• Nie Znaleziono Wyników

Wiec w październiku 1956 roku w Lublinie - Alojzy Leszek Gzella - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wiec w październiku 1956 roku w Lublinie - Alojzy Leszek Gzella - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
3
0
0

Pełen tekst

(1)

ALOJZY LESZEK GZELLA

ur. 1932; Pelplin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, wiec na Miasteczku Akademickim, odwilż październikowa, październik 1956, poznański czerwiec, lubelski październik, "Pod Wiatr", "Po prostu"

Wiec w październiku 1956 roku w Lublinie

Powiedziałbym, że należałem do grupy obserwatorów i jakoś biernie mogłem się ustosunkowywać do tych wydarzeń, które miały miejsce. Przede wszystkim zostało we mnie to wielkie niedowierzanie i taki sceptycyzm wobec tego wszystkiego, co się wydarzyło, już od chwili śmierci Stalina, później śmierci Bieruta. To cały czas dla mnie był pewnego rodzaju teatr, a nie takie spontaniczne wydarzenia, które miały miejsce wtedy. Na pewno one były spontaniczne, ale w pewnym sensie to był teatr polityczny [także]. Nie miałem w sobie przekonania, że coś może zmienić się w tym systemie. W [19]56 roku wiadomości z tego czerwca poznańskiego, które dochodziły do Lublina były takim intelektualnym wstrząsem. W samym Lublinie to [było] takie burzliwe nastawienie do tej rzeczywistości, przekonanie, że trzeba coś zrobić, żeby zmienić chyba pojawiło się we wrześniu i na przełomie października. W tym klubie związkowym na Krakowskim Przedmieściu, ale również na uniwersytecie, zwłaszcza na UMCS-ie. Tam, jak gdyby ta młodzież bardzo ożywiła się, poczuła jak gdyby możliwość nawiązania kontaktu z miastem. [Ponieważ] ten UMCS był taki troszeczkę poza miastem. Dopiero powstawało tam wszystko przy ulicy Sowińskiego i tam, gdzie jest obecnie Chatka Żaka. To wszystko były tereny puste, ten pierwszy blok tylko funkcjonował, już był wybudowany. Na tle tego bloku właśnie została ustawiona taka mównica, kiedy był ten wielki wiec lubelski, gdzie występowała młodzież, gdzie mówiono o tych wszystkich wydarzeniach i wypaczeniach komunizmu. Ten wiec ujawnił jak gdyby możliwość stworzenia grupy liderskiej wśród tak zwanej młodej inteligencji lubelskiej. Ci, co występowali, co którzy zabierali tam głos, stawali się jednocześnie tymi przywódcami i później w życiu intelektualnym miasta – też odgrywali taką przywódczą rolę. Leszek Siemion, to był dziennikarz, w „Sztandarze Ludu” wtedy pracujący, który w tym październiku jak gdyby wytrzeźwiał z tego otumanienia komunistycznego i zaczął dostrzegać pewne wartości w ruchu partyzanckim. Jego działania zmierzające do udokumentowania działań – zwłaszcza

(2)

Batalionów Chłopskich, Armii Krajowej czy Armii Ludowej – zaczęły się jak gdyby od tego października, ale to jak gdyby trochę dalszy był okres. Najpierw był październik lubelski [w którym] zupełnie młodzi, nowi ludzie, którzy przeżywali okres okupacji jako dzieci, teraz wychodzili z pewnymi już postulatami, centralnie wyrażonymi poprzez całą grupę redakcji „Po Prostu”. To był jak gdyby taki czynnik mobilizujący, to „Po Prostu”, które było przecież pismem młodzieży socjalistycznej. Zaczęto jak gdyby patrzeć na rzeczywistość krytycznym okiem. Później spacyfikowanie pismo, dziennikarze stracili swoje miejsca pracy i mieli trudności ze znalezieniem jakiegokolwiek zatrudnienia w mediach. Myślę, że ten 1956 rok był jak gdyby takim otwarciem oczu na rzeczywistość. Wydano pismo „Pod Wiatr”, znamienne, które właściwie nie było akceptowane przez władzę od początku. To tylko nacisk chwili, presja tej wiecowej atmosfery spowodowała, że wydano zezwolenie na jego wychodzenie. W pierwszym numerze ukazał się artykuł Zbigniewa Jakubika, dziennikarza współpracującego wtedy chyba ze „Sztandarem Ludu”, w którym upomniał się o honor dla żołnierzy Armii Krajowej. Taki akcent właśnie wstecz niejako, próba nawiązania do tej przeszłości bohaterskiej. Nie tej przeszłości pokazywanej i okłamywanej przez oficjalne źródła historyczne, gdzie cały czas przejmowano akcje partyzanckie AK i opisywano, że to Armia Ludowa lub Bataliony Chłopskie. Ja wtedy jako dziennikarz „Słowa Powszechnego”, miałem tę świadomość, że dziennikarz nie powinien się zbyt angażować, żeby nie utracić swojej obiektywności. To może teraz tak też oceniam, ale nigdy nie miałem chyba też w sobie takiej bojowości, przebojowości ideowej. Ciągle uważałem, że to wszystko jest tylko półprawda, że to wszystko jest przecież – może nie sterowane – ale pod silną kontrolą. Obserwowałem ten wiec, który tutaj miał miejsce, na tym wiecu padły słowa o powrocie ziem wschodnich, o Lwowie i Wilnie do Polski. To dla nas był szok, bo nam się wydawało - dla nas słuchaczy - nam się wydawało, że to jest jeden krok do aresztowania tych osobników. Nikt nie miał wątpliwości, że cały ten wiec jest nie tylko obstawiony przez cywilnych urzędników, agentów Urzędu Bezpieczeństwa, ale również jak gdyby pilnowany przez te władze partyjne, którym przecież wszystkie akty opozycji mogły wydawać się niebezpieczne i w każdej chwili mogli zlikwidować je, zatrzymać. Mieliśmy też taki przypadek, że pojawił się redaktor Sekuła, który był na Węgrzech, zrelacjonował co się tam dzieje. To było bardzo bulwersujące, a jednocześnie podjęto jak gdyby przez wszystkich słuchaczy jakąś chęć pomocy, dość intensywnie Lublin włączył się w ten nurt pomocy dla braci Węgrów. Przemawiali [jeszcze] Siemion, Stepek i Jakubik. Później mi mówiono, że Zdzisław Czarnecki z UMCS-u występował na tym wiecu. Występował też Zygmunt Łupina, tak samo adwokat Stefan Wolski. Studenci wnosili taką euforię – to byli ludzie młodzi, oklaskiwano głos, który domagał się powrotu Lwowa i Wilna. Nie był to taki głos kompletnie nierozsądny, bo parę lat później w Lublinie przygotowywano ekipę kierownictwa Wydziału Kultury i Oświaty, która miała wyjechać do Lwowa, w momencie kiedy ten Lwów odzyskamy. To było dosyć oficjalnie, akurat parę lat

(3)

później moja żona pracowała w Wydziale Kultury jako wizytator szkół artystycznych i tam o tym mówiono. To w tej chwili brzmi niesamowicie i niewiarygodnie, ale mówiło się, że Lublin najbliżej Lwowa, [dlatego] będzie obsadzał tam między innymi Wydział Oświaty. Obawialiśmy i myślę, że jako dziennikarze mieliśmy świadomość większą tego zagrożenia, jakie może przynieść takie zachowanie bardzo manifestacyjne.

Zwłaszcza, że ten czerwiec poznański nie był tak odległy od września, października 1956 roku, to tylko okres wakacji dzielił wydarzenia poznańskie od tego wszystkiego, co się zaczęło tutaj tworzyć i dziać.

Data i miejsce nagrania 2006-03-07, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Redakcja Weronika Prokopczuk

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

[W przypadku AK] to się otworzyło w 1956 roku – Mańkowski, Caban, Naumik wydali monografie o Armii Krajowej i tam nie wszystko było, ale było i Armia Krajowa istniała.. I

Kiedy związałem się już trochę ze środowiskiem lubelskim, dziennikarskim, kiedy poznałem trochę osób tutaj, kiedy zobaczyłem, że jest środowisko dziennikarskie, nie gazety

Natomiast wystawy były organizowane w ten sposób, że z parteru, tego lewego sali klubowej szło się na piętro i ta sala na piętrze też była wykorzystywana do prezentacji

Z niektórymi osobami się spotykałem, Wajsbrot był taki, który był jakimś kierownikiem w magistracie.W RSW „Prasie” kierownikiem [jakiegoś działu] była taki

Nagle dowiadujemy się, że Lublin też, że studenci domagają się przywrócenia relegowanych studentów.. Pamiętam, że pod redakcję przyszło bardzo

Od 1 lipca podjąłem się prowadzić to pismo, ale już nie miałem żadnego kontaktu jako naczelny z cenzurą, już była całkowita jak gdyby dowolność i żadnych dyrektyw

Mnie się wydaje, że ta niezależność odnosi się do tego czy człowiek czuje się niezależny.. Nawet jeżeli jest uzależniony od kogoś, to na takiej zasadzie

Te dyskusje w tym klubie dyskusyjnym przenosiły się z sali kinowej później do takiego mniejszego jak gdyby, kameralnego bardziej środowiska jakim był ten klub „Nora” na