• Nie Znaleziono Wyników

Wybuch II wojny światowej i okupacja niemiecka w Lublinie - Danuta Riabinin - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wybuch II wojny światowej i okupacja niemiecka w Lublinie - Danuta Riabinin - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

DANUTA RIABININ

ur. 1921; Frampol

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, II wojna światowa

Słowa kluczowe II wojna światowa, okupacja niemiecka, wybuch II wojny światowej

Wybuch II wojny światowej i okupacja niemiecka w Lublinie

Kiedy wybuchła wojna... o, to był szok. Dlatego, że zdałam maturę i wydawało się, że świat stoi przede mną otworem. Człowiek tylko się zastanawiał, czy iść na SGGW – bo miałam takie jakieś ciągotki, żeby pracować dla wsi – czy iść na SGH, gdzie mnie ciągnął kolega brata, który mówił, że tam SGGW, to są w ogóle jakieś takie mrzonki, że chcę być jakąś judymówką czy kimś. Tak że... No i potem nie tylko wybuch wojny, ale także zbombardowane mieszkanie. Dzięki temu, że z mamą byłam na wsi, to chyba zostałyśmy uratowane. Jeden z braci akurat poszedł do kancelarii do ojca, ten, który był w mieszkaniu, gdzie schroniło się sporo osób, uciekinierów z Warszawy. Bo w Lublinie była wtedy sytuacja straszna. Nie było gdzie nocować. I ponieważ moi bracia dwaj już studiowali w Warszawie, to mówią, że po prostu spotykali na ulicy swojego profesora, swojego dziekana i oni błagali, żeby chociaż mogli gdzieś przesiedzieć na podłodze. No i akurat bomba trafiła... Z tym, że były chyba dwie osoby zabite, ranne... brat też był ranny. Tak że to jeszcze w stosunku do tego, co Lublin wycierpiał, prawda, łącznie powiedzmy ze śmiercią Czechowicza, no to jest właściwie nic.

Angielskiego uczył nas Zygmunt Kałużyński. To był kolega mego brata, który z nim mieszkał w Warszawie dwa lata, chociaż brat był na medycynie, a Zygmunt [studiował] trochę prawo, trochę chyba reżyserię. Ale w czasie okupacji, to się robiło wszystko, żeby człowiek mógł jakoś przeżyć. Myśmy byli jednak bardzo młodzi. Jak wojna wybuchła, to ja miałam siedemnaście lat. Tak że Zygmunt właśnie... On był sierotą, wychowywał go wuj. Ale on bardzo tęsknił do takiego ciepła rodzinnego. I do pewnego stopnia to również charakteryzowało Julę Hartwig. Dlatego, że jej ojciec ożenił się, prawda, po raz drugi – ona bardzo wcześnie straciła matkę. I ta druga żona Julę nie bardzo akceptowała. To znaczy, ona nie miała nic przeciwko temu, ale stosunki były, jak to się mówi, poprawne. Tak że oni oboje często właśnie u nas bywali w czasie okupacji. A jeśli chodzi jeszcze o państwa Dąbkowskich, to była też liczna rodzina, a mama uczyła nas znów francuskiego, niemieckiego, bo to była

(2)

kobieta jak na owe czasy, no wyjątkowo wykształcona. Zresztą Estonka. Tak że pochodziła z takiej bardzo patriotycznej estońskiej rodziny. Tak że no właśnie te nasze kontakty, to najlepszy dowód, że trwają do dzisiaj. Już nawet nie chcę liczyć, ile to lat, prawda?

Data i miejsce nagrania 2006-07-11, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Transkrypcja Magdalena Nowosad

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Co drugi, trzeci dzień jeździł do Lubartowa, a że sytuacja była już napięta, w powietrzu czuło się wojnę od wiosny, zawsze słuchaliśmy, co tam się dzieje. Ojciec jadł

I jak koleżanki miały po prostu swoje lekcje religii tam, czy przy kościołach swoich, albo przychodzili, chyba nawet właśnie jeśli chodzi o tą religię mojżeszową, tak

Dzieci raczej wiedziały, dzieci były w domu, nie było szkoły, pisaliśmy właśnie te nasze pamiętniki, bawiliśmy się.. Oczekiwało się rodziców, żeby przyjechali

Jak ludzie szli z Warszawy, to było w roku [19]39, to moja mama i ciocia jeździły przez wodę, na tamtą stronę i brały na chleb mąkę, w nocy mama z tą kuzynką robiły chleb i

Ziemniaki były niewykopane, ale on nie zauważył tego, bo przejechali i tutaj na zakręcie na Dęblińską – może sam nie był taki odważny, pewny siebie był, ale nie był

To przez złość, przez złość jeden, no jeden pracował w tartaku tutaj na Brzeskiej Rampie był tartak, tam, gdzie teraz ta stolarnia i chciał mu coś, podstawił tego, na

Dużo było wtedy uciekinierów z Krakowa, ze Lwowa jak to wszystko szło, a tu na tym zakręcie, jak się idzie na cmentarz, nad tym stawem, Boże ile tam ludzi zabiło.. Nasi sąsiedzi

Lublin zdobyty już był przez Niemców, siedzimy [w piwnicy], a tu od podwórka kłap, kłap, kłap – Niemiec, te cztery schodki przeszedł, cofnął się i poszedł. Wybiegliśmy