• Nie Znaleziono Wyników

Żółta Mucha Tse-Tse. R. 3, nr 57 (2 listopada 1931)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Żółta Mucha Tse-Tse. R. 3, nr 57 (2 listopada 1931)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

nr Warszawa, 2 listopada 1931 r.

Cena numeru ? 0 gr

Ns 57 RuK III

MUCHA

=

a

Numer wydany na dzień Wszystkich Świętych

,,A je c n i dostąpili łask i wniebowzięcia, it ni zasię zesłali wyklęci...

.(Wyjątek imaginacyjny z ży wolów _naszychtn:ężów sanacyinych)

(2)

< :

SB,!

U

D . S i

Z polecenia p. Komisarza Rządu

\ ; . = . . .■ •' ‘ \ ... 7 . *

Został zajęty Nr. 56 „Żółtej Muchy“ z datą 1 listopada b. r. za artykuł

<\

H j - * P- t.:

hJ 1

O I

NI ]'

„Imiona na dzień Wszystkich Świętych44.

(3)

U K Ł U C I A

Podobno Związek Dziewic narożnych im. Bogu­

sława Miedzińskiegio ma zamiar kandydować z listy BB .do przyszłego sejmu.

Jako podstawową kwalifikację, upoważniającą je* do tej decyzji — uważają, me i im, podobnie jak panom z BB — płaci 'się za... siedzenie.

*

■Klub BBWR ma zamiar zmienić swą nazwę na BBAWR, t. j. Bezkrytyczny Blok Automatycznej Współpracy iz Rządiem.

*

Wicemarszałek Car niosi się pono z myślą wy­

głoszenia odczytu: ,,Radosno - twórcza gimnastyka mięśni lędźwiowych, jako idealny wyraz pracy par­

lamentarnej".

*

Ktoś, mówiąc o klubie BB, odezwał się: — „Eh, toć to iście carska duma“ — „Ma pan rację, odparł ktoś drugi — należy tylko zmiemić jedną literę ostat­

niego słowa".

*

W pewnem towarzystwie, rozmawiającem na te­

mat obojętny, zwrócono się w pewnym momencie do obecnego' w salonie posła z BB.

— Cóż pań o tem myśli?

— Ja nie jestem od myślenia — należę do BBWR — odparł skromnie poseł.

*

Ks. Żongołłowicz polecił pono opuszczać w wy*

kładach historji biblijnej „Ucieczkę do Egiptu".

*

— Jeśli człowiek powinien robić to, co umie, — lo co będzie robić BB w przyszłości?

— Siedzieć,

■ *

Krążą pogłoski, że w związku z nowym regu­

laminem sejmowym znana firma, „Krysztof -Brun i Syn", złożyła w kancelarji sejmowej ofertę na sprzedaż większej- ilości kłódeczek na usta.

(4)

Ż Ó Ł T A M U C H A

«•a Ou

£N UO

W szystkim , którzy zalegają

w przedpłacie za kwartał IV - tv , następnego numeru I j u ż nie doślemy.

A dm inistracj a

Piąte

zadanie turniejowe:

„GAZETA POLSKA"

pisze:

„24 złośliwe, 67 opozycyjne, widząc beznadziejność swej 1237, unikają decydującej 13, pół 4, 7, a gołszą swe tryumfy.

Ale to tylko 15, to tylko złu­

dzenie, I . 34.

Ej, opozycjo! Ej, smarkacze!

Do łóżeczka! Do pieluszek!

Głowę do 167! A więc na 13, a poleżeć cicho! . Bo inaczej — zrobimy 1234567.

Za rozwiązanie tej szarady punktów

Osoby chętne zapraszamy do współpracy w dziale roz­

rywek.

W S P Ó Ł C Z U C I E .

Jeden z wodzów rewolucji, znany demagog, w przystępie krasomó.w- stwa powiada: — I otóż cierpiałem tak bardzo, źe nawet, śmiało to po*

wiedzieć mogę, przez długie trzy la­

ta niestać mnie było na koszulę.

— A to nieszczęśliwy, odzywa się jeden ze słuchaczów, do swego są­

siada, gdzie on też mógł zakładać spinikę do kołnierzyka.

W SZKOLE NA PROWINCJI.

N a u c z y c i e l : — Nawiązując do ostatniej mojej lekcji, poproszę pan­

ną Gaipską, by mi powiedziała, do jakiej rodziny należy goryl?

G a p s k a: — Myśmy się sprowa­

dzili tutaj dopiero od paru miesięcy, więc nie znam jeszcze wszystkich ro­

dzin i nie mogę powiedzieć, gdzie się znajduje goryl.

P O D R O Ż A Ł .

— Masz pięknego kota, Jadziu;

ile też może on być wart?

— Ośmdziesiąt złotych.

— Co mówisz, — wtrąciła się do rozmowy siostra Jadzi, —- przecież zapłaciłaś za niego 50 złotych.

— Tak, ale on zjadł już dwa nasze kanarki, a te kosztowały przecież, jak wiesz, trzydzieści złotych.

W A Ż N Y P O W Ó D .

— Wiesz, mnie już wszys*cy znajo­

mi lekarze opuścili.

— Co? Stan beznadziejny?!

— Nie to, tylko ja pozostałem im dłużny za różne u nich porady.

DOBRY SPOSÓB

C Z Y L I

jak sobie pan Bezkalasanty Kryzysowicz poradził z w.erzy-

Radosno-twórcza praca posła z B. B.

Ze „Słó w ek" Boy'a (i

K:edy nosfa „lud ob':era ', Zycie przed nim się otwiera, Do Warszawy się wvb era, I nojsamp-Tód gdzie zatiera?

. . . Lo Fukera.

To sanacji jest kwatera,

„Kwiat narodu" tam się zb'era, t Dusza zwiera, myśh ściera, Za k a j żvje i umiera, . . . U Fuk era.

Przyjacielska atmosfera:

Bebek bebeesa wspera, Horyzonty mu otwiera, Uczy. co to jest karjera, . . . U Fukiera.

Solida’ ność wszystkie/) zwiera, (Stary krniak, starka szczera),

— „O której to Sejm s<ę zbiera Kaziu? — " Co tam: pijmy [tera. — "

. . . U Fukiera.

Praca posła ciężka, szczera:

Zrana poseł się ub:era, Fagas listy mu otwiera.

On tymczasem się wybiera . . . Do Fukiera.

Sejm— w ęc orka, jak cholera!—

Wstaje, siada, sen go zbiera, Ktoś coś mów’, et caetera...

(Szerprtem) — "Czy kto z nas się [zbiera? — ” . . . Do Fuk!era.

Opozycja się wydziera,

Kto? z kim? o coznów się [śc:era hj Mniejsza z tem, nieci) s!ę tam L [sniera ^ Klaskać1.. wstać!.,, siąść? — ^

[jużA tera

. . . Do Fukiera. ^

Loża iv „ Adrji"... ,,Primavera". :y Coctail, flaszka Roedere a Si*

Posła ju ż ńostalgja wzbiera, — Sennie woła na szofera: . . . Do (czkawka) Fukiera.

Różny cl) rządów m ja era:

Bartla, Sławka et caetera, Poseł gęby nie otwiera, Cfjoć mu swada służy szczera

. . . U Fukiera. ,L

W kra i u za to laury zbiera, ^ (Niby heros u Homera), ., Rządy tworzy i popiera Niecł) spytają się portjera . . . U Fukiera. ilifo, Kryzysbieda wkoło wzb:era — -v Poseł konto więc otwiera (W B. G. K. ata .,brygadiera"

Forsy leży, jak cholera!) . . . Na Fukiera.

Nagle spada gniew premjera 1 sejm nagle się zawiera, V Poseł smętnie łzę oc era, ky Bowiem kończy się karjera i ,

. . .yU Fukiera. '(j

cielami-

„Na bagnetuct) można się wesprzeć, ale nie podobna na nici) sieazieć".

Napoleon.

(5)

Ż Ó Ł T A M U C H A 5

S E J M A U T O M A T Y C Z N Y

OSOBY;

Marszałek Wyświstalski Generalny Łamacz Prawa Prezes Walery

MARSZAŁEK WYŚWISTALSKI Nuta: Uj wiosna ta!

Od Warszawy, aż do Krosna Po p~zez cały polski kraj, Twórczość wielka i radosna, Promienieje niby m^j! . Opozycji więcej żadnej,—

Portyjnictwa zniszczon k'an

Pan cł>ce gadać, pańe ład- [ny? - Poco? Naco? Siadaj pan!

Odbieram glos,

Mam na to regulamin, Siedzę z laską dumny, ni-

[bv bramin Myślą, ile coctail ma wi [tarnin, l czy Halszka ma klasvcz-

[ny nosi l spokój mam

I cisza w sejmie gości:

Żadnych pytań, żadnych [już nagłości, Rząd rozstrzyga wszystko [— sam — najprościej, A Czerwoniak tu donosi [wami GENE2ALNY ŁAM ACZ

PRAWA

Nuta; Pan "jenerał Już skończvły się sensacje Zbędne są interpretacje, Wszystko zainterpretowane I ■ skomentowane fest!

Dziura w każdym paragrafie, [Takajak to JA potrafję . Błąd na fałszu i na gaffie), Słowem całkem byczo jest”—

Generalny Łamacz prawa Zrobił to, że dziś ustawa

/ — nie ustawa! Prawo, lewo, jasno, ciemno, [dobrze, źle Sam czort\w tem już nie [rozezna się!

Komentarze, precedensy, Fokus pokus i nonsensy, Od ususa do casusa, Opozycji szat 1} i mat!

Krawiec, kuśnierz — nie wykroi Takiej kur‘y, państwo moi, Polska znów się Cara boi, Jak za dawnych), dobrych, lat!

Generalny i t. d.

PREZES WALERY

■Nuta: Prosiłem ją przy~agreścje Prosiłem ich raz uprzejmie, Żeby się słuchali BB w sejmie, Ale oni nie słuchaji

f na i ząd w dodotku urągali

Automat typu B B»

Chór automatów.

Chór adwokacki.

I w Krakowie się zebrali 1 zrobili w et!

Rzekłe n im, nie lubiąc kła- [mać, Że bądz'em im wkrótce koś-

[ci łamać, Nie wierzyli tu', aż wreś ie Przekonałem ich na amen, [Brześciem [W mordę trzeba b ć w a- [reszcie], Posłuch musi być!

Lecz, że dalej nie słuchali,

■Tośmy sejm zau omatyzowali, By z trybuny n e gadali, P r z y k r y c h rzeczy wyciągali.

Mogą teraz siedzieć w sali l n:e mówić nie!

P O M N I K N A C Z A S IE

BAJECZKA■

Że cbory na kuracji W Carmen - Silva siedział, Żnłuwali tam „Dzi<dka'‘, On im odoowiedzlał'.

„Dlatego tutaj jestem, Siedząc między wami.

Bo w kraju ju t nie mogłem

W ytnym ać z bebkaml.

AUTOMAT i y PU BB Mówi Każąwstaje. Każąsiadam Każąkrzyczę, śpiewam, ga- [dam. ■ Nie myślę, nie rozumuję — Głosuię.

CHÓR AUTOMATÓW Nuta: ,Die blauen Husaren' Nie. trzeba nam od was uznania, Ni waszych wmosków, waszych [mów!

Bo my jesteśmy od wstawania I od s'aJania potem znów!

My karna plejada, Posłuszna gromada, Wstać, usiąść, głosy dać, Nie myśleć, milczećpen

[sje brać' CHÓR ADWOKACKI

.Nuta-. A muzyczka ino ano Lecz g Jy ustrój nam zmienicie, Jak s ę ob'onicie.

Gdy WASZ ustrój wreszcie Zmieni kiedyś życie?

Konfiskujcie i kneblujcie, Głosu pozbawiajcie Lecz potem... czekajcie, MY mamy czas!

WŁODZIMIERZ ZAGÓRSKI P R O L O G Zapukał do mej duszy maj '

RaniuCco dziś o świcie,

Tem z totem słonkiem, co ze snu Zmartwiałe budii życie,

Z orędz em wiosny do niej wpadł,

Z powietrzem wonnem tokiem,., I wywiózł mnie z za murów krat Wysmukłym Cadillac-iem.

Ze skroni zwiał mi smutku cień, Mrok starł z mej wyobraźni

I zawiózł przed s am utką sień

Fajansa rzymskiej łaźni.

Znęciła n.we wprost kąpiel ta I tak zakała duszą

Ze cboć ju t lat minęłć dwa, — Ja wciąż się. . kąpać muszę.

Dostosował do... epilogu

Henryk St. - Marten.

„Placówka" Nr. 6 (63) z dnia 10.II 1930 roku.

PORZĄDNICKI,

— Ale -doprawdy, mateczko, nie­

potrzebnie robisz mi talki skanadl o takie nic; przecież ja tylko (położy­

łem pastę do obuwia na miejscu pa­

sty do zębów.

HH 2 o s B

259 sr i 0 I »

•i 2- p cr

►—

13 g P tl O P*

p*

TJp

•i

o

3p

< •

m

§ ^►iO- -

i 73

3

oi

®

m I n

Wk 9 _ o

o

P i

ss >

i NCU 1s 2. 3*►i

S P O I ' H *

S oi S- o

» w »

s 8 1

■ cn H S-3

8 O' v£> 3 <*>

n<

t*r Zł

jrfP-

&

N►"4 loH -rt►rj ZW

O-O B

t/lP 3

(6)

Ż Ó Ł T A M U C H A

<

W(Zł OS W 'CO z p

o ga

w

HH

<OS

<d hH Z

£ O

u

<

u

—i Z

gis

5

? o

j 3 w

05 Cfi

(3 c:

E °« .4*

£

&

^ -

* I

<* s

■o-a

^ ł f~ N>. o

^ I

l l

O ca

<o a- to ' f ! n - o: c a: 2 o §

9 O

*» r-

aT §>

'OE N

•5.%* i i 5s S,

BAJK I NA DOBIE

KOLEDZY.

Raz i dziewcżątko, spotkawszy posła bebeckiego, , Wyciągnęła doń rękę: „—1 Jak się masz kolego?" —

— „Kolego?! -— co za czelność — krzyknął ten wzburzony,—

Jam poseł! — głupia, — gadasz wierutne androny!"

— „Uspokój się — odrzekła ona— ia mam rację.

Na posła równe tobie mam kwalifikacje:

Nie myślę, idę karnie na każde skinienie I płaci mi to samo, co tobie — siedzenie".

BEBEK I ADWOKAT.

— „No teraz was ściśniemy, aż puścicie łezki, Zapłacicie za ten wasz protest w sprawie brzeskiej!"

Rzekł bebek. A adwokat na to mu odpowie:

— „A jak to będzie z waszą obroną, panowie?" — WYJAŚNIENIE.

— „...Kiku posiów zaledwie mają, niby głowę, A reszta — stado wszystko uchwalić gotowe —:

Zbyt mała to głowa na tak wielkie ciało!" — ■

— „Cóż stąd? Przecież pijawka też ma.., gło­

wę małą"__ - POWÓD.

Poseł ż B.B. raz w scysje wdawszy się domowe, W skutku ich dostał szczotką od żony przez głowę.

— ,;Kobieto — krzyknął — bić w to, co w sejmie pracuje..."

— „Ba, -toć przecie, ja w głowę, nie w,., spodnie — celuję!"

ZMIANA NAZWY.

Rząd Turcji, kurtuazję kładąc zawsze w przedzie, Licząc na to, że gdy „On" do Egiptu zjedzie, Pośpieszy za Nim z B.B, posłów.bardzo wiele, — Dardanele chce zmienić na Beberdanele.

Metody państwowego wychowania

LOKAJ.

Człowiek kupca Kanisyna Czeka i jakiś panu rejestr przypomina...

SEKRETARZ (wstając od stolika) On powiada, że jeśli pan zapłatę zwleka,

On zrobi proces.

SENATOR, . ..

Napisz grzecznie, niechaj czeka, (namyśla się)

A propos... ten Kanisyn, trzeba mu wziąć syna;' Pod śledztwo... Oj, to ptaszek! - - .

SEKRETARZ.

To mały chłopczyna.

SENATOR.

Oni wszyscy mali; ale patrz w ich serce...

Najlepiej ogień zgasić, dopóki w iskierce,.;

DOKTÓR.

...Właśnie powiedziałem Jaśnie panu, że młodzież zarażają szałem, 1 Ucząc ich głupstw: naprzykład starożytne dzieje, Któż nie widzi, że młodzież od tego szaleje?.,, ...I owszem, uczyć dziejów: niech się młodzież dowie, Co robili królowie, wielcy ministrowie...

SENATOR.

Cest juste,

DOKTÓR.

Właśnie mówię, widzi pan dobrodziej, Że jest sposób wykładać i dla młodzi;

Lecz poco zawsze prawić o republikanach,

Zawsze o Ateńczykach, Spartanach, Rzymianach?...

Mickiewicz; Dziadów cz. HI, str. 167 i 172.

SEJM W KAGAŃCU

...W progach sejmowej antyszambry stał generał Rautęnv feld, a jego przyboczni sprawdzali najskrupulatniej bilety każ­

dego z wchodzących. Całe również pomieszczenia sejmowe, przedsionki, bokówki, odwach, korytarz i galerje zajmowali grenadjerzy z nasadzonymi bagnetami...

Czwarta, na którą wyznaczon-o posiedzenie, wybiła właś­

nie na... zegarze i wszyscy ruszyli zajmować miejsca w sali.

Izba sejmowa tonęła w złocistych blaskach... wydając zdumio­

nym oczom tłumy oficjerów, rozpierających się po galerjach, miasto publiczności.

Ławy poselskie wnet się wypełniły... Sejm był zebrany w komplecie, gdy naraz wszystkie drzwi z hukiem się rozwarły i stanęli w nich grenadjerzy nikogo z sali nie wypuszczając...

Ten niesłychany gwałt poruszył wszystkich i wywołał protestacje nawet z pośród najtchórzliwszych.

Któryś z opozycjonistów próbował wyjść, lecz bagnety z taką gwałtownością zaparły mu drogę, że ledwie uskoczy!

w bok przed uderzeniem,

Oficerowie na galerjach wybuchnęli szyderczym śmie­

chem...

Do sali... wkroczył generał Rautenfeld i zasiadł na krześle...

Wszystkim odjęło mowę, spoglądano na siebie z zaparłym tchem, żali ten... żołdak, rozpierający się... — to nie przy­

widzenie? nie stwór obłąkanej imigracji? — Ale nie, siedział z groźbą w I amiennej twarzy i zimnemi oczyma (toczył po głowach. W Orderach był, przy szpadzie, wyniosły, pyszny i każdemu s. rcu wolnemu —- obmierzły.

Ogromny krzyk protestacji wyrwał się z piersi opozy- potężny jednak głos Szydłowskiego wyniósł się ponad wszystko.

— Nie mam tej świątyni za prawodawczą _ wołał —-

gdy zbrojna ręka gwałciciela wewnętrz i zewnątrz ją otacza.

Niemasz sejmu i obrad wolnych, gdzie gwałt i przemoc wy­

wiera swe siły, a miejsce należne reprezentantom narodu, zaj­

muj e... żołnierz!"

Tyle jeszcze zdziałała opozycja, źe pod jeij naporem wy­

słano delegację ...z żądaniem usunięcia wojsk z Sejmu. Po dwugodzinnych pertraktacjach przynieśli odpowiedź ...jako ni­

kogo nie wypuści iz Izby, póki nie uchiwalą,

co każe

d pogroził użyciem siły zbrojnej...

Rozpoczęła się więc ponura, beznajdziejna walka z prze­

mocą.

Godziny przechodziły w nieopisanych wysiłkach opozy-r^

ojonistów, dawno już dzień skonał, dawno już noc szła w brzas- . kach srebrzystej łuny, dawno już sen ogarnął wszystek śtoiat, a bohaterski legjon walczył wciąż o&tatniemi siłami rozpaczy i szaleństwa.

Aż uchwalono, co podyktowały bagnety.

Posiedzenie skończyło się o czwartej rano.

W l.

Reymont.

Rok 1794.

Ostatni Sejm Rzeczypospolitej.

Str. 960 w. 9 — 18, str. 961 w. 17 — 31, str. 962 — 463.

„Każdej reakcji odpowiada anty reakcja'’.

Jedno ż praw fizyki. •

Nienawiść powszechna wzrastała z dnia na dzień...

Poruszenie umysłów zdało się grozić jakimś powszechnym wybuchem zemsity, podsycanej nieustannie przez gazetki, krą­

żące z rąk do rąk i wierszyki. Codziennie znajdowano na murach ponalepiane karteluszki, pełne gróźb pod adresem sejmowej większości...

Wł.

Reymont

r. 1794 Ostatni Sejm Rzplitej.

Str. 448 w. 9, 13 — 17,

(7)

Ż Ó Ł T A M U C H A

fisi

s ll«®

S'«‘;

ani ^

Z przysłów ludowych:

,,Dłużej klasztor a, w ż przeora

„N iósł wilk razy kilka

poniosą i wilka".

„Dopóty dzban wodę nosi

/

aż się ucfjo urwie'-.

.„Prawda w oczy kole".

„ Pan Bóg nierychliwy,

ale sprawiedliwy

"

„CZŁOWIEK Z CHARAKTEREM"

— T o też po rana zakasuje ręk aw y, idąc do „roboty",

— fłó?

— Niemą takiego..,, któremuby nie zwie ruszył szczęki, nie podkuł oczu na miesiąc, nie przestawił kiszek kopnięciem w brzuch, nie wybił paru zębów.

— A bó (to w o lno ?

— Czegóż jemu nie wiolno? Komendantowi? Orderów ma pełne piersi,

t--A'cóż na to oni, sami,,,?

— Cóż oni mogą! Mój małżonek przechwalał mii się, że...

: nie będzie .ani jednego, któryby .stamtąd „„.wyruszył bez ostatecznej gruźlicy. Brud umyślny, robaotwo, straszne powie*

trze z kloak, żadnych ulg, leczeń, najnędzniejsze pożywienie.

— Jakiż to srogi władca!

— 0 tak! Gdy rano wchodzi w bramę, ...słychać w całym obszarze pomruk od końca do ikońca. Ale gdy się zbliży — milczenie grobowe. Bladość, mówi,... kułaki zaciśnięte, zęby zgrzytają. Pierwszego, który mruknie,, błyśnie białkami, — odrazu, mówi, pięścią w mordę, w dolną czeluść, ale tak, żeby przecie trzeszczał, odrazu między ślepie, odrazu obcasem w brzuch.. . .

— Ciekawe..,

— O, teraz on już nie urzęduje... Przenieśli go na inne stanowisko...,

— W jakimże teraz charakterze?

—■ W charakterze... jakby to panu powiedzieć? Pan rozumie..,,

— Może i rozumiem, ale czemuż jego właśnie?

— Bo władze zobaczyły, że to jest człowiek z charak­

terem...

— Zdarzyło się pod koniec mojego pobytu... że w sąsied- niem... mieście były obiad oficerski z racji przybycia jakiegoś tam generała. Był na obiedzie i mój małżonek, jako kom en

; dant... Ale wrócił stamtąd skwaszony.

— Czemu?

nO**®8*. wito

P O L E C A M Y

FABRYKĘ KAPELUSZY

F I L C O W Y C H

SŁOMKOWYCH I GALANTERYJNYCH

W A C Ł A W A S Z O L C A

współpracownika lirm

A.BERNARD1N SUCR i FANFAN1 «t STAGI W PARYŻU W A R S Z A W A

Chm i e l n a . 15 . . T e l e f o n 307-76

Nasz naród, jaik lawa,

Zwierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa;

Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi,,.- Plwiajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi!"

Mickiewicz, Dziady cz. Ili.

..Tyś nie wiedział!?.. — Te łotry wszystko tobie tają!., Wiesz mi, panie, tyś łotrów otoczony zgrają!

Nie ich pytaj —. nas pytaj: my wszystko powiemy, Całą prawdę..."

Adam Mickiewicz

Dziadów cz, Ill-a str.

178

w.

13— 16,

O CZEM NIE ŚNIŁO SIĘ MICKIEWICZOWI.

Pamiętam, boć nie byłem wtedy małe dziecię, Jak to w mej wolnej Polsce, w warszawskim po­

wiecie, Porwano Mostowicza, jak go wywieziono,

I jak sprawców porwania... „nieodnaleziono“.

Jak sanacyjne zbiry, „sławny legjon młodych*1, Zbrojny w pałki i kije, urządzał zawody, Jak napadał, rozbijał w dzień obywateli: —- Nowaczyński bez oka, sprawców... „nie ujęli".

Gies.

PROGRAM TEATRÓW, Wielki — zsanowany, czyli nieczynny.

Narodowy, Letni i Nowy w opozycji, czyli tworzą zrzeszenia do walki z sanacją (bezczynnością).

Ateneum Senat szaleńców z sanatorami we wszyst­

kich rolach.

Nowości Fijołek z Montmartre‘u, jako kontrast do...

rodzimych fijołów i fijołków.

Mały -„Katastrofa”, czyli skutki „radosnej twór- czości11, oraz 3-miljonowego bódżetu.

Hollywood Wiejskie grzechy..; księcia Radziwiłła.

— Niech pan sobie wyobrazi, że gdy się przedstawiał o w e m u generałowi,. den oddał m u nadzwyczajnie grzeczny ukłon wojskowy, ale tylko ukłon. R ęk i nie wyciągnął? A po­

lem, jakby na kom endę, kolejno wszyscy oficerowie bez w y ­ jątku... a naw et Żydy, — oddawali m u w sposób najbardziej służbisty i wyszukanie grzeczny uikłon wojskowy, a żaden ręki. O Polakach/ nie było, oczywiście, co mówić, bo, jak ich mój m ałżonek charakteryzuje, «to jedna banda* zdrajców. Lecz

za to w yższe i najwyższe władze wiedzą, że ta prawica, które) nikt na o w y m bankiecie uścisnąć nie chciał, to jest prawica z żelaza... Czyja gardziel w tę garść ^się dosftanie, w tej już nie będzie tchu.

Stefan Żeromski

„Charitas".

Str. 378 — 381.

Jeżeli nie c zyller-^zkolnik, to któż inny potrafi szczegółowo określić Twój , charakter, zdolności i przeznaczenie, Szyller-Szkolnik iest Redaktorem pisma ,,Świt" (W i6 d za Tajemna) -autorem w ie­

lu prac. naukowych, posiada szereg pro.

tokułów Towarzystw N a uko w . ^Stolicy, Jeżeli Ci brak e ergji. równowagi, je*

żeli cierpisz moralnie, potrzebujesz.do­

brej rady przyjdź, a poznasz kim jesteś, kim być mo esz- Dow iesz się. jak żyć, aby zwycięsko przeciwstawić się losowi.

Jeżeli wątpisz, nie" masz czasu, napisz natychmiast imię, rok. miesiąc urodzenia, a otrzymasz określenie ważniejszych faktów życia darmo (75 gr. znaczki pocztowe i niniejsze

ogłoszenie załaczyć)

PSYCHO - GRAFOLOG SZYLLER-SZKOLNIK Warszawa, ul. Zórawia Nr. 47 m. 2.

Przyjęcia osobiste płatne — cały dzień Analiza szczegóło­

w a — horoskop — odpowiedzi słynnego medjum Evigny-Kara

zł. 3 #

(8)

Ż Ó Ł T A M U C H A

Warunki prenumeraty (wraz z przesyłką)1 miesięcznie zł.

rocznie zł. 8.00.Zagranicą 100%. drożej. Konto 1.00 — kwarta'nie 2.50 — półrocznie zł. 4.50 w P. K, O. Nr. 17.440. „Swast",

Ceny ogłoszeń: Cała kolumna (2 szpaltowa) — 300 zł; 7, kl - — 150 zł 1/i — 75 zł. cV8— 40 zł. Marg. 50 zł- Adres Redakcji i Administracji- (czynnej od 10— 16 pp.) Warszawa, Wspólna 6. lei 9 25-16.

Oddział Redakcyjny: Pozfań, ogrodowa 5 m. 18. Go^z. red. sobotv od 17. do 18.

Redaktor odpowiedzialny: h'ra c stek Gawroński. Wydawca: Tow. u yd. ,.& W AS'I“ Sp. z o, o.

Przesyłka pocztowa opłacona .ryczałtem. bruk. Żuki. Druk. ty.4>iak**»i»ka. Warszawa. u A.

KOLUMB,

— Kto to był Kolumb?

— Kolumb, to ptak.

— Co ty wygadujesz? Kto .ci - t>

tem 'powiedział?

—1 Pan. profesor, bo przecież w ze­

szłym tygodniu mówił nam pan o jakiemś jajkn Kolumba.

PRZEPIS.

Pol i cj ant : — Proszę pani, tuta, nie wolno się kąpać.

— A dla czego mi‘ tego pan w-cze- śniej nie powiedział., zanim się roze­

brałam?

— A bo tylko kąpanie jest wzbro­

nione, nie zaś rozbieranie.

KAROL MARKS.

Księżyc na Maderze Złotą tarczą lśnił...

Wiatr nad Morzem Czarnem Deszczem w szyby bił...

Świecą Piramidy W słońcu rozżarzonem...

A sfinksy wciąż tęsknią Za... Napoleonem...

Nauczyciel: Towarzyszu- Szmo- kołow, co wiecie o Karolu Marksie?

— Marks urodził się w 'Niemczech, żył w Anglji, a pogrzebany został w

Rosji.

HUMOR SOWIECKI.

W kawiarni moskiewskiej spotka­

ło się czterech przyjaciół. Adwokat, lekarz, inżynier i prawdziwy komu­

nista. W czasie rozmowy powstał spór, jaki zawód jest najstarszy.

Pierwszy zabrał głos prawnik, twier­

dząc, że bratóbójstwo Kaina było pierwszą sprawą o morderstwo. Na to odpowiedział dekarz, że jego za­

wód jest o wiele starszy,, bowiem, kiedy Adamowi wyjmowano żebro, miała miejsce pierwsza operacja chi- ^ rurgiczna. Wówczas inżynier usiło­

wał prześcignąć swych przyjaciół-, twierdząc, że jego zawód był pierw­

szy, gdyż Pan Bóg, tworząc świat, był najpierwszym inżynierem. Wów­

czas wstaje komunista i uśmiechnięty rzecze: „A mój zawód jest najdaw­

niejszy, bo Bóg stworzy! świat z cha­

osu, a my — komuniści — stworzy­

liśmy chaos.

Cytaty

Powiązane dokumenty

' Naszym czytelnikom1 radzimy stawiać tylko na stajnię Śanacjat i Kryzysa. są konie, na których można zrobić majątek. tym kraju znacznie się podniosła... Liczba

Smutnym to wszystko dla h jest kawałem, Który się napewno skończy kryminałem.. Nic tu nie

was każdy się dowie, Szeroko o tem się mówi, co tam w Brześciu było, A właściwie nic strasznego tam się nie zdarzyło, Bo więźniowie tam mieszkali każdy w

Jedna jest tylko prawda: — „krzywe koło“, w które wpleciony jesteś, by obracać się jako męka, jako rozpacz, jako nieszczęście, wkoło jednej, niezmiennej

tych rófnierz, za które dziękuje, {przydałoby się cokolwiek więcej). wszystko toczy się pomalótku, w szkole zaś znaczniś prędzej, bo mnie ju z wyleli, ale nie za

Zdała —- wspaniałe, z bliska — to arka Noego, Można się tam dopatrzeć zwierza wszelakiego. Dla wielu posłów z BeBe jest to wielką męka, Trza się

— Przyznam się panu dobrodziejowi, iż nie kształciła się ona w Wa.szawie, lecz w tych dniach dostałem ją z Madery. Kiedy o całej tej historji dowiedzieli

Więc niech sobie tam inni narzekają na post, ja się z niego cieszę, bo to tylko jedna ż nowych okoliczności uprzyjemnienia życia wybrańcom sanacji, a obawiać