• Nie Znaleziono Wyników

Podstawy teologiczno-duszpasterskie maryjnego nawiedzenia

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Podstawy teologiczno-duszpasterskie maryjnego nawiedzenia"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Lucjan Balter

Podstawy teologiczno-duszpasterskie

maryjnego nawiedzenia

Collectanea Theologica 52/3, 17-33

1982

(2)

C o lle c ta n e a T h e o lo g ic a 52(1982) fase. I I I

k s. L U C J A N B A L T E R S A C , W A R S Z A W A -O Ł T A R Z E W

PODSTAWY TEOLOGICZNO-DUSZPASTERSKIE MARYJNEGO NAWIEDZENIA

Na kartach Starego Testam entu, chociaż istniał w yraźny za­ kaz uzew nętrzniania w postaci rzeźb lub obrazów tego, „co jest na niebie wysoko (...) tego, co jest na ziemi nisko (...) tegoy co jest w wodach pod ziemią” (Wj 20,4)1, w ystępuje w ielokrotnie w idzialny znak obecności Boga w śród ludzi — A rka P rzy m ierza2. Jest ona siłą i chwałą Izraela, ruchom ym sanktuarium , narzędziem Bożego błogosławieństwa i źródłem wielu dobrodziejstw, a także widomym przedłużeniem tego spotkania Boga z ludźmi, które m ia­ ło miejsce na górze Synaj; Gdy Izraelitom nie wiodło się w życiu, pracy lub na polu walki, szukali pomocy w Arce Boga. U trata A rki w iązała się ściśle z ich życiową k lę s k ą 3. A rka nie przyno­ siła jednak szczęścia swym zaborcom. Filistyni, widząc nieszczęścia, jakie spadły na nich z powodu Arki, oświadczyli; „Nie może zo­ stać A rka Boga izraelskiego wśród nas, gdyż tw ard ą się okazała

ręką Jego nad nam i” (1 Sm 5,7). Izraelici z kolei doznawali od niej w ielu błogosławieństw. Skoro „doniesiono królow i Dawidowi: Jahw e obdarzył błogosławieństwem rodzinę Obed-Edoma i całe jego mienie z powodu A rki Bożej”, Dawid poszedł i „sprowadził z wielką radością Arkę Bożą z domu Obed-Edoma do M iasta Da­ widowego” (2 Sm 6,12). Salomon zaś ją umieścił w centrum świą­ tyni jerozolim skiej4 A kiedy kapłani, którzy przynieśli Arkę, „wyszli z Miejsca Świętego, obłok w ypełnił dom Jahwe. Kapłani nie mogli pozostać i pełnić swej służby z powodu tego obłoku, bo chwała Jahw e napełniła dom Jahw e” (1 K r 8,10—11).

A nalizując dzieje Ludu W ybranego można śmiało powiedzieć, że Arka Przym ierza była dla niego w idzialnym znakiem niew i­ dzialnej Bożej obecności — znakiem Bożego nawiedzenia. Zanim Zachariasz, którego dom nawiedziła M aryja, brzem ienna Synem Bożym, zawołał w Duchu Świętym: „Niech będzie uwielbiony Pan, Bóg Izraela, że nawiedził swój lud” (Łk 1,68), prorocy sta­ rotestam entalni sławili Boga za liczne Jego nawiedzenia, jakie do­

1 P o r. te ż P p 4, 16— 19. 2 P o r . J . B r i è r e, A r k a P r z y m ie r z a , w : S ło w n ik te o lo g ii b ib lijn e j (red. X . L é o n - D u f o u r ) , P o z n a ń 1973, 59-—60. 3 P o r. n p . 1 S m 4, 10— 22; 2 K m 36, 17 n n . 4 P o r. 1 K r 8, 1 n n . 2 — C ollectanea T heologica

(3)

konyw ały się dzięki Arce, ale także obok n i e j 5. N awiedzenia te „pow tarzały się na przestrzeni całej historii Izraela, tworząc jak ­ by w ątek zasadniczy tej historii i objaw iając równocześnie w ier­ ność Jahw e względem Jego obietnic” 6. Szczytem tych wszystkich indyw idualnych i zbiorowych naw iedzeń Boga stało się Wcielenie Syna Bożego, k tó ry staje wciąż u drzwi serc ludzkich i k o łacze7. Przyszedł bowiem „do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Go przyjęli, dał moc, aby się stali dziećmi Bożymi” (J 1,11— 12).

S tarotestam entalne nawiedzenie Boga, uwidaczniające się w Arce Przym ierza, przybiera w dziejach Kościoła Chrystusow e­ go w ielorakie form y dostosowane w sw ym wyrazie do różnorod­ nych przejaw ów obecności C hrystusa w Ludzie Bożym. Grób C hry­ stusa, miejsca Jego ziemskich pobytów, relikw ie Krzyża św., ca­ łun turyński, nie mówiąc już o w ielu innych, nade wszystko zaś Eucharystia — uobecniają Zbawiciela, każde na swój sposób, w L u­ dzie Bożym, stają się środkiem i narzędziem Jego zbawczego na­ wiedzenia. W nich i przez nie Chrystus dociera do ludzi, nawiedza swoich wyznawców; ludzie zaś ze swej strony pielgrzym ują do nich, naw iedzają Miejsca Święte w ty m głębokim przeświadczeniu, że umożliwią im one bliższy, bardziej bezpośredni kontakt ze swym Zbawcą.

Jak a rola przysługuje M atce Najśw. w ty m dw ustronnym piel­ grzym ow aniu? W czym tkw i siła, moc i głębia tzw. m aryjnego n a­ wiedzenia? Oto pytania, które w ym agają choćby krótkiej refleksji teologicznej.

I. Rzeczywistość maryjnego nawiedzenia

Chociaż wędrówka M aryi w Jej obrazach lub figurach trw a już od lat w świecie, a także na ziemi polskiej, trudno powie­ dzieć, by doczekała się ona swojej teologii. Nieliczne publikacje, w których podjęto ten tem at, zw racają raczej uwagę na zew nętrz­ ną stronę zjawiska: ukazują jego genezę, założenia ideowo-dusz- pasterskie, przebieg, osiągnięcia i ow oce8. Nasuwa się natom iast wielka potrzeba teologicznego spojrzenia na tę pielgrzymkę, k tó ­ ra w życiu Kościoła XX-go w ieku odgrywa niebagatelną rolę.

5 P o r. R . D e v i l l e , N a w ie d z e n ie , w : S ło w n i k te o lo g ii b ib lijn e j, d z .c y t., 533— 535. 6 T a m ż e , 534. 7 P o r. O bj 3, 20. 8 P o r. n p . M. J a b ł o n k a , N a w ie d z e n ie p a r a jii A r c h id ie c e z ji W a r s z a w ­ s k ie j p r z e z O b r a z M . B . C z ę s to c h o w s k ie j, K r ó lo w e j P o ls k i, H o m o D ei 27(1958) 930— 935; A . B a r d e c k i , P ro c e sja T y s ią c le c ia , H o m o D e i 28(1959)837'— 841; W. S z e t e l n i c f c i , N a w ie d z e n ie o b ra z u M a tk i B o s k ie j C z ę s to c h o w ­ s k ie j w A r c h id ie c e z ji W r o c ła w s k ie j, R o m a 1971; b,p B. P y l a k , T e o lo g ic zn o - - d u s z p a s te r s k ie z a ło ż e n ia p e r e g r y n a c ji o b ra z u M a t k i B o ż e j J a s n o g ó r s k ie j, H o m o D ei 41(1972)13— 20.

(4)

Wiek XX stał się mianowicie świadkiem now ej; niespotykanej dawniej — przynajm niej w takiej skali —' akcji m aryjnego na­ wiedzenia. Z okazji 300-lecia poświęcenia się F ran cji Matce Bożej rozpoczął się w tym że kraju, w okresie międzywojennym , tzw. Grand Retour. W latach 1943—1948 cztery kopie figury Mat­ ki Bożej Boulońskiej przem ierzyły F rancję wzdłuż i wszerz, wy­ wołując „Wielki pow rót” ludzi do Boga 9. W 1947 r., w 30-tą rocz­ nicę objaw ień Najśw. Dziewicy w Fatim ie, rozpoczęła się nowa peregrynacja. Przynajm niej 6 posągów M aryi Fatim skiej w yruszy­ ło w świat, naw iedzając Egipt, Kongo, Abisynię, Japonię, Cejlon, Indie, Filipiny, A ustralię itd. Równolegle do nich organizowano w niektórych krajach peregrynacje lokalne 10. We w rześniu 1957 r. rozpoczęła się również w Polsce w ielka „Procesja Tysiąclecia” n , która przekroczyła swym zasięgiem, czasem trw ania i owocnością wszelkie zam ierzenia i oczekiwania swych organizatorów.

Choć nie pierw sza w świecie, akcja polskiego Nawiedzenia nosi jednak na sobie typowo własne znamiona. Nie będzie też żadną przesadą stw ierdzenie, iż jest unikalna w skali światowej, zarówno w swych rozm iarach zew nętrznych (objęta nią została tak­ że Polonia zagraniczna), w sposobie przeprow adzania, ja k i w re­ zultatach. Jeżeli coś ją łączy z innym i peregrynacjam i św iatow y­ mi, to chyba jej niezwykłość, fakt, że przekroczyła ona wszelkie ludzkie plany, rachuby, zam ierzenia i przew idyw ania. Nie mieści się już od daw na w ustalanych wcześniej term inach, podporządko­ w uje się całkowicie praw om życia oraz wymogom staw ianym przez pobożność czy entuzjazm w iernych kierow anych mimo wszystko roztropnie przez hierarchię. Dostrzec w niej można, nie­ m al nam acalnie, charyzm atyczny wiew Ducha Świętego, który ożywia podczas m aryjnego naw iedzenia ludzi obum arłych na sku­ tek grzechu, a zam ieszkując w Kościele i w sercach w iernych jako w swej św iątyni odradza ustaw icznie cały Lud pielgrzym ujący, uposaża go w swoje dary, utrzym uje w ciągłej młodości i „do do­ skonałego zjednoczenia z Oblubieńcem prow adzi” (KK 4).

Teologię i ideologię polskiego naw iedzenia m aryjnego ks. kard. S. Wyszyński, Prym as Polski, sprowadził do trzech za­ sadniczych punktów. Ma to być n ajpierw niejako odpowiedź Ma­ ry i na uroczyste ślubowanie, jakie naród polski Jej złożył pod­ czas swej zbiorowej pielgrzym ki na Jasną Górę, dnia 26 sierpnia 1956 r. N astępnie w naw iedzeniu tym chodzi o potw ierdzenie przez sam ą M aryję tego, iż przyjęła ona zobowiązania swych czci­ cieli i chce im dopomóc w ich realizacji. M aryjne nawiedzenie wreszcie ma być znakiem jedności Polski katolickiej z następcą Piotra, k tó ry osobiście pobłogosławił obraz Królowej Polski na

9 P o r . A . B a r d e c k i , a r t.c y t., 837 n; W. S z e t e l n i c k i , d z .c y t., IStan. 10 P o r. W . S z e t e l n i c k i , d z .c y t., 23nn.

11 P o r. A. B a r d e c k i , a r t.c y t., 837.

(5)

Je j wędrówkę wśród oddanego sobie ludu 12. Kto by przypuszczał, że gdy przed la ty sam P rym as Polski w ten sposób ujm ow ał sens m aryjnego nawiedzenia, te n ostatni jego w ym iar nabierze — jesz­ cze przed jego zakończeniem — nowego, a jakże wymownego i głę­ bokiego znaczenia!

Niezależnie natom iast od powyższych w yjaśnień podanych przez kard. S. Wyszyńskiego można i trzeba postawić ogólniejsze pytanie dotyczące w ogóle sensu czy znaczenia p ereg ry n acji m a­ ry jn ej jako takiej. Odpowiedź na to pytanie zaw iera się w jakiejś m ierze w stw ierdzeniu, że nawiedzenie jest odwrotnością piel­ grzymki. O ile zaś pielgrzym ki spotkać można w różnych religiach świata, to nawiedzenie, jako takie, jest rzeczywistością wyłącznie Bożą — przejaw em wyjścia, zstąpienia Boga do ludzkości, a tym sam ym własnością w ybitnie chrześcijańską. Nawiedzenie nie prze­ kreśla oczywiście sensu i w artości pielgrzymek, nie wyklucza też wcale konieczności pielgrzymowania. Jest jedynie w yjściem n a­ przeciw, zastąpieniem człowiekowi drogi, a niekiedy także rew i­ zytą w ym agającą od pielgrzym a ziemskiego ponownego- spotkania się z Bogiem w Jego sanktuarium . Pielgrzym ow anie przeplata się więc w jakiejś m ierze z peregrynacją, a obie te rzeczywistości wzajem nie się uzupełniają. Świadczą o tym wymownie słowa Ewangelii i Tradycji.

Gdy C hrystus przyszedł na świat, a więc naw iedził jako Bóg lud swój, złożyli Mu najpierw wizytę pasterze. U dali się do Be­ tlejem „z pośpiechem i znaleźli M aryję, Józefa i Niemowlę, leżą­ ce w żłobie” (Łk 2,16). Po nich nadeszli Mędrcy ze Wschodu: „Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z m atką Jego, M aryją; upadli na tw arz i złożyli Μμ pokłon” (Mt 2,11). Na szczególne podkre­ ślenie zasługuje fakt, że w obu tych w izytach, z których druga była długą i uciążliwą pielgrzymką, M aryja odgrywa niebagatel­ ną rolę, chociaż pierw szoplanow ą i niejako docelową postacią jest Dziecię Jezus. Najśw. Dziewica nie tylko uczestniczy i nie tylko jest obecna, ale chyba także ukazuje i podaje ludziom Boga — cel wszelkich ludzkich pragnień i poszukiwań.

O M aryi trzeba jednak powiedzieć jeszcze coś więcej. Sobór W atykański II bowiem zaznacza, że Bogarodzicę „jakby utw orzo­ ną przez Ducha Świętego i ukształtow aną jako nowe stw orzenie” (KK 56) sam P an naw iedził przez swego posłańca w momencie Zwiastowania; Ona zaś „przyjm ując zbawczą wolę Bożą całym sercem, nie pow strzym ana żadnym grzechem, całkowicie poświęci­ ła samą siebie, jako służebnicę Pańską, osobie i dziełu Syna swe­ go” (KK 56). „Ta zaś łączność M atki z Synem w dziele zbawczym uwidacznia się od chwili dziewiczego poczęcia C hrystusa aż do Jego śm ierci” (KK 57).

12 P o r. b p B. P y 1 a k, M a r y jn o - d u s z p a s te r s k ie in ic ja t y w y K s ię d z a P r y ­ m a sa , Z e s z y ty N a u k o w e K U L 14(1971) n r 3, 50.

(6)

Ja n P aw eł II ze swej strony dodaje, że M acierzyństwo Boże M aryi jest nie tylko „jedyną i niepow tarzalną w dziejach rodu ludzkiego godnością, ale także jedynym co do swej głębi i co do swego zasięgu uczestnictwem w Boskim planie zbawienia czło­ w ieka przez Tajem nicę Odkupienia. Tajem nica ta ukształtow ała się poniekąd pod sercem Dziewicy z Nazaretu, gdy Ona wypowie­ działa swoje fiat. Od tego zaś m om entu to dziewicze i m acierzyń­ skie zarazem serce pod szczególnym działaniem Ducha Świętego podąża stale za dziełem własnego Syna i rozprzestrzenia się ku wszystkim, których Jezus C hrystus objął i stale obejm uje swą niew yczerpaną miłością. Dlatego też i to serce musi być po ma­ cierzyńsku niewyczerpane. Sam zaś m acierzyński rys tej miłości, który Bogarodzica wnosi w Tajem nicę Odkupienia i w życie Ko­ ścioła, w yraża się w szczególnej bliskości względem człowieka i w szystkich jego spraw. Na ty m polega tajem nica M atki” 13.

Z powyższych założeń sam Ja n Paw eł II w yciąga jasne i wie­ le mówiące wnioski, a mianowicie, że odwieczna Miłość Boga Ojca, wypowiedziana w dziejach ludzkości przez Syna, „przybliża się do każdego z nas poprzez tę Matkę, nabiera znamion bliskich, jakby łatw iej dostępnych dla każdego człowieka”. Wszystko to z kolei spraw ia, że „M aryja m usi się znajdować na wszystkich drogach codziennego życia Kościoła. Poprzez Jej m acierzyńską obecność Kościół nabiera szczególnej pewności, że żyje życiem swojego M istrza i Pana, że żyje Tajem nicą Odkupienia w całej jej życiodajnej głębi i pełni, i równocześnie ten sam Kościół, za­ korzeniony w ty lu rozlicznych dziedzinach życia całej współcze­ snej ludzkości, uzyskuje także tę jakby doświadczalną pewność, że jest po prostu bliski człowiekowi, każdem u człowiekowi, że jest jego Kościołem: Kościołem Ludu Bożego” u .

Jan P aw eł II nie wypowiedział się w prost, w swej pierwszej encyklice, o rzeczywistości m aryjnego nawiedzenia. Podkreślając jednak fakt, że „M aryja musi się znajdować na w szystkich dro­ gach codziennego życia Kościoła”, czyż nie dał — przynajm niej ubocznie ■—■ do zrozumienia, iż obok duchowej, mistycznej obec­ ności Najśw. Dziewicy niezwykle cenną i ważną może się okazać, dla pogłębienia życia i żywotności Kościoła, także Jej obecność niejako fizyczna, realizująca się podczas peregrynacji Jej figur i obrazów? K ontekst w ypowiedzi papieskiej nie tylko nie w yklu­ cza, ale naw et potw ierdza taką w łaśnie in terp retację słów Jana Paw ła II. Papież mianowicie zauważa, że poprzez wieki i pokole­

nia liczne rzesze „uczniów, wyznawców, miłośników C hrystusa — tak jak Apostoł Ja n — niejako zabierały do siebie tę Matkę, w ten sposób od początku objawioną w dziejach zbawienia i w posłań-'

PODSTAWY M ARYJNEGO NAW IEDZENIA 2 J

13 J a n P a w e ł II, E n c. R e d e m p to r h o m in is , n r 22. и T a m ż e .

(7)

nictw ie Kościoła” 15, dodając w form ie wniosku, że także my wszyscy, którzy „stanowim y dzisiejsze pokolenie uczniów, wy­ znawców i miłośników Chrystusa, również pragniem y z Nią szczególnie się zjednoczyć” 16.

M aryja znajdująca się na w szystkich drogach życia Kościoła jest więc niew ątpliw e M atką naw iedzającą w jakiś szczególny, so­ bie tylko właściwy sposób, swój Lud. Można też powiedzieć, że w Niej lub przy Niej krzyżują się drogi Boże z ludzkimi, naw ie­ dzenie Boże zespala się z pielgrzym ow aniem ludzkim, co wpływa niepoślednio na ich owocność i skuteczność. Chcąc się o ty m głę­ biej przekonać, prześledźmy, choć pokrótce, rzeczywistość naw ie­ dzenia w jej relacji do pielgrzym ek i pielgrzymowania,

II. Nawiedzenie odwrotnością pielgrzymek

Sobór W atykański II stw ierdza wielokrotnie, że Kościół ziem­ ski „wśród prześladowań św iata i pociech Bożych zdąża naprzód w pielgrzym ce” (KK 8) do ojczyzny niebieskiej. Jako tak i nazy­ w any jest Kościołem „pielgrzym ów”, którzy szukają „Miasta przyszłego”, ale równocześnie znajdują — w tym że Kościele — najpew niejszą drogę, po k tó rej wśród zmienności św iata będą mo­ gli bezpiecznie „dojść do doskonałego zjednoczenia z Chrystusem, czyli do świętości” (KK 50). Będąc zrzeszeniem w idzialnym i wspól­ notą duchową Kościół „kroczy razem z całą ludzkością i doświad­ cza tego samego losu ziemskiego co świat, istniejąc w nim jako zaczyn i niejako dusza społeczności ludzkiej, k tó ra m a się w C hry­ stusie odnowić i przem ienić w rodzinę Bożą” (KDK 40). „Wszelkie zaś dobro, jakie Lud Boży w czasie swego ziemskiego pielgrzym o­ w ania może Wyświadczyć rodzinie ludzkiej, w ypływ a z tego, że Kościół jest «powszechnym sakram entem zbawienia», ukazującym i zarazem realizującym tajem nicę miłości Boga do człowie­ k a ” (KDK 45).

Skoro zgodnie z powszechnym przekonaniem, w yrażonym tak dobitnie przez Sobór W atykański II, Kościół ziemski jest Kościo­ łem pielgrzymów zdążających do domu Ojca, to tym sam ym nie ulega wątpliwości, że pielgrzym ki w iernych zdążających do róż­ nych m iejsc św iętych ukazują w jakiś szczególny sposób jego pątniczą naturę. W nich Kościół na swój styl się uobecnia i ak tu ali­

zuje, w nich przejaw ia swoje oblicze pielgrzyma. Same zaś piel­ grzymki, dobrze zorganizowane i właściwie pojęte, stają się nie tylko symbolem życia chrześcijańskiego, ale także — jak zauważa bp J. Ablewicz — „znakiem Kościoła” 17 w ędrującego do poza­

2 2 ks. LU CJA N BALTER SAC

15 T a m ż e . 16 T a m ż e .

17 B p J . A b l e w i o z , P ie lg r z y m k a ja k o z n a k ś w ię ty , A te n e u m K a ­ p ła ń s k ie 83(1974)73.

(8)

PODSTAWY MARYJNEGO NAW IEDZENIA 23

ziemskiej szczęśliwości. Każda bowiem pielgrzym ka jest z jednej strony „znakiem szczególnej obecności działania Boga w człowie­ ku, a z drugiej znakiem miłości człowieka ku Bogu przez modlitwę, pokutę i w spólnotę” 18. Każda też „pielgrzym ka dobrze zorganizo­ w ana i pokierow ana jest znakiem miłości ku Bogu w spólnoty ko­ ścielnej sięgającej swym i początkam i Rzym u i grobów P iotra i P a­ w ła” 19.

Ruch pielgrzym kowy, jak już wzmiankowaliśmy, nie jest Wy­ łączną własnością Kościoła Chrystusowego. W yznawcy różnych re ­ ligii w ędrow ali poprzez w ieki i nadal jeszcze w ędrują do miejsc świętych, dając ty m w yraz swej n atu raln ej potrzebie dojścia do Boga — swego Stwórcy. Szukają niejednokrotnie Boga „niejako po om acku” (Dz 17,27), w yrażając swym pielgrzym ow aniem swą ufność, swe oddanie i swą miłość do Tego, który jest Panem ich życia. „Niewątpliwie w fakcie, że pielgrzym ka w ystępuje w wielu religiach, w yraża się ogólna świadomość człowieka, że jego życie je st wędrówką do innej, lepszej rzeczywistości” — stw ier­ dza bp J. Ablewicz, dodając, że „usunięcie z życia ludzkiego piel­ grzym ki rów nałoby się n a pewno gaszeniu ducha człowieka i jego nadziei” 20.

Kościół Chrystusowy, będąc „powszechnym sakram entem zba­ w ienia”, Skupia w sobie podstawowe dążenia ludzkości i św iata ca­ łego. Razem z ludzkością kroczy — jako pielgrzym — do ojczyzny niebieskiej, doświadczając w swej wędrówce tego samego losu ziemskiego, co świat. Nie może zatem nie dostrzegać te j n a tu ra l­ nej dążności człowieka do pielgrzym owania, jaką obserw uje się w świecie, ani tym bardziej nie doceniać autentycznych wartości, jakie zaw ierają w sobie pielgrzymki. Nic też dziwnego, że droga pielgrzym ia staje się dla Kościoła znakiem i symbolem drogi zba­ wienia. „A jak Izrael wedle ciała, w ędrujący przez pustynię naz­ w any już jest Kościołem Bożym, tak nowy Izrael, który żyjąc w doczesności szuka przyszłego i trw ałego miasta, również nazywa się Kościołem C hrystusow ym ” (KK 9).

Sobór W atykański II, porów nując nowy Lud Boży z pielgrzy­ m ującym N arodem W ybranym , ukazuje nie tylko ciągłość dziejów zbawienia, ale także daje do zrozum ienia, że Kościół Chrystusowy przejął jako swe niepodważalne dziedzictwo wszelkie trw ałe w ar­ tości Starego Testam entu, łącznie z faktem pielgrzymowania. Izra­ elici uznający się „za gości i pielgrzymów na tej ziemi” (H br 11, 13) w ędrowali poprzez lata przez pustynię do różnorodnych ośrod­ ków kultu, zanim celem ich pielgrzym ek stała się św iątynia jero­ zolimska. Do niej to każdy dorosły mężczyzna zobowiązany był,

и T a m ż e , 72 T a m ż e , 7.1—72.

T a m ż e , 73. P o r. t e ż S. N a w r o c k i S J , T e o lo g ia p ie lg r z y m e k , H om o D ei 29(1960)401— 408.

(9)

na mocy praw a, udać się przynajm niej trzy razy w roku: w świę­ ta Paschy, Tygodni i Namiotów. Do niej też faktycznie dążyli piel­ grzym i z całej P alestyny i z rozproszenia. Ich zaś uczucia oraz mo­ dlitw ę w yrażają „psalm y w stępow ania” (Ps 120— 134): „przyw ią­ zanie do domu Pańskiego, m iasta świętego, ich wiarę, uwielbienie, radość w ypływ ającą z możliwości urzeczywistnienia głębokiej wspólnoty ludu Bożego w zgrom adzeniu liturgicznym ” 21.

Sam C hrystus stosował się, zgodnie ze świadectwem Nowego Testam entu, do przepisów praw a, zdążając jako Pielgrzym niejed­ nokrotnie do Jero zo lim y 22. Kościół z kolei przejął uświęcony przez samego Zbawiciela zwyczaj pielgrzymowania, wszedł bowiem zbyt głęboko w ludzkość, aby „odrzucić wszelkie w artości pielgrzym ek ku miejscom ziemskiego życia Jezusa, bądź też ku miejscom, w których objawił się w życiu św iętych” 23. Dzieje Kościoła dowo­ dzą, że pielgrzymowano n a przestrzeni wieków do miejsc uświęco­ nych obecnością Chrystusa, do grobów Apostołów w Rzymie i do innych także sanktuariów , spośród których najw iększą bez w ątpie­ nia popularnością cieszą się obecnie sanktuaria m aryjne. O każ­ dym z ty ch sanktuariów można by chyba, w ślad za Apostołem, powiedzieć: „Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka w raz z n i­ mi i będą oni Jego ludem, a On będzie BOGIEM Z NIMI. I otrze z ich oczu w szelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, n i krzyku, n i tru d u już odtąd nie będzie, bo pierwsze rzeczy prze­ m inęły” (Obj 21,3—4). S anktuarium niebieskie, o którym mowa w przytoczonym tekście, uobecnia się bowiem w jakiejś mierze w sanktuariach ziemskich.

Izraelici m ieli w czasach C hrystusa w iele domów modlitwy, ale jedno tylko sanktuarium — św iątynię jerozolimską. W niej spoczęła przed laty A rka Przym ierza — w idom y znak błogosławią­ cej obecności Bożej. W' niej także cały naród składał za pośred­ nictw em kapłanów ofiary, zjednując sobie n im i przychylność Ja h ­ we. Ośrodkiem św iątyni był „namiot, w którego pierwszej części zwanej Miejscem Świętym, znajdował się świecznik, stół i chleby pokładne. Za drugą zaś zasłoną był przybytek, który nosił nazwę »Święte Świętych«. Posiadało ono złoty ołtarz kadzenia i Arkę Przym ierza, pokrytą zewsząd złotem. Znajdowało się w niej naczy­ nie złote z manną, laska Aarona, która zakwitła, i tablica P rzy­ mierza. Nad nią zaś były cheruby Chwały, które zacieniały prze- błagalnię, o czym szczegółowo nie ma potrzeby teraz mówić. Tak zaś te rzeczy były urządzone, iż do pierwszej części przybytku zawsze wchodzą kapłani spraw ujący służbę świętą, do drugiej zaś części jedynie arcykapłan, i to tylko raz w roku, i nie bez krwi,

2 4 ks. LU C JA N BALTER SAC

21 A . G e o r g e SM , P ie lg r z y m k a , w : S ło w n i k te o lo g ii b ib lijn e j, d z.c y t., 662.

22 P o r. ł / k 2,41nn; J 2,13; 5Д; 7,14; 10,22n; 12,12. 23 A . G e o r g e , a r t.c y t., 662.

(10)

którą składa w ofierze za grzechy swoje i swojego ludu” (Hbr 9, 2— 7).

Tak skonstruow ana świątynia, choć stanow iła dla Izraelitów najw iększą świętość, m iała jedynie w artość względną i czasową w dziele zbaw ienia ludzkości. O fiary w niej składane nie mogły „udoskonalić w sum ieniu tego, k tó ry spełnia służbę Bożą” (H br 9, 9). Dopiero C hrystus — Słowo Boże Wcielone, który zjawił się ja­ ko „arcykapłan dóbr przyszłych, przez wyższy i doskonalszy, i nie ręką — to jest nie na tym świecie — uczyniony przybytek, ani przez krew kozłów i cielców, lecz przez własną krew wszedł raz: na zawsze do Miejsca Świętego, zdobywszy wieczne odkupienie” (Hbr 9,11—12). „Chrystus bowiem wszedł nie do św iątyni, zbudo­ wanej rękam i ludzkimi, będącej odbiciem praw dziw ej świątyni, ale do samego nieba, aby teraz wstawić się za nam i przed obliczem Boga” (Hbr 9,24). A jeżeli „każdy kapłan staje codziennie do wy­ konyw ania swej służby, wiele razy te same składając ofiary, które żadną m iarą nie mogą zgładzić grzechów. Ten przeciwnie, złożyw­ szy raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy, zasiadł po praw icy Bo­ ga, oczekując tylko, aż nieprzyjaciele Jego staną się podnóżkiem nóg Jego. Jedną bowiem ofiarą udoskonalił n a w ieki tych, którzy są uśw ięcani” (Hbr 10,11— 14). Na tym właśnie polega i w tym się przejaw ia wielkość Bożego nawiedzenia, które w krw aw ej Ofierze C hrystusa dosięga swego szczytu. W związku z ty m Apostoł nie- waha się twierdzić, że m am y uzasadnioną „pewność, iż w ejdziem y do Miejsca Świętego przez krew Jezusa” (Hbr 10,19).

W świetle danych Objawienia jedynym praw dziw ym sanktu­ arium jest zatem „Miasto Święte — Jeruzalem , zstępujące z nie­ ba od Boga, m ające chwałę Boga” (Obj 21,10—11). To jedyne, wieczne sanktuarium , do którego zdążają wszyscy pielgrzym i zie­ mi, uobecnia się n a swój sposób w świecie podczas spraw owania Ofiary Mszy św. Każda św iątynia katolicka staje się ty m samym autentycznym sanktuarium : w niej składana jest Bogu Ojcu przez samego C hrystusa ofiara chwały, w niej zamieszkuje cała Trójca św., w niej obecny jest — i to swą zwielokrotnioną, poczwórną obecnością24 — Jezus Chrystus, Zbawiciel świata. Jeżeli jednak wierni, naw iedzający tłum nie — zwłaszcza w niedziele — św iąty­ nie katolickie, zdążają mimo to, od czasu do czasu, do specjalnych sanktuariów , czynią to niew ątpliw ie z pewnych, psychologicznie· i duszpastersko uzasadnionych powodów. Jednym z nich, jeżeli nie podstawowym, jest — jak się w ydaje — to nie zawsze w yraźnie uświadam iane przeświadczenie, że w sanktuarium , do którego zdą­ żają, uda im się spotkać Boga bardziej bezpośrednio, albowiem Bóg przebyw a w danym sanktuarium z nowego niejako tytułu. Tytułem tym będzie zazwyczaj w yjątkow a świętość miejsca uświęconego

PODSTAWY MARYJNEGO NAW IEDZENIA 2 5

(11)

26 ks. LU CJA N BALTER SAC

bądź to O fiarą Chrystusa (Kalwaria, Betlejem, N azaret, itp.), bądź też Jego uczniów i wyznawców. Świętość tę powiększają z kolei dobrowolne ofiary pielgrzymów, którzy w ędrując do sanktuarium przynoszą do niego cały swój tru d pątniczy, liczne ofiary we­ w nętrzne uzew nętrzniane w postaci wotów zdobiących jego w nę­ trze, wiele aktów pokuty i wyrzeczenia, duchowy skarbiec mo­ dlitw i poświęceń. Można by naw et w form ie hipotezy postawić tw ierdzenie, że o wielkości sanktuarium decydują te dwa czynni­ ki: ofiara pierw otna, leżąca u sam ych podstaw istnienia danego san ktuarium , oraz późniejsze ofiary pielgrzymie.

Z porównawczej historii religii wynika, że ludzkość zawsze była uwrażliwiona na konieczność składania ofiary. W niektórych reli­ giach lub okresach historycznych dominowała ilość składanych ofiar, w innych kładziono większy nacisk na jakość, nie brakowało przy tym krw aw ych o fiar z lu d z i25. Miejscem uprzyw ilejow anym składania tychże ofiar były oczywiście świątynie. Oblicza się np., że z okazji otw arcia nowej św iątyni w M eksyku-Mieście Azteko­ wie złożyli w ofierze około 20 tysięcy osób 26. Składając takie i tym podobne ofiary ludzie chcieli niew ątpliw ie uświęcić w ybrane przez siebie miejsce kultu, uczynić je prawdziwym , wiekopomnym sank­ tuarium . K om entując te fak ty G. C. V aillant zauważa, że „prze­ piękny przykład C hrystusa podnosi na najwyższe szczyty duchowe tę ideę ofiary człowieka dla dobra ludzkości” 27. W rzeczy samej C hrystus stał się Żertw ą ofiarną za ludzkość, nie pomniejszając przez to w niczym w artości ofiar indyw idualnych, lecz je ukierun­ kow ując i uwznioślając, nadając im nowy, zbawczy w ym iar. Wszy­ scy wyznawcy C hrystusa pow inni — jak uczy Sobór W atykański II —■ staw ać się razem ze swym Zbawcą „żywą, świętą, miłą Bo­ gu” (KK 10) ofiarą, którą się składa zbożnie Ojcu niebieskiem u „w eucharystycznym obrzędzie wraz z ofiarą Ciała Pańskiego” (KK 34). Jakość i ilość takich właśnie ofiar składanych Bogu w określonym m iejscu decyduje w jakiejś mierze o wielkości danego sanktuarium . Zdążający zaś do niego pielgrzym i mogą mieć mniej lub bardziej uzasadnione nadzieje, że u kresu swej pątniczej wę­ drówki znajdą się w obliczu Boga żywego, który ich wysłucha, uświęci i przem ieni w ewnętrznie.

O ile jednak sanktuaria i pielgrzym ki w ystępują w w ielu re­ ligiach świata, to chrześcijaństwo niesie ze sobą nową, nie spoty­ 25 P o r. H. v o n G l a s e n a p p , R e lig ie n ie c h r z e ś c ija ń s k ie , W a rs z a w a 1966, 28nn, 39nn, 89nn, 105,nn, 134nn, 148n, 335nn, 349nn; S. H u b e r , P a ń ­ s tw o I n k ó w , W a rs z a w a 1968, 147nn; C. G a l l e n k a m p , M a jo w ie , W a rs z a ­ w a 1968, 142nn, 246;nn; L. G r a b o w s k i , W i e lk i N ie z n a n y , P ło c k 1977, 23nn. 26 P o r. T . T e n t o r i, R e lig ie M e k s y k u i P e r u , w : R e lig ie św ia ta (red . E. D ą b r o w s k i ) , W a rs z a w a 1957, 406; G. C . V a i l l a n t , A z t e ­ k o w ie z M e k s y k u , W a rs z a w a 1965, 260. 27 D z.c y t., 258.

(12)

kaną gdzie indziej, rzeczywistość. Oto sam Bóg zstępuje do czło­ wieka: nie tylko przekazuje, mu swą wolę, swe prawo, i nie tylko mu się objawia, ale zstępuje do niego osobiście, sam nawiedza swój lud. Już Zachariasz „napełniony Duchem Św iętym ” proroko­ wał, jeszcze przed narodzeniem C hrystusa, w ielbiąc Boga za to, że „nawiedził lud sw ój” {Łk 1,68). W kilkadziesiąt lat później ludzie widząc znaki i cuda, jakie Jezus czynił, „wielbili Boga i mówili: W ielki prorok, pow stał wśród nas, i Bóg łaskaw ie naw iedził lud sw ój” (Łk 7,16). N ajdobitniej chyba rzeczywistość Bożego naw ie­ dzenia w yraził jednak św. Ja n Apostoł, gdy stw ierdził: „Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwa­ łę” (J 1,14). Sobór W atykański II dodaje, że Słowo Boże odwiecz­ ne, które zamieszkało wśród ludzi, „świadectwem Bożym potw ier­ dza, że Bóg jest z nam i” (KO 4).

Z danych O bjaw ienia w ynika, że Bóg, do którego ludzkość zm ierzała w sw ym pielgrzym ow aniu niejako po omacku, sam sta­ nął osobiście na szlaku pielgrzym im ludzkości. Co więcej, nie tylko stanął i czeka na pielgrzymów znajdujących się już w drodze, ale posuwa się sam naprzód, zastępuje ludziom drogę, zstępuje naw et do tych, którym się nie chce pielgrzymować. Chociaż bowiem osta­ tecznym celem każdego człowieka jest jego P an i Stwórca, ludzie — jak zauważał to już św. Tomasz z A k w in u 28 — osłabieni grze­ chem m ają niem ałe trudności w dojściu do Boga. Nie każdem u chce się pielgrzymować, nie każdy też zdobywa się na wysiłek, by nie ustać w drodze. Dlatego też sam Bóg „dla ustalenia pokoju, to jest wspólnoty z sobą oraz dla zespolenia braterskiej społeczności wśród ludzi, i to grzesznych, postanow ił wkroczyć w historię ludzką w sposób nowy i ostateczny, posyłając Syna swego w naszym ciele, aby przez Niego uwolnić ludzi spod władzy ciemności i szatana oraz pojednać w Nim św iat z sobą” (DM 3).

Przesłanki powyższe prow adzą do uzasadnionego skądinąd wniosku, że nawiedzenie jest swego rodzaju odwrotnością pielgrzy­ mek. O ile mianowicie w pielgrzym kach ludzie dążą do Boga jako do swego ostatecznego celu, to w naw iedzeniu sam Bóg wychodzi im naprzeciw , spotyka się z nim i osobiście. Pielgrzym ki są wy­ razem naturaln ej tęsknoty człowieka za Bogiem. Nawiedzenie na­ tom iast w skazuje na rzeczywistość nadprzyrodzoną, mówi o prze­ dziwnym działaniu Boga w człowieku. Słowa, które usłyszał kiedyś Mojżesz na pustyni: „miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świę­ tą ” (Wj 3,5), zw ielokrotniają się w Bożym naw iedzeniu poprzez wieki. Miejsce albo w ydarzenie życiowe, w którym człowiek spoty­ ka nagle i nieoczekiwanie Boga, staje się dla niego „ziemią świę­ tą ” — sanktuarium .

PODSTAWY MARYJNEGO NAW IEDZENIA 2,7

28 P o r. św . T o m a s z z A k w i n u , S u m m a filo z o fic z n a , K r a k ó w 1930, 7—8 (rozdz. IV).

(13)

Dostrzec można pew ne podobieństwo między sakram entam i Kościoła a rzeczywistością nawiedzenia. S akram enty, rozpatryw ane pod kątem w idzenia swej skuteczności, są też „m iejscem ” spotka­ nia człowieka z Bogiem i Boga z człowiekiem. W sakram entach Bóg wychodzi niejako naprzeciw człowiekowi, czeka na człowieka; ich pierw szorzędnym szafarzem jest przecież sam Jezus C h ry stu s29. Rzeczywistość naw iedzenia nie ogranicza się jednak do w ymiarów ściśle sakram entalnych. S akram entalne „obdarow anie” zmierza bo­ wiem do konkretnych celów określonych specyfiką danego sakra­ m entu. Każdy sakram ent ponadto wymaga, z samej swej n atury, jakiejś ludzkiej inicjatyw y, którą można by określić m ianem piel­ grzymowania: jest miejscem i czasem, do którego człowiek sam —· choć nie bez Bożej pomocy — pow inien dojść. Rzeczywistość n a ­ wiedzenia przerasta, siłą rzeczy, sakram enty, ale ich nie zastępu­ je, co więcej, ukazuje ich praw dziw ą w artość i znaczenie. W n a­ wiedzeniu samo Słowo Boże, które jest „skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, staw ów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i m yśli serca” (Hbr 4,12), obejm uje całego człowieka i w strząsa nim do głębi. Stąd też skutki Bożego nawiedzenia są nieoczekiwane; przewyż­ szają sw ym rozm iarem najśm ielsze naw et oczekiwania i pragnie­ nia serc ludzkich; zaskakują wszystkich.

III. Rola Maryi w Bożym nawiedzeniu

A nalizując rzeczywistość Bożego naw iedzenia pozostawiliśmy jakby na uboczu postać M atki Najśw. A przecież O na przyczyniła się swym fia t do zstąpienia Słowa Bożego na ziemię, w krótce zaś to Słowo Wcielone zaniosła do domu Elżbiety, k tó rą natychm iast „Duch Święty napełnił” (Łk 1,41). Na skutek Jej interw encji także C hrystus dokonał w K anie G alilejskiej pierwszego z tych znaków, które zadziwiały i niepokoiły ludzi, ta k że ogarnięci w ielkim s tra ­ chem „wielbili Boga i mówili: Wielki Prorok pow stał wśród nas, i Bóg łaskawie naw iedził lud swój” (Łk 7,16).

Sobór W atykański II zwraca uwagę na fak t pielgrzymowania M aryi do ojczyzny niebieskiej. Stw ierdza mianowicie, że Błogosła­ wiona Dziewica, żyjąc na ziemi „szła naprzód w pielgrzymce w ia­ ry i utrzym ała w iernie swe zjednoczenie z Synem aż do krzyża, przy którym nie bez postanow ienia Bożego stanęła, najgłębiej ze swym Jednorodzonym współcierpiała i z ofiarą Jego złączyła się m atczynym duchem ” (KK 58). W łaściwa realizacja jej doczesnej pielgrzym ki spraw iła, że M aryja, wzięta do nieba, nie zaprzestała swojej roli, lecz „poprzez w ielorakie swoje w staw iennictw o usta­ wicznie zjednuje nam dary zbawienia wiecznego. Dzięki swej m a­

2 8 lis· LU CJA N BALTER SAC

(14)

cierzyńskiej miłości opiekuje się braćm i Syna swego, pielgrzym u­ jącymi jeszcze i narażonym i na tru d y i niebezpieczeństwa, póki nie zostaną doprowadzeni do szczęśliwej ojczyzny” (KK 62). „Ma­ cierzyńska zaś rola M aryi w stosunku do ludzi żadną m iarą nie przyćm iew a i nie um niejsza tego jedynego pośrednictw a C hrystu­ sowego, lecz ukazuje jego moc. Cały bowiem w pływ zbawienny Błogosławionej Dziewicy na ludzi wywodzi się nie z jakiejś ko­ nieczności rzeczowej, lecz z upodobania Bożego i w ypływ a z nad­ m iaru zasług Chrystusowych, n a Jego pośrednictwie się opiera, od tego pośrednictw a całkowicie jest zależny i z niego czerpie całą moc swoją” (KK 60). Dlatego też M aryja, gdy ludzie Jej cześć oddają, przyw ołuje ich „do Syna swego i do Jego ofiary oraz do miłości O jca” (KK 65), a czyni to tak dalece i w takiej mierze, że k u lt Jej oddaw any nie przeszkadza „w żaden sposób bezpośredniej łączności w iernych z Chrystusem , przeciwnie, um acnia ją ” (KK 60).

Te i ty m podobne przesłanki soborowe pozw alają ująć we właściwym świetle rzeczywistość tzw. m aryjnego nawiedzenia bądź też ukazać rolę, jaką M aryja spełnia w Bożym nawiedzeniu. Wspomnieliśmy już wyżej, że w XX w. najw iększą chyba popular­ nością cieszą się sanktuaria m aryjne — bardzo liczne w świecie. Ludzie w ęd ru ją zewsząd do Maryi, garną się do Jej sanktuariów 30. Czynią to z w ielu osobistych, czysto ludzkich powodów, ponad które w yrasta fa k t niezaprzeczalny, że właśnie M aryja, jak nikt in ny w dziejach zbawienia, „poczynając, rodząc, karm iąc C hrystu­

sa, ofiarując Go w św iątyni Ojcu i współcierpiąc z Synem swoim um ierającym na krzyżu, w szczególny zaiste sposób współpracowa­ ła z dziełem Zbawiciela przez w iarę, nadzieję i miłość żarliw ą dla odnowienia nadprzyrodzonego życia dusz ludzkich. Dlatego to sta­ ła się nam m atką w porządku łaski” (KK 61). Ona też „jak w nie­ bie doznaje już chwały co do ciała i duszy będąc obrazem i po­ czątkiem Kościoła mającego osiągnąć pełnię w przyszłym wieku, tak tu na ziemi, póki nie nadejdzie dzień Pański (por. 2 P 3, 10), przyświeca Ludowi Bożemu pielgrzym ującem u jako znak pewnej nadziei i pociechy” (KK 68). Lud chrześcijański dąży zatem do Ma­ ry i i do jej sanktuariów w tym najgłębszym przeświadczeniu, że „gdy M atka czci doznaje, to poznaje się, kocha i w ielbi w sposób należyty i zachowuje się przykazania Syna, przez którego w szyst­ ko (por. Kol 1,15—16) i w którym w iekuistem u Ojcu spodobało się, aby przebywała... wszelka pełność (Kol 1,19)” (KK 66).

Analogicznie do innych sanktuariów św iata dostrzec można w każdym san ktuarium m aryjnym znam iona zw ielokrotnionej Bo­ żej obecności. Nie ma tu w prawdzie relikw ii M aryi; ofiara Jej ży­ cia nie została więc w prost uwidoczniona. Są jednak bądź to ślady 30 P o r. n p . S. B e i s s e l S J , W a llfa h r te n z u U n se re r L ie b e n F r a u in L e g e n d e u n d G e sc h ic h te , F r e ib u r g im B r. 1913, 295nn; F. W e i s s , M a r ie n - - W a llfa h r t e n u m d e n E r d k r e is , W ien , 27nn.

(15)

30 ks. LU CJA N BALTER SAC

dawnego Je j pobytu, jak np. w Lourdes, Fatim ie i w innych m iej­ scach Jej objawień, bądź też oznaki wstawienniczego działania Ma­ ryi, upam iętnionego w postaci wot pielgrzymich, bądź też inne

jeszcze znam iona Jej przedziw nej obecności. Jeżeli mianowicie w przypadku św iętych — apostołów, męczenników, wyznawców — można było mówić o jakiejś szczególnej ich obecności w san ktu a­ riach wznoszonych k u ich czci, a także o tym , że w nich i przez nich „Bóg ukazuje ludziom naocznie swoją obecność i swoje obli­ cze. W nich do nas sam przem aw ia i daje nam znak Królestwa swego” (KK 50), to wszystko to odnosi się ty m bardziej do M aryi danej ludziom przez samego C hrystusa za Matkę. Skoro bowiem Najśw. Dziewica jako Rodzicielka Syna Bożego, a przez to n ajb ar­ dziej um iłowana Córka Ojca przedwiecznego i święty przybytek Ducha Świętego „góruje wielce nad wszystkimi innym i stw orze­ niam i zarówno ziemskimi, jak niebieskim i” (KK 53), to równocześ­ nie złączona jest jak najściślej z ludźm i nie tylko swym pochodze­ niem z rodu Adama, ale także przez to, że jako M atka członków mistycznego Ciała Chrystusowego współdziałała w tym , by „w ierni rodzili się w Kościele” (KK 53). To zaś m acierzyństwo M aryi w ekonomii łaski, przewyższające siłą fak tu w kład poszczególnych świętych w zbawcze dzieło Chrystusa, „trw a nieustannie — po­

czynając od aktu zgody, k tórą przy zw iastow aniu w iernie w yrazi­ ła i którą zachowała bez w ahania pod krzyżem — aż do w ieku­ istego dopełnienia się zbawienia w szystkich w ybranych” (KK 62). I dlatego to można bez przeszkód mówić o czynnej, faktycznej i zbawczej obecności M aryi w Kościele Chrystusowym , uwidacz­ niającej się w sposób szczególny w sanktuariach wznoszonych ku Jej czci.

S anktuaria m aryjne są różnorodne: większe i mniejsze, bar­ dziej i m niej znane, ogólnoświatowe, narodowe, regionalne, a nie­ kiedy naw et jakby własne — skupiające niewielkie grupki okreś­ lonych osób. Inny jest klim at, inna treść teologiczna, inna atm o­ sfera otaczająca dane sanktuarium ; wszystko to spraw ia, że ludzie, m ający naw et ulubione m iejsca osobistych spotkań z Bogiem i Ma­ ryją, dążą chętnie do tego lub innego Jej sanktuarium w n a­ dziei, że wzbogaci ich ono w ew nętrznie, że pozwoli w nowym nie­ jako świetle spojrzeć na siebie samych i na świat ich otaczający. Trudno byłoby, w związku z tym , powiedzieć, w którym sanktua­ rium — w ielkim czy m ałym — M aryja jest dla swych czcicieli bardziej obecna, w którym jakiś utrudzony pielgrzym bardziej odnajdzie siebie i Boga. W ydaje się jednak — na pierwszy rzut oka —■ że sank tu aria wielkie, powszechne, wzbogacone niezliczony­ mi ofiaram i i trud em pielgrzymów, dają ludziom większą szansę spotkania z Bogiem za pośrednictw em Tej, która oczekuje w nich na swych pielgrzymów.

(16)

więconych w ypada zwrócić jeszcze uwagę na pionierskie w swoim czasie sugestie bł. M aksymiliana Kolbego, k tó ry uważał, że Najśw. Dziewica była ta k ściśle z Duchem Św iętym zespolona, tak Nim prze-, niknięta, a więc tak uduchowiona i uświęcona, że nie zawahała się nazwać siebie w Lourdes „N iepokalanym Poczęciem”, a więc syno­ nim em Im ienia Trzeciej Osoby Trójcy Ś w ię te j31. Skoro nie ulega najm niejszej wątpliwości, że Bóg wszechobecny jest obecny w szczególny sposób, w swoim Duchu, w Ludzie Bożym, w swoim Słowie, w Eucharystii, w każdym poszczególnym człowieku, a ta k ­ że w Najśw. Dziewicy, można śmiało zgodzić się z tw ierdzeniem o. Kolbe, że M aryja — najściślej z Bogiem zjednoczona, n ajb ar­ dziej spośród' stw orzeń uduchowiona i uświęcona — odzwierciedla sobą najw ierniej Ducha Świętego, jest Jego dostrzegalnym Obra­

zem, żywym niejako uosobieniem, a naw et jak gdyby Wcieleniem. Z tw ierdzenia powyższego można z kolei wyciągnąć wniosek, że M aryja, dana ludziom przez samego Syna Bożego, za Matkę, uo­ becnia sobą, czyniąc to w sposób szczególny w m iejscach Jej czci poświęconych, samego Ducha Świętego, który w Niej i przez Nią staje się niejako bardziej dostrzegalny, bliższy człowiekowi. Wę­ d ru jący do „domu O jca” pielgrzym i mogą, w związku z tym , mieć uzasadnioną pewność, że zatrzym ując się, w toku swej ziemskiej wędrówki, w sanktuariach m aryjnych znajdą w nich oazy prze­ niknięte szczególną obecnością Ducha Świętego, który ich odświe­ ży i wzmocni na czas dalszego pielgrzymowania.

Zwyczajem się stało, że pielgrzym i wynoszą z sobą z sanktua­ rium coś, co będzie im je upam iętniało w dalszej' wędrówce życio­ wej. Najczęściej są to przedm ioty kultu: medaliki, różańce, ry n g ra­ fy, w izerunki Tej, do której zdążali jako pątnicy. Trudno oceniać w tym miejscu, jakie znaczenie mogą mieć te przedm ioty dla kon­ kretnego pielgrzym a. Można jedynie nie bez podstaw przypuszczać, że wiążą go one, w jakiejś mierze, z sanktuarium , że m u je przy­ pom inają. Nie bez znaczenia dla naszych rozważań jest też fakt, że niem al w każdej polskiej katolickiej rodzinie spotkać można obraz Matki Bożej Jasnogórskiej; sanktuarium częstochowskie staje się bowiem w te n sposób nie tyle zwielokrotnione, co uobecnione: lu­ dzie żyją na co dzień w jego blasku. Dostrzec by w ty m można jakąś trw ałą rew izytę M aryi u tych, którzy w ciągu życia do Niej pielgrzym ują. Rew izyta ta jednak nie utożsamia się w żadnym w ypadku z rzeczywistością m aryjnego nawiedzenia.

Jeżeli św. P aw eł napom ina chrześcijan: „Ducha nie gaście” (1 Tes 5,19), a na innym m iejscu dodaje: „napełniajcie się Duchem ” (Ef 5,18), daje tym sam ym do zrozumienia, że Duch Boży mo­ że być w życiu ludzkim „zgaszony” — praw ie nie odczuwalny. 31 P o r. L. B a l t e r S A C , P n e u m a h a g ijn y c h a r a k te r k u l t u m a r y jn e g o , w : C z ło w ie k w e w s p ó ln o c ie K o śc io ła (re d . k s. L . B a i t e r ) , W a r s z a w a 1979, 444nn.

(17)

Rutyna, przyzwyczajenie spraw iają, że ludzie tra k tu ją Go tak, jakby był nieobecny. Potrzebne jest wówczas nowe „otw arcie się”, względnie nowe „w ylanie” Ducha, by ludzie dostrzegli Jego zbaw­ czą obecność32. Z psychologicznego i duszpasterskiego pun k tu wi­ dzenia nadzwyczaj dogodną okazją do takiego właśnie otwarcia się i w ylania Ducha może się okazać rzeczywistość nawiedzenia. Jeżeli mianowicie nawiedzenie jest odwrotnością pielgrzym ow ania, a więc uobecnieniem san k tu ariu m z całym bogactwem jego du­ chowych treści na drodze życia ludzkiego, to nawiedzenie m aryjne jest wyjściem Najśw. Dziewicy, będącej P rzybytkiem i niejako Wcieleniem Ducha Świętego, w sw ym obrazie lub figurze (a naw et w innym symbolu, jak pusta ram a, świeca, itp.), do ludzi, na ich spotkanie. Wyjście zaś takie ma swoją szczególną wymowę: umo­ żliwia i ułatw ia człowiekowi nawiązanie bezpośredniego kontaktu z Bogiem, daje m u jakąś m oralną pewność, że to spotkanie doj­ dzie do skutku, jeżeli go w prost nie zaskoczy. Mówiąc krótko, można by stwierdzić, że nawiedzenie m aryjne jest w yjściem sam e­ go Boga uobecnionego w M aryi — do człowieka, naprzeciw czło­ wiekowi. W Najśw. Dziewicy, naw iedzającej w sw ym w izerunku parafie i rodziny, a tym sam ym za Jej przyczyną i przez Nią sam Bóg naw iedza na nowo lud swój; zjawia się ukryty, w prost nie­ widoczny, a przecież faktycznie obecny, dostrzegalny po przedziw ­ nych owocach swego przemożnego działania. K ronikarze notują bardzo liczne nawrócenia, wielkie w strząsy w ew nętrzne, masowe spowiedzi i Komunie św., towarzyszące z reguły m aryjnem u n a ­ wiedzeniu diecezji i p a r a f ii33. Wszystkie te w ydarzenia świadczą o praw dziw ym „wylewie” Ducha Bożego na ludzi, którzy mogą wraz ze swym i poprzednikam i oglądającym i czyny Jezusa zawołać, że oto teraz na nowo „Bóg łaskawie naw iedził lud swój” (Łk 7,16), a „niewidzialne Jego przym ioty — w iekuista Jego potęga oraz bóstwo — stają się widzialne dla um ysłu przez Jego dzieła” (Rz 1,20).

L E S F O N D E M E N T S T H É O L O G IQ U E S E T L E S C O N S É Q U E N C E S P A S T O R A L E S D E L A P É R É G R IN A T IO N D E L A V IE R G E

L e X X e siè c le e s t le té m o in d ’u n f a it n o u v e a u d a n s la v ie de l ’É g lise : l a S a in te V ie rg e v o y a g e p a r l ’in te r m é d ia ir e d e s e s im a g e s à tr a v e r s le m o n d e (Le G r a n d R e to u r e n F r a n c e , p lu s ie r s v o y a g e s de la V ie rg e de F a ­ tim a , L e G r a n d P è le r in a g e d e l a V ie rg e N o ire d e J a s n a G ó ra — P o lo g n e, etc.) e t s e s im a g e s s o n t c o m m e l ’A rc h e d ’A llia n c e d a n s l ’A n c ie n T e s ta m e n t le sig n e v is ib le d e la p ré s e n c e c a c h é e : de la V ie rg e ou de D ie u lu i-m ê m e ? L ’a n a ly s e de la d o c tr in e d u C o n c ile V a tic a n I I c o n d u it à la c o n c lu s io n

3 2 ks. LU C JA N BALTER SAC

за P o r . fcs. L. B a l t e r S A C , Z b a w c z a o b ecn o ść D u c h a Ś w ię te g o w K o ­ śc ie le i ś w ie c ie , H o m o D ei 43(1974)170nn.

33 P o r. n p . W. S z e t e l n i c k i , d z .c y t., 250nn; b p B. P y l a k , M a r y j- n o - d u s z p a s te r s k ie i n i c ja t y w y K s ię d z a P r y m a s a , a rt.c y t., 49nn.

(18)

PODSTAW Y MARYJNEGO NAW IEDZENIA 33

q u e ce D ie u q u i pax l'in te r m é d ia i r e d e la V ie rg e M a r ie a v is ité s o n p e u p le (Le 1,68) il e s t to u jo u r s p r é s e n t d a n s so n E g lise (SC, 7) e n m a n if e s ta n t a u x h o m m e s e n d if f é r e n t e s m a n iè r e s s a p r é s e n c e e t s o n v is a g e (LG , 50).. On p e u t d ir e a u s s i d ’u n e c e r ta in e in v e r s io n : p e n d a n t q u e l’E g lise t e r r e s t r e se tr o u v e e n p è le r in a g e e t f a i t r o u t e a v e c to u t e l’h u m a n ité v e r s D ie u lu i-m ê m e (G S, 40), c ’e s t d a n s l’E g lise e t p a r e lle q u e D ie u v is ite s o n p e u p le e t se r e n d à la r e n c o n tr e d e lu i. E t s i le s p è le r in a g e s d e s h o m m e s q u i c h e rc h e n t „la C ité à v e n ir ” (LG , 50), m a n if e s t e n t le u r d é s ir n a t u r e l e t in n é q u i n ’e st p a s a b s o lu m e n t a b s e n t à l’E g lise c o m m e p è le r in , c ’e s t d a n s l’E g lise e t p a r e lle q u e D ie u n e c e s s e p a s v is it e r s o n p e u p le e t m a n i f e s t e r s a p ré s e n c e c a ch ée. E t p r é c is é m e n t a u jo u r d ’h u i i l f a i t to u t c e la c o m m e il l ’a f a i t a u p a ­ r a v a n t — p a r l’in te r m é d ia ir e d e la V ie rg e : e n v o y a g a n t p a r le m o n d e d a n s ses im a g e s la V ie rg e M a rie a p p ro c h e a u x p è le r in s de ce m o n d e D ie u lu i- - m ê m e e t ce s o n t f a its m u ltip le s e t in a tte n d u s q u i a c c o m p a g n a n t le P è ­ le r in a g e d e la V ie rg e c o n firm e n t q u e le d o ig t d e D ie u e s t to u j o u r s là.

Cytaty

Powiązane dokumenty

d) Podaj przykªad jednego pomiaru uogólnionego, który wystarczaªby to jednoznacznego wyznaczenia ρ (oczywi±cie przy zaªo»eniu, »e powtarzamy go niesko«czenie wiele razy w

Zadanie 3 (50 pkt) Istnieje ciekawy i do±¢ nieintuicyjny trik, który praktycznie za darmo pozwala nieco podnie±¢ graniczny QBER poni»ej którego mo»na uzna¢ protokóª za

[r]

Pow ołując się n a wagę owych wydarzeń, stwierdza: „(...) kryzysy te oraz sposoby ich rozwiązywania stanow ią zasadnicze m om enty zwrotne w historii

Obecność na liście świadków licznych kanoników kujawskich z najbliższego otoczenia biskupa (w tym także 3. prałatów kapituły katedralnej włocławskiej) zdaje

[r]

Za- ªo»enie, »e M jest sko«czenie generowany mo»na opu±ci¢ (Kaplanski), ale dowód jest wtedy trudniejszy.. Zaªó»my, »e M

Musimy pami˛eta´c, ˙ze je´sli funkcja, któr ˛ a działamy jest malej ˛ aca, to musimy zmieni´c znak nierówno´sci na przeciwny.. dodanie (lub odj˛ecie) dowolnego wyra˙zenia