• Nie Znaleziono Wyników

Leśmian: poezja śmierci

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Leśmian: poezja śmierci"

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Michał Głowiński

Leśmian: poezja śmierci

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5-6 (35-36), 98-115

(2)

Muza poezji i filozofii

Leśmian: poezja śmierci

Schop enh auer napisał, że śm ierć je st praw dziw ym duchem in sp iru jący m i m uzą filo­ zofii. D odajm y: także m uzą poezji, może w nie m niejszym sto p n iu niż miłość. Zarów no w tedy, gdy je st przedm iotem spokojnej m edytacji, ja k i w ów ­ czas, gdy staje się przedm iotem b u n tu ; zarów no w tedy, gdy łączy się z w ątk am i pocieszenia i w iary, jak i wówczas, gdy tra k tu je się ją jako dowodny w y raz egzystencjalnego absurdu. Języ k poetycki już u sw ych początków ćwiczy się n ieja k o w m ów ieniu o śm ierci, m a ją w jakiś sposób w yrazić, a w yrazić znaczy tu ta j — opanow ać i zhum anizow ać. W n a j­ w cześniejszej polskiej poezji p ojaw iły się tak ie stro fy :

W szytcy ludzie, posłuchajcie, Okrutność śmirci poznajcie! — Wy, co jej nizacz nie macie, Przy skonaniu ją poznacie.

( R o z m o w a M is t r z a P o lik a r p a z e ś m ie r c ią )

Ach! Moj sm ętku, ma żałości! Nie mogę się dowiedzieci,

(3)

99 L E Ś M IA N : P O E Z J A Ś M IE R C I Gdzie mam pirw y nocleg mięci,

Gdy dusza z ciała wyleci.

( S k a r g a u m ie r a ją c e g o ) 1

D y d akty ka Polikarpow ej rozm ow y i sm ętne w y ­ znanie konającego to jak b y zapowiedź różnych kie­ ru n k ó w w rozw oju poezji śm ierci. W czasach now ­ szych d y d a k ty k a schodzi n a p lan dalszy lu b w ogóle zanika, n ie tu m iejsce n a pouczenia i budow anie m aluczkich. P ro sta stro fa Skargi um ierającego brzm i n ato m iast nadzw yczaj współcześnie, zachow ała a k tu ­ alność in ty m n eg o w yznania, k tóre znalazło dla sie­ bie w łaściw y język. Rozwój poezji je st — w pew ­ nym p rzy n ajm n iej sto p n iu — zdobyw aniem um ie­ jętności m ów ienia o śm ierci. M ów ienia w różnych tonacjach: od krzy k u — do szeptu, od w zniosłoś­ ci — do groteski.

W życiu społecznym w szystko niem al, co śm ier­ ci dotyczy, zostało zrytualizow ane, w prow adzone w obrzędow y porządek, naznaczone różnym i sen ­ sami. R y tu alizacja ta znana ju ż była n a całkiem p ierw o tn ych etap ach rozw o ju cyw ilizacji i od po­ czątku w y ra ż a — odw ołuję się tu ta j do znakom itej książki E dgara M orin 2 — postaw ę dw oistą, noszącą w sobie w e w n ętrzn y k o n flik t: je s t ona przekazem zasadniczego ludzkiego n ieprzystosow ania do śm ier­ ci i — jednocześnie — form ą zaadaptow ania się do niej, czy też — b y rzecz sform ułow ać paradoksal­ nie — w spółżycia z nią. G dy się spojrzy z tej p e r­ spektyw y, tak że poezja w ydać się może dziedziną, w której zasadnicze nieprzystosow anie, zasadnicza niezgoda w iąże się z przystosow aniem , ogarnięciem , zapanow aniem . S ztu k a m ów ienia o śm ierci, w tym rów nież — m ów ienia poetyckiego, s ta je się form ą

Rytualizacja i am biw alencja

1 Teksty na podstaw ie antologii K. Żukowskiej Poeci polscy od średniowiecza do baroku. Warszawa 1977.

(4)

Czas rozpadu topiki śmierci

jej osw ojenia 3, także i w tym przypadku, gdy m ó­ w ienie owo jest ek spresją b u n tu i niezgody.

Analogia z obrzędam i żałobnym i u jaw n ia się ze szczególną dobitnością w poezji daw niejszej, k tó ra operow ała dobrze uform ow aną, społecznie zatw ier­ dzoną topiką śmierci. Składały się n a nią w y o b ra­ żenia w pełni już ustabilizow ane, m ające za sobą m otyw acje religijne, a także — odpow iedniki w iko­ nografii. Topika ta sta ła się swojego rodzaju poe­ tyckim ry tuałem . M ożna było nie w ykraczać poza sferę jego działania, jednakże już w okresie, kiedy on dom inow ał, najw iększe dzieła o śm ierci nie cał­ kowicie w nim się m ieściły. Przykładem — T ren y

Kochanowskiego. Topika oczywiście nie została

z nich usunięta, ale wielkość tego cyklu objaw ia się nie tylko w o perow aniu nią, objaw ia się przede w szystkim w stw orzeniu indyw idualnego, n iep o w ta ­ rzalnego języka, nie sprow adzającego się do obie­ gowej „reto ry k i śm ierci” 4. Zauw ażm y, że niek iedy to, co m iało być w jak iejś m ierze przezw yciężeniem topiki, sam o s ta je się toposem . D obitnym p rzy k ła ­ dem je s t barokow e zespolenie śm ierci i erotyki, zespolenie doniosłe także w poezji Leśm iana. A rs

am andi i ars m oriendi dziw nie zbliżają się do sie­

bie 5.

F ak tem podstaw ow ym dla Leśm iana jest, że tw o ­ rzy w czasie, gdy topika śm ierci ju ż się rozpadła, gdy nie m ożna ju ż się odw oływ ać w sposób oczy-3 O śm ierci oswojonej pisze obszernie Ph. Ariès w książce Essais sur l’histoire de la mort en Occident du m oy en âge à nos jours. Paris 1975.

4 Termin ten biorę z książki W. Shiblesa Death. W hitewater 1974, s. 147.

5 Zespolenie to interpretuje G. Bataille jako właściw ość ludzkiej kondycji (zob. L ’érotisme. Paris 1957). Jako o fak ­ cie kultury pisze o nim Ariès. Jego zdaniem zapowiedź tego zjawiska pojawiła się — jeszcze nieśm iało — pod koniec XV w. Nasycenie tem atów śm ierci treściam i erotycznymi zaczyna się na wielką skalę w XVI w., by osiągnąć k ulm i­ nację w wiekach następnych (o tym m. in. na s. 46—47).

(5)

101 L E Ś M IA N : p o e z j a ś m i e r c i

w isty i n ie w ym agający m otyw acji do utrw alonego zespołu w yobrażeń, a więc do tego językow ego r y ­ tu ału , k tó ry przez w ieki pozostaw ał aktyw ny, przez w iek i funk cjo n ow ał jako w y raz dezaprobaty i za­ razem — apro baty , zgody, pocieszenia. K ostucha z kosą nie m ogła ju ż być p ro sty m sym bolem śm ier­ ci, a tylko p rzypom nieniem w yobrażeń, jakie fu n k ­ cjonow ały w h istorii. In n ym i słow y: jeśli w poezji L eśm iana (tak zresztą ja k w całej poezji naszego stulecia) się pojaw ia, to jed y n ie jako sw ojego ro ­ d zaju cytat. U traciła nośność jako sym bol sam o­ istny. W naszych czasach „ triu m fy śm ierci” m uszą się ju ż bez niej obyw ać, ta k ja k „tańce śm ierci” w olne są od tego ro d zaju alegorycznych p rze d sta ­ w ień e. Rozpad topiki w jej zasadniczych rysach i n ajb ardziej tra d y c y jn e j, zrytualizow anej postaci (bo elem enty topiki nad al pozostają żywe, tw orzą się też now e toposy), zm usza poetę do szukania indyw idualnego języka, do szukania tak ich sym ­ boli, które nie byłyby pow tórzeniem sym boli tr a ­ dycyjnych, ale zarazem nie byłyby ich pro stym od­ rzuceniem czy zaprzeczeniem , sym boli, które w taki czy inny sposób odw oływ ałyby się do pow szechnych p rzedstaw ień, utrw alo n y ch w w yobrażeniach reli­ gijnych, w a rte fa k ta c h naszej k u ltu ry , w sam ym języku wreszcie. I w ty m w y p ad k u tra d y c ja n a ­ rzuca granice oryginalności. W twórczości Leśm ia­ na granice owe są w yraźne, ale zarazem niedokucz- liw e, nie przeszkadzają w tw o rzen iu języka n ie ­ pow tarzalnego i jedynego w swoim rodzaju.

G dyby szeroko go rozum ieć, zagarniałby całą poezję Leśm iana. Śm ierć je s t jej pierw szą spraw ą, p ierw ­ szym tem atem (także w ty m sensie, jak i słow u „ te ­ m at” n a d a ją fran cuscy k ry ty c y tem atyczni). W nim w łaśnie zbiegają się głów ne w ątki filozoficzne tej

6 O tańcach śm ierci u Leśm iana trafnie pisze J. Trznadel: Twórczość Leśmiana (Próba przekroju). Warszawa 1964, s. 291—292.

K onteksty śmierci

(6)

Śmierć jednostkowa i konkretna

poezji (K azim ierz W yka pisał w zw iązku z p o e ty c ­ kim i ujęciam i śm ierci o „w ybiegach filozoficz­ n y c h ” 7). W ystępuje w najróżniejszych u w ik łan iach i związkach, łączy się — ja k już w spom inałem — z erotyką, ale także z fan tasty k ą, opisam i n a tu ry , ze w szystkim , czym Leśm ian się zajm ował. Pojaw ia się w najb ardziej nieoczekiw anych m iejscach. J e s t też — zwłaszcza w balladach — elem entem fabu ły; n ie ­ koniecznie jej zakończeniem , także początkiem , gdy opowieść m ówi o w y ru szen iu w zaśw iaty, czy śro d ­ kiem , zwłaszcza wówczas, gdy pojaw ia się w ą te k m etam orfozy (trad y cy jnie zresztą zespolony z w y ­ obrażeniam i śm ie rc i)8. W spółw ystępuje z je d n ą z podstaw ow ych obsesji poetyckich L eśm iana: obse­ sją nicości. R ozw ażania o języku śm ierci m ogłyby być w ięc rozw ażaniam i o całej poezji Leśm iana, o w szystkich jej ch arak tery sty czn y ch w łaściw oś­ ciach. W ty m szkicu jed n a k nie podejm uję ta k am ­ bitnego zadania. In te resu je m nie m ów ienie o śm ierci w sensie dosłow nym , o um ieraniu, o końcu ży­ w ota, m ów ienie nie w chodzące w k o n tak t z w ą t­ kam i fantastycznym i, z w izjam i zaśw iata itp. W tej stosunkow o w ąsko w ykrojonej sferze o b ser­ w acji u jaw n ia ją się zasadnicze cechy poetyki Leś­ m iana. O śm ierci m ówi o n konsekw entnie jak o o czymś jednostkow ym i konkretnym . W zasadzie nie m a tu — podpow iadanych przez tra d y c ję — ogólnych m ed ytacji n a te n tem at, nie m a reflek sji w jej tra d y c y jn e j postaci. P a rtn e re m śm ierci nie je st tu nigdy ludzkość, zawsze — jednostka, za­ w sze indy w id u aln e doświadczenie. N aw et w w ie r­ szach, k tó re m ów ią o śm ierci pow szechnej, w ie r­ szach n a swój sposób katastroficznych, tak ich jak

Ta oto godzina czy R ok nieistnienia. I w n ich sp ro ­

w adzona została do tego, co jednostkow e, n iep o­ w tarzalne, intym ne. Śm ierć n ie stała się tu p rze d ­ 7 K. Wyka: «Dusza z ciała wyleciała». W: Wędrując po t e ­ matach. Tom II. Kraków 1971, s. 49.

(7)

103 L E Ś M IA N : P O E Z J A Ś M IE R C I

m iotem poczynań ab strah ujący ch, nie została w y ­ alienow ana, oddzielona od jednostki, nie m ożna 0 niej m ówić jako o czymś, co zn ajduje się poza nią. Nie daje się w ięc ująć jako zespół alegorii, co uniem ożliw ia bezpośrednie odw ołanie do topiki, k tó­ r a w ty m p rzypad k u o p ierała się w łaśnie n a alego- ryzacji. Nie daje — p aradoksalnie — n a w e t w ów ­ czas, gdy s ta je się fig u rą spersonifikow aną. J e st to bow iem p ersonifikacja sw oista: prow adzi nie w stro ­ nę alegorii, ale k u jednostkow ej anim izacji, k u ta ­

kiem u ożyw ieniu, k tó re elim inując możliwość

uab strakcyjnienia, zm ierza do k o n k retu 9. K o n k reta­ mi są bow iem owe dziw aczne niek iedy stw ory, któ­ re w ty ch w ierszach sym bolizują śm ierć, choćby tajem nicze skrzeble z w iersza zaczynającego się od słów „Skrzeble biegną, skrzeble przez lasy, przez błonie” . Jednostkow ość i konkretność um ożliw ia swojego rodzaju dram aty zację śmierci.

1 tu w łaśnie u jaw n ia się n astę p n a podstaw ow a w łaś­ ciwość Leśm ianow skiego jej ujęcia. Śm ierć je st z r e ­ guły pew n ym dzianiem się („dziejbą”), nigdy nie stanow i natychm iastow ego i nieodw ołalnego za­ m knięcia życia. J e s t procesem, um ieraniem , roz­ ciąga się w czasie. N iekiedy owo u m ieranie układa się po p ro stu w swojego ro d zaju fabułę, tu i ówdzie nasyconą pierw iastk am i fantastycznym i. Zwłaszcza w balladach, by przypom nieć choćby Sw id rygę

i M idrygę, będącą L eśm ianow ską danse macabre

(może być ona przykładem , ja k daleko p oeta od­ szedł od topiki), czy Pilę. Ta w łaśnie b allada u jaw ­ n ia jed n ą ze szczególnych właściwości ujęcia pro- cesualnego: um ieranie je s t rozpadem ciała n a części, jego dekom pozycją, ja k w p rzyp ad ku parobczaka z P iły czy tytułow ego b o h atera w iersza M arcin S w o ­

boda.

T rak to w an a procesualnie i u k onkretniona, śm ierć 9 O konkrecie pisze dużo w sw ej książce Trznadel. Nie sposób się jednak z nim zgodzić, gdy traktuje go jako argum ent przeciw związkom Leśmiana z symbolizmem.

Ujęcie procesualne

(8)

Epifania śm ierci

leśm ianow ska wiąże się z ta k istotnym dla tej poezji w ątk iem n ic o śc i10. Nie tylko w tym sensie, że m ówi się o niej jak o przejściu w sferę niebycia czy n ie- trw an ia. J e d n ą z fun kcji ta k licznych i ta k w aż­ nych u Leśm iana przeczeń je s t to, że stanow ią one jakb y stylistyczną ekspresję śmierci, jej językow y odpow iednik. T em at śm ierci (tem at — podkreślm y raz jeszcze — w znaczeniu bardzo ogólnym , pojęty nie ty lk o jako bezpośredni przedm iot wypow iedzi) przeniesiony jak b y został w sam język. „Nadchodzi ro k nieistnienia, nadchodzi straszne bezkw iecie” — to zdanie je s t rep rezen taty w n e. Nicość, nieistnienie, n ieb y t nie są u Leśm iana raz n a zawsze dane w je d ­ nej, niezm iennej postaci, i one także się dzieją, n a d ­ chodzą i przechodzą, podlegają przekształceniom n . Owa „dziejba” nie zagarnia w ielkich połaci czasu, nie zakłada ciągłości. Przeciw nie, często łączy się z rozdrobnieniem czasu, jej w łaściw ą dom eną są nadzw yczajne m om enty. M amy wówczas do czy­ nienia z epifanią śmierci, realizującą się jakby w chw ili wzm ożonej świadomości. Owe epifanie podlegaj ą tem atyzacj i :

Jest to chwila, gdy pamięć mimo trwożnej chęci Pocałunek na czole składa Niepamięci...

Chwila, gdy idę stepem, a noc rzuca w łasny

Cień, po którym chcę zgadnąć jej zakształt niejasny...

( Z a p o m n ie n ie )

W trakcie ow ych epifanii śm ierć zdobyw a panow a­ nie n ad świadom ością m ówiącego podm iotu, jest jego rzeczyw istością główną. C h a ra k te r epifaniczny 10 O śm ierci i wyobrażeniach nicości pisze m. in. H. G. Ga- damer w eseju La m ort comme question. Traduit par M. Si­ mon. W: Sens et existence, En hommage d Paul Ricoeur. Paris 1975. W spółgranie Leśm ianowskiego m ówienia prze­ czeniam i i śmierci pierwszy om ówił A. Sandauer w szkicu Filozofia Leśmiana (1946 r.). Przedruk w: Liryka i logika. Warszawa 1971.

11 Zob. o tym moją pracę Leśm ia n: poezja przeczenia. „Pa­ m iętnik Literacki” 1976 z. 2.

(9)

105 L E Ś M IA N : P O E Z J A Ś M IE R C I

m ają rozm yślania o śm ierci, dalekie od w zorów poezji reflek sy jn ej, rozw ijającej się w pow olnym ry tm ie m edy tacji (przykładem choćby poezja A nto­ niego Langego 12). I one dzieją się, nie m ają cha­ ra k te ru statycznego, są swojego ro d zaju m onologa­ m i w ew n ętrzn y m i o ch arak terze m om entalnym : Nic nowego za grobem! Nic — poza tą bramą,

Gdzie się duchy zlatują ku istnienia plewom! A cokolwiek się stanie — stanie się to samo — Złych zdarzeń powtarzalność ciąży nawet drzewom!

(N o c , in c . T a k ie j n o c y n ie b y ło !)

Nic nie było! Nic nie ma! M iłowałem zmory! Czciłem próżnie! Chcę łzami ocalić ból w sobie, Więc płaczę, ja — na wiarę w potęgę łez chory! Łzy się kończą! Mrze pamięć! Kres grozi żałobie!

(U b ó s t w o )

G w ałtow na w ykrzykn ik o w a in to n acja w yróżnia stro ­ fy tego ty p u n a tle ko ntek stu, n a d a je im te n rodzaj d ram atyzm u, k tó ry w łaśnie je s t ch arak tery sty czn y dla m onologu w ew nętrznego. N aw et bow iem gdy p o jaw iają się w nim p ierw iastk i m edytacyjne, nie stanow i on spokojnego rozm yślania, je s t przep ły ­ w em nie uregulow anego stru m ien ia świadomości. W zakresie k o n struk cji w ypow iedzi monolog w e­ w n ętrzn y to jed n a z istotniejszych in ic ja ty w now a­ to rskich Leśm iana, ta k się jeszcze o śm ierci nie pisało. In icjaty w a d ru g a m a c h a ra k te r rów nie no­ w atorski i od m onologu w ew nętrznego rad y k aln ie się różni, a niekiedy w ręcz zn ajdu je się n a jego antypodach. O kreślim y ją jako rep o rtaż o śmierci, czy raczej — o um ieraniu. M iejsce w y krzykniko­ wego ciągu zdań zajm uje rzeczow a relacja, tw o rzą­ ca swojego rodzaju poetycką faktografię. W ielu

12 O Langem jako poecie śm ierci pisze W. Borowy w szkicu Antoni Lange jako poeta. W: Dziś i wczoraj. Warszawa

1934.

Monolog w ew nętrzny..

... i reportaż o umieraniu

(10)

Kontaminacje

w ierszom Leśm iana, przede w szystkim zaś b a lla ­ dom pisanym stro fą dystychiczną, w łaściw a je s t rzeczowość n arracji, układającej się w fan tasty czn ą kronikę. To sam o w jego poezji śmierci. O ile w m o­ nologu w ew nętrzn ym n a planie pierw szym w y stę ­ pow ała rozm yślająca jednostka, tu ta j usuw a się ona niem al całkowicie. Treści reflek sy jn e zostają w y eli­ m inow ane, isto tna się staje k on sekw entna rzeczo­ wość:

Pod jaworem — dwa łóżka, pod jaworem — dwa cienie, Pod jaworem ostatnie, beznadziejne spojrzenie.

I pomarli oboje bez pieszczoty, bez grzechu. Bez łzy szczęścia na oczach, bez jednego uśmiechu. Ust ich czerw ień zagasła w zimnym śmierci fiolecie, I pobledli tak bardzo, jak nikt dotąd na świecie!

( D w o je lu d z ie ń k ó w )

Ojciec mój tak swą śmierć przeoczył, Że idąc do dom — w grób się stoczył. Siostra umarła z łez i z głodu, Ä w szyscy mówią: „Bez powodu!” A brat mój tak się z bólem ścierał, Żem nasłuchiwał, gdy umierał...

(Bóg m n i e opuścił...)

Monolog w ew n ętrzn y i rep o rtersk a k ro n ika to u ję ­ cia krańcow e (nie w y czerpują one w szystkich m ożli­ wości). K rańcow e, ale b yn ajm niej nie zawsze od siebie odseparow ane. Częste to u Leśm iana, że ele­ m en ty k o n trasto w e w chodzą w różnorakie zw iązki; w p ew nych więc u tw orach o k ru ch y m onologu w e­ w nętrzn eg o w y stę p u ją obok „spraw ozd ań ” w łaści­ w ych poetyckim reportażom . S y ntezą je st w iersz

Ubóstwo, w k tóry m obok rela cji o śm ierci n a jb liż ­

szych, przypom inającej cytow any w iersz zaczyna­ jący się od słów „Bóg m nie opuścił” , p o jaw ia się dram atyczne rozm yślanie o śm ierci (przykładem — cytow ana w yżej strofa). O bydw a żyw ioły łączą się też w jed n y m z Leśm ianow skich arcydzieł — w poe­

(11)

107 L E Ś M IA N : P O E Z J A Ś M IE R C I

m acie Do s io s tr y 13. Mówi się w nim o u m ieran iu z zadziw iającą bezpośredniością, w ręcz z ascezą. Nie ty lk o o u m ie ran iu zresztą — także o percepcji um ie­ ran ia, gdyż je s t t u ono zjaw iskiem społecznym , m iędzyludzkim . M iejsce w ażniejsze od b u n tu p rze­ ciw n iem u z a jm u je realisty czn y opis, w y jątkow y w poezji L eśm iana. P o jaw ia się też w ażny m otyw pogrzebu (będzie jeszcze o nim mowa).

J e s t to bodaj je d y n y u tw ó r Leśm iana, w któ ry m zw ro t do drugiej osoby m a pew ne właściwości re to ­ ryczne, jego D u -L y r ik ogranicza się bow iem n ie ­ m al w yłącznie do erotyk ó w i n aw iązuje do tak ich form m ów ienia, ja k in ty m n e w yznanie czy zw ykła rozm ow a, nie m ają ca nic w spólnego z w zoram i prze­ m aw ian ia publicznego. P o em at Do siostry n a w ią ­ zuje zaś do jednej z odm ian poezji fu n eraln ej o za­ b a rw ie n iu w y ra ź n ie retorycznym , do w ierszy stan o ­ w iących bezpośredni zw rot do zmarłego, czy byłaby to znana postać h isto ry czn a (by przypom nieć Żale

S a rm a ty nad g ro bem Z y g m u n ta A u g u sta F ran ciszka

K arpińskiego, zaczynające się od słów „Ty śpisz, Zygm uncie!”), czy też osoba p ry w atn a. Do tej od­ m iany, k tó ra z n a jd u je się n a pograniczu dw óch podstaw ow ych g atu n k ó w poezji klasycznej: ody i elegii. J e s t to jed y n y w całym dorobku w iersz Leśm iana, zbliżający się do ody. D ecyduje o ty m konsekw entnie u trz y m an y w y stró j retoryczny, w y ­ rażający się w zw rotach do zm arłej siostry i naw ią­ zujący do w spom nianych ju ż wzorców. W ystrój ów je st podstaw ow ym uchw ytem kom pozycyjnym , po­

zw alającym n a w prow adzanie elem entów innorod- nych, ja k n aw iązan ia do m onologu w ew nętrznego (w form ie m onologu w ew nętrznego utrzy m an e są w szystkie w staw k i uogólniające; nie m ają one cech

1S Analizuje go Z. Saloni w rozprawie Wiersz Bolesława Leśmiana «Do sio s tr y ». Oryginał a tłumaczenie rosyjskie Borysa Pasternaka. W: Europejskie zw ią zk i literatury pol­ skiej. Warszawa 1969.

Jedyne zbliżenie do klasycyzm u

(12)

N ie ma zm ar­ tw ychw stania — nie ma pocieszenia

aforyzm u, są cząstkam i rozm yślania), a także epi­ zody opisow e i n arracy jn e. Um ożliwia on także w prow adzenie w ą tk u elegijnego, sprow adzonego do w spom inania i rozpam iętyw an ia zm arłej. Nie będzie przesady, jeśli się powie, że dw a te ujęcia g a tu n ­ kow e w iążą się z podziałem n a osoby gram atyczne: w iersz Do siostry rozgryw a się m iędzy „ ty ” i „ ja ” . F rag m en ty bezpośrednio zw racające się do „ ty ” n a ­ w iązu ją do ody, tam zaś, gdzie dom inuje „ ja ” , u ja w ­ n ia się żywioł elegii.

W w ierszach skierow anych do osoby zm arłej, ta k ja k w retory ce żałobnej, pow racał topos pocieszenia, znakom icie opisany przez C u r tiu s a u . Nie m a go jed n a k w w ierszu Leśm iana przyw ołującym tę tr a ­ dycję. W ięcej, je st odrzucany, staje się przedm io­ tem polem iki. Nie stanow i to zjaw iska odosobnio­ nego, k ilk ak ro tn ie poeta jakby re fu tu je w yobraże­ nia śm ierci, głęboko zakorzenione w naszej k u ltu ­ rze; w ystarczy przypom nieć takie stro fy o sądzie ostatecznym :

Jest takie próchno, co już dość Zaznało zgrozy w swym konaniu! Jest taka dumna w ziemi kość,

Co się sprzeciwi — zm artwychwstaniu! I cóż, że surma w niebie gra,

By nowym bytem — św iat odurzyć? Nie każdy śmiech się zbudzić da!

Nie każda łza się da powtórzyć!

(W cza s z m a r t w y c h w s t a n ia )

Nie tylko nie m a zm artw ychw stania, nie m a także pocieszenia, śm ierć je st o k ru tn a w swej jedyności i niepow tarzalności; a jeśli poeta pisze o „śm ierci w tó re j” (tak nazyw a się jed en z w ierszy), m a w ów ­

14 E. R. Curtius: Topika (fragment pt. Topika m o w y kon- solacyjnej). Tłum. K. Krzemieniowa. W: Studia z teorii literatury. W rocław 1977. Archiwum „Pamiętnika Literac­ kiego” I.

(13)

109 L E Ś M IA N : P O E Z J A S M IE H C I

czas n a m yśli zapom nienie o zm arłych 15. Zjaw isko osiąga w yższy stopień zaaw ansow ania, powiedzieć wręcz m ożna, iż m am y tu do czynienia z w ątkiem nie-pocieszenia. U zyskuje on kulm inację w czterech o statn ich strofach. „ Ju ż złudzeń — ani k rzty !” . Nie chodzi jed n a k o bezpośrednią form ułę. Isto tn a jest stylistyka, będąca w ielkim odkryciem Leśm iana, z p u n k tu w idzenia trad y cy jn ej poezji głęboko nie­ stosow na. Mówi się tu o zm arłej z założoną b ru ta l­ nością jak o o rozkładającym się ciele, w ostatn im w ersie określa się je słow em „gnój” . E fekt pow ięk­ sza bezprecendensow e połączenie w yrazów odno­ szących się do ro zpad u i u m ieran ia ujm ow anego w jego przyrodniczej bezwzględności ze słow nictw em z kręgu religijnego: „gnijesz nabożnie”, „podziem na G olgota”, „w ierzący g nój” . Nie m a to nic w spól­ nego z tra d y c y jn ą m akabreską, choćby w rod zaju m o ty w u znanego pod nazw ą „dziew ica — tr u p ” 16. W poem acie Do siostry osoba zm arła je s t adresatem i zarazem przedm iotem w ypow iedzi. W Leśm ianow - skiej poezji śm ierci p ojaw ia się często ujęcie inne: um ierający, a najczęściej — tru p je st podm iotem m onologu. I to rozw iązanie m a za sobą długą tr a ­

dycję, by w spom nieć choćby cy tow aną n a początku średniow ieczną Skargą umierającego. Stało się też głów nym elem entem jednego z arcydzieł poezji pol­ skiej, w iersza M ickiewicza G dy tu m ó j trup. W iersz t e n 17 zbudow any jest z dwóch przeciw staw ień:

15 Pisze o tym Trznadel: op. cit., s. 298. Najwięcej uwag o śmierci znaleźć można w rozdziale tej książki zatytuło­ wanym „Chwila i wieczność”.

16 Zob. szkic J. Krzyżanowskiego: Dziewica — trup. Z m oJ ty w ó w m akabryczn ych w literaturze polskiej. W: Paralele. Warszawa 1961.

” Jego znaczenie dla Leśmiana podkreśla I. Opacki w stu ­ dium «Pośmiertna z głębi jezior maska». W: Studia o L e ­ śmianie. Warszawa 1971, s. 230—231.

Monologi umierających

(14)

Fragment o metamorfozie

tru p — dusza, teraźniejszy czas śm ierci — czas w spom nień („tru p ” je st u M ickiewicza słow em d w u ­ znacznym , może być in te rp re to w a n y zarów no do­ słow nie, ja k i m etaforycznie; w yd aje się, iż nie sposób opow iedzieć się zdecydow anie za jedn ym z ty ch znaczeń, te k s t nie zaw iera w skaźników , k tóre by do tego upoważniały·).

Ujęcie to pojaw ia się już w e w czesnym (z 1897 r.), bardzo jeszcze słabym w ierszu P ieśń o cierpieniu , by potem pow racać w różnych uw ikłaniach, uzysku­ jąc n ajp ełn iejszą realizację w w ierszach należących praw dopodobnie do ostatniego o k resu twórczości Leśm iana (praw dopodobnie, gdyż — ja k w iadom o — chronologia jego twórczości k ry je w iele tajem nic). Mogłoby ono prow adzić do fan ta sty k i, stać się jed ­ n ym z balladow ych m otyw ów . Ta m ożliwość jednak, niekiedy w praw dzie aktualizow ana, u su n ię ta została n a p lan dalszy, choć niew ątpliw ie sam te n proceder da się połączyć z jed n y m z archaicznych w yobrażeń śm ierci, a m ianow icie — z m etam orfozą. W św iato­ poglądzie m itycznym , w k tórym m etam orfoza gra dużą rolę, śm ierć je s t przejściem z jednego sta n u do drugiego, przejściem , w którego to k u zachow uje się tożsamość. W n astęp stw ie zatarciu ulega przeciw ­ staw ienie: żyw y — um arły. Jed n ak że nie to w y d aje się najw ażniejsze. C zynnikiem n a jisto tn iejszy m jest możliwość m ów ienia o śm ierci bez d y sta n su jako o bezpośrednim dośw iadczeniu, tu i te ra z d o stęp­ ny m zmysłom, m ów ienia w pierw szej osobie czasu teraźniejszego. J e s t to jeden z p rzejaw ów L eśm ia- now skiego fantastycznego em piryzm u.

N iekiedy m onolog um ierającego nie w y p e łn ia ca­ łego w iersza, stając się składnikiem balladow ego dialogu (tak dzieje się w w ierszu K ochankow ie). T en p rzyp ad ek n ie będzie nas interesow ał. M onolog ów n ie w y p ełn ia całego u tw o ru także w R o k u n ie istn ie ­

nia (choć n ie je s t to ballada): jed n a ze strof, w y p o ­

w iad ana jak b y przez obserw atora, m a c h a ra k te r n a r ­ racy jn y . W iersz te n jednakże u jaw n ia w łaściw ości

(15)

I l l L E Ś M IA N : P O E Z J A Ś M IE R C I

tego ro d za ju Leśm ianow skich m onologów, tu w łaśnie śm ierć d zieje się jak by n a naszych oczach, tu i teraz, ak t u m ieran ia i a k t m ów ienia są jednoznaczne:

Nadchodzi rok nieistnienia, nadchodzi straszne bezkwiecie, W tym roku w szystk ie dziewczęta wyginą, niby motyle. Ja pierwsza blednę samochcąc i umrzeć m uszę za chw ilę — I już um ieram — o, spojrzyj! — i już m nie nie ma na

[świecie!

Ju ż ta w stę p n a stro fa w prow adza ch arak terysty czne d la L eśm iana połączenie, epifania, a w ięc jed en w y ­ o drębniony m om en t zostaje zespolony z dzianiem się, a w ięc z trw an iem , z p e w n ą rozciągłością w cza­ sie. F akt, że ow a sy n teza dokonuje się w ta k sw o­ iście pom yślanym m onologu, szczególnie uw y d atn ia jej paradoksalność. R o k nieistnienia, w któ ry m poe­ ta z ta k ą konsekw encją splótł um ieran ie z erotyką, pod jed n y m w zględem n ie je s t jeszcze utw orem cał­ kowicie rep rezen taty w n y m . O bserw ujem y tu bo­ w iem zjaw isko podobne do tego, k tó re w ystąpiło w w ierszu M ickiewicza: słow a „u m ieram ” czy „już m nie n ie m a n a św iecie” in te rp re to w a n e być m ogą zarów no dosłow nie, jak i m etaforycznie (to samo dotyczy — choć w m niejszym sto p n iu — form uł dalszych: „n ieistn ienia n a d m ia ry ”, „miłość p ośm iert­ n a ”, „zm arła”). G dyby p rzy jąć in te rp re ta c ję m eta­ foryczną, by ły b y one wów czas hiperbolą. Nie m ożna takiego rozum ienia w ykluczyć; ja k się zdaje jednak, pod d ają się one łatw iej w ytłum aczen iu dosłow nem u, te w szystkie słowa, k tó re u Leśm iana ze śm iercią się łączą, śm ierć przede w szystkim oznaczają.

D w uznaczność nie w chodzi zaś w grę w in n y ch w ier­ szach tego typu, przede w szystkim w dw óch: Po co

ty le św iec nade mną... i Pogrzeb. Te m onologi zm ar­

łego uw zględniają rozm aite akcesoria śm ierci, są poe­ zją fu n era ln ą w n ajpełniejszym tego słow a znaczeniu. O śm ierci m ów i się tu jak o o bezpośrednio danym dośw iadczeniu, bez d y stan su , z pozycji nie obserw a­

Jak m ożliwa jest ta synteza'

(16)

Odwołania do rytuału

tora, ale przeżyw ającego. Leśm ianow ski tru p nie „zasiada” , ale — „leży” :

Po co tyle św iec nade mną, tyle twarzy? Ciału memu nic już złego się nie zdarzy. Wszyscy stoją, a ja jeden tylko leżę — Żal nieszczery, a umierać trzeba szczerze. Leżę w łaśnie, zapatrzony w w ieńców liście, Uroczyście — w iekuiście — osobiście.

(P o c o t y le i w i e c n a d e m n ą ...)

Słyszę, jak deszcz po liściach coraz gęściej pluska. Tak mnie nuży zwłok moich w zaśw iaty w yw ózka Na kołach, co się kręcą, choć nie w iedzą drogi!...

(P o g r z e b )

W w ierszach ty ch zw raca uw agę respek tow an ie zwy­ czajów zw iązanych ze śm iercią, poezja n ie tylko sa­ m a tw orzy pew ien ry tu a ł m ów ienia o niej, ale tak ­ że odw ołuje się do ry tu a łu usankcjonow anego spo­ łecznie. J e st to w tw órczości L eśm iana zjawisko w yjątkow e. G dyby rozpatryw ać jego dzieło pod ką­ tem p rzeciw staw ienia n a tu ry i k u ltu ry , okazałoby się, że opow iada się on konsekw en tnie za pierwszą, że jej elem enty skład ają się n a obrazow anie, stw o­ rzone zaś przez człow ieka a rte fa k ty z ajm u ją w nim m iejsce bez porów nania skrom niejsze, a często spro­ w adzają się do w ytw orów elem en tarn y ch , n a jp ro st­ szych, archaicznych, znajdujący ch się ju ż właściwie poza sferą w spółczesnej cyw ilizacji. L eśm ian — w przeciw ieństw ie nie tylko do skam and ry tów , ale także w ielu poetów pokolenia m łodopolskiego czy n iek tó ry ch sym bolistów francu skich i rosyjsk ich — unikał odw ołań do realiów m iejskich czy obyczajów. W iersze o śm ierci (a przynajm niej p ew n a ich część) stanow ią pod ty m w zględem w y ją te k , przyw ołuje w nich p oeta przy różnych okazjach obyczaje fu n e- ralne, tw orząc jak b y paralelizm m iędzy poezją, któ­ r a b u n tu ją c się przeciw śm ierci, zarazem ją osw aja, a obrzędam i, k tó re w życiu społecznym p ełnią po­

(17)

113 L E Ś M IA N : P O E Z J A Ś M IE R C I

dobną funkcję. Z tej praw dopodobnie przyczyny po­ w raca w tej poezji n ieu sta n n ie m otyw pogrzebu. U jm ow any je s t o n w kategoriach n a ogół „realistycz­ n y ch ”, jedyn ie niekiedy staje się dom eną niezw y­ kłości i fan tasty k i, by przypom nieć ty lk o w iersz 0 Don Ju a n ie idącym za sw ym w łasnym pogrze­ bem 18. W izje pogrzebu w iążą się z innym w ażnym m otyw em , a m ianow icie w ędrów ką, w ty m przede w szystkim — w ęd ró w k ą po zaśw iatach. S praw a ta w ykracza ju ż jed n a k poza problem y zw iązane z poe­ zją śmierci. L eśm ianow ski zaśw iat w ym aga osobnej analizy.

Pogrzeb (w tak ich m. in. w ierszach, ja k Pieśń o p ta ­

ku i cieniu, Prolog, N iegdyś dom m ó j ochoczy..., Pogrzeb) sta je się jed n y m z głów nych składników

sym boliki śm ierci. Sym bolika to bardzo rozległa 1 w jakim ś sensie nie ustabilizow ana, w ą te k śmierci w ystęp u je u L eśm iana w ta k różnych uw ikłaniach, że w istocie — w dany m kontekście — w szystko niem al stać się m oże jej symbolem, niekiedy zaś cały św iat p rzekształca się w św iat śm ierci, jak w w ier­ szu o ow ych potw o rk o w atych skrzeblach, co „nie żyją nigdy, tylk o u m ie ra ją ”. Chciałbym tu krótko omówić jed n ą tylko dziedzinę sym boliki, a m iano­ wicie sym bolikę przestrzenną.

Zjaw isko w ydać się m oże paradoksalne: u Leśm iana i p rzestrzenie o tw arte, i zam knięte zw iązane są ze śmiercią, co zresztą świadczy, że została ona — by tak powiedzieć — sym bolicznie zuniw ersalizow ana. Mimo to w szakże m am y w ty m zakresie do czynie­ nia z w yraźn ym , k onsekw entnie przestrzeganym

zróżnicow aniem . Tam, gdzie śm ierć wiąże się z w ą t­ kam i fan tastyczny m i, choćby czerpanym i z folklo­ ru, w y stęp u je niem al z regu ły p rzestrzeń otw arta, niebo, będące m iejscem w ędrów ek i różnego rodzaju działań. W p rzy p a d k u zaś, gdy m owa o um ieraniu, 18 Zob. m oją interpretację tego wiersza: Don Juan ż y w y i m a rtw y . „Ruch Literacki” 1976 z. 2.

Symbolika śmierci

(18)

Obce przestrzenie

rozkładzie, zaniku, bez w yraźn y ch odw ołań do w ą t­ ków fantastycznych, gdy śm ierć u jm ow ana jest jako in d y w id ualn e dośw iadczenie, n iem al z reg u ły w y stę ­ p u je p rzestrzeń zam knięta, um ieszczona oczywiście nie w niebiosach (choć i o niebie m ów i się w poezji Leśm iana jako o mogile). O bydw ie przestrzen ie m ają pew ne cechy w spólne, są z reg u ły p rzestrzeniam i obcymi. Słowo „obczyzna” pojaw ia się bardzo często (by przypom nieć w iersz zaczynający się od słów „Tam n a obczyźnie, gdy próżni ostoję...”). Niebo i podziem ie są jed n ak obczyznam i pod w ielom a w zględam i różnym i.

Podziem ie jest, co zrozum iałe, p rzestrzen ią ciem ną i ciasną, nie m a z niej w yjścia, niem ożliw e są w niej w ędrów ki, je st to m iejsce ro zpadu i końca, m iejsce tra k to w a n e jak o rzeczyw istość ściśle m aterialn a,

w której nie m ożna oczekiwać żadnej zm iany

i żadnego pocieszenia. K rótko, w ty m zakresie Leśm ian w pełni re sp e k tu je potoczne, b ardzo już zracjonalizow ane w yobrażenia. N ie ew o ku je p rze d ­ staw ień religijnych, ta k isto tn y ch w w izjach n ie­ biańskiej p rzestrzen i o tw a rte j, nie p o ddaje podzie­ m ia dram aty zacji (z nielicznym i w y jątk am i, jak odw ołujący się do folkloru w iersz W za k ą tk u c m e n ­

tarza). J e s t ono po p ro stu podziem iem , nie — p ie ­

kłem ; gdy pojaw ia się w izja p rzestrzeni odw ołująca się do w yobrażeń piekła — w balladzie K arczm a — p rzestrzeń ow a um ieszczona je s t w jak iejś sferze pośredniej „m iędzy niebem a piekłem , w śród sły n ­ nych bezdroży” , znajdującej się jed n a k „w górze” . Jed n y m z p rzestrzen ny ch sym boli śm ierci staje się o tchłań (choć nie w w ierszu ta k zatytuło w anym ): Aż wwichrzeni w mrok dwóch trumien, jak dwa błędne

[wióry, Pow padali w otchłań śm ierci nogam i do góry!

( S w id r y g a i M id r y g a )

I biedne, przez dziewczynę nie poznane ciało, Poszeptaw szy sw e imię, w otchłań się przelało.

(19)

115 L E Ś M IA N : P O E Z J A Ś M IE R C I Trup jest zawsze sam otny! Sam na sam z otchłanią!...

(Do sio s try )

Pow róćm y do uwagi, k tó rą poczyniliśm y n a po­ czątku: w poezji L eśm iana śm ierć je st w szechobec­ na, w y stę p u je w najróżniejszych, czasem nieoczeki­ w an y ch uw ikłaniach: m ówiąc o czym kolw iek, m ożna m ówić o śm ierci. M ożna o niej m ówić w sposób najróżniejszy, w ty m także groteskow y (np. w ta ­ kich utw orach, ja k G oryl czy D w aj Macie je), a n ie­ kied y n a w e t żartobliw y (np. w Trupięgach). G dyby przy jąć szeroką koncepcję, rozw ażania o Leśm iana m ów ieniu o śm ierci m ogłyby się stać rozw ażaniam i o całej jego poezji. W ty m szkicu zdecydow ałem się jed n a k n a ujęcie węższe.

Inne sposoby m ówienia

Cytaty

Powiązane dokumenty

Art. ma następujące brzmie­ nie: „Art. Jeżeli z powodu nad­ zwyczajnej zmiany stosunków spełnie­ nie świadczenia byłoby połączone z nad­ miernymi trudnościami albo

1973.. W ystęp ują one np.. P rzelotne, osobiste przeżycie zostało skonkretyzow ane.. M ickiewicz tw ierdził, że N iem cy stw orzyli filozofię przyrody, podczas gdy

Rozwiązane nieporozumienie, może zbliżyć do siebie wcześnie skłócone strony, może stać się wspólnym pozytywnym doświadczeniem.. Unikajmy oceniania i

Wielorakie kryzysy prawdy, sumienia, wolności doprowadziły do kryzysu moralnego współczesnego świata, który szczególny wyraz znajduje się w od- niesieniu do

The use (frequently indiscriminate) of urban space by private owners, who neither comply with city planning rules nor respect public spaces, and informal settlers who

nanie, że coś jest w ogóle dosytem, powinnością lub dobrem. dosytach lub powinnoś ­ ciach) uniwersalnych łub absolutnych, to można mieć na myśli takie właśnie

Skoro tu mowa o możliwości odtwarzania, to ma to zarazem znaczyć, że przy „automatycznym ” rozumieniu nie może natu ­ ralnie być mowy o jakimś (psychologicznym)

Voor het apart onderscheiden van institutionele beleggers is gekozen, omdat het een categorie van instellingen betreft met eenzelfde doelstelling voor wat