• Nie Znaleziono Wyników

Jadwiga i Jagiełło 1374-1413 : opowiadanie historyczne. Cz. 5

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Jadwiga i Jagiełło 1374-1413 : opowiadanie historyczne. Cz. 5"

Copied!
163
0
0

Pełen tekst

(1)

WARSZAWA

Ę edakcya i Administracya 47. N o w y -Ś w la t 47.

leos.

(2)

BIBLIOTEKA DZIEŁ WYBOROWYCH

WYCHODZI CO TYDZIEŃ

w o b ję to śc i je d n e g o tom n.

* —

WARUNKI PRENUMERATY

w WARSZAWIE: Z przesyłką pocztową:

Rocznic . . (52 tomy) rs. 10 ) p 0C2I]ie . . (52 tom5;) 12

PSłrocznic ja S tomfi»),, 5 p o t o i e (26 terno«) „ 6

Kwartalni^ (J3 tomou) „ 2 Hop. 50 t

Za odnoszenie do domu 15kop. kw. ) Kwartalnie (13 tomou) „ Cena każdego tomu 25 kop., w oprawie 4 0 kop.

DOPŁATA ZA OPRAWĄ.

R ocznie . . (za 62 tom y) . . rs. B kop. - Półrooznle. (za 28 tom ów) . . . » 8 K w artalnie (za 1S tomów) . . „ I „ 60 Za zmianę adresn na prowinoyi d opłaca się ao kop

REDAKTOR I W YDAW CA

Franc, Jul. Gronowski.

______ --- i_____

Redakeya i Administraoya; W arszawa, N ow y-Św iat 47.—T elefonu 1870.

we Lwow ie Plao M aryacki L 4.

Drukarnia A. T. Jezierskiego, N ow y-Św iat 47.

(3)
(4)

"%rö

«~\> 6 r

JADWIGA I JAGIEŁŁO

1 3 7 4 - 1 4 1 3

OPOWIADANIE HISTORYCZNE

:Mfe___

Cząść V

WARSZAWA

D EU K A B N IA

A. T. J E Z I E R S K I E G O

47. N ow y-Ś w iat 47.

(5)

? u o i .

n / A M '

jI,03BO.ieiio UensypoK).

Bapuiaiia 20 ‘Beispaxa 1902 r o ja .

'¿NÍ-jS 3(1i S

V P tü A ttO Z BÜ21ETÚlSr

B ib lias. !:j i-''rrodoT ?el

(6)

P o t r z e b a p r z y z w o l e n i a J a d w i g i n a z a mg ż- c i o z J a g i e ł ł ą . — Przedstaw ienia duchowne w tej m ierze.—U stawy kanoniczne względem zrękowin dzieci.—

W szechstronne nalegania. — Poselstwo Zawiszy Olośnic- kiogo. — W e s e l n y p o c h ó d J a g i e ł ł y . — Odprawa Zawiszy. — Jag iełło w klasztorze Świętokrzyskim. — Za­

kładnicy litewscy. — W jazd do Krakowa. — Chrzest Ja giełły .—Z greckiego-li obrządku, ozy z pogaństwa?—Unie ważnionio ślubów z Wilhelmom. — Niechęć Wilholma ku Jadwidze. — Ślub z Jag iełłą. — Dokument swobód.— Coraz , wyższo usam owładnionie szlachty.—K o r o n a c y a W ł a ­ d y s ł a w a I I . — Gody weselne. — Trzy sakram enty. — Hojna wdzięczność k ró la względom panów i książąt. — Inno zaślubiny książęco. — P o d r ó ż d o W i e l k o p o l ­ s k i . — Niesforne tam przyjęcie. — Spór o stacyę w do­

brach duchownych — Nabożoóstwo w ielkanocne.—Sądy. — W ygnanie i ułaskaw ionie B artosza z W lszemburga. — Spokój powszechny. — Z a b i e g i K r z y ż a k ó w i W i l ­ h e l m a p r z e c i w m a ł ż e ń s t w u J a g i e ł ł o w o ­ ni u. — W ypraw a krzyżacka z Andrzejem Połockim. — Szczęśliwy odpór za pomocą Polaków. — Przymiei’ze J a ­ g ie łły z królow ą Elżbietą. — Spraw a m ałżeństw a przed

trybunałem papieskim. — Upadek nadziei Wilholma.

P am iętn y w dziejach K rak o w a m iesiąc n a s ta ł z lutym roku 1386. Ja k o b y porę osobliw szych w y ­ padków , p o p rzed zały go nadzw yczajne zja w isk a p rz y ­ rody. Pod sam koniec sty c zn ia u d e rz y ł z północ^

okropny w iatr, ja k ie g o zdziw ione kroniki nie p rz y p o ­ m in ały sobie od w ieków . B ijąc za u stęp u jący m nad

(7)

Dunaj oblubieńcem rak u zk im , z d a w ał on się p rz e c i­

wnikom ślubów litew skich istn y m zw iastunem p o g a ń ­ skiego k się c ia północnej Litw y. Z tern w szystkiem , pomimo p rz e ra ż a ją c ą grozę je g o coraz bliższego p rz y ­ bycia, w ypadło oswoió się z m y ślą o nim.

M usiała m ianow icie uczynić to b ied n a królow a.

Silono się tym czasem u łatw ić je j te n przy m u s. Obo­

w iązek sta ra ń podobnych n a le ż a ł osobliw ie do ducho­

w ieństw a. J a k p anow ie św ieccy dokonali sw ej p o ­ w inności, b ro n ią c W ilhelm ow i pobytu w zam ku, a J a ­ dwidze p rz y stę p u do W ilhelm a, ta k n a p an ac h d u ­ chow nych Bpoezął te ra z tru d u k o jen ia żalów biednej k ró lo w ej, sk ło n ie n ia je j do p rz y ję c ia z w ła sn e j, n ie ­ przym uszonej w oli ofiarow anych ślubów litew skich, bez czego nie było o stateczn ie m ożności zw iązku z Ja g ie łłą . Jakoż, ub o lew ając później nad jeg o o sa­

dzeniem i m a łżeń stw em w K rakow ie, donoszą nam sp ó łcześn i p rz y ja c ie le W ilhelm ow i w y raźn ie, że „to w szystko zro b ił arcybiskup g n ieźn ień sk i z re s z tą b i­

skupów i p ra ła tó w ”. Z robił zaś nie czem innem , ja k w ła śn ie m oraln em uspokojeniem , "przejednaniem J a ­ dw igi, stanow iącem obecnie głów ne zad an ie chwili.

C ierpienia Jad w ig i b y ły dw ojakie. B o la ła ' j ą s tra ta kochanka i dojm ow ał je j sk ru p u ł, że oddaniem rę k i J a g ie lle dopuści się w y stęp k u p rzeciw d aw n iej­

szym ślubom m ałżeń sk im . R eligijność w ychow ania Jad w ig i, n a p a w a n e j od la t dziecięcych dziedziczną w rodzie A ndegaw eńskim bogobojnością, n ie dozw ala w ątp ić w gorycz tego o statniego c ierp ien ia. O w szem , u w zględniając ascety czn e usposobienie późniejszych la t Jad w ig i i porów nyw ając z niem k ró tk i p rz eciąg isto tn ej znajom ości z W ilhelm em , dziecinny w iek k o ­ chanki, Bamo n a w e t je j d alsze znalezienie się wobec J a g ie łły , m ożna prz y jąć za pew n e, że katusze m oralne b y ły niebezpieczniejsze niż uczuciow e.

P rzeciw tem uż niepokojow i sum ienia obróciły się . n ajw ym ow niejsze p rz e d sta w ie n ia p ra ła tó w polskich.

Z agojenie ran y sercow ej poruczono m łodości i cza­

(8)

w szy stk ie skierow ano ku p rz ek o n an iu u m y słu d ziecin ­ nego, źe niem asz grzechu zapom nieć o W ilhelm ie.

I n iezb y t tru d n a p ra c a p a d ła w tej m ierze duchow ­ nym radźcom królow ej. Oprócz skło n n o ści se rc a , nie w ią z a ł Jad w ig i żad en p ra w n y w ęzeł z W ilhelm em . W brew tw ierdzeniom zw olenników rak u zk ich , w brew w szelkim głosom przeciw nym , u trzy m u jący m niekiedy do dziś dnia n iez u p ełn ą p raw o śó ślubów litew sk ich , dow odziły i dow odzą tego n ajw y raźn iejsze orzeczenia ustaw kościelnych.

Mając ukoić bogobojną obaw ę daw nej n a rz e c zo ­ nej W ilhelm a, nie m ogli biskupow ie polscy nie ośw ie­

cić niem i je j w ątpliw ości, nie u śm ierzy ć Jad w ig i p rz y ­ toczeniem dosłow nej tre ś c i p rzep isó w kanonicznych.

I owo, w raz z cierp iącą Jad w ig ą, otoczoną gronem dostojników kościelnych, w y k ład ając y ch je j p o w szech ­ nie znane w ów czas postanow ienia sto licy rzym skiej w podobnie sp o rn y ch w ypadkach, u sły szeć nam tak że n ależy odgłos tych kanonicznych dowodów przeciw ko W ilhelm ow i.

W ynikłe z p rzed w czesn y ch ślubów zatarg i z d a ­ rz a ły się ta k często, iż osobny rozdział u staw k o śc ie l­

nych, ta k zw any drugi ty tu ł lV -ej księg i dekretów p ap ież a G rzegorza IX (1227 — 1241), tra k to w a ł o „ślubach m iędzy m a ło le tn im i”. Otóż pow iedziano tam naprzód, iż zaręczan ie d z i e c i dozw olone je s t je d y n ie w celu spokoju publicznego, dla dobra p ań stw pow aśnionych. P ełnoletnośó m a łż eń sk a rozpoczyna się m iędzy rokibm 12 a 14. P rz e d tą po rą, m ianow icie po ro k u 7, wolno je s t zarę cza ć dzieci w celu w spo- m nionym , wolno n aw et zaślubiać je ta k zw anem i „ za­

ślubinam i natychm iastow em i, sponsalia de p ra e sen ti”, lecz i w ów czas w szelk ie cerem onie i zap ew n ien ia nie m a ją żadnej w agi, je ś li po dojściu do p ełnoletności nie n a stą p i sw obodne p rzy zw o len ie oblubieńców i rz e c z y ­ w iste „zam ieszk an ie” • m ałżeń sk ie.

Bez tego n aw et owe p o k ł a d z i n y siedm iole-

(9)

choćby ow szem w ielo k ro tn ie przed rokiem 12 p ona­

w iane, s ą tylko p ró żn ą ig ra sz k ą. T aka m a łżo n k a p rz e d rokiem 12, w ed łu g w yraźn y ch słów papieskich,

„nie w e sz ła sw ojem i w czesnem i ślubam i w sta n m a ł­

żeński, lecz tylko w sta n z a rę c ze n ia " . N ie m ają c w ła ­ ściw ie p ra w a nazyw ać się „ m a łż o n k ą ”, m ia ła ona zu­

p e łn ą w olność w ejść po ro k u 12 w rzeczy w iste m a ł- ‘ źeństw o z kim kolw iek zechce.

Jedynym w ęzłem , k tó ry m ógł op ierać się ro z e ­ rw an iu ślubów nieletnich, było „za m ie sz k an ie” około lat 14; jed y n y m w arunkiem potrzebnym do zaw arcia rzeczyw istych ślubów m ałżeń sk ich później — przy zw o ­ len ie narzeczonej d aw niejszej. P ierw szem u, „zam ie­

sz k a n iu ”, niedopełnionem u je sz c z e do dnia 29 lipca r. 1385, w którym to dniu ojciec W ilhelm ów otrzy m a ł w Budzie p rzy rzeczen ie m atki Jad w ig i, iż takow e w m iesiącu p rzy szły m do sk u tk u p rzy jd z ie — p rz e ­ szkodziła i w tym m iesiącu, i nadal, aż do ucieczki W ilhelm a z K rakow a, przem o c panów koronnych.

N ad drugiem , nad uzyskaniem p rzy zw o len ia Jadw igi n a m ałżeń stw o z J a g ie łłą , p raco w ały w ła śn ie p rzed ­ staw ien ia panów duchow nych.

G łów na te d y zaw ada przyzw oleniu pożądanem u, obaw a grzechu, daw ała usunąć się w ten sposób bez trudności. G asła ona do reszty , gdy m yśl pobożna zastan o w iła się nad re lig ijn ą z a słu g ą zw iązk u z J a ­ g ie łłą , zasłu g ą naw ró cen ia całej L itw y pogańskiej 1 W spaniały w idok tego w ielkiego dzieła, o k tó re d o ­ bijało się napróżno tyle pokoleń, ty le w ojen i ofiar, a k tó re te raz je d n e m słow em Jad w ig i spokojnie szło w sp ełn ien ie, w ielce duszę d ziecięcą z ap rz y ja źn ia ł ze słow em przyzw olenia. J e śli k iedykolw iek p rz y c h o ­ dziło zrz ec się uczuć najdroższych, nie św ieciła nigdy ja śn ie jsz a za to nagroda.

P o zo staw ała przecież skłonność m łodego serca.

Ten n iebezpieczny w róg Ja g ie łły m ógł przeszkadzać,

(10)

tem bardziej, ile że dw orscy p rzy jaciele W ilhelm a nie o m ieszkiw ali zalecać je j ciąg le w ierności dla Raku- szana, brzydzić o szczerstw am i J a g ie łłę . W edług icli opisu, b y ł to istn y po tw ó r duszą i ciałem , szpetny, stary , dziki, zabójca w łasnego s try ja i dobroczyńcy, K iejstuta. W spom nienia nadobności W ilhelm ow ej po­

w ięk szały w dw ójnasób odrazę od „ b a rb a rz y ń c y ’’. P odw o­

jo n y m iłością w strę t m usiał niezw yczajnem i śm ierzony być środkam i.

O toczyły te ż Jad w ig ę n a d e r gorliw e usiłow ania, prośby, nam ow y. Z jeżdżało um yślnie do stolicy k ra ­ kow skiej coraz więcej panów i szlachty, aby zanieść głos za J a g ie łłą i k rajem . N aw et niedaw ni a d w ersa­

rz e litew scy, k siążęcy b racia z M azowsza, Ja n u sz i Sem ko, porw ani pow szechnym p rą d e m um ysłów , pow szechną chciw ością spodziew anych, a zapew ne i przyrzeczonych nagród, poszli za p rzy k ład em zm ie n ­ nego Opolczyka, podali rę k ę Jag ie lle . W szczeg ó l­

ności m łodszy, Ziem ow it, p rzed dw om a la ty w ojenny n ie p rzy jaciel korony i znacznej części narodu, poje­

dnaw szy się tem i czasy z królow ą, w znow ił w iern ą odtąd zgodę z całym narodem . Tak on, ta k jeg o sta rsz y „ m ą d ry ” brat, Jan u sz , ja k o te ź zgrom adzeni w K rakow ie p au o w ie-szlach ta, połączyli sw oje n a le ­ g an ia z przed staw ien iam i biskupów.

Gdy duchow ieństw o upom inało Jad w ig ę w im ie ­ niu re lig ii, panow ie św ieccy b łag ali j ą uw zględnió dobro k ra ju . W szystkie zn an e nam korzyści zw iązka z L itw ą, sp ły w a jąc e sw ym blaskiem w znacznej m ie­

rz e n a sam ąż koronę i osobę m łodej królow ej, odzy­

w ały się w ym ow nie w prośbach narodu. Nie za n ie ­ chano przypom nieć ta k że sław ę św iatow ą, ja k ą apo­

sto łk a i u sk ro m icielk a dzikich Litw inów zasły n ę ła b y po w szystkich ziem iach zachodu. Co zaś do osobi­

ste j dzikości i szp etao ści Ja g ie łły , ta je s t tylko w y ­ m ysłem niep rzy jació ł. W. książę litew sk i nie odraża an i k sz ta łte m c ia ła , ani w iekiem , ani obyczajam i.

Ś m ierć K ie jstu ta nie cięży m u bynajm niej n a su m ie ­

(11)

niu. M ożna w tym w zględzie za sięg n ąć w iadom ość od bliższych św iadków , k tó re dokładniej u n iew in n ią Ja g ie łłę . Toć za jaw nego m o rd ercę n ie c h ciałab y m atk a królow a, E lżbieta, w ydać swej córki koronnej, a ja k od ro k u blizbo brzm i o tern głośno po w sz y st­

kich k ra jac h ościennych, sp rz y ja ona Ja g ie lle .

Jakoż przypom nienie tych życzeń m acierzyńskich niem ało zapew ne poparło prośby narodu. S p rz e c iw ie ­ nie się m atce zatrw ażało w idokiem nieporozum ień z w ła sn ą rodziną, może n ara żen ia je j przez to na tern g ro źn iejsze zkądinąd n iebezpieczeństw a. O becne bow iem położenie starszej królow ej w ęg ie rsk ie j, E lż ­ biety, i m łodszej. Maryi, do ostatniego chyliło się upadku, w ym agającego bardziej niż kiedykolw iek pod­

pory sp rzym ierzeńców potężnych. Temiż w łaśn ie czasy p rz y b y ł do W ęgier ów z Neapolu przeciw ko m łodem u m arg rab i Zygm untowi w ezw any b ra ta n e k k ró la Lu­

dw ika, król Mały, k siążę D urazzo, lecz p rz y b y ł nie w chęci obrony obudw óch p ań królew skich, a ra c z e j w celu p rzy w łaszczen ia sobie sam em u ich b e rła .

Dnia ostatniego g ru d n ia r. 1386, w sam ej porze pobytu i uczt W ilhelm ow ych w K rakow ie, od b y ła się w Budzie k oronacya K arola n a k ró la w ęgierskiego, p rz e sta ły królow ać m a tk a i sio stra Jad w ig i. Nie m o ­ g ąc je d n a k p rzy jąć n a zaw sze tego losu, szukały obie tylko stosow nej chw ili do odw etu w rogiem u b r a ta n ­ kowi, tylko pom ocy p rzy jazn y ch a m ożnych so ju ­ szników . D otychczasow e porozum ienia i blizkie o d ­ tą d zaczepne i odporne p rzy m ie rze E lżbiety z J a g ie łłą św iadczą, iż życzliw e p rzy jęcie go p rzez Jadw igę było ju ż i w porze obecnej pożądanym d la rodziny w ypadkiem . A ja k życzliw ość ta w y n a g ra d z a ła się w dzięcznością z a g r a n i c y pokrew nej, ta k niew ysłu- chaniem pow szechnych b łag ań Polaki o strzy ła J a ­ dw iga p rzeciw sobie rów nież p o w szechną, bolesną, ciąg łą niech ęć narodu w d o m u, n iechęć tern sroższą, ile że nie w ra c a ją c ą w cale W ilhelm a, straconego n a zaw sze.

(12)

P rze ciw n ie sp ełn ien iem próśb w szechstronnych o c a la ła sobie m łodzieńcza królow a je d y n ą po zo stałą je j m iłość — w dzięczną, codzienną, z każdego oka u śm iech ającą się m iłość narodu. Z asłu g a re lig ijn a , sław a u św iata, in te re s familii, p rzyw iązanie k raju , p iętn aście la t k ró lo w e j— ileż w rogów krótkiem u s to ­ sunkow i z W ilhelm em !... Gdybyż je sz c z e było p r a ­ w dą, co m ów ią, że Ja g ie łło nie j e s t ta k strasz n y m i dzikim !... P ię tn a sto le tn ia królow a pow zięła krok, który do niczego nie zobow iązyw ał, a m ógł w ielk ą p rzy n ieść pociechę. P rz y w o ła ła jed n eg o z n ajp o w ier- n iejszych dw orzan, Zaw iszę z O leśnicy i zle c iła mu w yjechać naprzeciw ko J a g ie lle . Pod pozorem pow i­

tan ia go od Jad w ig i, m iał on p rzy p atrzy ć się osobie W, k siążęcej i oznajm ić co w idział. P rzedew szy- stkiem upom niany zo sta ł p o s e ł surow o, aby n ie p rz y j­

m ow ał żadnych po d ark ó w od L itw in a i sp ieszy ł z od­

pow iedzią.

P om yślne w ieści przy b y w ały litew sk iem u k się ­ ciu z Zaw iszą. Ja k b y d la pozostaw ienia czasu n a ­ m ysłow i i uspokojeniu Jadw igi, c ią g n ą ł on zw olna i leniw o ku swojej p rzy szłej stolicy. C iągnął zaś n a d e r dworno, w orszaku w ielu k sią ż ą t pokrew nych, w śród tab o ru licznych wozów z skarbam i, słu żb ą i n a j­

rozm aitszym p rzy b o rem dw orskim . Jech a ło z J a g ie ł­

łą około dziesięciu k sią ż ą t litew sk ich , częścią ro d z o ­ nych braci, częścią b ratan k ó w , bądź w ruskim oclirzco- nych ju ż obrządku, bądź ja k sam J a g ie łło niecbrzco- nych je sz cze pogan. Znajdow ali się w tym orszaku w sp a n iały m naprzód S k irg iełło i Borys ch rześcijan ie, znani nam ju ż z poprzedniego p o selstw a o Jadw igę, rodzeni b ra c ia Ja g ie łły , jakim i byli tak że d alsi trzej tow arzysze pochodu sw adziebnego, niew yehrzczeni j e ­ szcze k sią ż ę ta K o ry g iełł, Ś w id ry g iełł i (jak się zdaje) W igund. W aleczny W itold K iejstutow ie pomimo dw u­

krotnego ju ż chrztu: ła ciń sk ieg o u K rzyżaków w Ta- p la w ie i ruskiego cokolw iek później, gotów je sz c z e ochrzcić się po ra z trze ci w K rakow ie, przew odni-

(13)

ożył bratankom Jerzem u, Jan o w i Ju riew iczow i księciu bełzkiem u, M ichałowi książęciu n a Zasław iu i F ied o ­ row i księciu łu ck iem u , g rec k im chrześcijanom .

J a k daleko pam ięć h isto ry i sięga, nie p rzypo­

m ina się drugi p rz y k ła d ta k tłum nego, ta k w spania­

łeg o pochodu w eseln eg o . Nie było te ż m iary podzi­

wowi ludu m ałopolskiego d la tej ślubnej w ypraw y k s ią ż ą t litew skich, ciągnącej dziś p rz y ja ź n ie przez te sam e pola i sioła, k tó re p rzed la ty dziesięciu płonęły pożogą napadu litew skiego. P ie rw sz e m m iastem pol- skiem , w k tó rem dw ór litew sk i w ypoczął przez dni kilka, był Lublin, m iejsc e * ow ych dokum entem W oł- kow yskim n a dzień oczyszczenia N. P a n n y um ówio­

n ych m iędzy J a g ie łłą a sz la c h tą p o lsk ą układów . Nie przyszły one do skutku, gdyż n a jw ięk sza część pa­

nów b aw iła pod tę porę w K rakow ie, o ta c z a jąc kró­

low ą sw em i prośbam i. Tylko n a jg o rliw si zw olenni­

cy litew scy, m ianow icie m łody w ojew oda k rak o w sk i S pytko z M elsztyna i sta ry p o dskarbi D ym itr z Go­

ra ja , p rzy sp ieszy li z pow itaniem n ap rzeciw elektow i sw ojem u.

S tan ąw szy z nimi w Sandom ierzu, u ra d z iła L i­

tw a zaprosić W. m istrza K rzyżaków , K o n rad a Czolne- ra de R o teu stejn , n a o jc a chrzestnego przy blizkiej uroczystości w K rakow ie. N ie m ożna było wymo w niejszego zrobić w yboru. N a pozór pow inien był radow ać K rzyżaków c h rzest J a g ie łły i L itw y, w ła śc i­

wy cel daw nych uBiłowau zakonu; w rzeczyw istości je d n a k ż e m iała ta ofiarow ana K rzyżactw u ró ża b ar

dzo bolesne kolce dla Niemców', gdyż w ynikłe ztą d połączen ie się P o lsk i z L itw ą p rzeszy w ało K rz y ż a ­ ków d reszczem złow rogich przeczuć. P a d ło to p o sel­

stw o z a p ra sz a ją c e podskarbiem u z G oraja, b ieg łem u ' w sp raw ach poselskich, z których np. je d n a wriodła go p rzed d w unastu la ty do K azim ierza, k sią ż ę c ia do­

brzyńskiego. Gdy p an podskarbi w y p raw iał się do M alborga, sp o tk ało J a g ie łłę n a w zajem rów nież nie zu p e łn ie szc zere poselstw o powutalne Jad w ig i. Mniej

(14)

a to li d o tk n ięty niem niż K rzyżacy, p rz y ją ł e le k t p o l­

ski w y sła ń c a k rak o w sk ieg o ja k n a jła sk aw iej i pozw o­

lił m u owszem u d ać się z sobą do łaźn i. Po czem Z aw isza z w cale p o ch leb n ą d la k sięcia odpow iedzią p o w ró c ił coprędzej do K rakow a, a dw ór litew sk i cią g u ą ł zw olna d a lej sw ą podróż.

G arnęło się n ap rzeciw niem u coraz w ięcej p a ­ nów z K rak o w a. Ju ż bow iem coraz m n iejsza tr z y ­ m a ła ich tam potrzeba. Opór królow ej łag o d n ia ł z ka źd ą chw ilą. P rz y n iesio n a przez Z aw iszę w iadom ość u su n ę ła o statn ią (zda Bię) przeszk o d ę. O znajm ił po­

se ł Jad w ig i, iż W. k sią ż ę litew sk i je s t m ężczyzną m iernego w z ro stu , bardzo k sz ta łtn e j budow y ciała , p o w z d łu ż n e j, nadobnej tw a rz y , w esołego w e jrz e n ia i pow ażnych, k siążęcych obyczajów . U spokojona tern w yob raźn ia dziecinna dozw oliła przem ów ić głośniej rozw adze. P o św ięcając ostatnie w estch n ie n ia k o c h a n ­ ki obow iązkow i królow ej, u s tą p iła Ja d w ig a w y m a g a ­ niom relig ii, pożytkow i rodziny i b łaganiom narodu, czem uszczęśliw ien i panow ie, rzu cili się te ra z g ro m a­

dnie n a pow itanie ulubieńca sw ojego.

J a g ie łło tym czasem sp o czy w ał w bram ach św ią­

tyni Ś w iętokrzyskiej. N iosąc sw oje pogaństw o n a ofiarę ch rześcijań sk iem u 'Bogu w K rakow ie, nie go­

dziło się pom ijać w drodze z Sandom ierza n a jsta ro - ży tn iejszej siedziby ch rz e śc ijań stw a w Polsce. Od n a j­

daw niejszych czasów aż dotąd b y ła ta leśn a, sk a lista gó ra p rzed m io tem pow szechnej czci ch rz eścijan i po­

g a n okolicznych, niejako cudow nym k aw a łk ie m ziemi św iętej na zienii p o lsk iej. Sam a też n azw a g ó r y Ł j - siec lub Ł y sa góra, m niej słu szn ie później ze zjaw isk m iejscow ych w yw odzona, b y ła tylko prostym odgło­

sem jero zo lim sk iej góry K a lw a ry i, oznaczającej także nic innego, ja k tylko Górę Ł y są, czyli nasz Ł ysieć.

Z asły n ąw szy ja k o k la sz to rn a stolica ch rz e śc ijań stw a polskiego w tych w łaśn ie czasach, k ied y rozbudzać się z a c z ą ł w E uropie duch p ielg rz y m ek do Ziemi Ś w ię­

te j, sto so w ała się ona zapew ne i re s z tą p ie rw ia stk o ­

(15)

w ych u rz ą d zeń do m iejscow ości w zoru sw ojego, a p rz e ­ chow yw any tu sz czątek d rzew a zbaw ienia s ły n ą ł źró­

d łem b ło g o sław ień stw a krajow i.

D aw ny łu p ieżca , nied aw n y oddaw ca, p rz y sz ły w ielbiciel g o rąc y tej p rz e sła w n e j re lik w ii, zb liż a ł się J a g ie łło te ra z z podziw em ku je j leśn em u p rzy b y tk o ­ w i. N ajm ożniejsi panow ie polscy, pom iędzy którym i zapew ne i b ra t zm arłego b isk u p a Z aw iszy, a sy n sta ­ rego k a s z te la n a k rakow skiego, D o biesław a, K rze sław z K urozw ęk, k a szte lan i sęd zia ziem i san d eck iej, szczególny dobrodziej św iąty n i Ś w ięto k rzy sk iej, obda­

rzonej odeń dw iem a w siam i, B oiskam i i G ojszczą, w prow adzili J a g ie łłę w p ro g i kościelne. P rz y jm u ją ­ cy ich k a p ła n ok azał zd ała re lik w ię . Pobożni k le j- notnicy Toporu, Leliw y, E óży, Ś reniaw y, up ad li po­

k o rn ie na kolana. P o g ań sk i sy n O lg ierd a się g n ą ł r ę ­ k ą po św iętość, w o ła ją c z r u s k a : Szto to? K ap łan s k a rc ił poryw czość poganina, a le g e n d a dodaje, iż w tej chw ili rę k a u sc h ła Jag ie lle .

W róciło je d n a k zdrow ie, gdy W. k siążę n a p a ­ m iątk ę w ypadku ofiarow ał klaszto ro w i b ry łę z ło ta do zrobienia, z niej re lik w ia rz a w k sz ta łc ie ręk i. W ielą też innem i je sz c z e d aram i upam iętn iły się te pobożne odw iedziny w drodze do tro n u , je d n a z g łów nych mo­

że pobudek późniejszej dew ocyi Jag iełło w e j d la tego m iejsca.

O d d alając się od m ało p o lsk iej K alw ary i ku co­

raz bliższej stolicy, m usiano coraz bard ziej n a św ia­

tow e w zględy m ieć oko. P rz e d w szy stk iem innem chodziło w ielkim u k ładom m iędzy P o lsk ą a L itw ą o zabezpieczenie się od w iarołom stw a. P o lacy odda­

n iem Jadw igi i korony Ja g ie lle dopełniali n a ty c h m ia st sw oich w arunków ; lecz któż m ógł uręezyć p o d e jrzli­

w ość ów czesną, iż J a g ie łło ze sw ojej stro n y d opełni rów nież rz e te ln ie obow iązków w zględem korony? n a ­ w róci c a łą L itw ę? p o łączy j ą z kró lestw em ? uw olni jeń c ó w polskich, odzyszcze za b ran e P o lsce ziem ie?

J e d y n ą ręk o jm ią, ja k ą P olacy otrzym ać m ogli w tej

(16)

m ierze, b yli liczni a m ożni zak ład n icy , z arę czają cy sw o ją osobą u iszczenie p rz y rze cz eń Jagiełłow yeh. T a­

kim i w ięc z a k ład n ik am i m u sia ł W. k siążę litew ski ubezpieczyć Polaków , i tak ich zakład n ik ó w p rzy jęli P olacy te ra z w obliczu m ia sta K rakow a rzeczyw iście od Litw y.

Z a p isał się w ten sposób koronie polskiej, t. j.

Ja d w id ze i w ym ienionym poszczególnie panom ducho­

w nym i św ieckim , długi sze reg k sią ż ą t litew skich i m azow ieckich, m iauow icie rodzony b ra t Jagjełłów , S k irgiełło, stry jec zn y W itold, łu ck i kniaź F iedor, za sław sk i M ichał, bełzki Jan , n aw et obaj m azow ieccy k sią ż ę ta , stanow czo ju ż za p ew n ą u śm ie c h a ją c ą się im korzyść zjednoczeni z J a g ie łłą , Ja n u sz książę n a C zersku i nasz Ziem ow it płocki. K ażdy z tych porę- ezycielów p rz y rz e k ał osobnem pism em zostaw ać ta k długo w zak ład zie u P olaków , baw ić w przeznaczo- nem sobie ku tem u m iejscu, nie oddalać się ztaintąd chyba za w yraźn em pozw oleniem , w reszcie staw iać się z pow rotem n a każde zaw o łan ie— dopóki zobow ią­

zan ia Ja g ie łły nie o siąg n ą skutku całkow itego.

U bezpieczona w te n sposób szlach ta, otoczyła ciąg n ącą drużynę lite w sk ą w z ra sta ją cy m z k ażd ą m i­

lą orszakiem . P od m uram i K rakow a zn ik ła w nim w szelk a m nogość k sią ż ą t i bojarów litew skich, a zd a­

ło się w cale, iż to sam i panow ie polscy w p ro w ad za­

j ą J a g ie łłę do K rakow a. O dbył się te n wiekopom ny w jazd p o rą zim ow ą, d n ia 1*2 lutego, w poniedziałek.

O dkąd K raków K rakow em , nie pam iętano ta k w ie l­

kiej, ta k p e łn e j n astę p stw uroczystości. Ale ja k gdy­

by w szystko, co żyje, tak d alece z a p rzątn ięte było gw arnem w rażeniem ch w ili, iż m u zab rak ło zgoła czasu i spokojności do je j opisu, n ie p o z o sta ła nam żad n a b liższa w zm ianka o cerem oniaoh dnia tego.

T ylko je d e n g łów niejszy ry s p rz e b ił się przez m g łę w ieków i s ta je nam n a w idoku. Oto panow ie d osto jn icy koronni w iodą sw ego e le k ta śród w rzaw y trą b i odgłosów ludu n a zam ek, do pokojów k ró lew ­

(17)

skich, przed, oblicze przejed n an ej Jad w ig i. M łodo­

cian a piękność w koronie, otoczoua licznem gronem p an ien i niew iast, p rzy jm u je p okłon J a g ie łły . Obec­

ność k sią ż ą t polskich, W ład y sław a N aderspana, jalco- też m azow ieckich zakład n ik ó w Jag ie łło w y ch , Ja n u sz a i Ziem ow ita, to w arzyszących raze m Jadw idze, i takaż obecność k sią żęc y ch tow arzyszów J a g ie łły , podnosi w spaniałość sceny. Z apisane w kronikach zdum ienie W-go k sią żęc ia Litwy nad uiezrów nauem i w dziękam i oblubienicy koronnej, ja k m iłem było jem u ż sam em u, tak nie m ogło n ie przem ów ić za nim w oczach J a ­ dwigi.

Ąby j ą tern w ięcej rozw eselić, n a s tą p iła naza­

ju trz now a cerem onia: złożenie oblubieńczych darów litew skich. K sią ż ę ta litew scy: W ito ld , S w idrygiełł i B orys, ofiarow ali Jadw idze w im ieniu je j p rz y s z łe ­ go m ałżo n k a drogocenne upom inki w złocie, sre b rz e , drogich k am ien iach i tk an in ach k rajó w dalekich. Gdy zaś p ię tn a sto le tn ia m onarchini b a w iła w rok koszto- w nem i d aram i litew skiem i, poważni p ra łac i polscy roztoczyli p rz e d J a g ie łłą sk a rb y duchow ne, praw dy re lig ii, k tó rą J a g ie łło w krótce m ia ł p rzy jąć. U łożo­

no, iż ch rzest książęcy odbędzie się ju ż w e c z w a r­

tek , diiia 15 lutego. T en k ró tk i p rzeciąg czasu p o ­ w inien b y ł w ystarczyć przygotow aniu O lgierdow icza do obrzędu, na k tó ry w szy stk ie lu d y ościenne z tak daw nem czekali u p rag n ien iem . Zaczem , ja k n ied a­

wno w idzieliśm y Jad w ig ę otoczoną radnern kołem du­

chownych, p rz e k o n y w a jący ch j ą o próżności d z ie c ię ­ cych ślubów z W ilhelm em , ta k nin iejsza chw ila w ie l­

kich obrzędów narodow ych p rz ed staw ia nam Ja g ie łłę w gronie p rałató w polskich, d opełniających n a nim d z ie ła k atech ezy ła c iń sk ie j. W ażność tej czynności zniew ala pośw ięcić je j nieco b liższą uw agę.

D okum entem krew skim z roku zeszłego p rz y ­ rz e k ł Ja g ie łło Polakom , iż razem z uim o chrzczą się w K rakow ie w szyscy inni k sią ż ę ta L itw y, którzy j e ­ szcze chrztu nie p rzy jęli. Byli ju ż tedy n iektórzy

(18)

b ra c ia i b ratan k o w ie J a g ie łły od daw n iejszeg o czasu ch rześcijan am i. Znam y takim i m ianow icie rodzonych b rac i S k irg iełłę, B orysa, stry jecz n eg o b ra ta W itolda, b ratau k ó w K oryatow iczów T eodora i A le k sa n d ra.

Z w y jątk iem jed y n eg o W itolda, a może i B orysa, po- chrześników zakonu niem ieckiego, byli to w praw dzie sam i ch rześcijan ie greccy, czyli (w edług ów czesnych w yobrażeń zachodu) „ c h rze ścijan ie n ie p ra w d z iw i”, p o ­ trz e b u ją c y ch rztu pow tórnego, lecz n a w e t w oczach ów czesnych— ju ż nie poganie.

Oprócz tych „ stry jc ó w ” c h rześcijań sk ich , m iał Ja g ie łło nadto m atkę ch rześcijan k ę, napom inaną przez K rzyżaków do sta ra ń około n aw ró cen ia synów i r z e ­ czyw istą n aw rócicielkę „sy zm a ty ck ieg o ” syna Skir- g iełły . Mogło w ięc uróść p y ta n ie , ażali i p rz y sz ły król polski nie był ju ż podobnym że chrześcijaninem , a przygotow anej te ra z cerem onii krakow skiej nie ch ciał je d y n ie pow tórzyć, czyli „treściw iej m ów iąc, d o p e ł­

nić chrztu daw nego”. A poniew aż ro zstrzy g n ięcie tej w ątpliw ości pow iększało lub u m n iejszało uroczystość cerem onii obecnej, uroczystszej, je ś li n a istnym p o ­ ganinie p o d jętej, m niej u ro czy ste j, je ś li n a daw nym ju ż w yznaw cy C hrystusow ym pow tórzonej, przeto z a ­ leży niem ało n a wiadom ości, ja k im rz eczy w iście c h a ­ ra k te re m odznaczał się te ra ź n ie jszy obrzęd k r a ­ kow ski?

C h rzest J a g ie łły ja ś n ia ł oczom pokolenia tam - toczesnego w szelkim blaskiem now ości. Ż adna k ro ­ p la w ody św ięconej nie tk n ę ła się je sz c z e Ja g ie łły . Lubo m a tk a w yznaw ała Boga chrześcijań sk ieg o , w iel­

ki ojciec O lgierd p o z o sta ł do śm ierci poganinem . M łodszych, m niej znakom itych synów , p o zw alał on m atce osw ajać z c h rześcijań stw em , lecz ulubiony J a ­ g iełło , przezn aczo n y do tronu, m iał w duchu p rz o d ­ ków zachow ać ja k najdłużej w iarę o jczystą, która, j e ­ śli w ielu w rogów w zb u d zała L itw ie, te d y oraz w iele w agi n a d a w a ła jej w św iecie ów czesnym i m ogła

Biblioteka - T. 22*. 2

(19)

kiedyś (zdaniem polityki pogańskiej) stać się w ielce k o rzystnym do sp rz e d a n ia tow arem . Z resz tą, je śli ch rz est zm yw a g rzechy, toć w ed łu g m niem ania w sz y st­

kich n o w o n aw racający ch się pogan, tern p o m y śln ie j­

szą dla duszy było rzeczą, im później, im bliżej ś m ie r­

ci, d a ł się kto ochrzció.

P rzez co s trz e g ł się nasz O lgierdow ie ja k n a j­

pilniej k ro p id ła i c h rzcieln icy i, znan y b y ł w szystkim jak o p ra w y poganin. Mimo m niem anej niższości ch rze­

śc ija ń stw a g reck ieg o , odróżniano je zaw sze, ja k e śm y dopiero w spom nieli, od p ogaństw a, i sami K rzyżacy okazyw ali rad o ść n iezm iern ą, gdy m atce Ja g ie łło w e j, Ju lian n ie, pow iodło się bogdaj chrztem byzantyńskim ochrzcić syna S k irg ielłę. W zględem J a g ie łły zaś p r o s z ą oni m atkę dopiero, aby go „p o d o b n ież” n a ­ w róciła, czynią kroki u niego sam ego, aby ła c iń sk ie p rz y ją ł ch rześcijań stw o . Nie u leg łsz y do roku 1382 ani naukom m acierzy ń sk im , ani usiłow aniom k rzy ża c­

kim , zobow iązał b y ł się ńasz O lgierdow ie zakonow i w tym roku na zjeździe n iem eń sk iej w yspy D ubissy, ochrzcić się w ciągu la t czterech , lecz nie śp iesz y ł b ynajm niej ze sp ełn ien iem obietnicy.

T akież sam o p o g a ń s k i e p rzy rzecze n ie ofia­

ro w a ł on pisem nie polskiem u i w ę g iersk iem u p o s e l­

stw u w K rew ie, a w yraźny w dokum encie dodatek, iż J a g ie łło przyjm ie ch rześcijań stw o p olskie razem z t y m i tylko braćm i, „którzy je sz c z e chrztu nie p rz y ję li” — dodatek, p o czytujący p rzy jęcie c h rz e śc ijań ­ stw a p rzez ochrzconych ju ż b raci za rzecz z b y te c z ­ n ą — sta w ia go n a jja w n ie j w rzęd zie takich, którzy nigdy jesz c z e ż a d n e g o chrztu nie p rzy ję li, w r z ę ­ dzie pogan.

Toż, gdy w obecnym r, 1386, a zatem isto tn ie w ciągu onych la t cz tere ch , n ad esz ła chw ila n a w ró ­ cen ia W. księcia w K rakow ie, n ikt z b liższych i d a l­

szych spółcześników nie w idział w Ja g ie lle co in n e ­ go, ja k tylko praw ego poganina. Czy to n a jsta rsz y z krajow ych opow iadaczy tego w ypadku, czy n iem iec­

(20)

ki spisyw acz o dleglejszych czasu sw ego pogłosek, do­

m inikanin z Lubeki, K orner, czy w re szcie n ajw iaro g o - dniejBzy ze św iadków , bo tuż pod bokiem K rak o w a zam ieszk ały , zaled w ie w la t kilka po z d arze n iu p i­

szący, a b ezw zględny w sw ojej praw dom ów ności i obo­

w iązk iem kościelnym obeznany z ró żn icą chrztu że- g ań sk i opat L udolf — k ażd y zw ie p o ch rześn ib a P o la­

ków stan o w czo — poganinem .

Nie inaczej św iadczą naw et K rzy żacy i w ie d e ń ­ scy p isarze, m ający z tego w zględu ro z strz y g a ją ce tu zdanie. Gdyż jak o p rz y ja c ie le W ilh elm a, a n ie ­ p rzy jaciele litew sk ich ślubów Jadw igi, p ra g n ę li oni u m n iejszy ć czem kolw iek w ielkość osiągnionego tem iż ślu b am i dzieła, upośledzić zasługę naw ró cen ia Ja - giełłow ego. Z tąd nie było pożąd ań szej d la nich po­

głoski, choćby cale w ątpliw ej, nad w ieść, że J a g ie łło ju ż przed cerem o n ią k ra k o w sk ą b y ł chrześcijaninem , iż przeto obrzęd krakow ski m niejszej je s t wagi.

A p rzeceiż jederi, drugi, trz e c i i c zw arty spó łczesn y latopisiec rak u zk i, a p rzecież ta k spółczesny p isarz dziejów krzyżackich, jako też sam i K rzyżacy, uzna- w ają go jed n o g ło śn ie poganinem .

K rzyżacy nie m ogą później w strzym ać się od uw agi, iż c h rz e st J a g ie łły , jak o je d y n ie dla p osięścia korony polskiej podjęty, „n ie m a w łaściw ego gruntu i p odstaw y c h rz e śc ija ń s k ie j,” lecz nie śm ią bynajm niej przypisyw ać tej „b ezg ru n to w n o ści” daw nem u byzam ty ń stw u J a g ie łły . Sam też w reszcie J a g ie łło mówi o sobie, iż „ p o g a ń s k i c h ” w y rz e k ł się błędów , a n ajznakom itsze g łosy onego czasu, pap ież U rb an VI, stry je c z n y b ra t W itołd, w ła śn i poddani Jngiełłow i.

n a jp rz e d n ie jsz e b o jary lite w sk ie , pom iędzy którym i kilku Rusinów , n iezm iennie z nim i za nim p o w ta­

rzają: „po g an in ”. Słowom, żadne z d a n i e przeciw ne, żaden cień p o w ątpiew ania w pierw otnośó chrztu J a ­ g ie łły nie ćm iły w zrokom spółczesnym blask u obec­

nej cerem onii k rak o w sk iej.

Zaczem sta ło się zadość losow i. W 27 la t po

(21)

szyderczym śm iechu synów G edym inow ych z zapro- sin cesarsk ic h n a n iem ieckie chrzciny w W rocław iu, w e czw atek, dnia 15 lutego, w y p ręw ad z ił z P o lsk i o r­

szak duchow ny pięciu wnuków Gedym inow ych z p a ­ ła c u królów polskich na zam ku k rakow skim ku po- blizkiej tam że k ated rze . Oprócz W. k się c ia L itw y p rzy stęp o w ali do chrztu polskiego trzej rodzeni b ra ­ cia Ja g ie łły : W iguud, K o ry g iełł i Sw idrygieł, tu ­ dzież stry je c z n y W itold, ju ż to (je śli w ieści nie m ylą) po raz trzeci p o ddający się tem u aktow i u roczystem u.

R eszta obecnych w K rakow ie k sią ż ą t litew skich, m ia­

now icie owi w z a k ład Polakom oddani S k irg iełł, F ie ­ dor Ł ucki, J a n B ełzki, M ichał Z asław sk i i inni, jako ju ż raz w obrządku g reck im ocbrzceni, „nie dali duchow ieństw u polskiem u nak ło n ić się do pow tórzę n ia ,” czyli ra c z e j dopełn ien ia obrzędu.

P rzew odniczyli cerem onii arcybiskup g n ie ź n ie ń ­ ski B odzanta i biskup krakow ski Ja n . K ażdem u z po- chrześników k siążęcy ch to w arzy szy li p rzy b ran i r o ­ dzice ch rz e stn i. W. k sięciu Ja g ie lle o d m ó w i ł tej p rzy słu g i proszony o n ią m istrz, W. C zolner. P r z y ­ b y ły z M alhorga p o d sk arb i koronny D ym itr p rzy n ió sł su ch ą odeń odpow iedź, iż zbytnia odległość drogi n ie dozw ala m u opuszczać n a tak długi czas państw zakonnych. Kto inny w ięc za stą p ił królow i obow ią­

zek ojca ch rzestn eg o .

M atką c h rz e stn ą s ta n ę ła je d n a z p ierw szy ch m a- tro n ów czesnej Polski, pani w ojew odzina san d o m iersk a Jadw iga, nieg d y ś m ałżo n k a bogacza Oty z P ilczy, m atk a sław nej n astę p n ie je d y n ac zk i E lżbiety. Ona to w raz z swoim kum em , gdy orszak ch rzestn y z a trz y ­ m a ł się u drzw i św iątyni, a o b rz ęd u jący k ap łan i z a ­ p y ta li po chrześcijań sk u : „ ja k tobie d z ie ją ? ” — i gdy po w prow adzeniu k sią ż ą t p o gańskich w progi ko ścieln e n a stą p iły tam dalsze cerem o n ie i m odły i z a p y ta n ia — odpow iadała i „ p rz y rz e k a ła ” za p rzy szłeg o k ró la pol­

skiego.

J a g ie lle nadano im ię W ładysław , W igundow i

(22)

A leksander, K o ry g ielle K azim ierz, S w id ry g ielle B o le­

sław , Witoldowi podobnież A lek san d er. W raz z swoim W. k sią żęciem m nodzy tak że panow ie litew scy i dw o­

rza n ie k siążęcy p rzy jęli „ w iarę ła c iń s k ą ”; czyli, ja k u R usinów z alu z y ą do K rzyżaków m ówiono: „w iarę n ie m ie c k ą ” .

P ó źn iejsza pobożność now ego „W ła d y sła w a ” p r z e ­ św iadczą nas d o sta tec zn ie , iż spełniony te ra z a k t r e ­ ligijny szczerze p rz e ją ł m u duszę. Nie m niej w ażną b y ła uroczystość obecna rów nież pobożnej chrześoi- ja n c e Jadw idze. Z w łaszcza gdy dokonanie obrzędu c h rzestn eg o zapow iadało je j w n et in n ą cerem onię — ślub ' blizki. P rzeznaczono ku tem u trz e c ią dobę po ch rzcie, niedzielę, 18 lutego. Je d e n z poprzednich dni usp o k o ił Jad w ig ę o sta te c z n ie w zględem postępku J a g ie łły ze stry je m K iejstutem . Sam K iejstutów syn W itold m iał u p ew nić królow ę, iż Ja g ie łło nie w inien j e s t śm ierci s try ja w w ięzieniu.

Po czem zo staw ał je sz c z e 'o b r z ę d ro zw iązan ia daw nych ślubów z W ilhelm em . Mimo rzeczyw istej ich niew ażności, po trzeb n y był ku tem u osobny ob­

chód kościelny. U w iadam iają o tem szczegółow o p r z e ­ pisy duchow ne, tra k tu ją c e o zryw aniu ślubów dzie­

cięcych innem m a łżeń stw em w w ieku dojrzalszym . P rzy p u szczały one ośm różnych powodów u n iew ażn ie­

nia zaślu b in m ało letn ich . O statni z tych w ypadków zachodził, „gdy kto ś ślubow ał w ia rę p rzed dojściem do la t cztern astu , a o siąg n ąw szy ten w iek, ż ą d a ł r o z ­ w iąza n ia ślubów p rzed w c zesn y ch i zezw olenia n a z a ­ w arcie m a łż e ń stw a rzeczy w isteg o z kim innym . W t a ­ kim ra z ie , choćby d ru g a stro n a sp rzeciw iała się z e ­ rw an iu zw iązku, byle kościół m iejscow y uznał is to t­

ność żąd an ia je d n e j, m usiało n a stąp ić ro z w ią z a n ie.”

T akiż w łaśn ie w ypadek z d arzy ł się te ra z na zam ku królew skim w K rakow ie. Ja d w ig a ślu b iła w 7 lecieeh. Bez „ z a m ie sz k a n ia ” około la t 14 nie m iały te ślu b y żadnej w agi. P anow ie krakow scy oparli się p rzem ocą „ z a m ieszk an iu ” W ilhelm ow em u

(23)

n a zam ku. Po w ygnaniu W ilhelm a sk ło n iły Jadw igę przytoczone pow yżej w zględy do zezw olenia n a m a ł­

żeństw o z J a g ie łłą . Z ezw olenie to było samo przez się owym „ó sm y m ” w ypadkiem , p o trzeb u jący m tylko uznania i potw ierdzenia koBcioła m iejscow ego, bez dalekiej d yspensy z Rzymu.

N astąpiło w ięc m iejscow e uśw ięcenie kościelne,

„Śluby Jad w ig i z W ilhelm em , zaw arte w latach d z ie ­ cięcych, zo stały obecnie po dojściu do w ieku d o jrz a ­ łości publicznie w k a te d rz e k rakow skiej uniew ażnione i o d w o łan e” .

Po tej cerem onii zb y teczne ju ż były w szelkie dalsze k ro k i do u p raw n ien ia m a łż e ń stw a Jag ielło w eg o . N iep o trzeb n a była dysp en sa stolicy apo sto lsk iej, i ż a ­ dnej też ani żądano, ani w ydano. W szystko stało się je d y n ie przyzw oleniem Jadw igi, ła s k ą Jad w ig i. To przyzw olenie odjęło c a łe m u w ypadkow i barw ę p rz e m ocy, uniew inniło n aród z z a rzu tu , iż życzeń swoich do p iął w ystępkiem przeciw ko praw u. W św ietle t e ­ go przy zw o len ia cały p o stę p ek n arodu z b y łą ob lu ­ bienicą W ilhelm a p rz e d sta w ia się owocem sm utnej, a le bezw inuej konieczności.

A że p rzy zw o len ie to było ze stro n y Jadw igi isto tn ie dobrow olnem , ch ętn ie ofiarow auem , m ożem y n ajlep iej pow ziąć z w rażen ia, ja k ie ono sp raw iło n a W ilhelm ie. Gdyby Ja d w ig a do ostatniej chw ili opie­

r a ła się była zw iązkom z J a g ie łłą , gdyby u le g ła była je d y n ie przym usow i, nie m ógłby on był żadnego do niej m ieć żalu. W ilhelm p rzeciw n ie uczuł się b o le­

śnie dotkniętym przez Jadw igę. Jak o kochanka z a ­ w in iła ona ta k d alece kochankow i daw nem u, iż W il­

helm nie w zdrygat się l ż y ć je j za to w la ta c h n a ­ stęp n y ch .

P rz y d o b r o w o l n e m z a ś zezw oleniu, p rz y uczu ­ ciu u w ień c zen ia uiern ży czeń rodziny, widoków r e li­

gijnych i w ielkich zam iarów narodow ych, dalekiem od praw dy w yobrażenie, jak o b y n ad ejście w iekopo­

mnej niedzieli ślubnej m ieczem boleści przeszyło

(24)

ofiara Jad w ig i nie traci bynajm niej n a tern, iż była przy n ie sio n a sercem pogodnem . D zień ślubu Ja g ie ł- łow ego, dzień p om yślności dla P o lsk i, nie był dniem rozpaczy Jadw idze.

W ład y sław um iał czuć szczęście chwili, k tó ra go w reszcie u stóp o łtarza p o staw iła z Ja d w ig ą . O brączka ślubna, k tó rą w tedy daw nego łupieżcę Polski p o łą ­ czyli k a p ła n i z dziedziczką korony Piastów , z p ię ­ kną có rk ą najd o sto jn iejszeg o ze w szystkich w ó w cze­

snym św iecie rodów k rólew skich, nie z e sz ła m u z p alca po koniec życia. „P om iędzy w szystkiem i zui- kom em i sk arb am i tego św iata — są to w ła sn e wy razy W ła d y s ła w a — była mu ona najkosztow niejszym k l e j ­ no tem ” . A ja k w e w szystkiem , tak i długoletnością w ieku szczęśliw y, nosił j ą blizko p ó ł w ieku.

T enże sam dzień d ał i P olakom m a te ry a ln ą r ę ­ kojm ię spodziew anej za W ładysław a fortuny. Ju ż w k ilk a godzin po ślubie, w niedzielę 18 lutego r. 1886, o g ło sił „now y p an i opiekun korony p o lsk ie j”, n ie b a ­ wem ukoronow any król P o lsk i „w odw dzięczenie c a ­ łe m u narodow i szlacheckiem u doznanej ży czliw ości,”

tre śc iw y list sw obody, zam y k ający w sobie głów ne p raw id ła p rz y sz ły c h rządów królew skich. Mniej znany od sw oich poprzedników i następców , W yświeca ten dokum ent w eseln y z u d e rz a ją cą ja w n o śc ią zam ierzony i osiągniony p rzez szlac h tę cel polityczny, cel z u p e ł­

nej jed y n o w ład zy w narodzie.

Pod tym w zględem je s t te n d o k u m en t nie p o ­ tw ierdzeniem , lecz n ad er w ażnem , w ielce n a korzyść szla ch ty zm odyfikow anem , u zu p ełn ien iem p rzy w ileju koszyckiego, a za w iera punkty n a stę p u ją c e . N ajprzód:

w szystkie zaszczyty i godności zie m sk ie będą n a d a ­ w ane je d y n ie szlachcie, o siad łej w ziem i, gdzie w ła ­ śnie z d arzy się w akans, i to nad aw an e je d y n ie za p o rad ą sz la ch ty są sie d n ie j. P ow tóre: w szy stk ie zam ki czy li grody koronne, czy to w ielkie, czy m a łe , nie m ają odtąd puszczana być w z a rząd albo dzierżaw ę cudzo-

(25)

ziem com , lecz szlachcie polskiej, „ u r o d z o n e j w k r ó ­ le s tw ie ”. Tem sam em i w szelkie sta ro stw a tak grodo­

w e, ja k niegrodow e, m oże je d y n ie tak aż „ u ro d z o n a ” posiadać szlach ta. Po trzecie: obow iązek służby w o­

je n n e j będzie Bzlachcie w y n ag ra d zan y w te n sposób, iż po w ypraw ie z a g r a n i c z n e j zw róci k ró l szlachcie w s z y s t k i e poniesione w niej szkody, ja k o też okup z niew oli; w w ojnie z a ś w g ran icach k ró le stw a tylko okup i szkody z u a cz u e, a je ń c y n iep rzy jacielscy p rz y p a d n ą w oboim ra z ie królow i. Po czw arte: oprócz służby w ojennej, n a le ż ą się królow i od każdego k m ie ­ cia szlach eck ieg o i duchow nego 2 grosze z ła n u . Po p iąte: u rzędnicy k rólew scy, zw ani „ o p ra w c e ” , sędzio­

w ie sp raw krym inalnych, zw łaszcza k radzieży, m ają odtąd (jako p rzy czy n a niem ałego u szczerbku s ą d o ­ w nictw u pańskiem u) u stać n a zaw sze. W reszcie, nie będzie k ró l ż ą d a ł zw rotu pieniędzy, zaliczonych s z la ­ chcie n a ra c h u n e k w ypraw y zag ran iczn ej, je ś li takow a nie p rzy jd zie do skutku w p rzeciąg u roku.

Oto n o w e sw obody, ja k ie , oprócz zapew nionego już w K rew ie p o łączen ia L itw y z K oroną, okupiła sobie szlach ta rę k ą sw ojej m łodocianej królow ej.

K ilk unastom iesięczne rząd y Jadw igi, kilkunastom ie- sięczne stłu m ie n ie w sobie onej w ielkopolskiej n ie ­ chęci przeciw ko rządom niew ieścim , odpłacone już ra z p rzy w ilejem koszyckim , niosło te ra z szlachcie d rugie żniwo złotej w olności. Aby sobie tem lepiej uw idom ić, o ile ten plon pow tórny zyskow niejszym był dla szlach ty od pierw szego, porów najm y głów ne p u n k ty obudw óch dokum entów , koszyckiego i k r a ­ kow skiego.

Po pierw sze. P rz e d laty je d e n a stu obow iązał się król w K oszycach n ad aw ać godności ziem skie tylko

„ k rajo w co m ”, w yrze k a jąc się tem je d y n ie u d o stajn ian ia św ieżych przybyszów cudzoziem skich, bez w iązania się ró żn icą m iędzy szlachcicem a m ożnym , p rz e m y śl­

nym m ieszczaninem , ja k np. W ierzynek, a tem m niej bez ogran iczen ia w yboru sw ego ra d ą szlachty s ą s ie ­

(26)

dniej. T eraz w K rakow ie m ógł król w ybierać je d y n ie z pośród szlachty, za ra d ą szlach ty . P ow tóre. W e­

dłu g ugody koszyckiej tylko 23 głów ne sądow e grody k ró lestw a w iuien k ró l był n ad aw ać rodow itym Polakom , c a łą re sz tę m niejszych zam ków pozw alało mu w yraźne orzeczenie nauaw ać „n aw et przybyszom lub kom ukolw iek in n em u ’’. T era źn iejszy m dokum en­

tem k rakow skim orzeczono w yraźnie, iż „w szystkie grody i zam ki, w ogólności i poszczególnie, w ielkie i m a łe ” . Podobnież i urzędow i staro ściń sk iem u dość było w K oszycach na „pochodzeniu p o lsk ie m ”, w K ra ­ kow ie zaś sta ł on się p rzy stęp n y m „tylko s z la c h c ie ” . Po trzecie. P rzyw ilej koszycki obow iązyw ał szlach tę do słu żb y w ojennej w ew n ątrz g ra n ic bez żadnego w ynagrodzenia, a tylko w w y p raw ach zag ran iczn y ch z w ra c a ł k ró l szkody i okup. P rz y w ile je m krakow skim k a z a ła * szlach ta p łacić sobie za szkody służby w o ­ je n n e j ta k w domu, ja k za g ra n ic ą. Po czw arte.

W K oszycach p rzy jęto m ilczeniem sądow nictw o s ę ­ dziów kró lew sk ich zw anych „ o p ra w c e ”; w K rakow ie uwolniono się w y raźn ie i od tegoż o sta tk a sąd o w n ic­

tw a królew skiego nad gm inem . N areszcie w K oszy­

cach trw a ła je sz c z e sz la c h ta w obow iązku n a p ra w ia ­ nia p o dupadających zam ków k ró lew sk ich , je d n e j z głów nych p o d staw ów czesnej w ładzy k ró lew sk iej;

zupełno o tern m ilczenie te ra z w K rakow ie w ątliło w ładzę k ró le w sk ą jed n y m now ym uszczerbkiem , spo- tężało szlach tę jed n y m now ym w aru n k iem „złotej w olności” .

Czegóż p o trzeb a je j było więcejI Z aledw ie coś­

kolw iek u św ietn iało p ó źn iejszą rzeczpospolitę wnu­

ków, czegoby nie m iała ju ż te ra z szlach eck a rze cz­

p o sp o lita dziadów. B yła w olność od danin. B yła blizka sam ow ładza nad ludem . B yła w yłączność p ia­

sto w an ia urzędów . Było praw o k iero w an ia rzą d u gro­

m adną p o rad ą szlachty. B y ła pełnom ocność dyspono­

w an ia koroną, k tó rą w W ołkow ysku onym dokum en­

te m elek cy jn y m ofiarow ano sam em u Jag ie lle , bez

(27)

w zm ianki o jeg o potom kach i n astęp cach . B yły już n aw et początki sejm ów poselskich, pojaw iające się np. n a onym m ałopolskim zjeźd zie w W iślicy, gdzie, w edług d oniesienia św iadków w sp ó łczesn y ch , zg ro ­ m adzili się „po sło w ie w szy stk ich ziem p o lsk ic h .”

P ozostało królow i je sz c z e tylko sądow nictw o n a d szlach tą, dow ództwo ry c e rsk ic h pocztów szlach e­

ckich, praw o w ojny i p o koju z m o carstw am i zagrani- cznem i, a osobliw ie w łaścicie lstw o znacznych p o sia­

dłości koronnych. Ju ż i po te ostatn ie zab y tk i w ła ­ dzy kró lew sk iej try u m fu ją c ą sięg ają c m y ślą, doszło m ożnow ładztw o m ało p o lsk ie, z w łaszcza fortunnym obrotem zd arzeń ostatnich, nierów nie dalej w sw ojej staro d aw n ej w alce z k o ro n ą, niż się tego m ożna by­

ło nieg d y ś spodziew ać. S ta ro d aw n e w yrzeczen ie o u lu ­ bieńcu Małej P o lsk i, K azim ierzu Spraw iedliw ym , iż

„ sk ru sz y ł p ęta stu żeb u ictw a, z d ją ł ja rz m o dauniezo- ści, ro zw iązał obow iązki, zniósł ciężary, nie ta k ul­

żył, ja k ra czej w ćale uch y lił b rz e m ię ” — o ileż św ie­

tn iej, o ile zu p ełn iej uiściło się te ra z za Ludw ika i W ła d y sła w a Ja g ie łły ! K oronow ani odtąd w Małor polsce królow ie ja k ż e niepodobni sw oją b ezw ład n o ścią do daw nych g n ieźn ień sk ich B olesław ów , niepodobni n aw et do n iedaw nych Ł o k ie tk a i K azim ierza, owszem , do sam ego je sz c z e L udw ika!

1 byliby w ielm oże m ało p o lscy , ja k to n iek tó ry m zdaw ało się n ap raw d ę, m ogli ju ż o bejść się w cale bez k ró la i koronaeyi, gdyby nie w iszące n ad k a r­

kiem nieb ezp ieczeń stw o K rzyżaków i teutonizm u, gdy­

by nie p o stra c h łupiezk ieg o pog ań stw a L itw y i nie ponętny w idok bujnych, bezludnych, n ieużytych w r ę ­ ku litew sk iem obszarów W ołynia, P odola i Ukrainy!

R o ztaczający się p rz e d ów czesnem pokoleniem obraz obiecanej ziem i ty ch zysków i zw ycięztw p rzy szły ch z a p ew n iał ta k św ie tn ą d łu g o trw ało ść i pom yślność — pom yślność ta n a rz u c a ła się z tak n ieu n ik n io n ą p ra ­ w ie koniecznością, iż za w ielkość osiągnionych tem zysków godziło się za iste ukoronow ać szczęśliw ego

(28)

„ p ro sta k a ” litew sk ieg o . Ze w zględu zaś n a ow ą ko­

nieczność h isto ry c z n ą godzi się dzisiaj przebaczyć pokoleniu tam toczesnem u, iż nie zdołało dostrzedz tych zarodów skażen ia, ja k ie m iały w ylądz się później ze zbytku jego fortuny.

Przygotow ano w ięc koronacyę W ładysław ow i.

O dbyła się ona n ie p ie rw e j, niż w e dw a tygodnie po ślubie, w n ied zielę 4 m arca. W b ra k u staro ży tn ej korony B olesław ów , spoczyw ającej n a W ęg rzech , tu­

dzież w niem ożności użycia ku tem u korony żeń sk iej, k tó rą uw ieńczono Jadw igę, p o słu ż y ła obrzędow i te ­ ra ź n ie jsz a k o ro u a now a, św ieżo u złotników k rak o w ­ skich ukuta, w złoto i k lejn o ty bogata. T łum y ludu, szlach ty , duchow ieństw a i k siążąt, ra d o sn e okrzyki śród pochodu z p ała c u do k a te d ry , w sp a n ia łe uroczy­

stości w kościele, p o d zielała koro n acy a W ła d y sław o ­ w a z k ażd ą in n ą cerem o n ią tego ro d zaju .

Co j ą poszczególnie w yróżniało od innych, to było uroczyste ze stro n y J a g ie łły „ślubow anie, z a rę ­ czenie i d o tk n ięciem się relik w ij św . z a p rzy siężen ie”, iż dopełni w szelk ich w aru n k ó w p a k tu krew skiego, m ianow icie o ch rzci niezw łocznie c a łą p o g ań sk ą Litw ę w ob rząd ek rzym ski. Co j ą zaś upiękniało nad inne, to była obecność p rz y p a tru ją c e j się obrzędow i Jad w i­

gi, sta ra n n ie z a p isa n a w k ronice. W ' tej w łaśu ie chw ili, k ied y arcy b isk u p B odzanta w je j oczach w k ła ­ dał W ładysław ow i W tórem u koronę p o lsk ą n a gło­

wę, w jeż d żał W ilhelm z pow rotem w bram y w ie­

d eń sk ie.

N azaju trz, w ed łu g starożytnego zw yczaju, n a s tą ­ p iły obrzędy m iejsk ie, so len n y o bjazd ry n k u , p o sie­

dzenie na tro n ie p rz ed ra tu szem krakow skim , hołd i p rz y się g a m ieszczan , a w końcu łaskawm udarow a- nie m iasta p rzy w ile jem swobody, w y n ag rad zający m m u p rz ed k ilk u le tn ie n iew puszczenie p rzeciw n ik a J a ­ dw igi, Sem ka, a u w alniającym m ieszczan n a p rz y ­ szłość od w szelk ich podatków pod b ezkrólew ie,

(29)

„w k tó ry m to czasie m ieszczanie k rak o w scy dość z siebie czynią, gdy bronią stolicy n aje zd n ik o m .”

D opiero trzeoiego dnia po koronaoyi zaczęły się n a zam ku k rak o w sk im gody w eseln e. Z araz po m szy zasied li oboje królestw o, polscy i litew scy k siążęta, panow ie i panie, p ra ła c i i rycerstw o,1 dokoła stołów biesiady. Z w yczajem staropolskim , nie było tam w y­

m uszenia, ani sztyw nego cerem oniału. Zwyczaj czasu zg ro m a d z ał n ie zm iern ą ilośó gości. P rzy n iejed n y m bankiecie k ró lew sk im zasiadało po 500 panien. Od­

pow iednio tłum ow i gości, dobra b y ła u c z ta jed y n ie w tedy, gdy „długo tr w a ła .” W op ięty ch barw iste m i ko b iercam i kom n atach w znosiły się m nogie stoły, n a ­ k ry te kilku obrusam i, zdejm ow anem i po różnych daniach. N a stołach św ieciły to szczerozłote, to po­

złacan e, to sre b rn e m isy, czary, p u h ary , ro zm aite n a ­ czynia k ry ształo w e i jasp iso w e, zło te i sre b rn e sztuć­

ce, k osztow ne doniczki z kw ieciem i ziołam i od nie­

bez p iec zeń stw a trucizny.

U w szystkich stołów k rz ą ta ły się ro je dw orzan królew skich, ja k ic h np. u dw oru dziad a Ja d w ig i, K a­

zim ierza W., służyło do p ó ł ty sią c a . Zagajono ucztę cerem o n ią pow szechnego um yw ania rąk . K ażde nowe danie w nosili stolnicy pod przew odnictw em tręb aczy . N astępow ał z kolei nieskończony sz e re g m is i pół­

m isków , P rzy m niej uro czy sty ch ucztach liczono u stołów Jag iełło w y ch po sz eść d z ie sią t i k ilk a dań.

W idziano tam w szelkiego ro d zaju potraw y, p rzy sm ak i i napoje; zw ierzy n ę i k u rc zęta, ry b y i p ta sz k i, „p iro ­ g i” , p a sz te ty , to rty , p o złaca n e ko n fek ty i ow oce; w i­

na, m iodów i piw a co n iem iara.

W p rz e sta n k a ch uczty p rzy śp iew y w ali śpiew acy i o d g ry w ały się różne krotofile stołow e. W chodziły np. ze śpiew em dziw nie p o p rz y stra ja n e m aski, p lą ­ s a ła g ru p a ta n cerzy i ta n c e re k , w jeżd ż ali n a koniu k u g la rze i linoskoczki, w ystępow ało niek ied y dwóch w alczący ch z so b ą ry c e rz y . A le n a jw ła śc iw sz a w e­

selnym godom zabaw a sz ła dopiero po uczcie. Roz­

(30)

poczynały się n aten cz as ow e śpiew ne tań ce i pląsy.

Tańcom w kom natach w tó rz y ły nap rzem ia n ry c e rsk ie p lą sy n a koniach, szum ne tu rn ie je i gonitw y na dzie­

dzińcu zam kow ym . P rz e z „ w iele d n i” obchodzono w te n sposób w esele k ró la W ła d y sław a w K rakow ie.

W jed n e j z tyoh chw il godow ych „cz te rej panow ie polscy oddali sw o ją dziew iczą królow ę w rę c e o b lu ­ bieńcow i lite w sk ie m u .”

Z rę k ą Jadw igi, k oroną i ch rześcijań stw em , o sią­

g n ą ł W ład y sław je d y n y m w dziejach p rzy k ład em trzy sak ra m e n ty do razu: chrzest, m ałżeństw o i p o m azanie k rólew skie — „ o siąg n ął — mówi zdziw iony je g o szczę­

ściem k ro n ik arz p o l s k i — trzy w ielkie dary , ja k ie ża­

dnem u je sz c z e ze śm ierteln y c h nie p ad ły r a z e m . ” C hcąc odw dzięczyć losow i tak rzad k ą hojność, n ale­

żało być naw zajem n iez m ie rn ie obfitym w ła sk i dla ludzi. I rzeczyw iście, nie m ieli P o lacy królów h o j­

niejszy ch nad J a g ie łłę i Jag ie łło w y c h potom ków . Ich szczodrobliw ość, ich rozrzutność, w p ły n ę ła n a w e t na stan korony, m ianow icie n a u p adek rozszafow anych dochodów i dóbr koronnych.

. O w szem , sam c h a ra k te r narodu m iał z tego w zględu doznać odm iany. R ozłakom iony n a g łą h o j­

n ością królów , ro z w in ą ł on w sobie n iezw y k łą d a ­ w niej zyskolubność i chciw ość. „S zlach ta p o lsk a — sk arży się spółcześn ik ostatnich la t J a g ie łły — aż p o tąd n ie z n a ją ca chciw ości, dopiero za W ład y sław a L itw ina w żądze uró słszy , z aczęła odtąd nieu m iark o - w aneini w ym aganiam i ro z sz arp y w ać królestw o pol­

skie, aż w reszcie p rz y sz ło do tego, iż w ydarto k ró ­ lowi w szelkie dostatki, w szelk ie publiczne i p ry w atn e d och o d y .” Owoż, dziw iąc się dobrotliw ej p rzyczy­

nie ta k sm utnych skutków , m ożnaby się uw ieść m niem aniem , ja k o b y w sze lk a rozrzu tn o ść J a g ie l­

lo ń sk a b y ła je d y n ie w inną losow i w zajem nością s:a zbytek sz c z ę śc ia , ja k ie m on obsypyw ał te ­ raźn iejsz eg o p rao jc a rodu, daw nego u lubieńca sw o­

jeg o ...

(31)

Toż zaledw ie W ład y sław osiad ł n a tronie, ję ło p ły n ą ć źródło datków i ła sk . Aż za granicę roznio­

sła się sła w a hojności now ego k ró la. Tej to głów nie szczodrocie p rzypisyw ano tam pow szechnie w ybór J a ­ giełły. „D la w ziątku dali P o lacy Ja d w ig ę poganino­

w i” — m aw iano u K rzyżaków . „P raw o Ja g ie łły do korony polskiej p olega n a praw ie p rze k u p stw a i p ie­

n ię d z y ” — słychać było podów czas w W iedniu. Sam J a g ie łło m ógł w ym aw iać później Polakom : „Zrobi­

łe m w as panam i, a w y spory ze m ną to c z y c ie .”

„A co za dziw nie przeróżne d ary — śpiew a spół- czesny poeta rak u zk i o W ilhelm ie — sy p ały się po­

m iędzy panów k rakow skich, obdarzonych złotem , s r e ­ brem , kosztow nem i rzędam i, końm i, m nóstw em d ro ­ gocennych szat i m a te ry j.” ^Za rab o w an e niegdyś w P o lsce źupauy sp ra w ia ł król potem raz po raz no­

w e P o lak o m ” — ch w alili- J a g ie łłę w spółcześni w ierszo- pisow ie polscy.

M łodemu w ojew odzie krak o w sk iem u , L eliw icie Spytkow i z M elsztyna, d a ro w a ł W ładysław w te n sp o ­ sób n a d e r bogatą część stroju w łasnego, n iezm iern ie kosztow ne san d ały o ryentalne, ozdobione,, przep y szn ie zło tem , p e rłam i i kam ieniam i droaiem i. Podobnież i inni m ag n aci nie m niej bogate odnieśli m yto. Z re­

sztą w ydany niedaw no przed k o ro n acy jn y dokum ent sw obód szlacheckich, dla tem w iększej praw om ocno­

ści niebaw em (dnia 29 sie rp n ia w K orczynie) nanowo spisany i potw ierdzony, ubogacał, uzam ożniał k a • ż d e g o pojedynczego szlachcica.

A gdy w ielm oże ta k skw apliw ie m aczali rę k ę w z ło tą k ąp iel panow ania nowego, nie zaspali pogo­

dy i k siążęta. Godziło się to w szczególności o b e­

cnym teraz w K rakow ie, W ładysław ow i Opolozykowi i S e m k o w i.z M azowsza. T am tem u m iał W ładysław o d płacić zaniechanie stro n y W ilhelm a i owo dan e po­

słom w ołkow yskim pełnom ocnictw o, tem u oddanie się w z a k ład P o lak o m za J a g ie łłę . Ja k o ż obudwom p a ­ d ła św ietn a nagroda, bo n ajb liższ e sp okrew nienie

(32)

z dom em królew skim . W ładysław ow i Opolczykowi, m ającem u po stra cie synów tylko je d n ę córkę, J a ­

dwigę, ofiarow ał król rodzonego b ra ta , W igunda, z ię ­ ciem. M azow szanowi, Sem kowi, dw udziestoletniem u pod ten czas m łodzieńcow i, za nieosiągnioną królow ę p olską, Jad w ig ę, s w a ta ł król sw oją sio strę rodzoną, A leksandrę.

Obaj k siążęta p rzy jęli d ar królew ski. W k ilk a ­ n a śc ie tygodni po koronacyi W ład y sław a zaręczona z o sta ła córka O polczyka, Jadw iga, z królew skim b ra ­ tem , W igundem - A leksandrem , ochrzconym te ra z w K rakow ie, później księciem kiernow skim . Zape­

wne około tegoż sam ego czasu Z iem ow it M azowiecki poślubił sio strę k ró lew sk ą, A leksandrę, niezm iernie k o ch a ją c ą później m ęża sw ojego.

W esele k ró la W ład y sław a z Jad w ig ą dało hasło szeregow i coraz now ych godów w eselnych. O dbyły się niebaw em czw arte zaślubiny p okrew ue, m iędzy K aciborskim księciem , Jan u szem , a synow icą k ró lew ­ ską, có rk ą k ró lew sk ieg o b rata. K oiybuta. H eleną.

P ią tą p am iętn ą p a rą ślubną tych dni s ta n ę li u o łta ­ rz a m łody w ojew oda krak o w sk i, Spytko, m ożny pan na M elsztynie, i jeg o oblubienica w ęg iersk a, E lżb ie­

ta, có rk a w ęgierskiego m agnata, W ejdafi-E m eryka, te ra ź n iejszeg o z ra m ie n ia W ęgrów staro sty Rusi Czer­

wonej.

Gdy w ięc stronom krakow skim tak radosne św ięciły się uroczystości, sm utno było pom yśleń, iż strony w ielkopolskie, one sto łeczn e ziem ie daw nego p ań stw a P iastów , nie tylko nie podzielały w e sela Ma­

łopolski, lecz owszem , chm urzyły się c ią g łą zam ie- szką. Od w ojny domowej G rzym alitów z N ałęczam i n ie było tam spokoju praw dziw ego. T eraźn iejszy obrót rzeczy publicznych, in tro n izacy a L itw ina, niew ielce rad o w ały stronników Ziem ow itow ych. We w szystkich spraw ach k ra ju od p rzy b y cia Jad w ig i ogół szlach ­ ty w ielkopolskiej sk ąp e b ra ł uczestnictw o. Żaden

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przy szło oblegać w łaściw ie tylko zam ki w ileńskie... O późniona ju ż pora pobudzała do tern szybszego

Instytucja kas rejestrujących w systemie podatku od wartości dodanej była kojarzona nie tylko z realizacją funkcji ewidencyjnej przy zastosowaniu tych urządzeń, ale również z

Co dzień rano, po śniadaniu, Zbiera się to zacne grono, By powtórzyć na cześć mistrza Jego piosnkę ulubioną [...].. „Trala

Proszę obejrzeć komiks i opowiedzieć, co się wydarzyło.. Lubię chodzić do szkoły, ale jeszcze bardziej

12. Zimą zwykle jeździmy na ………. Postanowiłam, że będę chodzić na ………., bo chcę nauczyć się dobrze pływać... 7. Na naszym osiedlu jest nowe ………. i wszyscy

8. Proszę w parach wypisać wszystkie prace, które wykonujecie w domu. Proszę je porównać i powiedzieć w klasie, które się powtarzają. Co najczęściej wszyscy robicie?.. 9.

Niemniej szkolenia biegną, prze- znaczane są na to niemałe pieniądze, pojawia się więc pytanie, jak wykorzystać fakt, że na naszym skąpym rynku kadrowym pojawiły się

Zmniejszona liczba pacjentów zgłaszających się do szpitali oraz do ambulatoryjnej opieki zdrowotnej, a także rekomendowane przez organy centralne ograniczenia w zakresie