• Nie Znaleziono Wyników

Świat i życie. Ilustrowany dodatek tygodniowy Dziennika Zachodniego, 1947.05.04 nr 17

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Świat i życie. Ilustrowany dodatek tygodniowy Dziennika Zachodniego, 1947.05.04 nr 17"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

ŚWIAT l ŻYCIE

ilustrow any dodatek tygodniowy

»DZIENNIKA ZACHODNIEGO« N r 1 7

támtmwicm* & « m o r# « * » 4 5 ? rm kirnt * Hmk 2

Stanisław Staszyc.

„ P R Z E S T R O G I

D L A P O L S K I “

„Nikt nie rodzi się ze zna­

mieniem poddaństwa, nie- j j

poczciwości, wzgardy i j

| wstydu odebranego życia. !

| Jako nikt nie rodzi się z j » przywilejem szlachetności, j

| panowania, szacunku i ho- j >

noru.

NMStttHMH

f i o íe s#« **' L i m a n o w s k i Z „HISTORII DEMOKRACJI POLSKIEJ“ *)

F undamenty Konstytucji 3 M a ja

W m ia rę podnoszenia się ośw ia - po tę żn ia ł w p ły w prze kon ań owoczesno - de m okra tyczn ych, Z*°re P rz y p ły w a ły z ■ Zachodu, a właszcza z F ra n c ji. S zkoły p ija r - . v!e-. k tó re z a s tą p iły daw niejsze jezuickie, m im o w o ln ie p rz y c z y -

się do szerzenia tego w p ły - fr a L ,,d f i ąc przew agę ję z y k o w i }atWi Sk!emu nat* ła c iń s k im i u - o t ' !C w *en sP °s° b znajom ość ! eask ^ t y c z n e j lite r a tu r y f r a n - I skiu„e^ D zie ła w reszcie M o n te - j

^ y n a f ’ Rousseau, M a b ly ’ego,

&ojaJh ■ d ’A rge nso na i in n y c h , skiłt lVlaty się w tłu m a c z e n iu p o i­

ły n _e

Prąd “ SZe.l lite ra tu rz e p o lity c z n e j c° r az de.m ° k ra ty c z n y s ta w a ł się M }y w id o czn ie jszy, aż się poja- CZettia a ^z’e*a epokowego zna-

°fi których można dato- heg0 »as początek uświadomio- ho\vQ fn chu demokratycznego w fiyły 2s.snym jego pojmowaniu.

’¡oni: „Uwagi nad życiem hczin-, Zamoyskiego“, ogłoszone óista^ wnie w n.85 r„ i „Do Sta- a,Małachowskiego, referen- Sei*>de kor°hnego, o przyszłym któj-e ' anonyma listów kilka“, 'aczęły się pojawiać w 1788 Stanisjaem Pierwszego dzieła b y ł ntiastg p . Staszic, syn b u rm is trz a CL pi, iły . Z w ie d z iw s z y N ie m - ksżtaj c ancję. W łoch y, nie ty lk o CZa® no* on w n °w ej. p o d ó w -

®?bi6 ®Uce ge ologii, k tó r ą o b ra ł SK ,sPecjalność, ale p rz e ją ł n" lUclz k im i i d e m o k ra ty c z ­ n y ." S iu d a m i, k tó re w y w a l-

■—— " ble podówczas uzn an ie w ' i f i / 7 r

? 0kracy man°wski: „Historia De-

™y<Jawn- Polskiej", Spółdzielnia 194g >cza „Wiedza“, Warszawa

IV y ^ „ ( ,

^idan-6 pierwsze Zurych 1901.

%<] " ie drugie Kraków 1922.

!e trzecie Warszawa 1946.

ś w ia tły m e u ro p e js k im społeczeń­

stw ie. Zwłaszcza Rousseau w y ­ warł w ie lk i w p ły w na niego. W ró ­ ciwszy do k r a ju , chciał się po­

święcić służbie publicznej, ale przesądy panujące zamykały mu pole działania.

„Wszędy — p o w ia d a on sam w s w o je j a u to b io g ra fii — w każ . dym stanie widziałem przed i sobą jiieprzelamane zapory, wszędzie wstydzić się musiałem urodzenia mego. Syn rodziców znanych z cnoty i uczciwości, 7, ojca, dziada, w ciężkich o j­

czyzny razach poświęcających się za nią, odepchnięty byłem od urzędu, od ziemi, od wszel­

kiej sposobności służenia k ra­

jowi memu. Niesprawiedliwość ta boleśnie serce moje zraziła.

Szukałem źródła tego pokrzyw­

dzenia, tego zboczenia towa­

rzystw ludzkich z drogi ogólne­

go ich szczęścia. Zasępiły bar­

dziej te myśli zadane wówczas ojczyźnie mojej nielitościwe ciosy, ojczyźnie, która acz dla urodzenia mego niewdzięczna, przecież droższą mi była nad wszystko, co była rodzinną zie­

mią moją, bo była nieszczęśliwą, bo miłość ku niej i tkliw e na i krzywdy je j uczucia wyssałem

j

z piersi rodziców.“ 36

D ostaw szy się na na uczyciela ! synó w b yłeg o k an cle rza, J ę d rz e ja | Z am oyskiego, w id z ia ł w n im w z ó r zacnego o b yw a te la, k tó r y c h c ia ł ra to w a ć up adającą Rzeczpospo­

lit ą przez w p ro w a d z e n ie stosun­

k ó w w ię c e j s p ra w ie d liw y c h do u -

30 Ustęp ten, podany przez k tó re ­ goś z naszych histo ryków , brzm i nieco odm ienftiej od podanego przez Kraushara, a spisanego przezeń z rękopisu. Treść wszakże ta sama.

Ustęp w brzm ieniu, podanym przez K., przytoczyłem w pracy „S ta n i­

sław Staszic" ^Warszawa, 1920).

s tro ju społecznego. I k ie d y na sejm ie 1780 r. z ob urze nie m od­

rz u c iła szlachta u ło ż o n y przezeń kodeks c y w iln y , Staszic m ocno b o la ł n a d ty m . Pisząc wówczas

„Uwagi nad życiem .Tana Zamoy­

skiego“, w c ią ż o ty m m y ś la ł, i te m y ś li sw oje w p la ta ł do pisan ia dzieła. O d w o ły w a ł się do n a jc z u l­

szych s tru n narodu.

„Lud, który przy obronie swojej ziemi ginie — p o w ia d a ł on — w potomności litość bu­

dzi, a w najdłuższe czasy będzie wielbiony: lud zaś, który prze­

mocą wydziercy swojej wolno­

ści i swego kawałka ziemi ulę- kniony, bez bronienia się po d­

pisze własną niewolę i grabież, z natrząsaniem wspominany będzie i wszystkich wieków po­

śmiewiskiem zostanie.“

D zieło to jego s p ra w iło o lb rz y ­ m ie w ra żen ie. Tchnące s iln y m u - czuciem m iło ś c i ojczyzny, w s k a ­ z y w a ło ono, że je d n y m ra tu n k ie m d la n a ro d u b y ło przeobrażenie się społeczne, zgodne z zasadam i s p ra w ie d liw o ś c i. B y ł to w y k ła d nowoczesnych zasad d e m o k ra ­ tycz n y c h , z okazaniem ich k o ­ nieczności d la P olski.

D ru g ie dzieło bardzo ważne Staszica w yszło w ‘1790 roku pt.

„Przestrogi dla Polski“. D o pom i­

n a ł się on praw o b y w a te ls k ic h dla mieszczaństwa i polepszenia losu dla włościan. Zwłaszcza ośta- tn ie u w a ż a ł za rzecz g w a łto w n ą O d m a lo w a ł on w n a d e r czarnych k o lo ra c h stan w ło ś c ia n in a p o l­

skiego.

„Pięć części narodu p o ls k ie ­ go — po w ia d a — stoi mnie przed oczyma. Widzę miliony stworzeń, z których jedne wpół nago chodzą, drugie skórą albo ostrą siermięgą okryte, wszyst­

kie wyschłe, znędznidłe, obrosłe, zakopciałe, oczy głęboko w gło­

wie zapadłe, dycha wicznymi piersiami ustawicznie robią. Po­

sępne, zadurzałe i głupie, mało czują i mało myślą, to ich naj­

większą szczęśliwością. Ledwie w nich dostrzec można duszę rozumną. Ich zwierzchnia po­

stać z pierwszego wejrzenia wię cej podobieństwa okazuje do

'.wierzą, niżeli do człowieka.

Chłop — ostatniej wzgardy nazwisko. Tych żywnością., jest chleb z śrutu, a przez ćwierć roku samo zielsko: napojem woda i paląca wnętrzności wód­

ka. Tych pomieszkaniem są lo­

chy, czyli trochę nad ziemią wzniesione szałase. Słońce tam nie ma przystępu: są tylko za­

pchane smrodem i tym dobrot­

liwym dymem, który, aby po­

dobno mniej na swoją nędzę patrzali, zbawia ich światła, aby mniej cierpieli, i w dzień i w nocy dusząc, ukraca ich życie mizerne, a najwięcej w niemo­

wlęcym wieku zabija.

W tej smrodu i dymu ciem­

nicy dzienną pracą strudzony gospodarz ną zgniłym spoczywa barłogu: obok niego śpi mała a naga dziatwa na tym samym legowisku, na którym krowa z cielętami stoi i Świnia z pro­

siętami leży.

Dobrzy Polacy! Oto rozkosz tej części ludzi, od których los waszej Rzeczpospolitej zawisł.

—. Oto Człowiek, który ivas żywi! Oto stan rolnika w Pol­

sce! 37

L is ty do S tan isła w a M a ła c h o w ­ skiego w y s z ły spod p ió ra ks. H u ­ gona Kołłątaja. C zło w ie k ten ge­

n ia ln y oka zał w ży c iu s w o im w ie lo stro n n o ść: b y ł n ie p o s p o lity m pisarzem , g łę b o k im m y ś lic ie le m , w ie lk im mężem stanu, ś w ie tn y m o rg a n iz a to re m i z n a k o m ity m ag i-

I 8T Przestrogi, str. 21%

z c zołow ych tw ó rc ó w K o n s ty tu c ji 3 M a ja .

i S ta n is ła w Stasżyc, z n a k o m ity p i- j sdrz p o lity c z n y , k tó re g o \ dzieła

| d a ły początek ru c h u d e m o k rą -

\ tycznego w je go now oczesnym odjęciu.

ta torem . P ochodził on zę śred nio­

zam ożnej Szlachty w S an do m ier- : sfcienj. Erzejąyyszy się. zasadam i fiz io k ra tó w , a-zw łaszcza T u rg o ta . w id z ia ł g w a łto w n ą potrzebę od­

m ia n w7 R zeczypospolitej. Z ra -

! m ie n ia K o m is ji E d u k a c y jn e j' w y ~ [ s tą p ił on w K ra k p w ie .jako rą d y -

\ kalny reformator wychowania publicznego i ja k o z n a k o m ity o r­

ganizator. M ia no w an y, re fe re n d a ­ rzem lite w s k im ,. w id z ia ł w całej p e łn i niesprawiedliwość,- jaka się działa mieszczanom i włościanom i stał się ich gorliwym obrońcą i rzecznikiem należnych im praw.

W lis ta c h do M ałach ow skiego w s k a z y w a ł n a jw a ż n ie js z e ' fo rm y , k tó re należało się p rze pro w ad zić, ażeby R zeczpospolita n ie b y ła k ra je m n ie w o ln ik ó w i m og ła sku­

teczn ie się b ro n ić p rz e c iw k o o b ­ c y m zaborcom .

P óźniejsza re w o lu c ja francuska, s p ro w a d z iła w a żną od m ia nę, w m yśla ch K o łłą ta ja , ale jeszcze w 1788 r. b y ł on tego prze kon ania, że szlachta sama w in te re sie w ła ­ snego swego sta n u p o w in n a ze­

spo lić się ze stanem m ie js k im i uznać w o lność osoby i rą k , c z y li p ra c y w ło ś c ia n in a , ażeby nie m ieć w n im uta jon eg o w ro g a .39

W czasie se jm u czteroletniego czynność a g ita to rs k a K o łłą ta ja b y ła ogrom na. Z grom a dziw szy k o ło siebie łu d z i m ło d y c h i z d o l­

nych , pom ię dzy k tó r y m i zwłaszcza się odznaczali ś m ia ły i d o w c ip n y ks. Franciszek Jezierski, uczony ekonomista Ossowski i zręczny w polemice ks. dr Dmochowski,

39 K raszewski w dziele . swoim:

„P olska w czasie trzech rozbiorów (1772—1799)“ — Poznań, — p rzyta ­ cza (T. I I. str. 854) charakterystycz­

ny w ty m względzie, ustęp z n ie - wydanego lis tu K o łłą ta ja do jedne­

go z zachowawców szlacheckich, M. Zaleskiego, w . sejm ie czterolet­

nim , pisanego 6 września 1790 r.

„K to . jest w Polsce, żeby nie zadrżał nad niebezpieczeństwem wolności szlacheckiej, gdy sobie porówna liczbę szlachty do reszty innych lu ­ dzi? M nie się zdaje, że w ty m poło­

żeniu interesów naszych, należy ja k n a jż y w ie j obstać, ażeby w y ­ obrażenie stanów było przywiązane do własności, ażeby stan szlachecki ja k na jsiln ie jszy zaw arł alians ze stanem m iejskim , ażeby te dwa stany nie r ó ż n iły . się między sobą, ty lk o własnością, inaczej — prawa nasze będą daremne, los nasz, będzie niepewny, .siła nasza będzie słaba, będziemy m ie li niep rzyjaciół w e ­ w nątrz, gdy ich mamy aż nadto ze w n ątrz,“

oddziaływał on nieustannie na opinię. W alczono p rz e k o n y w a n ie m lo g iczn ym , o d w o ły w a n ie m się do uczucia, w reszcie do w cip em i szy­

derstwem. Ks. Jezierskiego n a zy­

w ano w u lk a n e m g ro m ó w k u ź n ic y k o łłą ta jo w s k ie j, poniew aż n ie ­ m iło s ie rn ą a z ja d liw ą s a ty rą c h ło ­ s ta ł, on g łu p o tę .i przesądy szla­

checkie. Jego „Katechizm o ta­

jemnicach rządu polskiego“ je st z n a k o m itą satyrą. Jego p a m fle ty , ja k „Goworek“, „Rzepicha“, p rz y ­ c z y n iły się n ie m a ło do rozszerze­

n ia p rze kon ań de m o k ra ty c z n y c h pom ię dzy d ro b n ą szlachtą i służbą dw o rską .38 W a g ita c ji mieszczan w ko ń cu 1789 r. w id o m ą głow ą b y ł Jan Dekiert, p re z y d e n t m ia sta

■: W arszaw y, ale najważniejsza., chociaż u ta jo n ą sprężyną K o łłą ta j.

R o z w in ą ł on także ogrom ną a g i­

ta c ję w s p ra w ie k o n s ty tu c ji 3 m a ja 1791 r.

Podczas o d b y w a ją c y c h się ob­

r a d sejm u k on fede racyjn eg p, zgro mądzonego w 1788 r., rozpoczęła się W ie lk a R e w olucja, k tó ra z n i­

w e czyła w e "F ra n c ji daw ne prze­

d z ia ły stanowe, og ło siła rów ność o b y w a te ls k ą i u zn ała is tn ie n ie t y lk o jednego n a ro d u c z y li raczej , jedność narodow ą. Rewolucja ta Wstrząsnęła całą Europą i na Polskę również oddziałała potęż­

n ie/W p ływ je j i w samym sejmie się przejawiał.

N asi d e m o k ra c i w o ju ją c y , ja k H e ltrh a n i Jan o w s k i, p o ró w n y w u - ją c dzieło dokonane przez Z g ro ­ m adzenie N a rodow e w e F ra n c ji z ty m , co zrobiono na sejm ie czte­

ro le tn im , p o tę p ili zaró w n o sejm ja k i jego dzieło. W e F r a n c ji je d ­ n a k b y ł po tężny stan trzeci, b y ły m ia s ta w ie lk ie , k tó re n a d a ły r u ­ c h o w i re w o lu c y jn e m u c h a ra k te r de m okra tyczn y. Rzeczpospolita

N a ro d o w y m p rz e d s ta w ic ie le stanu trzeciego, w y b r a n i — ja k się w y ­ r a z ił Sieyes — przez 26 m ilio n ó w lu d u , b y li w o g ro m n e j w iększości (688) w obec p rz e d s ta w ic ie li szla­

c h ty (270): re p re z e n ta n c i d u c h o ­ w ie ń s tw a (290), zaś w sw e j w ię k ­ szości s p rz y ja li w ię c e j s tan ow i trzeciem u, a n iż e li szlachcie. S ejm c z te ro le tn i zaś b y ł zło żon y w y ­ łą cznie z sam ej szlachty. Z g ro m a ­ dzenie N a rod ow e m ia ło ju ż po­

chodzenie re w o lu c y jn e , b y ło w y ­ n ik ie m w a łk i p rz e d s ta w ic ie li ■sta­

n u trzeciego p rz e c iw k o szlachcie.

I p o m im o ty c h ró ż n ic ogrom nych, z w y c ię s tw o d e m o k ra c ji b y ło ty lk o połow iczne. S łusznie ju ż w ów czas z a p y ty w a ł L o u s ta lo t, czy a ry s to ­ k ra c ję s zla ch ty na to obalono, aby je j m ie jsce za ję ła a ry s to k ra c ja bogactw a, a ry s to k ra c ja pieniężna?

Szlachta fo lw a rc z n a , po w ię k ­ szej części średnio-zam ożna, w y ­ w ra c a ją c w R zeczypospolitej p a ­ no w a n ie m ożn ow ład ztw a, speł­

n iła podobną re w o lu c y jn ą czyn­

ność, ja k b u rż u a z ja fra n c u s k a w zględem s w o je j noblesy, z w ła ­ szcza b io rą c pod uw agę stosun­

k o w o m a łą liczbę, te j o s ta tn ie j i w y o d rę b n io n e je j s tan ow isko spo­

łeczne.

Stan trzeci we F ra n c ji, c z y li w ła ś c iw ie bu rżua zja, w w a lc e sw ej z szlachtą, z je d n y w a ła sobie ja k o sprzym ierzeńca lu d p ra c u ­ ją c y , i szlachta fo lw a rc z n a po lska i lite w s k a z a w ie ra ła p rz y m ie rz e z m ieszczanam i i o k a z y w a ła na w e t gotowość do pe w n ych ustępstw w łościanom .

K ie d y w k w ie tn iu 1791 r. nchw a ło no w sejm ie p ra w o d la m ia st, Essen, re z y d e n t saski, do no sił swem u rz ą d o w i, że „uchwała ta, której się nikt nie spodziewał, wnosząc z ducha, ożywiającego

Ks. Hugo K o łłą ta j, w y b itn y m ąż stanu, p isa rz p o lity c z n y , czło ne k K o m is ji K o e d u k a c y jn e j, g o r liw y obrońca m ieszczaństw a

i w łościa ństw a .

zaś b y ła k ra je m szla che cko-chłop skim , je j s iła cała b y ła na w s i, a nie w m iastach. W Z g ro m a d ze n iu

38 K raszewski powiada: „S potkał je każdy z nas w młodości wyczy­

tane po p t r 7 "' kejach, a starannie zachowane w bibliotekach." L. c.

Str. 284.

szlachtę w Polsce od wieków, wnosząc ze wzgardy i nienawiści przeciwko wszystkiemu, co nie było szlachtą — wielce zaniepo­

koiła pp. de Goltz i de Cache,50 (Cąig dalszy na str. 4-tejł Pełnom ocnik p ru ski i poseł su-

(2)

u DODATEK TYGODNIOW Y „D Z IE N N IK A ZACHODNIEGO“ N r 17 (ŚW IAT I ZYCIE)

Stulecie urodzin ekonomicznego rewolucjonisty

W dniu 2 maja odbędą się we Francji uroczystości, związane z setną rocznicą urodzin Karola Gida1«. Obok specjalnych obcho­

dów I akademii w uniwersytetach francuskich, obok wykładów i od­

czytów w stowarzyszeniach ekono­

mistów i prawników, jubileusz ob­

chodzi uroczyście francuski świat spółdzielczy, który wielkiego ekono­

mistę uważa za swego największego teoretyka.

Gide bowiem zajmuje w 3kali światowej tę samą pozycję, jaką w skali polskiej posiada Abramcw- ski. Zasługą jego jest jasne sfor­

mułowanie cech i tendencji ruchu spółdzielczego, który w formie no-

woczesnej p o ja w ił się w pierwszej połowie ubiegłego w ieku w Hoch- dale i w szybkim tempie rozw inął się w W ie lk ie j B ry ta n ii praktycznie, nie troszcząc się o uzasadnienie naukowe.

Punktem ku lm in a cyjn ym obcho­

dów jest zebranie organów M iędzy­

narodowego Zw iązku Spółdzielczego w mieście A vignon obok miejsco­

wości Uses, gdzie się w ie lk i uczo­

ny urodził.

Działalność naukowa Gide’a w ią ­ że się najściślej z teorią spółdziel­

czości, podniesionej przez niego do w artości do k try n y społecznej. Z za­

wodu praw nik, z zainteresowań ęko nomista, Gide zajm uje kolejno od

r. 1874 katedrę ekonom ii społecznej w Bordeaux, w M o n tp e llie r i od 1900 r. w Paryżu. W latach 1921 do wygłasza swe głośne w ykłady w najwyższej uczelni francuskiej

„C ollège de France“ z katedry a - fundowanej dla niego przez fra n ­ cuską Federację Spółdzielni Spo­

żywców. K atedrę tę zniesiono po jego ustąpieniu, nie znalazł się bo­

wiem , zdaniem fundatorów, godny Gide’a następca.

R ew olucyjny charakter nauki eko nomicznej Gide’a polega na jego poglądzie, że działalność zorganizo­

wanych spożywców prowadzi do fundam entalnej przebudowy gospo­

darczo-społecznej przez zniesienie

zysku ja ko podstawy u s tro ju kapi­

talistycznego. Z perspektyw y sto­

sunków, ja k ie panowały w Europie Zachodniej pod koniec X I X w ieku koncepcja „S zkoły Nimes“ ~ gdzie Gide w raz z garstką przyjació ł stwo rz y ł grupę bo jow ników te j dok­

try n y — teoria ta wydawała się wprost w y w ro to w a .

Program „N im es“ ^okazał Się wszakże — jak większość nowa- to rs tw społecznych — zbyt wyłącz­

ny, dążący do zmonopolizowania życia gospodarczego. Zycie złago­

dziło wszakże ostre kanty doktryny.

Na kongresie Międzynarodowego Zw iązku Spółdzielczego w Bazylei (1921) spółdzielczość w y k re ś liła ze

Zimowiska naszych ptaków

Już od najdawniejszych czasów pragnął człowiek wykryć tajem­

nicę periodycznego odlotu ptaków.

Najstarsze zapiski tego rodzaju pozostawił nam Arystoteles, na 300 lat przed Chrystusem. Obser­

wował on ptasie ciągi i twierdził, że cały szereg gatunków, na wzór gadów, przepędza zimę, zagrze- bując się w ziemi. Siady tego twierdzenia można Jeszcze dzisiaj niejednokrotnie spotkać u naszego chłopa, który wierzy, śe Jaskółki zimują, sagrzebując się w bagni­

stej ziemi, gdzie popadają w dłu­

gotrwały sen.

Wiara w zimowy sen ptaków utrzymała się przez długi okres

«sasu, gdyż jeszcze w roku 1740 Leonard Prisch dokonał'ekspery­

mentu z jaskółkami, które pozna­

czył czerwonymi niteczkami weł­

ny. Sądził on bowiem, że o ile ja ­ skółki rzeczywiście zimują w ba

skie, zimujące w tych okolicach, nie łączą się z miejscowymi, lecz powracają na okres lęgów z po­

wrotem do srwej ojczyzny.

S Z L A K I WĘDRÓWEK Zimowiska naszych ptaków znaj dują się w zachodniej Europie, w krajach śródziemnomorskich i A - fryce, gdzie wiele gatunków prze­

kracza nawet równik i osiąga po­

łudniowe wybrzeże afrykańskie.

Do tych wędrowców, zapuszcza-

kowo łagodniejszy i łatwiej o po­

żywienie, lecz przy pierwszych objawach nadchodzącej wiosny wracają do własnej ojczyzny, Od­

nosiło się to przede wszystkim w tym roku do wielkich ptaków, które spotykać mogliśmy wśród pól i lasów. Były to myszołowy, a nie jastrzębie, ja k je często lu­

dność mylnie nazywa. Gatunek to pożyteczny, gdyż żywią się w y­

łącznie myszami i w żadnym razie w ____ nie należy ich tępić- Ojczyzną jąćych śię" aż ¿Męko* należą myszołowa włochatego jest Euro

pierwszym rzędzie: wilga, ku­

kułka, biały i czarny bocian, ba­

talion - bojownik, oraz jaskółki.

O ile pewne gatunki ptaków spędzają zimę w ściśle ograniczo­

nych obszarach, o tyle inne zaj­

mują w tym czasie olbrzymie te­

rytoria. Odnosi się to przede wszy stkim do dzikich kaczek. Kiedy u nas sroży się zima, naszą kaczkę gnach j wodach, to niteczki, przez j cyraneczkę spotkać wtedy może namoknięcic, postradają czerwo- my od południowej Europy po ną barwę. Ponieważ w następnym

roku powróciły jaskółki % nfe- amien lanymi m a ln m l, przeto mu­

siano wreszcie zwraracrć ową fan­

tastyczną teorię.

Dzisiejszy stan wiedzy wypro­

wadza przyczyny ptasich wędró­

wek jeszcze od okresu lodowco­

wego. Wędług tej teorii wędrówki

cząwszy, aż do tropikalnej części A fryki. Inne znów gatunki kaczek spędzają zimę zarówno w W iel­

kiej Brytanii, ja k i w północnej Afryce.

Odległości, jakie przebywają ptaki na swych skrzydłach, są roz maile. Podczas gdy drozdy, szpaki i zięby zadowalają się, stosunko- owe z biegiem tysiącleci stały się 1 wo krótszą podróżą do południo- fconiecznością, w związku z po­

szukiwaniem pożywienia. P rzyj, mujemy obecnie, że ogólne za­

mieranie natury, oraz przesuwa­

nie się granicy wegetacyjnej wraz z postępującym lodowcem, zmu­

siło ptactwo, chcące utrzymać się przy życiu, do szukania nowych obszarów żerowania. Te wędrów­

ki, spowodowane koniecznościami życiowymi, prserodzily się z cza­

som w instynkt, który obecnie do­

chodzi do głosu każdej jesieni i wiosny, by po ukończeniu okresu Ciągów zupełnie wygasnąć.

Dokąd odlatują i ja k się w swej wędrówce orientują nasze ptaki?

OBRĄCZKO W ANIE Odpowiedzi na nie udzielić mo­

gą jedynie doświadczenia, prze­

prowadzone od wielu lat na sze­

roką skalę, a noszące nazwę o*

brącskow&nia. Wielka liczba pta­

ków, oznaczonych specjalnymi o- brączkami na nóżkach dostarczy­

ła nam wartościowych informacji

• kierunku lotu oraz miejscach zimowania poszczególnych gatun­

ków. Najdokładniejsze dane uzy­

skuje się pracz nakładanie Obrą- oaek ptakom młodym, przebywa­

jącym jeszcze w gnieździć, ponie­

waż tylko w tym wypadku znamy dokładne miejsce ich pochodzenia, co nie da się już powiedzieć o pta kach starszych, łowionych w póź­

niejszym wieku,

Genialnego pomysłu obrączko­

wania ptaków, dokonał w roku 1809 duński ornitolog Mortensen, który pierwszy zaczął zakładać alum iniowe obrączki na nóżki szpaków, bocianów i kaczek, aby wykazać kierunki ich przelotu.

7, doświadczeń tych okazuje się przede wszystkim olbrzymie przy wiązanie ptaków do swej ojczy­

zny. Ogólnie powiedzieć możemy, że obchodzą one swe wesele w tych okolicach, gdzie same się u - rodzily. Stwierdzono eksperymen­

talnie, że przeważająca ilość pta­

ków przelotnych najróżniejszych rodzajów i gatunków gnieździ się W tych samych miejscowościach, gdzie za młodu zostały obrączko­

wane. I na odwrót: u ptaków tych nie udało się wykonać ant jednego wypadku, aby wyprowadziły mło­

de w krajach, wybranych do spę­

dzenia zimy.

Niektóre gatunki, występujące i

wej Europy, lub nad Morze Śród­

ziemne, inne gatunki przebywają olbrzymie przestrzenie. Jak po­

wiedzieliśmy, bocian biały prze­

latuje z północnej Europy do po­

łudniowej A fryki. Pewien gatu­

nek ptaków brodźcowatyoh, a mia nowicie piatkonóg plask »dzioby, który zamieszkuje obszary pod­

biegunowe, aż po 82 stopień sze­

rokości północnej, zalatuje do Pa- tagoni i na wyspy Eałklandzkie, co daje w Unii prostej 13 tysięcy kilometrów. Odległość tą przeby­

wa dwa razy w ciągu roku.

Rekord osiąga rybitwa popie­

lata. Niewielki ten ptak, z rodzaju mew, o nadzwyczaj wydłużonych skrzydłach gnieździ się na półno­

cy, w arktycznych obszarach Sta­

rego i Nowego Świata. Na zimę odlatuje na przeciwną stronę kuli ziemskiej, gdyż zatrzymuje się dopiero na południowym Morzu Lodowatym. A więc dwa razy w ciągu roku przelatuje całą kulę ziemską.

Szlaki, po jakich przelatują w czasie swych wędrówek ptaki są rozmaite, - lecz właściwe prawie każdemu gatunkowi z osobna. O- gólnie powiedzieć można, że naj­

chętniej trzymają się skrzydlaci wędrowcy brzegów morskich oraz biegu większych rzek, a unikają natomiast lotu przez otwarte mo­

rza. Dla przykładu zapoznamy się ze szlakiem bociana białego.

Dla oaazów zamieszkujących na.

sze obszary, szlak ten prowadzi przez Bałkany, Dardanele do M a­

lej Azji, a potem przez Syrię i Pa­

lestynę oraz kanał Suezki do E - giptu. Stąd wzdłuż Nilu dolatują bociany do Konga i jeziora Czad, gdzie przepędzają zimę.

Dla uzmysłowienia kierunku, w jakim odlatują niektóre nasze pta ki, przytoczymy wyniki badań, jakie przeprowadzono na Śląsku:

Rudzik, mały ptaszek, u nas po­

spolity ł na Śląsku obrączkowa­

ny, schwytany został w następ­

nym roku w Tunisie. Jaskółki, które tutaj się wychowały, zostały złowione we francuskiej Afryce równikowej, zaś czajka czubata, posiadająca u nas swe gniazdo, odnaleziona została w południo­

wej Francji.

W okresie zimowym zauważyć możemy, że ubytek naszej ptasiej czeredy wyrównują częściowo ptaki, przybywające w tym cza-

wość zapamiętania przez ptaka kierunku, w jakim go wywożono, usypiano go eterem lub chloro­

formem, albo też umocowywano zupełnie zaciemnioną klatkę z pta kłem na ustawicznie obracającej się płycie gramofonowej, Metody te jednak nie wywierały żadnego wpływu na obranie właściwego kierunku i odszukanie swych gniazd przez poszczególne ptaki.

(Ciąg dalszy na str. 3.)

swego program u punkt, dotyczący opanowania rolnictw a. Zamiast zdobywania na wyłączność w ie lk ie ­ go przem ysłu kontynuator szkoły N im skiej, prof. B ernard Lavergnc, zaleca współpracę spożywców z czynnikiem publicznym w tzw, „to ­ warzystwach mieszanych“ .

Z biegiem czasu na pierwsze m iej sce wysuwa się pojęcie „w sp ół­

pracy". W spółdziałanie różnych fo rm gospodarczych, opartych na podstawie bezzarobkowej, oraz róż­

nych typów spółdzielni. - uzupełnia­

jących się wzajemnie, zajęła m ie j­

sce pierw otnej wyłączności — bez­

troskie j i nieżyciowej — i coraz bardziej opanowuje ideologię świa­

towego ruchu spółdzielczego. Ewo­

lu c ja zainteresowań kolejn ych m ię­

dzynarodowych kongresów spół­

dzielczości na przestrzeni pół w ie­

ku jest tego najlepszym dowodem.

Tym sposobem szkoła W Nłmes odegrała w swoim czasie rolę prze­

łomową. Jedną z w ie lk ic h je j za­

sług jest przełamanie w ia ry w nie- złomność „spiżowego prawa płac“

Lassalle’a. Prawo to ekonomiczne skazywało p ro le ta ria t na bezapela­

cyjną nędzę, dekretując bezskutecz­

ność w ysiłkó w spółdzielczych w kierunku stopniowej poprawy bytu klasy pracującej. Dopiero pod w p ły wem do k try n y szkoły w Nimes kon­

gres socjal-dem okracji niem ieckiej w E rfu rc ie (1891) odrzucił to prawo, uznając je ty lk o za w yraz tendencji rozwojowych.

Zarówno dzięki wykładom , j®*1 całemu szeregowi dzieł o cheraK*

terze «WBOnicaytn („Zasady ei50”f l m il politycznej", „H is to ria do ktrp1 ekonomicznych“, „Kooperatyw* * <

„Rozwój instytucji społecznych j ciągu XDC stulecia“ i i.). Karol Gid®

zaliczony został w poczet naiwj' bitnlejszych ekonomistów ostatm' czasów.

„Otoczony nimbem niestrudzort*' go, niezłomnego bojow nika 1“ ® solidaryzm u — pisze jeden z Jef*

biografów — k tó rą uznawał za naJ' słuszniejszą 1 najbardziej powoła®*

do przeobrażenia i udoskonalę®

stosunków wzajem nych pomie®"

ludźm i; szanowany i poważany ®8' w e t przez swych przeciw ników * wybitnie ludzkie i pełne dobroć odnoszenie się do każdego bliżnieS8, za wszechstronne, zawsze spohol®*’

nacechowane właściwym mędrców wyrozum ieniem i o b je k ty w iz i® ^ podchodzenie do każdego zagadn>e' nla, o ja k im pisał, czy w ykładał profesor Gide był niem al czczom i uważany za wodza d u c h o w e j prze* ówczesną młodzież radykał®®' socjalistyczną nie ty lk o francuski lecz i tę, która z różnych s*rf różnych krajów spieszyła do aby czerpać tam wiedzę z obili*»

i bogatego źródła, ja k im były w fó dy wyższe zakłady naukowe sto*1 - F ra n c ji."

Boiska ma szczególne powody wspominania zmarłego w l®32 i K arola Gide’a: b y ł to jeden z 1 wypróbowanych przyjaciół. a- •

u nas, są szeroko rozprzestrze- sie do nas z północy. Są to gatun- nione na południe od Europy. Tak ki. opuszczające swe rodzinne, na przykład bocian biały gnieździ północne strony, przed zbyt cięż- slę również w Tunisie I Maroku, ką dla nich zimą. Okres najsil- Jece ptaki te tworzą tam odrębne tutejszych mrozów spędzają u nas, społeczeństwo. Bociany europes- ponieważ klim at jęąt tutaj stogun

pa i Azja północna, u nas prze, pędzają jedynie zimę od listopada do marca.

ZM Y SŁ OR IEN TA C JI O ile w związku z poszukiwa­

niem pokarmu łatwo stosunkowo wytłumaczyć sobie możemy sam fakt i konieczność odbywania wę­

drówek, o tyle stajemy przed tru­

dną do rozwiązania zagadką, jeśli zbadać chcemy doskonałą zdol­

ność orientacji ptaków.

Aby zjawisko to wytłumaczyć, poczyniono w ostatnich latach sze reg badań i doświadczeń, nieraz bardzo pomysłowych. Oczywistym jest, że zmysł ten inaczej będzie wykształcony u ptaków osiadłych, aniżeli u gatunków przelotnych.

Potwierdzają to zresztą doświad­

czenia, przeprowadzone na kilka lat przed wojną, jak również i o- becnie na Uniwersytecie Jagiel­

lońskim w Krakowie.

DOŚW IA DC ZEN IA Używano tutaj do badań jaskó­

łek dymówek, które łowiono nocą na gniazdach, a następnie rozwo­

żono i wypuszczono z miejscowo­

ści, leżących w różnych kierun­

kach i odległościach. Ponieważ każdy ptak był znaczony na pier­

si, lub ogonie odmienną farbą tu­

szową, nie trudno było zaobser­

wować powrót poszczególnych o- kazów.

Otrzymane wyniki były bardzo ciekawe. Okazało się mianowicie, że jaskółki potrafiły znaleść dro­

gę powrotną do swych gniazd, mimo, że zostały wywiezione na poważne odległości, sięgające przeszło 250 km, Z używanych do doświadczeń ptaków powracały za każdym razem prawie wszystkie, i _ wykazując zadziwiającą zdolność j i orientacji w różnych warunkach.

Stwierdzono w ton sposób, że szybkość powrotnego lotu jasko- j ] tek zależna jest od długości tra ­ sy i wzrasta z je j zwiększeniem, aż do pewnej stałej granicy. Szyb kość ta sięga nieraz 29 km na go­

dzinę, co, nie Ucząc nocy, daje o- koło 200 km na dobę. Znaczy to, że tak szybko ieci ptak do swego gniazda, kierowany jakąś prze­

możną siłą, która wskazuje mu kierunek powrotu.

Badania te dostarczyły także pierwszych danych, odnoszących się do roli pamięci, w orientacji i szybkości powrotu u jaskółek.

Użyto bowiem tych samych pta­

ków do powtórnego przelotu tej samej trasy. I okazało się wtedy, że ptaki, zapamiętawszy sobie po­

przednią drogę, przeleciały tym razem tę samą odległość 4 razy szybciej.

Jeszcze ciekawsze rezultaty u- zyskał w roku 1936 uczony R iip- pel, który wypuszczał jaskółki ze znacznie większych odległości, bo sięgających przeszło 700 km. Pta­

ki te powracały nawet z tak da­

leka i to lecąc z przeciętną szyb­

kością 150 do 400 km dziennie.

Ponieważ znaczną część trasy sta­

nowiło morze, przeto wykluczo­

ne jest, aby jaskółki kierować się mogły zmysłem wzroku, dla­

tego wysuwano tutaj liczne hipo­

tezy, aż do istnienia specjalnego zmysłu magnetycznego włącznie.

W Niemczech czyniono również liczne doświadczenia w tej dzie­

dzinie. I tak, aby usunąć możli-

Podstawowy błąd

doniosłego aktu

Historia powstania Ustawy Majowej 1791 r. nie jest jeszcze dostatecznie wyjaśniona: przygo­

towania czynione ćfo niej w prze­

ważnej części w tajemnicy, nie są dotąd wyśledzone i po dziś dzień trzeba się opierać w wie-

wego doniosłego aktu: jest nim mewyzwolenie chłopstwa.

Bez naprawienia największej krzywdy społecznej, jakiej naj­

liczniejsza Polsce warstwa do­

znawała, Konstytucja 3 M aja mu­

siała być dziełem niezupełnym.

aaao— ca— — oma— — — — — — — <ws— — »

W. K & B asią§tu €:fi 3 M « f I a

I V . C ite#«*§»B M i ł o f c S a n i G

L ud rolniczy, z pod którego r ę k i płynie najobfitsze bogactw krajow ych żrzódlo, któ ry najliczniejszą w narodzie stanowi ludność, a zatem najdzielniejszą k ra ju siłę, tok przez spraw ie­

dliwość, ludzkość i obowiązki chrześcijańskie, jako i prze2 w łasny nasz interes dobrze zrozumiany, pod opieką praw a i rządu krajowego przyjm u jem y, stanowiąc, iż odtąd ja k ie b y - kolw iek swobody, nadania lub umowy dziedzice z włościa­

nam i dóbr swych autentycznie ułożyli, czyliby te swobody, nadania i um owy były z gromadami, czyli też z każdym oso­

bno tost mieszkańcem zrobione, będą stanowić wspólny i w za­

jem ny obowiązek, podług rzetelnego znaczenia w arunków i opisu zawartego w takow ych nadaniach i umowach, pod opiekę rządu krajowego podpadający.

U kła d y takowe i w yn ikające z nich obowiązki, przez jed ­ nego właściciela gruntu dobrowolnie przyjęte, nietylko jego

samego, ale i następców jego, lub praw a nabywców tak w ią - ać będą, iż ich nigdy samowolnie odmieniać nie będą mocni.

Naw zajem włościanie, jakiejkolw iekb ąd ź majętności od dobrowolnych umów przyjętych nadań i z niemi złączonych powinności usuwać się inaczej nie będą mogli, tylko w takim sposobie i ta k im i w aru n kam i, ja k w opisach tychże umów postanowione m ieli, które czy na wieczność, czyli do czasu przyjęte ściśle ich obowiązywać będą.

Z aw arow aw szy tym sposobem dziedziców przy wszelkich pożytkach od włościan im należących, a chcąc ja k najskutecz­

n iej zachęcić pomnożenie ludności krajo w e j, ogłaszamy w o l­

ność zupełną ‘dla wszystkich ludzi, tak nowo przybywających, jako i tych, którzyby, p ierw ej z k ra ju oddaliwszy się, teraz do ojczyzny powrócić chcieli, tak dalece, iż każdy człowiek do państw Rzeczypospolitej nowo z któ re jk o lw iek strony przybyły, lub powracający, ja k tylko stanie nogą na ziemi polskiej, w olnym jest zupełnie użyć przem ysłu swego, ja k i gdzie chce, w olny jest czynić um ow y na osiadlość, robociznę lub czynsze, ja k i dopóki się umówi, w olny jest osiadać w mieście lub na wsiach, w olny jest mieszkać w Polszczę, lub do k raju , do którego zechce, powrócić, uczyniwszy zadosyć obowiązkom, które dobrowolnie na siebie p rzyjął.

się w »tonie ekonomicznego tfP®

ku, doskonałe zdawała sobie wę światła część spoleczeń z królem na czele. ŚwiaddtO ' tym liczne pisma, broszury i * Si żkj, zajmujące etę kwestią uW»8 czernią chłopów.

Józef Wybicki wydaje Patriotyczna", w których prtee stawia położenie włościan nych i uciemiężonych. Hugp łątej i Stasaie w swoich dzieł®6 „ na każdym kroku wskazuj«

niedolę chłopów, malując to J g krawych barwach ekonomi**'’

skutki poddaństwa. Wielka czytnością w owych czasach , szy się bezimienna suplika tytułem: „Projekt analezkmy Tarczynie", w którym autor V wołuje me już to na „prawo .

turom*“, już to na wszelkie P*.’

kłady historyczne, ażeby nać na zmianę, u s ta w o d ***^ . polskiego w kierunku usam^

nienia chłopów.

Jakby wstępem ćto tych ki d i reform, była n a d a n a . 1768 netowa, zabranżająe»

nywanto przez dziedżłc*

śmierci,

W r. 1776 August S u łk ^ L ; wojewoda gnieźnieński, z projektom nadania wolności chłopom, ale

wał takie oburzenie wśró® $ słów, jż słuchać go ^ chcieli jz powodu zbytni« ^ ności dla poddanych". -fg przyszło znów do debat n®rJgąfii wą chłopską: król PT?ećf T p wypracowany przez Andrzej morskiego «r&fc kilku innych wnikćw projekt kodek«», rający między innymi re*

wtosrfańsltą, Reforma bardzo umiarkowano:

tylko pierwszy i trzeci deg© gospodarz® mógł cypować się spod władzy jąć się innej pracy,

czy handlu — inni ¥"

stać na roli. Kodeks

stoi odmienny, właśni« * i#

tej reformy, która wywof jfi'5 bywałe oburzenie s ^ ***^ .' ą' ^ pomogło nawet wdani«

sprawę samego króla.

takiego u s t o s m ^ j ^ ( ihty. Sejm cxlz L t D6

lu wypadkach racfeej na hipote­

zie, niż na ścisłym uszeregowa­

niu faktów.

Uznając Konstytucję 3-go M a ­ ja za dzieło wielkiego rozumu politycznego, stwierdzamy tu

aczkolwiek była ona może naj­

lepszym. jakiego w ówczesnej Polsce dokonać było można.

Z tego. że stosunki włosciań skie domagały się gwałtownej re­

formy i że wskutek surowego podstawową : niedoskonałość o - ! pedjfefetwa IW?« ïîWWwwtrt

Wobec się szlachty, sprawę ch ło p ką dao „oględnie", zaledwie na

• 5 - 3 3

^ t*

tym kierunku. A Je* » * , 1 - *4 . z d o b y * ^ , nieznaczni { ^

lÿiïT l IU C lU «UV . . ¿ftjf i J chłopi byli wdzięczni, ^ ¿¿¡p- wskazują liczne aóres.>

czynne.

Pełną wolność przeprowadziły dopić®0, borcze-

A. ! » * < * • '

(3)

N r 17 (Ś W IA T I ZYCIE) DO DATEK TYGODNIOW Y „D Z IE N N IK A ZACHODNIEGO“ III

Nieskończona walka o szczyt

świata

X p c i f i f l ę ^ n g c l i dnS

»Berlin zdobyty !

W nocy z 1 na 2 maja 1945 r. wojska hitlerow skie w Berlinie skapitu low ały przed nacierającą A rm ią

^ Czerwoną. Od tej ch w ili postępujący od dłuższego cza­

su rozkład m ilita rn y Trzeciej Rzeszy potoczył się jak lawina, doprowadzając w dniu 9 maja do ca łk o w i­

tego upadku i arm ii niemieckiej i hitlerowskiego pań­

stwa.

Poniżej reprodukujem y szereg zdjęć fotograficznych z tego okresu.

H istoria najwyższego szczytu w Him alajach, będącego jednoczę- J\le najwyższą górą na k u li ziem słtiej. zaczęła się w łaściw ie w r.

gd y je de n z uczonych, pra cu W y , w H in d u skim Instytucie adań Tygonometrycznych oder­

w ał się od rozłożonych przed nim ap i w ykresów i zaw ołał triu m - alnie: ,.Panowie, odkryłem n a j- yyzszą górę św ia ta !“ . Dokładne adania i ka lk u la c je liczbow e do- odły niezbicie, że odległy szczyt Wzt}0s'ł się na 29.141 stóp ponad ja z io m morza, czyli o przeszło

¡■000 stóp w yżej. "

" k z s z y

mz jego n a j- sąsiad.

O d ,te j c h w ili, przez p ó ł w ieku

“ Berest pozostawał ciągle tajem - górą, bowiem granice Ty-

^ lu i Nepalu, gdzie wznosi się n gigantyczny szczyt, b y ły zam-

^ te dla cudzoziemców. W I f O i i -

n ubiegłego wieku kilku odważ- yeh, przedsiębiorczych badaczy

"[kruszyło w te strony w przebra- IJ_u hinduskim i istotnie udało się

^ « e b y ć wąwozy i przełęcze, w bi n' e stałl?ła ja rc z e stopa a .i 0 czł°wieka. B y ł to czyn

d n y podziwu, nie przyniósł je - n ak w łaściw ie żadnych pp-zytyw j Z S w yników , któ re osiągnąć

°g ia by ty lk o oficjalna, dobrze

^rg a n iz o w a n a i, odpowiednio w y

hi»«,,.

Pow ana ekspedycja.

PIERW SZA W YPRAW A

£ pe s z c ie w r. 1920 A n g ie ls k ie , N e w s k ie T ow . G eograficzne po

3>. y ło w y s iłk i swe z B r y ty js k im od.n erri A1.P m '» t*w i u z y s k a ło od f, p ° w ie d n ic h władte pozwolenie pp Przybycie do Tybetu. Poczęto Wi ^5<>towYwać wyprawę na Z decydow ano, iż yslane zostaną dwie ekspedycje:

W* * a wywiadowcza, k tó r e j

^ 3,111 em będzie zbadanie warun- p0f V na m ie -iscu- a d o piero w ro k ern właściwa naukowa. .Ted- h i ł ^ 2 c?j ° nk ó w obu w y p ra w b y ł Ws° / y J e rz y M a llo ry , dla k tóreg o n Pinacteką w y s o k o g ó rs k a .. b y ła t e t y lko p rzyje m n o ścią i spo r- rr>. lecz także na m ię tn ością .

^ E k s p e d y c ja w y ru s z y ła do In d ii t 1921 r. Po c ię ż k ie j, w ie lo (j7j, y P io w e j po dró ży przez puste,

?1e steipy ty b e ta ń s k ie , ozłonko Vła •Wy*>rawy u -irz e li w re szcie cel.

' l j nk i k lim a ty c z n e w T ybecie Oj a*a n ie p rz y z w y c z a jo n y c h do dow lu d z i P° p ro s tu straszne. L o - W2 n ate’ nag le u le w y i suche burze e2 ° sz3ce o lb rz y m ie trą b y piasz- sten-6' ?za^eI9 po śród d z ik ic h

«Ze W * prizełęczy g ó rskich . W k la s " 'U ‘'kspedyc.ia dodarla do o w Rongbuk, położonego

«a północ od podnóża erestu.

J>

plb r CZęt.° n a ty c h m ia s t s tud iow ać Sę zy m ią s k a lis to -lo d o w a tą m a - stat Zn°.szącą S‘C groźnie i m aje- Oz) J cznie na tle szarego nieba, si. n.nkowie ekspedycji znajdow ali pnii jt,IZ na wysokości 18.000 stóp Żęj a<* Poziomem morza, czyli w y - Ą )' p 'ż sięga najwyższy szczyt

©Zyj ' ^ i . P łu c a ic h i serca m ę-

V ’ "

k ilk a .

Węj , tysięcy m il prawie piono- hi* * asy w ś ró d nieustannego hU(, 31 deszczu, śniegu i dzikiego

. a§anu.

skrupulatnie teren do­

le ^ j wniosku, że Ewerest ma p()() ałt niem al idealnej p iram idy, P r^T ^cin an ej przepaściami, o Żąj yciu których n ie może śnić amiertelnik. Jedynie od łp0i,.y Północnej istnieją pewne bpję lw°śoI, gdyż lodowiec Rong.

Z T yj ‘Worzy kąt niemal prosty, strri^ sc'Wą górą, wznoszącą się

Płuca ich

y si? p rzy najlżejszym w y s ił- a m ie li jeszcze do przebycia

hie P°nad jego białą masę.

śtyj jednak stromo, by do­

jo n y a lp in is ta n ie m dgj aa

ry z y k o w a ć w d ra p a n ia się po te j ścianie. B a d a n ie te j ścia ny i do­

b ie ra n ie od po w iedniego e k w ip u n k u z a ję ło dalsze dw a m iesiące.

G d y w reszcie ekspedycja w y r u ­ szyła na p o d b ó j niedostępnej g ó ­ ry . n a tk n ę ła się nagle na n ie p rz e ­ w id z ia n ą z u p e łn ie ścianę izlodowa ciałego śniegu, wznoszącą się na 1.500 stóp. Z a p a lo n y M a llo r y w ra z z dw om a to w a rz y s z a m i w y rą b a li sobie schody i w s p ię li się jeszcze na k ilk a s e t stóp. ale od samego w ie rz c h o łk a E w e restu d z ie liło ic h jeszcze 5.000 stóp. n ie m o ż liw y c h do prze bycia o te j porze ro k u .

W ROK PÓŹNIEJ

Następnego roku przybyła do Rongbuk druga, właściwa ekspe­

dycja, złożona z 13 badaczy g ó r­

skich . 60 p o m o c n ik ó w i 100 t r a ­ ga rzy ty b e ta ń s k ic h , oraz 300 j u ­ cznych z w ie rz ą t.

Próby zdobycia Ewerestu mo­

gą być dokonywane tylko w prze­

ciągu 6 tygodni wiosennych, aż do maja bowiem cała okolica jest zasypana śniegiem, a od połowy czerwca monsson indyjski zamie­

nia Himalaję w jedną wielką pu­

łapkę załamującego się lodu i na wianego śniegu.

Przez dwa tygodnie cała ekspe dycja wspinała się równomiernie, posuwając się w górę powoli, lecz metodycznie. Na. w yso kości 23.000 stóp rozłożono obóz, w k tó r y m zosta li sta rsi c z ło n k o w ie w y p r a ­ w y. a m ło d s i ru s z y li d a le j z M a l- lo ry m . ja k o ■ dowódcą- Po k ilk u dn ia ch dla w iększości ucze stni­

k ó w dalsza wspinaczka stała się niemożliwa, z powodu niemożnoś ci oddychania na takiej wyso­

kości w nieustannym silnym wie­

trze. Zeszli więc do obozu i M a l­

lory pozostał 7 dwoma towarzy­

szami. Pięli się przez piętnaście minut, po czym urządzali całogo- dzinne przerwy dla odpoczynku.

B ra k tle n u p a ra liż o w a ł nie ty lk o , ich system oddechow y, ale u t r u ­ d n ia ł im m yśle n ie i m ą c ił jasność sądu. A c z k o lw ie k b y li w y p o s a ­ żeni w a p a ra ty tle n o w e , je dn akże d źw ig a n ie ty c h a p a ra tó w z b y t w y c z e rp y w a ło ic h s iły . Gdy wresz­

cie dotarli na wysokość 28.000 stóp, stracili prawie całkowicie władze we wszystkich członkach, a wzrok ich uległ zamąceniu do tego stopnia, iż przestali niemal widzieć, M u s ie li dzym prędzej w ra cać do obozu. Ne chcąc dac­

za w y g ra n ą w y ru s z y li z obozu jeszcze raz, zabierające z sobą 20 tra g a rz y , je dnakże po wispięciu się na k ilk a s e t m il dostali się w burzę śniegową, która strąciła w przepaść i pozbawiła życia 16 lu­

dzi.

PO RAZ TR ZE C I I OSTATN I W dwa lata później niezmordo wany Mallory wyruszył po raz trzeci z wyprawą na Mount Ewe­

rest. P ozo staw iw szy ty m razem w s z y s tk ic h c z ło n k ó w e k s p e d y c ji w obozie na w ys o k o ś c i 23.000 stóp — udał się na dalszą wspi­

naczkę w towarzystwie jednego tylko towarzysza, kapitana Som- mervelłe‘a. K ilk a k r o tn ie m u s ie li pow racać do obozu, gdyż u le g a li c ią g ły m w y p a d k o m . Raz z ła m a ł się w y rą b a n y przez n ic h w lo dzie m ostek !. M allory spadł w otchłań śnieżną, z której kolega zdołał go wyciągnąć przy pomocy lin ra­

to w n ic z y c h , to z h ó w S o m m e r­

veile, w y c z e rp a n y n ie u s ta n n y m rą b a n ie m schodów w lo dzie , do­

stał przejściowego paraliżu pra­

wego tamienia.

W obec je d n a k z b liż a ją c e j się p o ry m onssunu, p rz y ja c ie le p o sta ­ n o w ili nie dać za w y g ra n ą i uczy n ić ostateczny w y s iłe k . P o d zie lo ­ no lu d z i na sześć e k ip po d w ie

Foto „F ilm P olski“ . M arsza łek R o la -Ż y m ie rs k i i gen. S p y c h a ls k i p rze d siedzibą H itle ra .

„Associated Press“ dla „D zienn ika Zachodniego“ , W p o b liż u R eichstagu sta n ą ł p o m n ik z w y c ię s k ic h w o js k ra d z ie c k ic h .

Foto „F ilm P olski“ . G m ach k a n c e la rii Rzeszy, w k tó ry m u rz ę d o w a ł H itle r .

Foto „ F ilm Polski“ . W p a m ię tn y c h d n ia c h na u lic a c h zw ycięskie go B e rlin a .

Foto „F ilm P olski“

W nętrze k a n c e la rii Rzeszyt

Foto „ F ilm Polski“ .

„ B e r lin z d o b y ty !" — g ło s iły afisze z m u ró w m ia s t p o ls k ic h w p ie rw s z y c h dn ia ch m a ja 1945 r.

siągnąć coraz w iększą wysokość, ro z k ła d a ją c k o le jn o obozy ra to w ­ nicze. E k ip ę , m ającą pó jś ć n a jd a ­ lej, m o ż liw ie na sam szczyt sta­

n o w ili M a llo r y i S om m e rvelle.

P rz e b y li p la n o w o wyznaczoną tra sę i m in ę li k o le jn o w s z y s tk ie o- bozy. Po w y ru s z e n iu z o sta tn ie ­ go — SommervelIe, nie mogąc do być tchu na takiej wysokości i znieść lodowatego wichru, dostał ataku kaszlu, który powalił go na ziemię. M allory odniósł go do o- bozu. gdzie skonał po upływie k il ku godzin.

k ia llo r y ru s z y ł n a z a ju trz w to ­ w a rz y s tw ie innego o ch o tn ika . P o w ie trz e b y ło ta k rozrzedzone, iż ab y w y m ó w ić k ilk a słó w . m u ­ s ie li zaczerpyw ać up rze d n io k i l ­ k a ra z y oddech. N ie t r a c ili je d ­ na kże na dziei, gdyż z a m ie rz a li po s łu g iw a ć się w razie a b solutne j konieczności b a lo n a m i tle n o w y ­ m i, Żadne pe rsw azje to w a rzyszy n ie z d o ła ły odw ieść ich o d ich za m fa ró w .

Nie zobaczono już ich więcej.

Po dw óch dn ia ch ze w s z y s tk ic h obozów w y ru s z y ły ekspedycje r a ­ tu n k o w e , ale n i k t nie m ó g ł dor trzeć w y ż e j, n iż d w a j ś m ia łk o w ie . Po k tó r y c h z n ik n ą ł w s z e lk i ślad.

Ciała ich zginęły gdzieś pośród dzikich, lodowatych skał, strze­

gących szczytu świata i n ie w ia d o mo. W:ja k i sposób po nieśli, śm ie rć i czy osiągnęli przed ty m . swe w y

Zimowiska naszych ptaków

Sföfex, i każda w i a łi jf t e m a ia m e zw yc ię s tw o , (s a©ż

W in n y m w y p a d k u np. k rę to - g łó w , w ę d r o w n y . p ta k z naszych dzię c io ło w a ty c h , w y w ie z io n y sa­

m o lo te m z gniazda w ogrodzie b o ta n ic z n y m w B e rlin ie do S alo­

n ik t j. na odległość ponad 1600 k m po dziesięciu dniach siedział już z powrotem przy swej dziupli.

P T A K I OSIADŁE

W id z im y w ię c z pow yższych p rz y k ła d ó w , że niesłuszne je s t m nie m a n ie , ja k o b y w y la tu ją c y p ta k ,, po dobnie ja k pszczoła, za­

p a m ię ta ł sobie okolicę, na d k tó ­ rą p rz e la tu je i p rz y p o w ro c ie trz y m a ł się te j sam ej tra sy. Jakkol­

wiek ptaki posiadają doskonale ro z w in ię ty zmysł w z ro k u , to o- rientacją wzrokową posługują się jedynie w najbliższej okolicy gniazda. W y k a z u ją to d o b itn ie do­

św iadczenia, przeprow adzone na p ta k a c h osiadłych.

W r o k u 1939, w Z a k ła d z ie P sy- cho ge ne tyczn ym U n iw e rs y te tu Jag ie llo ńskie go , p rz y dośw iadcze­

n ia c h p o słu g iw a n o się w ró b la m i.

J a k w ie m y w szyscy, je s t to nasz n a jp o s p o lits z y ptak osiadły, a w ię c z g ó ry m ożna b y ło p rz y ją ć , że poza wzrokiem, nie będzie po­

siadał wcale, względnie w nie­

znacznym tylko stopniu, specjal­

nego zmysłu orientacji, ja k jego w ę d ro w n i tow arzysze, gdyż nie je s t m u to p o trze bn a

(Dokończenie ze s tro n y 2 -g ie j) I rze czyw iście w y n ik i p o tw ie r­

d z iły przypuszczenia. Najdalszym punktem, z którego zaobserwowa­

no powrót ptaka do gniazda, była odległość I I km. W ró b le w y w ie ­ zione d a le j ju ż nie p o w ra ca ły.

R e z u lta ty w sk a z u ją , że u osiad­

łych tych ptaków istnieje wpraw­

dzie zdolność orientacji i powrotu do gniazda, jest ona jednak znacz nie słabiej wykształcona niż n ptaków przelotnych.

W Niem czech czyniono ró w n ie ż p ró b y z ja strzę biem , k ro g u l- cem, k tó ry c h wypuszczono na w o l ność w odległości 100 k m od ich m ie jsca rodzinnego. Z u ż y ty c h do doświadczeń oka zów żaden nie p o w ró c ił, a po p a ru ty g o d n ia c h ustrzelon o k ilk a s z tu k w p o b liż u m iejsca ic h wypuszczenia.

W Y N IK I BADAN W y c ią g a ją c w n io s k i z w y m ie ­ n io n y c h doświadczeń, pow iedzieć m u sim y, że u p ta k ó w p rz e lo tn y c h is tn ie je ja k a ś spe cja lna siła, k tó ­ ra każe im od byw ać corocznie w ę d ró w k i ję s ie n ią do krajów ciep lejszych, a w io s n ą z p o w ro te m . S i­

łę tę n a z y w a m y instynktem. Poza n im p o s ia d a ją jeszcze w s z y s tk ie te p ta k i zmysł orientacji, n ie za ­ le ż n y p ra w ie z u p e łn ie od z m y s łu w z ro k u . Ć zy je s t o n zw ią za n y z 1 falami magnetycznymi, jak przy­

puszczają je d n i, gzy też z działal­

nością hormonów, ja k tw ie rd z ą in n i, tego jeszcze obecnie p o w ie ­ dzieć d o k ła d n ie n ie m ożem y. T y m n ie m n ie j oba te z ja w is k a to je s t in s ty n k t w ę d ró w k i i z m y s ł o rie n ­ t a c ji zachodzić m ogą zu p e łn ie o d ­ d z ie ln ie i od siebie niezależnie.

J e ś li trz y m a n y w n ie w o li p ta k zaczyna w okre sie o d lo tó w jego to w a rzyszy zdradzać w y ra ź n y nie p o k ó j, je s t to n ie o m y ln y z n a k ode zw a n ia się w n im in s ty n k tu p o ­ w ro tu ; je d n a k zup ełnie o tw a rty m pozostaje p y ta n ie skąd każdy, po­

szczególny ptak zna kierunek swe go przyszłego lotu, w jaki sposób dokładnie wie, gdzie w jesieni jest południe, a na wiosnę, północ.

Na te i szereg in n y c h p y ta ń o d - ' po w ie dź dać m ogą je d y n ie p ro w a ­ dzone u nas, ja k i w szeregu in ­ n y c h p a ń s tw dośw iadczenia, w y ­ m agające dużego n a k ła d u pra cy, a przede w s z y s tk im c ie rp liw o ś c i.

CZYTAJ

„Sport

i W c z a s y “

Cytaty

Powiązane dokumenty

łoby stwierdzenie, że i dzisiaj zos dują się jeszcze kontynenty f ruchu, powodując ich wzajem»*. oddalanie

Ponadto prowadzone są prace w zakresie odbudowy szpitalnictw a, budynków adm inistracyjno-społecz- nych, zabezpieczania budynków za­.. b ytko w ych oraz odbudowy

Front domu Switalskiej z oknami wychodzącymi na ulicę Sienkiewicza został ubezpieczony przez „Sprytnego“ , „K a m il“ zaś zajął stanowisko przy drzwiach

Przy zanurzaniu się będzie on musiał przekroczyć strefę niebezpie­.. czeństwa dla zanurzających się łodzi podwodnych, oraz

Franciszek zajął się rzeczami z k a ju ty kapitańskiej i ślepym kotem, przede wszystkim kotem, o co przełożony spe­.. cjalnie go

„Święte Przymierze“ trzech mocarstw, które rozebrały Polskę, oraz Francji i szeregu państw drugorzędnych, uważało się za chrześcijańską ligę narodów, w

Wraz z'w yb itn y m rozwojem prawa międzynarodowego po pierwszej' wojnie światowej i- narodzeniem Ligi Narodów idea internacjonalizacji winna była, zdaniem wielu

dają życie nowemu pokoleniu lu ­ dzi urodzonych w mieście. To nowe pokolenie kształtowane jest w danym wypadku przy pomocy prawa rozszczepienia mieszańców