7 5 4 RECENZJE
z grupą przebywających na Zachodzie w latach I w ojny światowej polskich d ziała
czy socjaldem okratycznych z kręgu „rozłam owców” (Hanecki, Radek, Broński, Stein-K am ieński i inni); czy mapa stosunków m iędzy rewolucjonistam i polskim i i rosyjskim i w X X już w ieku nie została zubożona przez to, że m ówi się w książce niem al w yłącznie o stosunkach w relacji SDPRR-SDKPiL, nieco o PPS i PP S-L e- w icy no i, rzecz jasna, o ruchu m asowym , podczas gdy włączyć by tu zapewne należało także eserowców. Bądź co bądź toczyli oni również ofiarną w alkę z ca
ratem i do pewnego momentu odgrywali postępową rolę, a m ieli przecie chw ilam i dość żyw e kontakty z PPS. Całkowicie pom inięto m ilczeniem w spółpracę PPS z liberalnym „Oswobożdieniem ” i skupioną w okół niego grupą polityków. Można było oczyw iście w szystko to krytycznie ośw ietlić, ale obraz stosunków byłby n ie
w ątpliw ie pełniejszy, gdyby sprawy te nie zostały w książce pom inięte. Nie zm ienia to oczywiście zasadniczej prawdy, że stosunki SDK PiL — SDPRR stanow iły w X X wieku najistotniejszy i decydujący elem ent zorganizowanych w ięzi rew olucyjnych polsko-rosyjskich.
Budzi się też refleksja, czy nie za ubogo przedstawiono w książce w ięzi rew o
lucyjne polsko-rosyjskie w latach I w ojny św iatow ej, przed rewolucją lutow ą, na terenie sam ej Rosji, gdzie znalazły się w tedy dziesiątki tysięcy Polaków z K ongre
sówki, czasem z wyboru, a czasem z przymusu. Pośw ięcony jest im w praw dzie od
dzielny ośm iostronicowy paragraf, ale w aga zagadnienia w ym agała tu chyba pośw ię
cenia tej spraw ie w ięcej miejsca.
Zdarzają się w książce także, choć nader rzadko, nieścisłości. N ie odpowiada np. rzeczyw istości stwierdzenie, że PPS Frakcja Rew olucyjna nie uczestniczyła w Stuttgarckim K ongresie II M iędzynarodówki w 1907 r. (s. 416). W rzeczywistości partia ta była w Stuttgarcie reprezentowana przez czterech delegatów (M. Dąbro
w ski, T. Filipowicz, W. Mech i E. Lazarusówna). N iezupełnie też jest ścisłe zdanie, że Polska m iędzyw ojenna „dobrowolnie zgodziła się na sztucznie przeprowadzoną granicę z pow ersalskim i N iem cam i” (s. 575). Jesteśm y jak najdalsi od tego, by bronić zasad, na jakich oparta była polityka zagraniczna II Rzeczypospolitej, ale trudno sobie wyobrazić co w tej konkretnej spraw ie granicy polsko-niem ieckiej i w ówczesnej sytuacji Polska m ogła uczynić więcej ponad to, co uczyniła.
W spom nieliśm y o tych sprawach dyskusyjnych, ale nie one przecież decydują o obliczu recenzow anej książki. Górują w niej zdecydowanie te w alory, o których była m ow a poprzednio. N iew ątpliw ie pozostanie ta praca w ażnym etapem histo- riograficznego podsum owania tem atu tak kluczowego w X IX i X X -w iecznych d zie
jach Polski, jak w ięzi rew olucyjne m iędzy p rzedstaw icielam i lew icy i m asam i lu d owym i obojgu narodów. Znakomici znawcy przedmiotu dali nam do ręki w ar
tościow y instrum ent poznawczy, cenną książkę, która winna być jak najszybciej w przekładzie przyswojona czytelnikowi polskiemu.
F eliks Tych
Raimund E r n s t . Die N o rd w e stsla ven und das fränkische Reich.
B eobachtungen zu r G eschichte ih rer N achbarschaft und zu r Elbe als '’nordöstlicher R eichsgrenze bis in die Z eit K a rls des G rossen, Osteuro
pastudien der Hochschulen des Landes H essen, R eihe I, G iessener Abhandlungen zur Agrar- und W irtschaftsforschung des europäischen Ostens t. 74, Berlin 1976, s. 244.
Zabawną ilustracją trudności na rynku w ydaw niczym jest fakt, że omawiana praca, która powstała w w estfalskim M onasterze (na sem inarium prof. M. H e 11- m a n n a ) i poświęcona jest polityce K arolingów w stosunku do północno-zachod
nich Słow ian, znalazła się w ramach studiów, w ydaw anych przez uniw ersytety
RECENZJE
755
heskie, i to w serii, dotyczącej gospodarki i problem ów agrarnych Europy w schod
niej. Jedynym w yjaśnieniem jest tu osoba prof. Herberta L u d a t a, który łączy zainteresow ania w czesnośredniowieczną Słowiańszczyzną z udziałem w kierownictw ie Centrum do badań gospodarki i problem ów agrarnych Europy Wschodniej przy uniw ersytecie w Giessen. Jemu zawdzięcza autor um ieszczenie pracy w planach w ydaw niczych Centrum, co jest tym bardziej godne podkreślenia, że poglądy obu historyków na istotne dla om awianej książki wydarzenia historyczne znacznie się różnią — rzadka nie tylko w obecnych czasach lojalność doświadczonego badacza w obec początkującego pracownika nauki.
Lektura książki (pierwotnie pracy m agisterskiej) pozwala czytelnikowi uznać decyzję jej publikacji za słuszną. Autor nie tylko poddał drobiazgowej analizie skąpe źródła do om awianego problem u, ale zebrał ogromną literaturę, którą grun
tow nie przekopał i w ysegregow ał tak, że ze swobodą porusza się wśród poglądów nie tylko najnowszych badaczy, ale i historyków X IX wieku, którzy intensyw nie zajm owali się początkami ekspansji frankijskiej na ziem ie słow iańskie. Doskonale zna nie tylko literaturę niem iecką (historyczną i archeologiczną), ale również polską, czeską i radziecką. Znakomity w stęp historiograficzny, w ydobyw ający cechy cha
rakterystyczne poszczególnych etapów badań i nie szczędzący ostrych akcentów w o
bec nacjonalistycznych tendencji w dawnych i nowszych pracach *, stanow i rzadki przykład badawczego podejścia do tej części pracy, traktowanej zazwyczaj jako m echaniczne zestaw ienie poglądów poprzedników. Am bitnie sięgnął autor do lite ratury geograficznej, geopolitycznej i socjologicznej dla ustalenia znaczenia pojęcia granicy, w szczególności w odległych epokach; szkoda, że rozważania te nie odegrały istotnej roli w bardziej szczegółowej części książki.
Na podkreślenie zasługuje także podejście autora do historii Słow ian połab- skich jako odrębnej i sam odzielnej części historii Europy. Siadem takich w spół
czesnych badaczy, jak H. Ludat i W. H. F r i t z e , zryw a on z tendencją, traktu
jącą tę historię w yłącznie z punktu w idzenia historii Niem iec, a w łaściw ie ekspan
sji niem ieckiej; w ydobyw a tu zasługi historyków, a zwłaszcza archeologów NRD, którzy potraktow ali dzieje Słow ian jako integralną część przeszłości sw ego kraju.
W zasadniczej części pracy, om awiającej najpierw przedkarolińskie ślady sto
sunków frankijsko-słow iańskich, a następnie koncentrującej się na polityce K a
rola W ielkiego, pom ysłowość autora nie m iała w ielkiego pola do popisu: dw ieście lat badań nad om awianą problem atyką sprawiło, że w szystkie m ożliw e hipotezy zostały już wypow iedziane, a autorowi pozostał w ybór spośród istniejących oraz m ożliw ie przekonyw ające jego uzasadnienie. Za zasługę poczytać mu należy, że nie silił się, jak tylu innych badaczy, aby za wszelką cenę w ym yślić coś super- oryginalnego. Podobne w ysiłki prowadzą bowiem tylko do konieczności pow sta
w ania nowych prac, poświęconych w yłącznie krytyce tych niew czesnych pom ysłów.
Ze spraw szczegółow ych warto w ym ienić ostrożną krytyczną analizę wzm ianki
„Annales M ettenses Priores” o zatwierdzeniu Wieleckiego w ładcy D rogowita olim ab in victo prin cipe Carolo, co w brew niektórym interpretatorom niedwuznacznie odnosi się do Karola Młota. Autor słusznie wątpi, aby Drogowit, znany z kampanii 789 r., m ógł cieszyć się przez pięćdziesiąt lat niezakłóconym panowaniem , nie m ó-
1 P o r. l a p id a r n ą o c e n ę s ta n u h is to r io g ra fii n ie m ie c k ie j p o d r u g ie j w o jn ie ś w ia to w e j (s. 31): „ P o ję c ia » Z ach ó d « i » E u ro p a « s tr a c iły sz y b k o sw ó j n a tu r a ln y , n a u k o w y c h a r a k t e r — o ile k ie d y k o lw ie k go p o sia d a ły ; w c o ra z w ię k s z y m sto p n iu z w ią z a ły się z n im i je d n o z n a c z n ie p o lity c z n e k o n c e p c je , n ie p o z o s ta w ia ją c e w ą tp liw o ś c i co d o w ro g ie g o n a s ta w ie n ia w o b e c p a ń s tw le ż ą c y c h n a w s c h ó d o d Ł a b y . W te j a tm o s f e r z e w y o b ra ż e ń p o lity c z n y c h h is to r io g ra fia p o w o je n n a p o z o s ta w a ła w z n a c z n e j m ie rz e te n d e n c y jn a , a t r a d y c y j n e p r z e s ą d y z n a jd o w a ły c zęsto a k t u a l n y w y ra z w g w a łto w n y m a n ty k o m u n iz m ie , p rz e z co p o s tu lo w a n e p o je d n a n ie z e w s c h o d n im i s ą s ia d a m i b y ło r a c z e j u n ie m o ż liw ia n e , n iż u ła tw ia n e ” .
756
w iąc już o nietypow ej dla epoki długowieczności. Skłonny jest w ięc obciążyć źródło zarzutem tendencyjności. Roczniki z Metzu, jak skądinąd wiadom o, dążyły do uświetnienia tradycji karolińskiej i dlatego przesuwały w dalszą przeszłość po
czątki późniejszych chyba w pływ ów frankijskich wśród Słow ian północno-zachod
nich (s. 95 nn.).
Autor rozpatruje stosunek św. Bonifacego i jego ucznia Sturm iego do Słowian, starając się — w brew tradycyjnej opinii o ich wrogości, a co najm niej niechęci do Słow ian — odnaleźć elem enty planów chrystianizacyjnych m isjonarzy anglosaskich w stosunku do nich, m.in. także w korespondencji Alkuina. Mimo istnienia takich projektów, do szerszej akcji nie doszło ze w zględów politycznych: przed um ocnie
niem chrześcijaństwa w Saksonii w szelkie próby m isji za Łabą byłyby skazane na niepowodzenie (s. 107 nn.).
Żywe em ocje wśród historyków budzi do dziś spór o obiekt w ielkiej w ypraw y Karola W ielkiego na W ieletów z 789 r. zagadkową civita s D ragoviti. Autor (zgodnie z W. H. Fritzem) opowiada się za starszym poglądem, szukającym owego ośrodka daleko nad Pianą, na ziemiach późniejszego Związku Lucickiego, w m yśl notatki rocznikarskiej, określającej Pianę jako kres m arszu arm ii frankijskiej. Jednak w y sunięty przez H. Ludata pomysł utożsam ienia c ivita s D ragoviti z Brenną-Branden- burgiem (w P olsce poparty przez J. N a l e p ę ) pozostaje nadal aktualną m ożli
wością i krytyka E r n s t a nie jest w stanie jej w yłączyć (s. 144 n.).
Rozważając stosunki frankijsko-obodrzyckie na tle w ew nętrznych procesów u słow iańskich sprzym ierzeńców Karola W ielkiego, Ernst przetrzega przed przece
nianiem roli interw encji frankijskich w form owaniu się w ładzy książęcej u Obod- rzyców (s. 170). Karol popierał te siły społeczne, które były wystarczająco mocne, aby zagw arantow ać Frankom pomoc przeciw Sasom, W ieletom, ew entualnie D u ń czykom, ale siła książąt obodrzyckich w ynikała z ich pozycji w ew nętrznej.
Bardzo istotna sprawa Słowian, zajm ujących tereny na zachód od Łaby (Drze- w ianie i m ieszkańcy późniejszej Starej Marchii) znalazła się niesłusznie na m argi
nesie pracy. Autor sądzi, że ziem ie tych Słow ian, którzy tworzyli drobne organizmy plem ienne, nie w chodzące w skład związku W ieletów lub Obodrzyców, znalazły się w granicach państwa frankijskiego dopiero po 805 r., kiedy Karol W ielki posta
now ił oprzeć sw e granice o Łabę. Po zbudowaniu grodów jako punktów oparcia dla w ładzy frankijskiej doszło około 810—812 do stworzenia w arunków stałego pod
porządkowania tych ziem. Rozważania na ten tem at zyskałyby, gdyby zostały w y odrębnione w osobny podrozdział; w książce są rozproszone (s. 163 nn., 177 nn.) przez co niektóre aspekty polityczne bytu tych Słow ian uszły uwadze autora: np.
należałoby rozważyć ich stosunek do Sasów, kw estię ich chrystianizacji w ramach biskupstw saskich itp.; można też się zastanawiać, czy niektóre wzm ianki o S łow ia
nach bez bliższego określenia nie odnoszą się w łaśn ie do tej grupy.
Pow yższe przykłady nie wyczerpują problem atyki pracy, która poddaje szcze
gółowem u rozbiorowi w szystkie aspekty polityki frankijskiej wobec Słow ian pół
nocno-zachodnich, cały czas zresztą słusznie przedstaw iając ją na tle toczącej się rozprawy z Sasami. A nalizując graniczną rolę Łaby, autor nie przecenia jej znaczenia strategicznego, uznaje ją jednak za zaplanowaną przez Karola granicę państwa.
U zupełnieniem jej było w ciągnięcie Słowian, w szczególności Obodrzyców, w system nierównych przym ierzy, zabezpieczających spokój ziem pogranicznych.
Książka stanow i cenny przyczynek do badań nad najdawniejszą historią p oli
tyczną Słow ian północno-zachodnich, jak również nad określonym kierunkiem po
lityk i Karolingów. Uzupełnia ją dobry zestaw bibliograficzny i streszczenie an
gielskie. Wydana została system em „małej poligrafii”.
B en ed yk t Z ientara