• Nie Znaleziono Wyników

^-dres ISed-aiccyi: I5Zralso-wsl3:ie-E=rz©d.33aieścIe, ISTr ee. M22.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "^-dres ISed-aiccyi: I5Zralso-wsl3:ie-E=rz©d.33aieścIe, ISTr ee. M22."

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

M 2 2 . Warszawa, d. 1 Czerwca 1890 r. T o m I X .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA."

W W a rs z a w ie : ro c zn ie rs. 8 k w a r ta ln ie „ 2 Z p rz e s y łk ą poc zto w ą : ro c zn ie „ 10 p ó łro c z n ie „ 6

P re n u m e ro w a ć m o ż n a w R e d a k c y i W sz ec h św ia ta i w e w s z y s tk ic h k s ię g a rn ia c h w k r a ju i zagranicą,.

K o m ite t R edakcyjny W s zec h ś w iata stanowią panowie:

A leksandrow icz J ., Bujw id O., D oike K „ D ickstein S., F la u m M ., Jurkiew icz K ., K w ietniew ski W ł., K ra m -

sztyk S., N atanson J . i P ra u ss St.

„ W s z e c h ś w ia t" p r z e jm u je o g ło sz en ia, k tó ry c h tre ś ó m a ja k ik o lw ie k z w ią z e k z n a u k ą , n a n a s tę p u ją c y c h w a ru n k a c h : Z a 1 w ie rsz z w y k łe g o d ru k u w szp alcie alb o je g o m ie jsc e p o b ie ra się za p ie rw sz y r a z k o p . 7 '/j,

za sześć n a s tę p n y c h r a z y k o p . 6, za d a lsze k o p . 5.

^-dres ISed-aiccyi: I5Zralso-wsl3:ie-E=rz©d.33aieścIe, ISTr ee.

0 O B R O C I E M E R K U R E G O

i istniejących na nim warunkach fizycznych.

OD CZY T S C H IA P A R E L L Ę G O .

O n o w y c h o d k ry c ia c h Schiaparellego, ty ­ czących się p l a n e t y najbliższój słońca, p o ­ daliśm y j u ż w p ra w d z ie wiadom ość (ob.

W s z e c h ś w ia t z r. b., str. 113), n ie p r z e d s ta ­ w iliśm y w szakże d o k ła d n ie wniosków , j a k i e a s tro n o m m e d y jo la ń s k i w y s n u w a ze swych sp ostrzeżeń co do w a r u n k ó w fizycznych, na p o w ie rz c h n i p la n e ty tćj zachodzących. D l a ­ tego też p rz y ta c z a m y tu p r z e k ła d odczytu, k t ó r y profesor S c h ia p a re lli o rzeczy tej w y ­ głosił n a p u b lic z n e m posiedzeniu dorocz- n e m a k a d e m ii dei L in c e i w Rzymie, po m i­

ja j ą c ty lk o szczegóły okolicznościowo z c h a ­ ra k te re m o d c z y tu zw iązane.

„S p o m ię d z y w szystkich d a w n y c h p la n e t ż a d n a nie j e s t t a k t r u d n ą do obserw acyi, j a k M e r k u r y i ż a d n a też n ie p r z e d s ta w ia ty le tru d n o śc i bad an io m , ty czący m się z a ró ­ w n o d ro g i p la n e ty , j a k i je j właściwości |

fizycznych. Co się tyczy drogi, p o p r z e s ta ­ n ie m y na uw adze, że M e r k u r y je s t j e d y n ą p lan etą, dla k tó re j do tąd n i e pow iodło się j b ieg j^j p o d p ro w a d z ić p o d ogólne p r a w a ciążenia, te o r y ja zaś tego bieg u , ja k k o l w i e k d o k ła d n ie o p ra c o w a n ą została dzięki b y -

j strości L e v e r r ie ra , o k a z u je jeszcze znaczne [ o d s tę p s tw a od obserw acyi. A le także i o b u ­ d o w ie fizycznej M e r k u r e g o wiemy b ardzo

| m ało, a i o tćj dro b n o stce pow iedzieć m oż­

na, że polega ona całkow icie n a d o strz e ż e ­ n ia c h , ju ż p r z e d całem stuleciem p ro w a d z o ­ n y c h p rzez sław n eg o S c h r o e te r a w L ilie n - th al.

R zeczy w iście bowiem telesk o p o w e b a d a ­ nie tój p la n e ty b a rd z o je s t t r u d n e . P o n i e ­ waż M e r k u r y op isu je o k r ą g szc z u p ły j e d y ­ nie d o k o ła słońca, nie o d d a la się n a niebie n i g d y dosyć d a le k o od ja śn ie ją c e j b r y ł y

j słonecznej, by m ó g ł b y ć r o s p a t r y w a n y m p rz y pełnej ciemności no cy , p r z y n a jm n ie j

i w naszych szerokościach. P oszczęścić się p rz e to m ogą r z a d k o ty lk o obserw acy je pod- i czas zorzy, p rz e d w schodem , lub po za c h o ­ dzie słońca; p la n e ta w szakże z n a jd u je się w te d y zawsze t a k nisko n a d poziomem i tak d a lece p o d d a n ą j e s t niepokojow i i z m i e n n e ­ m u z a łam y w an iu św iatła w d o ln y ch w a r -

(2)

338 w s z e c h ś w i a t. N r 22.

et wach p o w ie trz a , że p r z e d s ta w ia n a jc z ę ­ ściej w lu n e c ie to n ie p e w n e i is k rz ą c e w e j­

rz e n ie , j a k i e się o k u n ie u z b r o jo n e m u z d r a ­ d z a m ig o ta n ie m . Z teg o p o w o d u nazw ali j u ż go s ta r o ż y t n i „ S t i l b o n ”, to j e s t m igocą­

cym . P o n ie w a ż zatem o b s e r w a c y je w nocy są niem o żliw e, o b se rw a c y je zaś podczas zo­

r z y r z a d k o się ty lk o ud ają, należało się p rz e to p rzek o n ać, czy nie p o w io d ą się d o ­ s trzeżenia tój p l a n e ty p r z y p e ł n y m blasku d z ie n n y m , w obecności za w sz e bliskiego słońca i p rz e z a tm o sfe rę za w sz e r o z j a ­ śnioną.

G d y m , na p o d sta w ie k ilk u pi-ób, p r z e p r o ­ w a d z o n y c h w r. 1881, p o z n a ł, że m ożebnem j e s t w p e ł n y m b l a s k u d z ie n n y m n ie ty lk o p la m y M e r k u r e g o widzieć, ale n a w e t o t r z y ­ m a ć d o sy ć c ią g ły s z e re g ty c h dostrzeżeń, p o s ta n o w iłe m w p o c z ą tk u r o k u 1882 p rz e ­ p r o w a d z ić d o k ł a d n e b a d a n ie tój p lan ety ; w ciąg u też n a s tę p n y c h ośm iu l a t m iałem M e r k u r e g o k il k a s e t r a z y w p o lu lu n ety , najczęściej w szak że bez p o w o d z e n ia , bądź d la n ie p o k o ju p o w ie trz a , k t ó r y za dn ia, z w ła s z c z a w m iesiącach le tn ic h , często j e s t b a rd z o z n a c z n y , b ą d ź d l a n ie d o sta te c z n ej p rz e jrz y s to ś c i p o w ie trz a . N iem niej p r z y w y trw a łe j c ierp liw o ści m o g łe m p la m y p l a ­ n e ty p rz e sz ło 150 r a z y w idzieć z w iększą l u b m n iejszą dok ład n o ścią, a n ie k ie d y o t r z y ­ m y w ać i dosyć z a d a w a łn ia ją c e ich ry s u n k i.

D o tego c e lu p o s łu g iw a łe m się z p o c z ą tk u n aszą m n ie jsz ą l u n e t ą M e rz a , k tó re j w y b o r ­ n e szkła p o k o n a ć są w s ta n ie tru d n o śc i tych dostrzeżeń. G d y zaś w o b s e r w a to r y ju m m e d y jo la ń s k ie m u s ta w io n y z o s ta ł no w y w ielki r e f r a k t o r , k t ó r y uw a ż a ć można za n a jd o s k o n a ls z y p r z y r z ą d , w w arsz ta ta ch m o n a c h ijs k ic h w y k o n a n y , m o g łe m p r z y j e ­ go p o m o c y p r a c e sw e p r o w a d z i ć z p o w o ­ d z en iem le p sz e m i o sięg n ąć r e z u l t a t y d o k ł a ­ d niejsze i p ew n iejsze.

P r z e d e w s z y s tk ie m , co się ty c z y o b ro tu osiowego p la n e ty , o k a z a ł się on zgoła o d ­ m ie n n y m , aniżeli d o tą d sąd zo n o n a p o d s t a ­ w ie n ie w ie lu i n ie d o s ta te c z n y c h o b s e rw a c y j, p r o w a d z o n y c h p r z e d stuleciem p r z y po m o ­ cy te le s k o p ó w n ie d o s k o n a ły c h . R o d z a j i c h a ­ r a k t e r te g o o b r o t u , k tó r e g o u ję c ie w y m a - ; g ało k i lk u le tn ie j usilnej p ra c y , d a się k r ó t ­ k o określić, g d y p o w ie m y , że M e r k u r y k r ą ­ ży d o k o ła słońca w sp osób p o d o b n y , j a k I

księżyc obiega d o k o ła ziemi. J a k księżyc o pisuje sw ą dro g ę w około ziemi, z w ra c a jąc k u niej p r a w i e tęż samę stro n ę i też same p la m y , t a k też M e r k u r y , tocząc się po swej d ro d z e wokoło słońca, p r z e d s ta w ia m u z a ­ wsze p r a w ie tęż samę p ó łk u lę swój p o ­ w ierzch n i.

M ów ię p ra w ie tęż samę, a nie zupełnie tęż sam ę p ó łk u lę . Rzeczyw iście b o w ie m M e r ­ k u r y , j a k księżyc, p o d d a n y j e s t zjaw isk u w ażen ia się, czyli libracyi. J e ż e li księżyc o b se rw u je m y w e p o k a c h b a r d z o ró żn y ch p rz e z m a łą lu n etę, d o strzeg am y , że w ogól­

ności je d n a k ie p la m y z a jm u ją śro d k o w e okolice j e g o ta rczy ; jeżeli wszakże o b s e r­

w u je m y sta ra n n ie j ś ro d k o w e te p la m y i o d ­ ległości ich od b rz e g u w schodniego i zacho-o o dniego, to poznajem y ła tw o , j a k się o tem p o ra ź pierw szy p rz e k o n a ł G a lileu sz p r z e d 250 laty, że k o ły s z ą się one o o d s tę p w y ra ź ­ ny, j u ż n a p ra w o , j u ż n a lew o; n a z y w a m y to lib r a c y ją w długości. Z ja w is k o to p o ­ chodzi g łó w n ie stąd, że p u n k t , k u k t ó r e m u księżyc zaw sze i p r a w ie d o k ła d n ie j e d n ę ze sw ych śred n ic zw ra c a , nie j e s t ś ro d ­ kiem ziemi, p odobnież j a k nie j e s t śro d k ie m eliptycznej j e g o drogi, ale p r z y p a d a w tem o g n is k u tej d ro g i, k tó r e nie j e s t p r z e z z i e ­ m ię zajęte, a k tó r e astro n o m o w ie n a z y w a ją ogniskiem g ó r n e m ”.

P o n ie w a ż lib r a c y ja t a szczególnej j e s t w agi, j a k z o b aczy m y , p o d w z g lę d e m o b j a ­ wów, n a M e r k u r y m z a c h o d z ąc y c h , p o z w a ­ lam y t u sobie p ow yższy u stęp o d c z y tu prof.

S c h ia p a re lle g o u z u p e łn ić n ie z b ę d n e m w y ­ ja śn ie n ie m . O koliczność, że księżyc z w r a ­ ca k u ziemi j e d n ę zaw sze sw ą stronę, po­

chodzi, j a k w iadom o stąd , że d o k o n y w a on ob ro tu swego osiowego w tym że sam y m p rz e ­ c iąg u czasu, ja k ie g o p o tr z e b u je n a obieże- nie swój d ro g i d o k o ła ziemi. O siow y wszakże o b r ó t księżyca o d b y w a się z s z y b ­ kością z u p ełn ie j e d n o s ta jn ą , g d y t y m c z a ­ sem po eliptycznej swój d ro d z e d o k o ła zie­

mi toczy się on, n a zasadzie d ru g ie g o p r a ­ w a K e p le r a , z szybkością zm ien n ą, pręd zej m ianow icie, g d y j e s t w pobliżu ziem i, w o l­

niej zaś, g d y p r z y p a d a w p rz e c iw le g ły c h okolicach tej dro g i. W p e w n y c h przeto m iejscach teg o o b ie g u r u c h p ie r w s z y musi być szy b szy m aniżeli d r u g i, w in n y c h n a ­ to m iast zachodzić m usi w olniej, a stąd

(3)

N r 22 w s z e c h ś w i a t. 339 o b r ó t osiowy księżyca j u ż to w y p rz e d z a

bieg j e g o po elipsie, j u ż pozostaje za nim w tyle. W n a s tę p s tw ie więc teg o u k az y w a ć się n a m muszą, j u ż na b rz e g u w schodnim j u ż n a z a c h o d n im okolice, n ależące właści­

wie do d ru g ió j p ó ł k u l i księżyca, a w raz z te m p rz e s u w a ć się muszą i p lam y, n a je g o t w a r z y w y stę p u ją c e .

O b ja ś n ia to bliżój załączony r y s u n e k , na k tó r y m Z p r z e d s t a w i a ziemię, K zaś k się ­ życ, z n a j d u j ą c y się w p u n k c ie p rz y z ie m n y m swój d ro g i, czyli w n ajb liższem sąsiedztw ie ziemi; w ted y , sp o g lą d a ją c n a ń z ziemi, wi­

dzim y w ś r o d k u j e g o ta rc z y p u n k t a. W cią­

g u ty g o d n ia , czyli raczćj w ciągu czwartój części czasu, j a k i e g o p o trz e b u je księżyc na u k o ń czen ie p e łn e g o sw ego obiegu, p rz e b ie ­ ga on od p u n k t u p rz y z ie m n e g o ł u k ss', w ię ­ k szy n a d 90°, w pobliżu bo w iem tego p u n ­

k tu p o s u w a się on z szybkością w iększą od szybkości ś re d n ie j. P o n ie w a ż zaś o b ró t osiowy księżyca d o k o n y w a się je d n o sta jn ie , to w tym że p r z e c ią g u czasu b r y ł a k sięży co ­ w a obróciła się ty lk o o 90°; z ziem i zatem w ś r o d k u ta rc z y księżyca d o s trz e g a m y j u ż in n y p u n k t a', g d y p u n k t a, k tó r y p o p r z e ­ dnio to m iejsce z ajm o w ał, w y d a je się u s u ­ n ię ty m k u w schodow i. D oszedłszy do p o ­ łożenia K ", p r z e b ie g ł księżyc połowę swój drogi, zarazem j e d n a k d o k o n a ł połow ę sw e­

go o b ro tu osiowego, p u n k t a z atem z n o w u z n a jd u je się w ś r o d k u je g o tarczy. P o na- stępnój wszakże trzeciój części p e łn e g o c z a ­ su sw ego obieg u z n a j d u j e się księżyc w K'", a ł u k *V " j e s t m n iejszy od 90°, w tój b o ­ w iem części swój d ro g i księżyc posiada sz ybkość m niejszą od średniój. O b r ó t j e ­ d n a k osiowy w ciągu tego czasu w yniósł

z n o w u 90°, z ziemi zatem w ś ro d k u ta rc z y księżycowój d o strzeg am y p u n k t a"1, g d y p u n k t p ie r w o tn y a w y d a je się u suniętym k u zachodowi. N a ry cin ie tój n a d to F o z n a ­ cza d ru g ie o g n isk o elipsy, niezajęte p rzez ziemię, czyli o g n isk o g ó r n e d ro g i księżyca;

w id zim y zaś, że p u n k t a j e s t wciąż k u tem u w łaśnie ognisku, nie zaś k u o g n isk u p rzez ziemię z ajętem u , zw rócony, a to tłu m a c z y dostatecznie o k reślen ie lib ra c y i p rz e z prof.

S c h iap arelleg o p rz y to c z o n e ; m o żem y więc wrócić do dalszego ciągu o dczytu.

„D la o b se rw a to ra z a te m ,k tó r y b y się z n a j ­ d o w a ł w te m o g n isk u g ó rn e m , księżyc p rz e d s ta w ia łb y zawsze j e d n a k i e wejrzenie;

dla n a s w szakże, k t ó r z y od owego p u n k t u o d d a le n i je s te ś m y przecięciow o o 4 2 0 0 0 k i ­ lo m etró w , o k a z u je się on nieco różnym w ró żn y ch czasach, g d y ż z w r a c a k u n a m j u ż to nieco więcój sw ych stro n wschodnich, j u ż to zachodnich.

W p o dobnyż sposób M e r k u r y p r z e d s t a ­ wia się słońcu w ró żn y ch fazach swego obiegu. P l a n e t a zw raca u staw iczn ie j e d n ę ze s w y c h ś re d n ic nie k u tem u ognisku swój d ro g i eliptycznój, w k tó r e m słońce p r z y p a ­ da, ale k u ognisku d ru g ie m u , g ó rn e m u . P o ­ n iew aż oba te og n isk a o d leg łe są m ięd zy sobą aż o p iątą część śre d n ic y całćj d ro g i M e rk u re g o , lib r a c y ja p rz e to planety b a rd z o j e s t znaczna; p u n k t ten M e r k u r e g o , n a k tó ­ r y p ro m ie n ie słoneczne p a d a j ą p ro sto p a d le , p rz e s u w a się n a pow ierzch n i p la n e ty i w y ­ k o n y w a n a jój r ó w n ik u r u c h w ahadłow y, k tó re g o obszerność wynosi 47 stopni, zatem p rz e sz ło ósmą część całego o b w o d u r ó w n i ­ ka. P e ł n y zaś o k re s tego p rz e s u w a n ia się w j e d n ę i d r u g ą stro n ę w y r ó w n y w a p r z e ­ ciągowi czasu, ja k ieg o p o t r z e b u j e M e r k u r y n a obieżenie całój swój drogi, to je s t około 88 dniom ziem skim . M e r k u r y po zo staje więc zawsze z w ró c o n y m k u słońcu, j a k ig ie łk a m a g n e so w a k u b r y le żelaza; k i e r u ­ n e k te n wszakże nie je s t zu p e łn ie s ta te c z ­ ny, zezw ala bo w iem n a p ew ie n r u c h w a h a ­ d ło w y p la n e ty od w s c h o d u k u zachodowi, p o d o b n y do r u c h u , k t ó r y księżyc względem nas w ykonyw a.

R u c h te n w a h a d ło w y w y w iera na stan fizyczny p la n e ty w p ły w p ierw szorzędny.

D a j m y bowiem, że ru c h tak i nie zachodzi i że M e r k u r y na św iatło i ciepło sło n eczn e

(4)

340 W SZECH ŚW IA T. N r 22.

w y s ta w ia za w sz e j e d n ę i tęż sam ę swą p ó ł­

k u lę , g d y d r u g a o s ło n ię ta po zo staje w ie c z ­ n ą nocą. W t a k i m ra z ie , t e n j e g o p u n k t, k t ó r y b y b y ł b i e g u n e m ś r o d k o w y m p o w ie rz ­ c h n i ośw ietlonej, m ia łb y słońce wiecznie w sw y m zenicie; in n e okolice M e rk u re g o , do k t ó r y c h b y p ro m ie n ie słońca sięgały, mia- | ły b y g w ia z d ę d z ie n n ą zaw sze w j e d n a k ie j wysokości n a d sw ym poziom em , bez j a k i e ­ g o k o lw ie k jój r u c h u p o z o rn e g o , lu b innój w y raźn ej zm iany. D l a t e g o n ie b y ło b y ta m żadnego n a s tę p s tw a d n ia i n o c y i żadnój ro zm aito ści p ó r r o k u ; p r z y ciągłój n a d t o obecności słońca, g w ia z d y b y ły b y wciąż n i e ­ w idzialne, a że M e r k u r y n ie p o s ia d a i k s ię ­ życa, n i e p o d o b n a po jąć, w j a k i sposób w ty c h d z ie d z in a c h w iecznego d n i a można- b y o sięgnąć p r a w i d ł o w ą r a c h u b ę czasu.

O tó ż w rzeczy samój s to s u n k i n a M e r k u ­ r y m z ach o d zą p r a w i e w ta k i sposób, n ie ­ z u p e łn ie j e d n a k . R u c h w a h a d ło w y , k tó r y , j a k e ś m y to w id zieli, p o s ia d a M e r k u r y w z g lęd em słońca, o b s e r w a t o r z n a j d u j ą c y się n a p o w ie rz c h n i p la n e ty , p r z y p is y w a ć b ędzie słońcu, p o d o b n ie ż j a k m y p r z y p i s u ­ j e m y słońcu obieg d o b o w y , j a k i rz e c z y w i­

ście w y k o n y w a ziem ia. G d y n a m się z a ­ tem w y d a je , że słońce u s ta w ic z n ie bieży od z a c h o d u k u w sch o d o w i i w c iąg u 24 g o d z in s p r o w a d z a okres d n i a i nocy, t a k też d la o b s e r w a to r a z n a j d u ją c e g o się n a M e r k u r y m słońce o p isu je n a s k le p ie n iu n ieb iesk iem , w j e d n ę i d r u g ą s t r o n ę łu k , w ynoszący 47 stopni, p o ło żen ie zaś tego ł u k u w zględem p o zio m u o b s e r w a to r a p o z o s ta w a ć będzie wciąż j e d n a k i e m . Z u p e ł n y o k r e s ta kiego p o d w ó jn e g o w a h n ię c ia sło ń c a t r w a p r a w i e ściśle 88 d n i ziem skich. S t o s o w n ie zaś do tego, czy ł u k t e n w a h a d ło w e g o r u c h u słońca p r z y p a d a c a łk o w ic ie n a d p o zio m em o b se rw a to ra , czy też c a łk o w ic ie p o d p o z io ­ mem, czy w reszcie częścią n a d n i m a częścią p o d nim , z ach o d zą r o z m a ite o b ja w y i r o z ­ m a ity r o s k ł a d ś w ia tła i ciepła.

W ty c h m ianow icie okolicach, g d zie ł u k w a h a n ia sło n e c z n e g o c a łk o w ic ie p r z y p a d a p o d poziom em m iejsca, słońce w id z ia ln e m n ie j e s t i p a n u j e ta m ciemność b e z u sta n n a . W s t r o n a c h ty ch , k tó r e z a j m u j ą p ra w ie t r z y ósme części całój p o w ie r z c h n i p lan ety , z u p e łn ą i w ieczną c iem n o ść n o cy ła g o d zić ty lk o m o g ą okolicznościow e ź r ó d ła św iatła,

j a k , d a jm y , z a ła m y w a n ia i św ity atm osfe­

ry c z n e , zorze pó łn o cn e, lu b ty m podo b n e zja w isk a , do k tó ry c h p r z y b y w a sła b e św ia­

tło g w ia z d i p lan et. I n n a część M e r k u r e ­ go, o b e jm u ją c a rów nież trzy ósme części całój p o w ie rz c h n i, posiada n a d sw ym p o ­ ziom em c ały ł u k w a h a n i a sło necznego; o k o ­ lice te w y staw io n e są wciąż na p ro m ie n ie słoneczne, z tą ty lk o zm ianą, że podczas ró żn y ch faz o k re s u 8 8 - d n i o w e g o p r o m i e ­ nie p a d a ją p o d p o ch y ło ścią w iększą lu b m niejszą; okolice te nocy nie z n a ją . A wre-

| szcie są je s z c z e in n e stro n y , k t ó r e razem

| c z w a r tą część całój p la n e ty o b e jm u ją , d la

j k t ó r y c h ł u k p o z o rn e g o w a h a n ia się słońca p r z y p a d a w części nad, a w części p o d p o ­ ziomem. D l a ty c h ty lk o okolic możliwą je s t zm ia n a ś w ia tła i ciemności. W u p r z y ­

w ile jo w a n y c h ty ch stro n a c h c a ły o k re s 88 d n i ziem skich ro s p a d a się n a d w ie p ory, z k tó ry c h j e d n a m a ciągły dzień, d r u g a c iąg łą noc; dłu g o ść o b u ty ch p ó r w n ie k tó ­ r y c h m iejscach j e s t j e d n a k a , w in n y c h n a ­ tom iast p rz e w a ż a św iatło lu b ciemność, j u ż

| to więcój, j u ż rnniój, zależn ie od położenia danego m iejsca n a p o w ie rz c h n i M a r s a i za­

leżnie od tego, czy w iększa czy też m n iejsza część o p o w ie d z ia n e g o ł u k u n a d poziom em p r z y p a d a .

N a plan ecie t a k u tw o rz o n ć j możliwość życia o rg a n ic z n e g o z a leży od istn ien ia a t ­ m o sfery , k t ó r a b y m o g ła ciepło słoneczne po ró ż n y c h o k o licach t a k ro s p ro w a d z a ć , aby ł a g o d z iła n a d z w y c z a j n y n a d m ia r cie p ła lu b zim na. Is tn ie n ia takiój atm o sfe ry dom yślał się ju ż SchrOter p rz e d s tu laty; o b s e rw a c y je m o je d a ją w y ra ź n ie jsz e tego w skazów ki, k tó re d o m y sł ten p o tw ie rd z a ją z p r a w d o p o ­ d o b ie ń stw e m , gra n ic z ą ce m z pew nością.

P i e r w s z a o z n a k a atm o sfery w y p ł y w a ze z ja w is k a sta tecznego, że p la m y p la n e ty , naj- częściój w idzialne, g d y p r z y p a d a j ą w ś r o d ­ k o w y c h ob szarach jój ta rc z y , sta ją się mniój w y ra ź n e , lu b n ik n ą z u p ełn ie, g d y się z b li­

ż a ją do jój b rzegu kołow ego. M o g łe m się u p ew n ić, że to nie p o ch o d zi j e d y n i e z więk- kszój pochyłości p e rs p e k ty w y , ale istotnie stąd, że w o b w o d o w e m tem p o ło ż e n iu z a ­ chodzi w iększa p rz e s z k o d a widzialności;

p rz e s z k o d a zaś ta p o le g a ć może ty lk o na większój długości dro g i, j a k ą p rzeb y ć m u ­ szą w a t m o s f e r z e / p l a n e t y prom ienie, wy-

(5)

N r 22. w s z e c i i ś w i a t. 341 chodzące od p la m jój n ieśrodkow ych, aby

do nas doszły. S tą d zaś czerp ię zasadę do w niosku, że atm o sfera M e r k u r e g o mnićj j e s t p rz e z r o c z y s tą aniżeli M a r s a i że pod ty m w zględem zb liża się więcćj do atmosfe­

ry ziem skiej.

N a d to , k o ło w y b r z e g p la n e ty , gdzie p la ­ m y sta ją się mnićj widoczne, w y d a je się z a ­ wsze ja ś n ie js z y m , aniżeli p o w ierzch n ia p o ­ została, wszakże j a s n o ś ć ta nie je s t je d n a k a , w n i e k tó r y c h m iejscach silniejsza, w inn y ch słabsza; n ie k ie d y też w zd łu ż tego brzeg u w y s tę p u ją o b s z a ry białe, dosyć jasn e, w i­

d z ia ln e p rz e z k ilk a dni z rzędu, z w y k le j e ­ d n a k zm ien n e i u k a z u ją c e się j u ż to w je - dn ćj, j u ż w innój stronie. Z ja w is k o to p r z y ­ pisuję o błokom tw o rz ą c y m się w atm osfe­

rze M e r k u r e g o , k tó r e tem silnićj św iatło w p rz e strz e ń św ia to w ą o d b ijać muszą, im bardzićj s ta ją się n ieprzezroczyste. Białe ta k ie p o w ie rz c h n ie d o s trz e g a m y często i w bardzićj ś ro d k o w y c h częściach p lan ety , nie są w szakże w te d y ta k ja s n e j a k po brzegu.

N iedosyć na tem. C iem ne p la m y p la n e ­ ty, chociaż p o s ia d a ją sta łą postać i u p o r z ą d ­ kow anie, n ie zaw sze są j e d n a k o w o w yraźne, ale n ie k ie d y silniejsze, n iek ied y znów b le d ­ sze; p rz y tra fia się też czasami, że pew na p la m a p rz e z czas j a k i ś z u p e łn ie j e s t n ie w i­

dzialną; p r z y p is a ć to m ogę j e d y n i e osadom a tm o sfe ry c z n y m , p o d o b n y m do naszych c h m u r, k t ó r e m nićj lu b więcćj p r z e s z k a ­ d z a ją w idzialności p o w ie rz c h n i M e rk u r e g o w p e w n y c h miejscach. Z u p e łn ie takież sa­

mo w ejrzen ie p rz e d s ta w ia ć b y m u siały z a ­ c h m u rz o n e okolice ziem i obserw atorow i, k t ó r y b y j e r o s p a t r y w a ł z g łę b i p rz e strz e n i niebieskićj.

Co do n a t u r y p o w ie rz c h n i M e rk u re g o z p rz e p r o w a d z o n y c h d o tą d dostrzeżeń nie­

wiele w y s n u ć m ożna. P rz e d e w s z y s tk ie m p r z y to c z y ć n ale ż y , że tr z y ósme części tćj p o w ierzch n i n ie d o s tę p n e są d la p ro m ien i słonecznych, a te m sam em i dla naszego w z ro k u ; n iew iele więc m am y nadziei, b y ś ­ my się o n ich m ogli c o k o lw ie k z n iejaką pewnością dow iedzieć. P l a m y ciemne, n a ­ w et i wtedy, g d y nie są p r z y t ł u m i o n e p rzez op a d y atm o sfery czn e, p r z e d s t a w i a j ą się z a ­ wsze w postaci sm u g n a d e r le k k ic h cieniów, k tó re w z w y k ły c h w a r u n k a c h j e d y n i e tylko z w ielkim m ozołem i p rz y w ielkićj b a c z n o ­

ści dostrzegać się dają. W okolicznościach b ard z ić j sp rz y ja ją c y ch cienie te m nją b a r ­ wę b r u n a t n ą i silną, j a k sepija, k t ó r a się p rz e to zawsze nieco w y b ija na ogólnem u b a r w ie n iu p la n e ty , w p a d a ją c e m zw ykle w c z e rw ie ń odcienia m iedzianego. T e p r z e ­ to chw iejne postaci, czyli sm u g i z t r u d n o ­ ścią p rz e d sta w ić m o żn a graficznie, zw łasz­

cza p r z y niepew ności z a ry s ó w , k t ó r a za­

wsze pozostaw ia p e w n ą sw obodę d o w o ln o ­ ści. W szelako m am y p o w o d y do sądzenia, że ta chwiejność zarysów najczęścićj j e s t p o zo rn a i zależy od n ied o stateczn ćj siły o ptycznćj p r z y r z ą d u , im zu p e łn ie jsz y m b o ­ wiem j e s t obraz, im p ięk n iejszą j e s t w i­

dzialność, tem w yraźnićj cienie td r o z w i ą ­ z u ją się na m n ó stw o o d d z ie ln y c h szczeg ó ­ łów. N iem o żn a te d y w ątp ić, że p r z y u ż y ­ ciu te lesk o p u p o tężn iejszeg o w szystko da się w yróżnić w fo rm y szczegółowe, j a k p rz y p o m o c y j u ż z w y k łć j lo rn e tk i te a tra ln ć j d a ­ j ą się ro zw iązać na m n ó stw o szczegółów ow e m asy n i e p r a w id ło w y c h i niew yraźnie o g ra n ic z o n y c h cieni, k tó r e w szyscy okiem n ie u z b ro jo n e m widzą n a księżycu.

Z p o w o d u tćj tru d n o śc i b a d a n ia c ie m ­ nych p lam M e rk u re g o , t r u d n o o ich n a t u r z e w y ra z ić zd an ie u zasadnione. N ajprościćj da się p rzypuścić, że p o le g a ją one n a od- m iennćj m a te ry i i b u d o w ie w a rstw w ie rz ­ chnich, j a k to m a m iejsce n a księżycu. G d y ­ by k to j e d n a k ze w zględu, że na M e r k u r y m i s tn ie je atm osfera, m ogąca w y tw a rz a ć s k r a ­ p la n ia a może i opad y , widzieć chciał w o w y ch ciem n y ch plam ach u tw o ry , o d p o ­ w iadające n aszy m morzom, nie sądzę, aby p o g lą d ten n a p o tk a ć m ó g ł z a rz u ty u z a s a ­ dnione. P o n ie w a ż zaś p la m y te nie są s k u ­ p io n e w w iększe masy, ale ro z rz u c o n e w ró żn y ch okolicach i s trefach i dosyć j e ­ d n o sta jn ie w ik ła ją się z p rz e s tr z e n ia m i ja- śniejszem i, to m ożnaby s tą d wnosić, że na M e r k u r y m n ie m a ani ro z le g ły c h oceanów, ani w ielkich o b sz a ró w ląd o w y c h , ale że przestrzenie ciek łe i stałe dosyć się często zm ieniają, sp ro w a d z a ją c s ta n znacznie róż­

n y od w a r u n k ó w ziemskich, a k tó reg o m o ­ że w y p a d a n a m M e r k u r e m u zazdrościć.

W k a ż d y m razie M e r k u r y , podobnie j a k i M a r s , p r z e d s ta w ia ś w ia t odrębny, od n a ­ szego b a rd z o różny, o g r z e w a n y i o ś w ie tla ­ n y p rz e z słońce n ie ty lk o silnićj, ale i w e­

(6)

342 W SZECH ŚW IAT. N r 22.

d ł u g p r a w z g o ła o d m ie n n y c h ; życie zaś, j e ­ żeli ta m is tn ie je , n a p o t y k a w a r u n k i t a k r ó ­ żne od te g o , do czegośm y n a w y k li, że l e ­ d w ie j e w y o b r a z i ć m ożem y. C ią g ła o b e ­ cność słońca, r z u c a ją c e g o p ro m ie n ie p r a ­ w ie p r o s to p a d le , n a d je d n e m i okolicam i, a ciąg ła nieobecność j e g o n a d in n em i, w y ­ d a ć się n a m musi czemś n iezn o śn em ; u z n a ć w szakże należy, że właśnie p o d o b n a s p r z e ­ czność s p ro w a d z a ć m u si siln ie jsz y i b a r ­ dziej p r a w i d ł o w y obieg p r ą d ó w a tm o sfe­

ry czn y ch , aniżeli n a ziemi, w n astę p stw ie tego u s ta la się może n a całćj p la n e c ie z u ­ p e łn a r ó w n o w a g a t e m p e r a t u r y , d o k ł a d n i e j ­ sza zap ew n e, aniżeli u nas.

R o d z a je m sw ego obieg u d o k o ła słońca, a m ianow icie tem , że z w r a c a k u n ie m u za­

wsze tęż sam ę sw ą s tro n ę, ró ż n i się M e r ­ k u r y od p l a n e t p o z o s ta ły c h , w sz y stk ie one bow iem o b r a c a j ą się szy b k o d o k o ła swćj osi w c ią g u n i e w ie lu g o d zin . O b r ó t w sz a k ­ że tak i, k t ó r y u p l a n e t j e s t j e d y n y m , je s t n ato m ia st dosyć p o w sz e c h n y śró d księżyców;

stan tak i p o t w i e r d z a się p r z y n a j m n i e j we w szystkich ty c h p r z y p a d k a c h , w k tó r y c h r u c h o b r o t o w y sa te lity m o ż n a b y ło w y k a ­ zać. Że w ł a s n y n asz to w a rz y sz , o d k ą d p a ­ m ięć l u d z k a sięga, zawsze k u n a m tęż sa­

m ę p o ło w ę zw ra c a , św ia d c z ą i d o w o d y h i ­ sto ry c z n e , j e d n o b o w ie m dzieło P l u t a r c h a m a ty tu ł: „O tw a r z y , j a k ą n a t a r c z y księży­

ca w i d z i m y ”. Ze księżyce J o w is z a k u cen- tr a ln ć j swój plan ecie zaw sze tęż sam ę s t r o ­ nę z w r a c a ją , j e s t p ra w d o p o d o b n e m dla trz e c h p ie r w s z y c h , co do c z w a r te g o zaś, n i e w ą t p l i w i e s tw ie r d z o n e m p rz e z o b s e r w a ­ cyje A u w e r s a i E n g e l m a n n a . T e n ż e sam fa k t p o t w i e r d z i ł j u ż W i l l i a m H e r s h e l co do J a p e t a , ósmego i n a jd a ls z e g o księżyca S a tu r n a . Z d a je się p rz e to , że d l a k sięży ­ ców je s t to p r a w i d ł e m o g ó ln em , co d la M e r k u r e g o je s t w y ją tk ie m śró d p la n e t.

W y j ą t e k te n w szak że n ie j e s t zap ew n e bez p rz y c z y n y , p r a w d o p o d o b n ie zaś polega n a z n aczn ćj bliskości M e r k u r e g o w zględem słońca, a może i na tćj okoliczności, że M e r k u r y n ie p o sia d a księżyca; zaw isło to, j a k sądzę, od sposobu j a k M e r k u r y u t w o ­ rz o n y z o sta ł w czasie, g d y u k ł a d s ło n eczn y p r z y j ą ł o b e c n ą sw ą p ostać. O so b liw o ść ta M e r k u r e g o s ta n o w i n a m z a te m n o w y d o ­ k u m e n t, k t ó r y za łą c zy ć n a le ż y do ś w ia ­

d ectw , n ie z b ę d n y c h p r z y b a d a n iu k o sm o g o nii słońca i planet.

S . K .

ŻYCIE TOWARZYSKIE U ROŚLIN.

Stosunki między osobnikami jednego gatunku.

O to czen ie n ie z a p rzeczen ie w p ł y w a na rośliny. R o ś lin a w p ra w d z ie n ie może do - d o w o ln ie zm ienić miejsca, ab y sobie w y ­ b rać dogodniejsze, uciec od n ie p rz y ja c iela , albo u g a n ia ć się za zd obyczą, choć i ta r e g u ła nie j e s t bez w y ją tk u : g d y z w a ż y m y bowiem, j a k różnem i sposobam i z ia rn a , lu b z a r o d n ik i d o sta ją się n a m iejsca d la siebie n ajd o g o d n iejsze, j a k k o r z o n k i sz u k a ją s o ­ bie g r u n t u o d pow iedniego, j a k się rośliny stosują do swego otoczenia, p rz y z n a m y , że roślina, mim o swćj bierności, może sobie w y sz u k a ć n a jd o g o d n ie js z e w a r u n k i istn ie ­ nia. R o s p a t r z y m y t u p o k ró tc e sto su n k i m iędzy o sobnikam i ro ś lin n e m i j e d n e g o g a t u n k u .

I. Gatunki towarzyskie.

A l e k s a n d e r H u m b o l d t o d d a w n a z a u w a ­ żył, że ro ślin y ż y ją p o je d y ń c z o lu b g r o m a ­ d n ie i u t w o r z y ł k a te g o r y ją roślin to w a r z y ­ skich: tw ie rd z ił, że p o je d y ń c z y k r z a k w r z o ­ su w śród pola, j e s t ró w n ie n ie n o rm a ln y m j a k p o jed y ń cza m r ó w k a , b łą k a ją c a się w le- sie. W o g ó le , je st d ale k o m nićj to w a r z y ­ skich ro ślin w k r a ja c h z w ro tn ik o w y c h , niż I w u m ia rk o w a n y c h : n a p ó łn o cy — lasy o l­

b rz y m ie s k ła d a ją się ty lk o z j e d n e g o g a ­ tu n k u , należącego do ro d z in y szp ilk o w y ch , ' a pod r ó w n ik ie m — s ta n o w ią n a j r ó ż n o r o ­

dniejszą m ięszan in ę roślin.

T o w a r z y s t w a roślin p o w s ta ją w d w o ja k i sposób: p rz e z rossiew anie nasion, lu b z a ro - 1 d n ik ó w i p rz e z r o z ra s ta n ie się samćj ro śli­

ny. G r z y b y , m ogące w y rz u c a ć sw oje zaro-

j d n ik i n a m ałą odległość, j a k P ilo b o lu s , n i e ­ k t ó r e P e z iz a , pleśnie, tw o r z ą gęste d a r n i n k i n a podłożu, k tó re je3t d la n ich n a j d o g o d n i e j - szem. F i j o ł e k i sz c z a w ik (O xalis) w y rzu cają sw oje z ia r n a n a o k o ło ro ślin y m acierzystćj

(7)

N r 22. W SZECHŚW IAT. 343 i ta k p o w stają ro zleg łe k o b ierce z ty ch r o ­

ślin w śród lasów. D r u g i sposób ro z m n a ż a ­ n ia się i łączenia zarazem w to w a rz y stw a p rz e d s ta w ia ją poziom ki ze sw em i ro z ło g a ­ mi, je ż y n y , m a ją c e gałęzie łu k o w a to zgięte i mogące z a k o rz e n ić się w w ierzch o łk u swoim, b a r w in e k o ło d y d z e p ełzającej, wie­

le mchów. P o tę ż n e sto w arzy szen ie roślin może pow stać i bez w s p ó łd ziałan ia nasion:

w e d łu g D a r w i n a b a r w in e k n ig d y n ie ow o­

cuje w A n g lii; jeszcze lepszy p r z y k ł a d p rz e d s ta w ia nam E lo d e a canadensis: rośli­

n a ta w odna, p rz y w ie z io n a z A m e r y k i w początku tego stulecia, o g ro m n ie się ro zw ielm o żn iła w E u r o p i e , n a p e łn ia ją c większą część k a n a łó w i k i l k a rz e k we F r a n c y i i k r a j a c h sąsiednich, a w N i d e r ­ lan d ach p r z e s z k a d z a ją c n ie m a l żegludze.

A j e d n a k ta ro ślin a n ig d y n ie ow ocow ała w E u ro p ie.

Nie możemy j e d n a k sobie w y tłu m a c z y ć , d laczego m ia n o w ic ie n ie k tó re rośliny są to w a rz y sk ie . P o d o b n e sposoby r o z m n a ż a ­ n ia się widzim y i u roślin p o jed y ń czo ż y ją ­ cych, są one więc w a ru n k ie m , ale nie p r z y ­ czyną to w arzy sk o ści, k tó r a z ap ew n e je s t w p e w n y m sto s u n k u ze znaczeniem danego g a t u n k u w g o sp o d arstw ie p rz y ro d y . P r z e ­ w aga g a t u n k ó w to w a rz y s k ic h w k ra ja c h zim nych dow odzi, że to w arzy sk o ść z n a j d u ­ j e się z w ią z k u z w p ły w a m i z e w n ętrzn em i i ze sto su n k ie m d anego g a t u n k u z innem i roślinam i tejże strefy.

Nie j e s t to ła tw o określić, czy d a n y g a ­ tu n e k żyje pojedyńczo, czy w to w a rz y stw ie . O s o b n ik i p o w sta łe z p n ia m acierzystego m ogą się oddzielić, lu b p o zo stać w s k u p ie ­ niu. Z d r u g ie j stro n y , ro ślin y sąsiadujące ze sobą t a k się m o g ą splątać, że ta k a g r o ­ m a d a w y g lą d a j a k j e d e n osobnik. U w a ż a ­ no za to w a rz y s k ie g rz y b y , k t ó r e z j e d n e g o m iejsca w y d a j ą całą g ro m a d ę trzo n ó w , ale k a ż d y k ap e lu sz j e s t owocem a nie oso b n i­

kiem, j a k się n i e je d n e m u w y d aje; g r z j b n i a stanow i sam ę ro ślin ę i w y d a je o rg a n y r o z ­ rodcze, p o d o b n ie j a k ro ś lin y wyższe — k w i a t y i owoce.

R o ś lin y s ty k a ją c e się ze so b ą n ie ra z ściśle się łączyć mogą: w idziano n ie ra z d w a b u k i lu b d w a wiązy, k tó r y c h gałęzie, s ty k a ją c e się ze sobą, z ra s ta ły się i p r z e d s t a w i a ł y r o ­ dzaj n a tu r a ln e g o szczepienia. W i d z ia n o

p r z y k ł a d y lip, k tó r e w y k ie łk o w a ły w p r ó ­ c hnicy, n a p e łn ia ją ce j d z iu r a w y pień m atk i, z k t ó r y m się potem m łode d rz e w k a zrosły.

W i e r z b y p r z e d s ta w ia ją też p rz y k ła d y ta k i e ­ go ścisłego łączen ia się p o jed y ń c z y c h oso­

b n ik ó w , co j e d n a k zaw sze n ależy odróżniać od tow arzyskości; m o żn a robić żyw e p a r k a ­ n y z połączonych ze sobą g a łą z e k w ie rz b o ­ wych. [J n ie k tó ry c h g r z y b ó w dążność do łączenia k ilk u p lech w j e d n ę je s t t a k w y ­ bitną, że okaz, w y d a ją c y się pojed y ń czy m , p o w s ta ł j e d n a k z wielkiej ilości z a r o d n i ­ ków.

W og ó le, n asio n a ro ślin n e d o s ta ją się n a ziemię w ilości znacznie w iększej, niż d a n y k a w a ł e k ziemi w y ży w ić może roślin. M o g ą n a w e t wszystkie nasiona w y k ie łk o w a ć , ale słabsze roślinki z g in ą p o d nacisk iem k ilk u silniejszych. R o ślin y więc je d n e g o g a t u n ­ k u w alczą o ziemię, n a k tó r e j rosną i te ty lk o biorą g ó rę , k tó r e są lepiej do tćj w a l ­ ki uzbrojone. Rośliny, k tó re pierw sze w y ­ k iełk o w ały , niedozw olą n a w e t wykiełko*

wać p o zo stały m nasionom .

II. Przenoszenie pyłku kwiatowego.

U roślin ja w n o k w ia to w y c h są różne u r z ą ­ dzenia, p r z e sz k a d za ją c e sam ozapłodnieniu, a przeciw nie, p o m a g a ją c e do p rzeniesienia p y ł k u z je d n e g o k w ia tu n a słu p ek d r u g i e ­ go, k t ó r y n ie ra z z n a j d u j e się na innćj n a ­ w et roślinie, chociaż p rę c ik i i s łu p e k w j e ­ d n y m z n a jd u ją się kwiecie.

N ie ty lk o n a człow ieku ro b ią wrażenie p y szn e b a r w y k o r o n k w iato w y ch , ale p r z y ­ c iąg ają one o w a d y , k tó r e najczęściej z n a j­

d u ją w k w iatach p ły n sło dki, p rzez k w ia t w y tw o rz o n y , a w y d z ie la ją cy się w o d p o ­ w ied n ich o rg a n a c h , z w a n y c h m io d n ik a m i.

S ą one różnych k ształtów : d o łk i, z n a jd u ją c e się u n a sa d y p ła tk ó w k o r o n y cesarskiej, d łu g ie ostrogi u n a s tu rc y i, lu b storczyków , zielonaw e g ru c z o łk i p r z y p o d s ta w ie słu p k a k rzyżow ych, k r ą ż e k g r u c z o łk o w a ty u ru ty , łuszczki, z n a jd u ją c e się n a p ła tk a c h b e rb e ­ r y s u u ich n asad y , oto są p r z y k ł a d y mio­

d n ik ó w , k t ó r e są wogóle n a d e r pospolite.

O w a d y k o rz y s ta ją z o d w ied zan ia kw iatów , ale i te k o r z y s ta ją z odw iedzin. W p r a w ­ dzie pszczoły i trzm iele niekiedy d z iu r a w ią k o ro n y , aby się pręd zćj do m io d n ik ó w d o ­

(8)

W SZ EC nŚ W IA T.

stać, lecz w iększość k w ia tó w p ozostaje n i e ­ u s z k o d z o n y c h , a ż e ru ją c y o w ad w strząsa p r ę c ik a m i, z k t ó r y c h p y ł e k o p a d a i dostaje się n a s łu p e k . Je s z c z e częściej p y ł e k o s y ­ p u j e się n a o w a d a , k t ó r y go p o te m na inne k w i a t y ro zn o si. K o r o n a k w ia to w a nie je s t więc m a r n ą ozdobą, bo p r z y c ią g a ją c ow ad y , d a je m ożność z a p ło d n ie n ia ro ślin y , tu d zież k r z y ż o w a n i a się o so b n ik ó w m ię d z y sobą, a to o statnie j e s t n ie z b ę d n e m , bo ro ślin y po większej części s t r a c iły b y p łodność, g d y b y się r o z m n a ż a ły p r z e z s a m o z a p ło d n ie n ie . W n i e k tó r y c h n a w e t g a tu n k a c h , p y ł e k z da nego k w i a t u nie m oże w c a le z a p ło d n ić jeg o słupka.

K i e lic h w w ielu w y p a d k a c h n ie u stę p u je k o ro n ie p o d w z g lę d e m św ietn o ści b a r w , a pręciki n i e k t ó r y c h m irto w a ty c h są j a s k r a ­ wsze, niż n a jśw ie tn ie jsz e k o r o n y k w iato w e.

O r g a n y n ie n a le ż ąc e do s k ł a d u k w i a t u s t a ­ no w ią te ż często p r z y n ę tę d la o w a d ó w i pod ty m w z g lę d e m k o r o n ę z a s tę p u ją ; tak iem i są p o c h w y o ta c z a jąc e k o lb ę k w ia to w ą u Cel- la A e th io p ic a , p r z y s a d k i różow e, lu b b ł ę k i ­ tn e u n ie k tó r y c h s z a łw ij, w ielk ie k ity r ó ­ żowe, o ta c z a ją c e d r o b n e k w i a t y s u m a k u , a będące s z y p u łk a m i p ło n e m i.

Często k w i a t y są s k u p io n e i w ta k ie m sk u p ie n iu w id z im y p e w ie n p o d z ia ł c z y n n o ­ ści. I t a k u k a lin y k w i a t y są s k u p io n e w b a ld a s z k o g r o n y ; ś r o d e k b a l d a s z k o g r o n u s k ła d a się z k w ia tk ó w m a ły c h i p ło d n y c h (z u p ełn y ch ), k w i a t y zaś s ta n o w ią c e brzeg b a l d a s z k o g r o n u m a ją t y l k o d u ż ą b iałą k o ­ ro n ę , są w ięc p ło n ę , a p rz y c ią g a ją ow ady k u w iększej k o rz y śc i k w ia tó w p ło d n y c h . O d m ia n a k a lin y , z w a n a w o g ro d n ic tw ie b o u le de neige, m a w sz y stk ie k w i a t y s p ło ­ nione, a c a ły k w i a t o s t a n t w o r z y k u lę śnież­

nej białości. H o r t e n s y j a m a ta k i sam ustrój j a k kalina, z tą różnicą, że u mój kielich sp e łn ia to samo p o w o ła n ie , co k o r o n a p ło- n y c h k w ia tó w k a lin y .

T a k i p o d z ia ł czynności w id z im y je s z c z e w y ra ź n ić j u złożonych; u n ic h k w i a t k i p o ­ j e d y n c z e są t a k p o d le g łe całości, że cały k w i a t o s t a n j e s t p r a w d z i w y m k w ia te m z ł o ­ żonym , a to j e s t g łó w n ą cechą rośliny.

W e ź m y k w i a t złocienia: łu s k i zielone, ota- j czające k w ia to s ta n , p o d o b n e są do kielicha, } choć n a p r a w d ę są p r z y s a d k a m i , k t ó r e t w o ­ rzą p o k r y w ę ; białe, p r o m ie n ie w y d a j ą się I

k o r o n ą , ale po w y r w a n iu j e d n e g o w i ­ dzim y, że on sam stanow i k o ro n ę i z n a j ­ d u j e się n a d j e d n y m zaw iązk iem . T a k s a ­ mo k a ż d a r u r k a żółta śro d k a k w i a t u s tan o ­ wi m ałą k o ro n ę p ię c io -d z ia łk o w ą, z a w ie r a ­ j ą c ą s łu p e k i pręciki. K w i a t y ję z y c z k o w e ,

z p o w o d u p rz e w a g i k o r o n y eą pozbaw ione o r g a n ó w m ęskich, p odczas g d y r u r k o w e są z u p e łn ie d oskonałe. B u d o w a więc k w i a ­ tów z łożonych zacieśnia w ęzły, k tó r e łączą o r g a n y płciow e z o rg a n a m i d o d a tk o w e m i, w celu p r z y w a b i e n i a o w a d ó w do k w iatu . N iety lk o b a rw a , ale i k s z ta łt k w i a t u je s t w ab ik iem n a ow ady, a co do z a b a rw ie n ia , to ró ż n e k r o p k i i k re s k i nie są też bez z n a ­ czenia. M im e ty z m ma też p e w n e znaczenie w sto s u n k a c h ro ślin i o w a d ó w z a p ład n iają- cych, a w y s tę p u je n a w e t p o d względem w oni. J a k sobie bow iem inaczej w y t ł u m a ­ czyć w s trę tn ą woń, k tó r ą A m o r p h o p h a llu s p rz y c ią g a z dość znacznej odległości m uchy żyw iące się p a d lin ą . D użo g rz y b ó w w l a ­ sach w te n sam sposób m a z a p e w n io n e s o ­ bie ro zn iesien ie z a ro d n ik ó w p rz e z ow ady.

K a ż d a j e d n a k r e g u ł a m a w y ją tk i: ta k n ie k tó re k w i a t y z a p ł a d n ia ją się same, p o d ­ czas g d y inne. będące n a tój samćj roślinie i z a o p a trz o n e wszystkiem , co może o w ady p rz y c ią g a ć, po zo stają pło n em i. Za p r z y ­ k ł a d może n a m posłużyć fijołek dwoisto- k w ie tn y (V io la m irabilis), k tó re g o duże p a ­ chnące k w ia ty nie w y d a j ą owoców, a d r o ­ b n e zielone, później się uk azu jące, d a ją o b ­ fite nasiona. S z c z a w ik (O x alis) t a k samo się zachow uje.

W i a t r g r a w ażną rolę w z a p ło d n ie n iu n ie k tó r y c h roślin, k tó r e d la te g o n a z y w a ją się A n a e m o p h ila e . R o ślin y tra w ia s te n a ­ szych ł ą k nie m a ją nic, coby p rzy c ią g a ło ow ad y , ale wiszące ich p y ln ik i za n ajlż e j- szem p o ru sz e n ie m w ia tru w y s y p u ją obficie p y łe k kw iato w y . P y l n i k i n ag o zia rn o w y c h są jesz c z e mniej widoczne, ale ty le z nich w ia tr z a b ie ra p y łk u , że się to w p o w ie tr z u d o strzeg a, a ludzie ciemni w yobrażają so­

bie, że w id zą deszcz z siarki. K w i a t y więc, n iem ogące p rz y c ią g n ą ć o w adów sw oją ś w ie ­ tnością, inaczej sobie ra d z ą , a są ty lk o s tw ie rd z e n ie m ogólnego p r a w id ła . Z w r a ­ cano u w a g ę , że n ie k tó r e k w ia ty w y d a ją woń ty lk o o tej porze d n ia , w k tó re j zapładnia- j ą c e je o w a d y w y la ty w a ć zaczy n ają.

(9)

N r 2 2. W SZ EC nŚW IA T. 345 W swojćj p ra c y n a d florą, p ó łn o c n ą W a r -

m in g w y k a z a ł, że w okolicach p o d b ieg u n o ­ w ych więcćj j e s t ro ślin z a p ła d n ia n y c h przez w iatr, niż w okolicach u m ia r k o w a n y c h ; r ó ­ w nież wiele roślin j e s t tam z d o ln y c h do sa- m o z a p ła d n ia n ia z p o w o d u małćj ilości owa­

dów, a co więcćj, w idzim y ta m sam ozapła- d n ia n ie u typów , z w y k le p rz e z o w a d y za­

p ła d n ia n y c h . N ie k tó r e w rzosy i j e d e n d zw o ­ n e k m ogą p o d b ie g u n e m obchodzić się bez o w a d ó w , g d y ż m a ją u rz ą d z e n ie, p r z y p o m i ­ n ające fijołek d w o isto k w ie tn y . P o d bieg u ­ nem rz a d k ie są ro ślin y o p a trz o n e m io d n i­

kam i. In n e typy, p rzystosow ane ty lk o do z a p ło d n ie n ia za p o m o c ą ow ad ó w , istnieją w G r e n l a n d y i ty lk o z pom ocą ro z m n a ż a n ia się p rzez b u lw k i i rozłogi. T e fa k ty s t w i e r ­ d z a ją istnienie sto s u n k u m ię d z y pięknością i wonią k w ia tó w , a o dw iedzinam i owadów.

(dok. nast.).

Z f ra n c u s k ie g o , w e d łu g p. G uillem ina, streściła M . T w ardow ska.

I lisforji alkoholu.

(w e d łu g F r its c k a i G u illem in a , T r a ite de la distil- la tio n des p r o d u its ag rio o les e t in d u strie ls).

A l k o h o l j e s t cz y n n ą częścią s k ła d o w ą n a ­ po jó w u p a ja ją c y c h . O d n iep a m ię tn y c h cza­

sów lu d z k o ść u ży w a cieczy fe rm en to w an y ch do picia, ale d o p ie ro od w iek u X I I go w ia ­ dom o, że ich własności o d u rzające zależą od alk o h o lu .

S ta r o ż y t n i z n a li d y sty la c y ją i u żyw ali jćj w celu d o b y w a n ia a ro m a tó w z ro ślin p a c h ­ nących. H ip o k r a te s , G alijen u s, P lin iju sz , o p o w ia d a ją c o tćj metodzie, n ig d zie nie w z m ia n k u ją o j ć j zasto so w an iu do w in a i n a p o jó w f e rm e n to w a n y ch . T o ż samo m a ­ m y u a u to ró w ara b sk ic h z I H - g o i lY - g o w ie k u po C h ry stu sie. A w icen n a, le k a rz i fi­

lozof a rab sk i, k t ó r y ż y ł w w ie k u X - t y m , w y b o rn ie opisuje alem bik, lecz ani słow a nie m ó w i o alk o h o lu .

A ż do X I I - g o w iek u p o d d a w a n o d y sty - lacyi ty lk o wodę. A r n a u d z V illeneuve,

c h e m ik francuski, u ro d z o n y w P r o w a n c y i w 1240 ro k u , a następnie profesor akadem ii M o n tp e llie r s k ić j, pierw szy opisuje alkohol.

A r n a u d u m a r ł w 1313 r., p ozostaw iając g o ­ d n e g o siebie u cz n ia , R a j m u n d a L u lla , u r o ­ dzonego na M a j o r c e w 1235 i\, któ rem u p e ­ wni au to ro w ie p r z y p is u ją od k ry cie wódki,

j R a j m u n d L u l l e b y ł b e z w ą tp ie n ia p ierw - ] szym, k tó r y n a d a ł im ię a lk o h o lu p r o d u k to -

| wi d y sty lacy i wina.

P r z e z całe wieki ś re d n ie sam a ty lk o m e ­ d y c y n a p o słu g iw a ła się alkoholem . Z a n a ­ pój zaczęto u ży w ać wódki dopiero n a p o ­ c z ą tk u X V I I I - g o stulecia. P i e r w ć j j e d n a k -

j że p r z y r z ą d d y s ty la c y jn y został j u ż nieco j u d o s k o n a lo n y i w l i te r a tu r z e u k a z a ło się k i l k a dzieł, pośw ięconych sztuce dystyla- to rs k ić j. T a k np. P o r t a , n e a p o lita ń c z y k z X V I - g o wieku, n a p is a ł ła c iń sk ą książkę

„D e d istilla tio n e ”, w k tó rć j opisuje p i e r ­ wszy p rz y rz ą d , p r z e z n a cz o n y do o d p ęd z a n ia a lk o h o lu z w ina.

M ożna j e d n a k pow iedzieć, że i w tym okresie czasu d y s ty la c y ja b y ła z n a n a tylko uczonym z z a w o d u i ani widać n a jm n ie j­

szego usiłow ania zużycia jć j w celach p r z e ­ m ysłow ych.

W w ieku sie d e m n a sty m M ik o ła j L efeb- vre, d o k tó r A r n a u d z L i j o n u i niemiecki c h e m ik G l a u b e r zmienili i u z u p e łn ili ó w ­ czesne pojęcia o dystylacyi. W 1661 r o k u J a k ó b Sachs ogłosił cie k a w e dzieło o k r z a ­ k u w innym , f a b r y k a c y i w in a i n a jd o s k o n a l­

szych ów czesnych sposobach p r z y g o t o w y ­ w a n ia wódki. W e d w a la ta późnićj s ła ­ w n y ojciec A t a n a z y K i r c h e r wydał T r a k t a t chem ii, w k t ó r y m dość d o b rz e op isu je d y ­ sty la c y ją wina.

L e k a r z h o le n d e rsk i B o e rh a v e w p o c z ą t­

k a c h przeszłego w iek u z a ją ł się n a d e r g o r ­ liw ie d y sty lacy ją i złą czonem i z nią s p r a ­ wam i. P r a c e B o erhavego m ożem y u w ażać za przejściow e p o m ięd zy o d e rw a n e m i u s i­

ło w a n ia m i alch e m ik ó w , a z a d a n ia m i prze- m yslow em i tech n o lo g ó w dzisiejszych. do je g o czasów w ó d k a je s z c z e nie b y ła w e­

szła w ta k po w sz e c h n e użycie, ażeby można było p oczytyw ać j ą za p rz e d m io t wielkiego prz e m y słu . A le w p ie rw sz ć j połowie o w e ­ go wieku, s k u tk ie m w spółdziałania n a j r o z ­ m aitszych w p ły w ó w , upodobanie ludzkości w p ły n a c h alkoholicznych w zrosło n a d e r

Cytaty

Powiązane dokumenty

wierających powyższe bakteryje, wyciągnąć je do rurki włoskowatej, która stanowi prawdziwą pułapkę- W ten sposób udawało się autorowi oddzielać bakte-

czne), a w części także i ich budowy się ty- ; czące, niemyśląc jednakże wcale o tem, że ] mogą istnieć inne plechowce nietylko p o ­ krewne porostom,

W. Colenso pomieszcza w rzeczonych pu- blikacyjach swoje prace etnologiczne 3). W nich stwierdza pochodzenie obce Mao- rów.. Z tego jednakże, co wypowiada,

żliwości ochrony od ich przystępu, zastrzegając zarazem, że pojedyńcze jednostki są nieszkodliwe wobec ich m ałości (m ilijony w miligramie), tylko skupienia

3o3BOJieHO

WIADOMOŚCI BIEŻĄCE.. — Stacyje

część cięższych produktów używa się na smary, lotniejsze części (lecz jeszcze ciekłe) znajdują liczne zastosowania w przemyśle, jako rospuszczalniki, do

gu doświadczeń osobistych i w ogólności akkom odacyja doskonali się dopiero przez ciągłe ćwiczenie.. P óki bowiem przedm ioty wszystkie przedstaw iają się