• Nie Znaleziono Wyników

Żółta Mucha Tse-Tse. R. 3, nr 58 (8 listopada 1931)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Żółta Mucha Tse-Tse. R. 3, nr 58 (8 listopada 1931)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Numer poświęcony „Żółtem u niebezpieczeństwu”

R ok li!

m u c h a

cu3 & @ «=a ‘t? 0 „ Q

(2)

Ż Ó Ł T A M U C H A

2

„Żółte” niebezpieczeństwo

Był sobie kiedyś, (do niedawna).

Cesarzem w Niemczech Wilhelm drugi, Jego to dziełem były rugi,

Rzecz bardzo brzydka i niesławna.

Opinje miał dużego lenia,

Więc by go śmiechem świat nie zmroził,

„Niebezpieczeństwem żółtem,, groził, Rad wielce z tego określenia.

Chociaż w Mandżurji grzmią armaty, Choć rżną się ludy 'żółtolice,'- Chińczyk oszczędzi nam stolicę, I nie przeszkodzi pić herbaty.

Strach żółty — to... cesarskie baje!

I nic żółtego nas nie dławi...

Chociaż, panowie cni, łaskawi, Mnie się coś wręcz przeciwnie zdaje!

Zaklinam was na przodków duchy, (Uwierzcie w waszym interesie), Że żółta zmora jest i zwie się

„Niebezpieczeństwem Żółtej Muchy“!

Choć „Tse-Tse" nie ma skrzydeł z stali, Wszędzie dociera, wszędzie lata, I choć ją ściga konfiskata,

Wciąż zło piętnuje — dobro chwali!

UKŁUCIA..:

Jak wiadomo, eksminister pułk. Mutuszewski objął obecnie posadę naczelnego redaktora sana­

cyjnej „Gazety Polskiej". W związku z tem znajomi tytułują go: „panie „reduktorze".

*

Podobno ambasador Laroche wyraził się, że w razie wojny gazowej ludność m. st. Warszawy nie­

ma się czego obawiać, gdyż dostatecznie zahartowała się dzięki autobusom miejskim.

*

W związku z występami znanej gwiazdy filmo­

wej, Nory Ney w kabarecie komików „Banda", mó­

wią, że „Banda Tuwima ma swoją norę".

*

Krążą pogłoski, że po wybuchu strajku-pracow­

ników miejskich wskutek niewypłacenia zaległych poborów, Magistrat zamierza zwrócić się do Komisji dla Reformy Kalendarza z wnioskiem zmiany kalen­

darza, tak by każdy miesiąc posiadał 60 dni, co umo­

żliwi istnienie tej instytucji.

Po wprowadzeniu nowego regulaminu sejmowe­ ■W go, opinja publiczna jest zdania, że obecny rząd iest antysejmicki.

Z CYKLU: B A JK I NA D O B IE SKUTEK.

Chcąc uniknąć krytyki z trybuny sejmowej, — B.B. — knebel nałożył posłów przemówieniom.

Jakiż skutek? — Krytyka przejdzie do... ulicy, — Powróźnicy nie dadzą rady — zamówieniom.

Z CYKLU: SON ET Y K RYM IN A LN E NASZE ZAPAŁECZKI.

Gdy hubka i krzesiwo dawno wyszły z mody I gdy na zapelniczki włożono haracze, Takie, że je mieć mogą wyłącznie bogacze, Każdy musi używać — (dla państwa wygody) — Drogie, monopolowe te Krugera płody.

Bierz do rąk zapałkę, Chcesz mieć ogień właśnie, A ta ci pośród trzasków, jak na złość zagaśnie.

I jeszcze piusisz wąchać szwedzkiej siarki^ smrody...

Nawet Chiny dziś mają lepsze zapałeczki: — Cienkie, impregnowane — istne z?>baweczki!

A u nas? Czy pan Kruger zmieini się o tyle, By dawać w swych zapałkach choć suche badyle?!

HORS DEBATS ET HORS LOT (Historja z przed ISO laty) P a r y ż ..

Terror....

Przed itrybimałem F<o.uquier de Thinville a stał — Danton.

A lam, hen, na peryferjach miasta, zbroiły się sekcje san- kmiotów, zbierały kluby jakobinów, porwane odpryskami jego potężnego głosu, — siłą nieodpartą jego argumentów.

Ukryty w gmachu Konwencji Robespierre drżaił z wście­

kłości i — sitrachu.

T e n Danton, ‘tam, przed (trybunałem, zamienia się w strasz­

liwego prokuratora regime‘u!

Jego porywające słowa zdzierają m askę obłudnej szla­

chetności, świętoszkowatej cnoty z niego, — z Robespierrea, i odsłaniają praw dziw e oblicze — Óego i jego ludzi, — uka­

zują ich itakimi, jakimi są, ci wszyscy Couthon'i, Saint Just’y, Herbert‘y i inni rozpasani sadyści krw aw ego terroru...

Za wszelką cenę <trzeba Dantonowi odebrać głos, nie do­

puścić, by oburzone jego aresztowaniem i hurzące się pod w pływ em jego słów — tłumy — zorganizowały się w k o n ­ trakcję... nie odbiły swego (trybuna, nie ruszyły n a Konwencję...

I Robespierre wydaje rozkaz pozbawiający Danitona pra*

w a głosu — obrony — skazujący go na śmierć bez debaty sądowej — hors debaits.

Aliści...

Nastąpił 9-y thermidora, gdyż K o n w en t, pod w o dzą Tal- lien‘a, zdecydował się na obalenie Molocha terroru.

Zadrżeli ze wstrętu i zgrozy deputowani, gdy późnym wieczorem gen. W esterm ann zameldował im: „CHoyens, nik­

czemny Maksymiljan znajduje się w przedsionku, — czy prag­

niecie go widzieć** — i jednogłośnie odpowiedzieli: „N ie!" —■

i jednogłośnie powzięli uchwałę, skazującą Maksymiljana R o ­ bespierre — na śmierć — bez przewodu sądowego, bez ba­

dania. — Postawili go poza prawem — hors loi.

A historja się pono powtarza...

U C Z Y Ł iP IO T R M A R C I N A . PIĘKNY SEN N A C Z A S I E .

Kapral do zwykłego żołnierza: Kelner do swego szefa: — „M iałem — M ó j 6-letni synek gira na skrzyp-

— T y oiermo .jedna! Tolbie tylko dzisiaj piękny sen. Śniło mi się, że cach, jak skończony artysta, brakuje rogów, a będziesz już zupeł- klub B. B. uchwalił odbywać swoje — > Phi! M ój syn m a 2*5 lat i już

n ym osłem! posiedzenia u nas. ijes-t emerytem.

(3)

WiCEK i WACEK

Powiedz mi Wacek, jaka jest róż­

nica między ministrem, a zwykłym obywatelem?

Widzisz, minister słucha rozkazów bezpośrednio i za to bierze forsę, a zwykły obywatel słucha pośrednio i zato musi płacić.

G a w ę d a

Sianowny obywatel do Bresiolu?

Nie, do Wojskowego, bo taniej i pro­

tekcja, a no jazda. Co? marnie ciąg­

nie? Ze wszystkich sił, jak rzund w urzędnika, ale już się i one wyczer­

pali

Pustki we Warszawie? A tak, sa­

me, bez wodza, sejm się nie rucha

„bebe“ czeka wieści z Rumunji, a je­

den pułkownik to się z żalu upija tyl­

ko rumuńskiem winem, dawniej pil

„Magerę". To jegomość nie wiedział, że majom zamknąć Saski ogród? Tak, tak bo te głodomory państwowe ścią­

gają kore z drzew na kotlety. Zawsze im źle, choć majom im tera dodać.

Obywatel pyta czy dużo? Dużo nie, po jednym bezrobotnym do wyżywie­

nia. Z podatkamy to insza sprawa, bo

Ś C IS Ł Y .

— Z n ó w palisz?! A doktór p o z w o ­ lił ci w ypalać conaj-wyźej jedno cy­

garo dziennie,

— T a k , aile to .cygaro jest z pirzed tygodnia, bo wtedy mie paliłem przez cały dzień.

W S Ą D Z I E . _ Nazwisko?

— G ło do m orska A n n a.

— Stan?

__ M usiałabym zmierzyć, bo ,po ostatniej redukcji n ap ew n o się zm ie­

nił.

SA N O JC A .

Gdy w Sejmie są obrady, — Często z ławy — kojca, Niby Filip z konopi,

Wykrzyknie Sanoica.

Bo on jest także taką ■ Zarażon chorobą,

Ze sądzi się być ważną Sancji osobą

Teo-Re.

— Wiesz, Wicuś, każda kamienica, to taki automat. Spróbuj cisnąć ka­

mień w szybę, a zaraz ci z okna wys­

koczy jakaś facjata,

' '— Wacuś, skąd to knajasz?

— Widzisz, chodziłem płacić poda­

tek w magistracie,

— Cóżeś taki rzetelny, jak sanacja przed wyborami?

, —. Uważasz, od rzetelnych, to ty się nie wyzywaj, bo u nich był strajk wioski, to i tak pieniędzy nie wzięli.

— Wicuś, powiedz no, ale to cie­

kawe, że takie: funty, dolary i inne stale waluty spadają, a nasz złoty stoi jak mur i nic mu?

__ Widzisz brachu, polski złoty stoi mocno, bo Polski obywatel zacisnął mocno pasa i zęby, w które nie ma co wożyć, bo nie może złapać tego psia- juchę mocnego złocisza.

dorożkarza

te gotówkowe to już wyszli. Trocha dodalim do cukru, tera dopłacim do węgla. Ale w naturze to jeszcze nie zebrane, bo to i niewiadomo jak to zrobić. Jedneby chcieli brać tylko od artystków, a któregoś to dnia kilka bab zaniosło dzieciaki. „Co możem to dajem, jak w naturze to w naturze, wszystko dla Państwa, -chwali się le­

szcze taka, ale nie przyjęli, a później to komornika przyślą.

Dlaczego znaczki zdrożali? Tu to już je insza kombinacja. Widzi jego­

mość, na poczcie duży ruch, ani rusz nikogo zredukować, a tera, kiedy list będzie tak rzadki, jak telegraf, połowa pójdzie do Pośrednictwa. Co już tu?

Sianowanie dla obywatela.

„Komar".

T R A F I Ł W S E D N O .

Po długotrwałym procesie, Maciup- ,słki wygrał odszkodowanie za -dozna­

ną .kontuzję .podczas katastrofy k o ­ lejowej w wysokości 5000 izł. Po p a ­ ru dniach adiwokat Maciupskiego zja­

wia się u niego i wręczą 2000 zł. ze słowami:

,,Oto szczęśliwa wygrana po ipo- trąceniiu mego honoraatfum.

„Ależ, panie mecenasie — woła Maciupsiki — kto właściwie padł ofia­

rą katastrofy kolejowej, ja, czy pan mecenas?

PRZYSŁOW IA Z KOMENTARZAMI

1,

,,Kocioł garnek gani, A sam więcej smoli“: — Tej rzeczy możemy Przyjrzeć się dowoli.

Rząd karci Magistrat, Że w rządzeniu błądzi, — A sam nie najlepiej Całym krajem rządzi.

2 .

Wszyscy wyżsi sanatorzy Co w państwowy zagon klepią, To przysłowie w czyn w cielają, Że „nie święci garnki lepią".

Straszne 'skutki tej zasady Widać w Polsce wkoło

wszędzie, Więc ludziska się pytają Czy tak długo jeszcze bę­

dzie?

3.

„Kruk krukowi — podobno Oka nie wykolę", — Ja w innym warjancie To przysłowie wolę.

Oby nareszcie doba Zaświtała taka,

By Polak nie bił po łbie Drugiego Polaka.

Teo-Re,

D O B R A R A D A .

Podobno w Czechosłowacji, gdzie, jak wiadomo, każdy drugi jest m u z y ­ kantem, albo złodziejem, ojciec żegna udającego się w szeroki świat syna słowami; „ A uważaj synku, żeibyś był uczciwy i pracowity. Jeżeli jednak uda ci się coś ukraść, nie zapominaj

i

o swoioh rodzicach.

W S Z K O L E .

- Daj mi, chłopcze, przyikład pro­

zy opisowej.

— Protokół komornika.

MANDARYN CHIŃSKI

g s 5 ST O N

H p

& -t . co

s * I

• P . P

N*

3 P

J am jest Pikilifu. co starczy i za stu tyranów, gnębicieli. by wszyscy z W a s wiedzieli, jak wielkim jestem ja!...

■§J n . 5“ O g t**

H

3 * o

J T | r-

0

- <

— x

' i

[“ SD

< H r t <

Ss m m

3

0 1

O P T

1 0 CO

o a i

~

o

N 51 C B PT i p : 23 2 . St

~ b S

O

CD W

3 o B S «-B . o *■<

* **’ B B P P N

0>

* 4 s*s-'

B

O <5*

(4)

Ż Ó Ł T A M U C H A

£ a .a

* «3 Q)

^ O ° i O M oca> 2 r~ * G -S 12

* a

> *

N a O. C/5

<

£

<

U

<

£

l>- 00

30 00

h U

•*

0 o

a

*5 1 _j U W

« j a

b 4)*

U •-, 3 a.

si s

en

Z K R O N I K I W Y P A D K Ó W:

NA DALEKIM WSCHODZIE W NASZEJ STOLICY

Rys. Małego Józia Rys. Janowski,

Japonia obcina Chinom M andżurią _____________________ Bebki obcinają opozycji Ję zy k i". ________

ZROZUMIAŁA.

— W-ozoraji w tkinie, poznałam b.

sympatycznego bruneta. Objął mnie aż trzy razy, kiedy było ciemno.

— C o ? miał aż itak długie ręce, że mógł ciebie łrzy razy objąć?!

P A R L A M E N T A R Z Y S T A . .

— Pow iadam ci, — żona zdradza cię z trzema (posłami.

— Cóż na to (poradzę? Mają w ięk­

szość.

Już

P R Z Y J A C I Ó Ł K A .

— Mężczyzna, za którego zdecy­

duję się wyjść za mąż, musi być k o ­ niecznie bohaterem,

— Ale cóż znow u, przecież nie w y ­ glądasz lak strasznie!...

P R Z Y P U S Z C Z E N I E .

— C o to za hałas u tego posła Be- beckiego, tam od frontu?

— W idocznie wybija żonie z .głowy doroczny wyjazd na Rivjerę, bo i u nich już „kuso" z £lotą.

białe" niebezpieczeństwo ,

K O B I E T Y .

— A c h , jak ten czas leci! Za ty­

dzień ikończę już lat dziewiętnaście!

— A ja ośmnaś-cie!

— Jakto! Przecież ty jesiteiś o roik odemnie starsza i skończyłaś już 26.

Z R O Z P A C Z Y .

— Ja ipilję tylko z rozpaczy.

— A dla czego, m im o to, p a n z a w ­ sze wygląda na rozpacziliwie zrozpa­

czonego?

— B o spirytus taki dm gi!

LIGA NARODÓW . Wszędzie przełom trwa dziejowy, Z codziennego świat zszedł trybu...

(Państwa radzą, łamią głowy, O... połowie wielorybów.}

Coś groźnego wciąż się zdarza, Chwile historycznej misji...

(Projekt zmiany kalendarza Odesłano do komisji.) Dolar, marki, funt spadają, Giełd światowych drżą posady...

(Wskutek wniosku Paragwaju Odroczono sesję Rady.)

W Chinach dzika, krwawa wojna, Grzmią armaty, kulumioty.,..

(Liga całkiem jest spokojna, Bo wysłała cztery noty!) Chińskich trupów głos grobowy Nie słyszany jest w państw Izbie, Gdyż go głuszą głośne mowy O zwycięskim pacyfiźmie!...

H. I. POLIT.

n,e >,żółte", lecz prawdziwie ,,

które grozi tysiącznym rzeszom naszyci) bezrobotnych,

(5)

W*Tj Tjta

* 3*

fij Cr

C— W*

13 s W* “

P» 0

_ Hf O P>

ęr* i *

Ł W "!)

2

. > >

* ł L j Z ®

* H ?0

r O ^ sr?oW s - >

" M ■' 4 * o* 13

* z? ►«

§ »> 3 Ox < H-Ł «-► W - ^ PJ hi -

2 ^ en 4 ® p (

b

*

* ® rt-

— £*■ » ST s O ® 5 o t- 0 ,

cn "*

o 5?

w O' (L vO vO tO n : w<

ZS

k<.

►u?-

N >-<!

Oa H (rt ►U

W 6-te^, zadanie turniejowe

Z a c/o&re rozwiązanie — 2 punkty

R Ó Ż N I C E „ J U R - S T E S A " .

— Jaka jest .róiaica międizy szpil­

ką a radnym miejskim.

Taka, vź© szpilka ma .główłkę, a radny ijejj nie ma.

Międizy 'bankami a kobietami?

Dziś się coraz bardziej zaciera, gdyż większość 'banków i kobiet jes-t upadła,

M iędzy urzędnikiem państw ow ym , a krową?

Krow ę ipnzedtem się wygania na (pa­

szę, a potem doi urzędnika... zaś przedtem się doi, a potem wygania na „grzybki".

Tydzień Be Beka.

Poniedziałek: Józefa-Kuracjusza Wtorek: Matuszewskiego-Redak­

tora.

Środa: Łokietka-Wojownika.

Czwartek: Butklewicza-Publicy- sty.

Piątek! Beka-Dyplomaty.

Sobota: Woyczyńskiego • Towa­

rzysza.

Niedziela: Woiewody-Debjutanta.

MENU.

Zrazy bite d la Brześć, zupa ,,n c" z kroplami „DeFi-Cy-to- wemi' Spec alne dana di a u- rzędników państwowych.

Grzybki duszone a la Urząd Podatkowy, tłusta baranina w so­

sie tantjem i 0/0-tów dla panów dyrektorów i prezesów.

Kompot z „obiecanych, caca- nych owoców" z k nfiturami gorzkiej rezygnacji i goryczy dla eks-entuzjastów .jedynki".

KTO TO JEST

Literat — Fenomen bez prze­

wodu pokarmowego.

Cymbał — Człek który wierzy w długotrwałość sanacji.

Dłużnik — Co drugi człowiek.

Fenomen — Posiadacz ca­

łych butów.

W Y G O D A .

Jajkżes.z się ipaniu -spało n a k a ­ n a p ie ? .

Bardzo... bardzo.,, wstać nie chciało.

— T a k wygodnie?

— T a k kości bodalły.

R O K 1905

(Z teki naszych przyjaciół)

aż się rano

DAĆ CZY NIE DAĆ?...

Car w „fałszywe gry" się bawił: — Co raz dawał — knutem dławił.

Lecz kio daje i odbiera,

Ten się w piekle poniewierał...

A że chciał on rządzić knutem, — Knut uczynił go bankrutem!...

CIEŃ WITTEGO Niby wolność, „konstituta"...

W rezultacie „prostituta"!...

No, bo albo coś się daje, Lub poprostu tylko baje.

— Witte mądrzył się, szachrował I dlatego zbankrutował.

Józef Mayor.

SMUTNE WSPOMNIENIE.

Rządził car Północy nad Polakami, —

Sforą szpiclów, żardarmów, łotrów, kozakami...

Myślał car, że nas zgniecie swoim ciężkim butem!

Polacy wciąż żyją —- on dawno b a n k r u t e m . .

— Tak bywa na świecie, kochani rodacy, Gdy ludem chcą rządzić szpicle i łajdacy!..;

Józef Mayor.

R O K 1905

„Konstytucyjna „ szarża kozaków na PI, Teatralnym.

Mechanik I: — Wierzaj, kolego, że wspólnemi siłami

wyciśniemy jeszcze sporo grosza z naszego podatnika

(6)

6 Ż Ó Ł T A M U C H A

C

W co

ai

W

Z

'C/5

P i4 I

O w o w

HH £

<

W HH <

Z

O O <

ffi H ,

S O

a u

—i 53

<

f c o

03

o c p o K .c.

•a £

4 -5 O Q>*

^ £

~C5\ U c'* «0 -5 ;

*

- • 5 5 . 3 o cT B Qi c

£ •;> *>

o -2

E S O ^ CO ^

2*; NJ - ‘

Qi c o

5:

o

=t

^ -2.

Z cyklu:

P IO S E N K I LUDOWE Dziadek śpiewa

Ksiądz mi zakazował, Żebym nie głosował

Na Bebe, na Bebe, A ja nie słuchałem,

Tylko głosowałem

Na jeden, na jeden.

Teraz gdzie się ruszę, To się wstydzić muszę,

Bo jest źle, bo jest źle.

Dziadka też złość bierze, Choć był na Maderze, —

Wyjechał, wyjechał.

Dla pana Prystora, Kiepska teraz pora,

Rządzić tu, rządzić tu.

Sam niewiele może, Dziadek nie pomoże: —

W Rumunji, w Rumunji.

MARŁEM.

N O W O B O G A C K A

Z racji przyjazdu do W a rs za w y córki jednego z miljarderów amery­

kańskich, ciekawy pół i cały światek W a r s zaw y spędzał liczne i długie go­

dziny w haalu Bristolu, żeby się od czasu do czasu przyjrzeć przechodzą­

cej miljarderce. Jedna tylko pani N o ­ wobogacka okazała się rozczarowaną, sądząc po słowach, wypowiedzianych do swego małżonka:

— „I to, uważasz W alery m a być miljarderka? Zwyczajne cyganienie narodu, bo przecież ona nie m a nawet złotych zębówl

NAGROBKI KRAKOWSKIE Tu skończy! ®wą rolę,

Prezydent miasta, inżynieer K. Rolle

Prosi o ,,Zd ro w aś" miłościwe panie __

Jaik ładną ujrzy — to z grobu p o w ­ stanie.

fasa jtfkS 1 :Jlei

fili*

i f 1

Serce z bólu zamiera, Cłeka bierze cholera, I jak spojrzys se wokoło, Wszyndzie pusto, wszyndzie goło.

Matko śrybna, jedyna!

Brzuch do krzyża przyrasta Z głodu puchnie niewiasta, A pośród takiej mecyji

„Beb siedzi w restyjracyji.

Matko śrybna, jedyna!

Jeden chłop do nich przysłał, Nazajutrz posłem ostał.

Teraz wieta, cne ludziska,

Tu leiy Duch, nie z własnej o musu, Prosi przechodnia o łylc sjpirytusul

Tutaj spoczyw a świetna Miejska Rada, Nadstawcie uszu, m oże jeszcze gada.

D E F I N I C J A .

— C o to jest magistrat?

— Magistrat ijest .to instytucja do­

bra publicznego i prywatnego, pod­

porządkowanego wojewodzie.

Co nam z żalu kichy ściska.

Matko śrybna, jedyna!

Wszyćko w ś wie cie drożeje, Ino „beb“ się wciąż śmieje,

Jeśli ci się tak śmiać milo, Bogdajże cię pokręciło.

Matko śrybna, jedyna!

Pensje poobrywali I z prac powyrzucali;

Dajtaż tera bidnym chleba, Bo one idom do nieba.

Matko śrybna, jedyna! .

Strasne caszy nastali, Przemyśl z hukiem się wali, W kraju bida się już gnieździ, Choć niejeden ci wcionż jeździ Matko śrybna, jedyna!

Wieli

»

; litra

ijjjnbe

i i i *

Win

Ur S

■li

;i)!olvj 'AM

'■piC W i

ulubi

iinąe

atKif i

Nieprawdopodobne

( H u m o r e s k a )

W B e B e zapanowała konsternacja. P o w ó d prosty, jed­

nak tak straszny, że wszystkie bebki potraciły łebki, tak że na ich miejsce pozostały jedynie puste garnuszki z dw om a uchami.

Oto opozycja postanowiła zmienić linję swego postępo­

wania i jednomyślnie poprzeć rząd w e wszelkich jego zamie­

rzeniach. Uderzyła w czynów stal i.... wszystkie wnioski oraz przedłożenia rządu przechodziły na plenum parlamentu głosami całej opozycji. Be Be, nie chcąc za wszelką cenę solidaryzo­

wać się z b. oponentami i nie chcąc również występować przeciw rządowi, z którym przecież było połączone blokiem, wstrzymywało się od głosowania

Wytworzyła się nader kłopotliwa sytuacja.

— C o oni myślą?! — szeptał zmieniony do niepoznania Sławek, biegając bezustannie z parlamentu do Prezydjum R. M . i z powrotem.

— Trza ukrócić ich prorządowy optymizm i wyprowadzić ich z równowagi! — huknął Beck, aż zabrzęczały szyby w pa­

łacu Namiestnikowskim.

I rząd rozwiązał O . W . P. i T. U . R . - a. B. opozycja uderzyła hymnem zachwytów. Rozporządzenie b. mądre, na­

szpikowane paragrafami, załącznikami, przełącznikami, wyłącz­

nikami miało jedną w adę: — przyszło zapóźno, albowiem członkowie rozwiązanych organizacyj już na kilka dni przea ukazaniem się jego wstąpili gremjalnie do... ,,Strzelca". B. pra­

sa opozycyjna, chichotała z radości. „Gazeta Polska" klęła

biurokrację, ,.Expressiak" — Urząd Śledczy,...

— C o oni knują? — . jęczał Sław ek i kopnął się chyżo do premjera.

I tegoż dnia ukazał się dekret, mianujący W a c ła w a Kostka ministrem Sp raw W e w n . Rzeczywiście osiągnięto wiel­

ki efekt.

B. opozycja omdlewała z radości.

A gdy n o w y minister wystąpił z trybuny parlamentarnej z apoteozą Brześcia, zaitrzęsła się sala sejmowa od huragano­

w ych braw b. opozycji.

— T o m u się już należało dawniejl — krzyczał w unie­

sieniu Rybarski.

— K ochana Kostusia! — pisnął Witos, otarł łzy szybko i jął itak oklaskiwać ministra, że aż m u wystąpiły na palcach

pęcherze. 1

Pobladły minister czmychnął z parlamentu, a zanim, co wybitniejsi z bebków.

— Panowie! — dygotał tak bliski płaczu Świtalski — każdy szanujący się parlament musi mieć swoją opozycję a my... och, och, och!!!...

— C o począć, co począć?!!!

Piorunem wysłano depeszę nad morze Czarne i nieba­

w e m przyszła tegoż koloru lakoniczna odpow iedź: — Róbcie sami opozycję stop.

Niezmierne zdumienie ogarnęło b ebk ó w , zgromadzonych w swoim klubić,

Sławek zagaił posiedzenie wśród grobowef ciszy.

— Panowie, znacie treść odpowiedzi?..

— Olaboga! ryknął Bojko.

iHSTcll

tan i aiewką Ciociu iSbwk

^Prer

iifrom

•ao rzą

śtaia w Neni(

bani

*oaldii

i *' *

*Worj

*$wv. moi

‘‘Płajty- S c

^ j

S\v

HOSz^

(7)

SZCZURY.

W Warszawie się bardzo szczury rozmnożyły, Więc magistrat wytężył wszystkie swoje siły, _ Różnych strasznych trutek porozkładał fury, — Lecz od tego, miast ginąć, jeszcze tyją szczury.

Więc ja, widząc to wszystko, dochodzę do racji:

Możeby, zamiast trutek, dać wyciąg z sanacji.

Gdy tego preparatu powącha z nich którys Zginie marnie, a za nim, wszystkie inne szczury.

Teo-Re.

W izbic zrobiło się straszno. Niejednemu z bebków za­

wędrowała dusza w pięły i parła naprzód, chcąc przez dobrze zasznurowane pantofle wydostać się na świeże powietrze. Pre­

zes, tłumiąc łzy, pierwsze swe kroki skierował do konserwa­

tystów.

— Wasza książęca Mość będzie robił nam opozycję! — rzekł.

— Och, non, non, non... — odparł książę, puszczając kó­

łeczka z hawańskiego cygara. — My to tam zawsze stoimy przy władzy bez względu na jej rodzaj i kto ją sprawuje. Pod tym względem jestem dziedzicznie obciążony...

Sławek zwrócił się do ludowców.

— Luby Sanosiu....

— Ja chcę do dziadka! — krzyknął przeraźliwie wła­

dyka z Kołomyiji i zemdlał naprawdę, że aż musiano mu spu­

szczać kilkakrotnie... krew, zanim biedulek przyszedł do

siebie.

Próżno prezes zwracalł się do oo znaczniejszych bebków, prosił, błagał, zaklinał, zapewniał, że to dla dobra kraju.

Nagabywne bebki spazmowały lub mdlały tak, że rozczulony Sławek, becząc wraz z nimi, przepraszał ich), że ośmielił się

zapronować coś podobnego.

— Boluchna! — zwrócił się wreszcie do Wieniawy — radości naszych radości, nosie naszych nosów!... ty nam zro- bisz opozycję!...

Wieniawa z wrzaskiem wybiegł z pokoju. Znaleziono go po godzinie w kąciku kurytarza, gdzie kwilił długo a żałośnie.

Dopiero kilka większych z „angielską gorzką'1 przywróciły mu równowagę ducha.

Misja Sławka spełzła na niczem, więc powlókł się przy­

gnębiony do Prezydjum R. M., aby tam złożyć relację.

I jak grom z jasnego nieba runęła wieść, źe z braku opozycji, sam rząd przechodzi do niej... Wnet posypały się rozporządzenia władz. Rozwiązano „Strzelca"..* Pieniądze, idące na jego utrzymanie, miały iść odtąd na rozbudowę szkol- niotwa, krzewienie oświaty. Wydalano oficerów z ministerstw, administracji, bankowości.

Próżno zaklinał Trąmpczyński premjera, by nie pozbawiał kraj tytanów, gen-juszów, próżno zapewniał, źe rządy ich do historji bez jakichkolwiek poprawek... — Premjer- nieustępliwy.

— Nie, moi panowie! — mówił z ftrybuny sejmowej. — Postanowienie moje jest niezłomne. Obowiązkiem oficera jest służba dla państwa, a nie w pantji. Ja równiż nie uchylam się 1 spełnienia tego tak zaszczytnego obowiązku, albowiem już dniem jutrzejszym obejmuje dowódrtwo jednego z pułków na Kresach Wschodnich... — i osłupiałym posłom pokazał rozkaz wyjazdu.

Bujda! Bujda! — wykrzyknął mocno już zniecierpli­

wiony jeden ze słuchaczów.

Opowiadający zaśmiał się.

— Założyliśmy się przecież... — rzekł — źe kto opowie najbardziej nieprawdopodobną historję, ten... Wygrałem za­

kład. .. Proszę o nagrodę...,

Leonard Michnowski.

STEPY NIEAKERMAŃSKIE.

Wpłynąłem na lepkiego pełną przestrzeń błota, Łódź nurza się w tych brudach; wszystko wokół

brudzi!

Wśród fali głów tysiąca, próżno szukam ludzi, Bo znaleźć ich tam trudno, gdzie sama hołota.

Wiele bo się zmieniło przez pięć długich latek.

Śladu nie pozostało z praojcowskiej strzechy.

Gdzie ludzie żyli wielcy, dziś same bebechy Obdzierają człowieka z ostatnich już ga . .

Kiedyż wreszcie ujrzymy spokój w naszym Kraju?

Będziem mogli skosztować wolności wśród swoicn, Podziwiać mądre rządy i zgodę, co koi, —

Czy też zczeznąć wypadnie w tym „majowym raju“?

O D P O W I E D Z I R E D A K C J I GleS>

Kaem — Warszawa: Chętnie poświęcimy trochę miejsca na projektowany kącik politycznych rozrywek umysłowych.

Prosimy o — początek.

Emski — Sosnowiec: „Na smętną nutę" Komitet Redak­

cyjny nie zakwalifikował do druku. O współpracę prosimy.

Tulipan: Nadesłane humoreski były za ciężkie i długie, — nie poszły do druku. Propozycje odnośnie działu. „Przegląd prasy" akceptujemy.

Casus: N Prosimy o cierpliwość. Ostatnie dwie konfiska­

ty odczuliśmy maiterjalnie. Musimy dla wytchnienia „złagod- nieć'\

Elka. Nadesłana humoreska pójdzie z nieznacznymi skró­

tami.

Justym — Kraków: Od 8 listopada rozpoczynamy rozsyp łanie książek, — po jednej co tydzień, gdyż inaczej przepisy opłaty ryczałtowej nam nie pozwalają, a inny sposób wysyłki pocztą jest za drogi.

P O L E C A M Y

FABRYKĘ KAPELUSZY

F I L C O W Y C H

SŁOMKOWYCH I GALANTERYJNYCH

W A C Ł A W A S Z U L C A współpracownika firm

A . B E R N A R D 1 N S U C R i F A N F A N ] et S T A G I W P A R Y Ż U

W A R S Z A W A

C h m i e l n a 15 T e l e f o n 307-76

Jeżeli nie Szyller-Szkolnik, to któż inny potrafi szczegółowo określić Twój charakter, zdolności i przeznaczenie, Szyller-Szkolnik jest Redaktorem pisma i „Świt" (W ie d z a Tajemna) autorem w ie­

lu prac naukowych, posiada szereg pro- tokułów Towarzystw N a u k o w Stolicy.

Jeżeli Ci brak e ergji. równowagi, je­

żeli cierpisz moralnie, potrzebujesz do­

brej rady przyjdź, a poznasz kim jesteś, kim być mo esz Dowiesz się, jak żyć, aby zwycięsko przeciwstawić się losowi.

Jeżeli wątpisz, nie masz czasu, napisz natychmiast imię, rok. miesiąc urodzenia, a otrzymasz określenie ważniejszych faktów życia darmo (75 gr. znaczki pocztowe i niniejsze

ogłoszenie załaczyć)

PSYCHO - GRAFOLOG SZYLLER - SZKOLNIK Warszawa, ul. Zórawia Nr. 47 m. 2 .

Przyjęcia osobiste płatne — cały dzień Analiza szczegóło­

w a — horoskop — odpowiedzi słynnego medjum Evigny-Kara zł. 3

E

ę w *0

N N

*-* w

= ° 5 >

V) S

^ rn

•o 5* 2

3* N- 5‘ S cr n O 5* 2 ' a o W

£L Cfl i 3

N

1.1 f i

D- E

pr i c g*

W . 5

O O

*

(8)

Z historii poprawek, lizusów, precedensów i t. p.

% s

Był na świecie „russkij " car, M iał doradców różnych złych 7 akicb carów pełno jest, ‘ ' Polska leź ma swego Cara, Prawosławny bosudar,I podaónycb gnębił swycfr. Co swe lady chną fest * Żywy człowiek to,nie maral.

N a s tę p n y n u m e r

poświęcony będzie „Pożarowi w Pikutkowie“

Warunki prenumeraty (wraz z przesyłką) miesięcznie zl. 1.00 — kwartalnie 2.50 póWoćżnie zł. 4.5Ó rocznie zł. 8 . 0 0 .Zagranicą 100% drożej. Konto w P. K. O. Nr. 17.440. „Swast",

Ceny ogłoszeń: Cała kolumna (2 szpaltowa) — 300 zł. ‘/s kl. — 150 zł. 1/4 75 zł. l/gjr— 40 zł. Marg.. 50 zł- Adres Redakcji i Administracji, (czynnej od 10— '16 pp.) Warszawa, .W spólna 6 . .Tel. 9.25-16.

Oddział Redakcyjny: Poznań, Ogrodowa 5 m. 18. Godz, red. soboty' od 17' do 1 ' 8 .

Redaktor odpowiedzialny: Franciszek Gawroński. Wydawca: Tow. Wyd. Jt5IV.4,S7'‘‘ Sp. z o. o.-

Przesyłka pocztowa opłacona ryczałtem. Druk. Zakł. Druk. W. Piekarniaka. Warszawa. Ordynacka 3.,

Cytaty

Powiązane dokumenty

' Naszym czytelnikom1 radzimy stawiać tylko na stajnię Śanacjat i Kryzysa. są konie, na których można zrobić majątek. tym kraju znacznie się podniosła... Liczba

Smutnym to wszystko dla h jest kawałem, Który się napewno skończy kryminałem.. Nic tu nie

was każdy się dowie, Szeroko o tem się mówi, co tam w Brześciu było, A właściwie nic strasznego tam się nie zdarzyło, Bo więźniowie tam mieszkali każdy w

Jedna jest tylko prawda: — „krzywe koło“, w które wpleciony jesteś, by obracać się jako męka, jako rozpacz, jako nieszczęście, wkoło jednej, niezmiennej

tych rófnierz, za które dziękuje, {przydałoby się cokolwiek więcej). wszystko toczy się pomalótku, w szkole zaś znaczniś prędzej, bo mnie ju z wyleli, ale nie za

Zdała —- wspaniałe, z bliska — to arka Noego, Można się tam dopatrzeć zwierza wszelakiego. Dla wielu posłów z BeBe jest to wielką męka, Trza się

tyka, ani słowa, w marcu będzie też marcowa, iii P bo minister, choć jałowy, w marcu staje się

Więc niech sobie tam inni narzekają na post, ja się z niego cieszę, bo to tylko jedna ż nowych okoliczności uprzyjemnienia życia wybrańcom sanacji, a obawiać