• Nie Znaleziono Wyników

Tradycyjna fotografia zanika - Beata Kulik - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Tradycyjna fotografia zanika - Beata Kulik - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

BEATA KULIK

ur. 1964; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL, współczesność

Słowa kluczowe Lublin, fotografia tradycyjna, uczniowie

Tradycyjna fotografia zanika

Kiedyś dużo więcej było zdjęć artystycznych czarno-białych, dlatego że każda młoda osoba chciała takie zdjęcie mieć. To nie były duże pieniążki, a satysfakcji i radości wiele. Dzisiaj natomiast to chyba zanika; fotografia cyfrowa wypiera, kto miał kontakt z takimi zdjęciami i z taką fotografią pozowaną – bo to nie jest prosto zrobić takie zdjęcie: samo oświetlenie, ustawienie – na pewno będzie dalej robił takie zdjęcia.

Młodzież niekoniecznie. Starsze osoby przekazują swoim dzieciom, ale te, które korzystały kiedyś z tych zakładów, bo młodzież to teraz mało sobie robi takich zdjęć pamiątkowych, żeby właśnie były tą tradycyjną metodą. Mi bardzo się podobają zdjęcia artystyczne, gdzie jest ciekawe oświetlenie, gdzie jest pół twarzy czarnej czy zdjęcie z trójkącikiem, czy nawet na swoim profilu, gdzie jest wszystko czarne, osoba jest nałożona, tak jakby zdjęcie było samodzielnie robione. Mało kto w Lublinie robi takie zdjęcia. Są tylko trzy zakłady, które wykonują fotografię czarno-białą. Bo to jest bardzo pracochłonne. Zresztą nawet w czasach kiedy spółdzielnia miała dużo tych zakładów swoich, to mało było osób, które retuszem się zajmowały, w każdym zakładzie pracowała jedna taka główna retuszerka, były też zastępczynie, bo jakby tam któraś zachorowała czy miała urlop, to ktoś musiał to wykonywać, a tych zdjęć było bardzo dużo. Dzisiaj ślub to można cały zrobić w kolorze, w cyfrówce i obróbka jest bardzo prosta tego zdjęcia, natomiast wtedy na kliszach ciętych jeden ślub to było dziesięć a i więcej ujęć, i każdą twarz trzeba było wyretuszować ołówkiem z taką końcóweczką jak włos. I wtedy mało osób było takich, które potrafiły to zrobić, a dzisiaj to już w ogóle zanika, bo nie ma już tej szkoły fotograficznej, jest jakaś prywatna szkoła, ale podejrzewam, że już tego nie uczą. Tylko w naszych zakładach można byłoby się tego nauczyć, bo już nikt tego nie robi. Dlatego do mnie bardzo dużo przychodzi młodych osób i szuka praktyki. I kiedyś to było wesoło w zakładzie:

(2)

dwanaścioro uczniów przychodziło i oni byli podzieleni na dwie grupy, bo jedna grupa była w jednej klasie, gdzie przychodziła w poniedziałek, wtorek i środę, a druga grupa była w drugiej klasie i w kolejne dni tygodnia. Jedna z uczennic już tak prawie zawodowo się zajmuje, wyjechała do Izraela i tam takiego bakcyla dostała, bo sprzęt sobie kupiła bardzo drogi. Wróciła na jakiś czas do Polski, też tutaj cały czas robiła zdjęcia, teraz wyjechała do Belgii i tam też się tym zajmuje, nie ma swojego zakładu, ale reklamuje swoje usługi i wykonuje zdjęcia. Podejrzewam, że więcej osób byłoby zainteresowanych tym zakładem, ale spółdzielnia nie zapewniała pracy. Z roku na rok było coraz gorzej.

Data i miejsce nagrania 2010-09-01, Lublin

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Łucja Oś

Redakcja Łucja Oś, Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

U mnie w domu zawsze na święta były pomarańcze i inne owoce, były czekolady, ale później te pustki w sklepach to już przerażały.. Były

Za komunizmu klienci byli bardziej mili, wyrozumiali, zresztą pracując na ulicy Lubartowskiej było bardzo dużo tych klientów: wszystkie święta, soboty, praktycznie wszystkie

To teraz na ślubie to jest sala duża, dużo gości, to jest sejf, każdy tam daje te koperty gdzie jest czek, prezentów nie daje się teraz, tylko pieniądze. Ten czek w kopercie

[Zdarzały się małżeństwa mieszane], osobiście nie znałam, ale wiem, że były takie, że kobiety żydowskie się pobrały z Polakiem.. Pewnie, że były,

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, projekt W..

Pewnego dnia przyszedł mój dziadek, on miał troje dzieci, same córki i on chciał mieć też chłopca, żeby po stu latach ktoś zmówił za niego kadisz.. Bo u Żydów, jak ktoś

Oj, na cmentarzu… Jak powiedziałam, kiedy ja byłam na cmentarzu u Żydów – tak się krzyczało, oj, i rwało się za włosy – to ja powiedziałam sobie, ja chcę umrzeć, żeby

I ja miałam tam ciotkę, że ona była w moim wieku, jak moja matka urodziła mnie, to babka była młoda, miała czterdzieści dwa lata, urodziła też jeszcze dziecko.. To myśmy były