• Nie Znaleziono Wyników

Wybuch II wojny światowej i okupacja niemiecka - Josef Bass - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wybuch II wojny światowej i okupacja niemiecka - Josef Bass - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

JOSEF BASS

ur. 1923; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, II wojna światowa

Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, projekt W poszukiwaniu Lubliniaków. Izrael 2006, projekt Lublin.

Pamięć Zagłady, II wojna światowa, okupacja niemiecka, bombardowanie Lublina, żołnierze niemieccy

Wybuch II wojny światowej i okupacja niemiecka w Lublinie

Ja byłem prawie dwa lata z Niemcami [w Lublinie]. Nie dwa lata, byłem dwadzieścia kilka miesięcy. Myśmy mieszkali na Żmigrodzie. To oni z początku bombardowali Lublin. W Lublinie na ulicę Jezuicką, koło Bramy Krakowskiej, te domy bombardowali i bombardowali katedrę. Katedra była, paliła się. W nocy widzieliśmy jak się pali. I Niemcy wkroczyli, to jeszcze Polacy próbowali zatrzymać ich. Skąd! Oni weszli z artylerią, z tankami, i pieszo, gęsiego szli, gęsiego. I myśmy widzieli od nas, widzieliśmy na Zamojskiej jak Niemcy idą gęsiego jeden za drugim. I słyszeliśmy jak tanki wchodzą. Nazajutrz z rana przyszedł jeden Niemiec i on krwawił z ręki coś i pytał się, gdzie jest woda. To moja siostra bliźniaczka wyszła i mu pokazała, gdzie jest kran. To on widział, że ona mówi z nim po niemiecku... ona mówiła po żydowsku z nim, to przecież podobne [języki]. To on pyta się: „Jesteś Żydówką?” Ja stałem przy niej. To ona mówi: „Tak”. „Wy, żebyście uciekali stąd. Za dwa tygodnie przyjdą ludożercy, Menschenfressers. Uciekajcie”. On myślał SS, gestapo. Później przyszli Niemcy i szukali w domu, pytali się, czy mamy broń. I tak oni szabrowali, gdzie mogli, ulice, wchodzili, otwierali sklepy, rozrywali te drzwi, szabrowali, bo oni mieli trzy dni do szabrowania. Tak wszystkie armie robią. I później łapali ludzi i oni zajmowali mieszkania. I później była zima, zima to były śniegi, mróz był, to wzięli niewolników żydowskich, niewolników żydowskich wzięli i wyrzucili ich do, chcieli, żeby ich do Lublina. W Lublinie gieta nie było. Ten komitet żydowski nie miał możliwości przyjąć tych ludzi, Żydów, to wzięli ich wysłali na szosę do Lubartowa i na drodze ich wybili prawie wszystkich. Mała część została, mała część. To oni sprowadzili tych Żydów na Lipową, tam był plac futbolowy. Tam jeszcze jest ten plac na Lipowej? Tam grają w football? Tam był lagier na Lipowej, tam przejściowy obóz był. I tam ich trzymali, bo sowieci ich nie chcieli przyjąć.

Później nas wyjęli ze Żmigrodu, oni sprowadzali Żydów z różnych okolic do Lublina i

(2)

wrzucali ich do synagogi. I myśmy sprowadzili część ludzi z dziećmi po różnych mieszkaniach na Żmigrodzie. Myśmy wzięli dwóch chłopców i jedną dziewczynkę.

Moja matka urządziła im, gdzie być, o tak. I Krasucki też dawał pieniądze, co tydzień dawał dziesięć złotych. Moja mama to organizowała, żeby mieli na jedzenie.

Data i miejsce nagrania 2006-11-14, Ramat Gan

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Jarosław Grzyb

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tylko ci właśnie Ślązacy to powiedzieli wtedy, bo ja byłam z mamą i tu jeszcze chyba sąsiadka była, a oni właśnie, ci Ślązacy mówili: „No, nas to wy się nie bójcie –

Ja woziłem z jeszcze innymi, gruzowaliśmy ubrania, futra i oni to wrzucali do Corsa, tam kino Corso było. Kino Corso, tam na Radziwiłłowskiej było duże kino

Chociaż… patrzyłem zdziwiony na starszego brata i siostrę, bo już do szkoły chodzili i na ich koleżanki, że się cieszą, że wojna wybuchła, że do szkoły nie idą.. No to w

No, może to i dobrze, bo się cieszymy, już nie ma tych wojen, tych 60 lat czy tego, a przedtem to stale byliśmy zagrożeni.. Sowieci ciągle tam, już teraz to Rosja, mają pretensje

Tutaj w Goraju [Armia Czerwona] jak była to się nie odnosili do Polaków źle, ale mój małżonek mówi, że jak byli w Izbicy, jak był na wojnie, to kazał pójść oficer do sklepu

To było 1 września, byliśmy blisko restauracji polskiej, była restauracja polska i tam [było] radio, i tam ogłosili, że wojna wybuchła, że Niemcy przekroczyli granicę

Ojciec mój był wtedy na Wołyniu, był poza Lublinem, ale żeby być razem z resztą rodziny na piechotę bo już nie było jak, przecież pociągi już nie kursowały, poszłyśmy

To mąż poszedł do domu, bo tam coś teściowa mówiła żeby poszedł przynieść coś, a to tylko przez dróżkę się szło.. Przez wąską uliczkę tą Kościelną, bo na drugą stronę