• Nie Znaleziono Wyników

Nasz Przyjaciel : dodatek do "Głosu Wąbrzeskiego" 1924.11.01, R. 1, nr 36

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Nasz Przyjaciel : dodatek do "Głosu Wąbrzeskiego" 1924.11.01, R. 1, nr 36"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

' 'PQpRTEK'DQ'GtQSU’lJ^gpZeSKIEGO

W. 36. Wąbrzeźno, sobota 1 listopada 1924.

Ewangelja

IHGFEDCBA

O n eg o czasu p o w ied ział Je zu s u czn io m S w o ­ im tę p o w ie ść: P o d o b n e je st K ró lestw o ‘n ieb ie­

sk ie [czło w iek o w i k ró lo w i, k tó ry ch ciał k łaść liczb ę z słu g a m i sw o im i. A g d y p o czął liczb ę k łaść, p rzy w ied zio n o m u jed n eg o , co b y ł w in ien d ziesięć ty się c y ta le n tó w . A g d y o n n ie m iał sk ą d o d d ać, k azał g o p a n jeg o zap rzed ać i ż o ­ n ę jeg o i d zieci i w szy stk o co m iał i zap łacić.

A u p a d łsz y słu g a o n , p ro sił g o , m ó w iąc : M iej c ie rp liw o ść n ad em n ą, a w szy stk o to b ie o d d am . A P a n zlito w aw szy się n a d o n y m słu g ą, w y p u ­ ścił g o i d łu g m u o d p u ścił. L ecz słu g a o n w y ­ szed łszy , n a la zł jed n eg o z ty e h , co z n im słu ­ ży li, k tó ry m u b y ł w in ie n sto g ro sz y ; i p o jm a­

w szy g o , d u sił g o , m ó w ią c : O d d aj co ś w in ien . A u p a d łsz y o n to w a rzy sz , p ro sił g o , m ó w iąc:

M iej cierp liw o ść n a d e m n ą , a o d d am ci w szy st­

k o ; a o n n ie ch ciał, ale szed łszy , w rzu cił g o d o w ięzien ia, ażeb y o d d ał d łu g . A ^ u jrzaw szy to ­ w a rz y sz e jeg o co się d ziało , zasm u cili £ się b a r­

d zo i szed łszy , o zn ajm ili p a n u sw em u w szystk o co się stało . T ed y w ezw aw szy g o p a n jeg o , rz e k i m u : S łu g o zło śliw y , w szy stek d łu g o d p u ­ ściłem ci, żeś m ię p ro sił. C zy li te d y i ty n ie m ia łe ś się zm iło w ać n ad to w arzy szem tw o im , ja k o m się ja zm iło w ał n a d to b ą ? I ro z g n ie w aw ­ sz y się p a n jeg o , p o d a ł g o k ato m , ażeb y z a p ła­

c ił w szy stek d łu g . T a k c i i O jciec iM ó j n ieb ie­

sk i u c z y n i w am , je śli n ie o d p u ścicie k ażd y b ra ­ tu sw em u z se rc w aszy ch .

□ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ !□ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □

N auka o brzydocie zazdrości.

Z azd ro ść je st sm u ceniem się z czy jeg o d o ­ b ra i rad o w an iem się z n ieszczęścia b liźn ich . Z a z d ro sn y m w ięc jest, k to się m a rtw i, n iep o k o i i sm u ci tern , że in n y czło w iek w ięcej m a, w ię­

c e j z y sk u je i g ło śn iejszą m a sła w ę ; zazd ro sn y m je st, k to się cieszy z cu d zej szk o d y , k rz y w d y i n iesław y . Z a z d ro ść o k a z u je się w zg lęd em w y ższy ch w ted y , g d y n ie m o żem y im w y ró w n ać;

w zg lęd em n iższy ch , g d y się o b aw iam y , a b y n a m n ie w y ró w n a li; w zg lęd em ró w n y ch , g d y się n ie m o żem y p o ch lu b ić, iż. je ste śm y o d n ich w y żsi.

T a k ą zazd ro ść o k azy w ał S au l, w zg lęd em D aw id a fa ry z e u sz e , w zg lęd em C h ry stu sa .

W a d a zazd ro ści je st n iezm iern ie zg u b n ą, g d y ż ro zp o w szech n io n ą je st w szęd zie. N ic ta k n ie n iw eczy szczęścia je d n o ste k i cały ch p a ń stw ja k zazd ro ść. Je st o n a w ręcz p rz e c iw n ą m iło ści b liźn ieg o i d la te g o n ie n a w istn ą B o g u ^ Ś w ięty C y p ry a n p isze. .Z a z d ro ść je st źró d łem w sz el­

k ieg o złeg o , p rz y c z y n ą k rw a w y c h w To jen , z ia r­

n em n a jc z a rn ie jsz y c h ^w y stęp k ó w ". Ś w ięty C h ry zo sto m m ó w i; „Z azd ro śni są g o rsi o d d ra ­ p ie ż n y c h z w ie rz ą t, ró w n i d jabło m , a n a w et g o r­

si o d n ich , d ja b e ł b o w iem n ie szk o d zi d ja b łu ; z a z d ro śn i zaś, a n i n ie u w z g lę d n ia ją c w ęzłó w n a ­ tu ry , a n i sieb ie sa m y ch ; n iczego się n ie p o w i­

n ien ch rześcijan in ta k b aczn ie w y strze g a ć , ja k sid eł zazd ro ści.

K to p rz e to p ra g n ie u strz e d z się sz k a ra d n e j w a d y i w y k o rzen ić ją w so b ie, n iech często i g ru n to w n ie ro z w a ż a n a stę p u ją c e p ra w d y :

1. W szy scy zazd ro śn i są p o d o b n i d o d jab ła, k tó reg o p rz y p ra w ia ją o w ściek ło ść d o b re u c z y n ­ k i n asze. Ń ie m o że o n te g o r stra w ić , że B ó g n a m p rz y o b ie c a ł d o b ra w ie k u iste , g d y ż sam p ra­

w o d o n ic h u tra c ił i . n ig d y ich n ie o siąg n ie.

Ś w ięty A u g u sty n p isz e: .N iec h a j B ó g w szy ­ stk ie d u sze ch rześcijań sk ie c h ro n i o d z a ra zy z a­

zd ro ści, je st o n a b o w iem sz a tań sk ą w ad ą, n ie­

o d łączn ą o d c z a rta i stan o w iącą rd zeń i isto tę jeg o , g d y ż sz a ta n , ja k o u p a d k ie m sk ażo n y , n ie ­ w y g a słą czu ć b ęd zie zazd ro ść w zg lęd em czło­

w iek a, k tó ry się u m ie u strz e d z u p ad k u * .

2. Z azd ro ścią n ic czło w iek n ie zy sk a, lecz z a tru w a so b ie n ie p o trz e b n ie ży cie. Z a z d ro sn y n ig d y n ie d o zn a p o k o ju ; czy w id zi b liźn ieg o w szczęściu , czy w n ied o li.;

3. Z a z d ro sn y n ie k o rz y sta z d o b ry ch u cz y n ­ k ó w b liźn ieg o , g d y ż b ra k m u m iło ści la sk i B o ­ żej. Im w ięc e j d o b reg o czy n i b liźn i, tern w ię­

cej g ry z ie i m a rtw i się zazd ro śn ik . T o też w y ­ ra ż a św ię ty G rzeg o rz W ielk i, m ó w ią c : „M iłość p rz y sw a ja so b ie cu d ze d o b re u c z y n k i p rzez to , że je m iłu je ; zazd ro ść zaś zam ien ia je p rzez n ien aw iść n a ra n y w łasn e j p iersi* .

4. Z azd ro ść w y su sza serce, w y n ęd zn ia ciało d ręczy d u szę i w y p ła sz a z n iej w szelk ie u czu cie rad o ści. P ism o św ięte (P rzy p . 14, 30) zo w ie ją p ró c h n ie n ie m k o ści, n ie k tó rz y p isarz e k o ścieln i n a z y w a ją ją k arzący m sęd zią, z a z d ro sn y b o w iem w lasn em u d ręczen iem sta je się d ręczy cielem sie*

b ie sam eg o .

(2)

- 1 4 6 -

5 . Z a zd ro śó fje st z w y k le c ó rk ą m a tk i w sz e c h g rz e ch ó w tj. p y c h y . P y sz n y n ie m o że z n ieść sto ją c eg o w y ż e j o d sieb ie , a lb o n a ró w n i ze so ­ b ą . Z a z d ro ść g o b o d z ie i sz cz u je p rz e c iw ity m , co się o d z n ac z a ją , w ię c e j m a ją , lu b w ięc e j zy*

sk u ją. D la te g o sta rajm y się ć w ic z y ć w p o k o rz e i p a m ię ta jm y , że B ó g n ie p a trz y n a g o d n o ść , m a ją tek , z a szc z y ty , le cz n a se rce p o k o rn ie , ła ­ g o d n e i m iłu ją c e i ta k ie ty lk o se rc a d a rzy S w ą ła sk ą .

□ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ !□ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ I F

Dzień Zaduszny.

Czeka raj szczęścia tych, co sprawiedliwi

Na krótko tylko w proch legły ich ciała, Bo je w dzień sadu Duch Boży ożywi

I przepromieni wiekuista chwała.

Niema dziś śmierci, ani rozłączenia:

Miłość przechodzi przez cienie mogiły / dusze zmarłych żarem rozpromienia.

Co im za życia byl święty i miły.

Niema dziś śmierci: Pan skruszył jej wrota, Wiec tłumiąc smutek i żałosne ieki, Ratować spieszmy od ogniowej męki

Cierpiących w czyścu, przed bramą żywota.

Ach! Tam Ojczyzny niedawne obrońcę, Co za nas życie młode położyli — Tam bliscy nasi na zbawienia słońce

Czekają może w znojnych cierpień chwili.

Tam może ojciec i matka nas wzywa,

Stamtąd przyjaciel wyciąga swe rece:

Modlitwą koniec połóżmy ich mece,

Jałmużną kruszmy ich petów ogniwa.

Zwolnione przez nas, jasną idąc tęczą

W otwarte godów wiekuistych bramy, Sowicie one sie z niebios odwdzięczą

Nam, co sie w płaczu krainie tułamy...

□ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ O

N a D zień Z aduszny. ,

N a b o ż e ń stw o z a u m a rły c h je st i d la n a s sa ­ m y ch n ie zm iern ie p o ż y te cz n e .

K o śció ł B o ży i O jco w ie Ś w . n a u c za ją, że p rz e z p rz y c z y n ę d u sz c z y śc o w y ch m o ż e m y o trz y m a ć o d B o g a ró ż n e ła sk i. T a k w stary m z a k o n ie Ju d asz M a c h a b ejc zy k g o tu ją c się n a w y p ra w ę w o jen n ą , w id z ia ł a rc y k a p łan a O n iasz a, z z w n ie- sio n e m i rę k a m i m o d lą c eg o się o p o m y śln o ść lu ­ d u B o żeg o , a p ro ro k Je re m ia sz p o d a ł m u m iecz z ło ty , k tó ry m m iał z w y cię ż ać w ro g ó w o jc z y z n y .

Ś w . K a tarz y n a B o lo ń sk a , św . T e re sa i w iele in n y ch Ś Ś , św ia d c z ą , że o trz y m a li w szy stk o , o co B o g a p ro sili p rz e z p rz y c z y n ę d u sz c z y śco w y c h .

Z m a rły w e F ra n c ji w o p in ji św ię to b liw o śc i k sią d z V ian n e j, p ro b o sz c z w A rs, z w y k ł b y ł m a w ia ć:

G d y b y w sz y ssy w ie d z ie li, ja k p o tę ż n ą je st u B o g a p rz y c z y n a d u sz c z y śco w y c h , ja k w ielk ie ła sk i m o g ą o n e w y jed n a ć d la n a s, n ie b y ły b y ta k z a p o m n ia n e o d lu d z i. M ó d lm y się z a n ie , ż e b y się i o n e z a n a s m o d liły .

„ T ru d n o w y rz ec — m ó w i p e w ie n p o b o ż n y p isa rz — k o m u je s t p o ż y te c z n ie jsza m o d litw a

z a u m a rły c h , c z y sa m y m — że u m a rły m , czy

ż y w y m , k tó rz y je w sp ie ra ją , b o je że li z je d n ej stro n y , d u sz e c z y śc o w e o trz y m u ją o d n a s u lg ę i ra tu n ek w m ę k a c h , to z d ru g iej, u p ra sz a ją d la n a s o b fite ła sk i B o sk ie , k tó re n a m szczęście p rz y n o szą ".

O w y w sz y sc y , co się sk a rż y c ie n a n ie sk u ­ te c z n o ść m o d litw w a sz y c h ! d u sz e p o b o ż n e — k tó re o w iele p ro sicie , a m a ło o trz y m u je c ie , za

p rz y k ła d e m św . T e re sy , św . K a tarz y n y B o lo ń - sk iej i ty lu in n y ch , u d a jc ie się d o d u sz c z y śc o ­ w y c h , m ó d icie się n a jp rz ó d w iele z a n ie , o fia ru j­

cie im w a sze ja łm u ż n y , c ierp ien ia , z a m ó w cie k il­

k a M szy św ., a b ą d ź cie p e w n i, że o n e p rz e z w d z ięc z n o ść u p ro sz ą u B o g a w sz y stk o c z e g o ż ą ­ d a c ie i sp e łn ią się g o rą c e p ra g n ie n ia w a sz e .

O ! m ó d ic ie się b a rd z o z a n ie , a z a ra z e m p ro śc ie , a b y się o n e z a w a s m o d liły , sp ró b u jcie ty lk o p o tę g i ic h p rz y c zy n y , a ry c h ło -d o zn acie c u d o w n y c h je j sk u tk ó w .

B o ż e ! k tó ry p rz y jm u je sz n a sz e m o d litw y o

w sp a rc ie i w y b a w ie n ie d u sz z m ą k c z y śc o w y ch ra c z w y słu c h a ć ta k ż e p ro śb y ic h z a n a m i, a b y - śm y p rz e z ic h p rz y c z y n ę o trz y m a li w sz y stk ie la ­ sk i, k tó ry c h p o trz e b u je m y !

P anow anie n ad sobą.

D o je d n e g o p ro b o szc z a p rz y sz ed ł ra z ja k iś m iesz c za n in i p ro sił o p rz y ję c ie d o K o śc io ła k a to lic k ieg o . P ro b o sz cz ra d b y ł w ied z ieć , co g o d o te g o sk ła n ia . C zło w iek rz e k i: — U n a s, p ro ­ te sta n tó w , n ie m a ż a d n e g o z a p a rc ia sie b ie sa m e­

g o . U n a s je st ta k : — G rz esz m o cn o , a je ­ szcze m o c n ie j w ierz . — T y m c z a se m ja c z y ta m p iln ie p ism o św . i z n a la z łe m ta m , ja k C h ry stu s m ó w i: — K to c h c e iść z a m n ą , n ie ch w e ź m ie sw ó j k rz y ż i z a p rze sieb ie sa m e g o ; — c z y ta m ta k ż e: — K ró le stw o n ie b ie sk ie g w a łt c ie rp i!

P ro te sta n c k a te d y re lig ja n ie m o że b y ć p ra w d z iw ą , b o w n ie j n ie p o trze b a ż a d n e g o so b ie z a d a w a ć g w a łtu . N a to m ia st w k a to lic k ie j je st sp o w ie d ź , p o st itp ., co p rz y k re i u c ią ż liw e . Z te g o w sz y stk ie g o w n o sz ę , że k a to lic k a re lig ja je st re lig ją C h ry stu so w ą .

[®] GOSPODARSTWO [®|

Spasanie liści i głów buraczanych.

Ś w ie ż e liście b u ra c za n e m a ją w sw o im sk ład z ie p e w n ą ilo ść k w a su szczaw io w eg o (2 d o 10 p ro c, w su b stan cji su ch ej) d la tego , te ż w sk u te k w ielk iej z a w a rto śc i w o d y , d ziałają b a rd z o ro z w aln ia ją co p rz y o b fitszem p aszen iu . T rz e b a je z a te m sp a sa ć w m ia­

rę. a p rz y te m d o d aw ać su ch ej i k o n cen tro w an ej p a ­ szy , tj. sło m y , sian a, m ak u ch ó w , o tręb itd / W ięc e j ja k trz e c ią część całk o w itej d zien n ej p a sz y n ie n a ­ le ż y b y d łu w liściach z a d aw a ć. C elem p rz ec h o w an ia liści w d o łach p rz e z zak iszen ie, trze b a , ab y o n e p o ­ p rzed n io tro c h ę p rz ew ięd ły , p rz y c ze m — jeżeli p o ­ g o d a je st n iestała, n ależy liście sk ład a ć w m ałe k u p k i, a p rz y u k ład an iu w d o lach , d o d ać d o n ich tro c h ę sieczk i, lu b p lew , k tó re w c ią g a ją Iw siebie z b y te c z n ą w ilg o ć. W sk u te k fe rm e n ta c ji, k tó ra p o w sta je w zak iszo n o j m asie, p ew n a część k w a su szczaw io n eg o ro z k ła d a się i sta je -się n ieszk o d liw a, ta k iż k iszo n e liście b u ra c za n e m n iej ro z w a ln ia ją, an iżeli św ieże.

(3)

- 147 -

Tajemnica dworu sułtańskiego.

36) Powieść.EDCBA

M ą d r o ś ć t w o j a p o t r a f i w y n a l e ź ć t e n s p o s ó b , m ą d r o ś c i t w e j t e d y p o z o s t a w i a m d r o g ę w y s z u ­ k a ć , k t ó r a n a s d o c e l u d o p r o w a d z i ć b ę d z i e m o ­

g ł a . .

P o d c z a s g d y k s i ę ż n a o p u ś c i ł a p o k o j e , S z e i k - u l - I s l a m c i e r p l i w i e c z e k a ł w p o k o j u p r z y j ę c i a ,

s u l t a n k a W a l i d a z a j ę ł a m i e j s c e p r z y s u ł t a n i e .

O n a m a r a c j ę — s z e p t a ł d o s i e b i e s u ł t a n

t r z e b a k o n i e c z n i e s i l ą z n i s z c z y ć i p o k r z y ż o ­ w a ć t o s t r a s z n e p r o r o c t w o , j a k i e k i e d y ś p r z y m i e j s c u u r o d z e n i a m i a ł p o w i e d z i e ć ż e b r z ą c y d e r ­ w i s z . . . L ę k a m s i ę z n o w u t e g o p r o r o c t w a . . . G w a ł ­ t o w n ą ś m i e r c i ą m a m u m r z e ć , g d y c i m n i e z t r o ­ n u z r z u c ą , k t ó r y m d o b r z e c z y n i ł e m . . . „ S t r z e z s i ę n i e p r z y j a c i ó ł w t w o i m d o m u !“ P r a w d z i w i e o s t r z e g a j ą c e s ł o w a o w e g o ż e b r a k a d e r w i s z a , c z ę * s t o m i p o w t a r z a ł s t a r y s ł u g a N a h i b , k t ó r y u - m a r ł w z e s z ł y m r o k u .

J e ś l i u d a m i s i ę z r o b i ć J u s s u f f a n a s t ę p c ą t r o n u p o s o b i e , t e d y s ł o w a p r o r o c t w a s ą r o z w i a ­ n e . . . t o w i n n o b y ć m o j e m d ą ż e n i e m . J a k i e ś n i e ­ o k r e ś l o n e c o ś , n i b y s m u t n e p r z e c z u c i e i n n i e d r ę ­ c z y , n i e w i e m , c o t o j e s t , n i e w i d z ę d o t e g o , p o w o d u , a j e d n a k t o c o ś c i ą ż y m i j a k c z a r n a z m o r a . . . P r e c z z t e m i d r ę c z ą c e m i m y ś l a m i , o - d w i e d ź p o k o j e t w e g o n o c n e g o m i e s z k a n i a .

S u ł t a n p r z y s t ą p i ł d o p o r t j e r y i o d s u n ą ł j ą t o b y ł z n a k d l a p a z i ó w i k a m e r d y n e r ó w , ż e b y w e s z l i . W i e d z i e l i o n i , ż e s u ł t a n u d a s i ę d o h a ­ r e m u ; a ż d o w e j ś c i a k t ó r e g o p a z i o w i e , z a m e l d o ­ w a w s z y g o , m i e l i g o p o p r z e d z a ć , a k i l k u s ł u ż ą ­ c y c h m i a ł o i ś ć z a n i m .

W i e d z i a n o j u ż j a k ą d r o g ą z w y k i b y ł i ś ć s u ł t a n k a ż d e g o w i e c z o r a , z z a p a d n i ę c i e m n o c y .

S u ł t a n s z e d ł p o p r z e d z a n y p r z e z p a z i ó w , ^ d o p o k o j u p r z y j ę c i a .

T u s t a l k ł a n i a j ą c s i ę S z e i k - u l - I s l a m .

T y j e s z c z e j e s t e ś t u t a j , M a n s u r z e E f f e n ­ d i ? — z a p y t a ł s u ł t a n z d z i w i o n y .

C z e k a ł e m n a ł a s k ę , b y m ó d z s t a n ą ć p r z e d o b l i c z e m w a s z e j c e s a r s k i e j m o ś c i , j a k k a ż d e g o d n i a — o d p o w i e d z i a ł M a n s u r E f f e n d i — j e d n a k d z i ś c z e k a ł e m n a p r ó ż n o .

C h c e c i t o t e m w y n a g r o d z i ć , ż e m i b ę ­ d z i e s z t o w a r z y s z ! d o m o j e g o n o c n e g o m i e s z k a ­ n i a — r z e k ł A b d u l A z i s d o w y s o k i e g o d y g n i t a ­ r z a m a h o m e t a ń s k i e g o k o ś c i o ł a .

D z i ę k u j e w a s z e j c e s a r s k i e j m o ś c i z a t e n d o w ó d w i e l k i e j ł a s k i . . . M o j e r a p o r t a j a k k o l w i e k s ą w a ż n e , z n a j d ą j u t r o u w a s z e j c e s a r s k i e j m o ­ ś c i ł a s k a w e p o s ł u c h a n i e -

— M a m y w i e l e z e s o b ą d o p o m ó w i e n i a , w i e l ­ k i m u f t i — r z e k ł s u ł t a n u p r z e j m y m t o n e m — o c z e k u j ę c i ę w i ę c j u t r o w n a s z y m g a b i n e c i e .

S u ł t a n i S z e i k - u l I s l a m ( s z li t a k , r o z m a w i a ­ j ą c z a n i o s ą c y m i ś w i a t ł o p a z i a m i , z p o k o j u p r z y ­ j ę c i a d o g a l e r j i k i l k u k a m e r d y n e r ó w s z ł o z a n i e ­ m i w p r z y z w o i t y m o d d a l e n i u .

W t e m , k i e d y s u ł t a n o b o k s w e g o t o w a r z y s z a w ł a ś n i e z b l i ż a ł s i ę d o s w e g o n o c n e g o m i e s z k a n i a p a z i o w i e c o f n ę l i s i ę n a g l e z p r z e r a ż o n e m i m i n a ­ m i — ś w i e c z n i k i w y p a d ł y i m z d r ż ą c y c h r ą k i t r w o ż l i w i e , j a k b y p r z e d s t r a s z y d ł e m , o d b i e g l i

p r z e l ę k n i ę c i c h ł o p c y n a b o k . — K a m e r d y n e r z y k t ó r z y p r z y c z y n ę t e g o n i e s ł y c h a n e g o z d a r z e n i a n i e z a z a z b y l i w s t a n i e w y j a ś n i ć i l ę k a l i s i ę g n i e ­ w u s u ł t a n a , p o d b i e g l i d o p a z i ó w , b y ś w i e c z n i k i p o d n i e ś ć z d y w a n ó w i ś w i e c e n a p o w r ó t z a p a l i ć .

W s z a k ż e i k a m e r d y n e r z y p o d w p ł y w e m j a ­ k i e g o ś n i e p o k o n a n e g o s t r a c h u i s i ł y , n a g l e c o ­ f n ę l i s i ę z o z n a k a m i i m i n a m i n a j w i ę k s z e g o p r z e r a ż e n i a i j e d n o c z e ś n i e n i s k o s i ę k ł a n i a l i .

S u ł t a n z d a w a ł s i ę n i e z r o z u m i e ć p o w o d u t e g o n i e w y j a ś n i o n e g o w y p a d k u i j u ż o g a r n ą ł g o g n i e w .

W t e m u k a z a ł a s i ę w c z e r w o n y m z m r o k u g a l e r j i , b a r d z o t r u d n a d o r o z p o z n a n i a w t a j e ­ m n i c z e j c i e m n o ś c i , o b d a r t a , p o s t a ć , z b l a d ą n a w p ó ł z a s ł o n i ę t ą t w a r z ą — z p o d z i e l o n e j , a r a b ­ s k i e j c h u s t y , j a k a g ł o w ę j e j o t a c z a ł a , m o ż n a b y i o w y r a ź n i e w i d z i e ć b ł y s z c z ą c ą , w ą s k ą z ł o t ą p r z e p a s k ę .

S u ł t a n n a t e n w i d o k z a t r z y m a ł s i ę n i e r u ­ c h o m y .

Z ł o t a m a s k a — s z e p t a ł y j e g o w a r g i .

W s z y s c y c o f n ę l i s i ę , m i m o w o l n i e u s z a n o w a ­ n i e m p r z e j ę c i , t y l k o S z e i k - u l - I s l a m z d a w a ł s i ę b y ć p o r u s z o n y m t a j e m n i c z e m z j a w i s k i e m w p a ­ ł a c u o t e j p o r z e .

T o j e s t z ł o t a m a s k a — z w r ó c i ł s i ę d o s u ł t a n a . W a s z a c e s a r s k a m o ś ć p o z w o l i , ż e n a k o n i e c u p e w n i m y s i ę , c o z n a c z y t o w r o g i e z j a w i s k o ! S u ł t a n z d a w a ł s i ę p r z y z w a l a j ą c o s k ł o n i ć g ł o w ą . S z y b k o z d e c y d o w a n y p r z y s t ą p i ł d o p a r a p e t u g a l e r j i .

S t r a ż e z a m k o w e n i e c h a j n a t y c h m i a s t o b s a d z ą w s z y s t k i e w y j x n i k o m u b e z w a r u n ­ k o w o , p o d k a r ą ś m i e r c i , z z a m k u w y j ś ć n i e d a ­ d z ą — z a w o ł a ł — p o d o b n i e ż z a m k n ą ć b r a m ę i d r z w i ; m u s z ę p i l n o w a ć i s t r a ż e p o s t a w i ć o d s t r o n y w o d y .

R o z k a z n a t y c h m i a s t z o s t a ł ] w y k o n a n y b r a ­ m y p o z a m y k a n o , n a d o l e d a ł y s i ę s ł y s z e ć g ł u c h e h a s ł a s t r a ż y z a m k o w e j i m i a r o w e - k r o k i p r z y w s z y s t k i c h w e j ś c i a c h i n a d b r z e g i e m p i l n u j ą ­ c y c h o d d z i a ł ó w ż o ł n i e r z y .

W k i l k a m i n u t c a ł y p a ł a c b y ł o b s a d z o n y

m i m o t o z ł o t a m a s k a z n i k ł a w t a j e m n i c z e j c i e m n o ś c i n i e z l i c z o n y c h k o r y t a r z y . M a n s u r E - f f e n d i u ś m i e c h n ą ł s i ę z a m y ś l o n y i t o w a r z y s z y ł d a l e j b l a d e m u j e s z c z e s u ł t a n o w i — n i e b y ł o j e d ­ n e g o o t w o r u , k t ó r y m m o g ł o b y w y d o s t a ć s i ę z j a w i s k o w p a ł a c u . J e ś l i k i e d y t o t e r a z , g d y ­ b y b y ł o z c i a ł a i k r w i , s c h w y t a ł y b y j e s t r a ż e

R o z d z i a ł X I V .

Zemsta Muhameda-beja.

M u h a m e d - b e j z z e m s t y n a m ó w i ł S a d i - b e j a i j e g o d w ó c h p r z y j a c i ó ł , d o w t a r g n i ę c i a d o s e ­ r a j u , g d z i e s i ę m i a ł a r z e k o m o z n a j d o w a ć R e z i a . N i e z a s t a w s z y j e j t a m ż e z o s t a l i s k a z a n i z a w t a r ­ g n i ę c i e d o t a j n y c h p o k o i s u ł t a n a n a ś m i e r ć , a l e z a w s t a w i e n i e m s i ę s y n a s u ł t a n a k s i ę c i a J u s s u - f a z o s t a l i w y s i a n i S a d i : i Z o r a b e j n a p u s t y n i ę w c e l u s t ł u m i e n i a p o w s t a n i a A r a b ó w , g d z i e i m n a k a ż d y m k r o k u ś m i e r ć g r o z i ł a .

( C i ą g d a l s z y n a s t ą p i ) .

(4)

01049

- US - ROZMAITOŚCI

dom ow a o obcinanie w łosów .

W m ieście ! M eksyku, stolicy rzeczypospolitej tejże nazw y w ciągu tygodnia trw ała form alna w ojna dom ow a z pow odu grom adnego obcinania w łosów przez tam tejsze kobiety. W końcu 10000 m łodych kobiet z w łosam i obstrzyżonem i utw orzy­

ło pochód dem onstrancyjny do szkoły m edycznej dla zadokum entow ania sw ej w oli w obec profeso-^

rów , którzy byli przeciw ni now ej m odzie.

P rzed gm achem uniw ersytetu dem onstrantki stoczyły w alkę na pięści ze studentkam i z trudem poskrom ioną przez policję indyjską. O statecznie w ym ow ność m inistra ośw iaty zdołała uspokoić w zbu­

rzone um ysły obu stron.

P ubliczność m iejska podzieliła się na dw a obo­

zy. Jedni są za obcinaniem w łosów kobiecych, przeciw nicy głoszą, że now y zw yczaj szpeci ko­

bietę.

A ktorki m iejscow ego teatru, rzecz naturalna, w zięły stronę kobiet ostrzyżonych.

C hińskie obyczaje.

W C hinach, jak w iadom o, w olno m ieć tyle żon, ile się chce..., lub ile się m oże utrzym ać. P raw o nakazuje tym żonom , zgodne pożycie i reguluje ich obow iązki, oraz praw a dom ow e w ten sposób:

„P ierw sza żona rządzi dom em , ostatnia sercem m ęża“. C o m ają czynić te, które są w pośrodku, o o tern praw o m ilczy. Z apew ne każda z nich po kolei stara się być ostatnią.

Z azdrość pom iędzy żonam i jest urzędow o w zbroniona. W razie, jeżeli żona urządza m ężo­

w i, lub też sw ym koleżankom sceny zazdrości, za­

truw ając' spokój pożycia dom ow ego, m ąż m a p ra­

w o odesłać ją z pow rotem do rodziców , jzatrzy- m ując sobie dzieci.

N iew ierność m ałżeńska karana jest rów nież bardzo surow o. W edług praw a, żona niew ierna m a otrzym ać 100 uderzeń laską bam busow ą, o ile jest

„pierw szą żoną“, zaś natępne po 80.

S tanow czo los obyw atelek „N iebieskiego im - perjunr* nie jest godnym zazdrości. N asze żony m ają o całe niebo lepiej od chińskich.

W jaki sposób m ożna się odzw yczaić od palenia tytoniu?

M am y różne w skazów ki i rady różnych leka­

rzy, profesorów itd., jak odzw yczaić się od pale­

nia tytoniu, z których najw ażniejsze w arto p rzy­

toczyć dla zw ykłych, lub nam iętnych palaczy tytoniu.

B rzm ią one następująco: „N ależy zjeść dziennie conajm niej 10— 12 jabłek kw askow atych na suro­

w o choćby i naraz lub jeżeli nie m ożna tyle znieść to przynajm . rozdzielić na części zam iast 2 śniadania zjeść 5— 6 jabłek kw aśnych na surow o, te kuracje należy zastosow ać w tenże sposób dziennie przez

6—8 tygodni a p a la c z , choćby najbardziej nałogow y odzw yczai się napew no od palenia tyto­

niu i będzie m iał do niego w stręt, przez co prze­

dłuży sw e życie.

Z aś inne lekarstw o przeciw paleniu brzm i:

N ależy spożyw ać dziennie przez przeciąg 5— 6 ty­

godni kilka cytryn, najlepiej, jeżeli m ożna spożyć, naraz, bo skuteczniej i prędzej działają przeciw używ aniu tytoniu, albo jeżeli nie m ożna spożyć,

i do tego przynajm niej z 50— 60 gram ów , choćby

•najbardziej kw askow atych cukierków .

Ż yw ność roczna m iasta P aryża.

P aryż^spożyw a Frocznie 1 m iljon centnarów m etrycznych pszenicy, oraz 2 i pół m iljorta centna­

rów m ąki w szelakiego gatunku, dalej 1 m iljon cen­

tnarów ziem niaków i 200 m iljonów kilogram ów m ięsa, którego dostarcza ćw ierć m iljona sztuk by­

dła rogatego, 309 000 sztuk cieląt, 2 m iljony sztuk ow iec i pół m iliona sztuk nierogacizny. N astępnie spożyw ają P aryźanie w roku 1 200 000 centnarów cukru i 350 m iljonów litrów m leka.

= WESOŁY KĄCIK =

D óbrv św iadek.

Jed en z ty ch N u.nrodów , co to, aż do A fry ­ ki po lau ry łow ieckie jeździli, opow iadał w szerszeni kółku znajom ych, że strzelając do sło­

nia, jed n ą’ kulą przestrzelił m u ucho i koniec ty ln ej nogi. G dy w szyscy słuchający zaczęli w ątpić, m yśliw i zaw ołali służącego, k tó ry m u to w arzy szy ł w w ypraw ie, ab y dal św iadectw o praw dziw ości słów jego.

S tefan, godny sługa sw ego pana, pośw iad ­ czy! n aty ch m iast:

A u ten ty czn a p raw d a — słoń w iercił sobie ak u rat^ty lną n o g ąiw uchu, jak jaśn ie pan daf ognia.

* **

C ichy w spólnik.

R zecz dzieje się w pew nym handlu, za sza­

fam i słychać krzyki i przekleństw a.

Jed en z gości pvta się w łaściciela handlu^

k to to tak h ałasu je?

Ń d co kupiec odpow iada :

T o m ój cichy w spólnik.

* *

*

W estchnienie m łodego m ałżonka.

N ajszczęśliw szy był A dam w raju , bo n ie m iał... teścio w ej!

* *

» *

Szczęśliw y.

M ajster D udek spił się, jak nieboskie stw o­

rzenie na im ieninach, u drugiego m ajstra. K ie­

dy w ięc północ m inęła, solenizant, k tó ry w ie-^

dział, że żona m ajstra D udka nie g ard zi i k i­

jem , poprosił dw óch czeladników , aby go w zięli pod ręce i odstaw ili do dom u. T ak się też stało.

C zeladnicy zabrali g o pod ręce i szli: Id ą, i idą pow oli, bo m ajster nogam i pow łóczy i to w tę, to w ow ą stro nę się przechyla, ale m ilczy.

N araz odzyw a się:

— N o, B ogu dzięki źe jedziem y.

Z aledw ie to pow iedział, bęc na ziem ię.

C zeladnicy nie zdołali go pow strzym ać od w y­

padku, ale gorliw ie zabrali się do roboty, ab y go podnieść.

— D ajcie spokój! — p rzerw ał im m ajster;

dajcie spokój. D ostałem w praw dzie przez łeb od baby, ale jak już jestem w łóżku to ju ż d o b rze!

* *

*

M a rację.

P ow iedz m u, dlaczego, ile razy sp o tk am tego złodzieja F lieg en th ala, to m u tak ściskasz, ręk ę ?

B o kiedy trzym am go za rękę, to w iem że m i nic z kieszeni nie w yciągnie !

R ozw iązanie zagadek.

Z nr 34.

„Z goda buduje, niezgoda rujnuje*.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Z aczął w ięc szukać po sw ych kieszeniach jakiejś legitym acji, listu lub czegokolw iek bądź, na czem się znajdow ać m ogło jego im ię i nazw i­.. sko, ale

Wiem o tern ciągnęła dalej księżna, — dziś grzyby wam z ośmieleniem się na ostatnią

Jeśli nie rozporządza się odpowiednim stebnikiem, wówczas najlepiej jest ule pojedyń- czc na toczku przysuwać boczncmi ścianami do siebie, a szpary, powstałe przy zetknięciu się

ludnienie jest rzadkie, rola bow iem na ogół jest lekka,, piaszczysta, stąd często gęsto zalesio ­ na. 1842 odi francuskiej kongregacji L azarystów około

Pewnego dnia nadarzyła się im dobra spo ­ sobność do ucieczki. Zbiegli więc rzeczywiście i przez nikogo nie spostrzeżeni przybyli na pu ­ stynię. Przebyli już spory

szychtę w yw ołał w ielki oburzenie ze strony przedstawicieli innych państw, które rów nież głosow ały w W aszyngtonie ze zaprow adzeniem

Ławice śledzi rozpraszają się po morzach i rzadko kiedy już potem wyłowi sieć rybacka sa­.. motnie błąkającego

Po operacji, gdy już Ilona leżała w łóżku rzek- lekarz do Wileckiego: — Wiem, że ta pani jest pańską żoną, zatem czuję się w obowiązku powiał domić profesora, iż