• Nie Znaleziono Wyników

W walce o ideowe nowatorstwo poezji krajowej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "W walce o ideowe nowatorstwo poezji krajowej"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Janion

W walce o ideowe nowatorstwo

poezji krajowej

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 44/3-4, 116-150

(2)

M A R IA JA N IO N

1

Ogólnie z n a n a i p rz y ję ta je st teza o m artw ocie i jałow ości lite ­ ra tu ry , a zw łaszcza poezji k rajo w ej, w pierw szym dziesięcioleciu po u p ad k u p ow stan ia listopadow ego. Je d n ak że niesłuszne byłoby stosow anie tego tw ierd zen ia do całości poezji krajo w ej, co — n ie ­ ste ty — stało się zasadą dla w iększości tra d y c y jn y c h badaczy. W la ­ tach czterdziestych k ra j p rzejm ie od em igracji in icjaty w ę na polu politycznym i litera c k im i w te d y też stw orzy nowe, nieznane ro­ m antyzm ow i em ig racyjnem u, elem enty narodow ej tra d y c ji k u ltu ­ raln ej. T ym czasem zaś, w latach 1830— 1840 i nieco jeszcze po ro­ k u 1840, poezję k rajo w ą cechuje n a ogół raczej c h a ra k te r drugo­ rzędnej m iern o ty , p rzew aga nietw órczego epigoństw a. Rzadko, istotnie, w poezji tego dziesięciolecia n ap o ty k am y p ró b y sam odziel- ' nego i oryginalnego opracow ania m otyw ów artystyczny ch ; usiło­

w ania tak ie (chociaż nie zawsze k o n sek w entne i uw ieńczone powo­ dzeniem ) o d n ajd u jem y jed y n ie w tw órczości Józefa D unin-B orkow - skiego, G u staw a E h re n b erg a czy Tom asza A ug u sta O lizarowskiego. P isarze tego ty p u stanow ią jednak, n iestety , w y ra ź n ą m niejszość na tle całości o brazu poezji ty ch lat.

C h a ra k te r ówczesnej p ro d u k cji poetyckiej, jej rozw ój, ty p jej ulubio n ych gatu n kó w najdogodniej je s t śledzić w czasopismach, k tó re w sposób szybszy i b ardziej dokładny (niż rzadkie wów czas tom iki poetyckie) notow ały w szelkie objaw y zastoju lub w szelkie żywsze n u rty , zapow iadały p rzem ian y tw órczości literack iej. U tw ory w ierszow ane p u b liko w an e w pierw szym dziesięcioleciu n a łam ach organów k o n serw aty w n ej praw icy, a w ięc n a dw óch „geograficz­ n y c h “ k rań c a c h — w T y g o d n i k u P e t e r s b u r s k i m i w trochę p rzyzw oitszym jed n a k od niego w ielkopolskim P r z y ­ j a c i e l u L u d u — tru d n o w ogóle trak to w ać jako poezję. Pism a te, rep re z en tu ją c in te re sy obszarnictw a i jego ideow ego

(3)

n ik a — kleru , u p raw iały w swych działach poetyckich jałow ą, w y ­ p ra n ą z w szelkich problem ów i konfliktów , bogobojną m oralistykę n a codzienny u ży tek „obyw atelstw a“. Z jednej stro n y — rym o­ w ank i k u czci generała Paskiew icza i carskich gubernatorów , z d ru ­ giej zaś — p łaskie w ierszydła sław iące hojność O patrzności i do­ m owe cnoty „rodaków “ — oto treść większości pu b lik acji tego ro­ dzaju. W steczne, bezm yślne religianctw o oraz m dła i płaska m ora­ listyka, p ełn a pokory wobec „w ielkich tego św iata“ — oto ich cechy podstaw owe. T en ty p apologii klasy panującej był dość długo­ w ieczny — p rze trw a ł w prasie konserw atyw nej przez całe jeszcze dziesięciolecia. Nie m ożna przecież tw ierdzić, iż był to w poezji krajow ej n u rt zw iastujący „now e“, prow adzący w przyszłość. Poza tym nie posiadał on jed n a k mimo w szystko przew agi ilościowej w ówczesnej lite ra tu rz e k raju .

W ty m czasie bowiem n a arenie literack iej pojaw ili się poeci, k tó rych tra d y c y jn ie zw ykło się nazyw ać „drugim pokoleniem ro­ m an ty k ó w “, poniew aż d ebiu ty ich przypadły n a okres po klęsce pow stan ia listopadow ego i przew aleniu się pierw szej fali w alk 0 n ow ą lite ra tu rę , po w yraźn y m zam knięciu pierw szego etap u roz­ woju rom antyzm u. Pisarze ci publikow ali swe u tw o ry najczęściej na łam ach czasopism postępow ych, przygotow ujących bliskie ju ż de­ m okratyczne ożyw ienie politycznego życia k ra ju — od r. 1838 głów nie w poznańskim T y g o d n i k u L i t e r a c k i m , n a po­ czątku la t czterdziestych w P r z e g l ą d z i e N a u k o w y m , poza tym w niezliczonej ilości różnych efem erycznych alm anachów , no- woroczników, książek składkow ych, „pism zbiorow ych“ itp. Jed nakże m im o w yraźn y ch zw iązków poezji rom antycznej tego ty p u z prasą dem okratyczną, m im o starannego odżegnyw ania się pism konserw a- tjrw nych od utw orów podobnie „w ystępnych“ — co m ogłoby je dziś w ynosić w yżej w naszej ocenie — nie m ożna przyznać także 1 tem u n u rto w i poetyckiem u, bezsprzecznie dom inującem u w lite ­ ra tu rz e krajow ej pierw szego dziesięciolecia, ran g i twórczego i po­ stępow ego now atorstw a. Zasadniczą cechą tej poezji było bowiem epigoństw o wobec lite ra tu ry przedpow staniow ej, p ow tarzanie fo r­ m uł poetyckich sprzed ro k u 1830. Niegdyś odegrały one w y bitnie postępow ą rolę polityczną, zburzyły p rzestarzałe kanony klasycyzm u, ale obecnie — i to najczęściej w w yjaław iającej, pustej realizacji poetów krajo w y ch — zatraciły już swoje daw ne znaczenie.

Zjaw isko to je s t historykom lite ra tu ry ogólnie znane, istn ieją tylko różne w a ria n ty in te rp re ta c ji jego genezy. P ró b u je ją zaryso­

(4)

118 M A R I A J A N I O N

w ać K o n sta n ty W ojciechow ski w sw ojej znam iennej dla schyłko­ w ego e ta p u zw yro d n ień b u rżu azy jn ej „w pływ ologii“ książce pt.

W erter w Polsce, w k tó re j — z p u n k tu w idzenia w iernego odzw ier­

ciedlenia „ducha, isto ty w e rte ry z m u “ (z nieodzow nym pojęciem

W eltsc h m erzu n a czele) — najw yższą ocenę uzy sk u ją tak ie m iernoty,

ja k E d m u n d W itw ickiego i L esław Zm orskiego, m im o zresztą za­ strzeżeń a u to ra co do ich m ałej w artości arty sty czn ej. Ale dla sy­ ste m u W ojciechow skiego u tw o ry te m iały tę nieocenioną zaletę, że n aśladow ały bez oporów i ograniczeń dzieło Goethego. W zgodzie zatem z całością sw ojej koncepcji teoretycznej W ojciechow ski określa przytoczone w yżej zjaw isko epigonizm u m ianem „pow rotnej fali w e rte ry z m u “ , a jego genezy d o p atru je się przede w szystkim w fak­ cie oddziaływ ania n a k ra j lite ra tu ry niem ieckiej.

P o w ro tn a fa la w ertery zm u (różna od p ierw szej) — p isa ł — zja w i się, a le w k raju, gd zie gru n t dla filo zo fii w ertero w sk iej b y ł p od atn iejszy, a o n a sio n k a b yło ła tw ie j, boć litera tu ra n iem ieck a za lew a ła p row in cje pod zaborem pru sk im i austriack im . M o ż e t e ż i s t o s u n k i p o l i ­ t y c z n e p r z y c z y n i ą s i ę d o ł a t w i e j s z e g o p r z y j ę c i a s i ę s i e w u 1 [podkr. M. J.].

B yła to chyba w b u rżu azy jn ej lite ra tu rz e przedm io tu jed n a z po­ w ażniejszych p ró b w y tłu m aczen ia p rob lem u centralnego dla w y ­ znaczenia dy n am ik i rozw oju i spraw iedliw ej oceny poezji krajo w ej w pierw szym dziesięcioleciu.

In n i badacze nie odznaczali się n a w e t ograniczoną spostrzegaw ­ czością W ojciechow skiego i nie zadaw ali sobie tru d u zastanaw iania się nad ow ym pełn ym w ah an ia słów kiem „m oże“. Część z nich są­ dziła, że zjaw isko k rajow ego epigonizm u zw iązane je s t z faktem ostatecznego w yczerp ania przez M ickiew icza i Słow ackiego do r. 1840 w szelkich m ożliwości rom anty zm u ; wobec tego „płotkom “ literack im pozostaw ało tylko naślado w an ie m istrzów . T ak p rzy ­ puszczał m. in. H aecker, skw apliw ie u sp raw ied liw iając epigońskie u tw o ry E d m u n d a W asilew skiego 2. Podobny sąd daje się tak że w y ­ czytać m iędzy w ierszam i D ziejów lite ra tu ry p ięk n e j w Polsce w y­ d an y ch przez PA U . J a k gdyby w lite ra tu rz e ro m antycznej nie było ju ż np. m iejsca n a B erw ińskiego, Siem ieńskiego, J. D uninB orkow

-1 K. W o j c i e c h o w s k i , W e r t e r w Polsce. W yd. 2 p r zy g o to w a n e przez Z. S z w e y k o w s k i e g o . L w ó w 1925, s. 145— 146.

* E . W a s i l e w s k i , P o e z je . W stęp em i ob jaśn ien iam i zaop atrzył E m il H a e c k e r . K rak ów 1925, s. X X V III. B i b l i o t e k a N a r o d o w a . S. I, nr 85.

(5)

skiego czy T. L enartow icza, k tó ry ch u tw ory — p rzy całym ich zw iązku z przebogatą tra d y c ją ówczesnej poezji polskiej — dowodziły przecież zarazem , że ani M ickiewicz, ani Słowacki nie w ykorzystali jeszcze w szystkich zasobów ideow o-artystycznych rom antyzm u.

N iektórych badaczy zastanaw iał jed n ak fakt, że zależność poezji k rajow ej pierw szego dziesięciolecia od M ickiewicza i Słowackiego przejaw iała się jed y nie w stosunku do części, a nie całości ich opu­ blikow anej wówczas twórczości. Przecież nie m am y w niej do czy­ n ie n ia z próbam i naśladow ania np. Pana Tadeusza; k rąg utw orów , do których ta poezja sięgała najczęściej, był dość określony i zam ­ k n ięty , obejm ow ał głów nie przedpow staniow ą twórczość M ickiew i­ cza, m łodzieńcze u tw o ry Słowackiego, Goszczyńskiego i innych. W celu w y jaśn ienia tej uderzającej praw idłow ości pow stała n ajzu ­ p ełn iej fałszyw a koncepcja o p arta na przekonaniu, że m łodzi Tom antycy deb iu tu jący w pierw szym dziesięcioleciu wobec zakazu rozpow szechniania i czytania utw orów M ickiewicza i Słowackiego, zakazu szczególnie ostro przestrzeganego w zaborze rosyjskim , po p ro stu nie znali em igracyjnej twórczości n ajw yb itniejszy ch przed ­ staw icieli rom antyzm u, a często także słabo oczytani byli w ich utw orach przedpow staniow ych. W skutek tego zm uszeni byli nie­ jako zaczynać od początku, pow tarzać ujęcia literack ie z la t 1822— 1830. K oncepcja ta nie w ym aga dyskusji, pom ijając w szystko — ju ż chociażby ze w zględu na krzyczącą niezgodność z faktycznym stanem rzeczy, dostarczającym setek dowodów i na rozpow szech­ n ien ie zakazanej lite ra tu ry w k raju , i na św ietną jej znajom ość w śród „drugiego pokolenia ro m an ty kó w “. W szystkie przytoczone tu in te rp re ta c je genezy epigonizm u w poezji krajo w ej trzeba uznać za niew ystarczające. N ależy nato m iast skorzystać z ogólnikow ej sugestii W ojciechowskiego. Istotnie — k ieru n ek analizy m u s i pro­ wadzić w stro n ę konkretnych, historycznych przyczyn ideowych. Wczesne m otyw y M ickiewiczowskie pow tarzane b y ły w tw ó r­ czości poetów krajo w y ch zazwyczaj w form ie spłyconej, często do­ prow adzonej do k a ry k a tu ry . Ale m asow y c h a ra k te r i trw ałość epi­ gonizm u, jego p rzejaw y w twórczości najw yb itniejszy ch n aw et pisa­ rzy krajo w y ch nie pozw alają odesłać utw orów naznaczonych tym piętnem po p ro stu do lam usa lite ra tu ry trzeciorzędnej, k tó rą nie m a po trzeb y zajm ow ać się w studiach naukow ych. B yły to bowiem sygnały ogólnego ciężkiego k ryzysu w poezji krajow ej. Od jego zw alczenia zależała przyszłość i dalszy pom yślny rozwój lite ra tu ry rom antycznej.

(6)

120 M A R I A J A N T O N

Ideow y i arty sty c z n y k ryzy s poezji w iązał się ściśle z sy tu a c ją k ra ju po zdław ien iu p o w stania listopadow ego. Stłum ienie b o h a te r­ skiego zry w u w alki narodow o-w yzw oleńczej, sparaliżow anie na przeciąg m n iej więcej dziesięciolecia k rajo w ej ro bo ty rew olucyjnej n a w iększą skalę, nie w y krystalizow anie się w ośrodkach k rajo w y ch pełn ej koncepcji nowego pow stania, panow anie rea k c ji i jej nacisk n a całość życia społecznego — w szystko to pow odow ało w p ierw ­ szym okresie po u p a d k u pow stania nasilenie pesym izm u u w ięk­ szości postępow ych ideologów w k ra ju , nasilenie nastro jó w biernego w yczekiw ania lu b p rzy n ajm n iej dużej d ezorientacji co do dalszego rozw oju sy tu a c ji. K lasycznym p rzyk ładem je s t początkow e stano­ w isko cy g an erii w arszaw skiej. Z darzały się zresztą — nieliczne co p raw d a — w y jątk i. Np. G. E h renberg , u którego w czesne zrozu­ m ien ie now ej sy tu a c ji szło w parze z no w atorstw em ideow ym n a tere n ie lite ra tu ry . P rz y tak im stan ie rzeczy poeci k rajo w i chętnie w racali do m otyw ów lite r a tu r y przedlistopadow ej, w yrażającej n a j­ częściej trag iczne skłócenie niep rzeciętn ej jed no stk i ze św iatem , sam otniczy p ro te st przeciw ko jego podłościom. C h arak tery sty czn y je s t fakt, że w y k o rzy sty w ali oni p rzy ty m skw apliw ie m ożliwości w łaśnie rea k c y jn e j in te rp re ta c ji tych m otyw ów . M ożliwości takie tk w iły in p o ten tia w lite ra tu rz e przedpow staniow ej, a niekiedy n a w e t b y ły przez n ią realizow ane, np. w n iek tó ry ch m łodzieńczych poem a­ tac h Słowackiego. P rzy ogólnikowości, niedojrzałości p ro te stu istniał ty lk o niew ielki k ro k od sam otniczej negacji rzeczyw istości do re a k ­ cy jn ej ucieczki od niej.

Poeci k ra jo w i pierw szego dziesięciolecia k ro k ten uczynili i sta ­ nęli n a s k ra ju nietw órczego pesym izm u i anarchicznego ind y w id u ­ alizm u. To, co w u jęciu lite ra tu ry przedpow staniow ej, a p rzede w szystkim M ickiew icza, m obilizow ało do w alki, ukazyw ało p rz y ­ czyny zła tkw iące w otaczającej rzeczyw istości i przez swój patos p a trio ty c z n y i dążenie do lepszej przyszłości przygotow yw ało po­ śred n io z ry w pow stańczy — w tw órczości poetów krajo w y ch p rz y ­ b rało c h a ra k te r o d ręb n y jakościowo, często w pro st reak cy jn y , albo p rzy n a jm n ie j nasyciło się cecham i bezpłodnej lam en tacji, m arz y ­ cielskiego odlotu w sfe ry „błękitów ro m a n ty k i“ (przy pom ocy tej m eta fo ry k ry ty k o w a ł H eine b ra k zw iązków z rzeczyw istością w tw órczości Novalisa). Było to zupełnie zrozum iałe w obec załam ania się po klęsce listopadow ej podstaw dotychczasow ej oceny sy tu acji n aro d u i naocznego obnażenia ich ograniczeń, w w yjątkow o tru d n y m położeniu politycznym , nacechow anym przem ocą c a ra tu i płaskim

(7)

serw ilizm em polskiego obszarnictw a. Było to nieuchronne n astępstw o niez w iązania się jeszcze tw órców krajo w ych z now ym etapem dem o­ kratycznego ru ch u narodow o-w yzwoleńczego.

Obok tego, jako isto tny składnik w genezie epigonizm u literac­ kiego, trzeba wziąć także pod uw agę fakt, że — mimo klęski listo­ p ad a — w k ra ju i n a em igracji żyw otne były jeszcze re lik ty og rani­ czonej, p rzebrzm iałej ju ż koncepcji „rew olucji szlacheckiej“. Proces jej przezw yciężania u n ajw y b itn iejszy ch naw et ideologów trw ał bowiem przez jak iś czas i nie dokonyw ał się bez oporów. Sp raw a nie w yglądała tak, że klęska dążeń pow stańczych o d r a z u w y­ w ołała u w szystkich rozczarow anie w stosunku do ich ideow ych, teoretycznych założeń i do wiążącego się z ty m sposobu w idzenia całokształtu polskiej rzeczywistości społecznej. Ju ż w czasie „rew o­ lucji k o n serw aty w n ej“ podnosiły się głosy k rytyczne, skierow ane tylko przeciw ko nieudolności dowództwa. I przez pew ien czas po up ad ku pow stania kontynuow ano ten kieru n ek k ry ty k i, rzucając całkow itą odpow iedzialność na Skrzyneckiego czy Chłopickiego, któ rzy rzeczyw iście nie w ykazali strategicznych uzdolnień w p ro ­ w adzeniu „w ojny p olsko-rosyjskiej“, zaniedbyw ano nato m iast w tym pierw szym okresie konieczność odkrycia źródeł klęski tkw iących w ogólniejszym , społecznym program ie pow stania, chociaż oczywiście nie brakło głosów obnażających także i to ograniczenie.

Co było isto tn ą przyczyną tego stan u rzeczy?

W latach 1832— 1834 d em okratyczną em igrację cechow ała w iara w szybką i gw ałtow ną, a także zw ycięską rew olucję ogólnoeuropej­ ską 3. T aka p ersp ek ty w a n ie zm uszała w cale do natychm iastow ego rew idow ania od podstaw założeń „rew olucji szlacheckiej“. P rzeko­ n an ie o szybkim w ybuchu ogólnej rew olucji, k tó ra — obalając tro n y m onarchów Św iętego P rzym ierza — przyniesie u p rag nio ną wolność, w iązało się u w ielu przedstaw icieli naszej em igracji z dalszym nie­ docenianiem konieczności uw łaszczenia chłopów i oparcia się n a m a­ sach ludow ych w w alce o niezależność ojczyzny. O gólnoeuropejska rew o lucja ciągle jeszcze była w ich w yobrażeniach jednoczesnym w ystąpieniem n a tere n ie całego k o n ty n en tu k ilk u n astu rep u b lik ań ­ skich gru p spiskow ych, k tó re w k ró tk im czasie zlikw idują „przem oc ty ra n ó w “ i ty m sam ym zakończą epokę niespraw iedliw ości i gw ał­

* W. Ł u k a s z e w i c z , W p ł y w m asonerii, k a r b o n a r y z m u i J ó z e f a M a z z i-

niego n a p o ls k ą m y ś l r e w o l u c y j n ą w latach p o p r z e d z a ją c y c h W io sn ę L u d ó w .

(8)

122 M A K I A J A N I O N

tów . P ropozycje te ob racały się zatem w y raźn ie — p rzy n a jm n ie j w śród p ew n y ch środow isk polskiej dem okratycznej em igracji — w obrębie p ojm ow ania rew o lu cji jako w yw ołanego przez oddziały spiskow ców p rze w ro tu m ającego na celu oddanie w ładzy politycz­ nej w ręce g ru p repu b lik ań sk ich i dem okratycznych. H am ow ało to zasadniczą k ry ty k ę „rew o lucji szlacheckiej“ , nie sprzyjało w ogóle jej rozw ojow i. P ro g ra m obalenia przem ocy politycznej m onarchii m ógł isto tn ie odgryw ać pierw szorzędną rolę w p lan ach g ru p rew o­ lu cy jn y ch działających n a zachodzie E uropy, chociaż i tu ta j, oczy­ wiście, nie m ogły one nic zdziałać bez odw ołania się do czynnego p o parcia m as ludow ych. W sy tu acji polskiej n ato m iast konieczne b yło jednoczesne rozw iązanie p roblem u oddania ziem i chłopom. W śród u p o jen ia n ad zieją ry ch łej „rew olu cji o gólnoeuropejskiej“ s p ra w y te w lata ch 1832— 1834 nie b y ły z b y t w y raźn e w św iado­ m ości ogółu dem okratycznej em igracji.

J e d n a k ko lejn e niepow odzenia w y stąp ień rew olucy jny ch z la t 1833— 1834 (w ypraw a Z aliw skiego do G alicji, w y p raw a fran k fu rck a, sabaudzka, p o w stanie w Lyonie i P aryżu), niepow odzenia, k tó re odsunęły w d alek ą przyszłość w idoki zw ycięstw a ogólnej rew olucji, skłoniły jednocześnie p rzedstaw icieli dem o kracji em ig racyjn ej do g ru n to w n iej szego p rzem y ślen ia p rzyczy n klęski zarów no niedaw ­ n y c h dążeń pow stańczych ja k i rew o lu cy jn y ch w y stąp ień lat 1833— 1834. W ynikiem tego było ostateczne uk ształto w anie się no­ w ego p ro g ra m u w alk i narodow o-w yzw oleńczej — prow adzonej

w oparciu o szerokie m asy ludow e jako o podstaw ow ą bazę każdego ru c h u m a s o w e g o , a tak im m iało być przyszłe pow stanie. Ten o d ręb n y e ta p rozw oju ru ch u burżu azyjn o-d em okratyczn ego znalazł sw oje pełne zatw ierd zen ie przede w szystkim w M anifeście Polskiego T o w arzystw a D em okratycznego z ro k u 1836.

Pozostałości daw nej koncepcji rew o lu c y jn ej n a te re n ie k r a ju n a jw y ra ź n ie j chyba prześledzić m ożna w pierw szym dziesięcioleciu w G alicji, gdzie — ja k w iadom o — najw cześniej po u p ad k u pow ­ sta n ia rozpoczęły się p ró b y w znow ienia rob oty politycznej. W ielu d an y ch z tego zakresu dostarcza książka S tefan a K ieniew icza K o n ­

spiracje galicyjskie. Z fak tó w zgrom adzonych w tej p rac y w y n ik a

ponad w szelką w ątpliw ość, że c h a ra k te r k o n ty n u acji osam otnionego działania „rew o lu cjon istów szlacheckich“ m iała w p ra k ty c e w y­ p ra w a Z aliw skiego (1833). T rzeba tu oczywiście odróżnić k ieru n ek nad a w a n y w y p ra w ie p rzez L elew ela od tego, co k o n k retn ie Zaliw ski u czy n ił n a te re n ie k ra ju .

(9)

K ieniew icz ta k c h arak tery zu je jego program ow ą działalność: P artyzan tk a n ie m iała być w ojn ą m asow ą, p orw an iem za broń całej lu d n ości, choć o czy w iście m usiała liczyć na p rzych yln ość m as. D latego i sw ój program sp ołeczn y stosow ała do potrzeb ch w ili. P artyzan ci w in n i b y li objaśniać chłopów , że po w yp arciu w roga zostaną u w o ln ien i od pod­ d ań stw a i u w łaszczen i za spłatą w ła ścicieli. „Do u k oń czen ia jed n ak ow oż w o jn y stosu n k i sp ołeczn e m ają zostać n iezm ien ion e“. Grożąc p artyzan tow i karą śm ierci za n aru szen ie w łasn ości pryw atn ej w yob rażał so b ie Z aliw sk i, że zjedna dla ruchu chłopów , n ie narażając sobie sz la c h ty 4.

B yła to w w ielu pu n k tach — łącznie z odkładaniem „na później“ refo rm społecznych — k o n ty n uacja założeń ch araktery styczn ych dla „rew o lucji szlacheckiej“, m usiała więc zakończyć się trag iczn ą klę­ ską. Na tym jed n ak nie u ry w a ją się ślady egzystow ania n a teren ie G alicji przebrzm iałego pro g ram u w alki w yzw oleńczej, chociaż do świadom ości spiskowców coraz ostrzej dociera zrozum ienie koniecz­ ności w łączenia w swe koncepcje także i „spraw y chłopskiej“. Gosz- czyński-belw ederczyk n a początku swej niem al dziesięcioletniej działalności spiskow ej w Galicji także poddaw ał się jeszcze zam ia­ rom k o ntynuow ania założeń ideow ych „rew olucji szlacheckiej“ , jak n a to może w skazyw ać Zw iązek D w udziestu Jed en oraz niektóre n o tatk i z P odróży m ojego ż y c ia 5. Później, głównie pod w rażeniem poznania ludu góralskiego podczas w ycieczki w T a try i wzm ożenia się ogólnej działalności rew olucyjnej w Galicji, w jego ideologii n a­ siliły się i w zięły górę próby oparcia się podczas rew olu cji na m a­ sach ludow ych. Szczególnie silny w yraz znalazło to w pochodzącym z r. 1835 w ierszu M u zy k a w ojskow a. Ale już w krótce obserw ujem y now e w ahania, który ch źródłem był silny nacisk ideow y szlachty g alicyjskiej, lękającej się poruszenia chłopów. Św iadczy o ty m M e­

m oriał do Centralizacji Polskiego T o w arzystw a D em okratycznego

(1838), w k tóry m Goszczyński nadal uw aża jed y nie szlachtę za „n aj- posilniejszy żyw ioł dem okracji, najzdolniejszą w szystko pojąć, p rzy ­ jąć, poświęcić w łasny swój interes i zrobić p ow stan ie“ 6 i — co 4 S. K i e n i e w i c z , K o n s p ir a c je g a li c y js k ie (1831— 1845). W arszaw a 1950, s. 63.

8 S. G o s z c z y ń s k i , P o d r ó ż m o j e g o życia. U ryw k i w sp om n ień i zapiski do p am iętn ik a, 1801— 1842. W ydał S ta n isła w P i g o ń . W ilno 1924. R o z p r a w y i M a t e r i a ł y W y d z i a ł u I T o w a r z y s t w a P r z y j a c i ó ł N a u k W W i 1 n i e. T. 1, z. 3. M. in. na s. 6R: „P anvetam Płówna m yśl tego proiek tu : zasada d em okratyczna, g łó w n a rola dla szlachty, najw yższa w ła d za przy K ole, przez pam ięć K oła S ejm o w eg o daw nej R zptej P o ls k ie j. . . “.

• S . G o s z c z y ń s k i , P is m a p o li ty c z n e . D z i e ł a z b i o r o w e . T. 4. L w ów 1910, s. 4.

(10)

124 M A R I A J A N I O N

w ty m p u nk cie dla n as w ażniejsze — m im o dek laracji dotyczących konieczności powolnego i ostrożnego uw łaszczenia chłopów nie t r a k ­ tu je ich jako siły m ogącej uczestniczyć w p ow staniu narodow ym 7. P o w stan ie to m oże być dokonane tylko siłam i szlachty, k tó ra wobec tego decydow ać będzie sam a o losie chłopa. S ch arakteryzo w any m e­ m o riał Goszczyńskiego w y rażał stanow isko w ielu szlacheckich spi­ skowców G alicji. Ale ju ż w tedy oczywiście rodziły się i rozszerzały zupełnie nowe, odm ienne koncepcje (np. spisek K onarskiego), k tó re zapow iadały ostateczne w yprow adzenie k ra ju z ciężkiego im pasu ru c h u rew olucyjnego i k ry ły zarodki przyszłego p ro g ram u p ow sta­ n ia ludowego. P rz eja w y podobnego zapóźnienia m ożna spotkać z a ­ pew ne i w pozostałych zaborach, jakk olw iek analiza sy tu acji G alicji dostarcza tu n ajw y razistszy ch przykładów .

T ak w ięc u trz y m y w a n ie się w k ra ju realn ych, tru d n y c h do p rz e ­ zw yciężenia pozostałości p ro g ram u ,,rew olucji szlacheckiej“, obok scharakteryzow anego ju ż w yżej nasilen ia reak cyjn ego pesym izm u i indyw idualizm u, sp rzy jało rozw ojow i poetyckiego epigoństw a w o ­

bec lite ra tu ry rom an ty czn ej sprzed roku 1830. Będzie to jeszcze b ar­

dziej zrozum iałe, gdy w skażem y tak że n a m ożliw ości ideowego opóźniania się postępow ej n a w e t części lite ra tu ry w obec now ych ten d en cji p rzejaw iający ch się w życiu politycznym .

B ezpośrednią zależność dynam iki rozw oju lite ra tu ry od klaro­ w an ia się postępow ych, p rzo d ujących koncepcji rozw iązania głów nych

problem ów życia narodow ego należy rozum ieć nie w ten sposób tylko, że niedojrzałość ów czesnej tw órczości epigonów polegała w y ­ łącznie n a o dzw ierciedlaniu p rzeb rzm iałych ju ż i ograniczonych m etod w alk i narodow o-w yzw oleńczej. Zależność ta sięgała nierów nie "głębiej. W y rażała się ona przede w szystkim w h am o w an iu lub in te n ­

syfikow aniu procesu d o rastan ia pisarzy do zrozum ienia dwóch pod­ staw ow ych dla kształto w an ia się dalszego rozw oju lite ra tu ry p ro b le ­ m ów id eow o -artysty czn y ch epoki — realizm u i ludowości. D la lite ra tu ry postępow ego ro m an ty zm u przedpow staniow ego, zw iązanej blisko z ideologią „rew olucji szlacheckiej“, ch arak te ry sty c z n e było n ad uży w an ie różn o rak ich m asek literackich, pseudonim ow anie k o n ­ fliktó w społecznych, arealistyczne w idzenie procesów historycznych, a przede w szystkim apologia w ybujałego in d yw id ualizm u b o h a te ra — osam otnionego b u n to w n ik a, um iejscaw ianego zazw yczaj w dosyć

7 T a m ż e , s. 7: „na k o n iec n ie m a p od ob ień stw a, ażeb y przed p o w sta n iem m ożna w la ć w n ie g o [w lud] p o jęcie całej w a żn o ści przyszłego p ow stan ia i u sposobić go na lud god n y R zeczy p o sp o litej“.

(11)

egzotycznym otoczeniu. Żyw otność ty ch ten d en cji w śród epigonów pociągała więc za sobą trw ałość różnorakich arealistycznych kon­ w encji w czesnorom antycznych, w zm agała nieokreśloność dezapro­ b a ty św iata, podtrzy m y w ała ogólnikowość k ry ty k i rzeczywistości. C h arak terysty czn y jest p rzy tym fakt, że epigoni w swej twórczości n ie naw iązyw ali do tak ich osiągnięć lite ra tu ry przedlistopadow ej, ja k B allady i rom anse czy Z am ek K aniow ski, gdzie system etycz­ nego i społecznego w artościow ania opiera się n a ludow ym w idzeniu rzeczywistości. G łów ną dom eną zainteresow ań epigonów był ciągle jeszcze daw ny b o h ater „rew olucji szlacheckiej“ — nie dostrzegali oni, że w swej poprzedniej postaci p rzestał on już być przodującym boh aterem epoki, że — dojrzalszy o klęskę pow stania — stan ął obec­ nie przed now ym i zadaniam i. Jednocześnie — w sk utek k ry stalizacji sy tu acji historycznej — kon fro ntacja dawnego b oh atera z rzeczyw i­ stością pogłębiała elem enty arealizm u w ukształtow aniu jego syl­ w etki, obnażała lu k i w realistycznej m otyw acji jego postępow ania, ty m widoczniejsze, im bardziej now y k ierunek rozw oju lite ra tu ry spychał daw ną koncepcję na m ieliznę sztam py. W poezji epigonów pow tarzał się więc tylko w dziesiątkach odbitek ten sam niezindyw i- dualizow any, konw encjonalny m alkontent. T ylko now e w idzenie sp raw narodu, now e w idzenie dróg w alki o przyszłość jego podsta­ wow ych m as — takie, jak ie dostrzegam y po r. 1830 w w ielkiej poezji rom antycznej — mogło prow adzić do likw idacji daw nych konw encji arealistycznych, do oparcia lite ra tu ry n a ludow ym w idzeniu rzeczy­ wistości, do triu m fu tend en cji realistycznych, dla k tó ry ch rozw oju w Polsce k ry stalizacja ideologii b u rżuazyjno-dem okratycznej po­ siadała c h a ra k te r niezm iernie doniosły.

Zjaw isko epigoństw a p rzybrało w pew nym okresie po p rostu c h a ra k te r epidem ii, k tó ra dotknęła przede w szystkim n ajży w o tn iej­ sze wówczas środow iska pisarskie: — grupę poetów krakow skich (W asilewski, Żygliński, Szukiewicz, częściowo E hrenberg), w ystę­ p u jącą głów nie n a łam ach poznańskiego T y g o d n i k a L i t e r a c ­ k i e g o , oraz tzw. cyganerię w arszaw ską (Zmorski, W olski, Fille- born). U legli jej także w różnych okresach swej twórczości tacy po­ eci krajow i, ja k G ustaw Zieliński, Tomasz A ugust Olizarowski, K a­ rol B aliński, Tadeusz Łada-Zabłocki, a także — jakkolw iek w nie­ w ielu u tw o rach — R yszard B erw iński. Nie w ym ieniam tu olbrzy­ m iej ilości grafom anów , któ rzy sw ym i epigońskim i tw o ram i zapeł­ niali k a rty niem al w szystkich periodyków krajow ych. W ystarczy jed n ak rzucić okiem na wyżej przytoczony w ykaz poetów o pew ­

(12)

126 M A R I A J A N I O N

nej randze arty sty czn ej, aby skonstatow ać masowość zjaw iska ep i- goństw a w poezji k rajo w ej.

O bszerny poem at-m onolog, tra k to w a n y jako próba naśladow ania n am iętn y ch ty ra d G ustaw a z IV cz. D ziadów, niekiedy rom antyczna „powieść p oety ck a“, a także liryczne w ylew y banaln ych i schem a­ tycznie obrazow anych uczuć, rzadziej ju ż pseudoludow a ballada — oto ulubione fo rm y literack ie k rajo w y ch poetów -epigonów . J u ż w tych g atu n k ach p rzejaw ia się pew ne zapóżnienie poezji k ra ­ jow ej, jej zapatrzen ie się n a w zory literack ie sprzed ro ku 1830. Bo przecież w ielk a poezja rom anty czna przezw yciężyła ograniczenia a realisty czn y ch ju ż wówczas chw ytów „powieści p o ety ck iej“ n a rzecz bogatego, pojem nego w realia i w alory poznawcze, ironicz­ nego „poem atu dy gresy jn ego “ lub szerokiej, epickiej, niem al po­ w ieściow ej w izji św iata z Pana Tadeusza; odrzuciła sztucznie w y­ dłu żan y m onolog liry czn y i jed n o sta jn y m on od ram at dla bogactw a fo rm wielkiego d ram a tu rom antycznego, ukazującego potężne starcia ideow e i żarliw ość d y sk usji społecznych; p rzestała upraw iać bez­ płodne, rozw ichrzone gadulstw o liryczne, dając w zory dobitnego, zwięzłego i opanow anego w y rażan ia uczuć. Poezja k rajo w a p ierw ­ szego dziesięciolecia do w y k o rzy stan ia ty ch dośw iadczeń jeszcze n ie dorosła.

P rześledźm y kilk a n a jb ard ziej typow ych sposobów k on struo w a­ n ia b o h atera (co stanow i bezsprzecznie ce n traln y problem lite ra tu ry rom antycznej) w y stęp u jący ch nagm innie w p ro d u k tach krajow ego epigoństw a, w yznaczm y ich rodow ody literack ie.

Oto U łam ki z poem atu „Sam obójca“ G ustaw a Zielińskiego, pisan e n a zesłaniu w Iszym ie (1835), dru ko w ane na łam ach P r z e g l ą d u N a u k o w e g o (1843); fra g m en t był także opublikow any w T y- g o d n i k u L i t e r a c k i m (1839). Typow e b y ły te luźne „ułam ki“ Zielińskiego dla rom antycznej m an ie ry nied bałej k o n struk cji, za k tó rą u k ry w a ła się często niem ożność stw orzenia pełnej sy n tezy życia, osłaniająca się m aską poetyckiego „in d y w id ualizm u“. Ma­ n ie rę tę kpiąco p o trak to w ał B erw iński w Don Juanie P o zn a ń sk im :

T e w sz y stk ie ry sy , szkice, u ła m k i — W szy stk ie w y im k i, w y ją tk i — T e p o ety czn e na lod zie zam ki,

J a k ie ś bez końca p o c z ą t k i. . .

U tw ory te zdobyw ały jednak, ja k św iadczą przytoczone fak ty , w y raźn e uznanie w p rasie krajow ej. Sam obójca to nieco zm odyfi­ kow an a w e rsja dziejów nowego, zresztą m ocno spłyconego, Gu­

(13)

staw a, którego — w ujęciu Zielińskiego — cechuje także kilka ry ­ sów z p o rtre tu K ordiana i bohaterów G odziny m yśli. B ył to więc litera c k i e k stra k t ulubionej postaci wczesnego rom antyzm u, czło­ w ieka, którego au to r c h arak tery zu je lakonicznie: „Czuł żal i w zgardę dla ludzi i św iata“ 8. Istotę jego określa przede w szystkim „straszna m yśl zniszczenia“, n u rtu ją c a także w m niejszym lub w iększym stopniu b ohaterów m łodzieńczych poem atów Słowackiego. Z na­ m ienne jest zjaw isko, typow e zresztą dla całości ówczesnej poezji k rajow ej, że Zieliński nie wyposażył swego „sam obójcy“ w jakie­ kolw iek ogólniejsze m otyw y b u n tu — społeczne lub tkw iące w sy­ tu acji podbitego narodu. Ich obecność w tak specyficzny sposób cha­ ra k te ry z u je przecież całość twórczości M ickiewicza. Te elem enty ideow e, któ re w sztuce M ickiewicza przygotow yw ały drogę realiz­ m owi, u krajow ego epigona zostały zastąpione przez daleki od życia i jego problem ów konw encjonalny schem atyzm b o hatera i kon­ fliktu . U Zielińskiego jest to ciągle ogólnikow y i indyw idualistyczny p ro te st przeciw ko rzeczywistości, m anifestacja dem onicznej rozkoszy burzenia, anarchistycznej żądzy zniszczenia siebie, jeśli nie m ożna — zresztą bez żadnych k o n k retny ch powodów — zniszczyć św iata. Te p rag nienia tylko częściowo zostały w yw ołane u b oh atera Zielińskiego przez nieszczęśliw ą miłość. Ich głów ną przyczyną jest niezbyt szeroko uzasadnione w poemacie, będące po p ro stu „chorobą w iek u “ — „znie­ chęcenie do życia“. Ono je s t istotną przyczyną tragicznego samo­ bójstw a popełnionego w sposób rów nie d ek oracyjn y jak konw encjo­ n a ln y na tle m alowniczego, dzikiego k rajo b raz u rom antycznego. W ten sposób b oh ater Sam obójcy rozstrzygnął ham letyczne za­ gadnienie:

B y ć albo n ie być? — rozw iązał to trudne pytan ie; B óg i św ia t go p otęp i — a jed n ak że na n ie K tóż z p ew n o ścią od p ow ie . . . ? 9

R om antyczny „sam obójca“ n iew ątpliw ie na sw oje usp raw iedli­ w ienie przytoczyłby lakoniczną rozm owę z IV cz. D ziadów :

K SIĄ D Z : Znasz ty E w angeliją? P U ST E L N IK : A znasz ty nieszczęście?

— chociaż je s t rzeczą zupełnie oczywistą, że nieszczęście „sam o­ bó jcy“ je st dużo m niej k o n k retn e i przekonujące niż życiow a klęska G ustaw a.

8 G. Z i e l i ń s k i , U ła m k i z p o e m a t u „S a m o b ó j c a “. P r z e g l ą d N a u ­ k o w y , III, 1843, n r 7.

(14)

128 M A R I A J A N I O N

B o h ater u tw o ru Z ielińskiego nie w yczerpuje g alerii klasycznych, najczęściej spotykanych, ulubionych postaci pierw szego dziesięcio­ lecia poezji k rajo w ej. Z a jrz y jm y do poem atu p ió ra Tom asza A u g usta O lizarow skiego pt. B runo (1836). Postać ty tu ło w a „ro­ m an su “ to jeszcze je d n a stereo typ ow a odbitk a b o h atera wczesnego rom antyzm u. Z aryso w an a szkicowo w poem acie sy lw etk a m arzy­ ciela, sam otnika, pełnego pogardy d la „to w arzystw a“ i jego kon­ w enansów (ten e le m en t pew nej k on k rety zacji ogólnikow ej i anoni­ m ow ej k ry ty k i „św iata “ jest jak ą ś nowością n a tle poezji krajow ej) zgadza się w ogólnych rysach z p o rtre ta m i „sam obójców “ :

On, sm u tn y m łod zien iec, M arzyciel; m arzeń d zik ich p o tęp ien iec, S am em u sobie z o sta w io n za w cześn ie, W lu b ił się w śn ie n ia i ż y je jak w e śnie; Za skoro ujrzał w św ie c ie rzeczy płonność; M ary m u d ały do od lu d ztw a sk łon n ość [. ..] D ziko, w rażący od zyw a się sposób; N ie u m ie, n ie ch ce m oże, m ieć dla osób I dla m ie jsc w zg lęd u . . . 10

L iterack ie losy B ru n o n a są typow ą ilu stra c ją w czesnej konw en­ c ji ro m antyczn ej: nieszczęśliw a miłość, pojedynek, św iadom e szu­ k a n ie śm ierci jak o jedynego w yzw olenia od ciężaru życia. Jako p ew n ą pró b ę p ogłębienia d ram a tu b o h a te ra m ożna jed y n ie p o tra k ­ tow ać w poem acie obraz losów ukochanej przez B ru non a dziewicy, k tó ra pod w pływ em ra d m a tk i i w łasnego zdrow ego rozsądku w ychodzi za m ąż za bogacza, a nie za „dzikiego i pon urego “, ale za­ pew n e ubogiego m arzyciela. P rz y pom ocy tego elem en tu fabuły, zresztą n iez b y t u d a tn ie w kom ponow anego w całość u tw o ru , chciał p ew n ie O lizarow ski w ydobyć — w śród in n ych — rów nież i ten isto tn y m otyw b u n tu skierow anego przeciw ko praw om klasowego społeczeństw a. Późniejszy reg res ideow y O lizarow skiego dobitnie c h a ra k te ry z u je dru ga, poszerzona red ak cja poem atu z ro k u 1839. T reść „ ro m an su “ stała się już tu ta j tylko p retek stem do surow ego po­ tęp ien ia postaw y B runona, zarysow anej w pierw szej red akcji z w y­ ra ź n ą ap ro batą. Rozszerzona w e rsja u tw o ru przynosiła zarazem po­ chw ałę p o w ro tu b o h a te ra na łono Boga i zacnych przyjaciół, apo- logię jego u sta tk o w a n ia się i oduczenia „sm utnego nałogu stro n ien ia lu d z i“. Je d n a k dla postępow ego sk rzyd ła poezji k rajo w ej, k tó ra w sposób n iek o n sek w entny , n ied ojrzały i zapóźniony usiłow ała sfor­

(15)

m ułow ać sw oją k ry ty k ę rzeczywistości, ch araktery styczn a była ty lk o pierw sza red a k c ja Brunona.

Je d e n z dłuższych poem atów Edm unda W asilew skiego pt.

D ziecko szału (1837) to p ró b a lirycznej spow iedzi dziecięcia w ieku,

nacechow anej zaczerpniętym i z G odziny m y śli elem entam i obrazo­ w ania poetyckiego. Z nam ionuje ją żywioł nieham ow anego su b iek ty­ w izm u, u jaw n iający się przede w szystkim w ry su n k u postaci gw ał­ tow nego i dem onicznego n a rra to ra ; poprzednio om ówione poem aty podane były n ato m iast w relacji „zobiektyw izow anej“. W swej egoistycznej postaw ie wobec św iata n a rra to r W asilew skiego re p re ­ z e n tu je cały k ieru n e k działania rom antycznej „duszy fa ta ln e j“ w w ersji polskiego epigonizm u krajow ego:

Bo b y łem ogn ia i szału dziecięciem , Co kocha w szystk o, lecz ty lk o dla sieb ie. W szystko, co kocha, stłu cze i p o g r z e b ie . . . 11

P rzyczyną klęsk b o h atera jest konw encjonalne źródło k atastro f nieszczęśliw a miłość; zawód m iłosny budzi w nim bezw zględną pogardę dla życia. Nie m ożna odmówić dow cipu trzeźw ej uw adze Chm ielowskiego relacjonującego ironicznie ten ty p m odnego w ątk u lite ra tu ry wczesnego rom antyzm u polskiego: „ ...h is t o r i a , jakich w iele, o zaw iedzionej miłości, gdzie dziew ica je s t n a jp ie rw aniołem , potem szatan em “ 12. Je d n a k trag ed ia m iłosna została z in te rp re to ­ w an a przez W asilew skiego w duchu zgoła odm iennym od tego, jak i p an u je w IV cz. D ziadów czy n a w e t w om ów ionym B runonie Oli- zarowskiego. Stanow i ona bowiem ilu stra c ję p op u larn y ch założeń liry k i m iłosnej reakcy jneg o rom antyzm u, k tó ry tra k to w a ł jako n ie­ u niknioną klęskę m oralną, jako upadek w błoto każde przeniesienie ubóstw ionego i bujającego w obłokach ideału z nieba n a ziemię, każde skonfrontow anie go z codziennym życiem, każde u rzeczyw ist­ nienie m arzenia i tęsknoty. Podobnie je s t i w D ziecku sza łu : począ­ tek k ry zysu m iłości i trag ed ii rozczarow ania d a tu je się od chwili odsłonięcia „ziemskiego oblicza“ obiektu uczuć m iłosnych n a rr a ­ tora. W p ew nym stopniu rów now aży te założenia reakcyjnego ro ­ m antyzm u w y stępu jący w y raźn ie w obrębie u tw o ru k ry ty czny sto­ sunek do b ohatera, słuszne akcenty potępienia postaw y bezcelowego niszczycielstw a, egoizmu, niepłodnej nienaw iści do św iata i w ielkich sp ra w ludzkości, k tó rej życie „dziecka szału“ nie przyniosło żadnej korzyści. Podobne akcen ty w utw orze mogą ju ż znam ionow ać

za-11 E. W a s i l e w s k i , op. cit., s. 36. 12 T a m że , s. X X X I.

(16)

130 M A R I A J A N I O N

pow iedź w y d obyw ania się poezji krajow ej z im pasu, w jak i w trąciło ją epigoństwo.

N iestety, w tw órczości sam ego W asilew skiego lin ia praktycznego p rzełam an ia obciążeń epigońskich ry su je się raczej dość słabo. Z a ­ trz y m ajm y się jeszcze p rz y jego dłuższym poem acie p t. Im p ro w iza ­

cja wariata, d ru k o w an y m w r. 1840 n a łam ach poznańskiego T y ­

g o d n i k a L i t e r a c k i e g o , re p re z e n tu je on bow iem odm ienny, dotychczas n ie om aw iany n u r t epigoństw a. Obok p o w tarzan ia — przede w szystkim za IV częścią Dziadów, a także za in n y m i u tw o ­ ram i w czesnego ro m an ty zm u — tra g e d ii buntująceg o się przeciw przem ocy „ św iata “ nieszczęśliw ego kochanka, w poezji k rajow ej rów nocześnie niezw yk le p o p u larn e było rysow anie k o n flik tu m ię­ dzy p oetą a rzeczyw istością, tzn. m iędzy genialn ym duchem tw ó r­ czym a płaskim , filisterskim , nie rozum iejącym go otoczeniem . J e st to ty p w ą tk u szczególnie ch arakterystyczn ego dla poetów grup y cyg an erii w arszaw skiej. K reow anie w a ria ta n a b o h atera i n a rra to ra u tw o ru n ie dziw i nas, b y ł to bow iem ulu bio ny zabieg arty sty czn y poetów krajo w ych . W ystępow ał on nag m in n ie u poetyckiego w spół­ tow arzysza W asilew skiego — F ranciszk a Żyglińskiego, a tak że w lir y ­ ce B erw ińskiego. P rzy pom ocy tak ie j m aski b o h a te ra hiperbolizow ano w y m iary tra g e d ii człow ieka niezrozum ianego i odepchniętego przez „salonow y m o tło ch “, k tó re m u szaleństw o pozw ala p rzekraczać cia­ sne ho ry zon ty d o stęp ne „zdrow em u rozsądkow i“ filistrów . W asi­ lew ski, u k azu jąc k o n flik t m iędzy genialny m szaleńcem a p rzyziem ­ n y m otoczeniem , tra k to w a n y jako sym bol sporu m iędzy poetą a św iatem , posłużył się w sposób znam ien ny tech n ik ą obrazow ania i kom pozycji zaczerp n iętą z w ielkiej Im p ro w iza cji M ickiewicza. W sum ie je d n a k Im prow izacja w ariata to zdecydow anie n ieu d an a p rób a p o w tó rzen ia w zlotów p otęgi tw órczej K onrad a z III cz. D zia­

d ó w :

Znam sieb ie, ja duch! Z o jczy sty ch w zla ta m gór, P ch am m y ś li w w ie c z y sty ruch, M yśli m e w ią ż ę w chór!

K to m y ś li ta k ja k ja? K to ta k ie u czu cie ma? K to ta k ie p ie śn i gra? Ja m ó w ię, ja śp iew a m , a w y W proch g n ijc ie kolan a sw e: Ja, k ie d y od d ech em tchnę, T opią się lo d o w e kry! [ . . . ] 13

(17)

Niewolnicze w tym w ypadku naśladow nictw o, przy płaskiej pro­ blem atyce ideow ej utw oru, zaw ażyło n a m iernej w artości całego w iersza W asilewskiego.

Z obrazow anie k o n flik tu m iędzy p oetą a św iatem , zresztą w d u ­ chu najczęściej zupełnie reakcyjnym , stanow i c e n traln y problem 'tw órczości F ranciszka Żyglińskiego, jednego z bardziej znanych, obok W asilew skiego, poetów krakow skich. Ż ygliński publikow ał sw oje u tw o ry głów nie n a łam ach postępowego poznańskiego T y - g o d n i k a L i t e r a c k i e g o , k tó ry w e w czesnym okresie swego istnien ia stał się siedliskiem poezji epigonów. J e s t to zjaw isko dość zrozum iałe, jeśli zw ażym y, że postępow a p rasa pierw szego dzie­ sięciolecia nie m iała w ielkich m ożliwości w y boru bieżącej p ro d u k ­ cji poetyckiej, a w większości utw orów epigońskich ujm ow ały ją zapew ne ak centy k ry ty k i, w praw dzie dość może bezpłodnej, a na pew no bardzo n iedojrzałej i m ało k o n k retn ej, ale w każdym razie k ry ty k i odbiegającej zarów no od bogobojnej i u tw ierdzającej spo­ łeczne status quo m oralistyki, jak i od szeroko rozpow szechnionej apologii szlachetczyzny.

Żygliński bezsprzecznie w ysuw a się n a czoło k rajow ych epigo­ nów, choć nie je s t to przodow nictw o zb y t zaszczytne. C eluje on w gadatliw ych i m elancholijnych lam entacjach, w o d tw arzaniu ckliw ych nieszczęść płynących z m iłości do ziem skich aniołów, w po­ zow aniu n a dem onicznego wieszcza, k tó ry ukochał groby i m ary. Raziło to m ocno Chm ielowskiego, k tó ry dobrodusznie zauw ażył: „Grób, m ogiła, tru m n a, cm entarz, tru p y zbyt często się w nich [utw orach Żyglińskiego] p o jaw ia ją “ 14. Istotnie, sty lizacja dem o­ niczna, „zbrodnicza“ i m akabryczna, o p eru jąca ze szczególnym upo­ dobaniem akcesoriam i pogrzebow ym i, stanow i najczęściej spoty­ kaną konw encję w ierszy Żyglińskiego, podobnie ja k i p o e ty cyga­ nerii w arszaw skiej — Sew eryna F illebo m a. B ył to oczywiście swo­ isty sposób akcentow ania grozy i potęgi w łasnej n ienaw iści do św iata, przede w szystkim św iata salonów, k tó re wieszcz przerażał persp ek ty w ą zam ian y zabaw y w... pogrzeb, akcentow ania m ożliwości w yw arcia „stra sz liw ej“ zem sty n a salonow ych lalkach. O pracow a­ nie tego m otyw u literackiego stanow i chyba n ajb ard ziej indyw i­ d u aln ą w łaściw ość tw órczości Żyglińskiego. Bo w innych jego w ie r­ szach (z w y jątk iem może dwóch lu b trzech utw orów , gdzie tem a­ ty kę stanow i w alka o „szczęście ludzkości“) ja k w kalejdoskopie u P. C h m i e l o w s k i , H istoria l i te r a tu r y po ls kie j. T. 5. W arszaw a 1900, s. 64.

(18)

132 M A R I A J A N I O N

m ig ają p rzed n am i ty lk o zlepki różnorodnych, m artw y ch i skonw en­ cjonalizow anych m otyw ów w czesnego rom antyzm u, odw zorow yw a­ nych p rzez p o etę z epigońską p ed an terią. W śród nich pierw sze m iejsce z a jm u je nieodzow ny spór wieszcza ze św iatem . P rz y p ró ­ bach od tw o rzen ia tego k o n flik tu Żygliński, podobnie ja k W asilew ski, odw ołuje się do arse n a łu środków arty sty czn y ch w ielkiej Im p ro w i­

zacji (np. w w ierszu z r. 1839 pt. Bajron, gdzie — co bardzo istotne

— p rz e jm u je n ie ty lko zew n ę trz n ą technikę M ickiewiczowskiej im ­ prow izacji, a le i ideow e elem en ty sporu K on rad a z Bogiem). W u tw o rze W ern er (im ię jednego z bohateró w B yrona) Żygliński, w zgodzie z epigońskim i konw encjam i, zarysow ał p o rtre t „w iesz­ cza“ , k tó ry m ożna uznać za m im ow olną parod ię m aniery cznej p o ­ staci głównego b o h atera epigońskiej poezji:

Czy w id zisz to b lad e, w y c h u d łe oblicze, W zrok d zik i, p ija n y , tu łack i?

I u śm iech szyd ersk i, u śm iech św iętok rad zk i, I ru ch y sza ta ń sk ie, d ziw n e, tajem n icze? 15

T ak więc w dość o b fitej tw órczości Żyglińskiego rom antyczne epigoństw o obnażyło w szystkie sw oje najsłabsze strony. C h a ra k te ry ­ sty czn y je s t tu fak t, że cała ograniczoność i arealisty czn a kon w en- cjonalność ry su n k u psychologicznego epigońskiego b o h a te ra u jaw n iła się w łaśn ie w całej p ełn i w tw órczości p o ety o bardzo m ierny m

talencie.

Obok g ru p y poetów k rakow skich, cyg an eria w arszaw ska sta ­ now i d ru g ie środow isko poetyckie, n a k tó ry m w decy dujący sposób zaw ażyły w p ły w y epigoństw a. W ystąp ienia pisarzy tego ug rup ow a­ n ia w y k ra c za ją ju ż poza pierw sze dziesięciolecie, o b ejm u ją bowiem o k res 1840— 1843. T ak zapóźnione epigoństw o cy g anerii n a b ie ra cha­ ra k te ru bard ziej reak cy jn ego niż w poprzednio om ów ionych utw o­ rac h z la t 1830— 1840. D em bow ski, blisko zw iązany w lata ch swej działalności w arszaw sk iej z p isarzam i cyganerii, w y raźnie dostrze­ gał n iebezpieczeństw a grożące ich twórczości. W P r z e g l ą d z i e N a u k o w y m z r. 1843 zaatakow ał alm an ach cygan erii pt. Jas-

k u lk a . Do te m a tu tego n aw rócił jeszcze w a rty k u łac h poznańskich.

A luzję do epigoństw a, ja k się w ydaje, stano w ią w rozpraw ie z r. 1844 słow a o sk arżające poetów cygan erii o „zupełnie rażące m ło- d zieniaszkow ate rzu can ia się “ 1G. D em bow ski m iał tu chyba na m yśli

13 F. Ż., W e r n e r . T y g o d n i k L i t e r a c k i , II, 1839, nr 18.

10 D., S p r a w o z d a n i e z p iś m i e n n o ś c i p o l s k i e j w cią gu 1843 roku. R o k II. 1844, z. 1.

(19)

głów nie wczesną twórczość Rom ana Zm orskiego i n iektó re m ło­ dzieńcze u tw o ry W łodzim ierza Wolskiego. A narchistyczna, głosząca k u lt dem onicznej potęgi w y b itn ej, „zbrodniczej“ jednostki, nied o j­ rzała k ry ty k a rzeczyw istości m iała u ty ch pisarzy w ow ym czasie, istotnie, w szelkie cechy „rzucania sie“ i to... z m oty ką n a carat. Szkic fan tasty czn y Zm orskiego pt. L esła w jest n a pew no krokiem wstecz n aw et w stosunku do Żyglińskiego. R ep rezen tu je n a jb a r­ dziej p o n u ry okaz epigoństw a, chociaż w system ie W ojciechow ­ skiego poem at uzyskał jed n ą z najw yższych ocen jako zjaw isko „w dziejach w e rte ry z m u wt Polsce bardzo ważne, o pierw szorzęd­ nym znaczeniu“ 17 [ze w zględu n a pełne w ykorzystanie m otyw u iW eltschm erz’u ].

L esła w je st kom pilacją po p ularnych w śród epigonów m otyw ów

polskiej lite ra tu ry rom antycznej sprzed r. 1830, a także kom pendium obiegow ych konw encji rom anty zm u europejskiego, stw orzonych w pierw o tn ej postaci głów nie przez B yrona, a później w y ta rty c h i spłyconych przez różnych jego m iern ych naśladowców. W tra d y ­ cyjnej histo rio g rafii Lesław , ten klasyczny p ro d u k t epigoństw a, zo­ stał zaliczony do g ru p y przejaw ów „przesadnej, »szalonej« rom an­ ty k i“ 18, „krańcow ego ro m an ty zm u “ 1!). O rnam entacyjna, irra cjo n a - listycznie in te rp re to w a n a „ludow ość“ sp lata się tu z re a k c y jn ą n eg a­ cją rzeczyw istości; apologia jednostki genialnej, w y ra sta jąc e j ponad „k arle tłu m u uczucia“ w a ru n k u je nihilistyczn ą bezradność w obec cierpień zw ykłego człowieka. Przedm iotem sw oistej reflek sji filozo­ ficznej je s t w Lesław ie p ró b a rozw iązania „zagadki b y tu “, za­ kończona raczej akcentem kap itu lanctw a, skoro b oh ater u tw o ru do­ chodzi do w niosku, że niezdolny jest — m im o swej potęgi — „św iata w ybaw ić“. M otyw y pseudoludow e oczywiście nie w y stęp u ją w L esła ­

w ie jak o elem enty jakiegoś rzeczyw istego konfliktu, n ie stanow ią

n aw et jego stylow ej opraw y, nie służą dla sform ułow ania jak iejś słusznej oceny rzeczyw istości. R ep rezentu ją one tylko śro dek do w prow adzenia m ętn ej, irracjonalistycznej fan tasty k i, a ty m sa­ m ym — d ek oracyjne tło niesam ow itości św iata i przeżyć bohatera. Jednocześnie arealisty czn y c h a ra k te r Lesław a pogłębia — tak po­ p u la rn a w u tw o rach epigońskich — jego głów na teza filozoficzna, sugerująca, że każde, po k ap itu lan ck u zresztą traktow ane, m arzenie jest wyższe i lepsze od rzeczyw istego życia.

,7 K. W o j c i e c h o w s k i , op. cit., s. 165.

18 Z m o r s k i R o m a n (1824— 1867). Oprać. G. K o r b u t . W i e k X IX . S t o l a t m y ś l i p o l s k i e j . T. 9. W arszaw a 1923, s. 254.

(20)

134 M A R I A J A N I O N

N asilanie elem entów reak cy jn y ch w obrębie epigoństw a la t czterdziestych d a je się obserw ow ać, obok Lesław a, w twórczości innego poety cyganerii, znajdującego się raczej n a p raw icy grupy, S ew ery n a F illeborna. P oezje jego w w ielu m om en tach cechuje duże podobieństw o do w ierszy Żyglińskiego, ale pow tarzan ie sta ry c h konw encji rom an ty czn y ch n a b ie ra w ty m czasie cech coraz bardziej rea k cy jn y ch i stylizato rsk ich .

Błędem, oczywiście, byłoby niedostrzeg anie isto tn y ch i decydu ­ jących p ró b przezw yciężenia epigoństw a u poetów lew icy cyga­ n e rii w arszaw sk iej. B ędzie o ty m m ow a w dalszym to k u pracy.

Długo m ożna by jeszcze m nożyć p rzy k ła d y epigoństw a w poezji k rajo w ej. W y d aje się jed n ak , że przytoczony w yżej szkicow y p rze­ gląd m a te ria łu pozw ala już n a podstaw ow e zorien tow anie się w istocie zagadnienia i n a w yciągnięcie pew nych w niosków ogól­ nych.

N auka b u rżu a z y jn a o k reślała om ów ione zjaw isko literack ie m ia­ nem „b a jro n iz m u “ lu b „ w e rte ry zm u “ ; p rzy tym W ojciechow ski m iał dość duże k łopoty p rzy próbach rozdzielenia ob ydw u n u rtó w i w obec tego po p ro stu stw ierdzał, że „analiza nie zdo ła tu już roz­ dzielić d ro b in n a atom y; w obec »chemicznego« w p ro st »połączenia« — s ta je b ezsilna“ 20. T ak o tw a rte p rzy znan ie się do bezradności n a u ­ kow ej podaje w podejrzen ie w artość sam ej m etody. D w aj n a jw y ­ b itn iejsi znaw cy zagadnienia — W ojciechow ski (W erte r w Polsce) i Zdziechow ski (B yro n i jego w iek) — w ychodzili z jednakow ego założenia m etodologicznego, w y tyczali sobie podobny cel naukow y: odszukanie i opisanie ja k najw iększej liczby kopii u tw orów B yrona i dzieła Goethego. T rzeba jednocześnie zaznaczyć, że kopie te zdoby­ w ano per fas e t nefas, bez głębszego zrozu m ien ia dla tw órczej o ry ­ ginalności każdej k u ltu r y narodow ej. Nic dziw nego zatem , że po sk on stru ow an iu nagich schem atów „ w e rte ry zm u “ i „b ajro n izm u “ nie było m ożliw ości odróżnienia ich od siebie n a gru ncie prakty czn ej analizy poszczególnych utw orów . U tw ory te b yły bow iem n ajczę­ ściej sw oistą realizacją id ei i k o n w en cji arty sty c z n y c h będących w łasnością c a ł e j epoki, przejaw iający ch się w sposób odm ienny i in d y w id u aln y w obręb ie każdej k u ltu r y narodow ej. Oczywiście, to tw ierd zen ie n ie może prow adzić do niezgodnego z fakty czny m s ta ­ nem rzeczy w y k lu czan ia m ożliw ości bezpośredniego oddziaływ ania dzieł B yro na czy W ertera Goethego. T rzeba jed n ak zakreślić ścisłe granice tego oddziaływ ania.

(21)

Znaczenie utw orów w ym ienionych pisarzy dla rozw oju k u ltu ry europejskiej je st ogólnie znane. Georg Lukacs w sw ym pięknym stu d iu m Die L eid en des ju n g en W erth er (w tom ie Goethe u n d seine

Z e it) ukazał w u tw orze Goethego doniosłą treść społeczną typowego

ko nflik tu m iłosnego, n a co niem al równocześnie zw rócił uw agę także Boy-Żeleński. M ickiewicz najzw ięźlej oddał istotę w ielkości B yrona, kieru n ek jego k ry ty k i rzeczywistości:

Odtąd [tzn. w ok resie Ś w ięteg o P rzym ierza — p rzypis M. J.] zdało się B yron ow i, ż e czło w iek z sercem n ie m oże żyć w to w a rzy stw ie, że m u si uciec od św ia ta lub m ścić się nad nim . O dtąd boh aterów sw oich , dzieci duszy sw ojej, w y ch o w a ł na p u styn i lub w jask in iach łotrów .

A le d zieci B yrona n ie są to p osp olici zbrodniarze, n ie zim n i egoiści albo sza len i fa n a ty cy , zak och an i w sw o jej przew rotn ości i g łu p stw ie. P oeta zostaw ia im jed n ą przyn ajm n iej cnotę, jedno szla ch etn e u czu cie, które ich m im o w o ln ie z rodzajem ludzkim w ią że, które n ie pozw ala im pogrą­ żyć się w zu p ełn ą m oraln ą ciem ność i, św iecą c na d n ie su m ien ia, tym w yraźn iej d aje w id zieć w szy stk ie jego szczerby i plam y. L u dzie B yrona m ają s u m i e n i e 31.

Doniosłość twórczości obydw u pisarzy tkw i zatem w fakcie, że najw cześniej, w sposób p ełn y i istotny, w zgodzie ze w spółczesnym stanem św iadom ości n ajb ard ziej postępow ych um ysłów sw ego czasu i narodu, zobrazow ali n u rtu ją c e całą epokę rom antyzm u, cen traln e dla niej problem y. Dla ta k zwanego „w ertery zm u “ c h a ra k te ry ­ styczny będzie k o n flik t ze św iatem w spółczesnym odtw orzony po­ przez dzieje nieszczęśliw ej m iłości zakończonej śm iercią, obłąka­ niem lu b jak ą ś in n ą klęsk ą bohatera. C en traln y m problem em tw ó r­ czości B yrona je s t n ato m iast p ro test przeciw ko w ięzieniu Św iętego P rzym ierza, płom ienna w a lk a o sw obody polityczne, p rzy czym bo­ h a te rem tej w alki je st — zgodnie z celną ch a ra k te ry sty k ą M ickie­ wicza — w zniosły i szlachetny sam otnik — „zbrodniarz“ , k tó ry nie zna sk ru p u łó w w swej nienaw iści do św iata podłości i przem ocy społeczeństw a klasowego. Te najogólniejsze cechy tw órczości obu w ielkich pisarzy w y znaczają zarazem granice ich oddziaływ ania ideowego i literackiego. Mogło ono mieć m iejsce tylko o tyle, o ile z b i e g a ł o s i ę z ak tu aln y m i zagadnieniam i danej k u ltu ry n a ­ rodow ej, k tó re j tw órcy n a swój in d y w id u aln y ład odtw arzali w spólne całej epoce problem y — zgodnie z potrzebam i swego czasu i swego narod u . D latego ta k tru d n o je st się zgodzić na używ anie

11 P rzed m ow a M ick iew icza do przekładu G ia ura B yrona. C ytu ję w g P o - чineści p o e ty c k ic h Byro na. K rak ów 1924, s. 4. B i b l i o t e k a N a r o d o w a . S II, nr 34.

(22)

13 « M A R I A J A N I O N

te rm in u „b ajro n izm “ czy „ w e rte ry zm “ w znaczeniu p rzy ję ty m przez n au k ę burżuazy jn ą.

W ydaje się, że także w sto su n k u do tw órczości epigonów k ra jo ­ w ych n ie n a le ż y używ ać ty ch określeń, jakkolw iek w śród poetów dru go rzędn y ch łatw iej się np. n atk n ą ć n a form alistyczne kopiow a­ nie B yrona, odw zorow yw anie p u sty ch konw encji, niew iele m ające wspólnego z życiem i a k tu a ln y m i problem am i w łasnego społeczeń­ stw a. A le przecież w u tw o rac h epigońskiego n u rtu — w jego n a j­ bardziej typow ych, najczęściej spotykan ych odm ianach — m am y do czynienia n ie ty lk o z p ro sty m naśladow aniem K orsarza czy W ertera. J e s t to bow iem zu pełn ie specyficzny, w yw ołan y przez n iepo w ta­ rzaln y u k ład stosunków7, społeczno-ideow ych, w yp ad ek naw rócenia do m otyw ów polskiej lite ra tu ry rom an ty czn ej sprzed r. 1830, fo r­ m ułu jącej n iez b y t d o jrzałą jeszcze k ry ty k ę rzeczyw istości, lite ra ­ tu ry , k tó re j podstaw ę stan ow iła wów czas n a jb a rd zie j postępow a idea „rew o lu cji szlach eckiej“. Je śli n a w e t pisarze przedlistopado- wego o k resu o d tw arzali k o n flik ty bliskie schem atom sy tu acy jn y m utw orów B y ro n a czy Goethego, to ich dzieła n ie były przecież p ro ­ du k tem „b a jro n iz m u “ czy „ w e rte ry zm u “. Toteż i epigoństw o w obec tej lite ra tu ry n ie m oże być określane przy pom ocy podobnych te r­ m inów.

L ite ra tu ra ro m an ty zm u przedlistopadow ego w swoich n a jw y b it­ niejszych osiągnięciach p rze k ra cz a ła ogran iczenia id ei „rew olucji szlacheckiej“ , k tó re j b o h aterem b y ł osam otniony b u n to w n ik p rz y ­ w dziew ający literack ie m ask i „zb ro d n iarza“, ren eg ata, niszczyciel­ skiego egotysty, m iłującego wolność i b u rzę A ra b a czy Farysa. L ite­ r a tu ra ta p o tra fiła przecież odtw orzyć w sposób p ełn y w strz ą sa ­ jąc ą trag ed ię człow ieka w klasow ym u stro ju przem ocy i w yzysku, um iała zapow iedzieć p o tężny o d w et za k rzy w d y m as ludow ych, ukazać wyższość ich m oralności. E pigoństw o m a zaw sze to do siebie i n a ty m m iędzy in n y m i polega jego płaskość, że w y b iera do repro­ dukcji szczegóły dla ideow ej koncepcji u tw o ru n a jm n ie j istotne, k ry ją c e w sobie pow ażne niebezpieczeństw o spłycenia i zbanalizo- w ania, że pozbaw ia w y b ra n e m otyw y tego nasycenia bogactw em treści ideow ych i różnorodnych form artysty czny ch, k tó re cechuje każde w ielkie dzieło literackie. Epigoństw o ogranicza zapożyczenie u w ielkiego p isarza do n a jb a rd zie j zew nętrzny ch, pow ierzchow nych elem entów jego dzieła, „pogłębia“ je w k ie ru n k u reak cyjny m . Tak też stało się w om aw ian ym w y p a d k u epigoństw a polskiej poezji krajo w ej doby rom an ty zm u . Epigoni lite ra tu ry przedU stopadow ej

(23)

zaczerpnęli z jej dorobku przede w szystkim dw a p opularne, n a ­ gm innie pow tarzane w a ria n ty ukształtow ania postaci b ohatera: nie­ szczęśliwego kochanka i niezrozum ianego przez otoczenie, osam ot­ nionego geniusza.

Nieszczęśliwy kochanek — G ustaw z IV cz. Dziadów — to jeden z n ajpiękniejszy ch boh ateró w rom antycznej k ry ty k i rzeczywistości m ierzącej w św iat nierów ności społecznych, w ielkopańskiej obłudy i fałszu, kram arsk ieg o sp rzedaw ania uczuć. W realizacji k ry ty k i M ickiewiczowskiej m ieściły się jed n ak ak cen ty ogólnikowości. B untow i G ustaw a zabrakło pew nych ogniw realistycznej m otyw acji. I w łaśnie te elem en ty skw apliw ie podchw ycili epigoni w piętnaście la t po opublikow aniu dzieła, kiedy M ickiewicz dawno ju ż osiągnął w yżyny sztuki realistycznej, atakującej rzeczywistość w prost, bez rom ansow ych cudzysłowów. W ich ujęciu — obok płaskości i naiw ­ ności schem atycznej realizacji artystyczn ej — w ystąpiło zniżenie ideow ego tonu utw oru. Płom ienne ty ra d y G ustaw a w yp rano z w szel­ kiej treści społecznej, z n am iętnej p asji oskarżenia św iata „zim nego złota“. Z głębi M ickiewiczowskiego d ra m a tu w epigońskiej k a ry k a ­ tu rze p rze trw a ły ty lk o płaczliw e w y rzekan ia n a kochankę, k tó ra w łaśnie z „anioła“ przekształciła się w „szatana“, albo też m an i­ festy krańcow ego egotyzm u, w ybuchy nieuzasadnionej, a n ih ili- stycznej i nietw órczej nienaw iści do św iata.

K o n flik t m iędzy jed n o stk ą wyższą — a rty s tą — a otoczeniem stanow ił w lite ra tu rz e wczesnego rom anty zm u specyficzną form ę niedojrzałej k ry ty k i rzeczywistości, k tó ra w skazyw ała, że „czło­ w iek z sercem n ie m oże żyć w tow arzystw ie, m usi uciec od św iata lub m ścić się n ad n im “ (Mickiewicz). Eksponow any zazw yczaj n a naczelne m iejsce w utw orze bo h ater lite ra tu ry przedpow staniow ej był uosobieniem najb ard ziej pozytyw nych cech ówczesnego uczest­ nik a ta jn y c h spisków , działacza rew olu cji — sam otnego ty ra n o - bójcy, w allenrodycznego m ściciela. Podobny p o rtre t b ohatera, po­ dobne form y k ry ty k i odpow iadały w p ełn i ów czesnem u etapow i rozw oju ru ch u rew olucyjnego, były odbiciem najw yższego stopnia świadom ości politycznej uczestników i ideologów w alki narodow o­ w yzw oleńczej zm ierzającej do obalenia ty ra n ii rządów Św iętego Przym ierza. K lęska dążeń pow stańczych, okres ich k rytycznej oceny obnażyły istotne słabości „rew olucji szlacheckiej“. L ite ra tu ra ro ­ m antyczna w eszła w odrębny, odpow iadający now ej koncepcji w alki narodow o-w yzw oleńczej, wyższy etap rozw oju, odrzucając daw ne sposoby literackiego odzw ierciedlenia rzeczyw istości i dążeń

(24)

138 M A R I A J A N T O N

do jej rew olucyjnego przekształcenia. Ale fak ty te w większości n ie d o tarły do św iadom ości epigonów. Z aw ażyły na ty m zresztą spe­ cyficzne w a ru n k i krajow e. N adal kreow ano b ohaterów w duchu lite ra tu ry w czesnorom antycznej, pozbaw iając ich — jakk olw iek nie zaw sze — w szelkich zw iązków z dążeniam i narodow o-w yzw oleń­ czymi, z w a lk ą o lepszą przyszłość ludzkości. Z ostaw ały więc nagie sc h em a ty aspołecznych, indyw idualisty czn ych bunto w nik ów po­ w stających przeciw ko ziem i i niebu, n ie bardzo jed n a k wiadom o w o bronie jak ic h w artości, czasem po p ro stu z n a d m ia ru ogólnego, m eum otyw ow anego zniechęcenia do życia. T yp ten i w rzeczyw istości sta w ał się coraz rzadszy, n iem al ju ż egzotyczny. B ardzo cha­ ra k te ry sty c z n y je s t fak t, że w utw o rach epigońskich najw iększą rolę o dg ry w ały zew n ętrzn e cechy w yglądu i zachow ania się boha­ te ra dotkniętego „chorobą w ie k u “ : dzikość, ponurość, nienaw iść do ludzi, an arch iczn a żądza niszczenia, fatalisty czn a świadom ość r y ­ chłej śm ierci, egotyzm itp. C ała m ierność epigońskiej poezji pole­ gała n a tym , że poza ow ym i pow ierzchow nym i, te a tra ln ie akcento­ w any m i ry sam i nie p o tra fiła ona dostrzec h istory czn ej, k o n k retn e j treści — określonego ty p u b o h a te ra epoki przedpow staniow ej. I nie ukazała tragicznego ro zd arcia b o h a te ra m iędzy w łasną, k o n trrew o ­ lu cy jn ą klasą a m asam i ludow ym i, k tó ry m p rag n ą ł przynieść w y ­ zwolenie, b o h a te ra u w ikłanego w sprzeczności „m iędzy w olą n ie ­ podległości a stan em niew oli, m iędzy w ia rą w lud a niew olą ludu, m iędzy lu d ow y m spo jrzen iem n a św iat a św iatem u m acnianym na grzbiecie lu du , m iędzy p raw e m do m iłości a m iłością poddaną p raw u feudalnego doboru i kupna-sp rzed aży, m iędzy m arzeniem o ty m w szy stk im a rzeczyw istością“ 22. Ta „zew nętrzność“ jako n ajisto tn ie jsza cecha pustego epigońskiego naślad o w n ictw a p rzejaw iła się m. in. w sto su n k u w iększości poetów do w ielkiej Im prow izacji, k tó ra w u jęciu A dam a M ickiew icza stan ow iła przecież e lem en t o b ra­ ch u nk u z id eą in d yw idualistycznego działania, z id eą sam otniczego prom eteizm u. A kcenty nie zostały dostrzeżone i p rzem yślan e przez epigonów . W ich pojęciu był to w now ej tw órczości M ickiewicza fra g m en t k o n ty n u u ją c y daw ne, w czesnorom antyczne konw encje, ekspo n ujący postać znajom ego, osam otnionego buntow nika. Dlatego też część epigonów z a trzy m a ła się p rzy ty m w łaśnie utw orze, w y­ k o rzystu jąc fałszyw ie jego m otyw y w d uchu apologii w ybujałego indyw idualizm u, w d u c h u m an ifestacji gigantycznej potęgi tw órczej niezależnego, obcego „ tłu m o m “ wieszcza.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ceny mogą ulec zmianom bez uprzedniego zawiadomienia w przypadku zmian cen przez producenta, zmian podatkowych, przepisów celnych lub innych przyczyn.. Wyposażenie seryjne i

rająca ocenę „wojny z Polską nie jako odosobnionego zadania Frontu Zachodniego, ale zadania centralnego całej Rosji robotniczo-chłopskiej”77. Tak więc musiało minąć

Wybierz się na Wschodni Szlak Rowerowy Green Velo, niespiesznie podążaj ku zielonym ostępom Puszczy Knyszyńskiej trasą z Białegostoku do Supraśla lub zbocz nieco z drogi i udaj

Ponadto oświadczam, iż wyrażam zgodę na opublikowanie przez Kosakowskie Centrum Kultury z siedzibą w Rewie oraz Urząd Gminy Kosakowo w formie drukowanej i/lub na

cyjnej. Informacji można uzyskać dużo. Do udzielania tych informacji utworzony je st specjalny dział tzw. pierwszy kontakt, w którym pracują dwie osoby, które tylko i

Na co najmniej 5 dni roboczych przed rozpoczęciem pierwszego cyklu doskonalenia zawodowego w ramach realizacji każdej z części, Wykonawca będzie zobligowany przekazać do

Umieść urządzenie Firefly 2+ w stacji dokującej do ładowania: dioda LED miga na niebiesko podczas ładowania i świeci na niebiesko, gdy urządzenie jest w pełni naładowane.. Aby

Jeśli jednak zablokowanie aplikacji ogranicza sprawdzanie poczty elektronicznej, korzystanie z kalendarza, kontaktów lub dostęp do WiFi oraz VPN, być może warto zastanowić się,