• Nie Znaleziono Wyników

Opiekun Dziatwy 1928.02.16, R. 2, nr 7

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Opiekun Dziatwy 1928.02.16, R. 2, nr 7"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

OPIEKUN i DZIRTlilH

Na 7 Czwartek, dnia 16 lutego 1928 r.Rok II

Ha dzień oMia sie 6 Boskiej w Hes. n

Było to 25 marca, gdy Najśw. Panna znów się objawiła w Grocie, piękniejsza nad słońce. Bernardka padłana kolana i po

Grota Objawienia w Lourdes.

(2)

- 2 6 -

t r z y k r o ć p o n a w i a ł a p r o ś b ę : „ O P a n it r a c z p o w i e d z i e ć , k t o j e s t e ś , j a k i e T w o j e I m i ę“ N a p i e r w s z e t r z y p y t a n i a , P a n i u ś m i e c h n ę ła s i ę s ł o d k o , l e c z n i c o d p o w i e d z i a ł a , t y l k o ś w i a t ł o o t a c z a j ą c e j e j p o s ­ t a ć s t a w a ł o s i ę c o r a z j a ś n i e j s z e . Z a c z w a r t y m r a z e m r o z ł o ż y ł a s w e r ę c e , p o t e m s p u ś c i ł a k u z i e m i s w e r o z ł o ż o n e d ł o n i e , p o c z e m p o d n i o s ł a r ę c e i o c z y w n i e b o i g ł o s e m n a d w y r a z w d z i ę c z n y m w y r z e k ł a:

Jesieni Niepokalane Poczęcie...

P o r a ź o s t a t n i w i d z i a ła B e r n a r d e t k a N i e p o k a l a n ą D z i e w i c ę 1 6 l i p c a w u r o c z y s t o ś ć N a j ś w . P a n y K a r m e l it a ń s k ie j .

N i e m o g ę t u o p o w i e d z i e ć d a l s z y c h l o s ó w B e r n a d e t k i , t o t y l k o p o w i e m , ż e z o s t a ł a z a k o n n i c ą , u m a r ł a w r o z g ł o s i e ś w i ę t o ­ ś c i i K o ś c i ó ł p o l i c z y ł j ą w p o c z e t b ł o g o s ł a w i o n y c h . L o u r d e s z a ś o d o w y c h d n i z a s ł y n ę ł o c u d a m i , k t ó r e p o d z i w e m n a p e ł n i a j ą ś w i a t c a ł y . S z c z ę ś l i w y , k t o L o u r d e s o g l ą d a ł n a w ł a s n e o c z y .

«}> 4 . 4 . 4 . 4 . 4 . 4 . f 4 . 4 . 4 ^ 4 . 4 » 4 . 4 . 4 .

M o j e s t ó w k o .

K o c h a n e D z i a t k i !

K i lk a j u ż m i n ę ł o t y g o d n i o d c h w i l i k i e d y o d e z w a ł e m s i ę d o W a s — w m o j e m s ł ó w k u . N i e k t ó r e z W a s m o ż e p o w i e — ż e b y s i ę n i e o d z y w a ł — a m ó j l i ś c ik u m i e ś c i ł — t o b y ł o b y l e p s z e . T a k j e d n a k b y ć n i e m o ż e . O d c z a s u d o c z a s u i j a m u s z ę o d e ­ z w a ć s i ę d o W a s b y z w r ó c i ć W a m n a p e w n e r z e c z y u w a g ę . — N a s a m p r z ó d m u s z ę z a k o m u n i k o w a ć W a m , ż e o d p e w n e g o c z a s u o d b i e r a m c o r a z w i ę c e j l i ś c i k ó w i t o t y g o d n i o w o p r z e c i ę t n i e 7 s z t u k . I l e d n i w t y g o d n i u — t y l e l i ś c i k ó w . J e d n a k t o j e s z c z e m a ł o ! W i d z ę , ż e m a ł a d o p i e r o g a r s t k a d z i e c i c z y t a p i l n i e n a ­ s z ą g a z e t k ę o d n i c h d o w i a d u j e s i ę — ż e t a b a r d z o i m s i ę s p o ­ d o b a . C z y ż w i ę c l i c z b a k o r e s p o n d e n t ó w s i ę n i e p o w i ę k s z y ? ! ? D r u g ą s p r a w ę , k t ó r ą c h c ę d z i ś p o r u s z y ć , t o s p r a w a d a t k ó w n a „ m u r z y n k a " . N i e d a w n o r o z m a w ia ł e m z j e d n e m k s i ę d z e m m i s j o n a r z e m , o d k t ó r e g o d o w i e d z i a ł e m s i ę , ż e n a w y k u p m u r z y n ­ k a p o t r z e b a c o n a j m n i e j 3 5 z ł . I l e j e d n a k z ł o ż y ł y d o t y c h c z a s d z i e c i ! B a r d z o m a ł o . N i e c h c ę p r z e z t o p o w i e d z i e ć — t y m u ­ s i s z d a ć ! N ie — n i e m a t o t o b y ć w y m u s z o n a j a k a ś o f i a r a — m a t o b y ć d r o b n y c h o c i a ż d a t e k n a w y b a w i e n i e „ m u r z y n k a ” . D o s t a j e c i e b o w i e m o d r o d z i c ó w W a s z y c h t o 5 t o 1 0 g r . C ó ż z n i m i r o b i c i e ? K u p u j e c i e s o b i e c u k i e r k i , s ł o d k i e c i a s t e c z k o l u b c o ś i n n e g o . S m a c z n e t o — p r a w d a ? O t a k ! t r z e b a j e d n a k s o b i e u m i e ć o d m ó w i ć p r z y j e m n o ś c i i o f i a r o w a ć k i l k a g r o s z y c h o ­ c i a ż n a w y b a w ie n i e j e d n e j d u s z y c z k i z n i e w ia r y . D l a t e g o w z y ­ w a m W a s , k o c h a n e D z ia t k i — a b y ś c i e w y t r w a l e s k ł a d a ł y d a t k i n a „ m u r z y n k a " !

D o w i d z e n i a O p i e k u n .

(3)

-27-

Z cyklu „Gawędy dziadunia \

2. Ci orali, ci bronili.

Niemiec, sąsiad od zachodu, Chciał polskiego chleba, miodu Polskiej ziemi pragnął wciąż...

lVięc gna wojska w nasze strony, Trupy leżą, dom spalony, A kto żywy w łyka wiąż, Trzba bronić się ratować, Jakoż orać, dom budować, Gdy wróg spada jako grom...

Więc się dzielą już Polacy Ci do pługa, ci do pracy, Od rabusia ustrzed dom, Rzekną jedni — my orzemy...

Drudzy rzekną — my bijemy Więc Wspierajmy bracia się...

Chociaż pracy inna rola, Zgoda, równość, szczera wola,

To nie będzie nigdy żle.

Jadwiga z Łobzowa.

LIŚCIKI Wąbrzeźno, dnia 8. II. 1928 r.

K. O! Pozdrawiam kochanego 0- piekuna staropolskiem pozdrowie­

niem :

„Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus".

Poiraz pierwszy ośmielam się pisać do K. O. Chodzę do Il-giej klasy gimnazjalnej. Mam 13 lat, a wll-tym rokużycia przystąpiłem po raz pierw­

szy do Stołu Pańskiego.

Należę do ,przygotowawczego kółka Sodalicji Marjańskiej" założo­

nego przez księdza profesora Żyndę.

Czytam chętnie „Opiekuna Dziatwy4*.

Ojciec mój od 10 lat już nie żyje, zastępuje mi go moja ukochana mat­

ka, która opiekuje się mną bardzo troskliwie. Kończę mój liścik i pro­

szę K. O., o umieszczenie męgo liścika, w następnym numerze. Ży­

cząc K. O. dobrego powodzenia i błogosławieństwa Bożego pozostaje

Henryk Wojnowski.

Piękny ten liścik pocieszył mnie bardzo. Wszak pisze so uczeń II klasy gimnazjum! Liścik tsn napi­

sany jest starannie oraz zaznajamia mnie ze swą matką. Dobra to musi być matka dla Ciebie! Dobra i tro­

skliwa — jeżeli wysyła Cię do gim­

nazjum. A jak ty się jej odwdzię­

czasz? Czy uczysz się starannie?

i przechodzisz regularnie klasy? — Pilną pracą w szkole posłuszeństwem i grzecznem zachowaniem winieneś odwdzięczać się Twej matce.

Zagadek nie umieszczam w na- szem pisemku, ponieważ, jak wi­

działem w pierwszych numerach bardzo mało nadsyłało rozwiązania

— a żadne z dzieci nie prosiło o dalsze rozwiązanie zagadek.

O.

Niedźwiedź, dnia 8 lutego 1928 r.

K. O! Po raz pierwszy ośmielam się pisać do kochanego „Opiekuna44.

Ja mam lat 12-cie i chodzę do szko­

ły powszechnej w Niedźwiedziu.

Mamy w szkole nauczyciela i nau­

czycielkę, oboje są względem nas bardzo dobrzy. Proboszczem jest czcigodny proboszcz Łowicki, który nas dzieci bardzo kocha. Założył on dla nas towarzystwo „Dzieła Dzieciątka Jezus". Towarzystwo nasze przygotowuje teraz teatr p. t.

„Znaleziona" i „Św. Wincenty a Paulo" Jeżeli Opiekun nic nie ma przeciw temu to opisze, jak przedsta­

wienie to wypadnie. Na murzynka przysyłam 50 gr. W nr. 16 pisał kochany Opiekun, że przez zbiera­

nie znaczków każdy chrześcijanin może przyczynić się do szerzenia misyj. Może kochany „Opiekun" bę­

dzie taki dobry i pomoże mi znaczki te odesłać.

Kończę mój liścik nie wiedząc, czy będzie on się kochanemu Opie­

kunowi podobał.

Pozdrawiam Marja Racławska.

Za zrozumienie potrzeby składa­

nia datków na murzynka — serde­

czne dzięki. Co do wysyłania znacz-

(4)

- 28 - ków stem plow anych, to donoszę C i, że m uszą one być nieoodarte, a na­

w et n ad tarte. Jeżeli takich m asz sporo uzbieranych, nadeślij je do m nie, a ja je w yślę do Z akładu M i­

syjnego w G órnej G rupie. O opis przedstaw ienia bardzo proszę.

O piekun.

W ą b rz e ź n o , dnia 10. II. 28 r K . O d O śm ielam się i ja napisać po raz pierw szy do kochanego „O pie­

kuna*. M am lat 10 i chodzę do szko­

ły pow szechnej m ęskiej, do klasy IV a. D o pierw szej K om unji św . przyjęty byłem 29 czerw ca zeszłego ro k u, dzień ten jest najszczęśliw ­ szym dniem m ego życia. O jciec m ój abonu je „G los W ąbrzeski" już 7«dem lat i bardzo chętnie go czy­

tam y ; m nie najlepiej podoba się

„O piekun D ziatw y". O jciec m ój jest robotnikiem i pracuje w składzie żelaza już 24 lata. K ończę m ój li­

ścik i pozdraw iam kochanego O pie­

kuna* i także tych, którzy czytają zaw sze pilnie „O piekuna D ziatw y*.

T adeusz Z ieliński.

K ochany T . — ojciec tw ój pracu­

je w jednej firm ie już 24 lat. Z a rok oto będzie obchodził srebrny ju b ileu sz! — A ty czy pilnie uczysz się w szkole czy w ytrw asz na tern stanow isku, które należy do

ekkich?

Ł o p atk i-O sad a, dnia 8. II. 28 r.

K . O ! P ierw szy raz ośm ielam się pisać do k. O M am lat 13, u- częszczam do szkoły w Ł opatkach już trzeci rok. U czy nas pan nau- uczyciel S zulc,który jest bardzo do­

bry. D nia 1. V III. 26 br. przystąpi:

łam do pierw szej K om unji św . N asz zacny ksiądz proboszcz, dał kościół pięknie odm alow ać, prace te są już ukończone. S prow adził też dw ie fi­

gury. św . S tanisław a i św . T eresy.

Ja m am jeszcze trzech braci i-jedną siostrę D odatek do „G ł. W ąbrze­

skiego" „O piekun D ziatw y" czytam bardzo chętnie. P ozdraw iam k. O . i życzę m u pow odzenia w tym roku.

Z pow ażaniem H elena T om aszew ska uczenica szkoły pow szechnej.

D ziękuję Ci bardzo za tw ój m iły liścik. M acie w ięc w w aszej parafji odnow iony kościół, dw ie now e figu­

ry. Z apew nie w szystkie dziatki sp ie­

szą teraz jeszcze chętniej do kościoła, aby m odlić się tam . C zy i ty także?

_____ O . K siążk i, dnia 10. II. 1928 roku.

K . O -! D ostał się w ręce m oje

„O piekun D ziatw y", tak i jak daw niej w ydaw ała G azeta „G rudziądzka"

pt. „P rzyjaciel D ziatw y", którego ja lubiłam czytać. O śm ielam się w ięc napisać do kochanego O piekuna pierw szy liścik i to zapew nie jako pierw sza z naszej w ioski. M am już rok 14 i będę w tym roku zw olnio­

na ze szkoły. U częszczam do V oddziału szkoły pow szechnej w K siąż-

•kach ^U czy naskierow aik szkoły pan Jan G ołąb, który dla nas jest bardzo dobry. Z a staraniem naszego p.

nauczyciela odegraliśm y w niedzie­

lę, d n .8 l.pięknajasełkałT eraz dosta­

łyśm y św iad ectw a póroczne. z któ­

rego jestem zadow olona. W każdy tydzień m am y robótki ręczne, przez dw ie godziny w yszyw ać uczy nas pani nauczycielka S tanisław a S le- dziów na. W naszej szkole jest za­

łożony sklepik uczniow ski, w któ­

rym zakupujem y w szystkie przybo- ry szkolne. W w iosce jest „T ow a­

rzystw o M łodzieży,* które od czasu do czasu urządza piękne p rzed sta­

w ienia. U czy się także kapela, któ­

ra w krótkim czasie dużo się nau­

czyła, g rała ona w kościele para- fjalnym w Ł opatkach. P an nauczy ­ ciel urządził „zebranie rodzicielskie"

które się odbyw a odtąd co m iesiąc.

C hłopcy starsi uczą się popołudniu, których uczy pan nauczyciel dw a razy w tygodniu i to w e w torek i czw artek od czw artej do szóstej.

R odzice m oi jeszcze żyją, ale ojciec jest inw alidą w ojennym , chory już czw arty rok na płuca. M am jeszcze dw ie siostry i dw óch braci, starszych odem nie. R oli m am y 6 m orgów . P rzyjechaliśm y tu z M ałopolski w r.

1922. K ończę m ój liścik i pozdra­

w iam kochanego O piekuna w raz z tym i którzy czytają liściki.

Z pow ażaniem K ulasów na Jadw iga.

P iszesz Jadw igo, że otrzym ałaś św iadectw o, z którego jesteś zado­

w olona. W idzę, że zrozum iałaś, że trzeba się uczyć. N ie uczysz się bow iem dla nauczyciela, rodziców , lecz dla siebie. P ilnością tw oją cie­

szą się zapew nie także rodzice tw oi a zw łaszcza chory ojciec. O by po­

w rócił on jaknajszybciej do zdro­

w ia. O . j

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wraca z boju z Turkami Krzysztof Strzemski, lecz dworu starego już niema, niema matki ukochanej.. Nie wita go nikt z radością, nie spieszy ni-kt, by

Jakże się biały, niewinny kwiatek obawiał, żeby które z dzieci nie dostało się w ręce tych niegodziwych chwastów.. — Dziś będą chrzciny, uwijmy sobie wianki i

Gdy tylko przyszedłem do pana Płoskiego, by stosownie do jego zlecenia wybrać sobie pieska, którego obiecał tatusiowi, Norma poczęła się niepokoić i z trwogą spoglądała mi

Żołnierze założyli mu na duże palce od rąk cienkie, wżynające się w ciało nowrózki i powiesili go za nie na drzewie Ostre sznury wżynały się coraz głębiej w ciało,

— Oj siano, siano, siano, kwiecie drogi, Gdy się na ciebie kładzie Bóg ubogi, Szczęśliwa łąko! któraś temu sianu Stać się kazała na pościółkę Panu,.. — Szczęśliwa

Mistrz ceremonji był bardzo zdziwiony zachowaniem się mądrego człowieka, nie pytał jednak o nic i w milczeniu za­.. prowadził go do pałacu, gdzie wszyscy, — sam władca, jego

Gdy tak powoli posuwaliśmy się naprzód, jeden z chłopców rzekł po cichu, jakby się czegoś obawiał: „Rzeka ta nazywa się Urep i wpierw jej wcale nie było“.. —

Pracował tu dawniej gorliwy misjonarz Erdweg, lecz od czasu gdy legł na „polu chwały", — gdyż takiem jest pole misyjne, — opiekuje się tern okręgiem niezmordowany..