• Nie Znaleziono Wyników

View of Challenges and Temptations of Atheism. Philosophical-pastoral Considerations

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Challenges and Temptations of Atheism. Philosophical-pastoral Considerations"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

R O C Z N IK I F IL O Z O F IC Z N E T o m X L V II, z eszy t 2 - 1999

B P B R O N I S Ł A W D E M B O W S K I W łocła w ek

WYZWANIA I POKUSY ATE1ZMU

R O Z W A Ż A N IA F I L O Z O F I C Z N O - P A S T O R A L N E

P roblem ateizmu nie zawsze dotyczy kwestii, czy B óg je st, czy B oga nie ma. Często jest pytaniem , czy Bóg jest miłością, czy Bóg kocha, czy B ogu na mnie zależy.

Ojciec św. Jan P aw eł II w homilii na zakończenie Kongresu E ucharystycz­ nego w W arszaw ie 14 czerw ca 1987 r. tak m. in. pow iedział:

Co zn ac zy ta „ m iło ść do k o ń c a ” ? Z n a c z y n a p r z ó d , że św ia t s t w o r z o n y p r z e z B o g a Z mił ośc i nosi w so b ie w e z w a n ie do m ił ości Boga. „ B ę d zie s z m iło w a ł P a n a B o g a

tw eg o z c a łe g o se rc a i z c a łe j d u szy, i ze w sz y s tk ic h s i ł " (por. M t 22, 37). T o w e ­

zwanie wpisa ne jes t w s a m ą strukturę st w o rz o n eg o k o sm o su . O n o „ g w ia z d y p o r u s z a i sło ń c e" , j a k czy tam y w B o s k ie j K o m e d ii D a n te g o (III, R a j, X X X I I I , 145). T o o n o j e s t w a ru n k iem , aby „ ś w iat" byl „ k o s m o s e m ” ( c a ł o ś c ią u p o r z ą d k o w a n ą ) .

Tak. C ały świat - w s zechś w iat w i d z ia ln y i n i e w id z ia ln y . W ś w ie c ie w id z ia ln y m z n a jd u je się j e d e n p o d m io t, j e d e n p u n k t n e w r a l g i c z n y , w k t ó r y m to w e z w a n i e do m ił ośc i sta je się w y m o g i e m s u m ien ia : u m y s łu , woli i serca . T y m p u n k t e m n e w r a l ­ g icz n y m j e s t c zło w iek . B ę d z ie s z m iło w a ł w im ieniu w s zys tk ich stw o rz eń . B ę d z i e s z o d p o w i a d a ł m iło ś c ią na M iłość .

Dziej e człow ieka na ziemi po to czy ły się inaczej. O d p o czątk u uległ p o d szep to w i pły n ąc em u ze św ia ta tych stwor zeń n iew id zialnych, które o d w r ó c iły się od Stw órcy. S t w o r z o n y na o b ra z i p o d o b i e ń s tw o Boga, c z ł o w i e k u zn ał, że sam m o ż e być dla si ebie „ b o g ie m ” . W ie lk ie w e z w a n ie do mił ośc i zostało „ z a o p u s z c z o n e ” . P r z e b o g ate energie miłości zło ż o n e w sercu c z ł o w i e k a z o s tały r o z p r o s z o n e , z a t r z y m u j ą c się na sa m y ch rzeczach s tw o rz o n y ch . W re zu lta c ie c z ł o w i e k nie u m ia ł d o s y ć m ił o w a ć ani sw y ch b liź n ich , ani n a w et s a m e g o si ebie , ani św iata. U le g a ł a n ty m ilo ś c i.

W swoich wielkich katechezach w 1987 roku w czasie K on g re su E u c h a ­ rystycznego, ilekroć Ojciec św. w spom inał zjaw isko ateizm u lub niew iary, tylekroć tnówil nie tyle o tym, czy Bóg jest czy Go nie ma, ile o tym, czy czło­ wiek uznaje, że Bóg je st Miłością.

(2)

9 2 BP BR O N ISŁA W DEM BO W SKI

Podobnie Ojciec św. m ów ił 10 lat później we W rocławiu 1 czerwca 1997 r. w hom ilii na zakończenie 46 M iędzynarodowego Kongresu Eucharystycznego:

W Euchary st ii C hry stu s j e s t o b e cn y ja k o ten, który siebie daje w darze człowiekow i, j a k o ten , k tó r y c z ł o w i e k o w i służy: „ U m iło w a w sz y sw oich, d o k o ń ca ich u m iło w a ł" (J 13, 1). C h r y s t u s w Eucharyst ii p o z o stan ie po w s zystkie czasy n i e d o ś c i g ł y m w z o ­ r e m p o s t a w y „ p r o - e g z y s t e n c j i ” , to znac zy post aw y b y c ia dl a drugieg o, dla d ru giego c z ło w ie k a . C h r y s t u s [...] c ały był d la c z ł o w i e k a [...]. G d y k o n t e m p l u je m y E u c h a ­ ryst ię, o g a r n ia na s w ie lk ie z d u m i e n ie w iary nie ty lk o nad t a j e m n i c ą B o g a i Je go m ił ości b e z g r a n ic z n e j , lecz r ó w n i e ż n a d t a j e m n i c ą czło w iek a.

W tym świetle spójrzm y na to, co w tytule nazw ane j e s t wyzwaniami i pokusam i ateizmu.

N a jp ie rw pam iętajm y o tym, że is tn ie ją bardzo trudne i bolesne a r g u ­

m e n t y p r z e c i w i s t n i e n i u B o g a , a raczej przeciw twierdze­

niu, że B óg je st Miłością. Najzwięźlej sformułował te argumenty wielki święty, filozof i teolog, Tom asz z Akwinu, j u ż ponad 700 lat temu. Jego zarzuty spro­ w a d z a ją się do d w ó c h 1 Jeden m ożem y nazw ać: B óg naukow o niepotrzebny, a drugi: B óg m oralnie niem ożliwy.

B ó g n a u k o w o n i e p o t r z e b n y . Dlaczego? Dlatego, że wszystko, c o k o lw iek istnieje - mówi T o m asz z A kw inu - m ożna w y jaśn ić albo działa­ niem przyrody, albo działaniem człowieka. Spójrz wokół siebie i nie znajdziesz tutaj nic, co by nie było albo tw orem przyrody, albo tw orem człow ieka, albo tworem jednocześnie przyrody i człowieka. W moim swetrze jest trochę owczej wełny - przyroda j ą zrobiła, a potem ludzie z wełny zrobili sweter. Wszystko, co tutaj znajdujem y, jest dziełem przyrody i człowieka. Nie ma więc potrzeby m ów ić o Bogu.

T o m a sz odp o w iad a ją c na ten zarzut mówi: rzeczyw iście, wszystko można w y jaśnić d z ia ła ln o ś c ią przyrody i człow ieka, z w yjątkiem je d n a k przyrody i człow ieka. P ro b lem pozostaje.

B ó g m o r a l n i e n i e m o ż l i w y - ten zarzut przeciw B ogu jest bardzo bolesny. Jak pogodzić istnienie B oga z cierpieniem ? Jeśli Bóg jest w sze ch m o cn y i nieskończenie dobry, to skąd cierpienie, zw łaszcza cierpienie niezawinione, na przykład cierpienie chorego czy um ierającego dziecka? Albo więc B óg nie je s t w szechm ocny, albo nie je s t nieskończenie dobry. W obu w y p a d k ach nie je s t B ogiem chrześcijan.

(3)

W YZW ANIA I PO K U SY ATEIZM U 9 3

Zwróćmy uwagę na to, że w drugim zarzucie zbliżamy się do tego, co m ów ił Ojciec św., że nie tyle je s t problemem, czy B óg istnieje, ile czy j e s t M iłością. N iezawinione cierpienie w ydaje się zaprzeczać miłości B ożej. Ja n P a w e ł II napisał list apostolski Sahńfici doloris o zbawczym sensie cierpienia. W liście tym mówi, że ludzie często o d w ra c a ją się od B oga z p o w o d u cierpienia.

W głębi k a ż d e g o z o s o b n a c ie r p ie n i a d o ś w ia d c z a n e g o p r z e z c z ł o w i e k a , a z a r a z e m u p o d s t a w całeg o św ia ta c ie rp ie ń , n ieo d z o w n ie p o jaw ia się p y ta n ie : d la c z e g o ? Je s t to p y tan ie o p o w ó d , o ra cję, z ar a z e m p y t a n i e o cel (p o c o?), w o s t a te c z n o ś c i zaś zaw s ze pytanie o sens [...]. C z ło w ie k [...] nie sta wia tego p y tan ia św iatu, j a k k o l w i e k c ie r p ie n ie w ie lo k r o tn ie p rz y ch o d z i do n ieg o o d s t r o n y św ia ta, ale s t a w i a j e B o g u ja k o S tw ó rc y i P a n u św iata. I j e s t r z e c z ą d o b r z e z n a n ą , że n a g r u n c ie t e g o p y t a n i a dochodzi nie tylko do w ielora kich z ałam ań i k o n flik tó w w s t o su n k a c h z B o g ie m , ale b y w a i tak, że d o c h o d z i do sa m e j n e g a c ji B o g a ( S a h ń fic i d o lo r is , 9).

Problem to bardzo stary. K sięga H ioba w P iśm ie św. w łaśnie o tym mówi, o cierpieniu sprawiedliw ego.

Jak odpow iedzieć na tę trudność? J ed y n ą odpow iedź dał n am Jez us C h ry s ­ tus: „Tak [...] B óg um iłow ał św iat, że Syna sw ego Je d n o ro d zo n eg o d a ł" (J 3, 16), a „ Jezus [...] um iłow aw szy sw oich na św iecie, do ko ńca ich u m iło w a ł” (J 13, 1). Nie rozum iemy do k ońca p roblem u cierpienia, p ro b le m u zm aga nia się dobra ze złem. W szakże jed n o wiemy, że jesteśm y razem z Jez usem C h ry ­ stusem. On wszedł w naszą ludzką dolę i przyjął cierpienie. On też n am oznaj­ mił, że cierpienie ma zbawczy sens. T a odpowiedź wymaga jednak zawierzenia Jezusowi. Nie każdy je s t w stanie, cierpiąc czy patrząc na cierpienie bliskich, zawierzyć Bogu. W iele delikatności i zrozum ienia potrze b a ze strony w ierzą­ cych, by dopom óc w przyjęciu odpowiedzi danej przez Jezusa.

Brat R oger z Taize napisał:

W o b l ic z u fizycznej p r z e m o c y i m o r a l n y c h p r z e ś l a d o w a ń ro d zi się p r z y tł a c z a j ą c e pytanie : je ż e li B ó g j e s t m ił o śc ią, sk ą d b i e r z e się zło ?

D la c z e g o z ło ? N ik t ni e potrafi tego w y j a ś n i ć . W E w a n g e l ii C h r y s t u s st a je się s o lid a r n y z n ie p o ję ty m c ie rpie niem n i e w in n y c h , o p ł a k u j e ś m ie r ć teg o , k o g o k o c h a.

C zyż nie dlat ego C hry stu s p rzyszedł na ziemię, aby k a ż d y c z ł o w i e k w i e d z i a ł , że je s t k o c h a n y ? 2.

(4)

9 4 BP BR O N ISŁA W DEM BO W SK I

N a przykładzie dw óch trudności, ja k ie sform ułow ał T om asz z A kw inu p o ­ nad 700 lat temu, widzimy więc, że problem Boga to nie tyle problem istnienia Boga, ile problem , co to znaczy, że B óg je s t M iłością.

Spójrzm y teraz na ateizmy. M ów ię w liczbie m nogiej, bo ateizmy s ą różne. A t e i z m p r a k t y c z n y . A teista praktyczny to człow iek, który tak żyje, jak b y B oga nie było. On się nie wdaje w teoretyczne rozważania, czy Bóg jest, czy Go nie m a i ja k i jest. On po prostu żyje, nie myśląc o Bogu. A teizm praktyczny w różnych odcieniach je st bardzo niebezpieczny. Jest on w sercach wielu ludzi, n aw et takich, którzy by nigdy o sobie nie pow iedzieli, że s ą n ie ­ w ierzący. O w szem , m ó w ią o sobie, że s ą wierzący, chodz ą do kościoła w nie­ dzielę, ale gdy się przypatrzeć, jak i jest wpływ wiary na ich życie, to się oka­ zuje, że ich sto s u n e k do B oga nie w yw iera zasadniczego w pływu na ich de­ cyzje. Ż y j ą tak, j a k b y B oga nie było. Jest to w ielkie niebezpieczeństw o dla wiary i n iekiedy antyśw iadectw o.

A t e i z m t e o r e t y c z n y . Jest to n egow anie Boga, ale często nie jest to faktycznie odrzucanie Boga, tylko zmiana pojęcia Boga. Nie mówi się o B o­ gu. A teista teoretyczny będzie o sobie mówił, że nie wierzy w Boga, że odrzu­ ca Jego istnienie. Gdy się je d n a k przypatrzeć bliżej tym poglądom , wówczas się okazuje, że uznaje on rzeczyw istość konieczną, od której wszystko zależy. U znaje więc Boga, p rz y jm u jąc istnienie owej rzeczyw istości będącej Bytem K o n ie c z n y m , ale tej rzeczyw istości, od której wszystko zależy, nie nazywa B ogiem . M arksiści o w ą rzeczyw istość n a z y w a ją materią, od której wszystko zależy, i n a d a ją jej cechy boskie. M ożem y więc powiedzieć, że ateizm marksi­ stow ski nie j e s t ateizm em , tylko ubóstw ien iem m aterii, czyli wszystkiego, co istnieje. Jest to zm iana p ojęcia Boga. Taki ateizm teoretyczny od rz u ca zależ­ ność c z ło w ie k a od Boga, k tó rą to zależność p ojm uje ja k o ograniczenie.

M a te ria liz m dialektyczny, czyli marksizm , uznający, że w szystko je s t m a­ terią, że z materii rozw inęło się św iadom e życie, m oże być uw ażany za jakąś formę panteizmu, czyli uto żsam ien ia wszystkiego z B ogiem i B oga ze wszyst­ kim. W sz y stk o bow iem je s t materią, a m ateria - w edług m arksizm u - nie jest stw orzona, j e s t bytem k o niecz nym i je s t zdolna do w ytw orzenia w s z y s t ­ k i e g o , rów nież i św iadom ości ludzkiej. T o materia spowodowała, że myślę i w ydaje mi się, że rozum iem , mówię, a słuchacze mnie rozum ieją. Jesteśmy w szyscy św iadom i i ta nasza w łaściw ość m a być w y tw o re m wyżej zorganizo­ w anej m aterii. T ak p o jm o w a n a m ateria - nie stworzona, n ieskończ ona i ko ­ n ieczna - m a cechy boskie. W szystko jest więc Bogiem. N a marginesie dodam, że w łaśnie dlatego Leszek Kołakowski, gorliwy marksista, który później prz e­ stał być m arksistą, w latach swej jes zc ze m arksistowskiej gorliwości badał

(5)

W YZW ANIA I POKUSY A TEIZM U 9 5

panteistyczne poglądy Spinozy (1632-1677). P oglądy te bard zo m u się p o d o ­ bały, bo w edług Spinozy cała rzeczyw istość, w której żyjem y, j e s t je d n y m bytem koniecznym. Niepotrzebne jest więc szukanie B oga p o za św iatem m ate­ rialnym. W łaśnie świat m aterialny je s t Bogiem.

Ateiści stoją wobec problemu: j e ś l i B o g a n i e ma , t o s k ą d r e -O

1 i g i a? Dla nas, którzy w Boga wierzymy, tego problemu nie m a , ale ateiści i panteiści m u szą odpow iedzieć na pytanie: jeśli B o g a nie ma, to j a k a je st geneza religii? Religia je st bow iem zjaw iskiem p ow szechnym . Z n ajd u jem y j ą we wszystkich znanych kulturach i cyw ilizacjach. M irc e a E liade, św iatow ej sławy religioznawca, określa nawet człow ieka ja k o hom o relig io su s. P ow staje więc problem: skąd religia?

Spójrzmy, j a k ą odpow iedź daje m arksizm . M yślenie o p o c h o d z en iu religii zaczęło się j u ż przed M arksem . Znane są roz w aża nia L u d w ik a F e u e rb a c h a (1804-1872), od którego Marks (a raczej Engels) przejął zasadniczy zrąb sw o­ jej teorii genezy religii. Feuerbach m ówił mniej więcej tak: człowiek przeżywa

niepewność, niemożność zaspokojenia ludzkiej tęsknoty za szczęściem . C z ło ­ wiek tu, w tym dośw iadczalnym życiu, je s t nie zaspokojony. L u d z k o ść wytworzyła zatem religię ukaz ują cą życie przyszłe, niebo - projekcję nie speł­ nionych w tym życiu marzeń. C złow iek tęskni za szc zęśc ie m i stw o rz y ł sobie niebo, w którym będzie szczęśliwy. P otrzeba szczęścia, przeżyw ana w rzeczy­ wistym świecie, ma być więc zaspokojona w fikcyjnym niebie. To m a pom agać człowiekowi w je g o trudnym życiu.

Zdaniem Feuerbacha, Bóg religii zostaje stworzony na obraz i podobieństwo człowieka. Bóg jest jedynie mitem, w którym znajdują wyraz aspiracje ludzkiej natury. Aby w ytłum aczyć s w ą teorię, F e u erb ach uciek a się do H eglow skiej koncepcji alienacji (wyobcowania): człow iek wyrzuca poza siebie i obiektyw i­ zuje w wyimaginowanej postaci, której daje imię Boga, różne swoje przymioty - mądrość, wolę, spraw iedliw ość - stanow iące j e g o w łasny byt.

To, co j e s t B o g ie m czł owiek a, je s t j e g o d u ch em , j e g o d u s z ą , j e g o se r c e m - j e s t je g o B o g iem . B ó g j e s t u j a w n i o n ą w e w n ę t r z n ą i s t o t ą c z ł o w i e k a , w y p o w i e d z i a n ą j a ź n i ą , re li gia - u r o c z y s ty m o d s ł o n i ę c i e m u k ry ty ch s k a r b ó w c z ł o w i e k a , z a p o w i e d z i ą j e g o n a jta jn iejs z y c h m yś li, p u b l ic z n y m w y z n a n i e m ta j e m n i c j e g o m ił o ś c i 4.

3 D la nas nato m ias t j e s t p ro b lem em , dlac ze go, sko ro j e s t j e d e n Bóg, is tnie je w ielo ś ć relig ii. ’ L. F e u e r b a c h , O isto c ie c h r z e ś c ija ń s tw a , W a r s z a w a 1959, s. 56.

(6)

9 6 B P BR O N ISŁA W DEM BO W SKI

F euerbach zatem wyprow adza wniosek: to, co Hegel nazywał świadomością b o s k ą w człow ieku, j e s t niczym innym, j a k tylko ś w iad o m o ś cią człow ieka o Bogu. B óg więc b ytuje tylko w św iadom ości ludzkiej. Nie m a bow iem bytu absolutnego, niezależnego (był to zwornik Heglowskiej syntezy), jest on tylko treśc ią m yślen ia człow ieka. „Bóg je s t niczym bez człow ieka, gdyż dopiero w cz ło w ie k u B óg je s t prz ed m io te m j a k o Bóg, dopiero staje się B o g ie m '0 ,

Tu widzi F e u e rb a c h szkodliw ość religii. C złow iek bow iem , zamiast zająć się rozw iązyw aniem rzeczywistych trudności, ucieka w ułudę. Religia jest więc m am idłem , a j a k później pow iedziano - opium dla ludu. Ludzie tw o rz ą sobie w y o b ra żen ie p rz y szłeg o szczęścia i to ich odw raca od rzeczyw istego życia, w któ ry m pow inni cały swój wysiłek skierować nie w stronę fikcyjnego życia przyszłego, lecz w stronę życia doczesnego.

Trzeba przyznać, że Feuerbach m ówił bardzo szlachetnie: człowiek, zamiast liczyć na fikcyjnego Boga, powinien sam stać się Bogiem dla człowieka. Czło­ w iek tęskni za s p ra w ied liw o ś cią i oto człow iek człow iekow i winien dawać sp ra w ied liw o ść i m iłość. Trzeba, żeby człow iek był dla c z ło w ie k a Bogiem, żeby był n a jw y ż s z ą wartością. T y m cz asem religia stworzona przez człow ieka poniża go, bo ponad nim stawia Boga, twór fikcyjny, który pozbawia człowieka tego, co mu się należy. Człowiek je s t poniżony i ograbiony przez religię, którą sam stworzył. Z w ró ćm y uwagę, że s ą to powody, dla których pew ni ateiści mieli p o cz u cie misji dziejow ej: trze b a ludzi pozbaw ić religii dla ich dobra. Podkreślam ja k o m om ent niezmiernie ważny, że w ateizmie Feuerbachowskim, a później m arksistow skim , zaw ierał się elem ent apostolski, misyjny; z prz e­ konania, że religia p o zb a w ia człow ieka tego, co mu się należy, rodził się na­ strój i patos apostolski: religia ciebie poniża, a oto my ciebie wywyższam y.

O statec zn ie ateizm F eu e rb a c h a je s t ateizm em n egując ym praw dziw ość prz ed m io tu religii, p ra w dziw ość Boga. N ie je s t je d n a k ateizm em negującym praw dziw ość orzeczników, przez które przypisuje Bogu atrybuty. S ą one cecha­ mi ro d z ajo w y m i ludzkości i j a k o takie s ą p ra w d ziw e6 .

M arksizm , p rzyjm ując F e u e rb a c h o w sk ą teorię genezy religii, twierdzi, że człowiek je st pozbawiony tego, co mu się należy, przez niesprawiedliwy układ stosunków społecznych. C złow iek, pokrzyw dzony przez niespraw iedliw ość społeczną, tworzy sobie religię. I dzieje się coś strasznego. Oto krzywdziciele zauważyli, że jeśli się skrzywdzonemu powie, iż w niebie będzie lepiej, że Bóg

5 T a m ż e , s. 373.

6 W e d ł u g F e u e r b a c h a , is tn ie je tylko natura i c zło w iek j e s t czę śc ią natury. Rodzi to pytanie: j a k m o ż l i w e s ą tę s k n o ty c z ł o w i e k a s i ę g ając e p o z a n atu rę, s k o ro is tn ie je tylk o n a tu ra ?

(7)

W YZW ANIA I POKUSY A TEIZM U 9 7

tak chciał, że taki je s t boski układ stosunków sp o łecz n y ch , to skrzyw dzeni, w pokorze i cichości chrześcijańskiej, zgodzą się na niespraw iedliw ość. W ten sposób, według marksizmu, religia stała się środkiem utrw alającym niespraw ie­ dliwą sytuację społeczną. Widzim y więc, jakim złem jest religia w m arksistow ­ skim myśleniu.

W edług marksizm u bowiem je s t mniej więcej tak: najp ierw człow iek, skrzywdzony przez niespraw iedliw y układ stosunków s p ołecz nych, tw orzy sobie religię, poniew aż w yobrażenie przyszłej rekom pensaty w niebie um ożli­ wia mu życie w tru d n y m świecie. To rozbraja skrzyw dzonego i u trw a la n ie ­ spraw iedliw ą sytuację, co zaczyna działać na korzyść krzywdzicieli. C zło w iek jest więc dw ukrotnie pozbaw iony tego, co mu się należy - n ajp ierw przez n iespraw iedliw ą sytuację społeczną, a p otem przez religię, k tóra u trw a la tę niesprawiedliwość. W obec tego, aby w p row adzić spra w ied liw o ść, trzeba n a j­ pierw zniszczyć religię. Oto m am y powód, dla którego m arksizm tak w ojow ał z religią.

Zmarły kilkanaście lat temu francuski m yśliciel, Jean Paul Sartre, je s t przedstawicielem innego jeszc ze rodzaju ateizm u. Patrząc n a m arksizm i na chrześcijaństwo, zdaje się on mówić: „W y wszyscy szukacie sensu w a sz eg o życia, jesteście niedojrzałym i, małymi dziećm i, którym p otrzebny j e s t sens życia” . Rzeczywiście my, ludzie religijni, jesteśm y przekonani, że w iara w B o­ ga nadaje sens naszemu życiu. „W iara w Boga [...] ostatecznie uspraw iedliw ia zaufanie, jakie w nas w zbudza rzeczyw istość [...]. «Tak», p o w ie d z ia n e Bogu, przez które człow iek o p o w iad a się za ostatecznym fu n d a m e n te m i sensem, przynosi w zamian radykalną rozum ność światu, a życiu d o starc za je d n o ś c i,

n

wartości i w łaściw ego sensu . M arksizm też ciągle m ówi, że zaang aż o w an ie

w walce o sprawiedliw y ustrój nadaje sens życiu. Jean Paul Sartre na to zdaje się mówić: „Jeśli twierdzisz, że świat bez Boga nie m a sensu, to mówisz praw ­ dę. Świat je st bez B oga i bez sensu. I oto ja, ateista, je s te m o d w a ż n y m c z ło ­ wiekiem, który odrzuca wszelkie złudzenia - chrześcijańskie i m arksistow skie - i bohatersko patrzę w bezsens istnienia” .

C z y m a t e i z m k u s i ? Pierwsza pokusa jest bardzo stara. W Piśmie św. Starego Testam entu w opisie grzechu pierw o ro d n eg o j e s t pow iedziane:

„Jak Bóg będziecie znali dobro i z ł o ” (Rdz 3, 5). A więc j a sam, j a człow iek,

stanowię o tym, co jest dobre, a co złe. Nikogo nie ma nade mną. Jest to poku­ sa niezm iernie groźna dla wielu ludzi. C zase m p rz ejaw ia się ona w sposób

7 M arce l N e u s c h, U ź r ó d e ł w sp ó łc ze sn e g o a te iz m u , E d it i o n s du D i a lo g u e , P a r i s 1980, s. 281.

(8)

9 8 BP B R O N ISŁA W DEM BO W SK I

niski, ale czasem w sposób w ysublim ow any, z pozorami wielce szlachetnymi. M ó w i się o godności człow ieka, że sam je st panem sw ojego losu, że trzeba tw orzyć etykę a u to n o m ic z n ą - n ieza leżn ą od ja k ich k o lw iek zewnętrznych nakazów . R zec zy w iście w S tarym T estam encie tylko B óg je s t nazywany P a ­ nem. Tylko B óg stanowi o tym, co je st dobre, a co złe. Dziś widzimy, ja k groź­ na j e s t ta pokusa: wszystko mi wolno, j a sam stanowię o tym, co dobre.

Z tą p o k u s ą często łączy się druga: oto ja, człowiek, jestem n ajw y ż szą w ar­ tością; nie m a Boga nade mną. Ukazywały się także w Polsce artykuły zawiera­ ją c e tego rodzaju tezy: tylko ateizm m oże być hum anizm em , bo tylko ateizm traktuje cz ło w ie k a ja k o n a jw y ż s z ą wartość. C hrześcijaństw o i wszelka inna religia nie może być humanizmem, bo ponad człowieka stawia Boga. To bardzo kusząca teza: oto odrzucam B oga w imię człow ieka. Niestety wiemy, jakim to grozi złudzeniem. W iem y bowiem, co zwykle się dzieje, gdy B óg jest odrzuca­ ny w imię człowieka, wiemy, j a k często odrzucanie B oga prowadzi do odrzuca­ nia człow ieka inaczej myślącego. W arszawiacy czasem mówią: wszyscy ludzie są rów ni, ale niektórzy są równiejsi

T rz e c ia p o k u sa p o lega na odrzuceniu sensu życia. Ateista - widzieliśmy to j u ż u S artre'a - patrzy na ludzi religijnych z góry, z wyżyn sw ego heroizmu, i zdaje się m ówić: oto wy wszyscy jeste śc ie niedorosłym i dziećmi, które ko­ niecznie p o trz e b u ją op arcia w Bogu, oparcia w sensie życia; a oto ja, ateista, patrzę bez z m ru ż e n ia oka w bezsens istnienia. Jest to bardzo groźna pokusa pychy. W szystkie te trzy pokusy m o g ą być w yrazem pychy przejaw iającej się w różny sposób. T rz eb a je d n a k wyraźnie odróżnić pokusy ateizmu rodzące się z pychy od wiodącego do ateizmu protestu wobec cierpienia. Taki protest wyra­ żał wiersz napisany przez profesora Tadeusza Kotarbińskiego, który był autory- tem m oralnym dla w ielu ludzi ze środow isk intelektualnych lat między- i po ­ w ojennych:

P a tr z , o to Jan b e z b o ż n ik - w ięc ł o tr i b lu ź n ie rc a , - M y l i s z się, człek to z acny, id ea ł m a w cenie, L ec z w id z ąc o g r o m z b r o d n i, w o ła z g łęb i serca, B S uźniers tw em j e s t p o s ą d z a ć B o g a o istnienie.

Nie jest także przejawem pychy „nie wiem” agnostyka, cierpiącego niekiedy z p o w o d u n iezrozum iałych niedoskonałości świata.

Niestety, trzeba też w spom nieć takich ludzi, którzy uw ażali się za n iew ie­ rzących, a których od K o ścioła oddaliło spotkanie z n ie d o sk o n ało ścią ludzką w ierzących, a zw łaszcza kapłanów . T o nie tyle ateizm, ile żal do człowieka,

(9)

W YZW ANIA I PO K U SY ATEIZM U 9 9

który zranił, rozszerzany na B oga i Kościół. O tym pisał A ndrzej O sęka, k o n ­ kludując: „G dybym j a miał układać listę d o w o d ó w na istnienie Boga, pierw

-> o

szym z nich byłby fakt, że w Boga w ierzą osoby, do których m am za u fan ie .

Takie postawienie sprawy ukazuje, j a k ważne jest świadectwo m iłości bliźn ie­ go dawane przez chrześcijan i j a k wielka je s t nasza odpowiedzialność. P rzypo­ minał to rów nież S obór W atykański II, pisząc:

W g e n ez ie a te izm u n iem a ły u d z ia ł m o g ą m ie ć w ie rzą cy , o ile s k u t k i e m z a n i e d b a ń w w y c h o w a n iu re lig ijn y m albo fa łs z y w e g o p r z e d s t a w i a n i a n a u k i w ia ry , a l b o też brak ó w w ich w łasn y m życiu religijn ym , m o raln y m i s p o łe cz n y m , p o w ie d z ie ć o nich trzeb a, że raczej p r z e s ł a n ia j ą , aniż el i p o k a z u j ą p r a w d z i w e o b l ic z e B o g a i relig ii ( K D K 19).

Widzimy więc, że ateizm je s t w yzw aniem dla wierzących.

Nie jest jednak łatwo trwać na pozycjach ateizmu zgadzającego się na bez­ sens istnienia. Jean Paul Sartre, który sform ułował trzecią pokusę, nie wytrzy­ mał i rozchorował się psychicznie. Przez ostatnie kilka lat życia nie m ógł sobie znaleźć miejsca. Tragiczna to postać.

C o m o ż e m y o d p o w i e d z i e ć n a w y z w a n i a a t e i z m u ? W cytowanych słowach O jca św. zawiera się ju ż odpowiedź. W Jezusie Chrys­ tusie, w Jego śmierci na krzyżu, widzim y, że B óg je s t M iłością. W sw oim przemówieniu 9 czerwca 1987 r. do świata nauki na Katolickim U niw ersytecie Lubelskim Jan Paweł II tak powiedział: „W racam y [...] do prastarego p aradyg­ matu Biblii: Bóg-Stw orzyciel, ale i Sprzym ierzeniec człowieka. B óg P rzym ie­ rza! O jciec!”

Jak jednak rozmawiać z człowiekiem, który ulega takim pokusom ? Jeśli jest nią „przeżarty” , to niestety, rozmowy nie ma. W szakże Jan P aw eł II 14 cz erw ­ ca 1987 r. we M szy św. na zakończenie K ongresu E u c h a ry sty czn e g o p o w i e ­ dział:

M iłow ać można siebie i bliźnich, i świat, tylko mił ując Boga: mił ując n a d e w s zys tko. A ró w n o c ze ś n ie : „ ja kże m o że c z ło w ie k m iło w a ć B o g a , k tó r e g o n ie w id zi, j e ś l i n ie

m iłu je b ra ta , k tó r e g o w id z i” (por. 1 J 4, 2 0 ) ? B r a ta [...] p o d ty m s a m y m d a c h e m ,

przy tym sam y m wa rsz tacie pracy, na tej samej ziemi ojczyst ej [...] A dalej: p o z a jej g ra n ic am i - n a Z a c h ó d i na W s c h ó d , na P ó ł n o c i P o ł u d n i e [...] c o r a z d a ls z e k ręgi.

(10)

100 BP B R O N ISŁA W D EM BO W SKI

Tę myśl O jciec św. jeszcze bardziej skonkretyzował 1 cz erw ca 1997 r., apelu­ jąc do nas w homilii na zakończenie 46 M iędzynarodowego Kongresu Euchary­

stycznego we W rocław iu:

U m i e j m y dz ie lić się C hlebem z tymi. którzy go nie m a j ą lub m a j ą go mniej od nas! U m i e j m y o t w i e r a ć n a s z e se r c a n a p o tr z e b y bra ci i sióst r, k tó r z y c ie r p ią z p o w o d u n ę d z y i n i e d o s ta tk u ! C z as em w s ty d z ą się do tego p r z y z n a ć , u k r y w a j ą c s w o ją biedę. T r z e b a ku n im d y s k r e tn ie w y c i ą g n ą ć b ra tn ią, p o m o c n ą dłoń . T o ta k ż e lek cja, j a k ą d a je n am E u c h a r y s t ia - c h le b życia.

My, chrześcijanie, nie tyle zatem mamy dyskutow ać z naszymi braćmi ate­ istam i - chyba żeby któryś z nich chciał się dowiedzieć, j a k wierzymy, w co wierzymy, komu wierzymy - ile mamy okazywać braterską miłość wszystkim, również ateistom. W tedy może niewierzący patrząc na nas zrozumieją, że Bóg nie jest przeciwnikiem człowieka, ale Sprzymierzeńcem, jest Ojcem, jest Miło­ ścią. Ś w iad ec tw o b o w iem człow ieka w ierzącego będzie stanow ić dla ateisty nieustanne wezwanie, aby w afirmacji człow ieka i świata doszukiwać się osta­ tecznego sensu. Z kolei problemy stawiane przez współczesny ateizm pom agają ludziom w ierzącym w ponow nym odkryw aniu człow ieka i w artości świata, w którym on żyje. Dzisiejszy ateizm może zwłaszcza się przyczynić do lepsze­ go zrozum ienia prawdy, że w iara w B oga zawiera w sobie wiarę w człowieka.

C H A L L E N G E S A N D T E M P T A T I O N S O F A T H E I S M

P H 1 L O S O P H IC A L -P A S T O R A L C O N S ID E R A T IO N S

S u m m a r y

T h e p r o b l e m o f a th e i s m is n ot a lw ay s t a n t a m o u n t to the ą u e s ti o n o f e x is te n ce or n o n - e x i s t e n c e o f G o d . It is also th e ą u e s t i o n i f G o d is Love. T h e r e are a r g u m e n ts a g ain st the e x is te n ce o f G o d . o r against the p ro p o s itio n th at G o d is Love, that St. T h o m a s A ą u in as already q u o te d :

G o d is sc ie n lif ic a lly u n n e c e s s a r y i f e v e r y t h in g m ay be e x p la i n e d by n a tu re 's and man's a ctio n s .

G o d is m o r a lly i m p o s s i b le i f su f f e r in g exists.

T h e a u th o r d iscrim in ates be tw een practical a th e is m th at c o n s is ts in liv in g in su c h a w ay as if G o d did not e x is t, a n d theo re ti cal ath eism that consists in c h an g in g the notion o f God. Theo- re ti cal a t h e i s m re c o g n is e s th e e x is te n c e o f realit y that is a n e c e s s a r y b e in g , realit y on which e v e r y t h i n g d e p e n d s , a lt h o u g h it d o e s not cali it G od.

(11)

W YZW ANIA I POKUSY ATEIZM U 101

Atheism ean be born o f p r id e and can tem pt o n e with a vision o f m an d e c i d i n g w ha t is g o o d and w ha t is evil, with a vision o f m an as th e h ig h e s t valu e, a n d als o w ith a v is io n o f s e n s e le s s - ness o f h u m a n life. B ut ath e is m m ay also be b orn o f protes t against su fferin g, o f lack o f u n d e r - standing o f the im perf ectio n o f the world, o r finally o f a g ru d g e against belie vers. T h e belie vers' an sw e r to the c h a lle n g e s o f a th e is m is first o f all not a d i s c o u r s e , b u t a t e s ti m o n y o f lov e.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przykazanie pierwsze domaga siê odpowiedzi tego, by Boga stawiaæ na pierwszym miejscu i tylko Jemu oddawaæ czeœæ i uwielbienie. Uznaj¹c Go za najwa¿niejszego w naszym ¿yciu,

W rezultacie, jeśli przed T nie było ani jednego „zdarzenia”, to sztucznie przyjmujemy że momentem ostatniego zdarzenia było

1. „Nauczyciel obok tradycyjnych obowiązków stać się powinien coraz częściej doradcą i partnerem w poszukiwaniu wiedzy, wartości i umiejętności pracy i ży­

Mapy przestrzennego rozkładu parametrów termicznych wy- kreślone dla utworów jury górnej i karbonu dolnego (rysunki 8–11) pozwalają zaobserwować regionalne zróż-

staniu Jezusa, może na tej podstawie powiedzieć także o sobie samym, że treścią jego przyszłości będzie nie co innego, jak tylko Jego (to jest też nasza) przeszłość

kiedy władca zasiadł na tebańskim tronie w okolicznych górach pojawił się dziwny stwór który porywał ludzi i rzucał ich w przepaść miał twarz kobiety a z

W matematyce natomiast, akceptując osłabiony logicyzm, uznawał możliwość sprowadzenia jej pojęć (pierwotnych) do pojęć logicznych - przy niesprowadzalności

Podaj przykªad funkcji, która.. (a) jest injekcj a, ale nie jest