ości n ie m ożna u to żsam iać z p o ­ jęciem pojedyńczości". K o lo n ią będzie w ięc ciało solitera, p o w sta łe d ro g ą p ą c z ­ k o w a n ia ze scolexa—pierw szeg o członu;

zbioro w isk iem u zależn io n y ch osobników b ędzie ciało pierścienic, gd zie odcinek k a ż d y nie p rz e d sta w ia „ n a rz ą d u 1*, lecz je s t osobnikiem niższego i’zędu. Jed n e m słow em to, co zoologow ie nie g o d zą cy się n a te o ry ą b u d o w y zbiorow ej, zw o le n ­ n ic y p o g lą d u o rg a n o lo g ic zn eg o , n a z y w a ją n arząd em , sta n o w ią c y m część jed n o lite j ab o rig in e cało ści—m a b y ć ex-indyw iduum , zlanem z innem i i m niej lu b w ięcej wy- sp ecy alizo w an em . Z d an iem prof. D y ­

b o w sk ieg o p o g lą d y te k to lo g ic z n e są k o ­ niecznym w yn ik iem lo g iczn y m n au k i 0 p rz eró d z tw ie p o sta c i ży w ych. Skoro bow iem b ezk ręg o w ce niższe w y k a z u ją bardzo w y ra ź n ie b udo w ę zbiorow ą, a w ie ­ m y, że z ta k ic h p o sta c i w szy stk ie w y ż ­ sze p o w stały , to o czyw iście ow e form y w y ższe s ą ty lk o p ozo rn ie pojedyńcze, z a tra c iły bow iem d ro g ą zm ian w tó rn y c h ślad y sw ej b u d o w y zbiorow ej. P o g lą d y o rg an o lo g iczn e, są, p o d łu g prof. D., zw rotem do czasów C uvierow skich, te k - to lo g ia zaś m a w p rz y szło ści s ta ć się I p o d sta w ą b ad ań w e w szelk ich dziedzi­

n ach w ied zy b io log iczn ej.

T eo ry a b u do w y zbiorow ej d o tą d nie s ta ła się d o k try n ą p a n u ją c ą w nauce, 1 sto sun ko w o n iew ielu m ożem y n aliczy ć uczonych, p o d ziela ją cy ch p o g lą d y te k to lo ­ giczne. I n ic dziw nego: w sz a k w ta k w ie ­ lu p rz y p ad k ac h nie zn am y jeszc ze d o ­ k ład n ie w ielu w a żn y ch szczeg ó łó w w or- g a n iz a c y i d o stęp n y ch d la n as form zw ie­

rzęcych, zaró w n o u p o staci dorosły ch, ja k i u zarod kó w , ab y m ożna b y ło się za b ie rać do ro z strz y g a n ia , z ja k ic h osob­

n ik ó w te k to lo g ic z n y c h zw ie rzę d an e je s t utw o rzon e, ja k one się zm o dy fik ow ały, co w o rg a n iz a c y i je g o je s t p ierw o tn em a co w tó rn em , ja k i zach o d zi stosu nek m iędzy osobnikam i p ie rw o tn e m i i t. p.

N ie w ą tp liw ie przecież w p rz y szły ch b a ­ d an iac h b io lo g iczn y ch p o jęcia te k to lo ­ g iczne n iejed n o k ro tn ie u w zg lędn ion em i b y ć m u szą i praw d o p o d o b n ie te o ry a b u ­ dow y zb io ro w ej p rzy czy n i się do w y ja ­ śn ien ia n iejed nej ciem nej dziś k w e sty i m orfo log icznej.

P o w ta rz a m y , d o ty ch cz as te o ry a t a w ż y ­ cie nie w eszła, w szelak o m usim y j ą u w a ­ żać z a je d n ę z n ajb ard ziej szerokich i p o ­ c ią g a ją c y c h Syntez, n a ja k ie zd o b y ła się m o rfo lo g ia w czasach o statn ich .

J a n Tur.

S P IS R O Z P R A W P R O F . D Y B O W S K IE G O .

1. Commentationis de Parthenogenesi spe- cimen. Dissert. inauguralis physiologica. Be- rolini MDCCCLX.

2. Versuch einer Monographie der Cypri- noiden Livlands, nebst einer synoptischen

Cytaty

Powiązane dokumenty

b) W tych zakładach nankowych, w których zgromadzenie członków Towarzystwa wzajemnej rok szkolny zaczyna się 16. września, wyjąwszy pomocy oficjalistów prywatnych

Najuroczystsze nabożeństwo katolickie tego dnia nastąpi dopiero około godzinie 7 wieczorem w kościele G robu św., jest to uroczysta procesya do świętych miejsc,

ścian. Jeżeli przecież rząd o czemś podobuem zamyśla — nie wiele pożytku z tego spodziewać się można, włościańskie dziei bowiem, które do szkół

mu, którzy obaj, chociaż z różnych powodów zakwestjonowali potrzebę przeniesienia szkoły na kraj, bo pierwszy sądzi, że szkoła może kwitnąć dalej pod

W yrazy mówcy: że na- poznać można było co przynosi nowego, w czem stąpiło to w krajn, po którym najmniej spodziewać dotychczasowe w swoim zakresie

“ chwer findet, wenn nur des Wohl eyns unter ‘ einen Brüdern mehr wird; der jedenVerlu eigner t Ruhe und Bequemlichkeit für Gewinn rechnet, wenn nur andre ruhen _Ffonnen, wo er

TS8010:Die Folientastatur besteht aus 7 frei programmierbaren Tasten für den direk- ten Bildschirmzugriff sowie einer frei programmierbaren Taste für die Menüführung

Linia ta wszakże nie jest symetryczna zupełnie, a prawdopodobnie nie jest też pojedyńczą czyli jednobarwną, ale złożoną z kilku linij bardzo bliskich, które