• Nie Znaleziono Wyników

"Scrutiny" - spojrzenie wstecz

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Scrutiny" - spojrzenie wstecz"

Copied!
29
0
0

Pełen tekst

(1)

Frank Raymond Leavis

"Scrutiny" - spojrzenie wstecz

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 65/1, 213-240

(2)

III.

P

R

Z

E

K

Ł

A

D

Y

r e t r o s p e k c j e

P a m i ę t n i k L i t e r a c k i L X V , 1974, z. 1

FRANK RAYMOND LEAVIS

„SCRU TIN Y ” — SPO JR Z E N IE W STECZ

W ydaje mi się zupełnie stosow ne, że w łaśnie C am bridge U n iversity P ress podejm uje p rze d ru k „ S c ru tin y ” , p erio d y k ten bow iem był z d ucha dziełem U n iw ersy tetu Cam bridge. G dybyśm y w te n sposób chcieli dać do zrozum ienia, że było to dzieło historyczne, w y sunęlibyśm y roszczenie czy w ypow iedzielibyśm y tezę w m oim p rzek o n an iu dość skrom ną, w ziąw ­ szy pod uw agę okazję i okoliczności. N ikt nie pośw ięciłby się w żadnym razie tak iem u przedsięw zięciu (mam na m yśli „ S c ru tin y ”) i nie k o n ty ­ nuo w ałb y go mimo w szelkie przeciw ności przez lat dw adzieścia — bez w y raźnej koncepcji jego c h a ra k te ru i bez silnego przekonania, że spraw a, k tó rej służy, jest w ażna, a zatem osiągnięcie w niej jakiegoś liczącego się sukcesu może być nie bez znaczenia dla h istorii. P rz y ty m jed n a k nacisk położony na C am bridge jest niezbędny i nieprzesadny.

T ylko w C am bridge koncepcja „ S c ru tin y ” m ogła przyoblec się w k sz ta ł­ ty i zachować takie siły żyw otne, że w zbudzała silną niechęć i w y w ierała w pływ . Był to (w arto podkreślić) p ro d u k t i try u m fa ln e , szczytowe osią­ gnięcie anglistycznego b a k a la u re a tu . W ypow iadając te p raw dy, nie chcę w yrażać ani rozbudzać prym ityw n eg o , zaściankow ego p atrio ty z m u czy p a rty k u la rn e j solidarności. Pow inienem w łaściw ie od ra z u dodać, że „ S c ru tin y ” rozpoczęło działalność, u trw aliło swój b y t i p rzetrw ało n

ie-[Frank Raymond L e a v i s (ur. w r. 1893, dr filologii) — przechodził kolejne stopnie uniwersyteckie w Downing College w Cambridge. Był współzałożycielem i w ydaw cą kwartalnika krytycznego „Scrutiny” (1932— 1953). Publikacje: Mass C ivi­ lisation and M inority Culture (1930); N ew Bearings in English P oetry (o Hopkinsie, Eliocie i Poundzie, 1932); Tradition and D evelopm en t in English P oetry (1936); The G reat Tradition: George Eliot, Jam es and Conrad (1948) ; The Com mon Pursuit (1952); D. H. Lawrence, N ovelist (1955). W iele publikował w prasie literackiej.

Przekład według wyd.: F. R. L e a v i s , „S cru tin y”: A R etrospect. Cambridge 1963. Pierwodruk znajduje się w t. X X „Scrutiny”, który w znow iony był w 1963 roku.]

(3)

zależnie od Cam bridge. U w ażam za swój obow iązek u p ierać się p rz y owej uw adze niew dzięcznej wobec tej uczelni. Jeżeli m acie zam iar bronić Idei U n iw e rsy te tu (co je st przedsięw zięciem nieodłącznym — m y, założyciele „ S c ru tin y ” , w iem y to dobrze — od o b rony Idei K ry ty k i) i dla określo­ nego celu, w ty m m om encie h istorii, realizow ać tę Ideę w k o n k retn e j, żyw ej rzeczyw istości, n ie będzie w am tru d n o pojąć, w ja k i sposób do w y razu „akad em ick i” przylgnęło pew ne p e jo ra ty w n e znaczenie, i zoba­ czycie, że n a w e t za cenę n aruszenia zasad dobrego to n u będziecie m usieli uczynić w szystko, co m ożna, aby rozw iać złudzenia. Zobaczycie, że „duch akad em icki” może się uśm iechać pobłażliw ie, a n aw et poprzeć w asze w y ­ siłki, ale pozostanie nadal ty m , czym jest, i będzie w św iecie akadem ic­ kim w aszym zawsze obecnym wrogiem .

My, założyciele „ S c ru tin y ”, nie m ogliśm y m ieć złudzeń. Było to p rzed ­ sięw zięcie b anitów i uśw iadam iano nam to w y raźn ie od początku do końca. D oktoranci i studenci, k tó rzy na początku la t trzy d ziesty ch byw ali w m oim domu, będącym w dużej m ierze ośrodkiem ru ch u , nie p rzy ­ puszczali wcale, że sp o ty k a ją się w oficjaln y m o śro dk u „C am bridge E n­ glish” , czy też w tak im , k tó ry p o p ierają oficjalne w ładze. P rzy ciąg ała ich tam sław a m iejsca, gdzie istota, doniosłość i m ożliwości anglistycznego b a k a ia u re a tu b y ły szczególnym przedm iotem zainteresow an ia, gdzie w śród tra d y c y jn y c h zajęć etos C am bridge, k tó ry uczynił z niego u n iw e rsy te t przyszłości, n a b ie rał rum ieńców św iadom ego życia. W iększość z nas p rze­ szła ku rs anglistycznego b a k a ia u re a tu , n iek tó rzy z nas — w p rzed o stat­ n im zdaniu pow inienem był powiedzieć „w n a s z y m d o m u ” — byli (bez w ynagrodzenia — n a co trz e b a zwrócić uw agę) w ykładow cam i tego ku rsu ; doktoranci chcieli udowodnić, że na podstaw ie tem ató w ich prac m ożna obronić koncepcję „b ad ań ” zgodną z duch em anglistycznego b a k a ­ ia u re a tu . K siążka [pióra Q. D. Leavis] Fiction and the R eading Public, k tó rej opublikow anie stało się wówczas w ydarzeniem , w y w ierała silny i skuteczny w pływ na atm o sferę in te le k tu a ln ą , ty m silniejszy, że wszyscy w iedzieli, iż była to d y se rta c ja w E nglish School.

T akie środow isko sp rzyjało dyskusjom n ad stan em k ry ty k i — dys­ kusjom żarliw y m i nieakadem ickim . P ra g n ę zaznaczyć, że nie m ieliśm y zam iaru ograniczać się do zagadnienia m etod czy teo rii i „stosow alności” „ k ry ty k i sto so w an ej”, chcieliśm y n ato m iast (uw ażając k ry ty k ę „stosow a­ n ą ” za przeciw staw ienie „ te o rety c z n ej” ) u p raw iać coś, co nie było tylko sp raw ą tech n ik i anality czn ej i popisów tale n tu . A bsorbow ała nas i w zbu­ dzała niecierpliw ość wielka, podstaw ow a i n ad rzęd n a spraw a: fun kcja k ry ty k i i problem , czy jest ona spełniona czy też nie — wobec naszej cyw ilizacji, dla naszych czasów, dla nas. D yskusje nasze b y ły p raw do ­ podobnie w ty m stopniu naiw ne, co w sposób in te lig e n tn y skupione na rzeczach podstaw ow ych, i o ty le prow adzone w duchu rzeteln ie p rak ­

(4)

tycznym i realistycznym , o ile jak iek o lw iek dysku sje byw ały wówczas takie w środow iskach anglosaskich. 'Myślę, że nie przem aw ia przeze m nie zarozum iała czy n ieskrom na pew ność siebie, czy w ogóle jak aś przesada: chcę tylko zwrócić uw agę na isto tn e znaczenie C am bridge dla sp raw y będącej przedm iotem m oich rozw ażań.

B ezpośrednie zaplecze stanow iła więc książka Fiction and th e Reading

P ublic w raz ze sw ą do k u m en tacją i analizą procesów, k tó re postaw iły

naszą k u ltu rę w rozpaczliw ej sy tu acji, 'będącej przedm iotem naszego nie­ pokoju i bodźcem do działania. R efleksjom w zbudzonym przez to dzieło dodały zachęty recenzje, k tó ry m zostało poddane w pism ach przeznaczo­ nych dla w a rstw y w ykształconej — „The N ew S ta te sm a n ” (B est-sellers

Massacred), w niedzielnych w y d an iach gazejt, itd. Nasze spostrzeżenia

i w nioski co do współczesnego realizow ania fu n k cji k ry ty k i poprzez g ru n ­ tow ne recen zje zostały sform ułow ane w m oim a rty k u le W h a t’s W rong

W ith Criticism ?, k tó ry ukazał się w dru g im n u m erze „ S c ru tin y ” (w rze­

sień 1932). W arto odnotować, że treść jego została zaczerpnięta z roz­ p raw k i napisanej n a zaproszenie red a k to ra „The C rite rio n ” ([T. S. Eliota], k tórem u, jak mi to pow iedział, podobał się mój n ied aw n y „pam flet o m niejszościach” , Mass C ivilization and M in o rity C ulture) dla C riterion

M iscellany. G dy już m iał on mój m aszynopis, w końcu (a w iele czasu

upłynęło) dał mi do zrozum ienia, że zdecydow ał się go nie publikow ać. Nie będę skrom nie u trzy m y w ał, że zapew ne niedoskonałość m ojej p racy spraw iła, iż pożałow ał swego zam ów ienia i w ycofał je. W rzeczyw istości bow iem znalazłem uzasadnienie — g ru n tu ją c e się ty m m ocniej, im b a r­ dziej w y o strz a ła się m oja uw aga oraz n a ra s ta ła oczywistość w niosku, k tó re m u początkow o długo się opierałem , a k tó ry m usiałem w reszcie p rzy ją ć jako oczyw isty i znam ienny: że tym , co budziło obiekcje re d a k to ­ ra, była ostrość polem iczna m ego opracow ania. M ożliwe, iż (choć b ył re ­ d ak to rem „The C rite rio n ”) nie zdaw ał on sobie spraw y, co może oznaczać jego zam ów ienie p o trak to w an e pow ażnie. W każdym razie przeczytaw szy, co napisałem , i zapoznaw szy się z zeb rany m m a te ria łe m dow odow ym (zob.

W h a t’s W rong W ith Criticism?), zrozum iał, że a rty k u ł ta k i w zbudziłby

n iep rz eje d n a n ą wrogość w p a n u jący m św iecie literackim , a nie leżało zupełnie w jego zam iarach w yw oływ anie tak ie j w rogości wobec siebie.

W ybitn y in te le k tu a lista z C am bridge, k tó ry posiadł sztukę bycia w y ­ b itn y m bez obrażania kogokolw iek i bycia an ty ak ad em ick im bez w zbu­ dzania sprzeciw u akadem ików , zaznaczył w ów czas, ja k pam iętam , tonem łagodnej ironicznej przy g an y : ,,J a nie w y zn aję m oralności hero iczn ej” . Nie p o tra fię powiedzieć, czy re d a k to r „The C rite rio n ” chciałby w yznaw ać tak ą m oralność, ale u jaw n iające się w ty m perio d y k u w y n ik i re d a k to r­ skiego postanow ienia, by p odtrzym ać solidarność z ty m św iatem , dla k tó ­ rego rezygnacja z a sp ira cji do fu n k cji k ry ty k a m usi stanow ić śm ie rte ln ą

(5)

obrazę, były widoczne dla każdego, kto ty lk o stracił p ostaw ę n aiw n eg o szacunku. E fek ty te szybko staw ały się coraz w yraźniejsze.

P rzypo m in am te rzeczy, gdyśm y bow iem om aw iając sta n k ry ty k i do­ chodzili do w niosku, że cały św iat anglosaski nie może — czy nie chce — poprzeć jedynego pow ażnego perio d y k u kry tyczn ego , istn ien ie „The C ri­ te rio n ” nie w ydaw ało nam się pow odem do łagodzenia naszych opinii.

Ja k może w yglądać pow ażne czasopismo k ry ty c z n e, w idzieliśm y na przykładzie „The C alen d ar of M odern L e tte rs ” , należącego do niedaw nej przeszłości, p rzestał bow iem istnieć w 1927 r. po d w u - i półrocznym ży­ wocie (1925— 1927). „The C a le n d a r” stan o w ił bez w ątp ien ia re a ln ą p ro ­ pozycję (bardzo w pływ ow ą) u trz y m an ia silnej i żyw otnej k ry ty k i w spół­ czesnej. Jego recen zje m iały wagę, odpow iedzialność i ostrze nadane przez bezstro n ną um ysłowość, k tó ra spostrzega i osądza n a podstaw ie szerokiego w ykształcenia i znajom ości w chodzących w grę dyscyplin. O środkiem k ręg u w spółpracow ników była g ru p a sześciu in te lig e n tn y c h k ryty ków , k tó rzy — nie było co do tego w ątp liw ości — rzeczyw iście sta ­ now ili grupę. Za ich a rty k u ła m i w yczuw ało się dysku sję obejm ującą za­ k res w spólnych zainteresow ań. A czujna i b y s tra w rażliw ość na nowe przejaw y tw órczego życia określała ich zain teresow an ia, sposób pisania i stosunek do zagadnień. Np. w połow ie lat d w u d ziestych „T he C a le n d ar” niedw uznacznie uznał, że w poezji dokonała się podstaw ow a zm iana — i to nie po p ro stu dlatego, że Eliot, a u to r Ja ło w ej zie m i, m iał ta le n t dom aga­ jący się w iększej uw agi niż ta, jak ą zechciał m u poświęcić np. „T he Lon­ don M ercu ry ” . D obre rozeznanie było w idoczne w recenzjach i w utw o­ rach, k tóre sam „The C a le n d ar” d rukow ał; chodzi m i tu jed nak szczególnie o szkic Edgella R ickw orda T h e R e-creation o f P oetry: A r t and th e N ega­

tiv e E m otions, w łączony do w y b o ru z „The C a le n d a r” , pt. Tow ards S ta n ­ dards of Criticism , k tó ry w ydałem jako rozm y śln ą dem onstrację w r. 1933,

kiedy zaczęło w ychodzić „ S c ru tin y ”.

Nazwa naszego p erio d y k u była pom yślana jako pozdrow ienie i gest uznania — w in ten cji jak b y n aw iązan ia do „T he C a le n d ar”, którego „do­ ciekania” [scrutinies] poddaw ały k ry ty c e s ta rą gw ardię, współczesnych „klasyków ” w skazyw anych sam ą nazw ą działu (była bow iem wówczas po­ p u larn a książka Scrutinies, zaw ierająca p rz e d ru k i esejów Barriego, B en- n eta, C hestertona, De La M are’a, K iplinga, M asefielda, G eorge’a M oore’a, Showa, W ellsa i G alsw o rth y ’ego ·— i n a koniec D. H. L aw ren ce’a).

Nie zakładaliśm y jednak, że p o w tarzam y czy u siłu jem y pow tarzać „The C alen d ar”. K ró tk i epizod jego istn ien ia uw ażaliśm y za zakończony: jeżeli organ prow adzony tak in telig en tn ie i ta k żywo nie b y ł w stan ie zdobyć i przyciągnąć na stałe ty lu czytelników , ażeby się utrzym ać, to było jasne, że żaden p erio d y k literack i nie m ógł w naszych czasach

(6)

mieć nadziei n a u trz y m a n ie się n a zasadach sam ow ystarczalności, tzn. ponosić koszta i opłacać w spółpracow ników z dochodów uzyskanych ze sprzedaży i ogłoszeń. Z grom adziły nas procesy cyw ilizacyjne zw iązane z sym boliczną nazw ą N orthcliffe. N aszym zdaniem nie w ynikało stąd jednak, że skoro p o ten c jaln y k rąg czytelników p erio dy ku literackiego nie jest na ty le liczny, ab y się, w zw ykłym znaczeniu słowa, opłacał, to ta k i periodyk nie może istnieć. M u s i istnieć — oto było nasze założenie i problem polegał na znalezieniu jakiegoś innego sposobu niż sta ra zasada gospodarności, ab y poprow adzić przedsięw zięcie. Nie b raliśm y pod uwagę ew e n tu aln y c h dotacji, i to nie tylko dlatego, że nie uw ażaliśm y u m iejęt­ ności ich pozyskania za je d n ą z kw alifikacji, k tó re m usim y posiadać, ale dlatego, że b y liśm y zdecydow ani na rozw iązania bardziej doniosłe.

B yliśm y oczywiście z g ru n tu em p iry k am i i m ieliśm y skłonność do kom prom isów : u św iad am ialiśm y sobie czas i m iejsce, w k tó ry ch żyliśm y, i trzeb a pow iedzieć, rzecz polegała na tym , aby w yzyskać w szystkie ko­ rzyści, ja k ic h d ostarczały nam okoliczności czasu i m iejsca. D ziałaliśm y w całkow itej św iadom ości tego, co było w ięcej niż przypadkow e i nieza­ leżne od okoliczności i co rów nież daw ało pew ne korzyści. Był to czas żniw m ark sizu jącej in telig en cji literack iej. B yliśm y an ty m ark sistam i — co stanow iło (jak sądziliśm y) oczywistość; św iadom e, tzn. rzeczyw iste za­ in te reso w an ie lite r a tu r ą zakładało jej pojm ow anie całkow icie odm ienne od w szelkich koncepcji, jak ie mógł wyłożyć i objaśnić m arksista. L ite ra ­ tu ra — to, co zn aliśm y jako lite ra tu rę i czego uczyliśm y się do bak alau - re a tu — znaczyła w iele; m iała żyw otne znaczenie dla cyw ilizacji — tego byliśm y pew ni. M iała znaczenie, poniew aż rep rezento w ała rzeczyw istość ludzką, auto n o m ię ludzkiego ducha [...]. Moda na m arksizm rzucała nam d o k try n a ln e w yzw anie. M arksizm był przecież ch a ra k te ry sty c z n y m w y ­ tw orem te j naszej „ k a p italisty c z n ej” cyw ilizacji i jej rozwój i postęp zdaw ał się dem onstrow ać p rak ty czn ie ów w łaśnie determ in izm ekonom i­ czny, do którego zw alczania zobow iązaliśm y się. D ialektyka, od której chcieliśm y w yzw olić lite ra tu rę i k u ltu rę hum an isty czną, była dialek ty ką zew n ętrzn ej czy też m a te ria ln e j cyw ilizacji, w któ rej żyliśm y. „Z ew nę­ trz n a ” czy „ m a terialn a ” nie w ym aga tu definicji: oba te przym iotniki pozw alają doskonale zrozum ieć, że cała nasza cyw ilizacja jest spraw ą bardzo złożoną [...].

C am bridge w ięc rep rezen to w ało dla nas an ty m ark sisto w sk ą św iado­ mość w łasnej n a tu r y i potrzeb cyw ilizacji [...]. Naszą siłę stanow iło to, że byliśm y zarów no w n ajszerszym rozum ieniu podjętego zadania, jak i w rzeczywistości, choć rela cjo n u ję to w p arad o k saln y i ironiczny sposób, rep rezen tan tam i takiego C am bridge. W łaściw ie s t a n o w i l i ś m y takie Cam bridge, czuliśm y to i m ieliśm y coraz w ięcej do tego powodów, a nasza

(7)

w iara w siebie i odw aga stąd się wyw odziła. D zięki sile praw dziw ego C am bridge, św iadom ie i jaw n ie reprezentow anego na łam ach „ S c ru tin y ” , pism o nie tylk o przezw yciężyło wrogość in sty tu c jo n a ln y c h sił ak ad em ic­ kich; stało się ono — któż te m u dzisiaj zaprzeczy? — bezspornym , z w y ­ cięskim uzasadnieniem św iata C am bridge jako ośrodka h u m an isty k i. W Cam bridge „ S c ru tin y ” było źródłem owej ożywczej siły, k tóra n a d a ła English School jej ran g ę i rezonans, a czytelnicy tego pism a na całym świecie, choć stanow ili szczupłą g arstkę, stw o rzy li n iezw ykle w pływ ow ą społeczność. Duża ich część była zw iązana z ośw iatą szkolną i akadem icką. Sukces naszych donkiszotow skich an ty ak ad em ick ich planów , pokaz siły praw dziw ego C am bridge w celu pokonania od w e w n ątrz akadem ickiego etosu w n a jb a rd zie j p o zytyw n y i tw órczy sposób, nie m ógł być bard ziej pełn y i doniosły.

W działalności „ S c ru tin y ” nie było bowiem nic akadem ickiego. W cią­ gu dwóch dziesięcioleci p eriodyk te n spełniał obow iązki k ry ty k i z niepo- żytą energią. Nie dysponow ał odpow iednikiem filozofii [...] g ru p y „ C rite ­ rio n ” i nie hołdow ał ortodoksji k ry ty czn ej, ale te n w ielki zespół bardzo różnorodnych k ry ty k ó w służących ideałom b y strej obserw acji i b e z stro n ­ nego sądu stw orzył, szanując in d y w id u aln e k ry te ria i in d y w id u aln ą w ra ­ żliwość k ry ty czn ą, społeczność, z k tó rej pow iązanych w sposób isto tn y wysiłków w yłoniła się jedność, p rzez co „ S c ru tin y ” ustanow iło — dla w szystkich zain tereso w an y ch — w obliczu współczesnego zam ętu d o ty ­ czącego w artości, znaczenia i przebiegu życia, coś w rodzaju oficjalnej skali. G łów ne opinie „ S c ru tin y ” m i a ł y c h a ra k te r oficjalny, tzn. zdo­ łały zapanow ać i choć z początku były w yśm iew ane lub pogardzane, sta ły się p rz y ję tą ogólnie w a lu tą obiegową. Pism o ustanow iło nowy język k r y ­ tyczn y i now ą koncepcję n a tu ry k ry ty czn eg o m yślenia. Uwadze k r y ty ­ cznej zwróconej na stan obecny lite ra tu ry angielskiej tow arzyszyło blisko z nią zw iązane p rzew artościow anie przeszłości, poniew aż uwagę na p rze ­ szłość skierow ała długa seria recenzji i esejów.

Je st rzeczą oczyw istą, że choć słusznie stw ierd ziłem poprzednio, iż „ S c ru tin y ” nie m iało w łasnej filozofii (w każdym razie żadnej, k tó ra by odpow iadała a k tu a ln y m w ym aganiom polem icznym ) ani też ortodoksji, m iało jed n a k zaplecze idei i przek on ań b ardzo dalekie od negatyw izm u: istn iała zdecydow anie pozy ty w n a koncepcja tego, jak pow inna w yglądać rzeteln a propozycja w y p ełn ian ia fu n k cji k ry ty czn ej — koncepcja sta n u i k ieru n k u rozw oju cyw ilizacji w A nglii, potrzeb k u ltu ra ln y c h i sposobu ich zaspokajania. Znaczy to, że m y, w spółpracow nicy „ S c ru tin y ”, u zna­ liśm y, p rzy w szystkich różnicach p rzekonań i „filozofii”, że należym y do jed n ej w spólnej cyw ilizacji i pozytyw nie określonej k u ltu ry . K u ltu rę tę stanow iła dla n as przede w szystkim lite ra tu ra angielska. Uw ażaliśm y, że

(8)

i s t n i e j e lite r a tu r a angielska — że pow inno się pojm ow ać lite ra tu rę angielską, jeżeli się jest nią rozum nie zain teresow an ym , jako coś więcej niż zespół in d y w id u aln y c h dzieł. U znaliśm y więc, że podobnie jak k u ltu ­ ra , k tó rą re p re z e n tu je , m usi ona — skoro jest rzeczyw ista i żyw a — żyć w teraźniejszości, a życie to rozw ój. B yliśm y zatem zain teresow an i w za­ chow yw aniu tra d y c ji i ciągłości, ale też b yliśm y sk ra jn ie antyakadem iccy. Chcieliśm y p opierać to, czego nienaw idzi um ysłow ość akadem icka w dzie­ dzinie „nauk h u m an isty c z n y c h ” : tw órczą grę rze teln y c h sądów — p ra w ­ dziw ie in d y w id u aln y c h sądów, tzn. um ysłów zaangażow anych, żyjących w pełni teraźniejszością.

Jeżeli chodzi o ideę u n iw e rsy te tu , to chcieliśm y udowodnić, że C am ­ b ridge nie m u si być akadem ickie — że p raw dziw e C am bridge w cale takie n i e j e s t . N aszą sp ra w ą była sp ecjaln ie k ry ty k a literack a, ale nie m yśleliśm y, że p o stęp u jem y zbyt dow olnie, u w ażając tw órczy proces k ry ty c z n y — to w zajem n e oddziaływ anie in d y w id u aln y ch opinii, w któ­ ry m ustan aw ia się w artości i tw orzy się św iat sądów społecznych w zna­ czeniu tak im ja k sądy naukow e, ale też w yłącznie p ry w a tn y c h — za zja­ wisko re p re z e n ta ty w n e i typow e dla procesu tw orzenia się św iata ludz­ kiego, jego o dn aw ian ia się i u trzy m y w an ia p rzy życiu; św iata ludzkiego, bez którego „nau k o w a k o n stru k c ja św iata fizycznego (...) z jej głębią in te le k tu a ln ą , złożonością i w ym ow ą” (ogłoszona w n ied aw n y m w y k ła­ dzie S ir C harlesa Snow a za „najp ięk n iejsze i najw spanialsze zbiorowe dzieło um y słu człow ieka”) nie m iałab y znaczenia an i przydatności, nie b y łaby m ożliw a. W iedzieliśm y, jak to sform ułow ałem recen zując w ym ie­ niony w ykład, że to p ierw otn e ludzkie osiągnięcie — stw orzenie ludzkiego św iata, nie jest czymś, na czym m oglibyśm y poprzestać jako na dziele już ukończonym , ale że żyje w żywej tw órczej reak cji na współczesne zm iany. U w ażaliśm y tę reak cję za fu n k cję zarów no k ry ty k i, jak i English School w naszym sta ro ż y tn y m uniw ersytecie, jak o przedm iot zespolonego w ysiłku szerszej w spólnoty k u ltu ra ln e j.

Ja sn e jest więc, dlaczego „ S c ru tin y ” było zupełnie in n y m przedsię­ w zięciem niż te późniejsze k w a rta ln ik i am ery k ań sk ie, k tó re przez długi czas d aw ały głów nie możliwość znalezienia od czasu do czasu rozsądnego a rty k u łu krytycznego czy pow ażnej, w nikliw ej i odpow iedzialnej recenzji. Różnica polega n a zaangażow anej program ow ości koncepcji i zam iarów , z jaką przystąpiliśm y do czegoś bardziej szczególnego, am bitnego i (z p u n ­ k tu widzenia um ysłow ości akadem ickiej) agresyw nego niż ty lk o ogólne prow adzenie p erio dy k u intelek tu aln eg o. Polega na silnej i określonej koncepcji funkcji i środków w odniesieniu do czasu, m iejsca i możliwości przy istniejącym stan ie w spółczesnej cyw ilizacji (co do k tórej m ieliśm y przem yślany i pogłębiony pogląd). Polega też na okoliczności, że „S

(9)

cru-tin y ”, w p rzeciw ieństw ie do a m ery k ań sk ich k w a rta ln ik ó w (i „T he C rite ­ rio n ” ), nie korzystało z dotacji (i nie m iało nad ziei n a korzystanie). W łaściw ie o d m o w a p rzy jęcia d o tacji była częścią naszej koncepcji. Z decydow ani b yliśm y udowodnić, że n a tak iej podstaw ie, jak ą d y sp o n u je­ m y i jak ą m y, głów ni przyw ódcy, postanow iliśm y ;za w szelką cenę zacho­ wać, przedsięw zięcie, k tó re zam ierzyliśm y, może się sam o w jak iś sposób u trzym ać — p rzy n ajm n iej w ty m stopniu, aby opłacić koszty dru ku .

Isto tn ą częścią koncepcji „ S c ru tin y ” było w ykazanie, że skoro tylko zostanie w yzyw ająco zaprezentow ana ogólna fu n k c ja p erio d y k u , a w y­ zw anie zostanie p o p arte silną, p rzek o n u jącą i tra f n ą realizacją, m ożna będzie zgrom adzić czytelników oraz utw orzyć i u trz y m ać podstaw ow y zespół w yjściow y e l i t y um ysłow ej (który w łaśnie dzięki sw ej e lita r­ ności będzie nieprop orcjo nalnie w pływ ow y). „ S c ru tin y ” bardzo szybko w yrobiło sobie pozycję m im o gw ałtow nej (i nie p rze b iera ją c e j w środ ­ kach) wrogości św iata literackiego i akadem ickiego. Nasi w spółpracow ni­ cy pisali (jeśli w ogóle m ożna by tu żądać czegoś w ięcej niż oddania się w spólnej idei) dla zaszczytu: korzyść i saty sfak cja p ły n ęły z drukow ania w m iejscu dający m tak ie w yróżnienie. Zam iast im płacić (nie byliśm y w stanie — nie płaciliśm y tak że sobie sam ym , „perso nelo w i”) u trz y m y ­ w aliśm y niezm iennie w ysoki poziom. W ten sposób p rzyciągaliśm y ta le n ­ ty spoza C am bridge, jak rów nież znane i w yrobione nazw iska, k tórych nie życzyliśm y sobie (był to ciężar i kłopot, bo jakkolw iek tak tow n a b y łab y odmowa, w zbudzała urazę). Ją d ro jed n a k zespołu w sp ó łp racu ją­ cego, p rzy n ajm n iej w pierw szych latach, stanow ili d o k toryzu jący się m ło­ dzi absolw enci, w ykształceni przez „C am bridge E n glish ”, i goście domu, w k tó ry m pow zięta została idea pism a.

Zw iązki z „C am bridge E nglish ” b y ły ścisłe i istotne, choć nie in sty ­ tu cjonaln e i choć, jak było wiadom o, nie cieszyły się oficjalnym uzna­ niem . S tanow iły one zrealizow aną część naszej koncepcji „ S c ru tin y ” ; za­ chodziło tu czynne połączenie tro sk i o fu n k cję k ry ty k i z tro sk ą o U ni­ w e rsy te t jako ośrodek hum an istyczn y . Dla członków zespołu pozostają­ cych w C am bridge p raca dla „ S c ru tin y ” była nieodłączna od ich studiów i w ykładów (choć nieoficjalnych) w English School i od ich badań. „S cru ­ tin y ” byłoby nie do pom yślenia bez anglistycznego b ak a la u re a tu i trw ałe j aktualności „C am bridge E nglish” , a „C am bridge E nglish” bez „ S c ru tin y ” pozbawione by było w ciągu ty ch trzy d ziestu la t ow ej siły ożywczej, k tó ­ ra w y w ierała decydu jący w p ły w na w y k ształcen ie (i więcej niż w y­ kształcenie).

A by w jakim kolw iek stopniu n ie przyczynić się do potw ierdzenia opi­ nii, że „ S c ru tin y ” było organem m ałej i szczupłej gru p y czy hołdowało koteryjności, dodam , że przez czas sw ojego istn ien ia w ydrukow aliśm y ponad 150 autorów . W yznaw ali oni różne p rzek o n an ia i poglądy, a skala

(10)

tem atów , o k tó ry c h pisali, odpow iadała naszem u założeniu, że E nglish School pow inna być ośrodkiem łączącym . Z obcych lite ra tu r, k tó ry m po­ św ięcano uw agę, fra n c u sk a zajm ow ała oczywiście n ajw ięcej m iejsca, d łu ­ gie bow iem zw iązki z lite r a tu r ą angielską n ad aw ały jej szczególną waż­ ność i kluczow e znaczenie. N iektóre z p rac o „Grand Siècle” opublikow ane w „ S c ru tin y ” — przez długi czas p o pu larn e w form ie książkow ej i cenio­ ne w stołecznym św iecie literack im — są dobrze znane, choć nie łączono ich raczej z naszym pism em . „ S c ru tin y ” nie uniknęło całkow icie zarzutu frankofobii, k tó ry m w yró żn ian o kiedyś jednego z czołowych red akto ró w pism a, piszącego te słow a. Je d n a k o lite ra tu rz e fran cusk iej pisano tam w iele i jeżeli c h a ra k te ry sty c z n e dla pism a było d rukow anie p rzew arto ­ ściow ań C o rn eille’a i R acine’a, to rów nie ch arak te ry sty c z n e było to, że po raz p ierw szy po w o jnie pisało się doniesienia o S a rtrz e i Cam usie. I jeżeli, dla u w y d a tn ie n ia jednego z n ajisto tn iejszy ch sukcesów „ S c ru ti­ n y ” , w olno m i w skazać w y b itn y i wysoce in d y w id u aln y re z u lta t uzdol­ nień w y stę p u ją c y ch rów nocześnie, to jako rep re z en tu ją c y na swój sposób o d ręb n ą cechę „ S c ru tin y ” w ym ieniłbym esej Jam esa S m itha o M allar- m ém (VII, s. 466) będący recen zją książki niem ieckiego a u to ra o ty m poecie — książki, k tó ra, jak mi się w ydaje, n ie była pow ażnie recenzow a­ na w żadnym angielskim periodyku. Jeżeli chcieliśm y uw olnić się od akad em izm u , to nie poprzez rezygnację z akadem ickich kw alifikacji.

Esej Jam esa S m ith a (dziś profesora) jest przyk ładem badaw czej m yśli k ry ty c z n e j; mógł go napisać tylk o k ry ty k zdolny do bystrego, o ry g in al­ nego są d u o poezji pisanej w jego w łasnym języku, a także znający do­ sk o nale niem iecki i francuski. To c h a ra k te ry sty c z n e dla a u to ra połączenie w rażliw ości z in te le k tu a ln ą solidnością w ystąpiło w ty m dziele podobnie jak w eseju o M etaphysical P oetry, k tó ry w y dru ko w aliśm y w drugim rocznik u (II, s. 222) i k tó ry (z błogosław ieństw em pro fesora G riersona) n iem al n aty ch m iast został u zn an y za klasyczne dzieło k ry ty k i. F akt, że Jam es Sm ith należał do n ajb ard ziej cenionych ze ścisłego grona w spół­ pracow ników (napisał poza ty m długi a rty k u ł o C hapm anie, eseje o The

T ra g ed y of Blood i o D oktorze Faustusie M arlow e’a, analizy Crocego i A l­

fre d a N ortha W hiteheada), m ożna uznać za oczyw istą konsekw encję n a ­ szej napastliw ości w obec pow ierzchow nej w iedzy i dętego in te le k tu a liz- m u — naszej z góry p rzew id y w an ej napastliw ości i wrogości. P rzyniosła nam ona w zam ian rów nież w iele nienaw iści.

Ogólnie biorąc, nasza k ry ty k a lite ra tu r obcych, fran cu sk iej, niem ieckiej i włoskiej, jest dziełem autorów , którzy nie tylko posiadają doskonałą znajom ość danego języka, ale są a k ty w n y m i k ry ty k am i, co spraw dziło się na ich pracach dotyczących lite ra tu ry pisanej w ich w łasnej mowie. A wynika stąd, że choć rozpoczęliśm y lansow anie pew nych mód, to nasi k rytycy nie b y li w w iększym stopniu p o d atn i na modę zajm ując się in

(11)

-nym i lite ra tu ra m i, niż p racu jąc nad w łasną. Można z pow odzeniem uznać za c h a ra k te ry sty c z n ą oznakę etosu, k tó ry chcieliśm y reprezento w ać, że jeden z n ajw y b itn iejszy ch esejów D. A. T raversiego d ru k o w a n y w „ S c ru ­ tin y ” m iał za te m a t I P rom essi Sposi [Narzeczonych A. Manzoniego] (IX, s. 131). Z drugiej stro ny , jeżeli chodzi o lite ra tu rę niem iecką, k tó rej po­ św ięcaliśm y więcej m iejsca niż w łoskiej, ale — odpow iednio — m niej niż fran cuskiej, to choć w n ależy ty sposób p o tra k to w a liśm y K afk ę (nie po­ przestaliśm y na jed n y m a rty k u le) i nie zan ied b yw aliśm y Rilkego i S te ­ fana G eorge’a, w czasie w ojny w y d ru k o w aliśm y ob szerną pracę o Goe- them , pióra D. J. E n rig h ta 1 — pośw ięcenie wówczas tem u auto row i tak znacznego m iejsca było w pew nym sensie naszym udziałem w polityce.

Badacz k olejnych roczników „ S c ru tin y ” przekona się, że nie omiesz­ kaliśm y dotrzeć, zachow ując w spom niane w yżej k ry te ria , do znakom itych przedstaw icieli am erykańskiego św iata lite ra c k ie g o 2; w łaściw ie m ożna powiedzieć, że tw o rzy li oni jedno z osobnych źródeł naszej siły. Je d n ak aby naw iązać do w spółcześnie toczonej d y sk u sji o „dw u k u ltu ra c h ” , za­ m iast rozwodzić się n a d w ielkością i różnorodnością osiągnięć „ S c ru tin y ” na tere n ie am ery k ań sk im , przeniosę się od lite ra tu ry na p rzeciw ny k ra ­ niec pola zaintereso w ań i zwrócę uwagę, że J. L. Russell, którego esej

The S cien tific B est S eller tra k tu ją c y o Jean sie i E ddingtonie m ożna zna­

leźć n a s. 348 to m u II 3, przedstaw iciel n auk ścisłych, należał do naszej p ierw o tn ej g ru p y i znał dysku sje toczone w środow isku stanow iącym ośrodek zespołu. N azw iska Jean sa i E ddingtona nie m a ją teraz znaczenia sym bolicznego czy rep rezen taty w n eg o , k tó re m iały wówczas, ale mogę zaświadczyć, że esej zrobił w ielkie w rażenie („Celem niniejszego a r ty ­ k u łu ”, głosiło pierw sze zdanie, ,,jest om ówienie przyczyn popularności w ym ienionych książek i ich w artości z ogólnokulturow ego i filozoficznego p u n k tu w idzenia”), w yw ołał duży oddźwięk i zyskał św iatow ą sławę, jak w iem od gości C am bridge (a zagraniczni goście, co zauw ażę korzy­ stając z okazji, przew ażnie w y rażali pochlebne opinie o statu sie „S c ru ti­ n y ” — pochlebne w każdym razie dla Cam bridge).

J. L. R ussel nie był naszym jed y n y m w spółpracow nikiem z dziedziny nau k ścisłych. Lecz nie pow inienem już dłużej pom ijać m ilczeniem tego, co było głów nym p rzejaw em idei „ S c ru tin y ” — ta k jak ją pojm ow aliśm y i realizow aliśm y — a m ianow icie sposobu, w jaki sta ra liśm y się dać w y ­ raz p rzek o n an iu (deklarow anem u, jak m ożna pow iedzieć — książka u k a­ zała się bowiem n a jp ie rw w „ S c ru tin y ” — w m ojej Education and the

1 Zajmuje obecnie katedrę anglistyki w Singapurze.

2 Zob. zwłaszcza prace Henry Bamforda P a r k e s a i Mariusa В e w 1 e y a którego The C om plex Fate zostało w dużej części opublikowane w „Scrutiny”.

3 Przedrukowałem go wraz z innymi esejami ze „Scrutiny” w D eterm inationsr które ryczałtem sprzedaliśm y wydawcy, żeby uzyskać fundusze na rzecz pisma.

(12)

U niversity: A S k e tc h fo r an English School), że stu dia literack ie pow inny

się rozprzestrzen iać odśrodkow o i stanow iąc niejako „ tło ” (kategoria p rzy ­ jęta i uznana), k ierow ać in telig en cję u k ształto w an ą n a anglistyce w stro ­ nę zupełnie in n y ch dziedzin niż lite ra tu ra . Z am ierzenie zainicjow ane i w yposażone w potężną siłę napędow ą przez F iction and th e Reading

P ublic (z ciągiem dalszym C ulture and E n viro n m en t) było k on ty n u o ­

w ane w „ S c ru tin y ”, gdzie stanow iło jed n ą z naszych głów nych trosk. A jeżeli m am y m ówić o „socjologii”, o k tó rej ty le się słyszy w ostatnich lata ch jako o now ym , „socjologicznym ” ujęciu lite ra tu ry , rozryw k i i k u l­ tu ry , a k tó ra n ajp ew n iej (jak widać) została w ynaleziona przez autorów zaznających w „The G u a rd ia n ” , tygodnikach i niedzielnych w ydaniach gazet tak ich względów, jak ich Fiction and th e R eading P ublic i „ S c ru ti­ n y ” nigdy nie zaznały, zatem w zw iązku z socjologią m ożna śm iało powiedzieć, że jeśli chodzi o sy stem atyczn e stu d ia w ym agające sp ra w ­ ności k ry ty c z n o lite rć k ie j, została ona zaprezentow ana i by ła p rak ty k o ­ w ana w „ S c ru tin y ” i w u d o k u m en to w an y ch p racach naukow ych, z k tó ­ ry ch „ S c ru tin y ” w znacznym stopniu w yw iodło swój początek.

P onadto chciałbym należycie uw y d atn ić fakt, że gdy m ów iliśm y i m yśleliśm y o d y s c y p l i n i e in te le k tu a ln e j, k tó ra — jeśli chodzi o w y n ik a ją c ą z niej w rażliw ość w opanow aniu i w artościow aniu m ate ria ­ łu — w ypływ a z w y k ształcen ia otrzym anego przez solidne stu d ia w za­ kresie „angielskiego” , nie używ aliśm y w y razu „d yscy plin a” lekko i nie­ odpow iedzialnie. M uszę rów nież zwrócić uw agę, że p rzy n ajm n iej pięciu członków g ru p y „ S c ru tin y ” , stu d en tó w „angielskiego”, zostało a n tro p o ­ logami. K ilk u z nich cieszy się teraz dużym uznaniem i opinią w yb itn y ch uczonych w sw ojej dziedzinie, a n iek tó rzy uczynili ze „ S c ru tin y ” nazwę znaną „ n a w e t” w swej w łasnej szkole, na swoim sta ro ż y tn y m u n iw e rsy ­ tecie. Leży przede m ną list od jednego z n ich (pisany gdzieś w A fryce), w k tó ry m pisze, że wiadom ości „an g listy czn e” uzyskane w środow isku „ S c ru tin y ” decydująco oddziałały n a jego rozw ój jako antropologa.

Członek naszego zespołu redakcy jn eg o , D. W. H arding, obecnie kie­ ru je k a te d rą psychologii społecznej w Londynie. P ro fesor H arding n a j­ pierw studiow ał an g listy k ę, a po b ak alau reacie przeniósł się na psycho­ logię. Można było w ięc pow iedzieć o nim z p ełn y m uzasadnieniem (w iększym niż o I. A. R ichardsie, z k tó ry m wówczas łączono to sform uło­ wanie), że znalazł się w m iejscu, gdzie sp o ty k ają się psychologia i k ry ­ ty k a literacka. N iedw uznacznie ironiczna je s t w ym ow a fak tu , iż „The Tim es L ite rary S u p p le m e n t” uznał za w łaściw e w ćw ierćw iecze po uka­ zaniu się k ry ty k i poglądów I. A. R ichardsa pióra H ardinga (I, s. 327), powiedzieć swoim czytelnikom jako o czym ś znanym i oczyw istym , że zam ierzeniem „ S c ru tin y ” było uczynić z k ry ty k i literack iej naukę.

(13)

bridge I. A. R ichardsa, C. K. Ogdena, basic E nglish i neoben tham izm u . Można chyba, jak m yślę, bez p rzesady powiedzieć, że je d y n a skuteczna i celna k ry ty k a , z jak ą spotkał się R ichards, re p re z e n ta n t owego C am ­ bridge w dziedzinie m yśli k ry ty czn ej (lub m ody p se u d o in telek tu aln ej), ukazała się w „ S c ru tin y ” — dobry p rzy k ład tego, czego m ożna dokonać przy oczyw istym b rak u szans, jeżeli jaw n a i niezaprzeczalna p ra w d a zo­ stanie ostro sform ułow ana, p rzy czym w ielu o niej usłyszy, a w ielu dow ie się, że jest głośna. A rty k u ł H ard in g a ukazał się w r. 1933, a ja p rz e d ru ­ kow ałem go w D eterm inations (1934). Nie w iadom o mi o jak iejk o lw iek odpowiedzi na o strą analizę H ardinga, a R ichards zw rócił się k u „sem a- zjologii”, k tó rą to wiedzę obiecał stw orzyć w książce C oleridge on Im a g i­

nation, gdzie staw ia zadanie „p rzeform ułow ania C oleridge’a w k ateg o ­

riach benth am o w skich ”. O bszerną recenzję pt. Dr Richards, B e n th a m

and Coleridge poświęciło tej książce „ S c ru tin y ” w 1935 r. (III, s. 382). Ta

k ry ty k a p rąd u neobentham ow skiego była p rzy g n ia ta jąc a — w te n oso­ bliw y i c h a ra k te ry sty c z n y sposób, którego nauczyliśm y się ta k dobrze. O ficjalne anglistyczne koła akadem ickie, k tó re okazały się ta k gościnne dla R ichardsa (Coleridge on Im agination zostało p rzy ję te i zalecone jako a u to ry ta ty w n a książka o C oleridge’u), nie d ały żadnego znaku, że zo rien ­ tow ały się, iż stało się coś, co pow inno by się znaleźć w ich w łaściw ym polu w idzenia; podobnie zareagow ał m odny św iat literack i w y p ow iad a­ jący się w „The N ew S ta te sm a n and N atio n ”, „The Tim es L ite ra ry S u p ­ p le m e n t” i „The C rite rio n ”. Badacz ty ch organów prasow ych stw ierdzi, że zwyczaj czynienia tajem n iczy ch aluzji i założeń (a m etoda k ry ty czn a C am bridge — czyli, jak to od razu przyjęto, n e o b e n th a m isty c m a — stała się jed n y m z ty ch o k reślonych p unktów na podręcznej m apie in te le k tu ­ alisty, k tó re um ożliw iają opanow anie k ry ty czn y ch sekretów św ia ta lite ­ rackiego) pozostał bez zm iany. Lecz teraz rozdział neob enth am izm u w C am bridge — a p rą d te n objął C am bridge przez English School — został zakończony; basic English stał się głów nym przedm iotem z a in te re ­ sow ania R ichardsa w m iejsce sem azjologii, a neobentham izm w tej fo r­ mie, jeżeli się k o jarzy ł z jakim ś u n iw e rsy te te m , to raczej z H arvardem . N astępnym członkiem zespołu, k tó ry łączył w ykształcenie akadem ickie z dw u od rębnych dziedzin, był W. H. M eilers (obecnie kiero w nik k a te d ry m uzyki A ndrew M ellona w P ittsb u rg h u ). M eilers, sty p en d y sta an g listyk i w D ow ning College, w ysłuchał obu części k u rsu anglistycznego b a k a ia u re ­ atu (będąc cały czas duszą m uzycznego życia College’u, k tó ry wówczas stanow ił znany ośrodek m uzyczny), a n a stęp n ie przeniósł się na studia m uzykologiczne. Jego częsta w spółpraca ze „ S c ru tin y ” zyskała m u zna­ kom itą opinię i n ależała przez kilka lat do głów nych a tra k c ji pism a. Jako k ry ty k bardzo szybko zdobył sobie nazw isko dzięki przenikliw ej in te li­ gencji i niek o nw en cjo n aln ym opiniom. Pisał w ch a ra k te rz e m uzyka i m

(14)

u-zykologa, ale jego a rty k u ły stanow ią k o lejn y p rzy k ła d wagi, jak ą my, w zespole „ S c ru tin y ” , przy w iązy w aliśm y do dyscy plin y i w ykształcenia rów nież w dziedzinach n ieliterack ich . Cechy, dzięki k tó ry m jego ogólna postaw a zgodna b y ła z etosem „ S c ru tin y ” , są widoczne w jego pierw szej książce M usic and. So ciety (1946), w znacznej części n apisan ej w cześniej dla „ S c ru tin y ”. Z n ajdziem y w niej — co w a rto m. in. zauw ażyć — zdanie, k tó re pochodzi z F iction and th e R eading Public.

Z anim W ilfred M eilers zaczął dla nas pisać, m ieliśm y już w ybitnego k ry ty k a m uzycznego. B ruce P a ttiso n (obecnie pro feso r pegadogiki w L on­ dynie) jako d o k to ra n t był członkiem początkow ego zespołu. Jego a rty k u ły u k azyw ały się w pierw szych sześciu tom ach. C h a ra k te ry sty c zn y dla P a t- tisona sposób realizow ania ideałów pism a u jaw n ił się szczególnie w y ra ź ­ nie w a rty k u le M usical H istory (III, s. 369) i w recen zji Purcella W estru - pa, zaty tu ło w an ej O rpheus B rita n n icu s (VI, s. 106), pilnie i z w dzięczno­ ścią odczytyw anej przez niezliczonych stu d en tó w specjalizu jących się w lite ra tu rz e X V II w ieku.

„ S c ru tin y ” zatem forsow ało i uzasadniało koncepcję n au ki o lite ra tu ­ rze angielskiej jako ośrodka jednoczącego badania 4. O środek te n w n a ­ szym pojęciu leżał n iew ątpliw ie w k ry ty c e literack iej i b y ł to rzeczyw iś­ cie żyw y ośrodek. W zakresie k ry ty k i literack iej doszło też do podstaw o­ w ych osiągnięć „ S c ru tin y ” . Będzie zatem na m iejscu, jeżeli w yjaśnię bli­ żej, na czym te osiągnięcia polegały. J a k pow iedziałem , „ S c ru tin y ” doko­ nało czegoś w ro d zaju przew artościow ania lite ra tu ry angielskiej, a pow ie­ działem to, zw racając uw agę na sposób naszego zainteresow ania te ra ź ­ niejszością. Przeszłość trak to w a liśm y w sposób naukow y. Uczeni (w poto­ cznym znaczeniu tego słowa) p a trz y li na to niechętnie, gdyż była to uczoność k ry ty k a , k tó ry wie, czym jest lite ra tu ra , może ją sam rozpoznać, odnaleźć i ro zu m n ie omówić. N ajlepiej to przedstaw ię, p rzypom inając studia Jo hn a S p eirsa o lite ra tu rz e średniow iecznej. Ciągle się słyszy o po­ gardliw ym p rzem ilczen iu jego p rac o C haucerze i S ir G aw aynie ze stro n y powag akadem ickich; stu d en to m zaleca się, aby ich nie czytali, ta k jak kiedyś zabraniało im się czytać a rty k u łó w „ S c ru tin y ” o Szekspirze. J e d ­ nakże nie podaje się nigdy pow ażnego uzasadnienia. I fak te m jest, że uzasadnienia być n ie może. P rzestęp stw o Speirsa polega n a tym , że będąc sam rozum nym i żarliw y m badaczem , podniósł pośrednio sprzeciw wobec

4 Warto tu przypomnieć, że spośród innych członków zm ieniającego się zespołu redakcyjnego L. C. K nights i F. R. Leavis m ieli w ykształcenie historyczne, a filo­ logię angielską traktowali jako przedmiot towarzyszący, Denys Thompson studiował filologię klasyczną przed anglistyką, a H. A. Mason, przejęty przez nas z Oksfordu, m iał dyplom z filologii klasycznej i neofilologii, co stanow iło naukowe i krytyczne zaplecze oryginalnego dzieła o erze Tudorów (zob. jego książkę Humanism and P oetry in the Early Tudor P eriod).

(15)

tego, co je st zw ykle uw ażane za specjalistyczną wiedzę, że zakw estiono­ w ał (w gruncie rzeczy) jej powagę; a obraza nie została w ybaczona n a­ w et w tedy, gdy „uczeni” (co jest pow szechną p rak ty k ą ) p rzejęli, na ile zdołali, owoce ob rażającej ich pracy. Nie pokw itow ali w żaden sposób tego, co przejęli, a kied y p ew ien am b itn y akad em icki in te le k tu a lista po­ dał tezy S peirsa o S ir G aw ayne and th e G rene K n ig h t jako p rób ę sw ojej pionierskiej oryginalności (powiedzmy!), została ona uznana za głęboką i znakom itą, a jego k a rie ra osiągnęła znaczny postęp. W edług teg o w zoru w ielokrotnie postępow ano z au to ram i „ S c ru tin y ”.

S tu diu m S peirsa The Scots L itera ry Tradition (książka pod ty m ty tu ­ łem zaw ierająca a rty k u ły dru k o w an e w „ S c ru tin y ” w yszła w 1940 r.) było praw dziw ie o ryginalne. Łącznie z p racą o średniow iecznej lite ra tu ­ rze angielskiej stanow i ogrom ne dokonanie, in sp iru ją c e i tw órcze, dzięki przenikliw ości, żywości i rozsądkow i k ryty czn em u. D okonanie Speirsa w zakresie lite r a tu r y średniow iecznej polegało n a ty m , że w y ją ł ją z rąk specjalistów i zawodowców i oddał k u ltu ra ln e m u czytelnikow i jako żyw ą lek tu rę. Na ty m polega przestępstw o, k tó re specjaliści i zaw odow cy n azy ­ w ają b rak iem podejścia naukow ego.

Pod pew nym w zględem niechęć w zbudzana przez a rty k u ły o lite ra tu ­ rze średniow iecznej przy pom in ała reak cję na u kazujące się w „ S c ru tin y ” stud ia szekspirow skie. A to oburzenie z pow odu rzetelnego tra k to w a n ia Szekspira nie całkiem jeszcze wygasło: recenzenci akadem iccy często za­ uw ażają, że profesor L. C. K n ig h ts jest o w iele lepszym k ry ty k ie m Szek­ spira teraz niż w czasach „ S c ru tin y ” , kied y b ra ł udział w kam p an ii p rz e ­ ciwko B radleyow i. Oczywiście w ina, jeżeli trzeb a ją kom uś przypisać, nie obciążała w yłącznie czy choćby w szczególny sposób L. C. K nightsa. S tu d ia szekspirow skie opublikow ane w „ S c ru tin y ”, au to rstw a w ielu róż­ nych osób, b y ły w szystkie w y razem ogólnego etosu i stanow iska k ry ty c z ­ nego panującego w piśm ie. W w y n ik u ty ch a rty k u łó w B rad ley został skom prom itow any, co dokonało się przez uśw iadom ienie św iatu akade­ m ickiem u — drogą podaw ania p o zy ty w n y ch przykładów p rzenikliw ych i rozum n y ch in te rp re ta c ji — ja k n ie tra fn e i błędne były jego poglądy. Ośm iu czy dziew ięciu różnych k ry ty k ó w , pisząc o% poszczególnych d ra ­ m atach czy recenzując książki o Szekspirze, udow odniło — o tw arcie lub pośrednio — że nie w y starczy om aw iać sztu k i Szekspira, jak b y to b y ły powieści stosujące się do ustalo n y ch w iktoriańskich (i p o stw ik to riań - skich) konw encji. Ta sugestia przeciw na tra d y c ji była obrazą odczutą tak samo silnie jak wskazów ka, że dla w łaściw ego rozum ienia C haucera, L anglanda i S ir G aw ay n e’a trz e b a bardziej precyzyjnego ry n sz tu n k u koncepcji k ry ty czn y ch niż ten, k tó ry posiada uczony przyw y kły do w i­ ktoriańskiego sposobu tra k to w a n ia poezji.

(16)

-dzanej przez akcję „ S c ru tin y ” w ym aga jeszcze pew nej egzem plifikacji. P am iętam m ianow icie, ja k pew ien m łody w y b itn y szekspirolog z C am ­ bridge, b ęd ący zarów no lau re ate m nagro d y C harlesa O ldham a jak i m i­ łośnikiem now oczesnej poezji (popierał A udena i Spendera), pisząc rec e n ­ zję dla „The N ew S tatesm an a n d N atio n ” skorzy stał ze sposobności, aby dać niedw u znaczny w y ra z sw ojej uldze w y k rzy k n ik iem „Dzięki Bogu za

B radleya!”

„ S c ru tin y ” nie popierało żadnej m etody an i sposobu ujęcia lite ra tu ry . Jego recenzenci n a początku la t trzydziestych, choć zalecali pew ną po­ wściągliwość i n iek ie d y w y ra ż ali sprzeciw , u trz y m y w a li jed n a k — co nie było pow szechnie p rz y ję ty m wówczas stanow iskiem — że W ilson K n igh t zasługuje na pow ażne trak to w an ie. „ S c ru tin y ” w ylansow ało rów nież k r y ­ ty k a, którego pism a o Szekspirze odbiły się głośnym echem i dokonały przełom u jeszcze bard ziej bezspornego niż poglądy W ilsona K nig hta. Był nim D. A. T rav ersi. T ro sk ą red ak cji było, ab y żadna m ożliw a now a m e­ toda czy zespół kon cep cji k ry ty c z n y ch nie sta ły się szty w n ą norm ą. Z w yczaje pism a i sposób p rzen ik an ia jego id ei zostały otw arcie sform u­ łow ane w w y m ian ie poglądów w tom ie X m iędzy ojcem A. J. S tephenso­ nem (który polem izow ał z esejem F. C. T in k le ra — VII, s. 5) a F. R. L eavisem oraz m iędzy ty m -o sta tn im a L. C. K nightsem . A za nie m n iej­ szą zasługę „ S c ru tin y ” d la n au k i o lite ra tu rz e jak uw olnienie się od n a­ w yków , ja k działalność p obudzająca i zapładniająca — będzie poczytane zainicjow anie now ej o rien tacji w k ry ty c e s z e k sp iro w sk ie j5.

G łów na siła tw órcza now oczesnej lite ra tu ry tkw i, ja k w iem y, w po­ wieści. I m ożna bez w ah an ia stw ierdzić, że „ S c ru tin y ” doprow adziło do w y tw o rzen ia poczucia konieczności now ych m etod dla badan ia w y b it­ nych pow ieści — tak ich , k tó re zaliczają się do praw dziw ej sztu k i — i w y ­ tw o rzen ia now ego pojęcia historii i tra d y c ji pow ieści w język u an giel­ skim . „ S c ru tin y ” w y w a rło ogrom ny w p ły w n a k ry ty k ę powieści. P ró b k ę tego w pływ u m ożna zaobserw ow ać w g ru n to w n ej zm ianie, jak a zaszła w pojm ow aniu a rty z m u i dokonań J a n e A usten. R ew olucja ta (bo w od­ niesieniu do p rz y ję te j pozycji J a n e A u sten nie m ożna tego inaczej n a ­ zwać — a jak się zdaje, w y n ik a ła z niej g en eraln a zm iana w k ry ty czn y m stosunku do powieści) dokonała się dzięki a rty k u ło m opublikow anym w „S cru tin y ” w czasie w o jn y oraz dzięki rozw ojow i b ad ań tego samego ty p u (badań, k tó re fu n k cjo n u ją jako k ry ty k a ) we w stępie Q. D. Leavis do

Sense and S e n sib ility i M ansfield P ark w w y d aniu M acdonalda — jed n ak

5 Można się tu powołać na bardzo twórczy i przekonujący dokument, książkę H. F l u c h è r e ’a S zekspir: dram aturg elżbietań ski (1940). Henri Fiuchère, członek grupy „Scrutiny” od pierwszych dni, był przede w szystkim naszym reprezentantem w e Francji. Książka ta, przetłumaczona, uważana jest dzisiaj za ostatnie słow o o Szekspirze w Anglii.

(17)

zasadniczego dzieła dokonano w naszym piśm ie. I to rów nież zostało p rz e ­ ję te przez innych, a ci, k tó rzy się ty m posłużyli — łącznie z niezw y kle sum ien n y m i sp ecjalistam i, okazali znam ien n y b ra k — czy w ręcz p rzeci­ w ieństw o — tak ich cech, jak uczciwość i w ielkoduszność. W ogóle w y ­ tw o rzy ła się opinia, że tak a ocena tw órczości J a n e A usten by ła zawsze oczywistością. A jak św ieża i rew o lu c y jn a b y ła tu ta j zm iana koncepcji, m ożna się przekonać, odczytując daw ne prace dyplom ow e i rodzaj p y tań , jak ie w nich w y s tę p u ją 6. C h a ra k te r tej zm iany r e je s tr u ją ostrożne szy ­ d e rstw a pew nego św iadom ie zapom nianego pow ieściopisarza, k tó ry będąc prow okujący m orędow nikiem schyłkow ej cyw ilizacji O ksfordu (g d z ie 7 u zyskał honorow y d oktorat, w yg łaszając w y k ład na tem a t P. G. W ode- house’a), oświadcza, że dyplom anci C am bridge, nau czen i aroganckiej po­ g a rd y dla poglądu, że lite r a tu r a istn ieje dla u c i e c h y , tr a k tu ją Ja n e A u sten ze śm ieszną pow agą i dziw ią się, gdy ktoś uw aża, że a u to rk a ta może bawić. W O ksfordzie, jak słyszym y, dziw ią się czem u innem u. „Co?

M ansfield P ark m ożna rów nie dobrze nazw ać »tragedią« jak »kom edią«?

To w y r z e c z y w i ś c i e tra k tu je c ie życie p o w ażnie” .

Szybko rosnące zainteresow anie k ry ty czn e D ickensem , gotowość uzn an ia go za w ielkiego a rty s tę — jednego z najw ięk szych pow ieścio- p isa rz y (tak jest!) było zapoczątkow ane na łam ach „ S c ru tin y ” . A rty k u ł R. C. C hurchilla D ickens, D ram a and Tradition, o pu blik ow an y w r. 1942 (X, s. 358), b y ł o ry g in a ln y i in sp iru jący , a tezy a rty k u łu piszącego te słow a o C iężkich czasach (XIV, s. 185), p rz y ję te n a jp ie rw z k pin kam i, sta ły się obecnie pow szechną w łasnością (na pozór bowiem ty lk o stan o ­ w iły now e sform ułow ania). Esej ten b y ł pierw szym z długiej serii a r ty ­ k u łó w pod ogólnym ty tu łe m T h e N ovel as D ram atic Poem; hasło to, po­ czątkow o w yśm iew ane, zostało w końcu zaakceptow ane: w nioski k r y ty ­ czne biorące pod uw agę korzy stn iejszy sposób w idzenia powieści, w y ­ p raco w an e i ud o k um ento w an e (w „ S c ru tin y ”) przez liczne i różnorodne s tu d ia k ry tyczn e, m iały bardzo szerokie znaczenie. Pod ty m sam ym n a ­ głów kiem ukazało się stu d iu m G. D. K lingopulosa o W ich ro w ych w zg ó­

rza ch (XIV, s. 269), k tó re — jak łatw o się przekonać po rów nując d aty

6 Zob. również antologię cytatów z reakcji krytycznych zebraną przez D. W. H a r d i n g a , pt. Regulated H artred (VIII, в. 346).

7 Warto odesłać czytelnika do artykułu The D iscipline of L etters: A Sociological N ote autorstw a Q. D. L e a v i s (XII, s. 12). Praca ta wprowadzi go do szeregu arty­ kułów i w zm ianek w „Scrutiny” o „socjologii” środowiska akademickiego. To z k olei odsyła do artykułu A. C. H a d d o n a A cadem ic C ase-H istory (XI, s. 305). W ypada tu, jednocześnie z The D iscipline of L etters, stanow iącym powściągliwą ana­ lizę tradycji b elles-le ttre s, wskazać przychylne omówienia reprezentatywnych przed­ sta w icie li żywej — m oim zdaniem — tradycji Cambridge: Leslie Stephen: C am ­ b ridge C ritic (VII, s. 404), P rofessor C h adw ick and English S tudies (XIV, s. 204) i H en ry S id g w ic k ’s C am bridge (XV, s. 2) — w szystkie autorstw a Q. D. L e a v i s.

(18)

(W ichrow e w zgórza bowiem w zbudziły później znaczne zain teresow a­

nie) — okazało się w p ełn i o ry g in aln e i in sp iru jące.

„ S c ru tin y ” opublikow ało w iele p io n iersk ich a rty k u łó w o powieści. Dzieło przy w ró cen ia George Eliot należnego jej m iejsca w śród n a jw ię ­ kszych pow ieściopisarzy (opinia bow iem E ltona, choć dziś w yd aje się dziw aczna, że jej ta le n t słusznie sta w ia n y je st poniżej geniuszu M ered ith a i H a rd y ’ego, b y ła wówczas pow szechnie podzielana) dokonało się w „S cru ­ tin y ” i w znacznej m ierze było kopiow ane przez innych. Podobnie p rz y ­ znan ie C onradow i zajm ow anego dziś bezspornie m iejsca m iędzy w ielkim i, a N ostrom o ra n g i najlepszej jego powieści, rów nież m ożna przypisać „ S c ru tin y ” .

M ożna by zgłosić jeszcze w iele podobnych roszczeń, ale zatrzym am się n a dwóch. W spółczesny k u lt H e n ry Ja m e sa nie jest jed y n ie w y nik iem p ełn ej zachw ytów k o n tem p lacji m iłośników jego ta le n tu , tj. rez u lta tem w ydaw ania sądów w edług tego, co jest publikow ane w pism ach kształ­ tu ją c y c h opinię k ry ty k ó w . Muszę bow iem zw rócić uw agę (a badacz m oże to bez tru d u spraw dzić), że to „ S c ru tin y ” zapoczątkow ało te n ku lt. N ie było go w lata ch trzy dziestych, kiedy zaczął się ukazyw ać doniosły ze­ spół w y d o b y tej przez n as tw órczości k ry ty c z n ej Jam esa. Ci z nas, k tó rz y p rz y k ła d ali do tego ręki, nie czerpali n a tc h n ie n ia z w cześniejszych p u b li­ kacji. B yliśm y p ierw si i z naszego dzieła czerpano in sp irację — a często i coś w ięcej. W iele sądów n a jb ard ziej płodnych i n ajb ard ziej pożytecz­ n y ch d la przyszły ch w spółzaw odników znajdzie się w recenzjach, k tó re nigdy (do dzisiejszego h istorycznie m om entu) nie b yły p rzed ru k o w y w an e, ja k np. rec e n z ja Q.D. Leavis L e k c ji m istrza i in n y ch opow iadań w a r ty ­ kule H e n ry Jam es: The Stories (XIV, s. 223).

N a stęp n a sp raw a to u znan ie D. H. L a w re n c e ’a za w ielkiego pow ieścio- pisarza, k tóre dokonało się w „ S c ru tin y ”. J e s t to ta k po p ro stu i bezspor­ nie praw dziw e, że nic nie trz e b a w łaściw ie dodawać, ale tak w ażne w jakim kolwiek: spraw ozdaniu z osiągnięć i znaczenia „ S c ru tin y ”, że po­ w iedzieć o ty m trzeba. R ów nież i to dzieło zostało bez skw ito w ania p rze jęte przez późniejszych k ry ty k ó w . P o w iem tu , że w ydałem sw oją książkę o L aw rensie, poniew aż zo rientow ałem się (dzięki arty k u ło m opu­ blikow anym w in n y ch czasopism ach), że jeśli tego nie zrobię, lecz skończę n a jp ie rw książkę, n ad k tó rą pracow ałem , dzieło o L aw rensie, gdy się u k a ­ że, będzie przez k ry ty k ó w (który ch g ru p a nie zaliczała się do m o i c h przyjaciół) okrzyczane jako naśladow nictw o z kogoś, k to się u m nie za­ pożyczy. O graniczanie się z b y t długie do opublik ow an ia jak ie jś p rac y w yłącznie w „ S c ru tin y ” — niosło ze sobą niebezpieczeństw a (zagrożenie dzieła pojaw iało się zresztą jeszcze p rzed osiągnięciem tego etapu: n ie ­ kiedy dostaw ała się do d ru k u p raca z n o ta te k robionych na w ykładach, a w łaściw y a u to r przeobrażał się w naśladow cę).

(19)

O bfita p rod u k cja książkow a w y n ik ła (i n ad al w yn ikająca) ze ,,S c ru ­ tin y ” stanow i hołd dla utrzym yw an ego tam poziom u, żywości i o ry g in a l­ ności, dzięki k tó ry m „ S c ru tin y ” znane b y ło w św iecie lite ra c k im i a k a ­ dem ickim , gdzie zresztą jeśli w spom inano to pism o, to zw ykle ty lk o dla szyderstw a. M yślę t u głów nie o licznych p asożytniczych zapożyczeniach, lecz okoliczności, k tó re to um ożliw iały, u ja w n ia ły się też w fakcie, że znaczna ilość książek — m ógłbym na poczekaniu w yliczyć p rzy n a jm n ie j piętnaście — została n ap isan a, rzec m ożna, n a k a rta c h „ S c ru tin y ” . K ażdy z naszych w spółpracow ników m iał w łasne, rozw in ięte i ro zw ijan e zain te ­ resow ania i te m a ty o raz w łasn y zasób w iedzy i m yśli. B yli to w sp ó łp ra ­ cownicy, aby użyć określenia, jak ie D r John so n zastosow ał do D ryd ena, „okazjonalni” w najlep szy m sensie, bow iem okazja, k tó rą daw ało „ S c ru ­ tin y ”, była dla n ich sposobnością i bodźcem. In n ą stro n ą tego sam ego fa k tu był sposób (i tu pozostaw iam n a boku o rd y n a rn e i w s trę tn e paso- żytnictw o — choć w y stę p u ją różne stopnie m iędzy n im a zapożyczenia­ mi, k tó re należy uznać za nienaganne), w jak i „ S c ru tin y ” stało się n ie ­ w yczerpan ym źródłem idei i tem ató w dla książek w całym św iecie a n ­ glosaskim .

Mimo protestów zw yczajnej pro p ag an d y pismo nasze w cześnie zdoby­ ło opinię, k tó ra u jaw n iała się w p ełn y m uw agi oczekiw aniu, w y n ik a ją ­ cym z tego co p rzed chw ilą pow iedziałem . Słyszeliśm y w ielo k ro tn ie, że każdy zeszyt „ S c ru tin y ” był czy tan y ja k książka i tra k to w a n y ja k książ­ ka, do k tó rej się często pow raca. W y jaśn iłem w aru n k i, k tó re to um ożli­ wiły. Istn iała ścisła g ru p a posiadająca różnorodne zaintereso w ania i bo­ gata w wiedzę; istniało zaplecze dysku sji podsum ow yw anej, odśw ieżanej i podejm ow anej na nowo, z k tó re j w y n ik ał każdy k o le jn y n um er. T ak duża część każdego n u m eru była pisana jak o część książki, że a u to r do­ stosow yw ał się do tego zw yczaju, nie przew idu jąc n a w e t późniejszego w ydania w sztyw n y ch okładkach. W rzeczyw istości duża część zaw artości „S c ru tin y ” nie b y ła potem osobno drukow ana, choć pow in na by ła i n a to zasługiw ała. W spom nę tu zwłaszcza p racę R. G. Coxa T h e G reat R e ­

v iew s (VI, s. 2 i 155). S tanow i ona n a jb a rd zie j g ru n to w n y p rz e g lą d p e rio ­

dyków dokonany p rzen ik liw y m okiem k ry ty k a , k tó ry n a p isa ł dla nas olbrzym ią ilość różnych recen zji najw yższej k lasy i k tó rego esej T h e

Critical R e v ie w s o f T o -d a y : Prologom ena to a Historical E n q u iry w y raża

najdo kładn iej żywe zain tereso w an ie współczesnością, b ędące po dstaw ą żyw otności i znaczenia jego w iedzy. A znane nam dobrze jeg o badania są przykładem , jak naszem u przedsięw zięciu w „ S c ru tin y ” to w arzyszy ła niezw ykła i bezpośrednio doniosła św iadom ość historyczna.

Tego krótkiego p rzeg ląd u tw órczych osiągnięć k ry ty c z n y ch „ S c ru tin y ”, tak ch jak: w szechstronne p rzew artościow anie lite ra tu ry angielskiej, hie- rarchizow anie i porządkow anie w yn ik ające ze sp ełniania fu n k cji k ry ty c z

(20)

-n ych w od -n iesie-niu do teraź-niejszości — -nie chcę zakończyć bez dobit-nego p ow tórzenia, że żadne rzeczyw iste, praw dziw ie tw órcze osiągnięcie nie może u n ikn ąć n ap astliw ej negacji. N ajsiln iejsza i n ajb ard ziej znana usłu­ ga „ n e g aty w n a ” , pożądana i realizow ana, k tó rej słuszność i konieczność dziś się ogólnie uzn aje (choć n ig d y jej nie wybaczono), w ym ierzona była przeciw ko „Poetical R enascence”, k o te ry jn e m u ruchow i, zwycięsko za­ początkow an em u n a początku lat trzy d ziesty ch. T ru dn o byłoby dziś uw ierzyć, że (dla m łodych nau czy cieli i ich uczniów) A uden, S pender i D ay Lew is nagle stali się chlu b ą w spółczesnej poezji angielskiej na ró w ­ n i z Y eatsem i Eliotem , gdyby ru c h te n nie osiągnął takiego sukcesu, że trw a łe połączenie nazw isk au to ró w z kon w en cjon alny m i w artościam i, k tó re im przypisano, przechodziło z pokolenia na pokolenie uczniów i stu d e n tó w i zostało dodatkow o u trw alo n e przez historyków nowoczes­

nej poezji.

„ S c ru tin y ” dowodziło, że ta le n t i zapow iedzi sukcesów m ożna było znaleźć — choć nie bez w ątpliw ości — ty lk o u jednego ze sław nego gro­ na — u A udena oraz że A u d en ze sw oją m odną, gładką i w ym y śln ą nie­ dojrzałością n ie spełni ty ch zapowiedzi, jeżeli zaprzeczając złow różbnej prognozie, nie okaże się w krótce zdolny do rozw oju. W szyscy k ry ty c y (a sta ra liśm y się zapew nić m u w iele ró żnych i z pew nością niezależnych recenzentów ), pisząc o jego k o lejn y ch książkach w m iarę, jak się ukazy ­ w ały, staw iali w różnych odm ianach tę sam ą diagnozę, k tó ra w końcu o k azała się sm u tn ym faktem . A u d en bow iem nie rozw inął, czy też roz­ w in ą ł się nie w k ie ru n k u dojrzałości. To, że „ S c ru tin y ”, u m acniając się w sw oim stanow isku, mogło dojść do n eg aty w n ej opinii o A udenie w o k resie try u m fu kom unistów z e lita rn y m w ykształceniem i „to w arzy­ szy dro'gi” [fellow -travellers], k iedy sam K eynes — potęga w św iecie mo­ dy k u l t u r a l n e j 8 — z w ielkim zachw ytem propagow ał u tw ó r A udena 0 H iszpanii z jego dum nym w yzw aniem („A w ięc w alka!”), było skrycie

1 złośliw ie w ykorzystane przeciw ko nam.

W trzydzieści lat po n aszym oskarżeniu A udena stało się ono banałem . M ówi się co praw d a, że się „w y c z e rp a ł” i że to późny A uden w yw ołuje te w spółczesne niechętne sądy. Je d n a k jeżeli dopuszcza się k ry ty k ę, to żaden okres A udena nie da się obronić. I w łaściw ie m ilcząco to p rzy jm o

-8 Zob. Keynes, Spender and C u rrency-valu es (XVIII, s. 45). Recenzując autobio­ graficzną książkę Stephena S p e n d e r a W orld w ith in W orld i The Life of John M aynard K eynes autorstwa R. F. H a r r o d a , zatrzym ałem się bardziej szczegóło­ w o nad decydującym rozdziałem historii wspom nianym w poprzednich zdaniach, a w szczególności nad udziałem K eynesa w przekształcaniu starego Bloomsbury [londyńska dzielnica literatów — przypis tłum.] w potężną klikę lat trzydziestych, „środowisko literackie”, którego ośrodkiem była grupa Audena i Spendera, a „New Statesm an” Kingsleya Martina w iernym i czołow ym organem.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Spośród w ym ienionych praw rze­ czow ych: w łasności, użytkow ania w ieczystego o raz ograniczonych praw rzeczow ych: użytkow ania, służebności, zastaw u, w sp ó

Andreasen, Marketing social change: changing behavior to promote health, social de­ velopment and the environment, Jossey-Bass Publishers, San Francisco 1995, s... Peattie,

Juliusz Sas-Wisłocki znanym „adwokatem adwokatów”, jak Go niektórzy koledzy dla Jego gruntownej w iedzy prawniczej nazy­ wali, kiedy po raz pierw szy zetknąłem

Istnienia Poszczególne są dwoiste: wprawdzie rozciągłość daje się ostatecznie sprowadzić do trwania, jeśli rozumie się przez nią przepływ jakości (na tym

[r]

Uczestnicy sesji byli gośćmi kw idzyńskiego Liceum Ogólnokształcą­ cego

W kolekcji linii wsobnych żyta ozimego, dokonano oceny związków korelacyjnych i przyczynowo-skutkowych, jakie zachodzą między masą ziaren z kłosa, a innymi cechami