• Nie Znaleziono Wyników

Mickiewicz i Puszkin oraz społeczeństwa polskie i rosyjskie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Mickiewicz i Puszkin oraz społeczeństwa polskie i rosyjskie"

Copied!
44
0
0

Pełen tekst

(1)

o r a z

społeczeństwa polskie i rosyjskie

przez * * *

N a k ła d e m Z y g m u n t a C z a e z k i.

W K R A K O W IE ,

C Z C I O N K A M I D R U K A R N I Z W I Ą Z K O W E J pod zarządem A. Szyjewskiego.

1899.

(2)
(3)

MICKIEWICZ i PUSZKIN

o r a z

społeczeństwa polskie i rosyjskie

przez * * *

f i a k t a d e m Z y g m u n t a C z a e z k i.

W K R A K O W IE ,

C Z C I O N K A M I D R U K A R N I Z W I Ą Z K O W E J pod zarządem A. Szyjewskiego.

1899.

B ib lio tek a J a g ie llo ń s k a

1001151183

(4)
(5)

^^piickiewicz przekazał nam obraz, który, niniejsza o to, J ^ c z y byt odtworzeniem w spom nienia rzeczywistego — a sądzę, że był takiem — czy symbolem poetyckim, streszcza w sobie głęboką myśl polityczną, myśl, zawie­

rającą rozwiązanie zagadki „dawnego sporu między dw o­

m a plemionami" jak go nazywa Puszkin.

Oto dwaj młodzieńce stoją w objęciu braterskiem

„pod jednym płaszczem, wziąwszy się za rę c e “ . Jeden je st wieszczem swego n a ro d u , wygnańcem za to, że odczuł i chciał spełnić to posłannictw o swoje; drugi je st pierwszym poetą s w e g o ; nie je st jego wieszczem i nie poczuł się nigdy do posłannictw a tego; ale mysi tę wysoką usiłuje rozbudzić w piersiach jego pierwszy.

Stoją n a wybrzeżu Newy; przed nimi n a wzgórzu z granitu finlandzkiego wznosi się jeździec spiżowy:

Gar knutowłaclny w todze Rzymianina;

Wskakuje rumak na granitu ściany Staje na brzegu i w górę się wspina...

T en „car miedziany" — to symbol Rosyi p a ń stw o ­ w e j; Rosyi, która skazała n a wygnanie wieszcza pol­

skiego, która skazuje od stu lat n a śmierć, Sybir i wię­

zienia tysiące i setki tysięcy polaków, w ybór z całego narodu.

(6)

Skądże ten uścisk braterski z p o etą rosyjskim?

Dlaczego z pod jednego płaszcza spoglądają n a ten symbol?

Dlatego, że w tej chwili godzili się n a jego po tę­

pienie, że z jednakow ą nienawiścią n ań spoglądali; że obaj wspólną żywili nadzieję:

Iż skoro słoń ce sw obody zabłyśnie I wiatr zachodni ogrzeje te państw a,

że wtedy rozpryśnie się ów „symbol ty ra ń s tw a 44, jak lodowa k ask a d a, pod ciepłem ożywczem tchnieniem wiosny.

Nie potrzebujem y wchodzić w to, czy słowa, które wkłada Mickiewicz w u sta poety rosyjskiego, były prze­

zeń wypowiedziane; czy myśli w nich zaw arte zrodziły się pod wpływem wieszcza polskiego, czy przyjaciół, re- wolucyonistów rosyjskich. W tej chwili i n a tę. chwilę przynajmniej, przez wrażliwość poety, staw ał Puszkin w szeregach tej bardzo nielicznej garści, k tó rą re p re­

zentowali P e ste l, Rylejew, Murawiew, Bestużem i inni

„dekabryści44; garści, przedstawiającej inną Rosyę, R o- syę biegunowo przeciwną idei państw ow ej wcielonej w knutow ładnego cara.

T a „Rosya w o ln a44 mogła wyciągnąć dłoń do wie­

szcza polskiego, a każdy polak i dziś bez wstydu może dłoń tę uścisnąć. Bo chociażby się nie podniosła do prawdziwego pojm ow ania Polski i reprezentow anej przez nią idei dziejowej, chociażby nie um iała ocenić należy­

cie i zrozumieć wzniosłych słów wypisanych n a sztan­

darach bojowych naszych:

„Za w olność nasze i w aszę“,

to zawsze je s t ona negacyą tej Rosyi państwowej, któ rą Puszkin o charakteryzow ał dwom a wyrazami: „car i k n u t 44,

(7)

a * K atarzyna usymbolizowała w spiżu F alkoneta, Rosyi, z k tó rą ugoda byłaby dla polaka nikczemnością; byłaby sam obójstw em narodow em i h ań b ą narodow ą.

W tym przedmiocie, jak i w wielu innych rze­

czach politycznych, pozostaw ił nam wielki wieszcz nasz prawdy nieprzedawnione, wskazówki postępow ania, k tó­

rych trzymać się powinniśmy, dopóki nie zmienią się warunki polityczne.

T ak więc stawiając kwestyę jasno i szczerze, bez obłudy i bez wykrętów, możemy zaraz odpowiedzieć na kilka pytań, które m ądra adw okatura polityczna otoczyła taką mgłą, zagm atwała w takie labirynty, że ludzie n aj­

zacniejsi w nich się błąkać poczęli.

Niegodnem je s t lizać rękę kata swego. Nikczemno­

ścią są wszelkie objawy ze strony polaków, usiłujące przekonać cara i rząd jego o wiernopoddańczych uczu­

ciach naszych, o zapomnieniu tego, co nie może i nie powinno być zapom niane. Nikczemnością było wożenie wianka n a grób A leksandra III, nikczemnością czołga­

nie się pewnych w arstw w W arszawie przed Mikoła­

jem II. A nie tylko nikczemnem je s t, ale i niepolity- cznem. Bo i psychologicznie i historycznie dowiedzionym je s t faktem, że despotyzm tem mocniej uciska im mniej­

szy spotyka opór. Przeciwnie wszelkie zbliżenie się do lu­

dzi, którzy tę Rosyę urzędow ą potępiają, którzy stają z nią w walce, je st i słusznem i politycznem. Słusznem, bo ludzie zacni, którzy m ają odwagę przekonań i czynu, którzy pragną szczęścia i postępu swego narodu, zasłu­

gują na szacunek wszystkich innych. Politycznem, bo ci ludzie są naszymi sprzymierzeńcami naturalnym i, cho­

ciaż niekiedy nieświadomymi. Dlatego też nie tylko zbli­

żenie się z nimi, ale oświecenie ich, objaśnienie im hi­

storycznego posłannictw a Polski stanowi nasz obowiązek.

(8)

Kto mówi o przymierzu, o ugodzie pomiędzy P o l­

ską a Pvosyą wogóle — składa świadectwo albo bezgrani­

cznego krótkowidztwa, albo wielkiej nieszczerości. Nie­

którzy stara ją się tę kwestyę postawić szczerzej i jaśniej:

rozróżniają rząd rosyjski od narodu. Ale czyż rząd nie je s t wyrazem n arodu? Czyż może istnieć rząd, nie oparty n a milczącej przynajmniej zgodzie swego n aro d u , sto­

jący z nim w rozbracie? Nie; n aró d czynnie lub biernie, chociażby tylko milczeniem swojem popierający rząd, je st zań odpowiedzialny, je s t spólnikiem jego winy.

Nieco niżej zaś wykażę, że w stosunku do Polski ogro­

m na, przew ażna część narodu rosyjskiego, nie tylko przyklaskuje polityce rządu swego, ale ją czynnie i ocho­

czo popiera; że prawie do wyjątków zaliczyć powin­

niśmy ty ch , którzy inaczej m yślą, tych, którym bez w stydu i upodlenia wyciągnąć możemy b ra te rsk ą dłoń pojednania.

W szak i Mickiewicz nie zw racał się w swoim U s t ę p i e z „Dziadów* do narodu moskiewskiego. Nie;

przypisał go tylko garstce „przyjaciół moskali*, tych,

„których cudzoziemskie twarze miały praw o obywatel­

stw a w jego w sp o m n ien iac h , ilekroć marzył o swych przyjaciół śmierciach, wygnaniach, więzieniach*.

Któż byli owymi wyjątkami?

Ryl ej e w, którego szlachetną szyję jak bratnią ści­

s k a ł— dziś „carskiemi wyroki, wisi do hańbiącego przy­

wiązana drzew a44; Bestużew, który wyciągał doń rękę.

Wieszcz i żołnierz — ta ręka od pióra i broni, Oderwana, i car ją do taczki zaprzągnął, Dziś w m inach ryje skuta obok polskiej dłoni...

Takich to moskali zaszczycił wieszcz nasz przyja­

źnią i wspom nieniem sw ojem ; tych, których car p od­

niósł i wyróżnił prześladow aniem swojem.

(9)

A o narodzie rosyjskim cóż mówi?

„Klątwa ludom, co swoje mordują proroki!“

Dla tych zaś, którzy „urzędem , orderem zhań­

bieni, duszę wolną n a wieki przedali w łaskę cara", dla tych m a tylko słowa największej pogardy;-

„Kto z was podniesie skargę, dla mnie jego skarga Będzie jak psa szczakanie, który tak się wdroży Do cierpliwie i długo noszonej obroży,

Że w końcu gotów kąsać — rękę, co ją targa“.

I dziś stosunki mało się zmieniły. I dziś n a jed n o ­ stki zaledwie liczyć możemy naszych p rz y ja c ió ł-m o ­ skali. Im mniej wszakże są liczni, tern bardziej ich ce­

nić powinniśmy. A nie zrażajmy się tern, że dziś garść tylko stanowią, bo do tej garści przyszłość należy.

Jeśli więc chcemy dać wyraz tej idei b ra te rstw a ludów, która od stu lat je s t myślą przew odnią wszy­

stkich ruchów w Polsce; jeśli chcemy oddać grzeczność za grzeczność; jeśli chcemy uczcić jednostkę w śród n a ­ rodu rosyjskiego i złożyć tern świadectwo, że nie p ała­

my nienawiścią dla niego; że tylko obowiązek i godność narodow a każą nam stronić od niego, dopóki krzywdy narodu naszego nie zostaną napraw ione; że Polska prze­

zeń ukrzyżowana gotow a je s t jak Chrystus przebaczyć tym biernym narzędziom, które nie wiedzą co czynią,—

powinniśmy przedewszystkiem starannie zbadać, czy je ­ dnostka do tego obrana należy do tej nielicznej garści, k tórą bez wstydu uczcić możemy, aby rzecz nie wyglą­

dała tak, jakobyśm y się płaszczyli i poniżali przed ka­

tami naszymi, lecz przeciwnie, ażebyśmy zaznaczyli przez to zarazem i drogę, n a której n aród ten do nas zbli­

żyć się może.

(10)

W szak i wieszcz nasz wyraźnie zaznaczył tę inten- cyę, gdy mówił:

„Teraz na świat wylewam ten kielich trucizny — Żrąca jest i paląca mojej gorycz m owy:

Gorycz wyssana ze krwi i z łez mej ojczyzny;

Niech żre i pali — nie was, lecz wasze okow y44.

Gzy do takich Puszkin należy? Gzy możemy p o ­ stawić go obok tych, których wymienił Mickiewicz, p o sta ­ wić w rzędzie naszych przyjaciół-moskali?

Czy stworzył największy z poetów rosyjskich jaką- kolwiek postać, któraby chociaż zdaleka przypominała K onrada W allenroda albo K onrada z „Dziadów44, R o ­ b aka lub Grażynę? Gzy podniósł głos w tonach tak przejmująco groźnych jak autor wiersza „Do Matki Polki44? Czy sięgał dłonią, aby zerwać z głowy carów koronę nieprawnie przywłaszczoną, ja k piewca „Ordo­

n a 44? Gzy nawoływał do dźwignięcia z p o sad świata?

Gzy poświęcił choć drobną część życia apostolstw u idei, ja k poświęcił mu całe swoje Mickiewicz?

Niestety, n a wszystkie te pytania musimy odpowie­

dzieć przeczeniem.

W całej poezyi Puszkina nie m a ani jednego b o ­ h a te ra , ani jednej postaci, któraby m ożna zbliżyć, nie mówię już do mickiewiczowskich, ale naw et do byro- nowskich, które naśladując, nieświadomie je parodyował Puszkin.

P ostacie Byrona nie są tern ze stanowiska ety- cznie-społecznego, czem je s t n. p. K onrad W allenrod;

nie są to H ektorow ie, którzy „dźwigają n a barkach T r o ję 44. Indywidualizm nieco wybujały prow adzi b o h ate­

rów byrońskich do oddalenia się od społeczeństwa, do walki z nim, zamiast zachęcić ich do prób dźwignięcia tego społeczeństwa. Pow oduje niemi więcej chęć zem­

(11)

sty, niż miłość ideałów. Ale ten indywidualizm wybu­

jały je st reakcyą n a warunki społeczne, gwałcące obja­

wy zdrowej wolności. T a nienawiść wypływa z zawie­

dzionej miłości wyższych ideałów społecznych.

Bohaterowie Puszkina, gdy stara się naśladow ać Byrona, zupełnie nie do ra sta ją tej miary. „Jeniec Kau- kazki“ , rozczarow any nie wiadomo czem i z czego, idzie walczyć przeciwko ludowi broniącem u swojej wolności;

a gnuśniejąc w niewoli, zam iast w łasną energią zdobyć wolność, przyjmuje ją w darze od wspaniałomyślnej gó­

ralki. W „Braciach Zbójcach", którzy m ają być naśla­

dowaniem „Korsarza" i „Lary", a wielce przypominają

„Więźnia z Szylionu", mamy pospolitych opryszków na miejscu byronowskich rewolucyonistów lub m ęczenni­

ków wiary. Z nich jed e n um iera po ucieczce z więzie­

nia, a drugi przejęty jego przedśm iertnem i majaczeniami o zabitym starcu popraw ia się moralnie o tyle — że przestaje zabijać starców !

„Słowem", pow iada p. M. Zdziechowski1), od k tó ­ rego zapożyczamy to zestawienie i ocenę boh ate ró w by­

ronowskich poety rosyjskiego, „Puszkin nie dorósł do zrozumienia bohaterów Byrona. P o e ta narodu, powiada ten sam autor, który pod macoszemi skrzydłami długo- wiekowego sam ow ładztw a p o strad a ł zdolność do sam o­

dzielności w czynach, nie umiał stworzyć ludzi dziel­

nych".

Dodajmy, iż nietylko Puszkin, ale i późniejsi pisa­

rze rosyjscy nie zdobyli się na stworzenie typu bo h a­

tera ; a o wiele la t później piszący Turgeniew, gdy chciał wprowadzić walczącego o wolność bohatera, m usiał zro-

9 „Byron i jego wiek". Tom II., str. 175 i nast.

(12)

bić z niego bułgara (Jnsarowa), lub kazać ginąć na b a ­ rykadach w Paryżu (Rudin).

Zagadnienie; „co począć m ają w bezmyślnem oto­

czeniu ludzie rozumni, pragnący przyśpieszyć ową wielką przyszłość (której przeczucie dały tryumfy militarne i po­

lityczne Rosyi za A leksandra I), jak pracow ać nad po­

p ra w ą i podniesieniem społeczeństw a", zagadnienie to zajmowało, jak słusznie zauważył p. Zdziechowski 5), cały szereg powieściopisarzy rosyjskich. Było ono w isto­

cie osią, dokoła której obracała się cała beletrystyka rosyjska, zaczynając od H erzena i T urgeniew a a k oń­

cząc n a Czernyszewskim, którego tak wybitnie wpływo­

w a powieść miała za tytuł „Go czynić"?

Ale Puszkin nic nie przyczynił się do jego rozwią­

zania. W „Eugeniuszu Onieginie" przedstaw ił on typ panicza z powierzchow ną ogładą europejską, n a tle wschodniego próżniaczego sy barytyzm u, wegetującego w śród otoczenia niewolniczo-bezmyślnego i nie um ieją­

cego w żaden inny sposób zabić ciążącego m u ustaw i­

cznie nadm iaru c z a s u , jak tylko n a przygodach don- żuańskich, przerywanych pseudobyrońską pozą. Nie po­

tępił go wszakże autor, a nie znać naw et tego, iżby przeczuwał coś lepszego nad swego bohatera.

W Eugeniuszu Onieginie odm alował zresztą P u ­ szkin samego siebie. Epikurejczyk z tem peram entu i wy­

chowania, był 011 zbyt powierzchowny, zbyt lubił przy­

jem ne strony życia, aby mógł się podjąć jakiegokolwiek apostolstw a. P od wpływem kółka dekabrystów, z któ­

rymi żył, lecz którzy go nie wtajemniczali w swoje plany, pod wpływem wreszcie innych przyjaciół, umysłów głę-

*) 1. c. str. 185.

(13)

b s z y e h J) , przejął się chwilowo zasadami liberalizmu.

P od temi wpływami napisał parę poezyj, które w od­

pisach krążyły po Petersburgu. W jednej wytykał dolę cbłopów-niewolników i wzdychał do chwili, kiedy, „za skinieniem cara", upadnie ta niewola. W drugiej zapo­

wiedziawszy, że chce „wolność opiewać św iatu", p rzed ­ stawia ją jako rów ność wobec praw a. Źle tam , powiada, gdzie lud albo m onarcha nad praw em panują. P a n u ją tam spiski. Kończy autor obrazem zam ordow ania j e ­ dnego z carów.

Za te n ad m iarę skrom ne desiderata oraz za parę epigram atów n a faworyta carskiego Arakczejewa, został zaledwie pełnoletni p o eta skazany na wygnanie do R o- syi południowej, zam iast pierwotnie zamierzonej Syberyi, dzięki wstawieniu się Karam zina i Żukowskiego.

To prześladowanie, chociaż tak mało zasłużone, powinniśmy uczcić w poecie rosyjskim. Stanow i ono je ­ dyny tytuł jego do naszej sympatyi, jak było niezawo­

dnie źródłem przyjaźni Mickiewicza i tych niespraw dzo­

nych nadziei, które w Puszkinie p o k ła d a ł2). Ale jakże odmiennie reagowali n a wygnanie Mickiewicz i Puszkin!

Kiedy dla wieszcza naszego prześladowanie było jakby objawieniem, odsłaniająeem mu powołanie jego, podno- szącem go do godności apostoła, „olbrzyma ciżb, spo­

b Do takich należał Czaadajew, który w sw oich „Listach filo- zoficznychw zalecał obok innych środków zbliżenia się do Europy, wprowadzenie do Rosyi katolicyzmu. Gar Mikołaj I kazał ogłosić go za waryaia i oddać pod nadzór lekarski.

2) Mięką, niezdolną do czynów naturę Puszkina, maluje na­

stępujący epizod: gdy będąc na w si dowiedział się o zaburzeniu grudniowem, pierwszą myślą jego było wyruszyć do Petersburga, aby wziąć udział w ruchu w spólnie z dawnymi towarzyszami. Ale z pierwszej stacyi już w rócił do domu. Chwila rozmyślań wystar­

czyła, aby rozwiać pierwszy szał uniesienia.

(14)

łecznych potęg m ęża*, Puszkin wyniósł z niego tę p rak­

tyczną n a u k ę , którą najczęściej usłyszeć możemy od inteligencyi rosyjskiej, naukę, streszczającą się w wysło­

wieniu: „batem nie przetniesz to p o ra “ . Pięć szubienic wystawionych w P etersburgu dla P estela, Rylejewa i ich przyjaciół, posłużyły dlań jako lekcya poglądowa. Sko­

rzystał z niej i z chwili stosownej rozpoczęcia nowego panow ania, aby ukorzyć się przed carem. Prosił go o łaskę. Otrzymał j ą razem z pom ocą pieniężną i opieką szefa żandarm ów , Benkendorfa. Odtąd położenie poety staje się nad wyraz upokarzające. B enkendorf krytykuje (niekiedy razem z carem) utwory Puszkina, strofuje za wszelkie ślady myśli liberalnej; traktują go wogóle tak, ja k się traktuje ucznia w najbardziej zacofanych szko­

łach. Puszkin nietylko znosi to wszystko, ale gęsto sy­

pie pochlebstwam i carowi. Rozgrzeszając go w „S tan­

cach" z winy względem zabitych , powieszonych i wy­

słanych n a Sybir dekabrystów, nie pom inął tej sposo­

bności, aby go zestawić z P iotrem *). Później w „A rio­

nie" porów nyw a siebie do śpiewaka, który „bezpieczny “ śpiewał m arynarzom , podczas gdy oni kierowali łodzią, a gdy b u rza rozbiła czółno i zatopiła załogę, sam wy­

rzucony n a brzeg suszy szaty swoje. W wierszu „Do przyjaciół“ tłumaczy się, iż nie je st pochlebcą cara, lecz że go pokochał za to, że „dobrze i uczciwie rządzi“ (!), że nie je s t okrutnym (ten, który powiesił lub wysłał do kopalni jego przyjaciół, a najszlachetniejszych ludzi z ca­

łego narodu!), że go powrócił z w ygnania, że uczcił w nim natchnienie i dał wolność myśli jego (ten, który

b „W nadziei czynów dobrych i chwały spoglądam w przy­

szłość bez obawy: początki sławnych dni Piotra zaćmiły bunty i kaźnie“.

(15)

za przeczytanie nieocenzurowanych urywków poezyj w gronie przyiaciół przysłał m u wymówki przez żan­

darma!). P raw da, że chwilowo budzi się w nim w spół­

czucie do dawnych przyjaciół, które w ynurza w „Liście do Syberyi“, gdzie ich pociesza, że kiedyś „przyjaźń i miłość dosięgnie ich“, że „spadną ich ciężkie kajdany, ru n ą więzienia a wolność przywita ich u wnijścia i b ra ­ cia miecz oddadzą im “ . C zasem , a zwłaszcza pod wpływem Mickiewicza *), budzą się w nim wyrzuty su­

mienia i żal do bezmyślnie spędzonych lat; uczucia te wy­

lewa w wierszu p. t. „W spomnienie^ 2); kończy się on wezwaniem „dwóch drogich cieniów, które były m u anio­

łami niegdyś, a dziś z ognistym mieczem stoją n a straży i przem awiają językiem zmarłych, o tajem nicach wie­

czności i gro b u “. To znów w wierszu „A nczar“, peł­

nym raczej sm utku bolesnego i goryczy, niż ironii, opo­

wiada o niewolniku, który z poświęceniem własnego ży­

cia dobywa dla cara swego truciznę, sączącą się ze śmiertelnego drzewa; „car zaś napoił jadem tym posłu­

szne strzały swoje, i niemi śmierć rozsyłał ludom są- siednim “.

W szakże były to tylko chwilowe przebudzenia da­

wnych myśli i pragnień, przejętych od otoczenia, lecz głębiej nie odczutych; wspom nienia lat młodszych, oto­

czonych aureolą m ęczeństw a jego przyjaciół i własnych prześladowań. I te odgłosy zamilkają po r. 1830. P u ­ szkin coraz bardziej brnie w reakcyi. W artykułach d ru ­ kowanych w „Gazecie Literackiej^, broni uprzywilejo­

wanego stanowiska arystokracyi w państw ie, sam zaś

J) Jak to wynika z analizy p. Tretiaka: „Ślady wpływ u Mic­

kiewicza w poezyi Puszkina. Pamiętnik A k a d e m i i T o m VII. strona, (odbitki) 14.

s) Pierwszą część tego wiersza przełożył Mickiewicz.

(16)

chełpi się pochodzeniem od księcia murzyńskiego, który zresztą był trefnisiem cara Piotra. W „Listach P o d ró ­ żnych “ występuje przeciwko uwłaszczeniu włościan.

Coraz częściej natom iast odzywa się w poezyach Puszkina n u ta szowinizmu; coraz więcej uderza w pu- sto-dźwięczne surmy, sławiąc cara i „sztyk“ (bagnet).

Idea państw ow o-rosyjska, cześć dla Piotra, który połą­

czył azyatycki despotyzm z zewnętrznym polorem euro- peizmu i na bagnach czuchońskich wybudował twierdzę despotyzmu, fortecę, któraby go nietylko w swoim p o ­ pierała kraju, jak daw na Moskwa, ale co chwila groziła Europie najazdam i nowego po niemiecku ubranego Dżengis-hana, pociąga go nieprzezwyciężenie ku sobie.

Idea ta widocznie panuje w umyśle jego. Kult dzi­

kiej siły i łechtanie chełpliwego szowinizmu ujawnia się w poem atach — od „P ołtaw y“ do „Jeźdźca spiżowego“, w lirykach od „ Stanco w “ do ody „Na wzięcie W a r­

szawy

Poglądy swrnje n a rząd rosyjski tak formułował teraz Puszkin: „Wszystkie duchowe dążenia społeczeń­

stw a, jego nadzieje i pragnienia, a także potrzeby m a- teryalne skupiają się w rządzie, jako w swoim naturalnym przez historyą zbudow anym składzie. T am starannie je pielęgnują i wylewają przy pomocy najlepszych umysłów, w kształty różnych instytucyj; w ten sposób wychodzą one n a ja w i w racają do społeczeństwa, z którego wy­

szły, stając się teraz wyższym stopniem w jego ciągłym rozwoju. Niema więc żadnej hańby w bezwzględnem oddaniu się władzy despotycznej, ale czujnej n a p o ­ trzeby n a r o d u u. Służąc idei caryzmu, może też o sobie m ówił poeta, w chwilach jasnowidzenia, pisząc „An- c z a ra “ ; może siebie miał za owo narzędzie despotyzmu, k tó re za cenę śmierci ducha wdasncgo plotło dla cara

(17)

z poezyj swoich zatrute kańczugi, zamiast poświęcić, jak się chwalił za m ł o d u , dar swój boski, idei wol­

ności.

I w osobistem życiu jak w twórczości poetyckiej miewał niekiedy Puszkin chwilowe przebudzenia ducha protestu. Burzył się n a chwilę przeciwko narzuconej mu przez cara i żandarm ów tuteli; odczuwał hańbiącą śmie- śzność swego „kam erjunkierstw a“ . Oburzony tern, że listy jego do żony rozpieczętowane bywały i czytane, zdobył się raz n a decyzyę wzięcia dymisyi z urzędu, jaki miał od cara przy archiwach, i wyjazdu n a wieś.

Lecz zaledwie j ą uzyskał, dowiaduje się, że car miał mu za złe ten zamiar.

„Gar zmarszczył się — ze strachu drżą petersburzany..."

Puszkin, ów wierny p ete rsb u rszc zan in , pokornie zaczyna błagać o cofnięcie decyzyi, przepraszając za swój

„nierozważny k ro k “, a po kilkakrotnych listach błagal­

nych uzyskuje n a nowo — swoje kajdany.

Jest coś głęboce tragicznego w tej nieudolności rosyanina, do wyłamania się z pod fatalnie n ad nim ciężącego despotyzm u carsko-państw ow ego; w panice, któ rą go przejmuje myśl o buncie przeciw tej władzy, panice tak znakomicie przedstawionej przez samego P u ­ szkina w „Jeźdźcu Spiżowym". Bo nie je s t to cecha osobista i przypadkow a charakteru poety, ale rzeczy­

wiście ogólna.

Dostojewski, który pół życia spędził n a Sybirze z wyroku carskiego; którego z rozkazu cara ćwiczono rózgami w więzieniu, później, stary, klękał przed p o r­

tretem tegoż Mikołaja; a za naszej pamięci jed e n z re- wolueyonistów rosyjskich, jed e n z carobójców, będący za granicą i w zupełnem bezpieczeństwie, sam przy­

(18)

szedł, aby ukorzyć się przed carem , „ucałow ać krzyż praw osław ny^ i zostać redaktorem „Moskiewskich Wie- d o m o sti“ . S ą to rzeczy niesłychane, a jednak praw dzi­

we. Tylko rzadkie wyjątki i to przeważnie ludzie, któ ­ rzy albo zbyt wcześnie zginęli, albo wyrwali się z oto­

czenia rosyjskiego, jak H erzen i B a k u n in , umieli do ostatniej chwili wytrwać w proteście i walce z cary- zmem. A gdy tłumy niezliczone zebrały się n a pogrzeb Dostojewskiego, kto mógł powiedzieć, kom u cześć od­

dają: czy tem u Dostojewskiemu, którego car knutował, czy tem u, który całował carski p o rtre t? Dodajmy w n a ­ wiasie, że właśnie ta dwupostaciow ość charakteru oby­

watelskiego większej części znakomitych Rosyan, czyni niezmiernie trudnem zadanie oddania im tego, co im się należy. Stosuje się to, jak widzieliśmy, i do P u ­ szkina.

Przyjrzeliśmy się mu jako obywatelowi w życiu i w poezyi, oceniliśmy go z tego punktu widzenia, z j a ­ kiego mógłby go ocenić i prawy R osyanin i każdy E u ro ­ pejczyk , a ocena ta nie wypadła n a korzyść znakomi­

tego poety.

Ale jako polacy powinniśmy postawić jeszcze je ­ dno pytanie: czem był Puszkin wobec nas? Jak spo­

glądał n a kwestyę polską?

Jako jeden z tytułów do naszych specyalnych wzglę­

dów dla Puszkina, przedstaw iają zwykle przyjaźń jego z Mickiewiczem. Przyjrzyjmy się tym stosunkom w ró ­ żnych ich fazach. Poznali się w Moskwie, jesienią 1826;

spotykali się tam podczas zimy tego roku, a w r. 1828 w Petersburgu. Puszkin był z charakteru swTego tern, co nazywają „bon en fan t“ : łatw o się przywiązywał, ła ­ two ulegał wpływom dobrym i z ły m , chociaż nie na- długo. Mickiewicz lubił go, a znając charakter i sposób

(19)

myślenia naszego wieszcza, trudno się oprzeć tej myśli, że chciał dostroić Puszkina do tak wysokiego pojm o­

wania pow ołania poety narodowego, jakie sam posia­

dał. Był pełen wyrozumiałości dla jego wad *). Puszkin był pełen czci dla Mickiewicza; uczcił w nim nietylko większy geniusz poetycki, ale i człowieka z wyższego stanowiska patrzącego n a życie 2). Porów nyw ując siebie do niego odczuwał Puszkin dręczącą gorycz niezado­

wolenia z siebie, jako człowieka i obywatela, bez ża­

dnej wszakże domieszki zazdrości poetyckiej, i to nie­

zadowolenie wziął był Mickiewicz za fermentacyę zba­

w ienną, nie policzywszy się z ep ik u re jsk o -b ez w ład n ą n a tu rą poety rosyjskiego. Mickiewicz niebawem oddalił się a razem z oddaleniem znikły ślady jego wpływu na Puszkina. Tym czasem nadszedł rok 1830. Rozstrój, w który pogrążyła Rosyę w ojna z P o ls k ą , cholera i powikłania dyplomatyczne, wynikające z chęci Miko­

łaja stanąć n a straży reakcyi i wstecznictwa nietylko u siebie w domu, ale, zgodnie z testam entem P i o t r a , w całej Europie,- wydawał się groźnym. Dla rozgrzania szowinizmu moskiewskiego rząd gotów był uciec się do ostatecznego środka: chciał powierzyć Puszkinowi tę rolę, którą z takiem powodzeniem spełnił podczas osta­

tniego pow stania Katkow — rolę szczwacza n a polaków i n a reprezentow ane przez nich idee liberalne. Czasy wprawdzie były odmienne; użycie myśli, tam, gdzie do-

ł) „II subissait evidement une transformation interieure, pisał później Mickiewicz w nekrologu Puszkina w „Globe“; ses defauts paraissaient tenir aux circonstances, au millieu desąuelles il se trou- yait; ce qui etai bon en lui, venait de son coeur“. Ob. Tretiak 1.

c. str. 14.

2) Urywek p. t. „Mickiewicz4*: „Natchniony był z góry i spo­

glądał z wyższego stanowiska na życie44.

(20)

tą d działał tylko bagnet i b a t, poruszenie opinii publi­

cznej w duchu chociażby tylko państw ow o - rosyjskim, wydawało się zapewne środkiem zbyt ryzykownym. Bo któż mógł zaręczyć, że raz rozkuta myśl nie obróci­

łaby się przeciwko tej idei państwowo-rosyjskiej, która nią kierować chciała? Za czasów Mikołaja I niczego tak nie obawiano się jak oświaty, a sam Puszkin dostał był od B enkendorfa groźną burę za to, że przedstaw ił mu artykuł, w którym zalecał wykształcenie młodzieży za­

m iast pokorności w służbie, stanowiącej ideał żandarma.

P lan więc nie przyszedł do skutku. Ale Puszkin p o ­ chwycił w lot sposobność.

„Jeżeli N. P anu, pisał do Benkendorfa, podoba się użyć pióra mego dla artykułów politycznyeh, p ostaram się gorliwie i dokładnie spełnić jego wolę. W Rosyi pe- ryodyczne w ydaw nictw a nie są przedstawicielami ró ­ żnych stronnictw politycznych (których nie mamy) i rząd nie potrzebuje mieć osobnego organu urzędowego. Nie­

mniej przeto opinia publiczna wymaga kierownictwa.

Dzisiaj, kiedy sprawiedliwe oburzenie i sta ra nieprzy- jaźń narodow a, długo jątrz o n a zawiścią, połączyła nas wszystkich przeciwko polskim b u n to w n ik o m , rozgnie­

w a n a E uropa uderza na nas do czasu nie orężem, ale codzienną wściekłą potwarzą... Niechaj że będzie wolno nam... daw ać odpraw ę bezczelnym i grubijańskim n a ­ paściom dzienników zagranicznych“ *).

Było to pisane w chwili, gdy w Polsce krew się lała.

Plan ten, ja k wspominaliśmy, nie przyszedł do skutku, ale za to wydane zostały p. t. „Na wzięcie W ar- szaw y“ dwa wiersze Puszkina i jed e n Żukowskiego.

Tretiak 1. c. 22.

(21)

Pierwszy z nich p. t. „Oszczercom R osyi“, był poety- ckiem wykonaniem zam iaru wypowiedzianego w przy­

toczonym tylko co liście. Sposób zapatryw ania się na stosunki m iędzynarodowe wyrażony w tym wierszu, jest co najmniej oryginalny. Jest to przeniesienie do p raw a międzynarodowego tego zapatryw ania się zwyczajowego rosyjskiego, które nie dopuszcza, aby obcy stawali n. p.

w obronie żony, gdy mąż uzna za stosowne udzielić jej naukę dotkliwą. „Pozostawcie nam nasz domowy, d a­

wny słowiański s p ó r“, w oła on do ludów Europy, „wy nie rozumiecie ani Kremla, ani Pragi" (!). „Kta wytrw a:

czy chełpliwy L ac h , czy wierny R uss? Gzy strumienie słowiańskie stopią się w rosyjskiem m o rz u , czy ono wyschnie — to je s t kw estya“. A pogląd, który wypo- wiada w wierszach następujących: „myśmy w otchłań zwalili ciążącego nad państw am i bożka (Napoleona), i krwią naszą kupiliśmy Europie wolność, honor i p o ­ kój" — jeśli są szczere, nie przynosi zaszczytu Puszki­

nowi, jeśli nie — tern mniejszy. Kończą wiersz chełpli­

we pogróżki, w których czytamy obok innych obietnicę, że R osya pow stanie „świecąc stalową szc zec in ą"— p o ­ rów nanie nie bardzo dla niej pochlebne, a które odn o ­ wił przed kilkunastu laty znakomity satyryk Szczedryn, dla scharakteryzowania tryumfującej reakcyi.

Za wiersz ten otrzymał Puszkin od cara 5000 ru ­ bli rocznej pensyi.

W również szowinistycznie-chełpliwym tonie utrzy­

m any je st drugi wiersz „Rocznica Borodina", w którym m ów i, że już Polska nie poprowadzi ludów do Rosyi, ja k w 1812 roku, lecz że „przestąpią przez jej kości";

tryumfuje z pow odu wzięcia W arszawy i sławi Suw o- row a, rzeźnika Pragi. Przyznać wszakże należy, że po za temi okrzykami tryumfu dla przemocy nie widać naj­

(22)

mniejszego cienia chęci u p o k o rz e n ia , ńaigraw ania się i potwarzy n a polaków, jakich pełna je s t literatura ro ­ syjska począwszy od Katkowa, do dziś dnia. Polskę tr a ­ ktuje Puszkin jak zwyciężonego w ro g a , a n aw et daje przyrzeczenia wspaniałomyślne, do których spełnienia rozumie się nie czuł się obowiązanym car: „Nie spali­

my im W arszaw y; nie ujrzą gniewnej twarzy Nemezys narodow ej i nie usłyszą pieśni obrażającej z liry śpie­

waka rosyjskiego".

Taż sam a świadomość wiekowego sporu wystę­

puje n a jaw w urywku „Do hr. 0 . “ (może Krystyna Ostrowskiego?) z r. 1824. „I wy niegdyś ucztowaliście, pow iada po eta do polaków, święcąc niewolę Kremla;

i my rozbijaliśmy niem owlęta wasze o gruzy zburzonych m urów, gdyśmy (w tryumfie) deptali piękność sztanda­

rów Kościuszki". W ina więc tej walki (pomijając nieró­

wność objawów) rozkłada się równom iernie między obu narodam i. Nie zdaje się Puszkin mieć najmniejszej świa­

domości tego, ja k nikczemnemi środkami został uzy­

skany tryum f m ateryalny Rosyi n ad Polską, ani też tego, jak kolosalną różnicę wartościową, przy ocenie z p u n ­ ktu widzenia ogólnie-ludzkiego, m ają idee, które w tej walce reprezentują oba narody — kw estya, do której za chwilę wrócę. W tern niepojmowaniu, w tem braku poczucia winy dziejowej, Puszkin reprezentuje w rze­

czywistości przeciętnego rosyanina zarówno swoich ja k i naszych czasów.

Mówiąc o dwóch poprzedzających wierszach, p. T re - tiak usprawiedliwia Puszkina te m , iż niepodobna było spodziewać się, aby rosyanin inaczej się zapatryw ał na te rzeczy. A jednak sąd biegunowo przeciwny w tym samym czasie wydała cała grom adka młodzieży r o ­ syjskiej.

(23)

„Nagle, pisze H ercen we wspom nieniach sw oich1), wśród tego chaosu (wieści ukradkiem przemycanych o rewolucyi lipcowej we Francyi), nagle, jak bom ba pękająca w pobliżu, ogłuszyła nas wieść o pow staniu W arszawy. To nie daleko gdzieś, to w domu! I spo­

glądaliśmy po sobie ze łzami w oczach, pow tarzając:

„Nie, to nie są daremne marzenia!

(Nein! es sind keine leere Traume!)

Cieszyliśmy się z każdej porażki Dybicza, nie wie­

rzyliśmy niepowodzeniom polaków. Ja zaś umieściłem natychm iast pomiędzy portretam i swoich świętych obli­

cze T adeusza Kościuszki".

Byli więc między rosyanam i tacy, którzy mogli cieszyć się z porażek Dybicza i płakać łzami radości n a wieść o pow staniu W arszawy. I nie dlatego, że byli złymi rosyanami. Nie! ten szlachetny mąż, który całe życie swoje poświęcił śmiałej walce z caryzmem, który pierwszy założył wolną prasę rosyjską, który jedyny może ze znakomitych pisarzy rosyjskich był w całem znaczeniu słowa europejczykiem, nie przestając być ro- syaninem, i inną, wręcz przeciwną niż car Piotr, w ska­

zywał Rosyi drogę do Europy; m ąż ten nie kochał mniej od Puszkina swojej ojczyzny. Kochał j ą bez po­

rów nania głębiej i rozumniej, a właśnie dlatego cieszył się z tryumfów oręża polskiego. Bo on był jednym z tych nielicznych, którzy zrozumieli, że hasłem naszem je st z a w s z e :

„Za w olność nasze i w a s z e !“

jednym z tych. którzy odczuwali dziejową winę Rosyi względem Polski i jej fatalne n astęp stw a dla wolności

x) „Byłoje i dumy“. D z i e ł a , wyd. genewskie. T. VI., str. 160.

(24)

Europy i R osyi; był tym, który we trzydzieści lat pó­

źniej wołał z rozczuleniem: „Polacy nam przebaczyli!“

jednym z tych nielicznych, których pamięć czcić m oże­

my n a rów ni z jego współwyznawcami, bez ujmy dla h o noru narodow ego.

Lecz wróćmy do stosunków Puszkina z Mickiewi­

czem. Gzy przyjaźń ich, jeśli m ożna nazwać przyjaźnią stosunek dawniejszy, mogła pozostać nietkniętą po dwóch wyżej wymienionych wierszach Puszkina?

T rudno przypuścić, aby zostały nieznane naszem u wieszczowi, skoro jeden z nich był przetłómaczony (przez Golicyna) n a język francuski. Nie do kogo innego tylko do siebie musiał zastosow ać Puszkin wiersze n a ­ stępujące Mickiewicza:

Innych może dotknęła sroższa niebios kara — Może kto z was urzędem, orderem zhańbiony, Duszę w olną na wieki przedał w łaskę cara I dziś na progach jego wybija pokłony.

Może płatnym językiem tryumf jego sławi...

A jeśli ich do siebie przyjąć nie chciał, to w każdym razie w urywku „P etersburgi widział wyzwanie, n a które jako już piewca urzędowej Rosyi czuł się powołanym odpowiedzieć. Może też obok tego pragnął oczyścić się w oczach cara z cienia, jaki n ań rzucały włożone m u w u sta przez Mickiewicza słowa w obec posągu P io tra;

może po trochę pow odow ała nim i myśl wytłómaczenia się niem ocą swoją *) w obec gorżkich wyrzutów zaw ar­

tych w tern przypomnieniu. Z tych pobudek pow stał

„Jeździec Spiżowy". O jego ścisłym związku z „P eters­

burgiem" Mickiewicza, świadczą przepisane n a brulionie Puszkina urywki tego utw oru.

J) Taki sens nadaje utworowi temu p. Tretiak.

(25)

Pomimo wymownej obrony p. Zdziechowskiego J), trafnie zbijającego zarzuty p. S p a so w ic z a , nie mogę przyjąć czysto indywidualnej i biograficznej interpretacyi tego utw oru. Nie sądzę, aby Puszkin chciał tylko p o ­ kazać w nim niemoc s w o j e wobec potęgi carów ; sza­

leństwo walki z nią; ani, jak modyfikuje myśl tę p. Zdzie- chowski, iżby zam iast tej walki podsuw ał myśl ugody — chociaż trudno pojąć, jak mógł sobie wyobrażać Puszkin ugodę między olbrzymim m łotem a o rz e c h e m , który m łot ten miażdży. Sądzę, że myśl utw oru je s t głębsza i ogólniejsza. Usiłuje w nim Puszkin obronić ze stan o ­ wiska rosyjskiego wszystko to, co neguje Mickiewicz z punktu widzenia P o l s k i , a więc Europy i cywili- zacyi. Środkowym punktem tej negacyi je s t car Piotr i tor, n a który w epchnął Rosyę. S tąd tytuł poem atu i jego ześrodkowanie dokoła spiżowego cara.

Sam już wątek powieści je st może alegoryą za­

stosow aną do wyrzutów Mickiewicza. Młody Eugeniusz, kocha ubogą P araszę, mieszkającą z m atką n a wybrze­

żach Newy. Pow ódź, unosząca z sobą niezliczone ofiary, staje się przyczyną śmierci Paraszy, a obłąkania Euge­

niusza. Długo tuła się szaleniec po ulicach Petersburga,

1) W ysoce ciekawy jest pogląd jego na Puszkina, jako na świadomego ugodowca. Przytaczamy tu w łasne słow a autora: „Mie­

dziany Jeździec”, jak go Tretiak wyłożył, nie jest małodusznem przy­

znaniem się do strachu, ale stwierdzeniem faktu, że caryzm jest p o ­ tęgą niezwyciężoną; a w ięc niechybny stąd wynik: zamiast pow sta­

w ać przeciwko niemu i narażać się na niechybną klęskę, lepiej wejść z tą potęgą w układy. Taka odpowiedź jest w zgodzie z nastrojem i całą działalnością Puszkina od rozmowy jego z Mikołajem w roku 1825 aż do śmierci...”. „Byron i jego w iek ” T. II, str. 202. Nieco niżej m ówi ten sam autor: „Puszkin chciał służyć państwu i sp ołe­

czeństwu, czyli dw óm bogom: despotyzmowi i w olności.” (Str. 203).

Sądzę, że toż samo da się zastosować i do naszych ugodowców.

(26)

aż staje przypadkiem przed pomnikiem P iotra. Budzi się w nim chwilowo świadomość; w założycielu P e te rs ­ b urga widzi winowajcę swego nieszczęścia. Wyciąga doń rękę z przekleństwem ... Lecz nie zdołał go wymówić, jak przerażony poczyna uciekać i odtąd wciąż pędzi po ulicach m ia sta , słysząc za sobą groźną pogoń spiżo­

wego cara 1).

b Podajemy ustęp końcowy w przekładzie łaskaw ie udzielo­

nym nam przez p. A. Bandrowską.

Błysk św iadom ości przeniknął go nagle, Rozpoznał ślady kędy szalał nurt, A dzikie, drapieżne i spiętrzone fale, Złowrogim buntem dokoła szumiały.

Rozpoznał miejsce i pomnik i tego, Go nieruchomo swą spiżową skroń, Ku niebu wznosił.

Wszak to wolą jego, fatalną wolą Ten gród stanął tu...

Ach straszny on! w bezkresnej m g l e ..

Co za siła w nim zaklęta!

Geniusz potęg niewidomy U groźnego zawisł czoła,

W koniu jego żary krwi.

Kędy pędzisz hardy koniu I gdzie spuścisz kopyt gromy?

Czyi iż nie tak nad otchłanią Żelaznemi uzdy spięta, W ie lk i carze, pod twą dłon ią,

Dębem stoi Rosya św ięta?

I w koło bożyszcza jak potępieniec Krążył nieszczęsny i w w ładcy lice, Dzikie, błyszczące topił źrenice...

Dech piersią chw ytał, w gorączce czoło O zimnej kraty oparł żelazo,

Wzrok m głą mu zaszedł, po sercu płom ień Nagły przebiegał, krew zakipiała,

(27)

Gzy nie chciał przez to powiedzieć Puszkin Mic­

kiewiczowi: „Czyż nie jesteś podobny do owego sza­

leńca, gdy narzekasz n a twórcę potęgi rosyjskiej, dla­

tego tylko, że potęga ta, rozwijając się według wyroków niezbadanych wyższego p rz ezn a cze n ia, zmiażdżyła po drodze twoje ojczyznę obok tylu innych ludów, państw i państew ek, pożartych przez tego molocha despotyzmu?"

T a potęga je st w oczach Puszkina wielka, nieza­

chwiana i dobroczynna. Nie m a granic, któreby ją za­

Zęby zacisn ął, rąk palce zwarł,

Przed ow em dumnem bożyszczem z miedzi, By urzeczony złych potęg m ocą

Straszny, ponury, szaleniec stał.

Wreszcie wyszeptał zgrzytnąwszy dziko:

„Otoś mi sztukmistrz — geniusz nielada!"...

Tu z nagłym rzutem wstecz odskoczywszy Jak przerażony umykać począł...

Jemu się zdało, że groźne z miedzi Oblicze cara na m ałą chw ilę, Na oka mgnienie, ku niemu patrząc, Gniewem zadrgało...

W ięc bez tchu bieży z szaleństwem w skroni Przez pustki ulic... za nim dudniący,

Ciężko po bruku by łoskot gromu, Tentent się niesie konnej pogoni.

Przyodzian w mętny blask księżycowy, Z groźnie wzniesioną w górę prawicą W ślad za nim pędzi jeździec spiżowy.

I przez noc całą szaleniec biedny, Gdziekolwiek p o n ió sł krok obłąkany.

Z tententem kopyt, by odgłos gromu, Wciąż za nim pędził jeździec miedziany.

(28)

kreślały. Nie inny bowiem sens m ają wiersze, które p. T retiak uw aża za zagadkowe i niejasne *).

Go za myśl na jego czole!

Co za pofęgę w sobie tai!

D o k ą d t y p ę d z i s z , d u m n y k o n i u , I g d z i e o p u ś c i s z s w e k o p y t a ?

Innemi słowy: Kto zakreśli granice twoim za­

b o ro m ?

Cóż więc z tego, że po drodze zgniecie kilka, zgniecie miliony indywidualności — jednostek czy n a ­ rodów?

Nie jestże szaleńcem, kto w śród rosyan śmie blu- źnić tej potędze? Strach paniczny opanow yw a Euge­

niusza n a sam ą myśl p ro testu przeciwko niej — ten sam strach, który zmusił Puszkina do cofnięcia prośby o dy- misyą, skoro dowiedział się, że car się zmarszczył; ten stra c h , który Dostojewskiemu kazał całować rękę kie­

rującą knutem , co na nim zaciężył, a T ichom irow ow i—

wyrzec się przeszłości buntowniczej i płatnym językiem szkalować swoich dawnych spólników.

W istocie nie okno w yrąbał car P iotr ku E uro­

pie, jak mówi Puszkin 2), lecz strzelnicę. Tę now ą drogę wskazał dotąd tylko na równinach półazyatyckiej Rosyi i n a obszarach Sybiru rozwielmożnionemu despotyzmowi, a cała późniejsza historya Rosyi je s t wiernym spełnie­

niem tego testam en tu piotrowego. Odtąd każdy wy­

siłek czyniony w Europie w imię w olności, spotka się z oporem Rosyi, k tó ra z pobrzeży fińskich, nie obaw ia­

*) Niejasność wynikła po części z n iew łaściw ego tłomaczenia rosyjskiego wyrazu „skaczesz4*, co znaczy (w stosunku do konia) p ę­

dzić w cwał, nie zaś zeskakiwać.

2) W ślad za Algarottim.

(29)

jąc się zgniecionej Szwecyi, grozi w prost Europie, prze- dewszystkiem zaś odbije się n a Polsce, gdyż Polska jed n a z pierwszych staje zawsze n a czele wszelkiego rucliu w imię wolności i cywilizacyi, w imię ideałów przyszłości. K atarzyna zagrabi Polskę i będzie intrygo­

wała przeciwko rewolucyi francuskiej; P aw eł wyszle przeciwko niej 100.000 żołnierza; Aleksander I zgromi N apoleona, roznoszącego po Europie zdobycze tej re­

wolucyi; Mikołaj ogłosi krucyatę przeciwko rewolucyom 1830 roku i zmiażdży Polskę; stanie później n a czele reakcyi w 1849 r. i zmiażdży Węgry; Aleksander II za­

leje krwią Polskę i zaludni polakami Sybir. Takie są świetne n astępstw a owej wyrąbanej przez P iotra strzel­

nicy, które z r e s z tą — o ile już należały do przeszłości — aprobow ał był wcześniej Puszkin, jak widzieliśmy to np.

w „Rocznicy Borodina".

W rzeczywistości Puszkin w poezyach pisanych po r. 1825 był najczęściej poetyckim tłómaczem Karam - zina, o którym wcześniej sam był powiedział, że podjął się napisania kilkunastotomowej „Historyi Rosyi" w celu dowiedzenia konieczności despotyzmu i wdzięków knuta;

którego ideałem co do przyszłości Rosyi było: „że chłopi powinni pracować, kupce handlować, szlachta zaś służyć i korzystać za to z nagród i łask m o n ar­

szych"; który uważał, że 50 energicznych gubernatorów stanowią wszystko, co potrzebne dla szczęścia Rosyi, a o Polsce odzywał się: „zgnietliśmy ją, bo była nam zaw adą w bezpośrednich stosunkach z E uropą" *)— wi­

dzieliśmy już jakiego rodzaju były te stosunki!

Car P iotr i jego następcy wcale nie pragnęli otw o­

rzyć drogę światłom z Europy do Rosyi. Przeciwnie jak

b M. Zdziechowski 1. c. str. 103.

(30)

najszczelniej zatykali i zatykają do dziś dnia wszelką szczelinę, przez którąby mógł dostać się prom ień p ra ­ wdy, myśl postępow a. Nie, ich zadaniem było otworzyć drogę wpływom azyatycko-rosyjskim n a E uropę; nie zapożyczać się od niej, lecz grozić jej; „zeuropeizo­

wanie Rosyi" pojmowali jako panow anie Rosyi nad Europą.

I dumał on (powiada Puszkin o Piotrze) Stąd grozić będziemy szwedowi;

Tu założymy miasto na przekór dumnemu sąsiadowi;

Stąd przeznaczono nam wyrąbać okno do Europy.

Ryli wszakże ludzie w Rosyi, którzy inaczej poj­

mowali zadania i przyszłość pożądaną swej ojczyzny;

którzy w inny sposób chcieli ją zeuropeizować i zbli­

żyć do Europy: zeuropeizować przez podniesienie do oświaty i ideałów europejskich; zbliżyć — przez ideę b ra te rstw a ludów, ich wspólność w pracy dla celów wolności i postępu. T en prąd, słabym strumykiem p rze­

bijający się przez moczary zastoju i wstecznictwa, uwy­

datnił i jak najsłuszniej nazwał europejskim p. Zdzie- chowski w kilkakrotnie już cytowanem dziele 1). R ep re­

zentuje go już za Katarzyny Radiszczew, który za wy­

stąpienie przeciwko niewoli włościan musiał pokutować n a Syberyi; potem Nowikow, który idee hum anitarno- postępow e szerzył pod osłoną masoneryi, za co w roku 1791 został wrzucony do więzienia, a m ajątek jego skonfiskowany, — był to , pow iada p. Zdziechowski,

„pierwszy pow ażny krok Rosyi w kierunku zbliżenia się nie z zewmętrznym po lo rem , lecz z ducheni Europy";

byli nimi dekabryści, którzy z wyprawy wojennej do E uropy przywieźli odgłosy idei Rewolucyi francuskiej;

J) 1. c. str. 97 i nast.

(31)

byli później H erzen i Bakunin z ich kółkiem oraz z ich następcam i, aż do dni dzisiejszych1).

Tych zawsze jednakow y los spotykał: więzienie, wygnanie lub śmierć. Byli to właśnie ludzie z tej gar­

ści, do której szczerze, bez wstydu i bez ujmy dla ho ­ noru narodow ego możemy wyciągnąć dłoń; jedyni ro- syanie, o przymierzu z którymi może myśleć, nie prze- niewierzając się ojczyźnie, polak. S toją oni n a stan o ­ wisku biegunowo przeciwnem tem u, które zajął P u ­ szkin w ślad za Karamzinem i całą h ała strą carosław- ców. Mniejsza o to, że niektórzy z nich — a byli tacy w śród dekabrystów — przez nierozumienie stosunków politycznych, wiążących Polskę z R osyą po Kongresie Wiedeńskim, przez brak znajomości dziejów naszych, mieli żal do Aleksandra za konstytucyą Polski, której nie miała R osya; że zazdrościli polakom odmiennego ich traktow ania przez cara, nie rozum iejąc, iż różnicę tę wymogli sami polacy poczuciem własnej godności i ciężkiemi nieraz o fia ra m ia) ; że nie mógł autokrata

b Oto co pisał niedawno jeden z rowolucyonistów rosyjskich, Jerzy Plechanow : „Solidarność międzynarodowa nie może istnieć tam, gdzie jeden naród uciemiężony jest przez drugi. Demokraci społeczni rosyjscy wiedzą o tern i pamiętają. Rosya carska zostanie do końca nieprzejednanym w rogiem narodu polskiego, lecz Rosya rewolucyjna i społecznie-demokratyczna protestuje z największem oburzeniem przeciwko pozbawieniu Polski niepodległości narodowej.

Wie ona, że w olność nie zapanuje w Petersburgu dopóki Warszawy nie ewakuują żołnierze rosyjscy“. (Przytoczone w „Humanite Nou- y e lle -4 10 kwietnia 1899).

2) Por. np. opowiadanie najnowszego rosyjskiego biografa Aleksandra I, Szildera, o licznych samobójstwach wśród oficerów polskich, w yw ołanych przez próbę ze strony ks. Konstantego trak­

towania ich tak, jak przywykł był w R osyi, oraz o wyzwaniu księ­

cia na pojedynek przez jednego z oficerów. (Historya Aleksandrą 1.

T om III).

(32)

oświecony, jakim był Aleksander I , nie czuć różnicy pomiędzy narodem , który walczył o niepodległość i wol­

ność w łasną , a swoimi zawsze służalczo - posłusznymi poddanymi. Takie nieporozumienia łatw e są do usunię­

cia, gdyż wynikają istotnie tylko z niezrozumienia, a n a ­ szym obowiązkiem je s t przyczyniać się o ile możności do ich w y jaśn ien ia, przem awiając do światłych rosyan w tym języku, jaki dla nich je s t najzrozumialszym.

H e r z e n , umysł głęboki i wykształcony, rozumiał sam łączność sprawy polskiej ze spraw ą postępu w R o- syi, tak jak Herweg i parlam ent frankfurtski rozumieli konieczność wyzwolenia Polski dla wolności Niemiec.

Ale wśród rosyan dzisiejszych, zwłaszcza wychowanych przez szereg pokoleń n a sfałszowanych dziejach, na ka- ramzinowskiem pojm owaniu szczęścia i sławy Rosyi, na piotrowskich ideałach państwowych, n a katkowskich program atach szkolnych, mało je st takich, którzy sami do tej prawdy dochodzą. Tern częściej, tern dobitniej powinniśmy im ją udaw adniać.

Ideą więc zasadniczą „Jeźdźca Spiżowego", jak i „Połtawy" pisanej jeszcze w r. 1828, jak i dwóch wier­

szy z 1831 r. jest apoteoza carowładnie-piotrowskiego pojm owania przyszłości i posłannictw a Rosyi w prze­

ciwności do europejskiego tych rzeczy pojm owania, wy­

nurzonego w wierszu Mickiewicza, a będącego później myślą przew odnią garstki postępowych R osyan z Her- zenem i R akuninem na czele. Z tej przeciwności idei zasadniczej u t w o r u , wynika i przeciwstaw ność szcze­

gółów.

Dla Mickiewicza niemiły je st P etersburg, przede- wszystkiem jako twierdza despotyzm u: „Nie miasto lu­

dziom — lecz cara stolica", w której wciela się cała jego potęga i służalstwo poddanych. Z ironią opisuje

Cytaty

Powiązane dokumenty

jącą na dychotomii imperium i indywiduum. Jednostka jest rzeczywiście zawieszona w pustce i nie ma stałego miejsca w porządku stworzonym przez cara. Tę pozycję

G³ównym celem realizowanego projektu jest okreœlenie mo¿liwoœci w³¹czenia wprost lub poprzez zastosowanie odpowiednich procesów wzbogacania do krajowego bilansu paliwo-

[r]

Nadanie członkom adwokatury odznaki „Adwokatura PRL” za wzorową i długoletnią pracę.. zawodową i aktywną działalność w

pracach socjologicznych powstałych w latach trzydziestych minionego wieku, podjął wiele kwestii związanych z kształtowaniem się stosunków etnicznych na Śląsku, a wśród

autora: „Życzliwości i uwadze Czytelników polecamy w yniki naszej wspólnej pracy prosząc, aby staw ali się przyjaciółm i rzeczywistości, która tym, że 'jest

[r]

6 W niniejszej monografii podaję większą część paremii kalendarzowych zarejestrowanych przez dwa analizowane przeze mnie źródła (pominęłam przede wszystkim paremie