• Nie Znaleziono Wyników

Mówili na mnie "stachanowiec", a skończyłem jako „prywaciarz” - Zdzisław Suwałowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Mówili na mnie "stachanowiec", a skończyłem jako „prywaciarz” - Zdzisław Suwałowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ZDZISŁAW SUWAŁOWSKI

ur. 1932; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Projekt Lublin, Opowieść o mieście, praca w garbarni, prywaciarze, codzienność PRL, ZMP, Mantyka Stanisław, odejście z pracy w garbarni, ulica Cyrulicza 4

Mówili na mnie "stachanowiec", a skończyłem jako „prywaciarz”

Personalnym [w garbarni] był Rosjanin, Czasnojić się nazywał. I jak mnie wezwał, mówi: "Coś wam się nie podoba, Suwałowski?" Ja mówię: "A co ma się mnie nie podobać?" -"Toż wy kolegę Mantykę, tam naubliżaliście mu". Bo żona pierwsza miała mieć operację, a on mówi, że zebranie ZMP. Po pierwsze, że ja się nie zapisałem do żadnego ZMP. A on [Mantyka] mi legitymację wręcza. A ja: "Co tu dajesz?" -"No, do ZMP cię zapisałem”. -"Jak mnie zapisałeś, to idź na zebranie. Ja się do żadnego ZMP nie pisałem i na zebranie nie pójdę". A on mi zaczął: "Kolego", bo to dorośli mówili "towarzyszu", a w młodzieżówkach, to było "kolego". Ja mówię: "Stachu, co ty tu pierniczysz, jakieś tam kolego. Słuchaj, kobita moja ma operację, siadam na rower, po robocie oczywiście, i jadę do szpitala". To było niedługo po ślubie, z rok, może nawet nie było roku. Chyba nawet nie było roku. A on mówi: „Nasze zebranie ważniejsze jak operacja waszej żony". Ja mówię: "Spierniczaj panie" - tylko tak dobitnie. Wsiadłem na rower i pojechałem. A mówili [na mnie] "stachanowiec", bo mierzyli stoperem, ile czasu szorujesz skórę. A nas było sześciu w warsztacie, na bałmach, szorowników. No i moja skóra wyszła jako jedna z najlepszych, no i zaraz po tym przodownik pracy i tak dalej. No i nagroda. Oczywiście w tej chwili nie w kolejności mówię, bo to najpierw był ten przodownik pracy, a po tym incydencie na bramie wisiało na drugi dzień "demoralizator" i tak dalej, i tak dalej. A za przodownictwo dostałem nawet nagrodę pieniężną. Bo skóry były znaczone, tak jak mówiłem, bo się bali sabotażu. Jak oni mnie [chcieli przenieść] do tego Braniewa, to oczywiście się nie zgodziłem. To kierownik personalny, ten Czasnojić, mówi: "Toż nie chcecie iść do Braniewa? Tam potrzeba fachowców, wy dobry fachowiec. Nie chcecie się podporządkować?" -"Do Braniewa nie pojadę, bo to jest co najmniej sześćset, siedemset kilometrów". Bo to pod samą granicą, nad samym morzem, ostatni powiat w województwie olsztyńskim kiedyś był, a teraz nie wiem, czy czasem nie elbląski. -”To pracy nie ma". No i ja oczywiście zwolniony, zgłosiłem się do

(2)

urzędu, jako poszukujący pracy. No i pytają w urzędzie pracy o zawód – mówię

„garbarz”. -"No, wy przecież macie zawód. Jak jesteście garbarzem, idźcie do garbarni". To się koło zamykało. No i byłem w kłopotach finansowych, a uważam, że miałem opinię możliwą u ludzi, u społeczeństwa, znajomych, to mnie wzięli do tak zwanej prywatki, na tak zwanego "prywaciarza". No i tam pracowałem do Gomułki.

Byłem tak zwanym - teraz się mówi - przedstawiciel handlowy, a kiedyś się używało [słowa] "agent" albo "akwizytor". No i chyba po około roku dowiedziałem się, że idę na ulicę Cyruliczą 4, bo z Kalinowszczyzny dostaliśmy mieszkanie na Cyruliczej pod numer 4. Już tam nikt nie mieszka, bo brat umarł, bratowa umarła, matka oczywiście już też, trzydzieści lat. I tam przyszedł dzielnicowy do dozorczyni. Ale to wszystko musiało być płaszczykiem owinięte, że to nie są ludzie terroryzowani, że Polska Ludowa, to jest tak wspaniała i tak dalej, i tak dalej. No i pyta się, bo później ta dozorczyni mojej matce mówiła, ze względu na to, że one się znały jeszcze dawno sprzed wojny. Bo matka z kolei kiedyś pracowała w Szpitalu Bożego Jana, w pralni. I ta [pani] później z mężem była dozorcą tam na Cyruliczej. I ona mówi, że był dzielnicowy i pytał się: "Suwałowska Stefania" -"No, pracuje w garbarni". -"No tak, no tak. Suwałowski Zdzisław?" -”No też pracuje w garbarni z matką". A on prawdopodobnie powiedział: "Właśnie Polska Ludowa dała mu wykształcenie...”. Bo nas nie mogli zwalniać ze względu na to, że mieliśmy zagwarantowane [zatrudnienie]

po zdaniu egzaminu praktycznego w szkole i w fabryce, że nas nie wolno zwolnić.

Znaczy nie wolno zwolnić - za jakieś tam rozróby, kradzieże, czy tam jakieś inne rozboje, no to zrozumiałe, ale ot tak, bo się komuś tak podoba, to nie.

Data i miejsce nagrania 2010-08-27, Lublin

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Redakcja Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

To podłączone było widocznie pod wodociąg, bo w środku tak jak w kioskach siedziała kobieta i na zewnątrz był taki dzióbek i wysuwana szufladka. Data i miejsce nagrania

Dokładnie nie pamiętam gdzie było więcej ale były bóżnice, bo przecież Żydów było tutaj około trzydziestu procent.. Na całość sto dwadzieścia tysięcy ludzi w Lublinie,

Więźniowie tutaj codziennie pracowali albo kopcowali, albo wykopywali, wydobywali na zaopatrzenie Zamku, Tutaj na baszcie było bardzo dużo ludzi. A tutaj, tu gdzie te drzewa

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne, II wojna światowa Słowa kluczowe Lublin, dwudziestolecie międzywojenne, II wojna światowa,.. rynek, kamienice,

Z tym, że się zatrudniało czterech rzeczywiście, prawdziwie, a czterech dostawało legitymację, bo kierownik miał papiery podłożone z wydziału przemysłu, to znowu inna historia..

Słowa kluczowe Lublin, II wojna światowa, Mośka Góra, Żydzi..

I oni się opiekowali, bo nie był tylko on w tamtym czasie, było ich dużo więcej, tylko takich, którzy rzeczywiście się zajmowali tymi sprawami.. Ja byłem przy ekshumacji

Słowa kluczowe Lublin, II wojna światowa, pomnik ofiar egzekucji, łapanki, więzienie na Zamku, Holocaust.. Pomnik